Exclusive
20
min

Paraliż rekrutacji dla obcokrajowców w Polsce: co robić, jeśli nie zdążysz uzyskać certyfikatu językowego

Tegoroczna kampania rekrutacyjna dla zagranicznych studentów w Polsce zamieniła się w chaos z powodu nowych przepisów wizowych. Jedną z głównych zmian jest obowiązkowy państwowy certyfikat znajomości języka polskiego na poziomie B2. Taki certyfikat można uzyskać jedynie po oficjalnym egzaminie, który odbywa się tylko dwa razy w roku, a na jego wynik trzeba czekać nawet do sześciu miesięcy

Halyna Halymonyk

Zajęcia z języka polskiego dla uchodźców z Ukrainy i Białorusi na Uniwersytecie Śląskim w Katowicach. Zdjęcie: Grzegorz Celejewski / Agencja Wyborcza.pl

No items found.

Zostań naszym Patronem

Dołącz do nas i razem opowiemy światu inspirujące historie. Nawet mały wkład się liczy.

Dołącz

Nieoczekiwany gap year, czy jednak szansa na przyjęcie istnieje?

Jesteśmy z Zaporoża, w Polsce od początku wojny. Moja 17-letnia córka ukończyła ukraińską szkołę w trybie zdalnym i równolegle chodziła do drugiej klasy liceum w Warszawie — opowiada jej mama Anastazja. — Pomimo doskonałej znajomości języka i dobrych wyników w polskim liceum spotykała się z ignorowaniem ze strony rówieśników. Z tego powodu kategorycznie odmówiła kontynuowania nauki w liceum. Pod koniec maja postanowiliśmy więc rekrutować się na studia z ukraińskim świadectwem maturalnym.

Dziewczyna wybrała dwie warszawskie uczelnie: Uniwersytet Warszawski (Wydział Ochrony Środowiska) oraz Szkołę Główną Handlową (SGH). W SGH pomyślnie zdała wewnętrzny egzamin językowy na poziomie B2 oraz egzamin z ekonomii, a na Uniwersytecie Warszawskim uzyskała maksymalne 20 punktów w rozmowie kwalifikacyjnej. Mając pozytywne decyzje z obu uczelni, wybrała SGH.

Jednak w sierpniu — podobnie jak tysiące innych kandydatów — otrzymała informację, że wyniki wewnętrznego egzaminu językowego są już nieważne. Aby potwierdzić przyjęcie, trzeba pilnie dostarczyć oficjalny certyfikat na poziomie B2, wydany przez upoważnioną instytucję.

Rodzina jest w rozpaczy, ale ma nadzieję, że ponieważ egzaminy zostały złożone jeszcze przed wejściem w życie nowych przepisów, córka jednak zostanie przyjęta na studia. Dziewczyna zapisała się też na egzamin potwierdzający znajomość języka polskiego na poziomie B2 — WBT Weiterbildungs-Testsysteme GmbH (TELC), który odbędzie się pod koniec sierpnia.

Problem w tym, że sam certyfikat wydawany jest od 3 do 6 miesięcy, a dokumenty trzeba złożyć do 1 października, kiedy w Polsce zaczyna się rok akademicki.
Mamy nadzieję, że wynik córki zostanie uznany na podstawie informacji z rejestru, że pomyślnie zdała egzamin. W tej sprawie będziemy składać wniosek do rektora uczelni — mówi Anastazja.

Jako alternatywę rodzina rozważa nieplanowany gap year (rok przerwy po zakończeniu szkoły przed rozpoczęciem studiów), ponieważ dziewczyna nie zamierza wracać do liceum, a szkołę w Ukrainie już ukończyła. Ta sytuacja jednak rodzi szereg innych problemów — w Polsce nauka dla osób poniżej 18. roku życia jest obowiązkowa. Otwarte pozostaje także pytanie o przyszłość statusu UKR: czy zostanie on utrzymany w kolejnym roku i czy ukraińscy studenci nadal będą mogli rekrutować się w uproszczonym trybie, tak jak to było w czasie obowiązywania tymczasowej ochrony.

W Ukraińców nikt celowo nie wymierzał

Rodzice i kandydaci próbują zrozumieć powody nagłego zniesienia możliwości rekrutacji na podstawie wewnętrznych egzaminów językowych. Wszystko wydarzyło się błyskawicznie i zupełnie niespodziewanie, nawet dla samych polskich uczelni, które rozpoczęły nabór, korzystając właśnie z takich egzaminów. Chronologia zmian w tegorocznej rekrutacji wyglądała tak:

  • 4 kwietnia 2025 r. — Sejm przyjął tzw. ustawę wizową, która zobowiązała cudzoziemców do potwierdzania znajomości języka polskiego na poziomie B2 od 1 lipca 2025 r.
  • 16 maja – 18 czerwca 2025 r. — odbyły się konsultacje w sprawie listy dokumentów potwierdzających znajomość języka. Ministerstwo Spraw Zagranicznych zgłosiło uwagi, nalegając na zakaz stosowania wewnętrznych egzaminów językowych.
  • 1–30 lipca 2025 r. — nowe wymogi dotyczące poziomu B2 weszły w życie, ale ostateczna lista dokumentów wciąż nie była znana. Uczelnie, korzystając ze swojej autonomii, przeprowadzały własne egzaminy, przyjmując dokumenty i wpisując studentów na listy.
  • 24 lipca 2025 r. — stały komitet Rady Ministrów poparł stanowisko MSZ, wykreślając wewnętrzne egzaminy z listy dopuszczalnych form potwierdzenia języka.
  • 1 sierpnia 2025 r. — rozporządzenie weszło w życie. Uczelniom odebrano prawo samodzielnej weryfikacji znajomości języka kandydatów spoza UE, co doprowadziło do chaosu i niepewności dla tysięcy osób starających się o przyjęcie na studia.

Zdaniem ukraińskich kandydatów na studia, ta decyzja jest niepokojącym sygnałem możliwej radykalizacji polityki Polski wobec cudzoziemców. Wśród dziesiątek teorii spiskowych, które zaczęły krążyć w związku z tą sytuacją, pojawiła się nawet wersja o rzekomym spotkaniu 1 sierpnia szefów MSZ Ukrainy i Polski — Andrija Sybihi i Radosława Sikorskiego — podczas którego ukraiński dyplomata miał ponoć poprosić polskiego kolegę o utrudnienie warunków rekrutacji dla ukraińskich studentów, aby zmniejszyć liczbę nastolatków wyjeżdżających za granicę.

W grupach internetowych, gdzie rozmawiają rodzice tegorocznych maturzystów, panuje wiele rozpaczy:

„Syn przygotowywał się do egzaminów w schronie, jesteśmy z Dniepru — opowiada mama 17-letniego Bohdana, Olena — pilnie uczył się języka, dwa razy jeździliśmy do Polski, zapłaciliśmy za krótkie kursy przygotowawcze, 500 zł za wewnętrzny egzamin, a do tego korepetytorom w Ukrainie, plus wynajem mieszkania, przejazdy, wyżywienie w Polsce… I co w zamian? Pismo o niekompletnym zestawie dokumentów. I żadnej informacji, czy choć część pieniędzy zostanie nam zwrócona. Żałuję, że wybraliśmy Polskę, a nie Czechy czy Słowację, które też braliśmy pod uwagę”.

Jednocześnie ekspertka ds. szkolnictwa wyższego, założycielka IDEA KLUB, Hanna Ozimkowska — od lat wspierająca zagranicznych studentów w Polsce — jest przekonana, że w Ukraińców nikt nie celował specjalnie, choć to właśnie oni stanowią połowę wszystkich zagranicznych studentów w polskich uczelniach.

Młodzi Ukraińcy na zajęciach na Uniwersytecie Łódzkim. Zdjęcie: Tomasz Stanczak/Agencja Wyborcza.pl

Zdaniem Hanny Ozimkowskiej, z powodu negatywnego klimatu informacyjnego oraz zespołu stresu pourazowego wywołanego wojną, Ukraińcy odbierają każdą niesprawiedliwość jako wymierzoną bezpośrednio w nich. Jednak ta historia to w istocie echo korupcyjnego „skandalu wizowego”, który wybuchł w Polsce w 2023 roku.

Przypomnijmy krótko: wówczas rządząca partia Prawo i Sprawiedliwość publicznie występowała przeciwko polityce migracyjnej UE i uczyniła z tego jeden z filarów swojej kampanii wyborczej. Jednocześnie „drugą ręką” polskie konsulaty wydały około 250 tysięcy wiz, głównie obywatelom krajów Afryki i Azji. Część z nich została wystawiona na podstawie rekrutacji na studia, jednak większość z tych „studentów” nigdy nauki nie podjęła, traktując wizę jedynie jako przepustkę do dalszej migracji do zamożniejszych państw.

— Już w trakcie skandalu było jasne, że system naboru zostanie zaostrzony — mówi Ozimkowska. — Okazało się, że w kraju brak jest centralnego rejestru, który pozwoliłby odróżnić uczciwych kandydatów od tych, którzy chcą potraktować wizę studencką jak bilet tranzytowy do innych państw UE. Jednym z narzędzi weryfikacji postanowiono uczynić państwowy egzamin językowy — bo jeśli ktoś rzeczywiście chce studiować, będzie sumiennie przygotowywać się do takiego testu.

Choć skandal miał miejsce w 2023 roku, decyzje dotyczące jego „rozwiązania” podjęto nagle dopiero w 2025 roku. Uderzyły one dotkliwie w uczciwych kandydatów — w tym także tych, którzy w ogóle nie planowali ubiegać się o wizę, bo przebywają w Polsce w ramach tymczasowej ochrony i np. zdali polską maturę. Mimo to nawet tacy uczniowie nie mogą dziś rozpocząć studiów bez państwowego certyfikatu językowego na poziomie B2.

Aby rozwiązać problem, kandydaci i ich rodzice założyli petycję, w której apelują o odroczenie wprowadzenia nowych wymogów dla tegorocznych rekrutów, którzy fizycznie nie zdążą zdać egzaminów w wyznaczonych przez państwo ośrodkach i dostarczyć certyfikatów w terminie składania dokumentów.

Tymczasem sytuacja z nowymi zasadami rekrutacji oburzyła nie tylko kandydatów, ale także same polskie uczelnie. Konferencja Rektorów Akademickich Szkół Polskich (KRASP) wydała oświadczenie, w którym wyraziła głębokie zaniepokojenie. Rektorzy uważają, że nowe przepisy, odbierające uniwersytetom prawo samodzielnego weryfikowania znajomości języka, podważają ich autonomię oraz międzynarodowy autorytet. W dokumencie podkreślono, że założenie o nieuczciwości wszystkich uczelni jest bezpodstawne, a takie działania stoją w sprzeczności z wieloletnią polityką umiędzynarodowienia edukacji.

Efekt medialnego rozgłosu

Ministerstwo Nauki i Szkolnictwa Wyższego Polski, reagując na krytykę oraz nagłośnienie sprawy w mediach, częściowo złagodziło sytuację. W komunikacie z 8 sierpnia 2025 r. pozwolono uczelniom uwzględniać wyniki samodzielnych testów językowych przeprowadzonych przed wejściem w życie zmian (czyli w praktyce uznano egzaminy wewnętrzne, które odbyły się do 31 lipca 2025 r.). Z kolei w komunikacie ministra z 13 sierpnia 2025 r. doprecyzowano, że cudzoziemcy, którzy zdali polską maturę, nie muszą już potwierdzać znajomości języka na poziomie B2:

Osoby, które ukończyły polską szkołę średnią i zdały egzamin maturalny z języka polskiego, nie powinny martwić się o swoją przyszłość na polskich uniwersytetach. Takie osoby nie muszą dostarczać żadnych dodatkowych dokumentów potwierdzających znajomość języka polskiego”.

I faktycznie — już w połowie sierpnia kandydaci, którzy w lipcu przystąpili do wewnętrznych egzaminów językowych, zaczęli otrzymywać decyzje o przyjęciu. Ojciec jednego z nich opowiedział:

„Najpierw napisali, że został przyjęty, potem tydzień później przysłali informację, że sytuacja jest niejasna. Jeśli ma certyfikat, to z radością go uznają. Myśleliśmy, że wszystko stracone, ale dziś (14 sierpnia) dostaliśmy list — syn został przyjęty! Teraz trzymamy kciuki, żeby znowu nie zmienili zdania”.

Minister pisze, że zdaje sobie sprawę, iż tak nagłe „nowe zasady dla wielu osób stały się źródłem niepotrzebnego stresu”, jednak „decyzje podjęte przez właściwe instytucje w sprawie wydawania wiz cudzoziemcom… pozostają w kompetencji Ministra Spraw Zagranicznych i konsulów”.

Resort stara się też rozwiązać inny problem — dotyczący studentów, którzy nie zdążyli podejść do państwowego egzaminu potwierdzającego znajomość języka na poziomie B2, organizowanego tylko dwa razy w roku. Ministerstwo zwróciło się do Państwowej Komisji ds. Poświadczania Znajomości Języka Polskiego jako Obcego o przeprowadzenie dodatkowego egzaminu B2, a także współpracuje z Narodową Agencją Wymiany Akademickiej (NAWA) nad opracowaniem i wdrożeniem nowego certyfikatu potwierdzającego znajomość języka polskiego.

Podkreślono również, że trwają prace nad rozwiązaniami „akceptowalnymi dla wszystkich zainteresowanych stron”. Najprawdopodobniej chodzi o zalecenia dla uczelni, które — mimo wyjaśnień ministerstwa dotyczących możliwości przyjęcia studentów bez certyfikatu, jedynie na podstawie wyniku wewnętrznego egzaminu zdawanego przed 31 lipca — wciąż nie spieszą się z ostatecznym wpisaniem ich na listy studentów.

Co robić w tej sytuacji?
Ekspertka Hanna Ozimkowska radzi kandydatom, którzy zdali wewnętrzny egzamin językowy przed 31.07.2025 r., a mimo to otrzymali odmowę lub odpowiedź niejednoznaczną, aby nie czekali, tylko natychmiast złożyli wniosek o zmianę decyzji, powołując się na komunikat Ministra Nauki i Szkolnictwa Wyższego z 8 sierpnia 2025 r.

Obowiązywały dwa okresy:

  • do 30 czerwca 2025 r. — stare zasady: uczelnie mogły przyjmować kandydatów bez obowiązkowego certyfikatu B2, jeśli taki wymóg nie był zapisany w ich wewnętrznych regulacjach;
  • 1–31 lipca 2025 r. — nowe kryteria już obowiązywały, ale uczelnie nadal mogły samodzielnie weryfikować znajomość języka (o ile potwierdzały poziom B2), nawet jeśli takich dokumentów nie było w oficjalnym wykazie.

Zdaniem ekspertki, uczelnie obecnie konsultują się z prawnikami i szukają wszystkich podstaw prawnych, aby przyjąć takich kandydatów. „Muszą mieć pewność, że nie łamią prawa, że wszystko odbywa się legalnie. Rozumieją też, że jeśli kandydat zapłacił za określone usługi, a nie został przyjęty, te pieniądze trzeba będzie zwrócić. Większość studentów zagranicznych studiuje na kierunkach płatnych, więc to również strata finansowa dla uczelni. Dlatego radzę składać wnioski o zmianę decyzji, kontaktować się z uczelnią i prosić o przyjęcie na podstawie wewnętrznego egzaminu. Można też zaznaczyć, że jest się zapisanym na egzamin państwowy i certyfikat zostanie dostarczony później”.

Ekspertka zaleca też zapisać się na egzamin językowy, zdać go i dostarczyć certyfikat, by zabezpieczyć siebie i uczelnię. Według nieoficjalnych informacji wiele szkół wyższych już akceptuje takie rozwiązanie.

Jeśli jednak kandydat zdawał wewnętrzny egzamin po 1 sierpnia 2025 r., kiedy nowe przepisy wizowe weszły w życie, sprawa jest jednoznaczna — znajomość języka musi być potwierdzona wyłącznie dokumentami wymienionymi w rozporządzeniu Ministra Nauki i Szkolnictwa Wyższego, czyli:

  • certyfikatem Państwowej Komisji ds. Poświadczania Znajomości Języka Polskiego jako Obcego;
  • certyfikatami instytucji międzynarodowych: European Consortium for the Certificate of Attainment in Modern Languages (ECL) lub TELC GmbH, WBT Weiterbildungs-Testsysteme GmbH (TELC);
  • certyfikatem ukończenia 9-miesięcznego kursu przygotowawczego do studiów w polskiej uczelni.

Jak nie stracić roku?

Szczególnie jeśli chodzi o 17-latka lub 17-latkę, którzy zgodnie z polskim prawem, mieszkając w Polsce, muszą się uczyć. Możliwości jest kilka — wszystko zależy od faktycznej znajomości języka i sytuacji rodzinnej:

Jeśli znajomość języka jest przeciętna lub słaba

  • Technikum profilowane – nauka jest bezpłatna, można podciągnąć słownictwo ogólne i branżowe. Istnieją technika z internatami i opiekunami, co jest rozwiązaniem dla rodziców planujących powrót na Ukrainę.
  • Powrót na Ukrainę i zdobycie certyfikatu językowego tam – trzeba znaleźć ośrodki uprawnione do przeprowadzania egzaminów TELC z języka polskiego jako obcego.
  • „Zerówka” przy uniwersytecie – ukończenie 9-miesięcznego kursu przygotowawczego do studiów w polskiej uczelni daje certyfikat potwierdzający znajomość języka na poziomie B2. Minusem jest koszt: około 2500–3000 zł za naukę, plus zakwaterowanie, transport i wyżywienie.

Jeśli z językiem nie ma problemów

  • I jedynym kłopotem jest to, że egzamin wewnętrzny zdano w „złym” terminie — warto zapisać się na najbliższy egzamin państwowy, który daje odpowiedni certyfikat. Jeśli zrobić to teraz, dokument można otrzymać już w październiku.
  • Po uzyskaniu certyfikatu można spróbować rekrutacji zimowej. Polskie uczelnie są autonomiczne i same ustalają terminy naborów, więc warto monitorować ogłoszenia — rekrutacje odbywają się przez cały rok.

„W Polsce jest 356 uczelni wyższych i część z nich z pewnością nabierze studentów zimą — wystarczy śledzić terminy i być przygotowanym” – mówi ekspertka ds. szkolnictwa wyższego.

Dlatego nie ma powodu, by wpadać w panikę z powodu „straconego roku”. Polscy rówieśnicy kończą szkołę w wieku 18 lat, więc nawet półroczne opóźnienie nie powinno stworzyć poważnych problemów.

No items found.
Р Е К Л А М А
Dołącz do newslettera
Thank you! Your submission has been received!
Oops! Something went wrong while submitting the form.

Redaktorka i dziennikarka. W 2006 roku stworzyła miejską gazetę „Visti Bilyayivka”. Publikacja z powodzeniem przeszła nacjonalizację w 2017 roku, przekształcając się w agencję informacyjną z dwiema witrynami Bilyayevka.City i Open.Dnister, dużą liczbą projektów offline i kampanii społecznych. Witryna Bilyayevka.City pisze o społeczności liczącej 20 tysięcy mieszkańców, ale ma miliony wyświetleń i około 200 tysięcy czytelników miesięcznie. Pracowała w projektach UNICEF, NSJU, Internews Ukraine, Internews.Network, Wołyńskiego Klubu Prasowego, Ukraińskiego Centrum Mediów Kryzysowych, Fundacji Rozwoju Mediów, Deutsche Welle Akademie, była trenerem zarządzania mediami przy projektach Lwowskiego Forum Mediów. Od początku wojny na pełną skalę mieszka i pracuje w Katowicach, w wydaniu Gazety Wyborczej.

Zostań naszym Patronem

Nic nie przetrwa bez słów.
Wspierając Sestry jesteś siłą, która niesie nasz głos dalej.

Dołącz

Nauka języka ukraińskiego — wyznacz sobie jasny cel

Bardzo ważne jest, aby odpowiedzieć sobie na bardzo proste pytanie: jaki jest mój cel? Po co uczę się ukraińskiego (lub każdego innego języka, bo ta porada jest uniwersalna)? Wbrew pozorom nie jest to banalne pytanie, którym będziesz zaprzątać sobie niepotrzebnie myśli. Cel tworzy motywację. A motywacja jest jednym z najważniejszych czynników w nauce języków obcych. Jeśli jasno określisz swój powód czy cel, motywacja się umocni. 

A powodów może być wiele. Fascynuje Cię Ukraina i dlatego chcesz uczyć się języka? A może ciekawią cię starosłowiańskie wierzenia, a ogrom materiałów źródłowych jest właśnie po ukraińsku? To bardzo mocna motywacja, bo język jest kluczem do poznania kultury kraju. 

A może chcesz jeździć z pomocą humanitarną, pomóc w odbudowie kraju po zakończeniu tego koszmaru? 

Z konkretnym celem nauka języka będzie łatwiejsza.

Jak nauczyć się ukraińskiego? Nie bój się popełniać błędów

Absolutnie najważniejszą częścią nauki ukraińskiego (i każdego innego języka!) jest uświadomienie sobie, że to proces. Często długi i żmudny, okupiony ciężką pracą. Zrozum: każdy kiedyś zaczynał. Każdy robił pomyłki, czasem śmieszne i żenujące. Ale nie myli się ten, kto nic nie robi, a w pomyłkach nie ma żadnego wstydu. Dla mnie strach przed błędami stanowił całe życie duży problem, bo jestem perfekcjonistką. Uczyłam się angielskiego, szwedzkiego, czy hiszpańskiego i dopóki nie opanowałam tych języków bardzo dobrze, bałam się otworzyć usta - żeby nikt mnie przypadkiem nie skrytykował. 

To błąd. 

Nauka języka jest jak trening na siłce. Na początku jest ciężko, są zakwasy ale musisz przez to przejść. Będziesz robić pomyłki, będziesz się przejęzyczyć i zapominać słów. Będziesz nie tak akcentować, nieprawidłowo wymawiać głoski, robić błędy gramatyczne. 

I co z tego? Na każdą uwagę, czy poprawienie błędu zareaguj szczerym uśmiechem - masz darmową poradę językową i jesteś już krok dalej w nauce ukraińskiego. Niech pomyłki nie podcinają ci skrzydeł, a odwrotnie - z każdą pomyłką wiesz więcej, a drugi raz raczej tej pomyłki nie popełnisz.

Naucz się alfabetu 

Tu nie ma drogi na skróty. Bez dobrej znajomości ukraińskiego alfabetu nie ma szans wskoczyć na wyższy poziom. Nie odkładaj tego na później, nie myśl, że z czasem samo się zapamięta. Oczywiście, że z czasem wejdzie do głowy na stałe, ale wszystko będzie trwać dłużej. Dodatkowo, na Polaków czeka sporo pułapek, ponieważ: 

С to nie nasze polskie “ce”

Р to nie nasze "pe", 

Н to nie "ha", 

В to nie "be" 

a Х to nie “iks”

To też ścisłe nawiązanie do porady pierwszej - będziesz się mylić i to jest ok. Nawet ja, po dwóch latach nauki, czasem przeczytam jakieś słowo błędnie, bo mój umysł dawno zakodował jakiś znak w inny sposób i czyta go po polsku. 

Czytaj na głos 

W nauce języka niezwykle trudną częścią jest wymowa i płynność mówienia. Można to wszystko trenować, czytając na głos, a taki trening przynosi wiele korzyści. 

Słuchając własnego głosu, można wychwycić błędy w wymowie i pracować nad ich poprawą. W ten sposób można samodzielnie zidentyfikować problematyczne słowa i zwroty, popracować nad akcentem. Głośne czytanie pomaga w przełamaniu bariery językowej i zbudowaniu pewności siebie w mówieniu. 

Jak robić to efektywnie? Zacznij od prostych tekstów. Wybierz materiały, odpowiadające poziomowi zaawansowania. Na początku wybierz krótkie artykuły, bajki czy dialogi. Kiedy czytasz na głos, nagrywaj się na dyktafon i słuchaj. To dobry sposób na samodzielne wychwycenie błędów w wymowie. Staraj się czytać regularnie, bo nawet krótkie sesje czytania na głos kilka razy w tygodniu przyniosą efekty.

Memy, seriale i muzyka 

Warto zanurzyć się w sieci i skorzystać z tego, co oferują media społecznościowe. Memy to doskonały sposób na naukę prawdziwego, żywego, czy wręcz “ulicznego” języka - slangu i młodzieżowych słówek. Memy zazwyczaj są w formie obrazka, który szybciej pomoże złapać sens. Na Instagramie jest mnóstwo fajnych kont, które warto śledzić: Memology, Baba i kitTipa.mems.

W ramach nauki języka ukraińskiego możesz sobie pozwolić na guilty pleasure, czyli grzeszną przyjemność. To określenie hobby, którym można się cieszyć, ale nie chcieć się do niej przyznać publicznie. 

Dlaczego? Bo może to być coś, co jest powszechnie uważane za kiczowate, nieambitne, lub po prostu niepasujące do wizerunku, jaki dana osoba chciałaby prezentować. Teraz możesz rozłożyć się przed telewizorem, oglądać seriale i powiedzieć sobie: ja wcale nie leniuchuję, uczę się! Możesz wręcz codziennie pozwolić sobie na film czy serial. A te ukraińskie można obejrzeć zupełnie za darmo w sieci np. korzystając z YouTube. Jest tam dostępnych wiele

filmów i seriali, które pomogły mi osłuchać się z językiem. Moje ulubione to: Великі вуйки, Полкан, Спіймати Кайдаша (klasyka, którą wielokrotnie przenoszono nawet na deski teatru!), Село на мільйон, czy detektywistyczny Коло Омани. Jeśli nie macie dość wojny, bardzo dużą popularnością cieszy się serial Тільки живи. Bardzo duży wybór seriali jest na Kanale 1+1 - uwaga na produkcje sprzed 2022 roku, często słuchać tam dużo surżyku.

Na YouTube można znaleźć również pełnowymiarowe filmy. Polecam: Скажене Весілля, Скажене Весілля 2, Зірки За Обміном, Найкращі вихідні, czy familijny Фокстер і Макс. Na różnych platformach, typu Netflix czy Canal+ znajdziecie ich znacznie więcej. Szukajcie też Мої думки тихі, Памфір, Атлантида, Кіборги, Зима у вогні oraz, oczywiście, laureat tegorocznego Oscara - 20 днів у Маріуполі. 

W Ukrainie można też posłuchać naprawdę dobrej muzyki po ukraińsku. Zaprzyjaźnij się z Serhijem Żadanem i jego psami, Krystyną Solovij, Klavdią Petrivną czy zespołem Boombox. Warto ściągnąć aplikację YouTube Music, w której można jednocześnie słuchać piosenki i śledzić jej tekst. Słowa przewijają się na ekranie przed oczami, niczym podczas karaoke. Świetny sposób nauki czytania i wymowy. W ramach nauki warto sięgnąć po hip-hop, nawet jeśli to nie jest ulubiony muzyczny gatunek. Warto poznać twórczość takich muzyków jak Skofka, Alyona Alyona, Ariston, Artem Loik, czy Kalush. 

Zanurz się po uszy 

Bardzo częstym i skutecznym sposobem nauki języków obcych jest metoda całkowitego zanurzenia. Pokrótce, polega ona na tym, by przenieść się do kraju języka, którego się uczymy, bez wychodzenia z domu. Wyłączamy polską telewizję, polskie filmy, seriale i muzykę. Nie czytamy newsów i książek po polsku. Cały swój dzień wypełniamy Ukrainą. 

W mediach społecznościowych staramy się polubić jak najwięcej stron i kont ukraińskojęzycznych, aby pojawiały się w naszym feedzie. Zasypiamy z podcastem na uszach, budzimy się z programem śniadaniowym w telewizji. Otaczamy się językiem jak najciaśniej i jak najwięcej, by chłonąć go jak gąbka. Staramy się w nim całkowicie zanurzyć i jak najmocniej stymulować, by nawet nasze myśli zaczęły brzmieć po ukraińsku. Dzięki temu bardzo szybko złapiemy melodię, wsłuchamy się w akcent, wymowę. 

A po jakimś czasie - niepostrzeżenie zaczniemy rozumieć coraz więcej i więcej. 

Komunikacja 

Ostatnia i najważniejsza porada jest taka: wyjdź do ludzi i zacznij gadać. Ja dobrze pamiętam, kiedy nastąpiło przełamanie mojej językowej bariery. Stałam na stacji benzynowej gdzieś w okolicy Winnicy. Tego samego dnia mieliśmy dojechać do Zaporoża, by przekazać żołnierzom drony. W grupie osób, z którą podróżowałam, już wiedzieli, że uczę się języka ukraińskiego. Wybierałam sobie właśnie sos do hot-doga, kiedy zostałam totalnie zaskoczona: ktoś wręczył mi dzwoniący już telefon ze słowami “umów się z nim dzisiaj na 18:00”. Na początku mnie zatkało, nawet mi się wydawało, że mam zawał serca, ale potem okazało się… że zaczęłam całkiem składnie mówić. Ta sytuacja pokazała mi, że umiem więcej, niż mi się wydawało oraz to, że na sto procent robiłam pomyłki ale i tak udało mi się dogadać, umówić, spotkać i przekazać niezbędny na froncie sprzęt.

Удачі!

20
хв

Jak nauczyć się języka ukraińskiego?

Aldona Hartwińska

Poziom B1 jako pułapka

Diana Balińska: Masz duże doświadczenie w nauczaniu obcokrajowców. Czy praca z Ukrainkami, które przyjechały do Polski z powodu wojny, różni się od Twoich wcześniejszych doświadczeń?

Jolanta Skrzydło: Zdecydowanie. Wcześniej uczyłam ludzi ze wszystkich kontynentów, z około 120 krajów. Ale kiedy po 24 lutego 2022 r. zaczęły przyjeżdżać Ukrainki, zobaczyłam zupełnie inną rzeczywistość. To były kobiety w stanie silnego stresu, po traumatycznych wydarzeniach, często z dziećmi na rękach, bez partnerów, wyrwane ze swojego dotychczasowego życia i wrzucone w nową rzeczywistość.

Przychodziły na kursy językowe nie tylko po to, by zdobyć wiedzę. Przede wszystkim potrzebowały poczucia bezpieczeństwa, kontaktu z innymi, wsparcia

Na początku trudno im było się skoncentrować. Myślami pozostawały w Ukrainie – z rodzinami, mężami. Dlatego tak chętnie wybierały zajęcia grupowe. Szukały wspólnoty, rozmów, wymiany doświadczeń, a język schodził na drugi plan. Przede wszystkim potrzebowały po prostu być blisko innych kobiet, które przeżywały coś podobnego. Bycie razem dawało im siłę. Dla mnie jako nauczycielki takie zajęcia w sytuacji kryzysowej są zawsze ogromnym wyzwaniem.

Od początku wojny i od momentu, gdy zaczęłaś pracować z Ukrainkami, minęły już ponad trzy lata. Jakie efekty nauki widzisz dzisiaj? Jakie postępy osiągnęły? Czy są rzeczy, które Cię niepokoją?

W ciągu tych trzech lat wydarzyło się naprawdę dużo dobrego. Wiele moich uczennic osiągnęło niesamowite sukcesy. Dziś pracują jako lekarki, psycholożki, wykwalifikowane kosmetyczki obsługujące polskie klientki, otworzyły własne kancelarie prawne, uczą polskich pracowników, prowadzą działalność gospodarczą. Doskonale znają polski, zdały egzaminy, nostryfikowały dyplomy, ukończyły kursy zawodowe. To niezwykle inspirujące.

Jednocześnie znaczna część Ukrainek zatrzymała się na poziomie B1. To poziom, który pozwala funkcjonować w codziennym życiu – pracować, robić zakupy, oglądać wiadomości, komunikować się z innymi rodzicami w szkole, bez stresu udać się do lekarza. I wielu to wystarcza. Należy podkreślić: to całkiem normalne, zwłaszcza jeśli weźmie się pod uwagę, że te kobiety rozpoczęły naukę w bardzo trudnych warunkach, często bez stabilizacji, w stanie stresu.

Trzeba mieć jasny, mierzalny cel, na przykład: „Za pół roku chcę osiągnąć poziom B2, by móc ubiegać się o pracę w firmie X”

Z drugiej strony ten „bezpieczny” poziom może stać się pułapką. Aby przejść dalej, do B2+/C1 (a moim zdaniem właśnie wtedy wiele Ukrainek zaczyna czuć się pewnie), potrzebny jest plan, systematyczność, a często także dodatkowe wsparcie. Dotyczy to zwłaszcza kobiet o wysokich kwalifikacjach: prawniczek, finansistek, specjalistek HR, dziennikarek, psychoterapeutek, które bardzo chcą wrócić do pracy w swoim zawodzie, najlepiej w polskich firmach lub międzynarodowych korporacjach. Mają wiedzę, doświadczenie, ambicje – lecz język nadal pozostaje barierą. Dla mnie to sygnał, że należy wspierać je nie tylko na etapie adaptacji, ale także w dalszym rozwoju.

Skąd się bierze ten problem? Dlaczego tak wiele kobiet zatrzymuje się na poziomie B1 i nie idzie dalej, mimo że często mają ambicje i motywację?

Przyczyn jest kilka. Główna to chaos w nauce. Wiele osób zapisuje się na różne kursy bez przeanalizowania, czy rzeczywiście odpowiadają one ich poziomowi i potrzebom. Często wybierają to, co jest po prostu dostępne – bo jest bezpłatne, bo ktoś polecił, bo jest blisko. A potem okazuje się, że grupa jest zbyt zróżnicowana: ktoś dopiero zaczyna, a inna osoba mówi już dość swobodnie, choć z błędami. To powoduje frustrację zarówno u tych, którzy nie nadążają, jak tych, którym się nudzi.

Jeśli wstępny test kwalifikacyjny do grupy ogranicza się tylko do gramatyki, zdarza się, że jedna osoba dobrze wszystko rozumie, ale źle mówi, a inna mówi pewnie, lecz brzmi nienaturalnie, ponieważ odtwarza ukraińskie konstrukcje językowe. W tak niejednorodnych grupach osiągnięcie rzeczywistych postępów jest bardzo trudne.

Do tego dochodzi niesystemowe podejście do nauki: tu darmowy webinar, tam jakaś aplikacja, kilka słów z TikToka lub filmik z Instagrama. Brakuje spójności i strategii. Jako dodatkowy zasób to może działać, ale bez fundamentów i regularnego podejścia takie zajęcia dają słabe rezultaty

Jednak najważniejszy jest brak jasnego celu.

Bardzo niewiele osób, rozpoczynając naukę, zadaje sobie pytanie: „Po co się uczę tego języka? Czy chcę pracować w swoim zawodzie? Zdać egzamin? Studiować na uniwersytecie?”. Bo język jest narzędziem. Ważne jest zrozumienie, po co chcesz to narzędzie opanować. Bez tego trudno zebrać siły do głębokiej, poważnej pracy

Na czym więc polega klucz do sukcesu? Co naprawdę działa?

Plan i systematyczność. Może to zabrzmieć banalnie, ale to naprawdę jest skuteczne. Trzeba mieć jasny, mierzalny cel, na przykład: „Za pół roku chcę osiągnąć poziom B2, by móc ubiegać się o pracę w firmie X” lub: „Chcę zdać egzamin językowy, żeby dostać się na studia podyplomowe w języku polskim”. Następnie należy podzielić ten cel na mniejsze kroki i opracować plan działania. Na przykład: „By złożyć podanie do tej firmy, będę musiała przejść rozmowę kwalifikacyjną w języku polskim, więc muszę nauczyć się prezentować swoje doświadczenie zawodowe w tym języku”.

Do tego dochodzi systematyczna praca – niekoniecznie dwie godziny dziennie, ale regularnie, nawet jeśli codziennie to tylko 20 minut. Lepiej mniej, ale regularnie, niż raz w tygodniu po trzy godziny. Język wymaga stałego kontaktu, rytmu, powtarzalności

I jeszcze jedno: niezwykle ważne jest aktywne używanie języka. Nie wystarczy tylko słuchać i czytać. Trzeba mówić i pisać, nawet z błędami. Bo jeśli ktoś tylko biernie przyswaja język, to pojawia się blokada, gdy trzeba coś powiedzieć lub napisać. A kiedy zaczynasz aktywnie używać języka – mówić, pisać nawet krótkie wiadomości – to wtedy zaczyna się prawdziwy postęp.

Przeczytaj także: „Trzy lata jestem w Polsce, a mój polski nadal kuleje. Co z tym zrobić?”

Popełniaj błędy, lecz nie przestawaj mówić

Jakie formy nauki są obecnie najbardziej skuteczne? Co najlepiej sprawdza się w przypadku dorosłych uczących się języka polskiego jako obcego?

To zależy od sytuacji i celu. Jednak widzę, że bardzo dobrze sprawdzają się zajęcia grupowe – zwłaszcza na początkowym etapie nauki, kiedy ludzie potrzebują wsparcia, interakcji, świadomości, że nie są sami. W grupie łatwiej pokonać barierę językową, przyzwyczaić się do różnych akcentów i tempa mówienia. To bardzo cenne doświadczenie.

Zajęcia online mają tę zaletę, że znacznie oszczędzają czas. Jeśli ktoś ma dzieci, pracę, codzienne obowiązki, to dojazd na kursy zabiera mu cenne godziny. Lekcję online można odbyć w domu, przy filiżance herbaty, w komfortowych i znanych sobie warunkach. Oszczędza to również czas nauczycielowi, zwłaszcza doświadczonemu, który dzięki temu może pracować z większą liczbą uczniów, nawet poza swoim miastem.

„W Unii Europejskiej istnieje pojęcie lifelong learning – uczenie się przez całe życie. To nie tylko modne hasło, ale sposób myślenia”

Coraz więcej osób z powodzeniem uczy się również w formacie asynchronicznym. Uczestnicy otrzymują z wyprzedzeniem zadania – na przykład teksty lub tematy do wypowiedzi – wykonują je samodzielnie, nagrywają odpowiedzi głosowe lub przesyłają prace pisemne, a następnie otrzymują indywidualną informację zwrotną: poprawki, komentarze, porady. Takie podejście pozwala uczyć się we własnym tempie, w dogodnym czasie, bez konieczności dostosowywania się do ustalonego harmonogramu. To również tańsza opcja niż regularne zajęcia na żywo, ale opcja skuteczna, o ile materiały są wysokiej jakości i jest wewnętrzna motywacja.

A co z zajęciami indywidualnymi?

To również świetna opcja, jeśli ktoś może sobie na nią pozwolić finansowo. Jedna dobrze zaplanowana godzina indywidualnych zajęć w tygodniu może dać doskonałe rezultaty. Nauczyciel pomaga określić cele, dobiera materiały, udziela informacji zwrotnych. Jednak jeśli nie masz na to budżetu, warto rozważyć asynchroniczny kurs z informacją zwrotną lub dobrą grupę. W każdym przypadku najważniejsze jest to, by wiedzieć, do czego dążysz.

Jakie różnice zauważasz w podejściu do nauki języka polskiego między Ukraińcami a innymi obcokrajowcami?

Różnice są bardzo zauważalne. Ukraińcom zdecydowanie łatwiej nauczyć się polskiego niż wielu innym obcokrajowcom. Polski i ukraiński są podobne, ich struktury gramatyczne i słownictwo często się pokrywają, więc próg wejścia jest znacznie niższy.

Już od pierwszych zajęć mogę zwracać się do Ukraińców po polsku – wybierając prostsze słowa, ale bez konieczności tłumaczenia każdego zdania. To ogromna zaleta. Paradoks polega jednak na tym, że ta łatwość czasami nie działa na korzyść kursantów

Ukrainki bardzo szybko zagłębiają się w gramatykę i koncentrują na „zamykaniu” określonych tematów – takich jak odmiana czasowników, zdania warunkowe, mowa pośrednia – ponieważ właśnie to jest dla nich wskaźnikiem postępów. „Przeszłam już tyle tematów” – dla nich to dowód, że idą do przodu.

Tymczasem ludzie z Indii, Ameryki Południowej i krajów UE mają zazwyczaj zupełnie inne podejście. Koncentrują się na komunikacji: chcą porozumieć się tu i teraz, nie czekając na to, aż będą mówić perfekcyjnie. Cieszą się z każdego praktycznego osiągnięcia: „Zamówiłam kawę po polsku”, „Przeprowadziłam prezentację”, „Zwolniłem pracownika” – to właśnie jest dla nich prawdziwą miarą sukcesu.

Ponadto dla Ukraińców bardzo często główną motywacją do nauki języka jest konieczność uzyskania certyfikatu. Certyfikat staje się swego rodzaju potwierdzeniem: „Znam język” – nawet jeśli w praktyce dana osoba nie czuje się jeszcze pewnie podczas rozmowy.

Tyle że język to przede wszystkim narzędzie, a nie egzamin z teorii. Oczywiście certyfikaty są ważne, zwłaszcza gdy chodzi o legalizację pobytu lub zatrudnienie w swoim zawodzie, ale nie powinny być jedynym celem. Swobodne posługiwanie się językiem kształtuje się w rzeczywistych działaniach – krok po kroku, nie tylko z podręcznikiem, ale także w życiu.

Czy Polacy od razu rozpoznają Ukraińców po akcencie?

Tak. Akcent zdradza pochodzenie, ale nie stanowi to żadnej bariery. W Polsce bardzo ceni się, gdy ktoś próbuje mówić po polsku. Nie oczekujemy perfekcji. Najważniejsza jest komunikacja i chęć. Polacy są zazwyczaj cierpliwi i życzliwi wobec osób uczących się języka.

Warto również wiedzieć, że w naszej kulturze wśród osób wykształconych lub po prostu świadomych nie praktykuje się poprawiania błędów językowych innych. Uważa się to za niegrzeczne

Nawet jeśli ktoś mówi z błędami, nikt zazwyczaj nie zwraca na to uwagi, chyba że w bardzo bliskich relacjach lub na zajęciach językowych. Z jednej strony to komfortowe, ale z drugiej – może utrudniać naukę, ponieważ trudno uzyskać informację zwrotną. Dlatego tak ważne są dobre lekcje z nauczycielem, który wie, jak poprawiać błędy w sposób wspierający i motywujący.

Co byś poradziła osobie, która dopiero zaczyna naukę polskiego?

Przede wszystkim zadanie sobie pytania: „Dlaczego to robię?. Co chcę osiągnąć za trzy miesiące, za pół roku, rok? Co mi w tym przeszkadza? Brakuje mi słownictwa, trudno mi się wyrażać, mylę polski z ukraińskim?” Kiedy to zrozumiesz, łatwiej będzie wybrać odpowiedni format nauki. Nie próbuj ogarnąć wszystkiego naraz, nie zapisuj się na wszystkie dostępne bezpłatne kursy. Skoncentruj się na tym, co jest naprawdę dla ciebie ważne. Jeśli nie potrafisz samodzielnie opracować planu, poproś o radę doświadczonego nauczyciela.

Mów od pierwszego dnia – choćby z błędami. Pisz, pytaj, próbuj. Tylko aktywne używanie języka pozwala naprawdę go opanować.

I nie porównuj się z innymi, bo każdy ma swoją drogę, tempo i uwarunkowania. Czasami 15 minut nauki dziennie, ale regularnie i świadomie, daje lepszy efekt niż chaotyczne zajęcia trzy razy w tygodniu po kilka godzin

W Unii Europejskiej istnieje pojęcie lifelong learning – uczenie się przez całe życie. To nie tylko modne hasło, ale sposób myślenia. Chodzi o to, abyśmy postrzegali rozwój jako naturalny i ciągły proces – nie tylko w nauce języków, ale także w pracy, rozwijaniu umiejętności interpersonalnych, życiu społecznym. Edukacja nie kończy się wraz z ukończeniem szkoły lub uczelni. Można się rozwijać w każdym wieku i w różnych dziedzinach. To daje ogromną swobodę i satysfakcję.

Kiedy postrzegasz naukę języka jako część tego długotrwałego rozwoju, jako inwestycję w siebie – zmienia się zarówno twoja motywacja, jak podejście.

Zdjęcia: Shutterstock

20
хв

Język to narzędzie, a nie egzamin: dlaczego utknęłam na poziomie B1 – i jak iść dalej?

Diana Balynska

Możesz być zainteresowany...

Ексклюзив
20
хв

Dyplom z polskiej uczelni – Twoja przepustka do kariery w Europie

Ексклюзив
20
хв

Як українцям вступити до університетів Польщі: алгоритм дій і список документів

Ексклюзив
20
хв

Asystentki i asystenci kulturowi łączą światy. Jak zdobyć ten zawód?

Skontaktuj się z redakcją

Jesteśmy tutaj, aby słuchać i współpracować z naszą społecznością. Napisz do nas jeśli masz jakieś pytania, sugestie lub ciekawe pomysły na artykuły.

Napisz do nas
Article in progress