Klikając "Akceptuj wszystkie pliki cookie", użytkownik wyraża zgodę na przechowywanie plików cookie na swoim urządzeniu w celu usprawnienia nawigacji w witrynie, analizy korzystania z witryny i pomocy w naszych działaniach marketingowych. Prosimy o zapoznanie się z naszą Polityka prywatności aby uzyskać więcej informacji.
PreferencjeOdrzućAkceptuj
Centrum preferencji prywatności
Pliki cookie pomagają witrynie internetowej zapamiętać informacje o wizytach użytkownika, dzięki czemu przy każdej wizycie witryna staje się wygodniejsza i bardziej użyteczna. Podczas odwiedzania witryn internetowych pliki cookie mogą przechowywać lub pobierać dane z przeglądarki. Jest to często konieczne do zapewnienia podstawowej funkcjonalności witryny. Przechowywanie może być wykorzystywane do celów reklamowych, analitycznych i personalizacji witryny, na przykład do przechowywania preferencji użytkownika. Twoja prywatność jest dla nas ważna, dlatego masz możliwość wyłączenia niektórych rodzajów plików cookie, które nie są niezbędne do podstawowego funkcjonowania witryny. Zablokowanie kategorii może mieć wpływ na korzystanie z witryny.
Odrzuć wszystkie pliki cookieZezwalaj na wszystkie pliki cookie
Zarządzanie zgodami według kategorii
Niezbędne
Zawsze aktywne
Te pliki cookie są niezbędne do zapewnienia podstawowej funkcjonalności strony internetowej. Zawierają one pliki cookie, które między innymi umożliwiają przełączanie się z jednej wersji językowej witryny na inną.
Marketing
Te pliki cookie służą do dostosowywania nośników reklamowych witryny do obszarów zainteresowań użytkownika oraz do pomiaru ich skuteczności. Reklamodawcy zazwyczaj umieszczają je za zgodą administratora witryny.
Analityka
Narzędzia te pomagają administratorowi witryny zrozumieć, jak działa jego witryna, jak odwiedzający wchodzą w interakcję z witryną i czy mogą występować problemy techniczne. Ten rodzaj plików cookie zazwyczaj nie gromadzi informacji umożliwiających identyfikację użytkownika.
Potwierdź moje preferencje i zamknij
Skip to main content
  • YouTube icon
Wesprzyj Sestry
Dołącz do newslettera
UA
PL
EN
Strona główna
Society
Historie
Wojna w Ukrainie
Przyszłość
Biznes
Opinie
O nas
Porady
Psychologia
Zdrowie
Świat
Edukacja
Kultura
Wesprzyj Sestry
Dołącz do newslettera
  • YouTube icon
UA
PL
EN
UA
PL
EN

Przyszłość

Rozmawiamy z politykami i liderami opinii o europejskiej Ukrainie, wolnej Europie i bezpiecznej, demokratycznej Polsce

Filtruj według
Wyszukiwanie w artykułach
Wyszukiwanie:
Autor:
Exclusive
Wybór redakcji
Tagi:
Wyczyść filtry
Thank you! Your submission has been received!
Oops! Something went wrong while submitting the form.

Przyszłość

Materiały ogółem
0
Exclusive
Video
Foto
Podcast

Rosyjskie lądowanie w Normandii

Joe Biden przyjedzie do Francji, aby uczcić rocznicę Normandii. Zaproszenia dla Rosjan, którego Biały Dom nie zaaprobował, ale z pewnością nie będzie ingerował w protokół dyplomatyczny Pałacu Elizejskiego. Co więcej, Stany Zjednoczone generalnie z zadowoleniem przyjmują wysiłki Macrona na rzecz utrzymania stosunków dyplomatycznych z Moskwą.

Ale czy, jeśli chodzi o Rosjan, zachodnia dyplomacja rzeczywiście działa? Dlaczego francuski ambasador udał się na inaugurację Putina? Dlaczego rosyjscy artyści nadal są mile widziani w Cannes. I czy Europa zdaje sobie sprawę, że rosyjskie zagrożenie ma nie tylko charakter militarny? O tym wszystkim Sestry rozmawiały z ukraińskimi i europejskimi ekspertami..

‍Putin osobno, Rosjanie osobno

Na poziomie dyplomatycznym Francja wraz z wieloma innymi krajami europejskimi wyraźnie odróżnia konfrontację z Putinem i jego reżimem od utrzymywania stosunków z narodem rosyjskim, wyjaśnia Joris van Bladel, starszy pracownik naukowy w Egmont-Royal Institute of International Relations (Bruksela):

– Jak mówią, Francja jest przeciwko prezydentowi, a nie przeciwko narodowi rosyjskiemu. Stąd zaproszenie dla rosyjskiej delegacji, lecz nie dla prezydenta.

Oczywiście te „zaawansowane technologicznie” konstrukcje dyplomatyczne mogą być łatwo przez Rosjan wykorzystane

Spora w tym zasługa rosyjskiej tak zwanej liberalnej opozycji i niektórych postaci opozycji kulturalnej, które promują narrację o tak zwanych dobrych Rosjanach, rzekomo będących przeciwko Putinowi, i mówią, że „to wszystko armia Putina, agresja Putina, rakiety Putina” – i tak dalej. W ten sposób próbują zdystansować się od wojny przeciwko Ukrainie i uniknąć zbiorowej odpowiedzialności, mówi międzynarodowy politolog Maxim Neswitałow:

– Do pewnego stopnia działa to na ich korzyść, a Rosja podsyca to narracjami o „wielkiej rosyjskiej kulturze”. W innych miejscach, np. w Niemczech, gra na poczuciu winy. Rosjanom udało się bardzo skutecznie zrzucić na Niemców winę za niemal całą II wojnę światową, a z siebie uczynić największą ofiarę.

Chociaż podczas tej wojny Rosja jako kraj ucierpiała znacznie mniej niż Ukraina

To wygląda jak bluźnierstwo

Lądowanie alianckich wojsk w Normandii – rekonstrukcja. Fot: Marek MICHALAK/East News

6 czerwca 1944 r. zachodni alianci rozpoczęli zakrojone na szeroką skalę lądowanie w Normandii. Operacja ta, znana również jako D-Day, jest uważana za jeden z punktów zwrotnych II wojny światowej i jednocześnie jedna z najkrwawszych dla aliantów. Upamiętnienie rocznicy desantu w Normandii ma ogromne znaczenie symboliczne. Chociaż wojska radzieckie nie brały udziału w tej operacji, Francja zaprosiła rosyjską delegację z prezydentem Putinem na obchody jej 60. i 70. rocznicy. Jednak na tle agresywnej wojny, którą Rosja prowadzi przeciwko Ukrainie już trzeci rok, zaproszenie Rosjan wygląda jak bluźnierstwo, uważa Nicolas Tenzer, francuski pisarz i profesor w Paryskim Instytucie Studiów Politycznych (SciencePo):

– Osobiście jestem kategorycznie przeciwny obecności rosyjskiej delegacji. Można to było zorganizować inaczej, były dwie opcje: albo pozostawić puste krzesło i powiedzieć: „Kiedy Rosja uzna swoje zbrodnie popełnione w Ukrainie, w Syrii itp., będzie mogła wrócić na swoje miejsce obok innych” – albo, na przykład, w imprezie mogłaby wziąć udział Jewgienija Kara-Murza, żona Władimira Kara-Murzy, więzionego przez Putina rosyjskiego dysydenta. Kara-Murza zawsze uznawał bowiem zbrodnie popełnione przez Rosję, także zbrodnie popełnione w Ukrainie. Ta rodzina reprezentuje uczciwą, a nie przestępczą twarz rosyjskiego państwa.

Zaproszenie kogokolwiek z obecnego rosyjskiego rządu jest nie do przyjęcia

Zdaniem Tenzera równie niedopuszczalny był też udział francuskiego ambasadora w inauguracji Putina. Francuskie MSZ nazwało to gestem dyplomatycznym, mającym na celu zapobiec spaleniu wszystkich mostów w komunikacji. Jednocześnie źródła Suspilne [najpopularniejsza stacja radiowa w Ukrainie – red.] wśród francuskich dyplomatów twierdzą, że nie oznaczało to uznania przez Francję wyborów Putina za legalne – choć wyników głosowania ten kraj nie może zignorować. Te dyplomatyczne gierki, które odbywają się na tle dość radykalnych wypowiedzi Emmanuela Macrona na temat porażki Rosji jako gwarancji bezpieczeństwa dla Francji i całej Europy oraz prawdopodobieństwa wysłania w przyszłości francuskich wojsk na Ukrainę, wskazują na pewną niespójność na poziomie instytucjonalnym, ocenia Joris van Bladel:

– Ta zmiana, tj. ruch Macrona w kierunku twardszego stanowiska wobec Rosji, niekoniecznie jest w pełni popierana przez korpus dyplomatyczny i personel wojskowy francuskiego ministerstwa obrony. Jednocześnie oświadczenia francuskiego prezydenta oznaczają znaczącą historyczną zmianę stanowiska Francji wobec Rosji. Zmianę, której nie powinniśmy lekceważyć i którą powinniśmy uważnie monitorować zarówno we Francji, jak w całej Europie".

‍Ukraiński rezonans i rosyjska wrzutka

Ukraiński prezydent przyjedzie do Francji na obchody 80. rocznicy lądowania w Normandii. Politico pisze o planach Wołodymyra Zełenskiego, zauważając, że Ukraina potrzebuje wsparcia i globalnej uwagi, a ta podróż otwiera możliwości komunikowania się ze światowymi przywódcami, w tym z prezydentem USA Joe Bidenem.

Obecność ukraińskiego prezydenta na francuskich uroczystościach będzie miała ogromny symboliczny rezonans, stwierdza Politico.

Tymczasem na festiwalu filmowym w Cannes publiczność zgotowała 10-minutową owację na stojąco filmowi rosyjskiego reżysera Kiriłła Serebrennikowa „Limonow: Ballada o Ediczce”. Eduard Limonow, rosyjski polityk i pisarz, który zmarł w 2020 roku, przewodził ruchowi Inna Rosja, był znany ze swoich ukrainofobicznych, szowinistycznych i ksenofobicznych wypowiedzi, a w 1999 roku, po wezwaniu do przeniesienia „rosyjskiego miasta Sewastopol” do Rosji, został uznany w Ukrainie za persona non grata. Serebrennikow jest uważany w Europie za dysydenta i artystę, który sprzeciwia się Putinowi.

„Oderwany od rzeczywistości, powiązany z rosyjskimi pieniędzmi” – to byłoby właściwe motto dla tego festiwalu, zareagowała na rosyjską projekcję ukraińska filmowiec Maryna Stepanska.

‍Więcej mówić o zbrodniach

Ci, którzy nie zajmują się kwestiami bezpieczeństwa i obrony, często nie rozumieją, w jaki sposób Rosja prowadzi wojnę poznawczą, by manipulować ludźmi. I myślą, że nic strasznego się nie dzieje, bo sami są bezpieczni, mówi Joris van Bladel. Osobną grupę stanowią osoby, które od lat studiują rosyjską kulturę:

– Nastąpiła zmiana w postrzeganiu Rosji, ale ci, którzy zawodowo studiują rosyjską kulturę na uniwersytetach lub w rosyjskich projektach kulturalnych, mają skłonność do argumentacji, że szkoda kancelować rosyjską kulturę z powodu wojny, którą rozpętał Putin. Można z tym polemizować, lecz żyją oni w idealnym świecie, w którym ich zdaniem nie są wykorzystywani przez rosyjski reżim, a jego operacje psychologiczne nie mają na nich wpływu.

Nawiasem mówiąc, ukraińska diaspora pomaga szerzyć ideę, że świat słowiański nie ogranicza się do kultury rosyjskiej

W dyplomacji Ukraina przegrywa z Federacją Rosyjską na wiele sposobów, a jest ku temu wiele powodów zarówno obiektywnych, jak mniej obiektywnych, ocenia międzynarodowy politolog Maksym Neswitałow. Z jednej strony zasoby państwowe Ukrainy i Rosji są nieporównywalne, z drugiej Kijów czasami zwalnia tam, gdzie mógłby przyspieszyć swoje działania:

– Zanim gen. Walerij Załużny został mianowany na to stanowisko, przez prawie 8 miesięcy nie było ambasadora Ukrainy w Wielkiej Brytanii, co nie jest zbyt dobre. Albo taki rosyjski ambasador w Watykanie, który ma silny wpływ na opinię papieża. A potem zastanawiamy się, dlaczego papież ma tak prorosyjskie stanowisko. Ma, ponieważ Rosja forsuje swoją narrację. A co my z tym robimy? Chociaż w rzeczywistości nie jest tak źle. Najważniejszą rzeczą, którą teraz widzimy, jest to, że poparcie dla Ukrainy nie maleje, ale raczej rośnie.

Bez względu na to, co ktoś mówi, jeśli spojrzymy na liczby, ilość pieniędzy i broni, które Ukraina otrzyma w 2024 roku – mamy ogromną pozytywną różnicę

Transformacja postaw zachodzi powoli i istnieje zrozumienie, że Rosja jest zagrożeniem, o czym świadczą badania socjologiczne, mówi Nicolas Tenzer. Zaznacza jednak, że Europejczykom brakuje świadomości skali tego zagrożenia:

– Nie jestem pewien, czy większość Francuzów, Niemców, Włochów, Hiszpanów, ludzi w większości Unii Europejskiej, z wyjątkiem być może Europy Środkowej i Wschodniej, zdaje sobie sprawę z tych ogromnych rosyjskich zbrodni – setek tysięcy ofiar w Ukrainie, a wcześniej w Syrii, Czeczenii i tak dalej. Myślę, że musimy więcej mówić o zbrodniach popełnionych nie tylko przez reżim Putina, ale przez Rosjan, z których większość popiera ten reżim. Bo nadal nie ma głębokiej świadomości, że Rosjanie są dziś tym, czym Niemcy byli za czasów Hitlera..

Ratownicy wynoszą ciało mężczyzny zabitego w rosyjskim ataku na supermarket budowlany w Charkowie. Zdjęcie: Państwowa Służba Ratownicza w Charkowie
20
min
Kateryna Tryfonenko
Unia Europejska
false
false
Exclusive
Video
Foto
Podcast

Paweł Kowal: Problem korupcji w Ukrainie zostanie rozwiązany po jej przystąpieniu do UE

Maria Górska: Rada UE zatwierdziła wykorzystanie wpływów z zamrożonych aktywów Centralnego Banku Rosji na rzecz Ukrainy. Obecnie mówimy o kwocie 2,5-3 mld euro. Jak ważna jest ta wiadomość dla Ukrainy?

Paweł Kowal: To kluczowa wiadomość, ponieważ, po pierwsze, otwiera drogę Rosji do uniemożliwienia wykorzystywania tych funduszy przez Rosję, a po drugie – do wykorzystania tych pieniędzy nie tylko na odbudowę, lecz także na obronę Ukrainy.

Najważniejsze jest, by Rosjanie dostali wiadomość, że Ukraińcy będą mogli wykorzystać te pieniądze do prowadzenia działań wojennych

I nie chodzi tylko o pieniądze pochodzące z odsetek, ale także o podstawowe zasoby finansowe, które rosyjski bank utrzymuje za granicą.

Bloomberg pisze, że intensywnie dyskutowana jest amerykańska propozycja wykorzystania na rzecz Ukrainy 280 miliardów dolarów aktywów rosyjskiego banku centralnego, przechowywanych w belgijskim depozycie EuroClear. Będzie to dominujący temat podczas spotkania G7, które wkrótce odbędzie się we Włoszech. Jakie są na to szanse?

Do wykorzystania na rzecz Ukrainy odsetek od zamrożonych rosyjskich aktywów zainspirowała UE analogiczna decyzja USA. Na razie dotyczy to tylko odsetek, ale później, mam nadzieję, będzie dotyczyć także podstawowych funduszy. Piłka jest teraz po stronie belgijskiego rządu. Musi on tylko wykonać krok, który do tej pory zachodni politycy uważali za niemożliwy. Myślę jednak, że nadszedł czas, aby nadać tej historii nową definicję prawną: jeśli państwo zachowuje się tak agresywnie i tak drastycznie narusza prawo międzynarodowe jak Rosja, musi zmierzyć się z sankcjami tego typu. To poważna sankcja, która nigdy wcześniej nie była stosowana na taką skalę. Ale myślę, że jest całkiem możliwa do wdrożenia.

Jednym z głównych tematów w ukraińskich i międzynarodowych mediach jest rozpoczęcie negocjacji w sprawie przystąpienia Ukrainy do Unii. Brukselscy urzędnicy cytowani przez POLITICO twierdzą, że dyplomaci z UE i Kijowa pracują nad przekonaniem węgierskiego rządu do wyrażenia zgody na rozpoczęcie negocjacji. Czego powinniśmy się spodziewać?

Nastąpi formalne rozpoczęcie procesu negocjacyjnego. Potrzebujemy dobrej woli ze strony Węgier. Następna prezydencja w Radzie UE to prezydencja węgierska i mogą być pewne opóźnienia, ale na szczęście druga część roku jest zawsze krótsza, są wakacje, a potem będzie polska prezydencja. Mam nadzieję, że wtedy rozpoczną się negocjacje zarówno ukraińskie, jak mołdawskie. Ważne, żeby Belgowie je rozpoczęli.

Polska jest jedynym dużym krajem w UE, który faktycznie popiera rozszerzenie

O ile wiem, tylko Warszawa mówi wprost: „Tak, negocjacje i rozszerzenie!”. Inni zwykle mówią: „Tak, negocjacje i rozszerzenie” – ale dodają coś jeszcze jako warunek, na przykład zmianę traktatu UE. Wydaje się, że to nieistotny drobiazg, ale w rzeczywistości zmiana traktatu UE to kwestia kilku lat. I dzisiaj jest to właściwie niemożliwe, bo nie ma do tego warunków politycznych. W interesie Polski jest rozszerzenie, ale są kraje, które mówią, że wspierają negocjacje, choć tak naprawdę często je spowalniają. Wiele krajów zachodnich ma nadzieję, że to potrwa dłużej. Dziś nie mogą tego powiedzieć, ale słyszę, jak gdzieś po kątach szepczą: „Skorzystajmy z okazji, by zmienić traktat UE”. Do tego dochodzi stanowisko poszczególnych krajów, w tym Węgier, ale nie tylko.

Premier Węgier Viktor Orban na szczycie UE w sprawie nowego budżetu. Fot: JONAS ROOSENS/HOLLANDSE HOOGTE/East News

Podczas negocjacji z UE będą oni dodawać różne kwestie dwustronne z Ukrainą, ponieważ zobaczą, że aby przejść do następnego etapu negocjacji, Kijów jest gotowy do dalszych działań w niektórych kwestiach. Jakieś państwo może mieć dawne roszczenia. Na przykład Węgrzy będą udawać, że chcą rozwiązać jakąś kwestię mniejszościową. Nie dotyczy to negocjacji z UE, ale kiedy kolejny rozdział negocjacji zostanie zamknięty, powiedzą: „Zgodzimy się na zamknięcie, ale w zamian musicie zrobić to i to”. Tak więc proces negocjacji będzie przebiegał zgodnie z tym formalnym trendem, który jest najważniejszy i decydujący, ale będzie również obciążony wieloma zewnętrznymi naciskami. Musimy być na to przygotowani.

Na ile realistycznie wygląda teraz ten plan i jak może się skończyć w czasie wojny?

Patrzę na plan przystąpienia Ukrainy do UE w taki sam sposób, jak na średniowieczne prawo magdeburskie. Jeśli kraj otrzymywał prawo magdeburskie, otrzymywał cały system prawny i sposób myślenia. Co to oznacza w przypadku Ukrainy? Po pierwsze, myślę, że sam proces negocjacji będzie super..

Będzie trudny, będzie irytował Ukraińców, ale jednocześnie dostosuje każdą kwestię do zachodnich standardów, w szczególności poprawi nieco sytuację w kwestii korupcji

Kiedy ludzie z Zachodu rozmawiają ze mną o korupcji w Ukrainie, mówię im: „Otwórzcie drzwi do UE! Negocjacje z UE to najlepszy sposób na walkę z korupcją”. Istnieją dobrze znane sposoby, każdy je zna: dodatkowe biuro antykorupcyjne i tak dalej. Wszystko to jest dobre, ale negocjacje są najlepsze, ponieważ Ukraina nieuchronnie przyjmie system, który już istnieje na Zachodzie, a to samo w sobie zmieni kraj, da przestrzeń do zmian Ukraińcom, zwłaszcza klasie średniej.

Nawet w czasie wojny?

W czasie wojny jest to również ważne politycznie. Wojna to także kwestia psychologiczna. Ważne jest, aby ludzie, którzy na przykład mają krewnych na wojnie, stale otrzymywali sygnał, że koniec jest bliski – i że będziemy we wspólnej europejskiej rodzinie. To ma głęboki sens.

<span class="teaser"><img src="https://assets-global.website-files.com/64ae8bc0e4312cd55033950d/6638ff9d4e75ee79abb6e94a_%D0%B4%D0%B5%D1%89%D0%B8%D1%86%D1%8F_%D1%84%D0%BE%D1%82%D0%BE.jpeg">Ukraiński dyplomata Andrij Deszczyca: „Teraz nie ma lepszej gwarancji bezpieczeństwa dla Ukrainy niż członkostwo w NATO”</span>

Czy jest możliwe, że zostaniemy przyjęci do UE w trybie przyspieszonym, jeśli Ukraina zgodzi się na pewne ustępstwa dotyczące terytoriów?

Uczestniczę w wielu rozmowach tego typu i nigdy nie słyszałem, żeby to pytanie było postawione w ten sposób. Ukraina ma już szybką ścieżkę do UE, ponieważ ma umowę stowarzyszeniową. Niewiele osób o tym wie albo często się o tym zapomina – zapominają nawet ludzie zaangażowani w politykę. A ta umowa stowarzyszeniowa jest już częściowym członkostwem, i to w wielu obszarach. Układ o stowarzyszeniu jest uzupełniony umową o rozszerzonej strefie wolnego handlu. Oznacza to, że pod względem handlowym Ukraina jest częściowo w Unii od kilku lat. Do tego dodajmy reżim bezwizowy – czyli jest już trochę jak w strefie Schengen. No i szersze otwarcie rynku europejskiego na Ukrainę z powodu wojny. Tak więc w wielu obszarach wasz kraj korzysta już z unijnych rozwiązań.

Ukraina jest gotowa do rozpoczęcia negocjacji w sprawie przystąpienia do Unii Europejskiej. Zdjęcie: Shutterstock

By obrazowo wyjaśnić, na czym to polega, często posługuję się pewnym obrazem (mieszkańcy Galicji świetnie mnie zrozumieją, ale nie tylko oni). Otóż wyobraźmy sobie, że jakiś szewc robi buty w Kalwarii Zebrzydowskiej, miasteczku niedaleko Krakowa. Kiedy było ono częścią Austro-Węgier, szewc mógł wytwarzać nie wiadomo ile tych butów, bo był tam tak duży rynek, że każdy mógł je kupić, i to bez cła i bez problemów. Tak samo jest dzisiaj z Ukrainą. Jeśli ktoś coś u was wyprodukuje, to ma dostęp do rynku wielkiego gospodarczego imperium, którym jest Unia Europejska.

Ukraina ma znacznie szybszą drogę do UE niż miała Polska – i to nawet nie biorąc pod uwagę wojny, która wybuchła w 2022 roku

Kijów ma już lepsze warunki niż miała Warszawa, kiedy przystępowała do UE. Po drugie, Ukraina ma przyjaznego sąsiada, który może wprowadzić ją we wszystkie istotne unijne kwestie, edukować i zapewnić szkolenia. A takie na przykład Niemcy nigdy nie wstępowały do UE, bo zawsze w niej były – więc nie wiedzą, na czym polega ten proces.

Szef sztabu sekretarza generalnego NATO Stian Jenssen powiedział, że Ukraina mogłaby dostać członkostwo w NATO w zamian za oddanie Rosji jej zajętego już przez agresora terytorium. Czy podobna propozycja może paść w procesie akcesji do UE?

W przypadku UE mówimy o decyzjach celnych i przepływie towarów. Mołdawia, na przykład, będzie miała podobny problem, ponieważ będzie musiała dokładnie przemyśleć kwestię Naddniestrza, ale to w żaden sposób nie będzie oznaczać, że ktokolwiek uzna wkroczenie Rosji na terytorium Ukrainy. Mogą być pewne kroki warunkowane względami handlowymi, które, aby rozwiązania handlowe działały dobrze, będą przez jakiś czas uwzględniać stan tymczasowy. Sama Ukraina może tego chcieć, ponieważ będzie to w jej interesie. Ale na pewno nie będzie prawnego uznania jakichkolwiek rosyjskich roszczeń. Wie Pani, czego nie rozumieliśmy, kiedy wstępowaliśmy do UE?

Tego, że Unię Europejską należy traktować jak szansę biznesową dla ludzi

I wtedy zobaczymy sprawy w innym świetle – bo Unia da ukraińskiej klasie średniej, która strasznie ucierpiała wskutek tej wojny, możliwość skupienia się na budowaniu osobistego sukcesu. Będzie to miało ogromny wpływ psychologiczny. Dziś dla niektórych może to brzmieć niesatysfakcjonująco, ale za jakiś czas wojna się skończy, a porozumienia zostaną zawarte. Wtedy UE zostanie dla Ukrainy otwarta. Wojna potrwa nie dłużej niż 5-6 lat. To będzie niesamowite dla tych ludzi, którzy ją przeżyli i będą szukać normalnych dróg rozwoju. Tak jak każde społeczeństwo po wojnie.

To interesujące stwierdzenie, że wojna potrwa nie dłużej niż 5-6 lat. Czy ma Pan na myśli kolejne 2-3 lata? Dlaczego Pan tak uważa?

Przedstawienie poważnej prognozy politycznej zajęłoby więcej czasu. Ale mamy czas, aby rozważyć dwa lub trzy istniejące scenariusze. Pierwszy – nie zapominajmy o nim – to śmierć Putina.

Protest przed konsulatem rosyjskim w Poznaniu. 24 marca 2022. Fot: Łukasz Gdak/East News

W dzisiejszym systemie międzynarodowym odejście przywódcy Kremla niemal automatycznie oznacza rozpoczęcie negocjacji. Jakichś negocjacji. Bo jakieś negocjacje na pewno będą. Jest druga opcja, najbardziej negatywna, skrajna w tej wojnie – tzw. moment charkowski [to sytuacja, która może przesądzić o losach wojny: albo Putinowi uda się przełamać front, de facto otworzyć nowy front gdzieś między Charkowem a Sumami, albo Ukraińcy pokażą, na co ich stać i obronią ten kolejny kawałek swojej ziemi – red.] Stanie się tak, jeśli Rosjanom uda się wejść głębiej w Ukrainę – czyli przerwać linię frontu i ją wzmocnić. Polityczne konsekwencje tego są naprawdę trudne do wyobrażenia, zarówno dla samej Ukrainy, jak dla...

…Europy i Stanów Zjednoczonych.

Tak. Ale jest też pozytywny scenariusz. W tym roku, podobnie jak w ubiegłym, Ukraina będzie bronić swojego terytorium, które jest teraz w pełni pod jej kontrolą administracyjną. Będzie w stanie częściowo odzyskać kontrolę nad swoim terytorium za linią obrony, a także bronić się z powietrza, ponieważ dostanie nowoczesne zachodnie samoloty. Ponadto, dysponując rakietami dalszego zasięgu, będzie w stanie atakować cele na terytorium Rosji. Przeprowadzi też skuteczną mobilizację. Czyli stanie się to, co muszą zrobić zachodni sojusznicy i co musi zrobić Ukraina. Jeśli te warunki zostaną spełnione, będzie to oznaczało bardzo dobry scenariusz dla Ukrainy. Chociaż on i tak nie będzie bardzo dobry, bo bardzo dużo złego już się wydarzyło. Nie możemy zapominać, że mamy do czynienia z ogromnymi stratami ludności, przesiedleniami z powodu ataku Rosji, wyjazdami ludzi na Zachód i zniszczeniem infrastruktury.

<span class="teaser"><img src="https://assets-global.website-files.com/64ae8bc0e4312cd55033950d/664778933eb24da26959b702_Ukraine-Kharkiv-war-Sestry.jpg">Pavel Koval: „Chwila Charkowa”: sytuacja w regionie Charkowa określi los tej wojny”</span>

‍Powiedział Pan, że jednym ze scenariuszy zakończenia wojny jest śmierć Putina. Jeśli umrze lub zostanie zamordowany w najbliższej przyszłości, to czy zachodni przywódcy złożą kondolencje narodowi rosyjskiemu, tak jak to zrobili w przypadku katastrofy helikoptera irańskiego przywódcy Ibrahima Raisiego w tym tygodniu?

Zostawię Iran w spokoju, ale ostatnio widzieliśmy prawie to samo podczas zaprzysiężenia Putina. Po tych sfałszowanych wyborach niektórzy ludzie wzięli udział w uroczystościach.

Na przykład z Francji.

Niektórym trudno zrozumieć, że historia dzieje się na naszych oczach, że Putin jest jak Hitler. Nie potrzebujemy 30, 40, 50 lat, jak po tamtej wojnie, by zdać sobie sprawę, że po pewnym czasie nie można już podawać ręki dyktatorowi. Jeśli ktoś nie zdaje sobie z tego sprawy, nie zrobi nic poważnego.

W 1945 r. Irlandia złożyła kondolencje z powodu śmierci Hitlera.

Zawsze ktoś taki się znajdzie. Być może to lekcja historii.

Międzynarodowy Trybunał Karny wystąpił o nakaz aresztowania izraelskiego premiera Benjamina Netanjahu i ministra obrony Izraela Yoava Gallanta za domniemane zbrodnie wojenne w Strefie Gazy – także trzech przywódców Hamasu. Co Pan o tym sądzi?

Polska popiera rozwiązanie dwupaństwowe, tj. Izrael i Palestyna, oraz Autonomia Palestyńska. Możemy budować sposób myślenia skoncentrowany zarówno na Izraelu, jak na Palestynie, ale nigdy nie postawimy Izraela i Hamasu na tym samym poziomie. Tel Awiw jest naszym pryncypialnym sojusznikiem w kwestiach bezpieczeństwa i ważnym sojusznikiem historycznym.

Izrael jest organicznie powiązany z historią Polski i Ukrainy

Wiele osób z naszych terytoriów, naszych obywateli, Żydów lub osób pochodzenia żydowskiego, założyło kiedyś Izrael. To część naszego horyzontu politycznego. Jednocześnie zastrzegamy sobie prawo do krytyki pewnych działań izraelskiego rządu, takich jak brutalność czy łamanie prawa międzynarodowego podczas wojny. Nigdy jednak nie będziemy próbować w jakikolwiek sposób zrównywać pozycji Izraela, państwa uznanego na arenie międzynarodowej, i Hamasu, który jest organizacją terrorystyczną. Byłoby to sprzeczne ze sprawiedliwością, zdrowym rozsądkiem i naszymi interesami.

20
min
Maria Górska
Sankcje
Unia Europejska
Śmierć Putina
false
true
Exclusive
Video
Foto
Podcast

Radosław Sikorski: Koszt niedopuszczenia do zwycięstwa Rosji nie jest wysoki

Szef polskiego MSZ podkreślił, że Polska i Wielka Brytania od początku wojny mają zbieżną ocenę sytuacji:

- Po rosyjskiej inwazji z grubsza podzieliłem kraje na dwie grupy: te, którym trzeba wszystko wyjaśniać i te, z którymi można dyskutować, co zrobić. Wielka Brytania od samego początku należała do tej drugiej.

Przypomniał, że brytyjski rząd niedawno ogłosił podniesienie wydatków na obronność do 2,5 proc. PKB, ale zrobił to nie w Londynie, lecz w Warszawie, podczas wizyty, którą składał premier Rishi Sunak. Zwrócił też uwagę, że w Wielkiej Brytanii panuje ponadpartyjna zgoda co do konieczności pomocy Ukrainie, bo politycy opozycyjnej Partii Pracy deklarują, że w razie przejęcia władzy, będą kontynuować wysiłki obecnego rządu.

- Ludzie w Wielkiej Brytanii zdają się rozumieć, że rosyjska agresja na Ukrainę nie jest lokalną potyczką, ale brutalną wojną kolonialną o dalekosiężnych konsekwencjach. Cele Rosji wydają się być jasne: odtworzyć swoją strefę wpływów w Europie Środkowej, wbrew woli narodów, które rozbiły żelazną kurtynę 35 lat temu; zastąpić system suwerennych państw przestrzegających zasad koncertem awanturniczych potęg, które zamierzają znormalizować użycie siły jako środka do zmiany granic - mówił Sikorski.

Jego zdaniem efekty tych działań będą odczuwane nie tylko w Europie, ale na całym świecie. Mówiąc o nich szef dyplomacji wymienił to, że miliony Ukraińców znalazłyby się pod rządami Kremla i zostaliby albo zdegradowani do obywateli drugiej kategorii, albo przesiedleni w głąb Rosji; miliony Ukraińców będą szukać schronienia przed nowym rosyjskim porządkiem w UE lub za Atlantykiem, co wywoła kolejny kryzys migracyjny; zwycięstwo Rosji ośmieliłoby inne kraje pragnące odzyskać kontrolę nad tym, co postrzegają jako zbuntowane kolonie lub strefy wpływów; podważone zostałoby zaufanie innych krajów do gwarancji bezpieczeństwa, z których obecnie korzystają, co może je skłonić do poszukiwania lepszej ochrony, w tym odstraszania nuklearnego; instytucje międzynarodowe, w tym ONZ, straciłyby całą pozostałą wiarygodność:

- Jeśli Rosja zwycięży, chroniczna niestabilność rozprzestrzeni się nie tylko w Europie, ale na całym świecie, zapewniając dodatkowe paliwo globalnej koalicji dyktatur. Już teraz widzimy, jak powstają i współpracują, ale Rosja nie wygra tej wojny. Chyba, że jej na to pozwolimy. Koszt jej powstrzymania będzie stosunkowo niewielki.

Nie musimy walczyć własnymi żołnierzami. Musimy tylko zapewnić finansowanie i broń Ukraińcom, którzy wykonają zadanie

Motywacji na pewno im nie zabraknie, bo chodzi o los ich własnego kraju. To jest właśnie stawka. Z naszą pomocą Ukraina będzie w stanie utrzymać linię frontu i podnieść koszty rosyjskiej agresji. Będzie też miała szansę zanegować negocjacje z pozycji względnej siły, gdy tylko pojawi się jakiekolwiek pole do negocjacji.

Sikorski podkreślił, że Europa nie powinna walczyć własnymi żołnierzami, ale powinna zapewnić Ukrainie pieniądze i broń. Zdjęcie: X/ Radosław Sikorski

Polityk zwrócił uwagę że ukraińscy żołnierze nie tylko bronią kraju, lecz kupują Europie czas na odbudowę jej własnego odstraszania, ale aby go nie zmarnować, Europa musi zwiększyć swoje możliwości wojskowe:

Mam nadzieję, że przykład Polski, która obecnie wydaje 4 proc. PKB na obronność, będzie inspiracją dla innych

Podkreślił, że rozprawa z agresorem może być kosztowna, ale znacznie mniej niż wojna na własnym terytorium i lepiej wydawać teraz pieniądze na pomoc Ukrainie niż później znacznie więcej na jej odbudowę. Ale dodał, że ważne jest także to, żeby zwiększając wydatki na obronność, wydawać pieniądze mądrze:

- Europejska strategia przemysłu obronnego jest obecnie jednym z najważniejszych projektów w tym zakresie. Jej wdrożenie przyniosłoby znaczącą zmianę i musi być priorytetem dla nowej Komisji Europejskiej. I mówiąc, że musi być priorytetem, mam na myśli to, że musi otrzymać naprawdę hojne finansowanie.

Jeśli nie ma wystarczających środków, oznacza to, że nie jesteśmy jeszcze poważni

Zaznaczył, że poprawa europejskiej obronności nie powinna odbywać się kosztem zaangażowania w NATO i wyjątkowej roli, jaką odgrywa ono w europejskim systemie bezpieczeństwa:

- Dlatego też, zamiast opowiadać się za strategiczną autonomią Europy, moim zdaniem lepiej jest nazywać ją strategiczną harmonią Unii Europejskiej i NATO.

Radosław Sikorski ze swoim brytyjskim odpowiednikiem Davidem Cameronem. Zdjęcie: X/ Radosław Sikorski

Minister podkreślił, że Polska konsekwentnie opowiada się za jak najgłębszym włączeniem Wielkiej Brytanii do wspólnych z UE struktur bezpieczeństwa i obrony, co powinno obejmować zorganizowany dialog na temat euroatlantyckiego wymiaru rozwoju zdolności wojskowych w zakresie sił szybkiego reagowania, odporności na ataki hybrydowe, cybernetyczne i dezinformacyjne, a także współpracę europejskiego przemysłu obronnego:

- Wielka Brytania jest nieodzowną częścią globalnej, a przede wszystkim europejskiej architektury bezpieczeństwa. Jesteście wyspą, ale jesteście europejską wyspą.

‍

Na stronie PAP tekst jest dostępny także po ukraińsku.

20
min
Polska Agencja Prasowa
Rosyjska agresja
Polska
Bezpieczeństwo
false
false
Exclusive
Video
Foto
Podcast

Ołeksandr Sawczenko: Jeśli USA chcą zakończyć wojnę, z UE mogą to zrobić w ciągu 2-3 miesięcy

Od początku inwazji na pełną skalę Ukraina zaatakowała ponad dwadzieścia rafinerii w dziesięciu rosyjskich regionach. Ich łączna zdolność rafinacji wynosi 192 mln ton ropy rocznie. W ten sposób 14% rosyjskich zdolności rafinacji ropy naftowej zostało wyłączonych z eksploatacji – pisze Bloomberg, powołując się na szacunki Pentagonu. O tym jak duże szkody dla rosyjskiej gospodarki wyrządziły ataki na rafinerie, dlaczego USA nie są zadowolone z tej ukraińskiej taktyki i dlaczego, pomimo zachodnich sankcji, Rosja nadal zarabia miliardy dolarów na ropie naftowej każdego miesiąca, Sestry rozmawiały z profesorem Ołeksandrem Sawczenką, ukraińskim ekonomistą.

Ołeksandr Sawczenko. Zdjęcie: archiwum prywatne

‍‍Kateryna Trifonenko: Jak skuteczna jest ukraińska taktyka atakowania rosyjskich rafinerii?

Ołeksandr Sawczenko: Moim zdaniem jest najskuteczniejsza ze wszystkich możliwych. Zniszczenie rosyjskich rafinerii prowadzi z jednej strony do niedoboru produktów naftowych dla rolnictwa, wojska, przemysłu i ludności. Z drugiej strony zwiększa podaż ropy naftowej na rynkach światowych, ponieważ to, czego Rosjanie nie mogą rafinować, muszą sprzedać. Zwiększona podaż prowadzi do niższych cen ropy, a obecnie obserwujemy trend spadkowy, który utrzymuje się od prawie trzech tygodni.

Co do strat rosyjskiej gospodarki: o jakich liczbach mówimy. Jak dotkliwe są one dla Rosji?‍

Po pierwsze, rafinacja ropy naftowej do produktów ropopochodnych i sprzedaż tych produktów jest znacznie bardziej dochodową operacją niż sprzedaż ropy naftowej. Trudno to zmierzyć w wartościach bezwzględnych, ponieważ istnieją różne gatunki ropy naftowej, różne produkty rafinowane: olej napędowy, nafta, benzyna o różnej jakości. Jeśli oszacujemy wartość tego to w liczbach, mówimy o 2-3 miliardach dolarów. Wydaje się, że to niewielka kwota, ale znacząca.

Drugi rodzaj strat to niedobór produktów naftowych. Trudno to oszacować, ponieważ Rosja miała zapasy.

Rosja jest krajem, który przywiązuje dużą wagę do gromadzenia zapasów wszystkiego: żywności, zboża, ropy naftowej, produktów ropopochodnych. Mogłaby przetrwać bez dostaw ropy przez około 2 miesiące

Ale teraz ukraińskie akcje słabną. Niestety, jest to spowodowane błędną polityką Stanów Zjednoczonych, które kategorycznie naciskały, by przestać uderzać w przemysł rafineryjny. Polityka ta dała rosyjskiemu przemysłowi naftowemu około miesiąca na ochronę rafinerii za pomocą systemów obrony powietrznej różnego typu, a także mechaniczną ochronę kluczowych elementów technologicznych, w szczególności za pomocą sieci przeciwko dronom. Jest to mniej lub bardziej skuteczne. Dlatego skuteczność naszych ataków na rafinerie ropy naftowej stała się niższa. Teraz taktyka polega na niszczeniu ropy i produktów naftowych. Znacznie trudniej jest je chronić, bo są przechowywane w bardzo dużych zbiornikach. W zasadzie można to robić tylko za pomocą systemów obrony przeciwlotniczej, ale już nie mechanicznie. Można powiedzieć, że Amerykanie uratowali rosyjski przemysł rafineryjny, co spowodowało, że załamanie cen ropy nie było tak gwałtowne.

Sawczenko: Zniszczenie rosyjskiego przemysłu rafineryjnego prowadzi do spadku cen ropy. Fot: Shutterstock

Przez to ta nasza właściwa taktyka nie stała się w stu procentach skuteczna. Jeśli USA pozwolą nam uderzyć w rosyjskie rafinerie amerykańskimi rakietami, sytuacja może zostać dość szybko naprawiona. Gdybyśmy obecnie zniszczyli 14% rafinerii, nie byłoby to krytyczne. Gdybyśmy zniszczyli ponad 50%, wojna by się skończyła, bo dostarczanie produktów naftowych do wszystkich krytycznych systemów Rosji stałoby się po prostu niemożliwe.

W ten sposób Amerykanie uratowali Rosję przed porażką w tej wojnie. W USA wciąż panuje paniczny strach przed upadkiem reżimu Putina

‍Skąd bierze się ten strach? Dlaczego USA nie biorą pod uwagę scenariusza ostatecznej klęski Rosji?

Trudno powiedzieć z całkowitą pewnością, ale wszyscy wiedzą o obawach Białego Domu przed upadkiem reżimu Putina. Wydaje mi się, że dzieje się to nie bez udziału rosyjskich agentów wpływu i pożytecznych idiotów. Pożyteczni idioci są promowani na pewne stanowiska, a następnie działają niezdecydowanie, gdy wymagana jest stanowczość. Myślę też, że wpływ rosyjskich agentów w Ameryce jest mniejszy niż w Ukrainie, ale jest obecny. I działa tam dość profesjonalna agentura: w parlamencie, w Białym Domu – a jak przypuszczam – nawet w Pentagonie. Oni bardzo dobrze znają specyfikę machiny biurokratycznej, lęki, fobie czy słabości Bidena i tam w nich uderzają. Potem Ameryka naprawia swoje błędy, gdy czas już minął. Teraz na przykład nie ma już takiego zakazu uderzania ukraińskich dronów w rafinerie ropy naftowej, tyle że Rosjanom udało się je ochronić. Ten miesiąc był kluczowy.

Gdyby intensywność zniszczeń była taka sama jak na początku naszych ataków, moglibyśmy zniszczyć jeśli nie 50 procent, to 30 procent rosyjskiego przemysłu rafineryjnego na jakiś czas. Wszystko można jeszcze odwrócić, ale zajmie to trochę czasu – sześć miesięcy lub nawet rok

Dlaczego Stany Zjednoczone zmieniły swoją publiczną retorykę i odmówiły krytykowania ukraińskich ataków na rosyjskie cele?

Był wpływ amerykańskiego społeczeństwa, naukowców i artykułów w renomowanych pismach. Ja też lubię pisać. Piszę posty i listy – i udowadniam matematycznie, że z każdym procentem zniszczonych rosyjskich rafinerii zwiększamy podaż ropy naftowej na rynku globalnym. Im więcej towarów, tym niższa cena. To dobrze znany fakt i nie trzeba być wielkim ekonomistą, aby dojść do takiego wniosku. Dlatego wpływowe czasopisma i think tanki zaczęły wskazywać na błąd Białego Domu – że jest wręcz przeciwnie: zniszczenie rosyjskich rafinerii prowadzi do niższych cen ropy i że Biden tego potrzebuje, by mieć szansę na reelekcję.

I tak przyznali się do błędu. Nie publicznie, ale wycofali swoje zastrzeżenia. Czekamy, aż zniosą zakaz atakowania amerykańską bronią rosyjskiego wojska i infrastruktury krytycznej na terenie Rosji. Wtedy będzie to koniec wojny. Może się ona zakończyć w ciągu zaledwie miesiąca. Rozciągnięta na długość 300, a nie 70-80 kilometrów, jak obecnie, raszystowskaa logistyka nie będzie w stanie pracować. Nie będą mieli wystarczającej liczby samochodów, a powiedziałbym nawet, że nie będą mieli wystarczającej liczby kierowców. Bo czym innym jest dostarczanie sprzętu, siły roboczej i żywności na linię frontu oddaloną o 70 kilometrów, a a czym innym dowożenie tego wszystkiego na odległość 300 kilometrów. To by był krach..

I wszystko to można osiągnąć nawet bez zwiększania ilości dodatkowej broni, ale poprzez podejmowanie racjonalnych, właściwych decyzji, czego obecnie brakuje również Stanom Zjednoczonym

Pomimo zachodnich sankcji Rosja nadal zarabia na ropie: w lutym było to 10 miliardów, w kwietniu 14 miliardów dolarów. Wygląda na to, że Rosjanie nauczyli się obchodzić te ograniczenia. Jak możemy temu przeciwdziałać?

Rosja nauczyła się obchodzić sankcje z dwóch powodów. Pierwszym jest to, że kiedy wprowadzono te czy inne ograniczenia, ani w UE, ani w USA nie było jasno określonych organów, które miałyby kontrolować te procesy oraz przeciwdziałać obchodzeniu sankcji. To był ogromny błąd, który zamienił ograniczenia w pobożne życzenia. Innymi słowy, Amerykanie chcieliby na przykład, aby ropa była sprzedawana za mniej niż 60 USD. I chcieliby, żeby struktury europejskie nie kupowały ropy. Ale nie było organu, który mógłby jasno określić, czy sankcje działają, czy nie. A jeśli nie, to dlaczego i co należy zrobić, aby zadziałały. W ciągu ostatnich kilku miesięcy pojawiły się przede wszystkim spontaniczne decyzje Stanów Zjednoczonych, które wysyłają przedstawicieli do krajów pomagających Rosji w obchodzeniu sankcji, ale nadal nie ma systemu.

A najważniejszym powodem, dla którego sankcje nie działają, jest to, że powinny istnieć jasne kary dla tych, którzy ułatwiają ich omijanie innym lub sami je naruszają

W ciągu ostatnich 2-3 miesięcy coś się zaczęło dziać. Unia Europejska zezwoliła nawet na ściganie osób, które ułatwiają obchodzenie sankcji. Stany Zjednoczone miały taką możliwość już wcześniej, ponieważ amerykańskie prawo działa eksterytorialnie: mogą aresztować każdego na dowolnym terytorium, kto narusza amerykańskie prawo, a sankcja jest jak prawo.

Magazyny rosyjskiej międzynarodowej korporacji energetycznej Lukoil w Belgii. Fot: Thierry Monasse/REPORTER

Kara powinna mieć charakter nie tylko administracyjny i ekonomiczny, ale także karny. Taka możliwość już istnieje, ale nie widzieliśmy jeszcze precedensów. Nie wiem też, w jaki sposób zostanie ukarany bank lub firma, która pomaga obejść sankcje lub nie spełnia wymogów sankcji. Grzywna jest bardzo wysoka, 100 razy wyższa niż transakcja. Transakcja o wartości miliona dolarów oznacza 100 milionów kary dla tej organizacji lub całkowity zakaz obrotu akcjami; jest wiele metod.

Po trzecie, musimy karać kraje, które ułatwiają obchodzenie sankcji: Kazachstan, Turcję i republiki Azji Środkowej współpracujące z Chinami. Gdyby opracować dla nich system kar, ograniczenia działałyby znacznie skuteczniej. Jeśli przyjmiemy 100-procentową presję sankcji, ich skuteczność wynosi obecnie 10-15 procent. Gdyby sankcje były stosowane prawidłowo, skuteczność wyniosłaby około 80-90 procent. I znowu: wszystko jest w rękach Amerykanów i Unii Europejskiej.

I oczywiście należy zastosować nowe sankcje, ponieważ rosyjska gospodarka jest bardzo elastyczna. Gdy tylko dostosuje się do niektórych sankcji, natychmiast potrzebuje innych – to musi być ciągły proces

Jeśli Stany Zjednoczone chcą zakończyć wojnę, to one i Unia Europejska mają wszelkie możliwości, by to zrobić w ciągu 2-3 miesięcy. Całkowitym błędem Zachodu była również walka z importem rosyjskich produktów, podczas gdy powinien on walczyć z ich eksportem. Nałóżmy 30-procentowe cło na cały rosyjski eksport, ustalając, że kraje, które nie zastosują się do niego, będą podlegać wtórnym sankcjom USA. Ameryka może nałożyć cła na handel z tymi krajami. Tak jak duszą Chiny, mogą udusić każdy inny kraj. Samo to może doprowadzić do załamania eksportu z Rosji. Albo można po prostu uzbroić się w cierpliwość, zamknąć wszystkie konta korespondencyjne i zabrać pozostałości salda na tych kontach wszystkich rosyjskich banków i zabronić im pracy z euro i dolarem. Byłoby to całkowite załamanie systemu bankowego. Oczywiście, to ryzykowne.

Trzeba zwiększyć nasze rezerwy gazu i ropy, reaktywować odwierty w Stanach Zjednoczonych. Tego trzeba, by wykluczyć Rosję ze światowego handlu

Albo zakazać wszystkim rosyjskim statkom i samolotom pojawiania się w portach i na lotniskach poza Rosją – co oznaczałoby załamanie jej handlu zagranicznego. W takich warunkach Federacja Rosyjska istniałaby najwyżej przez dwa miesiące. Istnieje wiele bardzo skutecznych narzędzi do zakończenia wojny i poskromienia Rosji, ale jak dotąd Zachód stosuje tak zwane uciążliwe sankcje i systemy kar bardzo, bardzo umiarkowanie, stopniowo. Nikt nie został aresztowany, nikt nie został uwięziony.

Projekt jest współfinansowany przez Polsko-Amerykańską Fundację Wolności w ramach programu „Wspieraj Ukrainę”, realizowanego przez Fundację Edukacja dla Demokracji

20
min
Kateryna Tryfonenko
Rosyjska agresja
Sankcje
USA
Unia Europejska
false
true
Exclusive
Video
Foto
Podcast

Timothy Snyder: Jeśli Trump wygra, Ameryka po prostu zniknie

Natalia Ryaba: Dlaczego tak bardzo lubi Pan Ukrainę?

Timothy Snyder: Ukraina to miejsce, w którym wielu ludzi dzieli wiele nieporozumień. Wierzę, że mogę pomóc w przypadku niektórych z nich. Nie oznacza to, że Ukraińcy kochają mnie za wszystko, co mówię. Oczywiście były momenty, kiedy mówiłem rzeczy, które niektórym Ukraińcom naprawdę się nie podobały. Ale jeśli chodzi o wojnę, mam pewną wizję historyczną, która obejmuje rozumienie historii wojskowości.

Wojny się wygrywa albo przegrywa – i są pewne obiektywne czynniki, które należy wziąć pod uwagę

My, na Zachodzie, często żyjemy w mentalnym świecie, w którym wszystko zależy od naszych uczuć lub uczuć Putina. Ale to nie jest sposób na wygranie wojny. Wojny wygrywa się poprzez zrozumienie obiektywnych warunków.

Jest jeszcze jeden powód, dla którego interesuję się Ukrainą: to najciekawszy kraj w Europie. Zaczynałem jako współczesny historyk badający Europę Wschodnią i zdałem sobie sprawę, że wszystkie interesujące mnie kwestie prowadziły mnie do Ukrainy. Im więcej studiuję historię, tym bardziej zdaję sobie sprawę z tego, jak kluczowa jest Ukraina. Wasz kraj dał mi dużo wiedzy i wspaniałych kolegów.

‍Donald Tusk powiedział, że Europa znajduje się w erze przedwojennej. Na ile prawdopodobna jest konfrontacja militarna między krajami NATO a Rosją?

Wyobraźmy sobie, że w 1938 r. Czechosłowacja toczyłaby wojnę [zgodnie z układem monachijskim Niemcy zaanektowały Sudety, a terytorium Czechosłowacji zostało zmniejszone o 38% - red.], a francuscy i brytyjscy sojusznicy, widząc jej zmagania tego kraju, zaczęliby mu pomagać. W takim świecie żyjemy. Dla mnie to właściwa analogia historyczna, bo Czesi mogli walczyć z Niemcami, ale nie wierzyli, że mogą. Różnica polega na tym, że Ukraina walczy z Rosjanami, a niektórzy sojusznicy zaczęli pomagać, choć bardzo powoli.

To, czy dojdzie do jeszcze większej wojny, zależy od tego, czy Ukraina wygra. Jeśli tak, to nie sądzę, by było więcej wojen tego typu

To zniechęci nie tylko Rosję, ale i Chiny. Ale jeśli Ukraina przegra, będzie to wyglądało na udany sposób prowadzenia polityki zagranicznej. Co jednak najtrudniejsze dla Ukraińców, jeśli Rosja wygra, będzie wykorzystywać ukraińskie zasoby, ziemię, ludzi – zmieniając to, co Rosja może zrobić z resztą Europy Wschodniej.

‍W połowie czerwca w Szwajcarii odbędzie się Światowy Szczyt Pokojowy. Czego możemy się spodziewać po planie pokojowym?

Światowy Szczyt Pokojowy z udziałem Ukrainy, lecz bez Rosji, odbędzie się w Szwajcarii w dniach 15-16 czerwca. Fot.: Administracja Prezydenta Ukrainy

Plan pokojowy jest inicjatywą ukraińską. Ważna jest nie tyle część dotycząca pokoju, co warunki dla pokoju. Głównym celem planu pokojowego jest przypomnienie wszystkim, że Ukraina jest suwerennym państwem, że ma swoje granice i że istnieją pewne elementarne warunki prawa międzynarodowego. Taka jest idea planu pokojowego. Inną kwestią jest to, że kiedy Rosja przegra, będzie precedens, łańcuch wydarzeń i konferencji, które mogą być kontynuowane. Ale oczywiście plan pokojowy nie zastąpi wygranej wojny.

‍Czy uważa Pan, że możliwe jest zwrócenie wszystkich naszych terytoriów? Prezydent Zełenski mówi, że musimy powrócić do granic z 1991 roku. Czy to możliwe w obecnych warunkach?

Obecnie to niemożliwe. I to jest oczywiste. Ale jest możliwy taki wynik wojny. Byłoby dziwne, gdyby Ukraińcy walczyli o coś innego. Jest też kwestia strategiczna: aby wygrać tę wojnę, Ukraińcy muszą kontrolować pewne terytoria, w tym Morze Azowskie i Krym. Niezależnie od tego, czy jest to legalne, czy nie, Ukraina musi mieć większą kontrolę na południu, jeśli chce wygrać.

Zełenski mówi, że potrzebujemy coraz więcej broni. Mamy teraz bardzo trudną sytuację w rejonie Charkowa. Jak możemy skłonić kraje zachodnie do jeszcze większej pomocy w obronie Ukrainy?

Wszyscy powinni zrozumieć, że to jest proces długoterminowy. Na początku Zachód myślał, że Ukraina szybko przegra, więc nie ma sensu dostarczać jej ciężkiej broni. Potem, na kolejnym etapie, zdecydowaliśmy się dostarczyć broń, by pokazać, że jesteśmy po właściwej stronie. Trzeba jednak myśleć o tym, jak wygrać długą wojnę, i nie tylko dostarczać, ale także produkować broń.

W 2022 r. popełniliśmy poważny błąd, nie myśląc o tym, że to będzie długa wojna. Już wtedy powinniśmy byli zacząć produkować takie rzeczy, jak pociski artyleryjskie

Ukraińcy muszą mówić Zachodowi, że ta wojna jest punktem zwrotnym w historii i że w końcu wygramy, lecz to będzie długi proces. Musimy zorganizować linie produkcyjne, fabryki, aby dać Ukrainie wszystko, czego potrzebuje. Niedorzeczne jest prowadzenie wojny według harmonogramu. Wrócę do analogii: gdyby Czechosłowacja stawiła opór w 1938 r. i walczyła z nazistami w 1940 r. na własną rękę, to czy powiedzielibyśmy jej: „Dlaczego jeszcze nie wygraliście?”. Nie, powiedzielibyśmy, że zapewnimy jej niezbędne rzeczy. Mamy bardzo krótki horyzont czasowy i nierealistyczne wyobrażenia o tym, jak działają wojny. Musimy wywierać presję na drugą stronę, dopóki coś nie pójdzie nie tak w ich polityce. Tak właśnie powinniśmy myśleć.

‍Z niecierpliwością czekamy na kolejny szczyt w tym roku, szczyt NATO w Waszyngtonie. Grupa Jermak – Rasmussen wyraziła nadzieję, że Ukraina może otrzymać zaproszenie do przystąpienia do Sojuszu w najbliższej przyszłości*. Na ile realistyczny jest ten scenariusz?

Moja osobista wizja jest taka, że Ukraina powinna być w NATO. Moglibyśmy po prostu aktywować artykuł 5, aby jej pomóc. Byłoby to najprostsze rozwiązanie, ponieważ artykuł 5 nie wymaga, by wojska amerykańskie udały się na Ukrainę. Oznacza on, że wszyscy pomagają. Tak było po atakach terrorystycznych z 11 września 2001 r. na USA. Artykuł 5 został wtedy uruchomiony, choć nie oznaczało to, że każdy kraj NATO dokonał inwazji na Afganistan. To jest moja osobista opinia. Nie jestem amerykańskim prezydentem.

Bardzo ważne jest, by posłuchać tego, co powiedział w Kijowie Anthony Blinken: że droga Ukrainy prowadzi do NATO. Nie powiedział on jednak, że zostaniecie przyjęci w ciągu dwóch miesięcy

Błędem byłoby oczekiwanie przez Ukraińców czegoś, co się nie wydarzy. Skupiłbym się na tym, co jest możliwe. Stosunki Ukraina – USA są już dość skomplikowane. Gdybym był ukraińskim rządem, nie mówiłbym, że Ukraina przystąpi do NATO w lipcu 2024 roku. To byłby błąd, ponieważ następnym krokiem jest powiedzenie, że Ameryka was zdradziła – a ona was nie zdradzi. Tak, są błędy, Stany Zjednoczone są bardzo powolne, ale was nie zdradzą. Ameryka robi wszystko, co możliwe, na swój własny sposób.

‍Podczas tegorocznych wyborów w USA rozegra się zacięta walka między Joe Bidenem a Donaldem Trumpem. Co się stanie z demokratycznym światem, jeśli wygra ten drugi? Czego powinna spodziewać się Ukraina?

Donald Trump podczas przemówienia w Dallas. 18 maja 2024. Fot: LM Otero/Associated Press/East News

Najprostsza rzecz: jeśli wygra Trump, Ameryka po prostu zniknie. Zobaczycie nas robiących takie rzeczy jak Tbilisi w Kansas City, Majdan w Austin w Teksasie. Nie będziemy mieli żadnej polityki zagranicznej, przez długi czas będziemy mieli chaos. Aspiracje Trumpa są czymś, czego duża część amerykańskiego społeczeństwa nie będzie tolerować. Jeśli wygra, będzie próbował robić dziwne rzeczy. I w tym przypadku prawie nie ma znaczenia, co myśli o Ukrainie. Znikniemy z ekranów. Europa będzie musiała przejąć inicjatywę. Mówimy o niemieckiej produkcji broni, francuskich żołnierzach – musi istnieć europejski scenariusz. Jeśli nie dla zwycięstwa, to przynajmniej dla wytrzymania przez kolejny rok.

‍W tym roku spodziewamy się kolejnych wyborów – do Parlamentu Europejskiego. Widzimy, że partie lewicowe nabierają rozpędu. Co stanie się z Europą i Ukrainą, jeśli wygrają? Czy możemy mówić o ograniczeniu pomocy?

Nie sądzę, by Europa przestała pomagać Ukrainie. Od początku wojny minęły ponad 2 lata, a w Europie odbyło się wiele wyborów. Niektóre poszły po myśli Ukrainy, inne nie. Myślę, że opinia elit w Europie staje się coraz bardziej przychylna Ukrainie. I myślę, że opinia publiczna jest dość stała. Nie sądzę, że nadejdzie czas, kiedy cała pomoc zostanie wstrzymana.

‍Jak widzi Pan scenariusz zwycięstwa Ukrainy? Jakie są obecnie możliwości zakończenia wojny?

Przede wszystkim musimy być cierpliwi. Ukraina nie wygra w tym roku i Rosja nie wygra w tym roku. Nikt nie wygra w tym roku. Po drugie, logistyka. To jest to, w czym Ukraińcy mieli rację: że wojny wygrywa się zasadniczo dzięki logistyce. Dlatego nie może być mostu w Cieśninie Kerczeńskiej. Ukraińcy powinni być w stanie zniszczyć rosyjską logistykę w promieniu 100, 200 kilometrów od własnych granic. I po trzecie, musimy mieć nadzieję, że rosyjski system polityczny się zmieni, że zostanie pokonany – co nie oznacza, że Ukraińcy fizycznie wypędzą każdego rosyjskiego żołnierza.

Chodzi o to, by nie pozwolić Rosji wygrać. To kwestia uniemożliwienia jej zwycięstwa, a następnie zmian wewnątrz niej

Bo kiedy Rosjanie się zmienią, zapomną o tej wojnie. Ta wojna jest egzystencjalna, ale nie jest dla nich konieczna. Jest jak święto. To im się podoba, rozumie Pani? Ale kiedy w Moskwie pojawi się poważny problem polityczny, zapomną o tej wojnie, bo ona nie jest konieczna. Zaczną się martwić o Kreml, a wtedy nie będzie sensu trzymać wojsk w Ukrainie, bo będą potrzebne gdzie indziej, staną się częścią czyjejś walki o władzę. Trzeba trzymać się mocno, nie marnować zbyt wielu ukraińskich istnień na sprawy, które nie mają sensu. Trzeba niszczyć rosyjską logistykę, być cierpliwymi i dotrwać do przyszłego roku.

‍

*Międzynarodowa grupa robocza, na czele której stoją Andrij Jermak, szef Kancelarii Prezydenta Ukrainy, i Anders Fogh Rasmussen, sekretarz generalny NATO.

Natalia Ryaba i Timothy Snyder. Zdjęcie autorki
20
min
Natalia Ryaba
NATO
Unia Europejska
false
true
Exclusive
Video
Foto
Podcast

Paweł Kowal: „Moment charkowski”: sytuacja w obwodzie charkowskim przesądzi o losach tej wojny

Maria Górska: W Rosji powołano nowy rząd, w którym wszyscy ministrowie pozostali na swoich stanowiskach – z wyjątkiem szefa rosyjskiego ministerstwa obrony. W polskim rządzie również doszło do rotacji. Czy te zmiany będą miały wpływ na bezpieczeństwo kraju i relacje z Ukrainą?

Paweł Kowal: Zmiany w Polsce są związane z wyborami europejskimi. Polska prowadzi długi, długi maraton wyborczy. Zaczęło się jesienią od wyborów parlamentarnych, potem dwie tury wyborów lokalnych, a teraz Parlament Europejski. Niektórzy politycy, którzy byli w rządzie, rozpoczęli kampanię w tych wyborach. Premier poprosił ich o rezygnację i skupienie się na kampanii wyborczej. To jest istota zmian.

10 maja w Warszawie odbył się kolejny protest rolników. Ponownie – przeciwko ukraińskim produktom rolnym na rynku europejskim, i to po tak trudnym odblokowaniu granicy. Jak duże jest zagrożenie ponownymi protestami na granicy?

To nie był protest na dużą skalę. Nie widzę powodu, by postrzegać relacje polsko-ukraińskie przez pryzmat tych wydarzeń. Nie wiem, dlaczego, ale modne stało się nagłaśnianie protestów rolników. Polska jest jedynym dużym krajem w UE, który tak wyraźnie i stanowczo mówi o swoim zainteresowaniu przystąpieniem Ukrainy do Unii Europejskiej. W krajach UE protesty rolników odbywają się niemal co miesiąc, to europejska norma. 25 czerwca rozpoczynają się negocjacje w sprawie przystąpienia Ukrainy do UE. I to jest najważniejszy fakt.

Ukraina jest już na bezpośredniej drodze do Unii Europejskiej. Stanie się to podczas prezydencji belgijskiej

To ważne, ponieważ za chwilę przyjdzie kolej na prezydencję Węgier, a nigdy nie wiadomo, co będzie. Później prezydencję obejmie Polska. I mam nadzieję, że wtedy negocjacje z Ukrainą będą się dobrze rozwijać. Krótko mówiąc, za 5-7 lat będziecie w Unii, a wtedy, szczerze mówiąc, w Ukrainie też będą protesty rolników, bo tak się dzieje w całej Wspólnocie. Rynek wewnętrzny jest tutaj mocno regulowany, istnieje wiele różnych zobowiązań, więc rolnicy w UE wytwarzają produkty rolne za wysoką cenę. W Ukrainie również będą produkować towary po wyższej cenie niż za granicą. Dlatego gdy tylko pojawi się jakikolwiek produkt rolny z zewnątrz, natychmiast rozpoczną się protesty. To paradoks, ale jako że chciałbym, aby Ukraina jak najszybciej dołączyła do Unii Europejskiej, w pewnym sensie chciałbym też, aby jak najszybciej doszło do protestów rolników, które są po prostu częścią krajobrazu politycznego UE.

16 maja Wołodymyr Zełenskij rozmawiał o zaostrzającej się sytuacji w obwodzie charkowskim z premierem Donaldem Tuskiem. Prezydent Ukrainy odwołał wszystkie wizyty międzynarodowe z powodu prób przełamania frontu przez rosyjską armię. Czego powinniśmy się spodziewać i co powinny teraz zrobić świat i Polska?

Mamy do czynienia z czymś, co nazwałbym „momentem charkowskim” tej wojny. To sytuacja, która może przesądzić o losach tej wojny i rozstrzygnąć sprawę na długi czas. Albo, nie daj Boże, Putinowi uda się przełamać front bądź de facto otworzyć nowy front gdzieś między Charkowem a Sumami – albo Ukraińcy pokażą, na co ich stać, i obronią ten kolejny kawałek swojej ziemi. To właśnie zobaczymy w najbliższych tygodniach. I to jest istota tego „charkowskiego momentu”. Jeśli Rosjanie przełamią front, wykorzystają to propagandowo przeciwko ukraińskiemu rządowi i społeczeństwu, podkreślając ich słabość. Nadchodzące tygodnie będą oznaczać niepokoje na linii frontu w Charkowie, a także zakrojone na szeroką skalę operacje informacyjne przeciwko Ukrainie i Zachodowi, w których Rosjanie będą próbowali pokazać, że Ukraina nie jest w stanie poradzić sobie z tą wojną.

Rosjanie widzą, że Ukraińcy wykonują świetną robotę, że są linie obrony, że wszystko jest zbudowane – okopy i tak dalej. Ale propaganda nadal będzie próbowała osłabić pozycję Ukrainy

Co możemy i co powinniśmy teraz zrobić?

Najważniejszą rzeczą jest dostarczenie broni. W tej chwili trudno jest oszacować, jak kosztowne było opóźnienie w podjęciu decyzji przez spikera Izby Reprezentantów USA Mike’a Johnsona. Jeśli amunicja zostanie dostarczona na czas, podstawowe rzeczy zostaną zrobione. Ale moim zdaniem ważne jest to, że ludzie nadal wierzą, że sfera informacyjna jest odłączona od sfery wojskowej. Tymczasem Rosja rozpoczyna wielką kanonadę przeciwko Ukrainie, Polsce i Zachodowi.

Rosjanie będą próbowali przykryć dezinformacją swój plan zdobycia Charkowa. Także z tego powodu nadchodzące tygodnie są kluczowym momentem

Podczas swej wizyty w Kijowie sekretarz stanu USA Anthony Blinken podkreślił, że amerykańska broń jest w drodze.

Mam nadzieję, że dotrze na czas.

<span class="teaser"><img src="https://assets-global.website-files.com/64ae8bc0e4312cd55033950d/66433572b9467d0d5363981e_14_05_2024_01_09687.jpg">Pomoc wojskowa USA wkrótce dotrze na Ukrainę - Blinken w Kijowie</span>

14 maja prezydent Andrzej Duda powiedział, że Polska nie przekaże Ukrainie swojego systemu Patriot. Mimo to ukraińscy eksperci polityczni dyskutują o możliwości zamknięcia nieba nad zachodnią Ukrainą polskim systemem obrony powietrznej. Czy to możliwe? Czy takie negocjacje są w toku?

Nie mogę zdradzić szczegółów negocjacji dyplomatycznych, ponieważ nie są one przeznaczone do publicznej dyskusji. Jednak na Zachodzie dużo mówi się o znalezieniu sposobu na przynajmniej częściową ochronę polskiej przestrzeni powietrznej. Lepsza ochrona polskiej przestrzeni powietrznej na wschodzie będzie też oznaczała ochronę pasa kilkudziesięciu kilometrów ukraińskiego nieba. Są to jednak rozwiązania techniczne. Zachód zastanawia się, jak poprawić sytuację.

‍13 maja pojawiła się informacja, że Estonia rzekomo rozważa wysłanie swoich wojsk do Ukrainy. Po podobnej inicjatywie prezydenta Francji Emmanuela Macrona wygląda to na scenariusz pewnego planu. Co Pan o tym sądzi?

To nie zostało jeszcze sformułowane w konkretny plan. Najważniejsze jest teraz podpisanie kolejnych umów obronnych dla Ukrainy. Umowa z Polską będzie prawdopodobnie następną, ponieważ jest już intensywnie przygotowywana. Kluczowe są również przygotowania do szczytu NATO. Trzeba ocenić, co jeszcze można zrobić w okresie poprzedzającym szczyt, bo obecnie wygląda na to, że oferta dla Ukrainy będzie słaba, mimo starań Polski.

Ważne jest skupienie się na negocjacjach z UE. One będą też czynnikiem bezpieczeństwa dla Ukrainy

Myślę, że to są te obszary, na których należy się teraz skupić. A także to, że amunicja powinna być dostarczona na front natychmiast.

Medycy przewożą do szpitala rannego premiera Słowacji Roberta Ficę. 15 maja. Fot: AFP/East News

15 maja na Słowacji doszło do zamachu na premiera Roberta Ficę. Co to wydarzenie oznacza dla bezpieczeństwa Europy?

Przede wszystkim potępiamy terror – terror polityczny, próby zamachów politycznych, które prowadzą do śmierci i eskalacji nienawiści. Obowiązkiem każdego polityka, niezależnie od tego, kto jest ofiarą, jest potępienie ataku i wyraźne zaznaczenie, że nie akceptujemy takich metod działalności politycznej. Po drugie, próba zamachu na Roberta Ficę jest sygnałem tego, co dzieje się dziś z Europą i Zachodem. Słowacja jest papierkiem lakmusowym tego, co dzieje się w większości zachodnich krajów, począwszy od Stanów Zjednoczonych. To taka polityczna przepaść, że nie można sobie nawet wyobrazić, że ktoś może przejść z jednej strony na drugą. Fico jest politykiem radykalnym, ale chciałbym powiedzieć wprost: musimy się za niego modlić, trzymać kciuki. A terror trzeba potępić.

W Rosji nastąpiły ostatnio zmiany w sektorze obronnym i najbliższym otoczeniu Władimira Putina. Analitycy z amerykańskiego Instytutu Badań nad Wojną podkreślili, że powołanie nowego ministra obrony jest przygotowaniem do długiej wojny, z możliwym starciem z krajami NATO. Jak Pan to widzi?

Zmiany na Kremlu oznaczają moim zdaniem przygotowania do dłuższej wojny. Siergiej Szojgu wyraźnie traci wpływy, na jego miejsce przychodzą inni ludzie. To, co jest w tym dobre, to zasada: im więcej na szczytach władzy w Rosji Wielkorusów, nacjonalistów i szowinistów, tym Rosja jest słabsza. Interesujące jest to, że Szojgu, który nie jest etnicznym Rosjaninem, lecz Tuwańczykiem, został zastąpiony przez Rosjanina. Oznacza to, że w Federacji Rosyjskiej umacnia się rosyjski nacjonalizm, po raz kolejny wysyłając sygnał, że wszystkie inne narody są narodami drugiej kategorii.

‍W podobnej sytuacji jest były wicepremier Rosji Wiaczesław Surkow, który jest pochodzenia czeczeńskiego.

Ta zasada od dawna obowiązuje w rosyjskim imperium.

Im więcej rosyjskiego szowinizmu wśród przywódców, tym Rosja słabsza. Szowinizm to zawsze była oznaka słabości

Oczywiste jest, że Rosjanie są w tej wojnie chronieni, ponieważ nawet struktura poboru ma na celu ochronę etnicznego elementu rosyjskiego i wciśnięcie [do armii – red.] jak największej liczby przedstawicieli innych narodów Federacji Rosyjskiej. Ale to zawsze osłabia Rosję, która ze swej natury jest imperium. Nie wystarczy, że te narody są już w złej sytuacji i na peryferiach – są biedniejsze, nie mają możliwości rozwoju. W przypadku wojny wszyscy ich członkowie są rekrutowani i wysyłani na front. Bez żadnego przeszkolenia, często na pewną śmierć. Oni to widzą i to bardzo osłabia Rosję.

Ale chyba w dłuższej perspektywie, ponieważ nie widzimy jeszcze niczego, co wskazywałoby na możliwość wewnętrznego buntu w najbliższej przyszłości.

Sankcje jednak zadziałały. Putin musi dokonać zmian na szczytach władzy. A przecież jest on coraz słabszy. Słabnie też pozycja tych, którzy byli architektami tej wojny, dotyczy to zwłaszcza Szojgu. Gospodarka wojenna będzie działać jeszcze przez dwa lub trzy lata, nie dłużej. Żadna gospodarka wojenna nigdy nie działała dłużej. Kto wie, może jest więcej negatywnych sygnałów dla Putina, niż się wydaje?

‍Ten kawałek ciasta może okazać się dla niego za duży.

Może się okazać, że Putin się tym zadławi.

11 maja Donald Tusk ogłosił na Podlasiu, że rozpoczęły się prace nad budową nowoczesnych fortyfikacji wartych około 375 milionów dolarów. Dlaczego to ważne i jak wygląda obecnie sytuacja na granicy polsko-białoruskiej?‍

Jest coraz więcej prowokacji. Ta granica jest dziś znacznie mniej bezpieczna. Nie jest tajemnicą, że Łukaszenka jest bardzo blisko Putina. Dla mnie dziś on wygląda jak minister w rządzie Putina, a nie prezydent osobnego kraju. Będzie z nim jeszcze wiele problemów – wystarczy wspomnieć ostatni skandal z byłym sędzią Tomaszem Szmydtem, który okazał się agentem samozwańczego prezydenta Białorusi. Ale głównym narzędziem, którego Łukaszenka używa przeciwko Polsce, jest wojna hybrydowa. Przekazując im fałszywe informacje, próbuje sprowadzać migrantów z różnych części świata i wpychać ich do Polski. Może to stworzyć szereg niebezpieczeństw. Ci ludzie mają wprowadzać zamęt, organizować prowokacje. Mogą też być infiltrowani przez agentów, którzy będą działać przeciwko Warszawie. To wszystko tworzy scenariusz ostrej walki hybrydowej. Ale będziemy się bronić i damy sobie radę.

Przemawiając niedawno w Sejmie Donald Tusk powiedział, że Rosja będzie ingerować w wybory do Parlamentu Europejskiego. Europa ogłosiła utworzenie agencji do walki z dezinformacją, a Polska w tym tygodniu powołała nowego pełnomocnika ds. międzynarodowej dezinformacji. Na co przygotowują się Europa i Polska?

‍Rozmawialiśmy o tak zwanym momencie charkowskim. W oczekiwaniu na to, co się wydarzy, jak uderzy Putin, czy Ukraińcy dostaną broń na czas, buduje się takie szkodliwe zaplecze informacyjne. Widzę to na konkretnych przykładach. Znam wiele publicznych osób, które są metodycznie atakowane w sieci, co wiąże się z prowokowaniem innych ataków na nie, bo potem to przechodzi do realnego życia. Najpierw jest konsekwentne dyskredytowanie kogoś w sieci, potem przechodzi to do klasycznych mediów, a na końcu często prowadzi do prawdziwej tragedii, kończącej się przemocą. Taki jest plan Putina, który w ten sposób chce przykryć swoją ofensywę.

Dziennikarka i pisarka Anne Applebaum na konferencji Impact. Poznań, 15 maja 2024 r.

‍Dziennikarka i pisarka Anne Applebaum powiedziała w tym tygodniu na konferencji Impact: „Problem ze współczesnym światem polega na tym, że ludzie wyciągają wnioski nie z rzeczywistości, ale z tego, co widzą na ekranach swoich telefonów komórkowych”. Jak z tym walczyć?

To jest właśnie problem: masowa dezinformacja w Internecie, która potem staje się realna i często jest źródłem dodatkowej emocji, agresji itp. W naszej Radzie ds. Współpracy z Ukrainą właśnie tworzymy mały zespół, który będzie monitorował, jak Rosja próbuje wpływać na relacje polsko-ukraińskie poprzez wojnę informacyjną. Nie zawsze są to tylko fabryki trolli. Często są to bardziej złożone projekty, w które paradoksalnie zaangażowanych jest mniej osób.

Ale jest już jasne, że Rosjanie celują w ludzi, środowiska i grupy, które są zaangażowane w budowanie relacji polsko-ukraińskich, obronę tych relacji i przekazywanie prawdy o tych relacjach

To prawda, ale musimy też więcej pracować z naszą młodzieżą – zarówno polską, jak ukraińską – by czerpała informacje z wiarygodnych, rzetelnych źródeł, a nie tylko z mediów społecznościowych.

I uczyć krytycznego myślenia! To jest kluczowe. Gdybym został dziś zapytany, czego ludzie powinni się nauczyć, powiedziałbym, że krytycznego myślenia. By nie wierzyli we wszystko, co widzą na ekranach swoich smartfonów.

Timothy Snyder w swojej książce „O tyranii. Dwadzieścia lekcji z dwudziestego wieku” pisze o najkrótszej drodze do rozwinięcia krytycznego myślenia: czytaniu książek.

Czytanie jest ważne. Zachęcajmy do czytania, a przede wszystkim do krytycznej analizy każdego tekstu, każdego programu, każdego spotkania. Edukacja ma dziś ogromne znaczenie, wpływa na całe społeczeństwa. Świat nigdy nie będzie idealny, bo to bardzo duża grupa ludzi, ale każdego można nauczyć krytycznego myślenia i samodzielnego poszukiwania prawdy.

Kobieta trzyma flagi narodowe Gruzji i UE przed policyjnym kordonem w pobliżu budynku parlamentu. Tbilisi, 14 maja 2024 r. Fot: Zurab Tsertsvadze/AP/East News

‍W Gruzji jesteśmy świadkami przejścia od demokracji do uścisku Kremla. Czy dyktatorska ustawa „o zagranicznych agentach” może zniszczyć europejską przyszłość Gruzji?

Widzimy rewolucję w Gruzji i to jest wielka rzecz. Zobaczymy, w jakim kierunku to pójdzie. Śledzę to bardzo uważnie. Eiększość czasu poświęcam teraz Ukrainie i relacjom polsko-ukraińskim, ale w Gruzji stawka też jest ogromna, bo chodzi o bezpieczeństwo całej Europy. Gruzja jest zawsze trochę niedoceniana, ponieważ ludzie na Zachodzie myślą, że jest daleko. Ale Gruzja nie jest tak daleko. Mam więc nadzieję, że, po pierwsze, dojdzie do pokojowego rozwiązania, a po drugie, że rząd się wycofa. Na szczęście jest jeszcze prezydent, która prawdopodobnie zawetuje dokument, a ustawa wróci do parlamentu. Radzę gruzińskim władzom, żeby się opamiętały i nie szły za daleko, bo historia Ukrainy wyraźnie pokazuje, co się dzieje, gdy rząd nie może się zatrzymać, gdy idzie wbrew wszelkim ostrzeżeniom. Wtedy zaczyna mieć poważne problemy.

Gruzja, Ukraina i Mołdawia w drodze do Europy!

Ukraina i Mołdawia jako pierwsze rozpoczną negocjacje w czerwcu. Ale Gruzja również ma status kandydata, więc także czeka na moment, w którym zostanie naciśnięty przycisk „start”.

<span class="teaser"><img src="https://assets-global.website-files.com/64ae8bc0e4312cd55033950d/6644a2495d56f4379222d0d8_%D0%97%D0%BE%D0%B1%D1%80%D0%B0%D0%B6%D0%B5%D0%BD%D0%BD%D1%8F%20WhatsApp%2C%20%D0%B4%D0%B0%D1%82%D0%B0_%202024-05-15%20%D0%BE%2013.47.46_f2dd80bf.jpg">„Ustawa o „zagranicznych agentach” to dopiero początek” - gruziński niezależny dziennikarz Temur Kiguradze o uzurpacji władzy w Gruzji</span>

20
min
Maria Górska
Rosyjski atak na Ukrainę
Dezinformacja
Agresja w Internecie
NATO
Unia Europejska
false
true
Exclusive
Video
Foto
Podcast

Co dla Ukrainy oznacza dymisja Siergieja Szojgu?

Poniedziałkowa dymisja Siergieja Szojgu ze stanowiska ministra obrony Rosji i zastąpienie go ekonomistą i pierwszym premierem (od 2020 r.) Andriejem Biełousowemodsłania obecne nastawienie Putina do wojny z Ukrainą. Rosyjski dyktator chce ją bowiem wygrać, stosując strategięna wyczerpanie i prowadząc długotrwały wyścig zbrojeń – wnioskuje na łamach Politico.eu Eva Hartog, powołując się na zdanie ekspertów.

 Maraton na wyniszczenie

Na poparcie tej tezy publicystka przywołuje m.in. opinię Aleksandy Prokopienko, byłej doradczyni rosyjskiego banku centralnego: „Priorytetem Putina jest wojna; wojnę na wyniszczenie wygrywa ekonomia”.

Konstantin Sonin, profesor na Uniwersytecie Chicago, zauważa z kolei: „Putin uważa, że ​​może wygrać wojnę, dostosowując pewne drobne rzeczy, takie jak broń, gospodarka, dyscyplina, a może kolejna kampania mobilizacyjna”.

Eva Hartog pisze, było kilka powodów dymisji Szojgu (stanął na czele Rady Bezpieczeństwa Narodowego Rosji, w miejsce zdymisjonowanego w tym samym czasie Nikołaja Patruszewa). Po pierwsze, fiasko Blitzkriegu z 2022 r. Drugim powodem był zeszłoroczny bunt Jewgienija Prigożyna, przy okazji którego szef Grupy Wagnera nie tylko ośmieszył Szojgu jako dowódcę armii, ale też głośno mówił o korupcji ministra i jego odpowiedzialności za złe zarządzanie wojskiem. Zarzuty korupcyjne zdaje się zresztą potwierdzać aresztowanie w ubiegłym miesiącu za łapówkarstwo Timura Iwanowa, zastępcy Szojgu, nazywanego także jego „portfelem”.

Wierny człowiek, który rozumie dane

Decydujące dla losu ministra obrony były jednak poglądy Biełousowa.

Po pierwsze, polityczne: Biełousow, tak jak Putin, uważa, że Rosję otaczają wrogowie, a aneksja Krymu w 2014 r. była słuszna

Jest przy tym bezwzględnie wobec Putina lojalny i bez dyskusji robi to, co każe mu szef.

Po drugie – i ważniejsze: istotne są jego poglądy na gospodarkę, które zbiegają się z nowym pomysłem samego Putina na prowadzenie wojny. Biełousow jest bowiem już od lat 90. zwolennikiem kontroli państwa w gospodarce. Choć tostara, keynesowska szkoła myślenia o makroekonomii, Biełousow jest w swojej dziedzinie kompetentny i „rozumie dane”. Taka jest przynajmniej opinia Konstantina Sonina.

W przypadku kraju, który zamierza w coraz większym stopniu przestawiać swoją gospodarkę na tory wojenne, zwiększając wytwarzanie czołgów i rakiet kosztem lodówek i pralek, takie podejście do ekonomii ma kluczowe znaczenie. 

Międzynarodowe forum RUSSIA EXPO. Andriej Biełousow, pierwszy wicepremier Rosji. Zdjęcie: Ramil Sitdikov / RIA Novosti/East Newsses

Wódz jest jeden

Putin nie zamierza przy tym powierzyć Biełousowowi kontroli nad wojną. Sam ją sprawuje, wspierany mniej czy bardziej udanie przez gen. Walerija Gierasimowa (którego los na stołku szefa sztabu generalnego też jest zresztą niepewny). Wojnę prowadzi Putin, a Biełousow ma tylko sprawić, by gospodarcza machina państwa odpowiednio ją zasilała. Dziś Rosja wydaje na swoją inwazję 6,7 proc. swego PKB. Biełousow najpewniej zadba o to, by ten wskaźnik systematycznie rósł, co ma owocować większą niż zachodnia i ukraińska produkcją sprzętu wojennego. Resztę ma zrobić czas. Putin „przygotowuje się na wiele kolejnych lat wojny” – pisze w serwisie X Jimmy Rushton, analityk ds. bezpieczeństwa z Kijowa.

Czy rachuby kremlowskiego dyktatora są celne? Czy ekonomista zdolny do wyciśnięcia z gospodarki wszystkiego, co się da, na potrzeby wojny pomoże mu ją wygrać?

 Złudne rachuby

Wątpi w to nie tylko Konstantin Sonin, ale także Oleg Itskhoki, profesor ekonomii na Uniwersytecie Kalifornijskim. Według niego tym, co będzie miało znacznie większy wpływ na los wojny niż ekwilibrystyka ekonomiczna Biełousowa czy dowodzenie rosyjską armią przez tego czy tamtego – będą ceny ropy na światowych giełdach, bo to od nich zależy rosyjski budżet. No i militarna pomoc Zachodu dla Ukrainy. 

A wpływ na jedno i drugie mają Stany Zjednoczone.

20
min
Sestry
Wojna w Ukrainie
Rosja
Rosyjski atak na Ukrainę
false
false
Exclusive
Video
Foto
Podcast

Ustawa o „zagranicznych agentach” to dopiero początek – Temur Kiguradze o uzurpacji władzy w Gruzji

Po awanturze w gruzińskim parlamencie posłowie przyjęli kontrowersyjny projekt ustawy o „zagranicznych agentach” w trzecim i ostatnim czytaniu. Prawo, które zobowiązuje organizacje w ponad 20% finansowanych z zagranicznych źródeł do zarejestrowania się jako „agenci obcych wpływów”, zostało poparte przez 84 deputowanych. Tylko 30 głosowało przeciwko temu skandalicznemu dokumentowi.

Rządząca prorosyjska partia Gruzińskie Marzenie twierdzi, że ustawa ma na celu zapewnienie maksymalnej przejrzystości w życiu publicznym. Opozycja uważa, że władze wykorzystają ją do tłumienia krytyki ze strony mediów i organizacji pozarządowych, zgodnie ze scenariuszem zrealizowanym przez władze rosyjskie w odniesieniu do podobnej ustawy. Czy przyjęcie nowego prawa zagrozi integracji europejskiej Gruzji? Na te i inne pytania w ekskluzywnym wywiadzie dla magazynu Sestry odpowiedział Temur Kiguradze, niezależny dziennikarz gruziński.

Temur Kiguradze. Zdjęcie: archiwum prywatne

‍Maryna Stepanenko: W związku z przyjęciem przez parlament projektu ustawy o „zagranicznych agentach” do Gruzji przybywają zachodni politycy, w tym asystent sekretarza stanu USA ds. europejskich i euroazjatyckich James O'Brien. Co to oznacza?

Temur Kiguradze: Cały zachodni świat uważnie śledzi procesy zachodzące obecnie w Gruzji. Wszyscy nasi sojusznicy doskonale zdają sobie sprawę z tego, dokąd zmierza nasz kraj: w kierunku dyktatury w rosyjskim stylu. A to oczywiście niepokoi naszych sojuszników.

Pan O'Brien spotkał się z przedstawicielami rządu. Rozmowa trwała bardzo długo, ponad dwie godziny. Spotkał się również z opozycją, ale nic z tego nie wyszło. Ustawa została przyjęta w trzecim czytaniu i oczywiście będą bardzo poważne konsekwencje zarówno dla gruzińskiego rządu, jak całego kraju.

Zachód grozi gruzińskim władzom zerwaniem procesu integracji Gruzji w Unią Europejską, jeśli ustawa zostanie przyjęta. Jakie dalsze kroki przewidujesz?

Zerwanie integracji europejskiej to miecz obosieczny. Z jednej strony wydaje się, że karze się Gruzińskie Marzenie, naszą partię rządzącą, ale przecież jednocześnie karze się cały kraj. Spójrzmy na to, co dzieje się teraz w Gruzji: setki tysięcy ludzi w różnym wieku i różnych zawodów, biorąc udział w wiecach, pokazują swoją obywatelską postawę, że Gruzja chce i zasługuje na to, by być częścią Europy.

Dlatego też odmawianie mojemu krajowi członkostwa i postępu integracji ze strukturami euroatlantyckich oznacza również karanie jego ludności

To, czego eksperci oczekują teraz od Stanów Zjednoczonych, Unii Europejskiej i Wielkiej Brytanii, to osobiste sankcje wymierzone przede wszystkim w oligarchę Bidzinę Iwaniszwilego. Nosi on śmieszny tytuł honorowego przewodniczącego partii Gruzińskie Marzenie, ale dla wszystkich jest jasne, że to pan Iwaniszwili kieruje wszystkimi procesami, które mają miejsce w Gruzji od końca 2013 roku.

Osobiste sankcje mogą również zostać nałożone na członków rządu, którzy przeforsowali tę ustawę, i na posłów, którzy za nią głosowali, nie bacząc na utratę reputacji przez Gruzję czy przepadnięcie jej kandydatury na członka Unii Europejskiej. Sankcje personalne mogą być teraz krokiem, który podejmą zachodni sojusznicy Gruzji.

Pojawiły się również oświadczenia, że europejscy politycy mogą dyskutować o anulowaniu liberalizacji przepisów wizowych dla Gruzji – mowa o anulowaniu możliwości bezwizowego wjazdu Gruzinów do strefy Schengen. Ale to też jest miecz obosieczny. Gruzja ma ogromną liczbę imigrantów mieszkających w krajach UE, w tym w Hiszpanii, Niemczech, Włoszech i wielu innych krajach europejskich. To zakłóci więzi rodzinne i niektóre więzi gospodarcze, ponieważ nasi migranci wysyłają pieniądze do domu.

Nasi sojusznicy są więc w bardzo trudnej sytuacji. Muszą w jakiś sposób wpłynąć na Gruzińskie Marzenie, a jednocześnie nie zaszkodzić gruzińskiemu społeczeństwu

Myślę więc, że zaczną od sankcji indywidualnych, choć, szczerze mówiąc, nie wiem, na ile będą one skuteczne. Myślę, że pan Iwaniszwili uwzględnił już, że takie sankcje zostaną nałożone. To nie przypadek, że wraz z rosyjską ustawą o „zagranicznych agentach” promowana jest tak zwana ustawa o spółkach offshore, która pozwoli na pompowanie miliardów dolarów ze stref offshore na gruzińskie konta bez weryfikacji legalności tych funduszy i bez płacenia podatków gruzińskiemu fiskusowi. Niezależni eksperci ekonomiczni wskazują, że ustawa ta zostanie najprawdopodobniej przyjęta osobiście przez Iwaniszwilego, aby mógł chronić swoje miliardy. Przygotowuje się więc na te sankcje, to oczywiste..

‍Czy są jakieś precedensy lub przykłady z innych krajów kandydujących do UE, które dają wyobrażenie o tym, jak takie ustawodawstwo wpłynęło na ich procesy akcesyjne?

Nie znam krajów kandydujących, ale znam przykład Węgier, które są głównym i prawdopodobnie jedynym sojusznikiem Rosji w UE. Wydaje się, że Słowacja również próbuje coś zrobić w tym kierunku, ale nie jest to tak skuteczne.

Budapeszt przyjął podobną ustawę, lecz została ona zakwestionowana przez Europejski Trybunał Sprawiedliwości.

Jest też przykład Turcji, który przeciwnicy przystąpienia Gruzji do Unii Europejskiej często wykorzystują, mówiąc: „Patrzcie na Turcję. Od 30 lat próbuje stać się członkiem Unii Europejskiej, ale jej się nie udaje. Europejczycy jej nie chcą”.

Tyle że to nieprawda. Turcja sama sabotowała swoje przystąpienie do Unii Europejskiej, uchwalając prawa sprzeczne z europejskimi standardami zachowania.

Nie trzeba dodawać, że nikt w Unii Europejskiej nie chce nowego członka, który będzie spełniał życzenia agresora, jakim jest Rosja. Albo takiego, który będzie ogromną dziurą finansową powodującą zarówno zagrożenia gospodarcze, jak geopolityczne

Biorąc pod uwagę nowe prawa forsowane przez Gruzińskie Marzenie, Gruzja może stać się właśnie takim krajem. Byłoby to oczywiście straszne dla naszej europejskiej perspektywy i dla Unii Europejskiej – jeśli postrzegać nas jako kandydata.

‍„Nasza ścieżka leży tylko w Unii Europejskiej, a naszym głównym priorytetem polityki zagranicznej jest członkostwo w Unii Europejskiej” – powiedział gruziński premier Irakli Kobachidze 9 maja, w Dniu Europy. Jak takie oświadczenia mają się do przyjęcia ostatniej ustawy?

Trudno mi powstrzymać śmiech, gdy słyszę takie cytaty. Być może pan Kobachidze popełnił drobny błąd i zamiast Unii Europejskiej miał na myśli Unię Euroazjatycką [Euroazjatycką Unię Gospodarczą (EAEU), która obejmuje Rosję, Białoruś, Armenię, Kazachstan i Kirgistan – red.]. Mówiąc poważnie, oczywiście na papierze zarówno partia rządząca, jak ludzie z nią związani nadal twierdzą, że Gruzja jest w drodze do Europy. Tyle że w ich rozumieniu droga do Europy to droga Gruzińskiego Snu czy droga Orbana.

Tymczasem według wszystkich badań opinii publicznej zdecydowana większość ludności Gruzji – od 70 do 80 proc. – popiera przystąpienie do Unii Europejskiej i Sojuszu Północnoatlantyckiego.

Ponadto mamy konstytucję, której artykuł 78. stanowi, że Gruzja aspiruje do członkostwa w Unii Europejskiej i Sojuszu Północnoatlantyckim. Każdy gruziński urzędnik, każdy gruziński polityk jest zobowiązany zrobić wszystko, co w jego mocy, by dołączyć do tych organizacji.

Gdyby prorządowi politycy powiedzieli, że nie chcemy przystąpić do Unii Europejskiej, naruszyliby konstytucję i postąpili wbrew woli społeczeństwa. Dlatego wybierają ten absolutnie niedorzeczny znaczek propagandowy, że dołączymy do UE, ale niby po swojemu.

W protestach uczestniczą tysiące Gruzinów. Tbilisi, 14 maja 2024 r. Fot: Zurab Tsertsvadze/Associated Press/East News

Gruziński projekt ustawy o ”agenci zagraniczni”Często porównuje się go do tego samego w Rosji. Jakie są główne podobieństwa i różnice między tymi dwiema inicjatywami legislacyjnymi?

Istnieje wiele podobieństw. Bardzo interesujące jest to, w jaki sposób forsowana jest ta ustawa. Uzasadnia się ją tymi samymi frazesami, których używała rosyjska propaganda, gdy analogiczną ustawę przyjęto w Rosji.

Wtedy mówiono, że inne kraje, w szczególności Stany Zjednoczone, mają ustawę FARA [ustawa o rejestracji zagranicznych agentów, przyjęta w 1938 r., która kontroluje działalność polityczną cudzoziemców w Stanach Zjednoczonych – red.] I że inne kraje europejskie też mają podobne prawa.

Rzecz w tym, że Stanach Zjednoczonych konieczne jest udowodnienie, że organizacja rzeczywiście reprezentuje interesy obcego państwa. Jednocześnie takie prawo nie obowiązuje w państwach sojuszniczych – mam na myśli UE, Kanadę i członków NATO. A nasze prawo, a także prawo rosyjskie, jest inne niż amerykańskie. Każda organizacja, która otrzymuje ponad 20% swojego finansowania z zagranicznych źródeł, automatycznie staje się „zagranicznym agentem”.

Ale nie to jest najgorsze. Nie chodzi tylko o to, że organizacje pozarządowe są określane jako agenci i szpiedzy.

Rzecz w tym, że zgodnie z prawem rosyjskim i naszym organizacja może stać się podejrzana nie tylko z powodu pewnych dochodzeń lub odkrycia pewnych dokumentów. Wystarczy anonimowe doniesienie, że ktoś podejrzewa tę organizację o bycie zagranicznym agentem

To daje gruzińskim organom ścigania i bezpieczeństwa prawo do kontrolowania i inwigilowania takich organizacji. I stwarza ogromną liczbę problemów, na przykład dla organizacji wspierających dziennikarstwo śledcze. Jak można pisać o korupcji w rządzie, jak można pisać o nadużyciach, jeśli jest się legalnie podsłuchiwanym?

I tak wiemy, że dziennikarze są regularnie podsłuchiwani, ale odtąd można to robić bez zgody sądu i prokuratury. Nasze prawo jest pod tym względem podobne do rosyjskiego. Bo nie ma znaczenia to, jakie prawo zostanie uchwalone. Najważniejsze jest to, jak to prawo jest stosowane.

Nasza władza twierdzi, że ustawa została przyjęta dla jakiejś mitycznej przejrzystości, chociaż wszystkie organizacje pozarządowe muszą składać deklaracje i publikować informacje o tym, jak wydają swoje fundusze. Jeszcze przed oficjalnym przyjęciem ustawa ta była wykorzystywana do celów propagandowych, bo każda organizacja lub stowarzyszenie, które krytykowało działania władz, było wprost uznawane za zagranicznych agentów lub szpiegów.

Dlaczego to teraz ważne? Ponieważ w październiku w Gruzji odbędą się wybory parlamentarne. To najważniejsze wybory w kraju. Jesteśmy republiką parlamentarną, więc one zadecydują o wszystkim. Gruzińskie Marzenie szybko traci poparcie przez uchwalenie tej ustawy i z wielu innych powodów. Jedynym sposobem na uzyskanie większości w nowym parlamencie będą nieuczciwe wybory.

Oznacza to, że organizacje, które mogłyby obserwować wybory, zostaną zneutralizowane albo poprzez uznanie ich za „zagranicznych agentów", albo poprzez zablokowanie ich kont i uniemożliwienie im pracy w Gruzji.

W rezultacie Gruzińskie Marzenie pozostanie u władzy przez kolejne 4 lata i uchwali w tym czasie inne ustawy, które jeszcze bardziej utrudnią nam życie. Dlatego chcę podkreślić: ustawa o „zagranicznych agentach” to dopiero początek

Bo po niej pojawi się szereg innych ustaw, które będą powtarzać rosyjskie ustawy słowo w słowo. Projekt tak zwanej ustawy o propagandzie LGBT został już zarejestrowany i będzie rozpatrywany. Dyskutowana jest też ustawa o obrażaniu uczuć osób wierzących. Nie ma jeszcze wiarygodnych danych, ale nie mam wątpliwości, że ustawa o organizowaniu imprez masowych zostanie zaostrzona.

To wszystko jest rosyjski scenariusz. Rosjanie przechodzili przez to wszystko rok po roku, kiedy Putin dokręcał śrubę, aż zmienił swoje społeczeństwo w całkowicie bezwładną, infantylną masę, która boi się odezwać, boi się zrobić cokolwiek przeciwko niemu. A z taką masą można zrobić, co się chce

Więc Putin wybrał inwazję na Ukrainę na pełną skalę i masakrę. Nie wiem, co wybiorą Gruzini. Boję się nawet myśleć, w co to się może przerodzić.

<span class="teaser"><img src="https://assets-global.website-files.com/64ae8bc0e4312cd55033950d/66436db85c9f9878d5051675_GNivi5DWwAA6KvT.jpeg">Gruzja zatwierdziła ustawę o „agentach zagranicznych”</span>

Jakie potencjalne ryzyko, oprócz opóźnień w integracji europejskiej, może rodzić przyjęcie ustawy o „zagranicznych agentach”, biorąc pod uwagę nacisk UE na wartości demokratyczne i prawa człowieka?

Potencjalne ryzyko jest ogromne. Zwykłym Gruzinom mieszkającym za granicą będzie trudniej komunikować się z Gruzinami mieszkającymi w kraju. Trudniej będzie podróżować do Europy, zdobywać wykształcenie i pracować w niej, przesyłać stamtąd pieniądze.

To z pewnością pobudzi nowy strumień emigracji. Gruzja już teraz doświadcza rekordowej emigracji. Według oficjalnych danych gruzińskiego urzędu statystycznego w ubiegłym roku kraj opuściło 245 000 osób. To głównie zdolni do pracy mężczyźni i kobiety, ludzie, których potrzebuje nasza gospodarka. Nasz kraj ma tylko 3,5 miliona mieszkańców. Przypomnę, że w 2022 r. wyjechało ponad 120 000 osób.

Gospodarka ulegnie osłabieniu, ponieważ sankcje – zarówno indywidualne, jak sektorowe, a także próby Iwaniszwilego lub kogoś innego z gruzińskich władz wyprania brudnych pieniędzy – z pewnością doprowadzą do zakłócenia systemu finansowego.

Oznacza to, że nasi partnerzy przestaną z nami handlować. Gruzja ma obecnie umowę handlową z Unią Europejską, która ułatwia sprzedaż naszych towarów na Zachód. Ta umowa może zostać zmieniona, co utrudni eksport naszych towarów. A wtedy pozostanie nam tylko jeden sposób sprzedaży.

Jest tylko jeden rynek, na który będzie nam wygodnie dostarczać wszystko i który to wszystko kupi, ponieważ sam jest objęty sankcjami. To rynek rosyjski. Jeszcze bardziej zwiążemy nasz kraj z rosyjską gospodarką

To będzie jedyne wyjście. Tak więc przyjęcie projektu ustawy o zagranicznych agentach wpłynie na gospodarkę, populację i demografię, nie wspominając już o procesach demokratycznych, które po prostu się zatrzymają.

Jak przyjęcie projektu ustawy o „zagranicznych agentach” może wpłynąć na stosunki Gruzji ze Stanami Zjednoczonymi?

Będzie tak samo jak z Europą, tyle że Europa jest po prostu bliżej, integrujemy się z nią bardziej intensywnie. Ale Stany Zjednoczone finansują u nas ogromną liczbę projektów. Niekoniecznie są to projekty mające na celu wzmocnienie społeczeństwa obywatelskiego czy coś w tym rodzaju. To projekty dotyczące rozwoju rolnictwa, edukacyjne, wymiany studenckie i bezpośrednia pomoc zainwestowana w niektóre przedsięwzięcia infrastrukturalne.

Jeśli mówimy o integracji z NATO, która jest zapisana w naszej konstytucji, to ta integracja również ulegnie spowolnieniu. A to wpłynie na nasze bezpieczeństwo, bo nasza armia jest uzbrojona m.in. przez Stany Zjednoczone. To wpłynie na nasze zdolności obronne. Nie mówiąc już o tym, że w oczach normalnych zachodnich polityków będziemy po prostu wyglądać jak głupcy.

Jest tu jednak jeden niuans, na który, jak twierdzi wielu naszych analityków i obserwatorów politycznych, Gruzińskie Marzenie może postawić. To zwycięstwo Trumpa w wyborach prezydenckich w USA..

Nasza partia rządząca chyba ma nadzieję, że jeśli Trump wygra, będzie w stanie znaleźć z nim wspólny język. Na to samo liczy na przykład Orban na Węgrzech

Trudno przewidzieć, co będzie dalej. Mam tylko nadzieję, że do tego wszystkiego nie dojdzie. Mam nadzieję, że w październiku Gruzini wybiorą inny rząd. Na tym etapie prawdopodobnie nie ma znaczenia, który. Najważniejsze, że nie ten.

Even though the Parliament's Russian Dream party adopted Russian law in the third hearing, there is a veto ahead - and this image of people pushing police back is truly a masterpiece: light vs dark, democracy vs autocracy, the FREE people of Georgia against Russian law. pic.twitter.com/Vdl1LcyCyV

— George Melashvili 🇺🇦🇬🇪 (@geomel_ge) May 14, 2024

‍Ustawa została przyjęta, ale nie podpisana. Prezydent Gruzji Salome Zurabiszwili, obiecała ją zawetować, tyle że rządząca większość ma wystarczającą liczbę głosów, by obejść weto prezydenta. Istnieją jeszcze jakieś inne mechanizmy, które można w tym przypadku wykorzystać?

Ustawa została też przesłana do Komisji Weneckiej [organ doradczy ds. prawa konstytucyjnego, ustanowiony w ramach Rady Europy - red.]. Kiedy Gruzja zaczęła aktywnie integrować się ze strukturami europejskimi, dobrowolnie zgodziliśmy się na przesyłanie naszych ustaw do tej komisji, by oceniała ich zgodność z normami europejskimi.

Niestety Komisja Wenecka nie ma prawa nakładać żadnych sankcji. Może jedynie wydać zalecenie, czy prawo jest zgodne z europejskimi standardami, czy nie. Najprawdopodobniej KW stwierdzi, że nie jest zgodne, ale to nie zobowiązuje władz Gruzji do niczego

Prezydent ma dwa tygodnie na podpisanie ustawy. Interesujące jest to, że teraz premier Kobachidze i niektórzy politycy zaczęli głosić tezę, że w tym okresie ustawa może zostać zmieniona przez głowę państwa. Czyli obecny rząd chce nieco złagodzić tę ustawę, najprawdopodobniej w celu złagodzenia, anulowania lub całkowitego uniknięcia sankcji wobec Iwaniszwilego. Inną opcją jest to, że po prostu starają się zachować cywilizowaną twarz przed Zachodem.

Władza posunęła się już za daleko. Niestety nie sądzę, by do projektu ustawy wprowadzono jakiekolwiek znaczące poprawki. Owszem, prezydent ma dwa tygodnie i już zapowiedziała, że ją zawetuje, tyle że parlament bez problemu to weto uchyli.
Protesty na ulicach Tbilisi nadal trwają. Jakie są nastroje?
To największe akcje w historii niepodległej Gruzji. Tak wielu ludzi nigdy nie wyszło na ulice w Gruzji, aby zaprotestować przeciwko czemukolwiek. Dlatego ważne jest, by zrozumieć nastroje, które teraz panują. I to nie tylko w Tbilisi, ale także w innych dużych miastach.

Niestety dochodzi już do represji, i to wobec wszystkich, od studentów po polityków. Władze wynajmują bandytów, by bili krytyków ustawy i atakowali protestujących przy wejściach na teren uczelni.

Niedawno 73-letni ojciec znanej działaczki społeczeństwa obywatelskiego został pobity, bo chciano ją zastraszyć. Dziekan wydziału ekonomicznego Soso Berikaszwili został zwolniony z jednego z głównych uniwersytetów, ponieważ wypowiedział się przeciwko ustawie o „zagranicznych agentach” i skrytykował Iwaniszwilego. Rektor uniwersytetu powiedział mu wprost, że odebrał w tej sprawie telefon od służb bezpieczeństwa.

Profesorowie, rektorzy i dziekani są naciskani, by wpływali na studentów podczas protestów. Bardzo wielu młodych ludzi przestało chodzić na wykłady, a wielu profesorów dołącza do nich w protestach.

Studenci są teraz siłą napędową wszystkich naszych wieców. Władze się tego boją. Pan Ivaniszwili jest znany z tego, że nie lubi masowych demonstracji. Spodziewamy się kontynuacji protestów i ostrej reakcji policji
Studenci są siłą napędową protestów w Gruzji. Fot: Vano SHLAMOV / AFP/East News

Gruzini są straszeni tak zwanym „ukraińskim scenariuszem”, choć jednocześnie zapominają, że „ukraiński scenariusz” wydarzył się w latach 2013-2014 – z powodu działań rządu Janukowycza. On również postanowił zwrócić się w stronę Rosji i użył siły przeciwko demonstrantom. To sprawiło, że protest na Majdanie, który już słabł, przekształcił się w wielotysięczny ruch, a potem na ulice wyszły setki tysięcy ludzi i zmieniły rząd.

Czy więc nasz rząd może uczyć się na przykładach sąsiednich krajów? Myślę, że oni nie są w stanie wyciągnąć z historii żadnych wniosków.

Jak zastraszanie, groźby, zatrzymania i przemoc fizyczna wpływają na gruziński protest?

Przybywa coraz więcej ludzi – tak jak w innych krajach. Kiedy używa się siły, zwłaszcza wobec młodych ludzi, zwłaszcza wobec kobiet, na wiece przychodzi jeszcze więcej osób.

Tak, oczywiście, ktoś się boi, ale ktoś inny się nie boi. Jednocześnie Gruzja jest małym krajem z 3,5 milionami mieszkańców, a Tbilisi to małe miasto z półtora milionem mieszkańców. Policjanci wracają do domu, znają ich sąsiedzi. I bardzo często zdarza się, że dziecko idzie na protesty, choć mama i tata starają się trzymać je od nich z daleka, bo pracują w służbie cywilnej, w szpitalu albo innej państwowej instytucji. Wszystko to powoduje napięcia w gruzińskich rodzinach.

W rzeczywistości to przerażający proces, kiedy część populacji jest zastraszona, a druga część, młodsi – wręcz przeciwnie, są motywowani faktem, że w kraju panuje przemoc, i chcą ją powstrzymać.

To błędne koło. Nie widzę jednak, żeby wiece słabły. Wręcz przeciwnie, przychodzi na nie coraz więcej ludzi

Ale jeśli ktoś z Gruzji mówi ci, że będziemy wygramy w ciągu tygodnia, wiedz, że cię okłamuje. Nie możemy w żaden sposób przewidzieć rozwoju tej sytuacji. Możemy ją tylko monitorować i robić wszystko, co w naszej mocy, by osiągnąć jakiś pozytywny rezultat.

Projekt jest współfinansowany przez Polsko-Amerykańską Fundację Wolności w ramach programu „Wspieraj Ukrainę”, realizowanego przez Fundację Edukacja dla Demokracji

20
min
Maryna Stepanenko
Gruzja
false
true
Exclusive
Video
Foto
Podcast

Amerykańska pomoc wojskowa wkrótce w Ukrainie - Blinken już w Kijowie

Pakiet amerykańskiej pomocy wojskowej wkrótce dotrze do Ukrainy. Poinformował o tym sekretarz stanu USA Anthony Blinken podczas spotkania z prezydentem Ukrainy w Kijowie:

– Podziwiamy twoją siłę, przywództwo i odporność. Wiemy, że to trudne czasy. Wiemy też, że pomoc została już uzgodniona i jest w drodze. Wkrótce dotrze do Ukrainy.

I pomoże wam w realny sposób walczyć z agresją Rosji na polu bitwy
Spotkanie delegacji ukraińskiej i amerykańskiej. Zdjęcie: APU

Anthony Blinken podkreślił, że Stany Zjednoczone, podobnie jak inni partnerzy, są przekonane, że Ukraina osiągnie zwycięstwo na polu bitwy. Sekretarz stanu podkreślił, że Waszyngton nie ma wątpliwości, że Ukraina będzie się rozwijać:

– Ważne jest również to, że z czasem Ukraina stanie na nogi, zarówno pod względem demokracji, jak gospodarki, i będzie wolna i zamożna. To będzie najlepsza odpowiedź dla Putina. To będzie najlepsza rzecz dla waszej przyszłości. My, w Stanach Zjednoczonych, naprawdę w to wierzymy.

Widzimy waszą odwagę i wierzymy, że ona przetrwa. Jesteśmy zobowiązani do zapewnienia wam sukcesu
Blinken: Amerykańska pomoc wojskowa wkrótce dotrze do Ukrainy. Zdjęcie: APU

Z kolei Wołodymyr Zełenskij stwierdził, że konieczne jest jak najszybsze dostarczenie Ukrainie uzgodnionej wcześniej amerykańskiej pomocy wojskowej, przede wszystkim systemów obrony powietrznej:

– To, co moim zdaniem jest ważne dla obu stron, to przede wszystkim decyzja w sprawie pakietu pomocy wojskowej – musimy jak najszybciej dostarczyć tę pomoc wojskową. Mówimy przede wszystkim o obronie powietrznej. To dla nas największy problem.

Naprawdę potrzebujemy dziś dwóch Patriotów dla Charkowa i obwodu charkowskiego, ponieważ ludzie nieustannie cierpią z powodu ostrzału rosyjskimi rakietami
Wołodymyr Zełenski podkreślił potrzebę szybkiego dostarczenia amerykańskiej pomocy wojskowej. Fot: APU

Zełenski podkreślił również znaczenie udziału Joe Bidena w zbliżającym się szczycie pokojowym:

– Szczyt pokojowy jest dla nas niezwykle ważny. Potrzebujemy nie tylko udziału Stanów Zjednoczonych, ale także samego prezydenta Bidena. Potrzebujemy również waszej pomocy, by jak najwięcej krajów przyłączyło się do tej inicjatywy.

Anthony Blinken przybył do Kijowa rankiem 14 maja. Na serwisie X zamieścił zdjęcie z dworca kolejowego w Polsce w drodze do Ukrainy.

Blinken w drodze do Ukrainy. Zdjęcie: Sekretarz Antony Blinken
20
min
Sestry
Rosyjska agresja
USA
false
false
Exclusive
Video
Foto
Podcast

Przyjaciele Pekinu i koniak dla Xi, czyli co chiński władca osiągnął w Europie

We Francji Xi spotkał się z prezydentem Emmanuelem Macronem i przewodniczącą Komisji Europejskiej Ursulą von der Leyen. Na porządku dziennym były dwie kluczowe kwestie: nieuczciwa konkurencja handlowa ze strony chińskich producentów oraz wsparcie Pekinu dla Rosjan w wojnie przeciwko Ukrainie.

W obu przypadkach otrzymaliśmy niezwykle lakoniczne odpowiedzi, które jednak wyraźnie pokazały, że Chiny trzymają się swojego kursu i jest on niezmienny. Jednocześnie, według ekspertów, z którymi rozmawiał Sestry, Xi zademonstrował zainteresowanie partnerstwem europejskimi krajami, choć na własnych warunkach.

Czy osiągnął swoje cele? I dlaczego Pekin nie pomoże Zachodowi powstrzymać Rosji?

‍Starannie przemyślana trasa‍

Trasa i czas europejskiego tournée Xi zostały starannie przez Pekin przemyślane. Serbia, Węgry i Francja są jednymi z niewielu krajów na kontynencie gotowymi do większego otwarcia w stosunkach z Chinami, zwłaszcza w zakresie współpracy gospodarczej, wyjaśnia Raigirdas Boruta, analityk polityczny w litewskim rządowym Centrum Analiz Strategicznych (STRATA):

– Dwa z krajów, które odwiedził Xi Jinping, są członkami UE i kontynuowanie współpracy z nimi jest bardzo logicznym wyborem. Z Węgrami – ze względu na ich gotowość do działania w charakterze rzecznika Chin w Unii Europejskiej. Z Francją – ponieważ jest główną potęgą w UE, która aktywnie promuje swoją wizję strategicznej autonomii Unii Europejskiej. Serbia nie jest członkiem UE, ale ma znaczne wpływy w swoim regionie i z całej trójki jest najbardziej gotowa do znacznego promowania bliskich więzi w różnych obszarach, nie ograniczając się do gospodarki.

Musimy również wziąć pod uwagę znaczenie wizyty Xi dla krajowej publiczności w Chinach. Ciepłe powitanie na wysokim szczeblu w Europie pomaga partii komunistycznej wzmocnić swój wizerunek jako wielkiej potęgi, która nie jest odizolowana, ale ma ogromne znaczenie we współczesnym świecie politycznym.

‍Dyplomacja o smaku koniaku‍

Emmanuel Macron zorganizował przyjęcie dla chińskiego przywódcy w górskim kurorcie w Pirenejach. Wydawało się, że wykorzystał cały swój dyplomatyczny urok, mówi Natalia Butyrska, ekspertka ds. Azji i Pacyfiku w Radzie Polityki Zagranicznej „Ukraiński Pryzmat”. Jej zdaniem siłą napędową wizyty były podejmowane przez obie strony próby rozwiązania problemów gospodarczych:

– Obecnie stosunki między Unią Europejską a Chinami są napięte, a napięcie to jest związane przede wszystkim z gospodarką: dochodzenie antydumpingowe, które Chiny prowadzą przeciwko europejskim napojom alkoholowym, jest skierowane głównie przeciwko francuskim producentom koniaku. To swego rodzaju odpowiedź na decyzję Unii Europejskiej o wszczęciu kilku dochodzeń przeciwko Pekinowi, ponieważ Europejczycy uważają, że zbytnio subsydiuje on swoich producentów. A to już jest przejaw nieuczciwej konkurencji, szczególnie w przypadku produkcji samochodów elektrycznych.

Francuski prezydent wręczył Xi dwie butelki koniaku: Hennessy XO i Louis XIII od Remy Martin, każda o wartości około 3000 euro. Xi obiecał znieść cła importowe na francuską markę. Tymczasowo. W wyniku wizyty Francja i Chiny podpisały 18 umów dwustronnych. Jednocześnie Xi dał jasno do zrozumienia, że jeśli UE nadal będzie wysuwać nadmierne według niego roszczenia, wszystkie osiągnięte porozumienia zostaną spalone w wirze wojny handlowej.

Macron zaprasza Xi na posiłek w restauracji w Pirenejach. 7 maja 2024 r. Fot: Aurelien Morissard/ AFP/East News

‍To nie my wznieciliśmy ten kryzys‍

– Oczekujemy, że Chiny wykorzystają wszystkie swoje wpływy na Rosję, by zakończyć wojnę przeciwko Ukrainie – powiedziała przewodnicząca Komisji Europejskiej Ursula von der Leyen po spotkaniu z chińskim przywódcą.

– Prezydent Xi odegrał ważną rolę w deeskalacji nieodpowiedzialnego zagrożenia nuklearnego Moskwy i jestem przekonana, że chiński przywódca będzie nadal to robił w obliczu ciągłych gróźb nuklearnych Rosji – dodała.

Macron chce pogłębić osobiste więzi z Xi, aby wpłynąć na Putina. BloombergFoto: X / Emmanuel Macron

Jednak Xi Jinping nadal nazywa wojnę na Ukrainie „kryzysem”. Po rozmowach w Paryżu wezwał przywódców UE, by nie kłócili się z Chinami o Ukrainę:

– Jesteśmy przeciwni wykorzystywaniu kryzysu w Ukrainie do obwiniania lub dyskredytowania kraju trzeciego i wzniecania nowej zimnej wojny. Chiny nie rozpoczęły tego kryzysu i nie są w niego zaangażowane.

– Przekonywanie Chin, by nie współpracowały z Rosją, jest daremne – ocenia Marcin Przychodniak, analityk ds. Chin w Polskim Instytucie Spraw Międzynarodowych (PISM).

– Macron wspomniał, że Xi zapewnił go, że Chiny nie będą sprzedawać broni do Rosji i będą ściśle kontrolować eksport towarów podwójnego zastosowania. Ale to były francuskie deklaracje. Nie słyszeliśmy niczego podobnego od Chińczyków, a to podważa wiarygodność tych oświadczeń – dodaje Przychodniak.

Nie widzę żadnych znaczących zmian w stanowisku Chin w sprawie wojny w Ukrainie ani w stanowisku Pekinu w kwestii współpracy z Rosją

‍Pokaz chińskich możliwości

Podczas gdy rozmowy we Francji dotyczyły nieporozumień, spotkania Xi z przywódcami Serbii i Węgier koncentrowały się na inwestycjach, wspólnych projektach i głębszej współpracy. Węgry są interesujące dla Chin zarówno jako kluczowy hub dla chińskich towarów na rynku europejskim, jak jako kraj, który wkrótce będzie sprawował prezydencję w UE, uważa Natalia Butyrska.

– Chiny liczą na to, że Węgry będą promować ich interesy, w szczególności w zakresie złagodzenia stanowiska instytucji europejskich wobec Pekinu. Natomiast Serbia to kraj w sercu Bałkanów, który jest bardzo lojalny wobec Chin.

Tym razem Pekin starał się, aby te dwa kraje stały się wizytówką jego możliwości wobec innych. Chciał pokazać, że państwa współdziałające z Chinami dostają inwestycje i dostęp do chińskiego rynku
Viktor Orban i Xi Jinping podpisali około 20 nowych umów. Fot: X / Viktor Orban

Ragirdas Boruta uważa, że wyborze dat wizyty, która trwała od 5 do 10 maja, kryje się też ważna symbolika:

– Xi odwiedził Serbię, aby uczcić 25. rocznicę bombardowania Belgradu przez NATO, co jest wysoce symboliczną decyzją, która pokazuje rosnące zaniepokojenie i nieufność Chin wobec NATO. Jest to szczególnie istotne w kontekście wewnętrznych dyskusji między państwami członkowskimi na temat obecności Sojuszu w regionie Indo-Pacyfiku, np. otwarcia biura łącznikowego w Japonii – choć temat ten został na razie zamrożony.

„25 lat temu NATO złośliwie zbombardowało chińską ambasadę w Jugosławii. Nigdy o tym nie zapomnimy. Chińczycy cenią pokój, ale nigdy nie pozwolimy, by ta tragiczna historia się powtórzyła” – napisał Xi w artykule dla serbskiej gazety jeszcze przed swoją wizytą.

Aleksandar Vucić, przywódca Serbii, ze swoim gościem Xi Jinpingiem. 7 maja 2024. Fot: Dimitrije Goll/Serbian Presidency/Handout/Anadolu/ABACAPRESS.COM/East News

Już chwilę po przyjeździe chiński przywódca obsypał serbskiego prezydenta Aleksandara Vucicia uprzejmościami, nazywając Serbię „pięknym i przyjaznym krajem, którego integralność terytorialna w kwestii Kosowa jest wspierana przez Chiny”. W rewanżu Vucić powiedział, że „Tajwan to Chiny”.

Ostatnim celem europejskiej podróży Xi były Węgry. Chiny obiecały Budapesztowi inwestycje w odbudowę linii kolejowej, budowę szybkiego przejścia granicznego oraz dalszą współpracę w dziedzinie energetyki jądrowej. A polityka węgierskiego premiera Viktora Orbana jest według Xi Jinpinga przykładem tego, jak mogłyby wyglądać relacje całej Unii z Chinami.

‍Chiny będą grały we własną grę‍

Dla Xi była to bardzo udana wizyta z różnych względów, uważa Ragirdas Boruta:

– Pod względem gospodarczym możemy mówić o dwustronnych korzyściach. Ale te same umowy podpisane z Chinami mogą w przyszłości prowadzić do większych nieporozumień w UE, co znacznie utrudni wywieranie presji na Pekin. W końcu Europa musi mówić jednomyślnie w tej sprawie.

Francuski prezydent bardzo lubi przekonywać Xi i Putina do zrobienia czegoś nierealnego. Uważam, że takie negocjacje nie mają sensu, i jestem bardzo sceptyczny wobec stwierdzeń w rodzaju: „musimy wywrzeć presję na Chiny, aby przestały dostarczać broń do Rosji”. Myślę, że to idzie za daleko – czy mówimy, że UE zgadza się z prorosyjskim stanowiskiem Chin, jeśli nie jest ono związane ze sprzedażą broni? Rosja znajdzie sposoby, by się zbroić. Dlatego wsparcie gospodarcze dla Chin i eksport technologii to moim zdaniem kwestia, która powinna być czerwoną linią dla UE. Nie powinny nas zadowalać niejasne deklaracje Chin, że nie będą wysyłać broni do Rosji.

To nie wystarczy — musimy zerwać więzi gospodarcze z Kremlem

Według Natalii Butyrskiej intrygującym pozostaje pytanie, czy Chiny wezmą udział w szczycie pokojowym, który odbędzie się w Szwajcarii w połowie czerwca z inicjatywy Ukrainy. W końcu to bardzo ważne wydarzenie zarówno dla Kijowa, jak jego partnerów – a wszyscy są zainteresowani na nim obecnością Chin.

– Do tej pory słyszeliśmy, że Chiny opowiadają się za organizacją międzynarodowych konferencji z udziałem Rosji i Ukrainy, z ich równą obecnością i rozmowami pokojowymi – zaznacza ekspertka. – To nic nowego. Nie ma absolutnie żadnych prognoz dotyczących udziału lub braku udziału Chin w tym szczycie. Poza tym w dniach 16-17 maja odbędzie się wizyta Putina w Pekinie, która w również zostanie omówiona w Szwajcarii. W każdym razie Chiny rozegrają własną grę, na której skorzystają, także wizerunkowo.

I najważniejsze: nie powinniśmy oczekiwać, że Chiny staną po naszej stronie i będą bronić naszych interesów

‍Putin w Pekinie

Moskwa i Pekin mają długotrwałe kontakty, a Xi regularnie spotykał się z Rosjanami jeszcze przed inwazją na Ukrainę na pełną skalę. Dla obu stron kolejna wizyta Putina w Pekinie stanie się oczywiście okazją do wymiany poglądów, ale będzie to również publiczna demonstracja, uważa Marcin Przychodniak:

– To spotkanie na wysokim szczeblu, więc będzie bardzo ważne pod względem narracyjnym i wizerunkowym. To będzie kolejny przykład tego, „jak dobre są nasze relacje”, „jak jasne są perspektywy przyszłej współpracy”, „jak dwaj przywódcy budują coś razem dla wspólnej sprawy”.

A „Financial Times pisze, że jednym z głównych celów Putina „będzie znalezienie sposobów na zminimalizowanie wszelkich zakłóceń w ekonomicznej linii życia, którą Chiny zapewniły jego reżimowi od czasu pełnej inwazji na Ukrainę”.

20
min
Kateryna Tryfonenko
Китай
false
false
Exclusive
Video
Foto
Podcast

Gruziński parlament idzie śladem Putina

Ustawę poparło 84 deputowanych, 30 głosowało przeciw. Według opozycji, dokument ten powtarza rosyjskie przepisy dotyczące tzw. zagranicznych agentów.

Ustawa przewiduje utworzenie rejestru „zagranicznych agentów”. Będzie on zawierał listę wszystkich podmiotów prawnych non-profit i mediów, które otrzymują ponad 20% swoich funduszy z zagranicy. Organizacje te będą musiały co roku wypełniać deklarację finansową. Ministerstwo Sprawiedliwości, zgodnie z nowym prawem, jest uprawnione do identyfikowania „organizacji, które służą interesom obcego mocarstwa”.

Jeśli tak zwani zagraniczni agenci nie zostaną wpisani do rejestru lub nie wypełnią deklaracji, zostaną ukarani grzywną. Prezydent Gruzji Salome Zurabiszwili zapowiedziała, że zawetuje ustawę.

Tymczasem w Tbilisi rozpoczęły się masowe protesty przeciwko wprowadzeniu nowego prawa.

Protesty w pobliżu gruzińskiego parlamentu. Zdjęcie: Tata Chemia

Według ukraińskiej telewizji publicznej Suspilne w stolicy Gruzji funkcjonariusze organów ścigania odepchnęli protestujących od budynku parlamentu. Dziesiątki osób zostało zatrzymanych.

Chitadze str., near the Parliament entrance
pic.twitter.com/DkkeJTGlQS

— Tata Chemia 🇬🇪🇪🇺🇺🇦 (@tchemia) May 14, 2024

„Echo Kaukazu” opublikowało materiał filmowy pokazujący zatrzymanie demonstrantów.

🔘 Задержания на акции у здания парламента Грузии – депутаты «Грузинской мечты» утвердили в третьем чтении закон об «иноагентах». #georgia #tbilisi pic.twitter.com/7TBQOcLbpe

— Эхо Кавказа (@ekhokavkaza) May 14, 2024

Asystent sekretarza stanu USA ds. europejskich i euroazjatyckich Jim O'Brien powiedział, że Gruzji mogą grozić sankcje, jeśli prawo dotyczące „zagranicznych agentów” nie zostanie dostosowane do standardów UE. Dodał, że Waszyngton przekazał Gruzji pomoc w wysokości 390 milionów dolarów na obronę wojskową, rozwój gospodarczy i budowanie instytucji, w tym wzmacnianie społeczeństwa obywatelskiego:

– Pomoc ta może zostać zakwestionowana, jeśli strategiczne partnerstwo ulegnie zmianie, a USA będą postrzegane jako przeciwnik, a nie sojusznik.

W kwietniu gruziński parlament przyjął w pierwszym czytaniu projekt ustawy „O przejrzystości wpływów zagranicznych”. Była to druga próba zatwierdzenia tego dokumentu przez gruzińskich deputowanych. W ubiegłym roku partia rządząca wycofała dokument z powodu masowych protestów.

Dzień wcześniej ministrowie spraw zagranicznych 12 państw członkowskich UE zwrócili się do Komisji Europejskiej o komentarz w sprawie tego, jak przyjęcie przez Gruzję skandalicznego projektu ustawy o wpłynie na drogę tego kraju do UE.

20
min
Sestry
Gruzja
false
false
Exclusive
Video
Foto
Podcast

Burzliwy maj: rosyjskie plany destabilizacji – na co Kijów powinien się przygotować?

Według zastępcy szefa wywiadu obronnego Ukrainy Wadyma Skibickiego koniec maja będzie napięty zarówno na froncie, jak na arenie międzynarodowej. Za pomocą kampanii dezinformacyjnych Rosjanie będą próbowali siać panikę i kwestionować legalność ukraińskiego rządu.

‍Mącić, ile się da‍

Głos Skibickiego brzmi niepokojąco, gdy ocenia on perspektywy Ukrainy na polu bitwy – tak dziennikarz „The Economist” opisuje swoje wrażenia z wywiadu z zastępcą szefa Głównego Zarządu Wywiadu ukraińskiego Ministerstwa Obrony. Przedstawiciel wywiadu obronnego Ukrainy podkreśla, że to najtrudniejsza sytuacja od początku inwazji na pełną skalę. A może być jeszcze gorzej.

Według ukraińskiego wywiadu maj będzie kluczowym miesiącem, w którym Rosja zastosuje trójwarstwowy plan destabilizacji. Głównym czynnikiem jest aspekt militarny. Chociaż Kongres USA zatwierdził w końcu zwiększenie pomocy wojskowej, miną tygodnie, zanim dotrze ona na linię frontu. Jest mało prawdopodobne, by była w stanie dorównać rosyjskim zapasom pocisków lub zapewnić skuteczną ochronę przed kierowanymi bombami lotniczymi.

Drugim czynnikiem jest rosyjska kampania dezinformacyjna w Ukrainie, mająca na celu podważenie ukraińskiej mobilizacji i politycznej legitymacji Wołodymyra Zełenskiego, którego kadencja prezydencka wygasa 20 maja. Chociaż konstytucja wyraźnie zezwala na jej przedłużenie na czas nieokreślony w czasie wojny, przeciwnicy już teraz podkreślają słabość prezydenta.

Trzecim elementem jest według Skibickiego kampania Rosji mająca na celu doprowadzenie do izolacji Ukrainy na arenie międzynarodowej: „Będą mącić tak bardzo, jak to tylko możliwe”.

<span class="teaser"><img src="https://assets-global.website-files.com/64ae8bc0e4312cd55033950d/6634e13d18564317b1779430_dscf8864_id96059_1300x867_a1797d6010093eda7651965e4ba11c81_650x410.jpg">W maju Rosja zastosuje „trójwarstwowy” plan destabilizacji kraju — GUR</span>

Rosyjskie okno możliwości‍

To, czy Rosjanom uda się zrealizować swoje plany, zależy w dużej mierze od tego, czy Ukraina będzie w stanie zmobilizować swoje zdolności – mówi Wiktor Jahun, generał major Służby Bezpieczeństwa Ukrainy, były zastępca szefa SBU.

– Jeśli otrzymamy pomoc, ale się nie zmobilizujemy, to ta pomoc będzie bezwartościowa. Po prostu nikt z niej nie skorzysta – wyjaśnia oficer. – W niektórych obszarach mamy teraz od jednego do siedmiu pracowników. Dlatego mamy pytania zarówno do nas, jak i do naszych partnerów. Do nich: dlaczego tak późno i wolno dostarczają pomoc (chociaż teraz starają się dostarczać ją właściwie)? I do nas: czy przeprowadzimy mobilizację wysokiej jakości? Przez „jakość” rozumiemy nie rekrutowanie wszystkich, ale robienie tego rozsądnie. Tak jak na przykład Trzecia Brygada Szturmowa działa poprzez centra rekrutacyjne, aby ludzie rozumieli, dokąd i jak idą.

Jeśli ten kompleks wysiłków zostanie odpowiednio połączony, będziemy mieli pewne wyniki

Jak mówi Marek Kohv, szef programu bezpieczeństwa w Międzynarodowym Centrum Obrony i Bezpieczeństwa w Tallinie (ICDS), jako że pomoc dla Ukrainy zmniejszyła się w ostatnich miesiącach, Rosja była w stanie poczynić pewne postępy na linii frontu, choć okupione dużymi stratami. Według niego nowy pakiet pomocowy USA nie zmienia równowagi sił i choć pomaga zmniejszyć przewagę Rosji, nie zapewnia równych szans. Kohv podkreśla, że Ukraina musi się zmobilizować i nie tylko rotować swoje obecne siły zbrojne, ale także rozpocząć tworzenie nowych jednostek, by być gotową na przyszły rok.

– W tym roku główne wysiłki Ukrainy mają na celu utrzymanie linii frontu i jej konsolidację. Rosja prawdopodobnie zdobędzie roku więcej terytorium – mówi ekspert. – Zasadniczo można powiedzieć, że ten rok jest dla Rosji szansą, której wykorzystaniu Ukraina musi za wszelką cenę zapobiec. Rosja będzie próbowała rozpocząć jakąś ofensywę latem, ale jej jednostki również znacznie ucierpiały. Rosjanie mają problem z jakością rekrutów i znaczną utratą doświadczonych oficerów i podoficerów na poziomie taktycznym. Od przyszłego roku możemy również być świadkami problemów Rosji ze sprzętem wojskowym, ponieważ wszystko zostało wyjęte z magazynów, a w tempie, w jakim jest niszczone, niemożliwe jest wyprodukowanie wystarczającej liczby nowych maszyn.

Jednocześnie w przyszłym roku powinny pojawić się pierwsze efekty odnowy europejskiego przemysłu wojskowego

Podjęcie decyzji w sprawie pakietu pomocowego dla Ukrainy zajęło Stanom Zjednoczonym dużo czasu, ale dużą zaletą jest to, że do 2025 roku pomoc będzie napływać regularnie i w wymaganych kwotach, mówi Mathieu Boul?gue, konsultant ds. badań w Chatham House. Pomoc ta nie wpłynie jego zdaniem na równowagę sił na polu bitwy, ale główną kwestią jest teraz zapewnienie ukraińskiemu wojsku broni potrzebnej do kontynuowania wojny:

– Ale jeśli chcemy, aby Ukraina wyparła rosyjskich okupantów ze swojego suwerennego terytorium, potrzeba znacznie więcej. I tu dochodzimy do pewnej granicy tej pomocy, ponieważ wszyscy rozumiemy, że aby pozbyć się Rosji, potrzebny jest znacznie większy pakiet, potrzeba znacznie więcej systemów uzbrojenia. A w idealnym przypadku potrzeba wojska, ponieważ nie chodzi tylko o broń, ale o ludzi, którzy z niej strzelają. W pewnym momencie pojawi się problem, jeśli chodzi o zasoby ludzkie w Ukrainie – ze względu na liczbę ofiar, ze względu na szkolenia, ponieważ Rosja regularnie wysyła więcej żołnierzy na front. Ostatecznie pytanie będzie dotyczyło wysłania wojsk europejskich lub NATO, by pomóc Ukrainie. Nie doszliśmy jednak jeszcze do dyskusji na ten temat.

‍Rosyjska propaganda w Ukrainie i na świecie‍

Rosyjska kampania propagandowa przeciw prezydentowi Ukrainy rozpoczęła się w zeszłym roku. Jej głównym założeniem jest to, że Zełenski rzekomo straci swoją legitymację 20 maja 2024 r., więc w miarę zbliżania się tej daty propaganda staje się coraz bardziej agresywna. Główne przesłania i ścieżki narracyjne pozostają niezmienione od miesięcy, zmienia się tylko ich intensywność. Podczas gdy w listopadzie 2023 r. było stosunkowo niewiele fejków na ten temat, teraz rosyjskie farmy botów, gadające głowy i media propagandowe generują bardzo gęsty szum informacyjny, wyjaśnia Maksym Wichrow, ekspert w Centrum Komunikacji Strategicznej i Bezpieczeństwa Informacji:

– Rosyjska propaganda atakuje nas z różnych kierunków. Po pierwsze, manipuluje naszym przywiązaniem do demokracji: „Zełenski jest uzurpatorem, który wykorzystał stan wojenny, aby zakazać wyborów i ustanowić autorytarny reżim; zmienił Ukrainę w Koreę Północną” itp. Po drugie, wróg manipuluje zmęczeniem wojną: „Zełenski będzie walczył do ostatniego Ukraińca, aby dłużej pozostać u władzy”. Alternatywnie, Rosja będzie twierdzić, że ukraiński prezydent jest tak niekompetentny, że wojna nie może być wygrana pod jego przywództwem, że zbliża się katastrofa itp. Po trzecie, propaganda odwołuje się do emocji, przedstawiając Zełenskiego jako paskudną osobowość, zdrajcę Ukrainy, skorumpowanego urzędnika, którego należy natychmiast odsunąć od władzy, niezależnie od wymogów prawnych lub okoliczności wojennych.

Propagandowy element planu destabilizacji jest skierowany przeciwko Wołodymyrowi Zełenskiemu. fot: AFP/East News

Istnieje wiele odmian narracji propagandowych, kontynuuje Wichrow, a wróg stara się przyciągnąć jak najwięcej odbiorców, podzielonych według cech politycznych, kulturowych i społecznych. Ale wszystkie nici propagandowe prowadzą się do jednego hasła: „Zełenski precz!”:

– Zadaniem maksimum propagandy jest podżeganie Ukraińców do buntu przeciwko rządowi i wywołanie wewnętrznego chaosu w naszym kraju – mówi Wichrow. – Planem minimum – pogłębienie niezadowolenia Ukraińców i skupienie go na prezydencie i całym rządzie w nadziei na zamieszki, które byłyby wspaniałym prezentem dla rosyjskich generałów.

Nawiasem mówiąc, ci ostatni są również pośrednio zaangażowani w operację informacyjną: presja wywierana przez Rosję froncie tworzy odpowiednie tło dla propagandy

Nie powinniśmy oczekiwać, że intensywność ataków informacyjnych zmniejszy się po 20 maja. Przekazy i narracje zmienią się nieznacznie, ale przywództwo Ukrainy będzie na celowniku wrogiej propagandy tak długo, jak wojna będzie trwać, a być może nawet po jej zakończeniu.

Rosja próbuje dyskredytować Ukrainę za pomocą swoich kampanii dezinformacyjnych od ponad dekady, mówi Marek Kohv z ICDS. I trzeba przyznać, że odniosła pewien sukces w regionach oddalonych od Europy, gdzie zagrała kartą kolonializmu, co jest zrozumiałą taktyką w tych regionach. Z drugiej strony o tym, że Rosja była kolonizatorem w samej Europie, w krajach tzw. Globalnego Południa wie mało kto.

– Na Zachodzie wysiłki Rosji były mniej skuteczne, choć w ciągu ostatnich dwóch lat udało jej się zaszczepić strach przed eskalacją w niektórych stolicach – zaznacza Kohv. – Musimy jednak zrozumieć, że z każdym kolejnym stwierdzeniem o strachu przed eskalacją oddajemy kawałek swojego terytorium mentalnego i zbliżamy się do utraty terytorium fizycznego. Ogólnie możemy jednak powiedzieć, że rosyjskie narracje przeznaczone dla społeczności zachodniej wyglądają absolutnie śmiesznie. Na przykład „denazyfikacja” jest całkowicie niezrozumiała w sytuacji, gdy prezydent Ukrainy jest pochodzenia żydowskiego, a część ludności Ukrainy jest również Żydami.

Rosyjskie narracje o przestępczym ukraińskim rządzie i administracji prezydenckiej nie są też szczególnie przekonujące w sytuacji, gdy Rosja zabija Ukraińców i niszczy ich miasta i wsie. Zachodni przywódcy regularnie odwiedzają Kijów, by wyrazić swoje poparcie
Przewodniczący Rady Europejskiej Charles Michel i prezydent Mołdawii Maia Sandu odwiedzają Kijów. Listopad 2023. Zdjęcie: ADMINISTRACJA PREZYDENCKA UKRAINY

‍Europa uczy się na błędach‍

Rosja chciałaby izolować Ukrainę tak bardzo, jak to tylko możliwe, ale zobaczmy, co stanie się w Szwajcarii, mówi generał Wiktor Jahun. Przypomina, że szczyt pokojowy, który odbywa się tym kraju z inicjatywy Ukrainy, może zgromadzić połowę krajów świata, więc mówienie o izolacji Kijowa jest śmieszne. Jahun uważa również, że rosyjskie próby wpływania na ukraińskie społeczeństwo nie mają szans powodzenia:

– Ale Rosjanie bardzo starają się wpływać na ludzi – poprzez promowanie narracji o zakłóceniach w mobilizacji, o wspieraniu ruchu osób uchylających się od płacenia podatków. Terroryzują również ludność. Ma to pewien wpływ na poszczególnych obywateli, choć z pewnością nie wywoła fali, na którą liczyli. Myślicie, że ostrzeliwują Odessę i Charków bez powodu? Ostrzeliwują je, aby wywołać tam falę: zatrzymajmy się, negocjujmy. Mają nadzieję, że to są prorosyjskie regiony, w których w głowach ludzi może pojawić się wątpliwość: z kim my prowadzimy wojnę?

W rzeczywistości jednak sprawa okazuje się dla nich znacznie trudniejsza. Bo ludzie, którzy tam mieszkają, widzą, czym jest Rosja, czego naprawdę chce i jak to osiąga

Od początku inwazji Rosji na pełną skalę Europa przeszła transformację poglądów i podejścia. Dwa lata temu liderami wspierającymi Kijów były przede wszystkim kraje graniczące z Ukrainą. Dziś Francja i Niemcy wnoszą znaczący wkład, mówi Marek Kohv:

– Europa zdała sobie sprawę ze swoich niedociągnięć wojskowych i podjęła kroki w celu ich naprawienia. Zajmie to trochę czasu, ale to już się dzieje – i jest to proces nieodwracalny. Poczyniono bardzo dobre inwestycje w przemysł obronny. Dla Europy to, co dzieje się w Ukrainie, ma znaczenie egzystencjalne, choć być może w niektórych stolicach nie jest to jeszcze tak jasno zdefiniowane. Jednak zmierzamy w tym kierunku.

Parlament Europejski uznał wybory prezydenckie w Rosji za nielegalne, a Putina za nielegalnego prezydenta – przypomina Kohv. A dwustronne umowy o bezpieczeństwie, które kraje europejskie podpisują z Ukrainą, świadczą o wsparciu Europy. I to się nie zmienia, nawet jeśli niektóre kraje nie wykazują zbytniej sympatii dla Kijowa:

– Rosja również przyczyniła się do tego swoimi różnymi hybrydowymi atakami na kraje europejskie. Pomogły one Europie zrozumieć, że Rosja naprawdę chce zniszczyć istniejącą architekturę bezpieczeństwa w Europie i jest gotowa atakować ważną infrastrukturę, zabijać ludzi, ingerować w wybory i organizować inne okrucieństwa. W rosyjskich mediach, które nie są wolne, ale w pełni kontrolowane przez Kreml, Zachód jest codziennie straszony użyciem broni jądrowej. Prezenterzy telewizyjni i eksperci, którzy czerpią argumenty prosto z Kremla, miotają wulgarnymi obelgami bezpośrednio w zachodnich przywódców.

To pokazuje Zachodowi, jaki jest prawdziwy stosunek Rosji do Europy

Wysiłki Rosji zmierzające do zniszczenia Ukrainy są daremne, mówi Mathieu Bullegh z Chatham House. Przede wszystkim z powodu desperackiego oporu samych Ukraińców. Jednak Zachód również jest zjednoczony:

– Widzimy rosyjskie wysiłki zarówno na poziomie dyplomatycznym, jak jeśli chodzi o propagandę i zastraszanie. Te ostatnie obejmują ogłoszenie ćwiczeń nuklearnych. Ale z drugiej strony NATO ma teraz dwóch dodatkowych członków: Finlandię i Szwecję. Stany Zjednoczone właśnie zatwierdziły nowy pakiet pomocowy, by pomóc Ukrainie w dostawach broni. Macron i Cameron ogłosili nowe ćwiczenia dla ukraińskiego wojska wraz z Litwą. Tak więc niezależnie od tego, co robi Putin, powinniśmy bardziej skupić się na pomocy Ukrainie w walce z okupantami niż na rosyjskich wysiłkach zmierzających do wywołania niezgody

<span class="teaser"><img src="https://assets-global.website-files.com/64ae8bc0e4312cd55033950d/6638ff9d4e75ee79abb6e94a_%D0%B4%D0%B5%D1%89%D0%B8%D1%86%D1%8F_%D1%84%D0%BE%D1%82%D0%BE.jpeg">Ukraiński dyplomata Andrij Deszczyca: „Teraz nie ma lepszej gwarancji bezpieczeństwa dla Ukrainy niż członkostwo w NATO”</span>

20
min
Kateryna Tryfonenko
Dezinformacja
false
false
Poprzednie
1
Następne
11 / 20
Diana Balynska
Anastasija Bereza
Julia Boguslavska
Oksana Zabużko
Timothy Snyder
Sofia Czeliak
New Eastern Europe
Darka Gorowa
Ілонна Немцева
Олександр Гресь
Tereza Sajczuk
Iryna Desiatnikowa
Wachtang Kebuładze
Iwona Reichardt
Melania Krych
Tetiana Stakhiwska
Emma Poper
Aldona Hartwińska
Artem Czech
Hanna Hnatenko-Szabaldina
Maria Bruni
Natalia Buszkowska
Tim Mak
Lilia Kuzniecowa
Jędrzej Dudkiewicz
Jaryna Matwijiw
Wiktor Szlinczak
Dwutygodnik
Aleksandra Szyłło
Chrystyna Parubij
Natalia Karapata
Jędrzej Pawlicki
Roland Freudenstein
Project Syndicate
Marcin Terlik
Polska Agencja Prasowa
Zaborona
Sławomir Sierakowski
Oleg Katkow
Lesia Litwinowa
Iwan Kyryczewski
Irena Tymotiewycz
Odile Renaud-Basso
Kristalina Georgiewa
Nadia Calvino
Kaja Puto
Anna J. Dudek
Ołeksandr Hołubow
Jarosław Pidhora-Gwiazdowski
Hanna Malar
Paweł Bobolowicz
Nina Kuriata
Anna Ciomyk
Irena Grudzińska-Gross
Maria Cipciura
Tetiana Pastuszenko
Marina Daniluk-Jarmolajewa
Karolina Baca-Pogorzelska
Oksana Gonczaruk
Larysa Poprocka
Julia Szipunowa
Robert Siewiorek
Anastasija Nowicka
Śniżana Czerniuk
Maryna Stepanenko
Oleksandra Novosel
Tatusia Bo
Anastasija Żuk
Olena Bondarenko
Julia Malejewa
Tetiana Wygowska
Iryna Skosar
Larysa Krupina
Irena De Lusto
Anastazja Bobkowa
Paweł Klimkin
Iryna Kasjanowa
Anastazja Kanarska
Jewhen Magda
Kateryna Tryfonenko
Wira Biczuja
Joanna Mosiej
Natalia Delieva
Daria Górska
Iryna Rybińska
Anna Lisko
Anna Stachowiak
Maria Burmaka
Jerzy Wojcik
Oksana Bieliakowa
Ivanna Klympush-Tsintsadze
Anna Łodygina
Sofia Vorobei
Kateryna Kopanieva
Jewheniia Semeniuk
Maria Syrczyna
Mykoła Kniażycki
Oksana Litwinenko
Aleksandra Klich
Bianka Zalewska

Wesprzyj Sestry

Zmiana nie zaczyna się kiedyś. Zaczyna się teraz – od Ciebie. Wspierając Sestry,
jesteś siłą, która niesie nasz głos dalej.

Wpłać dotację
  • YouTube icon
Napisz do redakcji

[email protected]

Dołącz do newslettera

Otrzymuj najważniejsze informacje, czytaj inspirujące historie i bądź zawsze na bieżąco!

Thank you! Your submission has been received!
Oops! Something went wrong while submitting the form.
Ⓒ Media Liberation Fund 2022
Strona wykonana przez
Polityka prywatności• Polityka plików cookie • Preferencje dotyczące plików cookie