Exclusive
Miłość w Tinderze
20
min

Przygody Ukrainek na Tinderze: Szwecja i Finlandia

Szwecja i Finlandia mają najbardziej uczciwego Tindera na świecie: narodowe osobliwości randek online Ukrainek za granicą

Halyna Halymonyk

Zachowaj równowagę. Zdjęcie: Shutterstock

No items found.

Zostań naszym Patronem

Dołącz do nas i razem opowiemy światu inspirujące historie. Nawet mały wkład się liczy.

Dołącz

<frame>Wspaniale jest pójść na randkę z samą sobą, poczytać książkę w samotności lub wybrać się na samotną wycieczkę, ale czasami po prostu potrzebujesz towarzystwa.Gdzie znaleźć kogoś, kto nie sprawi, że będziesz chciał jak najszybciej uciec? Znalezienie odpowiedniej osoby nie jest łatwym zadaniem. Jest to jeszcze bardziej skomplikowane w przypadku migrantów, którzy znaleźli się w zupełnie nowym świecie.Sestry poprosiły Ukrainki o podzielenie się swoimi historiami dotyczącymi budowania relacji z obcokrajowcami. Piszemy o tym w serii artykułów dotyczących różnych krajów. Pierwszym przystankiem były Niemcy, gdzie przebywa większość ukraińskich uchodźców. Teraz pora na Szwecję i Finlandię. <frame>

Uwaga: to historie kilkudziesięciu kobiet, z którymi rozmawiały Sestry.eu. Ich doświadczenia są osobiste. Nie można ich traktować jako badania socjologicznego wszystkich mężczyzn z krajów wymienionych w serii artykułów.

Szwecja i Finlandia są nie tylko sąsiadkami, ale od wielu lat znajdują się w czołówce rankingów ONZ najszczęśliwszych krajów świata. Oczywiście, jak wszędzie, istnieją tam osobliwości kulturowe, które wpływają na randki i związki. Według rozmówców Sestry.eu, najtrudniejszą rzeczą dla ukraińskich kobiet jest przyzwyczajenie się do lokalnej otwartości i porzucenie gierek, które miałyby prowadzić do małżeństwa.

Szwecja: wszystko jest dobre, byle z umiarem

Do Szwecji Julia przeprowadziła się jeszcze przed inwazję. Męża poznała na aplikacji randkowej i od 2020 roku buduje tu swoją „małą szwedzką rodzinę”. Twierdzi, że szwedzki świat randek online jest „najbardziej uczciwy na świecie”.

– Mężczyźni szczerze mówią o tym, czego oczekują: poważnego związku czy przygody na jedną noc, wspólnego życia czy po prostu widywania się od czasu do czasu bez seksu – mówi Julia. – Pod swoimi zdjęciami piszą, ile mają dzieci i ile czasu z nimi spędzają, bo np. mają opiekę 50/50. Oznacza to, że nowa partnerka powinna być przygotowana na to, że dziecko (dzieci) z poprzedniego małżeństwa (poprzednich małżeństw) będzie (będą) często obecne w jej życiu. Chętnie rozmawiają też o zwierzętach domowych. Bardzo łatwo znalazłam swojego męża i podzielę się pewnym life hackiem. Zakrywałam zdjęcia ręką i czytałam tylko opisy pod nimi. Potem odsłaniałam te, których opisy najbardziej mi się podobały. Teraz jestem bardzo szczęśliwa w moim związku.

Dzieci z poprzednich małżeństw na pewno nie będą tutaj przeszkodą. Bonusdotter i bonusson – „bonusowa córka” i „bonusowy syn” – to szwedzkie określenia dzieci partnera z poprzednich związków

Dzieci nazywają nowych partnerów swoich rodziców bonusmamma i bonuspappa. Po rozwodzie rodziców dzieci często mieszkają z nimi na zmianę, a nowi członkowie rodziny starają się utrzymać relacje i być dla siebie miłymi „bonusami”.

Kobiety z dziećmi na pewno nie będą obrażane, poniżane czy „spisywane na straty” na rynku matrymonialnym. Szwedzi będą jednak oczekiwać, że biologiczny ojciec dziecka weźmie równy udział w jego utrzymaniu i wychowaniu. Trudno będzie im wytłumaczyć ukraińską rzeczywistość, w której rozwiedzeni ojcowie tak często unikają swoich rodzicielskich obowiązków.

Dla małego Szweda nowy partner mamy to "bonuspappa": Shutterstock

Co powinny wiedzieć kobiety, które szukają szczęścia wśród Szwedów? To jeden z najbardziej sfeminizowanych krajów na świecie, a równość płci jest ważną częścią kodu kulturowego. Partnerzy są tu rzeczywiście tak równi, jak to tylko możliwe w różnych sferach życia.

Ludzie mówią, że Szwedzi są zamknięci i introwertyczni. Łatwo to wyjaśnić, jeśli zrozumiesz specyfikę tego kraju. W Szwecji istnieje coś takiego jak „lagom” („ani za dużo, ani za mało – z umiarem”) – pojęcie obecne w powiedzeniu: „Z umiarem jest najlepiej” („Lagom är bäst”). To styl życia i życiowa filozofia.

W Szwecji nakręcono nawet film o lagom: „Jak kochać życie w złym klimacie”. Mówi się, że termin ten wywodzi się jeszcze z czasów wikingów, którzy pili miód pitny, piwo i grog z jednego rogu, podając je sobie nawzajem. Każdy brał tyle łyków, by wystarczyło dla wszystkich.

Zachowanie równowagi dotyczy wszystkiego, w tym związków. Nie powinnaś być nachalna, ale nie bądź też obojętna.

Szwedzi zwykle kochają swoją pracę, cenią też jednak czas spędzany z rodziną i przyjaciółmi. Kochają skromność i naturalność

W tym profeministycznym społeczeństwie istnieje niewielkie prawdopodobieństwo, że zostaniesz obrażona, upokorzona czy pozbawiona poczucia własnej wartości przez jakąś osobę, nawet jeśli nie uda Ci się zbudować z nią relacji.

Innym popularnym szwedzkim słowem jest „sambo”. To skrót od „SAMmanBOende”, co oznacza partnera życiowego. Małżeństwa cywilne i związki partnerskie są bardzo popularne w Szwecji. Określenie „szwedzka rodzina” odnosi się głównie do różnych form budowania relacji między partnerami. Wszystkie one są akceptowane przez lokalną społeczność. Niektórzy ludzie są w związku, ale mieszkają osobno (särbo), inni przenoszą się między mieszkaniami (iblandbo), a jeszcze inni mieszkają z rodzicami (mambo).

Wiele szwedzkich par preferuje podzielony budżet rodzinny. 36% par dzieli wspólne wydatki i niektóre oszczędności na pół, a resztę każdy z partnerów wydaje lub oszczędza według własnego uznania.

Dla bardziej konserwatywnych ukraińskich kobiet to może być nie do przyjęcia. Ale kto wie, może to właśnie ta wolność od stereotypów jest sekretem tego jednego z najszczęśliwszych narodów na świecie?

"Sambo" to w Szwecji partner życiowy. Zdjęcie: Shutterstock

Finlandia: takiej postawy życzyłbym sobie dla moich córek

Większość kobiet, które się z nami skontaktowały, bardzo pozytywnie wypowiadało się o randkach online z Finami. Są przyjaźni, otwarci, pomocni i godni zaufania. Próbowałyśmy jednak ustalić, czy według nich jest to cecha powszechna.

– Myślę, że tak 50 na 50 – mówi, nomen omen, 50-letnia Julia, która od dłuższego czasu spotyka się z 58-letnim Finem. – Rodzina mojego partnera była taka sama. Kiedy jego 85-letnia matka, dziś już nieżyjąca, dowiedziała się, że czasami chodzę do niego do pracy, zbeształa go, że się mną nie opiekuje. No bo jak mógł pozwolić swojej kobiecie na długie wędrówki, skoro nie miała samochodu?

Julia poznała swojego partnera przez Internet, ale w dość nietypowy sposób. Mieszkają na wyspie położonej między Finlandią a Szwecją. Żyje tam tylko 30 000 osób i wszyscy się znają. Kiedy przybyły ukraińskie rodziny, w lokalnej społeczności internetowej pojawiła się seria postów na ich temat. Przyszły partner zobaczył post o Julii i napisał do niej, oferując wsparcie i pomoc.

– Mieszkaliśmy u rodziny, którą dobrze znał. Do pewnego stopnia taka mała społeczność jest szczepionką przeciwko wszelkiego rodzaju głupotom, takim jak nieprzyzwoite wiadomości czy zdjęcia. Tutaj nawet potajemne cudzołóstwo jest niemożliwe, bo wszystko dzieje się na widoku. Gdy zaczęliśmy się spotykać, nie pozwalał sobie na nic niewłaściwego. Spotykaliśmy się, żeby obejrzeć film, zjeść razem posiłek, a potem się rozstawaliśmy. Tu kobieta musi dać znać, że nie ma nic przeciwko czemuś więcej.

W Ukrainie Julia była rozwiedziona od 14 lat i samotnie wychowywała dzieci. W tym czasie nie nawiązała żadnych relacji. Nie sądziła, że kiedykolwiek wejdzie w jakiś związek.

Fin przynosił jej kwiaty i pytał, co by ją uszczęśliwiło. Julia mówi, że życzyłaby każdej kobiecie, a nawet swoim córkom, takiego związku jak ten, w który jest teraz

– Nasze uczucia rozwijały się bardzo powoli, mieliśmy czas, by się do siebie przyzwyczaić – wyznaje. – Można było usiąść obok siebie na kanapie i nic by się nie stało. Jego ręka dotknęłaby cię delikatnie, tobie by to już nie przeszkadzało, lecz nic więcej by się nie stało. Trwało to dość długo, z pytaniami typu: „Czy czułabyś się dobrze, gdybym położył tutaj rękę,  pocałował cię albo przytulił?” Oczywiście, jesteśmy dorośli, ale nawet po pierwszej intymności od czasu do czasu wracaliśmy do pytania, czy czułabym się dobrze, gdyby to on przejął inicjatywę.

Kobieta może powiedzieć: „nie” w każdej chwili i zostanie to potraktowane poważnie – mówi Julia. – Fin buduje relacje w taki sposób, aby jego kobieta była szczęśliwa.

Fin buduje relacje w taki sposób, aby jego kobieta była szczęśliwa. Zdjęcie: Shutterstock

Inną wartością jest to, że w Finlandii praktycznie nie ma przemocy domowej. Trudno wyobrazić sobie Fina, który będzie krzyczał, jeśli w połowie pracy przypomnisz sobie, że „nie wyłączyłaś żelazka”, i każe ci wrócić, by to sprawdzić.

– Masz prawo do wszystkiego: swojego czasu, swojej przestrzeni osobistej, swoich pragnień, swoich przyzwyczajeń – podkreśla Julia. –  Nie ma tu motywu przewodniego: „głupia, sama jesteś sobie winna ”. Nawet jeśli to moja wpadka, zawsze powie coś, co zrównoważy moje poczucie winy.

Julia mówi, że jej przyjaciółki opowiadają o podobnych doświadczeniach. Tu jest spokój, nie ma histerii. Finowie są spokojniejsi, mniej emocjonalni niż Ukraińcy. I nie tak pochopni.

Nie powinnaś jednak grać z nimi w grę: „zgadnij, czego chcę”. Musisz mówić wprost o swoich życzeniach i potrzebach. Oni dobrze to przyjmują

Według Julii budujące w Finlandii jest to, że wiele osób było zaangażowanych we wspieranie ukraińskich uchodźców. Nikomu nie trzeba tu uświadamiać, przez co przeszli Ukraińcy. Ogólnie rzecz biorąc, Ukrainki są w Finlandii traktowane całkiem dobrze, bez żadnych znaczących uprzedzeń.

Co jest ważne na randkach z Finami? Julia wymienia poszanowanie przestrzeni osobistej, niebycie natrętną, posiadanie jakiegoś hobby i zainteresowań oraz nieczynienie z mężczyzny „jedynego sensu swojego życia”.

Tyle że, przyznacie, ta rada jest cenna dla każdej z nas – niezależnie od kraju, w którym akurat mieszka.

* Ostatni artykuł z serii (Polska) będzie zawierał wskazówki, które pomogą Ci znaleźć partnera: w Ukrainie lub za granicą za pośrednictwem internetowych serwisów randkowych. Subskrybuj nasze kanały społecznościowe, aby nie przegapić artykułów z tej serii: Facebook, Instagram, Telegram. W poprzednich artykułach mówiliśmy o Niemczech i Francji, a kolejnym krajem będzie Szwajcaria.

No items found.
Р Е К Л А М А
Dołącz do newslettera
Thank you! Your submission has been received!
Oops! Something went wrong while submitting the form.

Redaktorka i dziennikarka. W 2006 roku stworzyła miejską gazetę „Visti Bilyayivka”. Publikacja z powodzeniem przeszła nacjonalizację w 2017 roku, przekształcając się w agencję informacyjną z dwiema witrynami Bilyayevka.City i Open.Dnister, dużą liczbą projektów offline i kampanii społecznych. Witryna Bilyayevka.City pisze o społeczności liczącej 20 tysięcy mieszkańców, ale ma miliony wyświetleń i około 200 tysięcy czytelników miesięcznie. Pracowała w projektach UNICEF, NSJU, Internews Ukraine, Internews.Network, Wołyńskiego Klubu Prasowego, Ukraińskiego Centrum Mediów Kryzysowych, Fundacji Rozwoju Mediów, Deutsche Welle Akademie, była trenerem zarządzania mediami przy projektach Lwowskiego Forum Mediów. Od początku wojny na pełną skalę mieszka i pracuje w Katowicach, w wydaniu Gazety Wyborczej.

Zostań naszym Patronem

Nic nie przetrwa bez słów.
Wspierając Sestry jesteś siłą, która niesie nasz głos dalej.

Dołącz

Kiedy mówimy o tych liczbach, warto pamiętać, o kim jest ta opowieść. To nie jest anonimowa fala migracji zarobkowej. Raport Deloitte pokazuje wyraźnie: uchodźcy z Ukrainy to przede wszystkim kobiety i dzieci. Aż 67% gospodarstw domowych prowadzonych jest przez samotne kobiety, które w Polsce samodzielnie utrzymują swoje rodziny, jednocześnie zmagając się z traumą wojny i niepewnością o los bliskich. W tym kontekście ich determinacja do pracy i samodzielności robi jeszcze większe wrażenie.

Efekt trampoliny

W każdej dyskusji o migracji powraca ten sam lęk: czy zabiorą nam pracę? Czy obniżą pensje? To naturalne obawy, które w zderzeniu z faktami okazują się mitem. Analiza Deloitte jest jednoznaczna: napływ uchodźców nie tylko nie zaszkodził polskim pracownikom, ale wręcz stał się dla nich korzystny. Wbrew czarnym scenariuszom, nie zaobserwowano ani spadku realnych płac, ani wzrostu bezrobocia wśród Polaków.

Najbardziej zdumiewające dowody płyną z analizy na poziomie powiatów. Dane pokazują, że tam, gdzie udział uchodźców w zatrudnieniu wzrósł o jeden punkt procentowy, wskaźnik zatrudnienia Polaków był wyższy o 0,5 punktu procentowego, a stopa bezrobocia niższa o 0,3 punktu.

To nie jest sucha statystyka. To dowód na „efekt trampoliny”: napływ nowej siły roboczej pozwolił polskim pracownikom awansować. Zamiast konkurować o te same, proste zadania, wielu z nich mogło zająć się bardziej zaawansowaną pracą, często lepiej płatną.

Ten cichy fenomen przełożył się na konkretne liczby.

Wkład uchodźców w polski PKB w 2024 roku sięgnął aż 2,7%, co odpowiada kwocie blisko 100 miliardów złotych wartości dodanej.

Równie wymowny jest ich wpływ na finanse publiczne. Uchodźcy stali się ważnymi płatnikami, zwiększając w 2024 roku dochody państwa o 2,94%, co oznacza dodatkowe 47 miliardów złotych w budżecie.

Dowodem ich rosnącej niezależności jest fakt, że aż 80% dochodów ich gospodarstw domowych pochodzi z pracy. Co istotne, udział świadczeń społecznych w ich dochodach wynosi tylko 14% i nie wzrósł, mimo podniesienia kwoty 800+.

Szczególnie wymowny jest wskaźnik pokazujący błyskawiczne "przenoszenie" swojego centrum ekonomicznego do Polski. Jeszcze w 2023 roku 81% dochodów uchodźców pochodziło ze źródeł polskich, a w 2024 roku było to już 90%.
Co to dokładnie oznacza? W ciągu zaledwie jednego roku udział pieniędzy pochodzących z Ukrainy – takich jak oszczędności czy przekazy od rodziny – w budżetach uchodźców drastycznie zmalał.
To polski rynek pracy i polskie zarobki stały się dla nich głównym źródłem utrzymania. Tak szybka zmiana dla tak dużej grupy ludzi to jeden z najmocniejszych dowodów na udaną i dynamiczną integrację.

Ten obraz współpracy, która przynosi korzyści obu stronom, potwierdzają nie tylko analitycy. Słychać go również w głosach polskich przedsiębiorców.

„Polska jest w komfortowej sytuacji, bo nie dość, że pomaga ludziom w potrzebie, to jeszcze dzięki ich pracy zarabia. Rzadko się zdarza, żeby na taką skalę etyka szła w parze z pragmatyką”komentuje właściciel polskiej firmy, która zatrudnia wielu pracowników z Ukrainy, w większości kobiet.

Prosi o zachowanie anonimowości, bo jak dodaje, „ostatnie głosy od nowego lokatora Belwederu wskazują na inny kierunek”.

Ten rozdźwięk między rzeczywistością ekonomiczną a debatą publiczną nie jest przypadkowy.

Jest on paliwem dla polskich populistów, którzy upraszczają skomplikowany obraz, by zbić kapitał polityczny na lękach i uprzedzeniach. Ich narracja o "kosztach" i "zagrożeniach" stoi w jawnej sprzeczności z danymi raportu Deloitte o miliardowych wpływach do budżetu i rosnącym zatrudnieniu Polaków.
Tę atmosferę niechęci dodatkowo rozgrywa i podsyca rosyjska propaganda, której strategicznym celem jest osłabienie Polski poprzez skłócenie jej z Ukraińcami i podważenie sensu niesionej pomocy.
W ten sposób populistyczna gra na emocjach splata się z zewnętrzną dezinformacją, tworząc toksyczną mieszankę, w której fakty ekonomiczne mają niewielkie szanse na przebicie.

Skarb za szklaną szybą: Niedopasowanie i marnowany potencjał

Prawdziwy skarb – czyli wiedza i umiejętności tysięcy uchodźców – wciąż pozostaje w dużej mierze niewykorzystany. Główny problem to ogromna przepaść między wykształceniem uchodźców a pracą, którą wykonują.
Aż 40% z nich ma wyższe wykształcenie, ale tylko 12% pracuje w zawodach wymagających tych kwalifikacji – wobec 37% wśród Polaków.
Skutkiem jest częstsza praca w zawodach prostych (38% uchodźców wobec 10% Polaków). Choć warto zauważyć, że to właśnie ta grupa w ostatnich dwóch latach odnotowała najszybszy awans zawodowy, zmniejszając swój udział o 10 punktów procentowych.
Mediana ich wynagrodzeń dynamicznie rośnie – z 3100 zł do 4000 zł netto – zbliżając się do poziomu 84% mediany krajowej.

Jedną z głównych przyczyn tego stanu rzeczy jest potężna bariera w dostępie do tak zwanych zawodów regulowanych. Są to profesje takie jak lekarz, pielęgniarka, nauczyciel czy architekt, których wykonywanie wymaga specjalnych licencji i spełnienia surowych wymogów prawnych.
Statystyki są tu bezlitosne: w tych zawodach pracuje zaledwie 3,6% uchodźców, podczas gdy wśród Polaków odsetek ten wynosi 10,6%. Dla wielu ukraińskich specjalistów przeszkodą nie do pokonania okazuje się wymóg posiadania polskiego obywatelstwa, który formalnie zamyka drogę do awansu np. w zawodzie nauczyciela. Innych zatrzymuje długa i kosztowna procedura uznawania zagranicznych dyplomów oraz konieczność zdania egzaminów w języku polskim. Dodatkowo, tylko 18% uchodźców mówi płynnie po polsku, co osiągają średnio po 29 miesiącach pobytu w kraju.

Gdybyśmy odblokowali zaledwie połowę tego uśpionego potencjału, polska gospodarka zyskałaby co najmniej 6 miliardów złotych wartości dodanej rocznie.

Zatrzymani w pół drogi: Paradoks integracji

Dziś zatrudnionych jest 69% uchodźców w wieku produkcyjnym. W przypadku kobiet – 70%, czyli tylko 2 punkty procentowe mniej niż wśród Polek. Różnice stają się jednak widoczne w grupach wiekowych 25–39 lat, gdzie uchodźczynie pracują rzadziej niż Polki, co raport wiąże z brakiem systemowego wsparcia w opiece nad dziećmi.

Co ciekawe, raport wskazuje na pewien paradoks. Integracja zawodowa i znalezienie stabilnej pracy w Polsce sprawiają, że uchodźcy rzadziej planują powrót do Ukrainy. Z kolei dostęp do dobrej edukacji dla dzieci i usług publicznych daje im poczucie stabilności, które... zwiększa ich gotowość do powrotu, bo mają zasoby i spokój, by taki powrót zaplanować.

Stawka w tej grze toczy się nie tylko o teraźniejszość. Prognozy Deloitte pokazują, że przy utrzymaniu kursu integracji, wkład uchodźców w polski PKB może wzrosnąć do 3,2% do roku 2030.
Jednak w całej tej debacie o procentach PKB, strategiach i polityce, najrzadziej słyszalny jest głos tych, których ona najbardziej dotyczy.
To opowieść o niezwykłej szansie, którą Polska może zmarnować, jeśli pozwoli, by zgiełk polityki zagłuszył głos faktów. 

20
хв

Ukraiński cud gospodarczy, którego Polska nie chce dostrzec

Jerzy Wojcik

Anna J. Dudek: – Serial „Dojrzewanie”, który opowiada historię młodego nastolatka oskarżonego o zabójstwo koleżanki, wstrząsnął opinią publiczną. To serial o incelach? 

Michał Bomastyk: – To zbyt duże uproszczenie. Przyklejanie etykiety incela dojrzewającemu chłopakowi może mieć negatywne konsekwencje dla jego funkcjonowania w przyszłości, także dla zdrowia psychicznego.

Główny bohater nie był członkiem subkultury inceli. Rzeczywiście uważał, że dla dziewczyn jest nieatrakcyjny, ale mówimy o 13-latku, któremu takie rozterki towarzyszą. Czy to jest podstawa, by nazywać go incelem? Mam poczucie, że nie.

Kiedy patrzę na głównego bohatera serialu, widzę mizoginię i traktowanie kobiet przedmiotowo, co jest niedopuszczalne. To efekt działania patriarchatu na młodego chłopaka, który na naszych oczach się radykalizuje i praktykuje nienawiść wobec kobiet. Incele również to robią – nienawidzą kobiet i są agresywnymi mizoginami. Pamiętajmy jednak, że każdy incel nienawidzi kobiet, natomiast nie każdy mizogin jest incelem.

Michał Bomastyk. Zdjęcie: Materiały prasowe

Określenie „incel” pojawia się bardzo często w kontekście chłopców, chłopaków i młodych mężczyzn. Co dokładnie oznacza?

No właśnie: to, że ono się pojawia, nie znaczy jeszcze, że ci chłopcy czy mężczyźni są incelami.

Incelami są faceci funkcjonujący w tzw. manosferze – „męskiej sferze”, w której nie ma miejsca dla kobiet, ponieważ incele ich nienawidzą. Ale nienawidzą też mężczyzn, którzy mają sylwetkę chada, czyli wysokiego, przystojnego, z widocznymi kośćmi policzkowymi i zarostem. Incele to mężczyźni skupieni w internetowej subkulturze, dobrowolnie decydujący się na rezygnację z uprawiania seksu z kobietami ze względu na swój wygląd, sytuację życiową, stan zdrowia czy sytuację ekonomiczną i społeczną.

To mężczyźni nazywający siebie „przegrywami”, którzy mówią, że dla nich życie już się skończyło i jest to swoisty game over, ponieważ są niezdolni do znalezienia partnerki i romantycznego życia. Obwiniają o to kobiety i mężczyzn, którzy incelami nie są.

Ale incele nienawidzą też patriarchatu, ponieważ w ich ocenie nagradza on mężczyzn uchodzących za „samców alfa”

Incele są więc mężczyznami tworzącymi własną, hermetyczną, zamkniętą społeczność, do której bardzo trudno się dostać i w której nie ma miejsca dla mężczyzn uprawiających seks. I rzecz jasna dla kobiet, gdyż zdaniem inceli zasługują one na wszystko, co najgorsze. Dlatego odpowiadając na pierwsze pytanie nie powiedziałem, że „Dojrzewanie” jest serialem o incelach. Natomiast z pewnością pojawiają się w nim incelskie praktyki. 

Mówi się o kryzysie męskości, który ma wynikać z silnej emancypacji kobiet i zmiany postrzegania „klasycznej” męskości, czyli tej, w której mężczyzna płodzi syna, sadzi drzewo i stawia dom. Wszystko to w patriarchalnym sosie. Na czym ten kryzys polega i czy to aby na pewno kryzys? A może to po prostu dziejąca się na naszych oczach zmiana?

Myślę, że mówienie o kryzysie jest niewskazane, ponieważ pokazujemy wtedy, że męskość rozumiana klasycznie jest zagrożona i właśnie „jest w kryzysie”. Paradoksalnie więc mówienie o „kryzysie męskości” wzmacnia patriarchalny przekaz, bo żałuje się w jakiś sposób tego klasycznego wzorca. Tymczasem to dobrze, że ten wzorzec się zmienia. Zamiast więc mówić: „kryzys męskości” proponuję zwrócić się ku „zmianie męskości” albo „redefinicji męskości”.

To pokazuje, że mężczyźni rzeczywiście dostrzegają potrzebę zmiany i odejścia od klasycznego, patriarchalnego paradygmatu. Istnieje ryzyko, że jeżeli będziemy utrzymywać, że ten „kryzys” istnieje, to taki przekaz będzie sugerował, że z mężczyznami jest coś nie tak. A to nie jest narracja włączająca

Dla mężczyzn to „dobra zmiana”? Taka, która przychodzi z łatwością?

Musimy podkreślić, że niektórzy mężczyźni nie chcą zmian w obszarze męskości i poszukiwania dla niej nowych definicji czy strategii. I to najprawdopodobniej ci mężczyźni wierzą w „kryzys męskości”, ponieważ dotychczasowa wizja męskości (ta patriarchalna), która była im bliska i do której zostali zsocjalizowani, nagle się rozpada, a poczucie ich męskiej tożsamości zaburza się i destabilizuje. Wtedy rzeczywiście ci mężczyźni mogą być w kryzysie, bo zmiana patriarchalnego wzorca zapewne jest dla nich niewygodna i burzy ich poczucie komfortu. I teraz naszym – osób zajmujących się prawami człowieka i równym traktowaniem – zadaniem jest pokazywanie tym mężczyznom, że nie muszą postrzegać dekonstrukcji patriarchalnego wzorca męskości jako zagrożenia czy kryzysu ich samych, a właśnie jako punkt zwrotny dla ich męskiej tożsamości, która już nie musi być zwarta z hegemonią odartą z czułości i wrażliwości. 

Wraz z fundacją Instytut Przeciwdziałania Wykluczeniom prowadzisz telefon zaufania dla mężczyzn, angażujesz się także w działania równościowe. Z czym najczęściej dzwonią chłopcy i mężczyźni?

Owszem, dzwonią do nas mężczyźni w kryzysie, ale to jest kryzys zdrowia psychicznego. Dlatego chcą porozmawiać z psychologiem – by otrzymać pomoc i wsparcie. Mężczyźni są różni, więc i tematy, z którymi dzwonią, są różne. Widać jednak bardzo wyraźnie, że to są rozmowy dotyczące relacji z partnerką, dzieckiem, drugim mężczyzną. Ale są to też rozmowy mężczyzn będących w kryzysie suicydalnym. Najważniejsze dla nas jest to, by mężczyzna, który dzwoni, otrzymał pomoc. My odczuwamy wdzięczność wobec każdego takiego mężczyzny. Wdzięczność za to, że uwierzył, że proszenie o pomoc jest męskie. 

Gdybyś miał określić najważniejszą zmianę, którą obserwujesz w różnicach pokoleniowych – weźmy „boomerów”, „millenialsów” i „zetki” – to na czym miałaby ona polegać? 

Odpowiadając na to pytanie powinniśmy każde pokolenie rozpatrzeć osobno i wskazać na to, jaką męskość (re)produkują czy performują mężczyźni „boomerzy”, „millenialsi” i ci z „pokolenia Z”. Powiedziałbym jednak, że różnica między „boomerami” a „millenialsami” to przede wszystkim podejście do roli ojca. Faceci z „pokolenia millenium” nierzadko noszą w sobie traumy związane z wychowaniem ich przez ojców i chcą się od tych praktyk, których jako dzieci doświadczyli, odciąć. I inaczej wychowywać swoje dzieci, stawiając na czułość, opiekuńczość i obecność w ich życiu. 

A „zetki”? 

Myślę, że możemy tutaj mówić o projektowaniu męskości – poszukiwaniu jej nowych form, redefiniowaniu skostniałych i hermetycznych wzorców męskości, funkcjonujących w modelu patriarchalnym

Nie oznacza to jednak, że młodzi mężczyźni z „pokolenia Z” uwolnili się od toksycznego patriarchatu, ponieważ oni również są socjalizowani do męskości najbardziej pożądanej w męskocentrycznym modelu, czyli męskości hegemonicznej. Wydaje się jednak, że „zetki” potrafią się tym krzywdzącym normom postawić i z nich rezygnować dużo łatwiej niż „millenialsi”. Ale to nie znaczy, że faceci z „pokolenia Z” nie są zagrożeni radykalizacją. Skoro są obarczeni patriarchatem, to istnieje ryzyko, że zdecydują się pójść tą „drogą męskości”, a to z kolei może prowadzić do negatywnych konsekwencji.

A „toksyczna męskość”? Co oznacza? Czy wpisują się w nią młodzi mężczyźni określani jako incele?

Mówisz: „określani jako incele”, a to incele sami siebie tak określają. To, że ktoś ich tak określa, nie znaczy, że nimi są. To ważne. A odpowiadając na pytanie: z całą pewnością tak. Manosfera i zachowania mężczyzn należących do społeczności inceli wpisują się w kategorię toksycznej męskości, i to w najgorszym wydaniu – obrzydliwej mizoginii. Powiem jednak, że tu też jest widoczna ogromna krzywda patriarchatu, która inceli dotyka. Bo uwierzyli, że są niewystarczający, nieatrakcyjni, niepotrzebni i cały świat ich nienawidzi dlatego, że przegrali swoje życie. Uważam, że taką skrzywioną wizję siebie mają właśnie za sprawą patriarchatu, który ich skrzywdził, zranił. I teraz oni sami krzywdzą kobiety, nienawidząc ich.

Kadr z serialu. Zdjęcie: Materiały prasowe

Skoro zostali skrzywdzeni, to czy potrzeba w podejściu do tego zjawiska empatii, czułości? 

Nie chcę ich usprawiedliwiać, ponieważ mizoginia w żaden sposób nie może być usprawiedliwiana. Natomiast chcę pokazać działanie patriarchalnego mechanizmu. W wyniku jego funkcjonowania obrywają wszyscy, incele też.

A czym jest toksyczna męskość? To wzorzec sprzedawany młodym i dorosłym mężczyznom, zgodnie z którym wmawia im się, że mogą być przemocowi, agresywni, gniewni, hiperseksualni, że mogą traktować kobiety przedmiotowo i że dzięki temu będą prawdziwymi mężczyznami – samcami gotowymi podbijać świat.

Chciałbym podkreślić, że już decydując się na użycie terminu „toksyczna męskość”, powinniśmy wskazywać na toksyczne zachowania, nie zaś dawać do zrozumienia, że wszyscy mężczyźni w patriarchalnym modelu mają ukrytą toksyczną esencję. Bo taka perspektywa jest sama w sobie toksyczna: zachowania toksyczne – tak, męskość sama w sobie – nie. 

Wróćmy do „Dojrzewania”. Jakie wrażenie na Tobie, badaczu męskości, zrobił ten serial? Zaskoczył cię?

Nie, ponieważ długo już przyglądam się funkcjonowaniu społeczno-kulturowych norm męskości i wzorców męskości.

Natomiast wiem, że ten serial może zaskakiwać i szokować. I ja się bardzo cieszę, że tak jest. Bo ten serial nie jest o incelach. On jest o chłopcu, który nie został włączony w równościową zmianę i w procesie wychowania jako chłopiec był socjalizowany do tradycyjnej męskości. Efekt znają te osoby, które serial obejrzały.

Jest to więc serial o tym, by chłopców włączać, mówić im o uczuciach, o tym, że nie muszą nigdy udawać „prawdziwych mężczyzn” – że mogą płakać, mogą być wrażliwi, mogą być wolni od etykiet męskości

Ale to też serial o tym, że dziewczyny nie powinny etykietować facetów, że są mało męscy i jako mężczyźni „nie stają na wysokości zadania”. Męskość nie jest jednorodna. Męskość jest różnorodna, czuła i empatyczna. Potraktujmy ten serial jak przestrogę, że musimy poważnie myśleć o chłopcach i uczyć ich feministycznych wartości. By kierowali się wartościami, które na pierwszym miejscu stawiają równość i prawa człowieka, nie zaś mizoginię i przemoc.

20
хв

„Dojrzewanie” to nie jest serial o incelach

Anna J. Dudek

Możesz być zainteresowany...

Ексклюзив
20
хв

Po wojnie Ukrainę czeka boom gospodarczy

Ексклюзив
20
хв

Przekazać Francuzom prawdę o wojnie

Ексклюзив
Miłość w Tinderze
20
хв

Przygody Ukrainek na Tinderze: Stany Zjednoczone

Skontaktuj się z redakcją

Jesteśmy tutaj, aby słuchać i współpracować z naszą społecznością. Napisz do nas jeśli masz jakieś pytania, sugestie lub ciekawe pomysły na artykuły.

Napisz do nas
Article in progress