Exclusive
20
min

Paweł Durow, więzień Telegrama. Co się stanie z jego siecią?

Po kilku dniach aresztu francuski sąd zwolnił za kaucją założyciela kanału Telegram Pawła Durowa, 24 sierpnia zatrzymanego na lotnisku Le Bourget. Śledztwo jednak trwa, a Rosjanin ma zakaz opuszczania Francji i musi zgłaszać się na policję dwa razy w tygodniu. W wielu krajach europejskich z Ukrainą włącznie uważa się, że Telegram jest wylęgarnią dezinformacji. I że coś z tym trzeba zrobić

Kateryna Tryfonenko

Dlaczego Paweł Durow został zatrzymany? Zdjęcie: Shutterstock

No items found.

Zostań naszym Patronem

Dołącz do nas i razem opowiemy światu inspirujące historie. Nawet mały wkład się liczy.

Dołącz

Inwazja Rosji na Ukrainę w 2022 r. pomogła przekształcić Telegram z niszowej sieci społecznościowej w globalny fenomen. New York Times donosi, że za jego sprawą miliony ludzi śledzą wydarzenia na polu bitwy w czasie zbliżonym do rzeczywistego. Zdaniem rozmówców gazety zatrzymanie właściciela Telegramu znacznie skomplikuje pozyskiwanie funduszy przez jego firmę, stawiając pod znakiem zapytania jej przyszłą rentowność.

Z kolei kontekście faktu, że francuscy funkcjonariusze organów ścigania chcą uzyskać dostęp do prywatnych baz danych tej sieci, powstaje pytanie, czy Telegram pozostanie głównym światowym kanałem anonimowej komunikacji. Czy podejrzenia, że Durow i jego kanał współpracują z rosyjskimi służbami specjalnymi, są uzasadnione? Czy to jedyne niebezpieczeństwo związane z funkcjonowaniem Telegramemu? I czy możliwe jest uregulowanie tej i podobnych jej sieci? Oto opinie ekspertów zebrane przez Sestry.

Główny gracz

Według Christine Dugoin-Clément, badaczki z Wydziału Ryzyka Sorbonne Business School, interesujące jest to, że chociaż sam Durow zaprzecza jakimkolwiek powiązaniom z rosyjskimi władzami, wśród inwestorów Telegrama znajdują się oligarchowie bliscy prezydentowi Putinowi.

Wpływ Telegrama na rosyjski Internet, biorąc pod uwagę liczbę użytkowników i różnorodność jego działań, jest tak duży, że stał się on głównym graczem w rosyjskiej cyberprzestrzeni

– Telegram ma teraz znaczącą siłę, z którą należy się liczyć zarówno pod kątem współpracy, jak negocjacji – mówi Christine Dugoin-Clément. – Zobaczymy, co zrobi Durow w następstwie dekretów podpisanych przez Putina tego lata, które mają wejść w życie w listopadzie i styczniu. Zobowiązują one tę platformę do dostarczania informacji o swoich użytkownikach, a na żądanie Roskomnadzoru lub FSB – zamykania ich kont lub objęcia ich zakazem reklamowania.

Bracia na cenzurowanym

Paweł Durow to urodzony w Rosji miliarder, który ma obywatelstwa czterech państw: Rosji, Francji, Zjednoczonych Emiratów Arabskich i karaibskiej wyspy Saint Kitts i Nevis. Francuscy śledczy zarzucają mu, zorganizował platformę, na której wymieniano materiały pedofilskie, i współudział w handlu narkotykami. We Francji grozi za to 15 lat więzienia.

Telegram założył ze swoim bratem Nikołajem w 2013 roku. Według Politico, nakaz aresztowania obu braci został wydany w marcu i był poprzedzony długim tajnym dochodzeniem prowadzonym przez wydział ds. cyberprzestępczości paryskiej prokuratury. Francuski prawnik Durowa nazywa wszystkie oskarżenia „całkowicie absurdalnymi”.

Na wiece w obronie Durowa, które w 2018 r. odbywały się w Rosji, jego zwolennicy przychodzili m.in. z obrazami stylizowanymi na ikony. Zdjęcie: OLGA MALTSEVA/AFP/Eastern News

To, co naprawdę stało za aresztowaniem miliardera we Francji, jest bardziej kwestią dla służb wywiadowczych, podobnie jak kwestia jego bezpośrednich lub pośrednich kontaktów z rosyjskim rządem, uważa Nerijus Maliukevicius, badacz w Instytucie Stosunków Międzynarodowych i Nauk Politycznych na Uniwersytecie Wileńskim:

– Ale ostatnio pojawiło się badanie i raport na temat jego regularnych podróży do Rosji. Więc nawet to ilustruje jego zaangażowanie w relacje z rosyjskim rządem. Gdyby był opozycjonistą, jak Nawalny, jego swobodne podróżowanie tam i z powrotem do Rosji byłoby absolutnie niemożliwe.

Odrzucona propozycja

Dostęp do Telegrama władze Rosji próbowały zablokować już w 2018 r., ale ta próba się nie powiodła. Z czasem sieć stała się głównym kanałem komunikacji także dla rosyjskich urzędników państwowych i propagandystów.

W 2018 r., według źródeł Wall Street Journal, prezydent Francji osobiście interesuje się Telegramem. W 2018 r. Emmanuel Macron miał zaproponować Durowowi przeniesienie siedziby jego firmy do Paryża, ale ten odmówił.

Jak donosi powiązany z rosyjskimi służbami specjalnymi kanał Baza Telegram, natychmiast po zatrzymaniu Durowa we Francji pracownicy tych służb zostali zobowiązani do usunięcia kont na Telegramie ze swoich telefonów. Kremlowska propagandystka Margarita Simonjan wystosowała podobne zalecenie na swoim kanale na Telegramie, mówiąc, że ci, którzy są przyzwyczajeni do korzystania z sieci do przesyłania poufnych wiadomości, nie powinni już tego robić.

Ciemne powiązania

Istnieje więcej niż wystarczająco oznak, że Durow jest ściśle powiązany z rosyjską machiną władzy, mówi Maksym Wichrow, ekspert z Centrum Komunikacji Strategicznej i Bezpieczeństwa Informacji:

– Na początek spójrzmy na pieniądze. Wiadomo, że wśród inwestorów w TON [kryptowalutę Telegrama – red.] byli David Jakobaszwili i Roman Abramowicz, którzy nie są obcy Kremlowi. Nawiasem mówiąc, Jakobaszwili jest objęty ukraińskimi sankcjami, podczas gdy Abramowicz znajduje się na listach sankcyjnych Unii Europejskiej, Stanów Zjednoczonych, Szwajcarii, Kanady, Ukrainy i innych krajów. Nie mniej interesujący jest szlak finansowy prowadzący do Zjednoczonych Emiratów Arabskich. Telegram jest częścią portfela funduszu Mubadala, który ma długą historię współpracy z Rosją – łączne udziały tego funduszu w Rosji oszacowano na 3 miliardy dolarów.

Przyjrzyjmy się teraz łańcuchowi technologicznemu. Aby przesyłać ruch, Telegram korzysta z usług firm RETN i GLOBALNET LLC, pochodzących z Rosji. To samo dotyczy serwerów; jeszcze rok temu jeden z nich znajdował się w Petersburgu. Jeśli władze Rosji pozwoliły swoim urzędnikom i wojskowym na korzystanie z tej sieci społecznościowej, oznacza to, że były pewne, że cały ten ruch w sieci jest w dobrych rękach.

Zakres aktywności rosyjskich służb specjalnych na Telegramie też daje do myślenia. Gdyby ta platforma była im nieprzyjazna, nie istniałaby.

Rosjanom trudno jest funkcjonować na Facebooku, podczas gdy na Telegramie czują się, jak w domu

Toksyczna sieć

Według serwisów VPN Surfshark i Netblocks, od 2015 roku Telegram został tymczasowo lub na stałe zakazany w 31 krajach.

Jak podała brytyjska policja, na początku sierpnia w Wielkiej Brytanii sieć była wykorzystywana do planowania i koordynowania zamieszek antyimigranckich

Usługa została zakazana w Hiszpanii na kilka miesięcy po tym jak cztery główne grupy medialne w kraju – Mediaset, Atresmedia, Movistar i Egeda – złożyły przeciw niej pozew o systematyczne naruszanie praw autorskich.

W marcu 2023 r. Norwegia zakazała korzystania z Telegramu i TikTok-a urzędnikom służby cywilnej i doradcom politycznym na urządzeniach służbowych. Służby wywiadowcze tego kraju uważają, że obie platformy współpracują z Rosją i Chinami, co stanowi zagrożenie dla bezpieczeństwa Norwegii.

W 2022 r. w Niemczech rozważano możliwość zakazania Telegrama po wykryciu na nim dziesiątek antysemickich kanałów. Ograniczono się jednak do grzywny w wysokości 5 milionów euro, a Telegram zadeklarował gotowość do współpracy z niemieckim rządem.

Dezinformacja bez ograniczeń

Po aresztowaniu Durowa Komisja Europejska rozpoczęła dochodzenie w sprawie Telegrama. Bruksela sugeruje, że sieć społecznościowa celowo zaniża liczbę użytkowników, by uniknąć regulacji. W lutym Telegram zgłosił 41 milionów aktywnych użytkowników w Unii Europejskiej, dzięki czemu uniknął sklasyfikowania go jako bardzo dużej platformy internetowej (VLOP).

Komisja Europejska podkreśliła, że jeśli liczba użytkowników okaże się wyższa, komunikator zostanie jednostronnie dodany do listy VLOP. Status ten oznacza znacznie surowsze obowiązki, w szczególności w odniesieniu do moderowania treści. Przewiduje też obowiązkową wymianę danych z Komisją Europejską.

Do 2023 r. w Ukrainie Telegram był najpopularniejszym komunikatorem i źródłem informacji. Główna komunikacja ukraińskich władz również odbywa się za pośrednictwem tej aplikacji. Jednocześnie nie ma praktycznie żadnych zabezpieczeń przed rozprzestrzenianiem się dezinformacji w tym medium społecznościowym. Według ukraińskich służb wywiadowczych Rosjanie wykorzystują Telegram np. do rekrutacji ludzi do przeprowadzania sabotażu na terytorium Ukrainy. Kwestia wprowadzenia zakazu korzystania z sieci w tym kraju wraca co jakiś czas.

Z takimi papierowymi samolocikami, nawiązującymi do logo Telegrama, zwolennicy Durowa pojawili się w pobliżu ambasady francuskiej w Moskwie 25 sierpnia 2024 r., Moskwa. Zdjęcie: ulotka/AFP/East News

Telegram bezbronny wobec szpionów

Żadna platforma społecznościowa nie jest bezpieczna, gdy ktoś rejestruje się pod fałszywym nazwiskiem i rozpowszechnia kłamstwa, podkreśla Maksym Wichrow. Facebook ma jednak mechanizmy zapobiegające niekończącemu się mnożeniu botów i budowaniu ekosystemów propagandowych. Te mechanizmy nie są doskonałe, ale istnieją.

– Tymczasem Telegram jest całkowicie bezbronny wobec rosyjskich służb wywiadowczych, które tworzą setki kanałów synchronicznie uczestniczących w operacjach dezinformacyjnych – mówi Wichrow. – W praktyce jest to dość łatwe do śledzenia, ale trudno cokolwiek z tym zrobić. I wtedy pojawia się pytanie: Czy bezpieczeństwo Telegrama jest naprawdę ofiarą, którą Durow składa w imię ideałów wolnego Internetu? A może to jest zamierzone?

Większość użytkowników Telegrama nie ma pojęcia, jak wiele informacji o nich zbiera ta aplikacja, nie mówiąc już o tym, jak wielu ma do nich dostęp

Istnieją poważne powody, by wątpić w to, że Telegram chroni dane osobowe swoich użytkowników. W rzeczywistości protokół szyfrowania MTProto, używany przez Telegram, jest zamknięty i żaden ekspert ds. cyberbezpieczeństwa nie może zweryfikować, czy jest naprawdę niezawodny. Warto również wspomnieć, że tylko w ubiegłym roku odnotowano ponad 100 przypadków technicznej ingerencji w kanały Telegrama. Na przykład podczas buntu Prigożyna większość kont Grupy Wagnera na Telegramie działała z przerwami lub nie działała w ogóle. Zdarzały się również przypadki usuwania całych ukraińskich kanałów lub poszczególnych treści, które okupanci uznali za wrażliwe.

Przestępcza przestrzeń

Od początku inwazji Telegram jest jednym z narzędzi szeroko wykorzystywanych przez Moskwę do dezinformacji. Ale zdaniem Christine Dugoin-Clément to niejedyne zagrożenie:

– Telegram to także ogromny rynek. Ograniczając moderację do minimum i zabezpieczając sieć – co, nawiasem mówiąc, nie jest ustawieniem domyślnym, ale musi być skonfigurowane ręcznie – platforma stała się przestrzenią, na której może opierać się działalność przestępcza, w tym oszustwa, handel narkotykami, finansowanie terroryzmu i pornografia dziecięca. To właśnie z tego powodu, a także dlatego, że Telegram odmawia współpracy z władzami w takich przypadkach, Durow został aresztowany.

Zawodnik wagi ciężkiej

Być może ta historia nie będzie miała jasnego zakończenia – a może to tylko prolog do skandalu szpiegowskiego dekady. W każdym razie pozycja Telegramu w przestrzeni informacyjnej staje się coraz bardziej niepewna, sugeruje Maxim Wichrow.

Christine Dugoin-Clément dodaje, że aresztowanie Durowa nie powstrzyma pracy jego machiny. Pytanie brzmi, jakimi nakazami zostanie objęta ta platforma, jeśli chodzi o moderację:

– Telegram został w przeszłości ukarany grzywną, oczywiście w Rosji. Ale Durow został również przyłapany przez SEC (Amerykańską Komisję Papierów Wartościowych i Giełd), gdy próbował uruchomić platformy kryptowalutowe TON i Gram. Nie powstrzymało to jednak rozwoju tego zawodnika wagi ciężkiej, z miliardem abonentów. Nic dziwnego, że w Rosji i wśród różnych skrajnie prawicowych grup słychać już głosy wzywające do uwolnienia Durowa z powodu rzekomego braku poszanowania wolności słowa.

Hashtag: Free Pavel

Obrońcy Durowa stanowią bardzo zróżnicowaną grupę. Jest wśród nich jeden z filarów reżimu Putina, rzeczniczka praw obywatelskich Rosji Tatiana Moskalkowa, jest płomienny rosyjski opozycjonista Ilja Jaszyn, jest miliarder i właściciel sieci X Elon Musk.

Kilka dni przed aresztowaniem Durowa ten ostatni ujawnił listę udziałowców X Holding Corp, którzy pomogli mu kupić Twittera. Wśród inwestorów platformy znaleźli się dwaj rosyjscy oligarchowie, Piotr Awen i Wadim Moskowicz.

„Teraz jest całkowicie jasne, skąd się bierze miłość Muska do Rosji” – napisał Roman Szeremeta, szef Ukraińskiego Domu w Stanach Zjednoczonych

Peter Awen jest rosyjskim miliarderem, założycielem Alfa Group, uważanej za jeden z portfeli Putina. Udział Awena w zakupie Twittera jest reprezentowany przez firmę, w której pracuje jego syn Denis Awen.

Wadim Moskowicz to objęty sankcjami rosyjski miliarder, który jest właścicielem największego rosyjskiego holdingu rolniczego Rusagro. I on zainwestował w Twittera za pośrednictwem firmy swego syna, Jewgienija.

Plan Putina i rola Muska

Nikt nie wie, czy wskazuje to na jakiekolwiek powiązania Muska i jego sieci z Kremlem, zastrzega Nerijus Maliukevicius. Ale zgadza się co do tego, że takie przypuszczenie nie jest bezpodstawne. Zdaniem Maliukevicius to nie sieć X jest jednak priorytetem Kremla:

– Najważniejszą rzeczą dla rosyjskiego rządu jest próba kontrolowania komunikacji na Telegramie.

Oznacza to stworzenie swego rodzaju iluzji wolności, gdy zarówno opozycjoniści, jak kremlowscy blogerzy wojenni mają tę samą platformę do dyskusji

To coś, co Putin próbuje zrobić szczególnie w środowisku Internetu i alternatywnych mediów: kontrolować bańkę informacyjną.

Maksym Wichrow przypomina, że Kreml nie angażuje się w działalność charytatywną i nie rozdaje pieniędzy za darmo:

– Pytanie brzmi: Jaka jest natura tych wpływów? Być może interesy Muska sytuacyjnie zbiegły się z interesami Putina, a może Rosja znalazła inny klucz do ekscentrycznego oligarchy. Tutaj wkraczamy w sferę domysłów i teorii. Ale jeśli spojrzysz na X z czysto użytkowego punktu widzenia, to zauważysz, że za rządów Muska mechanizmy bezpieczeństwa na tej platformie zostały niemal całkowicie zniszczone. A to otwiera szeroką przestrzeń operacyjną dla rosyjskich służb specjalnych do prowadzenia kampanii propagandowych. Na szczęście stosunkowo niewielu Ukraińców korzysta z platformy X. Ale Rosja wykorzystuje ją do pracy z zagranicznymi odbiorcami.

No items found.
Р Е К Л А М А
Dołącz do newslettera
Thank you! Your submission has been received!
Oops! Something went wrong while submitting the form.

Ukraińska dziennikarka. Pracowała jako redaktorka naczelna ukraińskiego wydania RFI. Pracowała w międzynarodowej redakcji TSN (kanał 1+1). Była międzynarodową felietonistką w Brukseli, współpracowała z różnymi ukraińskimi kanałami telewizyjnymi. Pracowała w serwisie informacyjnym Ukraińskiego Radia. Obecnie zajmuje się projektami informacyjno-analitycznymi dla ukraińskiego YouTube.

Zostań naszym Patronem

Nic nie przetrwa bez słów.
Wspierając Sestry jesteś siłą, która niesie nasz głos dalej.

Dołącz

– Stany Zjednoczone nie chcą rozwiązania NATO, ale wychodzą z założenia, że musi to być sojusz, w którym każdy z partnerów ponosi swoją część odpowiedzialności – stwierdził sekretarz stanu USA Marco Rubio.

Od powrotu Donalda Trumpa do Białego Domu różnice między partnerami po obu stronach Atlantyku tylko się pogłębiają. Kolejny klin w transatlantycką jedność, co może skutkować nawet odwołaniem czerwcowego szczytu NATO, może wbić „pokojowa” umowa Trumpa. W tym dokumencie, z którym zapoznali się dziennikarze Reutersa, jest m.in. mowa, że USA de iure uznają Krym za część Rosji, a de facto – kontrolę Federacji Rosyjskiej nad okupowanymi częściami obwodów ługańskiego, donieckiego, zaporoskiego i chersońskiego. W innym punkcie proponuje się Ukrainie rezygnację z dążeń do przystąpienia do NATO.

Dla Europejczyków uznanie aneksji ukraińskiego półwyspu jest nie do przyjęcia. „Krym i dążenia Ukrainy do członkostwa w NATO to czerwone linie. Nie możemy z nich zrezygnować” – cytuje „Financial Times” wysokiego rangą europejskiego urzędnika. Ukraina i UE przekazały Amerykanom swoją wizję pokojowego rozwiązania, która według Reutersa zasadniczo różni się od propozycji amerykańskich. Według europejskich polityków i ekspertów przed UE stoi trudne zadanie: ponowne zjednoczenie Europy dla jej bezpieczeństwa i uruchomienie własnej produkcji wojskowej na dużą skalę.

Czy wszystkie kraje europejskie są na to gotowe i czy istnieje alternatywa dla NATO? Kto może stać się sojusznikiem Europy w nowej architekturze bezpieczeństwa i jaką rolę odegra w niej Ukraina? Czy Trump jest zdolny porzucić europejskich sojuszników? I czy groźby Moskwy zmierzające ku podważeniu trwałości Sojuszu są realne?

NATO i priorytety Trumpa

Jak ocenia Giuseppe Spatafora, analityk Instytutu Badań nad Bezpieczeństwem Unii Europejskiej, polityka USA wobec Europy w kwestiach bezpieczeństwa może oscylować między dwoma scenariuszami. Pierwszy można warunkowo określić jako „oko za oko”. Jego istota polega na tym, że USA nie planują ostatecznego wycofania się z Europy, ale wykorzystują tę sprawę jako narzędzie nacisku, zmuszając sojuszników do zwiększenia wydatków na obronę – z jednoczesnym naciskiem na zakup amerykańskiej broni. Posłusznych sojuszników USA wesprą, pozostałych ukarzą. Według Spatafory doprowadzi to ostatecznie do powstania dwustronnej struktury stosunków obronnych.

Drugi scenariusz analityk nazywa „Żegnaj, Europo”:

— W tym wariancie Stany Zjednoczone strategicznie odchodzą od Europy, koncentrując się na innych regionach. Siły zbrojne i infrastruktura są przenoszone w celu ochrony terytorium amerykańskiego lub w rejon Indo-Pacyfiku. Stany Zjednoczone starają się jak najszybciej wycofać się z regionalnych konfliktów, w szczególności z wojny w Ukrainie, pozostawiając tę wojnę Europie. Pentagon dokonuje przeglądu zakupów, koncentrując się na wojnie morskiej na Pacyfiku. Sprzedaż broni zostaje przekierowana do sojuszników azjatyckich.

Realizacja tego wariantu może trwać latami, choć może ją przyspieszyć kryzys zewnętrzny lub chęć Trumpa, by szybko zdobyć punkty polityczne

Stany Zjednoczone już przenoszą akcenty na Daleki Wschód, o czym Trump mówi zupełnie otwarcie, zauważa Wołodymyr Ohryzko, minister spraw zagranicznych Ukrainy w latach 2007 – 2009. Kierunek azjatycki jest dla niego zasadniczo ważniejszy niż europejski, więc działa adekwatnie:

— Skoro Europa mnie nie interesuje, to po co mam w niej utrzymywać: a) wojska i wydawać na to kolosalne środki; b) chronić Europę, jeśli nie płaci za swoje bezpieczeństwo; c) poza tym uważam, że Europejczycy już od dawna wykorzystują Amerykę.

Z tego punktu widzenia zwrot na wschód jest całkowicie logiczny.

Jednak według Ohryzki największe zagrożenie zarówno dla Ukrainy, jak dla całej Europy, jest związane są z tym, że Trump nie widzi w Rosji zagrożenia:

— Rosja jest dla niego teoretycznie możliwym sojusznikiem w walce z Chinami. To głupota najwyższej próby, ale nie możemy wejść do jego głowy i powiedzieć mu, że jest inaczej. Dlatego oczywiste jest, że w jakiejś perspektywie należy spodziewać się odejścia USA od Europy.

Czy oznacza to, że Trump wyjdzie z NATO? Myślę, że nie, bo NATO to bardzo ważny instrument, by co najmniej koordynować jakieś działania i nie zepsuć stosunków ostatecznie
Francuskie siły powietrzne i kosmiczne podnoszą swą gotowość w bazie lotniczej BA116 w regionie Grand Est. Zdjęcie: Christine Biau/Sipa/Sipa/East News

Nie należy jednak mylić tego, co mówi administracja Trumpa, z tym, co administracja Trumpa faktycznie robi. Albowiem często pojawiają się oświadczenia, pretensje, ultimata, które nie przekładają się na rzeczywistość. Częściowo wynika to z niestabilności charakterystycznej dla wysoce spersonalizowanego reżimu, który w niektórych przypadkach składa się z dość niekompetentnych ludzi. Tak widzi sprawę Keir Giles, starszy konsultant brytyjskiego centrum analitycznego Chatham House.

Giles podaje przykład Kanady. Trump na kilka tygodni o niej zapomniał, ale ostatnio powrócił do swoich roszczeń wobec niej z nową energią. W związku z tym na razie wszyscy amerykańscy urzędnicy w strukturach NATO pozostają na swoich stanowiskach, a amerykańskie wojsko nadal stacjonuje w Europie. Nie sposób jednak przewidzieć, co się stanie, gdy administracja Trumpa o obu tych sprawach sobie przypomni. Podobnie jak kolejnych działań Trumpa.

– Kluczowe pytanie: „Czy Stany Zjednoczone wyjdą z NATO?” – nie ma w rzeczywistości znaczenia, ponieważ żadne państwo nie musi wychodzić z Sojuszu, by ta organizacja przestała istnieć. Jeśli na przykład USA zablokują współpracę na podstawie artykułu 5, mogą wyrządzić znacznie większą szkodę niż poprzez bezpośrednie ich wyjście z Sojuszu.

Zagrożenie bezpieczeństwa czy gra pod publiczkę?

Sekretarz Rady Bezpieczeństwa Rosji Siergiej Szojgu 24 kwietnia w wywiadzie dla rosyjskich mediów zadeklarował gotowość Rosji do użycia broni jądrowej. Swierdził, że Rosja uważnie obserwuje przygotowania wojskowe krajów europejskich. Przypomniał również o zmianach wprowadzonych w zeszłym roku do rosyjskiej doktryny jądrowej, które pozwalają na użycie broni jądrowej w przypadku jakiejkolwiek agresji wobec Rosji lub Białorusi.

Wcześniej, 15 kwietnia, dyrektor rosyjskiej Służby Wywiadu Zagranicznego Siergiej Naryszkin oskarżył NATO o nasilenie aktywności wojskowej w pobliżu granic Rosji.

Jednocześnie oskarżył Polskę i kraje bałtyckie o szczególną agresywność i powiedział, że to one pierwsze ucierpią w przypadku konfliktu Rosji z NATO

Prezydent Polski Andrzej Duda nazwał groźby Naryszkina klasyczną dezinformacją, twierdząc, że wszystko, co robi NATO, jest jedynie odpowiedzią na rosyjską agresję.

Natomiast Radosław Sikorski, minister spraw zagranicznych Polski, podczas wystąpienia w Sejmie 23 kwietnia stwierdził, że Rosja rozumie tylko pokój przez siłę, i poradził Moskwie, aby lepiej zarządzała własnym terytorium: „Zamiast fantazjować o ponownym podbiciu Warszawy, martwcie się o to, czy utrzymacie Chajszenwaj” [Władywostok - red.].

Radosław Sikorski podczas przemówienia w Sejmie. Warszawa, 23 kwietnia 2025 r. Zdjęcie: ANDRZEJ IWANCZUK/REPORTER

Oświadczenia rosyjskich urzędników to typowa rosyjska polityka szantażu, podkreśla Wołodymyr Ohryzko. Niestety – ona działa:

– Bo na Zachodzie jak diabły kadzidła boją się samego już tylko określenia „broń jądrowa”. A Rosja wymachuje nim na prawo i lewo, oficjalnie i nieoficjalnie. I właśnie na tym się opiera – nawiasem mówiąc, od wieków – rosyjska polityka wobec Zachodu: na zastraszaniu, kłamstwach i itp. Na razie to działa. Nasz ukraiński cel powinien polegać na wyjaśnieniu europejskim przyjaciołom, że Putin tak bardzo chce żyć, że tematu wojny z NATO w ogóle nie ma na agendzie.

Jeśli nie był w stanie przez trzy lata całkowicie zająć dwóch ukraińskich obwodów, to co tu mówić o zaatakowaniu NATO, jego połączonych sił, niezależnie od tego, jak bardzo by nie były teraz zdezorganizowane

Siedem krajów europejskich wezwało Trumpa i amerykański Kongres do nieulegania szantażowi i oszustwom Rosji. Przewodniczący komisji spraw zagranicznych parlamentów krajów bałtyckich, Francji, Czech, Wielkiej Brytanii i Ukrainy 25 kwietnia opublikowali wspólne oświadczenie, w którym podkreślili konieczność bezkompromisowej ochrony suwerenności i integralności terytorialnej Ukrainy. Wezwali również do przyspieszenia procesu przystąpienia Ukrainy do Unii Europejskiej i NATO oraz konfiskaty na rzecz Kijowa zamrożonych rosyjskich aktywów.

„Nie możemy powtórzyć błędów Monachium z 1938 roku. Negocjacje ze zbrodniarzem wojennym Putinem są bezsensowne: jego głównym celem jest osłabienie i upokorzenie naszego sojusznika, Stanów Zjednoczonych” – czytamy w ich oświadczeniu.

Ukraina oczekuje, że gwarancje bezpieczeństwa ze strony Stanów Zjednoczonych będą tak silne, jak dla Izraela. Zdjęcie: OPU

Istnieje wiele spekulacji na temat tego, gdzie Rosja może zadać następny cios – czy to w celu przetestowania NATO, czy próby zniszczenia Sojuszu, czy też w celu bezpośredniej ekspansji terytorialnej. Wiele uwagi poświęca się oczywiście krajom bezpośrednio graniczącym z Rosją. Tyle że dla Rosji niekoniecznie muszą to być cele najbardziej atrakcyjne, uważa Keir Giles:

– Dla Rosji sensowne jest zaatakowanie tego systemu tam, gdzie są jego najsłabsze punkty. Jeśli więc macie kraj, który określił się jako współlider tak zwanej koalicji chętnych, jak Wielka Brytania, i jeśli wygląda na to, że może on wprowadzić wojska do Ukrainy, by spróbować wesprzeć ukraińską suwerenność, to kraj ten staje się celem dla Rosji.

Alternatywne sojusze i sojusznicy

W końcu Amerykanie wycofają się z Europy. Pytanie tylko o czas i algorytm działań – tzn. jak to zrobią, uważa dyrektor Centrum Strategii Obronnych Ołeksandr Chara. Na przykład nadal otwarta pozostaje kwestia strategiczna, czy Amerykanie zwiną swój parasol nuklearny nad Europą:

– Druga kwestia jest oczywista: NATO jest fundamentem obecnego systemu bezpieczeństwa. Jeśli Stany Zjednoczone ograniczą swoje zobowiązania, będzie to oznaczało, że trzeba przekształcić tę organizację, dostosowując ją do obecnych wyzwań – ale z zasobami znacznie bardziej ograniczonymi pod względem wojskowym i technologicznym.

Stany Zjednoczone są arsenałem demokracji, produkują duże ilości zaawansowanej broni, a poza tym częściowo zapewniają infrastrukturę, dowodzenie, wywiad i wsparcie technologiczne dla NATO. Zastąpienie tego wymaga czasu i inwestycji

Tak czy inaczej, Chara jest przekonany, Ukraina musi zintegrować swoje standardy ze standardami NATO, nie rezygnować z perspektywy członkostwa w Sojuszu, a w przypadku pojawienia się alternatywnych sojuszy bezpieczeństwa – zająć w nich miejsce.

Jednak obecnie Ukraina potrzebuje gwarancji bezpieczeństwa. W swoich „pokojowych” propozycjach Stany Zjednoczone przerzucają własne zobowiązania wobec niej na kraje europejskie. Mimo to Wołodymyr Zełenski oświadczył, że Ukraina oczekuje od USA silnych gwarancji bezpieczeństwa – takich jak w przypadku Izraela. Według prezydenta Ukrainy obecność kontyngentu amerykańskiego w Ukrainie nie jest warunkiem koniecznym, lecz niezbędne są dane wywiadowcze i systemy obrony przeciwlotniczej, w szczególności Patriot.

Keir Giles zauważa, że mimo głosów o malejącej roli NATO, nie było dotychczas mowy (przynajmniej publicznie) o pilnej potrzebie poszukiwania bardziej stabilnej i niezawodnej alternatywy dla Sojuszu:

– W rzeczywistości niektóre organizacje, które mogłyby służyć jako rdzeń lub prototyp takiej organizacji, zostały w znacznym stopniu odrzucone. Słyszymy wiele rozmów o tak zwanej koalicji chętnych, ale istnieją przecież Wielonarodowe Połączone Siły – kierowana przez Wielką Brytanię grupa krajów północnoeuropejskich, które miały takie samo podejście do bezpieczeństwa i chciały być gotowe do działania w czasach, w których NATO nie byłoby w stanie tego bezpieczeństwa zapewnić. Teraz właśnie nadszedł na to czas, tyle że o tej organizacji całkowicie zapomniano.

Największe coroczne manewry NATO - Dynamic Mariner/Flotex25. Zatoka Kadyksu, 28 marca 2025 r. Zdjęcie: AA/Abaca/Abaca/East News

Wśród Europejczyków dominuje jedna koncepcyjna luka, która według Gilesa bardzo hamuje europejskie myślenie o nowym środowisku bezpieczeństwa:

– Chodzi o to, w jaki sposób w tych okolicznościach Ukraina będzie dostawcą bezpieczeństwa, a nie jego konsumentem. Przecież Ukraina jest jednym z najważniejszych, najsilniejszych krajów i armii, jeśli chodzi o utrzymanie linii frontu przeciwko Rosji.

Dlatego alternatywy dla NATO w zakresie bezpieczeństwa są możliwe, lecz wymagają silniejszego wykazania się przywództwem ze strony krajów, które rozumieją, jak poważne i pilne jest to wyzwanie. Giles zauważa jednak, że europejscy przywódcy wciąż szukają rozwiązań, które nie dostrzegają tej rzeczywistości:

– Jak szybko Europa może być gotowa? Potrzeba dużo czasu, by zniwelować 30 lat niszczenia własnego potencjału militarnego. Widzimy znaczne inwestycje w obronność, na przykład w takich krajach jak Polska. Ale na zachód od Warszawy, w Europie Zachodniej, nadal jest sprzeciw, co oznacza, że te ważne inwestycje nie są nawet publicznie omawiane.

Tymczasem zwiększenie wydatków na obronność powinno być obecnie jednym z priorytetów Europy, uważa Giuseppe Spatafora. Bruksela powinna pomóc państwom członkowskim, na przykład poprzez specjalne instrumenty finansowe lub wspólne pożyczki

Pokazałoby to Stanom Zjednoczonym determinację Europy, a także pozwoliło jej samodzielnie wspierać Ukrainę:

– Po drugie, UE musi inwestować w strategiczne możliwości, kluczowe dla autonomicznego potencjału wojskowego: transport lotniczy, wywiad, obronę przeciwlotniczą i tak dalej. Muszą też być zasoby do prowadzenia wojny – od artylerii po duże armie. Bez tego powstrzymanie Rosji bez USA będzie niemożliwe.

Projekt jest współfinansowany przez Polsko-Amerykańską Fundację Wolności w ramach programu „Wspieraj Ukrainę”, realizowanego przez Fundację Edukacja dla Demokracji

20
хв

Transatlantycki rozłam: czy Europa zdoła stworzyć nowy system bezpieczeństwa bez USA

Kateryna Tryfonenko
екран, мобільний телефон, гучномовець

<frame>Więcej wiedzy, mniej strachu - to hasło naszego nowego cyklu. Bo bezpieczeństwo to fakty, sprawdzone informacje, rzetelne argumenty. Im więcej będziemy wiedzieć, tym lepiej przygotujemy się na przyszłość.<frame>

Świadomość tego, czym jest bezpieczeństwo narodowe i z czego się składa, nie jest dziś przywilejem, ale koniecznością. Jeszcze ważniejsze jest jednak zrozumienie, że na wiele kluczowych obszarów bezpieczeństwa możemy wpływać sami – jako obywatele, mieszkańcy, a także migranci przebywający w Polsce. Bezpieczeństwo to nie tylko domena państwa, polityków i strategów. To nasza wspólna sprawa – codzienna praktyka oparta na wiedzy, współpracy i odpowiedzialności.

Główne obszary bezpieczeństwa narodowego to: bezpieczeństwo wojskowe, bezpieczeństwo sojusznicze, bezpieczeństwo energetyczne, bezpieczeństwo informacyjne, bezpieczeństwo gospodarcze, bezpieczeństwo społeczne, bezpieczeństwo ekologiczne.

Na niektóre z tych obszarów wpływają decyzje podejmowane na szczeblu państwowym lub międzynarodowym. Ale są też takie, na które możemy wpływać my – tu i teraz. I musimy to robić razem niezależnie od pochodzenia, języka czy historii. Bo tylko wtedy zbudujemy społeczeństwo naprawdę odporne na kryzysy. Jedną z takich kluczowych dziedzin jest dziś bezpieczeństwo informacyjne, które staje się pierwszą linią obrony we współczesnym świecie.

W XXI wieku wojna nie zawsze zaczyna się od wybuchów bomb. Czasami zaczyna się od posta na Facebooku, zmanipulowanego filmu na TikToku lub wyrwanej z kontekstu wypowiedzi, którą ktoś wrzuca do informacyjnego młyna

Zanim spadnie pierwsza rakieta, pojawiają się fake newsy, plotki i rosnące poczucie, że „coś jest nie tak”. W erze cyfrowej wiedza staje się naszym pierwszym schronieniem, a odporność informacyjna – nową formą obrony cywilnej.

Dezinformacja nie zna granic, a jej cel jest jeden: podzielić społeczeństwo, zasiać nieufność i podważyć zaufanie do państwa. Ukraina zbyt dobrze zna ten scenariusz. Rosyjską agresję poprzedziła zakrojona na szeroką skalę kampania dezinformacyjna, w której krok po kroku podważano podstawy jedności społecznej. Niestety te same metody próbuje się dziś stosować w Polsce.

Zdjęcie: Shutterstock

Czy Ukraińcy zamieniają się z bohaterów w kozły ofiarne? Fałszywe narracje uderzają w najsłabszych, a czasem w tych, którzy są po prostu „nowi” i bardziej widoczni. Od miesięcy słyszymy, że Ukraińcy „nie pracują”, „żyją za 800+”, „jeżdżą lepszymi samochodami niż Polacy” i „psują rynek pracy”.

Brzmi znajomo? Tak działa dezinformacja – prosto, emocjonalnie, bez faktów. A prawda? Prawda jest zupełnie inna.

78% Ukraińców w Polsce albo pracuje, albo aktywnie szuka pracy. To wyższy wskaźnik udziału w sile roboczej niż wśród wielu grup obywateli polskich. Pracują dużo – w logistyce, budownictwie, gastronomii, opiece. Wszędzie tam, gdzie Polacy często nie chcą już pracować. Co więcej, ich obecność pomaga utrzymać tempo wzrostu gospodarczego, które, gdyby ich nie było, uległoby spowolnieniu. Mówiąc wprost, Polska potrzebuje Ukraińców tak samo, jak Ukraińcy potrzebują bezpiecznego miejsca do życia.

Pieniądze? Tak, płyną, ale w jedną stronę – do budżetu. Według raportu BGK „Wpływ migrantów z Ukrainy na polską gospodarkę”, opublikowanego w marcu 2025 r., na każdą złotówkę wypłaconą Ukraińcom w ramach zasiłku 800+ do budżetu w postaci podatków i składek wraca 5,4 złotego. Nie, to nie oznacza, że Ukraińcy „oddają pięć razy więcej”. To oznacza, że oni oddają więcej, niż dostają. I to są twarde liczby, a nie opinie z Internetu.

A te luksusowe samochody? Tak, niektórzy Ukraińcy przyjeżdżali do Polski drogimi samochodami. Bo w Ukrainie, tak jak w Polsce, są ludzie, którzy takie samochody mają.

Warto zadać sobie pytanie: „Gdybyś miał 15 minut na to, by uciec z Kijowa lub Charkowa pod ostrzałem, to co byś wybrał: autobus czy własny samochód?” To nie jest luksus. To ratunek. Samochód to często jedyna rzecz, którą możesz zabrać ze swojego zbombardowanego domu

800+ dla Ukraińców? Polityczna straszak. W kampanii wyborczej ten temat powrócił jak bumerang – wraz z twierdzeniem, że „jeśli zabierzemy Ukraińcom przywileje, to Polakom zostanie więcej”. Problem polega na tym, że to nie tylko populizm, ale także mydlenie oczu. Po pierwsze, nie jest jasne, czy wtedy cokolwiek się zmieni. Po drugie, nawet jeśli się zmieni, to ta zmiana dotknie niewielkiej części społeczeństwa. Bo przeważająca większość ukraińskich rodzin radzi sobie samodzielnie i nie potrzebuje 800+.

A co z relacjami społecznymi? Obserwujemy ochłodzenie nastrojów. Według badania przeprowadzonego w listopadzie 2024 roku przez firmę Info Saliens oraz raportu opublikowanego przez Centrum Mieroszewskiego jednym z najbardziej zauważalnych zjawisk jest „znaczny spadek pozytywnych opinii o Polsce i Polakach. W 2022 roku 83% Ukraińców miało dobre zdanie o Polakach, podczas gdy w listopadzie 2024 roku odsetek ten spadł do 41%. Jednocześnie wzrosła liczba osób, które odnoszą się do nich neutralnie, co świadczy o coraz bardziej pragmatycznym charakterze tych stosunków”.

Są ku temu powody. To dezinformacja, wyczerpanie i brak jasnych narracji rządu. Tyle że nie mówimy o konflikcie – mówimy o nieporozumieniu, które można naprawić. Ale tylko poprzez dialog i fakty.

W przestrzeni publicznej nie można również pominąć tematu Wołynia – tragicznego i bolesnego rozdziału wspólnej historii, który do dziś budzi silne emocje. To właśnie ta rana jest najczęściej wykorzystywana jako narzędzie podziału. Pojawiają się głosy, że Ukraińcy „nie chcą oddać ciał”, że nie ma woli współpracy, że pamięć o zbrodni jest świadomie tłumiona.

Ale trzeba jasno powiedzieć: Wołyń to tragedia dla obu narodów. To dramatyczna karta historii, która zasługuje na prawdę, pamięć i godność, a nie na instrumentalizację i wykorzystywanie jej do podsycania wrogości

Upamiętnienie ofiar i szacunek dla historycznej prawdy są ważne. Jednak równie ważne jest to, by historia nie stała się bronią w rękach politycznych narratorów. Bo nie możemy cofnąć czasu. Możemy jedynie zdecydować, co zrobimy z tą pamięcią – i czy pozwolimy jej dzielić nas w czasie, w którym najbardziej potrzebujemy jedności.

Dzisiaj stoimy przed nowymi wyzwaniami: wojną, kryzysami, dezinformacją, podważaniem podstaw bezpieczeństwa. W takich czasach historia powinna być drogowskazem, a nie przeszkodą. Musimy patrzeć w przyszłość razem. Polacy i Ukraińcy.

Dezinformacja jest bronią masowego rażenia. Trzeba powiedzieć wprost: Polska nie będzie bezpieczna, jeśli nie zbuduje systemu oporu wobec manipulacji informacyjnych. Edukacja medialna, umiejętność krytycznego myślenia, rozpoznawania fałszywych źródeł i świadomego korzystania z mediów – wszystko to powinno być tak samo ważne jak wiedza o lokalizacji najbliższego schronu przeciwbombowego. Wystarczy jedna umiejętnie podana fałszywa wiadomość, by wywołać panikę, wzbudzić oburzenie lub zablokować system.

Poznań, 24.08.2024. Marsz z okazji Dnia Niepodleglosci Ukrainy. Zdjęcie: Fot. Lukasz Gdak/East News

I tu Ukraińcy mogą odegrać ogromną rolę. Bo mają doświadczenie w walce z dezinformacją, znają narzędzia, wiedzą, jak reagować. W Ukrainie lokalni liderzy – nauczyciele, bibliotekarze, obrona terytorialna, organizacje społeczne – stali się informacyjnymi „latarnikami”, budując sieci zaufania. W Polsce również możemy tworzyć takich liderów i ich wspierać. A to bardzo pilna sprawa.

Dzisiejsze bezpieczeństwo narodowe to coś więcej niż tylko schrony i przepisy. To relacje międzyludzkie, zaufanie społeczne i higiena informacyjna. Wszystko zaczyna się od świadomości.

Jeśli chcemy być gotowi na kryzysy, musimy mówić o faktach, a nie o mitach. O ludziach, a nie o stereotypach. O współpracy, a nie o podziałach

Jedyny front to bezpieczne społeczeństwo. Ukraińcy nie są „gośćmi” – są częścią naszego społeczeństwa. Jeśli razem z nimi zbudujemy system obrony cywilnej, razem będziemy w stanie chronić się przed atakami nie z nieba, lecz z internetu.

Kto sieje strach, ten zbiera kliki. Kto krzewi wiedzę, buduje schronienie. Wojna informacyjna trwa. Albo nauczymy się ją prowadzić, albo przegramy jeszcze zanim padnie pierwszy strzał.

20
хв

Nie trzeba bomb, by wybuchła wojna. Wystarczy dobry fejk

Julia Boguslavska

Możesz być zainteresowany...

Ексклюзив
20
хв

Stefanie Babst: – USA mogą wyjść z NATO za 5 do 10 miesięcy

Ексклюзив
20
хв

Umowa Trumpa o ukraińskich złożach: szansa czy pułapka

Ексклюзив
Dezinformacja
20
хв

Stalin miał „Prawdę”, Putin ma Pravdę

Skontaktuj się z redakcją

Jesteśmy tutaj, aby słuchać i współpracować z naszą społecznością. Napisz do nas jeśli masz jakieś pytania, sugestie lub ciekawe pomysły na artykuły.

Napisz do nas
Article in progress