Exclusive
Szkoła bez domu
20
min

Wszystkie dzieci są równe. I wszystkie chcemy nauczyć, jak sięgać po pomoc

- Osoby, które straciły dach nad głową, nie mogą latami czuć się zależne od pomocy innych. Naszym zadaniem jest przywracanie im samodzielności, niezależności i wolności – mówi Justyna Żukowska-Gołębiewska, psycholożka, koordynatorka programu profilaktycznego „Godzina dla MŁODYCH GŁÓW” realizowanego w ramach projektu „MŁODE GŁOWY. Otwarcie o zdrowiu psychicznym” fundacji UNAWEZA.

Anna J. Dudek

01.09.2021, Gdańsk, Szkoła Podstawowa. Rozpoczęcie roku szkolnego. Zdjęcie: Bartosz Bańka / Agencja Wyborcza.pl

No items found.

Zostań naszym Patronem

Dołącz do nas i razem opowiemy światu inspirujące historie. Nawet mały wkład się liczy.

Dołącz

<frame>Tylko 49 proc. ukraińskich dzieci w wieku szkolnym, które z powodu wojny żyją w Polsce, uczęszcza do polskich szkół. A powinne do nich chodzić, żeby nie mieć wyrwy w edukacyjnym życiorysie i integrować się w polskim społeczeństwie. One jednak wolą uczyć się online w ukraińskich szkołach, bo w polskich czują się zagubione. Często są w kiepskiej formie psychicznej, nie znają wystarczająco dobrze polskiego, program szkolny nie jest przystosowany do ich poziomu wiedzy. Bywa, że padają ofiarami rówieśniczej przemocy. Czego potrzebujemy, żeby zachęcić dzieci do nauki w szkołach stacjonarnych? Jakie zmiany wprowadzić w modelu nauczania, jak pracować z dziećmi polskimi i ukraińskimi, żeby się integrowały? W redakcji sestry.eu wiemy, że to jeden z najważniejszych problemów uchodźczych i dlatego stworzyłyśmy cykl Szkoła bez domu. Opisujemy w nim kondycję naszych dzieci, polskie szkoły, współpracę ukraińskiego rządu z polskim. Sięgamy po dobre wzorce, rozmawiamy z nauczycielami, psychologami i urzędnikami. Jeśli masz problem z dzieckiem w szkole, wiesz, jak rozwiązać problem, jesteś rodzicem, nauczycielem, ekspertem – napisz do nas: [email protected] Jesteśmy dla Was. <frame>

Kiedy ponad dwa lata temu, w lutym 2022 roku, do Polski zaczęły przyjeżdżać ukraińskie kobiety z dziećmi, sytuacja - także ta związana z edukacją dzieci - była nagła. Awaryjna. Po dwóch latach już awaryjna nie jest, nie jest też tymczasowa. A jednak mimo to brakuje rozwiązań, procedur i narzędzi, które pozwoliłyby dobrze opiekować się dziećmi i młodzieżą z Ukrainy. Z systemy edukacji zniknęło ponad 100 tysięcy dzieci. To, delikatnie mówiąc, alarmujące.

Rzeczywiście, wiele dzieci - tysiące dzieci - wypadło z systemu, i to trzeba naprawić. Ale też nie jest tak, że one zupełnie zniknęły, bo ich sytuację monitorują rozmaite organizacje pozarządowe oraz powinny monitorować Ośrodki Pomocy Społecznej. Natomiast już na początku wybuchu wojny uważałam i mówiłam to wielokrotnie, że w tej sytuacji, w której do nas dzieci z Ukrainy przyjechały, edukacja nie była priorytetem.

Dlaczego?

Dlatego, że przede wszystkim to nie była jedna, homogeniczna grupa. Nie, przyjechały i dzieci, które mieszkały w zachodniej Ukrainie, blisko granicy z Polską, które owszem, wyjechały z powodu wojny, ale jednak w ich przypadku była to nieco inna zmiana miejsca zamieszkania, i te, które przyjechały z frontu. Które dosłownie uciekły przed bombami. Były inne, ważniejsze potrzeby - zaadresowanie tego kryzysu, a nie posyłanie na lekcje geografii czy matematyki. Teraz nie tylko mamy dzieci, których brakuje w systemie, ale i ludzi, którzy są zmęczeni pomocą. Oraz osamotnionych nauczycieli.

Z ostatniego sondażu wynika, że o ile większość Polaków i Polek wciąż popiera wspieranie Ukrainy, to prawie połowa uważa, że ta pomoc powinna odbywać się poza granicami Polski. To ogromna zmiana, która przekłada się w oczywisty sposób, także na dzieci.

Początkowo społeczeństwo bardzo angażowało się w pomoc, z czasem ta gotowość wygasa - to naturalne, zbadane, opisane zjawisko faz reakcji społecznej na katastrofę. Pierwszym etapem jest faza heroiczna, zwiększa się solidarność, aż dochodzimy do tzw. miesiąca miodowego, gdzie wsparcie i pomoc płynie strumieniami. Potem stopniowo pojawia się zmęczenie, wypalenie, obawa, wycofanie wsparcia- to faza tzw. utraty złudzeń.

To się dzieje w każdym kraju, w każdej społeczności, której dotyka kataklizm, przyjmowanie uchodźców czy klęska żywiołowa. Moje pytanie brzmi natomiast: skoro wiemy, że tak to wygląda z punktu nauki, to dlaczego nie mamy na to gotowych rozwiązań?

Była mobilizacja, teraz jest pewna normalizacja i stagnacja - i tu nam brakuje narzędzi, aby przejść do fazy rekonstrukcji, czyli sytuacji, w której życie obywateli i osób dotkniętych kryzysem się normalizuje. Społeczeństwo, wyczerpane pomocą, mam tu na myśli także, a może przede wszystkim, organizacje pozarządowe, nie dostało oprócz braw żadnego wsparcia. Żadnego. Łatwo się wypalić w roli osoby, która niesie pomoc, która codziennie obserwuje ludzkie dramaty, widzi matki oddzielone od rodziny, osamotnione dzieci, tragedie całych rodzin. A jednak nikt o tych ludziach nie pomyślał. 

Koszty pomocy ponosili sami?

Psychologowie i inni specjaliści zobligowani są do superwizji (często finansowanej z własnej kieszeni), ale ludzie dobrej woli nie mają dostępu do superwizji i wsparcia dla siebie. I specjaliści działający na rzecz wsparcia Ukraińców i pracownicy NGO i pozostali obywatele, jeśli chcieli pomocy, musieli i wciąż muszą szukać jej na własną rękę. A to też kosztowne. Koszta są duże, wojna trwa, ludzie są zmęczeni. Część pomagających cierpi na traumę zastępczą w wyniku niesienia pomocy lub wyczerpanie empatią, nie mają już siły pomagać.

Wolontariusze rozdają zupę ukraińskim uchodźcom na Dworcu Głównym w Krakowie 10 marca 2022 r. Zdjęcie: Dominika Zarzycka/NurPhoto/AFP/East News

Kampanie wyborcze nie pomogły.

Przeciwnie, żerowały na uprzedzeniach, resentymentach i obawach, a ponieważ jako społeczeństwo jesteśmy niedoinformowani, te nasiona padały na podatny grunt, co powodowało, że pojawiały się wątpliwości, czy to nasze zaangażowanie ma sens i czy w ogóle jest konieczność wymyślania jakichkolwiek dodatkowych programów dla uchodźców. Jeśli przeanalizujemy badania naukowe robione na przykład w Niemczech czy Francji, krajach, które bardzo dużo przyjmowały do siebie obcokrajowców, to zobaczymy, że najistotniejsze to mieć sprawdzone programy, które umożliwiają nie tylko zaspokojenie podstawowych potrzeb osób w kryzysie, ale także asymilację i integrację społeczną.

Co wydarzyło się w Polsce?

Na samym początku wojny za główny cel przyjęliśmy integrowanie środowisk. Pamiętam, jak alarmowałam wtedy, żeby tego nie robić. Oni ledwo do nas przybyli, a my tu organizujemy jakieś integracyjne spotkania. To nie był czas na to, wtedy był czas na zaspokojenie potrzeb bezpieczeństwa, dachu nad głową, pożywienia i środków na życie. Dostarczenie wsparcia specjalistycznego, jeśli uchodzący by tego potrzebowali. Natomiast po czasie zaspakajania tych podstawowych potrzeb nadchodzi czas na działania asymilacyjne i integracyjne, na włączanie dzieci do systemu edukacji, a dorosłych do programów aktywizacji zawodowo-społecznej.  

Czyli jakich dokładnie?

Powinny powstać programy, które budują integrację społeczną z osobami uchodzącymi przed wojną, a które chcą u nas pozostać i nie mogą wrócić jeszcze do swojego kraju. Powinniśmy stworzyć kampanię informującą, kim jest uchodźca, a kim emigrant, co to jest ochrona międzynarodowa, jakie są nasze zobowiązania wynikające z bycia członkiem Unii Europejskiej czy ONZ. Chodzi o to, żebyśmy nie nadawali złych intencji, potrafili utrzymać pewien poziom życzliwości do siebie, sympatii, empatii. A to niełatwe w sytuacji, w której większość z nas odczuwa frustracje związaną z kosztami życia, inflacją, niedostatkiem, koniecznością wiązania końca z końcem. Pojawiają się więc myśli, podsycane umiejętnie przez niektórych polityków, że Ukraińcy dostają 800 plus, mieszkania, jakieś zasiłki, a ty, Polaku, musisz się na to wszystko napracować.

Przy czym jest to, oczywiście, fałszywa narracja, bo obecność Ukraińców w kraju Polsce się opłaca. Ale te wiadomości nie przebijają się do mainstreamu

Za to czytamy o tym, że zabierają oni miejsca pracy i miejsca w przedszkolach. To też nieprawda, ale prawdą jest, że nie umiemy w pełni wykorzystać potencjału tych ludzi. W dodatku jeśli mam być szczera, to jesteśmy jako społeczeństwo trochę hipokrytami, bo z jednej strony narzekamy na Ukraińców, ale panią do gotowania i sprzątania chętnie zatrudnimy, bo jej usługi są tańsze, a w dodatku - zbyt często - nieopodatkowane.

No dobrze, ale wróćmy do szkoły.

Nigdy od tego tematu nie odeszłyśmy, już tłumaczę, dlaczego. W takich domach, w takim systemie, są nasze dzieci, które potem w szkole czy przedszkolu powtarzają to, co słyszą w domu, obserwują, sprawdzają czy tak faktycznie jest, jak mówi mama i tata. Bo dzieci uczą się, obserwując dorosłych. Często z tego powodu nie chcą lub nie potrafią nawiązać relacji, przyjąć dzieci z Ukrainy do grup rówieśniczych. Tolerują je, akceptują, ale często trudno mówić o pełnej przynależności czy przyjaźni. W dodatku nie wiedzą, jak długo te dzieci zostaną - czy zaraz wyjadą, czy pobędą jeszcze miesiąc, czy wrócą po wakacjach. To powoduje, że nie chcą/nie potrafią, nawet nieświadomie, inwestować w taką przyjaźń, dlatego trudno o głębsze więzi. Oczywiście są też takie miejsca (szkoły), w których o te relacje z należytą starannością zadbali dyrektorzy, nauczyciele czy rodzice i chylę im za to czoła, ale nadal są one wyjątkiem.

Co więc zrobić?

Są takie czynniki zewnętrzne, na które dużego wpływu nie mamy np. na to jak długa ta wojna będzie trwać. Są też takie, na które wpływ mamy. Chodzi tu o stworzenie takich strategii, takich programów, szczególnie tych profilaktycznych na terenie szkół, które będą dbały przede wszystkim o pierwszą pomoc psychologiczną. I my jako Fundacja Unaweza, myśląc o tym, jak moglibyśmy wesprzeć szkoły, chcieliśmy stworzyć taki program, który będzie przede wszystkim prosty w obsłudze dla nauczyciela, a zarazem skuteczny i interesujący dla ucznia. Taki program, który krok po kroku poprowadzi nauczyciela w realizacji danej lekcji, da mu konkretną wiedzą poprzez eksperckie szkolenia, a także bieżące wsparcie koordynatorek wojewódzkich, aby nauczyciel nie pozostawał z tym programem sam.  Program, który po prostu mówi co robić, czego nie robić, jak to robić.

Wsparcie dziecku. Zdjęcie: Shutterstock

Co robić, czego nie robić, jak robić?

Przede wszystkim wzmacniać wszystkie potrzeby dzieciaków, niezależnie od ich płci, pochodzenia, religii, orientacji psychoseksualnej. Dlatego nasz program jest bardzo neutralny kulturowo.

Przygotowując program braliście pod uwagę te setki tysięcy ukraińskich dzieci?

Braliśmy pod uwagę wszystkie dzieci. To program realizujący założenia profilaktyki uniwersalnej, nie selektywnej, zatem skierowany jest też do dzieci i młodzieży z różnymi doświadczeniami. Jeśli program i zajęcia w jego ramach są po prostu dla wszystkich dzieci, daje to możliwość skuteczniejszej integracji. Pokazujemy, że wszystkie dzieci są na równi ze sobą, nikogo nie wyróżniamy. Każdy powinien nauczyć się, jak komunikować swoje potrzeby emocjonalne, jak prosić o pomoc, jak korzystać z tej pierwszej pomocy psychologicznej. Jednocześnie szkolimy nauczycieli prowadzących zajęcia, jak tej pierwszej pomocy psychologicznej udzielać. Mamy taką wizję, że chcielibyśmy całą Polskę przeszkolić w pierwszej pomocy psychologicznej.

Dlaczego to takie ważne?

Dlatego, że pozwala zauważyć problem u dziecka zanim dziecko będzie wymagało specjalistycznej pomocy, a jeśli taka będzie potrzebna, organizuje wsparcie dziecku adekwatnie do potrzeb. Pamiętajmy, że nie każdy kryzys dziecka od razu trzeba zabezpieczać interwencyjnie. Czasami dziecko potrzebuje zwyczajnie powiedzieć, że się boi, ma jakiś kłopot, czuje niepokój. Potrzebuje pogadać z kimś, może niekoniecznie z rodzicem czy opiekunem.

Nasz program przygotowuje do takiej roli nauczycieli, a dzieci uczy jak właściwie rozpoznawać swoje emocje, jak je odczytywać w swoim ciele, co one komunikują

Czym one są? O potrzebach uczymy tak, by dzieci i nauczyciele  wiedzieli, jak rozróżniać potrzeby od strategii zaspokajania potrzeb lub zachcianek. Następnym krokiem jest uczenie czym są granice. Wszelakie granice, czyli emocjonalne, fizyczne, duchowe czy intelektualne oraz jak komunikować te granice i co robić, kiedy te granice są przekraczane. Następnie przygotowujemy dzieci do tego jak komunikować swój problem, gdzie szukać wsparcia, jak poprosić o pomoc. Wszystko to dzieje się w pierwszym półroczu. Cel jest taki, że po tym czasie dziecko już rozumie, co się z nim dzieje, do kogo pójść, jakiego komunikatu użyć, żeby dać znać dorosłym, że coś jest nie tak, że potrzebne jest zaspokojenie konkretnej potrzeby, albo, że ktoś je krzywdzi, rani. Konkretnie, praktycznie, bo często tego typu programy pełne są frazesów. A frazesy nie działają. Ten program jest mówieniem wprost co mówić, czego nie mówić. Tak samo dla nauczyciela, tak samo dla dziecka i jego rodzica.

Nauczyciel nie przemawia ex katedra. Zdjęcie: Shutterstock

Na przykład?

Na przykład w lekcji 4 dla klas 4-6; 7-8 i ponadpodstawowych zamieściliśmy instrukcję jak komunikować potrzebę pomocy opracowaną przez Nastoletni Azyl zatytułowaną "POMOC":

P – POSZUKAJ ZAUFANEJ OSOBY

Znajdź zaufaną osobę, taką jak: rodzic, babcia, ciocia, przyjaciel, ulubiony nauczyciel, pedagog szkolny, psycholog szkolny lub wychowawca, do której możesz się zwrócić. Może to być ktoś, kto wydaje ci się wyrozumiały i gotowy do wysłuchania.

O – ODWAGA TO PIERWSZY KROK

Wykorzystaj sprzyjający moment, by porozmawiać z kimś o swoim problemie lub umówić się na rozmowę. Uznaj niepokój, który czujesz w związku z planowaną rozmową. Pozwól go sobie mocno poczuć, a następnie skup się na pragnieniu zainicjowania rozmowy. Pozwól, aby te dwa uczucia przenikały się i rozbudziły Twoja odwagę.

M – MÓW TO, CO CZUJESZ

Jeśli nie jesteś pewien/pewna, jak rozpocząć rozmowę, możesz powiedzieć: „Chciałbym/-łabym porozmawiać z tobą o czymś ważnym. Czuję się ostatnio bardzo przygnębiony/-na, przeżywam trudności i potrzebuję wsparcia”. Możesz tę rozmowę zacząć metodą karteczki, tzn. zapisać powyższe przykładowe komunikaty na karteczce i podać ją zaufanej osobie. Ta metoda jest przydatna dla osób, którym trudno zacząć rozmowę. Opowiedz osobie, z którą rozmawiasz, o swoich uczuciach i o tym, co cię niepokoi. Możesz powiedzieć: „Czuję się smutny/-na, niepokoję się o swoje zdrowie psychiczne i potrzebuję pomocy, aby z tym sobie poradzić”.

O – OTWARCIE I SZCZERZE

Pamiętaj, że ważne jest, aby być szczerym i otwartym w trakcie rozmowy. Jeśli Twoje uczucia podpowiadają Ci w trakcie rozmowy, że jednak nie czujesz się bezpiecznie, to zawsze możesz ją przerwać, wycofać się i poszukać pomocy gdzie indziej.

C – CZAS NA WSPARCIE

Powiedz osobie, z którą rozmawiasz, że potrzebujesz wsparcia i pomocy w znalezieniu odpowiednich rozwiązań. Możesz zapytać: „Czy możesz mi pomóc w znalezieniu profesjonalnej pomocy?”, „Nie potrafię powiedzieć o tym rodzicom. Czy mógłby Pan/mogłaby Pani to zrobić?”, „Czy pomożesz mi się umówić na wizytę?”.

Higiena cyfrowa i bezpieczeństwo w sieci. Zdjęcie: Shutterstock

Co jeszcze znalazło się w programie?

Następne półrocze poświęcone jest higienie cyfrowej i bezpieczeństwu w sieci, ale podane kompletnie inaczej niż zazwyczaj. My dzieci nie straszymy, nie mówimy: "Nie wolno ci tyle korzystać", "zabiorę ci telefon", "szlaban na gry". My mówimy: Internet jest częścią naszego świata, środowiskiem, w którym się poruszamy. Zwiększamy pewną świadomość tego, że dzieci mogą same uznać i ustalić, czego jest u nich za dużo, czego powinno być więcej, czego mniej. Zachęcamy w ramach tego programu do wspólnych projektów i zadań, w których dzieciaki trenują nowe kompetencje - takie, które wybiorą, a nie te, które my im chcemy narzucić, bo dzieci świetnie umieją robić research i pewne zjawiska diagnozować. Trzeba im zaufać. Całość jest holistyczną opowieścią o tym,  że nasze emocje, nasza emocjonalność, nasza równowaga psychiczna zależy od wielu obszarów:  jak sen, zdrowy styl odżywiania, ruch, wspierające relacje społeczne czy też dobra wiedza. Bo to wszystko ma wpływ na nasz dobrostan.

Kluczem jest to, że nauczyciel nie przemawia ex katedra, ale jest bardziej moderatorem i partnerem, który czuwa, a nie instruuje

Czy rodzice również są włączeni w program?

Przygotowaliśmy program wsparcia dla rodziców, który zawiera cykl filmów i webinarów przygotowanych przez ekspertów z dziedziny psychologii, psychiatrii, a także przez samych Młodych.

W tworzeniu programów wsparcia kierowanych do osób uchodzących przed wojną pamiętać należy, że mają one dodawać im mocy i sprawczości, a nie ją odbierać. Osoby, które straciły dach nad głową, nie mogą latami czuć się zależne od pomocy innych. Naszym zadaniem jest przywracanie im samodzielności, niezależności i wolności. Bardzo łatwo jest w takiej sytuacji pomylić pomoc systemową z systemową przemocą. Moim zdaniem nie chodzi o to, aby wstrzymywać dzielenie się posiadanymi zasobami, a o to, aby rozdzielać je i dostarczać adekwatnie do potrzeb. Jesteśmy ojcami i matkami praw dziecka na świecie, to wywołuje w nas odpowiedzialność za wszystkie dzieci, które mieszkają w naszym kraju lub które do nas uciekają. Nie może być tak, że tak wiele dzieci nie korzysta z prawa do nauki, nie może skorzystać z tworzenia relacji rówieśniczych czy właściwej opieki medycznej, że tak wiele dzieci nadal doświadcza przemocy czy umiera na wschodniej granicy naszego kraju. To nasz społeczny obowiązek, aby dać tym dzieciom wszystko czego potrzebują bez żadnych kompromisów i wymówek.

Justyna Żukowska-Gołębiewska. Zdjęcie: materiały prasowe

Justyna Żukowska-Gołębiewska - psycholożka, psychotraumatolożoka, absolwentka Szkoły Wyższej Psychologii Społecznej w Warszawie, na kierunku psychologia kliniczna. Absolwentka studiów podyplomowych min. z psychotraumatologii, zarządzania oświatą i przygotowania pedagogicznego oraz wielu szkoleń z zakresu psychologii i psychoterapii w tym Studium Integracyjnej Terapii osób po traumie oraz całościowego szkolenia certyfikującego I i II stopnia Terapii Skoncentrowanej na Rozwiązaniach. Ukończyła także Studium Przeciwdziałania Przemocy w Rodzinie w Niebieskiej Linii oraz Studium Interwencji Kryzysowej i Studium Terapii Uzależnień. Mediatorka w sprawach rodzinnych, terapeutka rodzin i dzieci.

Główna koordynatorka programu profilaktycznego „Godzina dla MŁODYCH GŁÓW” realizowanego w ramach projektu „MŁODE GŁOWY. Otwarcie o zdrowiu psychicznym” fundacji UNAWEZA. Koordynatorka koalicji na rzecz MŁODYCH GŁÓW przy fundacji UNAWEZA.

Wspiera dzieci i młodzież zagrożone wykluczeniem społecznym szczególnie w obszarze kryzysu w rodzinie: stresu mniejszościowego, traumy prostej i złożonej, rozstania rodziców, przemocy poseparacyjnej, przemocy wobec dziecka (w tym rówieśniczej), przemocy wobec osoby z niepełnosprawnością i chorobą przewlekłą oraz kryzysu psychicznego. Prowadzi szkolenia w zakresie Umiejętności i Kompetencji Rodzicielskich oraz szkolenia specjalistyczne nt. interwencji kryzysowej w sytuacji przemocy czy zagrożenia suicydalnego, pomocy psychologicznej osób po doświadczeniu traumy. Zaangażowana społeczniczka na rzecz poprawy jakości życia dzieci w sytuacji szeroko pojętego kryzysu rodziny, zaangażowana w promowanie odpowiedzialnego rodzicielstwa.

No items found.
Р Е К Л А М А
Dołącz do newslettera
Thank you! Your submission has been received!
Oops! Something went wrong while submitting the form.

Dziennikarka, redaktorka, pisarka. Publikuje w „Wysokich Obcasach”, „Przeglądzie”, OKO.press. W pracy reporterskiej zajmuje się prawami kobiet w kontekście politycznym i społecznym, pisze o systemowym wypychaniu kobiet poza margines. Zrobiła to m.in. w książce „Poddaję się. Reportaże o polskich muzułmankach” oraz ostatnio w „Znikając. Reportaże o polskich matkach”

zdjęcie: Bartek Syta

Zostań naszym Patronem

Nic nie przetrwa bez słów.
Wspierając Sestry jesteś siłą, która niesie nasz głos dalej.

Dołącz

Przez wiele tygodni dwie dziennikarki Julia Kalashnyk z Kijowa i Edyta Iwaniuk z Warszawy próbowały ustalić, ile ukraińskich dzieci z powodu wojny nie uczęszcza do żadnej szkoły, ile ma  problemy z uczeniem się, ile znajduje się poza system edukacji ukraińskiej bądź kraju, do którego udało im się uciec przed wojną. Rozmawiały z dziesiątkami osób: dziećmi, rodzicami, nauczycielami, przedstawicielami organizacji pomocowych, ekspertami. Czytały raporty dotyczące edukacji ukraińskich dzieci, te międzynarodowe, przygotowane przez polskie organizacje pozarządowe, ministerialne dokumenty powstałe w Ukrainie i Polsce. Z powodu wojny, zmiany ciągłego miejsca pobytu, niekompatybilności systemów ukraińskich, polskich, europejskich, ZUS-u czy straży granicznej, ani urzędnicy, ani aktywiści czy organizacje pozarządowe nie są w stanie określić nawet przybliżonych liczb dzieci, których nie obejmuje żaden system edukacji. Ostrożnie, na podstawie badań ukraińskiego ministerstwa ostatnie znane szacunki mówią, że 30 proc. dzieci ma sporadyczny kontakt ze szkołą w Ukrainie.

Dziennikarki wyjaśniają szczegółowo, skąd braki w statystykach i zadają pytanie o losy dzieci, których przyszłość jest zagrożona. Czy można już mówić o straconym pokoleniu? Jakie konsekwencje będzie miała kilkuletnia luka w edukacji?

Po co nam wiedza o tym, ile ukraińskich dzieci z powodu wojny jest poza jakimkolwiek systemem edukacji, nie chodzi do szkoły, ani nie uczy się on-line? Bo to kluczowe, żeby zrozumieć, jak drastycznie wojna zmienia przyszłość Ukrainy. A przyszłość Ukrainy jest związana z przyszłością Polski. Wielotygodniowe śledztwo przynosi więcej pytań niż odpowiedzi. Czy to 200 tysięcy, pół miliona, czy milion dzieci? Nie można tego oszacować. Twarde dane pokazują, że od początku wojny z ukraińskiego systemu edukacji ubyło około 470 000 dzieci. Wiadomo, że większość ukraińskich uczniów ma około 2,5 roczne opóźnienie w porównaniu z rówieśnikami z krajów OECD. Na terenach wiejskich ta różnica wynosi nawet cztery lata.

Nauka online ratuje życie

Kiedy na ulicach ukraińskich miast 24 lutego 2022 r. pojawiły się rosyjskie czołgi, ukraiński system edukacji stanął. Tysiące dzieci, takich jak 16-letnia Sasza z Charkowa, dowiedziało się tego ranka, że nie pójdą do swojej szkoły. Nie zobaczą kolegów, nauczycieli, nie będą mogły powiedzieć do widzenia.
Zamiast plecaka z książkami, musiały spakować najpotrzebniejsze rzeczy i uciekać, żeby ratować swoje życie.

W pierwszych dniach rosyjskiej okupacji nie było jeszcze wiadomo, jak długo potrwa wojna. Szybko się jednak okazało, że rosyjska agresja nie jest sytuacją przejściową. Całkowita przerwa w nauczaniu trwała jednak tylko około dwóch tygodni, ponieważ szkoły, korzystając z covidowych doświadczeń, szybko opracowały system nauki online. - Wschód Ukrainy doświadczył najbardziej intensywnych strat, podczas gdy regiony centralne i zachodnie doznały mniejszych zakłóceń, koncentrując się bardziej na dostosowaniu procesu edukacji - wyjaśnia Olena Lynnyk, autorka badań o edukacji podczas wojny z organizacji Osvitanalitika.

W tej chwili, po trzech latach pełnoskalowej wojny wywołanej rosyjską agresją w Ukrainie i aneksji Krymu w 2014 roku, na okupowanych terytoriach znajduje się 1,6 miliona dzieci. Tylko na Krymie jest ponad 200 tysięcy dzieci w wieku szkolnym, które nie mają dostępu do ukraińskiego systemu edukacji. Eksperci mówią o nich: "stracone pokolenie". 

Poza tym na większości terytorium Ukrainy są trzy formy nauczania: online, stacjonarne i mieszane. Wybór formatu zależy głównie od tego, czy dzieci mają gdzie się uczyć: czy ich szkoła nie została zbombardowana przez Rosjan, czy istnieją alternatywne budynki, w których mogłyby odbywać się lekcje. Również od tego, czy sytuacja bezpieczeństwa w regionie pozwala na naukę stacjonarną lub mieszaną.
Oraz czy w szkole dostępny jest schron w razie bombardowania, jaki jest jego stan i czy pomieści wszystkie dzieci.

Jeśli pójście do szkoły zagraża życiu dzieci, tak jak w Charkowie, przechodzą na stałe w tryb nauki online. Było to dużym wyzwaniem dla ukraińskiego systemu edukacji, ale pozwoliło na szybkie wznowienie działalności szkół w większości regionów i kontynuowanie nauki na obszarach zagrożonych.

Jeśli w ogóle nie ma dostępu do edukacji, to nauka online ratuje życie. To lepsze niż brak jakiejkolwiek edukacji - mówi Olena Lynnyk.

 

Ilustracja: Olena Polishchuk

W szkołach, w których odbywają się zajęcia stacjonarne, syreny alarmowe wysyłają uczniów i nauczycieli do schronów. Ale dla tych, którzy uczą się online, schemat działania jest inny. Kiedy rozlega się alarm, nauczyciele muszą przerwać lekcję i przenieść się w bezpieczne miejsce, a uczniowie podążają za nimi, jeśli ostrzeżenie dotyczy ich obszaru. Alarmy te są częste i mogą trwać ponad 10 godzin, poważnie zakłócając naukę.

Zniszczenie szkół, rozproszenie dzieci na Ukrainie i za granicą, brak nauczycieli (54 tysiące ubyło) i gwałtownie spadające wskaźniki skolaryzacji, to główne wyzwania, jakie wojna postawiła przed ukraińskim systemem edukacji. Jesienią 2024 r. wiceminister edukacji Ukrainy ds. szkolnictwa, Nadia Kuzmychova, oświadczyła, że wskutek rosyjskiej agresji zniszczone zostały 1663 szkoły, z czego 201 całkowicie. Według niej 879 szkół znajduje się na terytorium okupowanym przez Rosję. Ponieważ bombardowania cały czas trwają, liczby rosną. Źródła podają, że w sumie co 7 szkoła w Ukrainie została zniszczona.

Ale nawet edukacja online nie zawsze jest wyjściem. W wioskach pierwszej linii często nie ma internetu, prąd znika, a budynek szkoły jest całkowicie zniszczony.

Nauczyciel: Czy zobaczę jeszcze moją klasę?

Nauczycielka języka ukraińskiego z Charkowa, Olena, wspomina, jak we wrześniu 2022 roku uczyła  dziesiątą wtedy klasę, prowadząc lekcje online, bo szkoła, w której pracowała, została zbombardowana. W tych dniach Rosja zaczęła atakować ukraińską infrastrukturę energetyczną za pomocą precyzyjnych uderzeń. Charków był jednym z pierwszych celów.
Większość miasta była pozbawiona prądu, a mobilny internet zniknął.

- Nie było prądu, nie było internetu. Powtarzałam sobie w kółko "nie poddasz się, Olena", aż udało mi się na chwilę połączyć i wysłać im materiały i prace domowe. Kolejnego dnia, znów to samo, brak prądu, brak internetu, aż coś złapało i zobaczyłam na ekranie 16 "świecących się" główek, czyli klasa dołączyła do lekcji. Hałaśliwy Mykyta powiedział, że czuje się dobrze z kontynuacją szkoły.

„Miło jest wrócić do czegoś znajomego". „Byliśmy zszokowani, gdy zobaczyliśmy, że nasza szkoła jest zniszczona" - wyznała Svytlana. Ktoś dodał: „Czujemy się, jakby to nie działo się naprawdę". Zapytani, czy chcą wrócić do Charkowa, chórem odpowiedzieli „Tak". Tego dnia ich marzenie było proste - ukończyć razem szkołę w rodzinnym mieście za dwa lata. „Czekamy na ukończenie szkoły w Charkowie", mówili.

Spotkaliśmy się z klasą dwa lata później, 22 maja 2024 r., kiedy najważniejszy dzień - zakończenie szkoły, był tuż za rogiem. Wtedy było już jasne, że ich marzenia się nie spełnią. Nauczycielka Olena przygotowywała się do kolejnego dnia zdalnych lekcji. Z okna jej mieszkania na dziewiątym piętrze w Charkowie widać było kłęby dymu - dowód wznowienia walk w regionie, gdy Rosjanie zintensyfikowali ofensywę.

Tego dnia w wirtualnej klasie było tylko ośmiu 11-klasistów. Reszta uczyła się asynchronicznie z zagranicy (nauka asynchroniczna odbywa się nie w czasie rzeczywistym, tylko po zakończeniu lekcji, z nagrań). Już od wielu miesięcy z powodu wojny byli rozproszeni po całym kraju i poza granicami Ukrainy. Saszko i Dmytro zostali w Charkowie, Andrij wyjechał do Pawłohradu, Swietłana do Kijowa, a Pawło do Użhorodu. Inni jeszcze dalej: Denys do Czech, Alyona do Rumunii.

Ilustracje: Olena Polishchuk

Po drugiej stronie ekranu

Jednym z uczniów, którzy zostali w Charkowie, był nastoletni Dymytro. Poczuciem humoru próbuje rozładować trudną sytuację. - Po ciężkiej nocy z wieloma eksplozjami, dronami kamikadze nad miastem i tym wszystkim, myślałem sobie, no cóż, może jutro będę mógł pominąć pierwszą lekcję? Zaryzykuję i powiem, że oszukiwanie stało się o wiele łatwiejsze podczas nauki online. Ale tak na serio, to trudniej jest przyswoić materiał, niż osobiście. Trudniej jest się skupić. Wolę normalną naukę w szkole. No i brakuje mi siedzenia w klasie, bycia z innymi ludźmi.

15 letnia Valentyna z Izium spędziła siedem miesięcy pod rosyjską okupacją w 2022 roku. Nie miała warunków do nauki.  - Ukrywaliśmy się, to nie było miejsce na naukę, nie miałam warunków. Nie byłam w stanie otworzyć książki.

Najbardziej z tego czasu pamiętam, jak rosyjscy żołnierze usłyszeli szczekanie psa. Zaczęli strzelać w ziemię, próbowali go upolować.

16-letnia Sasza z Charkowa, dobrze pamięta dzień, w którym wybuchła wojna, ale nie chce go wspominać. W dwie godziny z mamą spakowały najpotrzebniejsze rzeczy, dwa koty i opuściły mieszkanie. Los je rzucił na Słowację. Potem już pamięta bardzo mało, ciągle spała. Nie miała siły ani na naukę on-line, ani pójście do szkoły w nowym kraju. Jej matka była bezradna, pozwoliła dziewczynie odpocząć.

Z ukraińskiej klasy Saszy tylko pięć osób zostało w mieście. Dziewczynka ma sporadyczny kontakt z kolegami, są w innych miastach lub krajach. Sasza nie poszła do szkoły na Słowacji. Jest jedną z 600 tys. ukraińskich uczniów, którzy, według UNHCR, nie poszli do lokalnej szkoły w kraju, który ich przyjął. Sasza uczyła się w ukraińskim systemie on-line. Traumatyczne przeżycia przerabiała z psychologiem na terapii.
Skończyła ukraińską szkołę online i poszła do stacjonarnej artystycznej szkoły w Bratysławie w 2024 roku. W tym roku chce dostać się na studia na Słowacji.

"Koleżanki tego nie zrozumieją". Historie dzieci, które dotarły do Polski

14-letnia Nastka z Połtawy po wybuchu wojny przyjechała z mamą do Warszawy. Uczy się w dwóch szkołach: polskiej w Warszawie i ukraińskiej online. Marzy o tym, by dostać się do dobrego warszawskiego liceum albo do technikum. Chodzi na korepetycje, by dobrze zdać egzamin ósmoklasisty. Jest dobra z matematyki, choć, jak mówi, gubi się w polskich nazwach. Lubi swoją polską klasę, ale tęskni za koleżankami z Charkowa.

- W mojej polskiej klasie wszyscy są bardzo mili. Szczególnie wspiera mnie wychowawczyni. Mam kilka koleżanek. Wiem, że nigdy nie zwierzają mi się ze wszystkiego i ja też nie jestem do końca szczera. Nie zrozumieją, ja też nie. Po lekcjach często siedzę na komunikatorach z koleżankami z Charkowa. Ale one też już coraz mniej rozumieją. Nie wiem, kiedy się spotkamy - mówi ze smutkiem dziewczynka.

Liza lubi Warszawę, także za to, że oferuje wiele możliwości, wiele zajęć dla dzieci.
- Chodzimy ze szkołą na basen. Jeździmy 20 minut na pływalnię specjalnym autobusem raz w tygodniu. Kiedyś w nim zasnęłam. Ocknęłam się sama w autobusie, ale kierowca był bardzo miły i szybko odwiózł mnie na miejsce, nie zauważył, że nie wszyscy wysiedli.
Wychowawczyni się bardzo przejęła, że się mnie nie doliczyła. Ale tylko raz o mnie zapomnieli. Normalnie wszyscy są naprawdę mili. Jesteśmy wdzięczni Polakom. Cała szkoła zrzucała się na zakup pianina dla innej uzdolnionej muzycznie Ukrainki z równoległej klasy. Potem też była zbiórka na wiolonczelę dla innej dziewczyny, jak się dowiedzieli, że i jej dom został zbombardowany.
Nie wiem, czy uzbierali, ale ktoś w końcu kupił instrument. Wszyscy na początku byli bardzo pomocni, zwłaszcza nauczyciele. Dziś już się chyba nie wyróżniam, nikt za bardzo nie pamięta, że jestem z Ukrainy. Raczej zostaniemy w Polsce, nawet jak skończy się wojna, nie mamy do czego wracać. Nie myślę o tym.

Ilustracje: Olena Polishchuk

„Nie krzycz tak, nie jesteś na Ukrainie”

Młodszym dzieciom jest dużo łatwiej się przystosować do nowych warunków. Nie wiem, czy moi chłopcy pamiętają już życie w Kijowie - mówi Julia, mama przedszkolaka i drugoklasisty, która po wybuchu wojny z dziećmi przyjechała do Warszawy. Pracuje w międzynarodowej korporacji na kierowniczym stanowisku. -Nie udało mi się od razu zapisać chłopców do przedszkola, nie rozumiałam, jak działa polski system.
Nie ukrywam, że pomogła mi przyjaciółka i do tej pory pomaga, bo nie sposób wszystkiego pojąć z Google Translate. Jednak choć moja koleżanka Ania ma doktorat, nie udało nam się z sukcesem zaaplikować na 800+ dla jednego z synów, z powodu błędu Straży Granicznej w systemie.
Jestem w dobrej sytuacji, więc to nie jest duży problem. Jestem zadowolona z naszej szkoły na warszawskiej Pradze Południe. Nauczyciele są wyrozumiali. Gdy się zdarzały nieprzyjemne sytuacje, na zebraniu podniosłam rękę i spytałam, czy to zachowanie jest normalne i sytuacja została wyjaśniona. Nie ma o czym gadać, to były jakieś mikro przykre zachowania.

Chodziło o to, że jedno dziecko wielokrotnie powtarzało "nie krzycz tak, nie jesteś na Ukrainie". Nigdy potem nie mieliśmy już żadnych przykrości, poza zwykłymi sprzeczkami. Daniel ma polskich kolegów, chodzi na piłkę. Wasz system edukacji jest bardziej ludzki, traktuje dzieci podmiotowo. Nawet na piłce myślę sobie, że oni się ciągle bawią, a nie porządnie trenują. Obaj chłopcy są zapisani do rejonowych szkół w Kijowie, mają korepetytorkę, która ich przygotowuje do egzaminów. Są w dwóch systemach. Tak na wszelki wypadek.

Ja myślałam, że przyjechaliśmy do Polski na dwa, góra trzy miesiące i to wszystko minie - mówi Lena. Jej historia potwierdza wnioski z raportów i badań.

Młodsze dziecko w pierwszej klasie nie ma większych problemów z adaptacją, ale nastoletni Andrij nie ma wielu kolegów, często mówi, że chciałby wrócić do Kijowa. Trafił do polskiej ósmej klasy. - On był w szkole z rozszerzonym angielskim i tak sobie próbował radzić, mówiąc po angielsku przez pierwsze miesiące. Niestety, to był bardzo trudny czas, był jednocześnie w ukraińskiej szkole, a w Polsce przygotowywał się do egzaminu ósmoklasisty.
Miał problemy z matematyką, chemią, fizyką. To, co słyszał w szkole po polsku, zapisywał w zeszycie cyrylicą. Pomogły jednak dodatkowe zajęcia z polskiego i szybko wyrównał poziom językowy. Udało mu się zdać nawet dobrze egzamin i dostał się do liceum na warszawskim Bródnie.
Mieliśmy historię przemocy rówieśniczej, werbalnej.

Dzieci w tym wieku bywają okrutne. Dopytywały się Andrzeja często, czy już na nasz dom w Kijowie zbombardował Putin. Andrzej bardzo przeżywał wyjazd do Polski, tęsknił za naszym domem. Porozmawiałam o tym z wychowawcą i, jak wy to mówicie, "jak ręką odjął", głupie docinki się skończyły. Zrezygnowaliśmy z ukraińskiej szkoły on-line, bo syn i tak ma dużo lekcji.
Liczymy, że jeśli będzie chciał pójść na studia w Ukrainie, polski dyplom będzie się liczył, a on ciągle powtarza "mama, ja chcę do domu". O powrocie w ogóle nie myślimy. Wspomagamy Ukrainę stąd na tyle, na ile się da. Myślimy ciągle o Ukrainie, z bólem, że nas tam nie ma. Ale ja nie umiem być już w Kijowie nawet kilku dni, ciągłe alarmy, schodzenie do schronów. Ta sytuacja to taka wielka trauma, która mnie osobiście przerasta.
Nie umiem się do tego przyzwyczaić. Co to za życie dla dzieci? Jak można się uczyć w takich warunkach?

Trzeba wybierać między złym a bardzo złym

W czasach kryzysu wojennego wszystko jest kryzysowe, więc oczywiście edukacja online, w każdej formie jest lepsza niż brak jakiejkolwiek edukacji. To wybór między złym a bardzo złymi rozwiązaniami, mówi ekspertka ds. edukacji Olena Lynnyk.

W roku 2024 większość szkół w Ukrainie przeszła na naukę stacjonarną - 53 proc., podczas gdy 28 proc. korzystało z formatu mieszanego, a 19 proc. dzieci na terenach przy froncie wciąż uczy się on-line.

Zwłaszcza przy linii frontu ale także w innych miastach w całym kraju, ciągłe alarmy bombowe, rosyjskie drony i ataki rakietowe na systemy energetyczne prowadzą do przerw w dostawie prądu i zakłóceń w dostępie do Internetu. To oznacza to, że praktycznie każdy uczeń nie może uczyć się w pokojowych warunkach. Badanie organizacji Save the Children wykazało, że około dwie trzecie dzieci w regionach frontowych Ukrainy nie może osobiście uczęszczać do szkoły. Skutkuje to fragmentaryczną edukacją, ciągłym napięciem i koncentracją na przetrwaniu.

Irpin, przedmieście Kijowa, na początku wojny zostało doszczętnie zbombardowane a wszystkie szkoły częściowo lub w całości zniszczone. Liceum nr 3 ucierpiało najbardziej. Udało się je odbudować. Dziś uczy się tu 1608 uczniów, a nowy schron przeciwlotniczy może pomieścić 700 dzieci, czyli niecałą połowę szkoły. Dlatego szkoła działa na dwie zmiany. - Oczywiście, to nie jest prawdziwa nauka, gdy 700 dzieci jest zgromadzonych w piwnicy - mówi Larysa Kostyantynivna, zastępczyni dyrektora liceum.

Skutki fragmentarycznej edukacji

Taki sposób uczenia się przynosi znaczące straty. Skutki ciągłej nauki online i stres wywołany wojną pokazuje badanie PISA 2022, w którym 15-letni ukraińscy uczniowie uzyskali o 38 punktów niższy wynik w czytaniu w porównaniu do 2018 roku, 59 proc. osiągnęło poziom podstawowy, a 29 proc. uzyskało poziom 3 lub wyższy (wyniki testu PISA na poziomie 5 lub 6 są uważane za osiągające wysokie wyniki). Badanie przeprowadzono w 18 z 27 regionów Ukrainy.

Ukraińskie władze problemu nie bagatelizują, dlatego Instytucja badająca jakość nauki, zwłaszcza w wojennym czasie monitoruje postępy uczniów.
Z przeprowadzonych przez nią badań wiemy, że mimo że większość uczniów w Ukrainie jest oficjalnie zarejestrowana w systemie edukacji, nie wszyscy mają stały dostęp do nauki.
W roku szkolnym 2022/2023, aż 30 proc. ukraińskich uczniów doświadczyło przerw w nauce z powodu wojny, liczba ta sięgała 40 proc. w regionach południowych przy froncie.

Ukraińscy uczniowie pozostają w tyle za swoimi rówieśnikami z krajów OECD średnio o około 2,5 roku w zakresie umiejętności czytania.
Anastasiia Donska z organizacji Teach for Ukraine jest przekonana, że uczniowie przygotowujący się do egzaminów wstępnych na uczelnie osiągają wyniki na poziomie ucznia dziewiątej klasy, podczas gdy ci, którzy wchodzą do szkół zawodowych, są bliżej umiejętności ucznia siódmej klasy.
Uczniowie z obszarów wiejskich stają przed jeszcze większymi wyzwaniami, a straty sięgają nawet 4 do 4,5 roku w porównaniu do ich miejskich rówieśników czy do mieszkańców innych krajów europejskich.

W maju 2024 roku Instytut zajmujący się nadzorowaniem jakości nauki w Ukrainie przeprowadził testy dla uczniów klasy szóstej i ósmej w języku ukraińskim oraz matematyce. Uczniowie szóstej klasy wykazali niewielką poprawę, a więcej z nich osiągnęło wystarczające wyniki, co prawdopodobnie wynika z spadku nauczania zdalnego z 39 proc. do 24 proc..

W przeciwieństwie do tego wyniki uczniów ósmej klasy spadły. Ukraińskie Ministerstwo Edukacji wprowadziło program "Ekosystem wyrównawczy strat w nauce" „Ecosystem for Catching Up on Educational Losses" - na razie dostępny tylko w kilku regionach - który pozwala ukraińskim uczniom korzystać ze sztucznej inteligencji i interaktywnych lekcji opartych na przypadkach, aby przezwyciężyć braki w nauce.
Jednak problem pozostaje częściowo nierozwiązany z powodu braku skoordynowanych rozwiązań oraz kompleksowego i finansowanego programu ze strony Ministerstwa Edukacji.

Jak policzyć dzieci, które nie chodzą do szkoły?

Jak usłyszałyśmy w rozmowie między innymi z UNHCR, nikt nie jest w stanie dokładnie stwierdzić, ilu ukraińskich uczniów jest poza lokalnymi systemami szkolnymi w krajach przyjmujących UE. 600 tys. z 1.4 mln przebywających za granicą nie chodzi do szkoły.

Według UNHCR dzieci nie są zapisywane do lokalnych szkół, bo rodziny wciąż mają nadzieję na powrót do kraju. Bariera językowa, dodatkowe zajęcia, problemy z dostaniem się do szkoły, strach przed utratą "jednego roku" (np. dziecko z 4 klasy ukraińskiej, musi iść do 3 polskiej) - to najczęstsze powody. 

Dzieci przemieszczają się, systemy europejskie do liczenia nie są spójne. Jaki jest status tych 600 tys. dzieci? Do końca nie wiadomo. Mogą uczyć się online w systemie ukraińskim lub nie uczyć się w ogóle w żadnym systemie.

Największa liczba ukraińskich uczniów poza systemami edukacyjnymi znajduje się w Mołdawii - 65 proc., w Bułgarii - 23 proc., na Słowacji - 13 proc. i w Rumunii - 12 proc., w Polsce - 11 proc (dane UNHCR).

Z roku na rok jednak coraz więcej dzieci decyduje się na naukę w lokalnej szkole w kraju, do którego udało im się dotrzeć. Około 50 tys. więcej w roku 2024 niż 2023 - wynika z informacji przekazanych przez rzeczniczkę praw obywatelskich ukraińskiej oświaty Nadiię Leshchyk. 

Nawet 360 tys. dzieci pobiera lekcje w ukraińskim systemie on-line z zagranicy. Większość z nich na dwie zmiany - to słyszymy z oficjalnych źródeł. Ale czy wszystkie dzieci zarejestrowane on-line faktycznie uczęszczają na zajęcia, tego też nie da się potwierdzić.
Eksperci, rodzice i nasze doświadczenie pokazują raczej, że wiele z nich pozostaje w „szarej strefie" - technicznie w systemie, ale nie uczestniczy aktywnie w edukacji.

Dlaczego ubywa dzieci z ukraińskiego systemu?

Najwięcej dzieci ubywa z pierwszych klas. Jedną z największych zmian w ukraińskim systemie edukacji pokazują dane uzyskane przez Ukraiński Instytut Analiz Edukacyjnych - spadek liczby uczniów i pierwszoklasistów na całej Ukrainie od początku wojny.

W roku szkolnym 2021-2022 na Ukrainie uczyło się 4 230 358 uczniów. W roku szkolnym 2024-2025 liczba zarejestrowanych w systemie spadła do 3 743 022. Oznacza to utratę ponad 487 000 - około 11 proc. uczniów w ciągu trzech lat wojny.

Na główne przyczyny porzucania nauki przez uczniów  wskazuje się ucieczki rodzin za granicę z powodu wojny oraz uczniowie, którzy utknęli na terytoriach okupowanych.

Ilustracje: Olena Polishchuk

Najgorzej jest na froncie

Jak widać na wykresie, regiony frontowe i okupowane są jednymi z najbardziej dotkniętych spadkiem scholaryzacji. W obwodzie charkowskim liczba dzieci zmniejszyła się o jedną piątą, w obwodzie chersońskim o prawie połowę, w obwodzie zaporoskim jedna trzecia dzieci nie jest już w ukraińskim systemie, z powodu migracji i rosyjskiej okupacji, w obwodzie ługańskim - 63 proc., a w obwodzie donieckim - 54 proc.

Sytuacja jest jeszcze gorsza, jeśli chodzi o pierwszoklasistów. W obwodzie ługańskim aż 86 proc. dzieci wypadło z systemu. (Obwód charkowski - 45,65 proc.; obwód chersoński - 71,58 proc.; obwód zaporoski - 60,32 proc.; obwód doniecki - 74 proc.). Jedynie w Zaporożu, w pobliżu linii frontu, odnotowano wzrost liczby uczniów o 13,5 proc. Wzrost ten jest spowodowany migracją wewnętrzną - mieszkańcy wsi przenoszą się do miasta ze wsi i miasteczek na linii frontu z powodu obaw o bezpieczeństwo.

Według raportu Osvitanalytica na Ukrainie zarejestrowano 4,9 miliona osób wewnętrznie przesiedlonych (IDP), z czego 4,4 proc. - czyli 221 668, to dzieci w wieku szkolnym.Największy spadek liczby studentów odnotowały regiony frontowe i okupowane. W obwodzie charkowskim liczba dzieci zmniejszyła się o jedną piątą, w Chersonie — prawie połowę, w Zaporożu — z powodu migracji i okupacji rosyjskiej jedna trzecia dzieci nie znajduje się już w ukraińskim systemie edukacji. W obwodzie ługańskim porzuciło 63% studentów, w Doniecku — 54%.

Znikają nie tylko dzieci, ale nauczyciele też

Z systemu edukacji przez wojnę wypadło ponad 54 tysięcy nauczycieli (oszacowane na podstawie danych udostępnionych przez Instytut Analityki Edukacji w Ukrainie). siedem tysięcy nauczycieli jest za granicą, z czego 1764 przebywa w Polsce. To osoby, które  prawdopodobnie  prowadzą zdalnie lekcje w ukraińskich szkołach z Polski.

Tylko na początku wojny chęć do pracy w Polsce zgłosiło 3,5 tysiąca ukraińskich nauczycieli, podawał ówczesnym polski minister edukacji Przemysław Czarnek. W kursach wspomagających nostryfikację dyplomów ukraińskich nauczycieli, które prowadzi Fundacja Care Polska, bierze udział 1800 osób, informuje prezes organizacji Piotr Sasin.

Warto dodać, że w Polsce jest 25 tysięcy nauczycielskich wakatów.

"Stracone pokolenie"? „Nie sądzę”

Polscy eksperci podchodzą ostrożnie do tematu "straconego pokolenia". Podkreślają, że straumatyzowane wojną dzieci w polskich szkołach mają trudności językowe, właściwie się tylko asymilują do warunków, a nie integrują - w większości.

Zdarza się, że doświadczają dyskryminacji, a polska edukacja wielokulturowa jest daleka od ideału, bo nauczyciele i system nie był przygotowany na tak wielu cudzoziemców. Ale pomimo tego, jak wynika z raportów CEO czy Care Poland, dzieci migranckie są zaopiekowane i mają duże możliwości rozwojowe.

Wśród polskich ekspertów panuje zgoda co do tego, że szkoła stacjonarna dla dzieci, nawet jeśli nie jest idealna, to najlepsze wyjście. I sposób na to, żeby to pokolenie ukraińskich dzieci nie było stracone.

Polskie ministerstwo edukacji, choć działa wolniej, niż praktycy by chcieli, jest otwarte i prowadzi dialog - powstała grupa robocza, do której należą przedstawiciele organizacji pozarządowych. "Przymus" pójścia do lokalnej szkoły to jeden z efektów ich rozmów.

Zarówno polskie, jak i międzynarodowe organizacje zalecają, żeby dzieci z Ukrainy uczęszczały do lokalnych szkół. Care Polska, UNICEF czy Unbreakable Ukraine (takich organizacji jest dużo więcej) prowadzą w Polsce działania wspierające uczniów z Ukrainy. Są wśród nich zajęcia wyrównawcze, przygotowujące do egzaminów i w zakresie nauki języka polskiego, wsparcie psychologiczne czy program asystentów wielokulturowych. Organizacje pomagają też nauczycielom z Ukrainy nostryfikować dyplomy.

Wszyscy pracują na to, żeby luka edukacyjna była jak najszybciej zasypana. Badania pokazują bowiem, że nastolatki z Ukrainy dziś częściej myślą o kształceniu zawodowym. Dzięki uprzejmości Care Polska i Unbreakable Ukraine mogłyśmy porozmawiać z nastolatkami z Ukrainy w Warszawie i w Gdańsku, którzy brali udział w zajęciach wyrównawczych i wspomagających.

Dzieci opowiadają:

Sofia z Połtawy (16 lat):
Nie jesteśmy straconym pokoleniem. Mamy szansę i możliwości, żeby się uczyć i rozwijać. Uczę się w ukraińskiej szkole, po zajęciach mam korepetycje i jeszcze zajęcia wyrównawcze w weekend. Odsypiam tydzień w niedzielę. Chcę studiować, zostać trenerką unihokeja, choć mój brat poszedł na studia i zrezygnował, wolał iść do pracy.

Svet z Dniepro (16 lat)
Uczy się w Gdańsku w technikum programistycznym. Jednocześnie uczy się on-line w ukraińskiej szkole, bo chce mieć kontakt ze swoimi kolegami z Ukrainy. Po szkole ma dodatkowe zajęcia wyrównawcze. Jeśli ma czas, czyta. Interesuje się projektowaniem. - Może nie mamy tyle stabilności, co wcześniejsze pokolenia, ale dzięki technologii mamy dostęp do wiedzy i możliwości, o jakich wcześniej nikt nie mógł marzyć.

Oleg  z Odessy:
nie chodzi do polskiej szkoły, choć jest w ósmej klasie. Interesuje się budownictwem. Łączy się codziennie ze swoją klasą on-line. Są w różnych częściach kraju. Często brakuje prądu, ale internet zazwyczaj działa wszystkim. Chłopiec przekonuje, że z 30 osobowej grupy około 20 osób regularnie pojawia się na lekcjach. - Szkoda, że chowają się za awatarami - opowiada.
Niechętnie mówi o przyszłości : - Będzie co będzie - stracone, nie oznacza beznadziejne - zaskakuje na koniec.

Waleria z Charkowa,
w ósmej klasie w podwójnym systemie. Mówi, że udało się jej rodzinie zabrać psa z Charkowa. W polskiej szkole jest jedyną uczennicą z Ukrainy. - Jestem sama, nie mam polskich przyjaciół. Już nie mogę się doczekać, aż pójdę do technikum i będę mogła zacząć wszystko od początku - mówi z nadzieją. - I ja też nie myślę, że jesteśmy straconym pokoleniem. Nasze doświadczenia mogą być trudne, ale nauczyły nas, jak być silnym. Chce studiować weterynarię, jak tata.

Marina z Iwano-Frankiwska:
Na początku wojny wszystko było chaotyczne i przerażające. W szkole też było ciężko, ale miałam dobrze zorganizowaną klasę, co pomogło mi przetrwać trudne chwile. Marina w kolejnym roku szkolnym chce zacząć polską szkołę średnią. Uczy się on-line, ale w ukraińskiej szkole weekendowej w Warszawie. To tu ma większość znajomych.

Wania z Wołynia:
Poszedłem od razu do polskiej szkoły. Trafiłem do 6 klasy. Dziś jestem w polskim liceum sportowym. Ale  też w ukraińskiej szkole - egzaminy zdaję raz do roku. To nie jest w ogóle trudne - zresztą te testy rozwiązuje mi siostra. I tak wszyscy oszukują - mówi otwarcie.  - Czasami tęsknię za starymi kolegami, bo nie wiem, co się z nimi dzieje. Chce iść na AWF, zostać trenerem.

Daria z Lwowa (16 lat): - Dostosowanie się polskiego systemu edukacji było dla mnie za trudne. Zostałam w ukraińskim  on-line, ale chodzę tu do ukraińskiej szkoły w weekendy. Tu jest moja klasa i przyjaciele. Dużo czytam, bo lubię - chciałabym studiować dziennikarstwo albo psychologię w Polsce.

Co zrobiły polskie szkoły:

Z badań polskich organizacji pozarządowych wynika, że polska szkoła nie jest gotowa na wielokulturowość.

Już wiemy, że nie zadziałały dobrze:

- oddziały przygotowawcze
- oddziały dla obcokrajowców
- pogląd, że polski i ukraiński to podobne języki i można się ich szybko nauczyć
- dodatkowe lekcje polskiego (ponieważ grupy były zbyt zróżnicowane)
- wielość zajęć dodatkowych
- brak pomocy ze strony nauczycieli lub psychologów w kwestiach traumy i doświadczenia uchodźczego.

Dobrze sprawdziły się następujące rozwiązania:

- asystenci wielokulturowi - ale tak naprawdę ich nie ma
- dodatkowe wsparcie psychologiczne
- dodatkowe lekcje języka polskiego
- wydarzenia integrujące społeczność szkolną

Luka edukacyjna: co zagraża młodym ludziom?

Nie jest trudno dziś przewidzieć konsekwencje kilkuletniej luki i nierówności w edukacji ukraińskich dzieci w Polsce i w Ukrainie, na terenach okupowanych, w miastach, za granicą. Dziś największą jej wartością jest to, że w ogóle się odbywa.

Rządy, organizacje pozarządowe, eksperci - wszyscy pracują na to, żeby dzieci w ogóle w edukacji uczestniczyły. Jednak polscy eksperci są zgodni, patrząc na ogromne podziały w edukacji dzieci, już dziś, że za parę lat pojawi się bardzo dużo poczucia goryczy i frustracji.

Bo nawet jeśli powstaną jakieś międzynarodowe europejskie programy doszkalania czy edukacji dla absolwentów szkół ukraińskich, to faworyzowani w nich będą uczniowie, którzy uczyli się np. w Polsce, bo mieli tu lepszy start.
Zdaniem wielu praktyków, z każdym rokiem tak zdywersyfikowanej edukacji różnice w będą się tylko pogłębiać. Podział między tymi, którzy zostali w Ukrainie i są pozbawieni możliwości rozwoju czy jest im trudniej i tymi, którzy emigrowali, mieli większe zasoby, będzie narastał.
To z kolei przełoży się na trudność w budowaniu wspólnoty w Ukrainie, a już na pewno między tymi, którzy zostali, a tymi, co wyjechali. Nie wiemy dziś dokładnie ile z 4.3 mln osób przebywających w Unii Europejskiej wróci do Ukrainy, gdy wojna się zakończy.

Ekspertka w mocnych słowach opisuje możliwą przyszłość, podkreślając, że z nieuczących się nastolatków wyrosną dorośli bez żadnych perspektyw, którzy nie będą mieli co zaoferować na rynku pracy.

Jej zdaniem to gotowa recepta na to, żeby mieć parę tysięcy sfrustrowanych młodych ludzi, którym jest wszystko jedno. Dodaje: z takich rzeczy rodzi się ekstremizm, przemoc wszelkiego rodzaju, patologie, bandy złodziejskie. Wszystko, czego nie chcemy mieć.

Dziś w Polsce jeszcze nie widzimy w statystykach konsekwencji luki edukacyjnej - choć pojawiły się w statystykach bezdomności dzieci w Ukrainy czy przestępczość małoletnich z Ukrainy lekko wzrasta, nie są to jednak alarmujące dane.

- To nie jest stracone pokolenie. Wprost przeciwnie - to pokolenie silne. Wierzę, że wspólnymi wysiłkami - rządów, organizacji pozarządowych, międzynarodowych agend, rodziców i dzieci da się nadrobić zaległości. Jestem przekonana, że dzisiejszy uczniowie, postawieni w tak trudnej sytuacji będą przygotowani na przeprowadzenie globalnej zmiany - twierdzi Anastasia Donska z organizacji Teach for Ukraine.

Badania ukraińskiej Fundacji Saved wskazują, że 80 proc. uczniów chce kontynuować edukację na studiach wyższych. - Dzieci, jeśli zrozumieją, jaką dysponują siłę i jeśli będą sobie pomagać, napędzą rozwój i odbudowę Ukrainy - dodaje ekspertka.

Dane dzieci zostały zmienione.

Ilustracje: Olena Polishchuk

Autorki: Julia Kalashnyk, Edyta Iwaniuk

Ten artykuł powstał dzięki wsparciu IJ4EU

20
хв

Około miliona dzieci w Ukrainie ma sporadyczny kontakt ze szkołą. To może mieć dotkliwe konsekwencje

Sestry

Jak wybrać specjalność: metoda wykluczenia

Wybór kierunku studiów to jeden z najważniejszych kroków na początku przygotowań do rekrutacji.

Psycholożka Olena Polnariowa, założycielka ukraińskiego internetowego centrum doradztwa zawodowego, radzi, by nie kierować się wyłącznie popularnością kierunków. Zamiast tego proponuje rozpocząć od określenia typu osobowości kandydata – czy jest introwertykiem, ekstrawertykiem, czy ambiwertykiem – co można zrobić za pomocą jednego z wielu bezpłatnych testów online.

Zrozumienie temperamentu pomaga dobrać kierunek studiów odpowiadający naturalnym predyspozycjom. To znacznie zwiększa szanse, że wybrany zawód nie tylko zainteresuje, ale i stanie się prawdziwym powołaniem, zmniejszając ryzyko utraty motywacji podczas nauki.

Jeśli młody człowiek nie ma jeszcze jasnego wyobrażenia o przyszłym zawodzie, warto wybrać ogólny kierunek studiów, zgodny z jego zainteresowaniami.
W przyszłości specjalizację można będzie zawęzić, na przykład poprzez ukończenie rocznych lub dwuletnich studiów podyplomowych. Inną skuteczną metodą jest metoda eliminacji.
Zaproponuj kandydatowi stworzenie listy zawodów i stopniowe wykreślanie tych, w których na pewno siebie nie widzi. Z pozostałej listy warto ustalić priorytety: od najbardziej atrakcyjnych do opcji rezerwowych.


Uroczysta inauguracja na Uniwersytecie Łódzkim, 2022. Zdjęcie: Tomasz Stanczak/Agencja Wyborcza.pl

Gdzie szukać uczelni w Polsce: lista i porady

Kolejnym etapem jest wybór uczelni. Należy wziąć pod uwagę, czy ma to być uczelnia państwowa, czy prywatna, jakie zajmuje miejsce w rankingach i jakie oferuje perspektywy zatrudnienia.

Czego szukać na stronie uczelni? W Polsce uczelnie wyższe cieszą się autonomią, dlatego wszystkie kluczowe informacje dotyczące rekrutacji na daną uczelnię znajdują się wyłącznie na jej oficjalnej stronie internetowej. Szukaj zakładki „Rekrutacja” (często też "Kandydat" lub "Admission" dla wersji anglojęzycznych). Znajdziesz tam przede wszystkim:

  • listę wymaganych dokumentów (pamiętaj o konieczności ich przetłumaczenia na język polski przez tłumacza przysięgłego oraz uzyskania apostille dla dokumentów ukraińskich);
  • minimalne progi punktowe lub zasady kwalifikacji;
  • informację o dostępności miejsc w akademikach;
  • szczegółowe terminy rekrutacji (należy pamiętać, że mogą się znacznie różnić – niektóre uczelnie rozpoczynają rekrutację już w kwietniu, inne w czerwcu, a kończą w lipcu; kluczowe jest, aby nie przegapić tych terminów!);
  • informacje o ewentualnych egzaminach wstępnych, rozmowach kwalifikacyjnych czy konkursach twórczych (np. na kierunki artystyczne);
  • zalecaną literaturę do przygotowania się do rozmowy kwalifikacyjnej oraz inne istotne szczegóły.

— Kiedy wybieraliśmy uczelnię, kierowaliśmy się dwoma kwestiami: miała to być Warszawa i możliwość studiowania na kierunku „cyberbezpieczeństwo” — opowiada Kateryna Halicz, mama 18-letniego studenta. — Po przeanalizowaniu sytuacji zrozumieliśmy, że wybór jest niewielki – tylko dwie uczelnie. Ponieważ syn nie uczył się w polskiej szkole, niezwykle trudno byłoby mu zdać polską maturę na poziomie umożliwiającym konkurowanie o bezpłatne miejsce na studiach. Ostatecznie syn Kateryny zdecydował się na studia na uczelni prywatnej za pośrednictwem jednej z agencji-pośredników, które zajęły się wszystkimi kwestiami organizacyjnymi. Koszt usług agencji to około 500 euro. Oczywiście do rekrutacji można przygotowywać się również samodzielnie.

                                         Wydział Chemii Uniwersytetu Warszawskiego, 2024. Zdjęcie: Witold Jarosław Szulecki/East News

— Błędem, który popełniliśmy podczas rekrutacji, było niedostatecznie uważne zapoznanie się z listą dokumentów — opowiada Hanna, mama studenta drugiego roku. — Okazało się, że wszystkie ukraińskie dokumenty wymagane przez naszą uczelnię muszą posiadać apostille (specjalne poświadczenie wydawane przez Ministerstwo Sprawiedliwości Ukrainy, potwierdzające autentyczność dokumentu, podpisu i pieczęci – przyp. red.).
Trzeba było pilnie wysyłać dokumenty do Ukrainy (aby uzyskać apostille, konieczna jest rejestracja przez konto osobiste na odpowiedniej stronie internetowej Ministerstwa Sprawiedliwości Ukrainy), a następnie przywieźć je z powrotem do Polski w celu pilnego tłumaczenia przysięgłego.
Ostatecznie rekrutacja przesunęła się na wrzesień, kiedy uczelnie prowadzą drugie tury naboru studentów, jeśli po pierwszej turze pozostały wolne miejsca.

Przydatne portale i zasoby
Poniżej lista polecanych portali, gdzie znajdziesz ogólne informacje o systemie szkolnictwa wyższego w Polsce:
  • Study in Poland Oficjalny portal stworzony przy wsparciu Ministerstwa Nauki i Szkolnictwa Wyższego Polski. Na stronie można znaleźć informacje o ponad 400 programach studiów w języku polskim i angielskim, a także listę uniwersytetów.

  • Study.gov.pl en zasób zapewnia dostęp do bazy danych polskich uczelni i programów studiów. Zawiera również informacje o stypendiach i innych możliwościach dla studentów zagranicznych.
  • Otouczelnie.pl Polski portal edukacyjny umożliwiający wygodne wyszukiwanie uczelni i specjalności w całej Polsce z aktualnymi informacjami dla kandydatów.

Według rodziców, z którymi rozmawialiśmy, warto wybierać uczelnie zajmujące wysokie pozycje w rankingach. Studia na takich uczelniach bywają bardziej wymagające, ale ich dyplom może ułatwić znalezienie pracy, ponieważ dla potencjalnych pracodawców często liczy się renoma ukończonej uczelni.
Jednocześnie, jeśli kandydat ma średnią ocen na świadectwie poniżej 10-11 punktów (w ukraińskiej 12-punktowej skali ocen, gdzie 10-12 pkt to odpowiednik polskiej oceny bardzo dobrej i celującej – przyp. red.), słabo zna język polski i istnieje duże prawdopodobieństwo, że nie zdałby egzaminów wstępnych na renomowane uczelnie państwowe, rozsądniej może być rozważenie od razu uczelni prywatnej, aby nie narażać go na niepotrzebny stres.
Uczelnie prywatne również posiadają swoje rankingi, na które warto zwrócić uwagę.
Pamiętaj, że możesz aplikować na kilka uczelni lub nawet na kilka kierunków w ramach jednej uczelni. W roku akademickim 2025/2026 liczba uniwersytetów, do których można składać dokumenty w Polsce, jest nieograniczona.
Należy jednak pamiętać, że za aplikację na każdy kierunek (często nawet w ramach tego samego uniwersytetu) zazwyczaj pobierana jest bezzwrotna opłata rekrutacyjna w wysokości od 85 do 150 złotych. Niektóre uniwersytety pobierają jedną, zbiorczą opłatę, inne – za każde zgłoszenie osobno.


Inauguracja na Uniwersytecie Jagiellońskim w Krakowie 2024. Zdjęcie: Jan Graczyński/East News

Kto może studiować w Polsce bezpłatnie

Cudzoziemcy w Polsce mogą studiować bezpłatnie (na zasadach obowiązujących obywateli polskich) lub odpłatnie. Aby ubiegać się o bezpłatne studia w Polsce, kandydaci muszą spełniać co najmniej jeden z poniższych warunków:

  • Posiadać Kartę Polaka – dokument potwierdzający polskie pochodzenie lub przynależność do narodu polskiego. — Przyjechaliśmy z córką Elżbietą do Polski 2,5 roku temu — dzieli się doświadczeniem Wiktoria Dyczakowska — i stąd ukończyła naukę w Ukrainie online.
    Rekrutowałyśmy się z ukraińskim świadectwem, ukraińskimi ocenami i Kartą Polaka na ASP (Akademię Sztuk Pięknych).
    Potrzebne było tylko świadectwo, portfolio prac i przejście rozmowy kwalifikacyjnej.
    Na rozmowie wymagano orientacji w historii sztuki, posiadania zainteresowań twórczych. Córka uczyła się prowadzić tę rozmowę na płatnych kursach prywatnych; można było – i bardzo polecam – przejść takie same płatne kursy przygotowawcze organizowane przez uczelnie artystyczne
    .
  • Posiadać status ochrony tymczasowej w Polsce (status UKR). Na początku pełnoskalowej wojny wiele osób skorzystało z tej możliwości. Należy jednak pamiętać, że zgodnie z obecnym stanem prawnym (maj 2025), status ten jest ważny do 30 września 2025 roku.
    Oznacza to, że możliwość bezpłatnego studiowania na tej podstawie w roku akademickim 2025/2026 i kolejnych latach jest niepewna i zależy od przyszłych decyzji legislacyjnych.
    Zawsze należy weryfikować tę kwestię bezpośrednio na wybranej uczelni oraz śledzić oficjalne komunikaty rządowe. — Mój syn Maksym ze statusem UKR kończy już drugi rok politechniki na Śląsku — opowiada Hanna. — Zdał NMT (Narodowy Multidyscyplinarny Test, ukraiński odpowiednik matury – przyp. red.), uzyskując bardzo wysokie wyniki — na przykład z matematyki miał 200 punktów.
    Ale żeby uzyskać tytuł inżyniera (licencjata na kierunkach technicznych), musi studiować 3,5 roku. I zawsze z zapartym tchem czekamy, czy status ochrony tymczasowej dla Ukraińców zostanie przedłużony, aby syn mógł kontynuować bezpłatną naukę (roczny koszt studiów na jego kierunku to 7000 złotych).
  • Posiadać certyfikat znajomości języka polskiego jako obcego na poziomie C1, wydany przez Państwową Komisję ds. Poświadczania Znajomości Języka Polskiego jako Obcego. Warto podkreślić, że nawet zdanie polskiej matury zazwyczaj potwierdza znajomość języka na poziomie B2. Egzamin certyfikatowy można zdawać dwa razy w roku – zwykle w listopadzie i kwietniu (terminy mogą ulegać zmianie, warto sprawdzać). Koszt egzaminu to około 180 euro, plus opłata za wydanie certyfikatu (około 20 euro) w przypadku pomyślnego zdania. Na stronie internetowej certyfikatpolski.pl dostępne są adresy ośrodków egzaminacyjnych oraz aktualne informacje.
    Warto zaznaczyć, że chociaż oficjalnie egzamin na poziomie C1 jest przeznaczony dla osób od 17. roku życia, w praktyce, za pisemną zgodą rodziców, mogą do niego przystąpić również kandydaci 16-letni. Jest to istotne dla ukraińskich uczniów, którzy często kończą szkołę średnią w wieku 16-17 lat. Zalecamy wcześniejszy kontakt z kilkoma centrami certyfikacyjnymi w tej sprawie. Należy pamiętać, że na wydanie samego certyfikatu można czekać do 4 miesięcy.
    Uczelnie często akceptują jednak zaświadczenie o zdaniu egzaminu, z możliwością dostarczenia certyfikatu w późniejszym terminie.
    Nawet wysokie wyniki na polskiej maturze (jeśli kandydat ją zdawał) oraz doskonałe świadectwo ukończenia szkoły średniej nie zawsze gwarantują przyjęcia na bezpłatne studia.
    Dlatego dla wielu kandydatów z zagranicy to właśnie certyfikat C1 otwiera drogę do bezpłatnego studiowania na polskiej uczelni.
  • Posiadać zezwolenie na pobyt stały w Polsce lub być rezydentem długoterminowym UE.
  • Być małżonkiem obywatela polskiego lub posiadać inne statusy wymienione w ustawie Prawo o szkolnictwie wyższym i nauce.

Warto również sprawdzać strony internetowe poszczególnych uczelni, które czasami samodzielnie ustanawiają dla swoich studentów zagranicznych stypendia, różnego rodzaju zniżki, promocje lub całkowicie zwalniają z opłat (wówczas rekrutacja często odbywa się na podstawie konkursu świadectw lub wyników egzaminów). Dotyczy to głównie kierunków technicznych i ścisłych. Aby skorzystać z takiej możliwości, trzeba mieć wysoką średnią ocen na świadectwie, dobre wyniki egzaminów (np. NMT) i odpowiedni poziom znajomości języka polskiego. Podobne programy od wielu lat oferują m.in.:

Płatna forma studiów dla studentów zagranicznych w Polsce

— Mój syn miał przeciętne wyniki w ukraińskiej szkole, dlatego zdecydowaliśmy nie ryzykować i aplikować na prywatny uniwersytet.
Wybrał warszawską Akademię Finansów i Biznesu Vistula – kierunek logistyka. Po prostu złożyliśmy dokumenty, zapłaciliśmy za studia – i został przyjęty — opowiada Maryna, mama 17-letniego Matwija.
— Aby dostać się na prywatny polski uniwersytet, często nie są wymagane bardzo wysokie wyniki na świadectwie. Na przykład w AFiB Vistula wymogiem jest średnia ocen na świadectwie szkolnym nie niższa niż 7,5 (w ukraińskiej 12-punktowej skali ocen – przyp. red.).
Co więcej, zazwyczaj nie jest wymagane zdawanie ZNO (Zewnętrznej Niezależnej Oceny) ani NMT – ukraińskich egzaminów zewnętrznych.
Jednakże, jeśli kandydat posiada wyniki tych egzaminów, niektóre uczelnie, jak np. Vistula, mogą zaoferować zniżkę na czesne za pierwszy rok studiów (w tym przypadku 20%).

Inauguracja w Grupie Uczelni Vistula Zdjęcie: FB Grupa Uczelni Vistula

Jeśli studia prowadzone są w języku polskim, na uczelniach prywatnych często wystarcza certyfikat znajomości języka na poziomie B1 lub ukończenie kursu językowego organizowanego przez uczelnię.
Do studiów w języku angielskim zazwyczaj wymagany jest certyfikat IELTS lub TOEFL na poziomie B2 (lub równoważny). Koszt studiów na uczelniach prywatnych zależy od języka wykładowego: studia w języku polskim są zazwyczaj o około tysiąc euro rocznie tańsze niż w języku angielskim. Przykładowo, studia na kierunku logistyka w języku polskim mogą kosztować około 1800 euro rocznie, a w języku angielskim – około 2800 euro. Niektóre firmy pośredniczące w rekrutacji mogą oferować zniżki (np. do 50%) na pierwszy rok studiów, jeśli kandydat zdecyduje się na kursy językowe organizowane przy uczelni.

Procedura rekrutacji na polskie uczelnie

Po zebraniu wszystkich dokumentów rozpoczyna się kluczowy etap: rywalizacja o miejsce na studiach, gdzie liczą się oceny, wyniki egzaminów, a czasem także inne osiągnięcia.
Nie zwlekaj z rejestracją na studia. Większość polskich uniwersytetów prowadzi rekrutację przez elektroniczne systemy – ERK (Elektroniczna Rejestracja Kandydatów) lub IRK/IR (Internetowa Rejestracja Kandydatów).
Szczegółowe informacje na temat procesu rejestracji można znaleźć we wcześniejszych artykułach Sestry oraz bezpośrednio na stronach uczelni. Postępuj zgodnie ze wszystkimi instrukcjami, a w razie pytań nie wahaj się kontaktować z działami rekrutacji wybranych uczelni (telefonicznie lub mailowo).

Obecnie nie istnieje jeden oficjalny, uniwersalny przelicznik punktów z ukraińskiego NMT na systemy punktacji stosowane przez polskie uniwersytety. Każda uczelnia może mieć własne zasady konwersji wyników. Należy zawsze szukać szczegółowych informacji na stronach internetowych wybranych uczelni, w zakładkach poświęconych rekrutacji. Jako przykład można wskazać zasady przeliczania punktów stosowane przez Uniwersytet im. Adama Mickiewicza w Poznaniu, które uwzględniają specyfikę systemów oceniania w różnych krajach (warto tu podać link do konkretnej strony UAM, jeśli jest znany).

Ważne jest ścisłe przestrzeganie wszystkich terminów składania oryginałów dokumentów po zakwalifikowaniu się na studia.

Nie należy się też załamywać, jeśli nie uda się dostać za pierwszym razem.

Kandydaci mają również szansę na przyjęcie z tzw. listy rezerwowej. Jest ona tworzona dla osób, które spełniły kryteria, ale nie zmieściły się w limicie miejsc. W takim przypadku konieczne jest zazwyczaj złożenie w wyznaczonym terminie (często w ciągu 7 dni od ogłoszenia wyników kwalifikacji) deklaracji o chęci podjęcia studiów.
Komisja rekrutacyjna dokonuje naboru kandydatów z listy rezerwowej na wolne miejsca, zachowując kolejność wynikającą z listy rankingowej, aż do wypełnienia limitu.

Następną szansą może być druga tura naboru (rekrutacja uzupełniająca). Dla kierunków, na których limit miejsc pozostaje niewypełniony po pierwszej turze, władze uczelni mogą ogłosić dodatkowy nabór. Odbywa się on na tych samych zasadach co nabór podstawowy.
Informacje o dodatkowym naborze na studia zazwyczaj pojawiają się na stronach internetowych uniwersytetów w drugiej połowie lipca lub na początku sierpnia.

Pamiętaj – klucz do sukcesu w rekrutacji to:

  • Dokładne sprawdzenie informacji: Zawsze weryfikuj wymagania, terminy i procedury bezpośrednio na stronach internetowych wybranych uczelni. Informacje mogą się zmieniać!
  • Terminowość: Pilnuj wszystkich dat – od rejestracji online po składanie dokumentów.
  • Kompletność dokumentów: Upewnij się, że masz wszystkie wymagane dokumenty, przetłumaczone i uwierzytelnione (apostille).
  • Znajomość języka: Odpowiedni poziom znajomości języka polskiego (lub angielskiego, jeśli na taki kierunek aplikujesz) jest kluczowy.

Projekt jest współfinansowany przez Polsko-Amerykańską Fundację Wolności w ramach programu „Wspieraj Ukrainę” realizowanego przez Fundację Edukacja dla Demokracji

20
хв

Dyplom z polskiej uczelni – Twoja przepustka do kariery w Europie

Halyna Halymonyk

Możesz być zainteresowany...

Ексклюзив
20
хв

Sumy. Szkoła w czasach wojny

Ексклюзив
Szkoła bez domu
20
хв

Dzieci są takie same, bez względu na paszporty

Ексклюзив
20
хв

Lżejsze plecaki i nowe przedmioty. Co przyniesie nowy szkolny rok?

Skontaktuj się z redakcją

Jesteśmy tutaj, aby słuchać i współpracować z naszą społecznością. Napisz do nas jeśli masz jakieś pytania, sugestie lub ciekawe pomysły na artykuły.

Napisz do nas
Article in progress