Exclusive
20
min

Moc czerwonej szminki

Kim są te ofiary wojny z manicure i pomalowanymi ustami? Dlaczego ukraińskie kobiety są zawstydzane za swój wygląd

Natalia Waloch

Ukraińskie kobiety mówią światu: "Nie poddam się, dam radę, przetrwam". Fot: Mads Claus Rasmussen / Ritzau Scanpix / AFP/ East News

No items found.

Nie zapomnę chwili, gdy usłyszałam to po raz pierwszy. Odprowadzałam dzieci do szkoły i po drodze spotkaliśmy koleżankę mojej córki Lusi i jej mamę. Zazwyczaj miło się nam gawędziło o tym i owym, teraz rozmowa – jak wszystkie inne - zeszła na wojnę w Ukrainie. To były pierwsze jej tygodnie, gdy do Polski przybywały tysiące Ukrainek z dziećmi. Wśród moich znajomych trwała nieustanna akcja pomocowa, telefony grzały się, gdy szukano mieszkań czy organizowano kolejną zrzutkę a to na mleko i pieluszki dla niemowląt, a to na wyprawkę szkolną. Wszyscy, ale to wszyscy w moim najbliższym otoczeniu byli struchlali z przerażenia, bo nikomu nie brakowało wyobraźni, by wiedzieć, przez co przechodzą uchodźczynie. Każdy rozumiał, że nawet najbardziej przytulny pokój i najpiękniej pachnąca pościel nie dadzą rady zrównoważyć nieszczęścia, jakie stało się udziałem dzielnych ukraińskich kobiet, które porwały się na podróż w nieznane.

fot Vadim Ghirda/AP/East News

Gdzież tam one takie biedne, skoro łażą do fryzjera

I wtedy właśnie, idąc ze Stasiem i Lusią do szkoły, od mamy koleżanki mojej córki usłyszałam te słowa: że te “biedne Ukrainki” są podejrzane, bo ona pracuje w drogerii i widzi, jak one przychodzą i kupują sobie szminki. Zamurowało mnie, zdołałam tylko wykrztusić, że gdybym straciła nagle wszystko i znalazła się w zupełnie obcym kraju, też pierwsze, co bym zrobiła, poszłabym kupić czerwoną szminkę, a następnie pomalowałabym nią usta. Nie ciągnęłam tematu, ale temat mnie ściga, bo co jakiś czas gdzieś słyszę czy czytam takie właśnie rzeczy: jak to te Ukrainki się stroją, jak malują! I co to za ofiary wojny, co mają zawsze zrobione paznokcie i pomalowane usta? I gdzież tam one takie biedne, skoro łażą do fryzjera i po sklepach z ciuchami.

Szczerze mówiąc, ręce mi na to opadają i zastanawiam się, kim trzeba być, żeby wygadywać takie rzeczy. A potem orientuję się, że wiem, kim: człowiekiem, który nigdy nie był w granicznej sytuacji, kimś, kto nie był zmuszony ostatkiem sił łapać się nadziei, by nie polecieć w otchłań. W najlepszym razie po prostu osobą, która nie zna ani kobiet, ani historii, czy raczej herstorii. Jeśli ktoś bowiem ma trochę wiedzy podprawionej wrażliwością, nie dziwi się czerwonym ustom Ukrainek. Na pewno nie dziwię się ja. Czerwona szminka jest moim sposobem na dodawanie sobie pewności od czasów, gdy moja mama śmiertelnie chorowała na guz mózgu, a ja każdego dnia myślałam, że nie dam rady. Jak to działa, trudno mi do końca powiedzieć, ale jakoś działać musi, skoro ten sam sposób przede mną odkryły tysiące kobiet. Najbliższa mi to moja prababka, która dobijając setki, zawsze witała nas na proszonym podwieczorku z koralami na szyki, włosami zakręconymi w lok nad czołem i pomalowanymi ustami.

Od czarownic i kurtyzan po sufrażystki, i patriotki

Czerwone usta od zawsze są symbolem kobiecej siły, która i kiedyś, i dziś nie wszystkim się podoba. Właśnie dlatego jeszcze w XVIII w. głoszono, że karminowe usta mają tylko czarownice. Potem wiedźmy zmieniono na kurtyzany i pospolite ulicznice. A potem, cóż, potem kobiety przestały dawać się aż tak zawstydzać i czerwona pomadka wkroczyła na salony i pod strzechy. Kiedy w 1912 r. ulicami Nowego Jorku maszerowało 15 tysięcy sufrażystek walczących o prawa kobiet, wiele z nich miało krwiście czerwone usta. Pomadki osobiście rozdawała im właścicielka kosmetycznego imperium Elisabeth Arden. Czerwone usta popularne były podczas wielu kryzysów i dodawały kobietom kurażu na różnych frontach. Podczas drugiej wojny światowej na ten przykład były cichym symbolem oporu wobec Hitlera, który nie cierpiał umalowanych kobiet.

Sufrażystki w Nowym Jorku na paradzie na rzecz praw kobiet w 1912 r. Zdjęcie: Wikipedia

Absolutnie rozumiem mechanizm dbania o makijaż, fryzurę, ubiór i paznokcie w najcięższych momentach. Kiedy wszystko wymyka się spod kontroli, ostatnim, nad czym możemy zapanować jest nasz wygląd. Moja wspomniana mama dwa dni po operacji wycięcia guza mózgu, zadzwoniła do mnie o świcie ze szpitala, informując, że właśnie umyła się, uczesała i umalowała i czuje się znakomicie. Wiedząc, w jak katastrofalnym jest położeniu zdrowotnym, tylko tyle mogła zrobić.

To, jak wyglądamy - niezależnie czy lubimy styl naturalny, glamour czy sportowy, czy malujemy się, czy preferujemy twarz no make up – jest też sposobem demonstrowania siebie światu. Zawsze na najbardziej stresujące badania ubierałam się i malowałam szalenie elegancko, czując, że gdybym miała dostać złe wiadomości, zachowam więcej godności, gdy będę dobrze wyglądała. Doskonale rozumiem, że Ukrainki, które uciekały do Polski w chaosie, wśród huku pocisków, w lęku o to, czy ich dzieci przeżyją podróż do granicy, nie chciały wyglądać jak ofiary. Nikt nie chce, by można w nim było rozpoznać ofiarę po pierwszym rzucie oka.

Podczas Powstania Warszawskiego kobiety myły włosy winem i szyły sukienki ze spadochronów

Nawet gdy statusu ofiary okryć się nie da. W swojej pięknej, mądrej, cieplej i wzruszającej książce Alicja Gawlikowska-Świerczyńska, lekarka, która jako młodziutka dziewczyna przeszła obóz koncentracyjny w Ravensbrück, opowiada o tym, że dbanie o siebie było warunkiem koniecznym do przetrwania w obozie. Więźniarki, które przestawały się czesać, myć i szczypać w policzki, by być mniej blade, najczęściej szybko potem umierały. Brak zainteresowania swoim ciałem był bowiem równoznaczny z rezygnacją z życia.

Idę o zakład, że wielu Polaków, którzy krzywią się na zadbane, dobrze ubrane, uczesane i pomalowane Ukrainki żywi jednocześnie wielki szacunek do mitu powstania warszawskiego. W warszawskim muzeum poświęconym temuż powstaniu jest w tej chwili znakomita wystawa reportażystki i badaczki Karoliny Sulej „Podróż bohaterek. Powstanie kobiet”. Pokazuje ona walki o Warszawę i wolność Polaków z kobiecej perspektywy. Jedna jej część poświęcona jest temu, jak walczące warszawianki dbały o wygląd. Mamy tu opowieść o papierowych naszyjnikach i ubraniach szytych ze spadochronów. Jednym z ikonicznych zdjęć z powstania jest to, na którym młodziutka dziewczyna przegląda się w lusterku. W niemal wszystkich relacjach powstanek przewijają się motywy związane z tym, jak podczas walk, biegając przez zrujnowane dzielnice pod gradem kul, dbały o wygląd. Jak jedna drugiej myły włosy, w jednej z opowieści jest historia o tym, jak koleżanka koleżance z braku wody umyła je winem. Na fotografiach widzimy dziewczyny, które co prawda oprószone są pyłem ze zwalonych kamienic, ale mają porządni ułożone loki czy zaplecione warkocze.

Polki nie były w takim podejściu odosobnione. Kilka lat temu w Imperial War Museum zrobiono wystawę poświęconą temu, jak Brytyjki dbały o wygląd w czasie drugiej wojny światowej. Z braku pończoch dziewczyny rysowały sobie szwy na gołych nogach. Zamożniejsze specjalną farbą, którą produkowali m.in. Max Factor i Elisabeth Arden, uboższe mieszanką i zagęstnika do sosów zmieszanego z kakao. Tę dbałość o wygląd, która była tożsama z próbą zachowania wewnętrznej równowagi widać też na zdjęciach legendarnej fotografki Lee Miller, która pokazywała, jak w czasach powszechnego niedostatku londyńskie kobiety próbowały trzymać fason, by nie upaść na duchu.

Під час Другої світової війни теж неможливо було обійтися без червоної губнички. Фото: AKG Images/East News

Nikt nie zaprzecza wizerunkowi ofiary bardziej niż kobieta z czerwonymi ustami

Jak ważny jest wygląd niestety dobrze zawsze wiedzieli różnego rodzaju oprawcy. Dlatego w obozach w czasie wojny więźniarkom odbierano ich ciuchy i wszystkie jednakowo strzyżono. Wspomniana wyżej Karolina Sulej napisała o tym całą znakomitą książkę pt. "Rzeczy osobiste. Opowieść o ubraniach w obozach koncentracyjnych i zagłady”. Drobiazgowo pokazuje w niej, jak bolesnym narzędziem opresji było pozbawienie ludzi możliwości wyrażania się przez wygląd.

W uwagach pod adresem Ukrainek widzę częste i powszechne zawstydzanie kobiet. Ma ono to do siebie, że zawsze jest narzędziem, mającym pomóc w realizacji większej sprawy. W krytyce przysłowiowej czerwonej szminki u ukraińskich uchodźczyń nie chodzi zatem wcale o umalowane usta. Być może z niektórych ludzi wychodzi lęk przed obcym: każdy, kto “nie nasz”, jest zagrożeniem. Być może dali się zwieść populistom, że za moment Ukraińcy będą zabierać nam miejsca u lekarzy i w szkołach? Być może do głosu doszła zazdrość, że wiele uchodźczyń na początku dostało dach nad głową za darmo? Być może wreszcie po prostu niektórzy ludzie mają naiwne pragnienie, by ofiara wpisywała się w jakiś wyobrażony schemat? Powinna pewnie być cicha, zrozpaczona, zapłakana, w łachamanach i myśląca w kółko o ojczyźnie w kłopotach. Nikt nie przeczy temu obrazkowi bardziej niż kobieta z czerwonymi ustami, które nawet, gdy się nie otwierają, mówią: “Nie dam się, dam radę, przetrwam”.

Ukrainki - jak wszystkie kobiety, które próbuje się zawstydzać i mówić im, jakie powinny być i co im wypada, a co nie - zupełnie nie muszą się tym przejmować.

Dziennikarka Natalia Waloch jej ulubiona czerwona szminka. Fot: Archiwum prywatne

Титульний малюнок: Магдалена Данай

No items found.

Dziennikarka od 19 lat, związana z "Gazetą Wyborczą" i tygodnikiem "Wysokie Obcasy". Zajmuje się tematyką społeczną, prawami kobiet i polityką. Od marca 2022 r. zajmuje się na opisywaniem zbrodni rosyjskich okupantów - zbrodni wojennych gwałtów w Ukrainie. W czerwcu 2023 r. pojechała w Ukrainę z delegacją parlamentarzystów z Belgii i Polski, aby zebrać dowody rosyjskich zbrodni na kobietach. Mama Stanisława i Łucji.

Wesprzyj Sestry

Nawet mały wkład w prawdziwe dziennikarstwo pomaga demokracji przetrwać. Dołącz do nas i razem opowiemy światu inspirujące historie ludzi walczących o wolność!

Wpłać dotację

Minął miesiąc od rozpoczęcia przez Ukrainę ofensywnej operacji wojskowej na terytorium Rosji. Gdyby Ukraina miała wszystkie niezbędne zezwolenia od swoich partnerów na użycie zachodniej broni dalekiego zasięgu, takie operacje nie byłyby konieczne. Rosja przygotowywała się do ofensywy w obwodzie sumskim, bezlitośnie ostrzeliwując ukraińskie obszary przygraniczne. Dlatego nie było innego wyjścia, jak przenieść wojnę na terytorium Rosji i stworzyć tam strefę bezpieczeństwa.

Sztuka wojny

Z wojskowego punktu widzenia operacja została mistrzowsko zaplanowana i przeprowadzona przez generała Ołeksandra Syrskiego, głównodowodzącego Sił Zbrojnych Ukrainy. Wróg się jej nie spodziewał. Po stronie ukraińskiej zachowano bezprecedensowy poziom tajności.

Imponująca jest również szybkość, z jaką działało ukraińskie wojsko. Pierwszego dnia operacji kurskiej posunęło się naprzód aż o 14 kilometrów – i to pomimo faktu, że od początku inwazji na pełną skalę armia rosyjska utrzymywała dziesięciokrotną przewagę w uzbrojeniu i liczbie żołnierzy.

Co to oznacza? To, że ukraińska armia doskonale opanowała wojenne rzemiosło

Jednak jako że sytuacja jest dla tej wojny nietypowa, pojawiło się pytanie, jak działania ukraińskiego wojska mają się do prawa międzynarodowego.

Jak zakwalifikować działania Ukrainy?

Ukraińskie wojska przekroczyły granicę Federacji Rosyjskiej i ruszyły naprzód. Czy to działanie ofensywne, czy może defensywne?

Zbrodnicza agresja Rosji rozpoczęła się już w 2014 roku i trwa nadal. Ukraina jest ofiarą agresji i korzysta z przysługującego jej prawa do samoobrony na mocy art. 51 Karty Narodów Zjednoczonych. Zbrodnia agresji (wojny) jest jedyną zbrodnią objętą wyłącznym zamiarem agresora. A w ramach obecnej wojny toczącej się między Rosją i Ukrainą jest tylko jeden agresor – ten, który pierwszy dopuścił się agresji. Mówi o tym Artykuł 2 Rezolucji Zgromadzenia Ogólnego ONZ z 1974 roku, definiujący pojęcie agresji.

Dlatego ostatnie działania Ukrainy nie mogą być rozpatrywane w oderwaniu od tej wojny – jako oddzielny akt lub oddzielna operacja – ponieważ są one bezpośrednią konsekwencją wojny przeciwko Ukrainie i zostały podjęte wyłącznie w celu militarnego osłabienia wroga i zakończenia wojny. Ukraina nie planuje zajmować terytorium Rosji, jej działania są więc elementem obrony.

Prezydent Wołodymyr Zełenski i naczelny dowódca sił zbrojnych Ołeksandre Syrski. Zdjęcie: OPU

Kto powinien powstrzymać wojnę?

Wojna jest międzynarodowym przestępstwem przeciwko pokojowi między państwami i narodami. Dlatego Rosja popełnia zbrodnię nie tylko przeciwko Ukrainie. Rosja narusza porządek międzynarodowy, który ustanawia pokój między państwami. Natomiast Ukraina broni dziś przed rosyjską inwazją nie tylko własnych granic, ale także granic europejskich.

Przeciwdziałanie i zapobieganie tej zbrodni jest obowiązkiem Rady Bezpieczeństwa ONZ, która ponosi główną odpowiedzialność za utrzymanie międzynarodowego pokoju i bezpieczeństwa. Oznacza to, że Ukraina, jako członek ONZ, nie powinna sama powstrzymywać tej wojny. Dopóki Rada Bezpieczeństwa nie podejmie środków niezbędnych do utrzymania międzynarodowego pokoju, zaatakowane państwo może skorzystać z nieodłącznego prawa do samoobrony, zgodnie z art. 51 Karty Narodów Zjednoczonych.

Jak widzimy, Rada Bezpieczeństwa ONZ nie podjęła jeszcze tych środków, dlatego Ukraina korzysta z prawa do samoobrony

Ponadto Ukraina musi bronić swojej wolności w czasach, gdy sądy międzynarodowe nie są w stanie zapobiegać wojnom i pociągać do odpowiedzialności krajów, które atakują inne kraje. Od czasu procesów norymberskich sądy międzynarodowe nie wydawały wyroków za zbrodnię agresji. Skazywano za zbrodnie wojenne i zbrodnie przeciwko ludzkości, które są pochodną agresji. Oznacza to, że każdy potencjalny dyktator lub agresor wie, że nie zostanie ukarany za wszczęcie wojny.

Obecnie nie ma międzynarodowego mechanizmu, który mógłby powstrzymać wojnę w Ukrainie. Dlatego Ukraina nie ma innego wyboru, jak tylko bronić siebie i swoich obywateli wszelkimi dostępnymi środkami.

Jak się bronić przed agresorem?

Prawo międzynarodowe nie udziela odpowiedzi na pytanie, jak kraj powinien się bronić, gdy jest atakowany przez mocarstwo nuklearne z wielokrotną przewagą w uzbrojeniu i sile żywej. Albo jak się bronić, gdy agresor walczy bez zasad, nie przestrzegając żadnych norm międzynarodowego prawa humanitarnego. Albo jak Ukraina powinna działać w wojnie na pełną skalę, gdy społeczność międzynarodowa nie może powstrzymać agresji wobec niej.

Tymczasem naród ukraiński ma prawo do przetrwania
Wołodymyr Zełenski na posiedzeniu Rady Bezpieczeństwa ONZ. 20 września 2023 r. Zdjęcie: OPU

Wzajemne poszanowanie integralności terytorialnej, granic i suwerenności innego państwa to zasady współistnienia w czasie pokoju. Jeśli jednak konieczne jest przekroczenie granicy kraju agresora w celu ochrony życia setek tysięcy ludzi, jest to konieczna ostateczność, do której broniące się państwo ma prawo się uciec, jeśli nie ma innych sposobów na osłabienie wroga.

W wyborze metod obrony Ukraina jest ograniczona jedynie normami międzynarodowego prawa humanitarnego, którego przestrzega od pierwszego dnia inwazji na pełną skalę.

Reżim prawny obszarów obwodu kurskiego okupowanych przez wojska ukraińskie

Obecnie na świecie nie ma jednego podejścia w definiowaniu cech, które można by wykorzystać do jednoznacznego zakwalifikowania konkretnego przypadku jako okupacji. Istnieje jednak absolutna i oczywista różnica między obecnością wojsk rosyjskich na tymczasowo okupowanych terytoriach Ukrainy a wojskami ukraińskimi w rosyjskim obwodzie kurskim. Dla Ukrainy, w przeciwieństwie do Rosji, okupowane terytorium nie jest niezależnym i ostatecznym celem. Ziemia wroga nie jest w ogóle dla niej celem, a jedynie narzędziem do osłabienia jego zdolności wojskowych.

Sam fakt, że wojska tymczasowo kontrolują określone terytorium, nie daje prawa do tego terytorium, tworzy natomiast szereg zobowiązań wobec miejscowej ludności cywilnej. To jedna z podstawowych zasad prowadzenia wojny: wojsko nie krzywdzi ludności cywilnej i zaspokaja podstawowe jej potrzeby na kontrolowanych terytoriach.

Ukraina przestrzega praw miejscowej ludności obwodu kurskiego zgodnie z prawem międzynarodowym i zapewnia pomoc humanitarną mieszkańcom tych terytoriów

Niewątpliwie operacja kurska jest sukcesem ukraińskiej armii, lecz droga do zwycięstwa jest jeszcze długa i bardzo trudna. Musimy więc pamiętać, że w tej wojnie jest tylko jeden agresor: Rosja. Agresor, który walczy bez zasad i ma obsesję na punkcie zniszczenia Ukrainy. Agresor, przed którym społeczność międzynarodowa nie może Ukrainy ochronić. Dlatego Ukraina ma prawo bronić swojego narodu i państwa wszelkimi dostępnymi środkami.

20
хв

Operacja kurska w świetle prawa międzynarodowego

Hanna Malar

Możemy odetchnąć z ulgą: Solomia Opryszko – bo tak brzmi prawdziwe nazwisko młodej artystki – nigdy nie pracowała na muzycznym rynku w Rosji. Nigdy nie śpiewała na imprezach firmowych na fermach drobiu ani nie zdejmowała spodni na Kremlu, ku uciesze rosyjskiej elity.

Od chwili gdy 19-latka debiutowała ze swoją pierwszą piosenką na platformach internetowych minął zaledwie rok – a już dała wielki koncert, i to bez charakterystycznego kapelusza zakrywającego twarz, w którym pojawiała się w internecie. Ci, którzy wyobrażali ją sobie jako gotycką i tajemniczą divę, zobaczyli młodą blondynkę o szczerym uśmiechu.

Słowa jej przeboju „Okłamałam cię – nie kochałam cię” znają dziś na pamięć miliony fanów

Solomia urodziła się we wsi Hirne w obwodzie lwowskim. Studiuje w Drohobyckim Koledżu Muzycznym im. Wasyla Barwińskiego. Kiedy zdawała egzaminy wstępne, cały kraj śpiewał jej przebój „Bębny”. Ani nauczyciele, ani koledzy nie mieli pojęcia, że jest nową gwiazdą.

Jak to się stało, że ta dziewczyna tak szybko zdobyła ogromną rzeszę fanów i przyciągnęła uwagę profesjonalistów z branży muzycznej?

Kapelusz zakrywający twarz był nieodzownym atrybutem Klaudii Petriwny. Zdjęcie: archiwum osobiste

Otóż wielka wojna zmusiła nas do przyjrzenia się na nowo ukraińskiej scenie muzycznej. Po tym jak wielu ukraińskich artystów uciekło przed wojną do ciepłej Hiszpanii czy przytulnego Berlina, kraj potrzebował nowego bohatera. I nowego głosu młodego pokolenia. Bo dzisiejsi słuchacze nie są już miernotami bez gustu, którym można sprzedać byle co, byle tylko poczuli się dobrze.

Ukraiński użytkownik YouTube czy Apple Music szuka dziś nowych znaczeń na czas wojny.

Jestem już zmęczona mantrami dorosłych kobiet – niegdyś popularnych piosenkarek, takich jak Ani Lorak, Switłana Łoboda czy Nastia Kamienskich – w rodzaju: „jestem małą dziewczynką, która nic nie wie o polityce i życiu”

Bo w praktyce oznacza to mniej więcej tyle: „będę nadal śpiewała moje rosyjskie piosenki i szukała starej rosyjskiej publiczności wszelkimi możliwymi sposobami – na koncertach w Kazachstanie, Armenii czy na wątpliwej jakości festiwalach w Jurmale [miasto na Łotwie – red.].

Warto też zauważyć, że głos nowego pokolenia nie ma w swoim repertuarze prymitywnych piosenek o wojnie, ochotnikach czy siłach zbrojnych: coś, czym zgrzeszyło wielu ukraińskich artystów.

Potrzebowaliśmy tektonicznej zmiany w kulturze muzycznej i nowych, ważnych głosów. Bo granica kulturowa z Rosją jest nie mniej ważna niż granica fizyczna, broniona przez żołnierzy. To właśnie całkowita rusyfikacja ukraińskiej muzyki w latach dziewięćdziesiątych sprawiła, że Putin zaczął mówić o „jednym narodzie”, „jednym kodzie kulturowym”. I że istnieje tylko „wielka rosyjska kultura”. Nie trzeba dodawać, że winne są temu nie tylko oficjalne władze, ale także ludzie, którzy nazywają siebie rosyjskimi opozycjonistami.

Przez długi czas argumenty rozsądnych ludzi mediów, zatroskanych ekspertów i krytyków, że potrzebujemy własnego rapu i własnej muzyki pop, jak w Polsce, nie były traktowane poważnie. Zostać gwiazdą w Moskwie – to uważano za największą ambicję ukraińskiego artysty.

A miłe indie-popowe wokalistki w koszulkach Nirvany, jak moja polska ulubienica Daria Zawiałow, nie były u nas pożądanym formatem. Bo były nudne i trzeba by im było powiększyć piersi u chirurga plastycznego

Jestem gotowa się założyć, że dziesięć lat temu producent zmusiłby Solomię do przyjęcia jakiegoś obco brzmiącego pseudonimu, przywodzącego na myśl klimat zadymionych barów. I oczywiście musiałaby śpiewać po rosyjsku, bo ukraiński nie mieścił się w formacie ukraińskiego show biznesu.

Klaudia Petriwna, czyli Solomia Opryszko. Zdjęcie: prywatne archiwum

Klaudia Petriwna pojawiła się w kluczowym momencie z bardzo społecznymi tekstami, na nowo pozycjonując kobietę na estradzie. Istnieje duże prawdopodobieństwo, że przykład tej 19-latki zainspiruje wiele kreatywnych serc, popychając tych, którzy wciąż w siebie wątpią, do odważnych kroków. Już niedługo na niebie współczesnej kultury muzycznej zabłyśnie wiele młodych gwiazd. Takich, których bez wstydu będzie można posłuchać na studenckiej imprezie w Warszawie czy Przemyślu.

Projekt jest współfinansowany przez Polsko-Amerykańską Fundację Wolności w ramach programu „Wspieraj Ukrainę”, realizowanego przez Fundację Edukacja dla Demokracji

20
хв

Klaudia Petriwna: muzyczna sensacja, która stała się nowym głosem Ukrainy

Marina Daniluk-Jarmolajewa

Możesz być zainteresowany...

Ексклюзив
20
хв

Malta Festival 2024: kobiety, Ukraina, wojna. For love!

Ексклюзив
Portrety siostrzeństwa
20
хв

„Gdybym miała oddać życie za moje dwie polskie siostry, zrobiłabym to”

Ексклюзив
20
хв

Podczas najgłośniejszych eksplozji kuliłam się na podłodze i myślałam: "Kurwa, umrę w moim starym szlafroku"

Skontaktuj się z redakcją

Jesteśmy tutaj, aby słuchać i współpracować z naszą społecznością. Napisz do nas jeśli masz jakieś pytania, sugestie lub ciekawe pomysły na artykuły.

Napisz do nas
Article in progress