Exclusive
20
min

Przyjazny kraj, w którym polegasz głównie na sobie

Od początku inwazji tymczasową ochronę na Łotwie otrzymało ponad 46 tysięcy Ukraińców. Jak im się tam żyje?

Kateryna Kopanieva

Łotwa nadal akceptuje Ukraińców uciekających przed wojną. Zdjęcie: Shutterstock

No items found.

Zostań naszym Patronem

Dołącz do nas i razem opowiemy światu inspirujące historie. Nawet mały wkład się liczy.

Dołącz

Z finansowanego przez rząd Łotwy programu bezpłatnego zakwaterowania co miesiąc korzysta 630 Ukraińców. Wsparcie to przysługuje im przez pierwsze trzy miesiące pobytu w kraju. Wcześniej zajmowali pokoje hotelowe, jednak niedawno w odrestaurowanym budynku dawnego akademika w Rydze otwarto dom dla ukraińskich uchodźców, w którym mogą przebywać nawet dłużej, bo do 120 dni. Założenie jest takie, że w tym czasie ukraińscy imigranci będą w stanie znaleźć zakwaterowanie na wynajem długoterminowy.

Oficjalne statystyki pokazują, że na Łotwie oficjalnie zatrudnionych jest tylko 9 tysięcy ukraińskich uchodźców. Ukrainki, z którymi rozmawiałyśmy, twierdzą jednak, że pracuje ich znacznie więcej. To możliwe, ponieważ statystyki uwzględniają tylko pracowników najemnych, a wielu Ukraińców pracuje jako osoby samozatrudnione lub właściciele firm.

Ryga jest domem dla większości ukraińskich uchodźców  na Łotwie

Z 700 euro pensji 400 idzie na czynsz

– Wszyscy Ukraińcy, których znam na Łotwie, pracują – mówi Elyzaweta Rusnak z Irpienia, która przeprowadziła się do tego kraju w marcu 2022 r. – Bo bez pracy tu nie przetrwasz. Na Łotwie nie ma wysokich świadczeń socjalnych ani możliwości otrzymywania pieniędzy podczas nauki języka lub w okresie integracji. Wsparcie finansowe jest dostępne tylko dla niektórych kategorii osób, a jego kwota jest dość niska. Nie wystarcza nawet na wynajęcie mieszkania.

Kiedy Elyzaweta przybyła do Rygi, było wielu ludzi chętnych do pomagania Ukraińcom. Uchodźcy zatrzymywali się w hotelach i mieszkaniach Łotyszy.

Elyzaweta Rusnak zarabia na konsultacjach online

– W okresie gdy Ukraińcy przebywali w hotelach, otrzymywali jednorazowe wypłaty w wysokości około 700 euro na osobę, a potem po 200 euro miesięcznie – mówi. – W ciągu trzech miesięcy musieli sobie znaleźć jakieś lokum na wynajem. Na Łotwie o to nietrudno, bo właściciele nie wymagają umowy o pracę, gwarancji ani historii kredytowej tak długo, jak masz pieniądze na opłacenie czynszu (chociaż zdarzało się, że miejscowi nie chcieli wynajmować Ukraińcom). Główną przeszkodą są koszty wynajmu.

Po przyjeździe zatrzymałam się z dzieckiem u krewnych. W trakcie poszukiwania przeze mnie mieszkania lokale, w których wcześniej czynsz wynosił 300 euro, podrożały do 350. Pomoc państwa w opłaceniu czynszu jest możliwa tylko w niektórych przypadkach, na przykład jeśli dana osoba jest niepełnosprawna. Możesz uzyskać pewną rekompensatę (ale nie pokryje ona kosztów wynajmu), jeśli udowodnisz, że miesięczny dochód twojej rodziny nie przekracza 500 euro.

Niektórzy Ukraińcy otrzymują takie wsparcie, lecz większość moich znajomych jest samowystarczalna

Nie musiałam szukać zatrudnienia na Łotwie, ponieważ mam możliwość kontynuowania pracy online na rynku ukraińskim – jestem trenerką i mentorką w zakresie zarządzania czasem, planowania i osiągania celów. Mam więc dochód i stać mnie na czynsz.

Wynajęcie jednopokojowego mieszkania na osiedlu w Rydze kosztuje dziś około 400 euro miesięcznie, a w centrum miasta o 100-150 euro więcej. Ceny żywności w 2022 roku były prawie dwukrotnie wyższe niż w Ukrainie. Teraz są niemal takie same, bo u nas wszystko podrożało. Na Litwie są niższe.

Płaca minimalna na Łotwie wynosi 700 euro. Nie jestem pewna, czy można tu przeżyć za takie pieniądze, zwłaszcza jeśli musisz coś wynająć. Transport publiczny dla Ukraińców jest nadal darmowy.

Mural na ścianie domu w Rydze wspierający Ukrainę. Zdjęcie: X Natobrazeb

Gdy masz etat i dziecko, nie masz czasu na kursy

Niektóre z moich ukraińskich znajomych pracują w usługach (sprzątanie w hotelach, supermarketach, kawiarniach). Inne, jak ja, prowadzą własną działalność gospodarczą. Trenerzy, psychologowie, logopedzi – część nadal pracuje online w Ukrainie, inni weszli już na lokalny rynek. Wiele zależy od poziomu znajomości języka łotewskiego. Zdarza się, że pracodawca zatrudnia Ukraińca z kiepskim łotewskim, a ten poducza się go, już pracując. Na Łotwie wiele osób zna angielski i rosyjski, więc z większością Łotyszy można się porozumieć.

Nasi ludzie, którzy pracują w usługach, noszą plakietki z napisem: „Jestem z Ukrainy” – by miejscowi byli bardziej wyrozumiali, gdy pracownik nie potrafi powiedzieć czegoś po łotewsku

Łotewski jest dość skomplikowany, zupełnie inny niż ukraiński czy angielski. Istnieją bezpłatne kursy językowe, ale są to trzygodzinne zajęcia trzy razy w tygodniu. Mój harmonogram pracy nie pozwala uczęszczać na nie. Większość naszych dziewczyn mówi to samo: jeśli masz dzieci i pracujesz na pełny etat, nie masz czasu na kursy. Uczę się więc języka na własną rękę. Pomaga mi mój syn, który poszedł w tym roku do pierwszej klasy.

Do niedawna myślałem, że z moim poziomem łotewskiego nigdy nie będę w stanie pracować tutaj jako trenerka. Myliłam się – przychodzi już do mnie kilka Łotyszek. Organizuję również szkolenia i wydarzenia dla ukraińskich kobiet w Rydze. Staram się pomóc dziewczynom wyłączyć swój „tryb gotowości” i zacząć planować przyszłość, nawet jeśli to jest tylko najbliższa przyszłość.

Niespieszni Łotysze nie lubią zmian

Wiele rzeczy tutaj wydaje się być podobnymi do tych w Ukrainie, choć jednocześnie są zupełnie inne. System bankowy, system opieki zdrowotnej – wszystko to na początku było dla nas szokiem.

Nigdy nam się nie znudzi zaskakiwanie miejscowych lekarzy składem naszych domowych apteczek czy sposobami na samoleczenie. Tutaj ludzie nie diagnozują się sami ani nie decydują, kiedy wziąć antybiotyk – od tego jest lekarz. Kiedy potrzebowałam USG, nie czekałam pół roku na wizytę w publicznym szpitalu. Poszłam do prywatnej kliniki, gdzie mogłam zostać przyjęta w ciągu 1-2 tygodni. Tyle że za taką wizytę musisz zapłacić 50-80 euro.

Na początku myślałam, że Łotysze i my jesteśmy mentalnie do siebie podobni. Ale to nie do końca prawda. Ukraińcy zwykle dość szybko otwierają swoje dusze na nowych ludzi, podczas gdy Łotysze są bardziej zamknięci i chłodni. Nawet jeśli dobrze dogadujesz się z daną osobą, nie powinnaś oczekiwać, że szybko zostaniecie przyjaciółmi. Wśród Łotyszy jest wielu spokojnych, niespiesznych ludzi, którzy nie lubią zmian. Widać to wyraźnie w zespołach, w których oni i Ukraińcy pracują razem.

Podczas gdy Ukraińcy nieustannie wymyślają coś nowego, Łotysze zazwyczaj opierają się zmianom i chcą, by wszystko zostało po staremu

Mówią: „To działa dobrze, po co cokolwiek zmieniać, po co ryzykować?” Większość ludzi tutaj nie spieszy się z wychodzeniem ze swojej strefy komfortu. Czasami myślę, że w tym podejściu coś jest. Może trochę wolniejsze tempo też by się nam przydało?

Moje tempo zwalnia nad morzem. Mam blisko do Jurmały, gdzie morze jest prawie zawsze zimne, lecz piękne, podobnie jak reszta natury. Jesień i zima są tu zazwyczaj szare i ponure, o trzeciej po południu jest już ciemno. Ale morze i piękno wokół nas to rekompensują.

Bez łotewskiego nie licz na pracę umysłową

– Dla mnie atmosfera na Łotwie jest przyjemna pod każdym względem – mówi Ołena Syryczenko z Kijowa, która od wiosny 2022 r. mieszka w Rydze z córką w wieku szkolnym. – Podoba mi się, że wśród Łotyszy jest wielu kreatywnych ludzi. Uwielbiają śpiewać, tańczyć i cieszyć się życiem. Sama odnalazłam się tutaj w kreatywności.

Ołena jest nauczycielką języka i literatury ukraińskiej. Chociaż nie znała łotewskiego, udało się jej znaleźć pracę w miejscowej szkole. Później założyła Art Lab, organizację, która pomaga ukraińskim dzieciom integrować się poprzez sztukę.

– Kiedy córka poszła do tutejszej szkoły, wychowawczyni jej klasy, dowiedziawszy się, że też jestem nauczycielką, postanowiła mi pomóc – i szkoła zatrudniła mnie jako asystentkę nauczyciela – wyjaśnia Ołena. – Moim zadaniem było pomaganie uczniom z Ukrainy w adaptacji, a także prowadzenie lekcji ukraińskiego, które stały się dla nich nieobowiązkowymi zajęciami pozalekcyjnymi.

Ołena Syryczenko pracuje na Łotwie z ukraińskimi i łotewskimi dziećmi

Nawet mój brak znajomości łotewskiego (choć się go uczę) nie był problemem, bo do pracy potrzebowałam ukraińskiego. Miałam trochę szczęścia, ponieważ znam ukraińskich nauczycieli, którzy długo nie mogli znaleźć tu pracy. Jeśli praca nie jest związana z Ukrainą i Ukraińcami i jest to praca umysłowa, to w większości przypadków poziom języka łotewskiego powinien wynosić co najmniej C1.

Ta moja pierwsza łotewska szkoła uruchomiła projekt wspierania ukraińskiej młodzieży. Razem z uczniami dziewiątej klasy postanowiliśmy wystawić sztukę teatralną. To był początek naszego teatru amatorskiego, a później organizacji Art Lab, która pomaga ukraińskim dzieciom integrować się na Łotwie. Wystawiamy przedstawienia, do których dołączyły już zarówno ukraińskie dzieci z innych szkół, jak Łotysze. Teraz przygotowujemy kolędę i szyjemy kostiumy.

Nie pracuję już w szkole, w której zaczynałam: ukraińskie dzieci mieszkają na Łotwie od prawie trzech lat, więc uważa się, że powinny już nauczyć się łotewskiego

Teraz jestem zatrudniona w Międzynarodowej Szkole Ukraińskiej w Rydze.

Podobnie jak Elyzaweta, Ołena nie pobiera żadnych świadczeń socjalnych od państwa.

– Mówią, że rodziny o niskich dochodach otrzymują jakąś pomoc, jednak w moim przypadku nie było czegoś takiego – zaznacza Ołena. – W pierwszej pracy otrzymywałam 670 euro miesięcznie, z czego za wynajem pokoju w akademiku, w którym mieszkaliśmy, płaciłam 300. Państwo uznało moje dochody za wystarczające.

Łotwa jest dość biednym krajem, więc musisz polegać tylko na sobie. Wiem, że niektórzy Ukraińcy, którzy nie potrafią znaleźć roboty, idą na giełdę pracy. Jednak tam miesięczna wypłata wynosi nieco ponad sto euro. Przeżycie za te pieniądze jest nierealne. Myślę, że tym, co najbardziej martwi Ukraińców na Łotwie, są właśnie sprawy materialne.

Ukrainki składają drony w Rydze, 2023 r. Zdjęcie: Serhiy Gryts/AP/East News

Nowe zasady dla uchodźców

W zeszłym tygodniu łotewska Saeima [Sejm – red.] zmieniła ustawę o wsparciu dla ukraińskich uchodźców. Wzrosła kwota miesięcznych świadczeń socjalnych dla grup szczególnie wrażliwych (emeryci, osoby niepełnosprawne): dorośli otrzymają teraz 377 euro, a dzieci 264 euro (wcześniej było to odpowiednio: 343 euro i 240 euro).

Zdecydowano również, że zezwolenia na pobyt, które dają Ukraińcom prawo do życia i pracy na Łotwie, będą teraz wydawane na trzy lata, a nie na dwa. Wprowadzono również zmiany w przepisach dotyczących ukraińskich lekarzy. Zdecydowano, że po trzech latach pobytu na Łotwie Ukraińcy, którzy chcą kontynuować pracę w tym kraju jako lekarze lub farmaceuci, muszą udowodnić, że znają łotewski na poziomie B1 lub wyższym.

Według łotewskiego urzędu statystycznego liczba Ukraińców w tym kraju stale rośnie. Stopniowo wzrasta również liczba tych, którzy zostali oficjalnie zatrudnieni. Większość Ukraińców na Łotwie pracuje w przemyśle, hotelarstwie, gastronomii oraz handlu. Znaczna część z nich wykonuje jednak prace wymagające niskich kwalifikacji, jak sprzątanie, praca w kuchni czy załadunek. Zasada bezpłatnego zakwaterowania przez pierwsze 120 dni nadal obowiązuje, a władze obiecują zapewnić dach nad głową wszystkim nowo przybyłym Ukraińcom.

Zdjęcia pochodzą z prywatnych archiwów bohaterek

No items found.
Р Е К Л А М А
Dołącz do newslettera
Thank you! Your submission has been received!
Oops! Something went wrong while submitting the form.

Ukraińska dziennikarka z 15-letnim doświadczeniem. Pracowała jako specjalna korespondent gazety „Fakty”, gdzie omawiała niezwykłe wydarzenia, głośne, pisała o wybitnych osobach, życiu i edukacji Ukraińców za granicą. Współpracowała z wieloma międzynarodowymi mediami.

Zostań naszym Patronem

Nic nie przetrwa bez słów.
Wspierając Sestry jesteś siłą, która niesie nasz głos dalej.

Dołącz

Kiedy mówimy o tych liczbach, warto pamiętać, o kim jest ta opowieść. To nie jest anonimowa fala migracji zarobkowej. Raport Deloitte pokazuje wyraźnie: uchodźcy z Ukrainy to przede wszystkim kobiety i dzieci. Aż 67% gospodarstw domowych prowadzonych jest przez samotne kobiety, które w Polsce samodzielnie utrzymują swoje rodziny, jednocześnie zmagając się z traumą wojny i niepewnością o los bliskich. W tym kontekście ich determinacja do pracy i samodzielności robi jeszcze większe wrażenie.

Efekt trampoliny

W każdej dyskusji o migracji powraca ten sam lęk: czy zabiorą nam pracę? Czy obniżą pensje? To naturalne obawy, które w zderzeniu z faktami okazują się mitem. Analiza Deloitte jest jednoznaczna: napływ uchodźców nie tylko nie zaszkodził polskim pracownikom, ale wręcz stał się dla nich korzystny. Wbrew czarnym scenariuszom, nie zaobserwowano ani spadku realnych płac, ani wzrostu bezrobocia wśród Polaków.

Najbardziej zdumiewające dowody płyną z analizy na poziomie powiatów. Dane pokazują, że tam, gdzie udział uchodźców w zatrudnieniu wzrósł o jeden punkt procentowy, wskaźnik zatrudnienia Polaków był wyższy o 0,5 punktu procentowego, a stopa bezrobocia niższa o 0,3 punktu.

To nie jest sucha statystyka. To dowód na „efekt trampoliny”: napływ nowej siły roboczej pozwolił polskim pracownikom awansować. Zamiast konkurować o te same, proste zadania, wielu z nich mogło zająć się bardziej zaawansowaną pracą, często lepiej płatną.

Ten cichy fenomen przełożył się na konkretne liczby.

Wkład uchodźców w polski PKB w 2024 roku sięgnął aż 2,7%, co odpowiada kwocie blisko 100 miliardów złotych wartości dodanej.

Równie wymowny jest ich wpływ na finanse publiczne. Uchodźcy stali się ważnymi płatnikami, zwiększając w 2024 roku dochody państwa o 2,94%, co oznacza dodatkowe 47 miliardów złotych w budżecie.

Dowodem ich rosnącej niezależności jest fakt, że aż 80% dochodów ich gospodarstw domowych pochodzi z pracy. Co istotne, udział świadczeń społecznych w ich dochodach wynosi tylko 14% i nie wzrósł, mimo podniesienia kwoty 800+.

Szczególnie wymowny jest wskaźnik pokazujący błyskawiczne "przenoszenie" swojego centrum ekonomicznego do Polski. Jeszcze w 2023 roku 81% dochodów uchodźców pochodziło ze źródeł polskich, a w 2024 roku było to już 90%.
Co to dokładnie oznacza? W ciągu zaledwie jednego roku udział pieniędzy pochodzących z Ukrainy – takich jak oszczędności czy przekazy od rodziny – w budżetach uchodźców drastycznie zmalał.
To polski rynek pracy i polskie zarobki stały się dla nich głównym źródłem utrzymania. Tak szybka zmiana dla tak dużej grupy ludzi to jeden z najmocniejszych dowodów na udaną i dynamiczną integrację.

Ten obraz współpracy, która przynosi korzyści obu stronom, potwierdzają nie tylko analitycy. Słychać go również w głosach polskich przedsiębiorców.

„Polska jest w komfortowej sytuacji, bo nie dość, że pomaga ludziom w potrzebie, to jeszcze dzięki ich pracy zarabia. Rzadko się zdarza, żeby na taką skalę etyka szła w parze z pragmatyką”komentuje właściciel polskiej firmy, która zatrudnia wielu pracowników z Ukrainy, w większości kobiet.

Prosi o zachowanie anonimowości, bo jak dodaje, „ostatnie głosy od nowego lokatora Belwederu wskazują na inny kierunek”.

Ten rozdźwięk między rzeczywistością ekonomiczną a debatą publiczną nie jest przypadkowy.

Jest on paliwem dla polskich populistów, którzy upraszczają skomplikowany obraz, by zbić kapitał polityczny na lękach i uprzedzeniach. Ich narracja o "kosztach" i "zagrożeniach" stoi w jawnej sprzeczności z danymi raportu Deloitte o miliardowych wpływach do budżetu i rosnącym zatrudnieniu Polaków.
Tę atmosferę niechęci dodatkowo rozgrywa i podsyca rosyjska propaganda, której strategicznym celem jest osłabienie Polski poprzez skłócenie jej z Ukraińcami i podważenie sensu niesionej pomocy.
W ten sposób populistyczna gra na emocjach splata się z zewnętrzną dezinformacją, tworząc toksyczną mieszankę, w której fakty ekonomiczne mają niewielkie szanse na przebicie.

Skarb za szklaną szybą: Niedopasowanie i marnowany potencjał

Prawdziwy skarb – czyli wiedza i umiejętności tysięcy uchodźców – wciąż pozostaje w dużej mierze niewykorzystany. Główny problem to ogromna przepaść między wykształceniem uchodźców a pracą, którą wykonują.
Aż 40% z nich ma wyższe wykształcenie, ale tylko 12% pracuje w zawodach wymagających tych kwalifikacji – wobec 37% wśród Polaków.
Skutkiem jest częstsza praca w zawodach prostych (38% uchodźców wobec 10% Polaków). Choć warto zauważyć, że to właśnie ta grupa w ostatnich dwóch latach odnotowała najszybszy awans zawodowy, zmniejszając swój udział o 10 punktów procentowych.
Mediana ich wynagrodzeń dynamicznie rośnie – z 3100 zł do 4000 zł netto – zbliżając się do poziomu 84% mediany krajowej.

Jedną z głównych przyczyn tego stanu rzeczy jest potężna bariera w dostępie do tak zwanych zawodów regulowanych. Są to profesje takie jak lekarz, pielęgniarka, nauczyciel czy architekt, których wykonywanie wymaga specjalnych licencji i spełnienia surowych wymogów prawnych.
Statystyki są tu bezlitosne: w tych zawodach pracuje zaledwie 3,6% uchodźców, podczas gdy wśród Polaków odsetek ten wynosi 10,6%. Dla wielu ukraińskich specjalistów przeszkodą nie do pokonania okazuje się wymóg posiadania polskiego obywatelstwa, który formalnie zamyka drogę do awansu np. w zawodzie nauczyciela. Innych zatrzymuje długa i kosztowna procedura uznawania zagranicznych dyplomów oraz konieczność zdania egzaminów w języku polskim. Dodatkowo, tylko 18% uchodźców mówi płynnie po polsku, co osiągają średnio po 29 miesiącach pobytu w kraju.

Gdybyśmy odblokowali zaledwie połowę tego uśpionego potencjału, polska gospodarka zyskałaby co najmniej 6 miliardów złotych wartości dodanej rocznie.

Zatrzymani w pół drogi: Paradoks integracji

Dziś zatrudnionych jest 69% uchodźców w wieku produkcyjnym. W przypadku kobiet – 70%, czyli tylko 2 punkty procentowe mniej niż wśród Polek. Różnice stają się jednak widoczne w grupach wiekowych 25–39 lat, gdzie uchodźczynie pracują rzadziej niż Polki, co raport wiąże z brakiem systemowego wsparcia w opiece nad dziećmi.

Co ciekawe, raport wskazuje na pewien paradoks. Integracja zawodowa i znalezienie stabilnej pracy w Polsce sprawiają, że uchodźcy rzadziej planują powrót do Ukrainy. Z kolei dostęp do dobrej edukacji dla dzieci i usług publicznych daje im poczucie stabilności, które... zwiększa ich gotowość do powrotu, bo mają zasoby i spokój, by taki powrót zaplanować.

Stawka w tej grze toczy się nie tylko o teraźniejszość. Prognozy Deloitte pokazują, że przy utrzymaniu kursu integracji, wkład uchodźców w polski PKB może wzrosnąć do 3,2% do roku 2030.
Jednak w całej tej debacie o procentach PKB, strategiach i polityce, najrzadziej słyszalny jest głos tych, których ona najbardziej dotyczy.
To opowieść o niezwykłej szansie, którą Polska może zmarnować, jeśli pozwoli, by zgiełk polityki zagłuszył głos faktów. 

20
хв

Ukraiński cud gospodarczy, którego Polska nie chce dostrzec

Jerzy Wojcik

Anna J. Dudek: – Serial „Dojrzewanie”, który opowiada historię młodego nastolatka oskarżonego o zabójstwo koleżanki, wstrząsnął opinią publiczną. To serial o incelach? 

Michał Bomastyk: – To zbyt duże uproszczenie. Przyklejanie etykiety incela dojrzewającemu chłopakowi może mieć negatywne konsekwencje dla jego funkcjonowania w przyszłości, także dla zdrowia psychicznego.

Główny bohater nie był członkiem subkultury inceli. Rzeczywiście uważał, że dla dziewczyn jest nieatrakcyjny, ale mówimy o 13-latku, któremu takie rozterki towarzyszą. Czy to jest podstawa, by nazywać go incelem? Mam poczucie, że nie.

Kiedy patrzę na głównego bohatera serialu, widzę mizoginię i traktowanie kobiet przedmiotowo, co jest niedopuszczalne. To efekt działania patriarchatu na młodego chłopaka, który na naszych oczach się radykalizuje i praktykuje nienawiść wobec kobiet. Incele również to robią – nienawidzą kobiet i są agresywnymi mizoginami. Pamiętajmy jednak, że każdy incel nienawidzi kobiet, natomiast nie każdy mizogin jest incelem.

Michał Bomastyk. Zdjęcie: Materiały prasowe

Określenie „incel” pojawia się bardzo często w kontekście chłopców, chłopaków i młodych mężczyzn. Co dokładnie oznacza?

No właśnie: to, że ono się pojawia, nie znaczy jeszcze, że ci chłopcy czy mężczyźni są incelami.

Incelami są faceci funkcjonujący w tzw. manosferze – „męskiej sferze”, w której nie ma miejsca dla kobiet, ponieważ incele ich nienawidzą. Ale nienawidzą też mężczyzn, którzy mają sylwetkę chada, czyli wysokiego, przystojnego, z widocznymi kośćmi policzkowymi i zarostem. Incele to mężczyźni skupieni w internetowej subkulturze, dobrowolnie decydujący się na rezygnację z uprawiania seksu z kobietami ze względu na swój wygląd, sytuację życiową, stan zdrowia czy sytuację ekonomiczną i społeczną.

To mężczyźni nazywający siebie „przegrywami”, którzy mówią, że dla nich życie już się skończyło i jest to swoisty game over, ponieważ są niezdolni do znalezienia partnerki i romantycznego życia. Obwiniają o to kobiety i mężczyzn, którzy incelami nie są.

Ale incele nienawidzą też patriarchatu, ponieważ w ich ocenie nagradza on mężczyzn uchodzących za „samców alfa”

Incele są więc mężczyznami tworzącymi własną, hermetyczną, zamkniętą społeczność, do której bardzo trudno się dostać i w której nie ma miejsca dla mężczyzn uprawiających seks. I rzecz jasna dla kobiet, gdyż zdaniem inceli zasługują one na wszystko, co najgorsze. Dlatego odpowiadając na pierwsze pytanie nie powiedziałem, że „Dojrzewanie” jest serialem o incelach. Natomiast z pewnością pojawiają się w nim incelskie praktyki. 

Mówi się o kryzysie męskości, który ma wynikać z silnej emancypacji kobiet i zmiany postrzegania „klasycznej” męskości, czyli tej, w której mężczyzna płodzi syna, sadzi drzewo i stawia dom. Wszystko to w patriarchalnym sosie. Na czym ten kryzys polega i czy to aby na pewno kryzys? A może to po prostu dziejąca się na naszych oczach zmiana?

Myślę, że mówienie o kryzysie jest niewskazane, ponieważ pokazujemy wtedy, że męskość rozumiana klasycznie jest zagrożona i właśnie „jest w kryzysie”. Paradoksalnie więc mówienie o „kryzysie męskości” wzmacnia patriarchalny przekaz, bo żałuje się w jakiś sposób tego klasycznego wzorca. Tymczasem to dobrze, że ten wzorzec się zmienia. Zamiast więc mówić: „kryzys męskości” proponuję zwrócić się ku „zmianie męskości” albo „redefinicji męskości”.

To pokazuje, że mężczyźni rzeczywiście dostrzegają potrzebę zmiany i odejścia od klasycznego, patriarchalnego paradygmatu. Istnieje ryzyko, że jeżeli będziemy utrzymywać, że ten „kryzys” istnieje, to taki przekaz będzie sugerował, że z mężczyznami jest coś nie tak. A to nie jest narracja włączająca

Dla mężczyzn to „dobra zmiana”? Taka, która przychodzi z łatwością?

Musimy podkreślić, że niektórzy mężczyźni nie chcą zmian w obszarze męskości i poszukiwania dla niej nowych definicji czy strategii. I to najprawdopodobniej ci mężczyźni wierzą w „kryzys męskości”, ponieważ dotychczasowa wizja męskości (ta patriarchalna), która była im bliska i do której zostali zsocjalizowani, nagle się rozpada, a poczucie ich męskiej tożsamości zaburza się i destabilizuje. Wtedy rzeczywiście ci mężczyźni mogą być w kryzysie, bo zmiana patriarchalnego wzorca zapewne jest dla nich niewygodna i burzy ich poczucie komfortu. I teraz naszym – osób zajmujących się prawami człowieka i równym traktowaniem – zadaniem jest pokazywanie tym mężczyznom, że nie muszą postrzegać dekonstrukcji patriarchalnego wzorca męskości jako zagrożenia czy kryzysu ich samych, a właśnie jako punkt zwrotny dla ich męskiej tożsamości, która już nie musi być zwarta z hegemonią odartą z czułości i wrażliwości. 

Wraz z fundacją Instytut Przeciwdziałania Wykluczeniom prowadzisz telefon zaufania dla mężczyzn, angażujesz się także w działania równościowe. Z czym najczęściej dzwonią chłopcy i mężczyźni?

Owszem, dzwonią do nas mężczyźni w kryzysie, ale to jest kryzys zdrowia psychicznego. Dlatego chcą porozmawiać z psychologiem – by otrzymać pomoc i wsparcie. Mężczyźni są różni, więc i tematy, z którymi dzwonią, są różne. Widać jednak bardzo wyraźnie, że to są rozmowy dotyczące relacji z partnerką, dzieckiem, drugim mężczyzną. Ale są to też rozmowy mężczyzn będących w kryzysie suicydalnym. Najważniejsze dla nas jest to, by mężczyzna, który dzwoni, otrzymał pomoc. My odczuwamy wdzięczność wobec każdego takiego mężczyzny. Wdzięczność za to, że uwierzył, że proszenie o pomoc jest męskie. 

Gdybyś miał określić najważniejszą zmianę, którą obserwujesz w różnicach pokoleniowych – weźmy „boomerów”, „millenialsów” i „zetki” – to na czym miałaby ona polegać? 

Odpowiadając na to pytanie powinniśmy każde pokolenie rozpatrzeć osobno i wskazać na to, jaką męskość (re)produkują czy performują mężczyźni „boomerzy”, „millenialsi” i ci z „pokolenia Z”. Powiedziałbym jednak, że różnica między „boomerami” a „millenialsami” to przede wszystkim podejście do roli ojca. Faceci z „pokolenia millenium” nierzadko noszą w sobie traumy związane z wychowaniem ich przez ojców i chcą się od tych praktyk, których jako dzieci doświadczyli, odciąć. I inaczej wychowywać swoje dzieci, stawiając na czułość, opiekuńczość i obecność w ich życiu. 

A „zetki”? 

Myślę, że możemy tutaj mówić o projektowaniu męskości – poszukiwaniu jej nowych form, redefiniowaniu skostniałych i hermetycznych wzorców męskości, funkcjonujących w modelu patriarchalnym

Nie oznacza to jednak, że młodzi mężczyźni z „pokolenia Z” uwolnili się od toksycznego patriarchatu, ponieważ oni również są socjalizowani do męskości najbardziej pożądanej w męskocentrycznym modelu, czyli męskości hegemonicznej. Wydaje się jednak, że „zetki” potrafią się tym krzywdzącym normom postawić i z nich rezygnować dużo łatwiej niż „millenialsi”. Ale to nie znaczy, że faceci z „pokolenia Z” nie są zagrożeni radykalizacją. Skoro są obarczeni patriarchatem, to istnieje ryzyko, że zdecydują się pójść tą „drogą męskości”, a to z kolei może prowadzić do negatywnych konsekwencji.

A „toksyczna męskość”? Co oznacza? Czy wpisują się w nią młodzi mężczyźni określani jako incele?

Mówisz: „określani jako incele”, a to incele sami siebie tak określają. To, że ktoś ich tak określa, nie znaczy, że nimi są. To ważne. A odpowiadając na pytanie: z całą pewnością tak. Manosfera i zachowania mężczyzn należących do społeczności inceli wpisują się w kategorię toksycznej męskości, i to w najgorszym wydaniu – obrzydliwej mizoginii. Powiem jednak, że tu też jest widoczna ogromna krzywda patriarchatu, która inceli dotyka. Bo uwierzyli, że są niewystarczający, nieatrakcyjni, niepotrzebni i cały świat ich nienawidzi dlatego, że przegrali swoje życie. Uważam, że taką skrzywioną wizję siebie mają właśnie za sprawą patriarchatu, który ich skrzywdził, zranił. I teraz oni sami krzywdzą kobiety, nienawidząc ich.

Kadr z serialu. Zdjęcie: Materiały prasowe

Skoro zostali skrzywdzeni, to czy potrzeba w podejściu do tego zjawiska empatii, czułości? 

Nie chcę ich usprawiedliwiać, ponieważ mizoginia w żaden sposób nie może być usprawiedliwiana. Natomiast chcę pokazać działanie patriarchalnego mechanizmu. W wyniku jego funkcjonowania obrywają wszyscy, incele też.

A czym jest toksyczna męskość? To wzorzec sprzedawany młodym i dorosłym mężczyznom, zgodnie z którym wmawia im się, że mogą być przemocowi, agresywni, gniewni, hiperseksualni, że mogą traktować kobiety przedmiotowo i że dzięki temu będą prawdziwymi mężczyznami – samcami gotowymi podbijać świat.

Chciałbym podkreślić, że już decydując się na użycie terminu „toksyczna męskość”, powinniśmy wskazywać na toksyczne zachowania, nie zaś dawać do zrozumienia, że wszyscy mężczyźni w patriarchalnym modelu mają ukrytą toksyczną esencję. Bo taka perspektywa jest sama w sobie toksyczna: zachowania toksyczne – tak, męskość sama w sobie – nie. 

Wróćmy do „Dojrzewania”. Jakie wrażenie na Tobie, badaczu męskości, zrobił ten serial? Zaskoczył cię?

Nie, ponieważ długo już przyglądam się funkcjonowaniu społeczno-kulturowych norm męskości i wzorców męskości.

Natomiast wiem, że ten serial może zaskakiwać i szokować. I ja się bardzo cieszę, że tak jest. Bo ten serial nie jest o incelach. On jest o chłopcu, który nie został włączony w równościową zmianę i w procesie wychowania jako chłopiec był socjalizowany do tradycyjnej męskości. Efekt znają te osoby, które serial obejrzały.

Jest to więc serial o tym, by chłopców włączać, mówić im o uczuciach, o tym, że nie muszą nigdy udawać „prawdziwych mężczyzn” – że mogą płakać, mogą być wrażliwi, mogą być wolni od etykiet męskości

Ale to też serial o tym, że dziewczyny nie powinny etykietować facetów, że są mało męscy i jako mężczyźni „nie stają na wysokości zadania”. Męskość nie jest jednorodna. Męskość jest różnorodna, czuła i empatyczna. Potraktujmy ten serial jak przestrogę, że musimy poważnie myśleć o chłopcach i uczyć ich feministycznych wartości. By kierowali się wartościami, które na pierwszym miejscu stawiają równość i prawa człowieka, nie zaś mizoginię i przemoc.

20
хв

„Dojrzewanie” to nie jest serial o incelach

Anna J. Dudek

Możesz być zainteresowany...

Ексклюзив
20
хв

Z Dnipra w świat i z powrotem

Ексклюзив
20
хв

W Krakowie powstają mieszkania socjalne dla ukraińskich uchodźców

Ексклюзив
20
хв

Życzliwy Gruzin boi się wojny. Jak się żyje Ukraińcom w Gruzji?

Skontaktuj się z redakcją

Jesteśmy tutaj, aby słuchać i współpracować z naszą społecznością. Napisz do nas jeśli masz jakieś pytania, sugestie lub ciekawe pomysły na artykuły.

Napisz do nas
Article in progress