Exclusive
Szkoła bez domu
20
min

Dzieci są takie same, bez względu na paszporty

Powiązanie 800 plus z obowiązkiem szkolnym to bardzo dobre rozwiązanie – mówi Maria Kowalewska, nauczycielka z Wolnej Szkoły i aktywistka.

Anna J. Dudek

01.09.2022 Lodź, początek roku szkolnego w Zespole Szkół Rzemieślniczych przy ulicy Żubardzkiej. Zdjęcie: Marcin Stępień / Agencja Wyborcza.pl

No items found.

Zostań naszym Patronem

Dołącz do nas i razem opowiemy światu inspirujące historie. Nawet mały wkład się liczy.

Dołącz

Maria Kowalewska - pedagożka specjalna i nauczycielka języka polskiego jako obcego, edukatorka praw człowieka i trenerka antydyskryminacyjna, aktywistka związana z inicjatywą Wolna Szkoła.

Maria Kowalewska. Zdjęcie: archiwum prywatne

Od nowego roku szkolnego otrzymanie świadczenia 800 plus dla przebywających w Polsce obywateli/ek Ukrainy będzie uwarunkowane z wypełnianiem obowiązku szkolnego w polskiej szkole przez dziecko. Jak ocenia pani to rozwiązanie?

Powiązanie możliwości otrzymania świadczenia 800 plus z wypełnianiem obowiązku szkolnego to bardzo dobre rozwiązanie, które według mnie wprowadzone zostaje o rok za późno.

Dlaczego?

Są dziesiątki tysięcy dzieci, o których wiemy tylko, że istnieją i są w Polsce, ale nie chodzą do polskiej szkoły. Nikt ich nie widział, nie wiemy, czy wszystko u nich w porządku, nie ma z nimi kontaktu, nie wiemy, jaka jest sytuacja w ich domach. Część uczyła się online w szkołach ukraińskich, ale nie mamy pojęcia, w jakiej są sytuacji. Tu ważna jest czujność, bo nawet zaangażowany, troskliwy rodzic może na przykład nie zauważyć, że dziecko ma depresję. Ważne jest, żeby zadbać o relacje, kiedy te dzieci albo wrócą do polskiej szkoły, albo się w niej dopiero pojawią po raz pierwszy. Chodzi też o profilaktykę.

W jakim sensie?

Przez jakiś czas utrzymywała się niepewność, zarówno ze strony osób, które tu przyjechały, jak i nas: nauczycieli, obywateli, społeczeństwa. Nie wiadomo było, i sami zainteresowani tego nie wiedzieli, jak długo zostaną. Teraz już mniej więcej wiadomo, że duża część tych osób tutaj zostanie. Kiedy mówię o zapobieganiu, mam na myśli takie działanie, które pozwoli nam za kilka lat uniknąć różnych problemów społecznych, które wynikać będą choćby z tego, że część dzieci, która za te kilka lat będzie dorosła, nie będzie znała polskiego, bo nie chodziła do szkoły - polskiej szkoły.

Jeśli będzie grupa ludzi, która nie zna języka, więc nie będzie też wykształcona w miarę swoich możliwości, nie unikniemy problemu gettyzacji

Musimy więc położyć nacisk na edukację, w tym przede wszystkim na naukę języka.

Przykłady znamy z Francji czy Niemiec, krajów, w których migracja była intensywna przez kilka dekad. Jak wobec tego prowadzić mądrą edukację włączającą? Nauczycieli i nauczycielek języka polskiego brakuje.

To jest klucz, przy czym jednorazowe akcje integracyjne, warsztaty, festyny, też są ważne, ponieważ dają dzieciom i młodzież moment do zatrzymania się, refleksji. Mam jednak gorzką refleksję, taką mianowicie, że w lutym 2022 roku i później, szkoły i nauczyciele byli zostawieni sami sobie, przy ogromnym wsparciu organizacji pozarządowych i empatii społeczeństwa. Rząd zrobił niewiele. Boję się, że teraz, kiedy do szkół przyjdą nowe dzieci, będzie inaczej.

Zdjęcie: Shutterstock

Dlaczego?

Wyzwania będą inne. W jednej klasie spotkają się dzieci ukraińskie, które właściwie już biegle mówią po polsku, bo przez dwa lata uczyły się tego języka, nowe dzieci, które wcale go nie znają, oraz dzieci polskie. Miałam w klasie i dzieci, które buntowały się, z jakichś sobie znanych powodów nie chciały się uczyć się polskiego, jak i takie, które w krótkim czasie nauczyły się polskiego na tyle, by egzaminy zdać na 90 proc. Ale teraz przyjdą dzieci, które nie miały właściwie żadnego kontaktu z językiem polskim. Wiele wyzwań przed nami - ponownie. I znowu trzeba będzie w sobie znaleźć cierpliwość i wyrozumiałość, zupełnie jak dwa lata temu.

Od czego zacząć?

Moim zdaniem? Od gron pedagogicznych, które dobrze byłoby, by pamiętały, że te dzieci nie są tutaj z własnej woli. Nie są na wakacjach

W ich kraju wciąż nie jest bezpiecznie - mam uczennice, które wróciły do Ukrainy, i codziennie myślę, czy wszystko u nich w porządku. To są dzieci, spośród których wiele ma za sobą traumatyczne przeżycia. Duża część z nich uciekła przed wojną i myślę, że pierwszą sprawą, która powinna być omawiana na radach pedagogicznych pod koniec sierpnia, jest kwestia pracy w klasach, do których przyjdą nowe dzieci z Ukrainy.

Wiemy, ile dzieci dołączy do szkół?

Nie wiemy, ile dzieci przyjdzie, nie wiemy, do których szkół i klas. A mamy prawie koniec sierpnia. W czerwcu była mowa o ponad 100 tysiącach, teraz mówi się o 20-80 tys.

I?

I mamy potencjalny kłopot, bo może się zdarzyć, że nagle dowiemy się, że dołącza jakaś liczba dzieci, które będą potrzebowały dodatkowej pracy i wsparcia. Ale tego dziś, a my 24 sierpnia, nie wiemy. Nauczyciele mogą się spodziewać wszystkiego i być na wszystko przygotowani, bo to może być jedno dziecko, dwoje, albo kilkoro z różnym stopniem znajomości języka. Nie wiadomo więc, czy dyrektorzy powinni zatrudniać dodatkowych nauczycieli, polonistów, czy nie.

Zdjęcie: Shutterstock

 No dobrze, ale wiemy jedno: będą asystenci.

Osoby zatrudnione na stanowisku asystenta międzykulturowego mają pomagać w sprawach administracyjnych rodzicom dzieci z doświadczeniem migracji - będą znać język dziecka i polski na poziomie komunikatywnym. Mają obserwować czy w klasie zachodzi integracja, jakie problemy spotykają dzieci uchodźcze, wspierać je. Warto dodać, że jest to stanowisko niepedagogiczne, z niskim wynagrodzeniem, dodatkowo osoba zatrudniona na takie stanowisko może mieć wykształcenie średnie, nie kierunkowe. Bardzo liczę na to, że jeśli szkoły zdecydują się na zatrudnienie asystenta, to będą to osoby kompetentne, ale widzę informacje w mediach, że już są problemy, bo finansowanie pokryć ma samorząd, więc pewnie będzie różnie. jedna osoba na dużą szkołę, kilkadziesiąt osób z Ukrainy to za mało. Nie ma szans ona na dobre poznanie dzieci, prawdziwe wsparcie ich, a dodatkowo sama może wypalić się, być za bardzo obciążona trudnymi sytuacjami uczniów i uczennic.
Ale trzeba podkreślać, że to ważne i potrzebne stanowisko. W mojej szkole mieliśmy zatrudnione dwie nauczycielki z Ukrainy, dzięki wsparciu fundacji. Brały udział w spotkaniach z rodzicami, były tłumaczkami, ale także tłumaczyły rodzicom jak działa polski system oświaty. Udawało się także, aby często wchodziły na lekcje do klas, w których było dużo dzieci z Ukrainy i asystowały uczniom i uczennicom.

Potrzebne jest wsparcie psychologów. Tych jest za mało.

Oczywiście, że za mało, a nawet ci, którzy są, niekoniecznie są przygotowani do pracy z dzieckiem po doświadczeniu traumy. Jeśli w szkole jest - o ile jest - psycholog - który w czasie pracy biega głównie na sytuacje interwencyjne, to trudno mówić o tym, że on będzie miał możliwość nawiązania relacji z dziećmi. A tylko wtedy można mówić o skutecznym działaniu. Gdyby psychologów było więcej, sytuacja byłaby inna, bo takie osoby mogłyby nie tylko działać doraźnie, w sytuacjach kryzysowych, ale też prowadzić lekcje, warsztaty, być osobą rozpoznawalną wśród dzieci, które miałyby zaufanie do niej. Przed nami - wszystkimi - naprawdę duża praca.

Wciąż rozmawiamy o brakach. Idźmy dalej. Brakuje również nauczycieli języka polskiego jako drugiego języka, dla obcokrajowców.

Są nauczyciele, którzy - jak ja - nie są polonistami, ale skończyli kursy, by móc uczyć polskiego. Polonistów i polonistek brakuje. W ubiegłym roku miałam siedem dodatkowych godzin, podczas których uczyłam dzieci polskiego. To dużo, bo to są zajęcia, do których trzeba się porządnie przygotować zwłaszcza, że materiały często nie przystają do tego, jak wygląda grupa, w której mogą być i dzieci już znające polski, jak i takie, które dopiero poznają podstawy. Miałam uczniów i uczennice, którzy potrafili konstruować rozbudowaną wypowiedź, ale, przykładowo, nie znali słowa "garnek". To nie jest tak, jak kurs angielskiego w szkole językowej, kiedy na jednych zajęciach spotykają się uczniowie na jednym poziomie, bo skończyli podręcznik B2. Tu mamy mieszkankę dzieci, które znają polski trochę, wcale i biegle. Nauczyciel musi żonglować i umieć pracować zarówno z dzieckiem, które w Polsce jest dwa lata, ale nie zna polskiego, bo przez ten czas uczyło się w ukraińskiej szkole, oglądało ukraińskie media i otaczało się "swoimi", jak i tym, które funkcjonuje w tutejszym systemie po polsku.

Kiedy wybuchła wojna, ponad dwa lata temu, wszyscy byli zaskoczeni. Tym można było tłumaczyć chaos organizacyjny, który panował. Ale teraz już zaskoczeń raczej nie ma, a mimo to rozwiązań brakuje.

My, nauczyciele i nauczycielki, po prostu znowu musimy dać radę. Po raz kolejny stawia się nas przed faktem i musimy to ogarnąć. Dlaczego? Po prostu dlatego, że chcemy, żeby dzieci się spokojnie uczyły i jak najwięcej korzystały z zajęć w szkole. Więc znowu się zorganizujemy, choć nie wiem, co się wydarzy, jeśli 1 września nagle pojawi się wielu rodziców z podaniami. Panuje duży chaos i brak informacji.

Jak się w tym wszystkim odnajdą same dzieci?

Dzieci są różne, mają różne potrzeby i możliwości - wszystko to bierzemy pod uwagę. Są i takie dzieci, które się buntują i będą buntować, nie chcą uczyć się polskiego, a brak znajomości języka i możliwości pełnego uczestniczenia w zajęcia powoduje frustrację. Część chce wrócić do domu, część chce uczyć się po ukraińsku i czują, że nauka w polskiej szkole po polsku to próba odarcia ich z narodowości czy tożsamości.

Naszym zadaniem jest działać tak, by wiedziały, że to jest troska o nie i ich przyszłość

Są i takie, które po dwóch latach w polskiej szkole robią na egzaminie analizę "Kamieni na szaniec" i dostają 80 proc. Ale to wiemy tylko o dzieciach, które są w szkole, z którymi mamy kontakt i które możemy wspierać. O tysiącach nie wiemy nic. Nie wiemy nawet, ile ich jest.

Maria Kowalewska. Zdjęcie: archiwum prywatne

Co, jeśli dziecko do szkoły polskiej jednak nie pójdzie, albo zostanie zapisane, ale nie będzie się pojawiało?

Jeśli do szkoły nie zostanie zapisane, rodzice stracą prawo do 800 plus. Jeśli zaś nie będzie chodziło mimo tego, że jest zapisane do szkoły - i będzie kontynuować naukę online w szkole w Ukrainie - nauczyciele będą musieli to zgłaszać, bo nie te dzieci nie będą realizowały obowiązku szkolnego. Trzeba będzie pisać do sądu o wgląd w sytuację rodziny.

Jak reagują polscy rodzice? Są wspierający, otwarci, czy raczej krytyczni?

Różni. Ja akurat nie miałam tego sytuacji, by rodzic wyrażał niechęć do obecności ukraińskich dzieci w klasie, ale w innej jeden z rodziców powiedział, że ma nadzieję, iż do klasy jego dzieci nie dojdą dzieci z Ukrainy, bo zaniżą poziom. Zdarza się przenoszenie dzieci z klasy do klasy. Chcę podkreślić, że to nie obecność dzieci z Ukrainy jest problemem. Problemem jest, że ten system ma mało rozwiązań  i propozycji. Wiele z tych dzieci dorośnie w Polsce, tu zostanie, będą naszymi obywatelami i obywatelkami, będą pracować, płacić podatki, podnosić PKB i zarabiać na emerytury. Więc po prostu inwestujmy w przyszłość Polski. A dzieci są takie same, bez względu, jakie mają paszporty.

No items found.
Р Е К Л А М А
Dołącz do newslettera
Thank you! Your submission has been received!
Oops! Something went wrong while submitting the form.

Dziennikarka, redaktorka, pisarka. Publikuje w „Wysokich Obcasach”, „Przeglądzie”, OKO.press. W pracy reporterskiej zajmuje się prawami kobiet w kontekście politycznym i społecznym, pisze o systemowym wypychaniu kobiet poza margines. Zrobiła to m.in. w książce „Poddaję się. Reportaże o polskich muzułmankach” oraz ostatnio w „Znikając. Reportaże o polskich matkach”

zdjęcie: Bartek Syta

Zostań naszym Patronem

Nic nie przetrwa bez słów.
Wspierając Sestry jesteś siłą, która niesie nasz głos dalej.

Dołącz

Poziom B1 jako pułapka

Diana Balińska: Masz duże doświadczenie w nauczaniu obcokrajowców. Czy praca z Ukrainkami, które przyjechały do Polski z powodu wojny, różni się od Twoich wcześniejszych doświadczeń?

Jolanta Skrzydło: Zdecydowanie. Wcześniej uczyłam ludzi ze wszystkich kontynentów, z około 120 krajów. Ale kiedy po 24 lutego 2022 r. zaczęły przyjeżdżać Ukrainki, zobaczyłam zupełnie inną rzeczywistość. To były kobiety w stanie silnego stresu, po traumatycznych wydarzeniach, często z dziećmi na rękach, bez partnerów, wyrwane ze swojego dotychczasowego życia i wrzucone w nową rzeczywistość.

Przychodziły na kursy językowe nie tylko po to, by zdobyć wiedzę. Przede wszystkim potrzebowały poczucia bezpieczeństwa, kontaktu z innymi, wsparcia

Na początku trudno im było się skoncentrować. Myślami pozostawały w Ukrainie – z rodzinami, mężami. Dlatego tak chętnie wybierały zajęcia grupowe. Szukały wspólnoty, rozmów, wymiany doświadczeń, a język schodził na drugi plan. Przede wszystkim potrzebowały po prostu być blisko innych kobiet, które przeżywały coś podobnego. Bycie razem dawało im siłę. Dla mnie jako nauczycielki takie zajęcia w sytuacji kryzysowej są zawsze ogromnym wyzwaniem.

Od początku wojny i od momentu, gdy zaczęłaś pracować z Ukrainkami, minęły już ponad trzy lata. Jakie efekty nauki widzisz dzisiaj? Jakie postępy osiągnęły? Czy są rzeczy, które Cię niepokoją?

W ciągu tych trzech lat wydarzyło się naprawdę dużo dobrego. Wiele moich uczennic osiągnęło niesamowite sukcesy. Dziś pracują jako lekarki, psycholożki, wykwalifikowane kosmetyczki obsługujące polskie klientki, otworzyły własne kancelarie prawne, uczą polskich pracowników, prowadzą działalność gospodarczą. Doskonale znają polski, zdały egzaminy, nostryfikowały dyplomy, ukończyły kursy zawodowe. To niezwykle inspirujące.

Jednocześnie znaczna część Ukrainek zatrzymała się na poziomie B1. To poziom, który pozwala funkcjonować w codziennym życiu – pracować, robić zakupy, oglądać wiadomości, komunikować się z innymi rodzicami w szkole, bez stresu udać się do lekarza. I wielu to wystarcza. Należy podkreślić: to całkiem normalne, zwłaszcza jeśli weźmie się pod uwagę, że te kobiety rozpoczęły naukę w bardzo trudnych warunkach, często bez stabilizacji, w stanie stresu.

Trzeba mieć jasny, mierzalny cel, na przykład: „Za pół roku chcę osiągnąć poziom B2, by móc ubiegać się o pracę w firmie X”

Z drugiej strony ten „bezpieczny” poziom może stać się pułapką. Aby przejść dalej, do B2+/C1 (a moim zdaniem właśnie wtedy wiele Ukrainek zaczyna czuć się pewnie), potrzebny jest plan, systematyczność, a często także dodatkowe wsparcie. Dotyczy to zwłaszcza kobiet o wysokich kwalifikacjach: prawniczek, finansistek, specjalistek HR, dziennikarek, psychoterapeutek, które bardzo chcą wrócić do pracy w swoim zawodzie, najlepiej w polskich firmach lub międzynarodowych korporacjach. Mają wiedzę, doświadczenie, ambicje – lecz język nadal pozostaje barierą. Dla mnie to sygnał, że należy wspierać je nie tylko na etapie adaptacji, ale także w dalszym rozwoju.

Skąd się bierze ten problem? Dlaczego tak wiele kobiet zatrzymuje się na poziomie B1 i nie idzie dalej, mimo że często mają ambicje i motywację?

Przyczyn jest kilka. Główna to chaos w nauce. Wiele osób zapisuje się na różne kursy bez przeanalizowania, czy rzeczywiście odpowiadają one ich poziomowi i potrzebom. Często wybierają to, co jest po prostu dostępne – bo jest bezpłatne, bo ktoś polecił, bo jest blisko. A potem okazuje się, że grupa jest zbyt zróżnicowana: ktoś dopiero zaczyna, a inna osoba mówi już dość swobodnie, choć z błędami. To powoduje frustrację zarówno u tych, którzy nie nadążają, jak tych, którym się nudzi.

Jeśli wstępny test kwalifikacyjny do grupy ogranicza się tylko do gramatyki, zdarza się, że jedna osoba dobrze wszystko rozumie, ale źle mówi, a inna mówi pewnie, lecz brzmi nienaturalnie, ponieważ odtwarza ukraińskie konstrukcje językowe. W tak niejednorodnych grupach osiągnięcie rzeczywistych postępów jest bardzo trudne.

Do tego dochodzi niesystemowe podejście do nauki: tu darmowy webinar, tam jakaś aplikacja, kilka słów z TikToka lub filmik z Instagrama. Brakuje spójności i strategii. Jako dodatkowy zasób to może działać, ale bez fundamentów i regularnego podejścia takie zajęcia dają słabe rezultaty

Jednak najważniejszy jest brak jasnego celu.

Bardzo niewiele osób, rozpoczynając naukę, zadaje sobie pytanie: „Po co się uczę tego języka? Czy chcę pracować w swoim zawodzie? Zdać egzamin? Studiować na uniwersytecie?”. Bo język jest narzędziem. Ważne jest zrozumienie, po co chcesz to narzędzie opanować. Bez tego trudno zebrać siły do głębokiej, poważnej pracy

Na czym więc polega klucz do sukcesu? Co naprawdę działa?

Plan i systematyczność. Może to zabrzmieć banalnie, ale to naprawdę jest skuteczne. Trzeba mieć jasny, mierzalny cel, na przykład: „Za pół roku chcę osiągnąć poziom B2, by móc ubiegać się o pracę w firmie X” lub: „Chcę zdać egzamin językowy, żeby dostać się na studia podyplomowe w języku polskim”. Następnie należy podzielić ten cel na mniejsze kroki i opracować plan działania. Na przykład: „By złożyć podanie do tej firmy, będę musiała przejść rozmowę kwalifikacyjną w języku polskim, więc muszę nauczyć się prezentować swoje doświadczenie zawodowe w tym języku”.

Do tego dochodzi systematyczna praca – niekoniecznie dwie godziny dziennie, ale regularnie, nawet jeśli codziennie to tylko 20 minut. Lepiej mniej, ale regularnie, niż raz w tygodniu po trzy godziny. Język wymaga stałego kontaktu, rytmu, powtarzalności

I jeszcze jedno: niezwykle ważne jest aktywne używanie języka. Nie wystarczy tylko słuchać i czytać. Trzeba mówić i pisać, nawet z błędami. Bo jeśli ktoś tylko biernie przyswaja język, to pojawia się blokada, gdy trzeba coś powiedzieć lub napisać. A kiedy zaczynasz aktywnie używać języka – mówić, pisać nawet krótkie wiadomości – to wtedy zaczyna się prawdziwy postęp.

Przeczytaj także: „Trzy lata jestem w Polsce, a mój polski nadal kuleje. Co z tym zrobić?”

Popełniaj błędy, lecz nie przestawaj mówić

Jakie formy nauki są obecnie najbardziej skuteczne? Co najlepiej sprawdza się w przypadku dorosłych uczących się języka polskiego jako obcego?

To zależy od sytuacji i celu. Jednak widzę, że bardzo dobrze sprawdzają się zajęcia grupowe – zwłaszcza na początkowym etapie nauki, kiedy ludzie potrzebują wsparcia, interakcji, świadomości, że nie są sami. W grupie łatwiej pokonać barierę językową, przyzwyczaić się do różnych akcentów i tempa mówienia. To bardzo cenne doświadczenie.

Zajęcia online mają tę zaletę, że znacznie oszczędzają czas. Jeśli ktoś ma dzieci, pracę, codzienne obowiązki, to dojazd na kursy zabiera mu cenne godziny. Lekcję online można odbyć w domu, przy filiżance herbaty, w komfortowych i znanych sobie warunkach. Oszczędza to również czas nauczycielowi, zwłaszcza doświadczonemu, który dzięki temu może pracować z większą liczbą uczniów, nawet poza swoim miastem.

„W Unii Europejskiej istnieje pojęcie lifelong learning – uczenie się przez całe życie. To nie tylko modne hasło, ale sposób myślenia”

Coraz więcej osób z powodzeniem uczy się również w formacie asynchronicznym. Uczestnicy otrzymują z wyprzedzeniem zadania – na przykład teksty lub tematy do wypowiedzi – wykonują je samodzielnie, nagrywają odpowiedzi głosowe lub przesyłają prace pisemne, a następnie otrzymują indywidualną informację zwrotną: poprawki, komentarze, porady. Takie podejście pozwala uczyć się we własnym tempie, w dogodnym czasie, bez konieczności dostosowywania się do ustalonego harmonogramu. To również tańsza opcja niż regularne zajęcia na żywo, ale opcja skuteczna, o ile materiały są wysokiej jakości i jest wewnętrzna motywacja.

A co z zajęciami indywidualnymi?

To również świetna opcja, jeśli ktoś może sobie na nią pozwolić finansowo. Jedna dobrze zaplanowana godzina indywidualnych zajęć w tygodniu może dać doskonałe rezultaty. Nauczyciel pomaga określić cele, dobiera materiały, udziela informacji zwrotnych. Jednak jeśli nie masz na to budżetu, warto rozważyć asynchroniczny kurs z informacją zwrotną lub dobrą grupę. W każdym przypadku najważniejsze jest to, by wiedzieć, do czego dążysz.

Jakie różnice zauważasz w podejściu do nauki języka polskiego między Ukraińcami a innymi obcokrajowcami?

Różnice są bardzo zauważalne. Ukraińcom zdecydowanie łatwiej nauczyć się polskiego niż wielu innym obcokrajowcom. Polski i ukraiński są podobne, ich struktury gramatyczne i słownictwo często się pokrywają, więc próg wejścia jest znacznie niższy.

Już od pierwszych zajęć mogę zwracać się do Ukraińców po polsku – wybierając prostsze słowa, ale bez konieczności tłumaczenia każdego zdania. To ogromna zaleta. Paradoks polega jednak na tym, że ta łatwość czasami nie działa na korzyść kursantów

Ukrainki bardzo szybko zagłębiają się w gramatykę i koncentrują na „zamykaniu” określonych tematów – takich jak odmiana czasowników, zdania warunkowe, mowa pośrednia – ponieważ właśnie to jest dla nich wskaźnikiem postępów. „Przeszłam już tyle tematów” – dla nich to dowód, że idą do przodu.

Tymczasem ludzie z Indii, Ameryki Południowej i krajów UE mają zazwyczaj zupełnie inne podejście. Koncentrują się na komunikacji: chcą porozumieć się tu i teraz, nie czekając na to, aż będą mówić perfekcyjnie. Cieszą się z każdego praktycznego osiągnięcia: „Zamówiłam kawę po polsku”, „Przeprowadziłam prezentację”, „Zwolniłem pracownika” – to właśnie jest dla nich prawdziwą miarą sukcesu.

Ponadto dla Ukraińców bardzo często główną motywacją do nauki języka jest konieczność uzyskania certyfikatu. Certyfikat staje się swego rodzaju potwierdzeniem: „Znam język” – nawet jeśli w praktyce dana osoba nie czuje się jeszcze pewnie podczas rozmowy.

Tyle że język to przede wszystkim narzędzie, a nie egzamin z teorii. Oczywiście certyfikaty są ważne, zwłaszcza gdy chodzi o legalizację pobytu lub zatrudnienie w swoim zawodzie, ale nie powinny być jedynym celem. Swobodne posługiwanie się językiem kształtuje się w rzeczywistych działaniach – krok po kroku, nie tylko z podręcznikiem, ale także w życiu.

Czy Polacy od razu rozpoznają Ukraińców po akcencie?

Tak. Akcent zdradza pochodzenie, ale nie stanowi to żadnej bariery. W Polsce bardzo ceni się, gdy ktoś próbuje mówić po polsku. Nie oczekujemy perfekcji. Najważniejsza jest komunikacja i chęć. Polacy są zazwyczaj cierpliwi i życzliwi wobec osób uczących się języka.

Warto również wiedzieć, że w naszej kulturze wśród osób wykształconych lub po prostu świadomych nie praktykuje się poprawiania błędów językowych innych. Uważa się to za niegrzeczne

Nawet jeśli ktoś mówi z błędami, nikt zazwyczaj nie zwraca na to uwagi, chyba że w bardzo bliskich relacjach lub na zajęciach językowych. Z jednej strony to komfortowe, ale z drugiej – może utrudniać naukę, ponieważ trudno uzyskać informację zwrotną. Dlatego tak ważne są dobre lekcje z nauczycielem, który wie, jak poprawiać błędy w sposób wspierający i motywujący.

Co byś poradziła osobie, która dopiero zaczyna naukę polskiego?

Przede wszystkim zadanie sobie pytania: „Dlaczego to robię?. Co chcę osiągnąć za trzy miesiące, za pół roku, rok? Co mi w tym przeszkadza? Brakuje mi słownictwa, trudno mi się wyrażać, mylę polski z ukraińskim?” Kiedy to zrozumiesz, łatwiej będzie wybrać odpowiedni format nauki. Nie próbuj ogarnąć wszystkiego naraz, nie zapisuj się na wszystkie dostępne bezpłatne kursy. Skoncentruj się na tym, co jest naprawdę dla ciebie ważne. Jeśli nie potrafisz samodzielnie opracować planu, poproś o radę doświadczonego nauczyciela.

Mów od pierwszego dnia – choćby z błędami. Pisz, pytaj, próbuj. Tylko aktywne używanie języka pozwala naprawdę go opanować.

I nie porównuj się z innymi, bo każdy ma swoją drogę, tempo i uwarunkowania. Czasami 15 minut nauki dziennie, ale regularnie i świadomie, daje lepszy efekt niż chaotyczne zajęcia trzy razy w tygodniu po kilka godzin

W Unii Europejskiej istnieje pojęcie lifelong learning – uczenie się przez całe życie. To nie tylko modne hasło, ale sposób myślenia. Chodzi o to, abyśmy postrzegali rozwój jako naturalny i ciągły proces – nie tylko w nauce języków, ale także w pracy, rozwijaniu umiejętności interpersonalnych, życiu społecznym. Edukacja nie kończy się wraz z ukończeniem szkoły lub uczelni. Można się rozwijać w każdym wieku i w różnych dziedzinach. To daje ogromną swobodę i satysfakcję.

Kiedy postrzegasz naukę języka jako część tego długotrwałego rozwoju, jako inwestycję w siebie – zmienia się zarówno twoja motywacja, jak podejście.

Zdjęcia: Shutterstock

20
хв

Język to narzędzie, a nie egzamin: dlaczego utknęłam na poziomie B1 – i jak iść dalej?

Diana Balynska

Diana Balynska: – Istnieje opinia, że język polski jest jednym z najtrudniejszych. Ile czasu zazwyczaj potrzebują Ukraińcy, by go opanować?

Mosze Nader: – W Internecie jest wiele rankingów trudności języków, które rzekomo określają, ile godzin potrzeba, by opanować każdy z nich. Jednak mało kto wie, że te listy zostały stworzone na potrzeby służby dyplomatycznej USA – a zatem są zorientowane na Amerykanów, dla których język polski, jako jeden z najbardziej „nietypowych”, może być naprawdę bardzo trudny w nauce.

Jednak Ukraińcy to nie Amerykanie. Użytkownikom języka ukraińskiego język polski jest znacznie bliższy. To pokrewne języki słowiańskie, o podobnej gramatyce i w dużej części o wspólnym słownictwie.

Z mojego doświadczenia wynika, że przy odpowiednim wysiłku poziom komunikatywny można osiągnąć już po czterech miesiącach nauki. Jeśli jednak podchodzisz do nauki formalnie, to nawet po czterech latach nie będzie rezultatów.

Najtrudniejszy jest ten język, którego nie chcesz się uczyć

Jakie czynniki wpływają na szybkość nauki języka?

Być może ktoś oczekuje, że wspomnę o tak zwanym „talencie językowym”, ale muszę rozczarować: nie wierzę w niego. Polegam na tym, co widziałem na własne oczy.

Na proces nauki języka wpływają motywacja, poziom wykształcenia, wiek, pochodzenie, język ojczysty itp. Jeśliby jednak wyróżnić jeden decydujący czynnik, to jest nim głęboka znajomość własnego języka.

Tak, to nie jest najlepsza wiadomość dla użytkowników surżyku [język potoczny, łączący elementy rosyjskiego i ukraińskiego – red.]. Jednak z mojego doświadczenia wynika, że jeśli człowiek biegle włada językiem ojczystym – to znaczy zna jego gramatykę, niuanse stylistyczne, ma bogate słownictwo i rozwinięte wyczucie językowe – daje mu to ogromną przewagę w nauce każdego nowego języka.

Szczerze smuci mnie stan, w jakim jest dziś język ukraiński w Ukrainie. Wierzę jednak, że nadejdzie dzień, kiedy Ukraińcy powrócą do swoich głębokich, prawdziwych, autentycznych ukraińskich korzeni językowych.

Jakie błędy Ukraińcy popełniają najczęściej?

Nasze języki, ukraiński i polski, mają wiele wspólnego, ale też dzieli je sporo różnic. Właśnie w tych różnicach tkwią typowe błędy.

Jednym z najczęstszych problemów jest używanie rodzaju męskiego w liczbie mnogiej. To prawdziwe wyzwanie dla osób mówiących po ukraińsku: nawet ci, którzy dobrze rozumieją polski, często popełniają błędy właśnie w tym zakresie. Typowe przykłady: „tani banany”, „wysoki mężczyzny”, „szybki pociągi” zamiast poprawnych form: „tanie banany”, „wysocy mężczyźni”, „szybkie pociągi”. Największe trudności dla Ukraińców wiążą się więc z używaniem form „oni” i „one” oraz wszystkich związanych z nimi form gramatycznych.

Te błędy wydają się drobne, ale czasami zmieniają znaczenie lub brzmią po prostu niewłaściwie.

Ukraińcy czasami wymawiają słowo „Polacy” jako „Polaki” (kalka z języka ukraińskiego), co w Polsce może być odebrane jako forma pogardliwa – na kształt „пшеки” lub „ляхи

Nawiasem mówiąc, mam nieprzyjemną wiadomość dla Rosjan. Według badań, język polski i ukraiński mają około 70% wspólnego słownictwa (a niektóre współczesne szacunki mówią nawet o większym odsetku). Natomiast polski i rosyjski mają tylko 44% wspólnego słownictwa. Dla porównania: w polskim i litewskim – a litewski, przypomnę, nie należy nawet do języków słowiańskich! – to około 38%.

Oznacza to, że dla Polaka, który nigdy nie miał do czynienia z językiem rosyjskim, będzie on tak samo niezrozumiały, jak litewski. Rosyjski nie jest do polskiego „podobny”, jak się często uważa, ale znacznie bardziej od niego odległy niż ukraiński. I nie mówimy tu nawet o gramatyce. Gramatyka rosyjska uważana jest za jedną z najprostszych w rodzinie słowiańskiej, podczas gdy polska – za jedną z najtrudniejszych.

Jakie nietypowe bądź kreatywne metody stosuje Pan w nauczaniu polskiego?

Zacznę od tego, czego nie robią wszyscy nauczyciele, choć moim zdaniem powinni. Uniwersytet nauczył mnie ważnej rzeczy: kompetencji kulturowej. To nie tylko znajomość obcej kultury, ale także głębokie zrozumienie kultury własnej. I choć wydaje się, że dobrze znamy swoją kulturę, w rzeczywistości często nie jesteśmy jej świadomi, ponieważ w niej dorastaliśmy.

Może się wydawać, że tu nie chodzi o język. Ale prawda jest taka, że języka i kultury nie da się rozdzielić. Język jest zwierciadłem kultury.

Jeśli nie znamy kontekstu kulturowego studentów, jeśli ignorujemy kulturowe cechy ich języka ojczystego, nasze nauczanie staje się powierzchowne

Właśnie tego brakuje wielu nauczycielom, którzy często opierają się na „uniwersalnych” metodach, nie biorąc pod uwagę rzeczywistego pochodzenia swoich uczniów.

Na przykład wciąż słyszę: „Gramatykę należy przedstawiać za pomocą tabel”. Ale takie podejście nie jest odpowiednie dla wszystkich – i nie zawsze. Jeśli pracujesz z uczniami ukraińskojęzycznymi, wyjaśnianie, że rodzaj żeński kończy się na „-a” lub „-i”, jest po prostu zbędne, bo oni już to wiedzą z języka ojczystego. Zamiast tego uczeń może dojść do błędnego wniosku, że każde słowo kończące się na „-a” jest rodzaju żeńskiego. A potem ku swemu zaskoczeniu dowie się, że „mężczyzna” nie jest rodzaju żeńskiego, a męskiego. Nie zrozumie też, dlaczego słowa „noc” czy „sól”, które nie kończą się na „-a”, są rodzaju żeńskiego.

Takich błędów można łatwo uniknąć, jeśli zamiast sztucznych schematów nauczymy się słuchać logiki ucznia, czyli kierować się jego intuicją językową.

Kolejna metoda, którą stosuję, polega na skupieniu się na prawidłowościach między językami, a nie na wyjątkach. Na przykład w języku ukraińskim często spotykamy końcówki z „o”: „-ом”, „-ому”, „-ого”. W języku polskim w tych samych formach pojawia się „e”: „зі студентом” → ze studentem; „сон” → sen; „зеленому” → zielonemu; „того” → tego.

Jeśli uczeń dostrzega te prawidłowości, jest mu znacznie łatwiej, ponieważ nie uczy się na pamięć, ale rozumie strukturę języka. A zrozumienie jest podstawą trwałej wiedzy.

Jak Polacy zazwyczaj reagują na błędy językowe Ukraińców?

Mogę mówić za siebie, chociaż doświadczenia moich studentów to potwierdzają. Polacy bardzo się cieszą, gdy ktoś uczy się ich języka, i często moi studenci narzekają nie na to, że Polacy ich nie rozumieją, ale na to, że ich nie poprawiają. Dziwią się, dlaczego nikt nie zwraca im uwagi na błędy, chociaż Polacy doskonale rozumieją, jak trudny jest język polski. Są oczywiście zabawne błędy: legendarne „ruchatysja” to już klasyka gatunku. Z ukraińskiej strony słowo to brzmi zupełnie niewinnie, podczas gdy w języku polskim „ruchać się” to wulgarne wyrażenie oznaczające „uprawiać seks”.

Czy istnieją stereotypy dotyczące tego, jak Ukraińcy mówią po polsku?

Wiele tak zwanych problemów ze „stereotypową” wymową polskich słów wynika w rzeczywistości z niewystarczającej znajomości fonetyki ukraińskiej przez samych Ukraińców.

Często trudności z wymową polską wynikają nie z tego, że język polski jest taki trudny, ale z tego, że Ukraińcy od dzieciństwa nie mówią całkowicie po ukraińsku, a raczej posługują się jego zrusyfikowaną wersją

Na przykład dźwięk „cz”. W języku polskim wymawia się go dokładnie tak samo, jak w języku ukraińskim, ale wielu zniekształca go właśnie dlatego, że wymawia go jak rosyjskie „ч”. Większość problemów wynika właśnie ze zrusyfikowanej wymowy.

A teraz przypomnijmy sobie słynny polski dźwięk: „ł” – kolejnego „strasznego potwora”. Problem polega na tym, że ludzie próbują wymawiać „ł”, używając artykulacji charakterystycznej dla dźwięku „l”. A to jest fizycznie niemożliwe – to jak próba wymawiania „m” z „r”. Spróbuj powiedzieć: „uawka” zamiast: „ławka”, a zrozumiesz, że w rzeczywistości ten dźwięk jest bliższy „u”.

Jak różnice kulturowe między Ukraińcami a Polakami wpływają na styl i skuteczność komunikacji językowej?

Lata okupowania Ukrainy przez Związek Radziecki miały ogromny wpływ na zachowania językowe Ukraińców. W szczególności wprowadziły do nich wiele tak zwanych „wschodnich manier” w komunikacji. Jest to szczególnie widoczne w przypadku uprzejmości.

Język polski jest niezwykle delikatny i uprzejmy. Tryb rozkazujący („podaj”, „zrób”, „daj mi to, proszę”) w przestrzeni publicznej niemal nie jest używany. Zamiast tego Polacy preferują łagodniejsze, pytające formy, takie jak: „Czy możesz mi to podać?”, „Czy mógłbyś to zrobić?”, „Czy mogłaby mi pani to podać?”

Kiedyś byłem świadkiem takiej oto sytuacji: pani z Ukrainy chciała kupić szynkę w sklepie i zamiast klasycznego: „Czy mogę prosić o 20 deko szynki” (Polacy ważą szynkę czy sery w dekagramach), zwróciła się: „Dajcie mi 200 gram szynki, proszę”. Reakcja sprzedawczyni była nieprzyjemna, ponieważ w Polsce takie zwracanie się do nieznajomych jest uważane za dość niegrzeczne. Ponadto forma „wy” w zwracaniu się do nieznajomych była używana tylko przez komunistów.

Czy są tematy lub wyrażenia, które mogą być postrzegane jako niestosowne lub obraźliwe w kontekście polskim?

Dla Polaków historia jest święta, więc lepiej unikać tego tematu lub poruszać go z należytą delikatnością. Trauma spowodowana niesprawiedliwością i krzywdami, które ich spotkały, jest wciąż w Polakach żywa, a stwierdzenie: „zapomnijmy o historii i żyjmy dalej” będzie ich irytować i obrażać.

Jaką radę dałby Pan Ukraińcom, którym trudno znaleźć wspólny język z Polakami?

Nie należy przyspieszać biegu zdarzeń. Polacy są mniej komunikatywni niż Ukraińcy, potrzebują więcej czasu, by zaufać. Jeśli nie odpowiadają ci uśmiechem, nie bierz tego do siebie. Pozostań sobą. Szczerość jest zawsze wyczuwalna.

Były chwile, kiedy czuł Pan dumę z osiągnięć swoich uczniów?

Mam ogromne szczęście w życiu. Pracuję z dorosłymi i zawsze spotykam wspaniałych ludzi. Jestem dumny z każdego ich sukcesu, nawet najmniejszego. Szczególnie wzruszające są chwile, kiedy omawiam trudne tematy z moimi uczniami, których niedawno nauczyłem czytać i pisać. Często łzy napływają mi do oczu z dumy i podziwu dla tych wspaniałych ludzi, którzy poświęcili tyle czasu i siły, by osiągnąć to, co mają.

20
хв

Mosze Nader: – Nie wierzę w talent językowy

Diana Balynska

Możesz być zainteresowany...

Ексклюзив
20
хв

Sumy. Szkoła w czasach wojny

Ексклюзив
20
хв

Lżejsze plecaki i nowe przedmioty. Co przyniesie nowy szkolny rok?

Ексклюзив
Szkoła bez domu
20
хв

Wystarczy być blisko dziecka

Skontaktuj się z redakcją

Jesteśmy tutaj, aby słuchać i współpracować z naszą społecznością. Napisz do nas jeśli masz jakieś pytania, sugestie lub ciekawe pomysły na artykuły.

Napisz do nas
Article in progress