Exclusive
20
min

Ukraińska Wigilia tradycyjnie rozpoczyna się od kutii, podczas gdy polska Wigilia rozpoczyna się od opłatka

Jaka jest różnica między 12 głównymi polskimi i ukraińskimi potrawami na wigilijnym stole?

Julia Ladnova

Popularne dania na polskiej wigilijnym stole. fot: Shutterstock

No items found.

Zostań naszym Patronem

Dołącz do nas i razem opowiemy światu inspirujące historie. Nawet mały wkład się liczy.

Dołącz

W tym roku Ukraińcy, wraz z resztą świata, obchodzą Wigilię (Wigilia oznacza "nocne czuwanie", powstrzymywanie się od snu), wieczór poprzedzający Boże Narodzenie.

Wieczorem 24 grudnia, kiedy pierwsza gwiazda, symbolizująca Gwiazdę Betlejemską, pojawia się na zimowym niebie, rodzina tradycyjnie gromadzi się wokół stołu.

Polska Wigilia i ukraińska Wigilia mają ze sobą wiele wspólnego. Na świątecznym stole znajduje się 12 postnych potraw - jako symbol 12 apostołów Jezusa. W obu krajach na kolację podaje się ryby, kapustę, grzyby i mak. Jednocześnie istnieje różnica w sposobie przygotowywania świątecznych potraw, dlatego jedzenie na ukraińskich i polskich stołach często smakuje zupełnie inaczej.

1. W Ukrainie zaczynają się od kutii, w Polsce - od opłatka

Ukraińcy kojarzą świąteczny stół z kutią. Zdjęcie: Shutterstock

W Ukrainie i w Polsce kutia to gotowana pszenica z suszonymi owocami, miodem, makiem i orzechami. W Ukrainie jest to główne danie na świątecznym stole. W Polsce jest popularne głównie na wschodzie kraju. Kutia jest uważana za symbol dobrobytu i pomyślności, a pszenica symbolizuje wieczność (ponieważ ziarno kiełkuje co roku). Mak jest symbolem płodności i bogactwa, miód - pomocy sił natury, a orzechy - talizmanem chroniącym przed chorobami.

Istotną różnicą jest to, że ukraińska Wigilia tradycyjnie rozpoczyna się kutią, a polska opłatkiem. Są to cienkie, pszenne opłatki zwane chlebem wigilijnym. Jest to symbol pojednania, przebaczenia win, które zostały popełnione w ciągu całego roku. W Polsce rytuał dzielenia się opłatkiem jest niezwykle ważny. Podczas kolacji każdy członek rodziny odłamuje kawałek opłatka innych krewnych i dzieli się z nimi swoim. Całemu procesowi towarzyszą życzenia Wesołych Świąt i symbolizuje on rodzinną jedność i przebaczenie.

W Polsce pod obrus wkłada się siano i dzielą się opłatkami. Zdjęcie: Shutterstock

2. Barszcz czerwony z uszkami a barszcz ze śliwkami i grzybami

Trudno wyobrazić sobie polski stół wigilijny bez czerwonego barszczu z uszkami. Natomiast barszcz nie jest wymagany na ukraińskim stole wigilijnym. A jeśli już jest podawany, to dodaje się do niego suszone śliwki, grzyby i kwaśną śmietanę. Ukraińcy uważają, że prawdziwy barszcz powinien być tak gęsty i treściwy, że można w nim trzymać łyżkę.

Mówi się, że nigdy nie można zadowolić Ukraińca cudzym barszczem. Ale różnica między tym daniem w Ukrainie i w Polsce jest naprawdę fundamentalna. Polski barszcz czerwony przygotowywany jest z zakwasu buraczanego z dodatkiem selera, cebuli, octu lub soku z cytryny. Smak potrawy zależy od tego, jak kwaśna lub słodka jest ta przystawka. "Dobry barszcz ma dużo cukru" - mówią Polacy. W polskim barszczu nie znajdziemy jednak ziemniaków, kapusty i fasoli. Barszcz podawany jest z "uszkami" - pierogami nadziewanymi kapustą i grzybami.

Polski barszcz z uszkami bardzo różni się od tradycyjnego barszczu ukraińskiego. fot: Shutterstock

3. Uzvar i kompot z suszonych owoców z przyprawami

Kompot z suszy jest często nazywany w Polsce kompotem wigilijnym. Zazwyczaj przygotowuje się go z suszonych jabłek, śliwek, gruszek, rodzynek, moreli i fig. Polacy lubią również dodawać do kompotu przyprawy: cynamon, goździki, imbir, a nawet wanilię.

Jakkolwiek by go nie nazwać, kompot z suszonych owoców jest zawsze pyszny zimą. Zdjęcie: Shutterstock

4. Pierogi i paszteciki (pierogi)

Tradycyjnie pierogi z kiszoną kapustą podawane są zarówno w Wigilię, jak i w Boże Narodzenie. Do potrawy często dodaje się grzyby. I zawsze cebulę, smażoną na złoty kolor. Pierogi z ziemniakami są również popularne w Ukrainie.

Tradycyjne ukraińskie danie zyskało popularność wśród ludzi na całym świecie. Zdjęcie: Shutterstock

5. Winegret i sałatka jarzynowy

W Polsce królem sałatek na wege stole jest sałatka jarzynowa z majonezem. Jest to lokalna wersja sałatki Olivier. Przyrządza się ją z majonezem i gotowanej marchwi, ziemniaków, jajek z dodatkiem kiszonych ogórków, zielonego groszku i cebuli. W Ukrainie w Wigilię zwyczajowo przygotowuje się winegret z kiszonym ogórkiem, kiszoną kapustą i fasolą. Niektórzy dodają do winegretu groszek, śledzie lub tulkę.

Ukraińcy są przyzwyczajeni do jedzenia sałatki jarzynowej w Sylwestra a winegret w Boże Narodzenie. Zdjęcie: Shutterstock

6. Gołąbki z ziemniakami w Polsce, ryżem i grzybami w Ukrainie

W Polsce tradycyjne gołąbki na świąteczny stół przygotowywane są z gotowanych na parze liści kapusty i nadzienia z surowych tartych ziemniaków, smażonej cebuli i kaszy manny. W Ukrainie są one zwykle nadziewane ryżem i grzybami. W Polsce ludzie lubią piec to danie w sosie z koncentratu pomidorowego i kwaśnej śmietany, podczas gdy W Ukrainie wolą dusić je w śmietanie z cebulą i marchewką.

W Ukrainie niewiele osób dodaje kaszę mannę do gołąbków. Warto spróbować! Zdjęcie: Shutterstock

7. Duszona kapusta z grochem i bez grochu

Potrawy z duszonej kapusty są obowiązkowe na polskich i ukraińskich stołach, ale przygotowuje się je inaczej. W Ukrainie zwyczajowo sieka się świeżą kapustę i dusi w rondlu z olejem i wodą lub bulionem grzybowym, dodając koncentrat pomidorowy, cebulę lub grzyby do smaku. W Polsce jednak danie to jest dość oryginalne, ponieważ do kapusty dodaje się groch.

Duszona kapusta z grochem to danie wegetariańskie. Ukraińcy zamiast grochu dodają fasolę. Zdjęcie: Klopotenko.com

8. Smażony karp i karaś srebrzysty na warzywnym spodzie

Smażony karp z chrupiącą skórką to jedno z głównych dań na świątecznym stole w Polsce. Czasami karp jest marynowany w piwie lub podawany w galarecie. Ryba symbolizuje bogactwo i podobno spełnia życzenia na nadchodzący rok.

W Ukrainie ryby częściej piecze się w piekarniku z warzywami. I nie musi to być karp. Wystarczy srebrny karp na warzywnym spodzie lub pstrąg.

Karp jest uważany za symbol bogactwa i dobrobytu. Zdjęcie: Shutterstock

9. Marynowany śledź i kwaśna śmietana

Śledź jest zawsze mile widzianym daniem na świątecznym stole w Polsce i w Ukrainie. Ale w Ukrainie zwykle podajemy go marynowanego i zaprawionego olejem i cebulą, podczas gdy w Polsce ludzie wolą śledzie w śmietanie. Aby to zrobić, gotowy solony śledź jest mieszany z tłustą śmietaną, marynowaną cebulą, plasterkami kwaśnego jabłka, odrobiną musztardy, octu, soku z cytryny i cukru, a śledź może pływać w tym wszystkim przez kilka godzin.

Na polskim stole śledź podawany jest w śmietanie. Zdjęcie: Shutterstock

10. Zupa grzybowa z łazankami

Tradycyjna polska zupa grzybowa podawana jest w Wigilię z cienkimi domowymi łazankami (kawałkami ciasta z mąki pszennej, żytniej lub gryczanej). W Ukrainie danie przygotowywane jest z suszonych borowików z dodatkiem zaprawy mącznej, która nadaje mu gęstą konsystencję i zamienia w puree.

Ukraińska zupa grzybowa jest często gęstsza, podczas gdy polska wersja jest przygotowywana z łazankami. Nawiasem mówiąc, zupa ta jest również bardzo popularna w Galicji. Zdjęcie: Shutterstock

11. Świąteczny makowiec w Ukrainie - kluski z makiem w Polsce

Nie sposób wyobrazić sobie polskiej Wigilii bez makowca. Równie często przygotowuje się kluski z makiem. W tym celu wystarczy ugotować makaron, dodać mak, miód i orzechy włoskie do smaku. Na Ukrainie mak jest używany do wyrobu vytytuky, bułek i pierogów. Ludzie lubią również cynamonowe ciasta yalbuchi i babeczki z kandyzowanymi owocami.

Polska wersja makowca zawsze zawiera dużo maku. Zdjęcie: Shutterstock

12. Ciasta, pierniki i paszteciki

Na polskim stole w Wigilię często można zobaczyć paszteciki z kapustą lub grzybami. W Ukrainie również często piecze się paszteciki, ale z ciasta drożdżowego. Nadziewane są kapustą, grzybami, kaszą gryczaną z koperkiem, fasolą lub grochem, a także smażoną cebulą i gotowanymi ziemniakami. W Ukrainie pierogi są często przygotowywane na słodko - z dżemem, makiem, owocami, podczas gdy w Polsce preferuje pierniczki.

Małe paszteciki z ciasta francuskiego wypełnione kapustą i grzybami. Zdjęcie: Shutterstock


No items found.
Р Е К Л А М А
Dołącz do newslettera
Thank you! Your submission has been received!
Oops! Something went wrong while submitting the form.

Dziennikarka, specjalistka ds. PR. Jest mamą małego geniusza z autyzmem i założycielką klubu dla mam PAC-Piękne Spotkania w Warszawie. Prowadzi bloga i grupę TG, gdzie wspólnie ze specjalistami pomaga mamom dzieci specjalnych. Pochodzi z Białorusi. Jako studentka przyjechała na staż do Kijowa i została na Ukrainie. Pracowała dla dzienników Gazeta po-kievske, Vechirni Visti i Segodnya. Uwielbia reportaż i komunikację na żywo.

Zostań naszym Patronem

Nic nie przetrwa bez słów.
Wspierając Sestry jesteś siłą, która niesie nasz głos dalej.

Dołącz

Dla Polek i Polaków aborcja jest tematem kontrowersyjnym. W czasach rządów PiS była czymś, o czym obywatele oraz politycy wciąż rozmawiali. Teraz wydaje się, że ten temat został przez nas zapomniany, a większość polityków postanowiła odsunąć go na bok.

Jak to możliwe, że kwestia ciała kobiety i jej prawo do wyboru mogą stać się czymś tak łatwym do wymazania? Wzrost wpływów skrajnej prawicy jest widoczny wszędzie, a wraz z nim pojawiają się ograniczenia autonomii kobiet: wykorzystywanie naszych ciał, by politycy mieli poczucie kontroli, dominacja nad mniejszościami i odgórne, polityczne dążenie do zwiększenia populacji.

Głos kobiet wydaje się być czymś, co można całkowicie zignorować przy omawianiu tych kwestii.

To zmusza nas do wzięcia spraw w swoje ręce.

Chociaż sytuacja na świecie coraz bardziej się pogarsza, pokładam nadzieję w ludziach. Spędzanie czasu w miejscach takich jak ABOTAK przypomina mi, jak ważna jest wspólnota i jak wiele możemy osiągnąć.

Widząc, jak daleko zaszłyśmy jako kobiety i jak bardzo różniły się prawa mojej babci od moich, zyskuję motywację, by iść dalej i mieć nadzieję, że następne pokolenie kobiet będzie miało lepiej i łatwiej.

Dopóki nie obalimy patriarchatu, który nami rządzi, żadna z nas nie będzie wolna – i to samo dotyczy osób innych płci. Musimy wspólnie uznać, że ten system nam szkodzi.

ABOTAK— to miejsce stworzone z myślą o niesieniu pomocy i budowaniu wspólnoty dla osób w potrzebie.
Podczas naszej wizyty dowiedzieliśmy się więcej o idei stojącej za tym projektem oraz o interesującej historii Natalii Broniarczyk.

Myślę, że najważniejszą rzeczą, którą zrozumieliśmy, jest to, że aborcja istniała zawsze i zawsze będzie istnieć.

Pytanie jednak brzmi: Na ile będzie bezpieczna i dostępna?

20
хв

Czy aborcja w Polsce kiedykolwiek będzie dostępna i legalna? Podcast

Melania Krych

Ależ ja jestem zmęczona!

Koleżanka żartuje: „Nie zdążyłyśmy stać się milfami [od angielskiego MILF – mamuśka, z którą chciałoby się przespać – red.], a już stałyśmy się „kobietami – kanapkami”. Termin „pokolenie kanapek” („sandwich generation”) wprowadziła w 1981 roku pracownica socjalna Dorothy Miller. To ludzie (głównie kobiety) w wieku 35-65 lat – czyli w wieku, kiedy większość ma już dorosłe dzieci i chce żyć dla siebie – którzy muszą opiekować się zarówno starzejącymi się rodzicami, jak własnym potomstwem.

Problemy ściskają te kobiety z obu stron, jak kromki chleba w kanapce. Ale te kobiety dobrze wiedzą, że świat nie lubi słabych. Nauczyły się grać w tę grę, radzić sobie, polegać tylko na sobie, żonglować dziesiątkami obowiązków. Prawie nie narzekają, chociaż w skroniach coraz częściej pulsuje im myśl: „Ależ ja jestem zmęczona!”.

Moja historia trwa już ponad pół roku. Najpierw mama – z pokolenia, które nie było przyzwyczajone do dbania o siebie. Nagle dzwoni i mówi, że źle się czuje. Po chwili okazuje się, że to „źle” trwa już od dawna. Po prostu nie chciała mnie martwić

Rzucasz wszystko. Kupujesz pierwszy z brzegu bilet do Ukrainy, podczas gdy wszyscy świętują Boże Narodzenie. Zostawiasz chorego na przeziębienie nastolatka w Wigilię w obcym domu, tego samego wieczoru pędząc kilkoma pociągami do matki. Przez miesiąc chodzisz od jednego lekarza do drugiego: dziesiątki badań, kilometrowe rachunki – aż w końcu słyszysz diagnozę, od której serce zamiera w piersi. Zostajesz przy mamie, gdy ona przechodzi operację, a potem wracasz do Polski, żeby trochę odetchnąć...

A tu czeka na ciebie dziecko, które podczas twojej nieobecności miało problemy w relacjach z koleżankami, burzę hormonów, nieporozumienia w szkole... Nie wspominając już o nowych rachunkach i własnych nierozwiązanych sprawach w pracy.

Pod podwójną presją

Profesor Barbara Józefik z Uniwersytetu Jagiellońskiego wyjaśnia fenomen „pokolenia kanapki” na przykładzie polskich kobiet. Przeżyły stres podczas pandemii COVID-19, a potem wybuch wojny za wschodnią granicą. Wszystko to podniosło już poziom ich niepokoju na najwyższy poziom – a tu nagle nowe wyzwania: rodzice się starzeją, a dzieci niby dorosły, lecz nadal są zależne. Do tego własne ciało zaczyna zawodzić: nie jest już tak odporne na stres, nie jest tak wytrzymałe, wymaga opieki i troski.

„Pokolenie kanapek” („sandwich generation”) to ludzie (głównie kobiety) w wieku 35-65 lat, którzy muszą opiekować się zarówno starzejącymi się rodzicami, jak własnym potomstwem. Ilustracja: Shutterstock

Wyjaśnienie tego zjawiska jest następujące: kobiety zaczęły później rodzić dzieci, a jednocześnie wydłużyła się średnia długość życia. W rezultacie kiedy nasi rodzice osiągają wiek, w którym potrzebują naszej pomocy, my nadal mamy dzieci, którymi musimy się opiekować. I jakoś już bez dawnego sceptycyzmu przypominają się słowa starszych, które często słyszało się w młodości: „Trzeba urodzić przed 25. Wyobraź sobie: jesteś jeszcze młoda, a dzieci już dorosłe i samodzielne”.

Do tego dochodzi wzrost liczby samotnych matek, które nie mają z kim dzielić ciężaru utrzymania i wychowania dzieci. W związku z tym kobieta musi utrzymywać rodzinę i dbać o swój rozwój zawodowy za granicą.

Kolejnym trendem, na który zwraca uwagę polska badaczka, jest zanikanie modelu wspólnego życia kilku pokoleń pod jednym dachem. Dzisiaj nie jest to już powszechna praktyka, więc nawet podstawowa logistyka opieki nad rodzicami wymagającymi wsparcia znacznie się komplikuje.

Dodatkowo traci się wsparcie rodziców – nie można po prostu zostawić dzieci u kogoś z rodziny, by trochę odpocząć

Prof. Józefik zauważa też, że podwójna presja na kobiety często prowadzi do depresyjnych myśli i wypalenia zawodowego. W ich głowach wciąż krążą sprzeczne myśli: „Jestem złą córką”, „Jestem złą matką”, „Nie radzę sobie”, „Kocham swoich rodziców, ale marzę, by ktoś inny się nimi opiekował” itp.

Długotrwały stres osłabia układ odpornościowy, pogarsza się również zdrowie somatyczne. Kobiety często skarżą się: „Sama mam problemy z sercem, ciśnieniem, kręgosłupem. Ale nie mam czasu, żeby się tym zająć, pójść na jogę albo pilates”. W życiu kobiet – kanapek niemal nie ma miejsca dla siebie.

A wszystko to na tle wojny

Miałam szczęście, nie jestem jedynaczką. Mam brata, wychowanego w atmosferze równych praw i obowiązków, który dzielił ze mną opiekę nad mamą. Jednak nawet to nie ratuje, gdy w twoim kraju trwa wojna.

Typowa sytuacja, gdy niespodziewanie w nocy rozlega się dzwonek telefonu: „Nasze miasto (jestem z Odesy) znalazło się pod zmasowanym atakiem dronów. Wybuchy słychać ze wszystkich stron. Płoną domy na sąsiedniej ulicy”. I nie śpisz do rana, bo martwisz się o bliskich.

Pytam inne ukraińskie uchodźczynie z „pokolenia kanapek”, jak sobie radzą (ich historie są opisane poniżej). Bo to, co dla innych jest sytuacją wyjątkową, dla Ukraińców jest teraz normą. Wojna zniszczyła nasz majątek i status społeczny, pochłonęła oszczędności, wiele Ukrainek za granicą żyje bez wsparcia partnerów, jednocześnie opiekując się dziećmi i rodzicami. Często nie mamy nawet wyboru – opłacić opiekunkę dla rodziców czy letni obóz dla dzieci, bo zarobione pieniądze idą na czynsz. A jako że wielu rodziców kategorycznie nie chce opuszczać Ukrainy, kobiety jeżdżą tam i z powrotem przez granicę, bo nie mogą sobie nawet wyobrazić, że wrócą z dziećmi do miejsc, na które spadają drony i rakiety.

Wróciłam z dziećmi do mamy, żeby nie umierała sama

Amerykańska geriatrka Paula Banks proponuje sześć kroków: wydech i uspokojenie, zaprzestanie obwiniania siebie, uwolnienie się od wstydu z powodu proszenia członków rodziny o pomoc (w szczególności finansową), zaangażowanie nastoletnich dzieci w opiekę nad starszymi członkami rodziny, włączenie dbania o siebie do harmonogramu dnia, niezrywanie kontaktów z przyjaciółmi i regularne spotkania z nimi.

Brzmi dobrze, lecz większość tych rad nie sprawdza się w warunkach wojny i przymusowej migracji.

– Wyjechaliśmy z Charkowa do Irlandii – mówi 51-letnia Iryna. – Przez półtora roku, kiedy mieszkaliśmy razem – ja, moja 74-letnia mama i mój 16-letni syn – kilka razy przyłapałam się na myślach:

„Ojej, ale most! Czy jeśli z niego skoczę, to będzie bardzo bolało?”; „Czy jeśli zatrzymam się na środku drogi, to ten czerwony samochód mnie potrąci?”

Te myśli mnie nie przerażały, przynosiły wyzwolenie. Wszystko się na mnie zwaliło: mama, która nie może bez mnie nawet wyjść z mieszkania; syn z pretensjami, że odciągnęłam go od domu, nauki, przyjaciół; poszukiwanie pracy; nowy język; problemy zdrowotne; strach o męża, który poszedł do wojska. Poczułam ulgę, kiedy udało nam się z mamą zamieszkać w różnych mieszkaniach. Okazało się, że nie jest aż tak bezradna.

41-letnia Natalia z Wuhłedaru: – „Podzieliliśmy” starszych członków naszej rodziny. Mama, która kategorycznie nie chciała opuścić Ukrainy, mieszka z bratem, a ja wysyłam jej pieniądze pokrywające połowę czynszu za mieszkanie w Połtawie i kupno niezbędnych leków. Przyjechałam do Polski z dwójką nastoletnich dzieci i rodzicami męża – 69 i 73 lata. Mieszkaliśmy wszyscy razem w mieszkaniu o powierzchni 36 metrów kwadratowych. Dużo pracowałam. Najpierw w fabryce, w weekendy ucząc się robić manicure, a teraz pracuję na własny rachunek. Rodzice męża nie byli dla nas ciężarem. Wręcz przeciwnie, zajęli się opieką nad dziećmi, gotowaniem, sprzątaniem domu. Niestety oderwanie od ojczyzny wpędziło ich w choroby. Teść zmarł w zeszłym roku. Musieliśmy pochować go w Polsce, bo nasze miasto jest okupowane.

– Mój nastoletni czas przypadły na jesień życia mojego dziadka i babci. Babcia była już wtedy bardzo chora – wspomina 45-letnia Ołena. – Miałam 15 lat i bardzo prosiłam mamę, żeby pozwoliła mi zaprosić przyjaciół na urodziny. Mama nazwała mnie egoistką, która myśli tylko o sobie. Z jakiegoś powodu często o tym wspominam. W mojej rodzinie interesy starszego pokolenia zawsze były priorytetem, a teraz tego samego wymagają ode mnie rodzice. Ale ja wybrałam bezpieczeństwo dzieci. Zatrudniłam osobę, która odwiedza rodziców i pomaga im w domu dwa razy w tygodniu. Jeśli nagle wydarzy się coś złego, będę szukać domów z zakwaterowaniem i opieką. Zarazem w mojej głowie nieustannie rozbrzmiewają rozmowy z przeszłości, w których potępia się „zachodni styl życia”, kiedy to starsi ludzie dożywają samotności w domach spokojnej starości.

Profesor Barbara Józefik jest przekonana, że nie powinniśmy czuć się winni, podejmując decyzję o opłaceniu opieki wysokiej jakości nad starszymi członkami rodziny. I że warto wyjść z matrycy o nazwie: „bycie ofiarą to wyczyn”.

Jednocześnie w sytuacji z rodzicami często nie chodzi o poczucie poświęcenia, ale o miłość

To właśnie ona skłania do bycia blisko, dopóki jest taka możliwość. Część ukraińskich uchodźczyń, nawet ryzykując bezpieczeństwo swoich dzieci, wraca do Ukrainy, by opiekować się starszymi rodzicami.

– Wiem, że nigdy bym sobie nie wybaczyła, gdyby mama umarła samotnie – wyznaje 47-letnia Margarita. – Wróciłam z Wielkiej Brytanii z dwójką dzieci, które były już tam całkowicie zintegrowane, bo dowiedziałam się o śmiertelnej diagnozie mamy. Przez rok byliśmy z nią, nie żałuję tego. Żałuję tylko, że nie było mnie wcześniej. Teraz pracuję z psycholożką, która mówi, że nie przeszłam procesu separacji, dlatego tak trudno mi pogodzić się ze stratą. Ale ja po prostu bardzo kochałam swoją mamę, była najlepszą mamą na świecie.

Lody zamiast Londynu

Szukając odpowiedzi na pytanie, jak nie udusić się pod presją obowiązków napierających z dwóch stron, doszłam do nieoczekiwanego wniosku: w tej sytuacji niezwykle ważne jest, by zadbać o siebie. Bo tak jak ja teraz, tak i moja córka za 15-20 lat może potrzebować nie wsparcia finansowego, ale po prostu obecności mamy, rozmowy, uścisku.

Jeśli nie zadbam o siebie teraz, córka odziedziczy nie tylko mój niepokój, ale także matrycę ofiary i potrzebę dbania o mnie

Ważne, by znaleźć czas na wartościową komunikację z nastoletnimi dziećmi, szczere rozmowy z nimi i prośby o wsparcie (w szczególności o przejęcie części obowiązków domowych). W krytycznym momencie, kiedy zgromadziły się duże rachunki za operacje mamy, moja córka sama zaproponowała, że zrezygnuje z wycieczki z klasą do Londynu. To było jej marzenie, nie zmuszałam jej do tego, to była jej decyzja. Zaczęłyśmy częściej razem wychodzić – po prostu na kawę albo na lody. Wydaje mi się, że to tylko wzmocniło nasze relacje.

Potwierdzają to podcasty MD Anderson Cancerwise, w których omawiane jest wsparcie dla opiekunów – osób zajmujących się rodzicami lub krewnymi z rozpoznaniem nowotworu. W jednym z podcastów pracownica socjalna Mary Deff dzieli się radami wynikającymi z wieloletniej praktyki pracy w hospicjach:

„W sytuacjach długotrwałej opieki szczególnie ważne jest to, by nie zapominać o opiekującej się osobie.

Proste pytanie: ‘Jak się czujesz?’ może być sygnałem, że nie zapomniałaś o tej osobie. To nie tylko apel do lekarzy, ale także do nas wszystkich – kolegów, przyjaciół, sąsiadów, którzy mogą wesprzeć prostym słowem tych, którzy znaleźli się w sytuacji „sandwicha”

W hospicjach jest to już część protokołu: monitoruje się nie tylko stan pacjenta, ale także stan opiekuna – czy nie jest wyczerpany, czy ma dostęp do grup wsparcia.

Ważne, by mieć plan: jak stworzyć w domu możliwie najbardziej komfortowe i bezpieczne warunki dla osoby starszej, dążąc do jej maksymalnej samodzielności. Specjaliści radzą zwrócić szczególną uwagę na stan emocjonalny starszych rodziców. Utrata samodzielności jest ciosem dla ich tożsamości. Może objawiać się irytacją, rezygnacją, niechęcią do przyjmowania pomocy. Jednak właśnie ta cicha obecność, współczucie i wsparcie mogą pomóc zachować godność – i dać ci trochę więcej przestrzeni dla siebie.

Kolejna kluczowa kwestia: szczera ocena własnego systemu wsparcia. Czy dam sobie radę sama, mając pracę, dzieci, inne obowiązki? Czy mogę polegać na mężu, braciach, siostrach, przyjaciołach, sąsiadach? Czasami najlepszym rozwiązaniem jest przekazanie części obowiązków, nawet jeśli jest to trudne psychicznie”.

Jedna z kobiet, które pojawiły się w podcaście, powiedziała: „Wiedziałam, że jeśli nie zadbam o siebie, nie będę w stanie zadbać o rodziców, dzieci i męża”. Dbanie o siebie jest częścią dbania o rodzinę. Jeśli więc świadomość tego może pomóc ci uwolnić się od presji społecznej i wewnętrznego poczucia wstydu, że robisz za mało – przynajmniej tego argumentu wysłuchaj.

20
хв

Dlaczego „kobiety – kanapki” nie mają prawa do zmęczenia

Halyna Halymonyk

Możesz być zainteresowany...

Ексклюзив
20
хв

Що робити з дитиною влітку? Літні денні табори в Польщі 2025

Ексклюзив
20
хв

Blisko ludzi, ale daleko od polityki. Kim jest przyszła pierwsza dama Polski?

Ексклюзив
20
хв

Nowe pokolenie inceli, wychowane przez PiS

Skontaktuj się z redakcją

Jesteśmy tutaj, aby słuchać i współpracować z naszą społecznością. Napisz do nas jeśli masz jakieś pytania, sugestie lub ciekawe pomysły na artykuły.

Napisz do nas
Article in progress