Exclusive
20
min

W domu jest lepiej, nawet jeśli nie ma prądu i spadają rakiety. Dlaczego Ukraińcy wracają z Polski?

Sąsiednia Polska stała się schronieniem dla milionów wewnętrznych przesiedleńców z Ukrainy, którzy uciekli w obawie o swoje życie przed rosyjską agresją. Wielu Polaków otworzyło swoje domy i serca dla Ukraińców. Jednak przysłowie: "Dobrze być gościem, ale lepiej w domu" pozostaje aktualne nawet w czasach wojny. Kobiety, które wracają do domu pomimo trwających w Ukrainie działań wojennych , opowiedziały nam, dlaczego dokonały takiego wyb

Tetiana Bakocka

Ukraińsko-polskie przejście graniczne: ludzie uciekają przed wojną w Ukrainie. Medyka, Polska, 17 marca 2022 r.

No items found.

Zostań naszym Patronem

Dołącz do nas i razem opowiemy światu inspirujące historie. Nawet mały wkład się liczy.

Dołącz

W Olsztynie zaprezentowano wyniki badania "Uchodźcy wojenni z Ukrainy. Problemy, potrzeby, ocena wsparcia instytucjonalnego". Ponad 200 osób w wieku od 18 do 65 lat, które obecnie mieszkają w województwie warmińsko-mazurskim, zapytano o plany powrotu na Ukrainę. Prawie jedna trzecia z nich odpowiedziała, że chce wrócić do domu.

Co motywuje Ukraińców do podjęcia takiej decyzji?

Kolejka ukraińskich uchodźców wojennych czekających na polski numer PESEL.
Olsztyn, 16.03.2022
Fot: Robert Robaszewski/Agencja Wyborcza.pl

"Bałam się, że zostanę eksmitowana ze schroniska z moimi małymi dziećmi i nie będę mogła znaleźć nowego domu".

Diana Bojko, 26 lat, Kupiańsk (obwód charkowski)

Kiedy Charków znalazł się pod ostrzałem, zabrałam moją 4-letnią córkę Alinę i wsiadłam do pociągu ewakuacyjnego.

Na początku marca 2022 roku przyjechaliśmy do Lwowa. Dworzec był bardzo zatłoczony: cudem udało mi się kupić bilety autobusowe do Warszawy, a stamtąd do Olsztyna. Tam zostaliśmy zakwaterowani w największym tymczasowym schronisku dla Ukraińców. Wtedy mieszkało tam 700 osób. Teraz zostało 160 osób i jest to jedyne schronisko dla uchodźców w Olsztynie.

Pracowałam: opiekowałam się kwiatami, sprzątałam. Chodziłam na kursy języka polskiego. Przed wojną rozwiodłam się z mężem. W Olsztynie poznałam Polaka i zakochałam się w nim. Gdy zaszłam w ciążę, uznał, że nie chce uchodźczyni ani dziecka. Przestał się ze mną kontaktować.

Urodziłam córkę. Schronisko przy ulicy Żołnierskiej 14B stało się jej pierwszym domem.

Obiecano nam, że będziemy mogli zostać tam dłużej, ale na początku września ludzie zostali wyeksmitowani: nie było funduszy, a nie każdy mógł zapłacić za swoje zakwaterowanie.

Bardzo się bałam. W sąsiednim hostelu ludzie zostali powiadomieni o konieczności opuszczenia swoich pokoi na dziesięć dni przed eksmisją. W każdej chwili mogliśmy zostać bez dachu nad głową.

W Olsztynie mieszkańcy niechętnie wynajmują mieszkania uchodźco z małymi dziećmi. By nie skończyć na ulicy, podjęłam trudną decyzję o powrocie do Ukrainy, do rodziców.

Mieszkamy w Kupiańsku w obwodzie charkowskim, 40 kilometrów od granicy z Rosją. Miasto zostało wyzwolone spod okupacji we wrześniu 2022 roku. Podróż z Polski zajęła nam ponad dwa dni. Zobaczyłam moje zniszczone rodzinne miasto i to, jak powoli wraca do życia. Na budynku rady miejskiej powiewała flaga Ukrainy.

Kilka dni po naszym powrocie rosyjski pocisk rakietowy uderzył w kawiarnię w sąsiedniej wiosce Hroza, gdzie odbywała się uroczysta kolacja. Zginęło ponad 50 osób. Wśród nich było sześcioletnie dziecko. Następnego dnia Rosjanie ostrzelali centrum Charkowa i znowu zginęło dziecko.  

Diana Bojko przesiedlona z obwodu charkowskiego, z dziećmi w pobliżu schroniska.

Wróciłam do domu z powodów patriotycznych

Tetiana Wedmediuk, lat 44, miasto Kowel (obwód wołyński)

Wyjechaliśmy z Kowla zaraz po wybuchu wojny. 26 lutego 2022 roku ja, mój 10-letni syn Demian i 22-letnia córka Mariana byliśmy już w Olsztynie.

Syn poszedł do polskiej szkoły, córka i ja od razu zaczęłyśmy pracować. Mariana dostała pracę jako specjalista w dziale współpracy z międzynarodowymi firmami w banku. Otworzyła też w mieście szkołę języka angielskiego.

Prowadziłam warsztaty haftu dla Ukraińców i Polaków. Haftuję techniką rodziny Kosaczów [rodzina, w której urodziła się światowej sławy ukraińska poetka Łesia Ukrainka - red.], więc w Olsztynie uczyłam kobiety odtwarzać prace Izydory Kosacz (najmłodszej siostry Łesi Ukrainki) według jej wzorów.

Rok przed inwazją rosyjską zaprezentowałam w Kowlu własną kolekcję haftowanych prac pod nazwą "Ukraiński ornament od rodziny Kosaczów". Zorganizowałam to z okazji 150. rocznicy urodzin Łesi Ukrainki. Prace z tej wystawy przekazałam do sześciu ukraińskich muzeów, a także do społecznego muzeum w Osborne w Kanadzie.

В Ольштині ми з донькою також брали активну участь у громадській діяльності. Зокрема, допомагали створити Спілку жінок України «Два крила» [фундація займається допомогою в адаптації та інтеграції польсько-українських сімей з України в Ольштині. — Ред.]. Організовували благодійні концерти та виставки, збирали гроші для ЗСУ.

Bardzo lubimy Olsztyn, czujemy się tu bezpiecznie. Poza tym za wynajęcie mieszkania, które zajmujemy, płacimy mniej niż wynosi stawka rynkowa. W ten sposób jego właściciele okazują swoją solidarność z Ukrainą.

Jednak moje dzieci i ja zdecydowaliśmy się wrócić do domu. Tam będziemy mogli wdrożyć nowe projekty patriotyczne i zrobić więcej pożytecznych rzeczy dla rozwoju i odbudowy naszego kraju.

Tetiana z dziećmi

"Jestem zmuszona wrócić na Ukrainę, bo czuję, że Polacy są uprzedzeni wobec uchodźców"

Anastasia, 37 lat, Mikołajów

Kiedy wybuchła wojna, moje dwie małe córki (Ewa ma 7 lat, a Kira rok) i ja spędziłyśmy tydzień w piwnicy, chroniąc się przed ostrzałem.

Nasz przyjaciel, który mieszkał w Polsce, zaoferował pomoc. Podróż do Olsztyna zajęła nam 4 dni, dotarliśmy na miejsce 8 marca 2022 roku.

Początkowo mieszkaliśmy z przyjaciółmi, potem wynajęliśmy dom u krewnych, którzy również opuścili Mikołajów z powodu wojny.

Nie mogłam znaleźć miejsca w publicznym przedszkolu dla mojej młodszej córki, a na prywatne nie było mnie stać. Zostawiłam więc dziecko w domu i zdecydowałam się na pracę zdalną. Bardzo trudno jest wykonywać zadania zawodowe, jednocześnie opiekując się małymi dziećmi.

Często spotykam się z przejawami nieuprzejmości wobec nas, przymusowych migrantów z Ukrainy: na placu zabaw, w autobusie, w kolejce do kasy w supermarkecie. To nieprzyjemne.  

Być może jednym z powodów uprzedzeń wobec Ukraińców jest to, że niektórzy uchodźcy nadużywają pomocy i żyją zgodnie z zasadą "dawaj i bierz". Jednak to właśnie z powodu takich nadużyć rodziny, które naprawdę bardzo potrzebują pomocy, nie otrzymują jej. Znam wiele takich smutnych historii.

Powrót do mojego rodzinnego miasta nadal nie jest bezpieczny, ponieważ rosyjskie wojska często ostrzeliwują mój region. Nie chcę ryzykować życia moich dzieci. Od kwietnia 2022 r. Mikołajów nie ma regularnych dostaw wody pitnej, ponieważ Rosjanie zniszczyli system zaopatrzenia w wodę. Zresztą nie mogę przyzwyczaić się do dźwięku syren. Nawet w Olsztynie, kiedy rozmawiam z przyjaciółmi i słyszę w telefonie dźwięk alarmu przeciwlotniczego, drętwieją mi ręce i trudno mi oddychać...

Dlatego zdecydowaliśmy się przeprowadzić do obwodu odeskiego [obwód odeski graniczy z obwodem mikołajowskim - red.]. Będziemy mieszkać u mojej ciotki.

Anastasia z młodszą córką

"Pieniądze, które tu zarabiam, wystarczają tylko na jedzenie"

Anna, 40 lat, Kijów

Przyjechałam do Olsztyna z Kijowa z dwójką dzieci w marcu 2022 roku z Kijowa. Moja córka Ołeksandra ma 14 lat, a syn Artem 8. Od tego czasu nie byliśmy w Ukrainie.

W Kijowie pracowałam jako pielęgniarka, w w Olsztynie sprzątałam, sprzedawałam w sklepie i pakowałam paczki na poczcie. Musiałam płacić za mieszkanie. Moje dzieci nie chodziły do polskiej szkoły, uczyły się zdalnie w szkole ukraińskiej.

Syn powtarza, że chce wrócić do domu: "Wiem, że będziemy tam ostrzeliwani. W zimie nie będzie elektryczności, będzie nam zimno. Ale możemy rozbić namiot w mieszkaniu i spać tam w śpiworach, żeby się ogrzać. W domu zawsze jest lepiej". Córka go wspiera. Mówi, że Kijów jest teraz bezpieczniejszy niż na początku wojny, ponieważ zainstalowano systemy obrony przeciwlotniczej.

Pieniądze, które tu zarabiam, wystarczają tylko na jedzenie. Poza wypłatami na dzieci 500+ nie otrzymujemy żadnego dodatkowego wsparcia. W mieście zamknięto również ośrodki pomocy Czerwonego Krzyża i Kościoła greckokatolickiego. Nie udało mi się zarejestrować w żadnym z regionalnych programów pomocy uchodźcom. Jedyną organizacją, która od czasu do czasu pomaga, jest Caritas.

Długo się wahałam, ale w końcu zdecydowaliśmy się wrócić do domu.

Anna przesiedlona z Kijowa

Pomoc jest mniejsza, ale to nie koniec

Joanna Mackiewicz, koordynatorka Centrum Pomocy Uchodźcom i Migrantom Caritas, mówi nam, że w październiku 2023 r. uruchomiono nowy projekt, który ma pomóc Ukraińcom w tłumaczeniu niezbędnych dokumentów, zapewnieniu konsultacji notarialnych, prawniczych i psychologicznych. Program będzie również oferował doradztwo w zakresie zatrudnienia, kursy języka polskiego oraz udział w wydarzeniach kulturalnych i sportowych.

Z kolei Bartłomiej Głuszak, szef Federacji Organizacji Socjalnych Województwa Warmińsko-Mazurskiego FOSa, powiedział, że z funduszy europejskich nadal będą płynąć środki na wsparcie ukraińskich uchodźców wewnętrznych.

- Nie ma dla nas znaczenia, czy pieniądze otrzyma Federacja FOSa, czy inne organizacje. Najważniejsze jest to, że uchodźcy nadal otrzymują pomoc. Bo ci ludzie są w trudnej sytuacji życiowej. Wielu z nich nie ma dokąd wrócić. Nadal będziemy szukać środków z różnych źródeł na finansowanie projektów wspierających Ukraińców - zapewnia Bartłomiej Głuszak.

No items found.
Р Е К Л А М А
Dołącz do newslettera
Thank you! Your submission has been received!
Oops! Something went wrong while submitting the form.

Dziennikarka, redaktor Mikołajowskiego Oddziału Narodowej Publicznej Nadawczej Ukrainy. Autor programów telewizyjnych i radiowych, opowiadań, artikułów na tematy wojskowe, ekologiczne, kulturalne, społeczne i europejskie. Opublikowano w gazecie ukraińskiej diaspory w Polsce „Nasze Słowo”, na ogólnoukraińskich stronach dotyczących „Portal Integracji Europejskiej” Biura Wicepremiera ds. Integracji Europejskiej i Euroatlantyckiej oraz Ukraińskiego Centrum Mediów Kryzysowych. Międzynarodowe programy szkoleniowe dla dziennikarzy: Deutsche Welle Akademie, Media Neighbourhood (BBC Media Action), Thomson Foundation i inni. Współorganizatorka wielu dziedzin i szkoleń: projekty edukacyjno-kulturalnych dla uchodźców w Polsce, realizowane przez Caritas, Federację Organizacji Pozarządowych FoSA; „Kultura Pomaga”, realizowanych przez Osvitę (UA) i Zusę (DE). Jest współautorką książki „Serce oddane ludziom” o historii południowej Ukrainy. Opublikowano artykuł na temat wojskowe w książkach „Wojna na Ukrainie. Kijów - Warszawa: Razem do zwycięstwa” (Polska, 2022), „Lektury iczne: Zachowajmy dla otomności” (Ukraina, 2022)

Zostań naszym Patronem

Nic nie przetrwa bez słów.
Wspierając Sestry jesteś siłą, która niesie nasz głos dalej.

Dołącz
Ukraińskie dzieci też wspierają swoją armię

Rozmawiamy z trzema dziewczynkami, które wykorzystały swoje talenty, by zebrać dziesiątki tysięcy hrywien na wsparcie ukraińskiego wojska.

Gdy wygram, pokonany przekazuje datek

– W 2022 roku wiele osób zaczęło pomagać armii – wspomina 13-letnia Waleria Jeżowa, mistrzyni świata w warcabach. – Ja też chciałam się przyłączyć. Zapytałam mamę, jak mogę to zrobić. „Co potrafisz robić najlepiej?” – zapytała. I tak doszłyśmy do wniosku, że mogę zbierać pieniądze dla armii, grając w warcaby.

Siedzę więc na ulicy i gram w warcaby z każdym, kto zechce. Jeśli ktoś mnie pokona, nie musi dawać datku – chociaż takich, którzy nie dali, jeszcze nie było. Jeśli wygrywam, pokonany musi wrzucić do puszki hrywnę.

Waleria Jeżowa gra przed supermarketem w Kijowie

Długo zastanawiałyśmy się, od czego zacząć. Trzeba było znaleźć miejsce, gdzie mogłabym grać, nie przeszkadzając innym. Wybrałyśmy miejsce przy supermarkecie w rejonie darnyckim pod Kijowem. Postawiłyśmy tam krzesełka, usiadłam, a mama poszła na zakupy. Ludzie zaczęli do mnie podchodzić, pytać, interesować się... Kiedy mama wyszła, przed moim stoliczkiem stała już kolejka. Tego dnia zebrałam jakieś 1200 hrywien.

Oczywiście zdarzali się też tacy, którzy wygrywali. W swoim życiu grałam z mistrzami sportu, kandydatami na mistrzów i innymi. Ale w pobliżu supermarketu, gdzie prowadziłam swój wolontariat, przez cały jego czas wygrały ze mną 3, może 4 osoby.

Potem było wiele innych miejsc. Na przykład grałam w parku Szewczenki. Największa kwota, jaką udało mi się zebrać w ciągu jednego dnia, to około 15 tysięcy hrywien.

Przez cały czas mojego wolontariatu zebrałam ponad 220 tysięcy hrywien

Pierwsze 20 tysięcy, które zebrałam, przekazałam fundacji Serhija Prytuli. Bardzo się denerwowałam, nie mogłam wydobyć z siebie słowa. Od dawna podziwiam Prytulę, oglądałam jego programy w telewizji, dużo o nim wiem. Dlatego spotkanie z nim było dla mnie ważne. Kiedy zobaczył, jaką sumę przyniosłam, a miałam tylko dziesięć lat, rozpłakał się i mnie uściskał.

W fundacji Serhija Prytuli

Ksenia Minczuk: – Dlaczego zaczęłaś grać właśnie w warcaby? Jakie masz osiągnięcia?

Waleria Jeżowa: – Zaczęłam, gdy miałam 7 lat. Wtedy właśnie otwarto nowy klub warcabowy i chciałam spróbować. Wciągnęło mnie.

W 2021 roku zostałam mistrzynią świata dziewcząt do 10 lat. Mam też trzy puchary z mistrzostw Europy za pierwsze miejsce. Przez pięć lat z rzędu byłam mistrzynią Kijowa wśród dziewcząt w mojej kategorii wiekowej. Jestem również wielokrotną mistrzynią Ukrainy, mistrzynią Europy dziewcząt w mojej kategorii wiekowej oraz mistrzynią świata 2023-24 juniorek (do lat 19). Obecnie gram w kategorii „Dziewczęta od 13 do 16 lat”.

Opowiesz o swoim największym osiągnięciu?

Było wiele trudnych partii, ale jedna stała się dla mnie wyjątkowa. Arcymistrzyni Ołena Korotka jest najlepszą szachistką Ukrainy. Zagrałam z nią na mistrzostwach Ukrainy dorosłych w 2024 roku – i zremisowałam. Byłam bardzo szczęśliwa, remis z Ołeną to dla mnie wielki zaszczyt.

W jaki sposób szachy pomagają Ci w życiu?

Odciągają uwagę. Bo kiedy grasz, koncentrujesz się, rozważasz każdy ruch. Nie ma miejsca na złe myśli. Ale czasami jest odwrotnie – nerwy. Czasami po grze boli głowa, wzrasta ciśnienie, chociaż ogólnie gra mnie fascynuje.

Przyjaźń z polską szachistką uratowała nasze zwycięstwo

Waleria i Maja spotkały się po raz pierwszy na mistrzostwach świata w 2021 roku – mówi Liubow Jeżowa, mama Walerii. – W ostatniej rundzie Lera grała z Rosjanką, od tej partii zależało złoto mistrzostw świata. W warcabach rozgrywa się dwa mikromecze, a wynik jest łączny. Lera wygrywa pierwszy mikromecz, drugi kończy remisem, więc wzywa sędziego, żeby zapisał łączny wynik. I wtedy Rosjanka mówi sędziemu, że nie pamięta wyniku pierwszego mikromeczu... Sędzia jest zdezorientowany. Kto wygrał? Polka Maja Rydz grała wtedy swoją partię obok i obserwowała grę Walerii – i pomogła udowodnić, że to Lera wygrała. Z wdzięczności moja córka podarowała Mai swój medal z mistrzostw świata.

Kiedy wybuchła wojna, Maja wraz z mamą zwróciły się do polskiej federacji szachowej z prośbą o pomoc w ustaleniu, czy z Lerą wszystko w porządku, czy jesteśmy bezpieczni. Przedstawiciel federacji odnalazł mnie na Facebooku. Mama Mai zaproponowała nam przyjazd do nich, ale zostaliśmy w Ukrainie. Teraz spotykamy się na międzynarodowych zawodach.

Waleria podczas symultany szachowej

Z kim grałaś, Walerio?

Z wieloma graczami. Jeśli chodzi o znane osoby, to z Hectorem Jimenezem Brave, Wołodymyrem Ostapczukiem, Wiktorią Bulitko, Jegorem Krutogołowem. Nie wszystkich jestem w stanie wymienić, ale ci mnie nie pokonali. Dużo grałam z żołnierzami. Często zdarza się, że przekazuję im swoją pomoc.

Jak żołnierze na to reagują?

Dziękują. Często ich żony pokazują filmy z podziękowaniami od mężów z frontu. I często płaczą. Pamiętam spotkanie z żołnierzem Ołeksijem Prytulą, weterynarzem z Odessy. We wrześniu 2022 roku, podczas natarcia na Łymań, został ciężko ranny i stracił obie nogi. Zbierałam pieniądze na protezy dla niego. Gdy mu je założyli, spotkaliśmy się. Podarował mi piękny bukiet kwiatów. Pomimo wszystkich przeżyć jest bardzo pogodnym człowiekiem. Zostałam również odznaczona medalem przez żołnierzy 28 OMB [oddzielna brygada zmechanizowana – red.]. Dowódca, który wręczył mi ten medal, później zginął, próbując ratować swojego towarzysza broni. Dlatego ta nagroda jest dla mnie szczególnie ważna.

Chciałabym wierzyć, że moje pieniądze, choć niewielkie, komuś pomogą

Jakie najjaśniejsze momenty związane z ich zbieraniem zapamiętałaś?

Gdy chłopcy na ulicy zbierali i przynosili drobniaki, żeby ze mną zagrać — po 50 kopiejek, po hrywnie. Każdego dnia przybiegali do tego supermarketu, gdzie grałam. Potem prosili, żebym ich uczyła.

Z Ołeksijem Prytulą, któremu pomogła zebrać pieniądze na protezy

Nadal grasz i zbierasz pieniądze?

Tak! Bardzo często gram w pobliżu supermarketu. Latem codziennie, w innych porach roku w weekendy. Tam już mnie znają – pracownicy, administrator. Przynosili mi nawet gorące obiady. Teraz częściej gram na imprezach charytatywnych. Zapraszają mnie, a ja się zgadzam. Tam jest znacznie więcej ludzi, a to oznacza, że można zebrać więcej pieniędzy dla armii. Moja metoda działa, więc będę grać dalej.

O czym marzysz?

Najważniejsze, żeby jak najszybciej skończyła się wojna. Myślę, że dziś to marzenie każdego Ukraińca. A jeśli chodzi o osobiste marzenia, to chcę się spotkać z Łesią Nikitiuk [ukraińska prezenterka telewizyjna – red.]. I oczywiście chcę zostać mistrzynią świata. Będę trenować, żeby to osiągnąć.

Kartki z kiełkującymi nasionami

Na Instagramie piszesz: „Szanuję przeszłość, nie stronię od teraźniejszości, tworzę przyszłość. Kontynuuję tradycje mojego rodu”. W jaki sposób pomagasz żołnierzom?

Mam 11 lat, pochodzę z miasta Sławuta na Wołyniu. Pomagam wojskowym od początku wojny – odpowiada 11-letnia Sołomia Debopre, etnoblogerka, która tworzy niezwykłe kartki i świeczki, by zbierać datki dla armii. – Na początku w naszym lokalnym Centrum dla Wolontariuszy cała moja rodzina wyplatała siatki maskujące, zbierała ubrania, przygotowywała jedzenie. Kiedy zabrakło tam dla mnie pracy, zaczęłam robić kartki i świeczki.

Sołomia Debopre zaczęła pomagać w wieku 8 lat

Kartki wykonuję własnoręcznie, od papieru po wykończenie. Do produkcji papieru mam specjalne narzędzia. Robię go z przetworzonych zeszytów, opakowań, papierowych śmieci. Formuję go w specjalnym sicie i dodaję nasiona, które potem mogą wykiełkować. Tej techniki nauczyłam się od ukraińskiego mistrza w Estonii, kiedy byłam w Tallinie na festiwalu wraz z zespołem folklorystycznym, w którym śpiewam. Raz w roku wyjeżdżamy za granicę, śpiewamy ukraińskie piosenki, opowiadamy o naszej kulturze, bierzemy udział w jarmarkach, na których sprzedajemy wyroby ukraińskich rzemieślników. Kiedy trafiłam do pracowni papieru, tak mnie wciągnęło, że też zapragnęłam robić coś takiego.

Swoje pierwsze kartki po prostu rozdawałam żołnierzom. Pisałam: „Siejcie na wyzwolonej ziemi”

Jaką największą kwotę udało Ci się zebrać?

18 tysięcy hrywien za jednym razem. Każdego miesiąca zarabiam 5-7 tysięcy hrywien i wszystko przekazuję żołnierzom. Czasami to są przyjaciele rodziców, czasami krewni, czasami moi obserwujący, których dobrze znam. Kiedyś zbierałam pieniądze dla mojego wujka Romana. Pomagałam też naszemu lokalnemu artyście, a on robił dla mnie formy do świec. Kiedy na wojnie zginął jego brat, potrzebny był samochód, by przewieźć ciało. Dołączyłam do zbiórki.

Kartki z nasionami i świeczki Sołomii

Jak żołnierze reagują na Twoją pomoc?

Często nagrywają mi filmy z podziękowaniami. Czasami przysyłają małe upominki: flagi oddziałów, naszywki itp. Kiedyś pewien żołnierz podarował mi duży pocisk. Przywieźli go nam prosto do domu i zostawili na podwórku, ale zapomnieli powiedzieć o tym tacie. Wyszedł na ulicę, zobaczył pocisk i się przestraszył. Pomyślał, że ten pocisk spadł obok naszego domu. Myślę, że go teraz pomaluję i oddam w zamian za datki.

Często organizuję na Instagramie różne konkursy, loterie, biorę udział w loteriach, gdzie za datki można coś wygrać. Mam już swoją publiczność, która wspiera wszystkie moje zbiórki.

O czym marzysz?

Żeby wojna skończyła się jak najszybciej. A kiedy dorosnę, chcę otworzyć kawiarnię i sprzedawać tam swoje świeczki i pocztówki.

Na jarmarku

Obrazy, które skłaniają do płaczu

Moja działalność wolontariacka rozpoczęła się jeszcze w 2014 roku – mówi Alina Stebło, 16-letnia artystka. – Stało się tak dzięki mojemu wychowaniu. Zaszczepiono mi miłość do Ukrainy i nauczono, że zawsze walczyliśmy o wolność i będziemy walczyć, jeśli zajdzie taka potrzeba. Musimy też pomagać tym, którzy walczą o naszą wolność. Byłam na Majdanie w Chmielnickim, kiedy jeszcze chodziłam do przedszkola. A kiedy w 2014 roku rozpoczęła się wojna, zaczęłam rysować kartki dla rannych.

Najpierw pomagałam w organizacji społecznej „Ochrona – zrzeszenie wolontariuszy”, zbieraliśmy paczki dla żołnierzy. Po kilku tygodniach zrozumiałam, że mogę robić coś innego – rysować. To mi wychodzi znacznie lepiej. Od początku inwazji zajmuję się wyłącznie rysowaniem. To mój sposób na wyrażenie emocji i przeżyć.

Po piątym obrazie, który podarowałam znajomym żołnierzom, mama powiedziała: „A czemu my tak po prostu te twoje prace rozdajemy? Daj je na aukcje, niech przynoszą pieniądze”. I tak zrobiliśmy.

Alina Stebło maluje obrazy, które są sprzedawane na aukcjach

Razem z innymi dziećmi robiliśmy również malunki na łuskach po pociskach, które również przekazywaliśmy na aukcje. Namalowałam około 50 prac. Aukcje dla moich obrazów wyszukuje „Ochrona – zrzeszenie wolontariuszy”.

Moja pierwsza wystawa nosi tytuł „Wojna, która nas zmieniła”. W Chmielnickim pokazałam ją już cztery razy. Za każdym razem zbieramy na tych wydarzeniach datki.

Ludzie widzą w moich pracach różne rzeczy: rozpacz, ból, nadzieję. Często mówili, że nie wierzą, że to prace nastolatki.

Zdarzało się, że patrząc na nie, dorośli mężczyźni stali i płakali

Teraz kończę 11 klasę, przygotowuję się do egzaminów, ale nadal maluję. Piszą do mnie wolontariusze z różnych krajów i proszą o prace na aukcje. Moje obrazy trafiły już do Niemiec, Szkocji, Austrii, Stanów Zjednoczonych. Na aukcjach za granicą zebrano już ponad 140 tysięcy hrywien.

Kiedy oddaję swoje prace, nie myślę o tym, ile pieniędzy uda się zebrać. Myślę o tym, co one przyniosą.

Jak wojskowi reagują na Twoją pomoc?

Najlepszym podziękowaniem dla mnie od żołnierzy jest to, że żyją. Nie potrzebuję od nich niczego więcej.

Wystawa obrazów Aliny Stebło

Jakie są Twoje marzenia?

Marzę o końcu wojny. Trochę egoistycznie, bo chcę studiować architekturę w Odessie, a nie mogę tam pojechać, bo jest niebezpiecznie. Ale i tak zostanę architektką, ponieważ po zakończeniu wojny chcę odbudowywać nasz kraj.

Co powiesz tym dzieciom i dorosłym, którzy również chcą pomagać, ale nie wiedzą, od czego zacząć?

Zawsze możecie przyjść do dowolnej fundacji lub organizacji społecznej i powiedzieć: „Chcę pomagać”. Tam szybko zdecydują, w czym możecie być przydatni.

Nie ma wieku, w którym można zacząć być użytecznym. Po prostu róbcie to, co potraficie najlepiej

Zdjęcia: prywatne archiwa bohaterek

20
хв

Rób to, co potrafisz najlepiej. O ukraińskich dzieciach, które zbierają datki na armię

Ksenia Minczuk

Opuszczając swoje domy w 1986 roku, mieszkańcy strefy Czarnobyla nie zdawali sobie sprawy, że to na zawsze. Włączyli mieszkania na alarm, ukryli przed żonami stragany pod listwami przypodłogowymi. Zostawili zwierzęta. Ludzie ewakuowani rzekomo na trzy dni...

Czarnobylskie „bioroboty” ratują świat

26 kwietnia 1986 roku miała miejsce największa katastrofa spowodowana przez człowieka w historii ludzkości. W nocy w elektrowni jądrowej w Czarnobylu odbył się eksperyment. Sytuacja wymknęła się spod kontroli i jedna po drugiej miały miejsce dwie eksplozje. Czwarty reaktor został całkowicie zniszczony, w wyniku czego do atmosfery dostała się ogromna chmura pyłu radioaktywnego.

Władze radzieckie przez długi czas uciszały katastrofę, a nawet organizowały tradycyjne parady majowe.

Świat nie wiedział nic o eksplozji przez dwa dni

10 dni — od 26 kwietnia do 6 maja — trwało maksymalne uwalnianie substancji radioaktywnych z uszkodzonego reaktora. 11 ton paliwa jądrowego dostało się do atmosfery. Największa chmura osiadła na terytorium Białorusi. 30 pracowników elektrowni jądrowej w Czarnobylu zmarło w wyniku eksplozji lub ostrej choroby popromiennej w ciągu miesiąca.

Szacuje się, że w wyniku katastrofy w Czarnobylu ucierpiało około 5 milionów ludzi. Około 5 tysięcy osad na Białorusi, Ukrainie i Federacji Rosyjskiej zostało skażonych radioaktywnymi nuklidami. Spośród nich na Ukrainie jest 2218 osad i miast o populacji około 2,4 miliona osób.

Likwidacja konsekwencji wypadku kosztowała Związek Radziecki 18 miliardów dolarów. Co najmniej 600 000 osób zostało wrzuconych do walki z „pokojowym atomem” ze wszystkich jego zakątków, a ilu z nich zmarło z powodu choroby popromiennej, nie wiadomo. Według różnych źródeł — od 4 do 40 tysięcy osób.

„Bioroboty” to ludzie, którzy uratowali świat przed rozprzestrzenianiem się substancji radioaktywnych kosztem życia. Zdjęcie: Europejski Instytut Czarnobyla

Unikalne jednostki facetów, którzy zrzucili radioaktywne kawałki grafitu z dachu reaktora, zostały nazwane przez obcokrajowców „biobotami”. W końcu ci ludzie pracowali w tak niebezpiecznych warunkach, że nawet specjalnie stworzone do pracy podczas katastrof zawodowych zepsuły się. Aktywność promieniowania na dachu wynosiła od 600 do 1000 promieni rentgenowskich na godzinę — co jest śmiertelną dawką promieniowania. „Bioroboty” weszli na dach na kilka minut, wrzucili jedną łopatę grafitu do płonącego reaktora i wyszli, ustępując miejsca następnemu. Dla większości z nich to naprawdę heroiczne dzieło kosztowało ich życie.

Dawne miasto marzeń Prypecat jest teraz miastem duchów, nie ma go na współczesnych mapach.

Magnes dla prześladowców i turystów z 75 krajów świata

Pierwsi prześladowcy w Czarnobylu pojawili się na początku lat dziewięćdziesiątych, zaraz po rozpadzie Związku Radzieckiego. Na początku 2000 roku zaczęli tu przyjeżdżać turyści. A w 2010 roku postanowiono otworzyć Strefę dla wszystkich, którzy chcieli - trzeba było uzyskać na to oficjalne pozwolenie i zapłacić od 500 hrywien do 500 dolarów. Na polecenie Ministra Sytuacji Nadzwyczajnych Ukrainy przeprowadzono badania radiologiczne i utworzono trasy dla zwiedzających. Zauważono, że na terenie tych tras w strefie 30-kilometrowej można przebywać do 4-5 dni bez szkody dla zdrowia, aw strefie 10-kilometrowej - 1 dzień.

Strefa wykluczenia. Zdjęcie Maria Syrchyna

Wycieczka do 30-kilometrowej strefy Czarnobyla stała się liderem na światowej liście wyjątkowych miejsc i egzotycznych wycieczek (Antarktyda i Korea Północna są niższe w rankingu). Im więcej czasu minęło od wypadku, tym więcej przyjeżdżało turystów. W sumie z 75 krajów na całym świecie.

Strefa, która jest równa rozmiarom trzem Kijowie lub pięciu Warszawom, była podróżowana z całego świata, aby zobaczyć możliwy model przyszłości ludzkiej cywilizacji

Poczuj atmosferę opuszczonego domu. Zrozum, co się dzieje, gdy ludzkie życie jest cenione mniej niż zysk z taniej energii elektrycznej lub tajemnicy państwowej.

„Kilka lat temu widziałem kobietę opalającą się tutaj” - powiedział Serhiy Chernov, były eskorta turystyczna w Strefie. „W tym samym czasie obok niej przeszli miejscowi pracownicy, ubrani w ochronne, obcisłe garnitury. „Ja” - powiedziała, „przeczytałem w moskiewskiej gazecie, że opalenizna w Czarnobylu jest najbardziej stabilna, rok się nie zmywa!”

Czarnobyl po rosyjskiej okupacji

Już pierwszego dnia rosyjskiej inwazji na pełną skalę elektrownia jądrowa w Czarnobylu, która była zachowana przez 36 lat i chroniona przed dalszym rozprzestrzenianiem się promieniowania, została zajęta przez wojska rosyjskie. Miejsce, w którym niegdyś gościł się najgorszy cywilny incydent nuklearny na świecie, po raz kolejny stał się obszarem zwiększonego zagrożenia.

Wojska rosyjskie przebywały w Strefie nieco ponad miesiąc — do 2 kwietnia. I chociaż nie było tam większych walk (tylko starcia ze strażą graniczną i ostrzał we wczesnych dniach), okupacja zmieniła te specjalne ziemie na wiele lat.

Imponująca opowieść o Rosjanach w strefie Czarnobylu kopających okopy w Czerwonym Lesie — jednym z najbrudniejszych miejsc w okolicy. Pracownicy stacji, którzy pozostali tam podczas okupacji, wyjaśnili, że kopanie ziemi w Czarnobylu jest bardzo niebezpieczne. Ale nikt ich nie słuchał. Co więcej: Rosjanie wyprowadzili radioaktywny pył poza Strefę na gąsienice swoich czołgów.

Rosyjskie pozycje w najbrudniejszym Czerwonym Lesie. 2022. Zdjęcie: Energoatom Ukrainy

W strefie Czarnobyla nadal obowiązywała zasada, że lepiej nie schodzić z asfaltu. Ale teraz, oprócz niebezpieczeństwa związanego z promieniowaniem, dodano zagrożenie minami i rozstępami. Teraz nie ma mowy o żadnej turystyce ani wędrówkach prześladowców, ponieważ 95-98% terytorium strefy wykluczenia jest uważane za wyminowane (ponieważ nie zostało jeszcze zbadane pod kątem obecności urządzeń wybuchowych).

W wyniku rosyjskiej inwazji na elektrownię jądrową w Czarnobylu uszkodzono i splądrowano sprzęt biurowy i komputerowy o wartości ponad 230 milionów hrywien. Policja Narodowa Ukrainy ogłosiła podejrzenie naruszenia prawa i zwyczajów wojennych zastępcy dyrektora Rosatomu Nikołajowi Mulyukinowi. Według śledztwa Muliukin prowadził napad na elektrownię jądrową podczas rosyjskiej okupacji Czarnobyla wiosną 2022 roku. Okupcy nie wiedzieli, co tam robić i po prostu ukradli własność. Trzymali zakładników pracowników stacji i Gwardii Narodowej, którzy go chronili.

Aby doprowadzić CHNPP do stanu przedwojennego i przywrócić wszystko, co niezbędne, potrzeba 1,6 miliarda hrywien, według Państwowej Agencji Ukrainy ds. Zarządzania Strefą Wykluczenia.

Ale najgorsze jest to, że 103 żołnierzy Gwardii Narodowej, którzy strzegli elektrowni jądrowej w Czarnobylu, wciąż są w niewoli Rosjan. Według żony jednego z schwytanych żołnierzy Natalii Kushnarevy okupanci schwytali ich podczas inwazji 24 lutego 2022 r.

20
хв

Tragedia w Czarnobylu: 39. rocznica wybuchu

Sestry

Możesz być zainteresowany...

Ексклюзив
20
хв

Заборона на фотозйомку в Польщі: де тепер не можна знімати?

Ексклюзив
20
хв

Im więcej kobiet w armii, tym większe ich prawa

Ексклюзив
20
хв

Z biblioteki na scenę. Opowieść o Ukraince, która żyje, by śpiewać

Skontaktuj się z redakcją

Jesteśmy tutaj, aby słuchać i współpracować z naszą społecznością. Napisz do nas jeśli masz jakieś pytania, sugestie lub ciekawe pomysły na artykuły.

Napisz do nas
Article in progress