Przyszłość
Rozmawiamy z politykami i liderami opinii o europejskiej Ukrainie, wolnej Europie i bezpiecznej, demokratycznej Polsce

Paweł Kowal: Europa stoi w obliczu nowej fali uchodźców z Ukrainy – „uchodźców energetycznych”
Maria Górska: Spotykamy się na konferencji Recovery w Berlinie, wydarzeniu międzynarodowym niezwykle ważnym dla Ukrainy, Polski i całego świata.
Paweł Kowal: Czasami zastanawiam się, jak prezydent Zełenski fizycznie to wszystko wytrzymuje – obchody w Normandii, potem Konferencja na rzecz Odbudowy Ukrainy (URC) w Berlinie, wielkie forum, w którym odegrał kluczową rolę. Następnie podróż do Arabii Saudyjskiej, szczyt G7 i wreszcie Szwajcaria, globalny szczyt pokojowy. Jeśli w polityce istnieje termin ofensywa dyplomatyczna, to właśnie będzie opisywany w podręcznikach.
Celem trzeciej już Konferencji na rzecz Odbudowy Ukrainy jest szukanie funduszy, możliwości i inwestycji mających pomóc w zaradzeniu konsekwencjom wojny w Ukrainie. Na ile możliwa jest odbudowa w czasach wojny?
To bardzo duża doroczna konferencja, kontynuacja konferencji w Lugano, a następnie w Londynie. W przyszłym roku będą to Włochy. To najważniejsza konferencja na temat odbudowy Ukrainy, z udziałem kluczowych polityków i decydentów, a także biznesu, samorządów itp. To był sukces. Ukraina pokazała swoje zaangażowanie, padły ważne deklaracje. Wymiar polityczny konferencji skoncentrował się w szczególności na wystąpieniu Ursuli von der Leyen szefowej Komisji Europejskiej.
Rosyjskie pieniądze zostaną wykorzystane na odbudowę Ukrainy i na jej uzbrojenie
25 czerwca rozpoczną się negocjacje w sprawie przystąpienia Ukrainy do UE – i to jest już fakt, mimo wcześniejszych przeszkód rzucanych przez Węgry.
Tak więc konferencja miała silny ładunek polityczny, a obecność dużej polskiej delegacji, która zademonstrowała wysoki poziom zaangażowania naszego kraju, odegrała w tym ważną rolę. Jako przewodniczący Rady Współpracy z Ukrainą działałem w imieniu premiera Donalda Tuska i starałem się zorganizować jak najwięcej wydarzeń równolegle do oficjalnego programu. Były to m.in. polsko-francuskie śniadanie na rzecz pomocy Ukrainie, gdzie zadeklarowaliśmy wspólne działania, było też spotkanie z wicepremierem Słowacji, było polsko-niemieckie spotkanie samorządowców i bardzo solidne rozmowy ze stroną amerykańską. Odbyło się też kilka rozmów plenarnych ze stroną japońską. To mocny desant polityczny z naszej strony.

Jednym z najważniejszych tematów konferencji w Berlinie, która odbyła się w dniach 11-12 czerwca 2024 r., była odbudowa ukraińskiej energetyki. Atak Putina na infrastrukturę Ukrainy spowodował kryzys w sektorze energetycznym. Nie wiadomo jeszcze, jak ciężka może być sytuacja w zimie i jak kraj ją przetrwa. Główne postulaty przedstawione w Berlinie brzmiały: Ukraina potrzebuje inwestorów, zachodnich pożyczek i gwarancji ubezpieczeniowych. Jak szybko można to zrealizować?
Wszyscy już zrozumieli, że może się okazać, że Ukraina będzie miała poważne problemy z dostawami energii tej zimy. Rosjanie ponownie skupiają się na atakowaniu sektora energetycznego i źródeł produkcji energii. Sytuacja sprzed dwóch lat może się powtórzyć, ale na większą skalę stopniu. Mówimy o problemach z dostawami ciepła do ukraińskich domów. Pytanie brzmi, co możemy teraz z tym zrobić w sensie taktycznym. Zachód widzi, że ten problem trzeba rozwiązać, bo jeśli się to nie uda, będziemy zagrożeni napływem kolejnej fali migrantów, którzy po prostu pojadą na Zachód po ciepło i prąd. Nikt tego nie chce.
To byłaby katastrofa. To jeszcze bardziej osłabiłoby Ukrainę i Zachód, ponieważ musielibyśmy po prostu przyjąć następne rzesze uchodźców, których należałoby nazwać „uchodźcami energetycznymi z powodu wojny”
Każdy kraj UE oczywiście chce tego uniknąć. W przeddzień konferencji w Berlinie odbyła się jeszcze jedna, wewnętrzna konferencja państw G7 i ich partnerów na temat odbudowy Ukrainy. Zabrałem głos w imieniu Polski i poinformowałem, że moglibyśmy więcej inwestować w Europejską Wspólnotę Energetyczną. Jest ona w stanie szybko i sprawnie kupować odpowiednie generatory i sprzęt.
Po drugie, zbieramy kolejne pieniądze od polskich firm, które mogłyby wesprzeć Ukrainę w kryzysie energetycznym.
I po trzecie, przygotowujemy plan wsparcia Charkowa, jeśli sytuacja w mieście się pogorszy, zwłaszcza w kontekście energii i ogrzewania. To kwestia taktyczna, ale każdy kraj coś obiecał. W kontekście energetycznym ważne jest również spojrzenie długoterminowe. Chodzi o to, że Ukraina przebudowuje swój system energetyczny na inny. To nie jest tylko powtórka tego, co działo się przed bombardowaniami. Moim zdaniem Ukraina stanie się bardzo nowoczesnym krajem pod względem energetycznym, ponieważ wszystko, co dzieje się dzisiaj, opiera się na nowoczesnych technologiach i zielonej energii. Wiem, że dziś brzmi to trochę dziwnie, bo trwa wojna, ale kraj zmierza w tym kierunku. A po wojnie będzie to taka wartość dodana. Oczywiście podczas ataków rakietowych to niewielka pociecha, ale sprawa jest ważna i korzystna dla Ukrainy.

Czy to oznacza, że istnieje konkretny plan na tę zimę?
W Berlinie rozmawialiśmy o konkretnym planie. Często krytykuję instytucje międzynarodowe, ale widziałem instytucje międzynarodowe, które rozumieją, że jesteśmy blisko kryzysu, musimy mieć plan – i jest taki plan.
Ochrona infrastruktury to także ochrona ukraińskiego nieba. Kanclerz Niemiec Olaf Scholz powiedział w Berlinie, że Niemcy wkrótce dostarczą Ukrainie trzeci system obrony powietrznej Patriot, systemy IRIS-T i Gepard, pociski rakietowe i amunicję. Jak Pan sądzi, kiedy Ukraina otrzyma rakiety Taurus? I co należy zrobić, aby uniemożliwić Putinowi wyparcie Ukraińców z ich ziemi za pomocą ataków rakietowych?
Jednym z faktów politycznych, który wydaje mi się bardzo ważny, jest wynik wyborów europejskich we Francji. Może się wydawać, że ma to niewiele wspólnego z Ukrainą, ale ma. Wybory pokazały duże poparcie dla Marine Le Pen i jej partii „Putintern” – jak ją nazywam. W rezultacie prezydent Macron rozpisał wybory do parlamentu. Zobaczymy, kto ostatecznie wygra – centrolewica czy partie związane z Le Pen. Będziemy z zapartym tchem obserwować, co wydarzy się we Francji. Jest to ściśle związane z ogólną sytuacją w Europie, ponieważ niedawno prezydent Francji Macron wywarł presję na kanclerza Scholza, a także na cały Zachód, aby zapewnić Ukrainie broń dalekiego zasięgu. Kanclerz uzyskał bardzo zły wynik w wyborach europejskich, ale nadal nie zdecydował się na przekazanie Taurusów.
Wierzę jednak, że tak się stanie, ponieważ jest pod międzynarodową presją i w końcu dokona właściwego wyboru

13 i 14 czerwca odbył się we Włoszech odbędzie się szczyt G7. Głównym tematem była wojna w Ukrainie i nowe sankcje wobec Rosji, a także decyzje w sprawie zamrożonych rosyjskich aktywów. Jak bolesne są to wiadomości dla Rosji?
Rosja zasługuje teraz tylko na złe wiadomości. Zachód jest zmobilizowany, jak nigdy dotąd. Czy Zachód jest wystarczająco zdeterminowany? Spójrzmy na sekwencję wydarzeń. Normandia wydarzyła się bez Putina. Wciąż pamiętamy, jak w latach 2013-2014 Putin odwiedził Normandię z okazji podobnych uroczystości. Konferencja w Berlinie była wielkim sukcesem od strony politycznej. Padły mocne polityczne deklaracje, które pokazują, że Putin nie ma poparcia w Europie. Następny krok: G7 we Włoszech – decyzja o przekazaniu Ukrainie 50 miliardów dolarów z zamrożonych aktywów Rosji to kolejna zła wiadomość dla Putina. I wreszcie szczyt pokojowy w Szwajcarii – następna zła wiadomość dla Putina.
Podsumowując, przywódca Kremla miał zły tydzień pod względem dyplomatycznym. Potwierdziło się, że jest izolowany i nie ma wpływu na decyzje.
Nie ma też siły, by podbić Charków. Oczywiście Rosjanie wywierają presję, ale nie na taką skalę, jakiej chciałby Putin

Jak długo może potrwać wojna?
Najgorsze w tej historii jest to, że każdego dnia wszystko zależy od konkretnej sytuacji na froncie a ta zależy od tego, jak mocno Rosjanie są w stanie atakować i jak mocno Zachód jest w stanie wesprzeć Ukrainę militarnie i politycznie. Generalnie uważam, że jest to jedna całość: wsparcie wojskowe oznacza również wsparcie polityczne, a wsparcie polityczne to wsparcie wojskowe. I Ukraina ma to wsparcie.
Komisja Europejska proponuje przedłużenie tymczasowej ochrony ukraińskich uchodźców w UE do 4 marca 2026 roku. Chodzi o to, że z powodu ataków Putina na ukraińską infrastrukturę Europa uznaje, że nie jest to właściwy czas na powrót do domu ukraińskich kobiet z dziećmi, które mają tymczasowe schronienie w Europie. Kiedy może nadejść ten czas?
W głównych miastach Ukrainy codziennie występują przerwy w dostawie prądu, a zimą może być zimno. Gdyby dziś była zima, domy nie byłyby ogrzewane. Gdyby dziś była zima, w wielu miastach nie można by zagotować wody przez wiele godzin, nie mówiąc już o dostarczeniu ludziom ciepła. Dlatego oczywiste jest, że ci, którzy przenieśli się na Zachód, zdecydowanie powinni mieć możliwość pozostania. Nie ma innej opcji.
W dniach 15-16 czerwca w Szwajcarii odbył się globalny szczyt pokojowy. Spośród 160 zaproszonych krajów tylko około 100 państw wzięło w nim udział, kilku kluczowych graczy politycznych było nieobecnych, a sam szczyt nie zakończył się pokojem. Jaki był cel tego wydarzenia?
Szczyt ten nazywany był szczytem pokojowym, ponieważ dotyczył warunków, na jakich pokój zostanie ustanowiony, kiedy będzie to możliwe i sprawiedliwe. Nie były to jednak rozmowy pokojowe. A jednak moim zdaniem to bardzo dobrze, że Ukraina, po pierwsze, rozmawia o pokoju, po drugie, angażuje w tę dyskusję innych, a po trzecie, wśród tych innych są kraje, które są trudnymi partnerami w tej dyskusji – bo choć nie są wrogami Ukrainy, często po prostu nie czują jej problemów. Mówimy o krajach tzw. globalnego Południa. Ukraina potrzebuje – bo tak działa dyplomacja, porządek międzynarodowy i tradycje dyplomatyczne – nowych środków, które zwrócą uwagę na istniejące problemy.
Ważne jest, aby prowadzić rozmowy z krajami, które mają inną perspektywę, tj. nie wspierają Rosji, ale jednocześnie nie wspierają bezpośrednio Ukrainy, ponieważ albo nie wiedzą, co robić, albo prowadzą podwójną grę
Możemy rozmawiać z Indiami, niektórymi krajami afrykańskimi, krajami Bliskiego Wschodu, z RPA itd. Są kraje, które potrzebują argumentów, muszą codziennie otrzymywać od nas przekonujące sygnały. Naszą rolą jest powiedzieć: jesteśmy przeciwko polityce Rosji – i aktywnie to zademonstrować, podając powody. Z tego punktu widzenia jestem przekonany, że ten szczyt miał duży sens.
%20(1).avif)

Ihor Semywołos: Wielu irańskich polityków nie lubi Rosji i jej nie ufa
Rekordowa liczba 80 kandydatów zarejestrowała się do startu w przedterminowych wyborach prezydenckich w Iranie. Liczba nazwisk na kartach do głosowania będzie jednak znacznie mniejsza, bo Rada Strażników Konstytucji zatwierdziła tylko sześć nazwisk. Głosowanie odbędzie się 28 czerwca – półtora miesiąca po katastrofie helikoptera, w której zginął prezydent Iranu Ibrahim Raisi. Kto skorzystał na jego śmierci i co będzie ona oznaczać dla przyszłości Iranu i współpracy tego kraju z Rosją? Na te i inne pytania odpowiedział w wywiadzie dla serwisu Sestry Igor Semywołos, dyrektor Centrum Studiów Bliskowschodnich.
Maryna Stepanenko: 28 czerwca w Iranie odbędą się przedterminowe wybory prezydenckie. Czego się Pan po nich spodziewa?
Ihor Semywołos: Niczego nadzwyczajnego. Najprawdopodobniej wygra jeden z konserwatystów, chyba że w obozie konserwatywnym dojdzie do zamieszania związanego z tym, kto będzie następcą Najwyższego Przywódcy Alego Chamenei po jego śmierci. Ale jako że najprawdopodobniej nie stanie się to jutro, nowo wybrany prezydent będzie musiał zmierzyć się z tymi samymi problemami, które pozostawił po sobie Raisi: inflacją, bezrobociem, suszą i trudną sytuacją wokół Iranu. Ogólnie rzecz biorąc, zmieni się niewiele. Ja osobiście nie mam nadziei na zmiany.
Oczywiście może pojawić się jakiś „czarny łabędź”, tyle że nie wiem, skąd miałby się wziąć. Wszystkie „łabędzie”, które mogły przylecieć, już przyleciały
Osiemdziesięciu kandydatów zadeklarowało zamiar startu w wyborach – w tym Mahmud Ahmadineżad, który piastował stanowisko prezydenta w latach 2005-2013. To chyba jedyny irański polityk, który otwarcie potępił wojnę Rosji przeciwko Ukrainie, nazywając Putina „narcystycznym tyranem”. Jednak jego nazwisko nie pojawi się na karcie do głosowania. Dlaczego?
Ali Chamenei za nim nie tęsknił. Mają skomplikowane relacje. O ile wiem, Chamenei go nie lubi. Ahmadineżad próbował kandydować w 2021 r., lecz Rada Strażników Konstytucji mu na to nie pozwoliła. Więc nie ma szans.
Z jednej strony, na początku wojny pisał tweety wspierające Ukrainę. Z drugiej należy do antyzachodnich irańskich polityków, ma też misjonarskie spojrzenie na świat i swoją misję.

Ahmadineżad nie lubi Moskwy, ponieważ w przeszłości Rosja wraz z Wielką Brytanią przez długi czas po prostu dzieliła Iran i toczyła przeciwko niemu wojny
Znaczna część irańskich polityków nie lubi Rosji i nie ufa jej. Ahmadineżad jest jednym z nich, chociaż jest także antyamerykański, być może nawet bardziej niż był Raisi.
Władza absolutna w Iranie należy do Najwyższego Przywódcy Alego Chamenei i Korpusu Strażników Rewolucji Islamskiej. Czy więc demokratyczna ścieżka dla tego kraju jest fikcją, czy realną możliwością?
Problem polega na tym, że irańska forma rządów praktycznie uniemożliwia bezpośrednie wybory prezydenckie. Prezydent jest raczej władzą wykonawczą, a kluczowe decyzje są podejmowane przez Najwyższego Przywódcę.
Można sobie wyobrazić, że jest to forma monarchii religijnej, w której monarcha jest wybierany i pozostaje na stanowisku do końca życia. Innymi słowy, nie ma dziedziczności, ale to monarcha określa kluczowe zasady, w ten sposób demonstrując stabilność struktury państwa.
Prezydent i inni politycy są wybierani w bezpośrednim głosowaniu spośród tych kandydatów, którzy przeszli przez bardzo drobne sito. Istnieją nie tylko wymagania kwalifikacyjne, ale także ideologiczne. W tym sensie irańskie sito jest bardzo podobne do sita Komunistycznej Partii Związku Radzieckiego.
Do 2009 r. wybory w Iranie miały jeszcze jakiś sens. Ludzie chodzili na nie i próbowali coś zmienić. W 2009 roku Mahmud Ahmadineżad doszedł do władzy za sprawą poważnych naruszeń zasad wyborczych, oszustw i fałszerstw. Ludzie byli w większości rozczarowani. Natomiast ostatnie wybory były najmniej reprezentatywne.
Ludzie są generalnie rozczarowani tym instrumentem i głosują mniej. Trudno więc powiedzieć, że najbliższe wybory mogą zmienić sytuację, przynajmniej na razie
Raisi zmarł 19 maja. Oficjalnie zaprzeczono, że katastrofa helikoptera była spowodowana przez celową eksplozję. Kto jednak skorzystał na śmierci irańskiego prezydenta?
Z jednej strony destabilizacja sytuacji i zmiany w tym bagnie dają pewną nadzieję i stwarzają nowe możliwości. W tym sensie śmierć Raisiego jest prawdopodobnie korzystna dla wszystkich tych, którzy oczekują zmian w Iranie. Z drugiej strony nie wiadomo, kto go zastąpi. Być może do władzy dojdzie jeszcze bardziej radykalny polityk, przy którym Raisi wyda się dobrym wujkiem.
Zmarły prezydent był wygodny dla Chameneiego, wszyscy o tym piszą.
To jasne, że Chamenei będzie szukał prezydenta, który będzie mu posłuszny. Dlatego nie dopuści do startu w wyborach tych, którzy mają własne poglądy, własną misję, własną wizję, różniącą się od Najwyższego Przywódcy

Istnieje pogląd, że śmierć Raisiego jest korzystna dla Izraela i Stanów Zjednoczonych. Ale ja nie jestem tego taki pewien. Iran i Izrael są bezpośrednimi wrogami i oczywiście każda destabilizacja w Teheranie jest korzystna dla Tel Awiwu. Ale jeśli chodzi o Amerykanów, to mieli oni już profil psychologiczny Raisiego i wiedzieli, jak z nim pracować. Opracowali już pewne podejścia, a teraz muszą zaczynać od zera.
Krótko mówiąc, śmierć Raisiego utrudnia życie wielu ludziom, stwarza problemy.
Po śmierci Raisiego okazało się, że Iran wysłał do Rosji swoje najnowsze bomby kierowane Qaem-5, które trafiły na wyposażenie armii irańskiej w 2019 roku. Jakie są Pana przewidywania dotyczące dalszej współpracy wojskowej między Iranem a Rosją?
Nic się nie zmieni, ponieważ decyzje te zostały podjęte nie przez Raisiego, ale przez Chameneiego, Najwyższego Przywódcę.
Co śmierć Raisiego oznacza dla tak zwanej osi zła, która obejmuje również Rosję, Chiny i Koreę Północną?
Gdyby zapytała mnie pani o śmierć Chameneiego, powiedziałbym, że tak, to mógłby być szok. Ale w tym przypadku zmarł jeden wysoki rangą urzędnik – i przyjdzie nowy. Co za różnica? Nie widzę żadnych przesłanek, które sugerowałyby, że w klasie politycznej szykują się jakieś poważne spory.
Być może na tle tych wyborów, na tle narastających wzajemnych pretensji (bo pretensje są) w końcu doczekamy się jakichś zmian. Raczej ich nie zobaczymy – poczujemy je. Ale nie nastąpi to teraz.
Chiński przywódca poparł ostatnio roszczenia Zjednoczonych Emiratów Arabskich do trzech wysp w Zatoce Perskiej, które Iran uważa za swoje. Teheran zaprotestował, powołując się na integralność terytorialną i suwerenność. Czy nie uważa Pan argumentów za szczególnie cyniczne, biorąc pod uwagę to, że Teheran obecnie wspiera agresję Rosji na Ukrainę?
Te wyspy to odwieczna historia i wielki wrzód, bo ich przynależność do Iranu sięga czasów konfrontacji z Imperium Brytyjskim. Jest to również kwestia polityczna, która rozgrywa się w ramach stosunków między krajami Zatoki Perskiej a krajem, który chce robić z nimi interesy.
Chińczycy próbują teraz wywierać większą presję na kraje Zatoki Perskiej, aby zwiększyć swoje wpływy w regionie kosztem Ameryki
Zełenski powiedział, że Chiny próbują wywierać presję na inne kraje, by nie uczestniczyły w ukraińskiej konferencji pokojowej w Szwajcarii. Miał na myśli Arabię Saudyjską i Zjednoczone Emiraty Arabskie.
Międzynarodowa Agencja Energii Atomowej próbuje uzyskać większy dostęp do obiektów nuklearnych w Iranie, który zwiększa swoje zapasy wzbogaconego uranu. Czy możliwe będzie osiągnięcie porozumienia z przyszłymi przywódcami Iranu?
Chamenei przynajmniej publicznie oświadcza, że Iran nie chce rozwijać broni jądrowej, więc osiągnięcie porozumienia może być możliwe. Ważne jest, aby Teheran targował się wokół tej kwestii, aby wycisnąć pewne ustępstwa z Amerykanów.
Bo jeśli w końcu Irańczycy opracują broń nuklearną, to co będzie dalej? Znajdą się w sytuacji, w której naruszą obowiązujące porozumienie [15 lipca 2015 r. Iran, Wielka Brytania, Chiny, Francja, Niemcy, Rosja i Stany Zjednoczone podpisały w Wiedniu wspólny plan działań, w którym Iran zobowiązał się do ograniczenia swego programu nuklearnego w zamian za stopniowe zniesienie sankcji – red.]. To porozumienie zostało odrzucone tylko przez Amerykanów [Stany Zjednoczone wycofały się z niego w 2018 r., za prezydentury Donalda Trumpa, a dziś negocjują powrót do niego, ale nie osiągnęły jeszcze postępów – red.].
Oznacza to, że rozwinięcie broni nuklearnej byłoby poważnym naruszeniem porozumienia. Nie sądzę więc, by Iran na to poszedł. Nikt nie chce doprowadzić do bezpośredniego i oczywistego zagrożenia
Projekt jest współfinansowany przez Polsko-Amerykańską Fundację Wolności w ramach programu „Wspieraj Ukrainę” realizowanego przez Fundację Edukacja dla Demokracji





Szczyt pokojowy: oczekiwania i rzeczywistość
Szczyt powinien wypracować wspólną definicję mapy drogowej dla zaangażowania Rosji i Ukrainy w przyszły proces pokojowy – tak szwajcarski minister spraw zagranicznych Ignazio Cassis definiuje kluczowe oczekiwania wobec rozmów. Kilka dni przed wydarzeniem agencja Bloomberg napisała, powołując się na wstępny projekt ostatecznej decyzji, że szczyt otwiera drzwi do przyszłych negocjacji z Rosją. 15 i 16 czerwca uczestnicy skupią się na trzech punktach formuły pokojowej: bezpieczeństwie nuklearnym, żywnościowym oraz powrocie uprowadzonych ukraińskich dzieci do kraju. Politycy i eksperci, z którymi rozmawiały Sestry, twierdzą jednak, że nie należy mieć nadmiernych oczekiwań, bo szczyt na pewno nie zakończy wojny. Nie należy go też jednak lekceważyć.
Konsolidacja wolnego świata
Szczyt jest ważny, ponieważ powinien skonsolidować i utrzymać na odpowiednim poziomie wysiłki wolnego świata, który zapewnia Ukrainie broń, pomoc gospodarczą i nakłada sankcje na Rosję, ocenia Ołeksandr Chara, dyplomata i ekspert Centrum Strategii Obronnych:
– Jeśli uznamy to wsparcie za pewnik, ryzykujemy, że z czasem znacznie je osłabimy. Kwestia wsparcia dla Ukrainy powinna być stale w centrum uwagi. Po drugie, musimy zaangażować tak zwane Globalne Południe. Do tej pory większość należących do niego krajów siedziała okrakiem na płocie i przyglądała się, nie chcąc angażować się z różnych powodów. Teraz próbujemy je zaangażować. Jeśli zgodzą się poprzeć przynajmniej jeden z punktów, będziemy mieli moralne i dyplomatyczne prawo do wywierania presji.
Dlatego bardzo ważna jest dla nas zarówno liczba osób, które przyjadą do Szwajcarii, jak i poziom reprezentacji
Spośród krajów, których delegacje pojawią się w Szwajcarii, około będzie reprezentowanych na najwyższym szczeblu – przez głowy państw i rządów. Aż 90 państw i organizacji międzynarodowych potwierdziło swój udział, powiedziała prezydent Szwajcarii Viola Amgerd na konferencji prasowej 10 czerwca.

To dobry początek dla Ukrainy, ponieważ wielu partnerów pyta, co oznacza ukraińskie zwycięstwo, mówi Elina Beketowa, ekspert z Centrum Analiz Polityki Europejskiej (CEPA):
– W ukraińskiej formule pokojowej wszystko zostało określone. Kluczem jest uzyskanie poparcia, a następnie znalezienie mechanizmów wywierania wpływu na Rosję.
Im bardziej bezpieczna militarnie będzie Ukraina, tym większe będzie miała szanse na wywarcie wpływu na Kreml
Jak donosi Bloomberg, prezydent USA Joe Biden zamiast uczestniczyć w szczycie pokojowym, uda się do Kalifornii, by zbierać pieniądze na swoją kampanię wyborczą z gwiazdami Hollywood. Kamala Harris będzie reprezentować Stany Zjednoczone w towarzystwie doradcy ds. bezpieczeństwa narodowego Jake'a Sullivana. Prezydent Francji Emmanuel Macron, szefowie rządów Niemiec i Japonii, Olaf Scholz i Fumio Kishida, wezmą udział w szczycie osobiście.
Rosja chciałaby zakłócić to spotkanie i nie można jej na to pozwolić, podkreślił ukraiński prezydent. Podczas wspólnej konferencji prasowej z Emmanuelem Macronem Wołodymyr Zełenski nazwał szwajcarski szczyt pierwszym krokiem w kierunku zakończenia wojny i wezwał światowych przywódców do pomocy w jego ułatwieniu, podkreślając, że ci, którzy mają duże wpływy polityczne, powinni pomóc zaangażować tych, którzy wciąż balansują między Ukrainą a Rosją.
Bez nadmiernych oczekiwań
W przemówieniu wygłoszonym na specjalnym posiedzeniu Bundestagu Wołodymyr Zełenski podkreśli, że Ukraina oferuje zasadniczo inny format, aby nikt nie mógł manipulować i zakłócać porozumień, jak to wielokrotnie czyniła Rosja:
– Wszyscy mamy wspólny cel: krok po kroku przywracać bezpieczeństwo i zmierzać w kierunku prawdziwego pokoju, krok po kroku przywracać skuteczność Karty Narodów Zjednoczonych i podstawowych norm prawa międzynarodowego, które gwarantują suwerenność, integralność terytorialną państw i prawa człowieka.
Chcemy dać szansę dyplomacji i w tym celu zebraliśmy około stu państw. Ukraina nigdy nie polegała wyłącznie na sile broni

Ukraina przedstawiła swoją formułę pokojową w 2022 roku. Plan składa się z 10 punktów, obejmujących bezpieczeństwo jądrowe, żywnościowe i energetyczne, uwolnienie wszystkich jeńców, przywrócenie integralności terytorialnej Ukrainy i wycofanie wojsk rosyjskich. Innymi słowy, ukraińska inicjatywa przewiduje ustanowienie trwałego i sprawiedliwego pokoju w Ukrainie i Europie w oparciu o Kartę Narodów Zjednoczonych i prawo międzynarodowe. Tymczasem to Rosja, która jest stałym członkiem Rady Bezpieczeństwa ONZ, stale i demonstracyjnie to wszystko lekceważy, mówi Roderich Kiesewetter, poseł do Bundestagu z Unii Chrześcijańsko-Demokratycznej:
– Zdecydowanie nie powinniśmy oczekiwać, że ta konferencja nagle doprowadzi do wycofania rosyjskich wojsk z Ukrainy, a tym samym do rozpoczęcia konkretnych negocjacji. Priorytetem jest promowanie idei ukraińskiej i koncepcji sprawiedliwego pokoju. Musimy politycznie wspierać Ukrainę i sprzeciwiać się sojuszowi CRINK (Chiny, Rosja, Iran, Korea Północna), który dąży do wyeliminowania wszystkich podstawowych zasad międzynarodowych i opowiada się za imperialnym podejściem oraz tworzeniem stref wpływów. Konferencja ta powinna być postrzegana w kontekście konfliktu systemowego. Ważne jest, by przeciwstawić się fałszywemu pokojowi lub żądaniom natychmiastowego zawieszenia broni albo zamrożenia konfliktu, do czego wzywają prawicowi i lewicowi populiści oraz aktorzy bliscy Rosji.
To niebezpieczne, ponieważ de facto uznaje zmiany granic za pomocą wojska z naruszeniem prawa międzynarodowego i zastosowaniem ludobójstwa
Spośród dziesięciu ukraińskich kwestii trzy zostały wybrane jako tematy szczytu: bezpieczeństwo nuklearne, żywnościowe oraz powrót deportowanych ukraińskich dzieci i jeńców wojennych.
Wybrano te trzy pozycje, ponieważ łatwiej jest uzyskać poparcie innych krajów, wyjaśnia Elina Beketowa:
– W końcu wiele krajów, takich jak Katar, Zjednoczone Emiraty Arabskie czy Arabia Saudyjska, pomaga Ukrainie zwrócić dzieci nielegalnie uprowadzone przez Rosję. Bezpieczeństwo nuklearne i żywnościowe dotyczy wielu państw, więc nie powinno być problemu ze znalezieniem konsensusu. Kluczowym pytaniem jest, jak skłonić Rosję do zaakceptowania i wdrożenia przynajmniej części ustaleń szczytu pokojowego. I tutaj najlepszym negocjatorem są Siły Obronne Ukrainy, które muszą otrzymać wystarczające wsparcie od partnerów, aby nie tylko utrzymać front, ale także odzyskać tymczasowo okupowane ukraińskie terytoria.
Histeria w Rosji
Celem Ukrainy jest wdrożenie wszystkich punktów formuły pokojowej, powiedział ukraiński minister spraw zagranicznych Dmytro Kułeba w wywiadzie dla Ukrinform. Jednak obecnie nie ma konsensusu, a Kijów potrzebuje jak najszerszego wsparcia ze strony światowej większości. Według ukraińskiego ministra spraw zagranicznych nawet kraj taki jak Rosja nie będzie w stanie zignorować stanowiska większości, a w przyszłości Moskwie będzie znacznie trudniej grać w swoje geopolityczne gierki. Minister uważa, że już same przygotowania do szczytu wytworzyły histeryczną atmosferę w Rosji:
– Oni rozumieją, że stawką jest rosyjski mit podziału świata na Europę i Amerykę, które wspierają Ukrainę, oraz resztę świata, która wspiera Rosję. W rzeczywistości większość świata popiera Kartę Narodów Zjednoczonych i prawo międzynarodowe.
W końcu nikt nie chce żyć w świecie, w którym agresorzy mogą atakować swoich sąsiadów, popełniać okrucieństwa i przejmować kawałki terytorium innych ludzi. Szczyt pokojowy to wyjaśni
Rosja nazwała szczyt stratą czasu i faktycznie odmówiła udziału w jakichkolwiek negocjacjach, dopóki negocjatorzy nie wezmą pod uwagę sytuacji na polu bitwy i nie uznają za rosyjskie terytoriów Ukrainy okupowanych przez Rosję.
Zwiększona presja dyplomatyczna na Rosję powinna być jednym z rezultatów szwajcarskiej konferencji, mówi Ołeksandr Chara:
– Będzie to oznaczać, że Ukraina ma realny plan. Czy realny do wdrożenia – to oczywiście jest kwestia względna, ale w każdym razie plan zapisany na papierze. Plan ten jest absolutnie akceptowany przez zdecydowaną większość krajów, ponieważ odnosi się do norm i zasad prawa międzynarodowego.
Jeśli Rosja utrzyma pod swoją kontrolą cokolwiek, co zajęła, jeśli nie zostanie ukarana za swoje zbrodnie, będzie to sygnał dla małych dyktatorów w innych częściach świata, by rozpoczęli agresję przeciwko swoim sąsiadom
Jednak prędzej czy później Rosja będzie musiała zostać zaproszona do platform negocjacyjnych, mówi minister Ignazio Cassis:
– Idealnie byłoby, gdyby Rosja była zaangażowana w ten proces od samego początku. To jest to, co chcielibyśmy zrobić. Ale to zajmie tygodnie, miesiące. Na to, jak ten proces się zakończy, czy sukcesem, będziemy musieli poczekać. Tak czy inaczej, aby proces pokojowy posuwał się naprzód, potrzebujemy udziału Rosji.

Szczyt pokojowy w Szwajcarii będzie okazją do omówienia zasad sprawiedliwego pokoju, a jeśli Putin chce wziąć udział w takich rozmowach, musi najpierw wycofać swoje wojska z terytorium Ukrainy, powiedział Olaf Scholz. Jednocześnie niemiecki kanclerz zapewnił, że tylko Ukraina zdecyduje, kiedy nadejdzie czas na negocjacje, a do tego czasu może liczyć na swoich partnerów:
– Tak długo, jak Putin będzie trzymał się swoich celów w tej wojnie, nasze przesłanie będzie takie, że nie osłabimy naszego wsparcia dla Ukrainy, że nadal stoimy zdecydowanie po stronie Ukraińców.
Czynnik chiński
Wołodymyr Zełenski publicznie zaprosił chińskiego prezydenta Xi Jinpinga na szwajcarski szczyt, mówiąc, by nie stał z boku i pokazał przywództwo w ustanowieniu pokoju. Pekin ociągał się z odpowiedzią. Ostatecznie chińskie Ministerstwo Spraw Zagranicznych stwierdziło, że nie wyśle delegacji na szczyt pokojowy, ponieważ Rosjanie nie zostali zaproszeni.
Według źródeł :Financial Times” podczas wizyty w Chinach Władimir Putin poprosił Xi o zignorowanie szczytu.

Chińska odmowa udziału w tej międzynarodowej platformie jest najbardziej kontrproduktywnym stanowiskiem – uważa Tereza Novotná, badaczka z Freie Universität Berlin i ekspertka ds. Azji:
– To stanowisko kontrproduktywne nie tylko z ukraińskiego, ale także z chińskiego punktu widzenia. Argument Chińczyków brzmi: „Nie ma tam Rosji, więc tam nie pojedziemy”. Ale to nie działa w ten sposób. Podczas II wojny światowej na konferencjach nie było Hitlera. Tak samo teraz nie ma sensu zapraszać Rosji. Nie ma też sensu wykorzystywać nieobecności Rosji jako wymówki dla nieuczestniczenia w konferencji. Uważam, że z chińskiego punktu widzenia przynosi to efekt przeciwny do zamierzonego, ponieważ Chiny próbowały przedstawić się jako niezależna strona, która chce osiągnąć pokój.
Chiny miały szansę pokazać, w jaki sposób chcą odegrać swoją rolę. Tymczasem Pekin odmawia, a to tylko wzmocni wrażenie na Zachodzie, że Chiny są sojusznikiem Rosji
Chiny nie tylko nie jadą, ale także przekonują innych, by nie uczestniczyli w szczycie pokojowym – oburzał się Zełenski podczas azjatyckiego szczytu bezpieczeństwa Shangri-La Dialogue. W jego opinii w rzeczywistości Pekin stał się narzędziem w rękach Putina:
– Możecie nie uczestniczyć w szczycie pokojowym, możecie nie pomagać Ukrainie i cywilizowanemu światu zakończyć wojnę. Ale wydaje mi się, że zakłócanie szczytu pokojowego, podejmowanie kroków w celu osłabienia poziomu obecności przywódców, obecności państw, robienie wszystkiego, by uniemożliwić niektórym przywódcom udział w szczycie pokojowym, wywieranie na nich presji – to z pewnością nie przybliża pokoju.
W rezultacie w szwajcarskim szczycie nie wezmą udziału delegacje z Brazylii, Arabii Saudyjskiej, RPA i Pakistanu. Sekretarz Generalny ONZ Antonio Guterres odmówił udziału w nim bez żadnego jasnego wyjaśnienia
Tereza Novotná uważa, że Chiny chcą powrócić do podziału świata na dwa obozy, tak jak to miało miejsce podczas zimnej wojny. Działania Pekinu, w tym jego wsparcie dla Rosji, wpisują się w tę logikę: z politycznego punktu widzenia dla Pekinu korzystne jest, by Moskwa nie tylko była jego sojusznikiem, ale też słabszym sojusznikiem. Istnieje również element ekonomiczny, ponieważ sytuacja chińskiej gospodarki nie jest tak dobra, jak chcieliby chińscy przywódcy. Możliwość posiadania słabszego, bardziej zależnego partnera jest więc korzystna dla Chin. Jednocześnie ostatnie miesiące bardzo uwypukliły problemy istniejące między Pekinem a Brukselą:
– Europejscy przywódcy – zarówno Macron, jak Scholz – bardzo chcieli, by Chiny wzięły udział w szczycie. Osobiście próbowali przekonać Xi Jinpinga do przyjazdu do Szwajcarii. Nie udało się. Myślę, że jest to również znak, że relacje między Europą a Chinami pogarszają się. Europejscy przywódcy powinni zrozumieć, że Pekin nie robi tego, czego chcieliby Europejczycy, przynajmniej jeśli chodzi o Ukrainę.
Projekt jest współfinansowany przez Polsko-Amerykańską Fundację Wolności w ramach programu „Wspieraj Ukrainę” realizowanego przez Fundację Edukacja dla Demokracji





Co sukces skrajnie prawicowych partii w Parlamencie Europejskim oznacza dla Ukrainy
Wybory europejskie dobiegły końca. Głosy zostały policzone już niemal wszędzie, a wyniki były dość przewidywalne. W 27 krajach UE do głosowania było uprawnionych ponad 360 milionów ludzi. Skrajnie prawicowe partie europejskie osiągnęły znaczące zyski, zajmując pierwsze miejsce we Włoszech, Belgii, Austrii, na Węgrzech i we Francji. Partia Emmanuela Macrona pozostała tak daleko w tyle za zwycięzcami, że prezydent Francji został zmuszony do rozwiązania parlamentu i rozpisania przedterminowych wyborów. Co dalej z francuską pomocą i jak teraz będą podejmowane decyzje w sprawie Ukrainy? Rozmawiamy o tym z Louise Souverby, młodszą pracowniczką naukową w Instytucie Stosunków Międzynarodowych i Strategicznych (IRIS) w Paryżu.

Maryna Stepanenko: Prezydent Francji Emmanuel Macron ogłosił rozwiązanie Zgromadzenia Narodowego po zwycięstwie skrajnie prawicowej partii Marine Le Pen w wyborach do Parlamentu Europejskiego. Jakie zmiany przewiduje Pani w samej Francji?
Louise Souverby: Decyzja Macrona była pewnym szokiem. Teraz wszystko będzie zależeć od wyników przedterminowych wyborów, które odbędą się pod koniec czerwca. We Francji polityka zagraniczna, a zwłaszcza polityka obronna, jest w dużej mierze prowadzona przez prezydenta. Wewnętrzne ryzyko polega na tym, że rząd będzie oczywiście bardzo zaniepokojony nadchodzącymi wyborami i skupi się na nich.
Retoryka Macrona w sprawie Ukrainy zmieniła się w ostatnich miesiącach, co ma pewien wpływ na wewnętrzną sytuację polityczną. Chciał wyznaczyć granicę między swoją partią a skrajnymi partiami lewicowymi i prawicowymi, które były, delikatnie mówiąc, mniej chętne wspieraniu Ukrainy. Prezydent Francji chciał więc zagrać na tym rozróżnieniu.

Teraz o wynikach wyborów. Nie wiem, czy będą miały duży wpływ na stanowisko Francji w sprawie Ukrainy, ponieważ, jak widzieliśmy, zostało ono określone głównie przez prezydenta Republiki, a Macron pozostanie prezydentem bez względu na to, co stanie się w następnych wyborach parlamentarnych.
Partie skrajnie prawicowe wygrały nie tylko we Francji. Ich triumf był również widoczny w Austrii i Belgii. Co to oznacza dla dalszego wsparcia Europy dla Ukrainy?
W Parlamencie Europejskim główną siłą polityczną pozostanie Europejska Partia Ludowa (EPL) Ursuli von der Leyen, potem są socjaldemokraci i Renew Europe. Te główne ugrupowania nadal opowiadają się za wspieraniem Ukrainy.
Ale oczywiście skrajna prawica zdobyła wiele mandatów. Istnieje różnica między dwiema głównymi skrajnie prawicowymi grupami politycznymi w Parlamencie Europejskim. Są Europejscy Konserwatyści i Reformatorzy (ECR), do których należą np. Bracia Włosi Giorgii Meloni czy polskie Prawo i Sprawiedliwość. Zrzeszone tu prawicowe partie są niebezpieczne dla konsensusu i demokracji w Europie, ale jeśli chodzi o Ukrainę, to popierają ją – w przeciwieństwie do skrajnie prawicowych partii należących do grupy Tożsamość i Demokracja (ID).
Nie jestem pewna, czy wzmocnienie skrajnej prawicy będzie miało znaczący wpływ na politykę obronną. Ale jeśli chodzi o rozszerzenie UE, zwłaszcza o Ukrainę, to sytuacja naprawdę może się skomplikować
Krajobraz polityczny w Brukseli i Strasburgu uległ zmianie, a przyszłe koalicje będą inne. Kilka tygodni temu Ursula von der Leyen powiedziała, że jest gotowa utworzyć koalicję z ECR. Nie jestem pewna, czy utworzenie koalicji ze skrajną prawicą jest właściwym krokiem, ale von der Leyen poddała tę kwestię pod dyskusję.
Po niedawnym spotkaniu z ukraińskim prezydentem w Paryżu Emmanuel Macron ogłosił dostawę myśliwców Mirage 2000-5 do Kijowa. Biorąc pod uwagę fakt, że Francja ma tylko 26 tych samolotów w służbie, ile z nich może otrzymać Ukraina?

To jedno z głównych pytań. Nie ogłoszono żadnych liczb. Macron nie powiedział nic na ten temat. Powiedział tylko, że obecnie buduje koalicję, więc chce poczekać, aż zostanie ona utworzona. Innym krajem, który używa tego typu samolotów, jest Grecja. Mają podobną jak Francuzi liczbę Mirage 2000-5.
Jeśli chodzi o Francję, niektórzy eksperci sił powietrznych przewidują transfer od 6 do 12 samolotów, ponieważ mniejsza liczba byłaby dla Ukrainy nieistotna. Ale nie więcej niż 12, ponieważ zbytnio osłabiłoby to francuskie siły powietrzne
Francja ma w pełni przejść na myśliwce Rafale w 2035 roku, więc Mirage 2000-5 musiałby zostać usunięty wcześniej czy później, ale nie teraz. A luka między chwilą obecną a rokiem 2030 [oczekuje się, że modernizacja francuskiej floty myśliwców zostanie faktycznie zakończona na początku 2030 r. - red.] jest dość duża, co mogłoby doprowadzi do analogicznej luki we francuskich siłach zbrojnych.
Eksperci uważają, że Francja przekaże taką liczbę myśliwców, by wyglądała na wystarczająco dużą. Dlatego Macron tworzy koalicję.
Poza Francją i Grecją są też inne kraje na świecie, które używają Mirage, ale nie widzę sposobu, w jaki mogłyby dołączyć do koalicji z Francją. Na przykład Tajwan raczej nie zrezygnuje ze swoich samolotów. Natomiast Katar ma kilka samolotów tego typu i może je odsprzedać Francji.
Pozostaje też kwestia tego, kto będzie płacił rachunki. Jeśli powstanie koalicja z Grecją, to czy samoloty zostaną Ukrainie dane, czy sprzedane? Na razie nie ma odpowiedzi na to pytanie
Jeśli tylko Francja jest gotowa dostarczyć 6-12 samolotów, to czy to wystarczy, by wpłynąć na sytuację na froncie? I jak skuteczne jest użycie myśliwców Mirage w tandemie z F-16?
Francja może dostarczyć 6-12 myśliwców Mirage 2000-5, Grecja być może także tuzin. Ale to tylko hipoteza. Aby zmienić zasady gry, liczba samolotów musiałaby być odpowiednia.
Mirage 2000-5 nie jest jak F-16 – to samolot przechwytujący. Dobrze nadaje się do obrony powietrznej. Francuzi używają go do obrony nieba za pomocą pocisków powietrze-powietrze, a nie bomb powietrze-ziemia.
Zaletą Mirage 2000-5 jest większa mobilność niż w przypadku obrony przeciwlotniczej ziemia-powietrze. Może więc być używany jako uzupełnienie F-16
Samoloty Mirage 2000-5 są używane na wschodniej flance NATO. Zostały rozmieszczone w krajach bałtyckich w celu wzmocnienia policyjnych misji powietrznych. Są więc obecnie w służbie. I są również wykorzystywane przez Francję w Dżibuti.
Greckie Mirage są wyposażone w pociski SCALP-EG/Storm Shadow [angielsko-francuskie pociski manewrujące dalekiego zasięgu wystrzeliwane z powietrza – red.] Musimy więc zobaczyć, jak zostaną one wykorzystane na polu bitwy w Ukrainie. Możemy jednak założyć, że będą bardzo przydatne do ochrony samolotów F-16, a także do przechwytywania pocisków balistycznych, dronów i ogólnie do ochrony nieba.
Należy również pamiętać, że do utrzymania tych samolotów potrzebny będzie „łańcuch logistyczny”. Zaledwie kilka miesięcy temu francuski minister obrony wykluczył możliwość dostarczenia Ukrainie myśliwców Mirage ze względu na to, że ich utrzymanie byłoby zbyt skomplikowane. Ten problem nie zniknął i będzie musiał zostać rozwiązany.
Emmanuel Macron powiedział również, że Francja planuje stworzyć koalicję w celu wysłania zachodnich instruktorów do Ukrainy w celu szkolenia ukraińskiego wojska. Według francuskiego prezydenta wielu partnerów już wyraziło na to zgodę. Są jednak również tacy, którzy kategorycznie się temu sprzeciwiają, jak Niemcy i Stany Zjednoczone. Dlaczego tak się dzieje? Co mogłoby przekonać partnerów, którzy nie zgadzają się z inicjatywą Paryża?

Macron powiedział, że ukraińska potrzeba szkolenia na ukraińskiej ziemi jest „uzasadnioną prośbą”. Uważa, że to nie jest eskalacja – i to podkreślił, ponieważ rozmieszczenie instruktorów nie będzie miało miejsca na linii frontu. Będą to tylko misje szkoleniowe i/lub wspierające.
Macron stwierdził też, że ukraińska ziemia jest suwerenna i nie ma mowy o wysłaniu francuskich instruktorów do strefy działań wojennych w celu przeprowadzenia szkolenia. Oczywiście dla niektórych krajów są to swego rodzaju „czerwone linie”.
W rzeczywistości kwestia wysłania instruktorów do Ukrainy była omawiana podczas dyskusji na temat europejskiej misji szkoleniowej, ale okazała się niemożliwa do realizacji ze względu na brak konsensusu w tej sprawie. Inicjatywa ta została odrzucona przez wiele państw, w tym Niemcy, Włochy, Hiszpanię czy kraje neutralne. W związku z tym powinna być realizowana dwustronnie i/lub w ramach koalicji, ale nie w ramach UE.
Oczywiście istnieją obawy przed eskalacją ze strony krajów, które nie chcą wysyłać instruktorów do Ukrainy i wolą prowadzić szkolenia w na terenie Unii
Wreszcie pojawia się pytanie, co się stanie, jeśli jeden z instruktorów zginie. Kraje Unii Europejskiej nie chcą być wciągnięte w wojnę, choć jednocześnie naprawdę chcą utrzymać swój status krajów wspierających Ukrainę.
Nie wiem więc, czy Niemcy dadzą się przekonać. Berlin uważa, że już robi to, co do niego należy. I to jest prawda. Pomoc, która przychodzi z Niemiec, przynosi efekty. To już jest dość duża zmiana w polityce obronnej i zagranicznej tego kraju. Wysyłanie instruktorów może być dla nich zbyt dużym krokiem.
Dla Stanów Zjednoczonych zasada: „żadnej obecności wojskowej w Ukrainie” od samego początku była „czerwoną linią”. USA już teraz przyczyniają się do obrony wschodniej flanki NATO. Prawdopodobnie Francja będzie musiała zbudować koalicję z innymi partnerami.
Podczas wizyty Zełenskiego w Paryżu francusko-niemiecka firma zbrojeniowa KNDS podpisała umowę o otwarciu oddziału w Ukrainie. Ten holding produkuje między innymi systemy artyleryjskie, czołgi bojowe i samobieżne systemy artyleryjskie CAESAR, które Francja dostarcza ukraińskim siłom zbrojnym. Kiedy Pani zdaniem możemy spodziewać się uruchomienia produkcji i co KNDS będzie produkować w Ukrainie w pierwszej kolejności?
Współpraca przemysłowa w dziedzinie obronności jest obecnie ważną częścią europejskiego wsparcia dla Ukrainy. Podpisano trzy różne dokumenty między KNDS a ukraińskimi firmami. KNDS zrzesza firmy niemieckie i francuskie. Szczerze mówiąc, nie mogę powiedzieć, jakie będą ramy czasowe, ponieważ takie projekty zwykle zajmują dużo czasu. Widzieliśmy jednak, jak krajom udaje się zrobić coś w krótszym czasie w kontekście wojny w Ukrainie. Podpisaliśmy kontrakt nie na budowę fabryki, ale na produkcję pocisków 155 mm w ukraińskim zakładzie.
Zawarliśmy również umowę między KNDS a inną ukraińską firmą na otwarcie zakładu konserwacji i napraw haubic CAESAR, aby ułatwić konserwację tego sprzętu. Obejmie to na przykład produkcję części zamiennych.
Trzecim dokumentem jest list intencyjny w sprawie utworzenia spółki zależnej KNDS w Ukrainie. Docelowo będzie ona miała na celu produkować części zamienne, amunicję, a ostatecznie być może cały sprzęt wojskowy – choć to już w bardziej odległej przyszłości. Cel ten został nawet określony w dwustronnej umowie o bezpieczeństwie w celu wzmocnienia współpracy przemysłowej. Europejskie firmy zbrojeniowe są zainteresowane otwarciem fabryk i linii produkcyjnych w Ukrainie.
Francja z pewnością nie jest pierwszą, która to zrobi. Czesi mają już podpisane umowy, podobnie jak Niemcy. Wiele firm z różnych krajów wykazało zainteresowanie tym tematem.
Ministerstwo Obrony Ukrainy zamówiło drugi system radarowy Control Master 200 od francuskiej firmy Thales, aby wzmocnić swoją obronę powietrzną. Jeden mamy już w służbie. Co czyni go wyjątkowym? I ile takich systemów jest potrzebnych do pokrycia całej granicy z Rosją i Białorusią?
To bardzo potężny sprzęt, który jest regularnie zamawiany przez różne kraje. Trudno jednak powiedzieć, ile takich systemów będzie potrzebnych do pokrycia całej granicy.
W Paryżu Macron spotkał się również z prezydentem USA Joe Bidenem i poparł wykorzystanie zysków z zamrożonych rosyjskich aktywów na rzecz pomocy Ukrainie. Główny posiadacz zamrożonych rosyjskich aktywów, belgijski fundusz inwestycyjny Euroclear, jest temu przeciwny. Powołuje się na ryzyko dla europejskiego systemu finansowego. O co dokładnie chodzi?

Myślę, że to kwestia zaufania ze strony innych inwestorów. Jeśli wyślesz sygnał, że UE może faktycznie przejąć kontrolę nad zamrożonymi aktywami, może to przestraszyć inwestorów z innych krajów i negatywnie wpłynąć na reputację europejskich rynków finansowych.
Wśród krajów europejskich nie ma zgody co do tego, jak wykorzystać zyski z zamrożonych rosyjskich aktywów. W szczególności nie ma zgody co do sposobu finansowania europejskiej obrony. Pojawiła się propozycja zwiększenia w tym celu wspólnego długu. Obecnie chyba tylko Francja i Estonia popierają to rozwiązanie.
Tak więc kwestia finansowania – albo wsparcia dla Ukrainy, albo ogólnie europejskiej obrony – jest jedną z głównych, które będą musiały zostać poruszone, w szczególności podczas następnej sesji Parlamentu Europejskiego
Ukraiński szczyt pokojowy odbędzie się w Szwajcarii w dniach 15-16 czerwca. Macron powiedział, że Francja wspiera inicjatywy dyplomatyczne Ukrainy. Czego osobiście spodziewa się Pani po szczycie i jaki wpływ na niego będzie miała nieobecność amerykańskiego przywódcy?
Kilku ważnych uczestników będzie nieobecnych. Nie będzie reprezentacji Rosji, nie będzie reprezentacji Chin, ale to normalne. Oczywiście nie są to negocjacje, więc trudno powiedzieć, czy ten szczyt będzie miał bardzo duży wpływ.
Myślę, że Putin będzie zadowolony, że nie będzie tam Bidena, ponieważ zmniejsza to symboliczne znaczenie szczytu. Jeśli chodzi o stanowisko Francji, dwustronna umowa o bezpieczeństwie stanowi, że Paryż wspiera suwerenność Ukrainy w jej granicach. Macron powiedział, że oczekuje, iż sprawiedliwy pokój zostanie zbudowany zgodnie z prawem międzynarodowym.
Chodzi również o odbudowę i modernizację Ukrainy. Może więc nastąpić postęp w wypełnianiu zobowiązań odnośnie do pomocy w odbudowie Ukrainy – i mogą zostać zawarte porozumienia w tej dziedzinie. Poważne przełomy są jednak mało prawdopodobne.
Projekt jest współfinansowany przez Polsko-Amerykańską Fundację Wolności w ramach programu „Wspieraj Ukrainę” realizowanego przez Fundację Edukacja dla Demokracji





Ursula von der Leyen: - Ukraina spełniła wszystkie wymogi i jest gotowa do rozmów akcesyjnych z UE
Przewodnicząca Komisji Europejskiej Ursula von der Leyen zauważyła, że Ukraina niedawno zatwierdziła plan reform, który jest warunkiem udzielenia wielomiliardowej jej pomocy makrofinansowej UE w nadchodzących latach.
Podkreśliła, że Ukraina zasługuje na to, by być braną pod uwagę w negocjacjach akcesyjnych z UE.
– Ukraina spełniła wszystkie określone przez nas kroki. Dlatego uważamy, że UE powinna rozpocząć rozmowy akcesyjne z Ukrainą do końca tego miesiąca – powiedziała von der Leyen.
Według serwisu Zmina.info jednym z aspektów, który wymagał znaczącej rewizji legislacyjnej, była ochrona praw mniejszości narodowych. Po uzyskaniu statusu kandydata do UE Ukraina zaktualizowała swoje ramy prawne dotyczące mniejszości narodowych i obecnie spełniają one międzynarodowe standardy praw człowieka.
W ciągu ostatniego roku Rada Najwyższa przyjęła trzy ustawy dotyczące polityki mniejszości narodowych i 10 rozporządzeń wykonawczych do tych ustaw
Powołano również Radę Stowarzyszeń Społecznych Wspólnot Narodowych Ukrainy, która stała się „głosem” 18 mniejszości narodowych zamieszkujących Ukrainę.
Ale kwestia równych praw dla mniejszości narodowych nie jest jedynym warunkiem integracji europejskiej. Komisja Europejska będzie również nalegać na zapewnienie równości społeczności LGBT w dialogu politycznym i wspierać działania mające na celu zwalczanie przemocy, nienawiści i dyskryminacji w krajach kandydujących do UE.
7 czerwca Komisja Europejska potwierdziła, że wydała pozytywną ustną ocenę postępu reform związanych z integracją europejską w Ukrainie i w Mołdawii, zgodnie z listopadowym raportem na temat rozszerzenia UE – donosi „Europejska Prawda”.
Jednocześnie stałym przedstawicielom państw członkowskich UE ponownie nie udało się podjąć decyzji w sprawie zaleceń Komisji Europejskiej dotyczących rozpoczęcia negocjacji akcesyjnych z Ukrainą na ostatnim posiedzeniu – bo Węgry zgłosiły sprzeciw.


Jeśli Zachód będzie się trzymał swoich wartości, Ukraina sobie poradzi
Julia Malejewa: Ukraina potrzebuje 486 miliardów dolarów na odbudowę. Takie są wyniki trzeciej oceny szkód i potrzeb odbudowy (RDNA3), którą ukraiński rząd przeprowadził wspólnie z Bankiem Światowym. Skąd Ukraina powinna wziąć pieniądze na odbudowę?

Pawło Szeremeta: Istnieją dwa główne źródła: oszczędności krajowe i pomoc międzynarodowa. Ukraina wybrała teraz drugą drogę: prosić świat o pieniądze. I pieniądze płyną dzięki hojności demokratycznej części świata oraz ukraińskiej wytrwałości i umiejętności proszenia. Z drugiej strony krajowe oszczędności są źródłem, które nie było wystarczająco zadbane, ale prędzej czy później będzie musiało zostać wykorzystane.
Jeśli spojrzeć na statystyki gospodarcze, świat oszczędza około 25-27% PKB, a Chiny 45%. Kiedy więc ludzie mówią mi o polityce przemysłowej, parkach przemysłowych jako tajemnicy sukcesu i stabilności Chin, po prostu się uśmiecham. Bo taki sukces jest możliwy, gdy ma się biliony. A oni mają stopę oszczędności na poziomie 42-45%.
Ukraińskie dane są inne: przed wojną mieliśmy 13% oszczędności i 12% inwestycji. Ten drugi wskaźnik nieznacznie wzrósł w zeszłym roku w wyniku inwestycji w przemysł obronny i faktu, że zagraniczne firmy nie mogą wypłacać dywidend z Ukrainy. Wciąż jest to jednak około 16% – znacznie poniżej średniej światowej i trzy razy mniej niż w Chinach.
Nie oszczędzamy wystarczająco dużo, a musimy co najmniej podwoić nasze oszczędności, aby osiągnąć średnią światową. Dlaczego nie oszczędzamy wystarczająco dużo? Moja odpowiedź będzie niepopularna: Większość mieszkańców kraju wciąż czeka na emeryturę od państwa. Kiedy mówię, że musimy oszczędzać na własne emerytury, w kraju robi się dużo szumu z osobistymi atakami na mnie włącznie: „Jak to, pracowaliśmy całe życie, dlaczego państwo nie da nam państwowej emerytury?”. Wyjaśniam więc: Nie pracowaliście dla państwa, tylko dla siebie.
Wciąż ponosimy konsekwencje socjalistycznej traumy: oczekujemy państwowej emerytury, oczekujemy bezpłatnej edukacji, oczekujemy bezpłatnej opieki zdrowotnej. W konsekwencji Ukraińcy uważają, że nie muszą oszczędzać – i tracą ogromną część zasobów.
Musimy podwoić naszą stopę oszczędności, aby osiągnąć przynajmniej średnią światową. W Polsce wynosi ona około 23%, czyli o 10% więcej niż w Ukrainie
Mój przyjaciel i kolega, były wicepremier Słowacji Ivan Mikloš, powiedział, że dzięki wdrożeniu prawdziwej reformy emerytalnej, przejściu z systemu solidarnościowego na prywatne konta emerytalne, stopa oszczędności w kraju podwoiła się. My tego nie zrobiliśmy. I nawet młodzi ludzie wciąż mnie besztają za mówienie o prywatnych emeryturach.
.jpg)
Jaka powinna być rola przedsiębiorczości w odbudowie? I gdzie jest nasz „punkt wzrostu”?
Moim zdaniem przedsiębiorczość ma do odegrania pierwszorzędną rolę. Żyjemy w prywatnej gospodarce kapitalistycznej. Wszyscy widzieli, że państwowa gospodarka komunistyczna przynosi gorsze rezultaty. Wystarczy spojrzeć na Koreę Północną, Kubę, Wenezuelę, by to zrozumieć. Potrzebujemy więc prywatnej przedsiębiorczości. To prywatni przedsiębiorcy zbierają najwięcej pieniędzy na świecie. Nie państwo, nie rząd, ale oni. A my oczekujemy, że Zełenski i ministrowie udadzą się do G7 i tam zdobędą pieniądze. Tyle że, jak bardzo trafnie powiedziała Margaret Thatcher, nie ma czegoś takiego jak budżet państwa. Są pieniądze od prywatnych podatników.
Z jakiegoś powodu wyobrażamy sobie, że Scholz, Macron, Biden, Ursula von der Leyen mają jakąś torbę z publicznymi pieniędzmi i jeśli ich ładnie poprosić, dadzą je Ukrainie
A to są pieniądze Johna, Stephena, Anny – prywatnych podatników, którzy nie kupili swoim dzieciom dodatkowej zabawki, lecz zapłacili podatki i pomogli Ukrainie.
To prywatni przedsiębiorcy, zbierając fundusze na swoje plany biznesowe, przyciągają na całym świecie znacznie więcej pieniędzy niż rząd. Ta siła też jest jednak słabo rozwinięta w Ukrainie.
Państwo ukraińskie nadal ma drapieżne podejście do przedsiębiorczości, które można opisać zwrotem „skubanie gęsi” [to okropne sformułowanie pochodzące z wywiadu udzielonego przez Danyło Hetmancewa, przewodniczącego parlamentarnej komisji finansów, polityki podatkowej i celnej: „Czym jest właściwe opodatkowanie? To sztuka oskubania gęsi tak, żeby nie robiła hałasu” – aut.].
Chciałbym powtórzyć, że przedsiębiorstwo odgrywa ogromną rolę w odbudowie i pozyskiwaniu funduszy, ponieważ oszczędności to nie tylko środki prywatne, ale także korporacyjne. Bo nie kupujesz Lexusa czy Mercedesa, tylko Opla, tak jak w Polsce, a resztę inwestujesz w biznes.
Gospodarka również potrzebuje inwestycji. Jak Ukraina może przyciągnąć inwestycje zagraniczne? I czy może dziś dać inwestorom jakieś gwarancje?
Nie ma jeszcze żadnych gwarancji. I nie może ich być, dopóki wojna nie zostanie wygrana. A to oczywiście bardzo utrudnia klimat inwestycyjny. Ale wracam do mojej tezy, że prywatna przedsiębiorczość przyciąga najwięcej inwestycji na świecie, co było tłumione w Ukrainie przez długi czas. Nawet przed wojną nasz kraj był najmniej wolny gospodarczo. Wojna jeszcze pogorszyła tę sytuację i teraz nie jesteśmy nawet w rankingu. Oczywiste jest, że w czasie wojny nie może być wolności gospodarczej, ale przed wojną powinna być, a jej nie było. Bo przedsiębiorcy byli postrzegani jako gęsi do skubania.
Jak możemy to zmienić? Jakich reform potrzebujemy?
Wciąż jesteśmy demokracją parlamentarną. Pracowałem w rządzie, więc dość dobrze rozumiem, jak działa ten system. Musimy mieć prorynkową koalicję w parlamencie, tak jak jest w Polsce od 30 lat. Wraz ze zmianą władzy zmieniały się akcenty, ale wszyscy byli jednakowo prorynkowi, a nie antyrynkowi. Nie słyszałem, żeby któryś z przewodniczących sejmowej komisji finansów mówił, że trzeba „skubać przedsiębiorców jak gęsi”. Za to zawsze mówią o rozwoju przedsiębiorczości, niezależnie od tego, która partia jest w koalicji.
Pierwszą rzeczą, którą muszą zrobić rodzimi przedsiębiorcy, jest zorganizowanie się i zebranie sił, które stworzą prorynkową, proprzedsiębiorczą, prorozwojową koalicję rządzącą w Ukrainie
Bez tego nie wierzę, że cokolwiek da się zrobić. Jeśli nie będzie stabilnej koalicji prorynkowej, to będzie powrót do autorytaryzmu i feudalizmu – ciągła presja, a nie rozwój. Drugim zadaniem jest zapewnienie Ukraińcom wolności gospodarczej, takiej jak w Estonii, która jest jedną z dziesięciu najbardziej wolnych gospodarek na świecie. Są też inne przykłady. Malezja, która była w pierwszej dziesiątce, teraz jest w pierwszej dwudziestce, a Singapur jest numerem 1 na świecie pod względem wolności gospodarczej. Ale to wymaga zupełnie innego spojrzenia na przedsiębiorczość ze strony państwa: że jest ona motorem wzrostu gospodarczego, głównym magnesem przyciągającym inwestycje i musi być wspierana na wszystkich poziomach - od rządu po dzielnicę i społeczność.
W kwietniu Polska powołała Radę ds. Współpracy z Ukrainą, która zajmie się m.in. kwestią odbudowy. Czego oczekujemy od Warszawy?
Kiedy jeszcze w 2014 roku pytano mnie, czego oczekujemy od Europy i świata, moi rozmówcy myśleli, że powiem: „Dajcie nam 10 miliardów”. Ku zaskoczeniu słuchaczy powiedziałem jednak coś innego – a potem podszedł do mnie senator John McCain i podziękował. Powiedziałem: „Proszę, trzymajcie się swoich wartości”.
A teraz powtórzę: Jeśli wybraliście drogę integracji europejskiej i wspólnego wolnego rynku, powiedzieliście, że Ukraina jest członkiem stowarzyszonym, to proszę, trzymajcie się tych wartości i dotrzymajcie zobowiązań. Nie potrzebujemy więcej. Musimy sami na siebie zapracować, ale jeśli różne kraje będą stawiać przed nami przeszkody wbrew naszym umowom, wbrew swoim wartościom wolnego handlu, to trudno nam będzie cokolwiek zrobić. Tak jak trudno byłoby Polsce na początku lat 90., gdyby Europa nie powiedziała Polakom: „Przyłączcie się do nas, gwarantujemy wam wspólny rynek i wolny handel”.
Wszyscy mieli okazję obserwować gwałtowny wzrost przedsiębiorczości i eksportu w Polsce. Ale było to możliwe, bo niemieccy rolnicy nie stali na granicy. Mówili: „Ciężko nam konkurować, ale będziemy konkurować, co zrobić”.

Przedsiębiorczość, konkurencja i innowacje są motorem wzrostu gospodarczego. Jeśli polscy rolnicy zajmą niszę taniego zboża, to będziemy wprowadzać innowacje. Musimy to robić, a nie zamykać granice. Bo zamknięcie granic jest całkowicie sprzeczne z duchem i literą naszych umów.
Obecnie miliony Ukraińców przebywają za granicą. Jak ważne jest dla Ukrainy sprowadzenie ich z powrotem do kraju. Jak to zrobić? Czy to w ogóle możliwe?
Tu nie chodzi o ściąganie tych ludzi z powrotem pod przymusem – nie jesteśmy dyktaturą, ale demokracją z gospodarką wolnorynkową. Ukraina konkuruje o tych ludzi i musimy stworzyć warunki do ich powrotu. Oczywiście jest czynnik patriotyzmu, który na przykład był ważny dla mojej żony i najmłodszej córki, które wróciły do Kijowa z Polski. Chciałbym również podziękować Polsce za bezpieczeństwo i pomoc, bo moja rodzina przebywała tam przez około roku.
Ten czynnik patriotyzmu jest ważny dla wielu innych milionów Ukraińców, ale niejedyny. Kolejnym jest oczywiście bezpieczeństwo
Oczywiście będzie dużo ciężkiej pracy, krwi, łez i potu. Drugą rzeczą, która jest potrzebna, jest wolność gospodarcza dla przedsiębiorczości, korzystne warunki, które istnieją w innych krajach świata. I tego musimy się jeszcze nauczyć. Bo mamy traumę – 100 lat socjalizmu i komunizmu, i to komunizmu wojennego. Musimy sobie z tym poradzić. Gwarantowano nam stabilność od porodówki po cmentarz. A świat wolnego rynku opiera się na niestabilności i nigdy nie wiadomo, jakie dochody będziemy mieli za kilka miesięcy czy lat. Powoduje to wzrost stresu i niepokoju. Wielu Ukraińców jeszcze się do tego nie przyzwyczaiło, wciąż uczą się z tym żyć. To rodzaj wewnętrznej pracy, którą musimy wykonać. Ponadto oszczędności, o których wspomniałem, są potrzebne, aby mieć inwestycje potrzebne do rozwoju Ukrainy, by przekształcić ją w magnes przyciągający własnych obywateli, którzy wyjechali.
Od czego powinniśmy zacząć odbudowę? I właściwie kiedy zacząć: teraz czy czekać na zwycięstwo?
Wojna wciąż trwa. Przede wszystkim musimy ją wygrać, a przynajmniej przetrwać, co w rzeczywistości będzie naszym zwycięstwem, ponieważ mamy przeciwko sobie ogromnego, znacznie większego wroga, który chce, abyśmy zniknęli i zostali pokonani. Jeśli po prostu przetrwamy, uznam to za zwycięstwo.
Jednocześnie, jeśli mówimy o odbudowie, musimy odbudować energetykę i ją chronić
Bo skoro już teraz mamy do czynienia z przerwami w dostawach prądu, to boję się pomyśleć, co stanie się w lutym. Te dwa zadania są już wystarczające w agendzie państwa. A mówienie o rozwoju biznesu i wolności gospodarczej w czasach wojny to pyszny deser, bo nadal jesteśmy w obozie wojskowym. Musimy więc zrobić pierwszą i drugą rzecz. I to wystarczy.

Jak powinna wyglądać nasza umowa społeczna?
Mam cały artykuł na ten temat, który napisałem dla „Aspen Instytut Kijów”. W skrócie: taka umowa sprowadza się do tego, że rolą państwa jest organizowanie obrony Ukrainy. Zarówno ze strony sił zbrojnych, jak koalicji międzynarodowej, ponieważ wciąż jesteśmy stosunkowo małą gospodarką, a nasze zasoby nie są wystarczające przeciwko znacznie większej gospodarce.
Rolą państwa jest także zapewnienie wolności gospodarczej i konkurencji
To właśnie sprawia, że przedsiębiorcy są produktywni, zarabiają więcej, są bardziej innowacyjni, a tym samym napełniają gospodarkę kraju, budżet państwa i finansują wydatki wojskowe. Jednocześnie obywatele powinni zadbać o swoje emerytury, bo to nie jest rola państwa. Państwo może zająć się wspieraniem niepełnosprawnych – to jego rola.
Emerytury, dożywotnia edukacja, opieka zdrowotna będą sprawą prywatnych obywateli – pod warunkiem, że państwo zapewni obronę i wolność gospodarczą.


Professor Anastasia Fedyk: Americans want to invest in new technologies developed in Ukraine
Panels of experts discussed the technological innovations developed in Ukraine at the "Berkeley - Ukraine: Innovative Startup Hub"; conference at the University of California.
Technologies that will be useful during the war, as well as after it ends. No country has had a similar experience in building a special hub where scientists and entrepreneurs come together to create new technologies in a war-torn country. Thanks to the collaboration between the University of California, the Bakar BioEnginuity Hub (BBH), and scientists and economists from the National University of Kyiv-Mohyla Academy (NaUKMA), Ukraine has had this opportunity.
Anastasia Fedyk, one of the initiators of this project, Professor of Finance at the Haas School of Business at the University of California, Berkeley, Chief Economist of the AI for Good Foundation, and co-founder of the charitable foundation Economists for Ukraine, talked with Sestry about the prospects for an innovative hub to grow in Ukraine and what impact it will have on the development of science and modern technologies.
When Scientists and Businesspeople Collaborate
— This initiative started last year when the National University of Kyiv-Mohyla Academy signed a cooperation agreement with the University of California to carry out joint projects. At this year's meeting, other scientists and entrepreneurs from Ukraine joined the initiative, explains Anastasia Fedyk.
Mr. Serhiy Kvit, the NaUKMA President attended the meeting, as well as, Mr.Tymofiy Mylovanov, President of the Kyiv School of Economics. The University of California was represented by the newly appointed Chancellor Mr. Richard Lyons, Professor of Economics Yuriy Gorodnichenko, and myself. From the American side, Ms. Janet Napolitano, former President of the University of California, Berkeley, and now a member of the Advisory Board for Intelligence under the President of the USA, was also present.

There were founders of startups and operating businesses among the guests as well. For example, a British entrepreneur developing gliders (a type of hypersonic weapon) that can play a vital role in the war in Ukraine.
In Ukraine, we want more innovations like gliders to appear
Is this hub a place for collaboration among scientists from different countries? A scientific laboratory? A technological innovation center?
It's about the collaboration between scientists and businesses. It's no coincidence that our conference began with an introductory tour of the BBH, as this center operates on the principle of such cooperation. In our case, scientists develop a concept needed by businesses so it is easily commercialized, and thus, not only ready for implementation but practically immediately implemented. At BBH, this works as follows: a professor with a group of scientists develops a technology, which receives funding from a private company. It still is academic work, as they know how their technology will be used. It is not theoretical science (which without practical application does not have much impact), it is a readily available technology.
The ownership of intellectual property rights is clearly defined — what specifically belongs to the university and what to the company.
In BBH, this collaboration between business and science works like this. In Ukraine—given the circumstances—it might look a bit different, but there is a strong interest in creating an innovation center with this principle of operation. At BBH, the focus is on biotechnology, pharmaceuticals, and neurotechnology.
In Ukraine the focus could be on the development of military or digital technologies.
Will the innovative hub in Ukraine only conduct scientific and business activities? Are there any other options for the development of science and technology?
— At the conference, there was a panel where Mr.Yuriy Gorodnichenko, Mr.James Hodson, founder of the AI for Good Foundation, and I discussed what the activities of the Innovative Hub might look like. We also identified three levels of its operations.
The first is what we mentioned earlier: the collaboration between scientists and businesspeople to create and implement new technologies needed in the country. Such collaboration is possible in the center that will be set up in Kyiv, and perhaps later in Lviv and Kharkiv.
The second level is programs: courses, training, seminars, workshops, and events where people can meet. We practice this in Berkeley: meetings of scientists from different universities with business representatives.
The third direction is business-oriented activities. These are investments in Ukrainian startups aggregated in this hub. If, for example, American investors want to invest in demining (a relevant topic in Ukraine now), then developing new methods such as using robots is the way to go. In the future, this might become of interest to other countries as well.
Are foreign investors interested in Ukrainian startups?
We have ready solutions for this type of collaboration, that’s why we can act as managers of these processes. Our reputation encourages and attracts foreign investors to Ukraine. Some investors might want to invest in Ukrainian companies or ideas but don't know how to do it or where to start.

If we take a centralized approach and, for example, they invest in us as they do in Berkeley, taking into consideration our experience working with Ukraine, we can propose investments in the joint hub—this will be both convenient and interesting for them.
Can we already be certain that American investors are willing to operate in Ukraine?
Yes.
At our conference, there was an investor who admitted he was interested in opening a fund and investing in Ukraine.
I would like to mention that hubs flourish due to cooperation between investment and business. That is also level three of the hub’s operations. How was it with BBH? They first opened the hub. They received grants and facilities. Currently, there are 35 partner companies (since these are neuro- and biotechnologies, these are mainly laboratories). And there is already investor interest in putting funds into these companies. They are indeed cherry-picked. They cooperate with scientists, and businesspeople want to invest in them.
In my opinion, this combination works best: having infrastructure, programs that help businesses grow and expand, and the ability to invest in this business—it is the definition of sustainable.
As for investors, we plan to involve the International Monetary Fund, USAID, the European Bank for Reconstruction and Development, and the Center for Private Enterprise in this hub because their representatives expressed high interest in the entire initiative.
We want to provide Ukraine with as many resources as possible
Should the investments come mostly during or after the war?
Why should we wait for the war to end? Innovations are needed now. For example, what startups in the USA come up with in the field of mine clearance is not cutting edge anymore. Someone has already come up with something better in Mykolaiv.
Demining and drones are developing best in eastern Ukraine. I think that within a year, such a hub will appear in Kyiv.
You have been researching this for years. Are there enough scientists now to develop and implement such innovations? How severely has the war impacted this sector of science?
We are keen to support Ukrainian scientists. During the conference, we talked about the scholarships that Ukrainian researchers have received. The way I see it, inviting Ukrainian scientists to the USA for a year or more is not very effective. First, they fall out of their environment, and second, they often decide to stay here to work and live. Our goal is to help Ukrainian scientists develop in Ukraine and make scientific discoveries for Ukraine. We aim to provide your country with as many resources as possible. Various kinds.
Many scientists have left Ukraine: they found remote jobs or moved within the country, from Kharkiv to Kyiv or Lviv. But those who stayed are working very effectively. Compared to how the system usually works—in times of peace, when
everyone feels pretty comfortable and calm, and innovation might come at slower paces—now that need is quite dire. For example, the destruction of the energy system in Ukraine. It's not just a matter of rebuilding;—it can potentially lead to creating new, state-of-the-art, energy-saving, eco-friendly technologies.
There are such people in Ukraine—a select few for now, but they are effective and impressive in what they do
If Ukrainians want to win this war, they need to start doing things they have never done before...
We noticed this in the first months of the war when everyone was already working on something and had lots of ideas.
Isn’t it how the Economists for Ukraine Fund was created? You raised $1.6 million for various aid programs in Ukraine over the past two years.
Yes. My friends, my husband, and I couldn't just read the news about what was happening in Ukraine—we have relatives, acquaintances, and friends there, so we had to start this initiative, which is now growing. We are still finding new areas where we could do something more.
Your fund is involved in a wide variety of activities....
We couldn't choose just one type. We can help people in many different ways.
For example, the LifeForce platform, which brought together the efforts of many people with a wide spectrum of capabilities to meet real-time needs: food, shelter, medicine, and transportation. People fled from bombings, arrived in cities where they didn't know anyone, had never been before, and had to organize their lives and secure their basic needs. And someone living in that city knows where to rent a room or an apartment, find food for children, or even deliver medical equipment—and on our platform, these people met, exchanged necessary items, and helped each other.

Then financial donors appeared, who paid for the delivery of medicine to the elderly or disabled, single mothers, bought necessary items, and distributed them through a network of volunteers.
Let’s not forget about Svidok.org. This platform preserves the living memories of Ukrainians about the war. Anyone can go online and leave their story—anonymously or not. It is important to preserve these stories for the future, for historians, psychologists, and researchers who will work with the materials from this war. The stories of people from occupied territories are particularly moving. It is pain, horror, and at the same time, courage to talk about it.
This is a unique experience. For example, participants and survivors of WWII were mostly written after the war. But on Svidok.org, anyone can write in real time. Our feelings and memories change. Over time, they either become less intense, embellished, or entirely fade away. We want to preserve these impressions as they are now.
Photo: Tetiana Rudenko


Na Zachodzie trochę zmian, czyli jak bardzo Ukraina może się bronić
Kijów prosi swoich zachodnich partnerów o egzekwowanie strefy zakazu lotów i zamknięcie nieba przed rosyjskimi rakietami od pierwszych godzin wojny na pełną skalę. Ale co teraz, gdy kraje NATO obawiają się eskalacji ze strony Rosji? W wywiadzie dla agencji Reuters Wołodymyr Zełenski zauważył, że podczas zmasowanych ataków Polska regularnie podnosi samoloty, które jednak nie zestrzeliwują rosyjskich rakiet. „Czy mogą to zrobić. Jestem pewien, że mogą. Czy jest to atak krajów NATO, ich zaangażowanie? Nie” – powiedział ukraiński prezydent. Sestry zapytały polityków i ekspertów o wahania innych krajów NATO w obronie ukraińskiego nieba i kto jest gotów dostarczyć broń do uderzenia w cele w Rosji.
Koalicja "zamkniętego" nieba
Podczas niedawnego telemaratonu [ujednolicony, kontrolowany przez władze Ukrainy blok informacyjny dotyczący wojny i sytuacji w państwie – red.] Ilia Jewłasz, rzecznik ukraińskich sił powietrznych, powiedział, że technicznie rzecz biorąc, Polska jest w stanie zamknąć niebo nad zachodnimi regionami Ukrainy, ponieważ posiada Patrioty. Ale by wdrożyć taki plan, potrzeba woli politycznej – i oczywiście konsensusu między wszystkimi sojusznikami. Dyskusja na temat tego, czy NATO mogłoby zamknąć niebo nad częścią Ukrainy, została zainicjowana przez Polskę, która rozważa możliwość utworzenia koalicji w celu wzmocnienia ukraińskiej obrony powietrznej z terytorium Sojuszu. Poinformował o tym niemiecki „Bild”.
Realizacja tego pomysłu jest całkiem możliwa, ponieważ aktywa obrony powietrznej są dostępne w Europie Wschodniej. Pytanie brzmi jednak, czy są one wystarczające do ochrony zachodniej części Ukrainy i powstrzymania ewentualnego rosyjskiego ataku na państwo członkowskie NATO – uważa Julia Kazdobina, starsza badaczka w programie studiów nad bezpieczeństwem „Ukraiński Pryzmat”:
– Pomimo sankcji Rosja zachowała zdolność do produkcji pocisków manewrujących dalekiego zasięgu i już grozi atakiem na kraje, które pomagają Ukrainie. Jako że istnieją wątpliwości co do zdolności obrony przed takim atakiem, trudno będzie podjąć taką decyzję politycznie.
Istnieje również polityka NATO polegająca na unikaniu bezpośredniej konfrontacji z Rosją. I raczej nie ulegnie ona zmianie, dopóki Sojusz nie poczuje się wystarczająco bezpiecznie
Wszystko zależy od tego, co nazywamy zamkniętym niebem – zastrzega Roderich Kiesewetter, poseł do Bundestagu z Unii Chrześcijańsko-Demokratycznej. Kraje zachodnie jak dotąd odrzucały pomysł wprowadzenia strefy zakazu lotów nad Ukrainą, ale mogą być rozważane inne opcje:
– Byłoby technicznie i politycznie wykonalne, by sąsiednie państwa, takie jak Polska czy Rumunia, rozszerzyły swoją obronę powietrzną na zachodnią Ukrainę w koalicji z innymi państwami i przechwytywały pociski rakietowe i drony nad terytorium Ukrainy. Inne państwa mogłyby dostarczyć systemy obrony powietrznej lub zakupić systemy Patriot bezpośrednio od Stanów Zjednoczonych. Mogłoby to stworzyć bezpieczny korytarz o długości od 60 do 100 km w zachodniej Ukrainie. Odciążyłoby to ukraińską obronę powietrzną w zachodniej części kraju i pozwoliłoby siłom zbrojnym na rozmieszczenie systemów obrony powietrznej dalej, we wschodniej Ukrainie. Jest to zgodne z prawem międzynarodowym, artykułem 51 Karty Narodów Zjednoczonych, i zwiększyłoby skuteczność wojskową kraju. Są państwa, które już o tym myślą.
Mam wielką nadzieję, że sojusznicy znajdą sposób na przynajmniej częściowe zamknięcie nieba nad zachodnią Ukrainą poprzez rozbudowę własnych systemów obrony powietrznej
Stany Zjednoczone zazwyczaj zajmują bardzo ostrożne stanowisko w sprawie zwiększenia pomocy dla Kijowa. Jednak według źródeł „The Washington Post” Ukraina nie ma żadnych ograniczeń w używaniu amerykańskich systemów obrony powietrznej do zestrzeliwania rosyjskich rakiet lub myśliwców nad terytorium Rosji, jeśli stanowią one dla niej zagrożenie.
Za czerwonymi liniami obrony
Ukraina chce mieć możliwość atakowania rosyjskich celów wojskowych przy użyciu zachodniej broni. Z uwagi na to, że nie jest to ofensywa, ale działanie obronne, Wołodymyr Zełenskij stwierdził, że może to służyć jako ostrzeżenie dla Rosji.
To wezwanie jest warte poparcia, podkreśla Grzegorz Małecki, były szef Agencji Wywiadu:
– Zdecydowanie popieram tę inicjatywę jako oczywisty sposób wywarcia presji na Rosję i powstrzymania ataków lotniczych na Ukrainę, a przede wszystkim jako naturalną formę obrony.
Uważam, że zgoda NATO na użycie zachodniej broni przeciwko Rosji, jest nieunikniona
Niedawno sekretarz generalny NATO powiedział, że zakaz użycia zachodniej broni na terytorium Rosji utrudnia obronę Ukrainy i że prawdopodobnie nadszedł czas, aby go ponownie rozważyć. Pogląd ten podzielają przywódcy wielu krajów zachodnich, w tym Wielkiej Brytanii, Danii, Czech i Francji. Polski wiceminister obrony Cezary Tomczyk powiedział, że na polską broń, którą Warszawa przekazuje Kijowowi, nie nałożono ograniczeń dotyczących uderzeń na cele wojskowe w Rosji. Finlandia i Kanada wydały podobne oświadczenia. Francja również nie ograniczyła użycia przez Ukrainę pocisków manewrujących Storm Shadow.

Nawet Berlin zmienił swoje stanowisko. Według rzecznika niemieckiego rządu Steffena Gebestreita, Ukraina może użyć broni dostarczonej przez Niemcy do wyzwolenia swojego terytorium i obrony.
Stanowisko Waszyngtonu również powoli się zmienia. Podczas niedawnej wizyty w Mołdawii amerykański sekretarz stanu Anthony Blinken zasugerował, że Stany Zjednoczone mogą dostosować i skorygować swoje stanowisko w sprawie zezwolenia Ukrainie na atakowanie celów w Rosji za pomocą amerykańskiej broni. Kilka dni później kilka mediów doniosło, że administracja Bidena zezwoliła Ukrainie na atakowanie terytorium Rosji amerykańską bronią, ale tylko w pobliżu regionu Charkowa.
31 maja, podczas konferencji prasowej w Pradze, sekretarz Blinken potwierdził, że prezydent Joe Biden udzielił Ukrainie pozwolenia na użycie amerykańskiej broni do ataku na terytorium Rosji:
– W ostatnich kilku tygodniach Ukraina przyszła do nas i poprosiła o pozwolenie na użycie broni, którą dostarczamy do obrony przed tą agresją, w tym przeciwko siłom rosyjskim, które koncentrują się po rosyjskiej stronie granicy, a następnie atakują Ukrainę. Jest to prawo prezydenta i jak słyszeliście, zatwierdził on użycie naszej broni w tym celu.
Jednak Waszyngton nie udzielił jeszcze Ukrainie pozwolenia na użycie w Rosji pocisków ATACMS, o dalszym zasięgu.
Pułapka pseudonegocjacji
Władimir Putin wydaje się być gotowy do zaprzestania działań wojennych i rozpoczęcia negocjacji pod warunkiem, że Rosja zachowa ukraińskie terytoria, które do tej pory zajęła. Poinformował o tym Reuters, powołując się na cztery źródła w Rosji. W przeciwnym razie, według rozmówców agencji, Putin może walczyć tak długo, jak będzie tego potrzebował.
To wszystko jest częścią gry ze strony Rosji, która dziś nie jest zainteresowana prawdziwymi negocjacjami, uważa Grzegorz Małecki:
–Putinowi chodzi, przynajmniej na tym etapie, o zamrożenie konfliktu i poczekanie, aż pojawią się warunki do jego wznowienia dla osiągnięcia celów, które pozwolą mu uważać się za zwycięzcę.
„Putin jest chory, ale nie szalony. Jest niebezpieczny i nie zatrzyma się” – powiedział Wołodymyr Zełenskij w wywiadzie dla „The Guardian”. Rozmowy o porozumieniach pokojowych lub negocjacjach są zdaniem ukraińskiego prezydenta pułapką. Działania Rosji porównał do tych z czasów II wojny światowej, mówiąc, że metodologia Putina jest taka sama jak w nazistowskich Niemczech – z masowymi egzekucjami i przemocą.
Rosja zamienia negocjacje w broń, podobnie jak wiele innych czysto pokojowych instrumentów, twierdzi z kolei Julia Kazdobina:
– Ważne jest, aby nie zapominać, że Rosja oferuje negocjacje, jednocześnie mobilizując się, zwiększając produkcję broni, szukając sposobów na obejście sankcji i kupując broń od krajów, które są nam wrogie. Najprawdopodobniej celem nie jest pokój, ale zmuszenie nas do kapitulacji.
Jeśli to się nie uda i dojdzie do negocjacji, powinniśmy zrobić sobie przerwę, by przygotować się na kolejny etap agresji. Ale jeśli nie pójdziemy na negocjacje, oskarżą nas o chęć kontynuowania wojny
Warunek zwycięstwa
Sekretarz generalny NATO Jens Stoltenberg uważa, że Ukraina wciąż może wygrać wojnę z Rosją – ale tylko wtedy, gdy będzie otrzymywać aktywne wsparcie od swoich sojuszników. Według niego na lipcowym szczycie w Waszyngtonie wsparcie dla Kijowa zostanie wzmocnione poprzez zwiększenie roli NATO w koordynowaniu pomocy w zakresie bezpieczeństwa i wieloletnie zobowiązanie finansowe.

Jednocześnie według „The Telegraph” Wołodymyr Zełenski został ostrzeżony, aby w tym roku nie domagał się poparcia dla członkostwa Ukrainy w Sojuszu. Źródła brytyjskiej gazety twierdzą, że Niemcy i Stany Zjednoczone są bardzo sceptycznie nastawione do dalszych postępów Ukrainy w kierunku pełnego członkostwa w NATO w tym roku.
Najlepszym rozwiązaniem dla NATO i Ukrainy byłoby formalne zaproszenie Ukrainy do przystąpienia do Sojuszu na szczycie w lipcu i uzgodnienie konkretnego harmonogramu. Szkoda tylko, zaznacza Roderich Kiesewetter, że niemiecki rząd jest przeciwny takiej decyzji:
– Mogliśmy znaleźć sformułowanie w rodzaju „przyjęcie powinno nastąpić tak szybko, jak pozwolą na to warunki bezpieczeństwa”. Dałoby to Ukrainie jasną perspektywę, a NATO mogłoby już teraz rozpocząć jeszcze ściślejszą współpracę i uczyć się od Ukrainy, w szczególności w dziedzinie obrony przed wojną hybrydową i nowoczesnymi działaniami wojennymi.
Byłoby to bardzo ważne wsparcie polityczne, ponieważ tylko członkostwo w NATO jest wiarygodną gwarancją bezpieczeństwa dla Ukrainy
Projekt jest współfinansowany przez Polsko-Amerykańską Fundację Wolności w ramach programu „Wspieraj Ukrainę” realizowanego przez Fundację Edukacja dla Demokracji


Rosyjskie lądowanie w Normandii
Joe Biden przyjedzie do Francji, aby uczcić rocznicę Normandii. Zaproszenia dla Rosjan, którego Biały Dom nie zaaprobował, ale z pewnością nie będzie ingerował w protokół dyplomatyczny Pałacu Elizejskiego. Co więcej, Stany Zjednoczone generalnie z zadowoleniem przyjmują wysiłki Macrona na rzecz utrzymania stosunków dyplomatycznych z Moskwą.
Ale czy, jeśli chodzi o Rosjan, zachodnia dyplomacja rzeczywiście działa? Dlaczego francuski ambasador udał się na inaugurację Putina? Dlaczego rosyjscy artyści nadal są mile widziani w Cannes. I czy Europa zdaje sobie sprawę, że rosyjskie zagrożenie ma nie tylko charakter militarny? O tym wszystkim Sestry rozmawiały z ukraińskimi i europejskimi ekspertami..
Putin osobno, Rosjanie osobno
Na poziomie dyplomatycznym Francja wraz z wieloma innymi krajami europejskimi wyraźnie odróżnia konfrontację z Putinem i jego reżimem od utrzymywania stosunków z narodem rosyjskim, wyjaśnia Joris van Bladel, starszy pracownik naukowy w Egmont-Royal Institute of International Relations (Bruksela):
– Jak mówią, Francja jest przeciwko prezydentowi, a nie przeciwko narodowi rosyjskiemu. Stąd zaproszenie dla rosyjskiej delegacji, lecz nie dla prezydenta.
Oczywiście te „zaawansowane technologicznie” konstrukcje dyplomatyczne mogą być łatwo przez Rosjan wykorzystane
Spora w tym zasługa rosyjskiej tak zwanej liberalnej opozycji i niektórych postaci opozycji kulturalnej, które promują narrację o tak zwanych dobrych Rosjanach, rzekomo będących przeciwko Putinowi, i mówią, że „to wszystko armia Putina, agresja Putina, rakiety Putina” – i tak dalej. W ten sposób próbują zdystansować się od wojny przeciwko Ukrainie i uniknąć zbiorowej odpowiedzialności, mówi międzynarodowy politolog Maxim Neswitałow:
– Do pewnego stopnia działa to na ich korzyść, a Rosja podsyca to narracjami o „wielkiej rosyjskiej kulturze”. W innych miejscach, np. w Niemczech, gra na poczuciu winy. Rosjanom udało się bardzo skutecznie zrzucić na Niemców winę za niemal całą II wojnę światową, a z siebie uczynić największą ofiarę.
Chociaż podczas tej wojny Rosja jako kraj ucierpiała znacznie mniej niż Ukraina
To wygląda jak bluźnierstwo

6 czerwca 1944 r. zachodni alianci rozpoczęli zakrojone na szeroką skalę lądowanie w Normandii. Operacja ta, znana również jako D-Day, jest uważana za jeden z punktów zwrotnych II wojny światowej i jednocześnie jedna z najkrwawszych dla aliantów. Upamiętnienie rocznicy desantu w Normandii ma ogromne znaczenie symboliczne. Chociaż wojska radzieckie nie brały udziału w tej operacji, Francja zaprosiła rosyjską delegację z prezydentem Putinem na obchody jej 60. i 70. rocznicy. Jednak na tle agresywnej wojny, którą Rosja prowadzi przeciwko Ukrainie już trzeci rok, zaproszenie Rosjan wygląda jak bluźnierstwo, uważa Nicolas Tenzer, francuski pisarz i profesor w Paryskim Instytucie Studiów Politycznych (SciencePo):
– Osobiście jestem kategorycznie przeciwny obecności rosyjskiej delegacji. Można to było zorganizować inaczej, były dwie opcje: albo pozostawić puste krzesło i powiedzieć: „Kiedy Rosja uzna swoje zbrodnie popełnione w Ukrainie, w Syrii itp., będzie mogła wrócić na swoje miejsce obok innych” – albo, na przykład, w imprezie mogłaby wziąć udział Jewgienija Kara-Murza, żona Władimira Kara-Murzy, więzionego przez Putina rosyjskiego dysydenta. Kara-Murza zawsze uznawał bowiem zbrodnie popełnione przez Rosję, także zbrodnie popełnione w Ukrainie. Ta rodzina reprezentuje uczciwą, a nie przestępczą twarz rosyjskiego państwa.
Zaproszenie kogokolwiek z obecnego rosyjskiego rządu jest nie do przyjęcia
Zdaniem Tenzera równie niedopuszczalny był też udział francuskiego ambasadora w inauguracji Putina. Francuskie MSZ nazwało to gestem dyplomatycznym, mającym na celu zapobiec spaleniu wszystkich mostów w komunikacji. Jednocześnie źródła Suspilne [najpopularniejsza stacja radiowa w Ukrainie – red.] wśród francuskich dyplomatów twierdzą, że nie oznaczało to uznania przez Francję wyborów Putina za legalne – choć wyników głosowania ten kraj nie może zignorować. Te dyplomatyczne gierki, które odbywają się na tle dość radykalnych wypowiedzi Emmanuela Macrona na temat porażki Rosji jako gwarancji bezpieczeństwa dla Francji i całej Europy oraz prawdopodobieństwa wysłania w przyszłości francuskich wojsk na Ukrainę, wskazują na pewną niespójność na poziomie instytucjonalnym, ocenia Joris van Bladel:
– Ta zmiana, tj. ruch Macrona w kierunku twardszego stanowiska wobec Rosji, niekoniecznie jest w pełni popierana przez korpus dyplomatyczny i personel wojskowy francuskiego ministerstwa obrony. Jednocześnie oświadczenia francuskiego prezydenta oznaczają znaczącą historyczną zmianę stanowiska Francji wobec Rosji. Zmianę, której nie powinniśmy lekceważyć i którą powinniśmy uważnie monitorować zarówno we Francji, jak w całej Europie".
Ukraiński rezonans i rosyjska wrzutka
Ukraiński prezydent przyjedzie do Francji na obchody 80. rocznicy lądowania w Normandii. Politico pisze o planach Wołodymyra Zełenskiego, zauważając, że Ukraina potrzebuje wsparcia i globalnej uwagi, a ta podróż otwiera możliwości komunikowania się ze światowymi przywódcami, w tym z prezydentem USA Joe Bidenem.
Obecność ukraińskiego prezydenta na francuskich uroczystościach będzie miała ogromny symboliczny rezonans, stwierdza Politico.
Tymczasem na festiwalu filmowym w Cannes publiczność zgotowała 10-minutową owację na stojąco filmowi rosyjskiego reżysera Kiriłła Serebrennikowa „Limonow: Ballada o Ediczce”. Eduard Limonow, rosyjski polityk i pisarz, który zmarł w 2020 roku, przewodził ruchowi Inna Rosja, był znany ze swoich ukrainofobicznych, szowinistycznych i ksenofobicznych wypowiedzi, a w 1999 roku, po wezwaniu do przeniesienia „rosyjskiego miasta Sewastopol” do Rosji, został uznany w Ukrainie za persona non grata. Serebrennikow jest uważany w Europie za dysydenta i artystę, który sprzeciwia się Putinowi.
„Oderwany od rzeczywistości, powiązany z rosyjskimi pieniędzmi” – to byłoby właściwe motto dla tego festiwalu, zareagowała na rosyjską projekcję ukraińska filmowiec Maryna Stepanska.
Więcej mówić o zbrodniach
Ci, którzy nie zajmują się kwestiami bezpieczeństwa i obrony, często nie rozumieją, w jaki sposób Rosja prowadzi wojnę poznawczą, by manipulować ludźmi. I myślą, że nic strasznego się nie dzieje, bo sami są bezpieczni, mówi Joris van Bladel. Osobną grupę stanowią osoby, które od lat studiują rosyjską kulturę:
– Nastąpiła zmiana w postrzeganiu Rosji, ale ci, którzy zawodowo studiują rosyjską kulturę na uniwersytetach lub w rosyjskich projektach kulturalnych, mają skłonność do argumentacji, że szkoda kancelować rosyjską kulturę z powodu wojny, którą rozpętał Putin. Można z tym polemizować, lecz żyją oni w idealnym świecie, w którym ich zdaniem nie są wykorzystywani przez rosyjski reżim, a jego operacje psychologiczne nie mają na nich wpływu.
Nawiasem mówiąc, ukraińska diaspora pomaga szerzyć ideę, że świat słowiański nie ogranicza się do kultury rosyjskiej
W dyplomacji Ukraina przegrywa z Federacją Rosyjską na wiele sposobów, a jest ku temu wiele powodów zarówno obiektywnych, jak mniej obiektywnych, ocenia międzynarodowy politolog Maksym Neswitałow. Z jednej strony zasoby państwowe Ukrainy i Rosji są nieporównywalne, z drugiej Kijów czasami zwalnia tam, gdzie mógłby przyspieszyć swoje działania:
– Zanim gen. Walerij Załużny został mianowany na to stanowisko, przez prawie 8 miesięcy nie było ambasadora Ukrainy w Wielkiej Brytanii, co nie jest zbyt dobre. Albo taki rosyjski ambasador w Watykanie, który ma silny wpływ na opinię papieża. A potem zastanawiamy się, dlaczego papież ma tak prorosyjskie stanowisko. Ma, ponieważ Rosja forsuje swoją narrację. A co my z tym robimy? Chociaż w rzeczywistości nie jest tak źle. Najważniejszą rzeczą, którą teraz widzimy, jest to, że poparcie dla Ukrainy nie maleje, ale raczej rośnie.
Bez względu na to, co ktoś mówi, jeśli spojrzymy na liczby, ilość pieniędzy i broni, które Ukraina otrzyma w 2024 roku – mamy ogromną pozytywną różnicę
Transformacja postaw zachodzi powoli i istnieje zrozumienie, że Rosja jest zagrożeniem, o czym świadczą badania socjologiczne, mówi Nicolas Tenzer. Zaznacza jednak, że Europejczykom brakuje świadomości skali tego zagrożenia:
– Nie jestem pewien, czy większość Francuzów, Niemców, Włochów, Hiszpanów, ludzi w większości Unii Europejskiej, z wyjątkiem być może Europy Środkowej i Wschodniej, zdaje sobie sprawę z tych ogromnych rosyjskich zbrodni – setek tysięcy ofiar w Ukrainie, a wcześniej w Syrii, Czeczenii i tak dalej. Myślę, że musimy więcej mówić o zbrodniach popełnionych nie tylko przez reżim Putina, ale przez Rosjan, z których większość popiera ten reżim. Bo nadal nie ma głębokiej świadomości, że Rosjanie są dziś tym, czym Niemcy byli za czasów Hitlera..



Paweł Kowal: Problem korupcji w Ukrainie zostanie rozwiązany po jej przystąpieniu do UE
Maria Górska: Rada UE zatwierdziła wykorzystanie wpływów z zamrożonych aktywów Centralnego Banku Rosji na rzecz Ukrainy. Obecnie mówimy o kwocie 2,5-3 mld euro. Jak ważna jest ta wiadomość dla Ukrainy?
Paweł Kowal: To kluczowa wiadomość, ponieważ, po pierwsze, otwiera drogę Rosji do uniemożliwienia wykorzystywania tych funduszy przez Rosję, a po drugie – do wykorzystania tych pieniędzy nie tylko na odbudowę, lecz także na obronę Ukrainy.
Najważniejsze jest, by Rosjanie dostali wiadomość, że Ukraińcy będą mogli wykorzystać te pieniądze do prowadzenia działań wojennych
I nie chodzi tylko o pieniądze pochodzące z odsetek, ale także o podstawowe zasoby finansowe, które rosyjski bank utrzymuje za granicą.
Bloomberg pisze, że intensywnie dyskutowana jest amerykańska propozycja wykorzystania na rzecz Ukrainy 280 miliardów dolarów aktywów rosyjskiego banku centralnego, przechowywanych w belgijskim depozycie EuroClear. Będzie to dominujący temat podczas spotkania G7, które wkrótce odbędzie się we Włoszech. Jakie są na to szanse?
Do wykorzystania na rzecz Ukrainy odsetek od zamrożonych rosyjskich aktywów zainspirowała UE analogiczna decyzja USA. Na razie dotyczy to tylko odsetek, ale później, mam nadzieję, będzie dotyczyć także podstawowych funduszy. Piłka jest teraz po stronie belgijskiego rządu. Musi on tylko wykonać krok, który do tej pory zachodni politycy uważali za niemożliwy. Myślę jednak, że nadszedł czas, aby nadać tej historii nową definicję prawną: jeśli państwo zachowuje się tak agresywnie i tak drastycznie narusza prawo międzynarodowe jak Rosja, musi zmierzyć się z sankcjami tego typu. To poważna sankcja, która nigdy wcześniej nie była stosowana na taką skalę. Ale myślę, że jest całkiem możliwa do wdrożenia.
Jednym z głównych tematów w ukraińskich i międzynarodowych mediach jest rozpoczęcie negocjacji w sprawie przystąpienia Ukrainy do Unii. Brukselscy urzędnicy cytowani przez POLITICO twierdzą, że dyplomaci z UE i Kijowa pracują nad przekonaniem węgierskiego rządu do wyrażenia zgody na rozpoczęcie negocjacji. Czego powinniśmy się spodziewać?
Nastąpi formalne rozpoczęcie procesu negocjacyjnego. Potrzebujemy dobrej woli ze strony Węgier. Następna prezydencja w Radzie UE to prezydencja węgierska i mogą być pewne opóźnienia, ale na szczęście druga część roku jest zawsze krótsza, są wakacje, a potem będzie polska prezydencja. Mam nadzieję, że wtedy rozpoczną się negocjacje zarówno ukraińskie, jak mołdawskie. Ważne, żeby Belgowie je rozpoczęli.
Polska jest jedynym dużym krajem w UE, który faktycznie popiera rozszerzenie
O ile wiem, tylko Warszawa mówi wprost: „Tak, negocjacje i rozszerzenie!”. Inni zwykle mówią: „Tak, negocjacje i rozszerzenie” – ale dodają coś jeszcze jako warunek, na przykład zmianę traktatu UE. Wydaje się, że to nieistotny drobiazg, ale w rzeczywistości zmiana traktatu UE to kwestia kilku lat. I dzisiaj jest to właściwie niemożliwe, bo nie ma do tego warunków politycznych. W interesie Polski jest rozszerzenie, ale są kraje, które mówią, że wspierają negocjacje, choć tak naprawdę często je spowalniają. Wiele krajów zachodnich ma nadzieję, że to potrwa dłużej. Dziś nie mogą tego powiedzieć, ale słyszę, jak gdzieś po kątach szepczą: „Skorzystajmy z okazji, by zmienić traktat UE”. Do tego dochodzi stanowisko poszczególnych krajów, w tym Węgier, ale nie tylko.

Podczas negocjacji z UE będą oni dodawać różne kwestie dwustronne z Ukrainą, ponieważ zobaczą, że aby przejść do następnego etapu negocjacji, Kijów jest gotowy do dalszych działań w niektórych kwestiach. Jakieś państwo może mieć dawne roszczenia. Na przykład Węgrzy będą udawać, że chcą rozwiązać jakąś kwestię mniejszościową. Nie dotyczy to negocjacji z UE, ale kiedy kolejny rozdział negocjacji zostanie zamknięty, powiedzą: „Zgodzimy się na zamknięcie, ale w zamian musicie zrobić to i to”. Tak więc proces negocjacji będzie przebiegał zgodnie z tym formalnym trendem, który jest najważniejszy i decydujący, ale będzie również obciążony wieloma zewnętrznymi naciskami. Musimy być na to przygotowani.
Na ile realistycznie wygląda teraz ten plan i jak może się skończyć w czasie wojny?
Patrzę na plan przystąpienia Ukrainy do UE w taki sam sposób, jak na średniowieczne prawo magdeburskie. Jeśli kraj otrzymywał prawo magdeburskie, otrzymywał cały system prawny i sposób myślenia. Co to oznacza w przypadku Ukrainy? Po pierwsze, myślę, że sam proces negocjacji będzie super..
Będzie trudny, będzie irytował Ukraińców, ale jednocześnie dostosuje każdą kwestię do zachodnich standardów, w szczególności poprawi nieco sytuację w kwestii korupcji
Kiedy ludzie z Zachodu rozmawiają ze mną o korupcji w Ukrainie, mówię im: „Otwórzcie drzwi do UE! Negocjacje z UE to najlepszy sposób na walkę z korupcją”. Istnieją dobrze znane sposoby, każdy je zna: dodatkowe biuro antykorupcyjne i tak dalej. Wszystko to jest dobre, ale negocjacje są najlepsze, ponieważ Ukraina nieuchronnie przyjmie system, który już istnieje na Zachodzie, a to samo w sobie zmieni kraj, da przestrzeń do zmian Ukraińcom, zwłaszcza klasie średniej.
Nawet w czasie wojny?
W czasie wojny jest to również ważne politycznie. Wojna to także kwestia psychologiczna. Ważne jest, aby ludzie, którzy na przykład mają krewnych na wojnie, stale otrzymywali sygnał, że koniec jest bliski – i że będziemy we wspólnej europejskiej rodzinie. To ma głęboki sens.
<span class="teaser"><img src="https://assets-global.website-files.com/64ae8bc0e4312cd55033950d/6638ff9d4e75ee79abb6e94a_%D0%B4%D0%B5%D1%89%D0%B8%D1%86%D1%8F_%D1%84%D0%BE%D1%82%D0%BE.jpeg">Ukraiński dyplomata Andrij Deszczyca: „Teraz nie ma lepszej gwarancji bezpieczeństwa dla Ukrainy niż członkostwo w NATO”</span>
Czy jest możliwe, że zostaniemy przyjęci do UE w trybie przyspieszonym, jeśli Ukraina zgodzi się na pewne ustępstwa dotyczące terytoriów?
Uczestniczę w wielu rozmowach tego typu i nigdy nie słyszałem, żeby to pytanie było postawione w ten sposób. Ukraina ma już szybką ścieżkę do UE, ponieważ ma umowę stowarzyszeniową. Niewiele osób o tym wie albo często się o tym zapomina – zapominają nawet ludzie zaangażowani w politykę. A ta umowa stowarzyszeniowa jest już częściowym członkostwem, i to w wielu obszarach. Układ o stowarzyszeniu jest uzupełniony umową o rozszerzonej strefie wolnego handlu. Oznacza to, że pod względem handlowym Ukraina jest częściowo w Unii od kilku lat. Do tego dodajmy reżim bezwizowy – czyli jest już trochę jak w strefie Schengen. No i szersze otwarcie rynku europejskiego na Ukrainę z powodu wojny. Tak więc w wielu obszarach wasz kraj korzysta już z unijnych rozwiązań.

By obrazowo wyjaśnić, na czym to polega, często posługuję się pewnym obrazem (mieszkańcy Galicji świetnie mnie zrozumieją, ale nie tylko oni). Otóż wyobraźmy sobie, że jakiś szewc robi buty w Kalwarii Zebrzydowskiej, miasteczku niedaleko Krakowa. Kiedy było ono częścią Austro-Węgier, szewc mógł wytwarzać nie wiadomo ile tych butów, bo był tam tak duży rynek, że każdy mógł je kupić, i to bez cła i bez problemów. Tak samo jest dzisiaj z Ukrainą. Jeśli ktoś coś u was wyprodukuje, to ma dostęp do rynku wielkiego gospodarczego imperium, którym jest Unia Europejska.
Ukraina ma znacznie szybszą drogę do UE niż miała Polska – i to nawet nie biorąc pod uwagę wojny, która wybuchła w 2022 roku
Kijów ma już lepsze warunki niż miała Warszawa, kiedy przystępowała do UE. Po drugie, Ukraina ma przyjaznego sąsiada, który może wprowadzić ją we wszystkie istotne unijne kwestie, edukować i zapewnić szkolenia. A takie na przykład Niemcy nigdy nie wstępowały do UE, bo zawsze w niej były – więc nie wiedzą, na czym polega ten proces.
Szef sztabu sekretarza generalnego NATO Stian Jenssen powiedział, że Ukraina mogłaby dostać członkostwo w NATO w zamian za oddanie Rosji jej zajętego już przez agresora terytorium. Czy podobna propozycja może paść w procesie akcesji do UE?
W przypadku UE mówimy o decyzjach celnych i przepływie towarów. Mołdawia, na przykład, będzie miała podobny problem, ponieważ będzie musiała dokładnie przemyśleć kwestię Naddniestrza, ale to w żaden sposób nie będzie oznaczać, że ktokolwiek uzna wkroczenie Rosji na terytorium Ukrainy. Mogą być pewne kroki warunkowane względami handlowymi, które, aby rozwiązania handlowe działały dobrze, będą przez jakiś czas uwzględniać stan tymczasowy. Sama Ukraina może tego chcieć, ponieważ będzie to w jej interesie. Ale na pewno nie będzie prawnego uznania jakichkolwiek rosyjskich roszczeń. Wie Pani, czego nie rozumieliśmy, kiedy wstępowaliśmy do UE?
Tego, że Unię Europejską należy traktować jak szansę biznesową dla ludzi
I wtedy zobaczymy sprawy w innym świetle – bo Unia da ukraińskiej klasie średniej, która strasznie ucierpiała wskutek tej wojny, możliwość skupienia się na budowaniu osobistego sukcesu. Będzie to miało ogromny wpływ psychologiczny. Dziś dla niektórych może to brzmieć niesatysfakcjonująco, ale za jakiś czas wojna się skończy, a porozumienia zostaną zawarte. Wtedy UE zostanie dla Ukrainy otwarta. Wojna potrwa nie dłużej niż 5-6 lat. To będzie niesamowite dla tych ludzi, którzy ją przeżyli i będą szukać normalnych dróg rozwoju. Tak jak każde społeczeństwo po wojnie.
To interesujące stwierdzenie, że wojna potrwa nie dłużej niż 5-6 lat. Czy ma Pan na myśli kolejne 2-3 lata? Dlaczego Pan tak uważa?
Przedstawienie poważnej prognozy politycznej zajęłoby więcej czasu. Ale mamy czas, aby rozważyć dwa lub trzy istniejące scenariusze. Pierwszy – nie zapominajmy o nim – to śmierć Putina.

W dzisiejszym systemie międzynarodowym odejście przywódcy Kremla niemal automatycznie oznacza rozpoczęcie negocjacji. Jakichś negocjacji. Bo jakieś negocjacje na pewno będą. Jest druga opcja, najbardziej negatywna, skrajna w tej wojnie – tzw. moment charkowski [to sytuacja, która może przesądzić o losach wojny: albo Putinowi uda się przełamać front, de facto otworzyć nowy front gdzieś między Charkowem a Sumami, albo Ukraińcy pokażą, na co ich stać i obronią ten kolejny kawałek swojej ziemi – red.] Stanie się tak, jeśli Rosjanom uda się wejść głębiej w Ukrainę – czyli przerwać linię frontu i ją wzmocnić. Polityczne konsekwencje tego są naprawdę trudne do wyobrażenia, zarówno dla samej Ukrainy, jak dla...
…Europy i Stanów Zjednoczonych.
Tak. Ale jest też pozytywny scenariusz. W tym roku, podobnie jak w ubiegłym, Ukraina będzie bronić swojego terytorium, które jest teraz w pełni pod jej kontrolą administracyjną. Będzie w stanie częściowo odzyskać kontrolę nad swoim terytorium za linią obrony, a także bronić się z powietrza, ponieważ dostanie nowoczesne zachodnie samoloty. Ponadto, dysponując rakietami dalszego zasięgu, będzie w stanie atakować cele na terytorium Rosji. Przeprowadzi też skuteczną mobilizację. Czyli stanie się to, co muszą zrobić zachodni sojusznicy i co musi zrobić Ukraina. Jeśli te warunki zostaną spełnione, będzie to oznaczało bardzo dobry scenariusz dla Ukrainy. Chociaż on i tak nie będzie bardzo dobry, bo bardzo dużo złego już się wydarzyło. Nie możemy zapominać, że mamy do czynienia z ogromnymi stratami ludności, przesiedleniami z powodu ataku Rosji, wyjazdami ludzi na Zachód i zniszczeniem infrastruktury.
<span class="teaser"><img src="https://assets-global.website-files.com/64ae8bc0e4312cd55033950d/664778933eb24da26959b702_Ukraine-Kharkiv-war-Sestry.jpg">Pavel Koval: „Chwila Charkowa”: sytuacja w regionie Charkowa określi los tej wojny”</span>
Powiedział Pan, że jednym ze scenariuszy zakończenia wojny jest śmierć Putina. Jeśli umrze lub zostanie zamordowany w najbliższej przyszłości, to czy zachodni przywódcy złożą kondolencje narodowi rosyjskiemu, tak jak to zrobili w przypadku katastrofy helikoptera irańskiego przywódcy Ibrahima Raisiego w tym tygodniu?
Zostawię Iran w spokoju, ale ostatnio widzieliśmy prawie to samo podczas zaprzysiężenia Putina. Po tych sfałszowanych wyborach niektórzy ludzie wzięli udział w uroczystościach.
Na przykład z Francji.
Niektórym trudno zrozumieć, że historia dzieje się na naszych oczach, że Putin jest jak Hitler. Nie potrzebujemy 30, 40, 50 lat, jak po tamtej wojnie, by zdać sobie sprawę, że po pewnym czasie nie można już podawać ręki dyktatorowi. Jeśli ktoś nie zdaje sobie z tego sprawy, nie zrobi nic poważnego.
W 1945 r. Irlandia złożyła kondolencje z powodu śmierci Hitlera.
Zawsze ktoś taki się znajdzie. Być może to lekcja historii.
Międzynarodowy Trybunał Karny wystąpił o nakaz aresztowania izraelskiego premiera Benjamina Netanjahu i ministra obrony Izraela Yoava Gallanta za domniemane zbrodnie wojenne w Strefie Gazy – także trzech przywódców Hamasu. Co Pan o tym sądzi?
Polska popiera rozwiązanie dwupaństwowe, tj. Izrael i Palestyna, oraz Autonomia Palestyńska. Możemy budować sposób myślenia skoncentrowany zarówno na Izraelu, jak na Palestynie, ale nigdy nie postawimy Izraela i Hamasu na tym samym poziomie. Tel Awiw jest naszym pryncypialnym sojusznikiem w kwestiach bezpieczeństwa i ważnym sojusznikiem historycznym.
Izrael jest organicznie powiązany z historią Polski i Ukrainy
Wiele osób z naszych terytoriów, naszych obywateli, Żydów lub osób pochodzenia żydowskiego, założyło kiedyś Izrael. To część naszego horyzontu politycznego. Jednocześnie zastrzegamy sobie prawo do krytyki pewnych działań izraelskiego rządu, takich jak brutalność czy łamanie prawa międzynarodowego podczas wojny. Nigdy jednak nie będziemy próbować w jakikolwiek sposób zrównywać pozycji Izraela, państwa uznanego na arenie międzynarodowej, i Hamasu, który jest organizacją terrorystyczną. Byłoby to sprzeczne ze sprawiedliwością, zdrowym rozsądkiem i naszymi interesami.
%20(1).avif)

Radosław Sikorski: Koszt niedopuszczenia do zwycięstwa Rosji nie jest wysoki
Szef polskiego MSZ podkreślił, że Polska i Wielka Brytania od początku wojny mają zbieżną ocenę sytuacji:
- Po rosyjskiej inwazji z grubsza podzieliłem kraje na dwie grupy: te, którym trzeba wszystko wyjaśniać i te, z którymi można dyskutować, co zrobić. Wielka Brytania od samego początku należała do tej drugiej.
Przypomniał, że brytyjski rząd niedawno ogłosił podniesienie wydatków na obronność do 2,5 proc. PKB, ale zrobił to nie w Londynie, lecz w Warszawie, podczas wizyty, którą składał premier Rishi Sunak. Zwrócił też uwagę, że w Wielkiej Brytanii panuje ponadpartyjna zgoda co do konieczności pomocy Ukrainie, bo politycy opozycyjnej Partii Pracy deklarują, że w razie przejęcia władzy, będą kontynuować wysiłki obecnego rządu.
- Ludzie w Wielkiej Brytanii zdają się rozumieć, że rosyjska agresja na Ukrainę nie jest lokalną potyczką, ale brutalną wojną kolonialną o dalekosiężnych konsekwencjach. Cele Rosji wydają się być jasne: odtworzyć swoją strefę wpływów w Europie Środkowej, wbrew woli narodów, które rozbiły żelazną kurtynę 35 lat temu; zastąpić system suwerennych państw przestrzegających zasad koncertem awanturniczych potęg, które zamierzają znormalizować użycie siły jako środka do zmiany granic - mówił Sikorski.
Jego zdaniem efekty tych działań będą odczuwane nie tylko w Europie, ale na całym świecie. Mówiąc o nich szef dyplomacji wymienił to, że miliony Ukraińców znalazłyby się pod rządami Kremla i zostaliby albo zdegradowani do obywateli drugiej kategorii, albo przesiedleni w głąb Rosji; miliony Ukraińców będą szukać schronienia przed nowym rosyjskim porządkiem w UE lub za Atlantykiem, co wywoła kolejny kryzys migracyjny; zwycięstwo Rosji ośmieliłoby inne kraje pragnące odzyskać kontrolę nad tym, co postrzegają jako zbuntowane kolonie lub strefy wpływów; podważone zostałoby zaufanie innych krajów do gwarancji bezpieczeństwa, z których obecnie korzystają, co może je skłonić do poszukiwania lepszej ochrony, w tym odstraszania nuklearnego; instytucje międzynarodowe, w tym ONZ, straciłyby całą pozostałą wiarygodność:
- Jeśli Rosja zwycięży, chroniczna niestabilność rozprzestrzeni się nie tylko w Europie, ale na całym świecie, zapewniając dodatkowe paliwo globalnej koalicji dyktatur. Już teraz widzimy, jak powstają i współpracują, ale Rosja nie wygra tej wojny. Chyba, że jej na to pozwolimy. Koszt jej powstrzymania będzie stosunkowo niewielki.
Nie musimy walczyć własnymi żołnierzami. Musimy tylko zapewnić finansowanie i broń Ukraińcom, którzy wykonają zadanie
Motywacji na pewno im nie zabraknie, bo chodzi o los ich własnego kraju. To jest właśnie stawka. Z naszą pomocą Ukraina będzie w stanie utrzymać linię frontu i podnieść koszty rosyjskiej agresji. Będzie też miała szansę zanegować negocjacje z pozycji względnej siły, gdy tylko pojawi się jakiekolwiek pole do negocjacji.

Polityk zwrócił uwagę że ukraińscy żołnierze nie tylko bronią kraju, lecz kupują Europie czas na odbudowę jej własnego odstraszania, ale aby go nie zmarnować, Europa musi zwiększyć swoje możliwości wojskowe:
Mam nadzieję, że przykład Polski, która obecnie wydaje 4 proc. PKB na obronność, będzie inspiracją dla innych
Podkreślił, że rozprawa z agresorem może być kosztowna, ale znacznie mniej niż wojna na własnym terytorium i lepiej wydawać teraz pieniądze na pomoc Ukrainie niż później znacznie więcej na jej odbudowę. Ale dodał, że ważne jest także to, żeby zwiększając wydatki na obronność, wydawać pieniądze mądrze:
- Europejska strategia przemysłu obronnego jest obecnie jednym z najważniejszych projektów w tym zakresie. Jej wdrożenie przyniosłoby znaczącą zmianę i musi być priorytetem dla nowej Komisji Europejskiej. I mówiąc, że musi być priorytetem, mam na myśli to, że musi otrzymać naprawdę hojne finansowanie.
Jeśli nie ma wystarczających środków, oznacza to, że nie jesteśmy jeszcze poważni
Zaznaczył, że poprawa europejskiej obronności nie powinna odbywać się kosztem zaangażowania w NATO i wyjątkowej roli, jaką odgrywa ono w europejskim systemie bezpieczeństwa:
- Dlatego też, zamiast opowiadać się za strategiczną autonomią Europy, moim zdaniem lepiej jest nazywać ją strategiczną harmonią Unii Europejskiej i NATO.

Minister podkreślił, że Polska konsekwentnie opowiada się za jak najgłębszym włączeniem Wielkiej Brytanii do wspólnych z UE struktur bezpieczeństwa i obrony, co powinno obejmować zorganizowany dialog na temat euroatlantyckiego wymiaru rozwoju zdolności wojskowych w zakresie sił szybkiego reagowania, odporności na ataki hybrydowe, cybernetyczne i dezinformacyjne, a także współpracę europejskiego przemysłu obronnego:
- Wielka Brytania jest nieodzowną częścią globalnej, a przede wszystkim europejskiej architektury bezpieczeństwa. Jesteście wyspą, ale jesteście europejską wyspą.
Na stronie PAP tekst jest dostępny także po ukraińsku.


Ołeksandr Sawczenko: Jeśli USA chcą zakończyć wojnę, z UE mogą to zrobić w ciągu 2-3 miesięcy
Od początku inwazji na pełną skalę Ukraina zaatakowała ponad dwadzieścia rafinerii w dziesięciu rosyjskich regionach. Ich łączna zdolność rafinacji wynosi 192 mln ton ropy rocznie. W ten sposób 14% rosyjskich zdolności rafinacji ropy naftowej zostało wyłączonych z eksploatacji – pisze Bloomberg, powołując się na szacunki Pentagonu. O tym jak duże szkody dla rosyjskiej gospodarki wyrządziły ataki na rafinerie, dlaczego USA nie są zadowolone z tej ukraińskiej taktyki i dlaczego, pomimo zachodnich sankcji, Rosja nadal zarabia miliardy dolarów na ropie naftowej każdego miesiąca, Sestry rozmawiały z profesorem Ołeksandrem Sawczenką, ukraińskim ekonomistą.

Kateryna Trifonenko: Jak skuteczna jest ukraińska taktyka atakowania rosyjskich rafinerii?
Ołeksandr Sawczenko: Moim zdaniem jest najskuteczniejsza ze wszystkich możliwych. Zniszczenie rosyjskich rafinerii prowadzi z jednej strony do niedoboru produktów naftowych dla rolnictwa, wojska, przemysłu i ludności. Z drugiej strony zwiększa podaż ropy naftowej na rynkach światowych, ponieważ to, czego Rosjanie nie mogą rafinować, muszą sprzedać. Zwiększona podaż prowadzi do niższych cen ropy, a obecnie obserwujemy trend spadkowy, który utrzymuje się od prawie trzech tygodni.
Co do strat rosyjskiej gospodarki: o jakich liczbach mówimy. Jak dotkliwe są one dla Rosji?
Po pierwsze, rafinacja ropy naftowej do produktów ropopochodnych i sprzedaż tych produktów jest znacznie bardziej dochodową operacją niż sprzedaż ropy naftowej. Trudno to zmierzyć w wartościach bezwzględnych, ponieważ istnieją różne gatunki ropy naftowej, różne produkty rafinowane: olej napędowy, nafta, benzyna o różnej jakości. Jeśli oszacujemy wartość tego to w liczbach, mówimy o 2-3 miliardach dolarów. Wydaje się, że to niewielka kwota, ale znacząca.
Drugi rodzaj strat to niedobór produktów naftowych. Trudno to oszacować, ponieważ Rosja miała zapasy.
Rosja jest krajem, który przywiązuje dużą wagę do gromadzenia zapasów wszystkiego: żywności, zboża, ropy naftowej, produktów ropopochodnych. Mogłaby przetrwać bez dostaw ropy przez około 2 miesiące
Ale teraz ukraińskie akcje słabną. Niestety, jest to spowodowane błędną polityką Stanów Zjednoczonych, które kategorycznie naciskały, by przestać uderzać w przemysł rafineryjny. Polityka ta dała rosyjskiemu przemysłowi naftowemu około miesiąca na ochronę rafinerii za pomocą systemów obrony powietrznej różnego typu, a także mechaniczną ochronę kluczowych elementów technologicznych, w szczególności za pomocą sieci przeciwko dronom. Jest to mniej lub bardziej skuteczne. Dlatego skuteczność naszych ataków na rafinerie ropy naftowej stała się niższa. Teraz taktyka polega na niszczeniu ropy i produktów naftowych. Znacznie trudniej jest je chronić, bo są przechowywane w bardzo dużych zbiornikach. W zasadzie można to robić tylko za pomocą systemów obrony przeciwlotniczej, ale już nie mechanicznie. Można powiedzieć, że Amerykanie uratowali rosyjski przemysł rafineryjny, co spowodowało, że załamanie cen ropy nie było tak gwałtowne.

Przez to ta nasza właściwa taktyka nie stała się w stu procentach skuteczna. Jeśli USA pozwolą nam uderzyć w rosyjskie rafinerie amerykańskimi rakietami, sytuacja może zostać dość szybko naprawiona. Gdybyśmy obecnie zniszczyli 14% rafinerii, nie byłoby to krytyczne. Gdybyśmy zniszczyli ponad 50%, wojna by się skończyła, bo dostarczanie produktów naftowych do wszystkich krytycznych systemów Rosji stałoby się po prostu niemożliwe.
W ten sposób Amerykanie uratowali Rosję przed porażką w tej wojnie. W USA wciąż panuje paniczny strach przed upadkiem reżimu Putina
Skąd bierze się ten strach? Dlaczego USA nie biorą pod uwagę scenariusza ostatecznej klęski Rosji?
Trudno powiedzieć z całkowitą pewnością, ale wszyscy wiedzą o obawach Białego Domu przed upadkiem reżimu Putina. Wydaje mi się, że dzieje się to nie bez udziału rosyjskich agentów wpływu i pożytecznych idiotów. Pożyteczni idioci są promowani na pewne stanowiska, a następnie działają niezdecydowanie, gdy wymagana jest stanowczość. Myślę też, że wpływ rosyjskich agentów w Ameryce jest mniejszy niż w Ukrainie, ale jest obecny. I działa tam dość profesjonalna agentura: w parlamencie, w Białym Domu – a jak przypuszczam – nawet w Pentagonie. Oni bardzo dobrze znają specyfikę machiny biurokratycznej, lęki, fobie czy słabości Bidena i tam w nich uderzają. Potem Ameryka naprawia swoje błędy, gdy czas już minął. Teraz na przykład nie ma już takiego zakazu uderzania ukraińskich dronów w rafinerie ropy naftowej, tyle że Rosjanom udało się je ochronić. Ten miesiąc był kluczowy.
Gdyby intensywność zniszczeń była taka sama jak na początku naszych ataków, moglibyśmy zniszczyć jeśli nie 50 procent, to 30 procent rosyjskiego przemysłu rafineryjnego na jakiś czas. Wszystko można jeszcze odwrócić, ale zajmie to trochę czasu – sześć miesięcy lub nawet rok
Dlaczego Stany Zjednoczone zmieniły swoją publiczną retorykę i odmówiły krytykowania ukraińskich ataków na rosyjskie cele?
Był wpływ amerykańskiego społeczeństwa, naukowców i artykułów w renomowanych pismach. Ja też lubię pisać. Piszę posty i listy – i udowadniam matematycznie, że z każdym procentem zniszczonych rosyjskich rafinerii zwiększamy podaż ropy naftowej na rynku globalnym. Im więcej towarów, tym niższa cena. To dobrze znany fakt i nie trzeba być wielkim ekonomistą, aby dojść do takiego wniosku. Dlatego wpływowe czasopisma i think tanki zaczęły wskazywać na błąd Białego Domu – że jest wręcz przeciwnie: zniszczenie rosyjskich rafinerii prowadzi do niższych cen ropy i że Biden tego potrzebuje, by mieć szansę na reelekcję.
I tak przyznali się do błędu. Nie publicznie, ale wycofali swoje zastrzeżenia. Czekamy, aż zniosą zakaz atakowania amerykańską bronią rosyjskiego wojska i infrastruktury krytycznej na terenie Rosji. Wtedy będzie to koniec wojny. Może się ona zakończyć w ciągu zaledwie miesiąca. Rozciągnięta na długość 300, a nie 70-80 kilometrów, jak obecnie, raszystowskaa logistyka nie będzie w stanie pracować. Nie będą mieli wystarczającej liczby samochodów, a powiedziałbym nawet, że nie będą mieli wystarczającej liczby kierowców. Bo czym innym jest dostarczanie sprzętu, siły roboczej i żywności na linię frontu oddaloną o 70 kilometrów, a a czym innym dowożenie tego wszystkiego na odległość 300 kilometrów. To by był krach..
I wszystko to można osiągnąć nawet bez zwiększania ilości dodatkowej broni, ale poprzez podejmowanie racjonalnych, właściwych decyzji, czego obecnie brakuje również Stanom Zjednoczonym
Pomimo zachodnich sankcji Rosja nadal zarabia na ropie: w lutym było to 10 miliardów, w kwietniu 14 miliardów dolarów. Wygląda na to, że Rosjanie nauczyli się obchodzić te ograniczenia. Jak możemy temu przeciwdziałać?
Rosja nauczyła się obchodzić sankcje z dwóch powodów. Pierwszym jest to, że kiedy wprowadzono te czy inne ograniczenia, ani w UE, ani w USA nie było jasno określonych organów, które miałyby kontrolować te procesy oraz przeciwdziałać obchodzeniu sankcji. To był ogromny błąd, który zamienił ograniczenia w pobożne życzenia. Innymi słowy, Amerykanie chcieliby na przykład, aby ropa była sprzedawana za mniej niż 60 USD. I chcieliby, żeby struktury europejskie nie kupowały ropy. Ale nie było organu, który mógłby jasno określić, czy sankcje działają, czy nie. A jeśli nie, to dlaczego i co należy zrobić, aby zadziałały. W ciągu ostatnich kilku miesięcy pojawiły się przede wszystkim spontaniczne decyzje Stanów Zjednoczonych, które wysyłają przedstawicieli do krajów pomagających Rosji w obchodzeniu sankcji, ale nadal nie ma systemu.
A najważniejszym powodem, dla którego sankcje nie działają, jest to, że powinny istnieć jasne kary dla tych, którzy ułatwiają ich omijanie innym lub sami je naruszają
W ciągu ostatnich 2-3 miesięcy coś się zaczęło dziać. Unia Europejska zezwoliła nawet na ściganie osób, które ułatwiają obchodzenie sankcji. Stany Zjednoczone miały taką możliwość już wcześniej, ponieważ amerykańskie prawo działa eksterytorialnie: mogą aresztować każdego na dowolnym terytorium, kto narusza amerykańskie prawo, a sankcja jest jak prawo.

Kara powinna mieć charakter nie tylko administracyjny i ekonomiczny, ale także karny. Taka możliwość już istnieje, ale nie widzieliśmy jeszcze precedensów. Nie wiem też, w jaki sposób zostanie ukarany bank lub firma, która pomaga obejść sankcje lub nie spełnia wymogów sankcji. Grzywna jest bardzo wysoka, 100 razy wyższa niż transakcja. Transakcja o wartości miliona dolarów oznacza 100 milionów kary dla tej organizacji lub całkowity zakaz obrotu akcjami; jest wiele metod.
Po trzecie, musimy karać kraje, które ułatwiają obchodzenie sankcji: Kazachstan, Turcję i republiki Azji Środkowej współpracujące z Chinami. Gdyby opracować dla nich system kar, ograniczenia działałyby znacznie skuteczniej. Jeśli przyjmiemy 100-procentową presję sankcji, ich skuteczność wynosi obecnie 10-15 procent. Gdyby sankcje były stosowane prawidłowo, skuteczność wyniosłaby około 80-90 procent. I znowu: wszystko jest w rękach Amerykanów i Unii Europejskiej.
I oczywiście należy zastosować nowe sankcje, ponieważ rosyjska gospodarka jest bardzo elastyczna. Gdy tylko dostosuje się do niektórych sankcji, natychmiast potrzebuje innych – to musi być ciągły proces
Jeśli Stany Zjednoczone chcą zakończyć wojnę, to one i Unia Europejska mają wszelkie możliwości, by to zrobić w ciągu 2-3 miesięcy. Całkowitym błędem Zachodu była również walka z importem rosyjskich produktów, podczas gdy powinien on walczyć z ich eksportem. Nałóżmy 30-procentowe cło na cały rosyjski eksport, ustalając, że kraje, które nie zastosują się do niego, będą podlegać wtórnym sankcjom USA. Ameryka może nałożyć cła na handel z tymi krajami. Tak jak duszą Chiny, mogą udusić każdy inny kraj. Samo to może doprowadzić do załamania eksportu z Rosji. Albo można po prostu uzbroić się w cierpliwość, zamknąć wszystkie konta korespondencyjne i zabrać pozostałości salda na tych kontach wszystkich rosyjskich banków i zabronić im pracy z euro i dolarem. Byłoby to całkowite załamanie systemu bankowego. Oczywiście, to ryzykowne.
Trzeba zwiększyć nasze rezerwy gazu i ropy, reaktywować odwierty w Stanach Zjednoczonych. Tego trzeba, by wykluczyć Rosję ze światowego handlu
Albo zakazać wszystkim rosyjskim statkom i samolotom pojawiania się w portach i na lotniskach poza Rosją – co oznaczałoby załamanie jej handlu zagranicznego. W takich warunkach Federacja Rosyjska istniałaby najwyżej przez dwa miesiące. Istnieje wiele bardzo skutecznych narzędzi do zakończenia wojny i poskromienia Rosji, ale jak dotąd Zachód stosuje tak zwane uciążliwe sankcje i systemy kar bardzo, bardzo umiarkowanie, stopniowo. Nikt nie został aresztowany, nikt nie został uwięziony.
Projekt jest współfinansowany przez Polsko-Amerykańską Fundację Wolności w ramach programu „Wspieraj Ukrainę”, realizowanego przez Fundację Edukacja dla Demokracji

Wesprzyj Sestry
Zmiana nie zaczyna się kiedyś. Zaczyna się teraz – od Ciebie. Wspierając Sestry,
jesteś siłą, która niesie nasz głos dalej.