Klikając "Akceptuj wszystkie pliki cookie", użytkownik wyraża zgodę na przechowywanie plików cookie na swoim urządzeniu w celu usprawnienia nawigacji w witrynie, analizy korzystania z witryny i pomocy w naszych działaniach marketingowych. Prosimy o zapoznanie się z naszą Polityka prywatności aby uzyskać więcej informacji.
Minister spraw zagranicznych RP Radosław Sikorski. Zdjęcie: Tomasz Jastrzębowski/Reporter
No items found.
Siła i bezpieczeństwo Polski zależy nie tylko od tego, ile mamy dywizji i ile mają ich nasi sojusznicy oraz wrogowie- powiedział szef polskiego MSZ podczas czwartkowego expose w Sejmie. - Zależy także od roli, jaką nasz kraj odgrywa w społeczności międzynarodowej, od tego, czy Polska będzie postrzegana jako odpowiedzialny członek tej społeczności
Sikorski dodał, że wielkość polskiej pomocy rozwojowej i humanitarnej znacząco wzrosła od czasu rosyjskiej inwazji.
W ciągu ostatnich dwóch lat staliśmy się głównym darczyńcą pomocy humanitarnej dla Ukrainy. Łącznie ministerstwa polskiego rządu wydały 16 miliardów euro na wszechstronną pomoc Ukrainie i ukraińskim uchodźcom wojennym - zaznaczył szef MSZ
Zwrócił uwagę, że środki na współpracę rozwojową w gestii MSZ są znacznie mniejsze.
- W 2023 roku wyniosły prawie 450 milionów złotych. W tym roku przeznaczymy na ten cel prawie 600 milionów złotych - zadeklarował.
Dodał, że udział Polski w finansowaniu Oficjalnej Pomocy Rozwojowej Unii Europejskiej za pośrednictwem składki członkowskiej do budżetu UE to prawie 800 milionów euro. A wpłata do Europejskiego Funduszu Rozwoju uiszczana przez MSZ wynosi ponad 30 milionów euro..
Polska Agencja Prasowa jest jedyną państwową agencją informacyjną w Polsce. Istnieje od 1918 r.
Wesprzyj Sestry
Nawet mały wkład w prawdziwe dziennikarstwo pomaga demokracji przetrwać. Dołącz do nas i razem opowiemy światu inspirujące historie ludzi walczących o wolność!
Maria Górska:1 lipca Ukraina rozpoczęła negocjacje w sprawie przystąpienia do UE.To wyjątkowy przypadek - kraj, który walczy z agresorem, jednocześnie przystępuje do UE.Jak Pani, która pod koniec lat 90. pracowała w Komitecie Integracji Europejskiej w Polsce, a w latach 2000 była ekspertką w Komisji Europejskiej postrzega ten moment w historii Ukrainy i Polski?
Małgorzata Bonikowska: Zdecydowanie jest to precedens. Taka sytuacja nigdy wcześniej nie miała miejsca w Unii Europejskiej, żaden kraj kandydujący do UE nie był w stanie otwartej wojny. Jedynym przypadkiem akcesji państwa z problemami granicznymi była Republika Cypru.
Ale to właśnie wojna spowodowała, że UE, jako związek dwudziestu siedmiu państw, podjęła decyzje, które są ważne dla jej historii. Nie tylko jednoznacznie potępiła Rosję i wsparła kraj, który został zaatakowany i brutalnie najechany. Ale także uchwaliła kilkanaście pakietów sankcji przeciw Rosji oraz wprowadziła wspólne mechanizmy pomocy finansowej i wojskowej dla Ukrainy. To także precedens w Unii Europejskiej - wspólne zakupy broni ze wspólnego budżetu, tzw. „European Peace Facility”. UE nigdy wcześniej tego nie robiła.
Ta wojna wywołała ogromny wstrząs w strukturach Unii Europejskiej. W odpowiedzi podjęto konkretne kroki, których kulminacją była decyzja o rozszerzeniu i szybkie rozpoczęcie negocjacji z Ukrainą i Mołdawią. Rozpoczęto procesy, które nie mogły ruszyć przez lata, jeśli nie dekady
Jakie są główne wyzwania stojące przed Ukrainą podczas negocjacji?
O ile wojna na Ukrainie jest sytuacją absolutnie wyjątkową, o tyle proces akcesyjny do UE jest standardową procedurą.
Polska, podobnie jak inne kraje, które przystąpiły do UE, przeszła przez ten proces. Kraj, który chce przystąpić do Unii Europejskiej, negocjuje przyjęcie całego dorobku prawnego i głównych zasad UE. Są to więc negocjacje, w których pozycja kraju negocjującego jest słaba, ponieważ z reguły ostatecznie kraj ten i tak musi wszystko zaakceptować. Pytanie tylko, jak szybko i w jakim zakresie.
Negocjacje opierają się na jasno określonych zasadach. Jest 35 rozdziałów negocjacyjnych, które dotyczą konkretnych obszarów funkcjonowania państwa, takich jak rolnictwo, ochrona środowiska, edukacja, gospodarka czy służba zdrowia. Negocjacje dotyczą tego, jak szybko i w jakim zakresie kraj, który chce przystąpić do UE, dostosuje się do unijnego prawodawstwa i przepisów wewnętrznych.
Możliwe są okresy przejściowe. W wyjątkowych przypadkach możliwe są wyjątki, tj. trwałe odstępstwa od unijnych zasad. Np. Malta ma dodatkowe zabezpieczenia przed kupowaniem nieruchomości przez obywateli innych państw UE.
Robocza wizyta prezydenta Ukrainy w Brukseli. Zdjęcie: www.president.ua
Gdzie są największe problemy w przypadku Ukrainy?
Przede wszystkim ogromnym problemem jest korupcja. Mówimy o funkcjonowaniu całego państwa zgodnie z nawykami, które ukształtowały się jeszcze w czasach sowieckich.
Organizacja państwa opiera się w dużej mierze na układach i oligarchii, a społeczeństwo jest do tego przyzwyczajone. Korupcja, oczywiście, istnieje wszędzie w jakimś niewielkim procencie, także w UE, ale takie przypadki są tropione i karane. Wchodzenie w korupcyjne układy jest obciążone ogromnym ryzykiem, bo funkcjonuje aparat ścigania i wymiaru sprawiedliwości. Przypadki korupcji są jednoznacznie potępiane przez obywateli.
Przystępując do UE, Ukraina będzie musiała przestawić funkcjonowanie państwa, oprzeć się na silnych instytucjach i transparentnych procedurach.
Jak długo może potrwać integracja Ukrainy i czy realistyczne jest wprowadzanie zmian w czasie wojny w obronie kraju?
UE zdaje sobie sprawę, że wojna jest dodatkowym wyzwaniem, które stanowi ogromne obciążenie dla państwa ukraińskiego.
Ale jednocześnie Ukraina otrzymuje znaczną pomoc wojskową i finansową. Dlatego ważne jest, aby nie było wątpliwości, dokąd ta pomoc trafia, aby nie podlegała mechanizmom korupcyjnym. Kiedy mówimy o planie odbudowy Ukrainy po wojnie, myślimy nie tylko o tym, skąd wziąć fundusze, w jakim zakresie i jak zmodernizować kraj, ale także o tym, jak zabezpieczyć te fundusze, aby nie wypływały bokiem do prywatnych rąk.
To ważne i uważam, że jedną z metod jest ścisła współpraca z zagranicznymi doradcami z krajów UE, w tym z Polski..
W przeddzień rozpoczęcia negocjacji prezydent Ukrainy zatwierdził zespół do udziału w rozmowach akcesyjnych z UE, w skład której weszli urzędnicy państwowi, dyplomaci i eksperci. Jak ważny jest skład tej grupy i jakie umiejętności powinni posiadać ci ludzie?
Zespół negocjacyjny to formalna struktura stworzona przez rząd kraju przystępującego do UE.
Na czele każdego obszaru negocjacyjnego stoi zazwyczaj wiceminister, który koordynuje prace całego zespołu. W jego skład wchodzą osoby posiadające merytoryczną wiedzę na temat danego obszaru. Najczęściej są to osoby wyznaczone przez odpowiednie ministerstwa ze swoich pracowników, albo dobrane z zewnątrz.
To właśnie te osoby, wykorzystując swoją profesjonalną wiedzę, powinny ocenić stopień wdrożenia norm unijnych na Ukrainie i ich wpływ na konkretne obszary.
Rolą takich osób jest przeanalizowanie, czy i w jakim stopniu konieczne są spowolnienia, albo nawet odstępstwa od unijnych zasad oraz jak przygotować podstawy prawne w waszym kraju, aby dokonać potrzebnych zmian.
Ukraina jest poddana procesowi screeningu, tj. analizie sytuacji prawnej pod kątem rozbieżności, luk w ustawodawstwie, braku regulacji i konieczności opracowania nowych. Zespół negocjacyjny przedstawi rekomendacje dotyczące opracowania dokumentów prawnych, które zostaną przedłożone ukraińskiemu parlamentowi. W wyniku negocjacji sytuacja prawna Ukrainy powinna być jak najbardziej zbliżona do ładu prawnego UE, tak aby w momencie akcesji nie było rozbieżności.
Mówimy o tak zwanym „Acquis communautaire” („Wspólnotowy dorobek prawny”), czyli wszystkich normach prawnych, wytycznych, standardach, których państwo członkowskie musi przestrzegać. Jednocześnie jednak każdy kraj może zabiegać o dłuższy okres na wdrożenie tych zasad w obszarach, które są dla niego trudne. W przypadku Polski były to na przykład regulacje w zakresie ochrony środowiska, bo stawiały nam zbyt wysokie oczekiwania na tamtym etapie rozwoju kraju. Weszliśmy do UE w 2004 roku, a okresy przejściowe trwały do roku 2017, bo wiedzieliśmy, że nie będziemy w stanie szybciej wdrożyć wszystkich unijnych standardów dotyczących tego obszaru.
Strona ukraińska, wraz z UE, powinna znaleźć takie sprawy, które są ewidentną trudnością i wynegocjować wydłużony okres wprowadzania unijnych regulacji w tym zakresie.
Eksperci szacują, że negocjacje z UE potrwają średnio 5-7 lat.Ale jednocześnie wojna na Ukrainie przyczynia się do maksymalnego przyspieszenia drogi Ukrainy na Zachód.Jak długo w naszym przypadku może trwać proces negocjacji i akcesji do UE?
Wojna i akcesja to dwie różne sprawy. Wojna utrudnia Ukrainie negocjacje, ale ich nie przyspieszy, a raczej spowolni
A to dlatego, że UE i tak już jest wystarczająco skomplikowaną organizacją, złożoną aż z 27 krajów, między którymi są istotne różnice, także ustrojowe. I wejście każdego nowego państwa oznacza dodatkowe wyzwania. Dlatego UE stara się na ten moment przygotować i siebie i wchodzący kraj, zminimalizować różnice. Bo im większe odmienności, tym większe potem problemy wewnętrzne dla całej UE. Nie możemy dopuścić do sytuacji, w której rozszerzenie podkopie całą strukturę od wewnątrz.
UE ma wiele obaw w kontekście kolejnego rozszerzenia. Nie chcemy osłabienia tylko wzmocnienia naszej wspólnoty. Dlatego negocjacje z Ukrainą będą długie i trudne. W przypadku Polski trwały pięć lat, w przypadku Hiszpanii - prawie osiem lat, krócej w Grecji (cztery lata i pięć miesięcy - red.).
Ukraina jest dużym i ludnym krajem. A duży kraj oznacza duże problemy. Wystarczy spojrzeć na sytuację w rolnictwie i konflikt między Polską a Ukrainą o zboże. Takich sytuacji będzie więcej, w wielu innych obszarach. Nawet bez wojny, między Ukrainą a UE jest sporo wyzwań, dlatego negocjacje nie będą szły gładko, a moment przystąpienia Ukrainy do UE będzie trudny dla obu stron.
Zaporoże, Ukraina, 29 czerwca 2024 r. Mężczyzna rozsypuje pszenicę ozimą w ciężarówce podczas żniw na polu. Zdjęcie: Dmytro Smolienko/Ukrinform/East News
Jaka jest dobra wiadomość dla Ukrainy?
Że po stronie UE istnieje wyraźna wola negocjacji. Ukraina jest nie tylko krajem kandydującym, ale już rozpoczęła podróż, a wszystkie dwadzieścia siedem państw członkowskich UE jest przekonanych, że Ukraina jest krajem europejskim, który powinien kiedyś byś członkiem Unii Europejskiej.
To bardzo dobra wiadomość dla Ukrainy. Kilka lat temu takiej perspektywy nie było. Dziś to jest realne, materializuje się na naszych oczach.
Jakie będą postulaty Polski w negocjacjach z Ukrainą?Co wygra - partnerstwo czy rywalizacja?
Ukraina nie negocjuje z poszczególnymi krajami, ale z Komisją Europejską.
Proces jest prowadzony przez Komisję Europejską - Komisarza i Dyrekcję Generalną ds. Rozszerzenia, która negocjuje w imieniu wszystkich państw członkowskich. Główną ideą jest to, że UE chce się rozszerzać i pewnego dnia chce przyjąć Ukrainę.
Jednak podejście krajów UE do szczegółowych kwestii związanych z akcesją Ukrainy jest różne, w zależności od ich własnej sytuacji. Są takie, w których rolnictwo jest bardzo ważną częścią gospodarki, takie jak Polska, Francja czy Włochy, i takie, w których rolnictwo ma znaczenie marginalne, takie jak Luksemburg. Więc wyzwania stawiane UE przez ukraińskie rolnictwo są dla jednych kluczowe, dla innych mniej istotne. Podobnie jest w innych obszarach.
Każde państwo członkowskie analizuje to przez pryzmat własnej sytuacji i przekazuje Komisji Europejskiej uwagi i sugestie dotyczące swoich preferencji lub zastrzeżeń. Chodzi o zachowanie interesów i pozycji niektórych sektorów i grup - przedsiębiorców, rolników, branży finansowej, przemysłu motoryzacyjnego - zarówno w UE, jak i na Ukrainie. Jest to więc proces uzgadniania bardzo wąskich szczegółów, bardzo konkretnych kwestii technicznych.
Pod pewnymi względami proces negocjacji będzie wydawał się Ukrainie krokiem wstecz. Chodzi o to, że z powodu wojny Ukraina nagle stała się częścią rynku europejskiego w przyspieszonym tempie, ponieważ UE postanowiła pomóc ukraińskiej gospodarce, usuwając bariery handlowe. Było to rozwiązanie tymczasowe, wymuszone rosyjską inwazją i chęcią zapewnienia Ukrainie możliwości przeżycia.
Tymczasem wojna się przeciąga, a my mamy precedens, w którym kraj spoza UE de facto otrzymał w niektórych sprawach takie same prerogatywy jakie mają państwa członkowskie
Dotyczy to również pozwoleń na pracę i swobodnego przepływu osób. W trakcie negocjacji z UE Polska wyjątkowo długo negocjowała te kwestie, a i tak nie udało nam się uzyskać możliwości swobodnego funkcjonowania na europejskim rynku pracy od pierwszego dnia członkostwa. Jedyne dwa kraje, które dały nam taką możliwość, to Wielka Brytania (która wtedy była w UE) oraz Irlandia.
Wszystkie pozostałe kraje UE wprowadziły siedmioletni okres przejściowy, co oznaczało, że Polacy nie mogli podejmować pracy w krajach UE bez dodatkowych pozwoleń i procedur związanych z ich zatrudnieniem.
Ukraińcy, ze względu na wojnę, dostali możliwość swobodnego przemieszania się i podejmowania pracy. W Polsce otrzymali numer PESEL, co oznacza, że mogą legalnie wykonywać pracę, płacić podatki i, co najważniejsze, nie muszą uzyskiwać żadnych innych zezwoleń. Nie stałoby się tak, gdyby nie wojna.
Szczyt NATO. Zdjęcie: www.president.ua
Jak Polska może pomóc Ukrainie w negocjacjach?
Uważam, że Polska może zrobić dla Ukrainy dwie rzeczy. Po pierwsze, faktycznie przeszliśmy przez podobny proces, więc mamy świeże praktyczne doświadczenie, którym możemy się podzielić. Negocjowaliśmy nasze przystąpienie do UE w latach 1998-2003. Ludzie, którzy byli zaangażowani w ten proces, są nadal aktywni. Mogą zostać poproszeni o radę, na przykład jako doradcy ukraińskiego rządu, aby proces był jak najbardziej profesjonalny i skuteczny.
Po drugie, Polska, która jest wyraźnie zainteresowana przystąpieniem Ukrainy do UE, może być pomostem dla niej. Nie wszystkie kraje UE mają tak jasną wizję przyszłości UE z Ukrainą w jej składzie. Oczywiście jest wola, ale niektóre kraje mają bardzo duże zastrzeżenia co do tego, jak Ukraina funkcjonuje i co faktycznie dostarcza.
Na przykład Niemcy mają sporo wątpliwości. Tak więc Polska może dziś odegrać rolę mostu, który połączy również bliskość kulturowa i historyczna naszych narodów. Możemy wypełnić podobną rolę, jaką Niemcy odegrały dla Polski pod koniec lat 90-tych. Chcieli rozszerzenia i pomogli Europie Zachodniej nie tylko zaakceptować, że jest ono nieuniknione, ale także dostrzec korzyści. Dziś Polska może zrobić to samo dla Ukrainy.
Jakie są główne lekcje lub rady, których udzieliłaby Pani Ukrainie w oparciu o polskie doświadczenia?
Przede wszystkim Ukraina musi zrozumieć, że wszyscy współczują jej w związku z wojną. Wojna to straszna rzecz. Ale negocjacje to coś innego. Pomimo faktu, że Ukraina walczy z Rosją, nie uzyska w negocjacjach specjalnego ulgowego traktowania. Ma bowiem zostać członkiem UE i musi zaakceptować reguły funkcjonowania tej organizacji.
Ukraińcy stali się bardzo wymagający. Uważają, że wszystko im się należy, ponieważ walczą. Taki styl myślenia jest bardzo niepożądany w negocjacjach. Ukraina musi zrozumieć, że jest częścią grupy krajów, które zgodziły się na pewną formę funkcjonowania, a nadmierna presja i brak kompromisu doprowadzą tylko do jednego - do przedłużenia negocjacji.
Drogą na skróty do zwycięstwa Ukrainy jest przystąpienie do NATO.Jednak ostatni szczyt pokazał, że kraje NATO nie są gotowe zaoferować Ukrainie członkostwa w tej chwili.Jakie są nasze działania i jakie są nasze perspektywy?
Po pierwsze, walczcie dalej. Ukraina musi przetrwać. Nikt nie wie, jak długo to potrwa - rok, dwa lata. Dopóki trwa wojna na Ukrainie, NATO nie przyjmie Ukrainy, ponieważ oznaczałoby to, że Sojusz sam znajdzie się w stanie wojny.
Po zakończeniu wojny ukraińska sytuacja się zmieni – ukraińska armia będzie bardzo doświadczona w boju, będzie mogła sama szkolić armie swoich sojuszników. Przystąpienie do NATO z pewnością będzie krokiem, który wzmocni Sojusz
Nie wiemy, jak potoczą się wydarzenia w Stanach Zjednoczonych i kto wygra wybory. Ale na pewno ważnym elementem myslenia o przyszłości Ukrainy będzie myślenie o zakończeniu wojny.
Podczas gdy Ukraina zmaga się z trudnościami, Europa musi dokonać remilitaryzacji w przyspieszonym tempie, aby udzielić Ukrainie zwiększonej pomocy. Wszyscy tutaj walczą z czasem, ale nie tylko my - Rosja również. Spójrz na działanie sankcji - już doprowadziły one do tego, że Gazprom ma ujemne wyniki finansowe, co oznacza, że Rosji powoli kończą się środki finansowe na prowadzenie wojny. Im szybciej ich gospodarka zacznie podupadać, tym mniej pieniędzy Putin będzie miał na finansowanie wojny i tym szybciej się ona zakończy.
W pewnym momencie Rosja poczuje, że nie wygra tej wojny i siądzie do stołu negocjacyjnego. W przeciwnym razie negocjacje sprowadzą się do żądań Rosji zatrzymania zajętych terytoriów i uznania Ukrainy za terytorium buforowe miedzy Rosją a NATO
Jest to sytuacja nie do przyjęcia zarówno dla Ukrainy, jak dla Zachodu.
Wizyta robocza prezydenta Ukrainy w Wielkiej Brytanii. Zdjęcie: www.president.ua
Kraje tak zwanej osi zła, w tym niektóre kraje globalnego Południa, pomagają Rosji przetrwać pomimo sankcji.Jak sobie z tym poradzić?
To pytanie o skalę zachodniej dyplomacji, ale tutaj nie mamy aż tak złych wieści. Spójrz, mamy Australię, Japonię, Nową Zelandię i Koreę Południową w naszym obozie.
Jeśli chodzi o inne kraje, musimy negocjować i współpracować. Rzeczywiście, Rosja nie jest sama i ma swoich przyjaciół, sojuszników i kraje, z którymi się komunikuje. Ale nie zawsze są to kraje wrogie Zachodowi. Często są to kraje neutralne, a nawet partnerzy Zachodu, takie jak Indie.
Niedawno widzieliśmy zdjęcia premiera Narendry Modiego odwiedzającego Putina. Z punktu widzenia Indii to spotkanie było pożądane, Zachód odebrał to negatywnie. Europa i USA muszą być bardzo aktywne na globalnym Południu. Nie tylko w celu przekazywania naszej narracji i naszej wizji wojny, ale także w celu przedstawienia konkretnych propozycji, które byłyby atrakcyjne dla tych krajów, niż to, co pochodzi z Rosji.
Rosja nie ma wiele do zaoferowania, jedynie tanią energię i broń. My możemy mieć lepszą ofertę.
W jakiej Europie będziemy żyć za 5-10 lat?
To zależy od nas i naszych decyzji oraz od tego, czy ugniemy się pod presją, pod którą żyjemy. Europejczycy nie są przyzwyczajeni do życia w ciągłym zagrożeniu.
Po II wojnie światowej Europa, nie mając wojny na swoim terytorium, przyzwyczaiła się do tego, że kwestie ekonomiczne były najważniejsze i nie było innych zagrożeń.
Teraz Europejczycy żyją w ciągłym stresie - nierówności ekonomiczne frustrują ludzi, sytuacja międzynarodowa wywołuje strach. Nagle okazało się, że Rosja, która wydawała się normalnym krajem, nie jest nim. To wszystko jest podłożem dla niepokoju, frustracji, protestów, anarchicznych zachowań, a to wszystko oznacza, że możemy być wewnętrznie zdestabilizowani.
Europa znajduje się między dwoma biegunami. Jednym z nich jest wewnętrzny niepokój i frustracja z powodu wewnętrznej i zewnętrznej niestabilności. Drugi to pragnienie zjednoczenia i wspólnego działania
Która droga zwycięży i od czego to zależy, podczas gdy Europa wciąż znajduje się na rozdrożu?
Myślę, że ludzie nie będą chcieli wracać do przeszłości i żyć gorzej. Nasz świat kształtują wartości, ale także sposób, w jaki żyjemy i nawyki, które mamy - na przykład swobodne przemieszczanie się, bezpieczne, dostatnie życie, bycie razem i współpraca w sytuacjach zwiększonego zagrożenia.
Przechodzimy przez trudne czasy, które wymagają wprowadzenia mechanizmów współpracy w ramach UE i na całym kontynencie europejskim.
Wiele zależy od przywódców. Nadzieję widzę w tym, że demokracje mają nie jedną, trzy czy pięć głów, ale wiele, wiele osób z dobrymi pomysłami. Jest to o wiele potężniejsze niż sposób działania systemów autorytarnych, w których o wszystkim decyduje przywódca i jego wola.
Możemy liczyć na wiele mądrych umysłów i wiele mądrych koncepcji. Już to robimy, a to dlatego, że wojna na Ukrainie przyspieszyła pewne procesy. Widzimy wielkie zmiany wewnętrzne w Unii Europejskiej. NATO się rozszerza, UE rozpoczęła proces rozszerzenia, wzmocniono koordynację przemysłu obronnego UE, powołano komisarza ds. obronności.
Ukraina jest naszym katalizatorem zmian na lepsze. Europejczycy zawsze wychodzili z kryzysów silniejsi.
Za von der Leyen głosowało 401 europosłów, 284 było przeciw, 15 wstrzymało się od głosu, a siedem głosów było nieważnych.
Aby zostać ponownie wybraną na stanowisko przewodniczącej Komisji Europejskiej, musiała zdobyć co najmniej 361 głosów. Głosowanie zakończyło napięte negocjacje z różnymi siłami za zamkniętymi drzwiami. Było tajne, więc do ostatniej chwili nie było wiadomo, czy von der Leyen uzyska wystarczającą liczbę głosów.
Program Ursuli von der Leyen na najbliższe 5 lat jako przewodniczącej Komisji Europejskiej jest następujący: utworzenie nowego funduszu stymulującego przemysł europejski, poluzowanie zasad konkurencji, aby umożliwić więcej umów między firmami, utworzenie wspólnego sojuszu obronnego, stanowisko komisarza obrony i potrojenie liczby straży granicznej w Unii.
Von der Leyen podkreśliła również, że integracja Ukrainy, Mołdawii i Bałkanów Zachodnich z UE będzie priorytetem jej drugiej kadencji.
- Najlepszą inwestycją w bezpieczeństwo europejskie jest inwestycja w bezpieczeństwo Ukrainy
Dodała: - Finansowe, polityczne i militarne wsparcie Ukrainy ze strony Europy powinno trwać tak długo, jak będzie to konieczne. Będziemy wykorzystywać wszystkie narzędzia, którymi dysponujemy, w tym za pośrednictwem Europejskiego Funduszu Pokojowego, pracując nad wszystkimi kwestiami - od pilnych potrzeb po przyszłe wysiłki na rzecz naprawy w ramach instrumentu w Ukrainie.
Jako przewodnicząca Komisji Europejskiej Ursula von der Leyen jest odpowiedzialna za utrzymanie konsensusu wśród 27 szefów państw reprezentujących 450 milionów mieszkańców. Duże kroki w UE wymagają współpracy na szeroką skalę i umiejętności negocjacji, a von der Leyen ponownie odniesie sukces.
Przypomnijmy sobie jej sukcesy, porażki i silne kroki w minionej kadencji.
Ursula von der Leyen wygłasza przemówienie przedwyborcze, Strasburg, 18 lipca 2024 r. Zdjęcie: Wojciech Olkusnik/East News
Ursula von der Leyen przeprowadziła Unię Europejską przez dwa najpoważniejsze kryzysy ostatnich dziesięcioleci - pandemię koronawirusa i kryzys energetyczny.
Jako przewodnicząca Komisji Europejskiej udowodniła, że jest skuteczną menedżerką w czasie kryzysu, co przyniosło jej pierwsze miejsce na liście najpotężniejszych kobiet świata Forbesa w 2022 roku i nadal znajduje się na listach najbardziej wpływowych kobiet: - Kryzys opieki zdrowotnej spowodowany pandemią COVID-19 oraz wojna na Ukrainie i kryzys energetyczny wywołany przez Rosję mogły przerodzić się w dramatyczny kryzys gospodarczy i społeczny. Wielka odporność Europy i dobre decyzje, które podjęliśmy, zapobiegły temu. Stanęliśmy przed ogromnymi wyzwaniami, ale pod wieloma względami staliśmy się silniejsi - powiedziała przewodnicząca Komisji Europejskiej w przemówieniu do Parlamentu Europejskiego.
W środku kryzysu europejscy przywódcy byli zagubieni i szukali wspólnych rozwiązań, a z pomocą von der Leyen zgodzili się na wspólny zakup szczepionek i uzgodnili znaczny zastrzyk finansowy dla dotkniętej gospodarki, a od lutego 2022 r. przyjęli miliony ukraińskich uchodźców, wzmocnili wspólne bezpieczeństwo i kontrolę granic oraz uruchomili wspólne dostawy energii:
- Lider zajmuje pozycję przed grupą i ustawia maszt, a następnie czeka, aż grupa za nim podąży - mówi Rebecca Christie z brukselskiego think tanku Bruegel. - Jeśli nie, przenosi swój maszt w inne miejsce, ale nadal przewodzi grupie.
Ścieżka kariery Ursuli von der Leyen jest następująca: posłanka do Bundestagu, minister ds. rodziny, seniorów, kobiet i młodzieży w rządzie Angeli Merkel, minister obrony Niemiec, przewodnicząca Komisji Europejskiej.
"The Guardian" pisze, że von der Leyen kieruje Komisją jak operacją wojskową. Nie tylko cały czas pracuje, ale także regularnie prosi o to swoich pracowników.
Ursula von der Leyen wraz z mężem i siedmiorgiem dzieci. W 2005 roku dopiero zaczynała karierę polityczną. Zdjęcie: Jochen Luebke/AFP/Eastern News
W tym samym czasie Komisja Europejska uznała, że kryzys miał negatywny wpływ na konkurencyjność europejskiej gospodarki, którą należy teraz przywrócić.
W grudniu 2019 r. nowo wybrany komisarz UE ds. gospodarczych i handlu (KE) umieścił agendę gospodarczą UE w centrum uwagi na najbliższe kilka lat.
Nowo wybrana Komisja Europejska, kierowana przez Ursulę von der Leyen, zaproponowała zakrojony na szeroką skalę plan zmian legislacyjnych i inwestycji zwany Europejskim Zielonym Ładem, którego celem jest zmniejszenie emisji gazów cieplarnianych w UE o połowę do 2030 r. i osiągnięcie pełnej neutralności klimatycznej do 2050 roku. Oczywiście kraje europejskie muszą zmienić swoje ustawodawstwo i zainwestować ogromne sumy w zielone technologie. Jest to również „moment europejskiego człowieka na Księżycu”.
Unia Europejska przeznaczyła 150 miliardów na rekompensaty: zasiłki, dotacje, inwestycje i bezpośrednią pomoc finansową, aby pomóc krajom w bezbolesnym przejściu do neutralności klimatycznej.
Unia była świadkiem fali protestów rolników przeciwko ograniczeniu stosowania pestycydów, nawozów i antybiotyków, a także zwiększeniu powierzchni gruntów przeznaczonych pod produkcję ekologiczną. Nowe prawo zrobiło krok wstecz, a krytyczne dla rolników sformułowania zostały usunięte lub przeredagowane.
Sprawozdanie Parlamentu Europejskiego z 18 lipca zawierało kilka bezpośrednich odniesień do działań na rzecz klimatu i Zielonego Ładu, co sugeruje, że UE osiągnęła porozumienie z Zielonymi.
W Brukselskim Centrum AI Xperience, luty 2020 r. Zdjęcie: Shutterstock
Ursula von der Leyen i Ukraina
W kwestii Ukrainy przewodnicząca Komisji Europejskiej wykazuje wyraźną konsekwencję. W kwietniu 2022 roku, w szczytowym momencie rosyjskiej inwazji na Ukrainę, Ursula von der Leyen przyjechała do Kijowa, aby wesprzeć Wołodymyra Zełenskiego i Ukraińców. Po wizycie w Buczy napisała na platformie X: „Moje przesłanie do narodu ukraińskiego: winni okrucieństw zostaną pociągnięci do odpowiedzialności. Wasza walka jest naszą walką”.
Obiecała, że będzie pracować nad przystąpieniem Ukrainy do Unii Europejskiej. Od tego czasu odwiedziła ogarniętą wojną Ukrainę co najmniej 7 razy.
Z Władimirem Zełenskim w Kijowie w listopadzie 2023 r. Zdjęcie: OPU
Już w maju 2022 von der Leyen ogłosiła zamiar „zakazania wszelkiego importu rosyjskiej ropy naftowej i produktów ropopochodnych” i uniezależnienia się od rosyjskiej ropy, gazu i węgla, ale jak dotąd sankcje nie zakazały, ale ograniczyły import rosyjskiej ropy.
Polityka Unii Europejskiej odegrała kluczową rolę w przyznaniu Ukrainie statusu kandydata do członkostwa w UE 23 czerwca 2022 roku.
Komisarz europejska zaproponowała również zamrożenie 10 mld euro funduszy europejskich dla Węgier z powodu naruszenia przez ten kraj praworządności. W 2023 r. kwota ta została odblokowana jako kompromis na drodze do zatwierdzenia przez Budapeszt negocjacji akcesyjnych Ukrainy. Unia Europejska oficjalnieozmowy akcesyjne z Ukrainą w grudniu.
„Dziś odwaga niejedno ma imię. Dziś odwaga ma twarz - i to jest Ukraina. Dziś odwaga ma twarz - i jest to twarz ukraińskich mężczyzn i kobiet, którzy przeciwstawiają się rosyjskiej agresji” lub ”Wiemy, że Ukraińcy są gotowi umrzeć za europejską perspektywę. Wiemy, że Ukraińcy są gotowi umrzeć za europejskie marzenie".
8 lipca 2024 r. Ursula von der Leyen również mówiła o Ukrainie i obowiązku Europy, aby jej pomóc.
Wypowiedziała się również na temat podróży dyplomatycznej do Rosji i Chin premiera Węgier Viktora Orbana, który 1 lipca rozpoczął sześciomiesięczną prezydencję w UE.
- Ta tak zwana misja pokojowa była niczym więcej, jak tylko »misją pokojową«. Europa nie może kontrolować dyktatorów i demagogów na całym świecie, ale może zdecydować się na obronę własnej demokracji - powiedziała von der Leyen.
Pewnego ciepłego wieczoru moja miłość do muzyki zaprowadziła mnie do Filharmonii Narodowej w Kijowie, na festiwal Kyiv Spring Sounds. Zwabił mnie tam Chopin i nazwisko cenionego amerykańskiego pianisty Kevina Kennera, uważanego obecnie za jednego z najlepszych wykonawców dzieł Chopina na świecie. Słynny polski dyrygent Stanisław Skrowaczewski, który współpracował z samym Arturem Rubinsteinem, stwierdził kiedyś, że interpretacje Chopina w wykonaniu Kennera były najbardziej zmysłowymi, jakie kiedykolwiek słyszał.
Są rzeczy, które robimy, bo tak czujemy
Kevin Kenner wspiera Ukrainę od początku inwazji. Przyjechał do Kijowa z USA ze swoją żoną, polską skrzypaczką Katarzyną Cieślik, na jeden koncert. Muzycy zrobili to z własnej inicjatywy i na własny koszt, by Kijów mógł usłyszeć „I Koncert fortepianowy” Chopina w interpretacji Kennera.
Kevin Kenner
– Wszystko, co dzieje się dziś w waszym kraju, jest dla mnie rodzajem kulturowego ludobójstwa. Po prostu nie mogę i nie chcę tego tolerować – powiedział po pierwszej części koncertu. – Do 2022 roku z trudem wymieniłbym może trzech ukraińskich kompozytorów. To wstyd, że nigdy nie słyszałem na przykład o Borysie Latoszyńskim czy Wiktorze Kosence, a to wybitni artyści. Ich twórczość była dla mnie wspaniałym odkryciem i cieszę się, że mogę teraz promować tę muzykę na świecie.
To nas wzbogaca i jasno pokazuje, że Ukraina ma własną tożsamość i kulturę, którą należy chronić
To powiedziawszy, artysta pospieszył do sali, gdzie w drugiej części koncertu Orkiestra Filharmonii Narodowej Ukrainy miała zagrać Borysa Latoszyńskiego (suitę z muzyki do „Romea i Julii” Szekspira).
Jednak zanim rozległy się pierwsze dźwięki, Kevin Kenner niespodziewanie podszedł do mikrofonu i powiedział, że chce przedstawić publiczności ważną dla niego osobę. Drobna, krucha, brązowowłosa dziewczyna podeszła z widowni i rozświetliła scenę uśmiechem.
– Poznajcie Julię. To Ukrainka, którą miałem okazję poznać w czasie wojny. Dziś ona i jej dzieci są częścią mojej rodziny...
Julia i Kevin w Filharmonii Kijowskiej
W lutym 2022 roku, tuż po rozpoczęciu inwazji Rosji na Ukrainę, Kevin i jego żona postanowili udzielić schronienia jakiejś ukraińskiej rodzinie w swoim mieszkaniu w centrum Krakowa. Kevin poprosił kolegę, ukraińskiego pianistę, o pomoc w znalezieniu rodziny potrzebującej schronienia. W rezultacie do mieszkania muzyka wprowadziła się poetka, pisarka i dziennikarka Julia Bereżko-Kamińska, która wraz z synem i córką cudem uciekła z Buczy.
– Moja żona i ja chcieliśmy pomóc ludziom, którzy stali się zakładnikami tych strasznych wydarzeń – wyjaśnił Kenner. – Są rzeczy, które robimy, bo tak czujemy. ]\Później dowiedzieliśmy się, że Julia jest poetką i pisarką, prawdziwym skarbem ukraińskiej kultury.
Później dowiedzieliśmy się, że Julia jest poetką i pisarką, prawdziwym skarbem ukraińskiej kultury
Poznał Julię sześć miesięcy po tym jak dostała klucze do jego mieszkania. I wtedy ich drogi się splotły – zarówno w życiu, jak w sztuce. Poza wspomnianym koncertem wspólnie zorganizowali w Polsce kilka muzyczno-literackich koncertów na rzecz Ukrainy. Jeden z nich odbył się na Zamku Królewskim w Warszawie. Julia czytała swoją poezję, Kevin grał Chopina i muzykę ukraińskich kompozytorów.
– Dla mnie nasze ocalenie z Buczy i przeprowadzka do Krakowa były jak cud – mówi Julia. – Od początku inwazji wokół miasta toczyły się ciężkie walki. Odgłosy wystrzałów nie ustawały, nie było prądu, wody, gazu. W pewnym momencie dowiedzieliśmy się, że dają nam „zielony korytarz”. Bardzo długo się wahaliśmy, bo dotarła do nas informacja, że ludzie w konwojach są rozstrzeliwani.
Ukrywaliśmy się w piwnicy. 15 marca okazało się, że w samochodzie naszych znajomych jest jedno wolne miejsce i moja dorosła córka zdecydowała się pojechać. Ale utknęli na pięć dni na ulicy Jabłońskiej, na tej samej „drodze śmierci”, na której rozstrzeliwano większość samochodów z uciekającymi. Nie mieliśmy z nią kontaktu. Przez jakiś czas ukrywała się z przyjaciółmi w domu z powybijanymi oknami, potem postanowili się przebić. Udało się, chociaż samochody jadące za nimi zostały rozstrzelane...
Julia czyta poezję w schronie podczas ostrzału Buczy, 2022 r.
To była loteria. Prosiłam Boga, by zesłał mi proroczy sen i powiedział, co robić.
Teraz śni mi się, że stoję w Kijowie na dworcu kolejowym, prawie naga i bosa, na mrozie w środku zimy, a wokół mnie jest mnóstwo ludzi. I budzę się z uczuciem rozpaczy, że jestem tak krucha i bezbronna.
Zostaliśmy we dwoje z synem. Myślałam: zostaniemy, to nasz dom, mamy jedzenie i zapałki. Ale później przyszedł sąsiad i powiedział, że mamy pięć minut na podjęcie decyzji, czy odejść, czy nie. Syn mnie przekonał. Później sąsiedzi powiedzieli mi, że okupanci chodzili od drzwi do drzwi i pytali o mnie.
Kiedy opuszczaliśmy Buczę, ogarnęła mnie fala rozpaczy. Gdzie iść? Co robić? I wtedy poprosiłam: „Boże, zaprowadź nas do ludzi, z którymi powinniśmy być ”. Napisałam o moim problemie na Facebooku
Posypały się oferty: moje dzieci i ja zostaliśmy zaproszeni do Francji, Włoch, Niemiec... I wtedy jeden z moich przyjaciół, muzyk z Kijowa, zapytał: „Chciałabyś pojechać do Krakowa?”. Intuicyjnie od razu odpowiedziałam: „tak”. I wszystko od razu zaczęło wirować, a nieznajomi otworzyli nam drzwi do swojego pięknego mieszkania w centrum Krakowa. W tym czasie byli w Ameryce. Nie bali się wpuścić obcych do swojego polskiego domu.
Kevin i jego żona Kasia stali się naszymi aniołami stróżami. Kiedy w końcu się spotkaliśmy, zabrali nas na wakacje. Wynajęli dom na wsi i spędziliśmy razem ponad tydzień, poznając się. Odpoczywaliśmy na świeżym powietrzu, graliśmy w gry, śmialiśmy się, zorganizowaliśmy nawet z Kevinem koncert. Dzięki naszej przyjaźni zaczął odkrywać ukraińską muzykę najpierw dla siebie, a potem dla swoich studentów [Kevin Kenner pracuje w Frost School of Music na Uniwersytecie w Miami – aut.]. Zaczął też występować w haftowanej koszuli, którą mu podarowałam.
Kevin Kenner i Katarzyna Cieślik w haftowanych ukraińskich koszulach
Wizyta amerykańskiego pianisty i jego żony w Ukrainie to spełnienie obietnicy, którą Kevin złożył Julii. Obiecał, że mimo wojny na pewno przyjedzie do Kijowa i zagra dla Ukraińców. I że odwiedzi Buczę, by zobaczyć miejsce, z którego do Krakowa przybyli jego przyjaciele.
– Dużo opowiadałam Kevinowi i Kasi o Buczy – mówi Julia. – Chcieli zobaczyć nasz ogród, dom, bibliotekę i książki, nad którymi pracowałam. I dotrzymali obietnicy, choć bardzo trudno było zorganizować tę wizytę. Bo muzycy tego formatu mają zaplanowany czas co do minuty.
Przyjaciele w Ukrainie
Trzy talerze ukraińskiego barszczu
Przyjechali dzień przed koncertem. Przed wizytą zapytałam Kevina, co ukraińskiego chciałby zjeść. Zamówił barszcz – i zjadł dwa talerze. Naprawdę mu smakował. A potem, kiedy wróciliśmy z wycieczki po Buczy, jeszcze raz poprosił o barszcz.
Kevin odwiedził również Worzel, a w nim Muzeum Historii i Kultury w Domu Uwarowa [gdzie znajduje się wystawa upamiętniająca kompozytora Borysa Latoszyńskiego – aut.]. Zagrał Latoszyńskiego na fortepianie w muzeum, oddając hołd swojemu nowemu ulubionemu kompozytorowi.
Kevin przyznał, że wojna w Ukrainie zmusiła go do zostania, jak określił kiedyś Mścisław Rostropowicz, „żołnierzem muzyki”, walki z rosyjską agresją i dezinformacją
– Odkąd zaczęły się dziać te wszystkie straszne rzeczy, nie wykonuję już rosyjskiej muzyki – mówi pianista. – Namawiam moich studentów i muzyków, których znam, by w swoim repertuarze zastąpili rosyjskich kompozytorów ukraińskimi kompozytorami. Większość pianistów nigdy o nich nie słyszała. W szczególności warto zwrócić uwagę na utwory fortepianowe Wiktora Kosenki, które ze względu na wysoki poziom zasługują na wykonywanie na całym świecie. Myślę, że to świetna okazja, by udowodnić wszystkim, że ukraińska muzyka nie jest drugorzędna. Ona mówi sama za siebie głośniej niż jakiekolwiek słowa.
Kevin Kenner podczas zwiedzania Muzeum w Worzelu
Moje zainteresowanie Ukrainą podsycił sam Putin, twierdząc, że Ukraina nie jest prawdziwym państwem, a ukraiński język i kultura nie są niczym więcej niż cieniami znacznie czystszego rosyjskiego języka i kultury. To właśnie te skandaliczne twierdzenia wzbudziły we mnie podejrzenia i zainteresowanie ukraińską historią i kulturą.
Poparłem decyzję Międzynarodowej Federacji Muzycznej o zawieszeniu Międzynarodowego Konkursu im. Czajkowskiego. W końcu nie można oklaskiwać rosyjskich muzyków i wychwalać rosyjskiej kultury muzycznej, jednocześnie wyrażając zaniepokojenie, że Rosja próbuje dokonać kulturowego ludobójstwa na swoim sąsiedzie.
Punkt zwrotny w Polsce: już nie stare, a jeszcze nie nowe
Julia Bereżko-Kamińska wróciła do domu rok po ewakuacji z Buczy. Przyznaje jednak, że wciąż marzy o „swoim” domu w Krakowie.
– Nie mogłam przyzwyczaić się do tamtejszego łóżka, dopóki nie kupiłam poduszki podobnej do tej, którą miałam w domu. Musiałam wyobrazić sobie, że jestem w swoim pokoju przynajmniej przez chwilę, zanim zasnęłam – wspomina. – A potem, kiedy wróciłam do Buczy, przez tydzień nie mogłam dojść do siebie: ciągle myślałam o Krakowie. Teraz to także moje rodzinne miasto.
Krakowski dom, w którym Julia i jej dzieci znaleźli schronienie, szybko stał się centrum ukraińskiej kultury
– Kevin i Kasia dali nam możliwość nie tylko mieszkania w nim, ale też zapraszania Ukraińców na wieczory muzyczne i poetyckie – mówi pisarka. – Ten dom ma przestronny salon z dwoma fortepianami. Miesiąc po przeprowadzce do Krakowa zaczęliśmy dawać koncerty i transmitować je na Facebooku.
Julia z ukraińskimi przyjaciółkami i dyrektorem Instytutu Literackiego – w krakowskim mieszkaniu
Napisałam o tym esej zatytułowany „Wspólnota”: jak my, Ukraińcy, będąc w tak trudnej sytuacji życiowej, wróciliśmy do normalnego życia dzięki tym wieczorom muzycznym. Długo baliśmy się żyć, pić wino, nawet skosztować słodyczy, bo wydawało nam się to zbrodnią przeciwko ludziom w Mariupolu, którzy nie mieli co jeść. Poezja i muzyka wyciągnęły nas z tego.
Julia mówi, że tam, w krakowskim mieszkaniu, narodziła się po raz drugi:
– Przywieziono do Krakowa mój tomik poezji „Grawitacja słowa”, który złożyłam w wydawnictwie dwa dni przed wybuchem wojny. Po raz pierwszy książka została zaprezentowana w Polsce. Czułam jednak pewną przerwę w mojej twórczości, jakbym przeżyła to, co stare, a jeszcze nie odkryła w sobie czegoś nowego. W tym samym czasie zmieniło się moje życie osobiste: rozwiodłam się, wyjechałam z Ukrainy i skończyłam czterdzieści lat. Dla kobiety to kluczowy moment, kiedy zdaje sobie sprawę, że nie jest już taka sama, jak była. Ale jaka?
W Krakowie Julia przez jakiś czas nie mogła pisać. Potem eseje zaczęły spływać z jej duszy jak lód.
Pierwszy koncert Julii z Kevinem w Supraślu
W pierwszym eseju, „Tramwaj Kraków-Bucza”, Julia opisała, co przeżyła, rejestrując moment powrotu do domu – kiedy ogród kwitł, pies skakał, a kot miauczał na drzewie, którego nie widziała od roku. Wyobrażała sobie, jak biegnie do swojego pokoju, chodzi po domu i spotyka swoje dawne życie:
– Tramwaj często dudnił pod moimi oknami w Krakowie (strawiłam kilka miesięcy na przekonywaniu siebie, że to nie wojna dudni, lecz tramwaj) – uśmiecha się Julia. – Wyobrażałam sobie, że niego wsiądę i zabierze mnie do domu. A kiedy Kevin i Kasia pojawili się na progu naszego domu w Buczy, powiedzieliśmy: „No, tramwaj z Krakowa do Buczy przyjechał!”
Odwiedziny u Julii w Buczy
Podczas rocznego pobytu w Polsce Julia Kamińska-Bereżko stworzyła kilka książek. Pomysł na zbiór poezji „Wojna rymów”, z wierszami ponad 80 ukraińskich poetów, przyszedł jej do głowy w Krakowie. Tomik został przygotowany, zredagowany i zaprezentowany w Kijowie w maju 2024 roku. Książka „Ukraińcy w Polsce: historia zbawienia”, dzieło Julii powstałe we współpracy z polskim Instytutem Literackim, została przygotowana do publikacji w Krakowie. Z Instytutem Julia stworzyła też książkę „Refleksje o rzeczach najważniejszych”, która jest tłumaczeniem słuchowisk współczesnych polskich autorów na język ukraiński.
Julia ma wiele planów kulturalnych związanych z Polską. Ktoś przecież musi budować te kulturowe mosty między nami
– Dziś czuję ogromną wdzięczność za życie. Po tym wszystkim, co mnie spotkało, zdaję sobie sprawę, że życie jest niesamowitym cudem – podsumowuje. – Dziękuję też Kevinowi i Kasi, którzy przywrócili mi wiarę w ludzi i w to, że dobro musi zwyciężyć.
Inwazja na Ukrainę spowodowała odpływ Ukraińców za granicę, głównie na Zachód. Według Wysokiego Komisarza Narodów Zjednoczonych ds. Uchodźców (UNHCR), w połowie czerwca 2024 r. w Europie mieszkało prawie 6 milionów Ukraińców.
Najwięcej obywateli Ukrainy otrzymało tymczasową ochronę w Niemczech – 1,1 mln, w Polsce – 957 000 i w Czechach – 346 000. Niemcy wyprzedziły pod tym względem Polskę, która dzieli granicę z Ukrainą i w której ludzie posługują się do pewnego stopnia podobnym językiem, dopiero w 2023 roku. Migracja wewnątrzeuropejska [z Polski do Niemiec – red.] była napędzana wyższymi świadczeniami socjalnymi, wyższymi płacami i inicjatywami integracyjnymi niemieckiego rządu.
Wśród innych powodów przeprowadzek jest m.in. chęć zapewnienia swoim dzieciom europejskiej edukacji.
Ukraińcy za granicą i Ukraińcy w Ukrainie
Obecnie ponad 280 milionów ludzi – 3,6% światowej populacji – mieszka w krajach innych niż ich miejsce urodzenia, lecz nie wszyscy z nich są uchodźcami. Łącznie z migrantów rozsianych po całym świecie można by stworzyć czwarty najbardziej zaludniony kraj. Co więcej, coraz więcej osób jest gotowych do migracji, jeśli pojawiłaby się przed nimi taka możliwość. Głównymi względami są tu czynniki społeczno-ekonomiczne (w przypadku celowej migracji) i bezpieczeństwo (jak w przypadku wymuszonej migracji większości Ukraińców).
Serwis Zaborona przeprowadził ankietę wśród swoich czytelników, oferując im możność anonimowego podzielenia się swoimi przemyśleniami na temat decyzji o pozostaniu w Ukrainie lub jej opuszczeniu oraz stereotypów na temat migracji.
Infografika: Kateryna Kruglyk/Zaborna
Według naszych badań, główne powody wyjazdu Ukraińców za granicę to:
* wojna;
* bezpieczeństwo osobiste i rodzinne;
* okupacja lub groźba okupacji miejsca zamieszkania, obawa przed ponowną okupacją (w przypadku mieszkańców terytoriów zajętych przez Rosję w 2014 r.);
* dostępność pracy za granicą;
* troska o przyszłość dzieci;
* utrata domu i rodziny;
* brak możliwości realizowania się w Ukrainie;
* niepewność co do prawidłowości działań ukraińskich instytucji państwowych.
Ukraińcy, którzy pozostali w kraju, tłumaczyli swój wybór następująco:
* brak możliwości wyjazdu;
* rodzina;
* wspieranie w taki sposób swojego państwa;
* pobyt w stosunkowo bezpiecznym miejscu;
* względy moralne.
Informacje z ankiety Zaborony pokrywają się z danymi Rating Lab. Porównując możliwości, Ukraińcy podsumowują, że Europa oferuje pracę, ochronę, dochody, komfort, infrastrukturę, podczas gdy Ukraina – usługi, w tym medyczne i częściowo edukacyjne, możliwości biznesowe i niedrogie mieszkania. Sukces jest więc w równym stopniu możliwy do osiągnięcia zarówno w Ukrainie, jak w Europie.
Infografika: Kateryna Kruglyk/Zaborna
Mit 1: Migranci zabierają pracę miejscowym
Od czasu do czasu w mediach społecznościowych pojawiają się rozmowy o ukraińskich uchodźcach próbujących zająć miejsca pracy mieszkańców kraju, w którym znaleźli schronienie. Zjawisko to zostało zbadane szczególnie wnikliwie przez Adę Tymińską, działaczkę Helsińskiego Fundacji Praw Człowieka w Polsce, w raporcie „Przyjdą i zabiorą: antyukraińska mowa nienawiści na polskim Twitterze”. Chociaż w momencie publikacji raportu w kwietniu 2023 r. sympatia do Ukraińców nie była kwestionowana, badaczka przewidziała, że antyukraińskie obelgi i oskarżenia zdecydowanie nasilą się w bardziej sprzyjającej sytuacji, kiedy wsparcie dla uchodźców w naturalny sposób spadnie z powodu ogólnego społecznego zmęczenia.
– Zmiany postaw wynikają tylko z obawy o własne samopoczucie – mówi Ada Tymińska. – Jeśli jakiś niezbyt rozsądny polityk nagle oświadczy, że przyjadą Ukraińcy i zabiorą pracę czy socjal, to ktoś się z nim zgodzi.
Nawiasem mówiąc, w Polsce nastroje antyukraińskie są podsycane przez prorosyjską, skrajnie prawicową partię Konfederacja, która aktywnie sprzeciwia się „ukrainizacji Polski”, blokuje przejścia graniczne na granicy polsko-ukraińskiej i wzywa do zmniejszenia płatności na rzecz uchodźców. Tymczasem rolnicy, których interesów Konfederacja rzekomo broni, już narzekają na brak pracowników sezonowych.
– Radzę przypomnieć sobie wypowiedzi polskich rolników z wiosny, że nie będzie miał kto zbierać truskawek czy wykonywać prac niewymagających wysokich kwalifikacji – mówi Wasyl Woskobojnyk, prezes Ogólnoukraińskiego Stowarzyszenia Międzynarodowych Firm Zatrudnienia. – Zazwyczaj ludzie, którzy przyjeżdżają, nie mogą konkurować o wysoko płatne prace. Oni trafiają do tych nisz na rynku, na które jest mniejsze parcie wśród miejscowej ludności.
Podobnie Polacy woleli wyjeżdżać do Niemiec, by zbierać szparagi – bo taka praca jest lepiej opłacana w krajach sąsiednich
Polski Instytut Ekonomiczny twierdzi, że stopa zatrudnienia Ukraińców w Polsce jest obecnie najwyższa wśród krajów OECD. Jednak ukraińscy uchodźcy napotykają różne wyzwania na polskim rynku pracy i czasami doświadczają nierównego traktowania.
Infografika: Kateryna Kruglyk/Zaborna
Marcin Kołodziejczyk, dyrektor ds. rekrutacji międzynarodowej w Platformie Migracyjnej EWL, podkreśla, że Polska od dłuższego czasu doświadcza niedoboru pracowników. A zapotrzebowanie na nich jest tak duże, że do pracy w kraju przyjeżdżają ludzie z całego świata, w tym z Ameryki Łacińskiej i Azji:
– Polski rynek pracy potrzebuje około pół miliona pracowników w ciągu najbliższych pięciu lat. Dziś, gdy stopa bezrobocia w Polsce jest drugą najniższą w Europie (3%), braki kadrowe odczuwalne są w niemal każdej branży, a gospodarka rośnie (+2% w pierwszym kwartale 2024 r.).
Nie chodzi tu o konkurencję, ale o zapotrzebowanie na dużą liczbę pracowników. Pracy wystarczy dla wszystkich
Fundacja „Ukraiński Dom” w Warszawie również notowała niską stopę bezrobocia w Polsce w ostatnich latach. Według informacji Urzędu Statystycznego, napływ uchodźców do Polski nie miał znaczącego wpływu na jej poziom:
– Inną rzeczą jest to, że ostatnie badania opinii publicznej pokazują, iż ten stereotyp nie jest tak powszechny wśród Polaków, jak się wydaje – mówi Ołeksandr Pestrykow, ekspert Ukraińskiego Domu. – Odnosi się on do innego badania, przeprowadzonego przez Polski Instytut Ekonomiczny.
Według tego badania tylko 30% respondentów uważa, że obcokrajowcy stanowią zagrożenie dla polskich pracowników. 23% twierdzi, że obcokrajowcy mogą konkurować z wykwalifikowanymi pracownikami, natomiast zdaniem 56% zagrożeni są tylko nisko wykwalifikowani polscy pracownicy.
– Miejscowi bardziej obawiają się dumpingu płacowego. Tam, gdzie Polak żąda wyższej płacy, Ukrainiec wykona pracę za mniejsze pieniądze – mówi Pestrykow. – Polska gospodarka zależy od taniej siły roboczej. To przewaga konkurencyjna, ale także problem.
Bo to utrudnia robotyzację i automatyzację przemysłu, a pracownicy nie chcą wiecznie być tanią siłą roboczą
Nawiasem mówiąc, czeskie Ministerstwo Pracy i Spraw Socjalnych również twierdzi, że Ukraińcy nie zabierają miejsc pracy. Według jego danych, czterech na pięciu Ukraińców znalazło pracę na niewymagających wysokich kwalifikacji i niestabilnych stanowiskach.
– Proces starzenia się społeczeństwa w Europie przyspiesza. Wszędzie brakuje siły roboczej – komentuje Ella Libanowa, członkini Narodowej Akademii Nauk Ukrainy, dyrektorka Instytutu Demografii i Studiów Społecznych im. Mychajły Ptucha. – Dlatego biznes jest naprawdę zainteresowany posiadaniem większej liczby pracowników. A Ukraińcy nie są konkurentami Europejczyków pod względem zatrudnienia – mają do dyspozycji różne nisze. I tak dzieje się zawsze: migranci, zwłaszcza pierwszego pokolenia, którzy dopiero co przybyli do obcego kraju, podejmują pracę, którą im w nim dano.
Nie wypierają miejscowych. Owszem, istnieje pewna konkurencja, ale nie jest ona tak duża, jak niektórzy chcieliby powiedzieć. To tylko przeciąganie liny
Infografika: Kateryna Kruglyk/Zaborna
Mit 2: Migranci kosztują dużo pieniędzy z budżetu, które można by wydać na rozwój społeczności i inne lokalne cele
Stereotyp, że Ukraińcy przenoszą się do Europy w celu uzyskania pomocy finansowej i pozostają w niej dla świadczeń socjalnych, jest dość rozpowszechniony zarówno wśród obywateli państw przyjmujących, jak tych Ukraińców, którzy pozostali w domu (o czym świadczą odpowiedzi w ankiecie Zaborony).
– W Niemczech wiele osób uważa, że Ukraińcy przyjeżdżają tu tylko po to, by otrzymywać świadczenia socjalne, i nie chcą pracować. Pracuję jako tłumaczka dla Ukraińców podczas rozmów na żywo w różnych instytucjach. Bardzo mi przykro, ale ten stereotyp jest często uzasadniony – dzieli się swoim doświadczeniem prosząca o anonimowość Ukrainka.
Jednak prawie wszystkie osoby z Ukrainy, które wzięły udział w badaniu i mieszkają poza krajem, twierdzą, że pracują. Kobiety mające dzieci podkreślają, że zasiłki są bardzo niskie: „Wystarczy tylko na pieluchy i mleko modyfikowane”.
W Polsce i Czechach już oszacowano, że ukraińscy uchodźcy, którzy znaleźli się w tych krajach po wybuchu wojny na pełną skalę, z nawiązką zrekompensowali wydane na nich pieniądze.
Polski rząd wydał 15 miliardów złotych (około 3 miliardów euro) w 2022 roku i około 5 miliardów zł w 2023 roku na wsparcie państwa dla uchodźców z Ukrainy. Pomoc ta obejmuje również jednorazową wypłatę w wysokości 300 złotych (70 euro) oraz miesięczne świadczenie na dziecko w wysokości 500 zł, które od stycznia 2024 r. wzrosło do 800 zł (187 euro). Jednak tylko 7% ukraińskich uchodźców żyje z polskiej pomocy społecznej, która zresztą jest jedną z najmniejszych w UE.
Prawie 80% obywateli Ukrainy, którzy przybyli do Polski w wyniku inwazji, jest zatrudnionych i utrzymuje się samodzielnie
Badania przeprowadzone przez Platformę Migracyjną EWL potwierdzają, że ukraińscy uchodźcy zaczęli poszukiwać pracy od pierwszych tygodni pobytu w Polsce i zmieniali ją, szukając możliwości rozwoju zawodowego.
W Czechach bilans dochodów i wydatków na wsparcie ukraińskich uchodźców wyglądał następująco: w 2023 r. wydatki w wysokości 21,6 mld koron (858 mln euro) nadal przewyższały dochody w wysokości 21 mld koron. Jednak w pierwszym kwartale 2024 r. przychody przewyższyły wydatki – 6,4 mld koron (około 254 mln euro) podatków i opłat wobec 3,5 mld koron pomocy. Nawiasem mówiąc, 88% ukraińskich uchodźców w Czechach pracuje.
Około 80% ukraińskich uchodźców w Niemczech mieszka w mieszkaniach częściowo opłacanych przez państwo. Czynsz i koszty mieszkaniowe wynoszą 750-850 euro na osobę miesięcznie. Ponadto zapewniane jest ubezpieczenie zdrowotne, kursy integracyjne oraz wsparcie dla dzieci i emerytów. Około 700 000 uchodźców z ukraińskimi paszportami jest zarejestrowanych w centrach zatrudnienia w Niemczech. Każdy z nich może otrzymać 563 euro miesięcznie. Istnieje również zasiłek rodzinny.
– Niemiecki rząd twierdzi, że jeśli obecnie zatrudnionych jest 20% Ukraińców, to będzie zadowolony ze wzrostu do 40% – mówi Wasyl Woskobojnyk. – Niski odsetek osób zatrudnionych w Niemczech wynika z faktu, że istnieją określone wymagania językowe, a także z nacisku na wykonywanie wysoko wykwalifikowanej pracy, co daje Ukraińcom możliwość poprawy swoich umiejętności lub przekwalifikowania się, aby móc pracować nie tylko rękoma.
Obecnie rząd upraszcza warunki zatrudnienia i obniża wymagania dotyczące znajomości języka niemieckiego
Według badania przeprowadzonego przez Centrum Strategii Gospodarczej, w listopadzie 2022 r. 73% ukraińskich uchodźców w Europie otrzymywało płatności, podczas gdy w styczniu 2024 r. już tylko około 40%.
Prawie połowa ankietowanych w Niemczech (44%) i Holandii (40%), gdzie świadczenia socjalne należą do najwyższych w Europie, twierdzi, że chociaż pomoc finansowa pozwalałaby im utrzymać się w kraju ich goszczącym, decydują się na znalezienie pracy. To kluczowy wniosek z badania „Uwalnianie potencjału: obywatele Ukrainy w Niemczech i Holandii”, przeprowadzonego przez Platformę Migracyjną EWL i Centrum Studiów Wschodnioeuropejskich Uniwersytetu Warszawskiego.
– Wiele krajów w Europie i na świecie zapewnia pomoc Ukraińcom, którzy wyjechali z powodu wojny – mówi Daria Mychajlyszyna, ekonomistka z Centrum Strategii Gospodarczej. – Jednak z biegiem czasu liczba Ukraińców otrzymujących pomoc znacznie spadła, ze względu na zmiany w polityce krajów przyjmujących oraz fakt, że wielu Ukraińców znalazło już pracę i nie potrzebuje pomocy.
Ponadto gospodarki krajów przyjmujących Ukraińców odnoszą większe korzyści niż wydają na pomoc
Tymczasem CES zauważa, że ukraiński rynek pracy doświadcza wszystkich wyzwań związanych z pełnoskalową wojną. Szok gospodarczy na początku rosyjskiej inwazji doprowadził do spadku zarówno popytu, jak podaży pracy – firmy nie zatrudniały, a ludzie nie ubiegali się o pracę. Z czasem popyt na pracę zaczął się odbudowywać, ale powoli. Latem 2022 r. liczba osób poszukujących nowej pracy wzrosła i przekroczyła średnią z 2021 roku. Jednak od tego momentu trendy się rozeszły: wraz z ożywieniem gospodarczym zapotrzebowanie na siłę roboczą systematycznie rosło, podczas gdy aktywność osób poszukujących pracy stale spadała – między innymi z powodu migracji Ukraińców za granicę i mobilizacji ich do wojska.
Mit 3: Migranci nie płacą podatków i nie pomagają w rozwoju gospodarki
Już w maju 2022 r. Oxford Economics przewidywał, że jeśli w Polsce pozostanie 650 000 Ukraińców, PKB może wzrosnąć o 1,2% do 2030 r., a jeśli pozostanie milion, to o 2% w porównaniu ze scenariuszem, w którym tych migrantów by nad Wisłą nie było. Podobne prognozy przedstawił Narodowy Bank Ukrainy, który w 2022 r. oszacował, że dzięki uchodźcom z tego kraju do 2026 r. PKB Polski i Czech wzrośnie o 2,2-2,3% w porównaniu ze scenariuszem bazowym – a PKB Niemiec o 0,6%-0,65%.
Podczas gdy w 2022 r. wpływy budżetu państwa pochodzące od Ukraińców w Polsce wynosiły 0,8-1,0%, w ubiegłym roku było to już 1,3-1,6%. W walucie oznacza to 10,1-13,7 mld zł (ok. 2,34-3,18 mld euro) w 2022 r. i 14,7-19,9 mld zł w 2023 r. Badanie „Analiza wpływu uchodźców z Ukrainy na polską gospodarkę” zostało przeprowadzone na zlecenie ONZ przez międzynarodową firmę doradczą Deloitte we współpracy z Platformą Migracyjną EWL.
W raporcie Wysokiego Komisarza Narodów Zjednoczonych ds. Uchodźców (UNHCR) czytamy, że w dłuższej perspektywie, gdy gospodarka w pełni się dostosuje, wskaźnik ten wzrośnie do 0,9-1,35%.
– To znaczący wpływ na polską gospodarkę, biorąc pod uwagę wyzwania związane z rosyjską agresją, ogólną sytuację i znaczny niedobór kadr w Polsce – mówi Marcin Kołodziejczyk z EWL. – Ukraińcy ratują polski rynek pracy: zarówno ci, którzy przybyli do Polski przed inwazją na pełną skalę, jak uchodźcy wojenni.
W rezultacie od 2022 r. Ukraińcy w Polsce pomagają rozwijać gospodarkę, płacąc 10-14 mld zł podatków, a w 2023 r. 15-20 mld zł podatków. Większość ukraińskich uchodźców pomaga również swoim rodzinom w Ukrainie, przekazuje darowizny na rzecz sił zbrojnych lub jest wolontariuszami – wynika z raportów EWL w Polsce i Niemczech.
– Badanie przeprowadzone niedawno przez ekspertów z Wielkiej Brytanii, gdzie jest znacznie mniej ukraińskich migrantów, dowodzi, że dodatkowe 0,2% PKB to właśnie wkład ukraińskich migrantów. To poważna sprawa dla Wielkiej Brytanii – mówi Ella Libanowa.
Ukraińcy w Europie mieszkają, pracują, płacą podatki i wydają pieniądze. Każda złotówka wydana w Polsce pracuje dla polskiej gospodarki
Według badania przeprowadzonego przez Centrum Strategii Gospodarczej, od stycznia 2024 r. 45% Ukraińców, którzy wyjechali za granicę, było zatrudnionych lub zostało przedsiębiorcami. A zatem płacą oni podatki od dochodów z pracy lub zysków biznesowych. Wszyscy migranci płacą co najmniej podatki konsumpcyjne i podatek od wartości dodanej przy zakupie jakichkolwiek towarów i usług.
Mit 4: Migranci pogarszają sytuację w zakresie przestępczości
Chociaż ten stereotyp jest bardziej prawdopodobny w odniesieniu do osób pochodzących z kultur pozaeuropejskich, niektórzy mogą uogólniać pojęcie „uchodźców” i odnosić to myślenie do wszystkich.
Na początku 2024 r. Fundacja „Ukraiński Dom” w Warszawie została zmuszona do publicznego zareagowania na artykuł Rzeczpospolitej pt. „Ciemna strona migracji. Cudzoziemcy w Polsce jeżdżą po pijanemu i łamią zakazy”. W tekście stwierdzono m.in., że „napływ tysięcy cudzoziemców, który nasilił się po wybuchu wojny na Ukrainie, znalazł odzwierciedlenie w statystykach przestępczości”. W liście otwartym do redakcji fundacja uprzejmie zasugerowała, że zapewne istniały jakieś powody i przesłanki (wydarzenia, alarmujące wyniki sondaży, ksenofobiczne wypowiedzi polityków), które skłoniły „Rzeczpospolitą” do opublikowania statystyk przestępstw popełnionych w Polsce przez osoby niebędące jej obywatelami.
„Uczciwie byłoby podać te powody i wyjaśnić czytelnikowi Wasze intencje przy pisaniu artykułu – czytamy w liście. – Niepokojące jest, że poważna gazeta kształtująca opinię publiczną, ucieka się do profilowania etnicznego i manipulowania różnicami kulturowymi”.
Eksperci fundacji pracowali z danymi opublikowanymi w artykule i doszli do wniosku, że 17 278 cudzoziemców, którzy popełnili przestępstwa w 2023 r., było odpowiedzialnych tylko za około 2% wszystkich przestępstw. Ponadto 3 240 kradzieży popełnionych przez cudzoziemców stanowiło około 3% wszystkich kradzieży w Polsce, a 2 451 zarzutów posiadania narkotyków stanowiło 4% wszystkich takich zarzutów. Co więcej, dynamika wzrostu przestępczości wśród migrantów jest 7,7 razy niższa niż dynamika wzrostu samej grupy cudzoziemców.
– Stereotyp o pogorszeniu się sytuacji przestępczej z powodu napływu uchodźców jest widoczny tylko wśród polskich dziennikarzy – komentuje Ołeksandr Pestrykow. – Często lubią podkreślać narodowość podejrzanych i skazanych.
Nawiasem mówiąc, w ankiecie przeprowadzonej wśród polskich obywateli na potrzeby raportu Roberta Mirona Staniszewskiego z Uniwersytetu Warszawskiego na temat społecznego postrzegania uchodźców z Ukrainy, obawa przed pogorszeniem sytuacji przestępczej nie znajduje się na pierwszym miejscu wśród zagrożeń upatrywanych ze strony Ukraińców. Wśród obecnych obaw jest negatywny wpływ na rynek pracy.
– Ukraińcy w większości pracują – przekonuje Ella Libanova. – Wśród ukraińskich migrantów jest bardzo niewielu mężczyzn, to głównie kobiety i dzieci.
Dlatego jest mało prawdopodobne, aby tak bardzo pogorszyli sytuację w zakresie przestępczości
Mit 5: Uchodźcy zwiększają obciążenie systemu opieki medycznej, systemu edukacji i rynku mieszkaniowego
Eksperci przewidują, że bolesny problem list oczekujących do lekarzy, które obecnie obejmują wielu Ukraińców, obciążenie systemu edukacji i rosnące ceny mieszkań mogą stać się największym problemem i spowodować pogorszenie nastawienia Europejczyków do Ukraińców.
– Polacy mają niski poziom zaufania do własnego państwa i są świadomi nieefektywności rządu, jeśli chodzi o usługi socjalne – mówi Ada Tymińska. – W Polsce trzeba czekać w długich kolejkach do lekarza, trudno jest zapisać dziecko do przedszkola – to prawda. Dlatego nagłe pojawienie się nowych osób powoduje poczucie rosnącego zagrożenia.
Jednak problemy z dostępem do specjalistycznej opieki medycznej istniały jeszcze przed przyjazdem Ukraińców. To tylko pokazuje, że państwo w niektórych aspektach jest nieskuteczne
Uczestnicy badania Zaborony mówią także o problemach w systemach medycznych i edukacyjnych w krajach, w których mieszka większość ukraińskich uchodźców. Pewna dziewczyna powiedziała, że w Niemczech zaproponowano jej wizytę u mammologa za siedem miesięcy, podczas gdy inna nie mogła znaleźć miejsca w przedszkolu w czeskim mieście.
– Ludzi przybywa, obciążenie [systemu opieki zdrowotnej i edukacji – red.] rośnie. Ale jest też więcej miejsc pracy – zauważa Ella Libanowa. – Wśród ukraińskich migrantów jest wielu pracowników medycznych i pedagogicznych. Kto powstrzymuje szkoły z ukraińskimi uczniami przed zatrudnianiem ukraińskich nauczycieli? Z jednej strony to zatrudnienie dla ukraińskich kobiet, a z drugiej ułatwiona edukacja dzieci.
Aleksander Pestrykow przewiduje, że problemy w sektorze edukacji pogorszą się jesienią 2024 roku, kiedy wszystkie ukraińskie dzieci będą miały obowiązek uczęszczania do polskich szkół. Do tej pory rodzice mogli sami decydować, czy pozostawić dziecko w ukraińskiej szkole online. Zmiana będzie oznaczać więcej dzieci w klasach, więcej konfliktów, sporów rodzicielskich i zastraszania.
Status tymczasowy daje prawo do opieki zdrowotnej w Polsce. – Rzecz w tym, że jeśli musisz płacić za mieszkanie i z czegoś żyć, musisz pracować – mówi Ołena. – A kiedy pracujesz, masz opiekę zdrowotną nawet bez statusu, potrącają ci z pensji, a twoja kolejka do lekarza jest legalnie opłacana.
Ukraiński Dom przeanalizował dane z systemu medycznego w 2022 roku. W pierwszym roku wojny na Ukraińców wydano 0,5 miliarda złotych, choć planowano 2 miliardy. Okazało się, że ukraińscy uchodźcy nie wykorzystali nawet połowy kwoty, którą planowano zapłacić za nich za pośrednictwem Narodowego Funduszu Zdrowia.
– Do 2022 r. większość naszych obywateli w Polsce będą stanowić młodzi bezdzietni ludzie, którzy po prostu nie trafiali do szpitali – wyjaśnia Ołeksandr Pestrykow. – Tymczasem wśród uchodźców jest wiele matek, dzieci, osób starszych i bardzo dbających o zdrowie. Po prostu zaczynają być widziani w szpitalach i trudno przekonać zwykłego Polaka, że Ukraińcy nie stanowią zagrożenia.
Nieporozumienia między Ukraińcami
Z drugiej strony Ukraińcy, którzy zdecydowali się pozostać poza granicami Ukrainy, dzielą się gorzkimi odczuciami: w swojej ojczyźnie są uważani za tchórzy i zdrajców, których nie obchodzi los państwa. Jak gdyby żyli sobie wygodnie za granicą, zapomnieli o Ukrainie i nie przejmowali się wojną. I że tak naprawdę nie wyjechali ze względów bezpieczeństwa, ale dla większych pieniędzy. I że nie przekazują datków i nie pomagają…
Centrum Strategii Gospodarczej szacuje, że po wojnie za granicą może pozostać od 860 tys. do 2,7 mln Ukraińców. To głównie obiecujące, wykształcone Ukrainki, studentki, matki z dziećmi, do których później dołączą mężowie. Natomiast do Ukrainy wróci większy odsetek osób starszych i o niższym poziomie wykształcenia.
CES twierdzi, że decyzje Ukraińców o niewracaniu będą miały znaczący wpływ na ukraińską gospodarkę, która może stracić od 2,55 do 7,71% PKB.
Jeśli połowa z tych, którzy wyjechali, pozostanie za granicą, będzie to dla nas bardzo poważny cios – ocenia Ella Libanowa
– Kwestia powrotu Ukraińców, którzy wyjechali z powodu wojny, będzie jednym z najważniejszych wyzwań w najbliższej przyszłości.
Tę obawę potwierdzają dane międzynarodowego badania OneUA, które objęło ponad 18 tysięcy respondentów w ośmiu krajach europejskich. Ukraińscy uchodźcy mieszkający w Polsce, na Węgrzech, w Czechach, Mołdawii i Rumunii częściej wskazywali, że zamierzają wrócić do Ukrainy niż uchodźcy w Holandii i Niemczech. Głównymi czynnikami, które mają wpływ na decyzję w tej sprawie, są kwestia przywiązania społecznego i aspekt ekonomiczny (badanie „Return intentions among Ukrainian refugees in Europe: A Cross-National Study”, opublikowane 22 lipca 2024 r.).
Tylko 11 procent respondentów w badaniu serwisu Zaborona twierdzi, że zmieniło zdanie (zostać czy wrócić). Wśród przeszkód w powrocie są trwająca wojna i nieprzewidywalność przyszłości. Respondenci, którzy pozostaną w Ukrainie, tłumaczą swój wybór brakiem możliwości wyjazdu i miłością do kraju.
Ci, którzy zdecydowali się mieszkać za granicą, oprócz poczucia bezpieczeństwa, jako argument również podają miłość do Ukrainy – bo będąc bezpiecznymi, mają możliwość przekazywania darowizn i promowania ukraińskich interesów w innych krajach.
Cały artykuł możesz też przeczytać na stronie Zaborony
Główne zdjęcie: Uchodźcy z Ukrainy czekają na przejściu granicznym w Medyce, 5 kwietnia 2022 r., Fot.: Wojtek Radwański/AFP/East News
Oto kolejny materiał z cyklu artykułów zatytułowanego „Portrety siostrzeństwa”. Opowiadamy w nim o przyjaźni między Ukrainkami i Polkami, wsparciu zwykłych ludzi, ale także o nieporozumieniach, które ostatecznie pomagają obu naszym narodom lepiej się poznawać.
Opowiedzcie nam swoje historie – historie spotkań z polskimi lub ukraińskimi kobietami, które zmieniły Wasze życie, zaimponowały Wam, nauczyły Was czegoś, zaskoczyły lub skłoniły do myślenia. Piszcie do nas na adres: redakcja@sestry.eu
Z dzieckiem w ramionach
Mijał trzeci miesiąc od rozpoczęcia inwazji. Ciężko mi było poradzić sobie z utratą ludzi, których kochałam na wojnie, i utratą domu.
„Cafe Ukraina” była jednym z pierwszych projektów integrujących uchodźców w Olsztynie. Ukraińcy mogli bezpłatnie uczyć się polskiego i brać udział w warsztatach hafciarskich. Zwykle na te zajęcia przychodziło około dziesięciu osób. Musiałam zabierać ze sobą na lekcje moje 9- miesięczne dziecko, które albo spało, albo siedziało w moich ramionach. W czerwcu nasza nauczycielka wyjechała do Warszawy na egzaminy, a jej obowiązki tymczasowo przejęła Monika Hausman-Pniewska, pracowniczka Federacji FOSa.
Monika Hausman-Pniewska prowadzi zajęcia
Może potrzebujesz pomocy?
Przez lata Monika pracowała jako działaczka społeczna, superwizorka (osoba odpowiedzialna za produktywność i różne działania pracowników), trenerka w projektach edukacyjnych, dziennikarka, przedstawicielka EPALE (społeczność nauczycieli, badaczy, naukowców, decydentów i innych osób zawodowo zaangażowanych w uczenie się dorosłych w Europie), nauczycielka języka polskiego i psychoterapeutka.
Kiedyś późnym wieczorem napisała do mnie: „Z jakiegoś powodu ciągle myślę o Tobie i Twoich dzieciach. Może potrzebujesz pomocy?”
Później zaproponowała mi u siebie nocleg. Byłam bardzo wdzięczna, ale odmówiłam, bo nie chciałam sprawiać kłopotów jej rodzinie.
Ja i dwójka moich dzieci jesteśmy uchodźcami z gromady Szewczenkiwskiej w obwodzie mikołajowskim, gdzie toczyły się walki. Mój mąż był na wojnie przez cztery miesiące, walczył w sektorze chersońskim. Przyjechaliśmy do Olsztyna w kwietniu 2022 roku i wynajęliśmy pokój na dwa miesiące. Sama opłaciłam czynsz.
Potem zwolniło się miejsce w schronisku dla uchodźców – jedna z rodzin wyjechała i zostaliśmy zakwaterowani w pokoju dla 10 osób. Za darmo. Dali nam też jedzenie. W tamtym czasie niczego nie potrzebowaliśmy.
Z Moniką na festiwalu
Co robić? Jak dalej żyć?
Kilka dni później Monika znów napisała: „Miałam sen. Siedziałaś sama na środku wielkiego, czarnego pola, gorzko płacząc. Patrzyłam na Ciebie i nie wiedziałam, co mogłabym zrobić, żebyś poczuła się lepiej. Może nadal potrzebujesz pomocy? Może wizyta u psychologa?”.
Byłam ciekawa, jak polscy psychologowie pracują z uchodźcami wojennymi. Wcześniej rozmawiałam tylko z ukraińskimi, którzy od 2014 roku pomagają uchodźcom wewnętrznym, krewnym zaginionych i poległych na wojnie oraz weteranom.
Pracując jako dziennikarka w Ukrainie brałam udział w wielu szkoleniach, podczas których psychologowie uczyli mnie, jak rozmawiać z ludźmi dotkniętymi wojną, by ta komunikacja nie była dla nich traumatyczna. W tym samym czasie dziennikarze, którzy pisali o wojnie, również potrzebowali wsparcia psychoemocjonalnego. Wypalaliśmy się od tej ogromnej ilości negatywnych informacji, które musieliśmy przetworzyć, aby opowiedzieć odbiorcom o tragicznych konsekwencjach wojny rosyjsko-ukraińskiej.
Podobnie jak większość uchodźców w tamtym czasie nie rozumiałam, co robić, jak dalej żyć, skąd czerpać siłę. Stałam się bardzo niespokojna, a moje poczucie bezpieczeństwa zniknęło. Nadal jednak pisałam artykuły o wpływie wojny na środowisko, o ekobójstwie. Zdałam sobie sprawę, że nadal potrzebuję wsparcia, więc powiedziałam Monice, że jestem gotowa na spotkanie z psychologiem.
Monika z moją córką Mirą
Między nadzieją a rozpaczą
Monika nie mogła udzielić mi porady jako psychoterapeutka, ponieważ nie wolno jej przyjaźnić się z podopiecznymi. W kodeksie etycznym jest to interpretowane jako podwójna relacja, niezgodna z pracą terapeutyczną. Dlatego przedstawiła mnie Andrzejowi Kędzierskiemu, przewodniczącemu olsztyńskiego oddziału Polskiego Towarzystwa Psychologicznego. Określił mój poziom lęku, stresu, depresji i ocenił ryzyko samobójstwa.
Uświadomiwszy mi, że nie potrzebuję leków, poradził, na co warto zwrócić uwagę w stanie niepewności. Bo balansowanie między nadzieją a rozpaczą jest bardzo stresujące i energochłonne.
To naturalne, że masz niestabilny stan emocjonalny, gdy przechodzisz przez traumatyczne doświadczenie wojny. Musisz jednak być w stanie pomóc sobie w krytycznych momentach, ustabilizować się za pomocą różnych technik uspokajających.
Później uczyłam tych technik innych uchodźców podczas spotkań grupy wsparcia psychologicznego.
W każdy piątek po pracy Monika przychodziła do naszego hostelu, a moje dzieci i ja jeździliśmy do niej w weekendy i święta. Jej dom stoi na przedmieściach, niedaleko jeziora. Wokół rośnie las, gdzie zbieraliśmy jagody i grzyby. W domu miała książki Serhija Żadana i Oksany Zabużko po polsku. Grała ukraińska muzyka, gotowaliśmy pierogi i naleśniki. Jak mawiała Monika, że ważne jest, by dzieci czuły „obecność domu”.
Monika z moim synem Miszą
W niedzielę 7 sierpnia 2022 r. wieczorem wróciliśmy od Moniki do hostelu – i wtedy dostałam wiadomość, że trzy dni wcześniej mój mąż zginął na wojnie
Zbawienna praca
Pierwszą osobą, której o tym powiedziałam, była Monika. Natychmiast przyjechała do nas z Andrzejem Kędzierskim. Pomogli mi przekazać tę wiadomość mojemu 12-letniemu Mychajle.
Od tamtej pory Monika jest przy mnie cały czas. Miesiąc później zaproponowała mi etat w projekcie pomocy uchodźcom. Praca ta pomogła nam przejść przez najcięższy okres – żałoby moich dzieci po ojcu i mojej – po mężu, z którym przeżyliśmy razem prawie 20 lat.
Z moim mężem Rusłanem
Kiedy uchodźcy zostali eksmitowani z bezpłatnego hostelu, dzięki nowej pracy miałam pieniądze na opłacenie czynszu. Wskutek biurokracji od prawie dwóch lat nie dostaję pomocy od ukraińskiego państwa i miesięcznej renty dla moich dzieci z powodu śmierci męża na froncie.
Gdyby nie Monika, moje dzieci i ja musielibyśmy wrócić do zniszczonego miasta, w którym ludzie żyją bez wody pitnej, pod ostrzałem wroga i często bez prądu.
Monika była jednym z ekspertów projektu dla uchodźców z Federacji FOSa. Było to dla nich pierwsze doświadczenie z kompleksowym programem pomocy dla uchodźców wewnętrznych.
Myślę, że zaproponowała mi tę pracę, bo wiedziała, że mam wieloletnie doświadczenie w pracy z ludźmi dotkniętymi wojną, a także szczere proukraińskie przekonania.
Jednym z obszarów pomocy było wsparcie psychologiczne. Zarejestrowało się ponad 300 osób, byłam przy każdej rozmowie jako tłumaczka. Podczas pierwszego spotkania eksperci pytali uczestników o ich potrzeby. Prawie wszyscy odpowiedzieli, że nie chcą spotykań z psychologiem. Słuchałam jednak uważnie ich odpowiedzi na inne pytania i zrozumiałam, że ludzie często nie zdają sobie sprawy, że mają długotrwałe, nieprzepracowane traumy, które negatywnie wpływają na ich życie.
Grupa wsparcia psychologicznego
Przebrnąć przez „martwe punkty”
Jedna z uczestniczek projektu powiedziała, że nie chce, by pomagano jej w znalezieniu pracy w jej specjalności – była jednak gotowa podjąć każdą inną pracę. Zapytałam ją potem, dlaczego tak zdecydowała. Przecież pracując w swojej specjalizacji zarobiłaby więcej niż sprzątając pokoje w hotelu.
Powiedziała, że 10 lat temu była w ciąży, ale straciła dziecko. Uważała, że powodem tej tragedii była praca, którą wykonywała. Później urodziła, ale nadal boi się robić to, co zna i kocha.
Przekonałam ją, by umówiła się na wizytę u specjalisty. I te konsultacje jej pomogły.
Niektóre osoby nie mogły się pogodzić z tym, że w Polsce nie ma dla nich innej pracy niż sprzątanie, pomoc w kuchni czy opieka. Tym ludziom bez pomocy psychologa byłoby trudniej przebrnąć przez te „martwe punkty” – sytuacje, które sprawiały, że czuli się wyczerpani, bezradni, niezdolni do rozwoju i adaptacji do nowych warunków.
Kiedy ludzie mówią mi, jak zmieniło się ich życie dzięki psychoterapii, czuję się bardzo szczęśliwa. I wierzę, że kiedy tracimy kontakt z radością, tracimy kontakt z samym życiem
Ta, która zwróciła nam radość
Od zakończenia projektu minął już rok, ale za każdym razem gdy spotykam się z jego uczestnikami, dziękują mi za te spotkania. Niektórym z nich pomogliśmy przetrwać śmierć bliskich, innym zaakceptować smutną wiadomość o chorobie i rozpocząć leczenie, komuś znaleźć wspólny język z nastoletnimi dziećmi, a komuś nawet uratować życie. Jedna z kobiet przyznała, że gdybym nie namówiła jej na wizytę u psychologa, a psycholog nie skierowałby jej do psychoterapeuty, popełniłaby samobójstwo. W krytycznym momencie pomogły jej leki i terapia.
Kiedy słucham zwierzeń uchodźczyń, zawsze przypominam sobie Monikę. Gdyby nie dała nam tego impulsu, byłoby nam wszystkim trudniej przeżyć traumatyczne doświadczenia wojny. Jej bezinteresowna pomoc, która na różne sposoby wykraczała daleko poza projekt, dała Ukrainkom – i mnie osobiście – to, czego najbardziej potrzebowałyśmy. Pomogła nam znów poczuć radość.