Exclusive
20
min

Wrzesień 2024 w Ukrainie na zdjęciach

Wrzesień to nie tylko początek jesieni i nowy rok szkolny. To nadzieja, że ​​rosyjskie rakiety wkrótce przestaną latać nad ukraińskimi szkołami i domami, że życie ukraińskich dzieci będzie bezpieczne, a wróg na zawsze zaspokoi swoje agresywne apetyty i zniknie

Beata Łyżwa-Sokół

Roman Oleksiv i Oleksandra Pascal, którzy ucierpieli w wyniku ataków Federacji Rosyjskiej, zatańczyli na Szczycie Pierwszych Dam i Panów. Podczas inwazji na pełną skalę zginęło 577 ukraińskich dzieci, a kolejnych 1628 zostało rannych. Foto: Materiały prasowe

No items found.

Zostań naszym Patronem

Dołącz do nas i razem opowiemy światu inspirujące historie. Nawet mały wkład się liczy.

Dołącz

Pierwszy dzień szkoły dla ukraińskich uczniów — 2 września — rozpoczął się przy akompaniamencie rosyjskich rakiet. Zamiast słodko spać w swoich łóżkach, dzieci zmuszone były uciekać do schronów przeciwbombowych, gdzie próbowały przespać się choć trochę dłużej. Jednak wróg nie zaprzestał ataku, wystrzeliwując w sam Kijów kilkanaście rakiet manewrujących i kilkanaście rakiet balistycznych. Również we Lwowie doszło do tragicznych wydarzeń – podczas ataku zginęła cała rodzina – matka i trzy córki. Ale mimo to Ukraina nadal żyje. Niezłomni Ukraińcy demonstrują swoją siłę i moc w tańcach, na wystawach, na wybiegach. Bo wróg rosyjski nie jest w stanie jednego zrobić – złamać ducha Ukraińców.

Tekst: Natalya Ryaba

Foto: Michal Cizek / AFP/ East News

7 września demonstranci zorganizowali protest w Pradze, trzymając w rękach niebiesko-żółte parasole. Uczestnicy wiecu wzywali do skutecznej obrony powietrznej Ukrainy i zapewnienia jej możliwości kontrataku. Demonstranci stworzyli „mapę” Ukrainy przy użyciu niebiesko-żółtych parasolek.

Fotо: Anatolii STEPANOV / AFP/ East News

Studenci Międzynarodowej Akademii Zarządzania Personelem obserwują, jak ratownicy gaszą pożar w jednym z budynków uczelni po ataku rakietowym na Kijów 2 września 2024 r. Ukrywając się w schronie, uczniowie słyszeli świst rakiet i eksplozje.

Fotо: Diego Herrera Carcedo / Anadolu/ AFP/East News

Ukraińscy medycy wojskowi udzielają pomocy rannemu ukraińskiemu żołnierzowi w punkcie stabilizacyjnym w obwodzie Czasiw Jar, 6 września 2024 r.

Foto: Anatolija Stepanowa / AFP/East News

Zwolniona z niewoli ukraińska żołnierka rozmawia przez telefon ze swoimi dziećmi. 13 września Rosja i Ukraina przeprowadziły kolejną wymianę więźniów. Do domu wróciło 49 Ukraińców — 23 kobiety i 26 mężczyzn. Po raz pierwszy od dłuższego czasu udało się zwrócić „Azowów” Ukrainie. W organizacji wymiany pomogły Zjednoczone Emiraty Arabskie.

Foto: Yuriy Dyachyshyn / AFP/East News

Ukraińscy uczniowie śpiewają hymn narodowy podczas uroczystości rozpoczęcia nowego roku szkolnego we Lwowie, 2 września 2024 r.

Foto: Yuriy Dyachyshyn / AFP/East News

4 września stał się dla Lwowa najtragiczniejszym w czasie całej wojny. W ataku zginęła matka i jej trzy córki. Przy życiu pozostał tylko ojciec. Całe miasto przybyło na pogrzeb zmarłych. W wyniku ostrzału we Lwowie zginęło 7 osób, 66 zostało rannych. Uszkodzonych zostało także 188 budynków, w tym 19 zabytków architektury.

Foto: Siergiej SUPINSKY / AFP/East News

Para ogląda plakaty przedstawiające poległych ukraińskich żołnierzy Brygady Azowskiej na wystawie plenerowej w Kijowie, 23 września 2024 r.

Foto: Joe Giddens / PA Images / Forum

Freya Brown, treserka psów armii brytyjskiej, ze swoim psem służbowym Zakiem podczas sesji szkoleniowej z ukraińskimi żołnierzami w koszarach w East Midlands w Wielkiej Brytanii, 10 września 2024 r.

Foto: матеріали для преси

Prezentacja kolekcji Veroniki Danilovej w ramach Ukraińskiego Tygodnia Mody, 1 września 2024. Projektantka zadedykowała ojczyźnie swoją kolekcję „Ogród Chmur”, inspirowaną wspomnieniami ukraińskiego ogrodu i kwitnących jabłoni.

No items found.
Р Е К Л А М А
Dołącz do newslettera
Thank you! Your submission has been received!
Oops! Something went wrong while submitting the form.

Jest fotoedytorką i autorką tekstów o fotografii. Przez 16 lat pracowała w Gazecie Wyborczej, w tym przez 6 lat jako dyrektorka działu fotoedycji Gazety Wyborczej i Agencja Wyborcza.pl. Absolwentka Wydziału Dziennikarstwa i Nauk Politycznych Uniwersytetu Warszawskiego oraz Europejskiej Akademii Fotografii.

Zostań naszym Patronem

Nic nie przetrwa bez słów.
Wspierając Sestry jesteś siłą, która niesie nasz głos dalej.

Dołącz

Od 2022 roku Polska przyjęła kilka milionów obywateli Ukrainy. Kobiet, dzieci, seniorów, całe rodziny – często z jedną walizką i całym życiem zostawionym za granicą. Choć wiele z tych osób traktowało Polskę jak punkt tranzytowy, znaczna część postanowiła tu zostać, podejmując pracę, zapisując dzieci do szkół i budując tu nowe życie. I właśnie tu zaczyna się problem, który niestety rzadko gości na pierwszych stronach gazet czy w telewizji. Problem, który w długim okresie zadecyduje o wszystkim: bezpieczeństwo psychologiczne – niezbędny filar szerszego bezpieczeństwa społecznego.
Bez niego nie będzie ani edukacji, ani pracy, ani integracji, ani spokoju w społeczeństwie. Tylko napięcie, cisza i wzajemna nieufność.

Czym jest bezpieczeństwo psychiczne

To stan, w którym człowiek czuje się bezpieczny w relacjach z innymi – akceptowany, nieoceniany, wolny od wstydu i strachu. Gdy nie musi udawać, tłumaczyć się, chować. Gdy może być sobą i działać – uczyć się, pracować, żyć. To nie luksus. To warunek podstawowy dla rozwoju i równowagi psychicznej. Dla osoby, która przeżyła bombardowania, ucieczkę z kraju, rozłąkę z bliskimi i stres adaptacyjny to bezpieczeństwo staje się kluczowym lekiem.
Tyle że bardzo trudno je odbudować w obcym kraju, obcym języku i nieznanym systemie. 

Bezpieczeństwo psychologiczne to fundament integracji i funkcjonowania bez stygmatyzacji. To nie tylko brak zagrożeń, ale także obecność pozytywnych doświadczeń wspólnotowych, czyli empatii i solidarności.

Drobne gesty ze strony Polaków – życzliwość sąsiada, pomoc w załatwieniu formalności, wsparcie nauczyciela w szkole czy zrozumienie ze strony pracodawcy – budują poczucie, że przybysze z Ukrainy czują, że są „u siebie”.
Takie doświadczenia tworzą mosty psychologiczne: emocjonalne więzi i zaufanie, które nie tylko łagodzą skutki traumy wojennej, ale też budują fundamenty wspólnego społeczeństwa.

Gdy mózg walczy o przetrwanie, nie będzie się uczył trygonometrii

W polskich szkołach uczy się około 150 tys. ukraińskich dzieci. I choć na korytarzach granic nie widać, wiele z nich codziennie stąpa po polu minowym emocji: lęku, poczucia obcości, bariery językowej, braku zrozumienia, czasem cichej (lub głośnej) niechęci.
A przecież to młodzi ludzie, którzy dźwigają doświadczenie ucieczki przed wojną, utraty domu, a czasem też bliskich.

Psychologia mówi jasno: dziecko, które nie czuje się bezpieczne, nie jest w stanie się uczyć. Mózg w stresie nie przetwarza wiedzy – on przeżywa.

Tryb:„uciekaj albo walcz” wygrywa z: „rozwiąż zadanie z matematyki”. I to nie jest kwestia lenistwa czy braku zdolności. To biologia.

Szkoła to poligon relacji. Może być polem minowym albo pięknym ogrodem

Polska szkoła niestety rzadko jest przygotowana na dzieci z doświadczeniem migracyjnym i wojennym. Nauczyciele mają dobre chęci, ale często brakuje im czasu, narzędzi i wsparcia. Brakuje asystentów kulturowych, programów integracyjnych, pracy z klasą nad empatią i rozumieniem różnic.
A przecież te dzieci nie potrzebują „więcej gramatyki” – potrzebują poczucia, że są dostrzegane, rozumiane i bezpieczne.

Odrzucenie, wyśmiewanie, obojętność – to rany, które nie zawsze krwawią na zewnątrz, ale długo bolą w środku. U młodzieży mogą skutkować zamknięciem się w sobie, złością, depresją. Młodzi ludzie zamiast wtopić się w klasę, wtopią się w smartfona. I znikną nam z oczu, nawet będąc w domu. To prowadzi do cichej alienacji ukraińskich dzieci. To dramat na poziomie indywidualnym – i bomba z opóźnionym zapłonem dla całego społeczeństwa.
Bo to są przyszli obywatele. Dlatego jeśli dziś szkoła ich nie przyjmie z otwartością, to jutro mogą nie chcieć być częścią wspólnoty. Konieczny jest więc ogólnopolski, realny program integracyjny w szkołach, a nie tylko doraźne działania i życzliwość jednostek. Bo dzieci nie zintegrują się same.

Dorośli w stresie nie awansują

Bezpieczeństwo psychologiczne nie kończy się na szkolnym korytarzu. Dotyczy ono przede wszystkim dorosłych – tych, którzy pracują, szukają pracy albo próbują wrócić do swojego zawodu. Dla wielu Ukraińców to powrót do punktu zero – mimo wykształcenia i doświadczenia, zaczynają od najniższych stanowisk, z niepewnością językową, a często także z bagażem wojennym.

I tu pojawia się problem: chroniczny stres i brak poczucia bezpieczeństwa blokują rozwój zawodowy. Ludzie nie podejmują wyzwań, bo boją się ośmieszenia. Nie korzystają z kursów, bo „i tak nie dam rady”. Nie pytają o awans, bo „lepiej się nie wychylać”. „W tramwaju będę mówić cicho przez telefon, żeby nie przyciągnąć uwagi. ‘Bo ci Ukraińcy są wszędzie’…” 

To nie brak ambicji. To biologiczna reakcja mózgu na długotrwałe napięcie. Jeśli ten stan trwa miesiącami, skutki są poważne: wypalenie, depresja, wycofanie. Państwo traci potencjał, społeczeństwo traci ludzi, a człowiek traci siebie.

NGO-sy jako strażacy gaszący ludzkie kryzysy

W tej całej układance największą robotę wykonują często organizacje pozarządowe. To one organizują wsparcie psychologiczne, edukację międzykulturową, pomoc prawną, grupy wsparcia, warsztaty, kursy językowe. To właśnie NGO-sy są często pierwszą przystanią – dają miejsce, w którymmożna odpocząć, porozmawiać, odzyskać godność. Co ważne, organizacje te nie tylko „pomagają Ukraińcom”. One budują bezpieczeństwo społeczne. Łączą ludzi. Tworzą przestrzeń, w której Polacy i Ukraińcy poznają się, uczą siebie nawzajem, współpracują. To fundament każdego zdrowego społeczeństwa.

Narracja ma znaczenie. I to większe niż nam się wydaje

To, co mówimy – w mediach, w szkołach, w polityce i w kuchni przy herbacie – kształtuje rzeczywistość. Pozytywna narracja, pokazująca współpracę, sukcesy, empatię, daje ludziom nadzieję i wzmacnia wspólnotę. Negatywna narracja – o tym, że „Ukraińcy mają lepiej”, „zabierają nam” czy „nie chcą się integrować” – rani, dzieli i wpycha ludzi w traumę. Ludzie, którzy codziennie słyszą, że są problemem, zaczną w końcu w to wierzyć.
I potem nie będą pytać, jak się włączyć. Będą tylko patrzeć, jak przetrwać.

Prawdziwa integracja to nie „zadanie Ukraińców” ani „nasz obowiązek wobec nich”. To proces wspólnego budowania społeczeństwa, w którym każdy – niezależnie od pochodzenia – ma miejsce, sens i wpływ.

Na rzetelnych mediach ciąży dziś ogromna odpowiedzialność: pokazywać całościowy obraz. Tłumaczyć, że wojna nie była wyborem tych ludzi. Że pomoc uchodźcom to nie kwestia „oddania” im czegoś, ale inwestycja w spokój społeczny. Że nikomu nic nie jest zabierane, jeśli państwo dobrze zarządza zasobami.
Że strach przed obcym często wynika z niewiedzy, a nie ze złych intencji. I że w tej samej klasie, w tej samej ławce może się uczyć dziecko polskie i ukraińskie – i oboje na tym skorzystają. 

Ale media powinny też zadbać o poczucie bezpieczeństwa Polaków – bo ich niepokój jest realny. Zamiast ignorować obawy, warto wyjaśniać, skąd się biorą, rozwiewać je, osadzać w faktach, szukać rozwiązań. Narracja integracyjna to nie narracja „tylko pozytywna” – to narracja odpowiedzialna.
Taka, która nie budzi lęku, tylko daje poczucie wpływu.

Bez spokojnej głowy nie ma przyszłości

Na stresie, uprzedzeniach i poczuciu zagrożenia nie zbudujemy wspólnego społeczeństwa. Możemy je zbudować na empatii, edukacji, mądrej polityce i słowach, które łączą zamiast dzielić. Bo dach nad głową to dopiero początek. Nie mając spokojnej głowy, nikt się nie uczy, nie pracuje, nie ufa.
Bez zaufania – nikt nie zostaje na długo.
A bez wspólnoty nie będzie silnej Polski, na której Ukraińcom również zależy.

20
хв

Bez integracji przegramy nie tylko z traumą – przegramy ze sobą

Julia Boguslavska

Ukrainki, z którymi rozmawiałam, na różne sposoby odnalazły drogę powrotną do samych siebie. Niektóre zgodziły się podzielić swoją historią.

Jak te z nich, które mieszkają w Polsce, na nowo uczą się okazywać troskę o siebie. Dlaczego czują się winne? I co się zmieniło w ich podejściu do piękna?

Poczucie winy trwa do dziś

41-letnia Wira Fedorenko z Kijowa przed wojną pracowała jako menedżerka w restauracji. W 2022 roku wraz z nastoletnim synem przeniosła się do Warszawy, gdzie obecnie pracuje jako administratorka w sali zabaw „Tęcza”.

Przed przeprowadzką zawsze dbała o swój wygląd i zdrowie. Co trzy tygodnie – manicure, co cztery – fryzjer. Regularne wizyty u ginekologa i dentysty, raz w roku mammografia i kurs masażu pleców. Ulubione rytuały jako atrybuty dnia: rano filiżanka herbaty z cytryną przy oknie z widokiem na miasto, wieczorem spacer ulicą, niezależnie od pogody.

Po przeprowadzce wszystko się zmieniło. Nowe życie w Polsce stało się próbą. Na pierwszych etapach adaptacji brakowało jej sił nawet na najprostsze rzeczy, które wcześniej dawały poczucie normalności i stabilności:

– Nie miałam ochoty robić makijażu, fryzury, ładnie się ubierać. Nie miałam siły na rytuały, nawet spacery nie sprawiały mi przyjemności.

Wira: – Jesteś silniejsza, gdy dbasz o siebie

Podobnie jak wiele z nas, Wira przeżyła okres, kiedy wszelkie przejawy troski o siebie wydawały się jej czymś nie na miejscu. Jej uwaga skupiła się na przetrwaniu. Przełomem była wizyta u psychologa. Po niej Wiera zaczęła się odbudowywać. Krok po kroku.

– Zaczęłam znowu farbować włosy, ale już sama. Do fryzjera chodzę teraz raz w roku. Manicure i pedicure też robię w domu. Staram się regularnie chodzić do lekarzy, choć nie udaje mi się to tak często jak wcześniej. Za to wydaję teraz mniej na pielęgnację, bo większość zabiegów zastąpiłam domowymi. Jedyne, na czym nie oszczędzam, to masaż – ostatnio bardzo bolą mnie plecy.

Codzienne rytuały powróciły, ale uległy zmianom: rano mocna kawa z mlekiem, przeglądanie wiadomości, obowiązkowy telefon do mamy do Kijowa, by dowiedzieć się, jak minęła noc. Wira odnajduje spokój w drobiazgach:

– Kupić sobie bukiet kwiatów, spotkać się z przyjaciółką na mieście, pospacerować po parku lub lesie. To na chwilę przywraca mi poczucie harmonii.

Na pytanie, czy czuje się winna, że podczas wojny „myśli o sobie”, odpowiada:

– Poczucie winy jest we mnie obecne również teraz. Przecież moja mama jest w Ukrainie, a ja tutaj. Ale jest jej spokojnie na duszy, kiedy wie, że u nas wszystko w porządku.

Z Ukrainy przywiozła swoje ręczniki, ikony i modlitewnik. Co niedzielę robi sobie maseczkę do twarzy według rodzinnego przepisu – z płatków owsianych i miodu.

– Ta maseczka według przepisu mamy to mój bardzo ważny rytuał. Jakby uścisk z domu

Na pytanie, jakie nawyki w pielęgnacji mogłaby przejąć od Polek, Wira odpowiada, że w polskiej kulturze ceni się „zdrowy wygląd” – czystą skórę, delikatny makijaż, schludny wygląd. Polki, podobnie jak Europejki, często używają odcieni naśladujących naturalny kolor twarzy, tuszu do rzęs i błyszczyka do ust, podkreślają brwi – i wielu to wystarcza. Takie podejście okazało się jej bliskie. Dbanie o siebie jest obecnie niezbędnym minimum, które pomaga Wirze zachować wewnętrzną równowagę:

– Kiedy dbam o siebie, czuję się silniejsza i zdolna do działania, do pójścia naprzód.

Spojrzałam w lustro i nie poznałam siebie

47-letnia Oksana przyjechała z córką do Polski z Krzywego Rogu latem 2022 roku. W pierwszych miesiącach po przeprowadzce nie miała dla siebie czasu. Najważniejsze było znalezienie pracy i niezałamanie się psychicznie.

– Pracowałam jako sprzątaczka w mieszkaniach, biurach, domach – wspomina. – Zgadzałam się na wszystko, bo trzeba było płacić za mieszkanie i odkładać choć trochę pieniędzy. Wracałam do domu tak zmęczona, że nie miałam siły nawet jeść. Jeśli kładłam się przed północą, to już był sukces. O dbaniu o siebie nie było mowy. Wydawało się jej, że to drobiazgi, które nie mają znaczenia, kiedy jesteś na skraju wyczerpania.

– Nie malowałam się, nie używałam kremów. Włosy miałam po prostu związane w kucyk.

Myślałam: przeżyję – i wtedy do tego wszystkiego wrócę

Poza tym przychodzenie do sprzątania umalowaną wydawało się jej bez sensu.

Kiedy po roku spojrzała w lustro, nie poznała siebie.

– Wszystko wyglądało normalnie, ale twarz była taka zmęczona. Postarzałam się... Nie poznałam siebie – skóra była matowa, oczy przygasłe. To było bolesne.

To był przełom. Postanowiła: dość „przetrwania”. Zaczęła od drobnych rzeczy.

– Na początek po prostu zaczęłam myć włosy każdego ranka, tak jak kiedyś w domu. Potem kupiłam krem – zwykły, niedrogi, ale o przyjemnym zapachu. To już był jakiś krok. Następnie – farba do włosów.

Niedawno po raz pierwszy od trzech lat zrobiłam sobie brwi w salonie. I wiesz – popłakałam się. Jakby wróciła część dawnej mnie

Nadal dużo pracuje, ale teraz znajduje już czas na proste rytuały, które ją podtrzymują.

– W każdą niedzielę – gorąca kąpiel z solą. Słucham muzyki z lat 80. albo po prostu leżę w ciszy. I jeszcze biżuteria; znowu zaczęłam ją nosić. To drobiazg, ale kiedy zakładam kolczyki, przypominam sobie, że nie jestem tylko kobietą zarabiającą na życie. Jestem też po prostu kobietą.

Według Oksany Polki inwestują w wysokiej jakości pielęgnację skóry: używają kremów, serum, toników, peelingów, maseczek – często lokalnych marek. Ich kosmetyki są w większości naturalne, bez ostrych zapachów i agresywnych składników. To podejście wpłynęło również na wybór Oksany: teraz zamiast kilku tanich produktów kupuje jeden, ale naprawdę dobrej jakości.

– Staram się brać przykład z miejscowych kobiet, wydają mi się takie zadbane. Nawet trochę mam kompleksy...

Rozumiem, że nie jestem już taka, jak kiedyś. Ale nie jestem też już taka, jaka byłam w 2022 roku. I to mnie cieszy

Teraz robię dla siebie więcej niż kiedyś w Ukrainie

Przed wojną 42-letnia Wiktoria Bożedaj była urzędniczką państwową w Charkowie. Po rozpoczęciu rosyjskiej inwazji wraz z synami wyjechała do Warszawy. Zawsze była osobą kreatywną – szyła, pisała wiersze, malowała. Jedno z tych hobby stało się jej głównym zajęciem za granicą: obecnie pracuje jako krawcowa w małej firmie produkującej damską odzież.

Wiktoria: – W warunkach silnego stresu dbanie o siebie to konieczność

Zawsze o siebie dbała, ale emigracja i stres odbiły się na jej wyglądzie.

– Z powodu stresu zaczęły mi bardzo wypadać włosy, więc szukałam sposobu, by sobie pomóc – mówi. – Psychicznie było mi ciężko. Musiałam zapewnić dzieciom dach nad głową. Ale dość szybko wróciłam do domowych zabiegów pielęgnacyjnych. I teraz, szczerze mówiąc, robię dla siebie więcej niż wcześniej w Ukrainie. Bo w tych warunkach uważam to za konieczność.

Rytuały pielęgnacyjne stały się dla niej punktem oparcia w trudnych realiach życia.

– Kremy na noc i na dzień, filtr SPF, serum pod oczy, peeling, maseczki – to moje must have. Włosy pielęgnuję balsamami, maskami, termoochroną. I oczywiście lekki makijaż na co dzień. Manicure robię sama – kupiłam lampę, narzędzia, lakiery. To wygodne i ekonomiczne.

Szczególną uwagę przywiązuje do sylwetki:

– Poczułam, że przez stres zaczęłam przybierać na wadze, co bardzo mnie zasmuciło. Wtedy przeszłam kilka maratonów odchudzających z ukraińskimi trenerami, zaczęłam też uprawiać jogę, chodzić na basen, więcej spacerować.

Wróciłam do formy – i to dodało mi siły

W tych wszystkich aktywnościach Wika wybiera środowisko ukraińskojęzyczne:

– Joga – z ukraińską instruktorką. Kosmetyczka, fryzjerka, depilacja – też nasze dziewczyny. Czuję, że one lepiej wiedzą, czego potrzebuję.

Czy zauważa różnicę w podejściu do dbania o siebie między lokalnymi kobietami a Ukrainkami?

– Krawcowe, z którymi pracuję, znacznie mniej o siebie dbają. Do fryzjera idą maksymalnie raz na kilka miesięcy. Manicure – nie zawsze. Zauważyłam natomiast, że w Polsce panuje kultura regularnej profilaktyki (w szczególności pielęgnacji twarzy, zębów, ciała), nawet w młodym wieku. Na przykład filtr SPF stosuje się codziennie, a nie tylko na wakacjach.

Wiktoria jest przekonana, że piękny wygląd nie jest kwestią statusu, ale wewnętrznego przyzwolenia, zasobów i potrzeby.

– Ja po prostu kocham sukienki, kocham ładnie wyglądać każdego dnia. Nie potrzebuję do tego żadnego pretekstu.

Dba też już o swoje zdrowie psychiczne.

– Chodzę na wieczory poetyckie, arteterapię, do psychologa. To też jest dbanie o siebie. I dla mnie to wybór życia.

Dbanie o siebie to teraz mój zawód

33-letnia Tetiana Basowa przez kilka lat pracowała w Charkowie jako kolorystka, chociaż ma wykształcenie techniczne. Po wybuchu wojny została wolontariuszką. Przyjechała do Warszawy dosłownie na 4 dni, ale nieoczekiwanie dla siebie bardzo szybko znalazła pracę.

– Po prostu napisałam do pewnego prestiżowego salonu, że chcę być asystentką fryzjerki. Byłam pewna, że nie przejdę selekcji, ale przyjęli mnie od razu – albo z litości, albo we mnie uwierzyli. Tak to wszystko się zaczęło.

Tetiana przyznaje, że w pierwszych miesiącach wojny trudno jej było pozwolić sobie nawet na najprostsze rzeczy

Na początku pracowała w salonie nastawionym na polskich klientów, obecnie – w salonie ukraińskim, gdzie większość klientek to Ukrainki. No, i pracuje też na własny rachunek. Nie widzi zasadniczej różnicy w podejściu do pracy – może poza tym, że Polki nie prowadzą tak często i aktywnie jak Ukrainki kont na Instagramie. Zamiast tego korzystają z serwisów takich jak Booksy [darmowa aplikacja do rezerwacji wizyt u fryzjerki czy manikiurzystki – red.].

Tetiana przyznaje, że w pierwszych miesiącach wojny trudno jej było pozwolić sobie nawet na najprostsze rzeczy.

– Oszczędzałam na wszystkim, kupno kremu wydawało mi się luksusem. Bardzo długo nie farbowałam włosów, nie strzygłam się, nie robiłam manicure.

Ale z czasem zrozumiałam, że mam jedno życie. I że kiedy robię coś dla siebie, to nie tylko wydaję pieniądze, ale także wspieram innych: daję im np. zarobić na podatki czy darowizny

Teraz Tetiana ma całą kolekcję słoiczków z kosmetykami, o których istnieniu wcześniej nie miała pojęcia. Największą radość i pewność siebie czerpie z zabiegów kosmetycznych. Do kosmetyczki jeździ specjalnie do Ukrainy.

– Owszem, to nie jest tanie, ale uczucie po zabiegach jest niesamowite. Ktoś wydaje zarobione pieniądze na ubrania albo przysmaki, a ja na zabiegi kosmetyczne i SPA. W dzieciństwie myliśmy się jednym mydłem, nikt nie uczył mnie dbania o siebie. Teraz świadomie pozwalam sobie na więcej. I jeszcze – przedłużanie włosów. Czasami sama się dziwię, jak dodatkowe 20 gramów włosów może tak zmienić człowieka!

A jak wygląda dbałość o pielęgnację u ukraińskich i polskich kobiet?

– To stereotyp, że Ukrainki są bardziej zadbane. Widziałam wiele stylowych Polek, szczególnie imponują te po 50. roku życia. Natomiast młodzież czasami przesadza: zbyt długie rzęsy albo paznokcie. Polki są przeważnie bardziej oszczędne, niektóre chcą zniżek i żeby było szybko i niedrogo. Istnieje opinia, że Polki rzadziej decydują się na wstrzykiwanie, konturową plastykę czy botoks – w przeciwieństwie do Ukrainek, dla których takie zabiegi stały się normą. Jednak wydaje mi się, że Polki raczej przechodzą z jednej skrajności w drugą. Natomiast Ukrainki w ostatnich latach coraz bardziej cenią sobie naturalność – styl old money.

Większość Ukrainek nie wie, co będzie dalej, dlatego chcą takiego farbowania, które będzie wyglądało naturalnie i nie będzie wymagało częstego odświeżania

Często czuję się nie tylko kolorystką, ale także psycholożką. Szczególnie w pierwszych miesiącach wojny dziewczyny przychodziły porozmawiać, pogadać o tym, jak im ciężko. Teraz fotel w salonie to miejsce, gdzie można się zrelaksować.

Ogólnie wojna i emigracja mają na nas ogromny wpływ. Nasze dziewczyny mimo wszystko starają się dbać o siebie, chociaż wiele z nich zrezygnowało już z manicure czy skomplikowanego farbowania włosów; wybierają prostsze rozwiązania. Ale zawsze wyglądają schludnie. Nawet za granicą, mimo wojny, trzymamy poziom.

Dać innym coś prawdziwego

– Dbanie o siebie to podstawowy mechanizm psychiczny, który pomaga zachować stabilność, wewnętrzną obecność i kontakt ze sobą. Dlatego kiedy notorycznie ignorujemy własne potrzeby, emocje i granice, stopniowo zanika w nas energia, sens, zdolność odczuwania. Jakbyśmy psychicznie „traciły siebie” – przekonuje Oksana Wozniuk, psycholożka i psychoterapeutka z Narodowego Stowarzyszenia Terapeutów Gestalt Ukrainy.

– Poczucie winy z powodu dbania o siebie jest częstym zjawiskiem, zwłaszcza u osób, które od dzieciństwa uczono, by były „wygodne”, „silne” albo w ogóle „niewidoczne”. Zarazem to nie jest twoja prawdziwa natura – to tylko nabyte doświadczenie. Dlatego można to zmienić.

Psycholog radzi:

• uświadom sobie, skąd bierze się w tobie poczucie winy i czyj „głos” rozbrzmiewa w twojej głowie;

• pozwól sobie na pragnienia, odpoczynek, osobiste granice;

• przypominaj sobie: dbam o siebie nie „zamiast innych”, ale dla życia, obecności, ciepła. Zarówno dla siebie, jak dla tych, których kocham.

Dbanie o siebie nie jest ucieczką, ale drogą do głębszej więzi ze światem. Im bardziej jesteś dla siebie, tym więcej czegoś prawdziwego możesz dać innym. Nie z obowiązku, ale z miłości

Szczerze podziwiam nasze kobiety. To, jak się trzymają, jak potrafią same tworzyć piękno, jak pozostają czarujące, mimo okoliczności. I wiecie co? Po rozmowie z nimi zdecydowałam się kupić sobie nowe perfumy.

20
хв

Dbanie o siebie to nie egoizm

Diana Balynska

Możesz być zainteresowany...

Ексклюзив
20
хв

Rosja, strach i nowa prawica: anatomia europejskiego zwrotu.

Ексклюзив
20
хв

Gabrielius Landsbergis: – Tylko Ukraina może powstrzymać Rosję

Ексклюзив
20
хв

Ondřej Kolář: – Europejscy przywódcy zdali już sobie sprawę, że za partnera mają klauna. Trump nie wie, co mówi i co robi

Skontaktuj się z redakcją

Jesteśmy tutaj, aby słuchać i współpracować z naszą społecznością. Napisz do nas jeśli masz jakieś pytania, sugestie lub ciekawe pomysły na artykuły.

Napisz do nas
Article in progress