Exclusive
20
min

Czech nas uczy „pogody”: jak żyje się Ukraińcom nad Wełtawą

Jak to jest mieszkać w Czechach, nie znając czeskiego? Na jaką pomoc od państwa mogą liczyć ukraińscy uchodźcy? Czy zdobycie mieszkania i pracy jest w tym kraju trudne? I jacy naprawdę są ci Czesi? Oto opowieść dwóch Ukrainek

Kateryna Kopanieva

Na znak jedności z Ukrainą 21 stycznia 2024 r. Ukraińcy w Czechach połączyli się w „żywym łańcuchu” na moście Karola w Pradze. Zdjęcie: Ambasada Ukrainy w Czechach

No items found.

Zostań naszym Patronem

Dołącz do nas i razem opowiemy światu inspirujące historie. Nawet mały wkład się liczy.

Dołącz

Republika Czeska jest trzecim co do wielkości krajem z największą liczbą ukraińskich uchodźców – mieszka ich tu 340 000, ze statusem ochrony tymczasowej. Około 120 000 osób - oficjalnie zatrudnionych. Od początku inwazji czeski rząd wielokrotnie zmieniał zasady dotyczące ukraińskich uchodźców, w tym te związane z zamieszkaniem i świadczeniami socjalnymi. W 2022 r. prawie wszyscy Ukraińcy mogli otrzymać pomoc finansową. Obecnie wsparcie jest dostępne tylko dla tych, którzy wymagają szczególnej pomocy.

Czeskie władze przedstawiły niedawno nowy plan dotyczący statusu imigracyjnego Ukraińców. Począwszy od 2025 r. Ukraińcy mieszkający w Czechach w ramach ochrony tymczasowej będą mieli możliwość uzyskania specjalnego zezwolenia na pięcioletni pobyt (co później może prowadzić do uzyskania zezwolenia na pobyt stały). Tym samym Czechy stały się pierwszym i jak dotąd jedynym krajem UE, który odpowiedział pracującym ukraińskim uchodźcom na pytanie, co się z nimi stanie po wygaśnięciu ochrony tymczasowej.

O tym i o innych aspektach życia w Czechach rozmawiałyśmy z dwiema Ukrainkami, które przyjechały do tego kraju na początku inwazji.

Olga Wahanowa-Hołowko pracuje w Czeskim Stowarzyszeniu Kobiet, które pomaga ukraińskim uchodźcom od początku inwazji. Zdjęcie: prywatne archiwum

Pomoc dla nielicznych

Olga Wahanowa-Hołowko z Kijowa mieszka w Brnie od trzech lat. To drugie co do wielkości czeskie miasto. Mąż Olgi pozostał w Kijowie, ona z synem przyjechali do Czech na zaproszenie przyjaciela rodziny.

– Jeśli Ukrainiec nie ma w Czechach krewnych ani przyjaciół, państwo może zapewnić mu tymczasowe zakwaterowanie – wyjaśnia Olga. – W Ostrawie uchodźcy są rejestrowani i mogą zostać zakwaterowani na przykład w akademiku. W Brnie jest taki, 28-pokojowy, akademik z około 60 Ukraińcami. Ukraińcy mają prawo korzystać z tymczasowego zakwaterowania za darmo przez trzy miesiące. Ci, którzy zostają dłużej, muszą płacić za wynajem pokoju.

Ludzie szukają stałego zakwaterowania na własną rękę. To niełatwe, ponieważ popyt na mieszkania znacznie przewyższa podaż.

No i są właściciele, którzy chcą wynajmować mieszkania tylko Czechom. W takich przypadkach pośrednicy mogą odmówić, gdy tylko usłyszą, że klient mówi z akcentem

Jednak wszyscy, których znam, znaleźli zakwaterowanie – choć z trudem.

Dzięki przyjacielowi rodziny, który wynajął nam mieszkanie w Brnie, mój syn i ja nie musieliśmy szukać lokum. Mamy oficjalną umowę i płacimy czynsz. Jednak fakt, że wynajmowałam mieszkanie, mając już stabilną pracę i dochody w Czechach, znacznie wszystko przyspieszył.

Podobnie jak w wielu innych europejskich krajach, w Czechach nie ma pomocy rządowej dla wynajmujących.

– Tylko ci Ukraińcy, którzy należą do kategorii osób będących w trudnej sytuacji, kwalifikują się teraz do pomocy finansowej – kontynuuje Olga. – Należą do nich kobiety z dziećmi poniżej 6. roku życia, kobiety w ciąży, studenci studiów dziennych poniżej 26. roku życia, osoby powyżej 65. roku życia, osoby niepełnosprawne i ich opiekunowie. Otrzymują oni od 200 do 300 euro miesięcznie na koszty utrzymania, plus około 150 euro na czynsz. Jak na Czechy to niedużo.

Ukraińcy przychodzą do parafii św. Jana Nepomucena w Ostrawie, aby uzyskać pomoc psychologa lub znaleźć pracę, 2024 r. Zdjęcie: Lukas Kabon/Anadolu/AFP/East News

Mieszkasz, jeśli pracujesz

Wynajęcie kawalerki w Brnie kosztuje 500-600 euro miesięcznie (w Pradze 700-1000 euro). Ukraińcy, którzy nie należą do kategorii osób będących w trudnej sytuacji, nie otrzymują żadnej pomocy finansowej. Jedynym udogodnieniem jest to, że istnieje możliwość otrzymania jednorazowej płatności od państwa w przypadku nieprzewidzianych wydatków. Dzieje się tak na przykład wtedy, gdy wprowadzasz się do mieszkania i oprócz czynszu musisz zapłacić kaucję za następny miesiąc oraz połowę miesięcznego czynszu pośrednikowi. W takim przypadku możesz poprosić państwo o pomoc (kwota pomocy zależy od względów indywidualnych), ale i tak nie jest to łatwe do zorganizowania.

Aby móc mieszkać w Czechach, musisz pracować.

Bez znajomości czeskiego będzie to praca przy sprzątaniu lub w produkcji

Ta druga to ciężka praca, często z niedogodnym grafikiem i 12-godzinnymi zmianami, w której możesz zarobić około tysiąca euro miesięcznie. Po opłaceniu czynszu, mediów, ubezpieczenia zdrowotnego (prawie 100 euro), Internetu i telefonu komórkowego (około 50 euro) nie zostaje wiele – ale da się żyć. Na wyżywienie jednej osoby potrzeba co najmniej 150-200 euro miesięcznie.

Znam jednak wiele historii Ukrainek, które szybko opanowały czeski i miały więcej możliwości zatrudnienia.

Olga sama w ciągu roku nauczyła się języka na poziomie B2. Obecnie pracuje jako koordynatorka w organizacji pomagającej Ukraińcom.

– Uczęszczałam na kursy językowe, uczyłam się z korepetytorem i samodzielnie – mówi. – Kursy językowe dla Ukraińców są bezpłatne, lecz trudno się na nie dostać. Jest wielu kandydatów, a ponieważ w grupie może być nie więcej niż 15 osób, zdarza się, że ludzie czekają ponad rok. Języki czeski i ukraiński są do siebie podobne, więc jeśli mówisz mieszanką czeskiego i ukraińskiego, zostaniesz zrozumiana. Będzie to jednak język analfabetów i jest mało prawdopodobne, że znajdziesz dobrze płatną pracę.

Ukraińscy uchodźcy w regionalnym centrum pomocy w Praskim Centrum Kongresowym, marzec 2022 r. Zdjęcie: Michał Cizek/AFP/Eastern News

Czech cichy, spokojny, nieawanturujący się

Nawiasem mówiąc, w Czechach istnieją organizacje, które pomagają Ukraińcom o niektórych specjalnościach. Na przykład Uniwersytet Masaryka w Brnie zorganizował specjalne kursy językowe dla ukraińskich naukowców i psychologów. Czeski system edukacji wchłonął wielu ukraińskich nauczycieli. Przez dwa lata procedura potwierdzania dyplomów dla Ukraińców była bezpłatna. Tym, którzy potrafili szybko nauczyć się języka, pomogło to znaleźć pracę w swojej specjalności.

Moją obecną szefową poznałam na ulicy. Kiedy potem potrzebowała Ukrainki ze znajomością angielskiego do zorganizowania eventu, zadzwoniła do mnie. Na początku pracowałam jako wolontariuszka, teraz jestem pełnoprawną pracowniczką. Organizacja Vesna to stowarzyszenie kobiet, które istniało już przed inwazją. Po 22 lutego 2022 r. zaczęło pomagać ukraińskim uchodźcom. Do moich obowiązków należy organizowanie zajęć dla dzieci i dorosłych, więc często kontaktuję się zarówno z Czechami (na przykład wybierając nauczycieli na niektóre kursy), jak z Ukraińcami. Dzięki 20-letniemu doświadczeniu menedżerki wykonuję dobrą pracę, mimo że mój czeski jest wciąż niedoskonały. Mam dobry zespół.

Jeśli chodzi o usposobienie, Czesi zazwyczaj są spokojniejsi niż Ukraińcy – mniej się awanturują, rozmawiają po cichu, zresztą lubią ciszę.

Ukraińskie dzieci są znacznie głośniejsze i bardziej żywiołowe niż czeskie

Czesi ciężko pracują, lecz by nie zostawać w robocie do późna, zaczynają dzień bardzo wcześnie. Tutaj normalne jest przychodzenie do pracy o 6 lub 7 rano, na przykład mój syn umówił się na wizytę u dentysty na 6:30. Dzięki temu o 16:00 dzień pracy już się kończy i Czech ma jeszcze czas na „pogodę”. Dla Czecha „pogoda” to stan umysłu, poczucie zadowolenia z życia. Kiedy wychodzisz na piwo albo cieszysz się otaczającą cię przyrodą, to właśnie jest „pogoda”.

Ukraińcy na moście Karola, 2024 r. Zdjęcie: Ambasada Ukrainy w Czechach

Dobrzy ludzie nie lubią outsiderów

W Czechach jest wielu dobrych ludzi. Zarazem Republika Czeska to nie Niemcy – ludzie tu nie są przyzwyczajeni do imigrantów i nie ma państwowej polityki imigracyjnej jako takiej. Oczywiście istnieją mniejszości narodowe, ale Czesi tak naprawdę nie lubią outsiderów, zwłaszcza jeśli ci outsiderzy podkreślają, że są inni – na przykład paradując ze swoimi symbolami narodowymi lub głośno mówiąc w ojczystym języku w transporcie publicznym. Najprawdopodobniej nie powiedzą ci nic wprost, ale za plecami możesz usłyszeć nieprzyjemny komentarz.

Wśród problemów, z którymi borykają się Ukraińcy w Czechach, Olga wymienia dostęp do opieki zdrowotnej:

– Już wcześniej kolejki do lekarzy były tu długie, a wraz z przyjazdem setek tysięcy Ukraińców dostanie się na wizytę stało się jeszcze trudniejsze. Szczególnie trudne jest podpisanie umowy z lekarzem ogólnym czy dentystą. Zanim znalazłam dentystę, 40 razy mi odmówiono. Niektórzy terapeuci czy medycy mogą odmówić ci tylko dlatego, że nie mówisz po czesku. Mogą zaprosić cię na wstępną rozmowę, a jeśli zorientują się, że twój czeski jest słaby, odmówią ci, bo „u lekarza nie ma już wolnych miejsc”.

W rzeczywistości lekarz po prostu nie chce zawracać sobie tobą głowy i brać na siebie odpowiedzialności, jeśli coś pójdzie nie tak z powodu problemów z komunikacją

A państwo tłumaczy nie zapewnia. Przez długi czas tutejsi ludzie dyskutowali o skandalu, kiedy to dwie ciężarne Azjatki, które nie mówiły po czesku, przyszły do kliniki – jedna na badanie kontrolne, druga na aborcję. Zostały ze sobą pomylone, a kobieta, u której dokonano aborcji, nie miała nawet czasu, by się połapać, co się dzieje. Od tego czasu wielu lekarzy woli nie mieć do czynienia z obcokrajowcami, którzy nie mówią po czesku.

Ukraińska asystentka dla meksykańskiego chłopca w czeskiej szkole

Fakt, że znalezienie lekarza może zająć dużo czasu, potwierdza Chrystyna, Ukrainka, która przeprowadziła się do Pragi ze swoim ośmioletnim synem, gdy rozpoczęła się inwazja.

– Przyjechaliśmy wiosną 2022 roku. Wtedy większość Czechów chciała pomagać Ukraińcom – wspomina. – Znaleźliśmy zakwaterowanie dzięki czeskiej rodzinie, która napisała na Facebooku, że jest gotowa przyjąć uchodźców z Ukrainy za darmo do swojego wolnego mieszkania. Przez pierwsze sześć miesięcy płaciliśmy tylko za media, a ludzie ci otrzymywali rekompensatę od państwa za goszczenie Ukraińców. Potem program został zamknięty, więc sami zaczęliśmy płacić czynsz.

Na początku pozwalały mi na to oszczędności z Ukrainy. Pracowałam online, intensywnie ucząc się czeskiego. Z wykształcenia jestem prawniczką, jednak w Ukrainie pracowałam w tej branży dopiero rok. Nie wiedziałam więc, co wpisać w CV i jak szukać pracy w Czechach. Kiedy dowiedziałam się, że jest zapotrzebowanie na asystentów nauczycieli w szkołach, postanowiłam spróbować (mój czeski był wtedy na poziomie B2).

– Jeśli w czeskiej klasie jest choćby jedno dziecko z zagranicy lub dziecko ze specjalnymi potrzebami, przydzielają mu asystenta – kontynuuje Chrystyna. – Na przykład w szkole, w której teraz pracuję, asystent jest w każdej klasie. Zaczęłam od zapisania się na kurs dla dwujęzycznych asystentów. Zdałam test językowy, zostałam zakwalifikowana, ukończyłam trzymiesięczny kurs i poszłam do pracy jako stażystka w jednej ze szkół. I już tam zostałam. Jak na ironię, w klasie, w której pracuję, nie ma ani jednego Ukraińca. Pomagam chłopcu z meksykańskiej rodziny.

Bieg „Czczę wojowników, biegam za bohaterów Ukrainy” w Dniu Pamięci Obrońców Ukrainy, Praga 2024. Zdjęcie: FB Ambasady Ukrainy w Czechach

Zarobki to nie wszystko

To nie jest szczególnie dobrze płatna praca, ale jest stabilna, z jasną i zrozumiałą umową zatrudnienia. Ukraińcy pracujący przy sprzątaniu lub w fabrykach często mają umowy tymczasowe, w których ich prawa nie są chronione. Niektórzy założyli w Czechach biura pośredniczące między fabrykami a innymi Ukraińcami, niemówiącymi po czesku. Ale ci pośrednicy nie zawsze działają uczciwie. Dlatego warto uczyć się języka niezależnie od tego, gdzie pracujesz.

Nawiasem mówiąc, nieczęsto można znaleźć wśród Czechów osoby, dla których wysokie zarobki są priorytetem.

Czesi nie będą tyrać na trzech etatach tylko po to, by więcej zarobić. Raczej przystosują się do życia za mniej, ale robiąc to, co lubią

Czesi cenią sobie też wzajemne zaufanie. Tutaj nawet w instytucjach państwowych istnieje procedura, dzięki której gdy deklarujesz coś szczerze – wierzą ci. Przykład? Przychodzisz odebrać dokumenty dla swojego krewnego, ale nie możesz udowodnić pokrewieństwa. W takiej sytuacji w Ukrainie krewny musi przyjść osobiście lub wystawić ci pełnomocnictwo. A tutaj możesz napisać odręcznie: „Szczerze oświadczam, że jestem jego żoną/córką” – i dokumenty ci wydadzą.

Premia dla aktywnych Ukraińców

Nasze rozmówczynie nie znają jeszcze szczegółów zapowiadanych przez rząd zmian w statusie imigracyjnym Ukraińców. Komentując pomysł wydawania Ukraińcom specjalnych zezwoleń na pobyt zamiast ochrony czasowej, czeski minister spraw wewnętrznych Vit Rakusan powiedział, że „pozwoli to aktywnym ekonomicznie uchodźcom z Ukrainy uzyskać prawo do długoterminowego pobytu, z którego korzystają cudzoziemcy z innych krajów”. Takie zezwolenie może zostać przyznane osobom, które mieszkały w Czechach ze statusem ochrony tymczasowej przez co najmniej dwa lata, są niezależne ekonomicznie, nie mają długów i których dzieci uczęszczają do czeskiej szkoły. Osoby, które nie spełniają tych kryteriów, mogą pozostać pod ochroną tymczasową.

Uzyskanie specjalnego zezwolenia na pobyt daje szansę na osiedlenie się w kraju, ale oznacza, że będziesz musiała płacić podatki do czeskiego budżetu i nie będziesz mogła otrzymywać świadczeń socjalnych (na przykład zasiłków macierzyńskich lub opiekuńczych, do których uprawnieni są obywatele i osoby posiadające status ochrony czasowej). Takie osoby będą mogły liczyć jedynie na ubezpieczenie zdrowotne, ewentualnie zasiłek macierzyński. Ponadto według Hany Mali, rzeczniczki Ministerstwa Spraw Wewnętrznych Republiki Czeskiej, uzyskanie specjalnego zezwolenia na pobyt uniemożliwi powrót do ochrony tymczasowej.

No items found.
Р Е К Л А М А
Dołącz do newslettera
Thank you! Your submission has been received!
Oops! Something went wrong while submitting the form.

Ukraińska dziennikarka z 15-letnim doświadczeniem. Pracowała jako specjalna korespondent gazety „Fakty”, gdzie omawiała niezwykłe wydarzenia, głośne, pisała o wybitnych osobach, życiu i edukacji Ukraińców za granicą. Współpracowała z wieloma międzynarodowymi mediami.

Zostań naszym Patronem

Nic nie przetrwa bez słów.
Wspierając Sestry jesteś siłą, która niesie nasz głos dalej.

Dołącz
Ukraińskie dzieci też wspierają swoją armię

Rozmawiamy z trzema dziewczynkami, które wykorzystały swoje talenty, by zebrać dziesiątki tysięcy hrywien na wsparcie ukraińskiego wojska.

Gdy wygram, pokonany przekazuje datek

– W 2022 roku wiele osób zaczęło pomagać armii – wspomina 13-letnia Waleria Jeżowa, mistrzyni świata w warcabach. – Ja też chciałam się przyłączyć. Zapytałam mamę, jak mogę to zrobić. „Co potrafisz robić najlepiej?” – zapytała. I tak doszłyśmy do wniosku, że mogę zbierać pieniądze dla armii, grając w warcaby.

Siedzę więc na ulicy i gram w warcaby z każdym, kto zechce. Jeśli ktoś mnie pokona, nie musi dawać datku – chociaż takich, którzy nie dali, jeszcze nie było. Jeśli wygrywam, pokonany musi wrzucić do puszki hrywnę.

Waleria Jeżowa gra przed supermarketem w Kijowie

Długo zastanawiałyśmy się, od czego zacząć. Trzeba było znaleźć miejsce, gdzie mogłabym grać, nie przeszkadzając innym. Wybrałyśmy miejsce przy supermarkecie w rejonie darnyckim pod Kijowem. Postawiłyśmy tam krzesełka, usiadłam, a mama poszła na zakupy. Ludzie zaczęli do mnie podchodzić, pytać, interesować się... Kiedy mama wyszła, przed moim stoliczkiem stała już kolejka. Tego dnia zebrałam jakieś 1200 hrywien.

Oczywiście zdarzali się też tacy, którzy wygrywali. W swoim życiu grałam z mistrzami sportu, kandydatami na mistrzów i innymi. Ale w pobliżu supermarketu, gdzie prowadziłam swój wolontariat, przez cały jego czas wygrały ze mną 3, może 4 osoby.

Potem było wiele innych miejsc. Na przykład grałam w parku Szewczenki. Największa kwota, jaką udało mi się zebrać w ciągu jednego dnia, to około 15 tysięcy hrywien.

Przez cały czas mojego wolontariatu zebrałam ponad 220 tysięcy hrywien

Pierwsze 20 tysięcy, które zebrałam, przekazałam fundacji Serhija Prytuli. Bardzo się denerwowałam, nie mogłam wydobyć z siebie słowa. Od dawna podziwiam Prytulę, oglądałam jego programy w telewizji, dużo o nim wiem. Dlatego spotkanie z nim było dla mnie ważne. Kiedy zobaczył, jaką sumę przyniosłam, a miałam tylko dziesięć lat, rozpłakał się i mnie uściskał.

W fundacji Serhija Prytuli

Ksenia Minczuk: – Dlaczego zaczęłaś grać właśnie w warcaby? Jakie masz osiągnięcia?

Waleria Jeżowa: – Zaczęłam, gdy miałam 7 lat. Wtedy właśnie otwarto nowy klub warcabowy i chciałam spróbować. Wciągnęło mnie.

W 2021 roku zostałam mistrzynią świata dziewcząt do 10 lat. Mam też trzy puchary z mistrzostw Europy za pierwsze miejsce. Przez pięć lat z rzędu byłam mistrzynią Kijowa wśród dziewcząt w mojej kategorii wiekowej. Jestem również wielokrotną mistrzynią Ukrainy, mistrzynią Europy dziewcząt w mojej kategorii wiekowej oraz mistrzynią świata 2023-24 juniorek (do lat 19). Obecnie gram w kategorii „Dziewczęta od 13 do 16 lat”.

Opowiesz o swoim największym osiągnięciu?

Było wiele trudnych partii, ale jedna stała się dla mnie wyjątkowa. Arcymistrzyni Ołena Korotka jest najlepszą szachistką Ukrainy. Zagrałam z nią na mistrzostwach Ukrainy dorosłych w 2024 roku – i zremisowałam. Byłam bardzo szczęśliwa, remis z Ołeną to dla mnie wielki zaszczyt.

W jaki sposób szachy pomagają Ci w życiu?

Odciągają uwagę. Bo kiedy grasz, koncentrujesz się, rozważasz każdy ruch. Nie ma miejsca na złe myśli. Ale czasami jest odwrotnie – nerwy. Czasami po grze boli głowa, wzrasta ciśnienie, chociaż ogólnie gra mnie fascynuje.

Przyjaźń z polską szachistką uratowała nasze zwycięstwo

Waleria i Maja spotkały się po raz pierwszy na mistrzostwach świata w 2021 roku – mówi Liubow Jeżowa, mama Walerii. – W ostatniej rundzie Lera grała z Rosjanką, od tej partii zależało złoto mistrzostw świata. W warcabach rozgrywa się dwa mikromecze, a wynik jest łączny. Lera wygrywa pierwszy mikromecz, drugi kończy remisem, więc wzywa sędziego, żeby zapisał łączny wynik. I wtedy Rosjanka mówi sędziemu, że nie pamięta wyniku pierwszego mikromeczu... Sędzia jest zdezorientowany. Kto wygrał? Polka Maja Rydz grała wtedy swoją partię obok i obserwowała grę Walerii – i pomogła udowodnić, że to Lera wygrała. Z wdzięczności moja córka podarowała Mai swój medal z mistrzostw świata.

Kiedy wybuchła wojna, Maja wraz z mamą zwróciły się do polskiej federacji szachowej z prośbą o pomoc w ustaleniu, czy z Lerą wszystko w porządku, czy jesteśmy bezpieczni. Przedstawiciel federacji odnalazł mnie na Facebooku. Mama Mai zaproponowała nam przyjazd do nich, ale zostaliśmy w Ukrainie. Teraz spotykamy się na międzynarodowych zawodach.

Waleria podczas symultany szachowej

Z kim grałaś, Walerio?

Z wieloma graczami. Jeśli chodzi o znane osoby, to z Hectorem Jimenezem Brave, Wołodymyrem Ostapczukiem, Wiktorią Bulitko, Jegorem Krutogołowem. Nie wszystkich jestem w stanie wymienić, ale ci mnie nie pokonali. Dużo grałam z żołnierzami. Często zdarza się, że przekazuję im swoją pomoc.

Jak żołnierze na to reagują?

Dziękują. Często ich żony pokazują filmy z podziękowaniami od mężów z frontu. I często płaczą. Pamiętam spotkanie z żołnierzem Ołeksijem Prytulą, weterynarzem z Odessy. We wrześniu 2022 roku, podczas natarcia na Łymań, został ciężko ranny i stracił obie nogi. Zbierałam pieniądze na protezy dla niego. Gdy mu je założyli, spotkaliśmy się. Podarował mi piękny bukiet kwiatów. Pomimo wszystkich przeżyć jest bardzo pogodnym człowiekiem. Zostałam również odznaczona medalem przez żołnierzy 28 OMB [oddzielna brygada zmechanizowana – red.]. Dowódca, który wręczył mi ten medal, później zginął, próbując ratować swojego towarzysza broni. Dlatego ta nagroda jest dla mnie szczególnie ważna.

Chciałabym wierzyć, że moje pieniądze, choć niewielkie, komuś pomogą

Jakie najjaśniejsze momenty związane z ich zbieraniem zapamiętałaś?

Gdy chłopcy na ulicy zbierali i przynosili drobniaki, żeby ze mną zagrać — po 50 kopiejek, po hrywnie. Każdego dnia przybiegali do tego supermarketu, gdzie grałam. Potem prosili, żebym ich uczyła.

Z Ołeksijem Prytulą, któremu pomogła zebrać pieniądze na protezy

Nadal grasz i zbierasz pieniądze?

Tak! Bardzo często gram w pobliżu supermarketu. Latem codziennie, w innych porach roku w weekendy. Tam już mnie znają – pracownicy, administrator. Przynosili mi nawet gorące obiady. Teraz częściej gram na imprezach charytatywnych. Zapraszają mnie, a ja się zgadzam. Tam jest znacznie więcej ludzi, a to oznacza, że można zebrać więcej pieniędzy dla armii. Moja metoda działa, więc będę grać dalej.

O czym marzysz?

Najważniejsze, żeby jak najszybciej skończyła się wojna. Myślę, że dziś to marzenie każdego Ukraińca. A jeśli chodzi o osobiste marzenia, to chcę się spotkać z Łesią Nikitiuk [ukraińska prezenterka telewizyjna – red.]. I oczywiście chcę zostać mistrzynią świata. Będę trenować, żeby to osiągnąć.

Kartki z kiełkującymi nasionami

Na Instagramie piszesz: „Szanuję przeszłość, nie stronię od teraźniejszości, tworzę przyszłość. Kontynuuję tradycje mojego rodu”. W jaki sposób pomagasz żołnierzom?

Mam 11 lat, pochodzę z miasta Sławuta na Wołyniu. Pomagam wojskowym od początku wojny – odpowiada 11-letnia Sołomia Debopre, etnoblogerka, która tworzy niezwykłe kartki i świeczki, by zbierać datki dla armii. – Na początku w naszym lokalnym Centrum dla Wolontariuszy cała moja rodzina wyplatała siatki maskujące, zbierała ubrania, przygotowywała jedzenie. Kiedy zabrakło tam dla mnie pracy, zaczęłam robić kartki i świeczki.

Sołomia Debopre zaczęła pomagać w wieku 8 lat

Kartki wykonuję własnoręcznie, od papieru po wykończenie. Do produkcji papieru mam specjalne narzędzia. Robię go z przetworzonych zeszytów, opakowań, papierowych śmieci. Formuję go w specjalnym sicie i dodaję nasiona, które potem mogą wykiełkować. Tej techniki nauczyłam się od ukraińskiego mistrza w Estonii, kiedy byłam w Tallinie na festiwalu wraz z zespołem folklorystycznym, w którym śpiewam. Raz w roku wyjeżdżamy za granicę, śpiewamy ukraińskie piosenki, opowiadamy o naszej kulturze, bierzemy udział w jarmarkach, na których sprzedajemy wyroby ukraińskich rzemieślników. Kiedy trafiłam do pracowni papieru, tak mnie wciągnęło, że też zapragnęłam robić coś takiego.

Swoje pierwsze kartki po prostu rozdawałam żołnierzom. Pisałam: „Siejcie na wyzwolonej ziemi”

Jaką największą kwotę udało Ci się zebrać?

18 tysięcy hrywien za jednym razem. Każdego miesiąca zarabiam 5-7 tysięcy hrywien i wszystko przekazuję żołnierzom. Czasami to są przyjaciele rodziców, czasami krewni, czasami moi obserwujący, których dobrze znam. Kiedyś zbierałam pieniądze dla mojego wujka Romana. Pomagałam też naszemu lokalnemu artyście, a on robił dla mnie formy do świec. Kiedy na wojnie zginął jego brat, potrzebny był samochód, by przewieźć ciało. Dołączyłam do zbiórki.

Kartki z nasionami i świeczki Sołomii

Jak żołnierze reagują na Twoją pomoc?

Często nagrywają mi filmy z podziękowaniami. Czasami przysyłają małe upominki: flagi oddziałów, naszywki itp. Kiedyś pewien żołnierz podarował mi duży pocisk. Przywieźli go nam prosto do domu i zostawili na podwórku, ale zapomnieli powiedzieć o tym tacie. Wyszedł na ulicę, zobaczył pocisk i się przestraszył. Pomyślał, że ten pocisk spadł obok naszego domu. Myślę, że go teraz pomaluję i oddam w zamian za datki.

Często organizuję na Instagramie różne konkursy, loterie, biorę udział w loteriach, gdzie za datki można coś wygrać. Mam już swoją publiczność, która wspiera wszystkie moje zbiórki.

O czym marzysz?

Żeby wojna skończyła się jak najszybciej. A kiedy dorosnę, chcę otworzyć kawiarnię i sprzedawać tam swoje świeczki i pocztówki.

Na jarmarku

Obrazy, które skłaniają do płaczu

Moja działalność wolontariacka rozpoczęła się jeszcze w 2014 roku – mówi Alina Stebło, 16-letnia artystka. – Stało się tak dzięki mojemu wychowaniu. Zaszczepiono mi miłość do Ukrainy i nauczono, że zawsze walczyliśmy o wolność i będziemy walczyć, jeśli zajdzie taka potrzeba. Musimy też pomagać tym, którzy walczą o naszą wolność. Byłam na Majdanie w Chmielnickim, kiedy jeszcze chodziłam do przedszkola. A kiedy w 2014 roku rozpoczęła się wojna, zaczęłam rysować kartki dla rannych.

Najpierw pomagałam w organizacji społecznej „Ochrona – zrzeszenie wolontariuszy”, zbieraliśmy paczki dla żołnierzy. Po kilku tygodniach zrozumiałam, że mogę robić coś innego – rysować. To mi wychodzi znacznie lepiej. Od początku inwazji zajmuję się wyłącznie rysowaniem. To mój sposób na wyrażenie emocji i przeżyć.

Po piątym obrazie, który podarowałam znajomym żołnierzom, mama powiedziała: „A czemu my tak po prostu te twoje prace rozdajemy? Daj je na aukcje, niech przynoszą pieniądze”. I tak zrobiliśmy.

Alina Stebło maluje obrazy, które są sprzedawane na aukcjach

Razem z innymi dziećmi robiliśmy również malunki na łuskach po pociskach, które również przekazywaliśmy na aukcje. Namalowałam około 50 prac. Aukcje dla moich obrazów wyszukuje „Ochrona – zrzeszenie wolontariuszy”.

Moja pierwsza wystawa nosi tytuł „Wojna, która nas zmieniła”. W Chmielnickim pokazałam ją już cztery razy. Za każdym razem zbieramy na tych wydarzeniach datki.

Ludzie widzą w moich pracach różne rzeczy: rozpacz, ból, nadzieję. Często mówili, że nie wierzą, że to prace nastolatki.

Zdarzało się, że patrząc na nie, dorośli mężczyźni stali i płakali

Teraz kończę 11 klasę, przygotowuję się do egzaminów, ale nadal maluję. Piszą do mnie wolontariusze z różnych krajów i proszą o prace na aukcje. Moje obrazy trafiły już do Niemiec, Szkocji, Austrii, Stanów Zjednoczonych. Na aukcjach za granicą zebrano już ponad 140 tysięcy hrywien.

Kiedy oddaję swoje prace, nie myślę o tym, ile pieniędzy uda się zebrać. Myślę o tym, co one przyniosą.

Jak wojskowi reagują na Twoją pomoc?

Najlepszym podziękowaniem dla mnie od żołnierzy jest to, że żyją. Nie potrzebuję od nich niczego więcej.

Wystawa obrazów Aliny Stebło

Jakie są Twoje marzenia?

Marzę o końcu wojny. Trochę egoistycznie, bo chcę studiować architekturę w Odessie, a nie mogę tam pojechać, bo jest niebezpiecznie. Ale i tak zostanę architektką, ponieważ po zakończeniu wojny chcę odbudowywać nasz kraj.

Co powiesz tym dzieciom i dorosłym, którzy również chcą pomagać, ale nie wiedzą, od czego zacząć?

Zawsze możecie przyjść do dowolnej fundacji lub organizacji społecznej i powiedzieć: „Chcę pomagać”. Tam szybko zdecydują, w czym możecie być przydatni.

Nie ma wieku, w którym można zacząć być użytecznym. Po prostu róbcie to, co potraficie najlepiej

Zdjęcia: prywatne archiwa bohaterek

20
хв

Rób to, co potrafisz najlepiej. O ukraińskich dzieciach, które zbierają datki na armię

Ksenia Minczuk

Opuszczając swoje domy w 1986 roku, mieszkańcy strefy Czarnobyla nie zdawali sobie sprawy, że to na zawsze. Włączyli mieszkania na alarm, ukryli przed żonami stragany pod listwami przypodłogowymi. Zostawili zwierzęta. Ludzie ewakuowani rzekomo na trzy dni...

Czarnobylskie „bioroboty” ratują świat

26 kwietnia 1986 roku miała miejsce największa katastrofa spowodowana przez człowieka w historii ludzkości. W nocy w elektrowni jądrowej w Czarnobylu odbył się eksperyment. Sytuacja wymknęła się spod kontroli i jedna po drugiej miały miejsce dwie eksplozje. Czwarty reaktor został całkowicie zniszczony, w wyniku czego do atmosfery dostała się ogromna chmura pyłu radioaktywnego.

Władze radzieckie przez długi czas uciszały katastrofę, a nawet organizowały tradycyjne parady majowe.

Świat nie wiedział nic o eksplozji przez dwa dni

10 dni — od 26 kwietnia do 6 maja — trwało maksymalne uwalnianie substancji radioaktywnych z uszkodzonego reaktora. 11 ton paliwa jądrowego dostało się do atmosfery. Największa chmura osiadła na terytorium Białorusi. 30 pracowników elektrowni jądrowej w Czarnobylu zmarło w wyniku eksplozji lub ostrej choroby popromiennej w ciągu miesiąca.

Szacuje się, że w wyniku katastrofy w Czarnobylu ucierpiało około 5 milionów ludzi. Około 5 tysięcy osad na Białorusi, Ukrainie i Federacji Rosyjskiej zostało skażonych radioaktywnymi nuklidami. Spośród nich na Ukrainie jest 2218 osad i miast o populacji około 2,4 miliona osób.

Likwidacja konsekwencji wypadku kosztowała Związek Radziecki 18 miliardów dolarów. Co najmniej 600 000 osób zostało wrzuconych do walki z „pokojowym atomem” ze wszystkich jego zakątków, a ilu z nich zmarło z powodu choroby popromiennej, nie wiadomo. Według różnych źródeł — od 4 do 40 tysięcy osób.

„Bioroboty” to ludzie, którzy uratowali świat przed rozprzestrzenianiem się substancji radioaktywnych kosztem życia. Zdjęcie: Europejski Instytut Czarnobyla

Unikalne jednostki facetów, którzy zrzucili radioaktywne kawałki grafitu z dachu reaktora, zostały nazwane przez obcokrajowców „biobotami”. W końcu ci ludzie pracowali w tak niebezpiecznych warunkach, że nawet specjalnie stworzone do pracy podczas katastrof zawodowych zepsuły się. Aktywność promieniowania na dachu wynosiła od 600 do 1000 promieni rentgenowskich na godzinę — co jest śmiertelną dawką promieniowania. „Bioroboty” weszli na dach na kilka minut, wrzucili jedną łopatę grafitu do płonącego reaktora i wyszli, ustępując miejsca następnemu. Dla większości z nich to naprawdę heroiczne dzieło kosztowało ich życie.

Dawne miasto marzeń Prypecat jest teraz miastem duchów, nie ma go na współczesnych mapach.

Magnes dla prześladowców i turystów z 75 krajów świata

Pierwsi prześladowcy w Czarnobylu pojawili się na początku lat dziewięćdziesiątych, zaraz po rozpadzie Związku Radzieckiego. Na początku 2000 roku zaczęli tu przyjeżdżać turyści. A w 2010 roku postanowiono otworzyć Strefę dla wszystkich, którzy chcieli - trzeba było uzyskać na to oficjalne pozwolenie i zapłacić od 500 hrywien do 500 dolarów. Na polecenie Ministra Sytuacji Nadzwyczajnych Ukrainy przeprowadzono badania radiologiczne i utworzono trasy dla zwiedzających. Zauważono, że na terenie tych tras w strefie 30-kilometrowej można przebywać do 4-5 dni bez szkody dla zdrowia, aw strefie 10-kilometrowej - 1 dzień.

Strefa wykluczenia. Zdjęcie Maria Syrchyna

Wycieczka do 30-kilometrowej strefy Czarnobyla stała się liderem na światowej liście wyjątkowych miejsc i egzotycznych wycieczek (Antarktyda i Korea Północna są niższe w rankingu). Im więcej czasu minęło od wypadku, tym więcej przyjeżdżało turystów. W sumie z 75 krajów na całym świecie.

Strefa, która jest równa rozmiarom trzem Kijowie lub pięciu Warszawom, była podróżowana z całego świata, aby zobaczyć możliwy model przyszłości ludzkiej cywilizacji

Poczuj atmosferę opuszczonego domu. Zrozum, co się dzieje, gdy ludzkie życie jest cenione mniej niż zysk z taniej energii elektrycznej lub tajemnicy państwowej.

„Kilka lat temu widziałem kobietę opalającą się tutaj” - powiedział Serhiy Chernov, były eskorta turystyczna w Strefie. „W tym samym czasie obok niej przeszli miejscowi pracownicy, ubrani w ochronne, obcisłe garnitury. „Ja” - powiedziała, „przeczytałem w moskiewskiej gazecie, że opalenizna w Czarnobylu jest najbardziej stabilna, rok się nie zmywa!”

Czarnobyl po rosyjskiej okupacji

Już pierwszego dnia rosyjskiej inwazji na pełną skalę elektrownia jądrowa w Czarnobylu, która była zachowana przez 36 lat i chroniona przed dalszym rozprzestrzenianiem się promieniowania, została zajęta przez wojska rosyjskie. Miejsce, w którym niegdyś gościł się najgorszy cywilny incydent nuklearny na świecie, po raz kolejny stał się obszarem zwiększonego zagrożenia.

Wojska rosyjskie przebywały w Strefie nieco ponad miesiąc — do 2 kwietnia. I chociaż nie było tam większych walk (tylko starcia ze strażą graniczną i ostrzał we wczesnych dniach), okupacja zmieniła te specjalne ziemie na wiele lat.

Imponująca opowieść o Rosjanach w strefie Czarnobylu kopających okopy w Czerwonym Lesie — jednym z najbrudniejszych miejsc w okolicy. Pracownicy stacji, którzy pozostali tam podczas okupacji, wyjaśnili, że kopanie ziemi w Czarnobylu jest bardzo niebezpieczne. Ale nikt ich nie słuchał. Co więcej: Rosjanie wyprowadzili radioaktywny pył poza Strefę na gąsienice swoich czołgów.

Rosyjskie pozycje w najbrudniejszym Czerwonym Lesie. 2022. Zdjęcie: Energoatom Ukrainy

W strefie Czarnobyla nadal obowiązywała zasada, że lepiej nie schodzić z asfaltu. Ale teraz, oprócz niebezpieczeństwa związanego z promieniowaniem, dodano zagrożenie minami i rozstępami. Teraz nie ma mowy o żadnej turystyce ani wędrówkach prześladowców, ponieważ 95-98% terytorium strefy wykluczenia jest uważane za wyminowane (ponieważ nie zostało jeszcze zbadane pod kątem obecności urządzeń wybuchowych).

W wyniku rosyjskiej inwazji na elektrownię jądrową w Czarnobylu uszkodzono i splądrowano sprzęt biurowy i komputerowy o wartości ponad 230 milionów hrywien. Policja Narodowa Ukrainy ogłosiła podejrzenie naruszenia prawa i zwyczajów wojennych zastępcy dyrektora Rosatomu Nikołajowi Mulyukinowi. Według śledztwa Muliukin prowadził napad na elektrownię jądrową podczas rosyjskiej okupacji Czarnobyla wiosną 2022 roku. Okupcy nie wiedzieli, co tam robić i po prostu ukradli własność. Trzymali zakładników pracowników stacji i Gwardii Narodowej, którzy go chronili.

Aby doprowadzić CHNPP do stanu przedwojennego i przywrócić wszystko, co niezbędne, potrzeba 1,6 miliarda hrywien, według Państwowej Agencji Ukrainy ds. Zarządzania Strefą Wykluczenia.

Ale najgorsze jest to, że 103 żołnierzy Gwardii Narodowej, którzy strzegli elektrowni jądrowej w Czarnobylu, wciąż są w niewoli Rosjan. Według żony jednego z schwytanych żołnierzy Natalii Kushnarevy okupanci schwytali ich podczas inwazji 24 lutego 2022 r.

20
хв

Tragedia w Czarnobylu: 39. rocznica wybuchu

Sestry

Możesz być zainteresowany...

No items found.

Skontaktuj się z redakcją

Jesteśmy tutaj, aby słuchać i współpracować z naszą społecznością. Napisz do nas jeśli masz jakieś pytania, sugestie lub ciekawe pomysły na artykuły.

Napisz do nas
Article in progress