Exclusive
20
min

Życzliwy Gruzin boi się wojny. Jak się żyje Ukraińcom w Gruzji?

O tym jak wzmocnienie rosyjskich wpływów i protesty w Gruzji wpływają na życie ukraińskich uchodźców, których w Gruzji jest około 25 tysięcy, a także o trudnościach, z jakimi borykają się Ukraińcy w tym kraju, rozmawiamy z Ukrainkami, które przeprowadziły się do Tbilisi i Batumi po wybuchu wojny

Kateryna Kopanieva

Pokojowy protest w stolicy Gruzji, 28.10.2024. Zdjęcie: FB Zurab Javakhadze

No items found.

Zostań naszym Patronem

Dołącz do nas i razem opowiemy światu inspirujące historie. Nawet mały wkład się liczy.

Dołącz

W Gruzji trwają pokojowe protesty społeczne przeciwko sfałszowaniu wyborów parlamentarnych, po których rządząca prorosyjska partia Gruzińskie Marzenie ogłosiła się zwycięzcą. Międzynarodowi obserwatorzy zgłaszali przypadki przekupstwa i zastraszania wyborców, natomiast prezydent Wołodymyr Zełenski powiedział, że „Rosja wygrała w Gruzji”, która najpierw zajmując część tego kraju, a potem zmieniając jego politykę i rząd na prorosyjski.

Gruzińskie władze sporządzają już listy tak zwanych „zagranicznych agentów”, wśród których znajdują się organizacje ukraińskie. Przyjęcie podobnej ustawy w Rosji doprowadziło do legalizacji represji wobec społeczeństwa obywatelskiego. W odpowiedzi Unia Europejska zawiesiła proces integracji europejskiej Gruzji, a Stany Zjednoczone nałożyły sankcje na osoby „odpowiedzialne za podważanie demokracji” w tym kraju.

Prorosyjska partia gra na strachu

– W ciągu tych dwóch lat, które spędziłam w Tbilisi, ani ja, ani moje dzieci nigdy nie spotkaliśmy się ze złym nastawieniem do nas lub do innych Ukraińców – mówi kijowianka Switłana Wysznewska. – Wielu Gruzinów nie popiera partii rządzącej. To ludzie o proeuropejskich poglądach, mówiący po angielsku i wykształceni w Europie. Z moich obserwacji wynika, że większość młodych ludzi w Tbilisi jest właśnie taka. Starsze pokolenie ma inne poglądy, ale też nie powiedziałbym, że kocha Rosję.

Powodem, dla którego starsi głosowali na partię rządzącą, był strach przed wojną. Nigdy nie widziałam tak brudnej kampanii wyborczej, jak ta prowadzona przez partię rządzącą. Jej billboardy przedstawiały zdjęcia ukraińskich miast zniszczonych przez Rosjan, a obok nich zdjęcia odbudowanych stadionów i dróg w Gruzji. Główne przesłanie brzmiało: głosujcie na nas, jeśli chcecie pokoju, inaczej będzie tak, jak jest teraz w Ukrainie. Gruzini dobrze pamiętają wojny w swoim kraju, bo dotknęły one niemal każdą rodzinę. I bardzo się boją, że to może się powtórzyć. Populacja Gruzji jest mniejsza niż przedwojennego Kijowa, natomiast terytorium całego kraju jest mniej więcej wielkości naszego obwodu odeskiego. Dlatego Gruzini mówią: „Jesteśmy mali, u nas nie ma komu walczyć”. Partia prorosyjska grała na tym strachu.

Billboardy wyborcze partii Gruzińskie Marzenie z napisami „Wybierz pokój, a nie wojnę”. Zdjęcie: Irakli Iremadze i Zurab Javakhadze

Rosjanie są w Gruzji, ale na szczęście rzadko ich spotykam. Pracuję jako koordynatorka w organizacji pomagającej Ukraińcom, więc mój krąg społeczny składa się z Ukraińców i Gruzinów. Miałam szczęście, że szybko znalazłam pracę, która nie wymagała znajomości gruzińskiego: organizacja potrzebowała kogoś z wykształceniem psychologicznym i językiem angielskim, a ja szukałam właśnie czegoś takiego. Oczywiście znajomość gruzińskiego byłaby przydatna, ale to trudny język, zupełnie inny niż ukraiński czy angielski. W Tbilisi są darmowe kursy językowe, jednak na co dzień używam angielskiego, który większość Gruzinów rozumie. Wśród starszego pokolenia są tacy, którzy znają rosyjski.

Dzieci Switłany chodzą do miejscowej szkoły i przedszkola. Jej najstarsza córka uczy się w języku ukraińskim.

– Aby pracować lub zapisać swoje dzieci do szkoły czy przedszkola, Ukraińcy nie muszą ubiegać się o żadne statusy, jak w krajach UE – mówi Switłana

– Początkowo mogli przebywać w Gruzji przez rok, potem okres ten został przedłużony do trzech lat. Jednak nawet po upływie tego okresu możesz wyjechać z Gruzji i ponownie do niej wjechać już następnego dnia.

Szkoły i przedszkola są bezpłatne. Moja córka uczy się w ukraińskim sektorze szkoły gruzińskiej. Takie sektory pojawiły się po wybuchu wojny na pełną skalę w Tbilisi i Batumi, gdzie mieszka większość Ukraińców. Edukacja odbywa się w języku ukraińskim i trwa 12 lat. Dobroczyńcy, których nazwisk nie znamy, nadal płacą za transfer dzieci do tych szkół w Tbilisi – bez względu na to, gdzie mieszka ukraińskie dziecko, autobus zawiezie je do szkoły. Co więcej, ten ukraiński sektor dał wielu naszym nauczycielom możliwość znalezienia pracy.

Otwarcie sektora ukraińskiego w szkole w Tbilisi, kwiecień 2022. Zdjęcie: georgia.mfa.gov.ua

Nie otrzymuję żadnych zasiłków od państwa. Gruzja jest biednym krajem, nie ma programów wsparcia społecznego, jak Unia. Wynagrodzenia są niskie, średnio to 1000 – 1200 lari (350 – 420 euro). To wystarczy na jedzenie, ale już nie na czynsz (w Tbilisi ceny wynajmu jednopokojowego mieszkania zaczynają się od 300 euro). Obywatele Gruzji mogą ubiegać się o pewne świadczenia i dotacje.

Jeśli chodzi o Ukraińców, to są tacy, którzy otrzymują pomoc od pozarządowych organizacji międzynarodowych. Przeważnie jest ona dostępna dla emerytów, osób z dziećmi poniżej 18. roku życia lub osób niepełnosprawnych.

Ta pomoc jest jednak niewielka – około 100 euro miesięcznie na osobę. Wspomniane organizacje mogą również pomóc w opłaceniu rachunków za media lub kuponów na ubrania dla dzieci. Jednak po uchwaleniu w Gruzji niesławnej ustawy o zagranicznych agentach pojawiło się pytanie, czy organizacje międzynarodowe będą mogły kontynuować swoją działalność w Gruzji.

Gruzini uczą się ukraińskiego, Rosjanie lekceważą gruziński

– Na początku inwazji istniało wsparcie dla ukraińskich uchodźców na szczeblu państwowym – mówi Kateryna Kozak, szefowa młodzieżowej organizacji Ukraińców w Gruzji „Switanok” [świt]. – Ukraińcy, którzy nie mieli gdzie się zatrzymać, byli umieszczani w hotelach i mogli w nich przebywać za darmo przez kilka miesięcy, aż do rozpoczęcia sezonu turystycznego. Koszty ich pobytu rekompensowało właścicielom hoteli państwo. Po rozpoczęciu sezonu turystycznego i opuszczeniu hoteli Ukraińcy otrzymali pomoc finansową: 340 lari (około 100 euro). Jednak ponieważ nie jest to nawet połowa kosztów wynajmu w miastach takich jak Tbilisi czy Batumi, wielu Ukraińców wyjechało do innych krajów.

Gwałtowny skok cen wynajmu jesienią 2022 r. był spowodowany napływem Rosjan, którzy opuścili Rosję w związku z ogłoszoną wtedy mobilizacją. Wśród nich było wiele dobrze sytuowanych osób

Niestety w Gruzji nadal jest wielu Rosjan – co nie zaskakuje, jeśli wziąć pod uwagę prorosyjski kurs partii rządzącej. Nie znam jednak żadnego Gruzina, który byłby prorosyjski. Moi gruzińscy znajomi uważają, że wybory zostały sfałszowane, i chodzą na protesty, także z ukraińskimi flagami. Znam nawet takich, którzy uczą się ukraińskiego. Niektórzy lokalni pracodawcy wciąż piszą do „Switanoka”, że chcą zatrudniać Ukraińców.

A Ukraińcy pracy potrzebują. Główną przeszkodą w jej znalezieniu jest bariera językowa. Chociaż większość ludzi tutaj rozumie angielski, bez znajomości gruzińskiego masz niewiele opcji. Dlatego większość Ukraińców pracuje w budownictwie lub rolnictwie. Nasza organizacja pomaga w znalezieniu zatrudnienia. Czasami łatwo znaleźć pracę, ale człowiek nie wie, jak napisać CV lub list motywacyjny – i wtedy przychodzimy na ratunek. Zapewniamy również Ukraińcom możliwość zdobycia pewnych umiejętności, dzięki którym mogą coś zarobić, jednocześnie promując ukraińską kulturę. Uczymy na przykład haftowania koszul przy zastosowaniu tradycyjnych ukraińskich technik. Takie ręcznie robione koszule są w Gruzji wysoko cenione.

Warsztaty haftu w Tbilisi. Zdjęcie: @svitanok_georgia

– W Gruzji ci, którzy mają własny biznes, na przykład restauracje, nieruchomości do wynajęcia lub jakiś kreatywny projekt, zarabiają dobre pieniądze – mówi Maria, która po wybuchu wojny przybyła do Batumi, a obecnie mieszka w Tbilisi. – Możesz także pracować online na rynku innego kraju, co sama robię. Jestem rekruterką IT, pracuję na rynku ukraińskim i europejskim.

Wynajem domu w Gruzji jest znacznie tańszy niż w UE, a mając zarobki unijne możesz tu normalnie żyć. Byłoby znacznie gorzej, gdybym miała pracować w Gruzji, bo w większości branż pensje są tu niskie. Mój znajomy, który w Ukrainie pracował jako dyrektor artystyczny i próbował znaleźć podobną pracę w Gruzji, był zszokowany, gdy oferowano mu 300 – 500 dolarów miesięcznie. Tym bardziej że ceny żywności są tu 30 procent wyższe niż w Ukrainie.

Na początku mieszkałam w Batumi. W przeciwieństwie do Tbilisi tamtejsze ceny, nawet w przypadku długoterminowego wynajmu mieszkań, zależą od pory roku – wynajmujący ostrzega cię z wyprzedzeniem, że latem czynsz będzie wyższy. W Batumi byłam bardzo podminowana z powodu obecności Rosjan, których spotykasz tam na każdym kroku. Raz byłam świadkiem, jak rosyjska dziewczynka zapytała swoją matkę: „Dlaczego ten znak nie jest napisany rosyjskimi literami?”. Matka odpowiedziała: „Nie zwracaj na to uwagi”, nie wyjaśniając nawet, że napis jest po gruzińsku, bo są w Gruzji.

Byłam szczęśliwa, że przeprowadziłam się do Tbilisi. Tam też mieszkają Rosjanie, ale poza swoją społecznością są niewidoczni

Ukraińskie flagi i napisy w języku ukraińskim widać w całej stolicy. Jest duże wsparcie ze strony miejscowych i atmosfera pewnego luzu. Tutaj nawet jeśli nie masz akurat pracy i nie wiesz, jak opłacisz czynsz za kilka miesięcy, to nie panikujesz, tylko... jedziesz w góry. Tak właśnie robią Gruzini. Jadą i mówią sobie: „Jakoś się ułoży”. Tutejsza przyroda jest niesamowicie piękna, a takie wycieczki naprawdę pomagają się zrestartować.

Maria: W Gruzji góry są przepiękne

W Gruzji nikt cię nie urazi, nikt nie zmusi cię do nauki języka czy pracy na lokalnym rynku. Tutaj nie jesteś częścią zbiurokratyzowanego systemu, jak na przykład w Niemczech. Ale możesz polegać tylko na sobie. Są więc zarówno plusy, jak minusy.

W pewnym sensie gruziński system opieki zdrowotnej jest podobny do ukraińskiego: nie ma kolejek i łatwo dostać się do specjalisty. Wizyta u lekarza w prywatnej klinice może kosztować około 100 lari (35 euro). Badania będą droższe – ostatnio za cały pakiet badań zapłaciłam około 200 euro. Ale przy płacy minimalnej prywatne kliniki są mało przystępne cenowo.

W Gruzji nie kupisz wielu europejskich towarów firmowanych przez marki, do których jesteśmy przyzwyczajeni w Ukrainie

Możesz zamówić je online, ale dostawa jest droga. Usługi kosmetyczne też są tu bardzo drogie, ponieważ koszt kosmetyków zależy od kosztu dostawy. W supermarketach jest za to wiele rosyjskich produktów. Wydawało mi się, że w Batumi było ich nawet więcej niż gruzińskich, co także wynika z polityki partii rządzącej. Ukraińcy w Gruzji są bardzo zaniepokojeni tą polityką. Na razie mamy prawo tu mieszkać, ale z racji tego, że władze nie ukrywają swojej prorosyjskiej postawy, nigdy nie wiadomo, czego spodziewać się jutro.

Zdjęcia z prywatnego archiwum

No items found.
Р Е К Л А М А
Dołącz do newslettera
Thank you! Your submission has been received!
Oops! Something went wrong while submitting the form.

Ukraińska dziennikarka z 15-letnim doświadczeniem. Pracowała jako specjalna korespondent gazety „Fakty”, gdzie omawiała niezwykłe wydarzenia, głośne, pisała o wybitnych osobach, życiu i edukacji Ukraińców za granicą. Współpracowała z wieloma międzynarodowymi mediami.

Zostań naszym Patronem

Nic nie przetrwa bez słów.
Wspierając Sestry jesteś siłą, która niesie nasz głos dalej.

Dołącz
Ukraińskie dzieci też wspierają swoją armię

Rozmawiamy z trzema dziewczynkami, które wykorzystały swoje talenty, by zebrać dziesiątki tysięcy hrywien na wsparcie ukraińskiego wojska.

Gdy wygram, pokonany przekazuje datek

– W 2022 roku wiele osób zaczęło pomagać armii – wspomina 13-letnia Waleria Jeżowa, mistrzyni świata w warcabach. – Ja też chciałam się przyłączyć. Zapytałam mamę, jak mogę to zrobić. „Co potrafisz robić najlepiej?” – zapytała. I tak doszłyśmy do wniosku, że mogę zbierać pieniądze dla armii, grając w warcaby.

Siedzę więc na ulicy i gram w warcaby z każdym, kto zechce. Jeśli ktoś mnie pokona, nie musi dawać datku – chociaż takich, którzy nie dali, jeszcze nie było. Jeśli wygrywam, pokonany musi wrzucić do puszki hrywnę.

Waleria Jeżowa gra przed supermarketem w Kijowie

Długo zastanawiałyśmy się, od czego zacząć. Trzeba było znaleźć miejsce, gdzie mogłabym grać, nie przeszkadzając innym. Wybrałyśmy miejsce przy supermarkecie w rejonie darnyckim pod Kijowem. Postawiłyśmy tam krzesełka, usiadłam, a mama poszła na zakupy. Ludzie zaczęli do mnie podchodzić, pytać, interesować się... Kiedy mama wyszła, przed moim stoliczkiem stała już kolejka. Tego dnia zebrałam jakieś 1200 hrywien.

Oczywiście zdarzali się też tacy, którzy wygrywali. W swoim życiu grałam z mistrzami sportu, kandydatami na mistrzów i innymi. Ale w pobliżu supermarketu, gdzie prowadziłam swój wolontariat, przez cały jego czas wygrały ze mną 3, może 4 osoby.

Potem było wiele innych miejsc. Na przykład grałam w parku Szewczenki. Największa kwota, jaką udało mi się zebrać w ciągu jednego dnia, to około 15 tysięcy hrywien.

Przez cały czas mojego wolontariatu zebrałam ponad 220 tysięcy hrywien

Pierwsze 20 tysięcy, które zebrałam, przekazałam fundacji Serhija Prytuli. Bardzo się denerwowałam, nie mogłam wydobyć z siebie słowa. Od dawna podziwiam Prytulę, oglądałam jego programy w telewizji, dużo o nim wiem. Dlatego spotkanie z nim było dla mnie ważne. Kiedy zobaczył, jaką sumę przyniosłam, a miałam tylko dziesięć lat, rozpłakał się i mnie uściskał.

W fundacji Serhija Prytuli

Ksenia Minczuk: – Dlaczego zaczęłaś grać właśnie w warcaby? Jakie masz osiągnięcia?

Waleria Jeżowa: – Zaczęłam, gdy miałam 7 lat. Wtedy właśnie otwarto nowy klub warcabowy i chciałam spróbować. Wciągnęło mnie.

W 2021 roku zostałam mistrzynią świata dziewcząt do 10 lat. Mam też trzy puchary z mistrzostw Europy za pierwsze miejsce. Przez pięć lat z rzędu byłam mistrzynią Kijowa wśród dziewcząt w mojej kategorii wiekowej. Jestem również wielokrotną mistrzynią Ukrainy, mistrzynią Europy dziewcząt w mojej kategorii wiekowej oraz mistrzynią świata 2023-24 juniorek (do lat 19). Obecnie gram w kategorii „Dziewczęta od 13 do 16 lat”.

Opowiesz o swoim największym osiągnięciu?

Było wiele trudnych partii, ale jedna stała się dla mnie wyjątkowa. Arcymistrzyni Ołena Korotka jest najlepszą szachistką Ukrainy. Zagrałam z nią na mistrzostwach Ukrainy dorosłych w 2024 roku – i zremisowałam. Byłam bardzo szczęśliwa, remis z Ołeną to dla mnie wielki zaszczyt.

W jaki sposób szachy pomagają Ci w życiu?

Odciągają uwagę. Bo kiedy grasz, koncentrujesz się, rozważasz każdy ruch. Nie ma miejsca na złe myśli. Ale czasami jest odwrotnie – nerwy. Czasami po grze boli głowa, wzrasta ciśnienie, chociaż ogólnie gra mnie fascynuje.

Przyjaźń z polską szachistką uratowała nasze zwycięstwo

Waleria i Maja spotkały się po raz pierwszy na mistrzostwach świata w 2021 roku – mówi Liubow Jeżowa, mama Walerii. – W ostatniej rundzie Lera grała z Rosjanką, od tej partii zależało złoto mistrzostw świata. W warcabach rozgrywa się dwa mikromecze, a wynik jest łączny. Lera wygrywa pierwszy mikromecz, drugi kończy remisem, więc wzywa sędziego, żeby zapisał łączny wynik. I wtedy Rosjanka mówi sędziemu, że nie pamięta wyniku pierwszego mikromeczu... Sędzia jest zdezorientowany. Kto wygrał? Polka Maja Rydz grała wtedy swoją partię obok i obserwowała grę Walerii – i pomogła udowodnić, że to Lera wygrała. Z wdzięczności moja córka podarowała Mai swój medal z mistrzostw świata.

Kiedy wybuchła wojna, Maja wraz z mamą zwróciły się do polskiej federacji szachowej z prośbą o pomoc w ustaleniu, czy z Lerą wszystko w porządku, czy jesteśmy bezpieczni. Przedstawiciel federacji odnalazł mnie na Facebooku. Mama Mai zaproponowała nam przyjazd do nich, ale zostaliśmy w Ukrainie. Teraz spotykamy się na międzynarodowych zawodach.

Waleria podczas symultany szachowej

Z kim grałaś, Walerio?

Z wieloma graczami. Jeśli chodzi o znane osoby, to z Hectorem Jimenezem Brave, Wołodymyrem Ostapczukiem, Wiktorią Bulitko, Jegorem Krutogołowem. Nie wszystkich jestem w stanie wymienić, ale ci mnie nie pokonali. Dużo grałam z żołnierzami. Często zdarza się, że przekazuję im swoją pomoc.

Jak żołnierze na to reagują?

Dziękują. Często ich żony pokazują filmy z podziękowaniami od mężów z frontu. I często płaczą. Pamiętam spotkanie z żołnierzem Ołeksijem Prytulą, weterynarzem z Odessy. We wrześniu 2022 roku, podczas natarcia na Łymań, został ciężko ranny i stracił obie nogi. Zbierałam pieniądze na protezy dla niego. Gdy mu je założyli, spotkaliśmy się. Podarował mi piękny bukiet kwiatów. Pomimo wszystkich przeżyć jest bardzo pogodnym człowiekiem. Zostałam również odznaczona medalem przez żołnierzy 28 OMB [oddzielna brygada zmechanizowana – red.]. Dowódca, który wręczył mi ten medal, później zginął, próbując ratować swojego towarzysza broni. Dlatego ta nagroda jest dla mnie szczególnie ważna.

Chciałabym wierzyć, że moje pieniądze, choć niewielkie, komuś pomogą

Jakie najjaśniejsze momenty związane z ich zbieraniem zapamiętałaś?

Gdy chłopcy na ulicy zbierali i przynosili drobniaki, żeby ze mną zagrać — po 50 kopiejek, po hrywnie. Każdego dnia przybiegali do tego supermarketu, gdzie grałam. Potem prosili, żebym ich uczyła.

Z Ołeksijem Prytulą, któremu pomogła zebrać pieniądze na protezy

Nadal grasz i zbierasz pieniądze?

Tak! Bardzo często gram w pobliżu supermarketu. Latem codziennie, w innych porach roku w weekendy. Tam już mnie znają – pracownicy, administrator. Przynosili mi nawet gorące obiady. Teraz częściej gram na imprezach charytatywnych. Zapraszają mnie, a ja się zgadzam. Tam jest znacznie więcej ludzi, a to oznacza, że można zebrać więcej pieniędzy dla armii. Moja metoda działa, więc będę grać dalej.

O czym marzysz?

Najważniejsze, żeby jak najszybciej skończyła się wojna. Myślę, że dziś to marzenie każdego Ukraińca. A jeśli chodzi o osobiste marzenia, to chcę się spotkać z Łesią Nikitiuk [ukraińska prezenterka telewizyjna – red.]. I oczywiście chcę zostać mistrzynią świata. Będę trenować, żeby to osiągnąć.

Kartki z kiełkującymi nasionami

Na Instagramie piszesz: „Szanuję przeszłość, nie stronię od teraźniejszości, tworzę przyszłość. Kontynuuję tradycje mojego rodu”. W jaki sposób pomagasz żołnierzom?

Mam 11 lat, pochodzę z miasta Sławuta na Wołyniu. Pomagam wojskowym od początku wojny – odpowiada 11-letnia Sołomia Debopre, etnoblogerka, która tworzy niezwykłe kartki i świeczki, by zbierać datki dla armii. – Na początku w naszym lokalnym Centrum dla Wolontariuszy cała moja rodzina wyplatała siatki maskujące, zbierała ubrania, przygotowywała jedzenie. Kiedy zabrakło tam dla mnie pracy, zaczęłam robić kartki i świeczki.

Sołomia Debopre zaczęła pomagać w wieku 8 lat

Kartki wykonuję własnoręcznie, od papieru po wykończenie. Do produkcji papieru mam specjalne narzędzia. Robię go z przetworzonych zeszytów, opakowań, papierowych śmieci. Formuję go w specjalnym sicie i dodaję nasiona, które potem mogą wykiełkować. Tej techniki nauczyłam się od ukraińskiego mistrza w Estonii, kiedy byłam w Tallinie na festiwalu wraz z zespołem folklorystycznym, w którym śpiewam. Raz w roku wyjeżdżamy za granicę, śpiewamy ukraińskie piosenki, opowiadamy o naszej kulturze, bierzemy udział w jarmarkach, na których sprzedajemy wyroby ukraińskich rzemieślników. Kiedy trafiłam do pracowni papieru, tak mnie wciągnęło, że też zapragnęłam robić coś takiego.

Swoje pierwsze kartki po prostu rozdawałam żołnierzom. Pisałam: „Siejcie na wyzwolonej ziemi”

Jaką największą kwotę udało Ci się zebrać?

18 tysięcy hrywien za jednym razem. Każdego miesiąca zarabiam 5-7 tysięcy hrywien i wszystko przekazuję żołnierzom. Czasami to są przyjaciele rodziców, czasami krewni, czasami moi obserwujący, których dobrze znam. Kiedyś zbierałam pieniądze dla mojego wujka Romana. Pomagałam też naszemu lokalnemu artyście, a on robił dla mnie formy do świec. Kiedy na wojnie zginął jego brat, potrzebny był samochód, by przewieźć ciało. Dołączyłam do zbiórki.

Kartki z nasionami i świeczki Sołomii

Jak żołnierze reagują na Twoją pomoc?

Często nagrywają mi filmy z podziękowaniami. Czasami przysyłają małe upominki: flagi oddziałów, naszywki itp. Kiedyś pewien żołnierz podarował mi duży pocisk. Przywieźli go nam prosto do domu i zostawili na podwórku, ale zapomnieli powiedzieć o tym tacie. Wyszedł na ulicę, zobaczył pocisk i się przestraszył. Pomyślał, że ten pocisk spadł obok naszego domu. Myślę, że go teraz pomaluję i oddam w zamian za datki.

Często organizuję na Instagramie różne konkursy, loterie, biorę udział w loteriach, gdzie za datki można coś wygrać. Mam już swoją publiczność, która wspiera wszystkie moje zbiórki.

O czym marzysz?

Żeby wojna skończyła się jak najszybciej. A kiedy dorosnę, chcę otworzyć kawiarnię i sprzedawać tam swoje świeczki i pocztówki.

Na jarmarku

Obrazy, które skłaniają do płaczu

Moja działalność wolontariacka rozpoczęła się jeszcze w 2014 roku – mówi Alina Stebło, 16-letnia artystka. – Stało się tak dzięki mojemu wychowaniu. Zaszczepiono mi miłość do Ukrainy i nauczono, że zawsze walczyliśmy o wolność i będziemy walczyć, jeśli zajdzie taka potrzeba. Musimy też pomagać tym, którzy walczą o naszą wolność. Byłam na Majdanie w Chmielnickim, kiedy jeszcze chodziłam do przedszkola. A kiedy w 2014 roku rozpoczęła się wojna, zaczęłam rysować kartki dla rannych.

Najpierw pomagałam w organizacji społecznej „Ochrona – zrzeszenie wolontariuszy”, zbieraliśmy paczki dla żołnierzy. Po kilku tygodniach zrozumiałam, że mogę robić coś innego – rysować. To mi wychodzi znacznie lepiej. Od początku inwazji zajmuję się wyłącznie rysowaniem. To mój sposób na wyrażenie emocji i przeżyć.

Po piątym obrazie, który podarowałam znajomym żołnierzom, mama powiedziała: „A czemu my tak po prostu te twoje prace rozdajemy? Daj je na aukcje, niech przynoszą pieniądze”. I tak zrobiliśmy.

Alina Stebło maluje obrazy, które są sprzedawane na aukcjach

Razem z innymi dziećmi robiliśmy również malunki na łuskach po pociskach, które również przekazywaliśmy na aukcje. Namalowałam około 50 prac. Aukcje dla moich obrazów wyszukuje „Ochrona – zrzeszenie wolontariuszy”.

Moja pierwsza wystawa nosi tytuł „Wojna, która nas zmieniła”. W Chmielnickim pokazałam ją już cztery razy. Za każdym razem zbieramy na tych wydarzeniach datki.

Ludzie widzą w moich pracach różne rzeczy: rozpacz, ból, nadzieję. Często mówili, że nie wierzą, że to prace nastolatki.

Zdarzało się, że patrząc na nie, dorośli mężczyźni stali i płakali

Teraz kończę 11 klasę, przygotowuję się do egzaminów, ale nadal maluję. Piszą do mnie wolontariusze z różnych krajów i proszą o prace na aukcje. Moje obrazy trafiły już do Niemiec, Szkocji, Austrii, Stanów Zjednoczonych. Na aukcjach za granicą zebrano już ponad 140 tysięcy hrywien.

Kiedy oddaję swoje prace, nie myślę o tym, ile pieniędzy uda się zebrać. Myślę o tym, co one przyniosą.

Jak wojskowi reagują na Twoją pomoc?

Najlepszym podziękowaniem dla mnie od żołnierzy jest to, że żyją. Nie potrzebuję od nich niczego więcej.

Wystawa obrazów Aliny Stebło

Jakie są Twoje marzenia?

Marzę o końcu wojny. Trochę egoistycznie, bo chcę studiować architekturę w Odessie, a nie mogę tam pojechać, bo jest niebezpiecznie. Ale i tak zostanę architektką, ponieważ po zakończeniu wojny chcę odbudowywać nasz kraj.

Co powiesz tym dzieciom i dorosłym, którzy również chcą pomagać, ale nie wiedzą, od czego zacząć?

Zawsze możecie przyjść do dowolnej fundacji lub organizacji społecznej i powiedzieć: „Chcę pomagać”. Tam szybko zdecydują, w czym możecie być przydatni.

Nie ma wieku, w którym można zacząć być użytecznym. Po prostu róbcie to, co potraficie najlepiej

Zdjęcia: prywatne archiwa bohaterek

20
хв

Rób to, co potrafisz najlepiej. O ukraińskich dzieciach, które zbierają datki na armię

Ksenia Minczuk

Opuszczając swoje domy w 1986 roku, mieszkańcy strefy Czarnobyla nie zdawali sobie sprawy, że to na zawsze. Włączyli mieszkania na alarm, ukryli przed żonami stragany pod listwami przypodłogowymi. Zostawili zwierzęta. Ludzie ewakuowani rzekomo na trzy dni...

Czarnobylskie „bioroboty” ratują świat

26 kwietnia 1986 roku miała miejsce największa katastrofa spowodowana przez człowieka w historii ludzkości. W nocy w elektrowni jądrowej w Czarnobylu odbył się eksperyment. Sytuacja wymknęła się spod kontroli i jedna po drugiej miały miejsce dwie eksplozje. Czwarty reaktor został całkowicie zniszczony, w wyniku czego do atmosfery dostała się ogromna chmura pyłu radioaktywnego.

Władze radzieckie przez długi czas uciszały katastrofę, a nawet organizowały tradycyjne parady majowe.

Świat nie wiedział nic o eksplozji przez dwa dni

10 dni — od 26 kwietnia do 6 maja — trwało maksymalne uwalnianie substancji radioaktywnych z uszkodzonego reaktora. 11 ton paliwa jądrowego dostało się do atmosfery. Największa chmura osiadła na terytorium Białorusi. 30 pracowników elektrowni jądrowej w Czarnobylu zmarło w wyniku eksplozji lub ostrej choroby popromiennej w ciągu miesiąca.

Szacuje się, że w wyniku katastrofy w Czarnobylu ucierpiało około 5 milionów ludzi. Około 5 tysięcy osad na Białorusi, Ukrainie i Federacji Rosyjskiej zostało skażonych radioaktywnymi nuklidami. Spośród nich na Ukrainie jest 2218 osad i miast o populacji około 2,4 miliona osób.

Likwidacja konsekwencji wypadku kosztowała Związek Radziecki 18 miliardów dolarów. Co najmniej 600 000 osób zostało wrzuconych do walki z „pokojowym atomem” ze wszystkich jego zakątków, a ilu z nich zmarło z powodu choroby popromiennej, nie wiadomo. Według różnych źródeł — od 4 do 40 tysięcy osób.

„Bioroboty” to ludzie, którzy uratowali świat przed rozprzestrzenianiem się substancji radioaktywnych kosztem życia. Zdjęcie: Europejski Instytut Czarnobyla

Unikalne jednostki facetów, którzy zrzucili radioaktywne kawałki grafitu z dachu reaktora, zostały nazwane przez obcokrajowców „biobotami”. W końcu ci ludzie pracowali w tak niebezpiecznych warunkach, że nawet specjalnie stworzone do pracy podczas katastrof zawodowych zepsuły się. Aktywność promieniowania na dachu wynosiła od 600 do 1000 promieni rentgenowskich na godzinę — co jest śmiertelną dawką promieniowania. „Bioroboty” weszli na dach na kilka minut, wrzucili jedną łopatę grafitu do płonącego reaktora i wyszli, ustępując miejsca następnemu. Dla większości z nich to naprawdę heroiczne dzieło kosztowało ich życie.

Dawne miasto marzeń Prypecat jest teraz miastem duchów, nie ma go na współczesnych mapach.

Magnes dla prześladowców i turystów z 75 krajów świata

Pierwsi prześladowcy w Czarnobylu pojawili się na początku lat dziewięćdziesiątych, zaraz po rozpadzie Związku Radzieckiego. Na początku 2000 roku zaczęli tu przyjeżdżać turyści. A w 2010 roku postanowiono otworzyć Strefę dla wszystkich, którzy chcieli - trzeba było uzyskać na to oficjalne pozwolenie i zapłacić od 500 hrywien do 500 dolarów. Na polecenie Ministra Sytuacji Nadzwyczajnych Ukrainy przeprowadzono badania radiologiczne i utworzono trasy dla zwiedzających. Zauważono, że na terenie tych tras w strefie 30-kilometrowej można przebywać do 4-5 dni bez szkody dla zdrowia, aw strefie 10-kilometrowej - 1 dzień.

Strefa wykluczenia. Zdjęcie Maria Syrchyna

Wycieczka do 30-kilometrowej strefy Czarnobyla stała się liderem na światowej liście wyjątkowych miejsc i egzotycznych wycieczek (Antarktyda i Korea Północna są niższe w rankingu). Im więcej czasu minęło od wypadku, tym więcej przyjeżdżało turystów. W sumie z 75 krajów na całym świecie.

Strefa, która jest równa rozmiarom trzem Kijowie lub pięciu Warszawom, była podróżowana z całego świata, aby zobaczyć możliwy model przyszłości ludzkiej cywilizacji

Poczuj atmosferę opuszczonego domu. Zrozum, co się dzieje, gdy ludzkie życie jest cenione mniej niż zysk z taniej energii elektrycznej lub tajemnicy państwowej.

„Kilka lat temu widziałem kobietę opalającą się tutaj” - powiedział Serhiy Chernov, były eskorta turystyczna w Strefie. „W tym samym czasie obok niej przeszli miejscowi pracownicy, ubrani w ochronne, obcisłe garnitury. „Ja” - powiedziała, „przeczytałem w moskiewskiej gazecie, że opalenizna w Czarnobylu jest najbardziej stabilna, rok się nie zmywa!”

Czarnobyl po rosyjskiej okupacji

Już pierwszego dnia rosyjskiej inwazji na pełną skalę elektrownia jądrowa w Czarnobylu, która była zachowana przez 36 lat i chroniona przed dalszym rozprzestrzenianiem się promieniowania, została zajęta przez wojska rosyjskie. Miejsce, w którym niegdyś gościł się najgorszy cywilny incydent nuklearny na świecie, po raz kolejny stał się obszarem zwiększonego zagrożenia.

Wojska rosyjskie przebywały w Strefie nieco ponad miesiąc — do 2 kwietnia. I chociaż nie było tam większych walk (tylko starcia ze strażą graniczną i ostrzał we wczesnych dniach), okupacja zmieniła te specjalne ziemie na wiele lat.

Imponująca opowieść o Rosjanach w strefie Czarnobylu kopających okopy w Czerwonym Lesie — jednym z najbrudniejszych miejsc w okolicy. Pracownicy stacji, którzy pozostali tam podczas okupacji, wyjaśnili, że kopanie ziemi w Czarnobylu jest bardzo niebezpieczne. Ale nikt ich nie słuchał. Co więcej: Rosjanie wyprowadzili radioaktywny pył poza Strefę na gąsienice swoich czołgów.

Rosyjskie pozycje w najbrudniejszym Czerwonym Lesie. 2022. Zdjęcie: Energoatom Ukrainy

W strefie Czarnobyla nadal obowiązywała zasada, że lepiej nie schodzić z asfaltu. Ale teraz, oprócz niebezpieczeństwa związanego z promieniowaniem, dodano zagrożenie minami i rozstępami. Teraz nie ma mowy o żadnej turystyce ani wędrówkach prześladowców, ponieważ 95-98% terytorium strefy wykluczenia jest uważane za wyminowane (ponieważ nie zostało jeszcze zbadane pod kątem obecności urządzeń wybuchowych).

W wyniku rosyjskiej inwazji na elektrownię jądrową w Czarnobylu uszkodzono i splądrowano sprzęt biurowy i komputerowy o wartości ponad 230 milionów hrywien. Policja Narodowa Ukrainy ogłosiła podejrzenie naruszenia prawa i zwyczajów wojennych zastępcy dyrektora Rosatomu Nikołajowi Mulyukinowi. Według śledztwa Muliukin prowadził napad na elektrownię jądrową podczas rosyjskiej okupacji Czarnobyla wiosną 2022 roku. Okupcy nie wiedzieli, co tam robić i po prostu ukradli własność. Trzymali zakładników pracowników stacji i Gwardii Narodowej, którzy go chronili.

Aby doprowadzić CHNPP do stanu przedwojennego i przywrócić wszystko, co niezbędne, potrzeba 1,6 miliarda hrywien, według Państwowej Agencji Ukrainy ds. Zarządzania Strefą Wykluczenia.

Ale najgorsze jest to, że 103 żołnierzy Gwardii Narodowej, którzy strzegli elektrowni jądrowej w Czarnobylu, wciąż są w niewoli Rosjan. Według żony jednego z schwytanych żołnierzy Natalii Kushnarevy okupanci schwytali ich podczas inwazji 24 lutego 2022 r.

20
хв

Tragedia w Czarnobylu: 39. rocznica wybuchu

Sestry

Możesz być zainteresowany...

Ексклюзив
20
хв

Z Dnipra w świat i z powrotem

Ексклюзив
20
хв

Przyjazny kraj, w którym polegasz głównie na sobie

Ексклюзив
20
хв

W Krakowie powstają mieszkania socjalne dla ukraińskich uchodźców

Skontaktuj się z redakcją

Jesteśmy tutaj, aby słuchać i współpracować z naszą społecznością. Napisz do nas jeśli masz jakieś pytania, sugestie lub ciekawe pomysły na artykuły.

Napisz do nas
Article in progress