Exclusive
20
min

"Za pierwsze pieniądze, które otrzymałam w Szkocji, kupiłam... samochód!"

"W moim hrabstwie samorząd lokalny kilka razy w roku udziela rodzicom pomocy pieniężnej na letnie i zimowe ubrania dla ich dzieci. A w Szkocji prawie wszystkie leki na receptę są bezpłatne".

Kateryna Kopanieva

Pomnik księcia Wellingtona w Glasgow z niebiesko-żółtym stożkiem i słonecznikami na głowie. 2022. Zdjęcie: Shutterstock

No items found.

Zostań naszym Patronem

Dołącz do nas i razem opowiemy światu inspirujące historie. Nawet mały wkład się liczy.

Dołącz

Spośród ukraińskich uchodźców, którzy przybyli do Wielkiej Brytanii, ponad sto tysięcy przebywa w Anglii, pisaliśmy już o tym w poprzednim materiale Sestry. Drugim co do wielkości regionem pod względem liczby Ukraińców, którzy przybyli do Wielkiej Brytanii po 24 lutego 2022, jest Szkocja, która przyjęła ponad 26 000 ukraińskich uchodźców.

Jednym z głównych warunków wydania wizy do Wielkiej Brytanii jest posiadanie sponsora, który jest gotowy gościć Ukraińca w swoim domu przez co najmniej sześć miesięcy. Jednak w przypadku Szkocji istniała też inna opcja - program, w ramach którego szkocki rząd sponsorował ukraińskich migrantów.

Ukraińcy przybywający w ramach tego programu byli początkowo zakwaterowani w hotelach, dopóki władze nie znalazły dla nich rodziny sponsorującej lub mieszkania do wynajęcia. Kiedy w hotelach nie było już miejsca, władze znalazły oryginalne rozwiązanie, umieszczając około dwóch tysięcy nowoprzybyłych Ukraińców na dwóch statkach wycieczkowych w Glasgow i Edynburgu. Decyzja ta została skrytykowana przez niektóre organizacje pozarządowe, które nazwały kabiny statków wycieczkowych miejscem nieodpowiednim do długoterminowego pobytu. Jednocześnie większość Ukraińców pozytywnie odniosła się do swoich doświadczeń na statku, określając warunki jako bardzo dobre.

Na liniowcu w Edynburgu schronienie znalazło 750 Ukraińców. Na zdjęciu dwuletnia Oleksandra i członkowie ukraińskiego Baletu Wolności, którzy wystąpili na lokalnym festiwalu. Zdjęcie: PA/East News

Statystyki opublikowane na stronie internetowej rządu Wielkiej Brytanii pokazują, że ponad 20 000 osób przybyło do Szkocji w ramach rządowego programu sponsoringu (reszta znalazła prywatnych sponsorów). Liczba ta znacznie przekroczyła oczekiwania szkockich władz. Dlatego też, gdy latem 2022 r. stało się jasne, że dalszy wzrost liczby uchodźców nieuchronnie wywoła kryzys mieszkaniowy, program rządowy został zamknięty. Teraz ukraińscy migranci mogą dostać się do Szkocji tylko poprzez znalezienie prywatnego sponsora, tak jak ma to miejsce w Anglii.

Więcej możesz przeczytać w artykule "Ukrainki w Anglii: wysoki wskaźnik zatrudnienia i poważny problem ze znalezieniem mieszkania"

Pod względem pomocy finansowej, podobnie jak w pozostałej części Wielkiej Brytanii, Ukraińcy w Szkocji otrzymują 200 funtów (253 USD) zasiłku "powitalnego", a następnie 360 funtów (450 USD) zasiłku dla bezrobotnych (Universal Credit). Ukraińcy, którzy przybyli w ramach rządowego programu, prawie nie napotkali problemu ze znalezieniem zakwaterowania, co jest powszechne dla obcokrajowców w Wielkiej Brytanii, ponieważ wiele rodzin otrzymało mieszkania na długoterminowy wynajem od władz lokalnych.

Ukraińskie migrantki opowiedziały Sestrom o swojej adaptacji i pierwszych wrażeniach ze Szkocji.

"Szkocki angielski jest jak zakarpacki ukraiński. Szkoci rozumieją wszystkich, ale nikt nie rozumie ich".

Krystyna Mudryk, Ukrainka, przybyła do Szkocji wraz z dwiema córkami w wieku 9 i 14 lat w lipcu 2022 roku. Krystyna mieszka obecnie w małym miasteczku Johnstone, 20 minut jazdy od Glasgow. Cztery miesiące temu Ukrainka otworzyła salon kosmetyczny w Szkocji.

- "Moja wiza została wydana w ciągu tygodnia w ramach programu finansowanego przez szkocki rząd", mówi Christina na stronie Sestry . "Ale tego nigdy nie wiadomo - na przykład moja przyjaciółka czekała prawie sześć miesięcy na swoją wizę. W Glasgow zakwaterowano nas w hotelu Holiday Inn, który znajduje się na lotnisku. Mieszkaliśmy tam przez kolejne trzy miesiące, dopóki rada miasta nie znalazła nam stałego zakwaterowania. Hotel był całkiem wygodny: trzy posiłki dziennie, pokoje zabaw dla dzieci. Przedstawiciele lokalnych władz wraz z tłumaczem pomogali nam w załatwieniu formalności.

Krystyna Mudryk najpierw pracowała w fabryce whisky. Zdjęcie z prywatnego archiwum

Znam Ukraińców, którzy zostali umieszczeni na statku wycieczkowym zamiast w hotelu. Byłam ich odwiedzić. Samodzielne dotarcie do miejsca, w którym cumował statek, było niemożliwe - ludzie byli tam dowożeni specjalnym autobusem, który kursował według rozkładu. Dla tych, którzy pracowali na nocne zmiany, był to problem. Ogólnie rzecz biorąc, warunki na statku były dobre, chociaż kabiny były małe i nie można było otworzyć okien. Ale była klimatyzacja. Na statku były sale koncertowe, kino i bardzo dobre jedzenie. Od lata na statkach nie ma już Ukraińców - zostali oni przesiedleni do mieszkań i hoteli.

Jeszcze mieszkając w hotelu, dzięki ukraińskim przyjaciołom, znalazłam swoją pierwszą pracę w Szkocji, w fabryce whisky. Praca polegała na pakowaniu i zamykaniu skrzynek z butelkami. Jestem mistrzynią przedłużania rzęs i miałam własny salon kosmetyczny w Ukrainie. Ale tutaj, głównie z powodu mojego słabego angielskiego, zdecydowałam się zacząć od najprostszej pracy. W rzeczywistości, mieszkając w hotelu z trzema posiłkami dziennie, całkiem możliwe jest życie za 450 dolarów zasiłku w Szkocji, bez pracy (można nawet coś zaoszczędzić), ale nie lubię siedzieć bezczynnie.

W tym samym czasie zapisałam się do lokalnego klubu konwersacyjnego, aby poćwiczyć mój angielski. W Szkocji komunikowanie się z mieszkańcami jest pierwszą rzeczą, którą musisz zrobić, aby nauczyć się języka. Nawet ludzie, którzy przyjeżdżają z przekonaniem, że znają angielski, często nie mogą zrozumieć Szkotów z powodu ich akcentu. Szkocki angielski jest jak ukraiński zakarpacki. Szkoci rozumieją wszystkich, nikt nie rozumie ich. Aby poznać Szkotów, zarejestrowałam się nawet na Tinderze, gdzie napisałam, że nie szukam związku, a jedynie komunikacji. I znalazłam kilka osób, które pomogły mi przyzwyczaić się do języka i nauczyć się rozumieć szkocki akcent.

Po trzech miesiącach mieszkania w hotelu lokalne władze zaoferowały nam mieszkanie w małym miasteczku Johnstone, 20 minut jazdy od Glasgow. W rzeczywistości bycie w pobliżu dużego miasta (Glasgow jest największym miastem w Szkocji) to szczęście, ponieważ generalnie mogą cię umieścić gdziekolwiek. Możesz oczywiście wyrazić swoje życzenie, ale jeśli jest wolne miejsce tylko w wiosce na północy kraju, zabiorą cię tam. Jeśli odmówisz, będziesz musiała sam poszukać mieszkania, ale nie każdy właściciel będzie chciał przyjąć uchodźcę z Ukrainy bez poręczycieli i historii kredytowej.

Ambasada Ukrainy w Szkocji znajduje się w Edynburgu przy ulicy nieoficjalnie nazwanej imieniem Wołodymyra Zełenskiego. Zdjęcie: Shutterstock

Otrzymałam mieszkanie socjalne. Wynajmuję je, ale nie od prywatnego właściciela, lecz od państwa. Zaletą mieszkań socjalnych jest przede wszystkim ich niska cena. Na przykład miesięczny czynsz za mieszkanie z jedną sypialnią w Glasgow od prywatnego właściciela będzie kosztował co najmniej 700 funtów (890 dolarów). Natomiast miesięczny czynsz w moim mieszkaniu socjalnym z trzema sypialniami kosztuje zaledwie £380 ($420). Jeśli jednak nie pracujesz lub Twój dochód po odliczeniu czynszu jest niższy niż minimum socjalne, nadal będziesz otrzymywać Universal Credit.

Niektórzy ludzie otrzymują mieszkania socjalne, które wymagają napraw. W naszym przypadku nie było takiej potrzeby, mieszkanie było w dobrym stanie. W Szkocji mieszkania są zwykle wynajmowane puste, ale lokalne władze kupiły wszystko, czego potrzebowaliśmy - od urządzeń i łóżek po kapcie i ręczniki.

"W Szkocji od momentu umówienia się na wizytę u lekarza do momentu przepisania leczenia może minąć nawet rok".

Po wprowadzeniu się do mieszkania Krystyna poszła na studia, aby studiować przedmioty związane z branżą kosmetyczną.

- Mój poziom angielskiego już pozwolił mi przejść rozmowę kwalifikacyjną" - mówi Khrystyna. "Pierwsze trzy lata college'u w Szkocji są bezpłatne (zazwyczaj osobie udaje się ukończyć kurs w tym czasie). Nawiasem mówiąc, studia wyższe dla Szkotów (a teraz dla Ukraińców mieszkających tutaj) mogą być również bezpłatne (Szkocja jest jedynym krajem w Wielkiej Brytanii, w którym szkolnictwo wyższe może być finansowane przez państwowy fundusz SAAS (Student Awards Agency Scotland)).

- "Jako studentka college'u mam przywileje związane z podróżowaniem", mówi Christina, "a uczniowie w Szkocji również mają darmowe przejazdy (bez przywilejów średni koszt biletu autobusowego w obie strony wynosi 5 funtów). W porównaniu do Anglii, Szkocja jest bardziej zorientowana społecznie. Tutaj rodzice otrzymują dodatkowe świadczenia na dziecko (około 150 funtów miesięcznie na dwoje dzieci). W moim hrabstwie władze lokalne kilka razy w roku udzielają rodzicom pomocy finansowej na zakup letnich i zimowych ubrań dla dzieci. W Szkocji prawie wszystkie leki są bezpłatne. Nie można ich kupić bez recepty, ale jeśli masz receptę, w 90% przypadków apteka wyda ci leki za darmo. Dotyczy to zarówno antybiotyków, jak i środków antykoncepcyjnych. W Anglii za leki trzeba płacić.

Istnieją jednak pewne niuanse, jeśli chodzi o opiekę medyczną. W Szkocji (podobnie jak w pozostałej części Wielkiej Brytanii) podstawowa opieka zdrowotna znacznie odbiega od tego co znamy z Ukrainy. Istnieje Narodowa Służba Zdrowia, której usługi są bezpłatne dla ludności. Jednak na te usługi trzeba bardzo długo czekać. Jeśli jest to nagły przypadek, otrzymasz pomoc tego samego dnia. Jeśli jest to coś, co nie zagraża życiu, możesz czekać nawet rok. W grudniu ubiegłego roku udałam się do lekarza rodzinnego z podejrzeniem pewnego problemu. Dwa miesiące po wizycie otrzymałam pocztą wyniki badań, które potwierdziły, że sprawa wymaga dalszej diagnostyki. Termin badania wyznaczono mi za pięć miesięcy. W tym czasie udało mi się wyjechać na Ukrainę i skorzystać z opieki zdrowotnej tam. Kiedy w końcu umówiłam się na wizytę u szkockiego lekarza w lipcu, musiałam powtórzyć badania i otrzymałam wyniki dopiero w listopadzie - prawie rok po mojej pierwszej wizycie.

"W naszym salonie rzęsy przedłużają nie Szkotki, ale Ukrainki i Polki"

Jeśli chodzi o znalezienie pracy, to podejmując studia na mojej specjalizacji, chciałam rozwijać się właśnie w tym kierunku. Mój zawód nie wymaga perfekcyjnego angielskiego, ale znalezienie pracy w salonie kosmetycznym było nierealne - przedłużanie rzęs nie jest popularne w Szkocji (przede wszystkim dlatego, że jakość tych usług pozostawia wiele do życzenia), więc w lokalnych salonach prawie nie ma wolnych miejsc dla takich specjalistów. Zdecydowałam się otworzyć salon razem z inną Ukrainką, manikiurzystką, którą poznałam w hotelu. W tym czasie ona i ja zebrałyśmy dobrą bazę klientów wśród Ukraińców mieszkających w hotelach i na statku. Głównym kosztem związanym z rozpoczęciem działalności był wynajem lokalu. Musieliśmy zapłacić właścicielowi 3000 funtów (3800 dolarów) z góry (dobrze, że oboje mieliśmy trochę oszczędności), plus 500 funtów (360 dolarów) miesięcznego czynszu. Reszta - rejestracja firmy, papierkowa robota - jest darmowa, ale bardzo skomplikowana i czasochłonna. Zaczęłyśmy szukać lokalu do wynajęcia w kwietniu ale salon mogłyśmy otworzyć dopiero w sierpniu.

Salon Krystyny nie przynosi jeszcze zysków, ale już osiągnął próg rentowności. Zdjęcie z prywatnego archiwum

Nazwaliśmy nasz salon "Made in Ukraine". Na razie pracujemy tam tylko we dwójkę. Większość naszych klientów to Ukrainki i Polki. Reklamujemy się w mediach społecznościowych i na komunikatorach, działa też poczta pantoflowa. Kilka Szkotek przyszło już na manicure, ale jeszcze nie na rzęsy. Salon działa od czterech miesięcy. Jest za wcześnie, by mówić o zyskach, ale udało nam się wyjść na zero, co uważam za osiągnięcie. Szkocja ma dobre warunki do zakładania biznesu - przez pierwsze 12 miesięcy po otwarciu firmy nadal otrzymujesz płatności Universal Credit, co pozwala rozwijać biznes i nie myśleć o tym, że jutro nie będziesz miał co jeść.

"Nie znając angielskiego, chodziłam do każdej kawiarni z tłumaczem i moimi deserami, oferując właścicielom usługi cukiernicze".

Julia Pandyk, Ukrainka, która przyjechała tu z dwiema córkami, również nazywa Szkocję wygodnym krajem do życia i pracy. Podróż Julii była pod pewnymi względami trudniejsza, ponieważ musiała szukać zakwaterowania na własną rękę - wizę otrzymała za pośrednictwem prywatnego sponsora.

Julia Pandyk pracuje jako rzeźniczka w Szkocji. Zdjęcie z prywatnego archiwum

- "Naszymi sponsorami była szkocka para, która przyjęła kilka ukraińskich kobiet z dziećmi w swoim dużym domu" - mówi Julia Pandyk na stronie Sestry . "Sponsorzy byli wspaniałymi ludźmi, a właściciel zaoferował, że zostanę w domu tak długo, jak będzie to konieczne. Ale nie było łatwo dogadać się pod jednym dachem z innymi ukraińskimi kobietami, więc z radością przeprowadziłam się do osobnego mieszkania.

Skończyliśmy w małej wiosce w Scottish Borders, godzinę jazdy od Edynburga. Na Ukrainie byłam kucharką i rolniczką - mój były mąż i ja mieliśmy małą farmę niedaleko Kijowa. Jestem pasjonatką cukiernictwa, więc pierwszą rzeczą, jaką zrobiłam po przyjeździe do Szkocji, było zaoferowanie moich usług lokalnym zakładom. Nie znając w ogóle angielskiego, chodziłam do każdej kawiarni z tłumaczem Google i moimi deserami i próbowałam wyjaśnić właścicielom, czego od nich oczekuję. Nie udało mi się. W międzyczasie dyrektor szkoły, do której chodziły moje córki, powiedział mi, że pobliski sklep mięsny poszukuje rzeźnika. Postanowiłam więc spróbować.

Nie boję się pracy z mięsem, wiem jak zrobić kaszankę (jedna z tradycyjnych szkockich potraw, kaszanka, to tak naprawdę kaszanka). Zostałam więc zatrudniona jako pomocniczka rzeźnika. Wynagrodzenie jest minimalne - około 10 funtów (12,7 dolara) za godzinę. Ale widzę przyszłość: po dwóch latach pracy będę mogła uzyskać certyfikat rzeźnika, co pozwoli mi zarobić więcej pieniędzy. Lubię swoją pracę również dlatego, że jestem częścią świetnego zespołu. Pomimo tego, że przyszłam z zerową znajomością angielskiego, wszyscy traktują mnie bardzo dobrze, nie czuję się dyskryminowana.

"Nawet osoba z płacą minimalną może sobie pozwolić na zabranie dzieci na wakacje do Portugalii".

Większość Szkotów to przyjaźni i bardzo uprzejmi ludzie. Kochają dzieci i potrafią przepraszać tysiące razy dziennie, mówiąc słowo "przepraszam", które jest tutaj używane w każdej sytuacji. Czuję się komfortowo w Szkocji ze względu na ludzi i warunki, jakie im stworzono. Nie jest to tani kraj, ale ceny wielu produktów i ubrań są niższe niż w Ukrainie. Osoba z minimalnym wynagrodzeniem żyje godnie, może sobie pozwolić na dobre jedzenie i wakacje (na przykład latem zabrałam dzieci do Portugalii). Nawiasem mówiąc, moim pierwszym zakupem w Szkocji był samochód. Po otrzymaniu "powitalnych" 200 funtów ($253) dla siebie i dziewczynek (co w sumie dało 600 funtów), kupiłam samochód za 500 funtów ($630). Nie był nowy, ale całkiem przyzwoity.

Szukałam mieszkania na własną rękę. W Szkocji nie jest to łatwe: aby wynajmujący uznał cię za dobrego kandydata, musisz udowodnić swoją wypłacalność, stabilny dochód i wiarygodność. W oczach wielu wynajmujących Ukraińcy wyglądają na niewiarygodnych, ponieważ w każdej chwili mogą wrócić do domu. W moim przypadku mój szef zgodził się być poręczycielem. Nawet go o to nie prosiłam - sam się zgłosił. Wynajmujemy dom. Teraz jest nas czworo w rodzinie, bo przyjechała moja mama. Płacimy 700 funtów (887 dolarów) miesięcznie za wynajem. Ponieważ moja pensja jest minimalna, a mama nie pracuje, nadal otrzymujemy część zasiłków. W międzyczasie zmieniłam samochód i wzięłam już drugi na kredyt. Ta opcja jest również dostępna dla Ukraińców tutaj.

Życie w hotelu - co dalej?

Pomimo faktu, że życie w Szkocji jest pod pewnymi względami bardziej komfortowe dla ukraińskich uchodźców niż w Anglii (ze względu na większą liczbę zasiłków i bardziej przystępne cenowo mieszkania socjalne, kwestia bezdomności nie jest tak dotkliwa), wielu Ukraińców boryka się z problemami również tutaj. Dotyczy to zwłaszcza tych, którzy przybyli później i bez dzieci. Podczas gdy wiosną 2022 r. nawet jedna osoba, która przybyła w ramach programu super-sponsoringu, miała szansę na otrzymanie mieszkania socjalnego, pod koniec 2022 r. nie było już takich możliwości.

Dlatego niektórzy Ukraińcy mieszkają w hotelach od ponad roku. W wielu regionach Szkocji tym, którzy nie mogli znaleźć mieszkań socjalnych, władze proponowały przeniesienie się do hostelu. Ten ostatni jest najczęściej dużym mieszkaniem (lub kilkoma połączonymi mieszkaniami), w którym każda osoba ma swój własny pokój, ale kuchnia, łazienka i toaleta są wspólne. Ci, którzy nie zgodzili się na hostel, nadal przebywają w hotelach, ale wiadomo, że to nie potrwa długo. Kilka tygodni temu szkocki rząd ogłosił nowe zasady dla ukraińskich uchodźców, zgodnie z którymi od 7 stycznia Ukraińcy będą mogli mieszkać w tymczasowych kwaterach (tj. hotelach) nie dłużej niż sześć miesięcy. W tym czasie władze lokalne są zobowiązane do zaoferowania im długoterminowego zakwaterowania (np. hostelu). Jeśli dana osoba odmówi tej opcji, musi opuścić tymczasowe zakwaterowanie w ciągu najbliższych 60 dni i poszukać zakwaterowania na własną rękę.

Nowe zasady były od dawna spóźnione z kilku powodów. Pierwszym z nich jest to, że Ukraińcy, którzy zatrzymują się w hotelach przez długi czas (a średnia cena pokoju wynosi około 125 USD za noc), kosztują szkockie władze znaczną ilość pieniędzy. Drugim powodem jest to, że Ukraińcy nie integrują się z lokalnym społeczeństwem podczas pobytu w hotelach. Wielu z nich nie spieszy się z poszukiwaniem pracy - niektórzy nie widzą potrzeby opuszczania darmowego hotelu z darmowymi posiłkami. Niektórzy narzekają, że mieszkanie w hotelu staje się przeszkodą na drodze do zatrudnienia. W końcu brak stałego adresu i ryzyko przeniesienia w dowolnym momencie odstraszają pracodawców. Mieszkanie w hotelu stwarza również inne problemy. Przykładem może być brak możliwości zarejestrowania się do lekarza rodzinnego - opcja ta dostępna jest jedynie dla osób posiadających stały adres zamieszkania. Mieszkańcy hoteli mają prawo jedynie do opieki medycznej w nagłych wypadkach.

Kolejnym problemem, który dotyczy wszystkich Ukraińców w Szkocji, jest wiza wydawana na trzy lata, co oznacza, że wygasa ona w 2025 roku. Niemożność wyjaśnienia potencjalnemu pracodawcy lub wynajmującemu, gdzie będziesz w 2025 roku, stwarza trudności. Dlatego jesienią 2023 r. szkocki rząd opublikował strategię o nazwie "Ciepła szkocka przyszłość", która nakreśla dalsze kroki mające na celu integrację ukraińskich uchodźców. W szczególności stwierdza się w niej, że Ukraińcy będą nadal przenoszeni z hoteli do stałych miejsc zakwaterowania, a także otrzymają pomoc w nauce języka angielskiego, przedszkolach, szkołach i znalezieniu pracy, na co już przeznaczono fundusze. Szkoda tylko, że Szkocja nie może wpływać na politykę migracyjną i długoterminowe planowanie - to prerogatywa rządu Wielkiej Brytanii. Ze swojej strony rząd Wielkiej Brytanii obiecuje rozważyć rozszerzenie ukraińskich programów w najbliższej przyszłości.

No items found.
Р Е К Л А М А
Dołącz do newslettera
Thank you! Your submission has been received!
Oops! Something went wrong while submitting the form.

Ukraińska dziennikarka z 15-letnim doświadczeniem. Pracowała jako specjalna korespondent gazety „Fakty”, gdzie omawiała niezwykłe wydarzenia, głośne, pisała o wybitnych osobach, życiu i edukacji Ukraińców za granicą. Współpracowała z wieloma międzynarodowymi mediami.

Zostań naszym Patronem

Nic nie przetrwa bez słów.
Wspierając Sestry jesteś siłą, która niesie nasz głos dalej.

Dołącz
Ukraińskie dzieci też wspierają swoją armię

Rozmawiamy z trzema dziewczynkami, które wykorzystały swoje talenty, by zebrać dziesiątki tysięcy hrywien na wsparcie ukraińskiego wojska.

Gdy wygram, pokonany przekazuje datek

– W 2022 roku wiele osób zaczęło pomagać armii – wspomina 13-letnia Waleria Jeżowa, mistrzyni świata w warcabach. – Ja też chciałam się przyłączyć. Zapytałam mamę, jak mogę to zrobić. „Co potrafisz robić najlepiej?” – zapytała. I tak doszłyśmy do wniosku, że mogę zbierać pieniądze dla armii, grając w warcaby.

Siedzę więc na ulicy i gram w warcaby z każdym, kto zechce. Jeśli ktoś mnie pokona, nie musi dawać datku – chociaż takich, którzy nie dali, jeszcze nie było. Jeśli wygrywam, pokonany musi wrzucić do puszki hrywnę.

Waleria Jeżowa gra przed supermarketem w Kijowie

Długo zastanawiałyśmy się, od czego zacząć. Trzeba było znaleźć miejsce, gdzie mogłabym grać, nie przeszkadzając innym. Wybrałyśmy miejsce przy supermarkecie w rejonie darnyckim pod Kijowem. Postawiłyśmy tam krzesełka, usiadłam, a mama poszła na zakupy. Ludzie zaczęli do mnie podchodzić, pytać, interesować się... Kiedy mama wyszła, przed moim stoliczkiem stała już kolejka. Tego dnia zebrałam jakieś 1200 hrywien.

Oczywiście zdarzali się też tacy, którzy wygrywali. W swoim życiu grałam z mistrzami sportu, kandydatami na mistrzów i innymi. Ale w pobliżu supermarketu, gdzie prowadziłam swój wolontariat, przez cały jego czas wygrały ze mną 3, może 4 osoby.

Potem było wiele innych miejsc. Na przykład grałam w parku Szewczenki. Największa kwota, jaką udało mi się zebrać w ciągu jednego dnia, to około 15 tysięcy hrywien.

Przez cały czas mojego wolontariatu zebrałam ponad 220 tysięcy hrywien

Pierwsze 20 tysięcy, które zebrałam, przekazałam fundacji Serhija Prytuli. Bardzo się denerwowałam, nie mogłam wydobyć z siebie słowa. Od dawna podziwiam Prytulę, oglądałam jego programy w telewizji, dużo o nim wiem. Dlatego spotkanie z nim było dla mnie ważne. Kiedy zobaczył, jaką sumę przyniosłam, a miałam tylko dziesięć lat, rozpłakał się i mnie uściskał.

W fundacji Serhija Prytuli

Ksenia Minczuk: – Dlaczego zaczęłaś grać właśnie w warcaby? Jakie masz osiągnięcia?

Waleria Jeżowa: – Zaczęłam, gdy miałam 7 lat. Wtedy właśnie otwarto nowy klub warcabowy i chciałam spróbować. Wciągnęło mnie.

W 2021 roku zostałam mistrzynią świata dziewcząt do 10 lat. Mam też trzy puchary z mistrzostw Europy za pierwsze miejsce. Przez pięć lat z rzędu byłam mistrzynią Kijowa wśród dziewcząt w mojej kategorii wiekowej. Jestem również wielokrotną mistrzynią Ukrainy, mistrzynią Europy dziewcząt w mojej kategorii wiekowej oraz mistrzynią świata 2023-24 juniorek (do lat 19). Obecnie gram w kategorii „Dziewczęta od 13 do 16 lat”.

Opowiesz o swoim największym osiągnięciu?

Było wiele trudnych partii, ale jedna stała się dla mnie wyjątkowa. Arcymistrzyni Ołena Korotka jest najlepszą szachistką Ukrainy. Zagrałam z nią na mistrzostwach Ukrainy dorosłych w 2024 roku – i zremisowałam. Byłam bardzo szczęśliwa, remis z Ołeną to dla mnie wielki zaszczyt.

W jaki sposób szachy pomagają Ci w życiu?

Odciągają uwagę. Bo kiedy grasz, koncentrujesz się, rozważasz każdy ruch. Nie ma miejsca na złe myśli. Ale czasami jest odwrotnie – nerwy. Czasami po grze boli głowa, wzrasta ciśnienie, chociaż ogólnie gra mnie fascynuje.

Przyjaźń z polską szachistką uratowała nasze zwycięstwo

Waleria i Maja spotkały się po raz pierwszy na mistrzostwach świata w 2021 roku – mówi Liubow Jeżowa, mama Walerii. – W ostatniej rundzie Lera grała z Rosjanką, od tej partii zależało złoto mistrzostw świata. W warcabach rozgrywa się dwa mikromecze, a wynik jest łączny. Lera wygrywa pierwszy mikromecz, drugi kończy remisem, więc wzywa sędziego, żeby zapisał łączny wynik. I wtedy Rosjanka mówi sędziemu, że nie pamięta wyniku pierwszego mikromeczu... Sędzia jest zdezorientowany. Kto wygrał? Polka Maja Rydz grała wtedy swoją partię obok i obserwowała grę Walerii – i pomogła udowodnić, że to Lera wygrała. Z wdzięczności moja córka podarowała Mai swój medal z mistrzostw świata.

Kiedy wybuchła wojna, Maja wraz z mamą zwróciły się do polskiej federacji szachowej z prośbą o pomoc w ustaleniu, czy z Lerą wszystko w porządku, czy jesteśmy bezpieczni. Przedstawiciel federacji odnalazł mnie na Facebooku. Mama Mai zaproponowała nam przyjazd do nich, ale zostaliśmy w Ukrainie. Teraz spotykamy się na międzynarodowych zawodach.

Waleria podczas symultany szachowej

Z kim grałaś, Walerio?

Z wieloma graczami. Jeśli chodzi o znane osoby, to z Hectorem Jimenezem Brave, Wołodymyrem Ostapczukiem, Wiktorią Bulitko, Jegorem Krutogołowem. Nie wszystkich jestem w stanie wymienić, ale ci mnie nie pokonali. Dużo grałam z żołnierzami. Często zdarza się, że przekazuję im swoją pomoc.

Jak żołnierze na to reagują?

Dziękują. Często ich żony pokazują filmy z podziękowaniami od mężów z frontu. I często płaczą. Pamiętam spotkanie z żołnierzem Ołeksijem Prytulą, weterynarzem z Odessy. We wrześniu 2022 roku, podczas natarcia na Łymań, został ciężko ranny i stracił obie nogi. Zbierałam pieniądze na protezy dla niego. Gdy mu je założyli, spotkaliśmy się. Podarował mi piękny bukiet kwiatów. Pomimo wszystkich przeżyć jest bardzo pogodnym człowiekiem. Zostałam również odznaczona medalem przez żołnierzy 28 OMB [oddzielna brygada zmechanizowana – red.]. Dowódca, który wręczył mi ten medal, później zginął, próbując ratować swojego towarzysza broni. Dlatego ta nagroda jest dla mnie szczególnie ważna.

Chciałabym wierzyć, że moje pieniądze, choć niewielkie, komuś pomogą

Jakie najjaśniejsze momenty związane z ich zbieraniem zapamiętałaś?

Gdy chłopcy na ulicy zbierali i przynosili drobniaki, żeby ze mną zagrać — po 50 kopiejek, po hrywnie. Każdego dnia przybiegali do tego supermarketu, gdzie grałam. Potem prosili, żebym ich uczyła.

Z Ołeksijem Prytulą, któremu pomogła zebrać pieniądze na protezy

Nadal grasz i zbierasz pieniądze?

Tak! Bardzo często gram w pobliżu supermarketu. Latem codziennie, w innych porach roku w weekendy. Tam już mnie znają – pracownicy, administrator. Przynosili mi nawet gorące obiady. Teraz częściej gram na imprezach charytatywnych. Zapraszają mnie, a ja się zgadzam. Tam jest znacznie więcej ludzi, a to oznacza, że można zebrać więcej pieniędzy dla armii. Moja metoda działa, więc będę grać dalej.

O czym marzysz?

Najważniejsze, żeby jak najszybciej skończyła się wojna. Myślę, że dziś to marzenie każdego Ukraińca. A jeśli chodzi o osobiste marzenia, to chcę się spotkać z Łesią Nikitiuk [ukraińska prezenterka telewizyjna – red.]. I oczywiście chcę zostać mistrzynią świata. Będę trenować, żeby to osiągnąć.

Kartki z kiełkującymi nasionami

Na Instagramie piszesz: „Szanuję przeszłość, nie stronię od teraźniejszości, tworzę przyszłość. Kontynuuję tradycje mojego rodu”. W jaki sposób pomagasz żołnierzom?

Mam 11 lat, pochodzę z miasta Sławuta na Wołyniu. Pomagam wojskowym od początku wojny – odpowiada 11-letnia Sołomia Debopre, etnoblogerka, która tworzy niezwykłe kartki i świeczki, by zbierać datki dla armii. – Na początku w naszym lokalnym Centrum dla Wolontariuszy cała moja rodzina wyplatała siatki maskujące, zbierała ubrania, przygotowywała jedzenie. Kiedy zabrakło tam dla mnie pracy, zaczęłam robić kartki i świeczki.

Sołomia Debopre zaczęła pomagać w wieku 8 lat

Kartki wykonuję własnoręcznie, od papieru po wykończenie. Do produkcji papieru mam specjalne narzędzia. Robię go z przetworzonych zeszytów, opakowań, papierowych śmieci. Formuję go w specjalnym sicie i dodaję nasiona, które potem mogą wykiełkować. Tej techniki nauczyłam się od ukraińskiego mistrza w Estonii, kiedy byłam w Tallinie na festiwalu wraz z zespołem folklorystycznym, w którym śpiewam. Raz w roku wyjeżdżamy za granicę, śpiewamy ukraińskie piosenki, opowiadamy o naszej kulturze, bierzemy udział w jarmarkach, na których sprzedajemy wyroby ukraińskich rzemieślników. Kiedy trafiłam do pracowni papieru, tak mnie wciągnęło, że też zapragnęłam robić coś takiego.

Swoje pierwsze kartki po prostu rozdawałam żołnierzom. Pisałam: „Siejcie na wyzwolonej ziemi”

Jaką największą kwotę udało Ci się zebrać?

18 tysięcy hrywien za jednym razem. Każdego miesiąca zarabiam 5-7 tysięcy hrywien i wszystko przekazuję żołnierzom. Czasami to są przyjaciele rodziców, czasami krewni, czasami moi obserwujący, których dobrze znam. Kiedyś zbierałam pieniądze dla mojego wujka Romana. Pomagałam też naszemu lokalnemu artyście, a on robił dla mnie formy do świec. Kiedy na wojnie zginął jego brat, potrzebny był samochód, by przewieźć ciało. Dołączyłam do zbiórki.

Kartki z nasionami i świeczki Sołomii

Jak żołnierze reagują na Twoją pomoc?

Często nagrywają mi filmy z podziękowaniami. Czasami przysyłają małe upominki: flagi oddziałów, naszywki itp. Kiedyś pewien żołnierz podarował mi duży pocisk. Przywieźli go nam prosto do domu i zostawili na podwórku, ale zapomnieli powiedzieć o tym tacie. Wyszedł na ulicę, zobaczył pocisk i się przestraszył. Pomyślał, że ten pocisk spadł obok naszego domu. Myślę, że go teraz pomaluję i oddam w zamian za datki.

Często organizuję na Instagramie różne konkursy, loterie, biorę udział w loteriach, gdzie za datki można coś wygrać. Mam już swoją publiczność, która wspiera wszystkie moje zbiórki.

O czym marzysz?

Żeby wojna skończyła się jak najszybciej. A kiedy dorosnę, chcę otworzyć kawiarnię i sprzedawać tam swoje świeczki i pocztówki.

Na jarmarku

Obrazy, które skłaniają do płaczu

Moja działalność wolontariacka rozpoczęła się jeszcze w 2014 roku – mówi Alina Stebło, 16-letnia artystka. – Stało się tak dzięki mojemu wychowaniu. Zaszczepiono mi miłość do Ukrainy i nauczono, że zawsze walczyliśmy o wolność i będziemy walczyć, jeśli zajdzie taka potrzeba. Musimy też pomagać tym, którzy walczą o naszą wolność. Byłam na Majdanie w Chmielnickim, kiedy jeszcze chodziłam do przedszkola. A kiedy w 2014 roku rozpoczęła się wojna, zaczęłam rysować kartki dla rannych.

Najpierw pomagałam w organizacji społecznej „Ochrona – zrzeszenie wolontariuszy”, zbieraliśmy paczki dla żołnierzy. Po kilku tygodniach zrozumiałam, że mogę robić coś innego – rysować. To mi wychodzi znacznie lepiej. Od początku inwazji zajmuję się wyłącznie rysowaniem. To mój sposób na wyrażenie emocji i przeżyć.

Po piątym obrazie, który podarowałam znajomym żołnierzom, mama powiedziała: „A czemu my tak po prostu te twoje prace rozdajemy? Daj je na aukcje, niech przynoszą pieniądze”. I tak zrobiliśmy.

Alina Stebło maluje obrazy, które są sprzedawane na aukcjach

Razem z innymi dziećmi robiliśmy również malunki na łuskach po pociskach, które również przekazywaliśmy na aukcje. Namalowałam około 50 prac. Aukcje dla moich obrazów wyszukuje „Ochrona – zrzeszenie wolontariuszy”.

Moja pierwsza wystawa nosi tytuł „Wojna, która nas zmieniła”. W Chmielnickim pokazałam ją już cztery razy. Za każdym razem zbieramy na tych wydarzeniach datki.

Ludzie widzą w moich pracach różne rzeczy: rozpacz, ból, nadzieję. Często mówili, że nie wierzą, że to prace nastolatki.

Zdarzało się, że patrząc na nie, dorośli mężczyźni stali i płakali

Teraz kończę 11 klasę, przygotowuję się do egzaminów, ale nadal maluję. Piszą do mnie wolontariusze z różnych krajów i proszą o prace na aukcje. Moje obrazy trafiły już do Niemiec, Szkocji, Austrii, Stanów Zjednoczonych. Na aukcjach za granicą zebrano już ponad 140 tysięcy hrywien.

Kiedy oddaję swoje prace, nie myślę o tym, ile pieniędzy uda się zebrać. Myślę o tym, co one przyniosą.

Jak wojskowi reagują na Twoją pomoc?

Najlepszym podziękowaniem dla mnie od żołnierzy jest to, że żyją. Nie potrzebuję od nich niczego więcej.

Wystawa obrazów Aliny Stebło

Jakie są Twoje marzenia?

Marzę o końcu wojny. Trochę egoistycznie, bo chcę studiować architekturę w Odessie, a nie mogę tam pojechać, bo jest niebezpiecznie. Ale i tak zostanę architektką, ponieważ po zakończeniu wojny chcę odbudowywać nasz kraj.

Co powiesz tym dzieciom i dorosłym, którzy również chcą pomagać, ale nie wiedzą, od czego zacząć?

Zawsze możecie przyjść do dowolnej fundacji lub organizacji społecznej i powiedzieć: „Chcę pomagać”. Tam szybko zdecydują, w czym możecie być przydatni.

Nie ma wieku, w którym można zacząć być użytecznym. Po prostu róbcie to, co potraficie najlepiej

Zdjęcia: prywatne archiwa bohaterek

20
хв

Rób to, co potrafisz najlepiej. O ukraińskich dzieciach, które zbierają datki na armię

Ksenia Minczuk

Opuszczając swoje domy w 1986 roku, mieszkańcy strefy Czarnobyla nie zdawali sobie sprawy, że to na zawsze. Włączyli mieszkania na alarm, ukryli przed żonami stragany pod listwami przypodłogowymi. Zostawili zwierzęta. Ludzie ewakuowani rzekomo na trzy dni...

Czarnobylskie „bioroboty” ratują świat

26 kwietnia 1986 roku miała miejsce największa katastrofa spowodowana przez człowieka w historii ludzkości. W nocy w elektrowni jądrowej w Czarnobylu odbył się eksperyment. Sytuacja wymknęła się spod kontroli i jedna po drugiej miały miejsce dwie eksplozje. Czwarty reaktor został całkowicie zniszczony, w wyniku czego do atmosfery dostała się ogromna chmura pyłu radioaktywnego.

Władze radzieckie przez długi czas uciszały katastrofę, a nawet organizowały tradycyjne parady majowe.

Świat nie wiedział nic o eksplozji przez dwa dni

10 dni — od 26 kwietnia do 6 maja — trwało maksymalne uwalnianie substancji radioaktywnych z uszkodzonego reaktora. 11 ton paliwa jądrowego dostało się do atmosfery. Największa chmura osiadła na terytorium Białorusi. 30 pracowników elektrowni jądrowej w Czarnobylu zmarło w wyniku eksplozji lub ostrej choroby popromiennej w ciągu miesiąca.

Szacuje się, że w wyniku katastrofy w Czarnobylu ucierpiało około 5 milionów ludzi. Około 5 tysięcy osad na Białorusi, Ukrainie i Federacji Rosyjskiej zostało skażonych radioaktywnymi nuklidami. Spośród nich na Ukrainie jest 2218 osad i miast o populacji około 2,4 miliona osób.

Likwidacja konsekwencji wypadku kosztowała Związek Radziecki 18 miliardów dolarów. Co najmniej 600 000 osób zostało wrzuconych do walki z „pokojowym atomem” ze wszystkich jego zakątków, a ilu z nich zmarło z powodu choroby popromiennej, nie wiadomo. Według różnych źródeł — od 4 do 40 tysięcy osób.

„Bioroboty” to ludzie, którzy uratowali świat przed rozprzestrzenianiem się substancji radioaktywnych kosztem życia. Zdjęcie: Europejski Instytut Czarnobyla

Unikalne jednostki facetów, którzy zrzucili radioaktywne kawałki grafitu z dachu reaktora, zostały nazwane przez obcokrajowców „biobotami”. W końcu ci ludzie pracowali w tak niebezpiecznych warunkach, że nawet specjalnie stworzone do pracy podczas katastrof zawodowych zepsuły się. Aktywność promieniowania na dachu wynosiła od 600 do 1000 promieni rentgenowskich na godzinę — co jest śmiertelną dawką promieniowania. „Bioroboty” weszli na dach na kilka minut, wrzucili jedną łopatę grafitu do płonącego reaktora i wyszli, ustępując miejsca następnemu. Dla większości z nich to naprawdę heroiczne dzieło kosztowało ich życie.

Dawne miasto marzeń Prypecat jest teraz miastem duchów, nie ma go na współczesnych mapach.

Magnes dla prześladowców i turystów z 75 krajów świata

Pierwsi prześladowcy w Czarnobylu pojawili się na początku lat dziewięćdziesiątych, zaraz po rozpadzie Związku Radzieckiego. Na początku 2000 roku zaczęli tu przyjeżdżać turyści. A w 2010 roku postanowiono otworzyć Strefę dla wszystkich, którzy chcieli - trzeba było uzyskać na to oficjalne pozwolenie i zapłacić od 500 hrywien do 500 dolarów. Na polecenie Ministra Sytuacji Nadzwyczajnych Ukrainy przeprowadzono badania radiologiczne i utworzono trasy dla zwiedzających. Zauważono, że na terenie tych tras w strefie 30-kilometrowej można przebywać do 4-5 dni bez szkody dla zdrowia, aw strefie 10-kilometrowej - 1 dzień.

Strefa wykluczenia. Zdjęcie Maria Syrchyna

Wycieczka do 30-kilometrowej strefy Czarnobyla stała się liderem na światowej liście wyjątkowych miejsc i egzotycznych wycieczek (Antarktyda i Korea Północna są niższe w rankingu). Im więcej czasu minęło od wypadku, tym więcej przyjeżdżało turystów. W sumie z 75 krajów na całym świecie.

Strefa, która jest równa rozmiarom trzem Kijowie lub pięciu Warszawom, była podróżowana z całego świata, aby zobaczyć możliwy model przyszłości ludzkiej cywilizacji

Poczuj atmosferę opuszczonego domu. Zrozum, co się dzieje, gdy ludzkie życie jest cenione mniej niż zysk z taniej energii elektrycznej lub tajemnicy państwowej.

„Kilka lat temu widziałem kobietę opalającą się tutaj” - powiedział Serhiy Chernov, były eskorta turystyczna w Strefie. „W tym samym czasie obok niej przeszli miejscowi pracownicy, ubrani w ochronne, obcisłe garnitury. „Ja” - powiedziała, „przeczytałem w moskiewskiej gazecie, że opalenizna w Czarnobylu jest najbardziej stabilna, rok się nie zmywa!”

Czarnobyl po rosyjskiej okupacji

Już pierwszego dnia rosyjskiej inwazji na pełną skalę elektrownia jądrowa w Czarnobylu, która była zachowana przez 36 lat i chroniona przed dalszym rozprzestrzenianiem się promieniowania, została zajęta przez wojska rosyjskie. Miejsce, w którym niegdyś gościł się najgorszy cywilny incydent nuklearny na świecie, po raz kolejny stał się obszarem zwiększonego zagrożenia.

Wojska rosyjskie przebywały w Strefie nieco ponad miesiąc — do 2 kwietnia. I chociaż nie było tam większych walk (tylko starcia ze strażą graniczną i ostrzał we wczesnych dniach), okupacja zmieniła te specjalne ziemie na wiele lat.

Imponująca opowieść o Rosjanach w strefie Czarnobylu kopających okopy w Czerwonym Lesie — jednym z najbrudniejszych miejsc w okolicy. Pracownicy stacji, którzy pozostali tam podczas okupacji, wyjaśnili, że kopanie ziemi w Czarnobylu jest bardzo niebezpieczne. Ale nikt ich nie słuchał. Co więcej: Rosjanie wyprowadzili radioaktywny pył poza Strefę na gąsienice swoich czołgów.

Rosyjskie pozycje w najbrudniejszym Czerwonym Lesie. 2022. Zdjęcie: Energoatom Ukrainy

W strefie Czarnobyla nadal obowiązywała zasada, że lepiej nie schodzić z asfaltu. Ale teraz, oprócz niebezpieczeństwa związanego z promieniowaniem, dodano zagrożenie minami i rozstępami. Teraz nie ma mowy o żadnej turystyce ani wędrówkach prześladowców, ponieważ 95-98% terytorium strefy wykluczenia jest uważane za wyminowane (ponieważ nie zostało jeszcze zbadane pod kątem obecności urządzeń wybuchowych).

W wyniku rosyjskiej inwazji na elektrownię jądrową w Czarnobylu uszkodzono i splądrowano sprzęt biurowy i komputerowy o wartości ponad 230 milionów hrywien. Policja Narodowa Ukrainy ogłosiła podejrzenie naruszenia prawa i zwyczajów wojennych zastępcy dyrektora Rosatomu Nikołajowi Mulyukinowi. Według śledztwa Muliukin prowadził napad na elektrownię jądrową podczas rosyjskiej okupacji Czarnobyla wiosną 2022 roku. Okupcy nie wiedzieli, co tam robić i po prostu ukradli własność. Trzymali zakładników pracowników stacji i Gwardii Narodowej, którzy go chronili.

Aby doprowadzić CHNPP do stanu przedwojennego i przywrócić wszystko, co niezbędne, potrzeba 1,6 miliarda hrywien, według Państwowej Agencji Ukrainy ds. Zarządzania Strefą Wykluczenia.

Ale najgorsze jest to, że 103 żołnierzy Gwardii Narodowej, którzy strzegli elektrowni jądrowej w Czarnobylu, wciąż są w niewoli Rosjan. Według żony jednego z schwytanych żołnierzy Natalii Kushnarevy okupanci schwytali ich podczas inwazji 24 lutego 2022 r.

20
хв

Tragedia w Czarnobylu: 39. rocznica wybuchu

Sestry

Możesz być zainteresowany...

Ексклюзив
20
хв

Z biblioteki na scenę. Opowieść o Ukraince, która żyje, by śpiewać

Ексклюзив
20
хв

Jak Ukraińcy wpływają na polską gospodarkę: fakty i liczby

Ексклюзив
20
хв

Przetrwałam Hitlera, przetrwałam Stalina, to i Putina przetrwam

Skontaktuj się z redakcją

Jesteśmy tutaj, aby słuchać i współpracować z naszą społecznością. Napisz do nas jeśli masz jakieś pytania, sugestie lub ciekawe pomysły na artykuły.

Napisz do nas
Article in progress