Exclusive
20
min

Jeśli Zachód będzie się trzymał swoich wartości, Ukraina sobie poradzi

Jakie wyzwania stoją przed Ukrainą, gdzie szukać zasobów dla ożywienia gospodarczego i odbudowy, czego powinniśmy oczekiwać od zagranicznych partnerów – Sestry rozmawiają z Pawło Szeremetą, byłym ministrem rozwoju gospodarczego i handlu Ukrainy (2014), ekonomistą, założycielem Kijowsko-Mohylańskiej Szkoły Biznesu

Julia Malejewa

Kijów podczas przerwy w dostawie prądu. 5 czerwca 2024. Zdjęcie: ANATOLII STEPANOV/AFP/East News

No items found.

Zostań naszym Patronem

Dołącz do nas i razem opowiemy światu inspirujące historie. Nawet mały wkład się liczy.

Dołącz

Julia Malejewa: Ukraina potrzebuje 486 miliardów dolarów na odbudowę. Takie są wyniki trzeciej oceny szkód i potrzeb odbudowy (RDNA3), którą ukraiński rząd przeprowadził wspólnie z Bankiem Światowym. Skąd Ukraina powinna wziąć pieniądze na odbudowę?

Pawło Szeremeta. Zdjęcie: RBC-Ukraina

Pawło Szeremeta: Istnieją dwa główne źródła: oszczędności krajowe i pomoc międzynarodowa. Ukraina wybrała teraz drugą drogę: prosić świat o pieniądze. I pieniądze płyną dzięki hojności demokratycznej części świata oraz ukraińskiej wytrwałości i umiejętności proszenia. Z drugiej strony krajowe oszczędności są źródłem, które nie było wystarczająco zadbane, ale prędzej czy później będzie musiało zostać wykorzystane.

Jeśli spojrzeć na statystyki gospodarcze, świat oszczędza około 25-27% PKB, a Chiny 45%. Kiedy więc ludzie mówią mi o polityce przemysłowej, parkach przemysłowych jako tajemnicy sukcesu i stabilności Chin, po prostu się uśmiecham. Bo taki sukces jest możliwy, gdy ma się biliony. A oni mają stopę oszczędności na poziomie 42-45%.

Ukraińskie dane są inne: przed wojną mieliśmy 13% oszczędności i 12% inwestycji. Ten drugi wskaźnik nieznacznie wzrósł w zeszłym roku w wyniku inwestycji w przemysł obronny i faktu, że zagraniczne firmy nie mogą wypłacać dywidend z Ukrainy. Wciąż jest to jednak około 16% – znacznie poniżej średniej światowej i trzy razy mniej niż w Chinach.

Nie oszczędzamy wystarczająco dużo, a musimy co najmniej podwoić nasze oszczędności, aby osiągnąć średnią światową. Dlaczego nie oszczędzamy wystarczająco dużo? Moja odpowiedź będzie niepopularna: Większość mieszkańców kraju wciąż czeka na emeryturę od państwa. Kiedy mówię, że musimy oszczędzać na własne emerytury, w kraju robi się dużo szumu z osobistymi atakami na mnie włącznie: „Jak to, pracowaliśmy całe życie, dlaczego państwo nie da nam państwowej emerytury?”. Wyjaśniam więc: Nie pracowaliście dla państwa, tylko dla siebie.

Wciąż ponosimy konsekwencje socjalistycznej traumy: oczekujemy państwowej emerytury, oczekujemy bezpłatnej edukacji, oczekujemy bezpłatnej opieki zdrowotnej. W konsekwencji Ukraińcy uważają, że nie muszą oszczędzać – i tracą ogromną część zasobów.

Musimy podwoić naszą stopę oszczędności, aby osiągnąć przynajmniej średnią światową. W Polsce wynosi ona około 23%, czyli o 10% więcej niż w Ukrainie

Mój przyjaciel i kolega, były wicepremier Słowacji Ivan Mikloš, powiedział, że dzięki wdrożeniu prawdziwej reformy emerytalnej, przejściu z systemu solidarnościowego na prywatne konta emerytalne, stopa oszczędności w kraju podwoiła się. My tego nie zrobiliśmy. I nawet młodzi ludzie wciąż mnie besztają za mówienie o prywatnych emeryturach.

Ukraina ma 16% oszczędności, a Chiny 42-45%. Zdjęcie: Shutterstock

Jaka powinna być rola przedsiębiorczości w odbudowie? I gdzie jest nasz „punkt wzrostu”?

Moim zdaniem przedsiębiorczość ma do odegrania pierwszorzędną rolę. Żyjemy w prywatnej gospodarce kapitalistycznej. Wszyscy widzieli, że państwowa gospodarka komunistyczna przynosi gorsze rezultaty. Wystarczy spojrzeć na Koreę Północną, Kubę, Wenezuelę, by to zrozumieć. Potrzebujemy więc prywatnej przedsiębiorczości. To prywatni przedsiębiorcy zbierają najwięcej pieniędzy na świecie. Nie państwo, nie rząd, ale oni. A my oczekujemy, że Zełenski i ministrowie udadzą się do G7 i tam zdobędą pieniądze. Tyle że, jak bardzo trafnie powiedziała Margaret Thatcher, nie ma czegoś takiego jak budżet państwa. Są pieniądze od prywatnych podatników.

Z jakiegoś powodu wyobrażamy sobie, że Scholz, Macron, Biden, Ursula von der Leyen mają jakąś torbę z publicznymi pieniędzmi i jeśli ich ładnie poprosić, dadzą je Ukrainie

A to są pieniądze Johna, Stephena, Anny – prywatnych podatników, którzy nie kupili swoim dzieciom dodatkowej zabawki, lecz zapłacili podatki i pomogli Ukrainie.

To prywatni przedsiębiorcy, zbierając fundusze na swoje plany biznesowe, przyciągają na całym świecie znacznie więcej pieniędzy niż rząd. Ta siła też jest jednak słabo rozwinięta w Ukrainie.  

Państwo ukraińskie nadal ma drapieżne podejście do przedsiębiorczości, które można opisać zwrotem „skubanie gęsi” [to okropne sformułowanie pochodzące z wywiadu udzielonego przez Danyło Hetmancewa, przewodniczącego parlamentarnej komisji finansów, polityki podatkowej i celnej: „Czym jest właściwe opodatkowanie? To sztuka oskubania gęsi tak, żeby nie robiła hałasu” – aut.].  

Chciałbym powtórzyć, że przedsiębiorstwo odgrywa ogromną rolę w odbudowie i pozyskiwaniu funduszy, ponieważ oszczędności to nie tylko środki prywatne, ale także korporacyjne. Bo nie kupujesz Lexusa czy Mercedesa, tylko Opla, tak jak w Polsce, a resztę inwestujesz w biznes.

Gospodarka również potrzebuje inwestycji. Jak Ukraina może przyciągnąć inwestycje zagraniczne? I czy może dziś dać inwestorom jakieś gwarancje?

Nie ma jeszcze żadnych gwarancji. I nie może ich być, dopóki wojna nie zostanie wygrana. A to oczywiście bardzo utrudnia klimat inwestycyjny. Ale wracam do mojej tezy, że prywatna przedsiębiorczość przyciąga najwięcej inwestycji na świecie, co było tłumione w Ukrainie przez długi czas. Nawet przed wojną nasz kraj był najmniej wolny gospodarczo. Wojna jeszcze pogorszyła tę sytuację i teraz nie jesteśmy nawet w rankingu. Oczywiste jest, że w czasie wojny nie może być wolności gospodarczej, ale przed wojną powinna być, a jej nie było. Bo przedsiębiorcy byli postrzegani jako gęsi do skubania.

Jak możemy to zmienić? Jakich reform potrzebujemy?

Wciąż jesteśmy demokracją parlamentarną. Pracowałem w rządzie, więc dość dobrze rozumiem, jak działa ten system. Musimy mieć prorynkową koalicję w parlamencie, tak jak jest w Polsce od 30 lat. Wraz ze zmianą władzy zmieniały się akcenty, ale wszyscy byli jednakowo prorynkowi, a nie antyrynkowi. Nie słyszałem, żeby któryś z przewodniczących sejmowej komisji finansów mówił, że trzeba „skubać przedsiębiorców jak gęsi”. Za to zawsze mówią o rozwoju przedsiębiorczości, niezależnie od tego, która partia jest w koalicji.

Pierwszą rzeczą, którą muszą zrobić rodzimi przedsiębiorcy, jest zorganizowanie się i zebranie sił, które stworzą prorynkową, proprzedsiębiorczą, prorozwojową koalicję rządzącą w Ukrainie

Bez tego nie wierzę, że cokolwiek da się zrobić. Jeśli nie będzie stabilnej koalicji prorynkowej, to będzie powrót do autorytaryzmu i feudalizmu – ciągła presja, a nie rozwój. Drugim zadaniem jest zapewnienie Ukraińcom wolności gospodarczej, takiej jak w Estonii, która jest jedną z dziesięciu najbardziej wolnych gospodarek na świecie. Są też inne przykłady. Malezja, która była w pierwszej dziesiątce, teraz jest w pierwszej dwudziestce, a Singapur jest numerem 1 na świecie pod względem wolności gospodarczej. Ale to wymaga zupełnie innego spojrzenia na przedsiębiorczość ze strony państwa: że jest ona motorem wzrostu gospodarczego, głównym magnesem przyciągającym inwestycje i musi być wspierana na wszystkich poziomach - od rządu po dzielnicę i społeczność.

W kwietniu Polska powołała Radę ds. Współpracy z Ukrainą, która zajmie się m.in. kwestią odbudowy. Czego oczekujemy od Warszawy?

Kiedy jeszcze w 2014 roku pytano mnie, czego oczekujemy od Europy i świata, moi rozmówcy myśleli, że powiem: „Dajcie nam 10 miliardów”. Ku zaskoczeniu słuchaczy powiedziałem jednak coś innego – a potem podszedł do mnie senator John McCain i podziękował. Powiedziałem: „Proszę, trzymajcie się swoich wartości”.

A teraz powtórzę: Jeśli wybraliście drogę integracji europejskiej i wspólnego wolnego rynku, powiedzieliście, że Ukraina jest członkiem stowarzyszonym, to proszę, trzymajcie się tych wartości i dotrzymajcie zobowiązań. Nie potrzebujemy więcej. Musimy sami na siebie zapracować, ale jeśli różne kraje będą stawiać przed nami przeszkody wbrew naszym umowom, wbrew swoim wartościom wolnego handlu, to trudno nam będzie cokolwiek zrobić. Tak jak trudno byłoby Polsce na początku lat 90., gdyby Europa nie powiedziała Polakom: „Przyłączcie się do nas, gwarantujemy wam wspólny rynek i wolny handel”.

Wszyscy mieli okazję obserwować gwałtowny wzrost przedsiębiorczości i eksportu w Polsce. Ale było to możliwe, bo niemieccy rolnicy nie stali na granicy. Mówili: „Ciężko nam konkurować, ale będziemy konkurować, co zrobić”.

Szeremeta: Jeśli różne kraje będą stawiać przed nami przeszkody sprzeczne z wartościami wolnego handlu, Ukrainie trudno będzie cokolwiek zrobić. Fot: Efrem Lukatsky/Associated Press/East News

Przedsiębiorczość, konkurencja i innowacje są motorem wzrostu gospodarczego. Jeśli polscy rolnicy zajmą niszę taniego zboża, to będziemy wprowadzać innowacje. Musimy to robić, a nie zamykać granice. Bo zamknięcie granic jest całkowicie sprzeczne z duchem i literą naszych umów.

Obecnie miliony Ukraińców przebywają za granicą. Jak ważne jest dla Ukrainy sprowadzenie ich z powrotem do kraju. Jak to zrobić? Czy to w ogóle możliwe?

Tu nie chodzi o ściąganie tych ludzi z powrotem pod przymusem – nie jesteśmy dyktaturą, ale demokracją z gospodarką wolnorynkową. Ukraina konkuruje o tych ludzi i musimy stworzyć warunki do ich powrotu. Oczywiście jest czynnik patriotyzmu, który na przykład był ważny dla mojej żony i najmłodszej córki, które wróciły do Kijowa z Polski. Chciałbym również podziękować Polsce za bezpieczeństwo i pomoc, bo moja rodzina przebywała tam przez około roku.

Ten czynnik patriotyzmu jest ważny dla wielu innych milionów Ukraińców, ale niejedyny. Kolejnym jest oczywiście bezpieczeństwo

Oczywiście będzie dużo ciężkiej pracy, krwi, łez i potu. Drugą rzeczą, która jest potrzebna, jest wolność gospodarcza dla przedsiębiorczości, korzystne warunki, które istnieją w innych krajach świata. I tego musimy się jeszcze nauczyć. Bo mamy traumę – 100 lat socjalizmu i komunizmu, i to komunizmu wojennego. Musimy sobie z tym poradzić. Gwarantowano nam stabilność od porodówki po cmentarz. A świat wolnego rynku opiera się na niestabilności i nigdy nie wiadomo, jakie dochody będziemy mieli za kilka miesięcy czy lat. Powoduje to wzrost stresu i niepokoju. Wielu Ukraińców jeszcze się do tego nie przyzwyczaiło, wciąż uczą się z tym żyć. To rodzaj wewnętrznej pracy, którą musimy wykonać. Ponadto oszczędności, o których wspomniałem, są potrzebne, aby mieć inwestycje potrzebne do rozwoju Ukrainy, by przekształcić ją w magnes przyciągający własnych obywateli, którzy wyjechali.

Od czego powinniśmy zacząć odbudowę? I właściwie kiedy zacząć: teraz czy czekać na zwycięstwo?

Wojna wciąż trwa. Przede wszystkim musimy ją wygrać, a przynajmniej przetrwać, co w rzeczywistości będzie naszym zwycięstwem, ponieważ mamy przeciwko sobie ogromnego, znacznie większego wroga, który chce, abyśmy zniknęli i zostali pokonani. Jeśli po prostu przetrwamy, uznam to za zwycięstwo.

Jednocześnie, jeśli mówimy o odbudowie, musimy odbudować energetykę i ją chronić

Bo skoro już teraz mamy do czynienia z przerwami w dostawach prądu, to boję się pomyśleć, co stanie się w lutym. Te dwa zadania są już wystarczające w agendzie państwa. A mówienie o rozwoju biznesu i wolności gospodarczej w czasach wojny to pyszny deser, bo nadal jesteśmy w obozie wojskowym. Musimy więc zrobić pierwszą i drugą rzecz. I to wystarczy.

Szeremeta: Musimy odbudować sektor energetyczny i chronić go. fot: Shutterstock

Jak powinna wyglądać nasza umowa społeczna?

Mam cały artykuł na ten temat, który napisałem dla „Aspen Instytut Kijów”. W skrócie: taka umowa sprowadza się do tego, że rolą państwa jest organizowanie obrony Ukrainy. Zarówno ze strony sił zbrojnych, jak koalicji międzynarodowej, ponieważ wciąż jesteśmy stosunkowo małą gospodarką, a nasze zasoby nie są wystarczające przeciwko znacznie większej gospodarce.

Rolą państwa jest także zapewnienie wolności gospodarczej i konkurencji

To właśnie sprawia, że przedsiębiorcy są produktywni, zarabiają więcej, są bardziej innowacyjni, a tym samym napełniają gospodarkę kraju, budżet państwa i finansują wydatki wojskowe. Jednocześnie obywatele powinni zadbać o swoje emerytury, bo to nie jest rola państwa. Państwo może zająć się wspieraniem niepełnosprawnych – to jego rola.

Emerytury, dożywotnia edukacja, opieka zdrowotna będą sprawą prywatnych obywateli – pod warunkiem, że państwo zapewni obronę i wolność gospodarczą.

No items found.
Р Е К Л А М А
Dołącz do newslettera
Thank you! Your submission has been received!
Oops! Something went wrong while submitting the form.

Dziennikarka, dyrektorka i redaktorka naczelny IA „VSN”, wcześniej korespondentka IA „Volyn News”. Absolwentka kursu „Ekonomia, rynki i analiza danych” Centrum Dziennikarstwa Kijowskiej Szkoły Ekonomicznej. Magister filologii ukraińskiej.

Zostań naszym Patronem

Nic nie przetrwa bez słów.
Wspierając Sestry jesteś siłą, która niesie nasz głos dalej.

Dołącz

– Stany Zjednoczone nie chcą rozwiązania NATO, ale wychodzą z założenia, że musi to być sojusz, w którym każdy z partnerów ponosi swoją część odpowiedzialności – stwierdził sekretarz stanu USA Marco Rubio.

Od powrotu Donalda Trumpa do Białego Domu różnice między partnerami po obu stronach Atlantyku tylko się pogłębiają. Kolejny klin w transatlantycką jedność, co może skutkować nawet odwołaniem czerwcowego szczytu NATO, może wbić „pokojowa” umowa Trumpa. W tym dokumencie, z którym zapoznali się dziennikarze Reutersa, jest m.in. mowa, że USA de iure uznają Krym za część Rosji, a de facto – kontrolę Federacji Rosyjskiej nad okupowanymi częściami obwodów ługańskiego, donieckiego, zaporoskiego i chersońskiego. W innym punkcie proponuje się Ukrainie rezygnację z dążeń do przystąpienia do NATO.

Dla Europejczyków uznanie aneksji ukraińskiego półwyspu jest nie do przyjęcia. „Krym i dążenia Ukrainy do członkostwa w NATO to czerwone linie. Nie możemy z nich zrezygnować” – cytuje „Financial Times” wysokiego rangą europejskiego urzędnika. Ukraina i UE przekazały Amerykanom swoją wizję pokojowego rozwiązania, która według Reutersa zasadniczo różni się od propozycji amerykańskich. Według europejskich polityków i ekspertów przed UE stoi trudne zadanie: ponowne zjednoczenie Europy dla jej bezpieczeństwa i uruchomienie własnej produkcji wojskowej na dużą skalę.

Czy wszystkie kraje europejskie są na to gotowe i czy istnieje alternatywa dla NATO? Kto może stać się sojusznikiem Europy w nowej architekturze bezpieczeństwa i jaką rolę odegra w niej Ukraina? Czy Trump jest zdolny porzucić europejskich sojuszników? I czy groźby Moskwy zmierzające ku podważeniu trwałości Sojuszu są realne?

NATO i priorytety Trumpa

Jak ocenia Giuseppe Spatafora, analityk Instytutu Badań nad Bezpieczeństwem Unii Europejskiej, polityka USA wobec Europy w kwestiach bezpieczeństwa może oscylować między dwoma scenariuszami. Pierwszy można warunkowo określić jako „oko za oko”. Jego istota polega na tym, że USA nie planują ostatecznego wycofania się z Europy, ale wykorzystują tę sprawę jako narzędzie nacisku, zmuszając sojuszników do zwiększenia wydatków na obronę – z jednoczesnym naciskiem na zakup amerykańskiej broni. Posłusznych sojuszników USA wesprą, pozostałych ukarzą. Według Spatafory doprowadzi to ostatecznie do powstania dwustronnej struktury stosunków obronnych.

Drugi scenariusz analityk nazywa „Żegnaj, Europo”:

— W tym wariancie Stany Zjednoczone strategicznie odchodzą od Europy, koncentrując się na innych regionach. Siły zbrojne i infrastruktura są przenoszone w celu ochrony terytorium amerykańskiego lub w rejon Indo-Pacyfiku. Stany Zjednoczone starają się jak najszybciej wycofać się z regionalnych konfliktów, w szczególności z wojny w Ukrainie, pozostawiając tę wojnę Europie. Pentagon dokonuje przeglądu zakupów, koncentrując się na wojnie morskiej na Pacyfiku. Sprzedaż broni zostaje przekierowana do sojuszników azjatyckich.

Realizacja tego wariantu może trwać latami, choć może ją przyspieszyć kryzys zewnętrzny lub chęć Trumpa, by szybko zdobyć punkty polityczne

Stany Zjednoczone już przenoszą akcenty na Daleki Wschód, o czym Trump mówi zupełnie otwarcie, zauważa Wołodymyr Ohryzko, minister spraw zagranicznych Ukrainy w latach 2007 – 2009. Kierunek azjatycki jest dla niego zasadniczo ważniejszy niż europejski, więc działa adekwatnie:

— Skoro Europa mnie nie interesuje, to po co mam w niej utrzymywać: a) wojska i wydawać na to kolosalne środki; b) chronić Europę, jeśli nie płaci za swoje bezpieczeństwo; c) poza tym uważam, że Europejczycy już od dawna wykorzystują Amerykę.

Z tego punktu widzenia zwrot na wschód jest całkowicie logiczny.

Jednak według Ohryzki największe zagrożenie zarówno dla Ukrainy, jak dla całej Europy, jest związane są z tym, że Trump nie widzi w Rosji zagrożenia:

— Rosja jest dla niego teoretycznie możliwym sojusznikiem w walce z Chinami. To głupota najwyższej próby, ale nie możemy wejść do jego głowy i powiedzieć mu, że jest inaczej. Dlatego oczywiste jest, że w jakiejś perspektywie należy spodziewać się odejścia USA od Europy.

Czy oznacza to, że Trump wyjdzie z NATO? Myślę, że nie, bo NATO to bardzo ważny instrument, by co najmniej koordynować jakieś działania i nie zepsuć stosunków ostatecznie
Francuskie siły powietrzne i kosmiczne podnoszą swą gotowość w bazie lotniczej BA116 w regionie Grand Est. Zdjęcie: Christine Biau/Sipa/Sipa/East News

Nie należy jednak mylić tego, co mówi administracja Trumpa, z tym, co administracja Trumpa faktycznie robi. Albowiem często pojawiają się oświadczenia, pretensje, ultimata, które nie przekładają się na rzeczywistość. Częściowo wynika to z niestabilności charakterystycznej dla wysoce spersonalizowanego reżimu, który w niektórych przypadkach składa się z dość niekompetentnych ludzi. Tak widzi sprawę Keir Giles, starszy konsultant brytyjskiego centrum analitycznego Chatham House.

Giles podaje przykład Kanady. Trump na kilka tygodni o niej zapomniał, ale ostatnio powrócił do swoich roszczeń wobec niej z nową energią. W związku z tym na razie wszyscy amerykańscy urzędnicy w strukturach NATO pozostają na swoich stanowiskach, a amerykańskie wojsko nadal stacjonuje w Europie. Nie sposób jednak przewidzieć, co się stanie, gdy administracja Trumpa o obu tych sprawach sobie przypomni. Podobnie jak kolejnych działań Trumpa.

– Kluczowe pytanie: „Czy Stany Zjednoczone wyjdą z NATO?” – nie ma w rzeczywistości znaczenia, ponieważ żadne państwo nie musi wychodzić z Sojuszu, by ta organizacja przestała istnieć. Jeśli na przykład USA zablokują współpracę na podstawie artykułu 5, mogą wyrządzić znacznie większą szkodę niż poprzez bezpośrednie ich wyjście z Sojuszu.

Zagrożenie bezpieczeństwa czy gra pod publiczkę?

Sekretarz Rady Bezpieczeństwa Rosji Siergiej Szojgu 24 kwietnia w wywiadzie dla rosyjskich mediów zadeklarował gotowość Rosji do użycia broni jądrowej. Swierdził, że Rosja uważnie obserwuje przygotowania wojskowe krajów europejskich. Przypomniał również o zmianach wprowadzonych w zeszłym roku do rosyjskiej doktryny jądrowej, które pozwalają na użycie broni jądrowej w przypadku jakiejkolwiek agresji wobec Rosji lub Białorusi.

Wcześniej, 15 kwietnia, dyrektor rosyjskiej Służby Wywiadu Zagranicznego Siergiej Naryszkin oskarżył NATO o nasilenie aktywności wojskowej w pobliżu granic Rosji.

Jednocześnie oskarżył Polskę i kraje bałtyckie o szczególną agresywność i powiedział, że to one pierwsze ucierpią w przypadku konfliktu Rosji z NATO

Prezydent Polski Andrzej Duda nazwał groźby Naryszkina klasyczną dezinformacją, twierdząc, że wszystko, co robi NATO, jest jedynie odpowiedzią na rosyjską agresję.

Natomiast Radosław Sikorski, minister spraw zagranicznych Polski, podczas wystąpienia w Sejmie 23 kwietnia stwierdził, że Rosja rozumie tylko pokój przez siłę, i poradził Moskwie, aby lepiej zarządzała własnym terytorium: „Zamiast fantazjować o ponownym podbiciu Warszawy, martwcie się o to, czy utrzymacie Chajszenwaj” [Władywostok - red.].

Radosław Sikorski podczas przemówienia w Sejmie. Warszawa, 23 kwietnia 2025 r. Zdjęcie: ANDRZEJ IWANCZUK/REPORTER

Oświadczenia rosyjskich urzędników to typowa rosyjska polityka szantażu, podkreśla Wołodymyr Ohryzko. Niestety – ona działa:

– Bo na Zachodzie jak diabły kadzidła boją się samego już tylko określenia „broń jądrowa”. A Rosja wymachuje nim na prawo i lewo, oficjalnie i nieoficjalnie. I właśnie na tym się opiera – nawiasem mówiąc, od wieków – rosyjska polityka wobec Zachodu: na zastraszaniu, kłamstwach i itp. Na razie to działa. Nasz ukraiński cel powinien polegać na wyjaśnieniu europejskim przyjaciołom, że Putin tak bardzo chce żyć, że tematu wojny z NATO w ogóle nie ma na agendzie.

Jeśli nie był w stanie przez trzy lata całkowicie zająć dwóch ukraińskich obwodów, to co tu mówić o zaatakowaniu NATO, jego połączonych sił, niezależnie od tego, jak bardzo by nie były teraz zdezorganizowane

Siedem krajów europejskich wezwało Trumpa i amerykański Kongres do nieulegania szantażowi i oszustwom Rosji. Przewodniczący komisji spraw zagranicznych parlamentów krajów bałtyckich, Francji, Czech, Wielkiej Brytanii i Ukrainy 25 kwietnia opublikowali wspólne oświadczenie, w którym podkreślili konieczność bezkompromisowej ochrony suwerenności i integralności terytorialnej Ukrainy. Wezwali również do przyspieszenia procesu przystąpienia Ukrainy do Unii Europejskiej i NATO oraz konfiskaty na rzecz Kijowa zamrożonych rosyjskich aktywów.

„Nie możemy powtórzyć błędów Monachium z 1938 roku. Negocjacje ze zbrodniarzem wojennym Putinem są bezsensowne: jego głównym celem jest osłabienie i upokorzenie naszego sojusznika, Stanów Zjednoczonych” – czytamy w ich oświadczeniu.

Ukraina oczekuje, że gwarancje bezpieczeństwa ze strony Stanów Zjednoczonych będą tak silne, jak dla Izraela. Zdjęcie: OPU

Istnieje wiele spekulacji na temat tego, gdzie Rosja może zadać następny cios – czy to w celu przetestowania NATO, czy próby zniszczenia Sojuszu, czy też w celu bezpośredniej ekspansji terytorialnej. Wiele uwagi poświęca się oczywiście krajom bezpośrednio graniczącym z Rosją. Tyle że dla Rosji niekoniecznie muszą to być cele najbardziej atrakcyjne, uważa Keir Giles:

– Dla Rosji sensowne jest zaatakowanie tego systemu tam, gdzie są jego najsłabsze punkty. Jeśli więc macie kraj, który określił się jako współlider tak zwanej koalicji chętnych, jak Wielka Brytania, i jeśli wygląda na to, że może on wprowadzić wojska do Ukrainy, by spróbować wesprzeć ukraińską suwerenność, to kraj ten staje się celem dla Rosji.

Alternatywne sojusze i sojusznicy

W końcu Amerykanie wycofają się z Europy. Pytanie tylko o czas i algorytm działań – tzn. jak to zrobią, uważa dyrektor Centrum Strategii Obronnych Ołeksandr Chara. Na przykład nadal otwarta pozostaje kwestia strategiczna, czy Amerykanie zwiną swój parasol nuklearny nad Europą:

– Druga kwestia jest oczywista: NATO jest fundamentem obecnego systemu bezpieczeństwa. Jeśli Stany Zjednoczone ograniczą swoje zobowiązania, będzie to oznaczało, że trzeba przekształcić tę organizację, dostosowując ją do obecnych wyzwań – ale z zasobami znacznie bardziej ograniczonymi pod względem wojskowym i technologicznym.

Stany Zjednoczone są arsenałem demokracji, produkują duże ilości zaawansowanej broni, a poza tym częściowo zapewniają infrastrukturę, dowodzenie, wywiad i wsparcie technologiczne dla NATO. Zastąpienie tego wymaga czasu i inwestycji

Tak czy inaczej, Chara jest przekonany, Ukraina musi zintegrować swoje standardy ze standardami NATO, nie rezygnować z perspektywy członkostwa w Sojuszu, a w przypadku pojawienia się alternatywnych sojuszy bezpieczeństwa – zająć w nich miejsce.

Jednak obecnie Ukraina potrzebuje gwarancji bezpieczeństwa. W swoich „pokojowych” propozycjach Stany Zjednoczone przerzucają własne zobowiązania wobec niej na kraje europejskie. Mimo to Wołodymyr Zełenski oświadczył, że Ukraina oczekuje od USA silnych gwarancji bezpieczeństwa – takich jak w przypadku Izraela. Według prezydenta Ukrainy obecność kontyngentu amerykańskiego w Ukrainie nie jest warunkiem koniecznym, lecz niezbędne są dane wywiadowcze i systemy obrony przeciwlotniczej, w szczególności Patriot.

Keir Giles zauważa, że mimo głosów o malejącej roli NATO, nie było dotychczas mowy (przynajmniej publicznie) o pilnej potrzebie poszukiwania bardziej stabilnej i niezawodnej alternatywy dla Sojuszu:

– W rzeczywistości niektóre organizacje, które mogłyby służyć jako rdzeń lub prototyp takiej organizacji, zostały w znacznym stopniu odrzucone. Słyszymy wiele rozmów o tak zwanej koalicji chętnych, ale istnieją przecież Wielonarodowe Połączone Siły – kierowana przez Wielką Brytanię grupa krajów północnoeuropejskich, które miały takie samo podejście do bezpieczeństwa i chciały być gotowe do działania w czasach, w których NATO nie byłoby w stanie tego bezpieczeństwa zapewnić. Teraz właśnie nadszedł na to czas, tyle że o tej organizacji całkowicie zapomniano.

Największe coroczne manewry NATO - Dynamic Mariner/Flotex25. Zatoka Kadyksu, 28 marca 2025 r. Zdjęcie: AA/Abaca/Abaca/East News

Wśród Europejczyków dominuje jedna koncepcyjna luka, która według Gilesa bardzo hamuje europejskie myślenie o nowym środowisku bezpieczeństwa:

– Chodzi o to, w jaki sposób w tych okolicznościach Ukraina będzie dostawcą bezpieczeństwa, a nie jego konsumentem. Przecież Ukraina jest jednym z najważniejszych, najsilniejszych krajów i armii, jeśli chodzi o utrzymanie linii frontu przeciwko Rosji.

Dlatego alternatywy dla NATO w zakresie bezpieczeństwa są możliwe, lecz wymagają silniejszego wykazania się przywództwem ze strony krajów, które rozumieją, jak poważne i pilne jest to wyzwanie. Giles zauważa jednak, że europejscy przywódcy wciąż szukają rozwiązań, które nie dostrzegają tej rzeczywistości:

– Jak szybko Europa może być gotowa? Potrzeba dużo czasu, by zniwelować 30 lat niszczenia własnego potencjału militarnego. Widzimy znaczne inwestycje w obronność, na przykład w takich krajach jak Polska. Ale na zachód od Warszawy, w Europie Zachodniej, nadal jest sprzeciw, co oznacza, że te ważne inwestycje nie są nawet publicznie omawiane.

Tymczasem zwiększenie wydatków na obronność powinno być obecnie jednym z priorytetów Europy, uważa Giuseppe Spatafora. Bruksela powinna pomóc państwom członkowskim, na przykład poprzez specjalne instrumenty finansowe lub wspólne pożyczki

Pokazałoby to Stanom Zjednoczonym determinację Europy, a także pozwoliło jej samodzielnie wspierać Ukrainę:

– Po drugie, UE musi inwestować w strategiczne możliwości, kluczowe dla autonomicznego potencjału wojskowego: transport lotniczy, wywiad, obronę przeciwlotniczą i tak dalej. Muszą też być zasoby do prowadzenia wojny – od artylerii po duże armie. Bez tego powstrzymanie Rosji bez USA będzie niemożliwe.

Projekt jest współfinansowany przez Polsko-Amerykańską Fundację Wolności w ramach programu „Wspieraj Ukrainę”, realizowanego przez Fundację Edukacja dla Demokracji

20
хв

Transatlantycki rozłam: czy Europa zdoła stworzyć nowy system bezpieczeństwa bez USA

Kateryna Tryfonenko
екран, мобільний телефон, гучномовець

<frame>Więcej wiedzy, mniej strachu - to hasło naszego nowego cyklu. Bo bezpieczeństwo to fakty, sprawdzone informacje, rzetelne argumenty. Im więcej będziemy wiedzieć, tym lepiej przygotujemy się na przyszłość.<frame>

Świadomość tego, czym jest bezpieczeństwo narodowe i z czego się składa, nie jest dziś przywilejem, ale koniecznością. Jeszcze ważniejsze jest jednak zrozumienie, że na wiele kluczowych obszarów bezpieczeństwa możemy wpływać sami – jako obywatele, mieszkańcy, a także migranci przebywający w Polsce. Bezpieczeństwo to nie tylko domena państwa, polityków i strategów. To nasza wspólna sprawa – codzienna praktyka oparta na wiedzy, współpracy i odpowiedzialności.

Główne obszary bezpieczeństwa narodowego to: bezpieczeństwo wojskowe, bezpieczeństwo sojusznicze, bezpieczeństwo energetyczne, bezpieczeństwo informacyjne, bezpieczeństwo gospodarcze, bezpieczeństwo społeczne, bezpieczeństwo ekologiczne.

Na niektóre z tych obszarów wpływają decyzje podejmowane na szczeblu państwowym lub międzynarodowym. Ale są też takie, na które możemy wpływać my – tu i teraz. I musimy to robić razem niezależnie od pochodzenia, języka czy historii. Bo tylko wtedy zbudujemy społeczeństwo naprawdę odporne na kryzysy. Jedną z takich kluczowych dziedzin jest dziś bezpieczeństwo informacyjne, które staje się pierwszą linią obrony we współczesnym świecie.

W XXI wieku wojna nie zawsze zaczyna się od wybuchów bomb. Czasami zaczyna się od posta na Facebooku, zmanipulowanego filmu na TikToku lub wyrwanej z kontekstu wypowiedzi, którą ktoś wrzuca do informacyjnego młyna

Zanim spadnie pierwsza rakieta, pojawiają się fake newsy, plotki i rosnące poczucie, że „coś jest nie tak”. W erze cyfrowej wiedza staje się naszym pierwszym schronieniem, a odporność informacyjna – nową formą obrony cywilnej.

Dezinformacja nie zna granic, a jej cel jest jeden: podzielić społeczeństwo, zasiać nieufność i podważyć zaufanie do państwa. Ukraina zbyt dobrze zna ten scenariusz. Rosyjską agresję poprzedziła zakrojona na szeroką skalę kampania dezinformacyjna, w której krok po kroku podważano podstawy jedności społecznej. Niestety te same metody próbuje się dziś stosować w Polsce.

Zdjęcie: Shutterstock

Czy Ukraińcy zamieniają się z bohaterów w kozły ofiarne? Fałszywe narracje uderzają w najsłabszych, a czasem w tych, którzy są po prostu „nowi” i bardziej widoczni. Od miesięcy słyszymy, że Ukraińcy „nie pracują”, „żyją za 800+”, „jeżdżą lepszymi samochodami niż Polacy” i „psują rynek pracy”.

Brzmi znajomo? Tak działa dezinformacja – prosto, emocjonalnie, bez faktów. A prawda? Prawda jest zupełnie inna.

78% Ukraińców w Polsce albo pracuje, albo aktywnie szuka pracy. To wyższy wskaźnik udziału w sile roboczej niż wśród wielu grup obywateli polskich. Pracują dużo – w logistyce, budownictwie, gastronomii, opiece. Wszędzie tam, gdzie Polacy często nie chcą już pracować. Co więcej, ich obecność pomaga utrzymać tempo wzrostu gospodarczego, które, gdyby ich nie było, uległoby spowolnieniu. Mówiąc wprost, Polska potrzebuje Ukraińców tak samo, jak Ukraińcy potrzebują bezpiecznego miejsca do życia.

Pieniądze? Tak, płyną, ale w jedną stronę – do budżetu. Według raportu BGK „Wpływ migrantów z Ukrainy na polską gospodarkę”, opublikowanego w marcu 2025 r., na każdą złotówkę wypłaconą Ukraińcom w ramach zasiłku 800+ do budżetu w postaci podatków i składek wraca 5,4 złotego. Nie, to nie oznacza, że Ukraińcy „oddają pięć razy więcej”. To oznacza, że oni oddają więcej, niż dostają. I to są twarde liczby, a nie opinie z Internetu.

A te luksusowe samochody? Tak, niektórzy Ukraińcy przyjeżdżali do Polski drogimi samochodami. Bo w Ukrainie, tak jak w Polsce, są ludzie, którzy takie samochody mają.

Warto zadać sobie pytanie: „Gdybyś miał 15 minut na to, by uciec z Kijowa lub Charkowa pod ostrzałem, to co byś wybrał: autobus czy własny samochód?” To nie jest luksus. To ratunek. Samochód to często jedyna rzecz, którą możesz zabrać ze swojego zbombardowanego domu

800+ dla Ukraińców? Polityczna straszak. W kampanii wyborczej ten temat powrócił jak bumerang – wraz z twierdzeniem, że „jeśli zabierzemy Ukraińcom przywileje, to Polakom zostanie więcej”. Problem polega na tym, że to nie tylko populizm, ale także mydlenie oczu. Po pierwsze, nie jest jasne, czy wtedy cokolwiek się zmieni. Po drugie, nawet jeśli się zmieni, to ta zmiana dotknie niewielkiej części społeczeństwa. Bo przeważająca większość ukraińskich rodzin radzi sobie samodzielnie i nie potrzebuje 800+.

A co z relacjami społecznymi? Obserwujemy ochłodzenie nastrojów. Według badania przeprowadzonego w listopadzie 2024 roku przez firmę Info Saliens oraz raportu opublikowanego przez Centrum Mieroszewskiego jednym z najbardziej zauważalnych zjawisk jest „znaczny spadek pozytywnych opinii o Polsce i Polakach. W 2022 roku 83% Ukraińców miało dobre zdanie o Polakach, podczas gdy w listopadzie 2024 roku odsetek ten spadł do 41%. Jednocześnie wzrosła liczba osób, które odnoszą się do nich neutralnie, co świadczy o coraz bardziej pragmatycznym charakterze tych stosunków”.

Są ku temu powody. To dezinformacja, wyczerpanie i brak jasnych narracji rządu. Tyle że nie mówimy o konflikcie – mówimy o nieporozumieniu, które można naprawić. Ale tylko poprzez dialog i fakty.

W przestrzeni publicznej nie można również pominąć tematu Wołynia – tragicznego i bolesnego rozdziału wspólnej historii, który do dziś budzi silne emocje. To właśnie ta rana jest najczęściej wykorzystywana jako narzędzie podziału. Pojawiają się głosy, że Ukraińcy „nie chcą oddać ciał”, że nie ma woli współpracy, że pamięć o zbrodni jest świadomie tłumiona.

Ale trzeba jasno powiedzieć: Wołyń to tragedia dla obu narodów. To dramatyczna karta historii, która zasługuje na prawdę, pamięć i godność, a nie na instrumentalizację i wykorzystywanie jej do podsycania wrogości

Upamiętnienie ofiar i szacunek dla historycznej prawdy są ważne. Jednak równie ważne jest to, by historia nie stała się bronią w rękach politycznych narratorów. Bo nie możemy cofnąć czasu. Możemy jedynie zdecydować, co zrobimy z tą pamięcią – i czy pozwolimy jej dzielić nas w czasie, w którym najbardziej potrzebujemy jedności.

Dzisiaj stoimy przed nowymi wyzwaniami: wojną, kryzysami, dezinformacją, podważaniem podstaw bezpieczeństwa. W takich czasach historia powinna być drogowskazem, a nie przeszkodą. Musimy patrzeć w przyszłość razem. Polacy i Ukraińcy.

Dezinformacja jest bronią masowego rażenia. Trzeba powiedzieć wprost: Polska nie będzie bezpieczna, jeśli nie zbuduje systemu oporu wobec manipulacji informacyjnych. Edukacja medialna, umiejętność krytycznego myślenia, rozpoznawania fałszywych źródeł i świadomego korzystania z mediów – wszystko to powinno być tak samo ważne jak wiedza o lokalizacji najbliższego schronu przeciwbombowego. Wystarczy jedna umiejętnie podana fałszywa wiadomość, by wywołać panikę, wzbudzić oburzenie lub zablokować system.

Poznań, 24.08.2024. Marsz z okazji Dnia Niepodleglosci Ukrainy. Zdjęcie: Fot. Lukasz Gdak/East News

I tu Ukraińcy mogą odegrać ogromną rolę. Bo mają doświadczenie w walce z dezinformacją, znają narzędzia, wiedzą, jak reagować. W Ukrainie lokalni liderzy – nauczyciele, bibliotekarze, obrona terytorialna, organizacje społeczne – stali się informacyjnymi „latarnikami”, budując sieci zaufania. W Polsce również możemy tworzyć takich liderów i ich wspierać. A to bardzo pilna sprawa.

Dzisiejsze bezpieczeństwo narodowe to coś więcej niż tylko schrony i przepisy. To relacje międzyludzkie, zaufanie społeczne i higiena informacyjna. Wszystko zaczyna się od świadomości.

Jeśli chcemy być gotowi na kryzysy, musimy mówić o faktach, a nie o mitach. O ludziach, a nie o stereotypach. O współpracy, a nie o podziałach

Jedyny front to bezpieczne społeczeństwo. Ukraińcy nie są „gośćmi” – są częścią naszego społeczeństwa. Jeśli razem z nimi zbudujemy system obrony cywilnej, razem będziemy w stanie chronić się przed atakami nie z nieba, lecz z internetu.

Kto sieje strach, ten zbiera kliki. Kto krzewi wiedzę, buduje schronienie. Wojna informacyjna trwa. Albo nauczymy się ją prowadzić, albo przegramy jeszcze zanim padnie pierwszy strzał.

20
хв

Nie trzeba bomb, by wybuchła wojna. Wystarczy dobry fejk

Julia Boguslavska

Możesz być zainteresowany...

Ексклюзив
20
хв

Заборона на фотозйомку в Польщі: де тепер не можна знімати?

Ексклюзив
20
хв

Transatlantycki rozłam: czy Europa zdoła stworzyć nowy system bezpieczeństwa bez USA

Ексклюзив
20
хв

Stefanie Babst: – USA mogą wyjść z NATO za 5 do 10 miesięcy

Skontaktuj się z redakcją

Jesteśmy tutaj, aby słuchać i współpracować z naszą społecznością. Napisz do nas jeśli masz jakieś pytania, sugestie lub ciekawe pomysły na artykuły.

Napisz do nas
Article in progress