Exclusive
20
min

Ćwiczenia z dekolonizacji

Putin obudził Ukrainę, Trump obudził Europę

Oksana Zabużko

„Ukraiński spacer godności” w Kanadzie 2023. Zdjęcie: Artur Widak / NurPhoto via AFP /East News

No items found.

Zostań naszym Patronem

Dołącz do nas i razem opowiemy światu inspirujące historie. Nawet mały wkład się liczy.

Dołącz

Dajemy – albo Bóg daje przez nas – ludzkości szansę naprawienia błędów przeszłości. To krzyż, ale także misja, w której nie możemy wspólnie zawieść. Bo tu stawką jest: „maszeruj albo giń” – nie tylko dla nas, ale także dla ludzkości. Myślałam, że wszyscy to rozumieją. Okazało się, że nie wszyscy.

Fala rozpaczliwych postów w duchu „Zełenski zawiódł w negocjacjach, teraz USA nas opuszczą, oj co to będzieeee!” – z długachnymi passusami gdybologii. Że gdyby Zełenski siedział cicho, to Trump wkrótce sam by się przekonał, że to nie my, a Putin jest niechętny do współpracy, byłby na niego wściekły i przeszedłby na stronę dobra (nie żartuję, widziałam to na własne oczy, doktorzy nauk ścisłych tak piszą!).

A gdyby zamiast Zełenskiego był inny negocjator, to byłoby wow!!! (przy czym nie piszą tego prorosyjskie boty, które klaszczą łapkami, czekając na zniesienie sankcji przeciw Rosji, ale Ukraińcy, w innych sprawach całkiem rozsądni).

I smutek mnie ogarnął wielki na ten widok, i wielki żal, bo te desperackie fantazje, niczym trzymanie się krawędzi okapu, mają tyle samo wspólnego z rzeczywistością, co fantazje Putina o Ukrainie, wymyślone przez austriacki sztab generalny i jego nazistowską juntę, i mają to samo psychologiczne źródło co Putin: strach. Strach małego człowieka przed rzeczywistością, która uciekła gdzieś w nieznanym kierunku, i pragnienie przywrócenia za wszelką cenę (tylko, oczywiście, każdy ma własne zasoby!) tej rzeczywistości „na swoje miejsce”.

Rozumiem, że wszyscy jesteśmy „potomkami Hołodomoru” (3-4 pokolenia), a zatem wszyscy mamy silną genetyczną, a od 2014 roku biograficzną, podstawową potrzebę bezpieczeństwa. Zdaję sobie również sprawę, że wszystkie obecne pokolenia Ukraińców zostały ukształtowane pod kolonialną czapką dwubiegunowego świata, a mit „wielkiego i potężnego Wuja Sama”, który „w razie czego” będzie bronił i chronił słabego i skrzywdzonego (to znaczy obraz supermocarstwa z lat 1950-80, które już dawno przestało istnieć i które Trump obiecał przywrócić swoim wyborcom „again”) jest częścią naszej osobistej mitologii: potrzeba wiary w „starszego w domu”, w „dobrego Reagana”, który jest „po naszej stronie” (czytaj: nie pozwoli Kremlowi na drugie ludobójstwo, jeśli będziemy mili).

To jest paternalizm, tak. I postkolonializm, rzecz jasna

Niezliczona liczba naszych zaniepokojonych rodaków musiała już pozbyć się pod bombami tych młodzieńczych kompleksów na temat „wielkiej i silnej Rosji” (i odkryć, że wcale nie jest wielka i silna, jak im powiedziano, że to kłamstwo!) – a teraz co, zrobić to samo z Ameryką?.. Nieee, teraz dużo łatwiej rzucić się na tego małego z naszego podwórka, który awanturował się z dorosłym wujkiem, pobić go wraz z całym tym podwórkiem – zobaczmy, może wujek nam wybaczy i nie będzie się na nas gniewał?.. kajdawszczyna*

Oprzytomniejmy, rodacy. Dorośnijmy. Rozumiem, że to przerażające, ale nie można chować głowy w ciepłym, przytulnym worku domowej kajdawszczyny, bo dopóki w tym niespokojnym świecie przełomu epok historycznych będziecie szukać sposobów na zachowanie wygodnej „foliowej czapeczki”, możecie nie zauważyć, jak wróg wykorzysta tę waszą czapeczkę, by was zabić.

Udowodniliśmy już światu i samym sobie, zarówno w 2014 r., jak w 2022 r., że potrafimy być odważni. A odwaga obejmuje bez wątpienia trzeźwy ogląd rzeczy i nazywanie ich po imieniu.

By więc ułatwić tym, którzy nie nadążają za biegiem historii, przejście do rzeczywistości, proponuję na początek proste ćwiczenie: możesz zamknąć się w łazience i patrząc na siebie w lustrze (tak będzie mniej przerażająco!), powiedzieć głośno (koniecznie głośno!):

– Wspólnik Putina (mówią, że nawet agent KGB, ale ty nie musisz tego mówić, jeśli nazbyt się boisz!) został prezydentem Stanów Zjednoczonych, a jego zadaniem jest uratowanie Rosji przed upadkiem.

Powtórz to kilka razy. Poświęć trochę czasu, aby uświadomić sobie, że to prawda (Bo to prawda, szturm na Kapitol w 2021 roku pod nadzorem „rosyjskojęzycznych obywateli amerykańskich” był tylko próbą, a ja szczerze współczuję Amerykanom i życzę im, aby poprzednie ponad 20 lat podkopywania amerykańskiej demokracji od wewnątrz, które rozpoczęło się od Busha juniora, nie okazało się zgubne dla tego kraju). Przetrzyj swoje mentalne okulary tą świadomością, a zobaczysz, że wszystkie elementy od razu znajdą się na swoim miejscu.

A wkrótce potem (dopiero potem!) powiedz sobie – także na głos, z przepony, prostując ramiona:

– Ukraina nie podpisała kapitulacji
– Ukraina nie stała się Czechosłowacją z 1938 roku
W tym właśnie miejscu teraz jesteśmy

I co, poczułeś? Poczułeś – warto zdjąć z głowy foliową torbę – jak wiatr historii wieje ci w uszy?

(To przerażające, oczywiście. Ale nie mów, że nie zostałeś ostrzeżony – rozpoczęła się era turbulencji, zapnij pasy! – rozpoczęła się i będzie trzęsło jeszcze bardziej, aż Wielki Reset się skończy...).

Dajemy – albo Bóg daje przez nas – ludzkości szansę na naprawienie błędów przeszłości. To krzyż, ale także misja, w której nie mamy prawa wspólnie zawieść. Stawka jest tu bowiem: „maszeruj albo giń” – nie tylko dla nas, ale i dla

ludzkości.

Putin obudził Ukrainę. Trump obudził Europę. 2 marca 2025 r. jest nie mniej epokowy dla historii niż 28.02.25 – stawką jest przyszłość europejskiego bezpieczeństwa, książę Witold macha do nas z Łucka (1429), tektonika procesów pogłębia się, słyszysz dudnienie? (kto pamięta strajki z lat 1990-1991, ten mnie zrozumie!)

„Nie lękajcie się!” – powiedział pewien przyzwoity (w przeciwieństwie do obecnego) papież. To jest to, co wszyscy musimy sobie stanowczo powiedzieć. (I zapiąć pasy, rzecz jasna!).

Szanujmy się.

*Określenie odwołujące się do klasycznej ukraińskiej powieści Iwana Neczuj-Łewyckiego "Kajdaszewa Simja", rysującej obraz skłóconej wsi ukraińskiej w II połowie XIX wieku.

Tekst pochodzi z profilu FB autorki. Publikujemy go za Jej zgodą.

No items found.
Р Е К Л А М А
Dołącz do newslettera
Thank you! Your submission has been received!
Oops! Something went wrong while submitting the form.

Ukraińska pisarka, krytyczka literacka, eseistka, publicystka, wykładowczyni, intelektualistka i aktywistka polityczna. Jej utwory zostały przetłumaczone na ponad 20 języków. Kluczowymi tematami w twórczości Oksany Zabużko są ukraińska tożsamość narodowa i kwestie płci. Jest laureatką krajowych i zagranicznych nagród, stypendystką Fulbrighta, wykładowczynią ukrainistyki na uniwersytetach i promotorką Ukrainy na arenie międzynarodowej.

Zostań naszym Patronem

Nic nie przetrwa bez słów.
Wspierając Sestry jesteś siłą, która niesie nasz głos dalej.

Dołącz

– Jebać Ukrainę, jebać uchodźców! – niosło się nie po jakimś ciemny zaułku, tylko po deptaku nad Brdą w centrum Bydgoszczy.

Było lipcowe popołudnie, a ja śpieszyłem się na festiwalowe spotkanie. Śpieszyłem się, ale przestałem się śpieszyć. Chciałem zobaczyć, o co chodzi.

Nadbrzeżem szły dzieciaki z opiekunami. Dzieciaki przebrane głównie w krakowskie ludowe stroje. Ponieważ to pod ich adresem leciały bluzgi, wywnioskowałem, że to była ukraińska młodzież. Szybko zlokalizowałem krzykaczy. Dwóch młodzieńców w wieku, nazwijmy to, wkrótce poborowym siedziało na ławce i darło ryje. Podszedłem do nich i niezbyt uprzejmie zapytałem:

– Czy wam się, kurwa, tak bardzo śpieszy, żeby gnić w okopach? Bo jak wujkowie, ojcowie i ciotki tych dzieciaków w krakowskich strojach przejebią, jak Ukraina się wyjebie, to właśnie wy, chłopcy, traficie do okopów i wasz los będzie raczej smutny.

Ja też do nich trafię, ale już mam kawał fajnego życia za sobą.

Coś tam zaczęli się sadzić, że „oni z ruskimi mają sztamę, a Ukraińcy się panoszą”. Nie było sensu gadać. Pożegnałem ich nieładnie i poszedłem do tych dzieci w krakowskich strojach.

– Trzymajcie się – powiedziałem.

Jakaś dziewczynka uśmiechnęła się trochę smuto, ale z wyraźną wdzięcznością cichutko rzuciła: – Dziękuję bardzo.

Poszedłem na spotkanie literackie, ale poszedłem w szoku, bo nie sądziłem, że takie akcje są możliwe w Polsce w biały dzień. Chciałem o tym napisać wcześniej, bo bardzo mi to leżało i leży na wątrobie. Bardzo. Coraz bardziej.

Młody człowiek drze gębę: „Jebać Ukrainę!”, kogoś wyzywa się od „banderówek”, teatr musi zdjąć ukraińskie flagi, bo dyrektor się boi jakichś „obrońców polskości”, a ja przecieram oczy ze zdumienia i przerażenia.

Jest w naszej wspólnej historii taki moment, przy którym zawsze mnie ściska w dołku. Nie tylko ze wzruszenia, ale też ze względu na dalsze konsekwencje. To jest ta chwila, kiedy Józef Piłsudski przemawia w maju 1921 r. do ukraińskich oficerów internowanych w Kaliszu. Dzieje się to po traktacie ryskim.

– Panowie, ja was bardzo przepraszam, nie tak miało być – mówi.

Mówi to do towarzyszy broni, którzy ramię w ramię z polskimi żołnierzami właśnie obronili Polskę przed najazdem bolszewików. Tylko że wtedy nie obroniliśmy wspólnie Ukrainy. Piłsudski mówi to po tym jak polska delegacja rządowa (głównie prawicowa, co za zbieg okoliczności ) zgodziła się w czasie negocjacji z bolszewikami na podział Ukrainy. Koncepcja Piłsudskiego, zakładająca istnienie oddzielających nas od mającej zawsze imperialne zapędy Rosji niepodległych Ukrainy i Białorusi, przestała mieć rację bytu.

Jak to się skończyło? Chyba wszyscy wiemy. I to nie jest pierwszy raz, gdy tak na lodzie zostawiamy Ukraińców. I Rzeczpospolita to ciągłe kozackie próby dołączenia do politycznego narodu, odrzucane, tłumione i… jak to się skończyło – też chyba wiemy. Zawsze gdzieś tam pojawia się Rosja, która natychmiast tę zawiedzioną miłość Ukrainy wykorzysta i obraca ją przeciwko nam. Nie ma nic bardziej napędzającego niż zdradzona miłość. Mit „zdradzieckiego Lacha” jest tak samo silny, jak mit „ukraińskiego rezuna”. Rosja potrafi, oj, potrafi wzmacniać te stereotypy. Przecież widzicie na co dzień, jak to robi. Widzicie to każdego dnia na monitorach waszych komputerów, w waszych telefonach.

Tak, to Rosja macza swoje macki w podsycaniu antyukraińskich nastrojów w Polsce. Ale nie tylko Rosja tworzy ten ściek. Polscy politycy płyną w nim bardzo sprawnie i bardzo go wzmacniają. Tak, wiem, kogo macie na myśli: Mentzen, Barun i cała ta banda. Ale ci głównego nurtu też. Tylko inaczej, bardziej elegancko. Nawrocki nie widzi Ukrainy w NATO (choć dziś to może NATO potrzebuje Ukrainy, z jej doświadczeniem). Tusk z Trzaskowskim zabiorą niepracującym Ukraińcom 800 plus. „Nie będziemy tolerować kombinowania!” – grzmi Tusk. Kombinatorzy, wiadomo! A może by tak premier powiedział, że 800 plus dla samotnej i niepracującej matki, której mąż właśnie walczy, to niewielka cena za „niegnicie w okopie”? Albo to ustanowienie jeszcze jednego święta „Polskich ofiar Rzezi Wołyńskiej” dokładnie w dniu, gdy takie święto już mamy zainicjowane przez jawnie prorosyjskiego posła.

Nikt nie wstaje i nie mówi: „Ej nie, nie, teraz! To nie jest moment, żeby od kraju prowadzącego wojnę żądać rachunku sumienia i skruchy”. Cały Sejm, łącznie z tą moją ukochaną lewicą, głosuje za. Jedna, słownie: jedna posłanka wstrzymuje się od głosu.

Tańczymy ten wołyński taniec na kościach pomordowanych, pławimy się w słowie „rzeź”, choć za rogiem czai się Bucza. Naprawdę trzeba nie mieć instynktu samozachowawczego, żeby tego nie widzieć

Co jakiś czas na profilu Tomasza Sikory czytam informacje: na froncie poległ poeta, aktor, działaczka pozarządowa, chłopak z baletu. Ukraina traci, również w naszej obronie, swoich najlepszych synów i córki. Czytam to i jeszcze bardziej nienawidzę polskich polityków, którzy dla dodatkowych dwóch procent w sondażach kręcą nosami na Ukrainę w NATO i UE. Nienawidzę ich, bo odbierają Ukrainie wiarę i nadzieję na ten wymarzony Zachód. Odbierają jej marzenia.

A wiara, nadzieja i właśnie marzenia w życiu, a na wojnie tym bardziej, potrzebne są tak samo jak nowoczesna broń, może bardziej.

Co mają zrobić politycy z Niemiec albo Hiszpanii, gdy Polacy, czyli niby ci co znają Wschód, tak się zachowują? Nienawidzę ich za to lepiej lub gorzej maskowane szczucie na żyjących u nas Ukraińców. Szczują na tych, którzy budują nasz dobrobyt i w przytłaczającej większości są miłymi, uczynnymi i bardzo pracowitymi ludźmi.

Nienawidzę ich, bo historia z zawiedzioną miłością i odebranymi marzeniami zaczyna się na naszych oczach powtarzać. Do tego na horyzoncie nie widać nikogo, kto mógłby powiedzieć: „Panowie, ja was bardzo przepraszam…”

Na tym zdjęciu na Grenlandii stoimy z ukraińską flagą. Wojtek Moskal, Jacek Jezierski i ja uznaliśmy to za ważny gest. Uprzedzając głupie pytania: tak, mieliśmy polską. Poza tym również unijną, grenlandzką oraz biało-czerwono-białą – białoruską.

Publikujemy z profilu FB autora za jego zgodą

20
хв

Adam Wajrak: Panowie, nie tak miało być

Adam Wajrak

I oto podczas wojny z „russkim mirem” młodzi Ukraińcy nie idą jako ochotnicy na front, ale uciekają do innego kraju, gdzie stają się częścią tego „ruskiego miru”. Chodzą na rosyjskie koncerty, komunikują się po rosyjsku, dla efektu lub prowokacji machają czerwono-czarną flagą z pseudohistoryczną symboliką (historycy zauważyli, że taka flaga w rzeczywistości nie istniała).

Tyle że Polacy wspierają tych Ukraińców, którzy walczą z „ruskim mirem”, a nie tych, którzy są jego częścią i przynoszą go do waszego domu

Skąd tam czerwono-czarna flaga? Tańczyć z nią na rosyjskojęzycznych koncertach to tak jakby nosić ją na paradzie na placu Czerwonym przed kolumną FSB. Przecież takie flagi są nie tylko symbolem antagonizmu polsko-ukraińskiego dla Polaków, ale także jednym z symboli oporu Ukraińców wobec rosyjskich najeźdźców. Oczywiste jest, że wywieszenie takiej flagi w Polsce urazi uczucia wielu Polaków, których wsparcie jest nam niezbędne w czasie wojny. Ale wywieszenie go na koncercie „ruskomirskim” w równym stopniu obraża uczucia tych Ukraińców, którzy walczą dziś pod tą flagą z rosyjskim okupantem.

„Ruski mir” w kulturze jest wykorzystywany przez wroga. Ukraińcy, którzy stają się jego częścią, sami są mentalnie okupowani przez Rosjan, a przy tym bez empatii i gustu przenoszą tę mentalność na Europejczyków. „Ruski mir” jest jak infekcja, którą chcą przenieść w świat. To rodzaj duchowo-kulturowego covidu, który zabija.

To właśnie nim podsycają antyukraińskie nastroje skrajnej prawicy w Polsce i innych krajach europejskich.

Źródło

20
хв

Zarazić świat „ruskim mirem”

Mykoła Kniażycki

Możesz być zainteresowany...

Ексклюзив
20
хв

Ihor Horków: – Nie budujemy muru. Otwieramy drzwi

Ексклюзив
20
хв

„Kordian” Słowackiego: prorocze ostrzeżenie przed konsekwencjami rosyjskiej polityki dla Europy

Ексклюзив
20
хв

Łukasz Adamski: - Jeśli Ukraina się obroni i odzyska zajęte tereny, to będzie jej wielkie zwycięstwo

Skontaktuj się z redakcją

Jesteśmy tutaj, aby słuchać i współpracować z naszą społecznością. Napisz do nas jeśli masz jakieś pytania, sugestie lub ciekawe pomysły na artykuły.

Napisz do nas
Article in progress