Exclusive
20
min

Trump wziął rewanż. Lekcje dla Polski i Ukrainy

Trump wygrywa wybory, uzyskuje też znaczące wzmocnienie Republikanów w Kongresie. To nie tylko triumfalny odwet na Demokratach i Kamali Harris, ale także rezultat całej masy błędów, które nagromadziły się w amerykańskiej polityce przez dwie dekady

Marina Daniluk-Jarmolajewa

Nowy-stary prezydent Stanów Zjednoczonych. Fot: ROBERTO SCHMIDT/AFP/East News

No items found.

Zostań naszym Patronem

Dołącz do nas i razem opowiemy światu inspirujące historie. Nawet mały wkład się liczy.

Dołącz

Sądząc po szybkości, z jaką światowi przywódcy pospieszyli pogratulować zwycięzcy wyborów w USA, napięcie już jest. Najpewniej doszli do wniosku, że lepiej mieć dobre stosunki z nieprzewidywalnym Trumpem niż żadne.

Trump otrzymał wsparcie stanów wahających się. fot: Rex Features/East News

Warto zauważyć, że prezydenci Ukrainy i Polski byli jednymi z pierwszych, którzy pogratulowali zwycięzcy, i zrobili to w bardzo przyjaznym tonie. Dlaczego tak się stało? Na długo przed wyborczą kulminacją Trump dał jasno do zrozumienia, że Europa musi aktywniej inwestować we własne bezpieczeństwo własne pieniądze, bo nie będzie już darmowego lunchu z Waszyngtonu. Logiczne jest więc, że wschodnia flanka NATO i Ukraina będą musiały przyzwyczaić się do nowej rzeczywistości geopolitycznej. To potencjalnie terytoria frontowe między Zachodem a całą „osią zła” – i dobrze, że przywódcy tych krajów otwarcie o tym mówią.

Trump zdecydowanie nie jest prorosyjskim politykiem, jak sądzą „eksperci” z mediów społecznościowych. Jest skandalistą, egoistą, jest nieprzewidywalny. Takich polityków na kontynencie europejskim już nie ma – po zakończeniu zimnej wojny wyginęli jak mamuty
Donald Trump: „Nie zamierzam rozpoczynać wojen, zamierzam je zakończyć”. Fot: Alex Brandon/Associated Press/East News

Kampania wyborcza do Kongresu przeciwko Kamali Harris i Demokratom wyraźnie pokazała, że Trump jest zdeterminowany i nie cofnie się przed niczym. Smażył frytki, jeździł śmieciarką, odpalił nawet historię z wiewiórką Peanut, którą odebrano właścicielowi i poddano eutanazji z powodu przepisów uchwalonych przez Demokratów. Putin i Xi Jinping, którzy pozycjonują się jako samce alfa, mają prawdziwego konkurenta.

Pierwszą rzeczą, która przychodzi na myśl po ogłoszeniu wyników wyborów, jest to, że nowy-stary prezydent USA z pewnością nie będzie grał na przedłużającą się eskalację, jak robił to jego poprzednik Joe Biden

Powinniśmy spodziewać się drastycznych decyzji i przygotować się na nie. To, czego Trump nie zrobi, to celowe przyczynianie się do przedłużania wojny. Jest zdeterminowany, by poradzić sobie z problemami wewnętrznymi, a nie tworzyć drugiego Afganistanu, który stał się wizerunkową porażką USA. Co, nawiasem mówiąc, zainspirowało Putina do przygotowania inwazji na Ukrainę, a Xi – do zgody na nią.

Czy warto więc posypywać głowy popiołem i krzyczeć: „jestem w żałobie!” i „wszystko stracone!”? Absolutnie nie. Bo nie wiadomo, czy byłoby lepiej, gdyby wygrała Harris. Kilka tygodni temu sztab kandydatki Demokratów opublikował listę osób, które miałyby być w jej gabinecie odpowiedzialne za sektor bezpieczeństwa i obrony. Lwia część z nich pochodzi z ery Baracka Obamy, którego geopolityczne działania zainspirowały Putina do podzielenia świata na dwie części.

Ponadto, jeśli spojrzymy na panią Harris trzeźwo, musimy przyznać, że ma ona niewielkie doświadczenie we współpracy z Europą Wschodnią. Nie była poważnie zainteresowana ukraińską wojną, która trwa już od jedenastu lat. O naszej walce i perspektywach zaczęła mówić sensowne rzeczy dopiero podczas debaty z Trumpem – i trudno powiedzieć, czy to było szczere, czy tylko przygotowane przez zręcznych technologów politycznych.

Jeszcze na etapie partyjnych prawyborów w lutym 2024 r. Trump mówił o tym, jak w przeszłości ostrzegał kraje NATO, że zostaną zaatakowane przez Rosję, jeśli nie zwiększą swoich wkładów do Sojuszu. W tym czasie Polska była bodaj jedynym krajem, który odpowiedział, że słyszał to już wcześniej – i od ośmiu lat wydaje 4% PKB na własną armię.

Zwycięstwo Trumpa w Stanach Zjednoczonych jest sygnałem, że era gratisów i zrzucania odpowiedzialności na innych dobiegła końca

Teraz politycy w każdym kraju leżącym w pobliżu Rosji powinni zastanowić się, czy wydawać pieniądze na transpłciowe toalety, czy na broń. Kiedy więc Polska ma przejąć przewodnictwo w Radzie UE na kolejne sześć miesięcy, ma pełne prawo zapytać swoich zachodnich sąsiadów: a co z wami? Czy nadal polegają na parasolu nuklearnym Waszyngtonu, czy też wciąż liczą to, co pozostało w ich własnych arsenałach?

Po wyborach prezydenckich w USA Europa musi wziąć większą odpowiedzialność za swoje bezpieczeństwo. Fot: Olivier Hoslet/Associated Press/East News

Ironią losu jest, że po oficjalnym ogłoszeniu wyników wyborów Wołodymyr Zełenski może zapytać Trumpa, gdzie jest ten koniec wojny w ciągu 24 godzin. Wybór Trumpa może przyspieszyć zamrożenie obecnej wojny w Ukrainie do lepszych czasów – kiedy pójdziemy do urn i wybierzemy najlepszą silną drużynę. Ten nowy rząd powinien zdecydowanie wziąć pod uwagę to, że los Ukrainy jest w naszych, ukraińskich rękach. I że żadna ilość nowoczesnej broni nie pomoże, jeśli na zapleczu będziemy mieli kryzys rządzenia.

Te oceny pokrywają się z poglądami Donalda Tuska. W 2025 roku Polska wybierze swojego nowego prezydenta, który musi mieć odpowiedź na trudne pytanie o to, co zrobić, gdy zapuka Rosja – a nie tylko promiennie uśmiechać się z billboardów. Tusk bardzo trafnie wypowiedział się na portalu społecznościowym X na temat politycznego tsunami w Stanach Zjednoczonych:

„Harris czy Trump? Niektórzy twierdzą, że przyszłość Europy zależy od amerykańskich wyborów, podczas gdy zależy ona przede wszystkim od nas. Pod warunkiem, że Europa w końcu dorośnie i uwierzy we własne siły. Niezależnie od wyniku, era geopolitycznego outsourcingu dobiegła końca”.

Z Trumpem na pewno nie będzie nudno

I jak na ironię, ci, którzy nie chcą płacić za własne bezpieczeństwo i dostosować się do nowych realiów, swoimi poczynaniami będą przypominać małego Kevina z drugiej części filmu „Kevin sam w domu” – kiedy możesz odbyć prowadzić przyjacielską pogawędkę (z Trumpem) w lobby, a nawet chować się w luksusowych pokojach, ale w końcu i tak się okaże, że twoja karta bankomatowa nie działa, a rachunek za to wszystko zapłacą rodzice.

Projekt jest współfinansowany przez Polsko-Amerykańską Fundację Wolności w ramach programu „Wspieraj Ukrainę”, realizowanego przez Fundację Edukacja dla Demokracji.

No items found.
Р Е К Л А М А
Dołącz do newslettera
Thank you! Your submission has been received!
Oops! Something went wrong while submitting the form.

Ukraińska dziennikarka, konsultant polityczny i medialny. Przez ponad 10 lat pracowała jako felietonistka parlamentarna. Pracuje zarówno z Censor.net, jak i Espresso. Jest autorem popularnych kanałów YouTube Censor.net i Showbiz. Specjalizuje się w polityce, ekonomii i technologiach medialnych.

Zostań naszym Patronem

Nic nie przetrwa bez słów.
Wspierając Sestry jesteś siłą, która niesie nasz głos dalej.

Dołącz
Trump podczas spotkania z Meloni w Gabinecie Owalnym. Waszyngton, 17 kwietnia 2025 r. Zdjęcie: Alex Brandon/Associated Press/East News

Na oficjalnych zdjęciach z włoską premierką prezydent USA jest uśmiechnięty i nie ukrywa, że darzy Meloni szczególną sympatią. Złośliwi podejrzewają nawet, że się w niej podkochuje – i to dlatego jego stosunek do Meloni jest znacznie lepszy niż do Emmanuela Macrona, Keira Starmera i Olafa Scholza, którym nie szczędził krytyki w serwisie X.

W rzeczywistości Meloni ma do wykonania aż dwie misje. O pierwszej świat dowiedział się po słynnym skandalu z udziałem Trumpa, J. D. Vance’a i Wołodymyra Zełenskiego w Gabinecie Owalnym. Następnego dnia włoska premierka spotkała się z ukraińskim przywódcą w Londynie, gdzie wezwała go do unikania napięć ze Stanami Zjednoczonymi i udzieliła kilku cennych rad.

– Uważam, że bardzo ważne jest, abyśmy unikali ryzyka rozłamu Zachodu. Myślę też, że w tej kwestii Wielka Brytania i Włochy mogą odegrać ważną rolę w budowaniu mostów – powiedziała wówczas.

Wskutek wsparcia tych dwóch państw Stany Zjednoczone wznowiły wymianę danych wywiadowczych i wyraziły zgodę na dalsze dostawy broni dla Ukrainy

Meloni wysoko oceniła spotkanie Trumpa i Zełenskiego, które odbyło się podczas pogrzebu papieża. Podczas rozmowy w bazylice św. Piotra obaj przywódcy już się nie kłócili, lecz spokojnie wymienili uwagi na temat ram planu pokojowego. W poście na oficjalnym koncie partii Meloni, Braci Włochów, nawiązano do działań dyplomatycznych włoskiej przywódczyni, które były „starannie i dyskretnie zaplanowane, bez dążenia do bycia w centrum uwagi, nawet gdy na Rzym, stolicę chrześcijaństwa, były skierowane oczy całego świata”.

Spotkanie Zełenskiego z Meloni w Rzymie. Zdjęcie: OPU

Premierka Włoch odbyła też w Watykanie rozmowę z szefową Komisji Europejskiej Ursulą von der Leyen. Unia Europejska ma nadzieję, że Meloni może skłonić amerykańskiego prezydenta do zawarcia nowej umowy handlowej i ponownego przeglądu ceł, by Europejczycy mogli uniknąć wojny handlowej z USA. Meloni wzięła na siebie misję posłańca Europy, zwłaszcza że amerykański przywódca unika rozmów telefonicznych z przewodniczącą KE.

Unia Europejska ma trzy miesiące na to, by przekonać Trumpa do niewprowadzania 20-procentowych ceł na unijny eksport do USA. Obecnie produkty unijne są opodatkowane podstawową stawką 10 procent, a 25-procentowymi cłami na stal, aluminium i samochody.

Dla samej Meloni sytuacja ta oznacza wzmocnienie jej pozycji w Unii Europejskiej

W grudniu ubiegłego roku „Politico” nazwało włoską premierkę gwiazdą europejskiej polityki. Napisano nawet wprost, że liderka Braci Włochów w ciągu kilku lat „przeobraziła się z marginalnej postaci politycznej w jedną z kluczowych figur na europejskiej i światowej arenie”.

Premierka Włoch została uznana przez „Politico” za najbardziej wpływową osobę w Europie w 2025 roku. Zdjęcie: IPA/ABACA/Abaca/East News

„Dzisiaj jeśli chcesz rozmawiać z Europą, to telefon do Giorgii Meloni jest oczywistym wyborem. Nawet takie postaci jak Elon Musk, najbogatszy człowiek świata i doradca nowo wybranego prezydenta USA Donalda Trumpa, zwracają się do włoskiej premierki w celu omówienia kwestii strategicznych” – napisał wspomniany opiniotwórczy serwis.

Co takiego jest w Meloni? Przed jej zwycięstwem w wyborach w 2022 roku twarzą włoskiej prawicy był Silvio Berlusconi – znany ze skandalicznych imprez magnat medialny, lubiący oszukiwać na podatkach, a przy tym przyjaciel Putina

Partia Meloni pojawiła się na scenie politycznej, gdy ekscesy tego kontrowersyjnego miliardera zaczęły wywierać destrukcyjny wpływ na życie polityczne we Włoszech.

Bracia Włosi stali się zdrową alternatywą, która przekonała wyborców, że prawica jest zdolna zajmować się pracą na rzecz państwa, a nie tylko taplać się w basenach z gwiazdami telewizji i hostessami. Z czasem Meloni, ideowo ultranacjonalistyczna i radykalna, zdołała zaprezentować się światu jako polityczka, z którą gotowi są współpracować zarówno w Brukseli, jak w Waszyngtonie.

Meloni jest też jedną z nielicznych osób w Europie, które mogą jak równa z równym dyskutować Emmanuelem Macronem, twardo spierając się z nim o politykę fiskalną, społeczną i kryzys migracyjny
Macron i Meloni podczas szczytu „koalicji chętnych” w Paryżu. 27 marca 2025 r. Zdjęcie: LUDOVIC MARIN/AFP/East News

Zachodni analitycy twierdzą, że sukces w stosunkach z Trumpem Meloni zawdzięcza nie tylko urodzie i wyrafinowanemu stylowi. Potrafi bowiem znaleźć równowagę między radykalnymi ideami swojej partii a pragmatyczną współpracą z międzynarodowymi partnerami. Jej przywództwo zapowiada nową erę zmian w polityce europejskiej, w której liberalne podejście ustępuje miejsca nowym twarzom silnie skupionym na kwestiach narodowych. Można również z całą pewnością stwierdzić, że Giorgia Meloni, Kaja Kallas i Ursula von der Leyen to zespół na trudne czasy, który będzie sprzątał europejską stajnię Augiasza, pozostawioną przez mężczyzn chcących przyjaźnić się z Putinem.

Projekt jest współfinansowany przez Polsko-Amerykańską Fundację Wolności w ramach programu „Wspieraj Ukrainę”, realizowanego przez Fundację Edukacja dla Demokracji

20
хв

Ulubienica Trumpa. Jak Giorgia Meloni stała się arbitrem między Waszyngtonem, Brukselą i Kijowem

Marina Daniluk-Jarmolajewa
Donald Trump, Kamalv Harris, Times Square, Nowy Jork

Kiedy rozmawiałam z ludźmi w Polsce o tym, które imperium wybraliby, gdyby ich kraj był w potrzebie, odpowiedź zawsze brzmiała: „Amerykę”. Teraz wydaje się, że to się zmienia.

Myślę, że ludzie nie zdają sobie sprawy z tego, jak źle było w Ameryce przed Trumpem. Jeśli już, to uważam Trumpa za osobę po prostu otwarcie mówiącą o rzeczach, które amerykański rząd robił przez wieki. W żadnym wypadku nie twierdzę, że to, co Trump robi, jest w porządku – ale on jest w tym szczery. W końcu administracja Bidena deportowała średnio 57 000 osób miesięcznie, podczas gdy administracja Trumpa odesłała w zeszłym miesiącu 37 660 osób, a mimo to nigdy nie słyszeliśmy o planach Bidena dotyczących deportacji. Chwalimy liberałów za ich zaangażowanie na rzecz praw człowieka, ale co tak naprawdę osiągnęli? Nie chronią praw kobiet, pozwalają na ludobójstwo Palestyńczyków, aresztują studentów za udział w protestach, umożliwiają Rosji kontynuowanie jej zbrodni i ograniczają naszą wolność słowa.

I mimo to oczekuje się, że będziemy na nich głosować, bo są „mniejszym złem”? Wciąż słyszę, że odpowiedzialność za naszą przyszłość „spoczywa w rękach młodych ludzi”, ponieważ to starsze pokolenie spowodowało cały ten bałagan. Oczekuje się ode mnie, że będę protestować, głosować, organizować się – podczas gdy jestem od tego wszystkiego odcinana. Jaką demokracją była Ameryka, skoro mamy wybór tylko między dwoma złami, a oba są wspierane przez te same potężne interesy?

Myślę, że patrząc na Amerykę musimy zadać sobie pytanie: „Dla kogo ona kiedykolwiek była dobra?” To zawsze był kraj dobry dla białego Amerykanina, a teraz jest dla niego prawdopodobnie jeszcze lepszy. Jednak czy kiedykolwiek to był dobry kraj dla kobiet? Czy kiedykolwiek ten kraj był dobry dla ludzi o innym kolorze skóry niż biały? Myślę, że zapominamy o tym, idealizując Amerykę.

To nigdy nie był wielki kraj i nigdy nie będzie „znowu wielki”, chyba że przeszłością, do której się odnosimy, jest to kolonialne, rasistowskie imperium, które Trump chce przywrócić

Patrząc na „amerykański sen” z perspektywy postkomunistycznego kraju w Europie Wschodniej można dość łatwo go idealizować. Niemniej zawsze staram się przypominać ludziom z Europy Wschodniej, że społeczeństwo, bezpieczeństwo, edukacja i opieka zdrowotna, które mamy tutaj, są milion razy cenniejsze niż wyidealizowana wersja tego, jak mogłoby wyglądać ich życie w kapitalistycznej utopii Ameryki.

Niedawno odwiedziłam Nowy Jork. Chociaż jest to jedno z najdroższych miast w USA, wzrost cen, do którego doszło w ciągu ostatniego roku, zszokował mnie. Słyszałam od znajomych, że nie stać ich na czynsz, bo został podniesiony o 25%. Niektórzy z nich nie byli w stanie znaleźć pracy od zeszłego lata – a mówiąc o pracy mam na myśli jakąkolwiek pracę, w tym w kawiarni lub sklepie spożywczym. A to są ludzie, którzy ukończyli prestiżowe uniwersytety, jak Columbia czy Uniwersytet Nowojorski.

William Edwards i Kimberly Cambron biorą ślub w Walentynki na Times Square w Nowym Jorku 14 lutego 2025 roku. Zdjęcie: Kena Betancur/AFP

Ceny żywności wciąż rosną. W zeszłym roku za artykuły spożywcze, które wystarczały mi na około 10 dni, płaciłam około 120 dolarów. Kiedy przyjechałam do Nowego Jorku ostatnio, ta kwota się podwoiła. Oczywiste jest, że Trump chce załamania gospodarki, by na wszystko było stać 1% społeczeństwa – ale co dalej?

Czy ci wszyscy ludzie, których nie stać na nic, mają trafić do aresztu i stać się kolejną grupą świadczącą niewolniczą pracę na rzecz amerykańskiego supermocarstwa? Taki jest plan Trumpa?

Bezdomność w Ameryce to kolejna rzecz, którą zauważyłam dopiero po roku mojej nieobecności tam. Ku mojemu zaskoczeniu odkryłam, że Amerykanie są na nią jeszcze bardziej obojętni niż wcześniej. Wzrost liczby ludzi biorących narkotyki na ulicach jest przerażający, a epidemia fentanylu szybko zmienia kolejne miasta w „miasta zombie”. To był poważny problem już w czasie pandemii, lecz teraz jest jeszcze poważniejszy. Coraz więcej osób nie stać na opłacenie czynszu – i coraz więcej z nich ląduje na ulicy. Chociaż widok narkotyzujących się ludzi budzi u mnie strach, jeszcze silniejsza jest we mnie złość. Dlaczego nikt im nie pomaga? Jak Amerykanie mogą być tak nieczuli, patrząc na ludzi umierających codziennie na ulicach?

Teraz Trump chce zdelegalizować bycie bezdomnym. Wykorzysta tych, których nie da się zamknąć w kapitalistycznym systemie, jako kolejną siłę niewolniczej pracy w amerykańskich więzieniach.

Bezdomni jedzą lunch w Święto Dziękczynienia, przygotowany przez organizację non-profit Midnight Mission dla prawie 2000 osób w dzielnicy Skid Row w centrum Los Angeles, 25 listopada 2021 r. Zdjęcie: Apu GOMES/AFP

Ameryka powoli się rozpada, jak każde imperium, tyle że jej problemy nie pojawiły się z dnia na dzień. Narastały od dawna – problemy systemowe, które zostały przegapione lub zlekceważone przez obywateli. Pęknięcia w fundamentach istniały od lat w kraju, którego rdzeń oparto na ludobójstwie i niewolnictwie, tyle że teraz nie można ich już zignorować.

Jak więc obywatele tego kraju mogą nadal odwracać wzrok i nie podejmować działań? Bo łatwiej im siedzieć w domu, rozpraszając się rozrywką, mediami społecznościowymi lub codziennymi obowiązkami, niż konfrontować się z trudnymi realiami tego, co dzieje się wokół. Ze smutkiem uświadamiam sobie, że powaga sytuacji dociera do wielu Amerykanów dopiero wtedy, gdy ucierpi ich własność. Dopiero gdy zagrożony jest ich dobytek, poczucie bezpieczeństwa czy codzienne życie, zaczynają rozumieć, że zmiana nie nastąpi poprzez bierne obserwowanie albo czekanie. Pilna potrzeba wyjścia na ulice, domagania się działań, staje się jasna dopiero wtedy, gdy osobiście odczuwa się skutki bezczynności. Ale z historii wiemy, że wtedy jest już za późno.

„Najpierw przyszli po socjalistów, ale ja milczałem, bo nie byłem socjalistą.

Potem przyszli po związkowców i znów nie protestowałem, bo nie należałem do związków zawodowych.

Potem przyszła kolej na Żydów i znowu nie protestowałem, bo nie byłem Żydem.

Wreszcie przyszli po mnie i nie było już nikogo, kto wstawiłby się za mną”.

Martin Niemöller

20
хв

Upadek Ameryki, jaką znamy

Melania Krych

Możesz być zainteresowany...

Ексклюзив
20
хв

Tamar Jacoby: Dla Ukrainy to może być samotna bitwa

Ексклюзив
20
хв

Rollercoaster: czego spodziewać się po zwycięstwie Trumpa

Ексклюзив
20
хв

Paweł Kowal: Trump nie ugnie się przed Putinem

Skontaktuj się z redakcją

Jesteśmy tutaj, aby słuchać i współpracować z naszą społecznością. Napisz do nas jeśli masz jakieś pytania, sugestie lub ciekawe pomysły na artykuły.

Napisz do nas
Article in progress