Exclusive
20
min

Przyjaciele Pekinu i koniak dla Xi, czyli co chiński władca osiągnął w Europie

Xi Jinping odwiedził Europę po raz pierwszy od pięciu lat, ale ograniczył się tylko do trzech stolic: Paryża, Belgradu i Budapesztu. „Wizyta ta pokazała, że Chiny stały się wielkim krajem o potężnych wpływach międzynarodowych” – tak europejską trasę swojego przywódcy podsumował sam Pekin

Kateryna Tryfonenko

Dlaczego Xi Jinping odwiedził Europę? Fot: Darko Vojinovic/AP/East News

No items found.

Zostań naszym Patronem

Dołącz do nas i razem opowiemy światu inspirujące historie. Nawet mały wkład się liczy.

Dołącz

We Francji Xi spotkał się z prezydentem Emmanuelem Macronem i przewodniczącą Komisji Europejskiej Ursulą von der Leyen. Na porządku dziennym były dwie kluczowe kwestie: nieuczciwa konkurencja handlowa ze strony chińskich producentów oraz wsparcie Pekinu dla Rosjan w wojnie przeciwko Ukrainie.

W obu przypadkach otrzymaliśmy niezwykle lakoniczne odpowiedzi, które jednak wyraźnie pokazały, że Chiny trzymają się swojego kursu i jest on niezmienny. Jednocześnie, według ekspertów, z którymi rozmawiał Sestry, Xi zademonstrował zainteresowanie partnerstwem europejskimi krajami, choć na własnych warunkach.

Czy osiągnął swoje cele? I dlaczego Pekin nie pomoże Zachodowi powstrzymać Rosji?

Starannie przemyślana trasa

Trasa i czas europejskiego tournée Xi zostały starannie przez Pekin przemyślane. Serbia, Węgry i Francja są jednymi z niewielu krajów na kontynencie gotowymi do większego otwarcia w stosunkach z Chinami, zwłaszcza w zakresie współpracy gospodarczej, wyjaśnia Raigirdas Boruta, analityk polityczny w litewskim rządowym Centrum Analiz Strategicznych (STRATA):

– Dwa z krajów, które odwiedził Xi Jinping, są członkami UE i kontynuowanie współpracy z nimi jest bardzo logicznym wyborem. Z Węgrami – ze względu na ich gotowość do działania w charakterze rzecznika Chin w Unii Europejskiej. Z Francją – ponieważ jest główną potęgą w UE, która aktywnie promuje swoją wizję strategicznej autonomii Unii Europejskiej. Serbia nie jest członkiem UE, ale ma znaczne wpływy w swoim regionie i z całej trójki jest najbardziej gotowa do znacznego promowania bliskich więzi w różnych obszarach, nie ograniczając się do gospodarki.

Musimy również wziąć pod uwagę znaczenie wizyty Xi dla krajowej publiczności w Chinach. Ciepłe powitanie na wysokim szczeblu w Europie pomaga partii komunistycznej wzmocnić swój wizerunek jako wielkiej potęgi, która nie jest odizolowana, ale ma ogromne znaczenie we współczesnym świecie politycznym.

Dyplomacja o smaku koniaku

Emmanuel Macron zorganizował przyjęcie dla chińskiego przywódcy w górskim kurorcie w Pirenejach. Wydawało się, że wykorzystał cały swój dyplomatyczny urok, mówi Natalia Butyrska, ekspertka ds. Azji i Pacyfiku w Radzie Polityki Zagranicznej „Ukraiński Pryzmat”. Jej zdaniem siłą napędową wizyty były podejmowane przez obie strony próby rozwiązania problemów gospodarczych:

– Obecnie stosunki między Unią Europejską a Chinami są napięte, a napięcie to jest związane przede wszystkim z gospodarką: dochodzenie antydumpingowe, które Chiny prowadzą przeciwko europejskim napojom alkoholowym, jest skierowane głównie przeciwko francuskim producentom koniaku. To swego rodzaju odpowiedź na decyzję Unii Europejskiej o wszczęciu kilku dochodzeń przeciwko Pekinowi, ponieważ Europejczycy uważają, że zbytnio subsydiuje on swoich producentów. A to już jest przejaw nieuczciwej konkurencji, szczególnie w przypadku produkcji samochodów elektrycznych.

Francuski prezydent wręczył Xi dwie butelki koniaku: Hennessy XO i Louis XIII od Remy Martin, każda o wartości około 3000 euro. Xi obiecał znieść cła importowe na francuską markę. Tymczasowo. W wyniku wizyty Francja i Chiny podpisały 18 umów dwustronnych. Jednocześnie Xi dał jasno do zrozumienia, że jeśli UE nadal będzie wysuwać nadmierne według niego roszczenia, wszystkie osiągnięte porozumienia zostaną spalone w wirze wojny handlowej.

Macron zaprasza Xi na posiłek w restauracji w Pirenejach. 7 maja 2024 r. Fot: Aurelien Morissard/ AFP/East News

To nie my wznieciliśmy ten kryzys

– Oczekujemy, że Chiny wykorzystają wszystkie swoje wpływy na Rosję, by zakończyć wojnę przeciwko Ukrainie – powiedziała przewodnicząca Komisji Europejskiej Ursula von der Leyen po spotkaniu z chińskim przywódcą.

– Prezydent Xi odegrał ważną rolę w deeskalacji nieodpowiedzialnego zagrożenia nuklearnego Moskwy i jestem przekonana, że chiński przywódca będzie nadal to robił w obliczu ciągłych gróźb nuklearnych Rosji – dodała.

Macron chce pogłębić osobiste więzi z Xi, aby wpłynąć na Putina. BloombergFoto: X / Emmanuel Macron

Jednak Xi Jinping nadal nazywa wojnę na Ukrainie „kryzysem”. Po rozmowach w Paryżu wezwał przywódców UE, by nie kłócili się z Chinami o Ukrainę:

– Jesteśmy przeciwni wykorzystywaniu kryzysu w Ukrainie do obwiniania lub dyskredytowania kraju trzeciego i wzniecania nowej zimnej wojny. Chiny nie rozpoczęły tego kryzysu i nie są w niego zaangażowane.

– Przekonywanie Chin, by nie współpracowały z Rosją, jest daremne – ocenia Marcin Przychodniak, analityk ds. Chin w Polskim Instytucie Spraw Międzynarodowych (PISM).

– Macron wspomniał, że Xi zapewnił go, że Chiny nie będą sprzedawać broni do Rosji i będą ściśle kontrolować eksport towarów podwójnego zastosowania. Ale to były francuskie deklaracje. Nie słyszeliśmy niczego podobnego od Chińczyków, a to podważa wiarygodność tych oświadczeń – dodaje Przychodniak.

Nie widzę żadnych znaczących zmian w stanowisku Chin w sprawie wojny w Ukrainie ani w stanowisku Pekinu w kwestii współpracy z Rosją

Pokaz chińskich możliwości

Podczas gdy rozmowy we Francji dotyczyły nieporozumień, spotkania Xi z przywódcami Serbii i Węgier koncentrowały się na inwestycjach, wspólnych projektach i głębszej współpracy. Węgry są interesujące dla Chin zarówno jako kluczowy hub dla chińskich towarów na rynku europejskim, jak jako kraj, który wkrótce będzie sprawował prezydencję w UE, uważa Natalia Butyrska.

– Chiny liczą na to, że Węgry będą promować ich interesy, w szczególności w zakresie złagodzenia stanowiska instytucji europejskich wobec Pekinu. Natomiast Serbia to kraj w sercu Bałkanów, który jest bardzo lojalny wobec Chin.

Tym razem Pekin starał się, aby te dwa kraje stały się wizytówką jego możliwości wobec innych. Chciał pokazać, że państwa współdziałające z Chinami dostają inwestycje i dostęp do chińskiego rynku
Viktor Orban i Xi Jinping podpisali około 20 nowych umów. Fot: X / Viktor Orban

Ragirdas Boruta uważa, że wyborze dat wizyty, która trwała od 5 do 10 maja, kryje się też ważna symbolika:

– Xi odwiedził Serbię, aby uczcić 25. rocznicę bombardowania Belgradu przez NATO, co jest wysoce symboliczną decyzją, która pokazuje rosnące zaniepokojenie i nieufność Chin wobec NATO. Jest to szczególnie istotne w kontekście wewnętrznych dyskusji między państwami członkowskimi na temat obecności Sojuszu w regionie Indo-Pacyfiku, np. otwarcia biura łącznikowego w Japonii – choć temat ten został na razie zamrożony.

„25 lat temu NATO złośliwie zbombardowało chińską ambasadę w Jugosławii. Nigdy o tym nie zapomnimy. Chińczycy cenią pokój, ale nigdy nie pozwolimy, by ta tragiczna historia się powtórzyła” – napisał Xi w artykule dla serbskiej gazety jeszcze przed swoją wizytą.

Aleksandar Vucić, przywódca Serbii, ze swoim gościem Xi Jinpingiem. 7 maja 2024. Fot: Dimitrije Goll/Serbian Presidency/Handout/Anadolu/ABACAPRESS.COM/East News

Już chwilę po przyjeździe chiński przywódca obsypał serbskiego prezydenta Aleksandara Vucicia uprzejmościami, nazywając Serbię „pięknym i przyjaznym krajem, którego integralność terytorialna w kwestii Kosowa jest wspierana przez Chiny”. W rewanżu Vucić powiedział, że „Tajwan to Chiny”.

Ostatnim celem europejskiej podróży Xi były Węgry. Chiny obiecały Budapesztowi inwestycje w odbudowę linii kolejowej, budowę szybkiego przejścia granicznego oraz dalszą współpracę w dziedzinie energetyki jądrowej. A polityka węgierskiego premiera Viktora Orbana jest według Xi Jinpinga przykładem tego, jak mogłyby wyglądać relacje całej Unii z Chinami.

Chiny będą grały we własną grę

Dla Xi była to bardzo udana wizyta z różnych względów, uważa Ragirdas Boruta:

– Pod względem gospodarczym możemy mówić o dwustronnych korzyściach. Ale te same umowy podpisane z Chinami mogą w przyszłości prowadzić do większych nieporozumień w UE, co znacznie utrudni wywieranie presji na Pekin. W końcu Europa musi mówić jednomyślnie w tej sprawie.

Francuski prezydent bardzo lubi przekonywać Xi i Putina do zrobienia czegoś nierealnego. Uważam, że takie negocjacje nie mają sensu, i jestem bardzo sceptyczny wobec stwierdzeń w rodzaju: „musimy wywrzeć presję na Chiny, aby przestały dostarczać broń do Rosji”. Myślę, że to idzie za daleko – czy mówimy, że UE zgadza się z prorosyjskim stanowiskiem Chin, jeśli nie jest ono związane ze sprzedażą broni? Rosja znajdzie sposoby, by się zbroić. Dlatego wsparcie gospodarcze dla Chin i eksport technologii to moim zdaniem kwestia, która powinna być czerwoną linią dla UE. Nie powinny nas zadowalać niejasne deklaracje Chin, że nie będą wysyłać broni do Rosji.

To nie wystarczy — musimy zerwać więzi gospodarcze z Kremlem

Według Natalii Butyrskiej intrygującym pozostaje pytanie, czy Chiny wezmą udział w szczycie pokojowym, który odbędzie się w Szwajcarii w połowie czerwca z inicjatywy Ukrainy. W końcu to bardzo ważne wydarzenie zarówno dla Kijowa, jak jego partnerów – a wszyscy są zainteresowani na nim obecnością Chin.

– Do tej pory słyszeliśmy, że Chiny opowiadają się za organizacją międzynarodowych konferencji z udziałem Rosji i Ukrainy, z ich równą obecnością i rozmowami pokojowymi – zaznacza ekspertka. – To nic nowego. Nie ma absolutnie żadnych prognoz dotyczących udziału lub braku udziału Chin w tym szczycie. Poza tym w dniach 16-17 maja odbędzie się wizyta Putina w Pekinie, która w również zostanie omówiona w Szwajcarii. W każdym razie Chiny rozegrają własną grę, na której skorzystają, także wizerunkowo.

I najważniejsze: nie powinniśmy oczekiwać, że Chiny staną po naszej stronie i będą bronić naszych interesów

Putin w Pekinie

Moskwa i Pekin mają długotrwałe kontakty, a Xi regularnie spotykał się z Rosjanami jeszcze przed inwazją na Ukrainę na pełną skalę. Dla obu stron kolejna wizyta Putina w Pekinie stanie się oczywiście okazją do wymiany poglądów, ale będzie to również publiczna demonstracja, uważa Marcin Przychodniak:

– To spotkanie na wysokim szczeblu, więc będzie bardzo ważne pod względem narracyjnym i wizerunkowym. To będzie kolejny przykład tego, „jak dobre są nasze relacje”, „jak jasne są perspektywy przyszłej współpracy”, „jak dwaj przywódcy budują coś razem dla wspólnej sprawy”.

A „Financial Times pisze, że jednym z głównych celów Putina „będzie znalezienie sposobów na zminimalizowanie wszelkich zakłóceń w ekonomicznej linii życia, którą Chiny zapewniły jego reżimowi od czasu pełnej inwazji na Ukrainę”.

No items found.
Р Е К Л А М А
Dołącz do newslettera
Thank you! Your submission has been received!
Oops! Something went wrong while submitting the form.

Ukraińska dziennikarka. Pracowała jako redaktorka naczelna ukraińskiego wydania RFI. Pracowała w międzynarodowej redakcji TSN (kanał 1+1). Była międzynarodową felietonistką w Brukseli, współpracowała z różnymi ukraińskimi kanałami telewizyjnymi. Pracowała w serwisie informacyjnym Ukraińskiego Radia. Obecnie zajmuje się projektami informacyjno-analitycznymi dla ukraińskiego YouTube.

Zostań naszym Patronem

Nic nie przetrwa bez słów.
Wspierając Sestry jesteś siłą, która niesie nasz głos dalej.

Dołącz

Bundeswehra rozmieści dodatkową brygadę na Litwie, co ma być sygnałem dla sojuszników, że Niemcy wraz z partnerami są zdecydowani bronić terytorium Sojuszu przed wszelką agresją. Poinformował o tym niemiecki kanclerz Friedrich Merz podczas spotkania z prezydentem Litwy Gitanasem Nausedą. Według Merza sytuacja na wschodniej flance NATO pozostaje bardzo napięta. Agresywny rewizjonizm Rosji zagraża nie tylko bezpieczeństwu i integralności terytorialnej Ukrainy, ale także bezpieczeństwu Europy i całego regionu euroatlantyckiego.

O wyzwaniach dla bezpieczeństwa, skuteczności NATO, polityce Viktora Orbána i perspektywach integracji europejskiej Ukrainy rozmawiamy z Gabrieliusem Landsbergisem, byłym ministrem spraw zagranicznych Litwy.

Dlaczego nie zniszczyliśmy rosyjskiej gospodarki

Kateryna Tryfonenko: – Europejscy przywódcy coraz częściej mówią o wyzwaniach związanych z bezpieczeństwem. Czy Europa jest gotowa na zmiany, na wzmocnienie swych zdolności obronnych? Czy Europejczycy jednoczą się w obliczu wspólnych zagrożeń?

Gabrielius Landsbergis: – Jeszcze niedawno byli ludzie, którzy stali w kolejce, by porozmawiać z Putinem, którzy uważali, że wyjazd do Moskwy to świetny pomysł, by zrozumieć rosyjski umysł i spróbować go uspokoić. Teraz ci, którzy to robią, w przestrzeni europejskiej są uważani za wyrzutków. Widzimy na przykład premiera Słowacji Roberta Ficę lub ludzi do niego podobnych, ale nie są oni uważani za poważnych Europejczyków.

Tak więc zmiany są. Teraz najważniejsze pytanie, które zadaję, brzmi: „Czy to wystarczy?” Jeśli uznajemy, że Europa żyje obecnie w warunkach egzystencjalnego zagrożenia, to nasze rozumowanie musi odpowiadać temu zagrożeniu. I nasze działania muszą odpowiadać temu zagrożeniu. Nie zawsze to dostrzegam. Na fasadzie hasła zmieniają się bardzo – mówimy lepiej, zachowujemy się lepiej.

W niektórych przypadkach widzimy nawet tworzenie się koalicji, które chcą wywrzeć presję na Rosję. Jednak chciałbym widzieć więcej działań, a tych na razie nie ma

UE zatwierdziła już 17. pakiet sankcji przeciwko Rosji. Ograniczenia dotyczą częściowo tzw. rosyjskiej floty cienia i zagrożeń hybrydowych. Na ile skuteczna jest logika sankcji? Czy są wystarczające, by wpłynąć na Putina?

17 pakietów sankcji wynika głównie z przekonania, że musimy coś zrobić, a nie z tego, że musimy pokonać Rosję. Europa wydała w zeszłym roku miliardy euro na zakup rosyjskich surowców energetycznych, więc to nie jest poważne działanie. Pozwalamy Rosji zbroić się przeciwko nam i na nasz koszt. W rzeczywistości pomagamy Kremlowi nie tylko w budowie rakiet i broni, których używa przeciwko Ukraińcom, ale też tych, których może użyć także przeciw nam. To naprawdę bardzo pokrętna logika.

Dlatego cieszę się z każdego pakietu sankcji. To lepsze niż nic, lecz ich logika jest czasami trudna do zrozumienia. Szczególnie rozczarowujące jest, gdy słyszę, jak przywódcy krajów UE mówią: „Teraz nałożymy na Rosję druzgocące sankcje”. Jeśli istnieje coś naprawdę destrukcyjnego, powinniśmy byli wprowadzić to już dawno temu. Musimy zadać sobie pytanie, dlaczego do tej pory nie zniszczyliśmy gospodarki Rosji.

17. pakiet sankcji jest wymierzony w 189 statków pochodzących z krajów trzecich. Statki te są częścią rosyjskiej „floty cienia”. Zdjęcie: Associated Press/East News

Pokój możliwy tylko po klęsce Rosji

Kto lub co może teraz powstrzymać Rosję?

Jedynym krajem, który może i jest gotowy, ma wolę polityczną i zdolność, by to zrobić, jest Ukraina. Wszyscy inni potrzebują czasu, odwagi, zrozumienia lub połączenia tych rzeczy. Jeśli weźmiemy pod uwagę kraje na wschodniej flance NATO – to potrzebujemy czasu.

19 maja Donald Trump odbył rozmowę z Władimirem Putinem. W Białym Domu oczekiwano, że dialog ten będzie sprawdzianem, czy Moskwa jest gotowa zakończyć wojnę. Czy Pana zdaniem możliwe jest osiągnięcie zawieszenia broni, na co nalega administracja Trumpa?

Myślę, że prawdziwy pokój nadejdzie dopiero po klęsce Rosji na polu bitwy. Zawsze podkreślam, że aby Rosja zgodziła się na pokój, musi zostać pokonana. Rosjanie zaszli zbyt daleko, przekroczyli zbyt wiele czerwonych linii, by być zainteresowani prawdziwym pokojem. Wierzą, że mogą wygrać, i wierzą, że mają czas. Dlatego to wszystko jest grą – presja i rozmowy o sankcjach, po których nic się nie dzieje. Putin nie wykazuje żadnej skłonności do porozumienia. Niestety w ciągu ostatnich czterech miesięcy nie zrobiliśmy nic, by zmusić go do podjęcia rozmów. Jak to zrobić? Pomagać Ukrainie w każdy dostępny nam sposób.

Ukraińcy pokazują, że potrafią zdobywać przewagę na polu bitwy. Oznacza to, że produkują wystarczającą ilość sprzętu, który im pomaga. Musimy to wspierać

Europejska alternatywa dla NATO?

Od urzędników bliskich Trumpowi regularnie dochodzą głosy o zamiarze ograniczenia obecności USA w Europie. O tym, że Ameryka nie powinna rozwiązywać europejskich problemów. Czy kraje bałtyckie czują się bezpieczne?

Sytuacja z punktu widzenia bezpieczeństwa jest gorsza niż pół roku temu. Rosjanie nie atakują nas, ponieważ zakładają, że możemy się im przeciwstawić. To właśnie powstrzymywało kiedyś Związek Radziecki przed atakiem na NATO i to dziś powstrzymuje Rosję. Ale żeby do ataku nie doszło, musimy pokazać, że traktujemy sprawę poważnie: mamy wystarczający sprzęt, wystarczającą wolę polityczną, by zrobić wszystko, co konieczne. Martwię się, że ostatnie kilka miesięcy pokazało Putinowi, że być może nie jesteśmy aż tak niezawodni. Bo jesteśmy gotowi do negocjacji z nim i być może do zaakceptowania jego zwycięstwa na polu bitwy jako czegoś nieuniknionego. Dla niego to powód do myślenia, że jeśli w jakiś sposób zaatakuje kraje bałtyckie, Zachód przyjmie to jako coś nieuniknionego. Dlatego martwię się znacznie bardziej niż pół roku temu.

Czy NATO nadal jest skutecznym sojuszem bezpieczeństwa? Czy istnieje potrzeba i możliwość stworzenia alternatywnej struktury europejskiej?

NATO to wszystko, co obecnie mamy. Struktura ta jest na tyle niezawodna i poważna, na ile to tylko możliwe w obecnej sytuacji. Niedawno wraz z byłym prezydentem Estonii Toomasem Ilvesem przygotowaliśmy raport na temat Morza Bałtyckiego, w szczególności dotyczący Rady Państw Morza Bałtyckiego [międzynarodowa organizacja polityczna, której głównym celem jest wzmacnianie współpracy między państwami regionu bałtyckiego w zakresie ochrony środowiska, zrównoważonego rozwoju, gospodarki, edukacji i kultury, bezpieczeństwa społecznego oraz wsparcia demokracji i praw człowieka – aut.]. Chcemy, by ta organizacja stała się swego rodzaju podstawą bezpieczeństwa regionalnego.

Podam przykład: obecnie dużo mówi się o zagrożeniach hybrydowych. One są bardzo zróżnicowane: mieliśmy migrantów, przecinanie kabli na dnie Bałtyku [chodzi o przerwanie dwóch linii telekomunikacyjnych, między Finlandią a Niemcami oraz między Litwą a Szwecją, w listopadzie 2023 r., za którym najprawdopodobniej stała Rosja – red.]. Kiedy niedawno Estonia próbowała zatrzymać tankowiec rosyjskiej „floty cienia”, Rosjanie wysłali myśliwce. A teraz Rosjanie zatrzymali estoński tankowiec. Czyli sporo się dzieje, a NATO twierdzi, że każdy kraj, którego dotykają takie działania, musi sam sobie z tym radzić. To dowód, że Sojusz się zmienia. Wcześniej nie można było sobie nawet wyobrazić, że jakiś kraj będący członkiem NATO może pozostać sam na sam z Rosją lub rosyjskim zagrożeniem. Teraz to już fakt.

Nasza propozycja utworzenia regionalnej organizacji bezpieczeństwa wynika z przekonania, że mogą istnieć zagrożenia, z którymi Litwa, Estonia czy inne kraje nie będą w stanie poradzić sobie samodzielnie. To pomoże, gdyby NATO nie było gotowe do działania

Skrajna prawica zagraża jedności Europy

Wbrew oczekiwaniom, w wyborach prezydenckich w Rumunii liberalny kandydat Nicusor Dan pokonał przedstawiciela prawicy George Simiona. Tyle że popularność prawicy w Europie jest wysoka, co widać w Niemczech i Polsce. Czy to niebezpieczne?

To bardzo niebezpieczne, ponieważ skrajnie prawicowe partie w krajach europejskich są z natury antyeuropejskie. Ich cele są sprzeczne z tym, za czym opowiada się Europa. To bardzo poważne zagrożenie, ponieważ widzimy, czym stały się Węgry pod rządami Orbána, który obecnie podważa wszelkie wysiłki Europy zmierzające do jej wzmocnienia się i uzyskania przez nią statusu siły geopolitycznej na kontynencie. Prawicowe partie są również przedmiotem dużego zainteresowania Rosji. Dodatkowy niepokój budzi fakt, że europejską prawicą zaczęły się interesować Stany Zjednoczone. Widzieliśmy, jak Elon Musk otwarcie popierał AFD przed wyborami w Niemczech; z jej przedstawicielami spotkał się też wiceprezydent J. D. Vance. Istnieje więc szereg kwestii, w których interesy Stanów Zjednoczonych i Rosji są zbliżone. Poparcie dla antyeuropejskich partii jest tylko jednym z tego przykładów.

Prawicowi i skrajnie prawicowi kandydaci w Polsce zdobyli znacznie więcej głosów, niż przewidywały przedwyborcze prognozy. Zdjęcie: WOJCIECH STRÓŻYK/REPORTER

Orbán – „koń trojański” w Unii

Otworzenie pierwszego klastra niezbędnego do dalszych negocjacji w sprawie przystąpienia Ukrainy do UE roku planowano w Kijowie jeszcze na początku 2025 r. Jednak wciąż do tego nie doszło. Co stoi na przeszkodzie? I co może przyspieszyć integrację europejską Ukrainy?

Przez wiele lat mówiliśmy, że Ukraina i Mołdawia nie są gotowe. Ja się z tym nie zgadzam. Te kraje są gotowe, ich ludzie są gotowi, rządy są gotowe przejść przez trudne reformy i zmienić się od wewnątrz, by stać się krajami naprawdę europejskimi.

Mnie martwi to, że Europa nie jest gotowa. Zbyt długo zaniedbywaliśmy tę kwestię – być może z powodu założenia, że Ukraina nigdy nie będzie gotowa i nie będziemy musieli się tym zajmować. A tu nagle Ukraina jest gotowa i mówi: „Przedstawcie nam pakiet reform, które należy wdrożyć, a my go przyjmiemy”. A Europa nie zrobiła do tej pory nic.

Pamiętam czasy, kiedy Litwa, Polska i inne kraje miały zostać członkami UE. Wtedy Bruksela wręcz kipiała, bo zbliżało się rozszerzenie, eurokomisarze jeździli tam i z powrotem – nie z dobrymi słowami i obietnicami, ale z dokumentami, które trzeba było zatwierdzać. I wszyscy wiedzieli, że kiedy zegar wybije godzinę 12 – będziemy członkami UE. Teraz nie widzę, by działo się coś podobnego, jakby nikt nie przygotowywał się na to poważnie. To budzi duże zaniepokojenie. Ponadto 6 czerwca UE zamierza przywrócić cła na import z Ukrainy, tymczasowo zniesione po rozpoczęciu inwazji przez Rosję w 2022 roku.

To hipokryzja, kiedy mówimy, że dajemy Ukrainie pakiet pomocowy w wysokości miliarda euro – a drugą ręką zabieramy 3,5 mld euro w postaci ceł od tego, co Ukraińcy produkują i eksportują. Dla mnie to nonsens

Na ile poważny jest wpływ Orbána w przeciwdziałaniu integracji europejskiej Ukrainy?

On jest poważny. Viktor Orbán blokuje drzwi dla większości spraw dotyczących Ukrainy. Zarazem słyszymy, że istnieje pewna koordynacja między Orbánem a Moskwą, nieprawdaż? Bardzo dziwne jest to, że w UE mamy rosyjskiego gracza, który prawdopodobnie czerpie swoje pomysły z Moskwy, a potem wdraża je w życie.

Są sposoby, by temu przeciwdziałać – Europa ma w swoim traktacie artykuł 7, który, gdyby został wdrożony, mógłby pozbawić Węgry prawa weta i pozwoliłby Europie iść naprzód. Niestety Węgry nie są jedynym problemem.

Są kraje, w których nawet bez wpływu Rosji interesy narodowe są sprzeczne z rozszerzaniem UE

Co da Unii integracja z Ukrainą

Czy reformy wewnętrzne w UE są możliwe? Przecież to bez sensu, że fundamentalne decyzje całej wspólnoty zależą od jednej czy dwóch osób.

Całkowicie się z panią zgadzam. Obecnie jesteśmy tak silni, na ile pozwala nam Orbán. On jest naszym wspólnym mianownikiem, nie możemy przekroczyć linii Orbána. Pomimo działań Niemiec, Francji, Hiszpanii, Włoch czy Polski, wszystko, co możemy zrobić, to tyle, na ile pozwala nam Orbán. To naprawdę upokarzające dla całej Europy. Ale zasady działają w taki sposób, że aby je zmienić, Orbán musi się na to zgodzić. Jest więc oczywiste, że w tych ramach zrobienie czegokolwiek jest niemal niemożliwe.

Węgry nie zamierzają zatwierdzić otwarcia klastrów negocjacyjnych w rozmowach o przystąpieniu Ukrainy do UE. Zdjęcie: ATTILA KISBENEDEK/AFP/East News

Czy Ukraina zostanie członkiem Unii w dającej się przewidzieć przyszłości?

Mam taką nadzieję, ponieważ zazwyczaj zadaję również pytanie: „Jaki jest najlepszy sposób odbudowy Ukrainy po wojnie?” Nie chodzi tylko o prace cementowo-asfaltowe, ale o to, jak odbudować społeczeństwo, jak ustabilizować sferę polityczną. I szczerze mówiąc, nie widzę dla Ukrainy lepszej drogi niż członkostwo w UE. Ono przyniesie stabilność polityczną, finansową, gospodarczą i przywróci inwestycje. Dlatego mam wielką nadzieję, że tak się stanie i że uda się wybudzić Brukselę z letargu bezczynności – że zrozumieją tam, o co toczy się gra, by po wojnie z Rosją Ukraina nie musiała toczyć kolejnej bitwy, tym razem w Brukseli. Przynajmniej to powinniśmy zagwarantować Ukraińcom.

Czy pełna integracja europejska Ukrainy jest możliwa w czasie trwania wojny na pełną skalę?

To może się dziać jednocześnie. Bo jeśli uznamy, że w czasie wojny to niemożliwe, będzie to oznaczało, że Rosjanie będą trzymać klucz do UE. A oni dobrze sobie z tym radzą. Im opłaca się grać na czas. Myślę, że Ukraina powinna poważnie kontynuować swoje reformy, lecz Europa również musi być poważna. Wojna kiedyś się skończy, Ukraina zwycięży i będziemy świętować zwycięstwo na Krymie.

Zdjęcie główne: Anatolii Lysianskyi/Associated Press/East News

Projekt jest współfinansowany przez Polsko-Amerykańską Fundację Wolności w ramach programu „Wspieraj Ukrainę”, realizowanego przez Fundację Edukacja dla Demokracji.

20
хв

Gabrielius Landsbergis: – Tylko Ukraina może powstrzymać Rosję

Kateryna Tryfonenko

20 maja Unia Europejska przyjęła 17., największy i najbardziej ambitny, pakiet sankcji wobec Rosji. Jest on wymierzony przeciw „flocie cieni”, która pomaga Rosji omijać embargo na handel ropą, a także zaostrza ograniczenia dla rosyjskich przedsiębiorstw energetycznych i blokaduje aktywa sojuszników Kremla. Jednocześnie przygotowywany jest już 18. pakiet, który może obejmować zakaz importu rosyjskiego gazu i uranu oraz wykorzystanie zamrożonych rosyjskich aktywów do odbudowy Ukrainy.

Sankcje są kluczowym instrumentem nacisku na Kreml, lecz ich skuteczność, koordynacja działań między partnerami i konsekwencje dla jedności europejskiej pozostają kwestiami otwartymi. Rozmawiamy o tym z Ondřejem Kolářem, posłem do Parlamentu Europejskiego z Czech.

Musimy stanąć na własnych nogach

Maryna Stepanenko: Jaka jest Pana zdaniem główna zaleta 17. pakietu sankcji UE w walce z obchodzeniem embarga na ropę przez Rosję? Czy mogą one poważnie utrudnić działalność „floty cieni”?

Ondřej Kolář: To trudne pytanie. Fakt, że jest to już 17. pakiet sankcji, świadczy o tym, że polityka nie działa tak skutecznie, jak powinna. Dopuszczamy zbyt wiele wyjątków, nie mamy odpowiedniego systemu egzekwowania prawa i nie jesteśmy w stanie w pełni powstrzymać obchodzenia sankcji nie tylko przez poszczególne przedsiębiorstwa, ale także przez całe państwa. Sankcje mają znaczenie, ale musimy je znacznie lepiej wdrażać i stosować. Mam nadzieję, że wprowadzenie 17. pakietu oznacza, że w końcu zrozumieliśmy powagę problemu, zwłaszcza jeśli chodzi o „flotę cieni”, którą Rosja bardzo skutecznie wykorzystuje do obchodzenia ograniczeń.

Cieszę się, że Unia Europejska podąża za przykładem Wielkiej Brytanii w tej kwestii – choć rozczarowujące jest to, że potrzebowaliśmy sześciu miesięcy, aby w ogóle rozpocząć dyskusję na temat tego kroku.

UE działa zbyt wolno. Rosja podejmuje decyzje szybko i zdecydowanie, a my pozostajemy w tyle. Trzeba to zmienić. To my musimy wyznaczać agendę

Z zadowoleniem przyjmuję nowy pakiet i fakt, że w końcu skupiliśmy się na tym, co naprawdę ma znaczenie, na przykład na eksporcie paliw kopalnych, od których Rosja jest w dużym stopniu zależna. Im bardziej ograniczymy ten przepływ, tym lepiej dla nas i dla Ukrainy. Musimy jednak działać szybciej i precyzyjniej. Nie możemy sobie pozwolić na dalszą zabawę w chowanego.

Mówi Pan o obchodzeniu sankcji, ale 17. pakiet jest wymierzony nie tylko przeciwko rosyjskim przedsiębiorstwom, ale także przeciw ich partnerom w takich krajach jak Chiny i Zjednoczone Emiraty Arabskie. Wspomniał Pan również, że UE często reaguje, a nie wyznacza kierunek działań…

Czy widzi pani jakąś realistyczną drogę dla UE, pozwalającą jej być o krok przed Rosją? Czy istnieje sposób, by naprawdę zablokować wszystkie luki, które Rosja wykorzystuje do obchodzenia sankcji? Obawiam się, że nie. By zablokować wszystkie drogi unikania sankcji, UE musiałaby przekonać cały świat do zaprzestania współpracy z Rosją, a to jest po prostu niemożliwe.

Kraje takie jak Korea Północna, Iran i wiele państw z grupy BRICS nadal utrzymują stosunki z Moskwą, pomagając jej w kreowaniu wizerunku narodu, który tylko się broni i dąży do „normalnego życia”. To niebezpieczne i nie możemy się z tym pogodzić. Naszymi jedynymi realnymi narzędziami są tutaj dyplomacja i handel międzynarodowy.

Głównym błędem USA było wycofanie się z USAID. Stworzyło ono lukę, którą obecnie wypełniają inne kraje, jak Chiny i Rosja

Unii brakuje zasobów, by w pełni interweniować, ale nie możemy zrezygnować z tych obszarów. Musimy konkurować, pokazać, że jesteśmy lepszym partnerem, i przezwyciężyć przekonanie, że nasza kolonialna przeszłość czyni nas niepożądanymi. Bo to, co dziś robią Chiny w wielu miejscach, jest po prostu nową formą kolonializmu.

Nie pokonamy Rosji na polu bitwy, tak jak pokonaliśmy nazistowskie Niemcy w II wojnie światowej. Dlatego musimy wykorzystać wszystkie inne dostępne nam narzędzia. Dyplomacja i handel to dziedziny, w których możemy być o krok przed Rosjanami.

Po rozmowach w Stambule Unia Europejska przygotowuje 18. pakiet sankcji wymierzonych przeciwko rosyjskiej energetyce, systemowi finansowemu i „flocie cieni”. Czy Unia jest gotowa działać niezależnie od stanowiska USA, zwłaszcza biorąc pod uwagę wezwanie Thorstena Freia, nowo mianowanego szefa biura kanclerza Niemiec, by podjąć bardziej zdecydowane działania, w tym zakazać importu rosyjskiego gazu i uranu?

Bardzo chciałbym większej niezależności od Rosji, ponieważ jeśli nie osiągniemy jej w pełni, zawiedziemy samych siebie. Niezależność od USA jest jednak trudniejsza. Nadal jesteśmy w dużym stopniu zależni od Waszyngtonu w kwestiach obrony, bezpieczeństwa i handlu. USA były naszym głównym partnerem przez 80 lat. Ale wszystko się zmienia.

Fińska straż przybrzeżna eskortuje tankowiec należący do rosyjskiej „floty cieni”. Zdjęcie: AFP/East News

Nie możemy sobie pozwolić na reagowanie na wszystko, co mówi Donald Trump. Chaos od czasu jego inauguracji jest ogromny. Rano mówi jedno, w południe coś innego, a wieczorem zaprzecza obu wypowiedziom. Europejscy przywódcy zrozumieli już, że lepiej uzbroić się w cierpliwość i nie gonić za każdą zmianą w jego retoryce.

Teraz najważniejsze to stanąć na własnych nogach. Oznacza to bycie proaktywnym i projektowanie UE na poziomie globalnym. Zbyt długo Unia koncentrowała się na rozszerzaniu się i kwestiach wewnętrznych. To było ważne, ale zaniedbaliśmy naszą globalną rolę. Europa zawsze była globalnym graczem i musi nim pozostać, jeśli chce odnieść sukces.

Europa jest bardzo atrakcyjna – dzięki naszemu niezrównanemu systemowi opieki społecznej i jakości życia ludzie szukają tu lepszego życia. Nie możemy jednak tego traktować jako coś oczywistego. Musimy sami tego bronić.

Zależność od Stanów Zjednoczonych nie może być już dłużej akceptowana. USA muszą pozostać naszym najbliższym partnerem, a nie opiekunem

W co my w ogóle gramy?

Prezydent Trump w prywatnej rozmowie z europejskimi przywódcami przyznał, że Putin nie jest gotowy do zakończenia wojny. Jednocześnie jednak odrzucił pomysł wprowadzenia nowych sankcji, proponując zamiast nich pokojowe rozmowy w Watykanie. Jak Pan ocenia to stanowisko?

Donald Trump jest osobą naiwną, która nie rozumie, co się dzieje. Putin wielokrotnie go oszukiwał, z czego ten nawet nie zdawał sobie sprawy. Nie potrafi ocenić swoich błędów, bo po prostu ich nie uznaje. Nie można grać w pokera z odkrytymi kartami, a on właśnie to robi, pokazując Rosji swoje karty, ogłaszając swoje plany, wysyłając do Moskwy niekompetentnych ludzi, którzy nie mają żadnego doświadczenia.

Kiedy Trump mówi europejskim przywódcom, że zmusił Putina do przystąpienia do negocjacji z Ukrainą, podczas gdy negocjacje w tej sprawie odbyły się już tydzień wcześniej w Stambule, to tak, jakby powiedział: „Przespałem trzy lata”

To szaleństwo. On nie wie, co robi i co mówi światu i swoim sojusznikom. Europejscy przywódcy zdali już sobie sprawę, że za partnera mają klauna. Mam nadzieję, że wystarczy im cierpliwości i narzędzi, by spokojnie wyjaśnić Trumpowi, że się myli, że wszystko robi gorzej, a nie lepiej. I że Rosjanie się nim bawią. Trzeba dać mu do zrozumienia, że Rosja nie jest zainteresowana kompromisem. A my niestety musimy przyznać, że obecny prezydent USA jest kompletnie zagubiony i nie pomaga w niczym.

W Kongresie USA przedstawiono projekt ustawy Sanctioning Russia Act, który przewiduje 500-procentowe cło na import z krajów kupujących rosyjską ropę oraz rozszerzenie sankcji wobec rosyjskiego długu państwowego. Czy bez poparcia administracji Trumpa Kongres może samodzielnie przeforsować tę inicjatywę?

Byłbym zadowolony, gdyby to się udało. Ale patrząc na to, jak Donald Trump odnosi się do amerykańskiej demokracji, jestem nastawiony bardzo pesymistycznie. On nie dba ani o Kongres, ani o Senat, ani o sądy – tylko o siebie i swoją propagandę.

Nie ma znaczenia, co zdecyduje Kongres. Jeśli Trumpowi się to nie spodoba, zbojkotuje to tak samo, jak ignoruje orzeczenia sądowe i wszystko inne, z czym się nie zgadza. To wszystko bardzo komplikuje sprawę. Jednego dnia mówi, że wprowadzi surowe sankcje wobec Rosji, a następnego dnia – coś zupełnie przeciwnego. Gdzie my jesteśmy? W co my w ogóle gramy? Nic nie jest jasne.

Jestem wdzięczny amerykańskim ustawodawcom za tę inicjatywę, ale zachowuję ostrożność. Jeśli Trumpowi ona się nie spodoba, zablokuje ją bez wahania. Chciałbym się mylić, ale nie wierzę, że poprze coś, co nie służy jego interesom.

Ohydna rola Budapesztu

W marcu Węgry zagroziły zawetowaniem przedłużenia sankcji UE wobec Rosji, co mogło doprowadzić do odmrożenia znacznych rosyjskich aktywów. Chociaż znaleziono kompromis, Budapeszt nadal krytycznie wypowiada się nie tylko na temat sankcji, ale także rozszerzenia UE. Jak poważnym zagrożeniem dla jedności Unii Europejskiej w kontekście integracji europejskiej Ukrainy jest stanowisko Węgier? Jakie mogą być jego konsekwencje dla procesu integracji?

Węgry odgrywają rolę pożytecznego idioty w UE – „konia trojańskiego” Władimira Putina. Przeciągają też na swoją stronę innych, z pewnym sukcesem w przypadku Słowacji, której rząd pogubił się w rosyjskich kłamstwach. I gdy uwaga skupia się na Ukrainie, sytuacja na Bałkanach Zachodnich staje się jeszcze poważniejsza.

Węgry głośno rozpowszechniają bzdury o mniejszości węgierskiej w Ukrainie, po cichu podkopując pozycję UE w innych miejscach – zwłaszcza w Gruzji i na Bałkanach Zachodnich, gdzie węgierscy dyplomaci szerzą rosyjskie kłamstwa

W Bośni i Hercegowinie Węgry wchodzą w skład sił EUFOR [misja wojskowa pod dowództwem UE, której zadaniem jest utrzymanie pokoju i stabilności zgodnie z układem w Dayton – red.] i ściśle współpracują z przywódcami Republiki Serbskiej, powiązanymi z Putinem. Budapeszt odgrywa ohydną rolę w blokowaniu rozszerzenia UE, powtarzając rosyjską propagandę.

UE zrozumiała, że musi omijać Węgry, ale stwarza to niebezpieczny precedens. Tworzenie „koalicji chętnych” tylko po to, by ominąć Węgry i Słowację, może podważyć zaufanie do zasad i integralności UE.

Orbán blokuje przystąpienie Ukrainy do UE, uzasadniając to „zagrożeniami gospodarczymi”. Zdjęcie: LEON NEAL/AFP/East News

Ostatecznie Węgrzy muszą wybrać zmiany. Możemy tylko mieć nadzieję, że następne wybory przyniosą nowy rząd, a wraz z nim radykalnie odmienne stanowisko wobec Ukrainy i regionu. Do tego czasu musimy czekać i być cierpliwi.

Ukraina jak Puerto Rico

Parlament Europejski aktywnie wspiera integrację europejską Ukrainy, w szczególności poprzez przyspieszenie procesu akcesji i otwarcie klastrów negocjacyjnych. Jak Pan ocenia rolę Parlamentu Europejskiego w tym procesie i jego wpływ na decyzje Rady UE?

Parlament jest organem ustawodawczym, więc prawie wszystko w UE przechodzi przez niego. Nie odgrywa jednak decydującej roli w rozszerzeniu, chociaż mamy wpływ na ten proces.

Jestem członkiem Komisji Spraw Zagranicznych, w której uważnie obserwujemy każdy kraj chcący przystąpić do UE. Parlament przygotowuje, głosuje i publikuje sprawozdania z postępów każdego kraju. Ocenia, w jakim stopniu spełnia on kryteria przystąpienia, i przedstawia zalecenia.

Możemy też wysyłać misje na rzecz bezpośredniej współpracy z partnerami krajowymi, by omawiać reformy niezbędne do członkostwa w UE. Ostateczna decyzja o rozszerzeniu nie zależy jednak od nas. My tylko wspieramy i moderujemy. Większość parlamentu popiera rozszerzenie, ponieważ uznaje, że większa Unia to silniejsza Unia. Nasza rola polega na współpracy z parlamentami krajowymi, pomaganiu im w przeprowadzaniu niezbędnych reform, a nie na wywieraniu presji.

Przewodnicząca Komisji Europejskiej Ursula von der Leyen stwierdziła, że Ukraina może przystąpić do UE do 2030 roku, jeśli reformy będą kontynuowane w obecnym tempie. Na ile realistyczny jest ten termin?

Byłbym zadowolony, gdyby tak się stało, ale wiele zależy od tego, kiedy zakończy się wojna. Nie oznacza to, że Ukraina nie powinna przystąpić do UE przed zakończeniem wojny – uważam wręcz, że zasługuje ona na specjalny status.

Często posługuję się przykładem Puerto Rico. To nie jest pełnoprawny stan USA, ale specjalne terytorium, z określonymi prawami i obowiązkami. Sytuacja Ukrainy jest wyjątkowa. Żaden z pozostałych krajów kandydujących – Mołdawia, Czarnogóra, Albania czy Serbia – nie jest w stanie wojny od 2014 roku. A Ukraina walczy już od 11 lat. Nie możemy więc traktować jej jak zwykłego kraju.

Ursula von der Leyen: – Ukraina może stać się członkiem UE przed 2030 r. Zdjęcie: NICOLAS TUCAT/AFP/East News

Ważne jest, by wyznaczać ambitne cele, bo one dają nam energię. Ale czy rok 2030 jest realistyczny? Szczerze mówiąc, nie wiemy nawet, co przyniesie jutro. Kiedy skończy się wojna? Jak się zakończy? Czy Rosja dotrzyma słowa?

Dlatego uważam, że specjalny status mógłby być bardziej skuteczny, a nawet mógłby przyspieszyć proces integracji. Bo z Ukrainą postępuje się dziś tak, jakby nic się nie stało, a to nie jest w porządku

Brakuje nam odwagi

W maju 2025 roku Polska zmierzyła się z bezprecedensową falą hybrydowych ataków ze strony Rosji, w związku z wyborami prezydenckimi. Czy Unia jest wystarczająco dobrze przygotowana na skomplikowane operacje informacyjne Rosji? Jakie kroki należy podjąć, by wzmocnić bezpieczeństwo informacyjne Europy?

Europa nie jest gotowa, zupełnie nie jest gotowa. Jednak niektóre państwa są gotowe bardziej niż inne. Jeśli spojrzeć na kraje bałtyckie i skandynawskie, to ich podejście całkowicie różni się od podejścia środkowoeuropejskiego. To zaskakujące, biorąc pod uwagę naszą wspólną historię. Kraje bałtyckie były częścią Związku Radzieckiego. Czechosłowacja była okupowana, ale nie tak długo. Tymczasem Estonia, Łotwa, Litwa i Finlandia bardzo skutecznie przeciwdziałają dziś zagrożeniom hybrydowym. A kraje takie jak Węgry i Słowacja całkowicie straciły orientację.

Umysły ich obywateli zostały wyprane przez rosyjską propagandę

Polska głośno mówi o problemie i chce działać. Natomiast w Czechach urzędnicy występują w telewizji i mówią, że dezinformacja nie istnieje. To najgorsze z możliwych podejść.

Mamy szczęście, że bomby nie spadają nam na głowy, ale już jesteśmy w stanie wojny informacyjnej – i ją przegrywamy. W Brukseli nikt nawet nie mówi o rosyjskiej propagandzie, to nie jest temat. Wydaje się, że stanowisko poszczególnych krajów zależy od historycznych doświadczeń w ich stosunkach z Rosją.

Zaczęliśmy dostrzegać problem tylko dlatego, że Rosja kontynuuje eskalację. W 2014 roku Rosjanie wysadzili skład amunicji w Czechach, a my tylko odesłaliśmy kilku rosyjskich dyplomatów. Rosyjscy urzędnicy nadal swobodnie poruszają się po strefie Schengen i nikt nie potrafi temu zapobiec.

Szczerze mówiąc, brakuje nam odwagi. Wciąż nie potrafimy uznać Rosji za wroga, choć ona nie chce być naszym przyjacielem – chce nas pokonać i zmienić świat. Europa nie jest gotowa, przegrywa i nie ma skoordynowanej odpowiedzi na hybrydowe zagrożenia. Każdy kraj działa na własną rękę, a Rosja wykorzystuje ten chaos.

Syndrom sztokholmski Europy

Rosja wywiera wpływ na kraje UE nie tylko poprzez cyberataki czy fake newsy, ale także poprzez tak zwaną miękką siłę – prorosyjskie organizacje, media, a nawet powiązania gospodarcze. Czy to poważne zagrożenie? Co UE może zrobić, by w porę wykrywać i powstrzymywać takie wpływy?

Tak, to poważne zagrożenie – a Europa wciąż nie potrafi tego przyznać. Musimy przestać sobie wmawiać, że Rosja nie może być aż tak zła. Jest aż tak zła. Musimy traktować rosyjską propagandę jeden do jednego: ona przekazuje dokładnie to, co myśli i czego chce Kreml.

Musimy reagować na ostrzeżenia naszych własnych służb bezpieczeństwa. Na przykład w Czechach służby wywiadowcze od dawna twierdzą, że posiadanie tam przez Rosję licznych nieruchomości stanowi zagrożenie. Tyle że gdy ma już dojść do konfiskaty takiego mienia, władze twierdzą, że jest to prawnie niemożliwe. Ten strach przed Rosją musi się skończyć. Tak, oni mają broń jądrową, ale ich gospodarka jest zrujnowana. Nie są w stanie wygrać globalnego konfliktu. Europa zachowuje się tak, jakby miała syndrom sztokholmski. Tymczasem Rosja nie może się z nami równać ani pod względem gospodarczym, ani strategicznym, a jej przywódcy nie są samobójcami, by rozpocząć wojnę nuklearną.

Musimy uznać, że Rosja jest wrogiem, i przestać legitymizować osoby z nią powiązane. Nie ma żadnego powodu, dla którego, zwłaszcza w Europie Środkowej, komuniści i prorosyjskie siły populistyczne nadal powinny mieć dostęp do mediów. To się musi skończyć

Rosyjska propaganda powinna zostać zakazana. Musimy być surowi wobec wszystkich: osób, firm i instytucji, które pomagają Rosji zdobywać wpływy. Przekupstwo, manipulacje, szpiegostwo – wszystko to musi być ścigane i karane. A ci, którzy sprzeciwiają się Rosji, muszą być głośniejsi, bardziej zdecydowani i nieugięci w wyjaśnianiu rzeczywistości.

Bo my nadal nie jesteśmy w stanie powiedzieć ludziom, co naprawdę się dzieje. A dla tego, co robi Rosja, nie ma żadnego usprawiedliwienia. Żadnego.

Zdjęcie główne: Associated Press/East News

Projekt współfinansowany ze środków Polsko-Amerykańskiego Funduszu Wolności w ramach programu „Wspieraj Ukrainę”, realizowanego przez Fundację „Edukacja dla Demokracji”.

20
хв

Ondřej Kolář: – Europejscy przywódcy zdali już sobie sprawę, że za partnera mają klauna. Trump nie wie, co mówi i co robi

Maryna Stepanenko

Możesz być zainteresowany...

Ексклюзив
20
хв

Chiński syndrom, czyli po co Trumpowi Kanada, Grenlandia i Kanał Panamski

Ексклюзив
20
хв

Szczyt pokojowy: oczekiwania i rzeczywistość

Ексклюзив
20
хв

Ostatnia chińska iluzja

Skontaktuj się z redakcją

Jesteśmy tutaj, aby słuchać i współpracować z naszą społecznością. Napisz do nas jeśli masz jakieś pytania, sugestie lub ciekawe pomysły na artykuły.

Napisz do nas
Article in progress