Exclusive
20
min

Jewhenija Krawczuk: "Ukraina potrzebuje rosyjskich pieniędzy. Miliardów, nie milionów"

Życie w 30-kilometrowej strefie od granicy z Rosją lub Białorusią zawsze będzie, przepraszam, "rosyjską ruletką". I nikt nie zbuduje dużej fabryki w pobliżu granicy. Przemysł powinien się przenieść stamtąd do centralnej Ukrainy - mówi bliska współpracowniczka Wołodymyra Zełenskiego

Albina Trubenkowa

Jewhenija Krawczuk. Zdjęcie: archiwum prywatne

No items found.

Zostań naszym Patronem

Dołącz do nas i razem opowiemy światu inspirujące historie. Nawet mały wkład się liczy.

Dołącz

Jewgenia Krawczuk, zastępczyni szefa partii "Sługa Narodu" i szefa Komisji Rady Najwyższej ds. Polityki Humanitarnej i Informacyjnej, szefowa Komisji Kultury PACE, w wywiadzie dla sestry.eu mówi o priorytetach integracji europejskiej, odblokowaniu zamrożonych rosyjskich aktywów w celu zrekompensowania szkód spowodowanych wojną na Ukrainie oraz o międzynarodowym wsparciu dla Ukrainy w stanie wojny.

Albina Trubenkova: Jak zmienił się Pani grafik, gdy wybuchła wojna?

Jewhenija Krawczuk: Poświęcam dużo czasu na działalność międzynarodową. Obejmuje to pracę w ramach PACE, OBWE PA, rzecznictwo na rzecz integracji europejskiej, podróże międzynarodowe w celu zapewnienia Ukrainie pomocy.  

AP: Co czuje Pani rodzina w związku z tak intensywną pracą?

WE: Mój mąż pracuje w sektorze bezpieczeństwa i obrony, i ma jeszcze mniej dni wolnych niż ja. Ale mamy absolutnie partnerskie relacje, nasze kariery rozwijają się równolegle.

W dzisiejszych czasach większość czasu spędzamy w pracy. W domu wspólnie ogarniamy dom. Mój mąż rąbie drewno na opał, które zamówiliśmy na zimę, żeby być niezależnymi energetycznie. A ja częściej gotuję.

Jewhenija Krawczuk w Radzie Najwyższej. Zdjęcie: archiwum

AT: Komisja Europejska zaleciła Ukrainie rozpoczęcie negocjacji w sprawie przystąpienia do UE. Jak zmieniły się stosunki między Kijowem a Brukselą?

JK: Największym osiągnięciem jest to, że jesteśmy postrzegani w Brukseli jako przyszły członek UE. Do 24 lutego 2022 r. wszystkie te stowarzyszenia, szczyty UE-Ukraina - wszystko to było bardzo miłe, bardzo dobre, ale nikt poważnie nie zamierzał przyjąć Ukrainy do UE. A dzięki Siłom Zbrojnym, dzięki temu, że Ukraina przetrwała, mamy szansę naprawdę przystąpić do Unii Europejskiej. Europejczycy czują z nami solidarność, jesteśmy murem przeciwko dzikusom, najbardziej wysuniętą na wschód flanką, umieramy za demokrację. A teraz bardzo ważne jest, abyśmy mieli 90% poparcia dla integracji europejskiej.      

AT: Co można zrobić, aby Rada Europejska podjęła pozytywną decyzję o rozpoczęciu negocjacji w sprawie przystąpienia Ukrainy do UE?

JK: Negocjacje toczą się na szczeblu rządowym. Parlament może jedynie zajmować się tematami, na które zwróciła uwagę Komisja Europejska. Jestem w grupie roboczej ds. mniejszości narodowych.

Oczywiście musimy dać mieszkającym w Ukrainie Węgrom nowe prawa, niewykluczone, że będą dotyczyły języka w szkole.

W tym roku Ukraina zaktualizowała to ustawodawstwo po raz pierwszy od 20 lat, ale nadal prowadzimy negocjacje z Budapesztem. Decyzja o tym, że mniejszości narodowe będą uczyć się w swoim języku i będą mieć media w swoim języku, nie powinna oznaczać, że nie będą znać ukraińskiego.

AT: Co może zadowolić Węgrów? Czy jest to w ogóle możliwe?

JK: Jesteśmy wobec siebie szczerzy. Pomijając fakt, że premier Węgier Viktor Orban sympatyzuje z Rosją, widzimy, że chce on rozwiązać swoje problemy z Brukselą - odblokować 13 mld euro dla Węgier, które UE zablokowała z powodu problemów z praworządnością. Ponadto Orban uczynił ochronę mniejszości poza granicami Węgier jednym ze swoich głównych tematów. To bardzo skuteczne narzędzie jego polityki wewnętrznej. Mam nadzieję, że będziemy chronić ukraińskie mniejszości poza granicami Ukrainy w ten sam sposób, zwłaszcza gdy jesteśmy już w Unii Europejskiej.

AP: Czy są jakieś inne ważne sprawy poza Węgrami?

JK: Liczymy na pozytywną decyzję Rady Europejskiej i mamy nadzieję, że Bruksela pomoże nam znaleźć jakieś rozwiązanie z Węgrami. A po grudniu KE będzie mogła prowadzić przygotowania do negocjacji. Ale do marca musimy pokazać postęp także w innych kwestiach. Dotyczy to na przykład ustawy o lobbingu. Jeszcze jej nie mamy. Nawet jeśli tylko pojawi się zarejestrowany projekt ustawy, będzie to dobry krok naprzód. Pojawiły się również pytania o zwiększenie liczby śledczych NABU (Narodowe Biuro Antykorupcyjne Ukrainy) - ten projekt ustawy został już przegłosowany w pierwszym czytaniu. Podobnie jak niezależność SAP - Specjalnej Prokuratury Antykorupcyjne, zostały nam ostateczne poprawki do ustawy o deklaracji elektronicznej.

Ale najważniejsze jest to, że Komisja Europejska wyraźnie zaleciła Ukrainie rozpoczęcie negocjacji w sprawie przystąpienia do Unii Europejskiej. Nie powinniśmy dewaluować tej historycznej decyzji tymi technicznymi wymogami. Spełnimy te wymagania.

03.30.2022, fot: J. Scott Applewhite /AP/ East News

AT: Proszę o komentarz do rekomendacji z raportu Komisji Europejskiej w sprawie spełnienia kryteriów akcesyjnych Ukrainy do UE w zakresie pluralistycznego rynku mediów. Czy mówimy o włączeniu opozycyjnych kanałów telewizyjnych?

JK: Dokument stwierdza: "W nadchodzącym roku Ukraina powinna (...) opracować mapę drogową wspierającą przywrócenie pluralistycznego, przejrzystego i niezależnego powojennego krajobrazu medialnego".

Widzę więc wstępną rekomendację stworzenia mapy drogowej dla niezależnego powojennego krajobrazu medialnego. Nie mówimy o stanie wojennym, ale o planach i wizji tego, jak rynek medialny powinien się odbudować po wojnie.

AT: Jak skuteczne są zachodnie sankcje wobec Rosji? Czy możemy coś zrobić z faktem, że Rosja pozyskuje technologię i komponenty do produkcji broni?

JK: Rzeczywiście, istnieje problem obchodzenia sankcji przez kraje trzecie, na przykład z Azji Środkowej. Zachodnie media regularnie piszą, że istnieje lista europejskich firm, w tym brytyjskich, które sprzedają mikroczipy, które są następnie wykorzystywane przez Rosjan do budowy pocisków rakietowych. Oczekujemy, że ten proceder się skończy.

Czekamy też, aż Komisja Europejska zdecyduje, w jaki sposób Ukraina może przejąć zamrożone rosyjskie aktywa. Są to fundusze rosyjskiego banku centralnego i firmy oligarchów. Pierwszym małym krokiem jest wykorzystanie dochodów z odsetek bankowych z funduszy osób objętych sankcjami, obywateli rosyjskich. Jak dotąd Ukraina nic nie otrzymała. Ale Belgia już wyraźnie powiedziała, że ma 3 miliardy euro, które może przekazać.

Oczywiście nie chcielibyśmy, aby zastąpiło to pełnoprawny mechanizm reparacji. Ważne są jednak wszelkie środki, które można wykorzystać na pokrycie ogromnego deficytu budżetowego państwa. Liczymy na to wsparcie.

AP: Wcześniej wyraziła Pani nadzieję, że Międzynarodowy Rejestr Strat, który uzyskał poparcie 40 krajów i przedstawicieli Rady Europy, zostanie uruchomiony jesienią. Czy można już składać wnioski?

JK: Wybrano dyrektora wykonawczego tej instytucji. W przyszłym roku ma zostać otwarte biuro w Kijowie, podczas gdy główne biuro będzie działać w Hadze. Wnioski o odszkodowanie będzie można składać online i na papierze. Mam nadzieję, że pierwsze zostaną zarejestrowane w pierwszej połowie przyszłego roku. Nie tylko agencje rządowe, ale także ludzie, osoby, które ucierpiały w wyniku rosyjskiej agresji, będą mogły zgłosić swoje straty. Ale sam rejestr nie wystarczy, chcemy stworzyć pełnoprawny mechanizm kompensacyjny. Musimy dążyć do utworzenia komisji odszkodowawczej i dostępu do zamrożonych rosyjskich funduszy, które umożliwią te rekompensaty.

AP: Jakie są główne wyzwania związane z odbudową Ukrainy? Jak przyciągnąć inwestycje?

JK: Odbudowa już trwa, na przykład w regionie Kijowa. Niemożliwe jest odbudowanie Saltowki w Charkowie, bo tam ciągle dochodzi do ostrzałów. Należy również przemyśleć, co robić z zagrożonymi regionami. Życie w 30-kilometrowej strefie od granicy z Rosją lub Białorusią zawsze będzie, przepraszam, "rosyjską ruletką". I nikt nie zbuduje dużej fabryki w pobliżu granicy.

Przemysł powinien zostać przeniesiony do centralnej Ukrainy. Sama zachodnia Ukraina nie uniesie odpowiedzialności za gospodarkę. Będą migracje. Wiele firm już przenosi się z obwodów charkowskiego i donieckiego.

To, co jest można, trzeba przenieść w bezpieczniejsze regiony. Liczymy na inwestycje w odbudowę, przede wszystkim z UE.

AT: Czy myślicie jak sprowadzić ukraińskich uchodźców z powrotem do kraju?

JK: Statystyki pokazują, że im dłużej trwa wojna, tym mniej ludzi będzie chciało wrócić. Bardzo ważne jest, aby nie było podziałów w społeczeństwie. Ponieważ jeśli przedstawimy jakiś program - wróć na Ukrainę, a dostaniesz trochę pieniędzy - może to uderzyć w psychikę Ukraińców, którzy ciągle pozostają pod ostrzałem. Najlepszą motywacją do powrotu będzie integracja europejska, odbudowa Ukrainy i ożywienie rynku pracy.

Jako kraj musimy być świadomi, że będziemy potrzebować odpowiedniej polityki migracyjnej. Mogą to być pracownicy z innych krajów i będziemy musieli stworzyć programy ich adaptacji oraz asymilacji.

AT: Polityka humanitarna wobec uchodźców wewnętrznych - co państwo może dla nich zrobić?

JK Szczerze mówiąc, nigdy nie będziemy w stanie zapewnić takiego poziomu świadczeń socjalnych, jaki kraje europejskie zapewniają uchodźcom. Ale budżet kraju znajdującego się w stanie wojny przewiduje wypłaty dla osób wewnętrznie przesiedlonych, dotacje i preferencyjne pożyczki na rozpoczęcie działalności gospodarczej. Jeśli dana osoba może kupić drogi samochód lub mieszkanie, traci prawo do otrzymywania wsparcia.

AT: Jaka jest skuteczność parlamentu w czasie wojny?

JK: Największym osiągnięciem Rady Najwyższej 24 lutego 2022 r. było to, że zebraliśmy się w parlamencie i przegłosowaliśmy wszystko, co było potrzebne - stan wojenny, mobilizację. A potem spotykaliśmy się co dwa tygodnie, aby głosować nad poprawkami do budżetu i ustawami potrzebnymi w stanie wojennym. Instytucje państwowe przetrwały dzięki Siłom Zbrojnym, które powstrzymały rosyjską inwazję.

AT: Jakie są Twoje priorytety na najbliższy rok?

JK: Naszą historyczną misją jest jeszcze cięższa i szybsza praca w obliczu wojny oraz spełnienie wymogów przystąpienia do UE.

W polityce humanitarnej ważne jest kontynuowanie kursu dekolonizacji i musimy za wszelką cenę oderwać się od "rosyjskiego świata". Priorytetem jest teraz zakaz działalności organizacji religijnych, które są kontrolowane przez państwo-agresora. Ważnym blokiem jest ochrona dziedzictwa kulturowego; istnieje pomysł stworzenia Kodeksu Dziedzictwa Kulturowego, a nasza komisja parlamentarna planuje zająć się tą kwestią.

Kontynuacja prac nad przepisami dotyczącymi integracji europejskiej, ponieważ proces ten dopiero się rozpoczyna. Po rozpoczęciu negocjacji członkowskich będziemy musieli przyjąć ponad 3000 aktów prawnych w celu dopasowania go do prawa UE. W komisji chcielibyśmy rozpocząć prace nad kodeksem dziedzictwa kulturowego.

AT: Trzy tysiące aktów prawnych brzmi nierealistycznie, biorąc pod uwagę, że Układ Stowarzyszeniowy przewidywał  dostosowanie 350 aktów prawnych.

JK: Mogą to być rezolucje rządowe, nie zawsze zmiany w prawie. Choć brzmi to skomplikowanie. Będziemy musieli pracować szybciej. Już teraz pracujemy 3-4 razy szybciej niż jakikolwiek kraj, który spełnił warunki przystąpienia do UE. Będziemy musieli pracować dziesięć razy szybciej.

Łuck, "Dzień Europy", 17.05.2014, fot: Shutterstock

AT: Kiedy Pani zdaniem Ukraina dołączy do UE?

JK: Mam nadzieję, że uda się to w tej dekadzie, do 2030 roku. To byłoby wspaniałe.

AT: Na Zachodzie ludzie często nie rozumieją, dlaczego Kościół prawosławny jest zakazany na Ukrainie. Jak wyjaśnić, że nie chodzi o kościół?

JK: Musimy wyjaśnić, że nie zakazujemy kościoła, ale związków z państwem-agresorem. Jeśli cerkiew zerwie więzi z RKP, księża opuszczą Synod RKP, głowa rosyjskiej Cerkwi, Cyryl, zostanie potępiony, nikt tego nie zabroni.  

AP: Rosyjska propaganda jest bardzo skuteczna w Europie. Jak możemy przeciwdziałać fałszerstwom i manipulacjom?

JK: Powinna istnieć ukierunkowana polityka informacyjna UE, jeśli kraje europejskie nie chcą, by rosyjska propaganda rozerwała je od wewnątrz. W przeciwnym razie dojdzie do ingerencji w wybory i prób wpływania na społeczeństwo. Ważne jest, że UE zakazała rosyjskiej telewizji na swoim terytorium. Media społecznościowe są nadal bardzo wpływowym narzędziem i widzieliśmy, jak grupy antyszczepionkowe szybko zmieniły zdanie podczas COVID i zaczęły usprawiedliwiać rosyjską agresję na Ukrainę. KE szuka sposobu na interakcję z mediami społecznościowymi, aby zakazać trolli i monitorować ukierunkowane kampanie. Ukraina będzie również podlegać wszystkim przepisom UE dotyczącym mediów społecznościowych.

Ważne jest, aby nasze media współpracowały z mediami zachodnimi, aby nadawać ukraińskie filmy dokumentalne o wojnie z napisami w języku angielskim, hiszpańskim, francuskim, aby świat mógł je zobaczyć.

Ukraińcy, którzy znaleźli schronienie w krajach zachodnich, powinni również angażować się w dyskusję publiczną, uczestniczyć w wydarzeniach, komentować sytuację dla lokalnych mediów i być jak najbardziej publiczni. Musimy nauczyć się języka kraju przyjmującego, aby przekazać prawdę o wojnie. Jeśli znasz język, mów w nim. Oto przykład: moja koleżanka z klasy była w CNN relacjonując bombardowania z piwnicy, z trójką dzieci. Nadal komentowała wojnę, gdy przeprowadziła się do USA. W ten sposób historie ludzi przekonują lepiej niż liczby i suche statystyki.

Jewhenija Krawczuk podczas jednej z podróży do Stanów Zjednoczonych. Zdjęcie: archiwum prywatne

AT: Jakie niezwykłe rzeczy musiałeś zrobić, aby przekonać naszych partnerów na Zachodzie?

JK: Zawsze staram się pokazać coś naszym międzynarodowym partnerom. Zaprezentowałem amerykańskim kongresmenom fragment rosyjskiego pocisku "Kindżał", który został zestrzelony przez Patriota. Zrobiło to wrażenie. A to najlepsza reklama amerykańskiego systemu obrony powietrznej. Dałam więc pamiątkę tym, którzy głosują za przyznaniem Ukrainie systemów obrony powietrznej.

W pierwszych miesiącach wojny mój mąż zebrał całą torbę imponujących elementów Iskander w regionie Kijowa (są to małe kostki, które rozpadają się po eksplozji). Rozdawałam je więc na wszystkich międzynarodowych spotkaniach, mówiąc, że zawsze robiło to znacznie większe wrażenie niż samo wymienienie liczb.

AT: Istnieje możliwość, że Kongres USA nie zagłosuje za funduszami na wsparcie Ukrainy. Jak sobie z tym poradzicie?

JK: Mamy nadzieję, że zagłosują za. Bądźmy szczerzy, nasz budżet został stworzony z myślą o tych przychodach. To duże wyzwanie. Dlatego wracamy do kwestii wykorzystania rosyjskich pieniędzy - to może być argument za. Dla świata zachodniego to zupełnie normalne wyjście z sytuacji: te pieniądze tam są, są zamrożone, to państwo-agresor.

AT: Czy są to miliony czy miliardy?

JK: Oczywiście, miliardy. Miliony niczego nie zmienią.

AT: Na ile prawdopodobne jest, że możemy liczyć na znaczący wzrost poparcia ze strony UE, biorąc pod uwagę brak jednomyślności w tej kwestii w zjednoczonej Europie?

JK: Unia Europejska już mówi, że może udzielić pomocy finansowej, jeśli USA nie zagłosują. Będzie to jednak wymagało dodatkowych negocjacji. Mówimy o pieniądzach europejskich podatników.

No items found.
Р Е К Л А М А
Dołącz do newslettera
Thank you! Your submission has been received!
Oops! Something went wrong while submitting the form.

Dziennikarka, publicystka. Od ponad 20 lat zajmuje się integracją europejską Ukrainy. Jako dziennikarka i redaktorka pracowała dla UNIAN, Gazety po-kievske, Politika i Kultura, Profile Ukrainy. Doradzała Rządowemu Urzędowi Integracji Europejskiej Ukrainy. Opracowała strategię komunikacji dla projektu rozwoju małych centrów biznesowych EBOR. Pracowała jako specjalistka ds. komunikacji w kilku projektach Delegatury UE na Ukrainie. Uczestniczyła w międzynarodowych projektach wspieranych przez UNESCO. Na początku inwazji Rosji na Ukrainę na pełną skalę przeniosła się do Polski. Pracowała jako redaktorka w Polskiej Agencji Prasowej. Otrzymała stypendium dziennikarskie od MLU.

Zostań naszym Patronem

Nic nie przetrwa bez słów.
Wspierając Sestry jesteś siłą, która niesie nasz głos dalej.

Dołącz

– Stany Zjednoczone nie chcą rozwiązania NATO, ale wychodzą z założenia, że musi to być sojusz, w którym każdy z partnerów ponosi swoją część odpowiedzialności – stwierdził sekretarz stanu USA Marco Rubio.

Od powrotu Donalda Trumpa do Białego Domu różnice między partnerami po obu stronach Atlantyku tylko się pogłębiają. Kolejny klin w transatlantycką jedność, co może skutkować nawet odwołaniem czerwcowego szczytu NATO, może wbić „pokojowa” umowa Trumpa. W tym dokumencie, z którym zapoznali się dziennikarze Reutersa, jest m.in. mowa, że USA de iure uznają Krym za część Rosji, a de facto – kontrolę Federacji Rosyjskiej nad okupowanymi częściami obwodów ługańskiego, donieckiego, zaporoskiego i chersońskiego. W innym punkcie proponuje się Ukrainie rezygnację z dążeń do przystąpienia do NATO.

Dla Europejczyków uznanie aneksji ukraińskiego półwyspu jest nie do przyjęcia. „Krym i dążenia Ukrainy do członkostwa w NATO to czerwone linie. Nie możemy z nich zrezygnować” – cytuje „Financial Times” wysokiego rangą europejskiego urzędnika. Ukraina i UE przekazały Amerykanom swoją wizję pokojowego rozwiązania, która według Reutersa zasadniczo różni się od propozycji amerykańskich. Według europejskich polityków i ekspertów przed UE stoi trudne zadanie: ponowne zjednoczenie Europy dla jej bezpieczeństwa i uruchomienie własnej produkcji wojskowej na dużą skalę.

Czy wszystkie kraje europejskie są na to gotowe i czy istnieje alternatywa dla NATO? Kto może stać się sojusznikiem Europy w nowej architekturze bezpieczeństwa i jaką rolę odegra w niej Ukraina? Czy Trump jest zdolny porzucić europejskich sojuszników? I czy groźby Moskwy zmierzające ku podważeniu trwałości Sojuszu są realne?

NATO i priorytety Trumpa

Jak ocenia Giuseppe Spatafora, analityk Instytutu Badań nad Bezpieczeństwem Unii Europejskiej, polityka USA wobec Europy w kwestiach bezpieczeństwa może oscylować między dwoma scenariuszami. Pierwszy można warunkowo określić jako „oko za oko”. Jego istota polega na tym, że USA nie planują ostatecznego wycofania się z Europy, ale wykorzystują tę sprawę jako narzędzie nacisku, zmuszając sojuszników do zwiększenia wydatków na obronę – z jednoczesnym naciskiem na zakup amerykańskiej broni. Posłusznych sojuszników USA wesprą, pozostałych ukarzą. Według Spatafory doprowadzi to ostatecznie do powstania dwustronnej struktury stosunków obronnych.

Drugi scenariusz analityk nazywa „Żegnaj, Europo”:

— W tym wariancie Stany Zjednoczone strategicznie odchodzą od Europy, koncentrując się na innych regionach. Siły zbrojne i infrastruktura są przenoszone w celu ochrony terytorium amerykańskiego lub w rejon Indo-Pacyfiku. Stany Zjednoczone starają się jak najszybciej wycofać się z regionalnych konfliktów, w szczególności z wojny w Ukrainie, pozostawiając tę wojnę Europie. Pentagon dokonuje przeglądu zakupów, koncentrując się na wojnie morskiej na Pacyfiku. Sprzedaż broni zostaje przekierowana do sojuszników azjatyckich.

Realizacja tego wariantu może trwać latami, choć może ją przyspieszyć kryzys zewnętrzny lub chęć Trumpa, by szybko zdobyć punkty polityczne

Stany Zjednoczone już przenoszą akcenty na Daleki Wschód, o czym Trump mówi zupełnie otwarcie, zauważa Wołodymyr Ohryzko, minister spraw zagranicznych Ukrainy w latach 2007 – 2009. Kierunek azjatycki jest dla niego zasadniczo ważniejszy niż europejski, więc działa adekwatnie:

— Skoro Europa mnie nie interesuje, to po co mam w niej utrzymywać: a) wojska i wydawać na to kolosalne środki; b) chronić Europę, jeśli nie płaci za swoje bezpieczeństwo; c) poza tym uważam, że Europejczycy już od dawna wykorzystują Amerykę.

Z tego punktu widzenia zwrot na wschód jest całkowicie logiczny.

Jednak według Ohryzki największe zagrożenie zarówno dla Ukrainy, jak dla całej Europy, jest związane są z tym, że Trump nie widzi w Rosji zagrożenia:

— Rosja jest dla niego teoretycznie możliwym sojusznikiem w walce z Chinami. To głupota najwyższej próby, ale nie możemy wejść do jego głowy i powiedzieć mu, że jest inaczej. Dlatego oczywiste jest, że w jakiejś perspektywie należy spodziewać się odejścia USA od Europy.

Czy oznacza to, że Trump wyjdzie z NATO? Myślę, że nie, bo NATO to bardzo ważny instrument, by co najmniej koordynować jakieś działania i nie zepsuć stosunków ostatecznie
Francuskie siły powietrzne i kosmiczne podnoszą swą gotowość w bazie lotniczej BA116 w regionie Grand Est. Zdjęcie: Christine Biau/Sipa/Sipa/East News

Nie należy jednak mylić tego, co mówi administracja Trumpa, z tym, co administracja Trumpa faktycznie robi. Albowiem często pojawiają się oświadczenia, pretensje, ultimata, które nie przekładają się na rzeczywistość. Częściowo wynika to z niestabilności charakterystycznej dla wysoce spersonalizowanego reżimu, który w niektórych przypadkach składa się z dość niekompetentnych ludzi. Tak widzi sprawę Keir Giles, starszy konsultant brytyjskiego centrum analitycznego Chatham House.

Giles podaje przykład Kanady. Trump na kilka tygodni o niej zapomniał, ale ostatnio powrócił do swoich roszczeń wobec niej z nową energią. W związku z tym na razie wszyscy amerykańscy urzędnicy w strukturach NATO pozostają na swoich stanowiskach, a amerykańskie wojsko nadal stacjonuje w Europie. Nie sposób jednak przewidzieć, co się stanie, gdy administracja Trumpa o obu tych sprawach sobie przypomni. Podobnie jak kolejnych działań Trumpa.

– Kluczowe pytanie: „Czy Stany Zjednoczone wyjdą z NATO?” – nie ma w rzeczywistości znaczenia, ponieważ żadne państwo nie musi wychodzić z Sojuszu, by ta organizacja przestała istnieć. Jeśli na przykład USA zablokują współpracę na podstawie artykułu 5, mogą wyrządzić znacznie większą szkodę niż poprzez bezpośrednie ich wyjście z Sojuszu.

Zagrożenie bezpieczeństwa czy gra pod publiczkę?

Sekretarz Rady Bezpieczeństwa Rosji Siergiej Szojgu 24 kwietnia w wywiadzie dla rosyjskich mediów zadeklarował gotowość Rosji do użycia broni jądrowej. Swierdził, że Rosja uważnie obserwuje przygotowania wojskowe krajów europejskich. Przypomniał również o zmianach wprowadzonych w zeszłym roku do rosyjskiej doktryny jądrowej, które pozwalają na użycie broni jądrowej w przypadku jakiejkolwiek agresji wobec Rosji lub Białorusi.

Wcześniej, 15 kwietnia, dyrektor rosyjskiej Służby Wywiadu Zagranicznego Siergiej Naryszkin oskarżył NATO o nasilenie aktywności wojskowej w pobliżu granic Rosji.

Jednocześnie oskarżył Polskę i kraje bałtyckie o szczególną agresywność i powiedział, że to one pierwsze ucierpią w przypadku konfliktu Rosji z NATO

Prezydent Polski Andrzej Duda nazwał groźby Naryszkina klasyczną dezinformacją, twierdząc, że wszystko, co robi NATO, jest jedynie odpowiedzią na rosyjską agresję.

Natomiast Radosław Sikorski, minister spraw zagranicznych Polski, podczas wystąpienia w Sejmie 23 kwietnia stwierdził, że Rosja rozumie tylko pokój przez siłę, i poradził Moskwie, aby lepiej zarządzała własnym terytorium: „Zamiast fantazjować o ponownym podbiciu Warszawy, martwcie się o to, czy utrzymacie Chajszenwaj” [Władywostok - red.].

Radosław Sikorski podczas przemówienia w Sejmie. Warszawa, 23 kwietnia 2025 r. Zdjęcie: ANDRZEJ IWANCZUK/REPORTER

Oświadczenia rosyjskich urzędników to typowa rosyjska polityka szantażu, podkreśla Wołodymyr Ohryzko. Niestety – ona działa:

– Bo na Zachodzie jak diabły kadzidła boją się samego już tylko określenia „broń jądrowa”. A Rosja wymachuje nim na prawo i lewo, oficjalnie i nieoficjalnie. I właśnie na tym się opiera – nawiasem mówiąc, od wieków – rosyjska polityka wobec Zachodu: na zastraszaniu, kłamstwach i itp. Na razie to działa. Nasz ukraiński cel powinien polegać na wyjaśnieniu europejskim przyjaciołom, że Putin tak bardzo chce żyć, że tematu wojny z NATO w ogóle nie ma na agendzie.

Jeśli nie był w stanie przez trzy lata całkowicie zająć dwóch ukraińskich obwodów, to co tu mówić o zaatakowaniu NATO, jego połączonych sił, niezależnie od tego, jak bardzo by nie były teraz zdezorganizowane

Siedem krajów europejskich wezwało Trumpa i amerykański Kongres do nieulegania szantażowi i oszustwom Rosji. Przewodniczący komisji spraw zagranicznych parlamentów krajów bałtyckich, Francji, Czech, Wielkiej Brytanii i Ukrainy 25 kwietnia opublikowali wspólne oświadczenie, w którym podkreślili konieczność bezkompromisowej ochrony suwerenności i integralności terytorialnej Ukrainy. Wezwali również do przyspieszenia procesu przystąpienia Ukrainy do Unii Europejskiej i NATO oraz konfiskaty na rzecz Kijowa zamrożonych rosyjskich aktywów.

„Nie możemy powtórzyć błędów Monachium z 1938 roku. Negocjacje ze zbrodniarzem wojennym Putinem są bezsensowne: jego głównym celem jest osłabienie i upokorzenie naszego sojusznika, Stanów Zjednoczonych” – czytamy w ich oświadczeniu.

Ukraina oczekuje, że gwarancje bezpieczeństwa ze strony Stanów Zjednoczonych będą tak silne, jak dla Izraela. Zdjęcie: OPU

Istnieje wiele spekulacji na temat tego, gdzie Rosja może zadać następny cios – czy to w celu przetestowania NATO, czy próby zniszczenia Sojuszu, czy też w celu bezpośredniej ekspansji terytorialnej. Wiele uwagi poświęca się oczywiście krajom bezpośrednio graniczącym z Rosją. Tyle że dla Rosji niekoniecznie muszą to być cele najbardziej atrakcyjne, uważa Keir Giles:

– Dla Rosji sensowne jest zaatakowanie tego systemu tam, gdzie są jego najsłabsze punkty. Jeśli więc macie kraj, który określił się jako współlider tak zwanej koalicji chętnych, jak Wielka Brytania, i jeśli wygląda na to, że może on wprowadzić wojska do Ukrainy, by spróbować wesprzeć ukraińską suwerenność, to kraj ten staje się celem dla Rosji.

Alternatywne sojusze i sojusznicy

W końcu Amerykanie wycofają się z Europy. Pytanie tylko o czas i algorytm działań – tzn. jak to zrobią, uważa dyrektor Centrum Strategii Obronnych Ołeksandr Chara. Na przykład nadal otwarta pozostaje kwestia strategiczna, czy Amerykanie zwiną swój parasol nuklearny nad Europą:

– Druga kwestia jest oczywista: NATO jest fundamentem obecnego systemu bezpieczeństwa. Jeśli Stany Zjednoczone ograniczą swoje zobowiązania, będzie to oznaczało, że trzeba przekształcić tę organizację, dostosowując ją do obecnych wyzwań – ale z zasobami znacznie bardziej ograniczonymi pod względem wojskowym i technologicznym.

Stany Zjednoczone są arsenałem demokracji, produkują duże ilości zaawansowanej broni, a poza tym częściowo zapewniają infrastrukturę, dowodzenie, wywiad i wsparcie technologiczne dla NATO. Zastąpienie tego wymaga czasu i inwestycji

Tak czy inaczej, Chara jest przekonany, Ukraina musi zintegrować swoje standardy ze standardami NATO, nie rezygnować z perspektywy członkostwa w Sojuszu, a w przypadku pojawienia się alternatywnych sojuszy bezpieczeństwa – zająć w nich miejsce.

Jednak obecnie Ukraina potrzebuje gwarancji bezpieczeństwa. W swoich „pokojowych” propozycjach Stany Zjednoczone przerzucają własne zobowiązania wobec niej na kraje europejskie. Mimo to Wołodymyr Zełenski oświadczył, że Ukraina oczekuje od USA silnych gwarancji bezpieczeństwa – takich jak w przypadku Izraela. Według prezydenta Ukrainy obecność kontyngentu amerykańskiego w Ukrainie nie jest warunkiem koniecznym, lecz niezbędne są dane wywiadowcze i systemy obrony przeciwlotniczej, w szczególności Patriot.

Keir Giles zauważa, że mimo głosów o malejącej roli NATO, nie było dotychczas mowy (przynajmniej publicznie) o pilnej potrzebie poszukiwania bardziej stabilnej i niezawodnej alternatywy dla Sojuszu:

– W rzeczywistości niektóre organizacje, które mogłyby służyć jako rdzeń lub prototyp takiej organizacji, zostały w znacznym stopniu odrzucone. Słyszymy wiele rozmów o tak zwanej koalicji chętnych, ale istnieją przecież Wielonarodowe Połączone Siły – kierowana przez Wielką Brytanię grupa krajów północnoeuropejskich, które miały takie samo podejście do bezpieczeństwa i chciały być gotowe do działania w czasach, w których NATO nie byłoby w stanie tego bezpieczeństwa zapewnić. Teraz właśnie nadszedł na to czas, tyle że o tej organizacji całkowicie zapomniano.

Największe coroczne manewry NATO - Dynamic Mariner/Flotex25. Zatoka Kadyksu, 28 marca 2025 r. Zdjęcie: AA/Abaca/Abaca/East News

Wśród Europejczyków dominuje jedna koncepcyjna luka, która według Gilesa bardzo hamuje europejskie myślenie o nowym środowisku bezpieczeństwa:

– Chodzi o to, w jaki sposób w tych okolicznościach Ukraina będzie dostawcą bezpieczeństwa, a nie jego konsumentem. Przecież Ukraina jest jednym z najważniejszych, najsilniejszych krajów i armii, jeśli chodzi o utrzymanie linii frontu przeciwko Rosji.

Dlatego alternatywy dla NATO w zakresie bezpieczeństwa są możliwe, lecz wymagają silniejszego wykazania się przywództwem ze strony krajów, które rozumieją, jak poważne i pilne jest to wyzwanie. Giles zauważa jednak, że europejscy przywódcy wciąż szukają rozwiązań, które nie dostrzegają tej rzeczywistości:

– Jak szybko Europa może być gotowa? Potrzeba dużo czasu, by zniwelować 30 lat niszczenia własnego potencjału militarnego. Widzimy znaczne inwestycje w obronność, na przykład w takich krajach jak Polska. Ale na zachód od Warszawy, w Europie Zachodniej, nadal jest sprzeciw, co oznacza, że te ważne inwestycje nie są nawet publicznie omawiane.

Tymczasem zwiększenie wydatków na obronność powinno być obecnie jednym z priorytetów Europy, uważa Giuseppe Spatafora. Bruksela powinna pomóc państwom członkowskim, na przykład poprzez specjalne instrumenty finansowe lub wspólne pożyczki

Pokazałoby to Stanom Zjednoczonym determinację Europy, a także pozwoliło jej samodzielnie wspierać Ukrainę:

– Po drugie, UE musi inwestować w strategiczne możliwości, kluczowe dla autonomicznego potencjału wojskowego: transport lotniczy, wywiad, obronę przeciwlotniczą i tak dalej. Muszą też być zasoby do prowadzenia wojny – od artylerii po duże armie. Bez tego powstrzymanie Rosji bez USA będzie niemożliwe.

Projekt jest współfinansowany przez Polsko-Amerykańską Fundację Wolności w ramach programu „Wspieraj Ukrainę”, realizowanego przez Fundację Edukacja dla Demokracji

20
хв

Transatlantycki rozłam: czy Europa zdoła stworzyć nowy system bezpieczeństwa bez USA

Kateryna Tryfonenko
екран, мобільний телефон, гучномовець

<frame>Więcej wiedzy, mniej strachu - to hasło naszego nowego cyklu. Bo bezpieczeństwo to fakty, sprawdzone informacje, rzetelne argumenty. Im więcej będziemy wiedzieć, tym lepiej przygotujemy się na przyszłość.<frame>

Świadomość tego, czym jest bezpieczeństwo narodowe i z czego się składa, nie jest dziś przywilejem, ale koniecznością. Jeszcze ważniejsze jest jednak zrozumienie, że na wiele kluczowych obszarów bezpieczeństwa możemy wpływać sami – jako obywatele, mieszkańcy, a także migranci przebywający w Polsce. Bezpieczeństwo to nie tylko domena państwa, polityków i strategów. To nasza wspólna sprawa – codzienna praktyka oparta na wiedzy, współpracy i odpowiedzialności.

Główne obszary bezpieczeństwa narodowego to: bezpieczeństwo wojskowe, bezpieczeństwo sojusznicze, bezpieczeństwo energetyczne, bezpieczeństwo informacyjne, bezpieczeństwo gospodarcze, bezpieczeństwo społeczne, bezpieczeństwo ekologiczne.

Na niektóre z tych obszarów wpływają decyzje podejmowane na szczeblu państwowym lub międzynarodowym. Ale są też takie, na które możemy wpływać my – tu i teraz. I musimy to robić razem niezależnie od pochodzenia, języka czy historii. Bo tylko wtedy zbudujemy społeczeństwo naprawdę odporne na kryzysy. Jedną z takich kluczowych dziedzin jest dziś bezpieczeństwo informacyjne, które staje się pierwszą linią obrony we współczesnym świecie.

W XXI wieku wojna nie zawsze zaczyna się od wybuchów bomb. Czasami zaczyna się od posta na Facebooku, zmanipulowanego filmu na TikToku lub wyrwanej z kontekstu wypowiedzi, którą ktoś wrzuca do informacyjnego młyna

Zanim spadnie pierwsza rakieta, pojawiają się fake newsy, plotki i rosnące poczucie, że „coś jest nie tak”. W erze cyfrowej wiedza staje się naszym pierwszym schronieniem, a odporność informacyjna – nową formą obrony cywilnej.

Dezinformacja nie zna granic, a jej cel jest jeden: podzielić społeczeństwo, zasiać nieufność i podważyć zaufanie do państwa. Ukraina zbyt dobrze zna ten scenariusz. Rosyjską agresję poprzedziła zakrojona na szeroką skalę kampania dezinformacyjna, w której krok po kroku podważano podstawy jedności społecznej. Niestety te same metody próbuje się dziś stosować w Polsce.

Zdjęcie: Shutterstock

Czy Ukraińcy zamieniają się z bohaterów w kozły ofiarne? Fałszywe narracje uderzają w najsłabszych, a czasem w tych, którzy są po prostu „nowi” i bardziej widoczni. Od miesięcy słyszymy, że Ukraińcy „nie pracują”, „żyją za 800+”, „jeżdżą lepszymi samochodami niż Polacy” i „psują rynek pracy”.

Brzmi znajomo? Tak działa dezinformacja – prosto, emocjonalnie, bez faktów. A prawda? Prawda jest zupełnie inna.

78% Ukraińców w Polsce albo pracuje, albo aktywnie szuka pracy. To wyższy wskaźnik udziału w sile roboczej niż wśród wielu grup obywateli polskich. Pracują dużo – w logistyce, budownictwie, gastronomii, opiece. Wszędzie tam, gdzie Polacy często nie chcą już pracować. Co więcej, ich obecność pomaga utrzymać tempo wzrostu gospodarczego, które, gdyby ich nie było, uległoby spowolnieniu. Mówiąc wprost, Polska potrzebuje Ukraińców tak samo, jak Ukraińcy potrzebują bezpiecznego miejsca do życia.

Pieniądze? Tak, płyną, ale w jedną stronę – do budżetu. Według raportu BGK „Wpływ migrantów z Ukrainy na polską gospodarkę”, opublikowanego w marcu 2025 r., na każdą złotówkę wypłaconą Ukraińcom w ramach zasiłku 800+ do budżetu w postaci podatków i składek wraca 5,4 złotego. Nie, to nie oznacza, że Ukraińcy „oddają pięć razy więcej”. To oznacza, że oni oddają więcej, niż dostają. I to są twarde liczby, a nie opinie z Internetu.

A te luksusowe samochody? Tak, niektórzy Ukraińcy przyjeżdżali do Polski drogimi samochodami. Bo w Ukrainie, tak jak w Polsce, są ludzie, którzy takie samochody mają.

Warto zadać sobie pytanie: „Gdybyś miał 15 minut na to, by uciec z Kijowa lub Charkowa pod ostrzałem, to co byś wybrał: autobus czy własny samochód?” To nie jest luksus. To ratunek. Samochód to często jedyna rzecz, którą możesz zabrać ze swojego zbombardowanego domu

800+ dla Ukraińców? Polityczna straszak. W kampanii wyborczej ten temat powrócił jak bumerang – wraz z twierdzeniem, że „jeśli zabierzemy Ukraińcom przywileje, to Polakom zostanie więcej”. Problem polega na tym, że to nie tylko populizm, ale także mydlenie oczu. Po pierwsze, nie jest jasne, czy wtedy cokolwiek się zmieni. Po drugie, nawet jeśli się zmieni, to ta zmiana dotknie niewielkiej części społeczeństwa. Bo przeważająca większość ukraińskich rodzin radzi sobie samodzielnie i nie potrzebuje 800+.

A co z relacjami społecznymi? Obserwujemy ochłodzenie nastrojów. Według badania przeprowadzonego w listopadzie 2024 roku przez firmę Info Saliens oraz raportu opublikowanego przez Centrum Mieroszewskiego jednym z najbardziej zauważalnych zjawisk jest „znaczny spadek pozytywnych opinii o Polsce i Polakach. W 2022 roku 83% Ukraińców miało dobre zdanie o Polakach, podczas gdy w listopadzie 2024 roku odsetek ten spadł do 41%. Jednocześnie wzrosła liczba osób, które odnoszą się do nich neutralnie, co świadczy o coraz bardziej pragmatycznym charakterze tych stosunków”.

Są ku temu powody. To dezinformacja, wyczerpanie i brak jasnych narracji rządu. Tyle że nie mówimy o konflikcie – mówimy o nieporozumieniu, które można naprawić. Ale tylko poprzez dialog i fakty.

W przestrzeni publicznej nie można również pominąć tematu Wołynia – tragicznego i bolesnego rozdziału wspólnej historii, który do dziś budzi silne emocje. To właśnie ta rana jest najczęściej wykorzystywana jako narzędzie podziału. Pojawiają się głosy, że Ukraińcy „nie chcą oddać ciał”, że nie ma woli współpracy, że pamięć o zbrodni jest świadomie tłumiona.

Ale trzeba jasno powiedzieć: Wołyń to tragedia dla obu narodów. To dramatyczna karta historii, która zasługuje na prawdę, pamięć i godność, a nie na instrumentalizację i wykorzystywanie jej do podsycania wrogości

Upamiętnienie ofiar i szacunek dla historycznej prawdy są ważne. Jednak równie ważne jest to, by historia nie stała się bronią w rękach politycznych narratorów. Bo nie możemy cofnąć czasu. Możemy jedynie zdecydować, co zrobimy z tą pamięcią – i czy pozwolimy jej dzielić nas w czasie, w którym najbardziej potrzebujemy jedności.

Dzisiaj stoimy przed nowymi wyzwaniami: wojną, kryzysami, dezinformacją, podważaniem podstaw bezpieczeństwa. W takich czasach historia powinna być drogowskazem, a nie przeszkodą. Musimy patrzeć w przyszłość razem. Polacy i Ukraińcy.

Dezinformacja jest bronią masowego rażenia. Trzeba powiedzieć wprost: Polska nie będzie bezpieczna, jeśli nie zbuduje systemu oporu wobec manipulacji informacyjnych. Edukacja medialna, umiejętność krytycznego myślenia, rozpoznawania fałszywych źródeł i świadomego korzystania z mediów – wszystko to powinno być tak samo ważne jak wiedza o lokalizacji najbliższego schronu przeciwbombowego. Wystarczy jedna umiejętnie podana fałszywa wiadomość, by wywołać panikę, wzbudzić oburzenie lub zablokować system.

Poznań, 24.08.2024. Marsz z okazji Dnia Niepodleglosci Ukrainy. Zdjęcie: Fot. Lukasz Gdak/East News

I tu Ukraińcy mogą odegrać ogromną rolę. Bo mają doświadczenie w walce z dezinformacją, znają narzędzia, wiedzą, jak reagować. W Ukrainie lokalni liderzy – nauczyciele, bibliotekarze, obrona terytorialna, organizacje społeczne – stali się informacyjnymi „latarnikami”, budując sieci zaufania. W Polsce również możemy tworzyć takich liderów i ich wspierać. A to bardzo pilna sprawa.

Dzisiejsze bezpieczeństwo narodowe to coś więcej niż tylko schrony i przepisy. To relacje międzyludzkie, zaufanie społeczne i higiena informacyjna. Wszystko zaczyna się od świadomości.

Jeśli chcemy być gotowi na kryzysy, musimy mówić o faktach, a nie o mitach. O ludziach, a nie o stereotypach. O współpracy, a nie o podziałach

Jedyny front to bezpieczne społeczeństwo. Ukraińcy nie są „gośćmi” – są częścią naszego społeczeństwa. Jeśli razem z nimi zbudujemy system obrony cywilnej, razem będziemy w stanie chronić się przed atakami nie z nieba, lecz z internetu.

Kto sieje strach, ten zbiera kliki. Kto krzewi wiedzę, buduje schronienie. Wojna informacyjna trwa. Albo nauczymy się ją prowadzić, albo przegramy jeszcze zanim padnie pierwszy strzał.

20
хв

Nie trzeba bomb, by wybuchła wojna. Wystarczy dobry fejk

Julia Boguslavska

Możesz być zainteresowany...

Ексклюзив
20
хв

Ulubienica Trumpa. Jak Giorgia Meloni stała się arbitrem między Waszyngtonem, Brukselą i Kijowem

Ексклюзив
20
хв

Im więcej kobiet w armii, tym większe ich prawa

Ексклюзив
20
хв

Agnieszka Holland: Światło jest w nas

Skontaktuj się z redakcją

Jesteśmy tutaj, aby słuchać i współpracować z naszą społecznością. Napisz do nas jeśli masz jakieś pytania, sugestie lub ciekawe pomysły na artykuły.

Napisz do nas
Article in progress