Exclusive
Dezinformacja
20
min

Operacja „Doppelganger”: macki rosyjskiej propagandy w mediach społecznościowych

Naukowcy z Counter Disinformation Network przeanalizowali 1366 prorosyjskich postów opublikowanych w różnych językach na platformie X od 4 do 28 czerwca 2024 roku. Posty te dyskredytowały zachodnią pomoc dla Ukrainy, krytykowały zachodnie rządy oraz wykorzystywały sprzeczne komunikaty i manipulacje. W czerwcu zostały wyświetlone łącznie ponad 4,6 miliona razy

Kateryna Tryfonenko

Rosyjscy propagandyści intensywnie korzystają z sieci społecznościowych. Zdjęcie: Shutterstock

No items found.

Zostań naszym Patronem

Dołącz do nas i razem opowiemy światu inspirujące historie. Nawet mały wkład się liczy.

Dołącz

Counter Disinformation Network to platforma skupiająca ponad 130 specjalistów ds. dezinformacji z 40 organizacji. We wspólnym raporcie przedstawili oni swoje ustalenia dotyczące rosyjskich mechanizmów propagandowych w kontekście operacji „Doppelganger” (sobowtór). Rosja rozpoczęła tę operację w 2022 r., a kampania dezinformacyjna obejmowała tworzenie tysięcy fałszywych komentarzy, filmów, memów i podszywanie się pod znane media. Rozpowszechniano treści głównie za pośrednictwem serwisów społecznościowych, a komentowały je odpowiednio przeszkolone boty.

Kłamstwa, manipulacje, polaryzacja

Kateryna Savranska, analityczka Demagoga, polskiej organizacji fact-checkingowej specjalizującej się w rosyjskiej dezinformacji i propagandzie, zaznacza, że badanie miało na celu nie tylko określenie skali rosyjskiego wpływu na media społecznościowe, ale także umożliwienie dokonania porównań między krajami. Praca była interesująca, ale bez niespodzianek, mówi ekspertka:

– Polska jest jednym z celów rosyjskiej wojny informacyjnej przeciwko Zachodowi. Korzystając z bogatego arsenału metod, Rosja manipuluje opinią publiczną za pośrednictwem różnych agentów wpływu i kanałów informacyjnych, rozpowszechniając narracje wykorzystujące lokalne luki w zabezpieczeniach.

Bezpośredni wpływ Rosji w Polsce pozostaje ograniczony, częściowo ze względu na negatywne nastawienie Polaków do Rosji i jej polityki zagranicznej, a także przez blokowanie rosyjskich mediów, takich jak polska edycja Sputnika

W rezultacie, podkreśla Savranska, Rosja jest zmuszona do korzystania z pośrednich metod promowania swoich narracji. W szczególności są to sieci społecznościowe i blogi. Czasami przeprowadzane są cyberataki na strony internetowe polskich mediów i organizacji. Wstawiane są tam artykuły, które następnie są rozpowszechniane w mediach społecznościowych:

– Operacja „Doppelganger” ujawniła również próby polaryzowania polskiego społeczeństwa za pośrednictwem sieci społecznościowej X [dawniej Twitter - red.] poprzez wykorzystywanie linków do fałszywych stron internetowych udających strony uznanych polskich mediów. Taktyka ta jest szeroko stosowana przez Rosję w różnych regionach. Kiedy jakaś kampania zostaje ujawniona i wyeliminowana, niedługo po tym pojawia się nowa i cykl się powtarza. Ważne jest, by pamiętać, że Rosja często testuje reakcje opinii publicznej na różne tematy, ocenia skuteczność swoich kanałów komunikacji i monitoruje, jak rządy, media społecznościowe, weryfikatorzy faktów, dziennikarze i inni pracownicy mediów reagują na jej działania.

Ukraińskie badania i „Kremlegram”

W Ukrainie, by szybko i łatwo zanurzyć się w dezinformacji, wystarczy korzystać z Telegramu, mówi Ołeksij Piwtorak, ekspert z Centrum Badawczego „Detektor media”:

– To trochę rozleniwiające, ponieważ nie musisz szukać dezinformacji, by ją obalić. Możesz ją po prostu wziąć, jak się bierze dary natury w lesie. Analizując wiadomości dezinformacyjne na temat Ukrainy w prorosyjskich lub rosyjskich propagandowych kanałach telegramowych, rubrykę z takimi tekstami, które ukazują się co tydzień, nazwaliśmy „Kremlegram”. Twitter [X] w Ukrainie ma znacznie mniej użytkowników. Dlatego interesujące było dla nas przyjrzenie się też innej sieci społecznościowej i porównanie ukazujących się na obu platformach wiadomości, tematów i acentów.

Naukowcy twierdzą, że Telegram lepiej "rozumie" kontekst ukraiński. Zdjęcie: Shutterstock

Przygotowując dane do raportu Counter Disinformation Network eksperci zauważyli, że w przeciwieństwie do Telegrama, gdzie główny ładunek jest przenoszony przez tekst, serwis X szeroko wykorzystuje elementy wizualne: karykatury lub kolaże zdjęć – wyjaśnia Ołeksij Piwtorak. Według niego to dowód, że rosyjscy propagandziści próbują „zadowolić” algorytmy X-a i jego odbiorców. Jednak w tym przypadku ci, którzy przygotowali lub rozpowszechnili te wiadomości, nie dotarli do ukraińskiej publiczności, o czym świadczą opinie i reakcje w sieci:

– Autorzy tweetów często nie rozumieli ukraińskiego kontekstu. Na przykład wiadomości o rzekomym niewypłacaniu wynagrodzeń wojskowym towarzyszyło nieadekwatne zdjęcie całej rodziny, z dziadkami i wnukami, która została uznana za kwalifikującą się do mobilizacji. Takie niespójności można było również znaleźć w publikacjach w innych językach. Ponadto było jasne, że autorzy słabo znają język ukraiński.

Wymyślali nieistniejące wyrażenia, takie jak „nieczułe działania” zamiast „niehumanitarnych działań” itp., co jeszcze bardziej podkreślało ich oderwanie od ukraińskiej rzeczywistości

Ewolucja propagandy

Podczas inwazji rosyjska propaganda została w oczach wielu zachodnich odbiorców zdyskredytowana. Dlatego Rosjanie znacznie aktywniej wykorzystują dziś lokalne głosy, mówi Peter Dickinson, redaktor bloga „Ukraine Alert Rady Atlantyckiej” [Atlantic Council]. Od dawna analizuje on główne przekazy rosyjskiej propagandy w anglojęzycznych źródłach. Przypomina niedawny amerykański skandal związany z podcastami. Wyszło na jaw, że Rosjanie płacili niektórym Amerykanom duże sumy pieniędzy za promowanie przychylnej sobie narracji w USA, zamiast próbować promować te narracje samodzielnie. Wiadomości te nie promują poglądu, że na przykład Rosja ma rację czy że stanowisko Rosji jest rozsądne. To nie tak działa obecnie na Zachodzie. Większość ludzi nie wierzy, że Rosja jest rozsądna. Dlatego forsowana jest teza, że Rosja jest groźna i wojna musi się skończyć, bo Rosja może pójść dalej:

– I tutaj mamy groźby nuklearne Putina, które są promowane i wzmacniane przez popleczników i sojuszników Rosji na Zachodzie. Chcą oni przestraszyć własną publiczność i pchnąć ją ku obojętności, nakłaniając przy tym zachodnich parlamentarzystów do niepodejmowania działań przeciwko Rosji. Innym przesłaniem jest promowanie tezy, że Ukraina też nie jest idealna. Kreml rozumie stanowisko większości krajów zachodnich, że Rosja jest zła, Rosja jest w błędzie.

Jego odpowiedzią nie jest więc mówienie, że Rosja jest dobra, ale mówienie, że Ukraina jest zła. Ukraina jest bardzo zła, bardzo skorumpowana, niedemokratyczna, Zełenski nie jest demokratą, w Ukrainie nie ma wyborów, Ukraina uciska chrześcijan, Rosjan, rosyjskich prawosławnych, inne wspólnoty religijne – i tak dalej

W ukraińskojęzycznych tweetach przeanalizowanych przez ukraińskich badaczy na potrzeby raportu Counter Disinformation Network prezydent Zełenski był pośród najważniejszych przedstawicieli tego państwa głównym antybohaterem.

Do źródeł prorosyjskiej propagandy w Ukrainie należy dodać Telegram, z jego brakiem poszanowania dla moderacji informacji, oraz działalność prorosyjskich blogerów na YouTube, mówi Ołeksij Piwtorak. Według niego propagandyści wroga korzystają również z postaw zakorzenionych w części społeczeństwa, charakteryzujących się nieprzyjaznym, a nawet wrogim nastawieniem do ludzi z innych regionów lub uprzedzeniami wobec rządu:

– Manipulowanie takimi postawami ułatwia propagandystom pracę – czy to na Twitterze, czy na Telegramie, czy na YouTube. I czyni je bardziej niebezpiecznymi niż fałszywki, bo te można przynajmniej obalić za pomocą faktów. Dlatego uważam, że metody szerzenia propagandy niewiele się zmieniły w ostatnich latach. W końcu propagandyści używają tych samych metod manipulacji i dość spójnego zestawu tematów. Zmieniają się jednak narzędzia wykorzystywane do siania propagandy. Zamiast słabych tłumaczeń, tłumacze online używają lepszych i bardziej kreatywnych, choć wciąż nieporadnych, komunikatów tworzonych przy użyciu dużych modeli językowych. Zamiast memów, które są przygotowywane w 5 minut, propagandyści spędzają sporo czasu na przygotowaniu danego obrazu, karykatury lub fabrykowaniu zdjęcia, artykułu redakcyjnego lub okładki magazynu. A wymyślone cytaty są odczytywane przez fałszywych celebrytów głosem, który brzmi jak prawdziwy.

Reakcja sieci

15 lipca wysłano ostrzeżenie dotyczące 1236 podejrzanych postów umieszczonych na X. Od tego czasu 529 spośród tych postów zostało usuniętych – ale co najmniej 623 pozostało.

„Do 23 sierpnia 2024 tylko jeden z tych 623 postów został zablokowany, a Counter Disinformation Network nie otrzymała od platformy X odpowiedzi na pytania w tej sprawie do końca sierpnia” – czytamy w raporcie.

W trakcie badania eksperci z Francji, Niemiec, Polski i Włoch zajęli się również z 98 postami na Facebooku, opublikowanymi jako reklamy. Odbiorcami tych postów było około pół miliona użytkowników.

W chwili pisania tego raportu nie ma potrzeby powiadamiania firmy Meta, właściciela platformy X, o reklamach na Facebooku. Bo powiązane strony, na których znajdowały się te reklamy, zostały usunięte lub nie są już używane.

Skuteczność rosyjskiego wpływu

W czerwcu ważnym tematem dotyczącym rosyjskiej dezinformacji były manipulacje dotyczące globalnego szczytu pokojowego. Jak zaznacza Piwtorak, rosyjscy propagandyści próbowali stworzyć w postach pisanych po ukraińsku wrażenie, że ta inicjatywa jest daremna. – W postach w innych językach propagandyści rozpowszechniali ideę, że Rosja powinna zostać na ten szczyt zaproszona, i przypominali o dawnej przyjaźni z Rosjanami. W innych językach poruszyli także temat ukraińskich uchodźców – że są mniej kulturalni i zabierają innym pieniądze i pracę. Wpływ tych wiadomości był jednak utrudniony przez to samo nieudolne wykonanie: niedokładne lub dziwne sformułowania i nieodpowiednie zdjęcia – podsumowuje Ołeksij Piwtorak.

– Z roku na rok pojawiają się powtarzające się przekazy, które próbują godzić w relacje polsko-ukraińskie

Czynią to poprzez wykorzystanie emocji i historycznych urazów, podważenie zaufania Polaków do NATO, UE i USA poprzez przedstawianie zachodnich sojuszników jako szkodzących Polsce oraz dyskredytowanie polskiego rządu poprzez przedstawianie go jako marionetki Zachodu, wrogiej Rosji i nadmiernie wspierającej Ukrainę – mówi Kateryna Savranska. Ekspertka wyjaśnia, że od 2022 r. pojawiły się nowe narracje dezinformacyjne, w tym fałszywe twierdzenia o ukraińskich uchodźcach, przedstawiające wojnę jako spisek elit, wykorzystujące szantaż nuklearny, podkreślające ryzyko związane z udzielaniem pomocy Ukrainie i naciskające na „pokojowe rozwiązanie” konfliktu:

– W czasie niedawnej kampanii „Doppelganger” w Polsce posty na X próbowały manipulować takimi kwestiami jak gospodarka, migracja, ukraińscy uchodźcy, polityka UE, historyczne roszczenia wobec Ukrainy i protesty rolników. W szczególności kampania skupiała się na krytyce Ukrainy, jej przywódców i uchodźców, celowo unikając bezpośrednich odniesień do Rosji – zarówno pozytywnych, jak negatywnych.

Od 2022 roku Rosja zaczęła rozpowszechniać fejki na temat ukraińskich uchodźców. Zdjęcie: Shutterstock

Jeśli chodzi o ocenę skuteczności rosyjskiego wpływu na Polaków – jest to zadanie skomplikowane z różnych powodów, uważa Savranska. Powszechnie uważa się, że Polska ma niską podatność na rosyjską propagandę i dezinformację. Jednak treści, które stale promują te narracje, mogą zyskać od tysięcy do dziesiątek milionów wyświetleń każdego miesiąca.

Według Petera Dickinsona najbardziej skutecznym wobec zachodniej publiczności przekazem podczas wojny był ten o odpowiedzialności NATO:

– Idea, że NATO sprowokowało wojnę, jest szeroko promowana w anglojęzycznym świecie. Oczywiście wiele osób powie, że Rosja nie powinna była dokonywać inwazji, Rosja zachowała się okropnie, a Putin jest dyktatorem.

Dlatego mamy przekazy w stylu: „Oczywiście nie popieramy tego, co zrobiła Rosja – ale…”. I to „ale” często prowadzi do argumentu: „Spójrz, co zrobiło NATO”

Redaktor bloga Ukraine Alert uważa, że Zachód nie zaoferował Ukrainie żadnych realnych perspektyw przystąpienia do NATO, a przystąpienie Szwecji i Finlandii do Sojuszu nie wywołało większej reakcji społecznej w Rosji.

Według Dickinsona polityka Zachodu powinna polegać przede wszystkim na skutecznym opowiadaniu i rozpowszechnianiu własnych narracji, a nie na próbach ciągłego podważania narracji rosyjskich.

Projekt jest współfinansowany przez Polsko-Amerykańską Fundację Wolności w ramach programu „Wspieraj Ukrainę” realizowanego przez Fundację Edukacja dla Demokracji

No items found.
Р Е К Л А М А
Dołącz do newslettera
Thank you! Your submission has been received!
Oops! Something went wrong while submitting the form.

Ukraińska dziennikarka. Pracowała jako redaktorka naczelna ukraińskiego wydania RFI. Pracowała w międzynarodowej redakcji TSN (kanał 1+1). Była międzynarodową felietonistką w Brukseli, współpracowała z różnymi ukraińskimi kanałami telewizyjnymi. Pracowała w serwisie informacyjnym Ukraińskiego Radia. Obecnie zajmuje się projektami informacyjno-analitycznymi dla ukraińskiego YouTube.

Zostań naszym Patronem

Nic nie przetrwa bez słów.
Wspierając Sestry jesteś siłą, która niesie nasz głos dalej.

Dołącz

Mimo oporu Budapesztu, Komisja Europejska wraz z szeregiem państw członkowskich szuka sposobów na odblokowanie startu negocjacji w sprawie przystąpienia Ukrainy do UE. O 1 stycznia 2030 r. jako momencie akcesji niektórzy mówią jako o celu ambitnym, ale symbolicznym. Inni, w szczególności Litwa, uważają go za całkowicie osiągalny.

Wsparcie dla Ukrainy nie jest dla Wilna decyzją podjętą pod wpływem ostatnich wydarzeń. Wynika ono z głębokiego przekonania, które ukształtowało się jeszcze przed inwazją Rosji. O tym, a także o blokadach politycznych, wpływie Orbána, wyborze nowego prezydenta Polski i ryzyku dezinformacji rozmawiamy z Ingridą Šimonyte, która w latach 2020-2024 stała na czele litewskiego rządu.

Cierpliwość do Węgier się wyczerpuje

Maryna Stepanenko: – Litwa zaproponowała 1 stycznia 2030 roku jako orientacyjną datę przystąpienia Ukrainy do UE. To realistyczny cel polityczny czy raczej symboliczny gest wsparcia? W jaki sposób Litwa przyczynia się do osiągnięcia tego celu?

Ingrida Šimonyte:
– Litwa od dawna wierzy, że przyszłość Ukrainy jest w Unii Europejskiej. Było tak jeszcze na długo przed krwawymi wojnami Rosji przeciwko Ukrainie. Zawsze uważaliśmy Ukrainę za kraj europejski i wierzyliśmy, że jej integracja ze wspólnotą euroatlantycką będzie korzystna dla obu stron. Oczywiście, 20 lat temu pogląd ten nie był popularny i wielu podchodziło do niego sceptycznie. W Ukrainie zawsze byli ludzie, którzy zdecydowanie opowiadali się za integracją europejską, dlatego doszło do dwóch Majdanów. Ale byli też tacy, którzy uważali, że stosunki handlowe i biznesowe z Rosją mogą być korzystne. Inwazja zmieniła wszystko.

Biorąc pod uwagę to, jak szybko zmieniły się poglądy w ciągu ostatnich czterech lat, nie powiedziałabym, że dziś coś jest nierealne

Jeszcze kilka lat temu zaproszenie Ukrainy do UE w 2024 r. wydawało się czymś nie do pomyślenia – a jesteśmy już w tym miejscu. Rzecz jasna, przeszkody nadal istnieją. Niektórzy politycy lub kraje z powodów politycznych lub pod presją nieprzyjaznych reżimów blokują postęp, blokując otwarcie klastrów negocjacyjnych lub podjęcie decyzji. Ale to nic nowego.

Widzieliśmy już podobne niepowodzenia. Na przykład Macedonia Północna musiała zmienić nazwę, by zadowolić jedno z państw członkowskich, ale potem inne państwo UE ten proces zablokowało. Trudno powiedzieć, czy osiągniemy cel do 1 stycznia 2030 r. Nie widzę jednak w nim niczego nierealistycznego. Ukraina wykazała się niezwykłą zdolnością do szybkiego i profesjonalnego prowadzenia walki o przetrwanie oraz wdrażania głębokich reform w wielu sektorach. To rzadkość.

Wierzę więc, że to możliwe. Będziemy dokładać wszelkich starań, jestem tego pewna.

Premier Węgier Viktor Orbán często korzysta z prawa weta w Radzie UE. W jaki sposób Ukraina i jej sojusznicy mogą skutecznie pokonać takie blokady polityczne na drodze do członkostwa?

W niektórych przypadkach widzieliśmy już precedensy, kiedy decyzje były podejmowane z pominięciem węgierskiego weta. Nie jest to jednak dobra sytuacja – i nie jest to problem Ukrainy, lecz Unii Europejskiej. UE nie może za każdym razem napotykać te same przeszkody ze strony jednego państwa członkowskiego, kiedy trzeba osiągnąć konsensus.

Nawet jeśli Unii udaje się posunąć naprzód, uwzględniając niektóre interesy Węgier, wysyłamy w ten sposób niewłaściwy sygnał, że nagradzamy zachowanie sprzeczne z duchem Unii. Stanowisko Węgier staje się coraz poważniejszym problemem i wielu polityków zdaje sobie z tego sprawę.

Nie chcę, by UE była zmuszona do podjęcia radykalnych środków, takich jak pozbawienie kraju prawa głosu. Jednak musimy uznać, że taka opcja istnieje
Węgry wciąż nie wycofują weta wobec negocjacji o przystąpieniu Ukrainy do UE. Zdjęcie: LEON NEAL/AFP/East News

Widzieliśmy już, że w niektórych obszarach Unia może działać bez zgody Węgier. Jeśli jednak będzie to się zdarzało zbyt często, stanie się oczywiste, że problem należy rozwiązać w sposób bardziej radykalny. Nie potrafię powiedzieć, kiedy nadejdzie punkt zwrotny, ale oczywiste jest, że wielu polityków traci cierpliwość do Węgier.

Kilka lat temu pomysł pozbawienia prawa któregoś kraju UE głosu wydawał się czymś nie do pomyślenia jako zbyt „nieeuropejski”. Teraz już tak nie jest

Wiele zależy od tego, czy Węgry zdecydują się zmienić swoje zachowanie. Tak jak wojna jest w rękach Putina, tak Węgry mogą w każdej chwili zaprzestać mnożenia przeszkód, co będzie lepsze dla wszystkich.

Warszawa to nie Budapeszt

Nowym prezydentem Polski został Karol Nawrocki. Czy istnieje ryzyko, że stanie się on „drugim Orbanem”?

Nie do końca, ponieważ formalnie nowo wybrany prezydent nie jest członkiem partii, chociaż Nawrocki jest związany z Prawem i Sprawiedliwością. Kiedy PiS było u władzy, premier Mateusz Morawiecki był bardzo zaangażowany w pomoc dla Ukrainy. Często razem odwiedzaliśmy Ukrainę, spotykaliśmy się w ramach Trójkąta Lubelskiego. Polska ma silny instynkt rozpoznawania zagrożenia ze strony Rosji – w przeciwieństwie do Orbána.

Orbán działa na korzyść interesów Putina głównie po to, by pozostać u władzy. Jego retoryka często pokrywa się z mirażowymi narracjami Rosji i zawiera oskarżenia pod adresem Ukrainy.

Polska, podobnie jak kraje bałtyckie, ma bolesną historię z Rosją. Węgry również, tyle że reagują inaczej. Niezależnie od partii – czy to PiS, czy Platforma Obywatelska – polscy przywódcy ogólnie uważają Rosję za zagrożenie

Dlatego nie porównywałabym Polski z Węgrami. Nie wybrano pana Mentzena, którego można by porównać do Orbána. Ważne jest również to, że w procesie podejmowania decyzji w UE rząd reprezentują premier i ministrowie, a nie prezydent. Przewidziana jest koordynacja ich działań z prezydentem, ale władza wykonawcza należy do rządu.

W końcu [w 2026 r.] w Polsce odbędą się wybory parlamentarne i rząd może się zmienić. Nie spodziewam się jednak znaczących zmian w ogólnym stanowisku: obie główne partie były pragmatyczne i ostrożne w stosunku do Rosji, obie popierały konieczność obrony Europy.

Tak, wszyscy słyszeliśmy podczas kampanii wypowiedzi, które budziły niepokój. Ale retoryka przedwyborcza to jedno, a ważne jest to, jak współpracują instytucje. Dlatego pozostaję optymistką. Oczywiście, politycy będą próbować dramatyzować problemy wewnętrzne. Weźmy na przykład rolników – zeszłoroczne protesty zostały wywołane oświadczeniami, że Ukraińcy zabierają im rynki, oraz obawami dotyczącymi skutków członkostwa Ukrainy w UE. Takie nastroje pojawią się jednak w wielu krajach.

Rosja będzie to wykorzystywać w propagandzie, by podsycać negatywne nastroje. Ale to nic nowego. Odpowiedzialni politycy powinni skupić się na długoterminowych celach i nie ulegać manipulacjom. Wiemy, jak działa Rosja. Musimy po prostu być gotowi.

Największe sankcje na Rosję wprowadził sam Putin

Obecnie w ścisłej koordynacji między UE a USA opracowywany jest 18. pakiet sankcji. Czy prace te odpowiadają oczekiwaniom Litwy? Co Pani kraj uważa za priorytet do uwzględnienia w tym pakiecie, by maksymalnie wzmocnić presję sankcyjną na Rosję?

Zawsze optowaliśmy za włączeniem do pakietu sankcji skroplonego gazu i materiałów jądrowych eksportowanych przez Rosję, ale oczywiście jest z tym problem. To dobra i zła strona procesu podejmowania decyzji w Unii Europejskiej: konieczny jest konsensus. Oznacza to, że w pewnym momencie otrzymujesz nie najlepszy wynik (przynajmniej z twojego punktu widzenia), ale tak właśnie wygląda koordynacja. Dlatego dobrze, że przyjęcie jednego pakietu ograniczeń jest zawsze początkiem kolejnego.

I tak, choć niestety powoli, zmierzamy do momentu, w którym te długotrwałe problemy również zostaną uwzględnione
Ingrida Šimonyte z Wołodymyrem Zełenskim. Zdjęcie: OPU

Litwa konsekwentnie opowiada się za najsurowszymi sankcjami wobec Rosji, zwłaszcza w kontekście nowych ataków na infrastrukturę cywilną Ukrainy. Dlaczego Pani zdaniem niektóre kraje UE nadal nie są gotowe do podjęcia tak zdecydowanych działań, jak Wilno? Jakie są główne obawy Zachodu?

Powiedziałabym, że największy wpływ na gospodarkę miały nie sankcje, ale odcięcie dostaw gazu przez samego Putina. Cios gospodarczy był ogromny. Gdyby [europejskie] kraje same miały zaprzestać kupowania rosyjskiego gazu, większość by na to nie poszła, obawiając się skoków cen, kosztów dla biznesu i problemów z dostawami. Nie zapominajmy też o całej całej tej propagandzie, że Europa zamarznie zimą.

Nic takiego się nie stało. Poradziliśmy sobie dobrze, choć to sporo kosztowało. Ale UE jest bogata i to nie pieniądze są jej największym problemem

Bardziej skomplikowane są inne obszary. Nalegaliśmy na podjęcie działań w sprawie gazu już na początku 2022 roku, ale nikt się na to nie zgodził. Wtedy Putin zrobił to sam – i zobaczyliśmy, że damy sobie radę. Strach bierze się stąd, że nie wiesz, czy dasz sobie radę. To sprawia, że przywódcy wahają się przed podjęciem trudnych decyzji.

Czasami chodzi również o wąskie interesy biznesowe. Ludzie powiązani z partiami rządzącymi twierdzą, że nie mogą żyć bez handlu z Rosją. To powoduje opór na szczeblu krajowym.

Ale, ogólnie rzecz biorąc, chodzi o strach przed reakcją opinii publicznej. Niektórzy politycy twierdzą: „Rosja wciąż istnieje, nadal zabija Ukraińców, ale my zaczęliśmy żyć gorzej. Dlaczego mamy cierpieć?”. W krajach demokratycznych to trudna dyskusja. Potrzebne są mocne argumenty i silne przywództwo, by przekonać ludzi, że warto.

To NATO powinno prosić Ukrainę, by je przyjęła

Od początku inwazji Rosji strategia obronna NATO uległa istotnym zmianom. Jak Litwa je ocenia? Czy nowa strategia odpowiada realnym zagrożeniom na wschodniej flance?

Podjęto kroki we właściwym kierunku, ale nie są one jeszcze wystarczające. Przed nami jeszcze długa droga, zwłaszcza biorąc pod uwagę bieżącą dyskusję na temat tego, jak silne są nasze transatlantyckie więzi ze Stanami Zjednoczonymi. Jaka część odpowiedzialności za bezpieczeństwo europejskie ostatecznie spadnie na Europę? Założenie, że Stany Zjednoczone zawsze będą zapewniać kluczowe wsparcie, na przykład w dziedzinie obrony przeciwlotniczej, może okazać się błędne.

Europa musi stać się bardziej samowystarczalna: skrócić łańcuchy dostaw, zwiększyć liczebność sił zbrojnych i podnieść wydatki na obronność

To niełatwe, zwłaszcza dla krajów, które nie traktowały obronności priorytetowo, jak my. Jesteśmy małym krajem, ale wydawanie nawet do 5% PKB na obronność – do czego dążymy od czasów Krymu – nigdy nie było przedmiotem sporu. W innych krajach, nawet po inwazji, realizacja zobowiązania dotyczącego wydatków rzędu 2,5% czy 3% PKB szła kiepsko.

Mark Rutte, sekretarz generalny NATO, potwierdził zaproszenie Ukrainy na szczyt Sojuszu w Hadze. Zdjęcie: OPU

Jednak obecnie sytuacja się zmienia. Komisja Europejska przejmuje bardziej aktywną rolę w sferze obronności, ustanawiając stanowisko komisarza ds. obrony i proponując instrumenty finansowe wspierające państwa członkowskie. Ale przed nami jeszcze ważne decyzje polityczne, takie jak pobór do wojska. Wiele krajów polega wyłącznie na zawodowej armii, która jest kosztowna i ma ograniczone możliwości.

Ponowne wprowadzenie poboru do wojska jest kwestią delikatną politycznie. Po 35 latach pokoju trudno przekonać obywateli, w tym kobiety, że potrzebują podstawowego szkolenia

Ukraina znacznie wzmocniła swoje zdolności obronne. Jak widzi Pani perspektywy pogłębionej współpracy wojskowej między Litwą a Ukrainą – zarówno na szczeblu dwustronnym, jak w ramach NATO?

Jest taki dowcip, że to NATO powinno poprosić Ukrainę o przyjęcie go do swoich szeregów. W tym dowcipie jest wiele prawdy. Ukraina od dawna znana jest jako silny przemysłowo i technologicznie kraj o wysokim poziomie wiedzy technicznej, inżynierii i nauki. I na szczęście nic z tego nie zostało utracone.

Obecnie widzimy, że Ukraina nie tylko produkuje, ale też tworzy rzeczy, które zmieniają oblicze pola walki. Wielu z nas powinno zazdrościć jej tego, uczyć się od niej i z nią współpracować. Kiedy pracowałam w rządzie, podpisaliśmy umowy z ukraińskimi instytucjami o wspieraniu współpracy między naszymi przedsiębiorstwami. Nie tylko po to, by darować jej lub kupować dla niej broń na całym świecie. Także po to, aby inwestować w to, co Ukraina może opracować i wyprodukować. To ogromny potencjał.

Europejski przemysł obronny potrzebuje silnego impulsu, a Ukraina jest doskonałym przykładem tego, co można osiągnąć pod presją, wykazując się innowacyjnością i skutecznością

Stanowi ona również wyzwanie dla tradycyjnego myślenia o obronności, które zakłada wydawanie przez lata ogromnych sum na systemy, które potem można unieruchomić za pomocą znacznie tańszych technologii.

To zmienia nasze wyobrażenie o gospodarce obronnej. Odnosząc się tego, co osiągają sektor obronny Ukrainy oraz jej talenty naukowe i inżynieryjne, mogę tylko powiedzieć: „Wow!”. Mamy się czego uczyć.

Ochrona zniknie, ludzie pozostaną

Bruksela rozważa możliwe wycofanie programu tymczasowej ochrony dla obywateli Ukrainy za granicą. Jakie działania podejmuje Litwa w tej sprawie? Na co mogą liczyć Ukraińcy?

W naszym kraju mieszka obecnie około 80 tysięcy obywateli Ukrainy – to mniej niż szczytowa liczba ponad 90 tysięcy. Niektórzy wrócili do Ukrainy lub przenieśli się gdzie indziej. U nas obowiązuje system tymczasowej ochrony, ale w praktyce większość Ukraińców przyjeżdża tu nie dla przywilejów. To głównie kobiety ze wschodniej Ukrainy, które uciekły z dziećmi lub starszymi krewnymi. Zdecydowana większość z nich pracuje, jest samowystarczalna i płaci podatki.

Ukraińcy nie otrzymują niczego z miłosierdzia. Są częścią naszego społeczeństwa i głęboko to szanuję

Tak, istnieją programy pomocy społecznej, takie jak opieka medyczna lub obiady w szkołach, ale to nic nadzwyczajnego. Jeśli status tymczasowej ochrony zostanie zniesiony, nie sądzę, by wiele się zmieniło. Po prostu przejdzie on w status pozwolenia na pobyt, a ludzie i tak zostaną.

Litwa nie jest krajem z dużym budżetem na opiekę społeczną. Oferujemy podstawowe wsparcie socjalne – zarówno litewskim obywatelom, jak Ukraińcom. Dzieci otrzymują posiłki w szkołach, ludzie mają dostęp do opieki medycznej lub otrzymują pomoc w opłacaniu mediów – bez jakichkolwiek różnic.

Jesteśmy już daleko od pierwszych dni inwazji, kiedy uchodźcy z Ukrainy potrzebowali pilnej pomocy: łóżek, jedzenia, artykułów pierwszej potrzeby. Obecnie wielu z nich osiedliło się i stało się pełnoprawnymi członkami naszego społeczeństwa.

Rusofile to na Litwie margines

Czy zauważa Pani nasilenie prorosyjskich, antyukraińskich lub izolacjonistycznych narracji w litewskim społeczeństwie lub polityce? Jeśli tak, to co jest źródłem tej zmiany?

To, co było chyba nieoczekiwane w 2022 roku, to fakt, że ludzie, którzy byli prorosyjscy lub przydatni dla Kremla, zniknęli z pola widzenia opinii publicznej. Zamilkli, ponieważ społeczeństwo tutaj jest silnie proukraińskie.

Stopniowo jednak zaczęli znów się pojawiać i mówić, że „Ukraina nie może wygrać” albo że „marnujemy [na nią] pieniądze”. To typowe prokremlowskie narracje. Ciekawe, że podczas zeszłorocznych wyborów prezydenckich i parlamentarnych niektórzy politycy otwarcie promowali tę linię, twierdząc, że pacyfikacja równa się pokój, że musimy dać agresorowi to, czego chce.

Na szczęście żaden z nich nie zdobył realnej władzy politycznej. Pozostali na marginesie, choć nadal cieszą się pewnym poparciem. To świadczy o tym, że część społeczeństwa jest prosowiecka lub prorosyjskie i podatna na propagandę Kremla. Wiemy, że tak jest, jak w każdym kraju.

Pozytywnym aspektem jest jednak to, że poparcie społeczne dla Ukrainy pozostaje silne. W rzeczywistości na Litwie trudniej jest być antyukraińskim niż, powiedzmy, anty-LGBT lub przeciwnym konwencji stambulskiej.

Jeśli chodzi o Ukrainę, większość ludzi na Litwie wstydziłaby się powiedzieć, że jej nie popiera

Nawet zwolennicy Rosji często formułują swoje poglądy w łagodniejszych słowach, mówiąc coś w stylu: „Popieramy Ukrainę, ale giną ludzie, więc potrzebujemy pokoju”. Następnie wzywają Ukrainę, by zrezygnowała z części swoich terytoriów lub do zaprzestania wsparcia wojskowego na jej rzecz. To nadal narracja Kremla, tyle że już nie otwarcie antyukraińska.

Zdjęcie główne: ANDRZEJ IWANCZUK/REPORTER

Projekt jest współfinansowany przez Polsko-Amerykańską Fundację Wolności w ramach programu „Wspieraj Ukrainę” realizowanego przez Fundację Edukacja dla Demokracji

20
хв

Czy Nawrocki stanie się „drugim Orbanem” Europy? Była premierka Litwy o różnicy między Polską a Węgrami

Maryna Stepanenko

Kiedy my, Ukraińcy, mówimy o „zdradzie”, rzadko mamy na myśli Amerykę. Ale wygląda na to, że nadszedł czas, aby przyjrzeć się jej bliżej – nie jej dronom czy sprzętowi pancernemu, ale ideom, które się z tym wiążą.

Sylvie Kauffmann, była redaktor naczelna „Le Monde”, pisze w „Financial Times” o niepokojącej zmianie: Ameryka przestaje być obrończynią demokracji i próbuje zmienić jej definicję – w kraju i na świecie. Najbardziej niebezpieczne nie jest to, że Stany Zjednoczone mogą opuścić NATO, ale to, że chcą wciągnąć Europę w swoją ideologiczną transformację, w której demokracja nie oznacza już wolności, lecz posłuszeństwo.

„Prawdziwym szokiem [którego doświadczyliśmy] ze strony Trumpa nie jest odmowa. Jest nim zdrada” – uważa Natalie Tozzi, włoska politolożka.

Ta zdrada nie wymaga armii ani wybuchów. Ona dokonuje się poprzez język

Dzieje się to poprzez nowe „koalicje cywilizacyjne”, które promują wiceprezydent J. D. Vance lub Marco Rubio w swoim raporcie o potrzebie „zachowania cnót kultury zachodniej”. Ale jakiej kultury? Tej, która obraża sędziów, atakuje imigrantów, potępia wolność słowa i nazywa demokratycznie wybrane rządy „tyranami w masce”.

Stany Zjednoczone nie tylko się zmieniają. Wciągają też w ten proces Europę. Niedawno Trump osobiście przyjął w Gabinecie Owalnym skrajnie prawicowego kandydata na prezydenta Polski Karola Nawrockiego. A kilka dni przed wyborami sekretarz bezpieczeństwa USA Kristi Noem przyleciała do Warszawy, by publicznie go poprzeć. Podobne ingerencje miały miejsce w Rumunii.

To już nie jest dyplomacja. To eksport systemu.

Europa znalazła się w nowym geopolitycznym krajobrazie: z jednej strony Rosja, dyktatura, która prowadzi wojnę. Z drugiej – Ameryka, która proponuje „nowy porządek” w miękkiej, religijno-konserwatywnej otoczce.

„Lider tego ruchu jest teraz w Białym Domu. Dla nas to przełom” – mówi hiszpański urzędnik w rozmowie z Kauffmann.

Ukraina musi być czujna, bo ta wojna nie dotyczy tylko terytoriów. Dotyczy też wartości. Bo jeśli Zachód nie oznacza już wolności, uczciwości i pluralizmu, to o co tak naprawdę walczymy?

Pouczają nas: nie krytykujcie Ameryki, jeśli jesteście w jej obozie. Ale dzisiaj, jeśli naprawdę jesteśmy w obozie europejskim, musimy zadawać pytania. Bo to, co Trump robi z Ameryką, jego współpracownicy chcą zrobić z Polską, Rumunią – i być może z Ukrainą.

To nie jest koniec partnerstwa. To koniec iluzji

Kaufmann pisze: „Ameryka jest w tarapatach. Ale zanim Europa będzie mogła jej pomóc, musi uporządkować swoje sprawy”.

Ukraina jest częścią tej Europy. I być może to właśnie my – z doświadczeniem wojny, dyktatury, hybrydowej rzeczywistości – pierwsi dostrzeżemy, kiedy sojusz zamieni się w pułapkę.

Na podstawie artykułu pt. „Europe, the US and the question of values” autorstwa Sylvie Kauffmann, opublikowanego w „Financial Times” 4 czerwca 2025 r.

20
хв

Doktryna zdrady: Ameryka nie jest już sojusznikiem, a misjonarzem nowego porządku?

Sestry

Możesz być zainteresowany...

Ексклюзив
20
хв

„Pobiedobiesie”, czyli czemu służy rosyjski kult 9 maja

Ексклюзив
20
хв

Paweł Durow, więzień Telegrama. Co się stanie z jego siecią?

Ексклюзив
Dezinformacja
20
хв

Jak rosyjskie fałszywki dyskredytują Ukrainę i jej uchodźców za granicą

Skontaktuj się z redakcją

Jesteśmy tutaj, aby słuchać i współpracować z naszą społecznością. Napisz do nas jeśli masz jakieś pytania, sugestie lub ciekawe pomysły na artykuły.

Napisz do nas
Article in progress