
Julia Boguslavska
Ukrainka z Donbasu, Polka z Wrocławia, magister prawa publicznego i stosunków międzynarodowych (KIMO/Kijów, Ukraina). Od 2002 roku zdobywała doświadczenie zawodowe w strukturach ONZ w Ukrainie, a także w innych projektach międzynarodowych. Od 10 lat mieszka w Polsce, gdzie od 3 lat aktywnie działa na rzecz społeczności ukraińskiej jako założycielka ukrainkawpolsce.pl, fundacji wspierającej migrantki w rozwoju osobistym i zawodowym.
Publikacje
Od 2022 roku Polska przyjęła kilka milionów obywateli Ukrainy. Kobiet, dzieci, seniorów, całe rodziny – często z jedną walizką i całym życiem zostawionym za granicą. Choć wiele z tych osób traktowało Polskę jak punkt tranzytowy, znaczna część postanowiła tu zostać, podejmując pracę, zapisując dzieci do szkół i budując tu nowe życie. I właśnie tu zaczyna się problem, który niestety rzadko gości na pierwszych stronach gazet czy w telewizji. Problem, który w długim okresie zadecyduje o wszystkim: bezpieczeństwo psychologiczne – niezbędny filar szerszego bezpieczeństwa społecznego.
Bez niego nie będzie ani edukacji, ani pracy, ani integracji, ani spokoju w społeczeństwie. Tylko napięcie, cisza i wzajemna nieufność.
Czym jest bezpieczeństwo psychiczne
To stan, w którym człowiek czuje się bezpieczny w relacjach z innymi – akceptowany, nieoceniany, wolny od wstydu i strachu. Gdy nie musi udawać, tłumaczyć się, chować. Gdy może być sobą i działać – uczyć się, pracować, żyć. To nie luksus. To warunek podstawowy dla rozwoju i równowagi psychicznej. Dla osoby, która przeżyła bombardowania, ucieczkę z kraju, rozłąkę z bliskimi i stres adaptacyjny to bezpieczeństwo staje się kluczowym lekiem.
Tyle że bardzo trudno je odbudować w obcym kraju, obcym języku i nieznanym systemie.
Bezpieczeństwo psychologiczne to fundament integracji i funkcjonowania bez stygmatyzacji. To nie tylko brak zagrożeń, ale także obecność pozytywnych doświadczeń wspólnotowych, czyli empatii i solidarności.
Drobne gesty ze strony Polaków – życzliwość sąsiada, pomoc w załatwieniu formalności, wsparcie nauczyciela w szkole czy zrozumienie ze strony pracodawcy – budują poczucie, że przybysze z Ukrainy czują, że są „u siebie”.
Takie doświadczenia tworzą mosty psychologiczne: emocjonalne więzi i zaufanie, które nie tylko łagodzą skutki traumy wojennej, ale też budują fundamenty wspólnego społeczeństwa.
Gdy mózg walczy o przetrwanie, nie będzie się uczył trygonometrii
W polskich szkołach uczy się około 150 tys. ukraińskich dzieci. I choć na korytarzach granic nie widać, wiele z nich codziennie stąpa po polu minowym emocji: lęku, poczucia obcości, bariery językowej, braku zrozumienia, czasem cichej (lub głośnej) niechęci.
A przecież to młodzi ludzie, którzy dźwigają doświadczenie ucieczki przed wojną, utraty domu, a czasem też bliskich.
Psychologia mówi jasno: dziecko, które nie czuje się bezpieczne, nie jest w stanie się uczyć. Mózg w stresie nie przetwarza wiedzy – on przeżywa.
Tryb:„uciekaj albo walcz” wygrywa z: „rozwiąż zadanie z matematyki”. I to nie jest kwestia lenistwa czy braku zdolności. To biologia.
Szkoła to poligon relacji. Może być polem minowym albo pięknym ogrodem
Polska szkoła niestety rzadko jest przygotowana na dzieci z doświadczeniem migracyjnym i wojennym. Nauczyciele mają dobre chęci, ale często brakuje im czasu, narzędzi i wsparcia. Brakuje asystentów kulturowych, programów integracyjnych, pracy z klasą nad empatią i rozumieniem różnic.
A przecież te dzieci nie potrzebują „więcej gramatyki” – potrzebują poczucia, że są dostrzegane, rozumiane i bezpieczne.
Odrzucenie, wyśmiewanie, obojętność – to rany, które nie zawsze krwawią na zewnątrz, ale długo bolą w środku. U młodzieży mogą skutkować zamknięciem się w sobie, złością, depresją. Młodzi ludzie zamiast wtopić się w klasę, wtopią się w smartfona. I znikną nam z oczu, nawet będąc w domu. To prowadzi do cichej alienacji ukraińskich dzieci. To dramat na poziomie indywidualnym – i bomba z opóźnionym zapłonem dla całego społeczeństwa.
Bo to są przyszli obywatele. Dlatego jeśli dziś szkoła ich nie przyjmie z otwartością, to jutro mogą nie chcieć być częścią wspólnoty. Konieczny jest więc ogólnopolski, realny program integracyjny w szkołach, a nie tylko doraźne działania i życzliwość jednostek. Bo dzieci nie zintegrują się same.
Dorośli w stresie nie awansują
Bezpieczeństwo psychologiczne nie kończy się na szkolnym korytarzu. Dotyczy ono przede wszystkim dorosłych – tych, którzy pracują, szukają pracy albo próbują wrócić do swojego zawodu. Dla wielu Ukraińców to powrót do punktu zero – mimo wykształcenia i doświadczenia, zaczynają od najniższych stanowisk, z niepewnością językową, a często także z bagażem wojennym.
I tu pojawia się problem: chroniczny stres i brak poczucia bezpieczeństwa blokują rozwój zawodowy. Ludzie nie podejmują wyzwań, bo boją się ośmieszenia. Nie korzystają z kursów, bo „i tak nie dam rady”. Nie pytają o awans, bo „lepiej się nie wychylać”. „W tramwaju będę mówić cicho przez telefon, żeby nie przyciągnąć uwagi. ‘Bo ci Ukraińcy są wszędzie’…”
To nie brak ambicji. To biologiczna reakcja mózgu na długotrwałe napięcie. Jeśli ten stan trwa miesiącami, skutki są poważne: wypalenie, depresja, wycofanie. Państwo traci potencjał, społeczeństwo traci ludzi, a człowiek traci siebie.
NGO-sy jako strażacy gaszący ludzkie kryzysy
W tej całej układance największą robotę wykonują często organizacje pozarządowe. To one organizują wsparcie psychologiczne, edukację międzykulturową, pomoc prawną, grupy wsparcia, warsztaty, kursy językowe. To właśnie NGO-sy są często pierwszą przystanią – dają miejsce, w którymmożna odpocząć, porozmawiać, odzyskać godność. Co ważne, organizacje te nie tylko „pomagają Ukraińcom”. One budują bezpieczeństwo społeczne. Łączą ludzi. Tworzą przestrzeń, w której Polacy i Ukraińcy poznają się, uczą siebie nawzajem, współpracują. To fundament każdego zdrowego społeczeństwa.
Narracja ma znaczenie. I to większe niż nam się wydaje
To, co mówimy – w mediach, w szkołach, w polityce i w kuchni przy herbacie – kształtuje rzeczywistość. Pozytywna narracja, pokazująca współpracę, sukcesy, empatię, daje ludziom nadzieję i wzmacnia wspólnotę. Negatywna narracja – o tym, że „Ukraińcy mają lepiej”, „zabierają nam” czy „nie chcą się integrować” – rani, dzieli i wpycha ludzi w traumę. Ludzie, którzy codziennie słyszą, że są problemem, zaczną w końcu w to wierzyć.
I potem nie będą pytać, jak się włączyć. Będą tylko patrzeć, jak przetrwać.
Prawdziwa integracja to nie „zadanie Ukraińców” ani „nasz obowiązek wobec nich”. To proces wspólnego budowania społeczeństwa, w którym każdy – niezależnie od pochodzenia – ma miejsce, sens i wpływ.
Na rzetelnych mediach ciąży dziś ogromna odpowiedzialność: pokazywać całościowy obraz. Tłumaczyć, że wojna nie była wyborem tych ludzi. Że pomoc uchodźcom to nie kwestia „oddania” im czegoś, ale inwestycja w spokój społeczny. Że nikomu nic nie jest zabierane, jeśli państwo dobrze zarządza zasobami.
Że strach przed obcym często wynika z niewiedzy, a nie ze złych intencji. I że w tej samej klasie, w tej samej ławce może się uczyć dziecko polskie i ukraińskie – i oboje na tym skorzystają.
Ale media powinny też zadbać o poczucie bezpieczeństwa Polaków – bo ich niepokój jest realny. Zamiast ignorować obawy, warto wyjaśniać, skąd się biorą, rozwiewać je, osadzać w faktach, szukać rozwiązań. Narracja integracyjna to nie narracja „tylko pozytywna” – to narracja odpowiedzialna.
Taka, która nie budzi lęku, tylko daje poczucie wpływu.
Bez spokojnej głowy nie ma przyszłości
Na stresie, uprzedzeniach i poczuciu zagrożenia nie zbudujemy wspólnego społeczeństwa. Możemy je zbudować na empatii, edukacji, mądrej polityce i słowach, które łączą zamiast dzielić. Bo dach nad głową to dopiero początek. Nie mając spokojnej głowy, nikt się nie uczy, nie pracuje, nie ufa.
Bez zaufania – nikt nie zostaje na długo.
A bez wspólnoty nie będzie silnej Polski, na której Ukraińcom również zależy.
Prawdziwa integracja to nie „zadanie Ukraińców” ani „nasz obowiązek wobec nich”. To proces wspólnego budowania społeczeństwa, w którym każdy – niezależnie od pochodzenia – ma miejsce, sens i wpływ. To współpraca, która zaczyna się w relacjach międzyludzkich i która musi być wzmacniana systemowo – przez szkoły, urzędy, organizacje społeczne i media.

<frame>Więcej wiedzy, mniej strachu - to hasło naszego nowego cyklu. Bo bezpieczeństwo to fakty, sprawdzone informacje, rzetelne argumenty. Im więcej będziemy wiedzieć, tym lepiej przygotujemy się na przyszłość.<frame>
Świadomość tego, czym jest bezpieczeństwo narodowe i z czego się składa, nie jest dziś przywilejem, ale koniecznością. Jeszcze ważniejsze jest jednak zrozumienie, że na wiele kluczowych obszarów bezpieczeństwa możemy wpływać sami – jako obywatele, mieszkańcy, a także migranci przebywający w Polsce. Bezpieczeństwo to nie tylko domena państwa, polityków i strategów. To nasza wspólna sprawa – codzienna praktyka oparta na wiedzy, współpracy i odpowiedzialności.
Główne obszary bezpieczeństwa narodowego to: bezpieczeństwo wojskowe, bezpieczeństwo sojusznicze, bezpieczeństwo energetyczne, bezpieczeństwo informacyjne, bezpieczeństwo gospodarcze, bezpieczeństwo społeczne, bezpieczeństwo ekologiczne.
Na niektóre z tych obszarów wpływają decyzje podejmowane na szczeblu państwowym lub międzynarodowym. Ale są też takie, na które możemy wpływać my – tu i teraz. I musimy to robić razem niezależnie od pochodzenia, języka czy historii. Bo tylko wtedy zbudujemy społeczeństwo naprawdę odporne na kryzysy. Jedną z takich kluczowych dziedzin jest dziś bezpieczeństwo informacyjne, które staje się pierwszą linią obrony we współczesnym świecie.
W XXI wieku wojna nie zawsze zaczyna się od wybuchów bomb. Czasami zaczyna się od posta na Facebooku, zmanipulowanego filmu na TikToku lub wyrwanej z kontekstu wypowiedzi, którą ktoś wrzuca do informacyjnego młyna
Zanim spadnie pierwsza rakieta, pojawiają się fake newsy, plotki i rosnące poczucie, że „coś jest nie tak”. W erze cyfrowej wiedza staje się naszym pierwszym schronieniem, a odporność informacyjna – nową formą obrony cywilnej.
Dezinformacja nie zna granic, a jej cel jest jeden: podzielić społeczeństwo, zasiać nieufność i podważyć zaufanie do państwa. Ukraina zbyt dobrze zna ten scenariusz. Rosyjską agresję poprzedziła zakrojona na szeroką skalę kampania dezinformacyjna, w której krok po kroku podważano podstawy jedności społecznej. Niestety te same metody próbuje się dziś stosować w Polsce.

Czy Ukraińcy zamieniają się z bohaterów w kozły ofiarne? Fałszywe narracje uderzają w najsłabszych, a czasem w tych, którzy są po prostu „nowi” i bardziej widoczni. Od miesięcy słyszymy, że Ukraińcy „nie pracują”, „żyją za 800+”, „jeżdżą lepszymi samochodami niż Polacy” i „psują rynek pracy”.
Brzmi znajomo? Tak działa dezinformacja – prosto, emocjonalnie, bez faktów. A prawda? Prawda jest zupełnie inna.
78% Ukraińców w Polsce albo pracuje, albo aktywnie szuka pracy. To wyższy wskaźnik udziału w sile roboczej niż wśród wielu grup obywateli polskich. Pracują dużo – w logistyce, budownictwie, gastronomii, opiece. Wszędzie tam, gdzie Polacy często nie chcą już pracować. Co więcej, ich obecność pomaga utrzymać tempo wzrostu gospodarczego, które, gdyby ich nie było, uległoby spowolnieniu. Mówiąc wprost, Polska potrzebuje Ukraińców tak samo, jak Ukraińcy potrzebują bezpiecznego miejsca do życia.
Pieniądze? Tak, płyną, ale w jedną stronę – do budżetu. Według raportu BGK „Wpływ migrantów z Ukrainy na polską gospodarkę”, opublikowanego w marcu 2025 r., na każdą złotówkę wypłaconą Ukraińcom w ramach zasiłku 800+ do budżetu w postaci podatków i składek wraca 5,4 złotego. Nie, to nie oznacza, że Ukraińcy „oddają pięć razy więcej”. To oznacza, że oni oddają więcej, niż dostają. I to są twarde liczby, a nie opinie z Internetu.
A te luksusowe samochody? Tak, niektórzy Ukraińcy przyjeżdżali do Polski drogimi samochodami. Bo w Ukrainie, tak jak w Polsce, są ludzie, którzy takie samochody mają.
Warto zadać sobie pytanie: „Gdybyś miał 15 minut na to, by uciec z Kijowa lub Charkowa pod ostrzałem, to co byś wybrał: autobus czy własny samochód?” To nie jest luksus. To ratunek. Samochód to często jedyna rzecz, którą możesz zabrać ze swojego zbombardowanego domu
800+ dla Ukraińców? Polityczna straszak. W kampanii wyborczej ten temat powrócił jak bumerang – wraz z twierdzeniem, że „jeśli zabierzemy Ukraińcom przywileje, to Polakom zostanie więcej”. Problem polega na tym, że to nie tylko populizm, ale także mydlenie oczu. Po pierwsze, nie jest jasne, czy wtedy cokolwiek się zmieni. Po drugie, nawet jeśli się zmieni, to ta zmiana dotknie niewielkiej części społeczeństwa. Bo przeważająca większość ukraińskich rodzin radzi sobie samodzielnie i nie potrzebuje 800+.
A co z relacjami społecznymi? Obserwujemy ochłodzenie nastrojów. Według badania przeprowadzonego w listopadzie 2024 roku przez firmę Info Saliens oraz raportu opublikowanego przez Centrum Mieroszewskiego jednym z najbardziej zauważalnych zjawisk jest „znaczny spadek pozytywnych opinii o Polsce i Polakach. W 2022 roku 83% Ukraińców miało dobre zdanie o Polakach, podczas gdy w listopadzie 2024 roku odsetek ten spadł do 41%. Jednocześnie wzrosła liczba osób, które odnoszą się do nich neutralnie, co świadczy o coraz bardziej pragmatycznym charakterze tych stosunków”.
Są ku temu powody. To dezinformacja, wyczerpanie i brak jasnych narracji rządu. Tyle że nie mówimy o konflikcie – mówimy o nieporozumieniu, które można naprawić. Ale tylko poprzez dialog i fakty.
W przestrzeni publicznej nie można również pominąć tematu Wołynia – tragicznego i bolesnego rozdziału wspólnej historii, który do dziś budzi silne emocje. To właśnie ta rana jest najczęściej wykorzystywana jako narzędzie podziału. Pojawiają się głosy, że Ukraińcy „nie chcą oddać ciał”, że nie ma woli współpracy, że pamięć o zbrodni jest świadomie tłumiona.
Ale trzeba jasno powiedzieć: Wołyń to tragedia dla obu narodów. To dramatyczna karta historii, która zasługuje na prawdę, pamięć i godność, a nie na instrumentalizację i wykorzystywanie jej do podsycania wrogości
Upamiętnienie ofiar i szacunek dla historycznej prawdy są ważne. Jednak równie ważne jest to, by historia nie stała się bronią w rękach politycznych narratorów. Bo nie możemy cofnąć czasu. Możemy jedynie zdecydować, co zrobimy z tą pamięcią – i czy pozwolimy jej dzielić nas w czasie, w którym najbardziej potrzebujemy jedności.
Dzisiaj stoimy przed nowymi wyzwaniami: wojną, kryzysami, dezinformacją, podważaniem podstaw bezpieczeństwa. W takich czasach historia powinna być drogowskazem, a nie przeszkodą. Musimy patrzeć w przyszłość razem. Polacy i Ukraińcy.
Dezinformacja jest bronią masowego rażenia. Trzeba powiedzieć wprost: Polska nie będzie bezpieczna, jeśli nie zbuduje systemu oporu wobec manipulacji informacyjnych. Edukacja medialna, umiejętność krytycznego myślenia, rozpoznawania fałszywych źródeł i świadomego korzystania z mediów – wszystko to powinno być tak samo ważne jak wiedza o lokalizacji najbliższego schronu przeciwbombowego. Wystarczy jedna umiejętnie podana fałszywa wiadomość, by wywołać panikę, wzbudzić oburzenie lub zablokować system.

I tu Ukraińcy mogą odegrać ogromną rolę. Bo mają doświadczenie w walce z dezinformacją, znają narzędzia, wiedzą, jak reagować. W Ukrainie lokalni liderzy – nauczyciele, bibliotekarze, obrona terytorialna, organizacje społeczne – stali się informacyjnymi „latarnikami”, budując sieci zaufania. W Polsce również możemy tworzyć takich liderów i ich wspierać. A to bardzo pilna sprawa.
Dzisiejsze bezpieczeństwo narodowe to coś więcej niż tylko schrony i przepisy. To relacje międzyludzkie, zaufanie społeczne i higiena informacyjna. Wszystko zaczyna się od świadomości.
Jeśli chcemy być gotowi na kryzysy, musimy mówić o faktach, a nie o mitach. O ludziach, a nie o stereotypach. O współpracy, a nie o podziałach
Jedyny front to bezpieczne społeczeństwo. Ukraińcy nie są „gośćmi” – są częścią naszego społeczeństwa. Jeśli razem z nimi zbudujemy system obrony cywilnej, razem będziemy w stanie chronić się przed atakami nie z nieba, lecz z internetu.
Kto sieje strach, ten zbiera kliki. Kto krzewi wiedzę, buduje schronienie. Wojna informacyjna trwa. Albo nauczymy się ją prowadzić, albo przegramy jeszcze zanim padnie pierwszy strzał.
Ukraińcy w Polsce mogą odegrać ogromną rolę w walce z dezinformacją. Wielu zna odpowiednie narzędzia i wie, jak reagować na ataki w internecie, ponieważ robili to już w swoim kraju. Polska powinna skorzystać z ich wiedzy

<frame>Więcej wiedzy, mniej strachu - to hasło naszego nowego cyklu. Bo bezpieczeństwo to fakty, sprawdzone informacje, rzetelne argumenty. Im więcej będziemy wiedzieć, tym lepiej przygotujemy się na przyszłość.<frame>
Czy Polska jest gotowa na kryzys? W dobie niepewności geopolitycznej, wojny w Ukrainie i narastających napięć w Europie kluczowe są edukacja i organizacja społeczeństwa. Przyjmując ponad milion ukraińskich uchodźców Polska zyskała nie tylko nowych mieszkańców, ale także unikalną wiedzę i doświadczenie ludzi, którzy kwestię ochrony ludności poznali w najtrudniejszych warunkach: pod bombami i ostrzałem rakietowym. To kapitał, którego nie wolno zmarnować.
Nowa ustawa – o ochronie ludności i obronie cywilnej, obowiązująca od 1 stycznia – to konkretna odpowiedź na realne zagrożenia. Jednocześnie to szansa na dodatkową integrację, dzięki której Polacy i Ukraińcy mieszkający w Polsce mogą być razem w przygotowywaniu się do sytuacji kryzysowej.
Polska wyciągnęła wnioski z tragicznych wydarzeń ostatnich lat. Nowa ustawa kładzie nacisk na trzy kluczowe elementy: modernizację i budowę schronów oraz miejsc ukrycia, system alarmowania i powiadamiania, a także szeroką edukację obywatelską, która ma zapewnić każdemu obywatelowi podstawową wiedzę o tym, jak działać w sytuacji kryzysowej. Kontekst wojny w Ukrainie jest tu oczywisty.
Wielu Ukraińców przebywających w Polsce ma bezcenne doświadczenie w zakresie ochrony ludności – czy to jako jej bezpośredni uczestnicy, czy jako organizatorzy systemu ewakuacji i schronienia
To szansa, którą Polska musi wykorzystać. Kiedy wojna zaskakuje, nie ma w pełni gotowych systemów. A wtedy kluczowe staje się efektywne wykorzystanie tego, co już istnieje.
Co może być schronem? Praktyczne podejście do ochrony ludności. Wiedza – to jest nasz pierwszy „schron”!

Według nowej ustawy każda piwnica, każdy podziemny garaż czy tunel może pełnić funkcję miejsca ukrycia. Warto już teraz rozejrzeć się swoim otoczeniu i odpowiedzieć sobie na pytanie: „Co zrobię w razie zagrożenia?” Lepiej wiedzieć wcześniej, niż uczyć się dopiero wtedy, gdy nastanie chaos.
I tu właśnie widać potencjał doświadczeń Ukraińców w Polsce. Ludzie, którzy przeżyli alarmy bombowe, mogą podzielić się praktyczną wiedzą z Polakami o organizacji życia w schronach, o zaopatrzeniu w wodę i jedzenie, o psychologicznych aspektach przetrwania, o mobilnych aplikacjach alarmowych, które w Ukrainie stały się kluczowym narzędziem ostrzegania. To nie jest teoria. To realne doświadczenia tych, którzy każdego dnia muszą mierzyć się z konsekwencjami wojny. Ich świadectwo ma większą wartość niż jakikolwiek podręcznik.
Edukacja w tym zakresie jest kluczem do bezpieczeństwa, więc warto wykorzystać potencjał Ukraińców. Polska potrzebuje szerokiej akcji edukacyjnej jak najszybciej. Według ustawy kluczową rolę w ochronie ludności mają odegrać samorządy i straż pożarna. Tyle że w praktyce system będzie działał tylko wtedy, gdy zaangażują się w niego setki tysięcy ludzi.
Ukraińcy, którzy doświadczyli realnego zagrożenia, mogą stać się instruktorami, edukatorami i liderami tej zmiany. Organizacje pozarządowe już teraz odgrywają ogromną rolę w szkoleniach – zarówno dla Ukraińców, jak Polaków. To się opłaci nam wszystkim. Polskie gminy potrzebują praktyków, którzy znają realia sytuacji kryzysowej. Szeroka edukacja społeczeństwa zwiększa szanse na skuteczne działanie w razie zagrożenia. Integracja Ukraińców w procesy ochrony ludności wzmocni bezpieczeństwo Polski.
Państwo, samorządy i kobiety będą na pierwszej linii. Nowa ustawa stawia na samorządy. To one mają wdrażać system ochrony ludności, a więc to w miejscach zamieszkania Ukraińców i Polaków będzie rozgrywać się najważniejsza walka o skuteczność nowego prawa. Co istotne, kobiety w Ukrainie odegrały kluczową rolę w organizacji systemu ochrony ludności – od ratowniczek i wolontariuszek po liderki organizacji humanitarnych. To one zapewniały przetrwanie w czasie chaosu.
W Polsce kobiety również mogą stać się siłą napędową takichzmian, wchodząc w struktury samorządowe, NGO-syi zespoły edukacyjne
Czy Polska jest gotowa na kryzys i ochronę ludności? Polska jest dziś w lepszej sytuacji niż kilka lat temu. Nowa ustawa to ważny krok, lecz sama infrastruktura nie wystarczy. Kluczowe będzie realne zaangażowanie obywateli w edukację i działania kryzysowe, mądre wykorzystanie doświadczeńUkraińców i skuteczna współpraca samorządów, organizacji oraz rządu.

To nie jest scenariusz filmu katastroficznego. To rzeczywistość, którą trzeba zrozumieć i do której trzeba się przygotować. W XXI wieku bezpieczeństwo to nie tylko armia, ale także świadome, zorganizowane społeczeństwo. A jego budowanie zaczyna się od edukacji – takiej, która daje fakty, a nie sieje strach.
Bezpieczeństwo to nasza wspólna odpowiedzialność. To nie jest tylko domena państwa. To nie coś, co rząd może nam „zapewnić”, jak usługę – to coś, co budujemy i dajemy sobie nawzajem. Oczywiście instytucje, przepisy, systemy alarmowe i schrony są bardzo ważne. Ale tym, co naprawdę decyduje o przetrwaniu w sytuacji kryzysowej, sąludzie. To nasze relacje, gotowość do pomocy, umiejętność działania w sytuacjach stresowych i świadomość, że w trudnym momencie nie jesteśmy zdani tylko na siebie.
Każdy z nas jest częścią systemu bezpieczeństwa – od nauczyciela, który uczy dzieci zasad pierwszej pomocy, przez sąsiada, który wie, gdzie znajduje się najbliższe miejsce schronienia, po wolontariuszkę, która pomaga nowo przybyłym uchodźcom odnaleźć się w nowej rzeczywistości.
Siła państwa leży w sile społeczeństwa – a społeczeństwo jest silne wtedy, gdy jego członkowie wiedzą, że mogą na siebie liczyć. Ukraińcy są członkami społeczeństwa
W przeszłości najwięcej wygrywali ci, którzy rozumieli, że najlepszą linią obrony nie są mury i schrony, ale dobrze przygotowani, solidarni ludzie. W Ukrainie to właśnie społeczna mobilizacja ocaliła tysiące istnień. W Polsce mamy szansę czerpać z tych doświadczeń, nie czekając, aż do działania zmusi nas kryzys.
Budowanie bezpieczeństwa zaczyna się dziś – i zaczyna się od nas.
Wielu Ukraińców przebywających w Polsce ma bezcenne doświadczenie w zakresie ochrony ludności – czy to jako jej bezpośredni uczestnicy, czy jako organizatorzy systemu ewakuacji i schronienia. To szansa, którą Polska musi wykorzystać – pisze Julia Boguslavska, prezeska Fundacji „Ukrainka w Polsce”.

Skontaktuj się z redakcją
Jesteśmy tutaj, aby słuchać i współpracować z naszą społecznością. Napisz do nas jeśli masz jakieś pytania, sugestie lub ciekawe pomysły na artykuły.