Exclusive
20
min

Protezy na wybiegu to nie trend w modzie. To nasza nowa rzeczywistość

Naszyjnik w kształcie wieńca ze spalonych kłosów to symboliczne przypomnienie ukraińskiej pszenicy, która karmi wiele krajów na świecie. „Projektanci wiedzą, jak mówić o wojnie, by trafić do serc – mówi Iryna Danylewska, współzałożycielka i szefowa Ukraińskiego Tygodnia Mody, który właśnie odbył się w Kijowie

Oksana Gonczaruk

Iryna Danylewska

No items found.

Zostań naszym Patronem

Dołącz do nas i razem opowiemy światu inspirujące historie. Nawet mały wkład się liczy.

Dołącz

Kapelusze Rusłana Baginskiego na głowie Madonny, biżuteria Guzema w serialu telewizyjnym „Emily w Paryżu”, Beyonce i Jennifer Lopez w sukienkach Iwana Frołowa, Heidi Klum na czerwonym dywanie w Cannes w sukience Łesi Werling... Rośnie zainteresowanie Zachodu ukraińskimi markami, Ukraińcy są zapraszani do udziału w światowych tygodniach mody. A teraz, po raz pierwszy podczas wojny, w Kijowie odbył się Ukrainian Fashion Week (UFW).

Impreza powróciła po dwóch i pół roku przerwy – by wesprzeć ukraiński przemysł modowy i wzmocnić głos Ukrainy na świecie. W ciągu czterech dni 61 marek, w tym 10 nowych, zaprezentowało swoje pomysły na sezon wiosna-lato 2025. Tyle że tym razem kolekcje odnosiły się nie tyle do mody, ile nawiązywały do odporności i odrodzenia. Już dziś możemy powiedzieć, że tegoroczny Ukrainian Fashion Week stał się dla Ukrainy wydarzeniem historycznym.

– Ludzie chcą żyć, pracować i być skuteczni – wyjaśnia Iryna Danylewska, współzałożycielka i przewodnicząca komitetu organizacyjnego UFW. Rozmawiamy z nią o społecznym wymiarze mody, o propozycjach projektantów na UFW 2025 i minionych dwóch latach ukraińskiej mody za granicą.

Projektantka Aliona Prodan i jej nowa kolekcja

Jeśli wszyscy utalentowani Ukraińcy zostaną zabici, świat stanie się uboższy

Oksana Honczaruk: Powrót do Ukrainy po dwóch i pół roku pracy za granicą nie jest chyba łatwą decyzją?

Iryna Danylewska: W ciągu tych 2,5 roku zorganizowaliśmy 29 wydarzeń na wybiegach w Londynie, Berlinie, Budapeszcie, Lizbonie, Wiedniu, Kopenhadze – wspierając w ten sposób ukraiński przemysł modowy. Ale marki modowe to nie cała branża, więc ostatecznie, mimo ryzyka, wróciliśmy do domu.

Postawiliśmy sobie trzy cele: wesprzeć branżę i Ukraińców; pokazać, że musimy być skuteczni dla kraju w czasie wojny – i upewnić się, że Ukraina jest nadal słyszana przez świat.

Chcemy, by na świecie były słyszane nie tylko apele naszych polityków, nie tylko raporty o zniszczonych domach i zabitych cywilach. Chcemy pokazać Ukrainę jako kraj nie tylko odważnych, ale i utalentowanych ludzi. Aby osoby, które za granicą oglądają zdjęcia z UFW, zrozumiały, że gdyby wszyscy ci utalentowani ludzie zginęli, świat byłby uboższy.

Ile krajów widziało naszą modę podczas wojny?

Od jej wybuchu pokazaliśmy się w 12 krajach. Były to wyłącznie oficjalne wydarzenia, takie jak tygodnie mody czy wystawy międzynarodowe.

Prawdziwym objawieniem było dla nas to, że świat mody, który jest znany z silnej rywalizacji, był gotowy na solidarność

Nie tylko udostępniali nam swoje wybiegi, ale tworzyli też dla nas specjalne warunki – rozumiejąc, jak trudno ukraińskim markom przetrwać podczas wojny. Londyn, Budapeszt, Berlin, Lizbona, Los Angeles – wszędzie mieliśmy komfortowe warunki do pokazów. W niektórych z tych miast zapewniono nam darmowe wybiegi, w innych opłacono modelki. A na Berlin Fashion Week dzięki pomocy gospodarzy mogliśmy sobie pozwolić na zaproszenie naszych młodych projektantów i zapewnienie im zakwaterowania. To było potężne wsparcie, za które jesteśmy szczerze wdzięczni.

Ukraińskie projektantki Ksenia Schnaider, Nadia Dziak, Elena Rewa na London Fashion Week w 2023 roku. Zdjęcie: Scott Garfitt/Invision/Wiadomości wschodnie

Gdzie się odbył pierwszy ukraiński pokaz podczas wojny?

Na Malcie, latem 2022 roku. Projektantka Nadia Dziak wzięła udział w Malta Fashion Week. Modelki chodziły z żółtymi i niebieskimi szalikami, a nasza flaga powiewała w tle wybiegu. Organizatorzy poprosili nas o nagranie wiadomości wideo, wyjaśniającej wydarzenia w Ukrainie – i nadawanie jej bez przerwy.

Czy jakieś instytucje państwowe zaoferowały wam pomoc?

Wszystko robiliśmy z własnej inicjatywy i dzięki własnym kontaktom. Chociaż, oczywiście, kiedy chcieliśmy, by nasi projektanci polecieli do Londynu lub Kopenhagi, prosiliśmy o pomoc Ministerstwo Kultury i Polityki Informacyjnej. Jesteśmy też bardzo wdzięczni USAID [Agencja Stanów Zjednoczonych ds. Rozwoju Międzynarodowego – red.], która realizuje program Konkurencyjna Gospodarka Ukrainy. Dzięki grantom zorganizowaliśmy pięć wydarzeń.

Moda w schronach przeciwlotniczych

Ile czasu upłynęło od wybuchu wojny, zanim zdała sobie Pani sprawę, że musi działać?

Otrząsnęłam się od razu. Minął zaledwie tydzień od rozpoczęcia inwazji, a my już pisaliśmy listy do wszystkich światowych organizacji modowych, oferując sześć skutecznych kroków, które pozwoliłyby wesprzeć Ukrainę.

Poprosiliśmy o zatrudnienie Ukraińców z branży modowej, którzy zostali zmuszeni do wyjazdu za granicę, i o niepodejmowanie współpracy z rosyjskimi modelkami i markami

Pracowników dużych korporacji modowych poprosiliśmy natomiast o pisanie listów do swoich szefów, by pomogli Ukrainie. Podsunęliśmy też tym organizacjom namiary na kilka zaufanych organizacji charytatywnych, do których można by wysłać pomoc.

W marcu narodziła się inicjatywa Support Ukrainian Fashion (SUF). Wysłaliśmy 16 e-maili do naszych kolegów, informując ich, że ukraińskie marki modowe są na granicy przetrwania. Natychmiast otrzymaliśmy 12 odpowiedzi z obietnicą pomocy. Pierwsze odpowiedziały Kopenhaga, Berlin, Budapeszt, Bukareszt i Wiedeń.

Czy Pani i Pani rodzina rozważaliście opuszczenie kraju?

Nie, bo wiedzieliśmy, że przydamy się w domu. Cała nasza rodzina podjęła taką decyzję. Zaczęłam pracować z markami modowymi, moja córka Dana kontynuowała praktykę jako psychoterapeutka. Mój mąż, Wołodymyr Neczyporuk [generalny producent UFW – aut.], jest wolontariuszem i od 2014 roku pomaga rannym żołnierzom.

Na początku wojny wysłaliśmy nasze wnuki do obwodu tarnopolskiego, do krewnych. Ale wróciły dwa miesiące później. Od tego czasu mieszkamy wszyscy razem w domu pod Kijowem. Kiedy jest ostrzał, chowamy się w garażu, który jest wkopany w ziemię z trzech stron i służy nam jako schron.

Iryna Danylewska z mężem Władimirem Neczyporukiem, córką i wnukami

Jak zespół Ukrainian Fashion Week pracuje nad przekazem do świata? Jak powinniśmy przemawiać, by nas lepiej słyszano?

To bardzo dobre pytanie, ponieważ musimy cały czas myśleć o tym, co chcemy powiedzieć. W ciągu dwóch i pół roku wojny i czterech sezonów modowych wielokrotnie zmienialiśmy te przesłania.

Na przykład na początku 2023 roku potrzebowaliśmy wsparcia i darowizn ze świata. Na London Fashion Week zorganizowaliśmy więc wspólny pokaz kolekcji stworzonych podczas wojny przez trzy ukraińskie marki: KSENIASCHNAIDER, PASKAL i FROLOV. Pod koniec pokazu projektanci wyszli z ukraińską flagą, na której widniało logo UNITED24 [platforma fundraisingowa, która zbiera pieniądze dla Ukrainy na całym świecie – red.].

W 2023 roku przed każdym pokazem pisaliśmy listy do naszych gości. Nie komunikaty, ale listy, wyjaśniające, że kolekcje, które przyszli zobaczyć, zostały stworzone przy wyciu syren, podczas bombardowań i przerw w dostawach prądu

By wszyscy zrozumieli, że kolekcje zostały stworzone przez odważnych i odpornych ludzi.

Później, kiedy tu i ówdzie zaczęto mówić, że „trzeba się dogadać”, dodaliśmy do naszych komunikatów słowa, że jesteśmy zabijani, bo chcemy być Ukraińcami w niepodległym państwie.

Ważne jest, by nadal rozciągać ten pomost „od emocjonalnego do oficjalnego”, żeby wszyscy zrozumieli, musimy wygrać tę wojnę. W przeciwnym razie wojna się powtórzy, bo Rosja nie pozwoli nam być wolnymi.

W tym sezonie zorganizowaliśmy pokazy w Budapeszcie, Berlinie i Kopenhadze. Kopenhaski Tydzień Mody jest poświęcony zrównoważonemu rozwojowi i świadomości ekologicznej. Duńczycy są bardzo wrażliwi na kwestie środowiskowe i ochronę przyrody. Kiedy wraz z projektantami zastanawialiśmy się, z jakim przesłaniem zwrócić się do gości, wpadliśmy na pomysł, by opowiedzieć o naszym Rezerwacie Biosfery Askania-Nowa.

Dbasz o przyrodę? To spójrz, jak umiera największy rezerwat stepowy w Europie, niszczony przez Rosjan

Jako formę opowieści o Askanii-Nowej wybraliśmy ukraińską wycinankę, jeden z najbardziej kolorowych rodzajów naszego tradycyjnego rzemiosła. Proszę sobie wyobrazić: cała przestrzeń drugiego piętra Ukraińskiego Domu w Danii była wypełniona wycinankami przedstawiającymi zebry, czaple, inne zwierzęta i ptaki, a także rośliny z rezerwatu. Na tym tle odbyła się prezentacja nowych kolekcji.

I te wasze komunikaty działają?

Nie złamaliśmy systemu, ale zrobiliśmy, co w naszej mocy, by Europejczycy i Amerykanie zrozumieli, co się naprawdę dzieje. Siła kultury polega na tym, że musi być słyszana stale, emocjonalnie i szczerze. Ludziom trzeba wszędzie przypominać: Ukraińcy walczą o wolność, o prawo do bycia Ukraińcami. Niektórzy urodzili się z prawem do wolności, ale Ukraińcy muszą to prawo sobie wywalczyć.

Wojna popycha cię do spełniania dawnych marzeń

Powiedziała Pani, że na początku wojny branża modowa zamarła. A jak jest dzisiaj?

To rynek zamarł, nie branża. W 2022 roku ukraińscy projektanci po prostu przestawili swoją produkcję na tory wojskowe i zaczęli szyć dla armii, która nagle stała się duża dzięki ochotnikom. Podczas wojny każda branża cierpi, lecz większość ukraińskich marek projektowych przetrwała – dzięki naszej pomocy, przestawieniu się na eksport i zwiększonej sprzedaży online.

Istnieją też zjawiska, które narodziły się już podczas wojny. Antonina Belinska, utalentowana projektantka kostiumów filmowych, przez całe życie marzyła o posiadaniu własnej marki odzieżowej. Przetrwawszy pierwszy szok wojny, postanowiła w końcu zrealizować to marzenie – i stworzyła markę TONiA. Dla mnie jest to krzepiąca historia o tym, jak niepewność tego, czy będziemy mieli jakieś jutro, popycha nas do spełniania naszych marzeń już dziś.

Czy ukraińscy projektanci projektują mundury dla wojska, szczególnie dla kobiet?

Zakład krawiecki Veteranka tworzy zimowe, sezonowe i letnie mundury wojskowe. W ciągu 2 lat sklep uszył już 1291 sztuk damskiej odzieży taktycznej.

Od początku wielkiej wojny Veteranka odebrała setki próśb od żołnierek, które prosiły o przerobienie męskich mundurów, które im wydano. Dlatego zakład skupił się na szyciu wysokiej jakości damskich mundurów wojskowych, które dostarcza bezpłatnie na życzenie.

Kolekcja: Victora Anisimova

Czy kiedy zdecydowaliście, że UFW się odbędzie, projektanci byli gotowi podjąć to wyzwanie?

Zaczęliśmy rozmawiać o Ukraińskim Tygodniu Mody w listopadzie 2023 roku. Już wtedy projektanci zaczęli do mnie pisać i dzwonić w tej sprawie. Pierwszego dnia, kiedy ogłosiliśmy nabór, otrzymaliśmy 25 zgłoszeń. To tylko utwierdziło nas w przekonaniu, że takie wydarzenie jest teraz potrzebne.

Dużo czasu zajęło nam wymyślenie tego, jak sprawić, by podczas ewentualnego alarmu wszyscy zeszli do schronu, a po jego mogli bez zakłóceń wrócić na dalszy ciąg prezentacji. Rozważaliśmy zorganizowanie wydarzenia nie w Mystećkim Arsenale [Arsenał Sztuki – jeden z najważniejszych ośrodków kultury w Ukrainie, znajduje się w Kijowie – red.], ale w schronie. Ale Mystećki Arsenał wygrał, bo to solidny budynek ze schronem dla 800 osób.

Oczywiście martwiliśmy się też, że może nie być prądu, więc zabezpieczyliśmy się dwoma generatorami.

I był alarm?

To cud, ale w tym czasie nie było. Były między pierwszym a drugim dniem imprezy, a dziennikarz brytyjskiego „Vogue'a”, który nie bał się przyjechać do Ukrainy na to wydarzenie, napisał w swoim artykule, że zamiast imprezy otwarcia na UFW były alarmy i wybuchy.

Szeroki odzew wywołała instalacja artystyczna pokazująca reakcje naszych projektantów na wojnę.

To 18 obiektów, które projektanci stworzyli jako swego rodzaju refleksje na temat wojny. Na przykład naszyjnik marki Bevza, który wygląda jak obręcz ze spalonych kłosów, jest symbolicznym przypomnieniem ukraińskiej pszenicy, która karmi wiele krajów na świecie. Albo kurtka Kseni Schneider wykonana z krawatów, których ukraińscy mężczyźni już nie potrzebują, bo są na froncie.

Albo inna kurtka, którą projektantka Maria Starczak uszyła zaraz po tragedii w Mariupolu – z wyhaftowanym obrazem teatru zbombardowanego przez Rosjan i rosyjskim napisem „Dzieci” na chodniku

Albo koszula w kwiaty marki OMELIA. Można by pomyśleć: co to ma wspólnego z wojną? A projektant Konstantin Omelia powiedział, że kiedy w 2022 roku, po przymusowej ewakuacji, wrócił do swojego studia, zobaczył suszone kwiaty w wazonach – i one zrobiły na nim wielkie wrażenie.

Instalacja artystyczna z refleksjami projektantów na temat wojny

Jak wojna przemówiła w nowych kolekcjach?

Projektanci potrafią mówić o wojnie w sposób, który przyprawia o dreszcze. Na przykład to, że weterani mający protezy wyszli na wybieg podczas pokazów marek Andreas Moskin, Gasanova i Nadya Dzyak, powiedziało więcej o naszej rzeczywistości i wojnie niż ubrania w stylu wojskowym.

Goście pokazu zgotowali weteranom owację na stojąco. Sama byłam pod wielkim wrażeniem Kariny Staszczyszczak, ukraińskiej rekordzistki w tańcu towarzyskim, która straciła nogę. Jak trudno jest takim ludziom na wybiegu?

Zrobili to, by pokazać nasze ukraińskie życie. To kwestia odwagi. Inkluzywność nie jest trendem, to nasza nowa rzeczywistość i jesteśmy gotowi tak żyć. Kłaniamy się tym ludziom, szanujemy ich. Nie powinni siedzieć w domu sami ze swoim bólem.

Rekordzistka Ukrainy w tańcu towarzyskim Kateryna Staszczyszczak na pokazie Nadia Dziak
Kolekcja FROLOV „Ivasyk-Telesyk”
Za kulisami Ukrainian Fashion Week 2025. Zdjęcie Serhiy Khandusenko
Nadya Dzyak, kolekcja Chromatic, inspirowana Różowymi Jeziorami na południu Ukrainy i zapierającymi dech w piersiach widokami Mierzei Kinburn
Kolekcja Wozianov zatytułowana "W apokalipsie o współczesnym Kijowie" - połączenie wojny i kreatywności
Za kulisami pokazu Andreas Moskin

Zdjęcia: UFW

No items found.
Р Е К Л А М А
Dołącz do newslettera
Thank you! Your submission has been received!
Oops! Something went wrong while submitting the form.

Ukraińska dziennikarka, piosenkarka i kompozytorka (pierwotnie była muzyka, która do tej pory nigdzie nie zniknęła). Swoją pracę w dziennikarstwie rozpoczęła od artykułów w magazynie muzycznym „Galas”. Przez wiele lat pracowała jako felietonistka kulturalna gazety „KP w Ukrainie”, była również redaktorką naczelną magazynu „Atelier”. Przez ostatnie kilka lat była krytykiem muzycznym w Vesti.ua, a wraz z wybuchem wielkiej wojny odnalazła się jako dziennikarka w reportażu społecznym.

Zostań naszym Patronem

Dołącz do nas i razem opowiemy światu inspirujące historie. Nawet mały wkład się liczy..

Dołącz
Pochód opiekunek, Warszawa, pracownice i pracownicy domowe

Ulicami Warszawy, współorganizowane wspólnie przez Stowarzyszenie Pedagogów Teatru oraz Komisję Pracownic i Pracowników Domowych Inicjatywy Pracowniczej, przeszły – 13 i 14 kwietnia – dwa Pochody Opiekunek z Ukrainy.

– Chcemy lepszych warunków – od umów o pracę, po czas wolny od obowiązków. Kiedy czytałam postulaty, założonego 200 lat temu, pierwszego związku zawodowego pomocy domowej w Polsce, to w zasadzie są one takie same, jak nasze. To pokazuje, jak niewiele się zmieniło. Obecnie pracujemy albo na umowach śmieciowych, albo w ogóle bez nich. Nie zawsze jest to wina tego, że ktoś nie chce dać nam umowy o pracę – osoby starsze często nie mają rodziny i przez niską emeryturę nie są w stanie tego zrobić. Chciałybyśmy, żeby powstał program socjalny, który wspomoże biedniejsze osoby poprzez np. odprowadzanie przynajmniej części składek. Ulży im to finansowo i da możliwość zatrudnienia opiekunki, a nam da ubezpieczenie i pozwoli na skorzystanie z ochrony zdrowia na NFZ. Są też oczywiście nieuczciwi pracodawcy i z nimi też walczymy. Mamy sukcesy, bo gdy nasz związek zawodowy interweniuje, zwykle robią oni krok w tył i wypłacają wynagrodzenie. To jeden z wielu powodów, dla których warto do nas dołączyć – mówiła Rusłana Pobereżnyk, przewodnicząca Komisji Pracownic i Pracowników Domowych Inicjatywy Pracowniczej.

„Domagamy się legalnych warunków zatrudnienia,ubezpieczeń, prawa do odpoczynku”

W trakcie przemarszu z głośników było słychać nie tylko utwory skomponowane przez opiekunki we współpracy z artystką Magdaleną Sowul, ale też uczestniczki niosły megafony – stworzone przez Martę Romankiw – dzięki którym zgromadzeni mogli usłyszeć wypowiedzi także tych opiekunek, które nie mogły dotrzeć na pochód.

– Jesteśmy opiekunkami i troszczymy się o dzieci, osoby starsze, chore, zależne. Nasza praca jest niezbędna, ale wciąż niewidoczna i nieuregulowana. Domagamy się legalnych warunków zatrudnienia, ubezpieczeń, prawa do odpoczynku. Chcemy też szacunku do siebie i tego, co robimy. Pomagamy waszym bliskim, a wy nas niekiedy traktujecie, jak niewolnice. Żądamy godnego traktowania i odpowiednich wynagrodzeń, bo obecnie nie wystarczają one często nawet na miesiąc – mówiła jedna z nich.

– Osoba starsza, która mieszka sama, bez nas nie byłaby w stanie funkcjonować. Często potrzebuje pomocy przy wstaniu z łóżka, z jedzeniem, ubraniem się, nie mówiąc już o sprzątaniu, zrobieniu zakupów czy innych obowiązkach. Dzięki nam nie tylko może zostać w swoim domu, ale też dostaje od nas dużo ciepła, wsparcia, podniesienia na duchu. Za to jej dzieci mogą normalnie pracować. To odpowiedzialna i momentami stresująca praca, a bywa, że trudna psychicznie, gdy osoba, którą się opiekujemy umiera. Tym bardziej powinno się nas docenić – podkreślała uczestniczka pochodu. – Gdybyśmy nie przyszły do pracy nawet przez kilka dni z rzędu, to może nie byłby to koniec świata, ale stworzyłoby to ogromne problemy dla rodziny, która sama musiałaby się zająć bliską osobą – dodała inna.

– Bardzo denerwuje mnie, że są tak duże różnice w pensjach opiekunek polskich i ukraińskich. Pracodawcy bardzo chętnie szukają tych drugich, bo płacą im o wiele mniej

Większość Polek za takie stawki, jakie dostajemy, w ogóle nie zgłosi się do pracy. To niesprawiedliwe. Chcemy mieć zapewnione podstawowe prawa, naprawdę nie domagamy się nie wiadomo czego…  – słychać było z głośników.

– Nasza praca naprawdę jest ciężka, często wymaga wstawania w nocy, bycia czujnym niemal 24 godziny na dobę. Oddajemy swój czas innym ludziom i brakuje nam wolnego. A musimy odpoczywać, bo nie jesteśmy maszynami. Tymczasem wiele opiekunek z Ukrainy pracuje bez dnia wolnego. Nawet na spotkania naszej komisji związkowej przychodzą na dwie godziny, a potem muszą od razu wracać do pracy. Tak dłużej być nie może – tłumaczyła uczestniczka pochodu.

„Większość Polek za takie stawki, jakie dostajemy, w ogóle nie zgłosi się do pracy”

Na zakończenie drugiego Pochodu Opiekunek z Ukrainy, członkinie związku zawodowego wręczyły petycję przedstawicielkom Ministerstwa Rodziny, Pracy i Polityki Społecznej:

„Szanowna Pani Ministro,

zwracamy się do Pani jako Komisja Pracownic i Pracowników Domowych, działająca w ramach Ogólnopolskiego Związku Zawodowego Inicjatywa Pracownicza. Od kilku lat zrzeszamy osoby pracujące w sektorze opieki domowej. Nasza praca jest niepewna, a mimo to często niewidzialna, bardzo ciężka i nieuregulowana. Dlatego założyliśmy związek i dlatego upominamy się o działania rządu na rzecz poprawy naszej sytuacji.

Wnosimy o podjęcie prac nad systemowymi zmianami w obszarze zatrudnienia opiekunek. Obecnie większość z nas pracuje bez umów, poza systemem prawnym i zabezpieczeń socjalnych. W sektorze opieki nad dziećmi państwo już wdrożyło rozwiązania umożliwiające formalizację zatrudnienia, z dopłatami do składek i ułatwieniami w legalnym zawieraniu kontraktów. Dzieci postrzegane są jako nadzieja społeczeństwa, jego przyszłość, dlatego państwo chce im zapewnić to, co najlepsze. Ale starość to również przyszłość, nasza wspólna przyszłość. Apelujemy o

- stworzenie jasnych ram prawnych dla zatrudnienia opiekunek w prywatnych gospodarstwach domowych;

- wprowadzenie zachęt i ułatwień dla pracodawców zawierających legalne umowy;

- umożliwienie osobom wykonującym prace opiekuńcze dostępu do systemu ubezpieczeń, świadczeń i ochrony prawnej;

- instytucjonalne wsparcie w zakresie kontroli warunków pracy oraz przeciwdziałanie przemocy i wyzyskowi.

Nie chcemy już funkcjonować w szarej strefie, niewidoczne, pozbawione ochrony, zmuszone do pracy w warunkach niepewności i przemocy, przemęczenia i strachu, bez możliwości zabezpieczenia podstawowych potrzeb.

Z poważaniem,

Komisja Pracownic i Pracowników Domowych Ogólnopolskiego Związku Zawodowego Inicjatywa Pracownicza”.

Zdjęcia: Jędrzej Dudkiewicz

20
хв

„Bez nas wasze domy nie funkcjonują”: pochód ukraińskich opiekunek w Warszawie

Jędrzej Dudkiewicz
Ołena Wajdałowycz Romowie

Po rosyjskiej inwazji na Ukrainę społeczność romska w Polsce powiększyła się z 20 000 do 80 000 osób. Zarówno w Ukrainie, jak w Europie Romowie wciąż spotykają się z dyskryminacją i uprzedzeniami. Ołena Wajdałowycz, Ukrainka romskiego pochodzenia, jest jedną z działaczek na rzecz praw człowieka, które od lat bronią praw Romów.

Stereotypy na temat Romów dotykały Ołenę już od dzieciństwa. To zmotywowało ją do walki o prawa mniejszości i pracy nad zmianą nastawienia społeczeństwa do Romów. Po wybuchu wojny na pełną skalę przeniosła się do Warszawy, gdzie kontynuowała swoją działalność. Dziś wraz z polską fundacją W Stronę Dialogu pomaga Romom z Polski i Ukrainy.

Ołena wśród ludzi, o któych prawa walczy

Kiedy coś ginęło, patrzyli na mnie

– Rodzice są Romami – mówi Ołena. – Moje dzieciństwo nie należało do najłatwiejszych, zwłaszcza w czasach szkolnych. Poza domem często spotykałam się z dyskryminacją i zastraszaniem. Do dziś pamiętam żarty, które mnie nie śmieszyły. ?

Często mówili do mnie: „Przepowiedz nam przyszłość”, „Powróż z ręki”. Kiedy coś gdzieś zniknęło, zawsze obwiniali mnie. Bo jestem Romką. To wszystko było bardzo przykre. Próbowali też wykluczać mnie z zajęć szkolnych. Byłam zdana na siebie. Mimo tego wszystkiego uczyłam się bardzo dobrze, chciałam być prymuską. Myślę, że niektórzy nawet mi tego zazdrościli.

Mówił taki na przykład: „Jak Romka może mieć lepsze stopnie ode mnie? Przecież Romowie nie potrafią czytać ani pisać”

Każde dziecko mniej zdeterminowane niż ja poddałoby się. Jestem dumna, że się nie poddałam. Jestem bardzo wdzięczna mojej mamie, że mnie wspierała i zawsze powtarzała: „Jesteś mądra, nie jesteś gorsza od innych. Możesz robić wszystko, co chcesz”. To dawało mi siłę i motywowało do działania.

Natalia Żukowska: Co dla Ciebie oznacza bycie Romką?

Ołena Wajdałowycz: To moja rodzina, język, kultura i tradycje, które mamy.

W kulturze romskiej najważniejszą rzeczą jest szacunek dla starszych. Nie ma czegoś takiego jak niesłuchanie ich. Oni zawsze mają ostatnie słowo

Na przykładzie mojej rodziny mogę powiedzieć, że nasze dziewczyny bardzo poważnie podchodzą do małżeństwa i zakładania rodziny. Wychowano mnie w przekonaniu, że musisz świadomie wybierać partnera. I budować związek tylko po upewnieniu się, że to jest osoba, z którą chcesz spędzić życie.

Jakie stereotypy na temat Romów pokutują w Ukrainie i w Polsce?

Inni ludzie są wobec Romów stronniczy. Istnieją różne stereotypy: pozytywne, negatywne i neutralne. Na przykład wiele osób uważa, że Romowie nie chcą pracować i kradną. To negatywne stereotypy. Do pozytywnych zaliczyłabym pogląd, że wszyscy Romowie tańczą i śpiewają, chociaż to nieprawda. Innym jest to, że wszyscy Romowie mają dar przewidywania przyszłości, co też nie jest prawdą. Nie można uogólniać i wyciągać wniosków na podstawie tych kilku osób, które znasz. W rzeczywistości inni wiedzą bardzo mało o Romach.

Przed wybuchem wojny na pełną skalę w Ukrainie istniało 16 romskich grup dialektalnych. Różnią się tradycjami i poziomem integracji ze społeczeństwem. Romowie różnią się także wyglądem. Czasami mówią mi, że nie wyglądam jak Romka. Niektórzy uważają, że Romowie muszą mieć ciemniejszą skórę, oczy i włosy. Ale to też nie jest prawdą.

Nie tylko Ukraińcy, ale także Polacy niewiele wiedzą o społeczności romskiej. Niedawne badania przeprowadzone w Polsce wykazały, że 72% Polek i Polaków nie zna ani jednej osoby ze społeczności romskiej

Niewiedza rodzi szkodliwe stereotypy. Znalazło to odzwierciedlenie w kampanii społecznej „Poznajmy się”, zainicjowanej przez fundację W Stronę Dialogu. Staramy się obalać stereotypy, bo mają one negatywny wpływ na naszą liczną społeczność. Rada Europy podaje, że w Europie żyje od 10 do 12 milionów Romów – a może nawet więcej. Nie można mierzyć tych wszystkich ludzi tą samą miarą.

Kampania społeczna zainicjowana przez fundację W Stronę Dialogu

Skąd wzięły się stereotypy na temat Romów? Dlaczego inni ludzie w nie wierzą?

Te stereotypy mają głębokie podłoże historyczne. Romowie pojawili się w Europie w XI-XII wieku i niemal natychmiast stali się obiektem podejrzeń, ponieważ mówili nieznanym językiem (romani), mieli własne tradycje, muzykę, wyróżniali się wyglądem, często podróżowali. A to budziło strach. Już w średniowiecznej Europie byli prześladowani i mieli zakaz osiedlania się w miastach.

W niektórych krajach Romowie byli nawet fizycznie piętnowani – naznaczano ich ciała. Na terytorium współczesnej Rumunii byli zniewoleni przez 500 lat, aż do XIX wieku

Podczas II wojny światowej nazistowski reżim zamordował ponad pół miliona Romów. Ten akt ludobójstwa nie został jeszcze odpowiednio uznany w przestrzeni publicznej.

Historyczne traumy odcisnęły głębokie piętno na pamięci społeczności romskiej i publicznym postrzeganiu Romów. Należy jednak pamiętać, że stereotyp to uproszczenie, mechanizm samoobrony przed skomplikowaną rzeczywistością. Spójrzmy głębiej i zapytajmy siebie: „Co tak naprawdę wiem o tej osobie? Czego konkretnie się boję?”. Nie idealizuję społeczności romskiej. Wszyscy jesteśmy różni i nikt nie może mówić za wszystkich. Tak, są sytuacje, gdy ktoś robi coś złego. Ale ważne jest, aby nie zastępować indywidualnej odpowiedzialności odpowiedzialnością zbiorową.

Dla większości ludzi Romowie są jak kosmici

Kiedy wpadłaś na pomysł, by zająć się przełamaniem stereotypów otaczających społeczność romską?

Jeszcze w szkole. Widziałam, że moi romscy rówieśnicy przechodzą przez to samo co ja. Pamiętam, jak pewna dziewczynka bawiła się z nami na placu zabaw, a jej matka podeszła do niej, zabrała ją od nas i zabroniła jej się z nami bawić. Zapamiętam ten bolesny moment do końca życia. Zdałam sobie sprawę, że nie chcę, by romskie dzieci przechodziły przez coś takiego. Z jakiegoś powodu dla większości ludzi Romowie są jak kosmici. A my jesteśmy Ukraińcami romskiego pochodzenia, naszą ojczyzną jest Ukraina. Tysiące Romów na ochotnika broni Ukrainy na froncie. To, że mamy ciemniejsze włosy i inne zwyczaje, nie czyni nas gorszymi.

Z koleżanką Noemi Łakatosz

Jesteś najmłodszą Romką, która (w wieku 20 lat) przemawiała na Forum ONZ ds. Mniejszości. Co chciałaś powiedzieć światu?

Nie chciałam przemawiać jak działaczka na rzecz praw człowieka, która wydaje jakieś zalecenia. Chciałam, by moje przesłanie dotknęło ludzkich serc. Był rok 2018, a właśnie wtedy 24-letni Rom zginął z rąk prawicowych radykałów w Ukrainie. Powiedziałam, że świat powinien na to zareagować, a osoby zaangażowane w zbrodnię powinny zostać ukarane zgodnie z prawem Ukrainy.

Jak się postrzega społeczności romskie w Europie?

Dziś możemy mówić o ewolucji i zmianie opinii w społeczeństwie. I to jest dokładnie to, o co nam chodzi w fundacji W Stronę Dialogu. Staramy się zmieniać negatywne opinie o społeczności romskiej w Polsce. A to, co robimy tutaj, rozszerzamy na inne kraje.

Prowadzimy kampanie informacyjne, współpracujemy ze znanymi czasopismami. To, że jestem pierwszą Romką, która pojawiła się na okładce znanego polskiego magazynu „Wysokie Obcasy”, jest krokiem naprzód. Inne media również opowiedziały historie romskich kobiet, które odniosły sukces. W ten sposób stopniowo zmieniamy niesprawiedliwe opinie na temat Romów.

Działamy też na polu edukacji, dając romskim dzieciom możliwość uczenia się bez barier. Pomagamy w znalezieniu zatrudnienia, współpracujemy z przedsiębiorstwami. Staramy się, aby Romowie w Polsce byli niezależni ekonomicznie, potrafili się integrować i osiągnąć stabilizację. Bardzo ważne jest dla nas, by czuli się tu bezpiecznie.

Kim są członkowie waszego zespołu?

Jedną ze współzałożycielek naszej fundacji jest dr Joanna Talewicz, Polka romskiego pochodzenia. Drugą jest dr Małgorzata Kołaczek, która ma duże doświadczenie w pracy ze społecznością romską. Od 2012 roku Joanna i Małgorzata prowadzą szkolenia edukacyjne dla policji, dziennikarzy i nauczycieli.

Po wybuchu wojny na pełną skalę w Ukrainie wielu Romów przyjechało do Polski. W 2022 roku Komisja Europejska podała, że około 100 000 Romów opuściło Ukrainę i wyjechało do innych krajów. Spotkaliśmy się z dyskryminacją uchodźców pochodzenia romskiego. Na przykład kiedy udaliśmy się do schronisk, do których trafiali uchodźcy, zobaczyliśmy, że Ukraińcy pochodzenia romskiego zostali oddzieleni od innych. Koordynatorzy w tych schroniskach powiedzieli, że w ten sposób starają się uniknąć napięć. Ponadto zauważyliśmy, że ci „lepsi” Ukraińcy mieli bardziej komfortowe warunki – łóżka, fotele. Natomiast tam, gdzie byli Ukraińcy pochodzenia romskiego, mogło nie być nic. Widziałam dzieci śpiące na kartonach, choć była zima. Z tym właśnie walczymy.

Ołena podczas wystąpienia na warszawskiej konferencji zorganizowanej przez OBWE

Kto pomaga finansowo Twojej fundacji?

Duża część naszych projektów została sfinansowana przez rząd USA. W związku z decyzją administracji Trumpa o zamrożeniu funduszy na programy pomocowe przechodzimy teraz przez bardzo trudny okres. Bo co się stanie, jeśli nas zabraknie? Dzieci, które wspieramy, zostaną bez dodatkowej pomocy. Młodzi ludzie, którymi się opiekujemy, nie będą mieli możliwości rozwijania swoich zainteresowań. Kobiety, które inspirujemy, stracą szansę na lepszą przyszłość. Nie będzie kolejnych kampanii na temat społeczności romskiej, nasze postulaty nie dotrą do ministerstw i polityków. Mamy jednak nadzieję, że dzięki dobrym ludziom i sponsorom będziemy kontynuować nasze działania na rzecz praw człowieka, które prowadzimy od 13 lat.

Wierzę w dobrą przyszłości Romów

Jakiej pomocy potrzebują teraz romscy uchodźcy w Polsce? Z jakimi problemami się do was zgłaszają?

Teraz koncentrujemy się na integracji społecznej romskich uchodźców z Ukrainy, którzy pozostali w Polsce. Skupiamy się także na pomocy polskim i rumuńskim społecznościom romskim w Polsce przede wszystkim w zakresie edukacji, zatrudnienia, kwestii prawnych, pomocy psychologicznej itp. Współpracujemy również z władzami lokalnymi i rządem oraz lobbujemy na poziomie międzynarodowym. Chcemy, aby politycy i dyplomaci brali pod uwagę potrzeby społeczności romskiej.

Romowie z Ukrainy są takimi samymi ludźmi, jak inni Ukraińcy. Chcą dla siebie jak najlepiej

Rozumieją, że aby odnieść sukces w życiu, potrzebują edukacji i pracy. Jedynym problemem jest, że nie zawsze to wykształcenie mogą zdobyć. Na przykład zdarzało się, że odmawiano nam zapisania romskich dzieci do szkoły. Słyszeliśmy, że nie ma miejsc. Oczywiście nie możemy stwierdzić, czy to prawda, czy nie. Ale jeśli romskie dziecko nie zostanie przyjęte do szkoły, nie pozostawiamy tego jako prywatnego problemu rodziny.

Kontaktujemy się z administracją szkoły, wyjaśniamy normy prawne, szukamy zrozumienia, a w razie potrzeby angażujemy prawników i władze oświatowe.

Jeśli chodzi o zatrudnienie, to i tu pojawiają się problemy. Romowie są zatrudniani, lecz z przeszkodami. Bardzo trudno im też wynająć mieszkanie. Raz pomogliśmy pewnej rodzinie, w której Romka pracowała dla międzynarodowej organizacji.

Kiedy negocjowaliśmy czynsz przez telefon, wszystko było w porządku. Gdy przyszliśmy na spotkanie, odmówiono nam. I tak przez cztery miesiące. Niektórzy Romowie nie przyznają się, kim są, ponieważ boją się dyskryminacji

Jeśli jakiejś rodzinie nie wynajęto domu tylko ze względu na jej pochodzenie etniczne, pomagamy jej prawnie, rozmawiamy z właścicielem domu, czasami zwracamy uwagę opinii publicznej za pośrednictwem mediów. Ale zawsze staramy się to robić poprzez dialog, a nie konfrontację. To jedyny sposób, by zmienić coś na głębokim poziomie i na długi czas.

Romowie, którzy znaleźli w Polsce schronienie przed Rosjanami

Kim są ludzie, którym pomagacie?

Na początku rosyjskiej inwazji nastąpił bardzo duży napływ uchodźców. Opowiem pewną historię. Była kobieta, której córka zmarła w Ukrainie. Ta kobieta została z ośmiorgiem wnucząt, z których jedno było niepełnosprawne. Widzieliśmy, że bardzo dobrze dogadywała się z innymi Romami, którym pomagaliśmy w schronisku, więc zaproponowaliśmy jej pracę. Pracuje z nami już prawie trzy lata. Takie przypadki, gdy nasi podopieczni stają się naszymi współpracownikami, nie są odosobnione.

Często ludzie trafiali do nas bez dokumentów. Tracili je podczas ucieczki przed bombardowaniem albo gubili gdzieś w pośpiechu. Nie było łatwo zalegalizować ich statusu. Bali się, nie wiedzieli, czy jutro będą mieli co jeść i gdzie spędzić noc. Pomagaliśmy im.

Patrząc tych ludzi trzy lata temu i teraz, widzę ogromną różnicę. Dziś są zintegrowani ze społeczeństwem, mówią po polsku, większość jest zatrudniona. Bardzo się z tego cieszę.

Wiem, że otrzymujesz wiele wiadomości od romskich dziewczyn. O czym piszą?

O swoich pragnieniach i marzeniach. Chcą budować karierę, dostać się na uniwersytety, próbują się odnaleźć. Ale piszą do mnie także młodzi chłopcy. Mój siostrzeniec powiedział kiedyś, że bardzo ważne jest dla niego, by mieć jakiegoś mentora.

Przez wieki społeczność romska była odizolowana, bała się dyskryminacji i prześladowań – ale to nas nie złamało. Młodzi ludzie są teraz bardziej otwarci. Wielu Romów odnosi sukcesy zawodowe. Pracują w Komisji Europejskiej, Radzie Europy, OBWE, ONZ, współpracują z rządem, są doskonałymi specjalistami, naukowcami, nauczycielami i lekarzami. Są wykształceni, znają języki obce. Patrząc na nich, wierzę w dobrą przyszłość Romów.

Zdjęcia: archiwum prywatne Ołeny Wajdałowycz

20
хв

Ołena Wajdałowycz: – Niektórzy Romowie nie przyznają się, kim są. Boją się dyskryminacji

Natalia Żukowska

Możesz być zainteresowany...

Ексклюзив
20
хв

Skąd się wzięła wędzona gruszka, czyli Jewhen w krainie przysmaków

Ексклюзив
20
хв

Dzieci oglądają sztukę o wojnie odważniej niż dorośli

Ексклюзив
20
хв

Twarze dzieci wojny to twarze nas wszystkich

Skontaktuj się z redakcją

Jesteśmy tutaj, aby słuchać i współpracować z naszą społecznością. Napisz do nas jeśli masz jakieś pytania, sugestie lub ciekawe pomysły na artykuły.

Napisz do nas
Article in progress