Exclusive
20
min

Czech nas uczy „pogody”: jak żyje się Ukraińcom nad Wełtawą

Jak to jest mieszkać w Czechach, nie znając czeskiego? Na jaką pomoc od państwa mogą liczyć ukraińscy uchodźcy? Czy zdobycie mieszkania i pracy jest w tym kraju trudne? I jacy naprawdę są ci Czesi? Oto opowieść dwóch Ukrainek

Kateryna Kopanieva

Na znak jedności z Ukrainą 21 stycznia 2024 r. Ukraińcy w Czechach połączyli się w „żywym łańcuchu” na moście Karola w Pradze. Zdjęcie: Ambasada Ukrainy w Czechach

No items found.

Zostań naszym Patronem

Dołącz do nas i razem opowiemy światu inspirujące historie. Nawet mały wkład się liczy.

Dołącz

Republika Czeska jest trzecim co do wielkości krajem z największą liczbą ukraińskich uchodźców – mieszka ich tu 340 000, ze statusem ochrony tymczasowej. Około 120 000 osób - oficjalnie zatrudnionych. Od początku inwazji czeski rząd wielokrotnie zmieniał zasady dotyczące ukraińskich uchodźców, w tym te związane z zamieszkaniem i świadczeniami socjalnymi. W 2022 r. prawie wszyscy Ukraińcy mogli otrzymać pomoc finansową. Obecnie wsparcie jest dostępne tylko dla tych, którzy wymagają szczególnej pomocy.

Czeskie władze przedstawiły niedawno nowy plan dotyczący statusu imigracyjnego Ukraińców. Począwszy od 2025 r. Ukraińcy mieszkający w Czechach w ramach ochrony tymczasowej będą mieli możliwość uzyskania specjalnego zezwolenia na pięcioletni pobyt (co później może prowadzić do uzyskania zezwolenia na pobyt stały). Tym samym Czechy stały się pierwszym i jak dotąd jedynym krajem UE, który odpowiedział pracującym ukraińskim uchodźcom na pytanie, co się z nimi stanie po wygaśnięciu ochrony tymczasowej.

O tym i o innych aspektach życia w Czechach rozmawiałyśmy z dwiema Ukrainkami, które przyjechały do tego kraju na początku inwazji.

Olga Wahanowa-Hołowko pracuje w Czeskim Stowarzyszeniu Kobiet, które pomaga ukraińskim uchodźcom od początku inwazji. Zdjęcie: prywatne archiwum

Pomoc dla nielicznych

Olga Wahanowa-Hołowko z Kijowa mieszka w Brnie od trzech lat. To drugie co do wielkości czeskie miasto. Mąż Olgi pozostał w Kijowie, ona z synem przyjechali do Czech na zaproszenie przyjaciela rodziny.

– Jeśli Ukrainiec nie ma w Czechach krewnych ani przyjaciół, państwo może zapewnić mu tymczasowe zakwaterowanie – wyjaśnia Olga. – W Ostrawie uchodźcy są rejestrowani i mogą zostać zakwaterowani na przykład w akademiku. W Brnie jest taki, 28-pokojowy, akademik z około 60 Ukraińcami. Ukraińcy mają prawo korzystać z tymczasowego zakwaterowania za darmo przez trzy miesiące. Ci, którzy zostają dłużej, muszą płacić za wynajem pokoju.

Ludzie szukają stałego zakwaterowania na własną rękę. To niełatwe, ponieważ popyt na mieszkania znacznie przewyższa podaż.

No i są właściciele, którzy chcą wynajmować mieszkania tylko Czechom. W takich przypadkach pośrednicy mogą odmówić, gdy tylko usłyszą, że klient mówi z akcentem

Jednak wszyscy, których znam, znaleźli zakwaterowanie – choć z trudem.

Dzięki przyjacielowi rodziny, który wynajął nam mieszkanie w Brnie, mój syn i ja nie musieliśmy szukać lokum. Mamy oficjalną umowę i płacimy czynsz. Jednak fakt, że wynajmowałam mieszkanie, mając już stabilną pracę i dochody w Czechach, znacznie wszystko przyspieszył.

Podobnie jak w wielu innych europejskich krajach, w Czechach nie ma pomocy rządowej dla wynajmujących.

– Tylko ci Ukraińcy, którzy należą do kategorii osób będących w trudnej sytuacji, kwalifikują się teraz do pomocy finansowej – kontynuuje Olga. – Należą do nich kobiety z dziećmi poniżej 6. roku życia, kobiety w ciąży, studenci studiów dziennych poniżej 26. roku życia, osoby powyżej 65. roku życia, osoby niepełnosprawne i ich opiekunowie. Otrzymują oni od 200 do 300 euro miesięcznie na koszty utrzymania, plus około 150 euro na czynsz. Jak na Czechy to niedużo.

Ukraińcy przychodzą do parafii św. Jana Nepomucena w Ostrawie, aby uzyskać pomoc psychologa lub znaleźć pracę, 2024 r. Zdjęcie: Lukas Kabon/Anadolu/AFP/East News

Mieszkasz, jeśli pracujesz

Wynajęcie kawalerki w Brnie kosztuje 500-600 euro miesięcznie (w Pradze 700-1000 euro). Ukraińcy, którzy nie należą do kategorii osób będących w trudnej sytuacji, nie otrzymują żadnej pomocy finansowej. Jedynym udogodnieniem jest to, że istnieje możliwość otrzymania jednorazowej płatności od państwa w przypadku nieprzewidzianych wydatków. Dzieje się tak na przykład wtedy, gdy wprowadzasz się do mieszkania i oprócz czynszu musisz zapłacić kaucję za następny miesiąc oraz połowę miesięcznego czynszu pośrednikowi. W takim przypadku możesz poprosić państwo o pomoc (kwota pomocy zależy od względów indywidualnych), ale i tak nie jest to łatwe do zorganizowania.

Aby móc mieszkać w Czechach, musisz pracować.

Bez znajomości czeskiego będzie to praca przy sprzątaniu lub w produkcji

Ta druga to ciężka praca, często z niedogodnym grafikiem i 12-godzinnymi zmianami, w której możesz zarobić około tysiąca euro miesięcznie. Po opłaceniu czynszu, mediów, ubezpieczenia zdrowotnego (prawie 100 euro), Internetu i telefonu komórkowego (około 50 euro) nie zostaje wiele – ale da się żyć. Na wyżywienie jednej osoby potrzeba co najmniej 150-200 euro miesięcznie.

Znam jednak wiele historii Ukrainek, które szybko opanowały czeski i miały więcej możliwości zatrudnienia.

Olga sama w ciągu roku nauczyła się języka na poziomie B2. Obecnie pracuje jako koordynatorka w organizacji pomagającej Ukraińcom.

– Uczęszczałam na kursy językowe, uczyłam się z korepetytorem i samodzielnie – mówi. – Kursy językowe dla Ukraińców są bezpłatne, lecz trudno się na nie dostać. Jest wielu kandydatów, a ponieważ w grupie może być nie więcej niż 15 osób, zdarza się, że ludzie czekają ponad rok. Języki czeski i ukraiński są do siebie podobne, więc jeśli mówisz mieszanką czeskiego i ukraińskiego, zostaniesz zrozumiana. Będzie to jednak język analfabetów i jest mało prawdopodobne, że znajdziesz dobrze płatną pracę.

Ukraińscy uchodźcy w regionalnym centrum pomocy w Praskim Centrum Kongresowym, marzec 2022 r. Zdjęcie: Michał Cizek/AFP/Eastern News

Czech cichy, spokojny, nieawanturujący się

Nawiasem mówiąc, w Czechach istnieją organizacje, które pomagają Ukraińcom o niektórych specjalnościach. Na przykład Uniwersytet Masaryka w Brnie zorganizował specjalne kursy językowe dla ukraińskich naukowców i psychologów. Czeski system edukacji wchłonął wielu ukraińskich nauczycieli. Przez dwa lata procedura potwierdzania dyplomów dla Ukraińców była bezpłatna. Tym, którzy potrafili szybko nauczyć się języka, pomogło to znaleźć pracę w swojej specjalności.

Moją obecną szefową poznałam na ulicy. Kiedy potem potrzebowała Ukrainki ze znajomością angielskiego do zorganizowania eventu, zadzwoniła do mnie. Na początku pracowałam jako wolontariuszka, teraz jestem pełnoprawną pracowniczką. Organizacja Vesna to stowarzyszenie kobiet, które istniało już przed inwazją. Po 22 lutego 2022 r. zaczęło pomagać ukraińskim uchodźcom. Do moich obowiązków należy organizowanie zajęć dla dzieci i dorosłych, więc często kontaktuję się zarówno z Czechami (na przykład wybierając nauczycieli na niektóre kursy), jak z Ukraińcami. Dzięki 20-letniemu doświadczeniu menedżerki wykonuję dobrą pracę, mimo że mój czeski jest wciąż niedoskonały. Mam dobry zespół.

Jeśli chodzi o usposobienie, Czesi zazwyczaj są spokojniejsi niż Ukraińcy – mniej się awanturują, rozmawiają po cichu, zresztą lubią ciszę.

Ukraińskie dzieci są znacznie głośniejsze i bardziej żywiołowe niż czeskie

Czesi ciężko pracują, lecz by nie zostawać w robocie do późna, zaczynają dzień bardzo wcześnie. Tutaj normalne jest przychodzenie do pracy o 6 lub 7 rano, na przykład mój syn umówił się na wizytę u dentysty na 6:30. Dzięki temu o 16:00 dzień pracy już się kończy i Czech ma jeszcze czas na „pogodę”. Dla Czecha „pogoda” to stan umysłu, poczucie zadowolenia z życia. Kiedy wychodzisz na piwo albo cieszysz się otaczającą cię przyrodą, to właśnie jest „pogoda”.

Ukraińcy na moście Karola, 2024 r. Zdjęcie: Ambasada Ukrainy w Czechach

Dobrzy ludzie nie lubią outsiderów

W Czechach jest wielu dobrych ludzi. Zarazem Republika Czeska to nie Niemcy – ludzie tu nie są przyzwyczajeni do imigrantów i nie ma państwowej polityki imigracyjnej jako takiej. Oczywiście istnieją mniejszości narodowe, ale Czesi tak naprawdę nie lubią outsiderów, zwłaszcza jeśli ci outsiderzy podkreślają, że są inni – na przykład paradując ze swoimi symbolami narodowymi lub głośno mówiąc w ojczystym języku w transporcie publicznym. Najprawdopodobniej nie powiedzą ci nic wprost, ale za plecami możesz usłyszeć nieprzyjemny komentarz.

Wśród problemów, z którymi borykają się Ukraińcy w Czechach, Olga wymienia dostęp do opieki zdrowotnej:

– Już wcześniej kolejki do lekarzy były tu długie, a wraz z przyjazdem setek tysięcy Ukraińców dostanie się na wizytę stało się jeszcze trudniejsze. Szczególnie trudne jest podpisanie umowy z lekarzem ogólnym czy dentystą. Zanim znalazłam dentystę, 40 razy mi odmówiono. Niektórzy terapeuci czy medycy mogą odmówić ci tylko dlatego, że nie mówisz po czesku. Mogą zaprosić cię na wstępną rozmowę, a jeśli zorientują się, że twój czeski jest słaby, odmówią ci, bo „u lekarza nie ma już wolnych miejsc”.

W rzeczywistości lekarz po prostu nie chce zawracać sobie tobą głowy i brać na siebie odpowiedzialności, jeśli coś pójdzie nie tak z powodu problemów z komunikacją

A państwo tłumaczy nie zapewnia. Przez długi czas tutejsi ludzie dyskutowali o skandalu, kiedy to dwie ciężarne Azjatki, które nie mówiły po czesku, przyszły do kliniki – jedna na badanie kontrolne, druga na aborcję. Zostały ze sobą pomylone, a kobieta, u której dokonano aborcji, nie miała nawet czasu, by się połapać, co się dzieje. Od tego czasu wielu lekarzy woli nie mieć do czynienia z obcokrajowcami, którzy nie mówią po czesku.

Ukraińska asystentka dla meksykańskiego chłopca w czeskiej szkole

Fakt, że znalezienie lekarza może zająć dużo czasu, potwierdza Chrystyna, Ukrainka, która przeprowadziła się do Pragi ze swoim ośmioletnim synem, gdy rozpoczęła się inwazja.

– Przyjechaliśmy wiosną 2022 roku. Wtedy większość Czechów chciała pomagać Ukraińcom – wspomina. – Znaleźliśmy zakwaterowanie dzięki czeskiej rodzinie, która napisała na Facebooku, że jest gotowa przyjąć uchodźców z Ukrainy za darmo do swojego wolnego mieszkania. Przez pierwsze sześć miesięcy płaciliśmy tylko za media, a ludzie ci otrzymywali rekompensatę od państwa za goszczenie Ukraińców. Potem program został zamknięty, więc sami zaczęliśmy płacić czynsz.

Na początku pozwalały mi na to oszczędności z Ukrainy. Pracowałam online, intensywnie ucząc się czeskiego. Z wykształcenia jestem prawniczką, jednak w Ukrainie pracowałam w tej branży dopiero rok. Nie wiedziałam więc, co wpisać w CV i jak szukać pracy w Czechach. Kiedy dowiedziałam się, że jest zapotrzebowanie na asystentów nauczycieli w szkołach, postanowiłam spróbować (mój czeski był wtedy na poziomie B2).

– Jeśli w czeskiej klasie jest choćby jedno dziecko z zagranicy lub dziecko ze specjalnymi potrzebami, przydzielają mu asystenta – kontynuuje Chrystyna. – Na przykład w szkole, w której teraz pracuję, asystent jest w każdej klasie. Zaczęłam od zapisania się na kurs dla dwujęzycznych asystentów. Zdałam test językowy, zostałam zakwalifikowana, ukończyłam trzymiesięczny kurs i poszłam do pracy jako stażystka w jednej ze szkół. I już tam zostałam. Jak na ironię, w klasie, w której pracuję, nie ma ani jednego Ukraińca. Pomagam chłopcu z meksykańskiej rodziny.

Bieg „Czczę wojowników, biegam za bohaterów Ukrainy” w Dniu Pamięci Obrońców Ukrainy, Praga 2024. Zdjęcie: FB Ambasady Ukrainy w Czechach

Zarobki to nie wszystko

To nie jest szczególnie dobrze płatna praca, ale jest stabilna, z jasną i zrozumiałą umową zatrudnienia. Ukraińcy pracujący przy sprzątaniu lub w fabrykach często mają umowy tymczasowe, w których ich prawa nie są chronione. Niektórzy założyli w Czechach biura pośredniczące między fabrykami a innymi Ukraińcami, niemówiącymi po czesku. Ale ci pośrednicy nie zawsze działają uczciwie. Dlatego warto uczyć się języka niezależnie od tego, gdzie pracujesz.

Nawiasem mówiąc, nieczęsto można znaleźć wśród Czechów osoby, dla których wysokie zarobki są priorytetem.

Czesi nie będą tyrać na trzech etatach tylko po to, by więcej zarobić. Raczej przystosują się do życia za mniej, ale robiąc to, co lubią

Czesi cenią sobie też wzajemne zaufanie. Tutaj nawet w instytucjach państwowych istnieje procedura, dzięki której gdy deklarujesz coś szczerze – wierzą ci. Przykład? Przychodzisz odebrać dokumenty dla swojego krewnego, ale nie możesz udowodnić pokrewieństwa. W takiej sytuacji w Ukrainie krewny musi przyjść osobiście lub wystawić ci pełnomocnictwo. A tutaj możesz napisać odręcznie: „Szczerze oświadczam, że jestem jego żoną/córką” – i dokumenty ci wydadzą.

Premia dla aktywnych Ukraińców

Nasze rozmówczynie nie znają jeszcze szczegółów zapowiadanych przez rząd zmian w statusie imigracyjnym Ukraińców. Komentując pomysł wydawania Ukraińcom specjalnych zezwoleń na pobyt zamiast ochrony czasowej, czeski minister spraw wewnętrznych Vit Rakusan powiedział, że „pozwoli to aktywnym ekonomicznie uchodźcom z Ukrainy uzyskać prawo do długoterminowego pobytu, z którego korzystają cudzoziemcy z innych krajów”. Takie zezwolenie może zostać przyznane osobom, które mieszkały w Czechach ze statusem ochrony tymczasowej przez co najmniej dwa lata, są niezależne ekonomicznie, nie mają długów i których dzieci uczęszczają do czeskiej szkoły. Osoby, które nie spełniają tych kryteriów, mogą pozostać pod ochroną tymczasową.

Uzyskanie specjalnego zezwolenia na pobyt daje szansę na osiedlenie się w kraju, ale oznacza, że będziesz musiała płacić podatki do czeskiego budżetu i nie będziesz mogła otrzymywać świadczeń socjalnych (na przykład zasiłków macierzyńskich lub opiekuńczych, do których uprawnieni są obywatele i osoby posiadające status ochrony czasowej). Takie osoby będą mogły liczyć jedynie na ubezpieczenie zdrowotne, ewentualnie zasiłek macierzyński. Ponadto według Hany Mali, rzeczniczki Ministerstwa Spraw Wewnętrznych Republiki Czeskiej, uzyskanie specjalnego zezwolenia na pobyt uniemożliwi powrót do ochrony tymczasowej.

No items found.
Р Е К Л А М А
Dołącz do newslettera
Thank you! Your submission has been received!
Oops! Something went wrong while submitting the form.

Ukraińska dziennikarka z 15-letnim doświadczeniem. Pracowała jako specjalna korespondent gazety „Fakty”, gdzie omawiała niezwykłe wydarzenia, głośne, pisała o wybitnych osobach, życiu i edukacji Ukraińców za granicą. Współpracowała z wieloma międzynarodowymi mediami.

Zostań naszym Patronem

Nic nie przetrwa bez słów.
Wspierając Sestry jesteś siłą, która niesie nasz głos dalej.

Dołącz

Kiedy mówimy o tych liczbach, warto pamiętać, o kim jest ta opowieść. To nie jest anonimowa fala migracji zarobkowej. Raport Deloitte pokazuje wyraźnie: uchodźcy z Ukrainy to przede wszystkim kobiety i dzieci. Aż 67% gospodarstw domowych prowadzonych jest przez samotne kobiety, które w Polsce samodzielnie utrzymują swoje rodziny, jednocześnie zmagając się z traumą wojny i niepewnością o los bliskich. W tym kontekście ich determinacja do pracy i samodzielności robi jeszcze większe wrażenie.

Efekt trampoliny

W każdej dyskusji o migracji powraca ten sam lęk: czy zabiorą nam pracę? Czy obniżą pensje? To naturalne obawy, które w zderzeniu z faktami okazują się mitem. Analiza Deloitte jest jednoznaczna: napływ uchodźców nie tylko nie zaszkodził polskim pracownikom, ale wręcz stał się dla nich korzystny. Wbrew czarnym scenariuszom, nie zaobserwowano ani spadku realnych płac, ani wzrostu bezrobocia wśród Polaków.

Najbardziej zdumiewające dowody płyną z analizy na poziomie powiatów. Dane pokazują, że tam, gdzie udział uchodźców w zatrudnieniu wzrósł o jeden punkt procentowy, wskaźnik zatrudnienia Polaków był wyższy o 0,5 punktu procentowego, a stopa bezrobocia niższa o 0,3 punktu.

To nie jest sucha statystyka. To dowód na „efekt trampoliny”: napływ nowej siły roboczej pozwolił polskim pracownikom awansować. Zamiast konkurować o te same, proste zadania, wielu z nich mogło zająć się bardziej zaawansowaną pracą, często lepiej płatną.

Ten cichy fenomen przełożył się na konkretne liczby.

Wkład uchodźców w polski PKB w 2024 roku sięgnął aż 2,7%, co odpowiada kwocie blisko 100 miliardów złotych wartości dodanej.

Równie wymowny jest ich wpływ na finanse publiczne. Uchodźcy stali się ważnymi płatnikami, zwiększając w 2024 roku dochody państwa o 2,94%, co oznacza dodatkowe 47 miliardów złotych w budżecie.

Dowodem ich rosnącej niezależności jest fakt, że aż 80% dochodów ich gospodarstw domowych pochodzi z pracy. Co istotne, udział świadczeń społecznych w ich dochodach wynosi tylko 14% i nie wzrósł, mimo podniesienia kwoty 800+.

Szczególnie wymowny jest wskaźnik pokazujący błyskawiczne "przenoszenie" swojego centrum ekonomicznego do Polski. Jeszcze w 2023 roku 81% dochodów uchodźców pochodziło ze źródeł polskich, a w 2024 roku było to już 90%.
Co to dokładnie oznacza? W ciągu zaledwie jednego roku udział pieniędzy pochodzących z Ukrainy – takich jak oszczędności czy przekazy od rodziny – w budżetach uchodźców drastycznie zmalał.
To polski rynek pracy i polskie zarobki stały się dla nich głównym źródłem utrzymania. Tak szybka zmiana dla tak dużej grupy ludzi to jeden z najmocniejszych dowodów na udaną i dynamiczną integrację.

Ten obraz współpracy, która przynosi korzyści obu stronom, potwierdzają nie tylko analitycy. Słychać go również w głosach polskich przedsiębiorców.

„Polska jest w komfortowej sytuacji, bo nie dość, że pomaga ludziom w potrzebie, to jeszcze dzięki ich pracy zarabia. Rzadko się zdarza, żeby na taką skalę etyka szła w parze z pragmatyką”komentuje właściciel polskiej firmy, która zatrudnia wielu pracowników z Ukrainy, w większości kobiet.

Prosi o zachowanie anonimowości, bo jak dodaje, „ostatnie głosy od nowego lokatora Belwederu wskazują na inny kierunek”.

Ten rozdźwięk między rzeczywistością ekonomiczną a debatą publiczną nie jest przypadkowy.

Jest on paliwem dla polskich populistów, którzy upraszczają skomplikowany obraz, by zbić kapitał polityczny na lękach i uprzedzeniach. Ich narracja o "kosztach" i "zagrożeniach" stoi w jawnej sprzeczności z danymi raportu Deloitte o miliardowych wpływach do budżetu i rosnącym zatrudnieniu Polaków.
Tę atmosferę niechęci dodatkowo rozgrywa i podsyca rosyjska propaganda, której strategicznym celem jest osłabienie Polski poprzez skłócenie jej z Ukraińcami i podważenie sensu niesionej pomocy.
W ten sposób populistyczna gra na emocjach splata się z zewnętrzną dezinformacją, tworząc toksyczną mieszankę, w której fakty ekonomiczne mają niewielkie szanse na przebicie.

Skarb za szklaną szybą: Niedopasowanie i marnowany potencjał

Prawdziwy skarb – czyli wiedza i umiejętności tysięcy uchodźców – wciąż pozostaje w dużej mierze niewykorzystany. Główny problem to ogromna przepaść między wykształceniem uchodźców a pracą, którą wykonują.
Aż 40% z nich ma wyższe wykształcenie, ale tylko 12% pracuje w zawodach wymagających tych kwalifikacji – wobec 37% wśród Polaków.
Skutkiem jest częstsza praca w zawodach prostych (38% uchodźców wobec 10% Polaków). Choć warto zauważyć, że to właśnie ta grupa w ostatnich dwóch latach odnotowała najszybszy awans zawodowy, zmniejszając swój udział o 10 punktów procentowych.
Mediana ich wynagrodzeń dynamicznie rośnie – z 3100 zł do 4000 zł netto – zbliżając się do poziomu 84% mediany krajowej.

Jedną z głównych przyczyn tego stanu rzeczy jest potężna bariera w dostępie do tak zwanych zawodów regulowanych. Są to profesje takie jak lekarz, pielęgniarka, nauczyciel czy architekt, których wykonywanie wymaga specjalnych licencji i spełnienia surowych wymogów prawnych.
Statystyki są tu bezlitosne: w tych zawodach pracuje zaledwie 3,6% uchodźców, podczas gdy wśród Polaków odsetek ten wynosi 10,6%. Dla wielu ukraińskich specjalistów przeszkodą nie do pokonania okazuje się wymóg posiadania polskiego obywatelstwa, który formalnie zamyka drogę do awansu np. w zawodzie nauczyciela. Innych zatrzymuje długa i kosztowna procedura uznawania zagranicznych dyplomów oraz konieczność zdania egzaminów w języku polskim. Dodatkowo, tylko 18% uchodźców mówi płynnie po polsku, co osiągają średnio po 29 miesiącach pobytu w kraju.

Gdybyśmy odblokowali zaledwie połowę tego uśpionego potencjału, polska gospodarka zyskałaby co najmniej 6 miliardów złotych wartości dodanej rocznie.

Zatrzymani w pół drogi: Paradoks integracji

Dziś zatrudnionych jest 69% uchodźców w wieku produkcyjnym. W przypadku kobiet – 70%, czyli tylko 2 punkty procentowe mniej niż wśród Polek. Różnice stają się jednak widoczne w grupach wiekowych 25–39 lat, gdzie uchodźczynie pracują rzadziej niż Polki, co raport wiąże z brakiem systemowego wsparcia w opiece nad dziećmi.

Co ciekawe, raport wskazuje na pewien paradoks. Integracja zawodowa i znalezienie stabilnej pracy w Polsce sprawiają, że uchodźcy rzadziej planują powrót do Ukrainy. Z kolei dostęp do dobrej edukacji dla dzieci i usług publicznych daje im poczucie stabilności, które... zwiększa ich gotowość do powrotu, bo mają zasoby i spokój, by taki powrót zaplanować.

Stawka w tej grze toczy się nie tylko o teraźniejszość. Prognozy Deloitte pokazują, że przy utrzymaniu kursu integracji, wkład uchodźców w polski PKB może wzrosnąć do 3,2% do roku 2030.
Jednak w całej tej debacie o procentach PKB, strategiach i polityce, najrzadziej słyszalny jest głos tych, których ona najbardziej dotyczy.
To opowieść o niezwykłej szansie, którą Polska może zmarnować, jeśli pozwoli, by zgiełk polityki zagłuszył głos faktów. 

20
хв

Ukraiński cud gospodarczy, którego Polska nie chce dostrzec

Jerzy Wojcik

Anna J. Dudek: – Serial „Dojrzewanie”, który opowiada historię młodego nastolatka oskarżonego o zabójstwo koleżanki, wstrząsnął opinią publiczną. To serial o incelach? 

Michał Bomastyk: – To zbyt duże uproszczenie. Przyklejanie etykiety incela dojrzewającemu chłopakowi może mieć negatywne konsekwencje dla jego funkcjonowania w przyszłości, także dla zdrowia psychicznego.

Główny bohater nie był członkiem subkultury inceli. Rzeczywiście uważał, że dla dziewczyn jest nieatrakcyjny, ale mówimy o 13-latku, któremu takie rozterki towarzyszą. Czy to jest podstawa, by nazywać go incelem? Mam poczucie, że nie.

Kiedy patrzę na głównego bohatera serialu, widzę mizoginię i traktowanie kobiet przedmiotowo, co jest niedopuszczalne. To efekt działania patriarchatu na młodego chłopaka, który na naszych oczach się radykalizuje i praktykuje nienawiść wobec kobiet. Incele również to robią – nienawidzą kobiet i są agresywnymi mizoginami. Pamiętajmy jednak, że każdy incel nienawidzi kobiet, natomiast nie każdy mizogin jest incelem.

Michał Bomastyk. Zdjęcie: Materiały prasowe

Określenie „incel” pojawia się bardzo często w kontekście chłopców, chłopaków i młodych mężczyzn. Co dokładnie oznacza?

No właśnie: to, że ono się pojawia, nie znaczy jeszcze, że ci chłopcy czy mężczyźni są incelami.

Incelami są faceci funkcjonujący w tzw. manosferze – „męskiej sferze”, w której nie ma miejsca dla kobiet, ponieważ incele ich nienawidzą. Ale nienawidzą też mężczyzn, którzy mają sylwetkę chada, czyli wysokiego, przystojnego, z widocznymi kośćmi policzkowymi i zarostem. Incele to mężczyźni skupieni w internetowej subkulturze, dobrowolnie decydujący się na rezygnację z uprawiania seksu z kobietami ze względu na swój wygląd, sytuację życiową, stan zdrowia czy sytuację ekonomiczną i społeczną.

To mężczyźni nazywający siebie „przegrywami”, którzy mówią, że dla nich życie już się skończyło i jest to swoisty game over, ponieważ są niezdolni do znalezienia partnerki i romantycznego życia. Obwiniają o to kobiety i mężczyzn, którzy incelami nie są.

Ale incele nienawidzą też patriarchatu, ponieważ w ich ocenie nagradza on mężczyzn uchodzących za „samców alfa”

Incele są więc mężczyznami tworzącymi własną, hermetyczną, zamkniętą społeczność, do której bardzo trudno się dostać i w której nie ma miejsca dla mężczyzn uprawiających seks. I rzecz jasna dla kobiet, gdyż zdaniem inceli zasługują one na wszystko, co najgorsze. Dlatego odpowiadając na pierwsze pytanie nie powiedziałem, że „Dojrzewanie” jest serialem o incelach. Natomiast z pewnością pojawiają się w nim incelskie praktyki. 

Mówi się o kryzysie męskości, który ma wynikać z silnej emancypacji kobiet i zmiany postrzegania „klasycznej” męskości, czyli tej, w której mężczyzna płodzi syna, sadzi drzewo i stawia dom. Wszystko to w patriarchalnym sosie. Na czym ten kryzys polega i czy to aby na pewno kryzys? A może to po prostu dziejąca się na naszych oczach zmiana?

Myślę, że mówienie o kryzysie jest niewskazane, ponieważ pokazujemy wtedy, że męskość rozumiana klasycznie jest zagrożona i właśnie „jest w kryzysie”. Paradoksalnie więc mówienie o „kryzysie męskości” wzmacnia patriarchalny przekaz, bo żałuje się w jakiś sposób tego klasycznego wzorca. Tymczasem to dobrze, że ten wzorzec się zmienia. Zamiast więc mówić: „kryzys męskości” proponuję zwrócić się ku „zmianie męskości” albo „redefinicji męskości”.

To pokazuje, że mężczyźni rzeczywiście dostrzegają potrzebę zmiany i odejścia od klasycznego, patriarchalnego paradygmatu. Istnieje ryzyko, że jeżeli będziemy utrzymywać, że ten „kryzys” istnieje, to taki przekaz będzie sugerował, że z mężczyznami jest coś nie tak. A to nie jest narracja włączająca

Dla mężczyzn to „dobra zmiana”? Taka, która przychodzi z łatwością?

Musimy podkreślić, że niektórzy mężczyźni nie chcą zmian w obszarze męskości i poszukiwania dla niej nowych definicji czy strategii. I to najprawdopodobniej ci mężczyźni wierzą w „kryzys męskości”, ponieważ dotychczasowa wizja męskości (ta patriarchalna), która była im bliska i do której zostali zsocjalizowani, nagle się rozpada, a poczucie ich męskiej tożsamości zaburza się i destabilizuje. Wtedy rzeczywiście ci mężczyźni mogą być w kryzysie, bo zmiana patriarchalnego wzorca zapewne jest dla nich niewygodna i burzy ich poczucie komfortu. I teraz naszym – osób zajmujących się prawami człowieka i równym traktowaniem – zadaniem jest pokazywanie tym mężczyznom, że nie muszą postrzegać dekonstrukcji patriarchalnego wzorca męskości jako zagrożenia czy kryzysu ich samych, a właśnie jako punkt zwrotny dla ich męskiej tożsamości, która już nie musi być zwarta z hegemonią odartą z czułości i wrażliwości. 

Wraz z fundacją Instytut Przeciwdziałania Wykluczeniom prowadzisz telefon zaufania dla mężczyzn, angażujesz się także w działania równościowe. Z czym najczęściej dzwonią chłopcy i mężczyźni?

Owszem, dzwonią do nas mężczyźni w kryzysie, ale to jest kryzys zdrowia psychicznego. Dlatego chcą porozmawiać z psychologiem – by otrzymać pomoc i wsparcie. Mężczyźni są różni, więc i tematy, z którymi dzwonią, są różne. Widać jednak bardzo wyraźnie, że to są rozmowy dotyczące relacji z partnerką, dzieckiem, drugim mężczyzną. Ale są to też rozmowy mężczyzn będących w kryzysie suicydalnym. Najważniejsze dla nas jest to, by mężczyzna, który dzwoni, otrzymał pomoc. My odczuwamy wdzięczność wobec każdego takiego mężczyzny. Wdzięczność za to, że uwierzył, że proszenie o pomoc jest męskie. 

Gdybyś miał określić najważniejszą zmianę, którą obserwujesz w różnicach pokoleniowych – weźmy „boomerów”, „millenialsów” i „zetki” – to na czym miałaby ona polegać? 

Odpowiadając na to pytanie powinniśmy każde pokolenie rozpatrzeć osobno i wskazać na to, jaką męskość (re)produkują czy performują mężczyźni „boomerzy”, „millenialsi” i ci z „pokolenia Z”. Powiedziałbym jednak, że różnica między „boomerami” a „millenialsami” to przede wszystkim podejście do roli ojca. Faceci z „pokolenia millenium” nierzadko noszą w sobie traumy związane z wychowaniem ich przez ojców i chcą się od tych praktyk, których jako dzieci doświadczyli, odciąć. I inaczej wychowywać swoje dzieci, stawiając na czułość, opiekuńczość i obecność w ich życiu. 

A „zetki”? 

Myślę, że możemy tutaj mówić o projektowaniu męskości – poszukiwaniu jej nowych form, redefiniowaniu skostniałych i hermetycznych wzorców męskości, funkcjonujących w modelu patriarchalnym

Nie oznacza to jednak, że młodzi mężczyźni z „pokolenia Z” uwolnili się od toksycznego patriarchatu, ponieważ oni również są socjalizowani do męskości najbardziej pożądanej w męskocentrycznym modelu, czyli męskości hegemonicznej. Wydaje się jednak, że „zetki” potrafią się tym krzywdzącym normom postawić i z nich rezygnować dużo łatwiej niż „millenialsi”. Ale to nie znaczy, że faceci z „pokolenia Z” nie są zagrożeni radykalizacją. Skoro są obarczeni patriarchatem, to istnieje ryzyko, że zdecydują się pójść tą „drogą męskości”, a to z kolei może prowadzić do negatywnych konsekwencji.

A „toksyczna męskość”? Co oznacza? Czy wpisują się w nią młodzi mężczyźni określani jako incele?

Mówisz: „określani jako incele”, a to incele sami siebie tak określają. To, że ktoś ich tak określa, nie znaczy, że nimi są. To ważne. A odpowiadając na pytanie: z całą pewnością tak. Manosfera i zachowania mężczyzn należących do społeczności inceli wpisują się w kategorię toksycznej męskości, i to w najgorszym wydaniu – obrzydliwej mizoginii. Powiem jednak, że tu też jest widoczna ogromna krzywda patriarchatu, która inceli dotyka. Bo uwierzyli, że są niewystarczający, nieatrakcyjni, niepotrzebni i cały świat ich nienawidzi dlatego, że przegrali swoje życie. Uważam, że taką skrzywioną wizję siebie mają właśnie za sprawą patriarchatu, który ich skrzywdził, zranił. I teraz oni sami krzywdzą kobiety, nienawidząc ich.

Kadr z serialu. Zdjęcie: Materiały prasowe

Skoro zostali skrzywdzeni, to czy potrzeba w podejściu do tego zjawiska empatii, czułości? 

Nie chcę ich usprawiedliwiać, ponieważ mizoginia w żaden sposób nie może być usprawiedliwiana. Natomiast chcę pokazać działanie patriarchalnego mechanizmu. W wyniku jego funkcjonowania obrywają wszyscy, incele też.

A czym jest toksyczna męskość? To wzorzec sprzedawany młodym i dorosłym mężczyznom, zgodnie z którym wmawia im się, że mogą być przemocowi, agresywni, gniewni, hiperseksualni, że mogą traktować kobiety przedmiotowo i że dzięki temu będą prawdziwymi mężczyznami – samcami gotowymi podbijać świat.

Chciałbym podkreślić, że już decydując się na użycie terminu „toksyczna męskość”, powinniśmy wskazywać na toksyczne zachowania, nie zaś dawać do zrozumienia, że wszyscy mężczyźni w patriarchalnym modelu mają ukrytą toksyczną esencję. Bo taka perspektywa jest sama w sobie toksyczna: zachowania toksyczne – tak, męskość sama w sobie – nie. 

Wróćmy do „Dojrzewania”. Jakie wrażenie na Tobie, badaczu męskości, zrobił ten serial? Zaskoczył cię?

Nie, ponieważ długo już przyglądam się funkcjonowaniu społeczno-kulturowych norm męskości i wzorców męskości.

Natomiast wiem, że ten serial może zaskakiwać i szokować. I ja się bardzo cieszę, że tak jest. Bo ten serial nie jest o incelach. On jest o chłopcu, który nie został włączony w równościową zmianę i w procesie wychowania jako chłopiec był socjalizowany do tradycyjnej męskości. Efekt znają te osoby, które serial obejrzały.

Jest to więc serial o tym, by chłopców włączać, mówić im o uczuciach, o tym, że nie muszą nigdy udawać „prawdziwych mężczyzn” – że mogą płakać, mogą być wrażliwi, mogą być wolni od etykiet męskości

Ale to też serial o tym, że dziewczyny nie powinny etykietować facetów, że są mało męscy i jako mężczyźni „nie stają na wysokości zadania”. Męskość nie jest jednorodna. Męskość jest różnorodna, czuła i empatyczna. Potraktujmy ten serial jak przestrogę, że musimy poważnie myśleć o chłopcach i uczyć ich feministycznych wartości. By kierowali się wartościami, które na pierwszym miejscu stawiają równość i prawa człowieka, nie zaś mizoginię i przemoc.

20
хв

„Dojrzewanie” to nie jest serial o incelach

Anna J. Dudek

Możesz być zainteresowany...

No items found.

Skontaktuj się z redakcją

Jesteśmy tutaj, aby słuchać i współpracować z naszą społecznością. Napisz do nas jeśli masz jakieś pytania, sugestie lub ciekawe pomysły na artykuły.

Napisz do nas
Article in progress