Exclusive
20
min

"Za pierwsze pieniądze, które otrzymałam w Szkocji, kupiłam... samochód!"

"W moim hrabstwie samorząd lokalny kilka razy w roku udziela rodzicom pomocy pieniężnej na letnie i zimowe ubrania dla ich dzieci. A w Szkocji prawie wszystkie leki na receptę są bezpłatne".

Kateryna Kopanieva

Pomnik księcia Wellingtona w Glasgow z niebiesko-żółtym stożkiem i słonecznikami na głowie. 2022. Zdjęcie: Shutterstock

No items found.

Zostań naszym Patronem

Dołącz do nas i razem opowiemy światu inspirujące historie. Nawet mały wkład się liczy.

Dołącz

Spośród ukraińskich uchodźców, którzy przybyli do Wielkiej Brytanii, ponad sto tysięcy przebywa w Anglii, pisaliśmy już o tym w poprzednim materiale Sestry. Drugim co do wielkości regionem pod względem liczby Ukraińców, którzy przybyli do Wielkiej Brytanii po 24 lutego 2022, jest Szkocja, która przyjęła ponad 26 000 ukraińskich uchodźców.

Jednym z głównych warunków wydania wizy do Wielkiej Brytanii jest posiadanie sponsora, który jest gotowy gościć Ukraińca w swoim domu przez co najmniej sześć miesięcy. Jednak w przypadku Szkocji istniała też inna opcja - program, w ramach którego szkocki rząd sponsorował ukraińskich migrantów.

Ukraińcy przybywający w ramach tego programu byli początkowo zakwaterowani w hotelach, dopóki władze nie znalazły dla nich rodziny sponsorującej lub mieszkania do wynajęcia. Kiedy w hotelach nie było już miejsca, władze znalazły oryginalne rozwiązanie, umieszczając około dwóch tysięcy nowoprzybyłych Ukraińców na dwóch statkach wycieczkowych w Glasgow i Edynburgu. Decyzja ta została skrytykowana przez niektóre organizacje pozarządowe, które nazwały kabiny statków wycieczkowych miejscem nieodpowiednim do długoterminowego pobytu. Jednocześnie większość Ukraińców pozytywnie odniosła się do swoich doświadczeń na statku, określając warunki jako bardzo dobre.

Na liniowcu w Edynburgu schronienie znalazło 750 Ukraińców. Na zdjęciu dwuletnia Oleksandra i członkowie ukraińskiego Baletu Wolności, którzy wystąpili na lokalnym festiwalu. Zdjęcie: PA/East News

Statystyki opublikowane na stronie internetowej rządu Wielkiej Brytanii pokazują, że ponad 20 000 osób przybyło do Szkocji w ramach rządowego programu sponsoringu (reszta znalazła prywatnych sponsorów). Liczba ta znacznie przekroczyła oczekiwania szkockich władz. Dlatego też, gdy latem 2022 r. stało się jasne, że dalszy wzrost liczby uchodźców nieuchronnie wywoła kryzys mieszkaniowy, program rządowy został zamknięty. Teraz ukraińscy migranci mogą dostać się do Szkocji tylko poprzez znalezienie prywatnego sponsora, tak jak ma to miejsce w Anglii.

Więcej możesz przeczytać w artykule "Ukrainki w Anglii: wysoki wskaźnik zatrudnienia i poważny problem ze znalezieniem mieszkania"

Pod względem pomocy finansowej, podobnie jak w pozostałej części Wielkiej Brytanii, Ukraińcy w Szkocji otrzymują 200 funtów (253 USD) zasiłku "powitalnego", a następnie 360 funtów (450 USD) zasiłku dla bezrobotnych (Universal Credit). Ukraińcy, którzy przybyli w ramach rządowego programu, prawie nie napotkali problemu ze znalezieniem zakwaterowania, co jest powszechne dla obcokrajowców w Wielkiej Brytanii, ponieważ wiele rodzin otrzymało mieszkania na długoterminowy wynajem od władz lokalnych.

Ukraińskie migrantki opowiedziały Sestrom o swojej adaptacji i pierwszych wrażeniach ze Szkocji.

"Szkocki angielski jest jak zakarpacki ukraiński. Szkoci rozumieją wszystkich, ale nikt nie rozumie ich".

Krystyna Mudryk, Ukrainka, przybyła do Szkocji wraz z dwiema córkami w wieku 9 i 14 lat w lipcu 2022 roku. Krystyna mieszka obecnie w małym miasteczku Johnstone, 20 minut jazdy od Glasgow. Cztery miesiące temu Ukrainka otworzyła salon kosmetyczny w Szkocji.

- "Moja wiza została wydana w ciągu tygodnia w ramach programu finansowanego przez szkocki rząd", mówi Christina na stronie Sestry . "Ale tego nigdy nie wiadomo - na przykład moja przyjaciółka czekała prawie sześć miesięcy na swoją wizę. W Glasgow zakwaterowano nas w hotelu Holiday Inn, który znajduje się na lotnisku. Mieszkaliśmy tam przez kolejne trzy miesiące, dopóki rada miasta nie znalazła nam stałego zakwaterowania. Hotel był całkiem wygodny: trzy posiłki dziennie, pokoje zabaw dla dzieci. Przedstawiciele lokalnych władz wraz z tłumaczem pomogali nam w załatwieniu formalności.

Krystyna Mudryk najpierw pracowała w fabryce whisky. Zdjęcie z prywatnego archiwum

Znam Ukraińców, którzy zostali umieszczeni na statku wycieczkowym zamiast w hotelu. Byłam ich odwiedzić. Samodzielne dotarcie do miejsca, w którym cumował statek, było niemożliwe - ludzie byli tam dowożeni specjalnym autobusem, który kursował według rozkładu. Dla tych, którzy pracowali na nocne zmiany, był to problem. Ogólnie rzecz biorąc, warunki na statku były dobre, chociaż kabiny były małe i nie można było otworzyć okien. Ale była klimatyzacja. Na statku były sale koncertowe, kino i bardzo dobre jedzenie. Od lata na statkach nie ma już Ukraińców - zostali oni przesiedleni do mieszkań i hoteli.

Jeszcze mieszkając w hotelu, dzięki ukraińskim przyjaciołom, znalazłam swoją pierwszą pracę w Szkocji, w fabryce whisky. Praca polegała na pakowaniu i zamykaniu skrzynek z butelkami. Jestem mistrzynią przedłużania rzęs i miałam własny salon kosmetyczny w Ukrainie. Ale tutaj, głównie z powodu mojego słabego angielskiego, zdecydowałam się zacząć od najprostszej pracy. W rzeczywistości, mieszkając w hotelu z trzema posiłkami dziennie, całkiem możliwe jest życie za 450 dolarów zasiłku w Szkocji, bez pracy (można nawet coś zaoszczędzić), ale nie lubię siedzieć bezczynnie.

W tym samym czasie zapisałam się do lokalnego klubu konwersacyjnego, aby poćwiczyć mój angielski. W Szkocji komunikowanie się z mieszkańcami jest pierwszą rzeczą, którą musisz zrobić, aby nauczyć się języka. Nawet ludzie, którzy przyjeżdżają z przekonaniem, że znają angielski, często nie mogą zrozumieć Szkotów z powodu ich akcentu. Szkocki angielski jest jak ukraiński zakarpacki. Szkoci rozumieją wszystkich, nikt nie rozumie ich. Aby poznać Szkotów, zarejestrowałam się nawet na Tinderze, gdzie napisałam, że nie szukam związku, a jedynie komunikacji. I znalazłam kilka osób, które pomogły mi przyzwyczaić się do języka i nauczyć się rozumieć szkocki akcent.

Po trzech miesiącach mieszkania w hotelu lokalne władze zaoferowały nam mieszkanie w małym miasteczku Johnstone, 20 minut jazdy od Glasgow. W rzeczywistości bycie w pobliżu dużego miasta (Glasgow jest największym miastem w Szkocji) to szczęście, ponieważ generalnie mogą cię umieścić gdziekolwiek. Możesz oczywiście wyrazić swoje życzenie, ale jeśli jest wolne miejsce tylko w wiosce na północy kraju, zabiorą cię tam. Jeśli odmówisz, będziesz musiała sam poszukać mieszkania, ale nie każdy właściciel będzie chciał przyjąć uchodźcę z Ukrainy bez poręczycieli i historii kredytowej.

Ambasada Ukrainy w Szkocji znajduje się w Edynburgu przy ulicy nieoficjalnie nazwanej imieniem Wołodymyra Zełenskiego. Zdjęcie: Shutterstock

Otrzymałam mieszkanie socjalne. Wynajmuję je, ale nie od prywatnego właściciela, lecz od państwa. Zaletą mieszkań socjalnych jest przede wszystkim ich niska cena. Na przykład miesięczny czynsz za mieszkanie z jedną sypialnią w Glasgow od prywatnego właściciela będzie kosztował co najmniej 700 funtów (890 dolarów). Natomiast miesięczny czynsz w moim mieszkaniu socjalnym z trzema sypialniami kosztuje zaledwie £380 ($420). Jeśli jednak nie pracujesz lub Twój dochód po odliczeniu czynszu jest niższy niż minimum socjalne, nadal będziesz otrzymywać Universal Credit.

Niektórzy ludzie otrzymują mieszkania socjalne, które wymagają napraw. W naszym przypadku nie było takiej potrzeby, mieszkanie było w dobrym stanie. W Szkocji mieszkania są zwykle wynajmowane puste, ale lokalne władze kupiły wszystko, czego potrzebowaliśmy - od urządzeń i łóżek po kapcie i ręczniki.

"W Szkocji od momentu umówienia się na wizytę u lekarza do momentu przepisania leczenia może minąć nawet rok".

Po wprowadzeniu się do mieszkania Krystyna poszła na studia, aby studiować przedmioty związane z branżą kosmetyczną.

- Mój poziom angielskiego już pozwolił mi przejść rozmowę kwalifikacyjną" - mówi Khrystyna. "Pierwsze trzy lata college'u w Szkocji są bezpłatne (zazwyczaj osobie udaje się ukończyć kurs w tym czasie). Nawiasem mówiąc, studia wyższe dla Szkotów (a teraz dla Ukraińców mieszkających tutaj) mogą być również bezpłatne (Szkocja jest jedynym krajem w Wielkiej Brytanii, w którym szkolnictwo wyższe może być finansowane przez państwowy fundusz SAAS (Student Awards Agency Scotland)).

- "Jako studentka college'u mam przywileje związane z podróżowaniem", mówi Christina, "a uczniowie w Szkocji również mają darmowe przejazdy (bez przywilejów średni koszt biletu autobusowego w obie strony wynosi 5 funtów). W porównaniu do Anglii, Szkocja jest bardziej zorientowana społecznie. Tutaj rodzice otrzymują dodatkowe świadczenia na dziecko (około 150 funtów miesięcznie na dwoje dzieci). W moim hrabstwie władze lokalne kilka razy w roku udzielają rodzicom pomocy finansowej na zakup letnich i zimowych ubrań dla dzieci. W Szkocji prawie wszystkie leki są bezpłatne. Nie można ich kupić bez recepty, ale jeśli masz receptę, w 90% przypadków apteka wyda ci leki za darmo. Dotyczy to zarówno antybiotyków, jak i środków antykoncepcyjnych. W Anglii za leki trzeba płacić.

Istnieją jednak pewne niuanse, jeśli chodzi o opiekę medyczną. W Szkocji (podobnie jak w pozostałej części Wielkiej Brytanii) podstawowa opieka zdrowotna znacznie odbiega od tego co znamy z Ukrainy. Istnieje Narodowa Służba Zdrowia, której usługi są bezpłatne dla ludności. Jednak na te usługi trzeba bardzo długo czekać. Jeśli jest to nagły przypadek, otrzymasz pomoc tego samego dnia. Jeśli jest to coś, co nie zagraża życiu, możesz czekać nawet rok. W grudniu ubiegłego roku udałam się do lekarza rodzinnego z podejrzeniem pewnego problemu. Dwa miesiące po wizycie otrzymałam pocztą wyniki badań, które potwierdziły, że sprawa wymaga dalszej diagnostyki. Termin badania wyznaczono mi za pięć miesięcy. W tym czasie udało mi się wyjechać na Ukrainę i skorzystać z opieki zdrowotnej tam. Kiedy w końcu umówiłam się na wizytę u szkockiego lekarza w lipcu, musiałam powtórzyć badania i otrzymałam wyniki dopiero w listopadzie - prawie rok po mojej pierwszej wizycie.

"W naszym salonie rzęsy przedłużają nie Szkotki, ale Ukrainki i Polki"

Jeśli chodzi o znalezienie pracy, to podejmując studia na mojej specjalizacji, chciałam rozwijać się właśnie w tym kierunku. Mój zawód nie wymaga perfekcyjnego angielskiego, ale znalezienie pracy w salonie kosmetycznym było nierealne - przedłużanie rzęs nie jest popularne w Szkocji (przede wszystkim dlatego, że jakość tych usług pozostawia wiele do życzenia), więc w lokalnych salonach prawie nie ma wolnych miejsc dla takich specjalistów. Zdecydowałam się otworzyć salon razem z inną Ukrainką, manikiurzystką, którą poznałam w hotelu. W tym czasie ona i ja zebrałyśmy dobrą bazę klientów wśród Ukraińców mieszkających w hotelach i na statku. Głównym kosztem związanym z rozpoczęciem działalności był wynajem lokalu. Musieliśmy zapłacić właścicielowi 3000 funtów (3800 dolarów) z góry (dobrze, że oboje mieliśmy trochę oszczędności), plus 500 funtów (360 dolarów) miesięcznego czynszu. Reszta - rejestracja firmy, papierkowa robota - jest darmowa, ale bardzo skomplikowana i czasochłonna. Zaczęłyśmy szukać lokalu do wynajęcia w kwietniu ale salon mogłyśmy otworzyć dopiero w sierpniu.

Salon Krystyny nie przynosi jeszcze zysków, ale już osiągnął próg rentowności. Zdjęcie z prywatnego archiwum

Nazwaliśmy nasz salon "Made in Ukraine". Na razie pracujemy tam tylko we dwójkę. Większość naszych klientów to Ukrainki i Polki. Reklamujemy się w mediach społecznościowych i na komunikatorach, działa też poczta pantoflowa. Kilka Szkotek przyszło już na manicure, ale jeszcze nie na rzęsy. Salon działa od czterech miesięcy. Jest za wcześnie, by mówić o zyskach, ale udało nam się wyjść na zero, co uważam za osiągnięcie. Szkocja ma dobre warunki do zakładania biznesu - przez pierwsze 12 miesięcy po otwarciu firmy nadal otrzymujesz płatności Universal Credit, co pozwala rozwijać biznes i nie myśleć o tym, że jutro nie będziesz miał co jeść.

"Nie znając angielskiego, chodziłam do każdej kawiarni z tłumaczem i moimi deserami, oferując właścicielom usługi cukiernicze".

Julia Pandyk, Ukrainka, która przyjechała tu z dwiema córkami, również nazywa Szkocję wygodnym krajem do życia i pracy. Podróż Julii była pod pewnymi względami trudniejsza, ponieważ musiała szukać zakwaterowania na własną rękę - wizę otrzymała za pośrednictwem prywatnego sponsora.

Julia Pandyk pracuje jako rzeźniczka w Szkocji. Zdjęcie z prywatnego archiwum

- "Naszymi sponsorami była szkocka para, która przyjęła kilka ukraińskich kobiet z dziećmi w swoim dużym domu" - mówi Julia Pandyk na stronie Sestry . "Sponsorzy byli wspaniałymi ludźmi, a właściciel zaoferował, że zostanę w domu tak długo, jak będzie to konieczne. Ale nie było łatwo dogadać się pod jednym dachem z innymi ukraińskimi kobietami, więc z radością przeprowadziłam się do osobnego mieszkania.

Skończyliśmy w małej wiosce w Scottish Borders, godzinę jazdy od Edynburga. Na Ukrainie byłam kucharką i rolniczką - mój były mąż i ja mieliśmy małą farmę niedaleko Kijowa. Jestem pasjonatką cukiernictwa, więc pierwszą rzeczą, jaką zrobiłam po przyjeździe do Szkocji, było zaoferowanie moich usług lokalnym zakładom. Nie znając w ogóle angielskiego, chodziłam do każdej kawiarni z tłumaczem Google i moimi deserami i próbowałam wyjaśnić właścicielom, czego od nich oczekuję. Nie udało mi się. W międzyczasie dyrektor szkoły, do której chodziły moje córki, powiedział mi, że pobliski sklep mięsny poszukuje rzeźnika. Postanowiłam więc spróbować.

Nie boję się pracy z mięsem, wiem jak zrobić kaszankę (jedna z tradycyjnych szkockich potraw, kaszanka, to tak naprawdę kaszanka). Zostałam więc zatrudniona jako pomocniczka rzeźnika. Wynagrodzenie jest minimalne - około 10 funtów (12,7 dolara) za godzinę. Ale widzę przyszłość: po dwóch latach pracy będę mogła uzyskać certyfikat rzeźnika, co pozwoli mi zarobić więcej pieniędzy. Lubię swoją pracę również dlatego, że jestem częścią świetnego zespołu. Pomimo tego, że przyszłam z zerową znajomością angielskiego, wszyscy traktują mnie bardzo dobrze, nie czuję się dyskryminowana.

"Nawet osoba z płacą minimalną może sobie pozwolić na zabranie dzieci na wakacje do Portugalii".

Większość Szkotów to przyjaźni i bardzo uprzejmi ludzie. Kochają dzieci i potrafią przepraszać tysiące razy dziennie, mówiąc słowo "przepraszam", które jest tutaj używane w każdej sytuacji. Czuję się komfortowo w Szkocji ze względu na ludzi i warunki, jakie im stworzono. Nie jest to tani kraj, ale ceny wielu produktów i ubrań są niższe niż w Ukrainie. Osoba z minimalnym wynagrodzeniem żyje godnie, może sobie pozwolić na dobre jedzenie i wakacje (na przykład latem zabrałam dzieci do Portugalii). Nawiasem mówiąc, moim pierwszym zakupem w Szkocji był samochód. Po otrzymaniu "powitalnych" 200 funtów ($253) dla siebie i dziewczynek (co w sumie dało 600 funtów), kupiłam samochód za 500 funtów ($630). Nie był nowy, ale całkiem przyzwoity.

Szukałam mieszkania na własną rękę. W Szkocji nie jest to łatwe: aby wynajmujący uznał cię za dobrego kandydata, musisz udowodnić swoją wypłacalność, stabilny dochód i wiarygodność. W oczach wielu wynajmujących Ukraińcy wyglądają na niewiarygodnych, ponieważ w każdej chwili mogą wrócić do domu. W moim przypadku mój szef zgodził się być poręczycielem. Nawet go o to nie prosiłam - sam się zgłosił. Wynajmujemy dom. Teraz jest nas czworo w rodzinie, bo przyjechała moja mama. Płacimy 700 funtów (887 dolarów) miesięcznie za wynajem. Ponieważ moja pensja jest minimalna, a mama nie pracuje, nadal otrzymujemy część zasiłków. W międzyczasie zmieniłam samochód i wzięłam już drugi na kredyt. Ta opcja jest również dostępna dla Ukraińców tutaj.

Życie w hotelu - co dalej?

Pomimo faktu, że życie w Szkocji jest pod pewnymi względami bardziej komfortowe dla ukraińskich uchodźców niż w Anglii (ze względu na większą liczbę zasiłków i bardziej przystępne cenowo mieszkania socjalne, kwestia bezdomności nie jest tak dotkliwa), wielu Ukraińców boryka się z problemami również tutaj. Dotyczy to zwłaszcza tych, którzy przybyli później i bez dzieci. Podczas gdy wiosną 2022 r. nawet jedna osoba, która przybyła w ramach programu super-sponsoringu, miała szansę na otrzymanie mieszkania socjalnego, pod koniec 2022 r. nie było już takich możliwości.

Dlatego niektórzy Ukraińcy mieszkają w hotelach od ponad roku. W wielu regionach Szkocji tym, którzy nie mogli znaleźć mieszkań socjalnych, władze proponowały przeniesienie się do hostelu. Ten ostatni jest najczęściej dużym mieszkaniem (lub kilkoma połączonymi mieszkaniami), w którym każda osoba ma swój własny pokój, ale kuchnia, łazienka i toaleta są wspólne. Ci, którzy nie zgodzili się na hostel, nadal przebywają w hotelach, ale wiadomo, że to nie potrwa długo. Kilka tygodni temu szkocki rząd ogłosił nowe zasady dla ukraińskich uchodźców, zgodnie z którymi od 7 stycznia Ukraińcy będą mogli mieszkać w tymczasowych kwaterach (tj. hotelach) nie dłużej niż sześć miesięcy. W tym czasie władze lokalne są zobowiązane do zaoferowania im długoterminowego zakwaterowania (np. hostelu). Jeśli dana osoba odmówi tej opcji, musi opuścić tymczasowe zakwaterowanie w ciągu najbliższych 60 dni i poszukać zakwaterowania na własną rękę.

Nowe zasady były od dawna spóźnione z kilku powodów. Pierwszym z nich jest to, że Ukraińcy, którzy zatrzymują się w hotelach przez długi czas (a średnia cena pokoju wynosi około 125 USD za noc), kosztują szkockie władze znaczną ilość pieniędzy. Drugim powodem jest to, że Ukraińcy nie integrują się z lokalnym społeczeństwem podczas pobytu w hotelach. Wielu z nich nie spieszy się z poszukiwaniem pracy - niektórzy nie widzą potrzeby opuszczania darmowego hotelu z darmowymi posiłkami. Niektórzy narzekają, że mieszkanie w hotelu staje się przeszkodą na drodze do zatrudnienia. W końcu brak stałego adresu i ryzyko przeniesienia w dowolnym momencie odstraszają pracodawców. Mieszkanie w hotelu stwarza również inne problemy. Przykładem może być brak możliwości zarejestrowania się do lekarza rodzinnego - opcja ta dostępna jest jedynie dla osób posiadających stały adres zamieszkania. Mieszkańcy hoteli mają prawo jedynie do opieki medycznej w nagłych wypadkach.

Kolejnym problemem, który dotyczy wszystkich Ukraińców w Szkocji, jest wiza wydawana na trzy lata, co oznacza, że wygasa ona w 2025 roku. Niemożność wyjaśnienia potencjalnemu pracodawcy lub wynajmującemu, gdzie będziesz w 2025 roku, stwarza trudności. Dlatego jesienią 2023 r. szkocki rząd opublikował strategię o nazwie "Ciepła szkocka przyszłość", która nakreśla dalsze kroki mające na celu integrację ukraińskich uchodźców. W szczególności stwierdza się w niej, że Ukraińcy będą nadal przenoszeni z hoteli do stałych miejsc zakwaterowania, a także otrzymają pomoc w nauce języka angielskiego, przedszkolach, szkołach i znalezieniu pracy, na co już przeznaczono fundusze. Szkoda tylko, że Szkocja nie może wpływać na politykę migracyjną i długoterminowe planowanie - to prerogatywa rządu Wielkiej Brytanii. Ze swojej strony rząd Wielkiej Brytanii obiecuje rozważyć rozszerzenie ukraińskich programów w najbliższej przyszłości.

No items found.
Р Е К Л А М А
Dołącz do newslettera
Thank you! Your submission has been received!
Oops! Something went wrong while submitting the form.

Ukraińska dziennikarka z 15-letnim doświadczeniem. Pracowała jako specjalna korespondent gazety „Fakty”, gdzie omawiała niezwykłe wydarzenia, głośne, pisała o wybitnych osobach, życiu i edukacji Ukraińców za granicą. Współpracowała z wieloma międzynarodowymi mediami.

Zostań naszym Patronem

Nic nie przetrwa bez słów.
Wspierając Sestry jesteś siłą, która niesie nasz głos dalej.

Dołącz

Nie pomogły ani zaświadczenia ze szkoły, ani ubezpieczenie zdrowotne

W rzeczywistości problem z dokumentami istnieje od początku pełnoskalowej inwazji Rosji. Kiedy tysiące Ukrainek z dziećmi przeniosły się do Francji, ustawowo przyznano im status tymczasowej ochrony. Dotyczyło to jednak wyłącznie osób dorosłych. Dzieci poniżej 18 roku życia we Francji nie mają żadnego oficjalnego dokumentu potwierdzającego, że przebywają w kraju pod tymczasową ochroną. Jedyny ślad znajduje się w polisie ubezpieczeniowej rodziców.

Do lipca tego roku polscy pogranicznicy przymykali na to oko, mimo że okres pobytu w strefie Schengen w ramach ruchu bezwizowego był już przekroczony.

Jednak w lipcu 2025 Polska niespodziewanie zaostrzyła procedury przy przekraczaniu granicy z Ukrainą. Ukraińcy zaczęli dzielić się negatywnymi doświadczeniami.

Alona Kutas napisała na stronie facebookowej „Pomoc w sprawach administracyjnych Ukraińców we Francji”:

— 17 lipca ja, moje dwie córki (30 i 16 lat), wnuczka (3,8 roku) oraz nasz pies dotarliśmy do przejścia granicznego Szeginie–Medyka. Szybko przeszliśmy ukraińską kontrolę… Ja i starsza córka mamy APS (tymczasową ochronę), nasze dzieci w wieku 16 i 3,8 lat — nie. W związku z tym mnie, starszą córkę i wnuczkę Polacy przepuścili, ale mojej 16-letniej córki już nie.

Wyjaśnię od razu, czemu wnuczka została wpuszczona — nie przekroczyła okresu bezwizowego. Moja 16-latka, oczywiście, tak — od ponad roku nie była w Ukrainie: uczyła się we francuskim liceum, w szkołach ukraińskich online, mieszkała w Paryżu. Została poproszona o przejście do pomieszczenia w celu wyjaśnienia sprawy.

Pokazaliśmy kierownikom służby celnej wszystkie dokumenty, jakie miała córka (ze szkoły, ubezpieczenie zdrowotne), a nawet pismo wydane przez ambasadę Francji z pełnymi informacjami o pobycie i nauce w Paryżu.

Po zapoznaniu się z tym dokumentem polski kierownik punktu powiedział: „Dokument jest w porządku, ale złamaliście prawo (przekroczenie dozwolonego okresu pobytu w strefie Schengen), więc proszę wracać do Ukrainy”. Ani łzy, ani prośby nie pomogły.

Najbardziej wstrząsnęła mną jednak sytuacja innej matki z dzieckiem z niepełnosprawnością. Chłopiec leżał na specjalnym łóżku, obok stała walizka pełna leków. Matka przez dziesięć minut podawała mu lekarstwa. Nie wiedziałam, jak im pomóc. Oni również wracali do Niemiec.

Nas i ich odesłano z powrotem na Ukrainę. W paszporcie córki umieszczono stempel „F” (oznacza przekroczenie dozwolonego okresu pobytu w ramach ruchu bezwizowego — red.). Córka ze łzami w oczach wróciła na Ukrainę.
Wyrobiliśmy nowy paszport, znaleźliśmy przewoźnika jadącego przez granicę rumuńską i bez problemów dotarliśmy do Paryża.

Inna matka, Liza Buryk z Lyonu, obrała inną drogę. Po własnych negatywne doświadczeniach na granicy zaczęła zbierać świadectwa od rodziców i wysyłać pisma do odpowiednich instytucji we Francji i na Ukrainie:

— To, co dzieje się teraz na polsko-ukraińskiej granicy latem 2025 roku, to stres, bezsilność i upokorzenie.

Te kobiety nie jechały do Ukrainy na wakacje, ale na pogrzeby, leczenie chorych rodziców, odnowienie dokumentów lub po prostu zobaczyć się z rodziną po ponad trzech latach wojny. Wiele z nich podróżowało z dziećmi, bo nie miały z kim ich zostawić. Bo dziadkowie zostali w Ukrainie, mężczyźni walczą a nawet jęli nie, to i tak nie mogą opuści Ukrainy.

I teraz, wracając do Francji, nie są przepuszczane przez polską granicę, bo dziecko nie ma oddzielnego dokumentu o ochronie tymczasowej.

Co ma zrobić kobieta z dzieckiem na rękach, bez niezbędnych dokumentów, bez noclegu, bez wsparcia?

Lisa wysłała ponad 30 listów do różnych instytucji. Około 6 z nich odpowiedziało, przekazując przydatne informacje lub zalecenia, 3 listy wróciły z przyczyn technicznych, a pozostałe – jak dotąd bez odpowiedzi.

Modlitwa ukraińskich uchodźców we francuskim Lourdes z okazji Dnia Niepodległości Ukrainy 24 sierpnia 2024 roku. Zdjęcie: ED JONES/AFP/East News


Wyrabiajcie wizę powrotną lub jedźcie przez inne kraje

W ambasadach Ukrainy we Francji oraz Francji na Ukrainie skomentowano sytuację w ten sposób: dzieciom zaleca się wyrobienie wizy powrotnej (którą można uzyskać w konsulacie w Kijowie). Albo po prostu przekraczanie granicy z pominięciem Polski, wracając innymi drogami.

W szczególności ambasada Ukrainy we Francji oświadczyła:

„Ambasada Ukrainy we Francji w ostatnich dniach otrzymała dziesiątki zgłoszeń od ukraińskich stowarzyszeń i obywateli, którzy przebywają pod tymczasową ochroną w różnych regionach Francji, z prośbą o pomoc w rozwiązaniu sytuacji, która ma trwały, nieprzypadkowy charakter na przejściach granicznych przy wjeździe z Ukrainy do Polski.”

Podaje się, że wszystkim niepełnoletnim obywatelom Ukrainy poniżej 18 roku życia, którzy podróżują z ważnymi PGUWK w towarzystwie swoich rodziców lub opiekunów prawnych, polscy strażnicy graniczni odmawiają wjazdu do Polski i dalszego przejazdu do Francji. Uzasadniają to niedawnymi wewnętrznymi decyzjami i instrukcjami, a także brakiem francuskich zezwoleń na pobyt, powołując się na przekroczenie dozwolonego pobytu w strefie Schengen w ramach ruchu bezwizowego do 90 dni.

W związku z tym Ambasada zwróciła się do MSZ Francji z prośbą o poinformowanie MSW Polski lub podjęcie innych działań oraz udzielenie wyjaśnień w sprawie rozwiązania tej sytuacji. Ponadto Ambasada Ukrainy w Polsce podejmuje działania w celu uzyskania oficjalnych wyjaśnień od strony polskiej.

Do czasu uzyskania wyjaśnień od władz francuskich i polskich Ambasada Ukrainy zaleca, aby podczas podróży z Francji wybierać inne przejścia graniczne niż polskie — zarówno przy wjeździe do Ukrainy, jak i w drodze powrotnej.

Ze swojej strony Ambasada Francji w Ukrainie zaznaczyła:

„Nieletni, których rodziny korzystają z tymczasowej ochrony we Francji, nie mają prawa do uzyskania DCEM w prefekturze właściwej dla miejsca zamieszkania. W związku z niedawnymi trudnościami podczas przekraczania granic, zaleca się powrót do Francji z krajów posiadających bezpośrednie połączenia lotnicze, zwłaszcza spoza strefy Schengen.

Przypominamy, że wjazd do kraju jest wyłączną kompetencją danego państwa, a przyjęcie pasażerów — wyłączną odpowiedzialnością wybranej linii lotniczej.”

W przypadku zakazu przekroczenia granicy przy wjeździe do krajów strefy Schengen należy złożyć wniosek o wizę powrotu — visa retour — w dziale wizowym Ambasady Francji w Kijowie, zgodnie z procedurą opisaną na naszej stronie internetowej.

Wydanie tego rodzaju wizy podlega zgodzie terytorialnie właściwej prefektury, co może spowodować dodatkowy czas rozpatrywania wniosku wizowego. Zwracamy uwagę, że dział wizowy nie udziela konsultacji telefonicznych i prosimy o zapoznanie się z procedurą składania wniosku wizowego na stronie ambasady”.

Tym, kto najszybciej zareagował na sytuację, byli przewoźnicy autobusowi — zwiększając liczbę kursów przez granicę rumuńską i węgierską, gdzie obecnie wobec nieletnich obywateli Ukrainy nie ma zastrzeżeń. Jakie kolejne trasy obejściowe trzeba będzie znaleźć w przyszłości, pozostaje niejasne. Jest to problem systemowy, który należy rozwiązać na poziomie międzyrządowym. Jednocześnie w ambasadach obu krajów uznaje się to za „przejściowe trudności”.

Mamy nadzieję, że rzeczywiście będą one tymczasowe, a francuscy i polscy urzędnicy zareagują szybko — regulując procedurę powrotu ukraińskich rodzin, które znajdują się pod tymczasową ochroną państw europejskich, z Ukrainy do krajów UE.

20
хв

Ukraińskie dzieci przebywające pod tymczasową ochroną we Francji nie są przepuszczane przez polską granicę

Julia Szipunowa

Przyjechały do Polski z dyplomami wyższych uczelni, cennym doświadczeniem i nadziejami. Każda z nich miała za sobą lata nauki, karierę, umiejętności i sporo nawiązanych kontaktów. A mimo to po przeprowadzce wszystko musiały zaczynać od zera.

Dla wielu Ukrainek pierwszym etapem była praca sprzątaczki. Dla innych – kuchnia lub nocne zmiany w magazynie. Niektóre nie zdołały wyjść poza pracę fizyczną, inne nauczyły się żyć inaczej: opanowały język polski, przekwalifikowały się i wróciły do swoich zawodów.

Według danych UNHCR i Deloitte w 2024 roku ukraińscy uchodźcy zapewnili 2,7% PKB Polski. Około 69% zdolnych do pracy Ukraińców znalazło zatrudnienie, niemal nie ustępując pod tym względem obywatelom Polski (72%). To głównie kobiety. Jednak według szacunków ekspertów ds. rynku pracy tylko 30% Ukraińców pracuje zgodnie ze swoimi kwalifikacjami. Reszta zmuszona jest godzić się na stanowiska, które nie odpowiadają ani ich doświadczeniu, ani wykształceniu.

Dlaczego tak się dzieje? Dlaczego nawet doświadczonym specjalistkom z dyplomami czasami przez całe lata nie udaje się wrócić do zawodu? Dlaczego część z nich pozostaje w pracy wymagającej niskich kwalifikacji? I czy zawsze jest to sytuacja bez wyjścia?

Porozmawiałyśmy z Ukrainkami pracującymi w Polsce. Zapytałyśmy o ich ścieżki zawodowe, o to, co działa najlepiej: dobre CV, networking – czy po prostu upór. Poprosiłyśmy też ekspertkę ds. rozwoju kariery o wyjaśnienie, co przeszkadza ukraińskim kobietom w budowaniu kariery za granicą i jak to zmienić.

Oto historie trzech kobiet, trzy bardzo różne doświadczenia. Każda z tych historii opowiada jednak o poszukiwaniu siebie w nowym świecie, wierze w siebie i rzeczywistości, która nie zawsze pokrywa się z oczekiwaniami.

Najgorsze to utknąć w miejscu

Kateryna (imię zmienione na prośbę bohaterki) przyznaje, że nie mogła sobie nawet wyobrazić, jak długo potrwa poszukiwanie przez nią pracy. I dlatego czuje wstyd. Jednak w rzeczywistości jej wytrwałość i opanowanie zasługują na większy szacunek niż jakikolwiek wpis w CV.

Przyjechała z córką do Polski z Krzywego Rogu już na początku wojny. W Ukrainie miała stabilną karierę. Z wykształcenia jest ekonomistką, pracowała jako menedżerka projektów w prywatnej firmie. Jej dzień był zaplanowany co do minuty: spotkania, projekty, obowiązki. Wszystko zmieniło się w ciągu jednej nocy, kiedy musiała uciekać. W pierwszych miesiącach nie szukała pracy zgodnej z wykształceniem – trzeba było znaleźć jakiekolwiek źródło dochodu, aby przeżyć. Zajęła się sprzątaniem.

„To półtora roku sprzątania było trudne nie fizycznie, ale wewnętrznie. Jakbym wyszła z siebie. Ale wtedy uznałam, że w tej pracy nie ma nic wstydliwego. Po prostu musiałam wyżywić swoje dziecko. I jestem z tego dumna” – wyznaje.

Jednak wypalenie nadeszło szybciej, niż się spodziewała. Zrozumiała, że nie wytrzyma tak długo:

„Bardzo bałam się utknąć w miejscu. Wszyscy mówili: ‘Dopóki jest praca – trzymaj się jej’. A ja czułam, że potrzebuję czegoś innego. Że zniknę, jeśli szybko czegoś nie zmienię”

Poszła do szkoły policealnej, by zostać higienistką stomatologiczną. Gdy ją ukończyła, okazało się, że bez doświadczenia nikt jej nie weźmie:

„Wysłałam mnóstwo CV. W odpowiedzi – cisza. Szukali osób z doświadczeniem. Ale skąd mam mieć doświadczenie, skoro nikt mnie nie zatrudnia?”

W końcu znalazła pracę jako asystentka dentysty. Jednak godzin było niewiele, a szefowa jej zbytnio nie wspierała.

„Kiedy wszystko spoczywa na tobie, od mieszkania po szkołę dla dziecka, bardzo ważne jest, by praca była stabilna. Kiedy tego nie ma, wyczerpujesz się dwa razy szybciej”.

Opanowanie nowego zawodu to za mało. Na rynku wymagane jest doświadczenie, nawet od obcokrajowców. Zdjęcie: Shutterstock

Znów zaczęła poszukiwania, tym razem w branży obsługi klienta. Polski zna już dobrze i uważa, że to główne narzędzie integracji:

„Język jest wszystkim. Bez niego nawet nie wezmą twojego CV do ręki. Znam dobrze polski, to moja podpora, ale sama znajomość języka to za mało”

Dziś Kateryna wysyła CV codziennie, dostosowując każde do konkretnej oferty. Nie korzysta z networkingu, bo nie ma w Polsce wielu znajomych.

„Uważam, że CV musi się czymś wyróżniać, przyciągać uwagę. Tylko wtedy jest szansa, że zostanie zauważone. Według moich obliczeń na 30 wysłanych CV może nadejść jedna odpowiedź. W branży obsługi klienta jest duża konkurencja, o jedno miejsce może ubiegać się nawet 100 kandydatów. Ale staram się nie traktować odmowy lub milczenia jako oceny mojej osoby. To, że mnie nie przyjęli, nie znaczy, że jestem zła. Po prostu to nie jest stanowisko dla mnie”.

Kateryna nie pozwala sobie na zwątpienie. Pamięta, jak długo pracowała jako sprzątaczka – i nie chce do tej roboty wracać. Jej główna zasada brzmi: nie odgrywać ofiary i wierzyć w siebie.

„Trzeba się zachowywać, jak gwiazda. Jeśli sama w siebie nie uwierzysz, nikt inny w ciebie nie uwierzy. Nie udaję. Po prostu pamiętam, że przetrwałam już więcej, niż mogłoby się wydawać. I myślę, że zasługuję na jeszcze więcej”

Nie trafiłam do apteki przez przypadek

Julia Astaszeniuk, farmaceutka z Odesy, ma dyplom uniwersytetu medycznego i ponad dziesięć lat doświadczenia pracy w aptece. Rozmawiała z pacjentami, wydawała leki. Ta praca wymagała fachowości, uwagi i empatii. Julia ją kochała.

„To nie tylko sprzedawanie tabletek. Musisz zrozumieć człowieka, wesprzeć go, wyjaśnić możliwości, pomóc. I oczywiście dobrze znać leki. Dla mnie to zawsze było coś więcej niż praca. To moje powołanie”.

Julia: „Oddycham powietrzem, które znam. To już przełom”

Gdy wybuchła wojna na pełną skalę, Julia przez pewien czas pozostawała w Odesie. Jednak ciągłe ostrzały i poczucie zagrożenia skłoniły ją w końcu do opuszczenia miasta. Rok temu przeniosła się do Polski. Tutaj wszystko zaczęło się, jak u większości, od czystej karty: bez języka, bez znajomych, bez zrozumienia, jak działa lokalny rynek pracy. Ale miała mocne postanowienie: pozostać w zawodzie.

„Wiedziałam, że chcę wrócić do apteki. Nie mogłam sobie pozwolić na poddanie się. To byłaby zdrada samej siebie”.

Samodzielnie napisała CV po polsku i z teczką w ręku wyruszyła na pielgrzymkę po warszawskich aptekach:

„Wchodziłam i mówiłam: ‘Dzień dobry, jestem z Ukrainy, szukam pracy’. Ze strachem, łamaną polszczyzną, bez oficjalnego pozwolenia na pracę w zawodzie farmaceutki. Ale wierzyłam, że ktoś da mi szansę”.

Mijały tygodnie – i nic. Ktoś grzecznie odmawiał, ktoś inny nie miał czasu nawet porozmawiać, niektórzy w ogóle nie przeglądali jej CV. Wracała do domu rozczarowana, ale już następnego ranka wyruszała na kolejną wyprawę.

„Za każdym razem mówiłam sobie, że każda próba to krok do ‘tak’. Po prostu trzeba iść, dopóki nie otworzą się właściwe drzwi”

I w końcu się otworzyły. W jednej z aptek właścicielka zaproponowała rozmowę. Przyjęła Julię na stanowisko asystentki farmaceuty (pomoc apteczna). To dalekie od tego, co robiła w Ukrainie, ale była wdzięczna za szansę.

„Moja praca polega na przyjmowaniu towaru, układaniu go na półkach, sprzątaniu. Nie jestem farmaceutką ani nawet technikiem, jednak cieszę się, że znów jestem w aptece. Oddycham powietrzem, które znam. To już przełom”.

Oczywiście, nie obyło się bez wpadek. System, do którego przyzwyczaiła się w Ukrainie, tutaj nie działa: tam leki sortuje się według substancji czynnych, w Polsce – alfabetycznie. Łatwo się pomylić, więc trzeba być uważną.

„Było kilka sytuacji, kiedy coś źle ułożyłam i zwrócono mi uwagę. Tak, to bolało. Całe życie byłaś specjalistką, a teraz uczysz się od podstaw. Umiem doradzić, wziąć odpowiedzialność za poważne decyzje, a tutaj jestem „wynieś – przynieś ”. Szczerze mówiąc, nigdy w życiu tak dużo nie sprzątałam. Czasami to wyczerpuje psychicznie, a czasami jest naprawdę ciężko fizycznie. Ale nie pozwalam sobie na załamanie”.

Zespół ją szanuje, zwracają się do niej nawet: „pani magister”, chociaż zgodnie z przepisami nie ma prawa wydawać leków. Czasami koledzy dzwonią po godzinach, by dowiedzieć się, gdzie co leży, albo ustalić coś innego. Wiedzą, że jest doświadczona i rozumie, jak wszystko działa

„To trochę stresujące, ale też miłe. Bo to znaczy, że mi ufają, doceniają mnie, nawet jeśli formalnie jestem tylko asystentką”.

Mówi, że kultura apteczna w Polsce jest inna. Tutaj farmaceuci nie naciskają na sprzedaż, jak w Ukrainie. Wszystkie leki na receptę są wydawane wyłącznie na receptę. I zdaniem Julii tak powinno być.

„W Ukrainie trzeba było mieć plan sprzedaży i wykręcać go, jak się tylko dało. Nie wiem, jak to wygląda w polskich aptekach sieciowych, ale w mojej małej aptece wynagrodzenie nie zależy od tego, ile czego i za jaką kwotę sprzedałaś. Tutaj jesteś specjalistą, a nie sprzedawcą. Koleżanki czytają branżowe wiadomości, dzielą się informacjami, omawiają zmiany w przepisach. To inspirujące”.

Obecnie Julia poważnie rozważa nostryfikację dyplomu w Polsce. Wie, że nie będzie łatwo. Egzaminy, procedury biurokratyczne, dodatkowe kursy – wielu rezygnuje. Ale ona chce iść dalej.

„Przeszłam już tak wiele, że odwrót nie wchodzi w grę. Tak, to długie, męczące i wymaga pieniędzy, ale wiem, po co mi to. Chcę znowu pracować jako farmaceutka. Nie trafiłam do apteki przez przypadek. I zostanę w niej bez względu na to, jak będzie trudno”.

IT nie tylko dla programistów

Wiktoria Ławryk przyjechała do Polski wraz z mężem jeszcze w 2017 roku. Wyższe wykształcenie zdobyła w Kijowie, na Narodowym Uniwersytecie Technologii Żywności, gdzie studiowała hotelarstwo i gastronomię. Jej pierwsze kroki w nowym kraju były jakby logiczną kontynuacją specjalności. Tyle że w zupełnie innych realiach.

„Zaczęłam pracować jako kelnerka w hotelowej restauracji. Nie było w tym nic ekscytującego. Ciężka fizyczna praca, ciągłe stanie na nogach, ciężkie tace, naczynia, zmęczenie. I było to trudne również emocjonalnie. Masz wyższe wykształcenie, pragniesz rozwoju, a zaczynasz od najniższego szczebla. I bardzo chcesz jak najszybciej go pokonać”.

Wiktoria: „Nie jestem idealna. Jestem po prostu uparta i się nie poddałam ”

Potem przeniesiono ją do recepcji. Wydawałoby się – awans…

„To był ogromny stres. Praca na nocnych zmianach, czasami byłam kompletnie sama. Zmęczenie, odpowiedzialność, sytuacje awaryjne z klientami, którzy mogli wybuchnąć bez powodu. A do tego ciągłe poczucie, że jesteś obca. Jesteś ‘Ukrainka’ – a więc musisz udowodnić, że jesteś godna zaufania. Było sporo uprzedzeń. Nawet jeśli wszystko robisz dobrze, to może nie wystarczyć”.

Po roku pracy w branży hotelarskiej uznała, że ma dość. Polski znała już dosyć dobrze, zaczęła szukać innych możliwości

Znajomi polecili ją polskiej firmie zajmującej się sprzedażą wody pitnej. Dostała posadę kierownika ds. sprzedaży.

„To doświadczenie wiele mi dało: nauczyłam się komunikować z klientami, budować relacje, lepiej rozumieć procesy biznesowe, poprawiłam polszczyznę w piśmie. Ale z czasem zaczęło mi być „ciasno” — zapragnęłam większej dynamiki, rozwoju, środowiska, w którym ludzie mają ambicje”.

Zwróciła oczy w stronę IT. Nie miała wykształcenia technicznego, więc zapisała się na indywidualne kursy online – po pracy. Zaczęła od podstaw: czym jest e-commerce, jak działa strona internetowa, jak zarządzać projektami cyfrowymi.

„Wielu uważa, że IT to coś dla programistów i „matematycznych maniaków”. Tymczasem jest wiele stanowisk, na których najważniejsze są analityczne myślenie, umiejętność komunikowania się i organizowania procesów. Jeśli umiesz obsługiwać komputer, możesz się tego nauczyć”.

I znów dzięki znajomym trafiła na rozmowę kwalifikacyjną – tym razem do międzynarodowej firmy. Obecnie pracuje jako E-commerce Project Manager: odpowiada za działanie strony internetowej, koordynuje produkty online, pracę programistów i projektantów, kontaktuje się z klientami i kontrahentami.

Nie ukrywa, że na początku wstydziła się mówić znajomym, że szuka pracy. Wydawało się jej, że to oznaka słabości. Teraz uważa, że to właśnie networking stał się dla niej punktem zwrotnym.

„Kiedyś bałam się prosić o coś, mówić o sobie. Ale trzeba nauczyć się „sprzedawać” siebie, opowiadać o swoich mocnych stronach. Inaczej nikt o tobie się nie dowie”.

Najbardziej Wiktoria ceni sobie zmianę nastawienia do niej. W nowym środowisku nie oceniają jej już przez pryzmat narodowości czy akcentu

„Im bardziej wykształceni i otwarci są ludzie wokół, tym mniej dyskryminacji. W moim otoczeniu nie liczy się, skąd jesteś, ale co potrafisz i jak pracujesz. To bardzo dodaje otuchy”.

Wie, że miała łatwiej niż wielu innych – przyjechała jeszcze przed wybuchem wojny, była młoda, bez dzieci, rozumiała, na co się decyduje. Jest jednak przekonana, że w każdych warunkach ważne jest to, by nie tracić wiary w siebie.

„Trzeba mówić, pytać, uczyć się, szukać. Nikt nie przyniesie ci wymarzonej pracy na tacy. Ale jeśli uwierzysz, że jesteś w stanie – to szansa się pojawi. Nie jestem idealna. Jestem po prostu uparta i się nie poddałam”.

Opowiedziała swoją historię, bo chce dodać otuchy innym Ukrainkom – zwłaszcza tym, które przyjechały do Polski po 2022 roku.

„Tak, one mają trudniej, ale nawet z najniższego punktu można się podnieść. Najważniejsze to iść naprzód i się nie zatrzymywać”.

Główna trudność to język – choć nie tylko

Anna Czernysz, doradczyni ds. kariery z ponad 15-letnim doświadczeniem w HR i rekrutacji, mieszka w Polsce od dziesięciu lat. Ma wyższe wykształcenie pedagogiczne i ekonomiczne. Po przeprowadzce ukończyła szkolenie z coachingu i doradztwa zawodowego. Pracuje w organizacjach charytatywnych. Ukrainkom doradza w zakresie poszukiwania pracy, sporządzania CV, przygotowania do rozmów kwalifikacyjnych. Oto jej spostrzeżenia na temat typowych trudności, z którymi borykają się Ukrainki szukające pracy w Polsce.

Anna Czernysz: „Z mojego doświadczenia wynika, że pracę najczęściej znajdują ci, którzy szukają aktywnie i celowo”

O głównych barierach na polskim rynku pracy

„Główna trudność to język. Bez znajomości polskiego znalezienie pracy wymagającej wyższych kwalifikacji jest prawie niemożliwe – tym bardziej jeśli kandydatka ubiega się o stanowisko wymagające komunikatywności (kadry, marketing, nauczycielka, sekretarka). W tym przypadku wymagania językowe są na pierwszym miejscu. A na wielu stanowiskach, zwłaszcza w firmach międzynarodowych, wymagana jest również znajomość angielskiego na poziomie nie niższym niż B2. Często Ukrainkom brakuje podstawowych umiejętności „biurowych”, na przykład pracy z programem Excel.

Oprócz języka poważną barierą jest konieczność przekwalifikowania się, nostryfikacji dyplomu, budowania kariery praktycznie od zera. Ludzie boją się konkurencji z lokalnymi specjalistami, boją się rozmów kwalifikacyjnych. Często po prostu nie wierzą, że dadzą radę. To powszechne, więc właśnie tu ważne jest wsparcie, planowanie i profesjonalna pomoc.

Dlaczego Ukrainki „utknęły” w pracy wymagającej niskich kwalifikacji

Często dzieje się tak nie dlatego, że tego chcą, ale dlatego, że po prostu nie mają zasobów na coś innego: brakuje czasu, siły i wsparcia, by uczyć się języka, przekwalifikować się lub szukać czegoś lepszego.

Ale czasami jest odwrotnie: uzyskawszy stabilny dochód, ludzie boją się ryzykować. Przyzwyczajają się i pozostają tam, gdzie im wygodniej, nawet jeśli ta praca nie pozwala w pełni wykorzystać swojego potencjału.

O dostosowaniu CV i przygotowaniu do rozmowy kwalifikacyjnej

Nie ma czegoś takiego jak „ukraiński” czy „polski” format CV. Istnieją za to różne style i ważne jest, by wybrać ten, który najlepiej pasuje do danego stanowiska. Często nawet specjaliści nie orientują się w tym wystarczająco dobrze, dlatego radzę przynajmniej raz skonsultować się z profesjonalistą. To pomoże uniknąć typowych błędów.

Jeśli chodzi o rozmowę kwalifikacyjną, typowym błędem numer jeden jest brak przygotowania. A trzeba – na podstawie własnego CV, pod konkretne stanowisko. Prowadzę szkolenia-rozmowy kwalifikacyjne właśnie z tego zakresu.

Kolejnym częstym błędem jest nadmierna trema. Jeśli zbyt mocno chcesz tej pracy, tworzy się wewnętrzna presja. Tu pomagają ćwiczenia oddechowe, aktywność fizyczna.

Często ludzie nie rozumieją specyfiki polskiej kultury komunikacji: trzeba być uprzejmym, powściągliwym i znać typowe pytania z rozmowy kwalifikacyjnej, na przykład: „Opowiedz o swoim sukcesie” lub: „Dlaczego właśnie ty?”.

Jak skutecznie szukać pracy

Z mojego doświadczenia wynika, że pracę najczęściej znajdują osoby, które szukają jej aktywnie i celowo. Ważne jest tutaj kompleksowe podejście. Warto wykorzystać wszystkie kanały: profesjonalne strony internetowe, specjalistyczne grupy na Facebooku, LinkedIn (w przypadku ofert pracy biurowej), znajomości, rekruterów, targi pracy.

Ważne jest jednak, by szukać tam, gdzie to ma sens. Na przykład sprzątaczek nie szuka się przez LinkedIn, ale księgowych czy menedżerów – już tak.

Od czego ma zacząć kobieta z dyplomem, ale niepracująca w swoim zawodzie

Zacznij od języka. Polski – koniecznie, angielski – bardzo pożądany. Poziomy B2 to już dobry start. Następnie musisz zdecydować: wrócić do swojego zawodu czy zmienić kierunek. Rozważ plusy i minusy, czas, koszty. Jeśli trudno ci samodzielnie podjąć decyzję, skontaktuj się z doradcą zawodowym. Czasami jedna konsultacja może zaoszczędzić miesiące niepewności.

Zdjęcia: prywatne archiwa bohaterek

Projekt jest współfinansowany ze środków Polsko-Amerykańskiego Funduszu Wolności w ramach programu „Wspieraj Ukrainę”, realizowanego przez Fundację „Edukacja dla Demokracji

20
хв

Dopóki jest praca – trzymaj się jej

Diana Balynska

Możesz być zainteresowany...

Ексклюзив
20
хв

Uciekłam do kraju elfów

Ексклюзив
20
хв

Koniec wielkiego exodusu? Dlaczego Ukrainki zostają

Ексклюзив
20
хв

Z biblioteki na scenę. Opowieść o Ukraince, która żyje, by śpiewać

Skontaktuj się z redakcją

Jesteśmy tutaj, aby słuchać i współpracować z naszą społecznością. Napisz do nas jeśli masz jakieś pytania, sugestie lub ciekawe pomysły na artykuły.

Napisz do nas
Article in progress