Exclusive
20
min

Po wojnie Ukrainę czeka boom gospodarczy

Ella Libanowa, demografka: – Wojna się skończy i wrócimy do sytuacji sprzed niej. Może nie pod względem liczby ludności, ale pod względem wskaźników urodzeń i zgonów. Dlaczego nie?

Natalia Żukowska

Według optymistycznego scenariusza po wojnie do Ukrainy z zagranicy powróci 2,2 mln osób. fot: AFP/East News

No items found.

Zostań naszym Patronem

Dołącz do nas i razem opowiemy światu inspirujące historie. Nawet mały wkład się liczy.

Dołącz

Każda wojna, zwłaszcza tak krwawa i długotrwała, jak ta w Ukrainie, pogarsza sytuację demograficzną. Zmniejsza się liczba ludności, spada wskaźnik urodzeń, wzrasta śmiertelność, ludzie emigrują. Według Eurostatu ponad 4 miliony Ukraińców korzysta obecnie z tymczasowej ochrony w krajach europejskich. Instytut Demografii i Studiów Społecznych Narodowej Akademii Nauk Ukrainy ocenia, że ich powrót należy rozważać już dziś.

Sestry rozmawiają z demografką Ellą Libanową, demografką i szefową Instytutu, o tym, co należy zrobić, by pomóc Ukraińcom w powrocie do domu, jaka jest korzyść z powstania nowego resortu – Ministerstwa Jedności Narodowej, czy sytuacja demograficzna w Ukrainie jest zagrożona i czy po zniesieniu stanu wojennego należy spodziewać się nowej fali migracji.

Ella Libanowa, dyrektorka Instytutu Demografii i Studiów Społecznych. Fot: Ukrinform/East News

Natalia Żukowska: Niemiecki „Der Spiegel” nazwał niedawno sytuację demograficzną w Ukrainie „katastrofalną”. Zauważono, że kryzys, który rozpoczął się w latach 90., osiągnął groźne rozmiary z powodu masowej emigracji, liczby ofiar wśród żołnierzy i cywilów oraz okupacji niektórych terytoriów. Jaka jest rzeczywista sytuacja?

Ella Libanowa: Chciałabym wiedzieć, czy „Der Spiegel” może wymienić choćby jeden kraj, który był w stanie wojny przez dziesięć lat i nie miał katastrofalnej sytuacji demograficznej. Przeprowadzając te badania, oni przyglądają się skali migracji, wskaźnikowi wyludnienia, wskaźnikom urodzeń i zgonów. Oczywiście to głęboki kryzys demograficzny, nie nazwałabym go jednak katastrofą. Po 2022 r. sytuacja jest mniej więcej stabilna.

No i czy to dobrze, czy źle, że ludzie opuścili Ukrainę? To dobrze, bo pozostali przy życiu

Dla mnie największą wartością jest ludzkie życie. Nie chodzi o młodych mężczyzn, którzy uciekli przed wojną, ale o kobiety i dzieci. Dwoje moich wnuków jest w Ukrainie. Mieszkamy w wiosce, w której często są ostrzeżenia o nalotach. Nawet jeśli możesz wyłączyć telefon, to jadąc samochodem nie możesz wyłączyć głośników na ulicy. A te biedne dzieci słyszą alarmy pięć razy w ciągu jednej nocy. Nie wiem, co dzieje się w ich głowach. Jestem przerażona, gdy o tym myślę. Tak więc, dzięki Bogu, ludzie wyjechali. Mogę powiedzieć jedno: sytuacja z demografią w Ukrainie jest naturalna.

Jak wyjdziemy z tego kryzysu?

Kiedy wojna się skończy, wszystko stopniowo się odrodzi. Jest mało prawdopodobne, że będziemy w stanie przywrócić przedwojenną populację, ale nadwyżka w stosunku do przedwojennych wskaźników urodzeń i zgonów jest całkiem realna. Jestem daleka od oczekiwania wyżu demograficznego, jednak wskaźnik urodzeń z pewnością wzrośnie do 1,5 dziecka na kobietę (w 2021 r. wskaźnik ten wynosił 1,2, a w latach 2023-2024 – mniej niż 1).

Co państwo powinno zrobić w tym kierunku? Mam poważne wątpliwości co do długoterminowego wzrostu wskaźnika urodzeń poprzez zwiększenie dotacji w związku z urodzeniem dziecka. Oczywiście trzeba dawać pieniądze na zabezpieczenie rodzin przed ubóstwem, jednak wydaje mi się, że większy dostęp do placówek przedszkolnych i pozaszkolnych mógłby przynieść lepsze rezultaty.

Musimy przywrócić i rozwinąć ten system. Pozwoli to kobietom nie przerywać życia zawodowego na trzy lata lub dłużej bez utraty kwalifikacji i zubożenia rodziny
Lwów, marzec 2022 r. Akcja mająca zwrócić uwagę na dzieci, które zginęły podczas inwazji. Zdjęcie: YURIY DYACHYSHYN/AFP/East News

Według Eurostatu na dzień 31 października 2024 r. prawie 4,2 mln Ukraińców, którzy uciekli z Ukrainy z powodu rosyjskiej inwazji, otrzymało status tymczasowej ochrony w krajach UE. Jak wygrać walkę o nich? Co powinniśmy zrobić, by wrócili do domu?

Ważne jest to, kiedy wojna się skończy. Bo każdy jej kolejny miesiąc oznacza, że ludzie, którzy wyjechali za granicę, coraz bardziej przystosowują się tam do życia. Znajdują mieszkanie, pracę, dzieci przyzwyczajają się do szkoły, uczą się języka. Nawiasem mówiąc, Polacy szacują, a Eurostat to potwierdza, że ponad 80% naszych „migrantek wojennych” jest zdolnych do pracy i ją znalazło.

Z drugiej strony infrastruktura cywilna jest z miesiąca na miesiąc coraz bardziej niszczona, firmy są zamykane, ludzie tracą domy i pracę. Odsetek migrantów chętnych do powrotu jest odwrotnie proporcjonalny do czasu trwania wojny. Nie powinniśmy jednak przeceniać znaczenia odpowiedzi zawartych w ankietach.

Po pierwsze, dzisiejsze oceny i zamiary niekoniecznie będą pokrywać się z przyszłymi decyzjami, bo te najprawdopodobniej zostaną podjęte w innych warunkach.

Po drugie, osoby będące w centrum wydarzeń inaczej postrzegają sytuację niż osoby znajdujące się od niego w znacznej odległości i żyjące w innych okolicznościach. Dotyczy to zarówno tych za granicą, jak tych w Ukrainie.

Co powstrzymuje ludzi przed powrotem? Przede wszystkim niebezpieczeństwo

Ludzie boją się nie tylko obecnych bombardowań, ale także tego, że porozumienie pokojowe podpisane z Rosją nie będzie gwarancją długoterminowego bezpieczeństwa, że dojdzie do kolejnego ataku. Ponadto ludzie przebywający za granicą martwią się, że już teraz są negatywnie postrzegani w Ukrainie, więc po powrocie mogą spotkać się nie tylko z napiętnowaniem, ale nawet z marginalizacją. Myślą, że nie będą w stanie znaleźć mieszkania, że nie zostaną zatrudnieni. Jeśli nie mają w Ukrainie nikogo, jeśli cała ich rodzina wyjechała, to też nie pomaga w podjęciu decyzji o powrocie. Spójrzmy na to trzeźwo. Mam sytuację, w której pracownicy wyjechali z całymi rodzinami. Nie wierzę, że wrócą, bez względu na to, jak bardzo będą temu zaprzeczać.

Jeśli ktoś w Ukrainie nie ma już żadnego majątku, to też nie zechce wrócić

Rozumiem, że majątek nie jest najważniejszy, można go sprzedać, ale jednak jeśli go masz, jest to przynajmniej jakaś kotwica, która cię trzyma. Różnica w zarobkach też nie działa na naszą korzyść. Ponadto wielu rodziców myśli o przyszłości swoich dzieci: ich edukacji, perspektywach zatrudnienia, obywatelstwie itp.

Teraz o motywach powrotu. Według tych samych, polskich i niemieckich, ekspertów 70% naszych kobiet, które wyjechały, ma wyższe wykształcenie. Jak łatwo sobie wyobrazić, zdecydowana większość z nich pracuje za granicą w zawodach, które nie są związane z kierunkiem ich studiów i kwalifikacjami. Oznacza to utratę statusu społecznego, naturalnego kręgu towarzyskiego itp. Wiele z nich nie jest z tego zadowolonych. Co więcej, kiedy patrzą na migrantów, którzy wyjechali na długo przed wojną, zdają sobie sprawę, że tej sytuacji nie da się szybko zmienić, przynajmniej nie w ciągu jednego pokolenia. Oznacza to, że wszyscy ci, którzy wyjechali, są praktycznie skazani na kontakty w swoim wąskim kręgu. Nie wszystkim to odpowiada.

Po drugie, nie wszystkie ukraińskie dzieci, zwłaszcza te w wieku gimnazjalnym, przystosowują się do nauki w szkołach na Zachodzie.

A po trzecie, co dziwne, wiele osób nie jest zbyt zadowolonych z systemu opieki medycznej. Jak się okazuje, nie wszystko w Ukrainie jest takie złe.

Jeśli Ukraina po wojnie przeżyje boom gospodarczy – a wierzę, że tak będzie – to nie tylko Ukraińcy tu wrócą, ale i Europejczycy. Bo możliwości samorealizacji będą tu lepsze niż w większości krajów europejskich

W ubiegłym roku Ukraina utworzyła Ministerstwo Jedności Narodowej, które m.in. będzie współpracować z Ukraińcami za granicą. Czy Pani zdaniem jego utworzenie było słuszne?

Łatwiej byłoby powierzyć te zadania Ministerstwu Spraw Zagranicznych, dać mu uprawnienia, personel i wszystko inne. To by wystarczyło. Ale nie jestem urzędniczką państwową, więc nie znam wszystkich motywów tej decyzji. Spotkaliśmy się z ministrem Ołeksijem Czernyszowem. Podczas długiej rozmowy odniosłam wrażenie, że rozumie sytuację. Dzisiaj musimy nawiązać więzi ze wszystkimi Ukraińcami, którzy opuścili ojczyznę. Nie porzucałabym naszego poczucia ukraińskości, jeszcze go nie straciliśmy.

Ale nawet jeśli nie wrócą, mogą być „agentami wpływu” i pomóc poprawić wizerunek Ukrainy na świecie. A to jest bardzo ważne dla nich i dla nas. Jeśli ktoś mieszka za granicą i czuje więź z Ukrainą, nie wszystko stracone.

Ministerstwo zorganizuje Narodową Agencję Jedności, a ta otworzy oddziały w kluczowych krajach, w których mieszkają Ukraińcy – przede wszystkim w Niemczech, Polsce i Czechach. W stolicach tych krajów powstaną centra jedności. Co to da?

Przede wszystkim pomoże utrzymać więzi z Ukrainą; nie ma dziś nic ważniejszego. Nie możemy pozwolić ludziom zapomnieć o ich ukraińskości. Wszystkie kraje europejskie są zainteresowane wykształconymi, pracowitymi i stroniącymi od konfliktów ukraińskimi pracownikami.

Co więcej, zatrzymanie znacznej liczby ukraińskich kobiet oznacza po zniesieniu stanu wojennego drugą falę migracji – tym razem mężczyzn

O jej konsekwencjach dla Ukrainy nie trzeba nawet mówić. Takie ośrodki powinny więc powstawać nie tylko w Niemczech, Polsce i Czechach, ale także np. w Wielkiej Brytanii. By ludzie mieli gdzie się spotykać, otrzymywać różne usługi, w tym informacyjne, uczyć się języka i poznawać kulturę – a w efekcie brać udział w ukraińskich wydarzeniach i np. w wyborach.

Czernyszow obiecuje mężczyznom, którzy powrócą z zagranicy, zarezerwowanie miejsc pracy.

Obawiam się, że oni w to nie uwierzą, ale trzeba było to obiecać. Można dążyć do tego, by do Ukrainy wróciły te 4 miliony zarejestrowanych migrantów, w pełni zdając sobie jednak sprawę ze skuteczności takiego kroku. Bardziej realistyczne jest dążenie do powrotu, powiedzmy, 400 tysięcy. Takie podejście byłoby przejawem swoistego cynicznego optymizmu, bardzo dziś potrzebnego.

Jaki odsetek Ukraińców pozostanie Pani zdaniem za granicą na zawsze?

Skupiam się na powojennej sytuacji na Bałkanach. To kraje najbliższe nam zarówno geograficznie, jak pod względem stylu życia. Wróciła jedna trzecia tamtejszych emigrantów. Ja marzę o połowie, kiedyś marzyłam o 60 procentach. Powtarzam raz jeszcze: wszystko zależy od tego, kiedy skończy się wojna i jak poważne będą gwarancje bezpieczeństwa. Musimy sprawić, by ludzie uwierzyli, że pokój będzie trwał. Bo jeśli uznają, że cały ten pokój to tylko sześciomiesięczny rozejm, a potem wszystko zacznie się od nowa, to nie wrócą.

Do 2041 r. populacja Ukrainy może spaść do 28,9 mln, a do 2051 r. – do 25,2 mln osób. Fot: AP/Associated Press/East News

Niektórzy badacze przewidują, że do 2051 roku w Ukrainie będzie 25 milionów Ukraińców. Według ONZ takiej liczby należy spodziewać się w 2069 roku. Na ile realistyczne są te prognozy?

Tutaj musimy zrozumieć, w jakich granicach się poruszamy. W naszym instytucie szacujemy liczbę ludności na terytorium kontrolowanym przez legalne władze ukraińskie i w granicach z 1991 roku. Robimy prognozy dla wojska, Ministerstwa Gospodarki, Ministerstwa Pracy i Funduszu Emerytalnego – ale w kilku wersjach, z których każda opiera się na dużej liczbie założeń dotyczących rozwoju wydarzeń (wojskowych, gospodarczych, politycznych) w Ukrainie. Szacunki ONZ opierają się na pewnych uogólnionych modelach zachowań demograficznych. To zupełnie różne podejścia i nie wiadomo, które okaże się lepsze.

Wielokrotnie podkreślała Pani, że po wojnie Ukraina doświadczy wzrostu gospodarczego. Czy to oznacza, że powinniśmy spodziewać się napływu migrantów? Z jakich krajów mogliby pochodzić?

Wszystko zależy od skali boomu, skali i struktury popytu na pracę, warunków pracy i płac. Nasze ubóstwo w rzeczywistości ochroni Ukrainę przed napływem migrantów, którzy liczyliby na wsparcie socjalne. Bardziej prawdopodobne jest, że przyciągniemy tych migrantów, którzy chcą pracować.

Jest taka książka Johna F. Kennedy’ego, zatytułowana „Naród imigrantów”, swego czasu obroniłam na jej podstawie doktorat. Kennedy argumentował, że Ameryka stała się wielkim krajem z potężną gospodarką właśnie dzięki imigrantom. Ludzie przyjeżdżali z dwiema walizkami i zaczynali od zera, ciężko pracując.

Trudno powiedzieć, z jakich krajów będą pochodzić nasi imigranci. Z reguły ludzie przenoszą się z biedniejszych krajów do bardziej rozwiniętych. Ale kto w pierwszej kolejności uprzemysłowił Związek Radziecki? Okazuje się, że to byli Amerykanie. To oni sprowadzili tu fabryki. A kto zbudował elektrownię wodną Dniepr?

Dlatego właśnie Europejczycy z bardzo rozwiniętych krajów mogą tu przyjechać – bo będą tu lepsze możliwości samorealizacji, spełnienia swoich planów twórczych, zawodowych i innych

Dlaczego spodziewam się boomu? Kiedyś marzyliśmy o byciu pomostem między Rosją a Europą. Teraz oczywiście nie widzę powodu do takich marzeń, jesteśmy raczej skazani na bycie barierą. Ale żeby być wiarygodną barierą, musimy być bogatym krajem z potężną armią. Inaczej nie wyrwiemy się z kajdan rosyjskiej propagandy.

Teraz świat pomaga nam nie tylko z empatii i poczucia sprawiedliwości, ale także ze względu na własne bezpieczeństwo. Tak samo będzie po wojnie. Niedawno uczestniczyłam w konferencji w Czerkasach. Był tam człowiek, który mieszka w Polsce i jest swego rodzaju pomostem między polskim biznesem a Ukrainą. Powiedział, że tysiące polskich firm jest gotowych inwestować w Ukrainie już dziś. Austriacy też są gotowi to zrobić. Dlatego po wojnie pojawią się pieniądze, choć na dobrą sprawę pieniądze są już teraz. Po prostu inwestycje są teraz realizowane w innych obszarach.

Zachodni partnerzy dużo dziś mówią o potrzebie mobilizacji 18-letnich mężczyzn. Matki próbują więc wywozić z kraju swoje dzieci już w wieku 17 lat. Czy Ukrainie grozi utrata całego pokolenia młodych ludzi?

Kiedy zaczęły się rozmowy o możliwości poboru 18-latków, zaczęłam czytać, co na ten temat mają do powiedzenia naukowcy. Brytyjska szkoła psychologów społecznych twierdzi, że człowiek jest ukształtowany psychicznie w wieku 25 lat. Zwróćmy uwagę: od kiedy ludzie w Wielkiej Brytanii mogą głosować, od kiedy mogą kupować alkohol w barze? Od 21. roku życia. Obaj moi dziadkowie i ojciec walczyli na wojnie. Mimo że byłam wtedy jeszcze mała, coś pamiętam. Mówili mi, że ci, którzy szli na front w wieku 18 lat, ginęli najszybciej, bo nie mieli pojęcia, jak się zachować. Dlatego jestem przeciwna mobilizacji w tym wieku.

W wieku 25 lat masz już coś w głowie. A 18-letni człowiek to wciąż dziecko

Uważam, że jesteśmy w stanie kształtować potencjał mobilizacyjny kosztem pokoleń starszych. Poza tym prezydent powiedział, że tego nie zrobi. Co do utraty pokoleń, to nie lubię takiego gadania. Pokolenie jest stracone, gdy zostanie zabite. Skoro ludzie wyjechali, to zróbmy wszystko, by wrócili. Powtarzam raz jeszcze: nie cieszę się z 4-milionowej migracji. Rozumiem jednak, że to lepsze niż gdyby ci ludzie pozostali w Chersoniu, Charkowie czy na terytoriach okupowanych.

Czy powinniśmy spodziewać się nowej fali migracji po zniesieniu stanu wojennego?

Zdecydowanie istnieje takie ryzyko. Jest ono związane z kilkoma czynnikami. Po pierwsze, z tym, czy mężczyźni będą w stanie znaleźć pracę z przyzwoitym wynagrodzeniem w Ukrainie. Czy będą mieli mieszkanie lub możliwość jego wynajęcia? Jakie będą warunki dla kobiet za granicą? I czy ludzie uwierzą, że pokój będzie trwał?

Myślę, że te czynniki odegrają decydującą rolę w podejmowaniu decyzji.

No items found.
Р Е К Л А М А
Dołącz do newslettera
Thank you! Your submission has been received!
Oops! Something went wrong while submitting the form.

Prezenterka, dziennikarka, autor wielu głośnych artykułów śledczych, które wadziły do zmian w samorządności. Chodzi również o turystykę, naukę i zasoby. Prowadziła autorskie projekty w telewizji UTR, pracowała jako korespondent, a przez ponad 12 lat w telewizji ICTV. Podczas swojej pracy odkrył ponad 50 kraów. Ale doskonałe jest opowiadanie historii i analizy uszkodzeń. Pracowała som wykładowca w Wydziale Dziennika Międzynarodowego w Państwowej Akademii Nauk. Obecnie jest doktorantką w ramach dziennikarstwa międzynarodowego: praca nad tematyką polskich mediów relacji w kontekście wojny rosyjsko-ukraińskiej.

Zostań naszym Patronem

Nic nie przetrwa bez słów.
Wspierając Sestry jesteś siłą, która niesie nasz głos dalej.

Dołącz
Anna Tsyba, Feminoteka, portret

Jędrzej Dudkiewicz – Feminoteka zaczęła świadczyć wsparcie dla kobiet z Ukrainy po pełnoskalowej inwazji Rosji na Ukrainę. Ilu kobietom rocznie pomagacie?

Anna Tsyba – O liczbach trudno jest mówić, bo wszystko zależy od tego, czego potrzebują kobiety, które się do nas zgłaszają. W wielu przypadkach chodzi o krótką rozmowę na temat danej sytuacji, jedno pytanie, jednorazowe wsparcie psychologiczne. I potem kobiety, kiedy już wszystko wiedzą, nie zgłaszają się po większe wsparcie, czyli na konsultacje ze specjalistkami. Przypadków, gdy było ono potrzebne, czyli stworzyłyśmy też karty w systemie, by monitorować całą pomoc, którą ktoś otrzymuje, w 2024 roku miałyśmy ponad sto.

Opowiedz więc o tym, co oferujecie, gdy ktoś do was dzwoni na numer 888 99 79 88.

Warto podkreślić, że zadzwonienie na nasz numer pomocowy do niczego nie zobowiązuje. Nigdy nie zgłaszamy sprawy na policję czy do prokuratury bez zgody kobiety – jest to wyłącznie jej decyzja. Podstawową ofertą jest rozmowa o kryzysowej, przemocowej sytuacji. Można zadzwonić, opowiedzieć o tym, co się wydarzyło i rozwiać ewentualne wątpliwości. Zdarza się bowiem, że dzwonią do nas kobiety, które czują się źle z jakimś zdarzeniem, ale nie mają pewności, czy to już jest przemoc, czy na przykład kłótnia w związku, która niekoniecznie musi wiązać się z poważnym zagrożeniem. Nasze konsultantki, w tym ja, pomogą to ocenić. I potem może się nie zadziać nic więcej, ale można też poprosić o dłuższe wsparcie psychologiczne. Nie mamy tutaj żadnego limitu – jeżeli kobieta jest pod naszą opieką, dostaje tyle konsultacji i sesji terapeutycznych, ile potrzebuje, w porozumieniu z psycholożką. Możemy jednak pomagać w o wiele szerszym wymiarze. Mamy prawniczki, które dbają o to, by udało się załatwić różnego rodzaju sprawy. Przy czym chodzi o te toczące się w Polsce, bo nie mamy prawniczki w Ukrainie, więc jeżeli coś dotyczy tamtejszego wymiaru sprawiedliwości, przekierowujemy do odpowiedniej organizacji.

Zapewniamy też wsparcie związane z tym, jak działają różne rzeczy w naszym kraju. To może być otrzymanie numeru PESEL, wyrobienie karty miejskiej, a nawet robienie zakupów

Pracują u nas asystentki, które mogą towarzyszyć również wtedy, kiedy trzeba iść do urzędu, na policję, czy gdziekolwiek indziej. Feminoteka prowadzi też Femkę, pierwszy w Polsce punkt pomocy kobietom po gwałcie – można się tu zgłosić w przypadku doświadczenia przemocy seksualnej. Otrzyma się wtedy kompleksową pomoc, nie tylko psychologiczną. Dysponujemy również Bezpiecznym Miejscem, czyli schronieniem dla kobiet, które potrzebują wsparcia mieszkaniowego. Do tego wszystkiego dochodzą różne zajęcia, jak wspólna joga, warsztaty ceramiczne, czy kosmetyczne w naszej pracowni Samo Dobro. Przede wszystkim pytamy kobiet, czego potrzebują i staramy się do tego elastycznie podchodzić. Przykładowo część z nich zgłosiło, że chciałoby nauczyć się języka polskiego i angielskiego, więc udało się zorganizować dla nich lekcje.

Zdjęcie: materiały prasowe

Jakiś czas temu pojawiła się jeszcze jedna możliwość otrzymania wsparcia – aplikacja SafeYou, również dostępna w języku ukraińskim.

Feminoteka jest jej częścią, również tam udzielamy konsultacji. Ma ona jednak wiele funkcji. Przede wszystkim można dodać kilka zaufanych osób (lub organizacji) do kontaktu i w sytuacji zagrożenia można nacisnąć przycisk SOS, który natychmiast zaczyna nagrywać dźwięk oraz wysyła tym osobom powiadomienie, gdzie się jest i że nie jest się bezpieczną. Dodatkowo jest też forum, na którym są nie tylko posty informacyjne tworzone przez ekspertki z organizacji, ale można też zadać im pytania. To o tyle fajne, że nie każdy może chcieć zadzwonić na infolinię, jest więc dodatkowa opcja dowiedzenia się różnych rzeczy. Istnieje również szansa na wymienienie się doświadczeniami z innymi kobietami i zobaczenie, że nie jest się samą. Aplikację można też ukryć na ekranie telefonu, więc tylko jego użytkowniczka będzie o niej wiedzieć.

Innymi słowy wsparcie jest kompleksowe i wielowymiarowe.

A do tego, co bardzo istotne, bezpłatne! A także dostępne w różnych językach, bo to nie tylko polski i ukraiński, ale też rosyjski, czy angielski. Ważne, że wszystko to jest mocno zindywidualizowane, a także zmieniające się w czasie.

Przykładowo kobieta, która zgłosi się do nas w kryzysowej sytuacji, otrzyma wsparcie prawne i psychologiczne, a kiedy poczuje się już pewniej, zregeneruje się i odpocznie, będzie potrzebować zapisać się chociażby na kurs zawodowy. Staramy się towarzyszyć w tej drodze, na każdym etapie zapewniając wszystko, co potrzebne

Możesz opowiedzieć kilka historii kobiet, które zgłosiły się do was po wsparcie?

Przykładowo wczoraj odebrałam telefon od pani, która dzwoniła z pytaniem o zachowania dziecka. To akurat nie jest w zakresie naszej pomocy, więc przekierowałam ją do innej organizacji, wyjaśniając, czym się zajmujemy. Gdy tego wysłuchała, poprosiła o to, bym podała przykłady przemocy psychologicznej. Opowiedziałam więc chociażby o różnego typu manipulacjach, zaniedbaniach, po czym uznała ona, że wpierw zajmie się polepszeniem sytuacji swojego dziecka, a potem pewnie do nas ponownie zadzwoni już w swojej sprawie. Mogła po prostu doświadczać czegoś, ale nie wiedziała, jak to nazwać. Innym razem rozmawiałam z 20-letnią dziewczyną z Ukrainy, która przyjechała do jednego z polskich miast do pracy. Niestety ktoś ją zgwałcił, a nie miała nikogo, kto mógłby ją wesprzeć, więc zorganizowałyśmy jej przyjazd do Warszawy, gdzie zaopiekowała się nią psycholożka, asystentka, które towarzyszyły jej przez cały czas trwania sprawy. Nawet gdy wróciła do Ukrainy, byłyśmy z nią w kontakcie i monitorowałyśmy działania wymiaru sprawiedliwości. Miałyśmy też co najmniej kilka sytuacji, kiedy kobiety z Ukrainy uciekały do Polski nie tylko przed wojną, ale też przemocowym związkiem. Po sygnale od zaprzyjaźnionych organizacji, odbierałyśmy je z dworca i od razu wiozłyśmy do naszego schronienia.

Zdjęcie: materiały prasowe

Jedna z pań otrzymywała od nas wsparcie przez dwa lata – potrzebowała pomocy w całej adaptacji do nowego otoczenia, od robienia zakupów, po załatwianie przedszkola dla dzieci i szukania pracy. Obecnie jest już w pełni samodzielna, wynajmuje mieszkanie i nawet nie ma potrzeby, by utrzymywać z nami kontakt.

Czy są jakieś różnice kulturowe jeśli chodzi o przemoc, spojrzenie na nią?

Stereotypy są generalnie wszędzie takie same. Jako kobiety wzrastamy w podobnej kulturze, która nakazuje, byśmy o różnych rzeczach nie mówiły, skupiały się na domu. Wszędzie pojawiają się dyskusje o tym, czy seks w małżeństwie jest obowiązkowy i że nie można powiedzieć „nie”. Tymczasem gwałty małżeńskie są dość powszechnym zjawiskiem, a ponieważ obłożone są tabu, rzadziej się je zgłasza. Staramy się więc, żeby różne tematy były bardziej obecne w debacie społecznej. Myślę, że to też pomaga wielu kobietom, które nie mają pewności, czy to, co się z nimi dzieje, czego doświadczają, co sprawia im ból i dyskomfort jest czymś, co mogą zgłosić jako przemoc. Wydaje mi się też, że stygmatyzacja jest coraz mniejsza, dużo zmienia się na lepsze, nawet jeżeli powoli. Coraz częściej głośno mówimy o różnych rzeczach i dlatego też nasze publikacje często kończymy słowami „nie jesteś sama”. To nie jest pusty slogan – jesteśmy w stanie zapewnić duże wsparcie. Dlatego tak ważne jest, by kobiety nie bały się zgłaszać przemocy już na jej wczesnych etapach. Nie trzeba i nie warto czekać aż sytuacja będzie straszna.

Anna Tsyba – Tłumaczka, feministka i specjalistka ds. komunikacji z doświadczeniem w pracy na rzecz praw kobiet, wsparcia społecznego oraz współpracy międzykulturowej Fundacji Feminoteka.

20
хв

„Nie jesteś sama”: Jak Feminoteka dostosowuje wsparcie do potrzeb każdej kobiety

Jędrzej Dudkiewicz

W mediach społecznościowych coraz częściej pojawiają się posty Ukraińców zainteresowanych możliwością przeprowadzki do Kanady. Często pytają o to ci spośród nich, którzy z powodu wojny przenieśli się do USA. Wraz z dojściem do władzy Donalda Trumpa, który wypowiedział wojnę imigrantom, Ukraińcy obawiają się, że zostaną wydaleni ze Stanów Zjednoczonych – tak jak uchodźcy z wielu innych krajów. List do Ukraińców, wysłany przez Departament Spraw Wewnętrznych Stanów Zjednoczonych z żądaniem opuszczenia przez nich kraju, nie napawa optymizmem. I chociaż władze USA oświadczyły, że to była pomyłka, Ukraińcy są zaniepokojeni. Już teraz myślą o wyjeździe ze Stanów, nie czekając na kolejne niespodzianki.

Kanada – kraj, tradycyjnie przyjazny imigrantom, a w konsekwencji ostatnich wydarzeń znacznie mniej przyjazny Stanom Zjednoczonym – staje się naturalnym kierunkiem przeprowadzki. Co znamienne, w świetle poczynań administracji Donalda Trumpa nie tylko dla Ukraińców, ale także dla wielu tych Amerykanów, którzy nie godzą się z polityką prezydenta.

W prasie pojawiają się doniesienia o wyjeździe do Kanady znanych amerykańskich naukowców (historycy Timothy Snyder i Marcy Shore oraz filozof Jason Stanley uzasadnili swoją przeprowadzkę klimatem politycznym, który według Stanleya jest „amerykańskim osuwaniem się w stronę faszyzmu”). Emigrację do Kanady poważnie rozważają też właściciele firm i osoby LGBT. Prawnicy imigracyjni odnotowują rosnącą liczbę zapytań w tej sprawie, a jedna z kanadyjskich firm wypuściła nawet reklamę: „Masz dość Trumpa? Myślisz o Kanadzie? Możemy pomóc”.

Jak Trump wpływa na gospodarkę i tożsamość sąsiadów

Jednak chociaż Kanada jest krajem przyjaznym imigrantom, przeprowadzka tutaj nie jest łatwa nawet dla obywateli USA. Aby uzyskać prawo do legalnego pobytu, muszą oni albo otrzymać wizę pracowniczą, albo swobodnie posługiwać się językiem francuskim. Podobne zasady obowiązują Ukraińców. Jeszcze w 2022 roku niemal wszyscy chętni mogli przyjechać tu w ramach ukraińskiego programu CUAET [skrót od Canada-Ukraine Authorization for Emergency Travel, specjalny program imigracyjny uruchomiony przez rząd Kanady w odpowiedzi na wojnę w Ukrainie – red.]. Jednak teraz, gdy program został zamknięty, pozostają tylko standardowe ścieżki imigracyjne.

W ramach CUAET, który daje trzyletnie prawo pobytu i pracy w Kanadzie, do tego kraju przybyło prawie 300 tysięcy Ukraińców. Wśród nich jest Iryna Kołotyło, która przed rosyjską inwazją pracowała w sektorze publicznym, pomagając młodzieży, zwłaszcza ze wschodnich regionów Ukrainy. Od przyjazdu do Kanady pracuje jako settlement worker – pracownik socjalny odpowiedzialny za zakwaterowanie i organizację życia Ukraińców.

Iryna Kołotyło: – W Kanadzie ceny rosną nie tylko towarów z Ameryki, ale także nieruchomości. Archiwum prywatne

– To prawda, że niektórzy Amerykanie rozważają przeprowadzkę do Kanady – mówi Iryna. – Mój przyjaciel z Teksasu jeszcze w zeszłym roku interesował się tym, jak przeprowadzić się do Toronto, gdzie obecnie mieszkam. Wraz z dojściem do władzy Trumpa takie nastroje tylko się nasiliły.

W związku z tym wzrosły ceny nieruchomości, bo teraz kupują je Amerykanie.

Wcześniej biznes z Kanady tradycyjnie przenoszono do Stanów Zjednoczonych, ponieważ w Kanadzie podatki są wyższe. Teraz pojawiają się chętni do przeniesienia biznesu z Ameryki do Kanady

Poza tym jeszcze za czasów Justina Trudeau pod wpływem nastrojów społecznych rząd zaczął zaostrzać politykę imigracyjną.

Zlikwidowano udogodnienia dla studentów, którzy przyjeżdżali do Kanady z nadzieją na pozostanie tu po studiach. Niektóre uczelnie są dziś zmuszone do zamykania wydziałów. Wzrosła liczba odmów nawet w przypadku wiz turystycznych i pracowniczych. Wcześniej jeśli dana osoba miała wizę pracowniczą, jej partner otrzymywał wizę automatycznie. Teraz zniesiono nawet tę możliwość. Biorąc pod uwagę to, że na przykład w Toronto wybory wygrali konserwatyści, nie wydaje się, by polityka imigracyjna miała się w najbliższym czasie zmienić.

Według Iryny skutki wojny handlowej między USA a Kanadą już są odczuwalne:

– Ceny rosną, zwłaszcza na towary ze Stanów. Tutaj wszyscy przyzwyczaili się do robienia zakupów online w USA. Teraz jest to nieopłacalne. Niedawno koleżanka postanowiła zamówić sukienkę. Sama dostawa wraz z podatkiem kosztowała ponad sto dolarów.

Niektóre rzeczy przypominają mi sytuację w Ukrainie w 2014 roku, kiedy ludzie zaczęli masowo rezygnować z rosyjskich towarów. W Kanadzie wiele osób dla zasady odrzuca wszystko, co amerykańskie

Na produktach lokalnych pojawiły się duże etykiety: „Made in Canada” i „Proudly Canadian”. O ile wcześniej ludzie nie przejmowali się kwestią tożsamości narodowej, to po oświadczeniach Trumpa, że postrzega Kanadę jako 51. stan USA, zaczęli na każdym kroku podkreślać, że są Kanadyjczykami. W szczególności porzucają amerykański alkohol, a kawiarnie masowo zamieniają w menu kawę „Americano” na „Canadiano”, podkreślając, że ta druga jest lepsza.

Kawiarnie masowo zamieniają w menu kawę „Americano” na „Canadiano”, podkreślając, że ta druga jest lepsza. Zdjęcie: zrzut z ekranu

Mówi się o tym, że kraj musi być dobrze chroniony. W mediach piszą, że Kanada wzmacnia granice, odbywają się loty szkoleniowe. I rzeczywiście – na niebie czasami widać samoloty wojskowe.

W związku z sytuacją w Stanach Zjednoczonych do Kanady przybywa też wielu Meksykanów. Przyjeżdżają jako turyści (dotyczy ich ruch bezwizowy), a następnie szukają możliwości legalizacji pobytu.

Jeśli chodzi o Ukraińców, to albo już znaleźli, albo szukają sposobów na to, by zostać.

Ostro dyskutowana jest kwestia, czy przedłużyć pozwolenia na pracę tym, którzy nie otrzymali prawa stałego pobytu. Sama należę do takich osób

Ukraina nie jest już priorytetowym krajem, któremu udziela się pomocy. Kanada zaczęła pomagać krajom Ameryki Łacińskiej, a sytuacja ciągle się zmienia. Finansowanie programów pomocy dla Ukraińców zostało wstrzymane już rok temu, jednak w rzeczywistości nigdy nie było tu żadnych szeroko zakrojonych programów integracyjnych dla Ukraińców, jak w niektórych krajach Europy.

Przeżyć za 3000 dolarów

Jedyna pomoc to 3000 dolarów kanadyjskich, które wydawano każdemu Ukraińcowi po wjeździe. Według Iryny kwota ta wystarcza tylko na czynsz:

– Moje trzy tysiące od razu poszły na mieszkanie. Przyjechałam z przyjaciółką i dwiema siostrami. Znalazłyśmy dwupokojowe mieszkanie, w którym nadal mieszkamy.

Tutaj albo masz ze sobą zapas pieniędzy, albo od pierwszego dnia musisz szukać pracy. W skrajnym przypadku można zwrócić się do funduszu kryzysowego, który pomaga osobom o niskich dochodach, jeśli w ich życiu wydarzyło się coś nieprzewidzianego. Wtedy można kilka razy otrzymać 700 dolarów kanadyjskich. Tyle że za taką sumę w Kanadzie i tak nie da się przeżyć.

W Toronto wynajem pokoju kosztuje 1000-1500 dolarów. Jednak trzeba jeszcze coś jeść, w coś się ubrać, korzystać z transportu i internetu. Są tu różne punkty pomocy – na przykład bank żywności (food bank) czy bank mebli, gdzie można otrzymać darmowe jedzenie i meble. Ale dostawa tych mebli kosztuje 500 dolarów.

Ubezpieczenie zdrowotne pokrywa tylko przypadki realnego zagrożenia życia. Za plombę u dentystysty trzeba zapłacić 200-300 dolarów. Oznacza to, że aby po prostu przeżyć, jedna osoba w Toronto musi zarabiać co najmniej 3000 dolarów – i to przy założeniu, że wynajmuje nie mieszkanie, a pokój.

Jeśli chcesz mieć jednopokojowe mieszkanie, musisz zarabiać co najmniej 5-7 tysięcy dolarów miesięcznie. Jeśli chcesz mieć samochód, to jeszcze więcej, bo samo ubezpieczenie auta to około 500 dolarów. Na miesiąc

W Toronto można żyć bez samochodu, ale poza miastem już nie – tam po prostu może nie być transportu publicznego. Ja kupuję miesięczny bilet na transport publiczny za 156 dolarów, czasami jeżdżę na rowerze. Nawiasem mówiąc, wielu Ukraińców kupiło już tutaj samochody i teraz pracują jako taksówkarze. A samochody najczęściej kupuje się tutaj na kredyt.

Jako kto jeszcze pracują tutaj Ukraińcy? Często zatrudniają się w takich sektorach jak sprzątanie, opieka nad osobami starszymi, pracują w fabrykach, barach lub sklepach odzieżowych. Wielu z nich zarabia też jako statyści w filmach, bo w Kanadzie przemysł filmowy jest rozwinięty.

Plan filmowy na ulicach Toronto. Zdjęcie: Wiki Commons

Toronto przypomina Nowy Jork, lecz kręcenie tu zdjęć jest tańsze, więc w mieście wciąż coś kręcą. Rejestrujesz się na stronie internetowej i zapraszają cię do statystowania. Pracujesz zazwyczaj 12 godzin, płacą minimalną stawkę – 17 dolarów za godzinę. Czasami na planie można spotkać gwiazdy.

Osoby przyjeżdżające do Kanady ze znajomością angielskiego szukają pracy zgodnie z wykształceniem, ale bez kanadyjskiego doświadczenia i osobistych rekomendacji od kogoś taka opcja także jest pełna przeszkód. Powiedziałabym, że networking ma większe nawet znaczenie niż zdobyte w Kanadzie doświadczenie.

Jeśli jesteś imigrantem, możesz napisać w CV, co tylko chcesz – mało kto będzie w stanie to sprawdzić. Mając tego świadomość, pracodawcy wolą więc zatrudniać osoby polecone przez swoich

Iryna znalazła pracę miesiąc po przyjeździe do Kanady. Mówi, że w jej przypadku pomogło kilka czynników: znajomość angielskiego, doświadczenie w pracy z wewnętrznymi przesiedleńcami z Donbasu oraz fakt, że w lokalnej bibliotece (która jest swego rodzaju centrum kulturalnym) właśnie szukano osoby znającej ukraiński. W ten sposób zaczęła pomagać nowo przybyłym Ukraińcom. Obecnie pracuje jako menedżerka programowa w fundacji charytatywnej Help Us Help, która pomaga ukraińskim dzieciom.

Tu nie masz prawa zachorować ani się zmęczyć

– W Kanadzie naprawdę trzeba pracować, jeśli chcesz przeżyć – twierdzi Ołeksandra Kiszczenko z Krzywego Rogu, która od 2022 roku mieszka w Calgary. – Chociaż przyjechałam do Kanady będąc w ciąży, od razu znalazłam pracę jako pomoc kuchenna w restauracji, a potem znalazłam jeszcze jedną robotę. W sprzątaniu.

Przyjechałam sama, z setką dolarów w kieszeni. Wiedziałam, że na początku będę potrzebowała rodziny, u której mogłabym mieszkać, dopóki nie stanę na nogi. Jednak już po dwóch miesiącach mogłam się wyprowadzić i wynająć własne mieszkanie.

Moim celem było przepracowanie przed porodem co najmniej 600 godzin, bo to uprawniało mnie do zasiłku socjalnego w przypadku utraty pracy. Wiedziałam, że w pierwszych miesiącach po porodzie będę potrzebowała tych zasiłków (zwykle wynoszą 55 procent wynagrodzenia). Bardzo trudno było te godziny przepracować, zwłaszcza gdy trzeba było nosić pudła z naczyniami i odkurzacze. Pamiętam, jak raz upadłam na schodach tak, że aż straciłam czucie w nodze. Po tym wypadku mogłam pozwolić sobie na jeden dzień wolny.

Nie słyszałam tu o czymś takim jak urlop macierzyński – kobiety pracują, dopóki mogą. Ja byłam w pracy jeszcze cztery dni przed porodem

55 procent wynagrodzenia – wydawałoby się, że to niezła wypłata. Ale nie wtedy, gdy twoja pensja jest minimalna. Dlatego już po trzech i pół miesiącu mój syn poszedł do przedszkola, a ja do pracy.

Przedszkola w Kanadzie są płatne (nawet z dotacją to 600-700 dolarów miesięcznie), ale kiedy jesteś sama i musisz zarabiać, to jedyne wyjście. Po porodzie moją pracą stała się pielęgnowanie trawników – tysiąc razy trudniejsze niż sprzątanie i zmywanie naczyń. Od rana do wieczora stałam zgięta na kształt litery „G” i zaczęły się problemy z plecami. Równolegle starałam się znaleźć czas na naukę angielskiego.

Ołeksandra Kiszczenko z synem. Archiwum Prywatne

W rodzinnym Krzywym Rogu Ołeksandra była modelką, pierwszą wicemiss Ukrainy Plus Size 2021, didżejką i nauczycielką choreografii. Po inwazji zrezygnowała z tytułu, ponieważ organizatorzy konkursu postanowili „zachować neutralność”. W momencie przeprowadzki do Kanady rozstała się ze swoim partnerem i dziś samotnie wychowuje syna.

– W Kanadzie nie masz prawa zachorować ani po prostu zmęczyć się – mówi Ołeksandra. – Pracujesz. Mimo ciężkiej pracy i małego dziecka, udało mi się podciągnąć angielski, co dało mi możliwość zapisania się na bezpłatny kurs dla nauczycieli przedszkolnych. To szansa na znalezienie lepszej pracy w przyszłości. Dążę do tego.

Życie w Kanadzie zupełnie nie przypomina życia w Ukrainie czy krajach UE. Klimat w Calgary był dla mnie szokiem. Zimą, przy temperaturze minus 37 stopni, zamarzają rzęsy, a do tego nie da się oddychać. Tymczasem Kanadyjczycy jeżdżą na rowerach praktycznie w każdę pogodę. Dużo się ruszają i prawdopodobnie dzięki temu są zdrowym narodem, chociaż jedzą dużo cukru.

Produkty tutaj domyślnie zawierają cukier, dlatego nasze dziewczynki skarżą się, że przybierają na wadze, chociaż jedzą to samo co w Ukrainie. W przedszkolach dzieciom podaje się babeczki i inne słodycze. Ogólnie rzecz biorąc, w przedszkolu dzieci mają pełną swobodę: mogą leżeć na podłodze, skakać po kałużach – robić wszystko, co nie zagraża życiu. Takie jest podejście Kanadyjczyków do wszystkiego.

Kobiety nie wydają pieniędzy na manicure z lakierem ani fryzury. Po wyglądzie w Kanadzie nigdy nie zgadniesz, jakie ktoś ma dochody – także bogaci noszą koszulki z marketu za 10 dolarów

Jeden z moich bardzo zamożnych znajomych jeździ samochodem kupionym wiele lat temu i nawet nie planuje go wymieniać, ponieważ jest sprawny. Większość ludzi tutaj nie interesuje się markami i trendami. Pieniądze wydadzą raczej na podróż i komfortowy hotel.

Kanadyjczycy są też niezwykle uprzejmi. Small talk jest tu czymś powszechnym. Kiedy się z kimś witasz, musisz koniecznie zamienić z nim kilka zdań – o pogodzie albo czymś innym. Ostatnio small talk sprowadza się do dyskusji o tym, co znowu zrobił lub powiedział Trump.

Według naszych rozmówczyń przyszłość wielu Ukraińców w Kanadzie pozostaje niejasna. W przypadku Ołeksandry nawet fakt, że jest matką Kanadyjczyka (w Kanadzie obywatelstwo przysługuje z tytułu urodzenia), nie daje automatycznie prawa do uzyskania obywatelstwa lub stałego pobytu. W przypadku Iryny sprawa również nie jest prosta.

Wiec „Za Prawdę i Sprawiedliwość” przed konsulatem USA, marzec 2025 r., Toronto. Zdjęcie: Deposit/East News

– Niektórzy Ukraińcy ubiegają się o pomoc z programu humanitarnego, ale jest on przeznaczony dla tych, którzy nie mają już żadnych powiązań z Ukrainą i nie planują tam wracać – mówi Iryna. – Osobno działa program łączenia rodzin. On jest odpowiedni dla tych, którzy mają tu bliskich krewnych. W moim przypadku pozostaje opcja express entry – aby uzyskać prawo pobytu, trzeba być specjalistą w określonej dziedzinie i zdobyć określoną liczbę punktów. Punkty to twoje wykształcenie, praca, egzamin z języka angielskiego, a nawet wiek (osoby poniżej 30. roku życia zdobywają najwięcej punktów). Raz w miesiącu rząd publikuje listę specjalności poszukiwanych na rynku pracy. Jeśli jesteś specjalistą w pożądanej dziedzinie i masz wystarczającą liczbę punktów, istnieje prawdopodobieństwo, że otrzymasz prawo stałego pobytu. Niestety mój zawód zazwyczaj nie trafia na tę listę.

Bardzo duże szanse na uzyskanie rezydentury mają osoby znające język francuski

Obecnie w Kanadzie aktywnie wspiera się i rozwija język francuski. Potwierdzona egzaminem znajomość języka na poziomie C1-C2 w praktyce jest gwarancją możliwości pozostania w kraju.

20
хв

Small talk o pogodzie i Trumpie: jak Ukrainki radzą sobie w Kanadzie

Kateryna Kopanieva

Możesz być zainteresowany...

Ексклюзив
20
хв

Зламалося авто на дорозі в Польщі: куди звертатися за допомогою?

Ексклюзив
20
хв

Polska – „drugi pilot” nuklearnych sił USA i Brytanii

Ексклюзив
20
хв

„Anora”, czyli Rosjanie stali się nowymi bohaterami Ameryki

Skontaktuj się z redakcją

Jesteśmy tutaj, aby słuchać i współpracować z naszą społecznością. Napisz do nas jeśli masz jakieś pytania, sugestie lub ciekawe pomysły na artykuły.

Napisz do nas
Article in progress