Exclusive
20
min

Rasa Juknevičienė: - Zaczyna się nowa era Unii Europejskiej

Bezpieczeństwo Polski jest naszym bezpieczeństwem, podobnie jak bezpieczeństwo Łotwy – mówi była ministra obrony Litwy, dziś posłanka do Parlamentu Europejskiego

Maryna Stepanenko

Rasa Juknevičienė. Zdjęcie: Unia Europejska

No items found.

Zostań naszym Patronem

Dołącz do nas i razem opowiemy światu inspirujące historie. Nawet mały wkład się liczy.

Dołącz

Jeśli sankcje zostaną zniesione, Rosja może zaatakować kraje NATO w ciągu najbliższych pięciu lat, a być może wcześniej – ostrzega prezydent Litwy Gitanas Nausėda. Jego kraj intensywnie umacnia swoje granice z Rosją i Białorusią: planowane są wielowarstwowe fortyfikacje, w tym pola z minami przeciwpiechotnymi i przeciwczołgowymi.

W kontekście tych zagrożeń Litwa, Polska i Finlandia dyskutują o stworzeniu jednolitej tarczy obronnej w celu ochrony wschodniej flanki Europy. Jednocześnie Wielka Brytania inicjuje nowe spotkania „koalicji chętnych” w sprawie misji pokojowych w Ukrainie, które mogą zmienić układ sił w regionie.

Co ten geopolityczny krajobraz oznacza dla przyszłości Litwy i Europy? Czy Litwa jest gotowa na potencjalne wyzwania? Rozmawiamy o tym z Rasą Juknevičienė, byłą ministrą obrony Litwy, byłą posłanką do litewskiego Sejmu, a obecnie posłanką do Parlamentu Europejskiego.

„Koalicja chętnych” i rola Litwy

Maryna Stepanenko: – Litwa wielokrotnie demonstrowała swoją gotowość do zdecydowanych działań, w szczególności ogłaszając gotowość przyjęcia broni jądrowej NATO. Na ile realistyczny jest ten krok i czy inni sojusznicy go popierają?

Rasa Juknevičienė: – Nasze planowanie obronne, jako członka NATO, jest z natury regionalne. Aktywnie się przygotowujemy i robimy, co w naszej mocy, ponieważ artykuł 3 Karty NATO wymaga od nas gotowości do obrony i działania jako wiarygodni partnerzy i członkowie Sojuszu.

Polegamy jednak na szerszym planowaniu i zdolnościach NATO. Jeśli chodzi o rozmieszczenie broni jądrowej, ważne jest, by wyjaśnić, że nie oznacza to, że Litwa będzie posiadała broń jądrową. Nasze plany obronne mają charakter regionalny i obejmują państwa bałtyckie oraz Polskę, które znajdują się pod parasolem obrony zbiorowej NATO. Nie ma oddzielnego planu dla Litwy, Łotwy czy innych, pojedynczych krajów.

Konkretna lokalizacja potencjału nuklearnego – na Litwie, w Polsce czy nawet w Niemczech – nie jest kwestią krytyczną. Zdolności te często obejmują pociski dalekiego zasięgu, chociaż taktyczna broń jądrowa może być również rozmieszczona na okrętach podwodnych, nawodnych i innych zasobach wojskowych.

Naprawdę znaczenie ma to, czy NATO posiada wystarczające zdolności, bliskość tych zdolności do osiągnięcia kluczowych celów oraz to, kto nimi operuje

Litwa nie użyje broni jądrowej. Jakakolwiek decyzja o rozmieszczeniu sił nuklearnych zostałaby podjęta przez NATO, a nie przez Litwę, a wszelkie operacje byłyby prowadzone pod kierownictwem Sojuszu.

Odstraszanie nuklearne pozostaje krytycznym aspektem naszej oceny zagrożenia. Jeżeli regionalne dowództwo NATO uzna, że terytorium Litwy jest strategicznie odpowiednie lub zapewnia wystarczającą przestrzeń do rozmieszczenia sił, decyzja ta zostanie podjęta wspólnie. Powtarzam: to decyzja regionalna, a nie dotycząca wyłącznie Litwy.

Jak ocenia Pani perspektywy rozszerzenia „koalicji chętnych” do pomocy Ukrainie? Czy poszczególne państwa NATO mogą w przyszłości inicjować nowe formaty wsparcia wojskowego nawet bez konsensusu w całym Sojuszu?

Przede wszystkim mówimy o Sojuszu. Tylko NATO może opracować jasne, kompleksowe planowanie, ponieważ dysponuje zasobami, rozumie możliwości i precyzyjnie identyfikuje zagrożenia wojskowe. NATO wie, jak skutecznie reagować na te zagrożenia. Tak więc naszym priorytetem jest NATO.

Zdarzają się jednak sytuacje, w których Sojuszowi jako całości trudno podejmować decyzje. W takich przypadkach mamy specjalne ustalenia ze Stanami Zjednoczonymi, aby zapewnić obronę naszego regionu, jeśli nie można osiągnąć konsensusu między wszystkimi członkami NATO. Biorąc pod uwagę obecne wyzwania w Waszyngtonie, konieczne jest rozważenie możliwości budowania koalicji w ramach NATO i UE.

Dla nas bezpieczeństwo na Morzu Bałtyckim i w krajach je otaczających jest najwyższym priorytetem

To wyzwanie jest dla nas pilniejsze niż dla krajów nad Morzem Śródziemnym, które stoją przed własnymi ważnymi wyzwaniami. Dlatego zdecydowanie popieram współpracę między krajami, które stoją w obliczu podobnych zagrożeń i wyzwań.

Takie podejście nie oznacza powielania wysiłków, ale raczej uzupełnianie i wzmacnianie naszego wspólnego bezpieczeństwa i obrony. W pełni popieram gotowość państw członkowskich do zjednoczenia się i wspólnego stawienia czoła wspólnym zagrożeniom.

Litwa jest jednym z krajów najbardziej wspierających Ukrainę. Czy są jakieś „czerwone linie”, których nie jest gotowa przekroczyć w zakresie pomocy wojskowej?

Podobnie jak wiele innych krajów, skandynawskich i bałtyckich, a także Polska, dobrze rozumiemy, że Ukraina nie tylko broni siebie, ale także nas. To wspólne wyzwanie dla całej Europy.

Dlatego nie wyznaczamy żadnych czerwonych linii. Naszymi jedynymi ograniczeniami są nasze możliwości i zasoby

Chociaż nie jesteśmy najpotężniejszym gospodarczo krajem w UE, wnieśliśmy ogromny wkład [od początku inwazji Litwa udzieliła Ukrainie pomocy wojskowej, gospodarczej i humanitarnej o wartości 1,112 mld euro, co stanowi 1,801% PKB tego kraju. Pod tym względem zajmuje ona trzecie miejsce wśród wszystkich darczyńców – aut.].

Wołodymyr Zełenski i Gitanas  Nausėda. Zdjęcie: ADMINISTRACJA PREZYDENCKA UKRAINY

Gwarancje bezpieczeństwa dla Ukrainy i strategia UE

Kęstutis Budrys, minister spraw zagranicznych Litwy, zaproponował pięcioczęściowy pakiet gwarancji bezpieczeństwa dla Ukrainy. Czy UE ma wolę polityczną, by je wdrożyć, w szczególności wysłać europejskie wojska do Ukrainy?

Mamy problem wewnątrz UE, bo Węgry nie są obecnie w stanie lub nie chcą poprzeć wszystkich propozycji dotyczących Ukrainy. Niestety ich pozycja przypomina raczej pozycję rosyjskiej marionetki działającej w UE niż proeuropejskiego członka. Taka jest rzeczywistość, z którą mamy do czynienia.

Jednocześnie Unia nie jest organizacją wojskową – została stworzona jako wspólnota gospodarcza, bez wymiaru wojskowego. Obrona i bezpieczeństwo zawsze leżały w gestii państw członkowskich, podczas gdy aspektem wojskowym zajmuje się NATO. Bo wiele krajów UE jest również członkami Sojuszu Północnoatlantyckiego.

Wszelkie wysiłki zmierzające do rozmieszczenia wojsk lub sił pokojowych leżą w gestii poszczególnych państw członkowskich. Zachęcające jest to, że tworzą się koalicje, a Wielka Brytania odgrywa aktywną rolę w bezpieczeństwie europejskim, mimo opuszczenia przez nią UE.

Zaangażowanie Brytanii w obronę kontynentu pozostaje silne i ważne

Jeśli UE obejmie przywództwo, wiele krajów podąży za nią, lecz skuteczne rozmieszczenie wymaga odpowiednio zdolnych państw. Chociaż Litwa ma silną wolę polityczną i poparcie społeczne, jasne jest, że sam nasz wkład nie wystarczy.

Zobaczymy, co wyniknie z trwających, choć niepewnych, negocjacji między USA a Rosją. Niemniej Litwa będzie nadal wspierać wszelkie niezbędne środki mające pomóc Ukrainie przetrwać i osiągnąć jak najwięcej w tej wojnie.

Pięciopunktowy pakiet Budrysa dotyczący gwarancji bezpieczeństwa dla Ukrainy zawiera również klauzulę o przyspieszonym przystąpieniu Ukrainy do Unii. Na ile realistyczna jest ta perspektywa w kontekście zagrożeń ze strony Rosji?

Rozszerzenie jest obecnie kluczowym priorytetem dla Parlamentu Europejskiego. Jestem głęboko zaangażowana w te debaty i procesy decyzyjne w zakresie, w jakim zależy to od Parlamentu Europejskiego. Ukraina jest z pewnością najważniejszym krajem w tym względzie.

Dla mnie i wielu moich kolegów jest jasne, że Ukraina działa już jako państwo członkowskie UE, broniąc naszych granic – w rzeczywistości formalnych granic Unii. Potrzebujemy Ukrainy tak bardzo, jak Ukraińcy potrzebują nas. Chcą dołączyć do UE, cieszyć się ochroną, rozwijać swój kraj i osiągnąć dobrobyt, którym my cieszymy się od czasu przystąpienia do Unii w 2004 roku.

Ukraina zasługuje na taką przyszłość, a proces negocjacji jest kluczowy dla wdrożenia niezbędnych reform. Mamy jednak do czynienia z problemem polegającym na tym, że Węgry próbują zablokować rozpoczęcie negocjacji.

Podkreśla to fundamentalną kwestię w UE: weto w Radzie Europejskiej. Kiedy jeden kraj jest w stanie zawetować decyzję, może to praktycznie zatrzymać cały proces

Coraz więcej osób zdaje sobie sprawę, że takie podejście jest nie do utrzymania. Niestety droga Ukrainy do członkostwa w UE zależy w dużej mierze od rozwiązania tych wewnętrznych kwestii decyzyjnych Unii, które stały się główną przeszkodą. Stoimy przed wieloma wyzwaniami, ale pracujemy nad ich przezwyciężeniem.

Pomoc wojskowa i strategia odstraszania

Litwa porzuciła międzynarodową konwencję zakazującą stosowania amunicji kasetowej i wraz z Polską, Łotwą i Estonią ogłosiła zamiar wycofania się z konwencji ottawskiej o zakazie stosowania min przeciwpiechotnych. Czy uważa Pani, że ta decyzja była słuszna?

Tak, oczywiście. Jeśli chodzi o amunicję kasetową, jest to tylko koniec historii, która rozpoczęła się co najmniej sześć miesięcy temu, jeśli nie wcześniej, kiedy rozpoczęła się wojna na wielką skalę w Ukrainie. Wasze doświadczenie boleśnie pokazało, jak ważna jest ta kwestia. Niestety to bardzo delikatna kwestia, ale użycie min jest konieczne do odstraszania lub obrony przed agresorem. Litwa, Łotwa, Estonia i Polska podjęły tę decyzję wspólnie, ponieważ, jak wcześniej wspomniałam, nasza strategia obronna ma charakter regionalny.

Jeśli Polska zostanie zaatakowana, wpłynie to na nas wszystkich. Bezpieczeństwo Polski jest naszym bezpieczeństwem, tak jak bezpieczeństwo Łotwy

Mamy nadzieję, że Finlandia również przyłączy się do tej decyzji. To ważna część naszej regionalnej strategii obronnej i ważny krok naprzód.

Prezydent Finlandii Alexander Stubb, prezydent Litwy Gitanas Nausėda i prezydent Łotwy Edgars Rinkēvičs w Kijowie, 24 lutego 2025 r. Zdjęcie: Heikki Saukkomaa/Lehtikuva Oy/East News

Polska wysyła F-16 i personel wojskowy na Litwę, by wzmocnić patrole powietrzne. Czy możemy spodziewać się podobnych inicjatyw obronnych w całym regionie bałtyckim?

Uczestniczymy w natowskiej misji patrolowania przestrzeni powietrznej od momentu przystąpienia do Sojuszu w 2004 roku, więc to nic nowego. Można ją rozszerzyć, tak jak to było w przeszłości. W rzeczywistości od 2014 roku misja już się rozrosła. Początkowo istniała tylko jedna baza dla wszystkich trzech państw bałtyckich na Litwie, w Siauliai. Teraz mamy dwie, a może nawet  jeszcze jedną, na Łotwie – trzeba to sprawdzić [1 marca 2024 r. łotewska baza wojskowa w Lielvarde stała się trzecią bazą NATO, która rozmieszcza myśliwce Sojuszu do pilnowania nieba nad Estonią, Łotwą i Litwą – red.].

Ponadto baza lotnicza Emari w Estonii również gości samoloty NATO do obrony powietrznej. Tak więc choć misja pozostaje zasadniczo taka sama, jej zakres uległ rozszerzeniu.

Zwiększył się zakres odpowiedzialności i istnieje potrzeba dalszej reformy i przeformatowania misji air policing, aby umożliwić użycie amunicji i innych zasobów w przypadku agresji. Mieści się to jednak w ramach planowania NATO. Wierzę, że w przypadku poważnego zagrożenia zmiany zostaną wprowadzone natychmiast.

NATO: wyzwania związane z reformami

W artykule dla Atlantic Council analityk David Julazadeh podkreśla, że NATO potrzebuje pilnej reformy, by nadążyć za przeciwnikami pod względem szybkości podejmowania decyzji. Rzeczywiście istnieje taki problem?

To bardzo stara debata. Kiedy byłam ministrą obrony, zaczęliśmy zastanawiać się, czy polityczne przywództwo NATO, gdyby nadszedł „dzień X”, byłoby w stanie natychmiast podejmować szybkie i niezbędne decyzje – zwłaszcza biorąc pod uwagę wymóg jednomyślności. Każde państwo członkowskie musi wyrazić zgodę, co w praktyce daje każdemu prawo weta.

W NATO widzimy tę samą dynamikę co w UE, z poszczególnymi krajami sprzeciwiającymi się kluczowym decyzjom. Niestety mamy przykłady tego, jak może to być problematyczne

Dlatego niektóre decyzje zostały już delegowane bezpośrednio do dowództwa wojskowego NATO w celu ich natychmiastowego wdrożenia. Chociaż nie jestem już głęboko zaangażowana w prace Sojuszu i śledzę rozwój wydarzeń jedynie za pośrednictwem mediów, wiem, że ta kwestia pozostaje krytyczna. Istnieje potrzeba nadania natowskim siłom zbrojnym większych uprawnień i odpowiedzialności, aby mogły działać tak szybko, jak to możliwe, we wczesnych stadiach kryzysu.

Niemieckie myśliwce Eurofighter Typhoon w bazie lotniczej Lielv?rde na Łotwie. Zdjęcie: Arnaud Chamberlin

UE opracowuje projekt rozbudowy swojego przemysłu obronnego w celu odstraszania Rosji. Czy to wystarczy dla strategicznej autonomii Europy? A może bez USA projekt ten jest skazany na ograniczony efekt?

Nazywamy to sojuszem obronnym. To, co zaczynamy teraz budować, wyznacza nowy etap, nową erę Unii Europejskiej. Do tej pory UE nigdy nie funkcjonowała jako sojusz wojskowy czy organizacja obronna.

To coś zupełnie nowego. Po raz pierwszy w naszej historii mamy komisarza ds. obrony, a 19 marca odbyła się publiczna prezentacja Białej Księgi Obrony. Określi ona strategię na rzecz większej autonomii w sektorze obronnym.

Nie jestem fanką terminu „strategiczna autonomia”, ponieważ nadal w dużym stopniu polegamy na naszych euroatlantyckich więziach. Mam nadzieję, że napięcia w NATO i obecny kryzys zaufania zostaną ostatecznie rozwiązane, ale nawet wtedy będziemy nadal potrzebować Stanów Zjednoczonych, Kanady i więzi transatlantyckich.

Kiedy mówimy o unii obronnej, naszym celem jest wzmocnienie własnych zdolności Unii Europejskiej. Przemysł obronny jest kluczową częścią tych wysiłków. Chociaż jego rozwój jest tylko jednym z wielu niezbędnych kroków, kluczowe znaczenie ma zmniejszenie zależności od państw trzecich i rozwinięcie jak największej części naszych własnych zdolności.

Jednocześnie priorytetem pozostaje wsparcie dla Ukrainy. Oznacza to nie tylko wzmocnienie przemysłu obronnego Francji, Niemiec i innych krajów UE, ale także pomoc Ukrainie w rozwijaniu jej własnego przemysłu obronnego.

Rozumiemy już, że bezpieczeństwo Ukrainy jest naszym bezpieczeństwem. Ukraina zdobyła bezcenne doświadczenie podczas wojny, ale także rozwinęła swój przemysł obronny w wysoce efektywny sposób. Silne synergie z Ukrainą będą miały kluczowe znaczenie

Bezpieczeństwo i obrona muszą być rozpatrywane na wielu poziomach: przeciwdziałania bezpośrednim zagrożeniom militarnym, przeciwdziałania wojnie hybrydowej oraz zwalczania szpiegostwa i sabotażu, takich jak ostatnie incydenty na Morzu Bałtyckim. Agresywne działania Rosji skierowane są nie tylko przeciwko Ukrainie, ale także przeciwko całej Unii Europejskiej. Musimy być przygotowani na wszystkie te wyzwania.

Zdjęcie na okładce: Alfredas Pliadis/Associated Press/East News

Projekt jest współfinansowany przez Polsko-Amerykańską Fundację Wolności w ramach programu „Wspierajmy Ukrainę”, realizowanego przez Fundację Edukacja dla Demokracji.

No items found.
Р Е К Л А М А
Dołącz do newslettera
Thank you! Your submission has been received!
Oops! Something went wrong while submitting the form.

Ukraińska dziennikarka. Pracowała w ukraińskim wydaniu Radio France international. Była starszą redaktorką anglojęzycznego projektu Multimedialnej Platformy Transmisji Zagranicznych Ukrainy. Pełniła funkcję felietonistki międzynarodowego działu wiadomości na kanale Inter TV. W przeszłości zajmowała się także filmowaniem dokumentalnym. Obecnie prowadzi ukraińskojęzyczny projekt YouTube jako scenarzystka.

Zostań naszym Patronem

Nic nie przetrwa bez słów.
Wspierając Sestry jesteś siłą, która niesie nasz głos dalej.

Dołącz

Negocjacje w Stambule stały się kolejnym testem dla tych, którzy szukają sposobów ustanowienia pokoju w Ukrainie. Świat bacznie obserwuje, czy wysiłki dyplomatyczne uratują kontynent europejski przed konfliktem, czy też kluczem do pokoju pozostanie wyłącznie siła militarna Ukrainy.

Rozmawiamy z Welizarem Szłamanowem, byłym ministrem obrony Bułgarii (2014 r.) i dyrektorem ds. zarządzania popytem w Agencji NATO ds. Technologii Informacyjnych i Cyberbezpieczeństwa (2009-2017 r.). Bułgarski ekspert analizuje wyniki spotkania w Stambule, a także ocenia perspektywy nowych sankcji i rolę zachodniej pomocy wojskowej w kontekście walki o suwerenność Ukrainy.

Meandry negocjacji

Maryna Stepanenko: W październiku 2022 r. prezydent Ukrainy Wołodymyr Zełenski podpisał dekret nr 679/2022, którym wprowadził w życie decyzję Rady Bezpieczeństwa Narodowego o niemożliwości prowadzenia negocjacji z prezydentem Rosji Władimirem Putinem. I chociaż nie zabrania on bezpośrednio rozmawiania z innymi przedstawicielami władz rosyjskich, Kijów długo odrzucał również taką możliwość. Co mogło wpłynąć na zmianę stanowiska Ukrainy?

Welizar Szałamanow: Po pierwsze, nastąpiły zmiany w Stanach Zjednoczonych, przy czym prezydent Zełenski uznaje rolę Ameryki i prezydenta Trumpa. W związku z tym koryguje swoje podejście, wychodząc od propozycji amerykańskiego przywódcy, a mianowicie: skoncentrować się na zaprzestaniu działań wojennych, prowadzenia ognia – i skupić się bezpośrednich rozmowach z prezydentem Putinem. To jedna z przyczyn.

Briefing Zełenskiego w Ankarze 15 maja. Zdjęcie: Evgeniy Maloletka/Associated Press/East News

Po drugie, Wołodymyr Zełenski ma obecnie pełne poparcie zjednoczonej Europy, co daje mu silniejszą pozycję do podjęcia negocjacji z prezydentem Putinem. W dużej mierze prezydent Ukrainy ma obecnie możliwość reprezentowania stanowiska europejskiego – zwłaszcza wziąwszy pod uwagę fakt, że europejscy przywódcy nie współpracują bezpośrednio z szefem Kremla.

Oni po prostu nie mogą się dogadać, który z nich miałby podjąć się tej roli. W tej sytuacji na scenę wkracza więc Zełenski

Po trzecie, pojawia się możliwość poważniejszego zaangażowania Turcji i prezydenta Erdogana. Turcja, nie zajmując jasnego stanowiska w tej wojnie, służy jako swego rodzaju neutralne miejsce spotkań. Pozostaje przy tym niezawodnym partnerem Ukrainy w regionie Morza Czarnego, co daje prezydentowi Zełenskiemu pewność, że spotkanie z Putinem może odbyć się właśnie w Turcji, a nie gdzie indziej.

Prezydent Zełenski nalega na osobiste spotkanie z Władimirem Putinem jako potencjalnie najbardziej efektywny format dialogu. Jakie mogą być tutaj korzyści i zagrożenia?

Po pierwsze, oczywiste jest, że w rosyjskim systemie decyzje podejmuje wyłącznie prezydent Putin. Każde porozumienie osiągnięte bez jego bezpośredniego udziału może zostać łatwo złamane. Ale nawet jeśli Putin potwierdzi coś osobiście, nie ma żadnej gwarancji, że zostanie to wykonane. Tyle że wtedy przynajmniej nie będzie już formalnego usprawiedliwienia.

Po drugie, ten krok to ważny sygnał. Nie tylko Ukraina odmówiła negocjacji z Putinem. Putin wykazał całkowity brak szacunku wobec Ukrainy jako suwerennego państwa, ale także wobec samego prezydenta Zełenskiego. Zmuszenie go do spotkania twarzą w twarz z Zełenskim byłoby krokiem w kierunku uznania suwerenności Ukrainy i zmieniłoby ton negocjacji.

Nie mniej ważny jest przekaz Europy: negocjacje mogą być skuteczne tylko pod warunkiem zawieszenia broni. Tutaj Zełenski ryzykuje, zgadzając się na spotkanie z Putinem przed zawieszeniem broni, z zamiarem uczynienia tego pierwszym punktem rozmów. Dopiero potem można byłoby podjąć dalsze kroki.

I oczywiście jest kwestia humanitarna, czyli wymiana wszystkich jeńców wojennych. Bo chodzi o ludzi. Ta kwestia ma kluczowe znaczenie.

Wsparcie sojuszników

Prezydent Francji Emmanuel Macron po wizycie w Kijowie oświadczył, że dopóki przystąpienie Ukrainy do NATO pozostaje nieosiągalne, Europa powinna zaproponować Kijowowi inne gwarancje bezpieczeństwa, w szczególności rozmieszczenie wojsk sojuszniczych w strategicznych punktach na terytorium Ukrainy, z dala od linii frontu. Jak Pan ocenia tę inicjatywę?

To już przechodzi w praktyczne działania. Szefowie resortów obrony Francji i Wielkiej Brytanii odwiedzili Ukrainę, by ocenić sytuację na miejscu. Istnieje koalicja chętnych i chociaż szczegóły na jej temat nie mogą być podane do publicznej wiadomości, kluczowy przekaz jest taki, że rozmieszczenie wojsk nie jest przedmiotem negocjacji z Rosją. To kwestia wyłącznie między Ukrainą a koalicją.

Przywódcy Ukrainy, Francji, Wielkiej Brytanii, Niemiec i Polski odbyli rozmowę telefoniczną z Donaldem Trumpem. Tirana, 16 maja 2025 r. Zdjęcie: OPU
Jeśli Ukraina prosi o takie rozmieszczenie w zamian za gwarancje bezpieczeństwa, to tylko koalicja i Kijów mogą określić jego warunki

To również jasny sygnał dla USA: chociaż wasz udział pozostaje ważny, nie jesteście jedyni. Europa jest gotowa wziąć na siebie odpowiedzialność – zwłaszcza za wszystko to, co wykracza poza wyjątkowe możliwości USA, na przykład aktywa kosmiczne. Jeśli chodzi o wojsko i wsparcie finansowe, kraje europejskie i partnerzy globalni, w tym Australia, są gotowi wnieść swój wkład.

Europejscy przywódcy mówią o wprowadzeniu nowych, surowych sankcji wobec Rosji – w szczególności w sektorze energetycznym – w przypadku fiaska procesu pokojowego. Czy nie nadszedł już czas, by przejść od warunkowych „sankcji odwetowych” do systemowej ofensywy gospodarczej wobec Rosji: całkowitego embarga, blokady jej pozostałych aktywów, sankcji wtórnych wobec Chin, Indii i Turcji? Co powstrzymuje Europę?

Myślę, że sankcje są częścią języka używanego zarówno jako czynnik powstrzymujący dalszą eskalację wojny, jak instrument deeskalacji w obszarach, które nie są bezpośrednio związane z działaniami wojskowymi, lecz mają wpływ na zdolność Rosji do kontynuowania agresji.

Mimo negocjacji nie osiągnięto postępu w powstrzymywaniu rosyjskich ataków terrorystycznych na ukraińskie miasta. Dlatego uważam, że należy spodziewać się stopniowego zaostrzenia sankcji

Obecnie kraje europejskie mają silniejszą pozycję, która pozwala zwrócić się do Stanów Zjednoczonych, a w szczególności do prezydenta Trumpa, o wprowadzenie sankcji również przez stronę amerykańską. Bo UE już wiele zrobiła w tym kierunku. Musi być jednolite podejście. W końcu zbliżamy się do szczytu NATO w Hadze i jasne jest, że jednym z głównych tematów będzie wsparcie dla Ukrainy. Obejmuje ono nie tylko pomoc wojskową, ale także sankcje gospodarcze, ponieważ będzie to spotkanie szefów państw, a nie tylko wojskowych czy urzędników ds. polityki zagranicznej.

Wielu ukraińskich i zachodnich analityków wielokrotnie podkreślało, że kluczem do prawdziwego pokoju jest nie dyplomacja, a wzmocnienie Sił Zbrojnych Ukrainy. Czy Pana zdaniem obecna pomoc wojskowa od sojuszników jest zgodna z tą logiką?

Widzimy – czego dobrym przykładem jest niedawne wystąpienie w Kijowie gen. Walerija Załużnego, byłego głównodowodzącego sił ukraińskich – że jest to już proces dwustronny. Zachodni sojusznicy wspierają Ukrainę, ale uczą się również od niej taktyki, technologii i sztuki operacyjnej.

W związku z tym uważam, że w tej nowej fazie wzajemnego wsparcia i współpracy zobaczymy jeszcze silniejsze wsparcie ze strony Zachodu

To zwiększy presję na Rosję – ekonomiczną poprzez zachodnie sankcje, technologiczną poprzez wzmocnienie wsparcia dla Ukrainy, a także poprzez proces przyswajania wniosków, który pomoże krajom zachodnim podnieść jakość swojej pomocy. W tej spirali Rosja będzie tracić pozycje z każdym dniem.

Tak, ten proces można przyspieszyć, ale nie powinniśmy postrzegać go jako działania czysto wojskowego. Jest on ściśle powiązany z dyplomacją i rozwojem gospodarczym. Takie kompleksowe podejście wysyła Rosji jasny sygnał: nie wygracie tej wojny i musicie zmienić kurs.

Jako były wiceminister obrony Bułgarii i wysoki rangą urzędnik NATO wie Pan, jak podejmowane są strategiczne decyzje. Co dziś przeszkadza w przekształceniu pomocy obronnej dla Ukrainy w przewagę ofensywną?

To bardzo trudne pytanie, ponieważ NATO zostało zbudowane jako sojusz obronny. Nigdy nie było przeznaczone do ofensywy czy użycia siły bez uprzedniego ataku wroga. To poważne wyzwanie.

Właśnie dlatego powstała koalicja chętnych – by pokonać tę fundamentalną przeszkodę. Z drugiej strony wsparcie krajów wolnego świata pomaga Ukrainie zrozumieć zagrożenia i przygotować się na nie. Rozwijamy potencjał, który stanowi czynnik powstrzymujący Rosję, w tym w dziedzinie jądrowej. Oświadczenia Wielkiej Brytanii i Francji pokazują nowe podejście do powstrzymywania nuklearnego.

Jednak największym wyzwaniem jest to, że w ciągu ostatnich 10 lub 11 lat, zwłaszcza od 2014 roku, Rosja stworzyła bardzo skuteczne operacje informacyjno-psychologiczne przeciwko naszym społeczeństwom i procesom decyzyjnym. Stwarza to obecnie realne trudności.

Jednym z ważnych kroków jest ścisła współpraca z Ukrainą na rzecz wzmocnienia odporności informacyjnej i procesów decyzyjnych – zrozumienie wrażliwości demokracji w celu zapewnienia jasnych i szybkich decyzji na rzecz Ukrainy.

Zagrożenia polityczne, regionalne i cybernetyczne

18 maja w Rumunii odbyły się wybory prezydenckie, w których drugiej turze zmierzyli się kandydaci prozachodni i prorosyjski. Zwyciężył Nicusor Dan, prozachodni burmistrz Bukaresztu. Ale I tura wyborów odbyła się również w Polsce. Zwyciężył Rafał Trzaskowski, obecny prezydent Warszawy i kandydat Koalicji Obywatelskiej. Jego przeciwnikiem w II turze będzie Karol Nawrocki popierany przez Prawo i Sprawiedliwość (PiS), który krytykuje politykę UE i sceptycznie podchodzi do integracji Ukrainy z Unią. Obserwujemy wzrost popularności skrajnie prawicowych i antyeuropejskich polityków w krajach UE. Czy można temu przeciwdziałać?

To jedno z najważniejszych wyzwań dla Europy i demokracji. Oprócz gorącej wojny w Ukrainie mamy kolejne kluczowe pole bitwy, na którym musimy pokazać, że potrafimy przeciwstawić się rosyjskiej agresji. To nie tylko agresja militarna, ale także agresja informacyjna, psychologiczna i polityczna w całej Europie, a prawdopodobnie także w Stanach Zjednoczonych. Mam nadzieję, że obywatele i przywódcy europejscy traktują to bardzo poważnie.

Jeśli uda nam się zapobiec dojściu do władzy nacjonalistycznych, antyzachodnich, prorosyjskich przywódców w Europie Wschodniej, będzie to jasny sygnał dla prezydenta Putina, że przegrywa

Bo to nie tylko wojna przeciwko Ukrainie. To wojna przeciwko Zachodowi, zwłaszcza przeciwko Europie Wschodniej, mająca na celu zniweczenie wszystkiego, co osiągnięto do 1997 roku, jak otwarcie stwierdził Putin w swoim liście do NATO w grudniu 2021 roku.

Dlaczego skrajnie prawicowe siły zyskują tak poważne poparcie wśród obywateli krajów europejskich?

Po pierwsze, musimy szczerze przyznać, że Europa Wschodnia ma pewne słabe punkty. Musimy uznać ich istnienie i skoncentrować się na naszych mocnych stronach – walce z korupcją, słabą komunikacją, egoizmem politycznym i nadmiernym poleganiem na UE, NATO czy USA, zamiast samodzielnie brać odpowiedzialność za podejmowanie trudnych decyzji.

Dwaj niedawni nacjonalistyczno-populistyczni kandydaci na prezydenta Rumunii – Gheorghe Simion (z prawej) i Calin Georgescu – w lokalu wyborczym 18 maja. Zdjęcie: MIHAI BARBU/AFP/East News

Mamy nadzieję, że uda nam się rozwiązać te problemy, zanim spotkamy się z tym, z czym spotkała się Ukraina – fizyczną agresją rosyjskich wojsk. Szczerze mówiąc, Ukrainie również brakowało determinacji przed wyborami, w których wygrał Zełenski, i przed inwazją w 2022 roku. Korupcja i wpływy rosyjskie były powszechne, co sprawiało, że kraj nie był w stanie stawić czoła rosnącej presji. Okazała się jednak, że sytuacja nie jest aż tak zła, jak sądził Putin, a jego błąd w ocenie obrócił się przeciwko niemu.

Teraz jako członkowie UE i NATO my, kraje Europy Wschodniej, musimy wyciągnąć wnioski z doświadczeń Ukrainy. Podobnie jak Ukraina po lutym 2022 r., musimy podjąć zdecydowane działania, by zapobiec dalszym manipulacjom i propagandzie Rosji, która wspiera siły nacjonalistyczne.

Co innego, gdy te grupy istnieją na marginesie – a co innego, gdy zdobywają realną władzę

Rosja zwiększa swoją obecność wojskową na granicy z Finlandią, budując m.in. nowe obiekty infrastrukturalne, i rozmieszcza wojska w strategicznych punktach. To próba testowania reakcji NATO na nowe wyzwania, w szczególności na możliwość zastosowania artykułu 5?

Nie możemy ignorować takiego scenariusza. Właśnie dlatego Finlandia, kraje bałtyckie i Polska wystąpiły o wprowadzenie zmian do konwencji ottawskiej o zakazie stosowania min przeciwpiechotnych. Wymienione kraje wykorzystują ten rodzaj broni obronnej, by zmniejszyć ryzyko inwazji, jednocześnie odbudowując swój potencjał wojskowy.

To poważne zagrożenie, z którym należy walczyć zarówno na szczeblu krajowym, jak na szczeblu NATO i UE. Jednak zmiany wymagają czasu – między innymi na odbudowę przemysłu obronnego, przyspieszenie produkcji i zapewnienie zamówień publicznych. Zarazem, jak podkreślił generał Załużny, musimy zrozumieć, na czym polega nowy charakter wojny, i być gotowi na zagrożenia ze strony dronów, zintegrowanych systemów rozpoznawczych i precyzyjnych uderzeń.

Lista wyzwań jest długa, ale Europa ma zarówno wolę, jak możliwości, by im sprostać. Najważniejszym elementem jest analiza doświadczeń Ukrainy. Tworzy to prawdziwe wzajemne wsparcie: zapewniamy Ukrainie to, czego potrzebuje teraz, jednocześnie wykorzystując jej doświadczenia do przygotowania się na zagrożenia, z którymi możemy się zmierzyć za trzy czy pięć lat.

Celem jest nie dać się zaskoczyć, tak jak stało się to w przypadku Ukrainy

Region Morza Czarnego pozostaje podatny na zagrożenia hybrydowe ze strony Rosji – od prowokacji wojskowych po cyberataki i dezinformację. Bułgaria jako kraj NATO znajduje się na pierwszej linii tej walki. Jak Pan ocenia obecną sytuację bezpieczeństwa w regionie? Czy NATO i UE robią wystarczająco dużo, by wzmocnić zdolności obronne krajów regionu Morza Czarnego?

To bardzo ważne pytanie, ponieważ NATO i UE mogą zrobić tylko tyle, ile kraje regionu są gotowe zrobić same. Ukraina dobrze wie, że pierwszą linią obrony są wysiłki krajowe i żadna pomoc zewnętrzna nie może zastąpić tej odpowiedzialności. Bułgaria i Rumunia muszą zrobić znacznie więcej dla własnej obrony, zanim oficjalnie poproszą o dalsze wsparcie ze strony UE i NATO.

W naszym regionie wyjątkową rolę odgrywa Turcja. To zdolny militarnie sojusznik NATO, który jednak nie jest członkiem UE. Między Turcją a UE istnieją napięcia w kwestiach przemysłu obronnego i zamówień publicznych. Teraz, gdy Ukraina jest praktycznie włączona we współpracę z UE w dziedzinie przemysłu obronnego, nadszedł czas, by nawiązać podobne, zrównoważone stosunki z Turcją.

Wzmocnienie obronności w regionie Morza Czarnego nie jest możliwe bez Kijowa i Ankary

Poleganie wyłącznie na własnej produkcji i odłożonych zakupach w Stanach Zjednoczonych oraz Europie Zachodniej – czasami nawet na pięć lub więcej lat – jest nie do przyjęcia, jeśli wziąć pod uwagę zagrożenie ze strony Rosji. W obliczu zmiany zobowiązań USA w Europie, zwłaszcza w Europie Południowo-Wschodniej, Bułgaria i Rumunia powinny ściśle współpracować z Ukrainą i Turcją w celu wzmocnienia potencjału odstraszania oraz obrony poprzez skoordynowane plany NATO i UE.

Niedawno w Hiszpanii doszło do poważnej awarii systemu energetycznego, która prawdopodobnie została spowodowana cyberatakiem. UE nadal zaostrza sankcje przeciwko autorom cyberataków i wprowadza nowe inicjatywy, takie jak baza danych podatności. Na ile skuteczne są te działania? Czy Europa jest gotowa na rosnące zagrożenia cybernetyczne, zwłaszcza w kontekście wojny w Ukrainie?

UE musi zintegrować cywilne cyberbezpieczeństwo i odporność informacyjną z planowaniem wojskowym, by skutecznie przeciwdziałać rosyjskim atakom.

Hybrydowa wojna Rosji jest scentralizowana i kierowana przez GRU [wywiad wojskowy Rosji – red.], podczas gdy 20–30 krajów europejskich prowadzi ją oddzielnie, dzieląc między siebie wysiłki cywilne i wojskowe. To daje Rosji przewagę. Potrzebna jest ściślejsza współpraca między cywilnymi i wojskowymi służbami cybernetycznymi i informacyjnymi na szczeblu UE i NATO, z wykorzystaniem cennego doświadczenia Ukrainy.

To zagrożenie jest realne i jeszcze wiele razy może nas zaskoczyć. Potrzeba poważnych, kompleksowych działań – połączenia wysiłków wojskowych i cywilnych, współpracy NATO i UE, zaangażowania Ukrainy i koordynacji regionalnej. Bo ataki na jeden kraj mają wpływ na inne.

Zdjęcie tytułowe: Bartłomiej Magierowski/East News

Projekt jest współfinansowany przez Polsko-Amerykańską Fundację Wolności w ramach programu „Wspieraj Ukrainę”, realizowanego przez Fundację Edukacja dla Demokracji

20
хв

By pokonać Putina, trzeba obronić demokrację przed prorosyjskimi nacjonalistami w UE

Maryna Stepanenko

W nocy 11 maja prezydent Rosji niespodziewanie ogłosił gotowość do bezpośrednich rozmów w Stambule – „tam gdzie zostały one przerwane w 2022 roku”. Trzy lata temu Rosja domagała się od Ukrainy redukcji armii, rezygnacji z przystąpienia do NATO, zniesienia międzynarodowych sankcji wobec Moskwy i nadania rosyjskiemu językowi statusu urzędowego w Ukrainie. Od tego czasu Kreml nie zmienił tych żądań, dodając jedynie kolejne. Do warunków tymczasowego zawieszenia ognia Moskwa dorzuciła wycofanie ukraińskich wojsk z całych obwodów donieckiego, ługańskiego, zaporoskiego i chersońskiego.

Oświadczenie Putina o wznowieniu negocjacji z Ukrainą pojawiło się po wspólnym apelu Ukrainy, Niemiec, Francji, Wielkiej Brytanii i Polski o 30-dniowe zawieszenie broni, które miało rozpocząć się 12 maja. Prezydent Francji i kanclerz Niemiec podczas wizyty w Kijowie 10 maja ostrzegli, że Unia Europejska wraz ze Stanami Zjednoczonymi wprowadzą nowe sankcje przeciwko Rosji, jeśli nie zgodzi się ona na zawieszenie broni bez warunków wstępnych.

Moskwa odpowiedziała, że kwestia ta może zostać poruszona podczas negocjacji w Stambule, natomiast prezydent USA publicznie wezwał władze Ukrainy do przyjęcia propozycji dialogu. Zełenski ją przyjął i oświadczył, że jest gotowy do osobistego spotkania z prezydentem Rosji. Z kolei Trump nie wykluczył, że dołączy do rozmów w Turcji, jeśli przyjedzie tam Putin. Ostatecznie jednak ani amerykański, ani rosyjski przywódca do Turcji nie polecieli. Trump oświadczył przy tym, że w pokojowych rozmowach w sprawie Ukrainy nie będzie postępów, dopóki on sam nie spotka się z Putinem.

Dlaczego Putin nie pojechał na rozmowy z Zełenskim? Czy jest szansa na dyplomatyczne rozwiązanie? Jak w najbliższej przyszłości osiągnąć zawieszenie broni? I czy UE oraz USA zaostrzą sankcje wobec Moskwy?

Ścieżka dyplomatyczna

Rozmowy w Stambule to początek bardzo długiej drogi, twierdzi Davis Allison, analityk strategiczny Centrum Studiów Strategicznych w Hadze:

– To powrót do wczesnych faz wojny, kiedy negocjacje toczyły się w trakcie działań zbrojnych.

Jeśli więc istnieje jakiś pozytywny znak, to jest nim fakt, że wznowiono otwarte negocjacje. Tyle że groźby USA o zaprzestaniu wsparcia dla Ukrainy studzą wszelki optymizm

Sądząc po oświadczeniach Putina i jego otoczenia, prezydent Rosji nie jest zainteresowany zakończeniem wojny, chyba że nastąpi to na jego maksymalistycznych warunkach – podkreśla Amanda Paul, starsza analityk polityczna w brukselskim European Policy Center.

Podczas gdy w Turcji czekano na Putina, 15 maja 2025 r. Trump spotkał się w Abu Zabi z prezydentem Zjednoczonych Emiratów Arabskich Mohammedem bin Zayed Al Nahyanem. Zdjęcie: GIUSEPPE CACACE/AFP/East News

Ekspert ds. międzynarodowych Bohdan Ferenc uważa z kolei, że jeśli spojrzeć na sytuację w szerszym kontekście, to należy uznać, że proces pokojowy już się rozpoczął. Jest nim seria wstępnych spotkań w Arabii Saudyjskiej, inicjatywy Trumpa i całkowity restart komunikacji – nawiasem mówiąc, również ze strony Ukrainy – również w kierunku poszukiwania możliwości zakończenia wojny.

– Pomysł kontynuowania rozmów w Stambule wyszedł od Rosjan – mówi Ferenc. – Chcą w ten sposób pokazać pewną konsekwencję, ponieważ to właśnie w Stambule w 2022 roku zainicjowano taki format rozmów. Teraz chcą go kontynuować i wykorzystać poprzednie żądania do swoich celów.

– Władimir Putin nie skorzystał z możliwości rozpoczęcia rozmów pokojowych, którą dał mu Wołodymyr Zełenski – oświadczył sekretarz generalny NATO Mark Rutte podczas nieformalnego spotkania ministrów spraw zagranicznych państw Sojuszu w Antalyi. Według niego Zełenski wyraził gotowość do podjęcia rozmów o zawieszeniu broni, a po jego ogłoszeniu – również do rozmów na temat porozumienia pokojowego.

– Ukraina jest więc wyraźnie gotowa grać według zasad. Piłka jest teraz po stronie Rosji – dodał Rutte

Dlaczego Putin nie chce rozmawiać z Zełenskim

Jak ocenia Davis Allison, Kijów i Moskwa mają teraz taktyczną możliwość przyjrzenia się, jak współpracują delegacje i czy uda im się osiągnąć postęp na niższym szczeblu. Zarazem Allison nie wyklucza, że negocjacje zakończą się porozumieniem o zawieszeniu broni, co może stworzyć podstawę do spotkania Zełenskiego, Putina i Trumpa. Jednak w najbliższej perspektywie prawdopodobna i całkowicie zgodna z rosyjską praktyką jest taktyka przeciągania.

– Wątpię, by Trump był skłonny do wprowadzenia nowych sankcji – zaznacza Allison. – Natomiast prawdopodobnym elementem strategii Rosji jest poinformowanie Europejczyków, że bez zniesienia sankcji nie będzie żadnych negocjacji. Według mnie istnieje realna szansa na to, że Moskwa zechce podjąć działania dyplomatyczne, ale oczywiście będzie starała się uzyskać maksymalną realizację swoich żądań od każdego ich uczestnika, nim ustąpi choćby o centymetr.

Rosjan interesują bezpośrednio stosunki rosyjsko-amerykańskie. Boją się utraty nowej szansy, która ich zdaniem otworzyła się po wyborze Trumpa na prezydenta – ocenia Bohdan Ferenc. W Moskwie nie chcą stracić wznowionej niedawno bezpośredniej komunikacji z Amerykanami, a właściwie – komunikacji Putina z Trumpem:

– To kluczowy czynnik, który powstrzymuje ich przed podjęciem bardziej radykalnych kroków w kierunku nieuczestniczenia w tych czy innych inicjatywach pokojowych. Po drugie, sankcje. Rosjanie próbują w ten sposób zagwarantować sobie, że w przypadku znalezienia punktów zbieżnych sankcje zostaną zniesione.

Czy mogą rozwiązać problem pomocą dyplomacji? My widzimy, że ich dyplomacja to przede wszystkim agresywna wojna

Negocjacje w Stambule: stanowiska i oczekiwania

Często negocjacje wyobrażamy sobie tak: dwóch ludzi spotyka się, rozmawia i znajduje kompromis. Jednak jak zauważa Nico Lange, ekspert Monachijskiej Konferencji Bezpieczeństwa, w przypadku Rosji to błędna perspektywa:

– Musimy jasno powiedzieć: jedno państwo zaatakowało drugie. Nasze stanowisko jako Niemiec jest takie, że agresywna wojna nie może przynosić korzyści. Przekonanie, że Ukraina musi oddać część swojego terytorium, by Putin w końcu się uspokoił, to iluzja. Ukraina musi przy naszym wsparciu bronić swojej pozycji negocjacyjnej.

Nie chodzi tylko o pokój teraz, ale także o to, by Putin nie zaatakował ponownie za kilka miesięcy lub lat

Rosyjska delegacja pod przewodnictwem doradcy prezydenta Rosji Władimira Medyńskiego przybyła do Stambułu rano 15 maja. To ten polityk stał na czele rosyjskiej grupy negocjacyjnej w 2022 roku. „Strona rosyjska jest gotowa do wznowienia procesu negocjacyjnego, gotowa do ewentualnych kompromisów i ich omówienia” – cytują słowa Medyńskiego rosyjskie media. Jednocześnie zastrzegł on, że przedtem należy „usunąć podstawowe przyczyny konfliktu”.

Tymczasem prezydent Ukrainy przez ponad trzy godziny rozmawiał w Ankarze ze swoim tureckim odpowiednikiem Recepem Erdoganem. Podczas tego spotkania do ostatniej chwili nie było jasne, czy w Stambule odbędą się jakiekolwiek rozmowy. Ostatecznie Zełenski oświadczył na konferencji prasowej, że z szacunku dla prezydentów Trumpa i Erdogana postanowił wysłać delegację do Stambułu. Na jej czele stanął minister obrony Rustem Umerow. Zełenski podkreślił, że głównym zagadnieniem poruszanym przez Ukrainę jest zawieszenie broni, choć sam wątpi, że Rosja się na to zgodzi.

15 maja Zełenski spotkał się z Erdoganem. Zdjęcie: OPU

Bohdan Ferenc podkreśla, że propozycja 30-dniowego zawieszenia broni jest stanowiskiem Ukrainy, skoordynowanym z europejskimi partnerami i bezpośrednio z administracją Trumpa.

– To oczywiście wzmacnia argument o konieczności zawieszenia broni i samą propozycję Ukrainy – ocenia ekspert. – Jednak Rosjanie raczej nie są gotowi od razu się na to zgodzić. Dlaczego? Bo chodzi im o przeciągnięcie całego procesu, by w tym czasie nasilać działania na froncie i wywalczyć dla siebie lepsze warunki do przyszłych negocjacji.

Tę opinię podziela Amanda Paul: ukraińskie podejście jest całkowicie słuszne, lecz Rosja nie jest zainteresowana takim rozejmem. Według ekspertki Rosja przygotowuje się do letniej ofensywy i nie odczuwa presji.

„Władimir Putin chce zdobyć wszystko, co tylko się da, spróbuje odebrać każdy skrawek terytorium aż do przedmieść Kijowa” – twierdzi anonimowy amerykański urzędnik, którego cytuje CNN

Z kolei według Pawło Szamszina, rzecznika Operacyjno-Taktycznej Grupy „Charków”, Rosjanie gromadzą siły, a ich letnia ofensywa już się rozpoczęła.

Davis Allison uważa, że w pewnych warunkach 30-dniowe zawieszenie broni jest możliwe, o ile oczywiście Rosja będzie go przestrzegać. Jednak bardzo trudno będzie je nadzorować, bo takie porozumienie oznaczałoby zaprzestanie ataków za pomocą dronów, rakiet itp.:

– Osiągnięcie całkowitego zawieszenia broni na tak dużym terytorium jest bardzo trudne. Wystarczy, że jedna jednostka nie otrzyma rozkazu lub nie zastosuje się do niego, a wszystkie wysiłki zostaną zniweczone

Zaostrzenie sankcji: realne czy nie

Wołodymyr Zełenski oświadczył w Ankarze, że jeśli Rosja nie wykaże rzeczywistej gotowości do zakończenia wojny, Ukraina zwróci się do USA, Unii Europejskiej i krajów Globalnego Południa o wprowadzenie kolejnych surowych sankcji. Według niego gotowość do negocjacji muszą wykazać wszystkie strony. Pierwszym krokiem jest zawieszenie broni.

– Jeśli zależy to od bezpośrednich negocjacji przywódców, to ja jestem gotowy – dodał ukraiński prezydent.

Putin najwyraźniej jeszcze przed spotkaniem z Zełenskim chce spotkać się z Trumpem. Amanda Paul podkreśla, że lokator Kremla potrafi grać z lokatorem Białego Domu:

– Wyraźna fascynacja Trumpa Putinem była dotychczas przeszkodą w podjęciu poważnych kroków przez Waszyngton. Putin prawdopodobnie domyśla się, że pomimo jego nieobecności w Stambule Trump znajdzie sposób, by oświadczyć, że Rosjanie prowadzą negocjacje, a Ukraina powinna zrobić to samo. Oznacza to, że groźba sankcji najprawdopodobniej pozostanie tylko groźbą. Ale kto wie, co będzie naprawdę? Trump często bywa nieprzewidywalny.

Według Nico Lange Putin chce prowadzić negocjacje, stawiając maksymalistyczne żądania, a jednocześnie nie ogłaszając zawieszenia broni. Należy jednak zmusić go do zmiany stanowiska – za pomocą sankcji, obniżenia cen surowców energetycznych, a także dostaw broni i amunicji dla Ukrainy:

– Negocjacje muszą być poparte siłą. To, że Niemcy, Francja, Wielka Brytania i Polska są gotowe zaostrzyć sankcje, jeśli Putin nie zgodzi się na zawieszenie broni, jest właściwym sygnałem. Europejczycy mają do odegrania bardzo ważną rolę. Dotychczas Europa polegała głównie na Stanach Zjednoczonych, ale dalej tak już nie może być. Wszyscy musimy zdać sobie sprawę z tego, że jeśli rozpocznie się prawdziwy proces pokojowy, to zapewnienie zawieszenia broni i długoterminowego bezpieczeństwa Ukrainy będzie przede wszystkim zadaniem Europy.

Jeśli czołowe kraje europejskie wystąpią wspólnym frontem, będzie to dobry pierwszy krok

Projekt jest współfinansowany ze środków Polsko-Amerykańskiego Funduszu Wolności w ramach programu „Wspieraj Ukrainę”, realizowanego przez Fundację „Edukacja dla Demokracji”.

20
хв

Stambuł: udawana dyplomacja czy szansa na przełom

Kateryna Tryfonenko

Możesz być zainteresowany...

Ексклюзив
20
хв

Nowy sojusz obronny: jak kraje nordyckie i Polska wspierają Ukrainę

Skontaktuj się z redakcją

Jesteśmy tutaj, aby słuchać i współpracować z naszą społecznością. Napisz do nas jeśli masz jakieś pytania, sugestie lub ciekawe pomysły na artykuły.

Napisz do nas
Article in progress