Exclusive
20
min

Paweł Kowal: Nie ma szans na pokój z Rosją

O czym we Lwowie rozmawiali Donald Tusk i Wołodymyr Zełenski? Czy możliwe jest rozmieszczenie europejskich wojsk na linii demarkacyjnej między terytorium kontrolowanym przez Ukrainę a tymczasowo okupowanymi ziemiami? Czego spodziewać się po nowym prezydencie USA? Rozmowa z Pawłem Kowalem, przewodniczącym Komisji Spraw Zagranicznych Sejmu RP

Maria Górska

Na jakich warunkach rozejm byłby możliwy? Zdjęcie: AA/ABACA/Abaca/East News

No items found.

Zostań naszym Patronem

Dołącz do nas i razem opowiemy światu inspirujące historie. Nawet mały wkład się liczy.

Dołącz

Maria Górska: Według najnowszego sondażu CBOS ponad 55 proc. Polaków uważa, że wojnę należy zakończyć, nawet jeśli oznaczałoby to ustępstwa terytorialne czy wręcz ograniczenie niepodległości Ukrainy. To o 16 proc. więcej niż we wrześniu. Dlaczego liczba Polaków, którzy podzielają tę opinię, rośnie?

Paweł Kowal: Kiedy pyta się ludzi, czy chcą pokoju, to oczywiście odpowiedź brzmi: tak. I nie ma w tym nic nadzwyczajnego. Ludzie są zmęczeni wojną, nie chcą jej. Ważne jest jednak, by odróżniać pokój od zawieszenia broni, by nie mylić słowa „pokój” z kapitulacją, zrozumieć, że to, co dziś dzieje się w Ukrainie, jutro może spotkać Polskę. Drobne ustępstwo na rzecz niektórych i, nie daj Boże, zmiana granic Ukrainy potwierdzona prawem międzynarodowym mogą być zwiastunem takiej samej przyszłości dla Polski. Nie ma złudzeń. Wniosek jest dla mnie tylko jeden: musimy wykonać więcej pracy, by to wyjaśniać – z dziennikarzami, liderami opinii i politykami.

Musimy ich informować, że żadne zawieszenie broni czy rozejm nie powinny oznaczać prawnego uznania nowych granic

Mówiąc poważnie, ta rozmowa powinna brzmieć tak: „Co dziś oznacza pokój? I czy jest szansa na pokój?” Moim zdaniem na pokój nie ma szans. Może jest szansa na jakieś zawieszenie broni i rozejm, ale czy to dobre rozwiązanie? To zależy od warunków, w jakich mogłoby do tego dojść. Na przykład od tego, czy sankcje wobec Rosji zostaną utrzymane. Bo jeśli zostaną zniesione, to nie tylko damy Rosjanom spokój, ale też przyczynimy się do ich rozwoju gospodarczego.

W jaki sposób zostanie uznana zmiana granicy? Żaden kraj zachodni nie uznaje zmian granic, choć mogą istnieć okresy przejściowe lub okresy, w których Ukraina będzie funkcjonować pod częściową okupacją. Jeśli dodamy do tego gwarancje bezpieczeństwa, wydaje się, że taki okres przejściowy może być akceptowalny, ale tylko pod warunkiem zapewnienia gwarancji bezpieczeństwa dla reszty kraju.

Zachód musi zrozumieć różnicę między pokojem a zawieszeniem broni. Zdjęcie: SARAH MEYSSONNIER/AFP/East News

Nie reprezentuję oficjalnego stanowiska polskiego rządu – to moja prywatna opinia. W tej debacie powinniśmy pytać, na jakich zasadach będzie ona korzystna dla Ukraińców. Przecież głównym czynnikiem jest tu społeczeństwo, które przelało tyle krwi. Bez niego nie można mówić o Ukrainie. I nie mówię tu o politykach, choć oni są niewątpliwie ważni, bo reprezentują społeczeństwo. Mówię o społeczeństwie, które musi zatwierdzić tę czy inną decyzję ukraińskiego rządu.

Niewiele jest społeczeństw w Europie, które mają tak rozwinięty poziom dyskusji. Niełatwo powiedzieć ukraińskiemu społeczeństwu, że powinno zrobić to czy tamto. Dlatego nie ma nic o Ukrainie bez Ukraińców

Ale stanowisko polskiego rządu jest również interesujące, zwłaszcza na tle rozmów o możliwej obecności pewnego kontyngentu sił pokojowych, prowadzonych w szczególności przez prezydenta Francji Emmanuela Macrona. Mowa o około 40 tysiącach żołnierzy UE. „Rzeczpospolita” napisała, że mogłoby to być około pięciu brygad, z których część mogłaby być dowodzona przez Polskę. 12 grudnia Macron spotkał się z Donaldem Tuskiem w Warszawie, a polski premier powiedział, że Polska nie wyśle wojsk do Ukrainy. Jednocześnie rosyjska propaganda promuje ideę, że budowanie przez Polskę Tarczy Wschód jest próbą odizolowania się od ukraińskich problemów. Jak by Pan to skomentował?

17 grudnia we Lwowie polski premier mówił o tym wyraźnie. Dzisiaj się na tym nie skupiamy. Jeśli chcemy poważnie rozmawiać o przyszłości, to ta rozmowa nie może zaczynać się od tego, jak będzie wyglądała sytuacja po jakimś zawieszeniu broni i rozejmie, ale musimy rozmawiać o tym, co będzie to poprzedzało.

Obecnie sytuacja w Ukrainie jest bardzo skomplikowana w sensie strategicznym, to żadna tajemnica. Rosjanie wywierają dużą presję i chcą jak najszybciej zdobyć jak najwięcej ziemi w oczekiwaniu na rozpoczęcie rozmów o zawieszeniu broni. Ważne jest, aby nie mylić tego z pokojem, ponieważ prawdopodobnie nie będzie teraz traktatu pokojowego – nikt nie jest gotowy do uznania rosyjskich roszczeń terytorialnych. A w międzyczasie Rosjanie chcą przejąć jak najwięcej ukraińskiego terytorium.

Na tym polega strategiczne szaleństwo nadmiernych dyskusji o tym, co będzie dalej. Musimy już teraz zastanowić się, co zrobić, by pozycja Ukrainy we wstępnych negocjacjach była adekwatna do jej bohaterstwa i wkładu militarnego w ostatnich latach. Żeby nie okazało się, że wszyscy pomogli, zwłaszcza Polska, a potem nagle, w ciągu tych dwóch kluczowych miesięcy, zamiast skupić się na jeszcze większej pomocy, wszyscy zaczęli dyskutować o tym, co będzie po zawieszeniu broni. Na dyskutowanie o tym przyjdzie jeszcze czas.

Macron i Tusk dyskutowali o potencjalnym rozmieszczeniu sił pokojowych do Ukrainy. Zdjęcie: WOJTEK RADWAŃSKI/AFP/East News

Jaki był główny cel wizyty polskiego premiera we Lwowie? Jego konferencja prasowa z Wołodymyrem Zełenskim była bardzo emocjonalna, pełna słów wsparcia z obu stron, deklaracji wzajemnej pomocy, ale główna część dyskusji pozostała za kulisami. Co było przedmiotem dyskusji?

Główną częścią wizyty były rozmowy w cztery oczy, a to, co możemy docenić i mam prawo komentować, to pomoc wojskowa, przekonanie, że jest to strategicznie ważny moment dla Zachodu. Dla Donalda Tuska jako premiera Polski sprawy pamięci były bardzo ważne. Pojechał pokłonić się Orlętom Lwowskim, Strzelcom Siczowym, odwiedził pobliski niewielki cmentarz, na którym spoczywają bohaterowie obecnej wojny. Zadeklarował wsparcie dla europejskich zabytków Lwowa, w szczególności znajdujących się w pobliżu zbombardowanego przez Rosjan domu generała Hellera, jednej z najwybitniejszych postaci teatru przełomu XIX i XX wieku. Były też drobniejsze, ale bardzo ważne akcenty. Jednak moim zdaniem kluczowy był przekaz o dalszym wsparciu militarnym.

Kluczowe słowa Tuska zostały natychmiast podchwycone przez ukraińskie media. Polski premier wezwał do zakończenia spekulacji o możliwej klęsce Ukrainy, bo to kłamstwo. Ukraina skutecznie broni się przed rosyjskim atakiem, „pomimo niektórych łajdaków”. „Musimy zrobić wszystko dla sprawiedliwego pokoju” – podkreślił Tusk. Co należy teraz zrobić dla pokoju?

Rosja atakuje świat nie tylko rakietami, ale także propagandą. Trafia w swój cel – w liderów opinii. Donald Tusk walczy o podstawową prawdę o tej wojnie. Rosjanie nie zdobyli Kijowa ani nie zmienili rządu w Ukrainie. Ważne jest, abyśmy pamiętali, że stało się tak w dużej mierze dlatego, że Polska i Wielka Brytania jako pierwsze wsparły Ukrainę, a potem dołączyli inni. We Lwowie Tusk wyjaśnił po ludzku jedną ważną prawdę: jeśli ktoś dawał dużo w pierwszych miesiącach i latach, dziś nie zawsze może dać wszystko.

Polska też jest krajem przyfrontowym. Jest w innej sytuacji niż Hiszpania czy Portugalia

To naprawdę boli Polaków, gdy ktoś mówi dziś: „Niemcy dają teraz więcej”. Cóż, teraz jest łatwo. Trudno było podejmować ryzyko, kiedy nikt nie wiedział, co się stanie tydzień czy miesiąc po rozpoczęciu wojny.

<span class="teaser"><img src="https://cdn.prod.website-files.com/64ae8bc0e4312cd55033950d/6762cb5888d0cd6d24a930ad_54211605259_5210766f82_c.jpg">Premier Polski ogłasza 46. pakiet pomocy dla Ukrainy</span>

Pamiętamy, doceniamy, ale co teraz? Co możemy i powinniśmy zrobić razem, by wygrać?

Nie ukrywam, że przysłuchiwałem się rozmowie Tuska i Zełenskiego na tematy wojskowe, ale nie mogę powiedzieć wszystkiego. Oni nie rozmawiają o tych sprawach publicznie. Teraz najważniejsze jest rozważenie możliwości, że rozpoczną się jakieś negocjacje – rozmowy o zakończeniu gorącej fazy wojny, ewentualnie o jakimś okresie przejściowym. Gwarancje bezpieczeństwa są ważne. Moim zdaniem jedynymi poważnymi gwarancjami bezpieczeństwa są NATO i otwarcie drzwi do Sojuszu Północnoatlantyckiego. Ukraina miała już porozumienia mińskie, które w rzeczywistości były rodzajem gwarancji bezpieczeństwa, a także memorandum budapeszteńskie z 1994 roku.

W 1939 roku Polska również odczuła nieskuteczność takich politycznych, a nawet prawnych zobowiązań wsparcia. Kraje naszej części Europy wiedzą, co oznaczają fikcyjne czy niepoważne gwarancje bezpieczeństwa. Jeśli więc dojdzie do zawieszenia broni, musimy odpowiedzieć sobie na pytanie, jakie są gwarancje bezpieczeństwa dla Ukrainy. Moim zdaniem tylko NATO, innych nie ma.

Czy idea rozmieszczenia między siłami ukraińskimi a rosyjskimi europejskich sił pokojowych jest realistyczna?

Dziś nie czas na rozmowę o tym. Dziś musimy rozmawiać o tym, jak wzmocnić Ukrainę w ciągu najbliższych trzech, czterech miesięcy, kiedy odbędą się negocjacje, a następnie o tym, jak zapewnić nowy tymczasowy porządek, gdy wszyscy czekają na odejście Putina. Musimy też wziąć pod uwagę drugą opcję: że negocjacje się nie powiodą i wojna będzie trwać. Właśnie wróciłem z Waszyngtonu. Nie wszyscy w społeczności republikańskiej są absolutnie pewni, że porozumienie z Putinem zostanie osiągnięte. Zostanie podjęta próba. Czy się powiedzie? Nie wiadomo.

A sytuacja w Rosji może zmienić się dosłownie z dnia na dzień, jak to często bywało w historii. W każdym razie musimy być na to przygotowani

Jakie nastroje panują wśród elit politycznych w przededniu styczniowej inauguracji Donalda Trumpa?

Oczywiście mandat Republikanów i mandat prezydenta Trumpa są bardzo silne. On będzie miał wiele do powiedzenia.

Należy go postrzegać jako władcę, który nie wdaje się w szczegóły, ma ogólne wyczucie, kieruje się w dużej mierze intuicją polityczną – i taką metodologię należy przyjąć w rozmowie z nim. To, co mnie uderzyło podczas grudniowej podróży dyplomatycznej do Waszyngtonu, to duża zmienność decyzji – w zależności od tego, które kręgi polityczne są ważniejsze w Partii Republikańskiej. Bo Partia Republikańska nie jest jedną grupą, to bardzo szeroki wachlarz różnych postaci. Nawet w ramach tej części, która nazywa się MAGA [od hasła wyborczego: „Make America great again” – red.], są też różne środowiska. Ja starałem się rozmawiać z różnymi ludźmi i budować szerszy obraz.

Ten ogólny obraz jest taki, że nic nie jest pewne. Mogą więc istnieć całkiem dobre scenariusze, jeśli chodzi o działania wojenne

Nowy prezydent nie może sobie pozwolić na wywieszenie białej flagi przed Putinem. Przedstawi pewne propozycje, jego przedstawiciele będą szukać wyjścia. Generał Kellogg [Keith Kellog, specjalny wysłannik Trumpa ds. Ukrainy i Rosji – red.], który bierze udział w tych rozmowach, jest bardzo doświadczonym przywódcą wojskowym i politycznym. To nie jest człowiek, który będzie wykonywał przypadkowe ruchy. Coraz więcej osób w środowisku republikańskim rozumie, że to nie jest wojna gdzieś na dalekich granicach Sojuszu, ale że jest to związane z kwestiami Chin, Tajwanu itd. Dlatego jest wiele tematów i aspektów, które są w tle, i nie wiemy, w którym kierunku wszystko pójdzie. Musimy tylko mieć oko na sytuację w USA.

Prowadzenie dobrej polityki oznacza również bycie przygotowanym na różne scenariusze. Powinien więc istnieć scenariusz, w którym rozpoczną się jakieś negocjacje, lecz powinien też istnieć scenariusz, w którym Putin nie zaakceptuje idei nowej administracji USA, a wtedy być może Ukraina uzyska większe wsparcie niż dotychczas. Nie wiem, czy to jest najbardziej prawdopodobny scenariusz. Może nie, ale poważnie bym się nad tym zastanowił.

Ukraińcy i Polacy są zapewne zaniepokojeni słowami Donalda Trumpa, który nazwał błędem pozwolenie Ukrainie na uderzenie amerykańską bronią w głąb Rosji. Jak Pan to ocenia w kontekście wielości możliwych scenariuszy?

Według mnie wszyscy rozumieją, że obecna administracja nie jest już w pełni skuteczna. Może też podjąć pewne decyzje, których Donald Trump nie chciałby podejmować. Mimo to jestem pewien, że istnieje wymiana informacji i planów między obecną i przyszłą administracją, istnieje pewna koordynacja, nawet jeśli decyzje są krytykowane publicznie i politycznie. Wszystkie wypowiedzi z tego okresu odczytuję w tym kontekście. Ważne są jasne oświadczenia przedstawicieli administracji USA, że wszystkie środki przeznaczone na uzbrojenie Ukrainy zostaną wykorzystane i wydane zgodnie z ich przeznaczeniem do końca kadencji prezydenta Bidena.

Czy polska i ukraińska dyplomacja mogą mieć obecnie jakikolwiek wpływ na formułowanie przyszłej wizji tzw. planu pokojowego ekipy Trumpa?

Oczywiście, że mogą mieć pewien wpływ. Musimy jednak działać na sposób amerykański, bo to się dzieje w Ameryce: większa aktywność, think tanki, praca w kręgach przywódczych w Waszyngtonie, trochę w Nowym Jorku, wpływanie na ważne kręgi z punktu widzenia Donalda Trumpa, przedstawianie argumentów. Powtarzanie prostych prawd politycznych w Ameryce, która jest superdemokratyczna, działa bardzo dobrze, bo ludzie są na to wyczuleni. Nie lubią paplaniny, lubią konkrety.

Za każdym razem mówię i wyjaśniam: spójrzcie, jak niebezpieczny jest rewizjonizm. Każda wojna zaczyna się od rewizjonizmu. Nie możemy podpisać się pod rosyjską agresją

Czy Pana zdaniem drzwi do szybkiego przystąpienia Ukrainy do NATO są nadal otwarte?

Na tym polega polityka: zacząć od czegoś, co niektórzy uważają za niemożliwe. W pewnym momencie ktoś mówi coś takiego po raz pierwszy. Ktoś zwykle mówi: „Cóż, mam taki pomysł...”, a następnie go pogłębia. Ten etap mamy już za sobą. Teraz jest czas, że prawie wszyscy pytają, kiedy to się stanie i na jakich warunkach.

Tusk i Zełenski we Lwowie. Zdjęcie: Administracja Prezydenta Ukrainy

Według analityków wojskowych ukraińska armia straciła już około 50% terytorium, które kontrolowała w obwodzie kurskim. Czy Pana zdaniem ten bohaterski czyn ukraińskich żołnierzy, który dodał odwagi europejskim i amerykańskim politykom w podejmowaniu decyzji o obronie Ukrainy, był uzasadniony?

Pójście na obwód kurski było demonstracją zdolności bojowych Ukraińców. Pomagali w ten sposób walczącym w innych miejscach, więc nie jest to poświęcenie na próżno. Co więcej, część regionu Kurska jest nadal pod kontrolą Ukraińców i nadal wiąże ręce niektórym rosyjskim wojskom, którzy zostali zmuszeni do podjęcia pewnych kroków i zaangażowania wojsk Korei Północnej. Wszystko układa się w łańcuch. Nie szedłbym w kierunku krytycznej oceny tej inicjatywy.

W tym tygodniu ukraińskie wojsko i prezydent opublikowali dane potwierdzające udział koreańskiego wojska w wojnie na terytorium Ukrainy. Co dla świata zmienia fakt, że w wojnę rosyjsko-ukraińską zaangażowany jest kraj trzeci?

Myślę, że jest oczywiste, że ta wojna jest prowadzona nie tylko przez Rosję, ale także przez inne kraje z osi zła, do której z pewnością należą też Białoruś, Iran i Korea Północna.

W tym tygodniu odbyło się posiedzenie Rady Europejskiej z udziałem prezydenta Ukrainy, ostatnie pod przewodnictwem Węgier. Tematem numer jeden było wsparcie dla Ukrainy. Jak teraz wygląda sytuacja?

Z niecierpliwością czekamy na polską prezydencję w przyszłym roku. Naszym zadaniem jest wpuszczenie energii do procesu integracji europejskiej Ukrainy. Wygląda na to, że Ukraina będzie gotowa do rozpoczęcia negocjacji przynajmniej w pierwszym klastrze, a może w dwóch. Musimy nad tym popracować, bo to są procesy całkowicie obiektywne. Robią to eksperci, nie ma w tym polityki, ale jeśli strona ukraińska wykazuje wysoki poziom przygotowania, to działa to lepiej i decyzje są podejmowane. Myślę, że polska prezydencja przyspieszy proces integracji europejskiej Ukrainy. Podkreślił to również premier Tusk we Lwowie 17 grudnia.

No items found.
Р Е К Л А М А
Dołącz do newslettera
Thank you! Your submission has been received!
Oops! Something went wrong while submitting the form.

Redaktorka naczelna magazynu internetowego Sestry. Medioznawczyni, prezenterka telewizyjna, menedżerka kultury. Ukraińska dziennikarka, dyrektorka programowa kanału Espresso TV, organizatorka wielu międzynarodowych wydarzeń kulturalnych ważnych dla dialogu polsko-ukraińskiego. w szczególności projektów Vincento w Ukrainie. Od 2013 roku jest dziennikarką kanału telewizyjnego „Espresso”: prezenterką programów „Tydzień z Marią Górską” i „Sobotni klub polityczny” z Witalijem Portnikowem. Od 24 lutego 2022 roku jest gospodarzem telemaratonu wojennego na Espresso. Tymczasowo w Warszawie, gdzie aktywnie uczestniczyła w inicjatywach promocji ukraińskich migrantów tymczasowych w UE — wraz z zespołem polskich i ukraińskich dziennikarzy uruchomiła edycję Sestry.

Zostań naszym Patronem

Nic nie przetrwa bez słów.
Wspierając Sestry jesteś siłą, która niesie nasz głos dalej.

Dołącz

Jędrzej Dudkiewicz: – Kilka dni temu napisała Siostra krótki, ale mocny list otwarty do Karola Nawrockiego, jego żony, marszałka Sejmu oraz posłanek i posłów, odnoszący się weta prezydenta Nawrockiego do ustawy o pomocy ofiarom wojny w Ukrainie. Co Siostra czuła, usłyszawszy o wecie – i pisząc swój list?

Siostra Małgorzata Chmielewska: – Miałam przed oczami twarze moich ludzi. Moich w tym sensie, że tych, którzy mieszkają w naszych domach lub tych, których wspieramy w inny sposób. To na przykład starsze kobiety, które mają dorosłe dzieci z niepełnosprawnościami. Oczyma duszy widziałam moment, kiedy będę musiała im powiedzieć: „Pa, pa, kochani”. Bo o ile będziemy w stanie wciąż zapewniać im miejsce do życia, to już sfinansowanie ubezpieczeń, szkoły, leczenia będzie poza zasięgiem naszych możliwości. Mamy przecież pod opieką również wiele osób z Polski: w kryzysie bezdomności, z niepełnosprawnościami. Wyobrażałam więc sobie cały ten zamęt, to nieszczęście, ten dramat i niepokój ludzi, z którymi na co dzień żyję w tym samym domu, na tym samym podwórku. Znam ich losy, ich sytuację.

To, co czułam, to nawet nie była złość, tylko coś pomiędzy zdumieniem a – nazwijmy to brutalnie – obrzydzeniem, że można tak bezsensownie zarządzać ludzkim życiem

Dlatego napisałam ten list, w którym jest wezwanie: „Zapraszam do osobistego z nimi spotkania. Spojrzenia w oczy i powiedzenia: 'spadaj mały, spadaj starcze, skąd przyszedłeś’”.

To nie są statystyki, liczby, to dotyczy konkretnych osób. Tak jak Stalin powiedział, że śmierć człowieka to tragedia, a śmierć miliona ludzi to statystyka, tak wyobraziłam sobie Putina, który codziennie rano ustawia ołowiane figurki na stole i zrzuca część z nich na ziemię: swoich, Ukraińców, także dzieci. Ale to nie jest zabawa.

Tyle że mój list nie jest przeciwko komuś, a w obronie kogoś – to zasadnicza różnica. Nie jestem człowiekiem walki z kimś, tylko ewentualnie walki o coś, oczywiście także przy pomocy odpowiednich środków. Żyjemy w kraju demokratycznym, wolnym, więc paradoksalnie to, co napisałam, być może wyraża szacunek względem osób, które zostały wybrane po to, by zarządzać Polską, a tym samym losem ludzi tu żyjących, nie tylko Polek i Polaków. Polityczki i politycy zostali wybrani po to, by robić to według pewnych wartości, na których opierała się Solidarność i na których nadal – mam taką nadzieję – opiera i powinno opierać się życie w naszym kraju. Mamy od tego nie tylko Unię Europejską i konstytucję, ale też historię, bo za te wartości Polki i Polacy oddawali życie.

Siostra Małgorzata Chmielewska z synem Arturem. Archiwum prywatne

Jakie zdaniem Siostry mogą być najgorsze skutki zawetowania tej ustawy?

Jeżeli do końca września nic się nie zmieni, to najgorszym bezpośrednim skutkiem nie będzie kwestia odebrania 800+, chociaż to oczywiście bardzo ważne. Przede wszystkim osoby, które wjechały do Polski na tak zwanym statusie UKR, czyli jako uchodźcy wojenni z Ukrainy, będą u nas nielegalnie, a tym samym stracą prawo chociażby do edukacji czy ochrony zdrowia. Dodatkowo ci, którzy na podstawie tego statusu zatrudniają Ukrainki i Ukraińców, będą musieli ich zwolnić. W naszej Wspólnocie zatrudniamy kilka wspaniałych osób – jako kierowców, opiekunów – dając w ten sposób szansę rodzinom dzieci z niepełnosprawnościami.

Nie wiem jeszcze, czy 1 października będę zobowiązana donieść, że są u mnie nielegalni uchodźcy, ale to wcale nie jest nierealny scenariusz

Może pan prezydent po prostu nie zdawał sobie sprawy z konsekwencji, jakie niesie za sobą weto tej ustawy? Mam nadzieję, że politycy się ogarną.

Stowarzyszenie Nomada zamieściło niedawno post, z którego wynika, że dzięki decyzji Unii Europejskiej z 2022 roku osoby z Ukrainy powinny mieć zagwarantowaną tymczasową ochronę co najmniej do 4 marca 2027 roku.

Z tego wynika, że nie zostało to powiązane i wzięte pod uwagę przy decyzji o wecie. To reakcja nielicząca się z faktami oraz prawem, któremu podlegamy, także będąc częścią Unii Europejskiej. I to jest właśnie tragiczne, bo ludzie nie wiedzą, co będzie, przeżywają w tej chwili ogromny dramat i niepokój. Mimo decyzji UE, o której pan mówi, trudno powiedzieć, co będzie. Czy ludzie z Ukrainy będą musieli starać się o prawo do pobytu, co zwykle długo trwa i co będzie tym gorsze, że nagle kilkaset tysięcy osób ruszy do urzędów? Nie wiadomo. Czy będą mogli legalnie pracować? Nie wiadomo. Prawo, także to europejskie, działa wtedy, kiedy jest przestrzegane. Tymczasem weto jest sygnałem, że wcale tak być nie musi i nawet to, co w tym momencie zapewnia nasz kraj osobom z Ukrainy, niekoniecznie będzie nadal gwarantowane. A już teraz, nie oszukujmy się, to są ochłapy.

Tym bardziej jeżeli części osób zostanie zabrane świadczenie 800+.

Jak ma pracować mieszkająca na wsi matka, która ma czwórkę dzieci, a wśród nich troje z niepełnosprawnościami? Nie wiem, ile musiałaby zarabiać, żeby móc opłacić wynajem, rachunki oraz załatwić opiekę i wsparcie dla dzieci. Tak samo osoby starsze – gdzie pójdą do pracy, kto je przyjmie? To są często schorowani ludzie; w tym roku zmarło troje uchodźców, którym pomagaliśmy. Takich osób jest bardzo wiele, one nie będą w stanie spełnić wymogów, by dostać 800+ czy cokolwiek innego.

Warto może w tym miejscu dodać, że przekonanie o tym, iż ludzie z Ukrainy mają w Polsce jakieś wielkie przywileje socjalne, to jest zwyczajna bajka

Na przykład osoby z niepełnosprawnościami czy starsze nie mają prawa do pogrzebu. My płacilibyśmy za nie z uzbieranych środków, ale ksiądz proboszcz za takie pogrzeby nie bierze od nas pieniędzy. Nie mają też prawa do pobytu w domu pomocy społecznej, wielu zasiłków, darmowych leków. Nie trzyma ich tutaj „socjal”, tylko często dramatyczna konieczność ochrony własnego życia. Ludzie tęsknią, ogromna część moich mieszkańców chciałaby wrócić do siebie. Są tu osoby, które trafiły do nas dosłownie z dwoma porcelanowymi kubkami, bo to było jedyne, co udało im się zabrać ze zrujnowanego domu w trakcie ucieczki. Wszystkie osoby potrzebowały też pomocy ze względu na zespół stresu pourazowego.

Ustawa, o której rozmawiamy, pod wieloma względami była ważna. Ale czy były w tym dokumencie również zapisy, które się Siostrze nie podobały? Czy dobrym pomysłem była choćby likwidacja, a przynajmniej mocne ograniczenie, funkcjonowania ośrodków zbiorowego zakwaterowania dla osób z Ukrainy?

Ośrodki, o których pan mówi, to w większości miejsca, w których ani ja, ani pan nigdy byśmy nie chcieli wylądować. Współpracujemy między innymi z organizacją działającą w Warszawie, na Dworcu Wschodnim, i dzięki temu wiem, że warunki w nich są bardzo kiepskie, zwłaszcza dla rodzin z dziećmi oraz osób starszych. Do tego, o ile mi wiadomo, za pobyt tam trzeba jeszcze płacić. Tymczasem np. przeciętna emerytura w Ukrainie to w przeliczeniu na naszą walutę 300-400 złotych. Mieszka u nas pani Raisa, profesorka politechniki, była dyrektorka urzędu patentowego, która ma emeryturę 900 zł – i to jest bogactwo. Tym niemniej te ośrodki dawały jakiś punkt zaczepienia, możliwość chwilowego uspokojenia się, odpoczęcia, co potem przekłada się na większą szansę na usamodzielnienie. W naszej Wspólnocie było już prawie 300 osób i wielu udało się stanąć na nogi, a część nawet wyjechała na Zachód.

Wspomnę tu choćby o Oli, która zanim wróciła do Ukrainy, by pochować męża poległego na froncie. Ukończyła szkołę dla opiekunek z nadzieją, że będzie mogła zostać i normalnie pracować w Polsce. Mówię o tym też dlatego, że wiele Ukrainek pracuje na czarno, często właśnie jako opiekunki osób starszych, zmieniając im pampersy, myjąc je. Bez problemu można znaleźć w internecie prośby czy wręcz błagania ludzi, którzy próbują znaleźć opiekę dla starszej mamy czy taty. Powinniśmy więc raczej robić wszystko, by takiej pracy na czarno było jak najmniej i by osoby z Ukrainy dostawały odpowiednie wsparcie. Także ze względu na naszą historię, na te miliony Polaków, którzy uciekali do innych krajów przed wojną czy prześladowaniami i uzyskiwali tam pomoc. Wymaga tego zwykła ludzka przyzwoitość, nie mówiąc już o chrześcijaństwie.

Jak w takim razie odniesie się Siostra do zapowiedzi naszego rządu, który planuje przygotować nową ustawę, zgodnie z zapowiedziami mającą pozbawić dostępu do różnych świadczeń nie tylko osoby z Ukrainy, ale także z innych państw – chyba po to, żeby jakoś dogadać się z prezydentem?

Szczerze mówiąc nie wiem, jakie świadczenia otrzymują obywatele innych państw, traktuję to więc znów jako zwykłą propagandę na temat rzekomych przywilejów. To jest mit.

Uchodźcy, którzy trafiają do Polski, niezależnie skąd, często przebywają w ośrodkach, załatwienie papierów niekiedy zajmuje dwa lata, a potem każe im się te ośrodki opuścić i samodzielnie znaleźć sobie pracę i mieszkanie. Bez żadnych środków do życia

Trzeba to koniecznie odkłamywać, tym bardziej że w ten czy inny sposób każda wojna się kiedyś kończy. Ludzie, którzy do nas przyjechali, ufając, że znajdą tu dach nad głową i wsparcie, jeśli zostaną, ostatecznie wcale nie muszą darzyć wielką życzliwością kraju, który niestety okazał się tak mało gościnny. Poza dostępem do bezpłatnej edukacji i ochrony zdrowia – w której nikt z Ukrainy nie ma pierwszeństwa, to jest totalna bzdura – wsparcie naszego państwa jest w zasadzie żadne. A jeszcze myśli się o tym, by części osób zabrać 800+.

Co w takim razie według Siostry powinniśmy robić jako kraj i społeczeństwo? Jakimi zasadami kierować się przy wspieraniu Ukrainy?

Wartościami humanitarnymi, solidarnościowymi i chrześcijańskimi. Nie oznacza to oczywiście, że jeżeli ktoś z Ukrainy popełni przestępstwo, to należy mu je darować. Oczywiście, że nie. Natomiast powinniśmy zrobić wszystko, by jak najwięcej osób mogło zapuścić u nas korzenie, dostać wsparcie oraz możliwość godnego życia. Zwłaszcza tych, które nie są w stanie samodzielnie sobie poradzić.

Uderzające jest jednak to, co w odpowiedzi na mój list napisał jeden z posłów – sens tego jest taki, że ci, którzy nie płacą podatków, nie tworzą wspólnoty. Czy mój niepełnosprawny Artur też jej nie tworzy? Bo wydaje mi się, że kiedy dzisiaj w markecie rozśmieszył całą kolejkę, stworzył wspaniałą wspólnotę. To, o czym mówię, oceniam jako bardzo groźny trend, od którego w historii zaczynało się spychanie wybranych grup społecznych na margines, łącznie z najbardziej drastycznym przykładem hitlerowskich Niemiec, w których najpierw doszło do likwidacji osób z niepełnosprawnościami i chorobami psychicznymi.

Przy okazji kolejnych protestów osób z niepełnosprawnościami i ich rodzin czytam komentarze w stylu: „Jak se urodziłaś kalekę, to nie z moich podatków ją utrzymuj”

To jest absolutnie dramatyczne i taki kierunek myślenia powinien być duszony w zarodku. Nie po to przez pokolenia budowaliśmy – jako Europa – społeczeństwo solidarne, żebyśmy mieli doczekać powrotu zrzucania ze skały osób z niepełnosprawnościami, jak w starożytnej Sparcie.

Do czego to doprowadzi, jeżeli dalej będziemy podążać drogą, na której obecnie się znajdujemy?

To już doprowadza do nienawiści, ksenofobii, rasizmu i werbalnych, ale nie tylko, ataków wymierzonych w osoby z Ukrainy czy z innych krajów. Niestety to jest kolejna okazja do pokazywania polskich kompleksów, które uwidaczniają się w wyżywaniu się na słabszych. Oczywiście, Polki i Polacy zrobili bardzo dużo dla siebie i ludzkości we wszystkich dziedzinach, od kultury, przez naukę, po sport, bronili też wspaniałych wartości. Jednocześnie ciągłe tego podkreślanie, jak również domaganie się na każdym kroku wdzięczności, świadczy właśnie o kompleksach i braku poczucia własnej wartości. Nie możemy znów doprowadzić do dzielenia ludzi na lepszych i gorszych, tym bardziej że w dalszej perspektywie może to skutkować także uderzeniem w najsłabszych Polaków. Zamiast tego zapewnijmy tak potrzebne wsparcie osobom z Ukrainy, z których ogromna większość chce u nas normalnie żyć i pracować, a których bliscy bohatersko walczą na froncie, także w obronie naszego kraju.

20
хв

Siostra Chmielewska: – Ukraińców nie trzyma tutaj „socjal”, tylko konieczność ochrony własnego życia

Jędrzej Dudkiewicz

Anna J. Dudek: Prezydent Karol Nawrocki zawetował nowelę ustawy o pomocy obywatelom Ukrainy, która zakłada przedłużenie ochrony tymczasowej regulowanej unijną dyrektywą. Nawrocki chce m.in., by dostęp do opieki zdrowotnej dla Ukraińców był uwarunkowany odprowadzaniem składki zdrowotnej, a otrzymywanie 800 plus od tego, czy pracują. Jak pani ocenia tę decyzję prezydenta?

Anita Kucharska-Dziedzic:
Pan prezydent jest historykiem z wykształcenia, byłym dyrektorem Muzeum Drugiej Wojny Światowej, prezesem Instytutu Pamięci Narodowej, i zawetował nowelę ustawy o pomocy obywatelom Ukrainy w sierpniu. W sierpniu, kiedy celebrujemy pamięć o powstańcach i cywilach opuszczonych przez sojuszników w płonącej Warszawie, pamięć o bohaterach, którzy powstrzymali nad Wisłą moskiewską nawałę, nie tylko na Polskę, ale i na Europę. W sierpniu, kiedy przypominamy, że Polska to „Solidarność” i solidarność. Ale też w sierpniu, kiedy Ribbentrop i Mołotow podpisali haniebny akt. Dla prezydenta Nawrockiego te skojarzenia powinne być oczywiste. I powinien rozumieć, że w historii to weto zapisze się jako wstydliwe, a nie chwalebne dla jego prezydentury. Z tego weta najbardziej cieszą się w Moskwie. Tym bardziej wstyd.

Powstał list polskich kobiet, w których matki, babcie, siostry, żony, piszą, że nie godzą się na to. "Nikt w naszym imieniu nie ma prawa stawiać warunków kobietom uciekającym przed wojną". Dodają, że nasz kraj traktuje ukraińskie kobiety jak zakładniczki polityki. List podpisało w ciągu trzech dni ponad tysiąc kobiet. A politycy milczą. I o wecie, i o liście. Co oznacza to milczenie?

Że sondaże są ważniejsze niż wartości.

Za kilka dni będzie można pytać polityków, gdzie podziała się polska Solidarność przez małe i wielkie S. Ciekawa jestem odpowiedzi.

Ale rzecznik Komisji Europejskiej przypomina, że "państwa członkowskie w lipcu podjęły decyzję o przedłużeniu ochrony tymczasowej dla Ukraińców na terenie UE do marca 2027 r.". Zgodnie z dyrektywą o ochronie tymczasowej pomoc Ukraińcom musi być udzielona, powiedział, ale dodał, że zakres świadczeń określają państwa członkowskie. Jest szansa, że to zadziała na prezydenta?

Dla pana Prezydenta ani Unia Europejska, ani Komisja Europejska nie są wyznacznikiem standardów postępowania. Nie miał przecież żadnego problemu z podpisaniem ósemki Menzena.

Weto uderza w kobiety. Ale jeśli popatrzeć na działania poprzedniego rządu i środowiska, z którego wywodzi się Karol Nawrocki, to właściwie nie powinno zaskakiwać. Mówię o obcinaniu funduszy na organizacje kobiece, o sposobie traktowania praw kobiet, o śmierciach kobiet z powodu zmian w prawie.

Weto uderza i w kobiety, i w dzieci. Przede wszystkim w dzieci, bo przecież 800+ jest dla dzieci i na dzieci. Kobiety i dzieci dla skrajnej prawicy to gorszy sort.

Panu prezydentowi jest najbliżej do Konfederacji, a Konfederacja konsekwentnie głosowała przeciw projektom polepszającym bezpieczeństwo socjalne i osobiste bezpieczeństwo kobiet i dzieci. Czy mówimy o bezpieczeństwie socjalnym kobiet i dzieci czy o stosunku do Ukrainy, to prezydent Nawrocki na pewno nie idzie ścieżką prezydenta Andrzeja Dudy. W kontekście Ukrainek pamiętam niechęć Pawła Szefernakera, dzisiejszego szefa gabinetu prezydenta, do jakiejkolwiek pomocy ofiarom gwałtów wojennych w terminacji ciąż pochodzących z gwałtu. Ogrom pomocy świadczonej na początku wojny przez Polaków uchodźcom kontrastował z niechęcią rządzących polityków wobec pomocy zgwałconym; PiS i Konfederacja dwukrotnie odrzucali moją poprawkę umożliwiającą terminację ciąż z gwałtów wojennych do ówczesnych specustaw o pomocy Ukrainie.

20
хв

Sondaże ważniejsze od wartości. Politycy milczą o wecie prezydenta

Anna J. Dudek

Możesz być zainteresowany...

Ексклюзив
20
хв

Weto przeciw życiu: jak decyzja polskich władz może pozbawić ukraińskich chorych ostatniej deski ratunku

Ексклюзив
20
хв

Обмеження меддопомоги незастрахованим українцям дозволить Польщі зекономити 30 мільйонів злотих

Ексклюзив
20
хв

Dzień wstydu po Dniu Niepodległości: instrukcja cynizmu

Skontaktuj się z redakcją

Jesteśmy tutaj, aby słuchać i współpracować z naszą społecznością. Napisz do nas jeśli masz jakieś pytania, sugestie lub ciekawe pomysły na artykuły.

Napisz do nas
Article in progress