Exclusive
20
min

Jewhenija Krawczuk: "Ukraina potrzebuje rosyjskich pieniędzy. Miliardów, nie milionów"

Życie w 30-kilometrowej strefie od granicy z Rosją lub Białorusią zawsze będzie, przepraszam, "rosyjską ruletką". I nikt nie zbuduje dużej fabryki w pobliżu granicy. Przemysł powinien się przenieść stamtąd do centralnej Ukrainy - mówi bliska współpracowniczka Wołodymyra Zełenskiego

Albina Trubenkowa

Jewhenija Krawczuk. Zdjęcie: archiwum prywatne

No items found.

Zostań naszym Patronem

Dołącz do nas i razem opowiemy światu inspirujące historie. Nawet mały wkład się liczy.

Dołącz

Jewgenia Krawczuk, zastępczyni szefa partii "Sługa Narodu" i szefa Komisji Rady Najwyższej ds. Polityki Humanitarnej i Informacyjnej, szefowa Komisji Kultury PACE, w wywiadzie dla sestry.eu mówi o priorytetach integracji europejskiej, odblokowaniu zamrożonych rosyjskich aktywów w celu zrekompensowania szkód spowodowanych wojną na Ukrainie oraz o międzynarodowym wsparciu dla Ukrainy w stanie wojny.

Albina Trubenkova: Jak zmienił się Pani grafik, gdy wybuchła wojna?

Jewhenija Krawczuk: Poświęcam dużo czasu na działalność międzynarodową. Obejmuje to pracę w ramach PACE, OBWE PA, rzecznictwo na rzecz integracji europejskiej, podróże międzynarodowe w celu zapewnienia Ukrainie pomocy.  

AP: Co czuje Pani rodzina w związku z tak intensywną pracą?

WE: Mój mąż pracuje w sektorze bezpieczeństwa i obrony, i ma jeszcze mniej dni wolnych niż ja. Ale mamy absolutnie partnerskie relacje, nasze kariery rozwijają się równolegle.

W dzisiejszych czasach większość czasu spędzamy w pracy. W domu wspólnie ogarniamy dom. Mój mąż rąbie drewno na opał, które zamówiliśmy na zimę, żeby być niezależnymi energetycznie. A ja częściej gotuję.

Jewhenija Krawczuk w Radzie Najwyższej. Zdjęcie: archiwum

AT: Komisja Europejska zaleciła Ukrainie rozpoczęcie negocjacji w sprawie przystąpienia do UE. Jak zmieniły się stosunki między Kijowem a Brukselą?

JK: Największym osiągnięciem jest to, że jesteśmy postrzegani w Brukseli jako przyszły członek UE. Do 24 lutego 2022 r. wszystkie te stowarzyszenia, szczyty UE-Ukraina - wszystko to było bardzo miłe, bardzo dobre, ale nikt poważnie nie zamierzał przyjąć Ukrainy do UE. A dzięki Siłom Zbrojnym, dzięki temu, że Ukraina przetrwała, mamy szansę naprawdę przystąpić do Unii Europejskiej. Europejczycy czują z nami solidarność, jesteśmy murem przeciwko dzikusom, najbardziej wysuniętą na wschód flanką, umieramy za demokrację. A teraz bardzo ważne jest, abyśmy mieli 90% poparcia dla integracji europejskiej.      

AT: Co można zrobić, aby Rada Europejska podjęła pozytywną decyzję o rozpoczęciu negocjacji w sprawie przystąpienia Ukrainy do UE?

JK: Negocjacje toczą się na szczeblu rządowym. Parlament może jedynie zajmować się tematami, na które zwróciła uwagę Komisja Europejska. Jestem w grupie roboczej ds. mniejszości narodowych.

Oczywiście musimy dać mieszkającym w Ukrainie Węgrom nowe prawa, niewykluczone, że będą dotyczyły języka w szkole.

W tym roku Ukraina zaktualizowała to ustawodawstwo po raz pierwszy od 20 lat, ale nadal prowadzimy negocjacje z Budapesztem. Decyzja o tym, że mniejszości narodowe będą uczyć się w swoim języku i będą mieć media w swoim języku, nie powinna oznaczać, że nie będą znać ukraińskiego.

AT: Co może zadowolić Węgrów? Czy jest to w ogóle możliwe?

JK: Jesteśmy wobec siebie szczerzy. Pomijając fakt, że premier Węgier Viktor Orban sympatyzuje z Rosją, widzimy, że chce on rozwiązać swoje problemy z Brukselą - odblokować 13 mld euro dla Węgier, które UE zablokowała z powodu problemów z praworządnością. Ponadto Orban uczynił ochronę mniejszości poza granicami Węgier jednym ze swoich głównych tematów. To bardzo skuteczne narzędzie jego polityki wewnętrznej. Mam nadzieję, że będziemy chronić ukraińskie mniejszości poza granicami Ukrainy w ten sam sposób, zwłaszcza gdy jesteśmy już w Unii Europejskiej.

AP: Czy są jakieś inne ważne sprawy poza Węgrami?

JK: Liczymy na pozytywną decyzję Rady Europejskiej i mamy nadzieję, że Bruksela pomoże nam znaleźć jakieś rozwiązanie z Węgrami. A po grudniu KE będzie mogła prowadzić przygotowania do negocjacji. Ale do marca musimy pokazać postęp także w innych kwestiach. Dotyczy to na przykład ustawy o lobbingu. Jeszcze jej nie mamy. Nawet jeśli tylko pojawi się zarejestrowany projekt ustawy, będzie to dobry krok naprzód. Pojawiły się również pytania o zwiększenie liczby śledczych NABU (Narodowe Biuro Antykorupcyjne Ukrainy) - ten projekt ustawy został już przegłosowany w pierwszym czytaniu. Podobnie jak niezależność SAP - Specjalnej Prokuratury Antykorupcyjne, zostały nam ostateczne poprawki do ustawy o deklaracji elektronicznej.

Ale najważniejsze jest to, że Komisja Europejska wyraźnie zaleciła Ukrainie rozpoczęcie negocjacji w sprawie przystąpienia do Unii Europejskiej. Nie powinniśmy dewaluować tej historycznej decyzji tymi technicznymi wymogami. Spełnimy te wymagania.

03.30.2022, fot: J. Scott Applewhite /AP/ East News

AT: Proszę o komentarz do rekomendacji z raportu Komisji Europejskiej w sprawie spełnienia kryteriów akcesyjnych Ukrainy do UE w zakresie pluralistycznego rynku mediów. Czy mówimy o włączeniu opozycyjnych kanałów telewizyjnych?

JK: Dokument stwierdza: "W nadchodzącym roku Ukraina powinna (...) opracować mapę drogową wspierającą przywrócenie pluralistycznego, przejrzystego i niezależnego powojennego krajobrazu medialnego".

Widzę więc wstępną rekomendację stworzenia mapy drogowej dla niezależnego powojennego krajobrazu medialnego. Nie mówimy o stanie wojennym, ale o planach i wizji tego, jak rynek medialny powinien się odbudować po wojnie.

AT: Jak skuteczne są zachodnie sankcje wobec Rosji? Czy możemy coś zrobić z faktem, że Rosja pozyskuje technologię i komponenty do produkcji broni?

JK: Rzeczywiście, istnieje problem obchodzenia sankcji przez kraje trzecie, na przykład z Azji Środkowej. Zachodnie media regularnie piszą, że istnieje lista europejskich firm, w tym brytyjskich, które sprzedają mikroczipy, które są następnie wykorzystywane przez Rosjan do budowy pocisków rakietowych. Oczekujemy, że ten proceder się skończy.

Czekamy też, aż Komisja Europejska zdecyduje, w jaki sposób Ukraina może przejąć zamrożone rosyjskie aktywa. Są to fundusze rosyjskiego banku centralnego i firmy oligarchów. Pierwszym małym krokiem jest wykorzystanie dochodów z odsetek bankowych z funduszy osób objętych sankcjami, obywateli rosyjskich. Jak dotąd Ukraina nic nie otrzymała. Ale Belgia już wyraźnie powiedziała, że ma 3 miliardy euro, które może przekazać.

Oczywiście nie chcielibyśmy, aby zastąpiło to pełnoprawny mechanizm reparacji. Ważne są jednak wszelkie środki, które można wykorzystać na pokrycie ogromnego deficytu budżetowego państwa. Liczymy na to wsparcie.

AP: Wcześniej wyraziła Pani nadzieję, że Międzynarodowy Rejestr Strat, który uzyskał poparcie 40 krajów i przedstawicieli Rady Europy, zostanie uruchomiony jesienią. Czy można już składać wnioski?

JK: Wybrano dyrektora wykonawczego tej instytucji. W przyszłym roku ma zostać otwarte biuro w Kijowie, podczas gdy główne biuro będzie działać w Hadze. Wnioski o odszkodowanie będzie można składać online i na papierze. Mam nadzieję, że pierwsze zostaną zarejestrowane w pierwszej połowie przyszłego roku. Nie tylko agencje rządowe, ale także ludzie, osoby, które ucierpiały w wyniku rosyjskiej agresji, będą mogły zgłosić swoje straty. Ale sam rejestr nie wystarczy, chcemy stworzyć pełnoprawny mechanizm kompensacyjny. Musimy dążyć do utworzenia komisji odszkodowawczej i dostępu do zamrożonych rosyjskich funduszy, które umożliwią te rekompensaty.

AP: Jakie są główne wyzwania związane z odbudową Ukrainy? Jak przyciągnąć inwestycje?

JK: Odbudowa już trwa, na przykład w regionie Kijowa. Niemożliwe jest odbudowanie Saltowki w Charkowie, bo tam ciągle dochodzi do ostrzałów. Należy również przemyśleć, co robić z zagrożonymi regionami. Życie w 30-kilometrowej strefie od granicy z Rosją lub Białorusią zawsze będzie, przepraszam, "rosyjską ruletką". I nikt nie zbuduje dużej fabryki w pobliżu granicy.

Przemysł powinien zostać przeniesiony do centralnej Ukrainy. Sama zachodnia Ukraina nie uniesie odpowiedzialności za gospodarkę. Będą migracje. Wiele firm już przenosi się z obwodów charkowskiego i donieckiego.

To, co jest można, trzeba przenieść w bezpieczniejsze regiony. Liczymy na inwestycje w odbudowę, przede wszystkim z UE.

AT: Czy myślicie jak sprowadzić ukraińskich uchodźców z powrotem do kraju?

JK: Statystyki pokazują, że im dłużej trwa wojna, tym mniej ludzi będzie chciało wrócić. Bardzo ważne jest, aby nie było podziałów w społeczeństwie. Ponieważ jeśli przedstawimy jakiś program - wróć na Ukrainę, a dostaniesz trochę pieniędzy - może to uderzyć w psychikę Ukraińców, którzy ciągle pozostają pod ostrzałem. Najlepszą motywacją do powrotu będzie integracja europejska, odbudowa Ukrainy i ożywienie rynku pracy.

Jako kraj musimy być świadomi, że będziemy potrzebować odpowiedniej polityki migracyjnej. Mogą to być pracownicy z innych krajów i będziemy musieli stworzyć programy ich adaptacji oraz asymilacji.

AT: Polityka humanitarna wobec uchodźców wewnętrznych - co państwo może dla nich zrobić?

JK Szczerze mówiąc, nigdy nie będziemy w stanie zapewnić takiego poziomu świadczeń socjalnych, jaki kraje europejskie zapewniają uchodźcom. Ale budżet kraju znajdującego się w stanie wojny przewiduje wypłaty dla osób wewnętrznie przesiedlonych, dotacje i preferencyjne pożyczki na rozpoczęcie działalności gospodarczej. Jeśli dana osoba może kupić drogi samochód lub mieszkanie, traci prawo do otrzymywania wsparcia.

AT: Jaka jest skuteczność parlamentu w czasie wojny?

JK: Największym osiągnięciem Rady Najwyższej 24 lutego 2022 r. było to, że zebraliśmy się w parlamencie i przegłosowaliśmy wszystko, co było potrzebne - stan wojenny, mobilizację. A potem spotykaliśmy się co dwa tygodnie, aby głosować nad poprawkami do budżetu i ustawami potrzebnymi w stanie wojennym. Instytucje państwowe przetrwały dzięki Siłom Zbrojnym, które powstrzymały rosyjską inwazję.

AT: Jakie są Twoje priorytety na najbliższy rok?

JK: Naszą historyczną misją jest jeszcze cięższa i szybsza praca w obliczu wojny oraz spełnienie wymogów przystąpienia do UE.

W polityce humanitarnej ważne jest kontynuowanie kursu dekolonizacji i musimy za wszelką cenę oderwać się od "rosyjskiego świata". Priorytetem jest teraz zakaz działalności organizacji religijnych, które są kontrolowane przez państwo-agresora. Ważnym blokiem jest ochrona dziedzictwa kulturowego; istnieje pomysł stworzenia Kodeksu Dziedzictwa Kulturowego, a nasza komisja parlamentarna planuje zająć się tą kwestią.

Kontynuacja prac nad przepisami dotyczącymi integracji europejskiej, ponieważ proces ten dopiero się rozpoczyna. Po rozpoczęciu negocjacji członkowskich będziemy musieli przyjąć ponad 3000 aktów prawnych w celu dopasowania go do prawa UE. W komisji chcielibyśmy rozpocząć prace nad kodeksem dziedzictwa kulturowego.

AT: Trzy tysiące aktów prawnych brzmi nierealistycznie, biorąc pod uwagę, że Układ Stowarzyszeniowy przewidywał  dostosowanie 350 aktów prawnych.

JK: Mogą to być rezolucje rządowe, nie zawsze zmiany w prawie. Choć brzmi to skomplikowanie. Będziemy musieli pracować szybciej. Już teraz pracujemy 3-4 razy szybciej niż jakikolwiek kraj, który spełnił warunki przystąpienia do UE. Będziemy musieli pracować dziesięć razy szybciej.

Łuck, "Dzień Europy", 17.05.2014, fot: Shutterstock

AT: Kiedy Pani zdaniem Ukraina dołączy do UE?

JK: Mam nadzieję, że uda się to w tej dekadzie, do 2030 roku. To byłoby wspaniałe.

AT: Na Zachodzie ludzie często nie rozumieją, dlaczego Kościół prawosławny jest zakazany na Ukrainie. Jak wyjaśnić, że nie chodzi o kościół?

JK: Musimy wyjaśnić, że nie zakazujemy kościoła, ale związków z państwem-agresorem. Jeśli cerkiew zerwie więzi z RKP, księża opuszczą Synod RKP, głowa rosyjskiej Cerkwi, Cyryl, zostanie potępiony, nikt tego nie zabroni.  

AP: Rosyjska propaganda jest bardzo skuteczna w Europie. Jak możemy przeciwdziałać fałszerstwom i manipulacjom?

JK: Powinna istnieć ukierunkowana polityka informacyjna UE, jeśli kraje europejskie nie chcą, by rosyjska propaganda rozerwała je od wewnątrz. W przeciwnym razie dojdzie do ingerencji w wybory i prób wpływania na społeczeństwo. Ważne jest, że UE zakazała rosyjskiej telewizji na swoim terytorium. Media społecznościowe są nadal bardzo wpływowym narzędziem i widzieliśmy, jak grupy antyszczepionkowe szybko zmieniły zdanie podczas COVID i zaczęły usprawiedliwiać rosyjską agresję na Ukrainę. KE szuka sposobu na interakcję z mediami społecznościowymi, aby zakazać trolli i monitorować ukierunkowane kampanie. Ukraina będzie również podlegać wszystkim przepisom UE dotyczącym mediów społecznościowych.

Ważne jest, aby nasze media współpracowały z mediami zachodnimi, aby nadawać ukraińskie filmy dokumentalne o wojnie z napisami w języku angielskim, hiszpańskim, francuskim, aby świat mógł je zobaczyć.

Ukraińcy, którzy znaleźli schronienie w krajach zachodnich, powinni również angażować się w dyskusję publiczną, uczestniczyć w wydarzeniach, komentować sytuację dla lokalnych mediów i być jak najbardziej publiczni. Musimy nauczyć się języka kraju przyjmującego, aby przekazać prawdę o wojnie. Jeśli znasz język, mów w nim. Oto przykład: moja koleżanka z klasy była w CNN relacjonując bombardowania z piwnicy, z trójką dzieci. Nadal komentowała wojnę, gdy przeprowadziła się do USA. W ten sposób historie ludzi przekonują lepiej niż liczby i suche statystyki.

Jewhenija Krawczuk podczas jednej z podróży do Stanów Zjednoczonych. Zdjęcie: archiwum prywatne

AT: Jakie niezwykłe rzeczy musiałeś zrobić, aby przekonać naszych partnerów na Zachodzie?

JK: Zawsze staram się pokazać coś naszym międzynarodowym partnerom. Zaprezentowałem amerykańskim kongresmenom fragment rosyjskiego pocisku "Kindżał", który został zestrzelony przez Patriota. Zrobiło to wrażenie. A to najlepsza reklama amerykańskiego systemu obrony powietrznej. Dałam więc pamiątkę tym, którzy głosują za przyznaniem Ukrainie systemów obrony powietrznej.

W pierwszych miesiącach wojny mój mąż zebrał całą torbę imponujących elementów Iskander w regionie Kijowa (są to małe kostki, które rozpadają się po eksplozji). Rozdawałam je więc na wszystkich międzynarodowych spotkaniach, mówiąc, że zawsze robiło to znacznie większe wrażenie niż samo wymienienie liczb.

AT: Istnieje możliwość, że Kongres USA nie zagłosuje za funduszami na wsparcie Ukrainy. Jak sobie z tym poradzicie?

JK: Mamy nadzieję, że zagłosują za. Bądźmy szczerzy, nasz budżet został stworzony z myślą o tych przychodach. To duże wyzwanie. Dlatego wracamy do kwestii wykorzystania rosyjskich pieniędzy - to może być argument za. Dla świata zachodniego to zupełnie normalne wyjście z sytuacji: te pieniądze tam są, są zamrożone, to państwo-agresor.

AT: Czy są to miliony czy miliardy?

JK: Oczywiście, miliardy. Miliony niczego nie zmienią.

AT: Na ile prawdopodobne jest, że możemy liczyć na znaczący wzrost poparcia ze strony UE, biorąc pod uwagę brak jednomyślności w tej kwestii w zjednoczonej Europie?

JK: Unia Europejska już mówi, że może udzielić pomocy finansowej, jeśli USA nie zagłosują. Będzie to jednak wymagało dodatkowych negocjacji. Mówimy o pieniądzach europejskich podatników.

No items found.
Р Е К Л А М А
Dołącz do newslettera
Thank you! Your submission has been received!
Oops! Something went wrong while submitting the form.

Dziennikarka, publicystka. Od ponad 20 lat zajmuje się integracją europejską Ukrainy. Jako dziennikarka i redaktorka pracowała dla UNIAN, Gazety po-kievske, Politika i Kultura, Profile Ukrainy. Doradzała Rządowemu Urzędowi Integracji Europejskiej Ukrainy. Opracowała strategię komunikacji dla projektu rozwoju małych centrów biznesowych EBOR. Pracowała jako specjalistka ds. komunikacji w kilku projektach Delegatury UE na Ukrainie. Uczestniczyła w międzynarodowych projektach wspieranych przez UNESCO. Na początku inwazji Rosji na Ukrainę na pełną skalę przeniosła się do Polski. Pracowała jako redaktorka w Polskiej Agencji Prasowej. Otrzymała stypendium dziennikarskie od MLU.

Zostań naszym Patronem

Nic nie przetrwa bez słów.
Wspierając Sestry jesteś siłą, która niesie nasz głos dalej.

Dołącz

Historia krajów Europy Wschodniej, w szczególności Ukrainy, może wiele nauczyć współczesną Amerykę. Może ją nawet uratować, uważa Marci Shore, badaczka historii Europy Wschodniej na Uniwersytecie Yale, obecnie wykładająca w Munk School of Global Affairs & Public Policy na Uniwersytecie w Toronto.

W marcu 2025 roku Marci Shore, jej mąż Timothy Snyder, także sławny historyk, oraz profesor filozofii Jason Stanley, ich kolega, ogłosili, że opuszczają Stany Zjednoczone, ponieważ dostrzegają oznaki przekształcania się kraju w dyktaturę. W dostrzeżeniu tych przemian pomogło Shore doświadczenie związane z badaniem nazizmu i faszyzmu w Europie w pierwszej połowie XX wieku.

Dziennikarze niezależnego ukraińsko-angielsko-rosyjskojęzycznego serwisu The New Voice of Ukraine (NV) spotkali się ze znaną naukowczynią w Kijowie. Opowiedziała im o swojej przeprowadzce do Kanady i wyznała, że nadal jest obiektem prześladowań i gróźb ze strony zwolenników prezydenta Donalda Trumpa.

W rozmowie wielokrotnie wracała do tych doświadczeń, wyjaśniając, jak przekształcają się i upadają reżimy demokratyczne, w którym momencie rozpoczęła się erozja demokracji w USA, co może ją uratować i w jakim stopniu zachodnia cywilizacja zależy dziś od wyniku wojny w Ukrainie.

Marci Shore

NV: – Jak Pani, naukowczyni zajmująca się Europą Wschodnią, postrzega dziś Ukrainę?

Marci Shore: – Dostrzegam niesamowite napięcie duchowe i intelektualne, które można wyczuć w ukraińskim społeczeństwie. Bardzo silnie odczułam to podczas Arsenału Książkowego [w dniach 29 maja – 1 czerwca Marci Shore wzięła udział w XIII Międzynarodowym Festiwalu „Arsenał Książkowy” w Kijowie – red.], w dyskusjach na temat ukraińskiego doświadczenia wojny.

Bliskość śmiertelnych zagrożeń i jednocześnie świadomość wartości życia skłaniają ludzi w Ukrainie do myślenia w sposób, w jaki być może nigdy nie myśleliby w innych okolicznościach. I do wychodzenia daleko poza granice codzienności, dostrzegania bezpośredniego związku między własnym życiem a wartościami, do codziennego weryfikowania swoich ideałów. To dla mnie zaszczyt, że zaproszono mnie do udziału w tych rozważaniach.

Moim zdaniem w Ukrainie trwa obecnie najbardziej intensywny proces intelektualny na świecie

W Ukrainie naprawdę dużo myślimy o przyszłości, mamy wiele różnych pomysłów na to, co powinno się stać z krajem po wojnie. Zarazem kiedy patrzymy na starą Europę i Stany Zjednoczone, wydaje nam się, że ich społeczeństwa w jakiś sposób utraciły swoje wielkie jednoczące marzenia. Nie widzimy ambitnych i wszechstronnych idei dotyczących przyszłości zachodniego świata. Czy to tylko nasze wrażenie jako bardzo młodego narodu, czy naprawdę coś się stało z koncepcją przyszłości zachodniego świata?

Myślę podobnie, ale nie jest to typowe dla człowieka Zachodu. Bo jestem kosmopolitką, którą obecnie nazywa się zdrajczynią za to, że opuściłam Amerykę. Jednak czuję, że Ukraina jest awangardą. Jeśli ten świat ma przyszłość, to właśnie to miejsce będzie jej nosicielem.

Moim marzeniem jest pokonanie rosyjskiego reżimu. Nie widzę żadnej możliwości negocjacji, myślę, że potrzebujemy całkowitego upadku rosyjskiego reżimu, całkowitego restartu od zera

Wtedy zobaczymy upadek Łukaszenki i innych dyktatur. Myślę, że ta fala ostatecznie położy kres tyranii w Iranie i podda w wątpliwość wszystko, co obecnie robi Donald Trump w Stanach Zjednoczonych.

Marzę, że Ukraina się odrodzi – ale nie po to, by naśladować Zachód. Bo widzimy, że Zachód się rozpada i nie ma dla Ukrainy żadnych przydatnych lekcji. Ważne jest, by Ukraina porzuciła model: „dogonić i naśladować Zachód”. Model Ukrainy musi być awangardowy, własny.

Mówi Pani, że Ukraina nie powinna powtarzać drogi krajów zachodnich, gdy tymczasem my, w tej części świata, przez długi czas żyliśmy marzeniami o amerykańskiej demokracji i wolności. To właśnie idea Ameryki zainspirowała wiele ruchów demokratycznych tutaj, w Europie Wschodniej. Co się stało z tą ideą? W którym momencie wszystko zaczęło iść nie tak?

Powiedziałabym o dwóch rzeczach. Po pierwsze, Ameryka nigdy nie była taka, jaką wyobrażała sobie reszta świata. A zwłaszcza taka, jaką widzieli ją mieszkańcy Europy Wschodniej, ukształtowani przez komunizm. Ameryka była dla nich miejscem antysowieckim, czymś w rodzaju raju. Była i częściowo nadal jest dla tych ludzi krajem wolnych i ojczyzną odważnych.

Być może pamiętacie moment, kiedy Alexander Vindman, amerykański oficer pochodzenia ukraińskiego, zeznawał podczas pierwszego procesu Trumpa w 2019 roku [Vindman zeznawał przed Kongresem w sprawie tzw. skandalu Trump – Ukraina, dostarczając dowodów, które doprowadziły do ??oskarżenia Trumpa o nadużycie władzy i pierwszej próby jego impeachmentu – red.]? Swego czasu jego ojciec Alexandra wraz z synami uciekł z sowieckiej Ukrainy. I oto Alexander Vindman, który zrobił karierę wojskową w USA, wstaje, by złożyć zeznania przeciwko Trumpowi, a na końcu przemowy zwraca się do swojego ojca i mówi: „Nie martw się, tato. Tutaj, w tym kraju, nie muszę się bać mówić prawdy”.

W tym momencie chciałam go objąć i płakać, bo taką absolutną wiarę w Amerykę może mieć tylko ktoś, kto uciekł z Związku Radzieckiego. Użył słowa „prawda” nie w angielskim znaczeniu, ale tak, jak rozumieją je dysydenci w krajach komunistycznych

W Kongresie Alexander Vindman powiedział: „Tutaj nie muszę się bać mówić prawdy”. Oczywiście, to nie była prawda, ponieważ musiał się bać, ponieważ represje za prawdę były faktem. Już wtedy nie żyliśmy w państwie, w którym panowałaby praworządność. System się rozpadał. Mieliśmy niezwykle skorumpowany rząd. Ale wiara Vindmana była tak szczera, wyrażał takie zrozumienie Ameryki, jakie znałam od wielu moich przyjaciół i kolegów, których wizja Ameryki ukształtowała się pod wpływem ich doświadczeń życia poza Ameryką.

Mówi Pani, że to była fantazja. A jaka jest rzeczywistość?

Rzeczywistość polega na tym, że Stany Zjednoczone są krajem niezwykle skonfliktowanym. Z jednej strony istnieją piękne ideały, z drugiej – ideały te nigdy nie zostały zrealizowane. Jesteśmy krajem zbudowanym na niewolnictwie. Tak było od początku i trwało to długo. Jesteśmy krajem, który podczas II wojny światowej wysłał do Europy wojska podzielone według kryterium rasowego, by walczyć z nazistami. Wyobraźcie sobie: walczyliśmy z europejskim rasizmem za pomocą naszych wojsk podzielonych według kryterium rasowego.

Hitler stworzył prawa norymberskie na wzór amerykańskich praw Jima Crowa, które były szeroko stosowane na Południu. Biali i czarni nie mogli jeść w tej samej restauracji, nie mogli chodzić na ten sam basen. W Ameryce trwało to jeszcze długo, nawet po upadku nazizmu

W Stanach Zjednoczonych do 1967 roku obowiązywały przepisy zakazujące małżeństw między członkami różnych grup etnicznych. Do 2003 roku obowiązywały u nas przepisy zakazujące związków homoseksualnych. Zmiany nastąpiły znacznie później niż w krajach Unii Europejskiej.

Funkcjonuje u nas również system masowego więziennictwa; co trzeci czarny mężczyzna w Ameryce trafia do więzienia. Istnieje też u nas masowa przemoc z użyciem broni. To nie przemoc polityczna, to codzienna przemoc uliczna. Wy macie aplikację z syrenami, które ostrzegają o atakach rakietowych, a Uniwersytet Yale ma aplikację, która ostrzega o strzelaninie w sąsiedztwie i zaleca, by nie odwiedzać tej okolicy, dopóki policja nie zakończy pracy. Strzelaniny stały się codziennością.

Opuszczając Stany Zjednoczone powiedziała Pani, że to właśnie historia Europy Wschodniej pomogła Pani rozpoznać początki reżimu faszystowskiego w USA. Jakie były według Pani te oznaki faszyzmu? I w którym momencie zaczęła się erozja demokracji?

Poczucie zmian w amerykańskiej polityce pojawiło się u mnie już w 2008 roku, kiedy kandydatem Partii Republikańskiej i przeciwnikiem Baracka Obamy w wyścigu prezydenckim został John McCain, który na swoją kandydatkę na wiceprezydenta wybrał Sarah Palin. Przemówienia Palin, które nie były oparte na obiektywnej rzeczywistości, a były skrajnie populistyczne, przerażały mnie. Zobaczyłam osobę gotową powiedzieć każde kłamstwo, by zyskać sympatię ludzi, osobę niemającą żadnych granic.

McCain nie był taki jak Palin, ale z jakiegoś powodu ją wybrał. Ten sojusz między tradycyjnym republikaninem a radykalną prawicą przypomniał mi doświadczenia krajów europejskich, kiedy konserwatywni politycy Europy Wschodniej od początku zachęcali prawicowe i faszystowskie ruchy lub szli z nimi na kompromis, nie rozumiejąc ich wpływu. Tak jak to zrobili Ion Antonescu w stosunku do Żelaznej Gwardii w Rumunii czy Miklós Horthy w stosunku do Partii Strzeleckiej w Węgrzech w latach 40. XX wieku.

We wszystkich tych przypadkach konserwatywni przywódcy potrzebowali czasu, by zrozumieć, że nowa prawica to nie tylko bardziej energiczna wersja nich samych, ale dżin faszyzmu, którego wypuścili z butelki

McCain też w końcu to zrozumiał i wydaje się, że poczuł ulgę, gdy przegrał z Obamą.

Wtedy wydawało się nam, że historia tych radykalnych idei wśród republikanów dobiegła końca. Jednak ujawniła się ona z pełną mocą podczas pierwszej kadencji Trumpa, a dziś Partia Republikańska jest de facto opanowana przez ten ruch i próbuje zmienić Amerykę.

Jak wygląda dziś amerykański opór?

Kiedy Trump wygrał w 2016 roku, wielu moich kolegów mówiło, że to oczywiście źle, ale z nami wszystko będzie dobrze, bo mamy system kontroli i równowagi [checks and balances – red.]. Ten system stał się czymś w rodzaju mantry z jogi. Nasz podział władzy i zaufanie do sądownictwa były naprawdę zaawansowane, bo jeśli nawet Sąd Najwyższy rzeczywiście upadł z powodu nominatów Trumpa, to przecież inne sądy działają. Problem polega na tym, że wyrok sądu przestał być dla władzy wykonawczej absolutnym wezwaniem do działania. Nigdy wcześniej nie zdarzyło się, by władza wykonawcza odmówiła respektowania systemu kontroli i równowagi. A teraz właśnie tak się dzieje.

Nie mamy w tym żadnego doświadczenia. Teraz pytanie brzmi, czy ktoś użyje przemocy. Bo co się stanie, jeśli sądy będą domagać się wykonania swoich orzeczeń, a prezydent powie: „nie”? Kto wtedy przymusi kogo? Obawiam się, że zmierzamy ku wojnie domowej, że to wszystko zakończy się przemocą.

Wracając do Ukrainy: dla wielu krajów Europy Wschodniej przystąpienie do Unii Europejskiej było niegdyś nadrzędnym celem – tak jak dla nas teraz. Widzimy jednak, że ich demokracje nie stały się silniejsze. Wręcz przeciwnie: jakby straciły cel, stały się bardziej podatne na zagrożenia. Widzimy to na przykładzie Polski, Węgier, Słowacji. Dlaczego tak się stało?

Należy tu wziąć pod uwagę kilka czynników. Jednym z nich jest to, że akcesją Unia Europejska działała jak bodziec do dobrego zachowania. Ale gdy tylko stałeś się jej członkiem, okazało się, że w Unii nie ma już żadnego mechanizmu kontroli nad tobą. Wydawałoby się, że Viktor Orbán nie może robić tego, co robi, ponieważ Węgry są członkiem UE – ale on nadal to robi. Mieszkając w Polsce naiwnie sądziłam, że drakońskie przepisy dotyczące aborcji są w unijnym kraju niemożliwe, ale znów się pomyliłam. Tak więc UE nie ma realnej siły przymusu.

Kolejny czynnik: naiwnie sądziliśmy, że liberalizm i demokracja są ze sobą powiązane. Jeśli masz wolny rynek, masz liberalizm. Niemcy wierzyli, że można okiełznać Putina, handlując z nim. I że na pewno nigdy nie zrobi nic strasznego, ponieważ nie leży to w jego interesie gospodarczym. Okazuje się, że to nieprawda.

To, czego powinniśmy się nauczyć już w latach 30. XX wieku, to fakt, że liberalizm i demokracja nie są tym samym. Ludzie mogą demokratycznie głosować na faszyzm

Co może ostatecznie zatruć ukraińską demokrację na drodze do UE?

Kiedy jako historyczka rozmawiam teraz z ukraińskimi studentami, zwłaszcza z młodzieżą, widzę jedno: skala waszych cierpień, śmierci, męczeństwa i ofiar doprowadzi do ogromnej pokusy mitologizowania przeszłości. Bardzo trudno będzie tego nie robić, ponieważ wasza ofiara jest tak realna, tak bezpośrednia i tak głęboka. I mówię im: „Wasz autorytet na arenie międzynarodowej, wasza zdolność do przemawiania z pozycji moralnego autorytetu nie będzie wynikać z tego, że pochodzicie z narodu, który od niepamiętnych czasów był niewinny – bo takiego narodu nie ma. Nie ma kraju, który nie miałby ciemnych momentów w swojej historii”. Ale ta mitologizowana moralna słuszność staje się pokusą dla każdego kraju – od Polski po Amerykę.

Wasza pozycja na arenie międzynarodowej będzie wynikać z waszej zdolności do patrzenia na przeszłość z szeroko otwartymi oczyma i nacisku na mówienie prawdy. Jeśli będziecie w stanie to zrobić, właśnie to poprowadzi was naprzód.

Źródło

20
хв

Marci Shore: – Obawiam się, że Ameryka zmierza ku wojnie domowej

Sestry

Podczas gdy przywódcy NATO zapewniają o niezmienności kursu na wsparcie Ukrainy, a UE po raz kolejny uświadamia, jak krucha jest jej jedność w obliczu poczynań Budapesztu, Rosja nie tylko nie powstrzymuje swej agresji, ale wręcz nasila wrogie działania – zarówno na froncie, jak w wojnie informacyjnej. Szczyt w Hadze nie przyniósł przełomu. Obietnice bez gwarancji, rozmowy o „pokoju poprzez siłę”, aluzje do dialogu z Putinem – a wszystko to na tle coraz bardziej oczywistego ograniczenia ambicji USA. Równolegle Węgry blokują nowe sankcje na Kreml, a ten uruchamia skomplikowane operacje cybernetyczne, dając do zrozumienia, że świat pogodził się już z jego obecnością w Ukrainie.

O tym, jak zmieniła się strategia Zachodu, jakie ryzyka niosą ze sobą iluzje na temat Rosji, co oznacza nowa fala dezinformacji i dlaczego to właśnie Europa powinna przejąć główną rolę w powstrzymywaniu agresji, rozmawiamy z Keirem Gilesem – czołowym brytyjskim ekspertem rosyjskiej wojskowości i starszym pracownikiem naukowym programu „Rosja i Eurazja” w brytyjskim Chatham House, jednym z ważniejszych na świecie think tanków zajmujących się badaniem stosunków międzynarodowych.

Największy błąd Amerykanów

Maryna Stepanenko: – Zasada: „pokój poprzez siłę” została uznana za główny temat rozmowy Trumpa i Zełenskiego. Po tym spotkaniu szef Białego Domu zasugerował dialog z Putinem i ewentualne dostawy systemów Patriot, lecz nie podjęto w tych kwestiach żadnych konkretnych zobowiązań. Czy w tym kontekście zasada „pokój poprzez siłę” może zostać zrealizowana w stosunku do Rosji? Na ile Stany Zjednoczone są gotowe wziąć na siebie rolę kraju wywierającego na nią nacisk?

Keir Giles: – Zawsze wiedzieliśmy, że jedynym sposobem na zapewnienie Europie bezpieczeństwa jest udzielenie maksymalnego wsparcia Ukrainie. Teraz mamy do czynienia z konsekwencjami polityki kilku kolejnych administracji USA, które uznały, że właściwa jest inna droga. Jednak Amerykanie byli – i są – w głębokim błędzie, co wyrządza ogromną szkodę nie tylko bezpieczeństwu europejskiemu i samej Ukrainie, ale także bezpieczeństwu globalnemu.

To właśnie ta ich powściągliwość i odmowa przeciwstawienia się agresji doprowadziły do wybuchu konfliktów na całym świecie

Widzimy, jak sytuacja się zaostrza, że ginie coraz więcej ludzi, wybucha coraz więcej wojen – i to wszystko z powodu nowej idei Stanów Zjednoczonych, że przeciwstawianie się agresorowi jest bardziej niebezpieczne niż pozwolenie na zniszczenie ofiary tego agresora.

Szczyt NATO uznał Rosję za długoterminowe zagrożenie dla całego Sojuszu. Zdjęcie: CHRISTIAN HARTMANN/AFP/East News

Spotkanie przywódców USA i Ukrainy po raz kolejny czyni aktualnym pytanie, jaki model wsparcia dla Kijowa Waszyngton uznaje za właściwy dla siebie. Czy chodzi o strategiczne partnerstwo, czy raczej o kontrolowane powstrzymywanie wojny bez długoterminowych zobowiązań?

Bardzo zasadne jest pytanie, czy prawdziwe strategiczne partnerstwo z Donaldem Trumpem jest w ogóle możliwe. W końcu Stany Zjednoczone dążyły do partnerstwa z Rosją, lecz nawet to nie działa zbyt dobrze, mimo że Trump jest gotów dać Rosji wszystko, czego ona chce. Każdy kraj, każdy tradycyjny przyjaciel, sojusznik lub partner Stanów Zjednoczonych musi pamiętać, że stosunki, na których opierała się dawna prosperity i bezpieczeństwo Ameryki, nie mają już realnego znaczenia dla Trumpa. Znajdujemy się w zupełnie nowym globalnym środowisku.

Oznacza to, że kraje, które poważnie traktują bezpieczeństwo europejskie, a tym samym bezpieczeństwo i przyszłość Ukrainy, muszą zintensyfikować działania, by wypełnić lukę pozostawioną przez Stany Zjednoczone. Dotyczy to przede wszystkim europejskich sąsiadów Ukrainy, ale także liberalnych demokracji na całym świecie, które mają wspólny interes w powstrzymaniu agresji.

Ostatnio po Brukseli krążyła plotka, że Rosja może zostać usunięta z listy głównych zagrożeń dla NATO, wobec czego pozostałby na niej jedynie międzynarodowy terroryzm. Wygląda to dziwnie w kontekście faktu, że to właśnie Rosja kontynuuje wojnę w Europie i destabilizuje sytuację na całym świecie – od Afryki po Bliski Wschód. W końcowym komunikacie Rosja została jednak uznana za długoterminowe zagrożenie dla całego Sojuszu. Czy to próba „normalizacji” agresora przez Zachód?

Stany Zjednoczone od dawna udają, że Rosja nie stanowi problemu. Nie możemy wykluczyć, że NATO w swych desperackich próbach utrzymania USA w Sojuszu może podchwycić tę retorykę.

Widzieliśmy już oznaki tego, że NATO jest gotowe podjąć nadzwyczajne środki, by Trumpa uspokoić. Weźmy na przykład list, który sekretarz generalny Mark Rutte napisał do prezydenta USA, celowo sformułowany „w języku Trumpa”. Zapewne bardzo trudno było naśladować w tym liście werbalne wyrażenia pięcioletniego dziecka, by to osiągnąć.

Dlatego nie możemy z całą pewnością stwierdzić, jak daleko może się posunąć NATO, by zapewnić dalszy udział USA w Sojuszu. Tyle że kraje europejskie nie powinny mieć złudzeń co do tego, czy Rosja przestała stanowić zagrożenie – mimo wysiłków obecnej administracji USA w przekonywaniu, że jest wręcz przeciwnie.

„Zapad-2025”: nie wojna, lecz kamuflaż

Pomimo sankcji, strat na froncie i rosnącej izolacji – reżim Putina trwa. Co jest źródłem tej trwałości? I co mogłoby zdestabilizować Putinowski reżim od wewnątrz?

Szansa na to, że rosyjski reżim zostanie zniszczony od wewnątrz, jest niewielka. Bo to jest reżim, z którego przeważająca większość Rosjan wydaje się być w pełni zadowolona.

W końcu jest to system samowystarczalny, w którym osoby, które zdobyły bogactwo i władzę, nie są zainteresowane jego zniszczeniem. Dlatego obecnie nie ma podstaw sądzić, że Rosja odejdzie od swojego agresywnego kursu, mimo długoterminowych strat i katastrofalnych skutków dla gospodarki kraju oraz jego ludności.

Zakładając, że koniec wojny nie jest jeszcze bliski, ale też nie jest beznadziejnie odległy – jakie czynniki mogą Pana zdaniem przełamać impas? Uznał Pan wewnętrzny rozłam w Rosji za mało prawdopodobny. Czy wobec tego może to być presja zewnętrzna lub coś innego, o czym jeszcze nie mówimy głośno?

Odpowiedź na to pytanie zawsze była i będzie taka sama: kraje europejskie muszą zapewnić Ukrainie maksymalne wsparcie fizyczne i finansowe, by pomóc jej pokonać Rosję wszelkimi dostępnymi środkami. Niekoniecznie tylko na froncie, ale także poprzez inne formy pomocy.

Kraje europejskie powoli zaczynają zdawać sobie sprawę, że ich przyszłość jest ściśle powiązana z przyszłością Ukrainy. I że nie mogą już polegać na Stanach Zjednoczonych jako głównym sponsorze wysiłków na rzecz jej wsparcia. Europa będzie musiała włożyć znacznie więcej wysiłku, by Ukraina mogła nadal utrzymywać linię frontu i odeprzeć agresora.

Rosja i Białoruś zapowiedziały przeprowadzenie we wrześniu ćwiczeń „Zapad-2025”. W przeszłości podobne manewry stanowiły preludia do agresji. Czy teraz istnieje ryzyko powtórzenia się tego scenariusza? I czy w warunkach wewnętrznego rozłamu politycznego Zachód jest w stanie odpowiednio zareagować?

Ludzie zawsze denerwują się przed zbliżającymi się ćwiczeniami „Zapad” – tak było na długo przed pełną inwazją na Ukrainę, a nawet przed aneksją Krymu. Bo one zawsze stwarzają możliwość zrobienia czegoś, co nie ma związku z samym szkoleniem.

Jednak na tym etapie, kiedy trwa już intensywny konflikt, musimy postrzegać manewry „Zapad” jako kolejny element dezorientacji na polu bitwy, jako część szerszego kamuflażu w ramach trwającej wojny – a nie początek nowej

Oczywiście w kontekście rosyjsko-białoruskich ćwiczeń zachodnie służby wywiadowcze będą uważnie obserwować, kto co robi i gdzie – nawet w tej nowej rzeczywistości, kiedy znaczna część rosyjskich sił lądowych jest już głęboko zaangażowana w Ukrainie i ma ograniczone możliwości operacyjne w innych regionach.

„Niewidzialny front”: informacyjna wojna Rosji z Zachodem

Pan sam stał się celem wyrafinowanego ataku phishingowego ze strony rosyjskich hakerów, podszywających się pod pracownicę Departamentu Stanu USA. Wykorzystali funkcję poczty Gmail „delegate access”, by uzyskać ukryty dostęp do Pana poczty, omijając dwupoziomowe uwierzytelnianie. Tę operację prawdopodobnie przygotowywano przez całe tygodnie. Jak zmieniła się rosyjska taktyka w wojnie informacyjnej w ciągu ostatniego roku? I co to nam mówi o nowym poziomie zagrożenia?

Jestem przekonany, że cała ta operacja zajęła znacznie więcej czasu. Samo jej przeprowadzenie trwało kilka tygodni, więc etap planowania prawdopodobnie rozpoczął się znacznie wcześniej.

Z jednej strony ta nowa technika, nowe podejście do uzyskiwania dostępu do poczty elektronicznej ludzi świadczy o tym, że Rosja jest zmuszona opracowywać bardziej wyrafinowane metody. Bo jej poprzednie, bardziej prymitywne, próby zakończyły się niepowodzeniem. Przez wiele lat podejmowano liczne próby włamania się do mojej poczty elektronicznej. Niektóre z nich były śmiesznie prymitywne, inne bardzo skomplikowane i wyrafinowane.

Jednak z drugiej strony ta nowa technika uświadamia, że wszyscy jesteśmy podatni na ataki

Sposób, w jaki prawdopodobni rosyjscy cyberprzestępcy wykorzystali funkcję Gmaila dostępną na koncie każdego użytkownika, by stworzyć coś w rodzaju „tylnej furtki”, omijającej wszystkie nasze standardowe zabezpieczenia (dwupoziomowe uwierzytelnianie, kody mobilne, prośby o potwierdzenie), pokazuje, że nikt nie jest bezpieczny.

Dopóki firmy takie jak Google, Microsoft i inne nie naprawią tej luki, technika ta będzie z pewnością wykorzystywana na znacznie szerszą skalę, nie tylko przeciwko takim celom, jak ja.

Tego lata Europa była świadkiem masowego wysyłania fałszywych wiadomości w imieniu zachodnich rządów, manipulacji w mediach społecznościowych i ingerencji w kampanie wyborcze w niektórych krajach członkowskich UE. W jaki sposób Rosja próbuje wpływać na opinię publiczną w Europie? I jakie narracje promuje przede wszystkim?

Niektóre z rosyjskich narracji są dość spójne w czasie, podczas gdy inne są związane z konkretnymi wydarzeniami politycznymi. Należy pamiętać, że kampanie prowadzone przez Rosję mają charakter stały i nie ograniczają się do dat z kalendarza demokratycznego.

Rosja nieustannie dąży do osłabienia sił jednoczących Europę: solidarności państw europejskich, spójności społeczeństw, zaufania do instytucji, a przede wszystkim – wspierania Ukrainy w przeciwstawianiu się rosyjskiej agresji

Te kampanie mają charakter stały. Ponadto istnieją ukierunkowane, pilne działania mające na celu wywarcie wpływu na wyniki konkretnych procesów demokratycznych w konkretnych krajach w konkretnych momentach.

Zmęczenie sankcjami: sabotażyści w służbie Kremla

Oprócz szczytu NATO ostatnio odbyło się jeszcze jedno ważne dla Ukrainy wydarzenie: szczyt Rady Europejskiej. Omówiono na nim m.in. nowy pakiet sankcji wobec Rosji oraz wsparcie dla procesu negocjacyjnego Ukrainy z UE. Jednak obie te inicjatywy zablokowały Węgry, a same sankcje – także Słowacja. W jakim stopniu takie działania podważają zaufanie do jedności UE? I jakie mechanizmy samoobrony przed wewnętrznym sabotażem są potrzebne Unii?

To kolejny przykład tego, jak organizacje oparte na konsensusie – NATO i UE – są wrażliwe na nawet najmniejszy wspólny mianownik. Jeśli w środku jest sabotażysta lub destruktor, może skutecznie sparaliżować całą organizację. To możliwe zwłaszcza w przypadku UE, która przede wszystkim jest organizacją handlową, a nie strukturą stworzoną do rozwiązywania konfliktów geopolitycznych.

W wielu aspektach sama struktura ponadnarodowych instytucji europejskich nie odpowiada wyzwaniom, przed którymi one obecnie stoją

Jednak imponujące jest to, jak daleko instytucje te zaszły w utrzymaniu jedności i wspólnym zrozumieniu znaczenia wsparcia dla Ukrainy. Wierzę, że znów uda się im znaleźć jakieś obejście, by iść naprzód nawet bez współpracy takich krajów jak Węgry, Słowacja czy inne.

Szczyt UE nie był w stanie przyjąć wspólnego oświadczenia w sprawie wsparcia dla Ukrainy, bo zablokowały je Węgry. Zdjęcie: Geert Vanden Wijngaert/Associated Press/East News

Stany Zjednoczone nie zamierzają zaostrzyć sankcji wobec Rosji. Co to oznacza?

Cóż, komunikat ze Stanów Zjednoczonych był bardzo jasny. Obecnie są one partnerami Rosji i dążą do narzucenia Ukrainie warunków kapitulacji dyktowanych przez Moskwę. To rzeczywistość, z którą muszą się obecnie zmierzyć Ukraina i Europa.

Właśnie dostosowanie się do tej rzeczywistości oraz szybkość, z jaką to nastąpi, będzie decydować o przyszłym bezpieczeństwie całego kontynentu.

Zdjęcie główne: Biuro Prezydenta Ukrainy

Projekt jest współfinansowany ze środków Polsko-Amerykańskiego Funduszu Wolności w ramach programu „Wspieraj Ukrainę”, realizowanego przez Fundację „Edukacja dla Demokracji”.

20
хв

Keir Giles: – Trump jest gotów dać Rosji wszystko, czego ona chce

Maryna Stepanenko

Możesz być zainteresowany...

Ексклюзив
20
хв

Wstrzymanie dostaw amunicji przez Trumpa pozostawia Ukraińców bez ochrony. Jakie będą konsekwencje tej decyzji?

Ексклюзив
20
хв

Pozdrowienia dla zamachowców, czyli z życia ukraińskiego wolontariusza

Ексклюзив
20
хв

Gotowość Polski na wojnę i poparcie dla Ukrainy – najnowsze sondaże

Skontaktuj się z redakcją

Jesteśmy tutaj, aby słuchać i współpracować z naszą społecznością. Napisz do nas jeśli masz jakieś pytania, sugestie lub ciekawe pomysły na artykuły.

Napisz do nas
Article in progress