Exclusive
20
min

Wybory w Polsce: czego może się po nich spodziewać Ukraina?

15 października w Polsce odbędą się wybory parlamentarne. Kim są kluczowi gracze? Jak zbliżające się wybory wpłyną na zaostrzenie kwestii ukraińskich? Co zmieni się w polskiej polityce wobec Ukrainy?

Andriana Stachów

Lider PiS Jarosław Kaczyński podczas przemówienia wyborczego w Krakowie. Fot: Przemek Wierzchowski / REPORTER

No items found.

Zostań naszym Patronem

Dołącz do nas i razem opowiemy światu inspirujące historie. Nawet mały wkład się liczy.

Dołącz

Odpowiedzi na te pytania znajdziecie w artykule Espresso, opublikowanym w ramach partnerstwa na sestry.eu

Jak przebiegają wybory parlamentarne w Polsce: Sejm i Senat, rozkład procentowy

W niedzielę, 15 października, Polska pójdzie do urn, aby wybrać nowych posłów i senatorów, którzy utworzą rząd. Warto zauważyć, że parlament odgrywa najważniejszą rolę w podziale władzy w kraju. Dlatego też wybory te można nazwać kluczowymi dla przyszłości Polski i jej działań.

Polacy wybierają przedstawicieli do Senatu (izba wyższa) i Sejmu (izba niższa), które liczą odpowiednio 100 i 460 posłów. W rzeczywistości funkcją Senatu w tej strukturze władzy jest stabilizacja sytuacji politycznej, podczas gdy przedstawiciele Sejmu tworzą rząd i zmieniają ustawy, do których mogą wchodzić partie z 5% głosów i bloki partyjne z 8%. Ważne, że liczba punktów procentowych uzyskanych w wyborach nie jest równa liczbie mandatów w samym parlamencie.

Decydującym momentem dla powstania rządu jest utworzenie koalicji z udziałem co najmniej 231 posłów. To właśnie spośród członków tej koalicji wybierany jest premier, który zaprasza do pracy zespół ministrów. Oto kolejna ważna różnica w stosunku do systemu ukraińskiego: w Polsce podmiotem prawa jest premier, a nie gabinet ministrów, jak na Ukrainie. W rzeczywistości jest to system kanclerski, w którym ministrowie są upoważnieni przez premiera do wykonywania jego poleceń, podczas gdy odpowiedzialność prawna spoczywa na premierze.

Kluczowi gracze w wyborach w 2023 r. i ich stosunek do Ukrainy

Według wstępnych sondaży i prognoz do polskiego parlamentu wejdzie 5 partii: PiS, Koalicja Obywatelska, Konfederacja, Trzecia Droga i Nowa Lewica. Każda z nich stara się obecnie aktywizować i konsolidować swoich wyborców wszelkimi możliwymi sposobami.

Partią rządzącą jest narodowo-demokratyczny PiS, czyli Prawo i Sprawiedliwość. Na początku rosyjskiej inwazji jej determinacja odegrała istotną rolę, dając zresztą przykład reszcie Europy, która w ślad za Polakami aktywnie włączyła się w pomoc ukraińskim uchodźcom. Jednak w dużej mierze determinacja ta była podyktowana opiniami i działaniami zwykłych polskich obywateli, którzy nie wahali się otworzyć swoich domów dla Ukraińców. PiS chce pozostać u władzy, więc podejmuje znaczne wysiłki, aby zmobilizować swoich odbiorców, w tym grając na kwestii zboża, aby rekrutować rolników. Innymi słowy, działania i polityka PiS wobec Ukrainy będą całkowicie zależeć od wahań nastrojów jego elektoratu, zarówno rzeczywistego, jak i potencjalnego.

Niemal na równi z PiS jest Platforma Obywatelska, która jest też podstawą Koalicji Obywatelskiej, do której w szczególności należy Agrounia, kierowana przez Michała Kołodziejczaka, jednego z inicjatorów protestów przeciwko importowi ukraińskiego zboża. Koalicja Obywatelska planuje wykorzystać go do zdobycia poparcia rolników, gdyż wywodzi się z tego środowiska. Według sondaży faktycznie nie ustępuje partii rządzącej pod względem procentowym. Opozycja swój ostatni wiec mobilizujący zwolenników zorganizowała dokładnie dwa tygodnie przed wyborami. Był to Marsz Miliona Serc, który odbył się w niedzielę 1 października i zgromadził w Warszawie ponad milion Polaków z całego kraju. Marsz koncentrował się jednak głównie na krajowych sprawach i obawach Polaków: "Chcę wam obiecać koniec wojny polsko-polskiej dzień po wyborach" - powiedział lider koalicji Donald Tusk. Opozycja obiecuje między innymi wznowienie pełnej współpracy z UE, która nieco się ochłodziła pod rządami obecnego rządu. Dla Ukraińców ważne jest to, że zaledwie kilka dni wcześniej Tusk wypowiadał się w bardzo stanowczy sposób, wspierając Ukrainę, zwłaszcza w odniesieniu do bezwarunkowej kontynuacji pomocy w zakresie bezpieczeństwa. To pokazuje spójność ich polityki, w przeciwieństwie do PiS.

Marsz milionów serc. Warszawa, 1 października 2023 r. Fot: Beata Zawrzel/REPORTER

Trzecia Droga wygląda na kolejną silną partię, jednym z jej liderów jest Szymon Hołownia. Partia ta nie wypowiada się ostro w żadnej krytycznej kwestii, pozostając pośrodku i nie opowiadając się po żadnej ze stron. W ten sposób Trzecia Droga stara się przyciągnąć uwagę różnych kategorii wyborców, ale zamiast tego gubi się wśród innych, bardziej znanych konkurentów. Jednak aktywnie walczy również o głosy polskich rolników, ponieważ Trzecia Droga obejmuje Polskie Stronnictwo Ludowe, które w latach 2000. było jedynym przedstawicielem interesów wsi.

Władysław Kosiniak-Kamysz i Szymon Hołownia z Trzeciej Drogi. Fot: Andrzej Iwanczuk/REPORTER

Nowa Lewica należy do opozycji i aktywnie sprzeciwia się ostrym konserwatywnym decyzjom PiS. Jest to stowarzyszenie różnych partii lewicowych. Zdobywa również głosy wyborcze i może stać się częścią przyszłej koalicji utworzonej przez partie opozycyjne.

Warto zauważyć, że tylko skrajnie prawicowa Konfederacja jest otwarcie antyukraińska wśród kandydatów do parlamentu, a jej lider był jedynym posłem, który nie głosował za rezolucją wzywającą UE i NATO do pomocy Ukrainie w wojnie z Rosją. Świadczy o tym ich obecna polityka, w tym niedawne oświadczenia Sławomira Mentzena o "remoncie" kluczowego lotniska, przez które jest transportowana broń dla Ukrainy, lub linii kolejowych, jeśli Ukraina nie ustąpi w kwestii zboża. Nawiasem mówiąc, partia ta jest najbardziej aktywna w mediach społecznościowych. Mentzen nagrywa krótkie filmy dla Tik Tok, stale publikuje posty na Facebooku i wykorzystuje Youtube do promowania swojej polityki. Jednak polubienia w mediach społecznościowych nie zawsze przekładają się na głosy w wyborach.

Zboże, uchodźcy i bezpieczeństwo: jak zbliżające się wybory zaostrzają kwestie ukraińskie

Kampanie wyborcze podsycają sytuację polityczną w każdym społeczeństwie, a Polska nie jest tu wyjątkiem. A jak wiadomo, łatwiej jest poruszyć opinię publiczną palącymi kwestiami. Kwestie ukraińskich uchodźców i zboża dla Polaków są dziś jednymi z najbardziej palących. Dlatego słyszymy głośne deklaracje wyborcze, a nastroje samych Polaków wobec Ukrainy nieco się zmieniły, na czym skutecznie grają politycy.

"Nastrój już się pogorszył. I nastawienie, to się czuje. To wynika z przyczyn obiektywnych, takich jak zmęczenie Polaków tym, co się dzieje, wojną, kryzysem gospodarczym. I ogólny lekko przygnębiony nastrój wśród Polaków, bo poziom życia się pogorszył" - powiedział Espresso Michał Krasiuk, strateg polityczny i członek zarządu Polskiego Stowarzyszenia Public Relations. "Nie jest krytycznie, ale jest pewna erozja.

Podczas gdy kwestia zboża prawdopodobnie zejdzie na dalszy plan i znajdzie się jego rozwiązanie, kwestia uchodźców pozostanie kluczowa na ukraińskiej scenie politycznej w Polsce. Obecnie jest ona aktywnie promowana przez Konfederację, podsycając opinie jej zwolenników w mediach społecznościowych. Tymczasem konkretne działania w tym obszarze będą zależały wyłącznie od wyników wyborów i zawiązanej koalicji. A te wciąż są trudne do przewidzenia. Niemniej jednak, według wstępnych prognoz, jest więcej niż prawdopodobne, że część pomocy lub świadczeń dla Ukraińców może nie zostać przedłużona. Nie anulowana, ale po prostu nie będzie jej kontynuacji.

Jednocześnie temat bezpieczeństwa, a mianowicie dalsze dostawy broni na Ukrainę i szkolenie ukraińskiego wojska, nie jest kwestionowany, biorąc pod uwagę ciągłe zaangażowanie NATO i UE w ten proces. Nawet Konfederacja nie mówi o wycofaniu swojego poparcia, a inne partie polityczne demonstrują je w wystarczającym stopniu.

"Pomoc w zakresie bezpieczeństwa jest powiązana z obecnością NATO, strategią NATO i wsparciem amerykańskim" - wyjaśnia Mirosław Czech, poseł na Sejm drugiej i trzeciej kadencji, historyk. "Jest to związane z bezpieczeństwem Ukrainy, ale jest bezpośrednio skorelowane z bezpieczeństwem Polski.

Obchody Dnia Niepodległości Ukrainy w Gdańsku. Fot: Wojciech Stróżyk/REPORTER

Czego spodziewać się po wynikach: co może zmienić się w polskiej polityce wobec Ukrainy?

Oczywiście wydaje się, że są lepsze i gorsze wyniki wyborów w Polsce dla Ukrainy. Najbardziej prawdopodobne z nich to trzy sposoby, w jakie zwycięzcy utworzą parlament, w zależności od procentu otrzymanych głosów.

Pierwszym wariantem jest sytuacja, w której PiS uzyska większość bezwzględną i samodzielnie poprowadzi rząd przez parlament. W tym scenariuszu drażliwa kwestia zboża stopniowo zejdzie na dalszy plan, ale pozostanie kwestia przystąpienia Ukrainy do UE. Jeśli chodzi o politykę, będzie się ona zmieniać wraz z nastrojami społecznymi.

Drugi wariant to sytuacja, w której Platforma zdobywa względną większość i ma szansę na koalicję z Nową Lewicą i Trzecią Drogą. W tym przypadku stałe i niezachwiane stanowisko Tuska jest znane, a jego poparcie dla Ukrainy się nie zmieni.

Jest też trzecia opcja - jeśli PiS zdobędzie większość względną, ale nie uzyska większości bezwzględnej w Sejmie, partia, która wygrała wybory, ma prawo do próby utworzenia rządu. Aby skorzystać z tej szansy, PiS będzie negocjować z Konfederacją. Jak podkreśla Michał Krasiuk, ta opcja jest najgorsza dla Ukrainy: "Oni nie różnią się w kwestiach światopoglądowych. Obawiam się więc, że jeśli zaczną negocjować, to kompromisem będzie wsparcie dla Ukrainy. Jeśli tak się stanie, będą to drugie Węgry. Dla nich Ukraina będzie kartą przetargową".

W każdym z tych przypadków ważne jest osiągnięcie porozumienia w kwestii zboża.

Zbliżające się wybory

Niestety, zamieszanie w Polsce nie zakończy się 15 października, gdyż będzie podsycane przez zbliżające się kolejne wybory: tym razem samorządowe, w których temat Ukraińców również będzie kluczowy.

"Musimy zrozumieć, że Polska weszła już w okres bardzo długich turbulencji politycznych" - podkreśla Michał Krasiuk - "i ten pomysł, że wybory odbędą się 15 października i wszystko się uspokoi, jest błędny. Nic się nie uspokoi, przynajmniej dlatego, że wiosną 2024 roku odbędą się wybory samorządowe, w których kwestia ukraińska będzie również bardzo ważna. Bo to samorządy przyczyniły się do wsparcia uchodźców. Jesienią 2024 r. odbędą się wybory do Parlamentu Europejskiego, a w 2025 r. wybory prezydenckie. W rzeczywistości, z sześciomiesięczną przerwą, odbędzie się kilka potężnych kampanii wyborczych, w których Ukraina odegra ważną rolę".

Od lat Ukraina jest obecna w polskich wyborach np. w kwestiach pamięci historycznej, czy migracji zarobkowej. Wojna tylko zwiększyła jej znaczenie.

No items found.
Р Е К Л А М А
Dołącz do newslettera
Thank you! Your submission has been received!
Oops! Something went wrong while submitting the form.

Zostań naszym Patronem

Nic nie przetrwa bez słów.
Wspierając Sestry jesteś siłą, która niesie nasz głos dalej.

Dołącz

– Stany Zjednoczone nie chcą rozwiązania NATO, ale wychodzą z założenia, że musi to być sojusz, w którym każdy z partnerów ponosi swoją część odpowiedzialności – stwierdził sekretarz stanu USA Marco Rubio.

Od powrotu Donalda Trumpa do Białego Domu różnice między partnerami po obu stronach Atlantyku tylko się pogłębiają. Kolejny klin w transatlantycką jedność, co może skutkować nawet odwołaniem czerwcowego szczytu NATO, może wbić „pokojowa” umowa Trumpa. W tym dokumencie, z którym zapoznali się dziennikarze Reutersa, jest m.in. mowa, że USA de iure uznają Krym za część Rosji, a de facto – kontrolę Federacji Rosyjskiej nad okupowanymi częściami obwodów ługańskiego, donieckiego, zaporoskiego i chersońskiego. W innym punkcie proponuje się Ukrainie rezygnację z dążeń do przystąpienia do NATO.

Dla Europejczyków uznanie aneksji ukraińskiego półwyspu jest nie do przyjęcia. „Krym i dążenia Ukrainy do członkostwa w NATO to czerwone linie. Nie możemy z nich zrezygnować” – cytuje „Financial Times” wysokiego rangą europejskiego urzędnika. Ukraina i UE przekazały Amerykanom swoją wizję pokojowego rozwiązania, która według Reutersa zasadniczo różni się od propozycji amerykańskich. Według europejskich polityków i ekspertów przed UE stoi trudne zadanie: ponowne zjednoczenie Europy dla jej bezpieczeństwa i uruchomienie własnej produkcji wojskowej na dużą skalę.

Czy wszystkie kraje europejskie są na to gotowe i czy istnieje alternatywa dla NATO? Kto może stać się sojusznikiem Europy w nowej architekturze bezpieczeństwa i jaką rolę odegra w niej Ukraina? Czy Trump jest zdolny porzucić europejskich sojuszników? I czy groźby Moskwy zmierzające ku podważeniu trwałości Sojuszu są realne?

NATO i priorytety Trumpa

Jak ocenia Giuseppe Spatafora, analityk Instytutu Badań nad Bezpieczeństwem Unii Europejskiej, polityka USA wobec Europy w kwestiach bezpieczeństwa może oscylować między dwoma scenariuszami. Pierwszy można warunkowo określić jako „oko za oko”. Jego istota polega na tym, że USA nie planują ostatecznego wycofania się z Europy, ale wykorzystują tę sprawę jako narzędzie nacisku, zmuszając sojuszników do zwiększenia wydatków na obronę – z jednoczesnym naciskiem na zakup amerykańskiej broni. Posłusznych sojuszników USA wesprą, pozostałych ukarzą. Według Spatafory doprowadzi to ostatecznie do powstania dwustronnej struktury stosunków obronnych.

Drugi scenariusz analityk nazywa „Żegnaj, Europo”:

— W tym wariancie Stany Zjednoczone strategicznie odchodzą od Europy, koncentrując się na innych regionach. Siły zbrojne i infrastruktura są przenoszone w celu ochrony terytorium amerykańskiego lub w rejon Indo-Pacyfiku. Stany Zjednoczone starają się jak najszybciej wycofać się z regionalnych konfliktów, w szczególności z wojny w Ukrainie, pozostawiając tę wojnę Europie. Pentagon dokonuje przeglądu zakupów, koncentrując się na wojnie morskiej na Pacyfiku. Sprzedaż broni zostaje przekierowana do sojuszników azjatyckich.

Realizacja tego wariantu może trwać latami, choć może ją przyspieszyć kryzys zewnętrzny lub chęć Trumpa, by szybko zdobyć punkty polityczne

Stany Zjednoczone już przenoszą akcenty na Daleki Wschód, o czym Trump mówi zupełnie otwarcie, zauważa Wołodymyr Ohryzko, minister spraw zagranicznych Ukrainy w latach 2007 – 2009. Kierunek azjatycki jest dla niego zasadniczo ważniejszy niż europejski, więc działa adekwatnie:

— Skoro Europa mnie nie interesuje, to po co mam w niej utrzymywać: a) wojska i wydawać na to kolosalne środki; b) chronić Europę, jeśli nie płaci za swoje bezpieczeństwo; c) poza tym uważam, że Europejczycy już od dawna wykorzystują Amerykę.

Z tego punktu widzenia zwrot na wschód jest całkowicie logiczny.

Jednak według Ohryzki największe zagrożenie zarówno dla Ukrainy, jak dla całej Europy, jest związane są z tym, że Trump nie widzi w Rosji zagrożenia:

— Rosja jest dla niego teoretycznie możliwym sojusznikiem w walce z Chinami. To głupota najwyższej próby, ale nie możemy wejść do jego głowy i powiedzieć mu, że jest inaczej. Dlatego oczywiste jest, że w jakiejś perspektywie należy spodziewać się odejścia USA od Europy.

Czy oznacza to, że Trump wyjdzie z NATO? Myślę, że nie, bo NATO to bardzo ważny instrument, by co najmniej koordynować jakieś działania i nie zepsuć stosunków ostatecznie
Francuskie siły powietrzne i kosmiczne podnoszą swą gotowość w bazie lotniczej BA116 w regionie Grand Est. Zdjęcie: Christine Biau/Sipa/Sipa/East News

Nie należy jednak mylić tego, co mówi administracja Trumpa, z tym, co administracja Trumpa faktycznie robi. Albowiem często pojawiają się oświadczenia, pretensje, ultimata, które nie przekładają się na rzeczywistość. Częściowo wynika to z niestabilności charakterystycznej dla wysoce spersonalizowanego reżimu, który w niektórych przypadkach składa się z dość niekompetentnych ludzi. Tak widzi sprawę Keir Giles, starszy konsultant brytyjskiego centrum analitycznego Chatham House.

Giles podaje przykład Kanady. Trump na kilka tygodni o niej zapomniał, ale ostatnio powrócił do swoich roszczeń wobec niej z nową energią. W związku z tym na razie wszyscy amerykańscy urzędnicy w strukturach NATO pozostają na swoich stanowiskach, a amerykańskie wojsko nadal stacjonuje w Europie. Nie sposób jednak przewidzieć, co się stanie, gdy administracja Trumpa o obu tych sprawach sobie przypomni. Podobnie jak kolejnych działań Trumpa.

– Kluczowe pytanie: „Czy Stany Zjednoczone wyjdą z NATO?” – nie ma w rzeczywistości znaczenia, ponieważ żadne państwo nie musi wychodzić z Sojuszu, by ta organizacja przestała istnieć. Jeśli na przykład USA zablokują współpracę na podstawie artykułu 5, mogą wyrządzić znacznie większą szkodę niż poprzez bezpośrednie ich wyjście z Sojuszu.

Zagrożenie bezpieczeństwa czy gra pod publiczkę?

Sekretarz Rady Bezpieczeństwa Rosji Siergiej Szojgu 24 kwietnia w wywiadzie dla rosyjskich mediów zadeklarował gotowość Rosji do użycia broni jądrowej. Swierdził, że Rosja uważnie obserwuje przygotowania wojskowe krajów europejskich. Przypomniał również o zmianach wprowadzonych w zeszłym roku do rosyjskiej doktryny jądrowej, które pozwalają na użycie broni jądrowej w przypadku jakiejkolwiek agresji wobec Rosji lub Białorusi.

Wcześniej, 15 kwietnia, dyrektor rosyjskiej Służby Wywiadu Zagranicznego Siergiej Naryszkin oskarżył NATO o nasilenie aktywności wojskowej w pobliżu granic Rosji.

Jednocześnie oskarżył Polskę i kraje bałtyckie o szczególną agresywność i powiedział, że to one pierwsze ucierpią w przypadku konfliktu Rosji z NATO

Prezydent Polski Andrzej Duda nazwał groźby Naryszkina klasyczną dezinformacją, twierdząc, że wszystko, co robi NATO, jest jedynie odpowiedzią na rosyjską agresję.

Natomiast Radosław Sikorski, minister spraw zagranicznych Polski, podczas wystąpienia w Sejmie 23 kwietnia stwierdził, że Rosja rozumie tylko pokój przez siłę, i poradził Moskwie, aby lepiej zarządzała własnym terytorium: „Zamiast fantazjować o ponownym podbiciu Warszawy, martwcie się o to, czy utrzymacie Chajszenwaj” [Władywostok - red.].

Radosław Sikorski podczas przemówienia w Sejmie. Warszawa, 23 kwietnia 2025 r. Zdjęcie: ANDRZEJ IWANCZUK/REPORTER

Oświadczenia rosyjskich urzędników to typowa rosyjska polityka szantażu, podkreśla Wołodymyr Ohryzko. Niestety – ona działa:

– Bo na Zachodzie jak diabły kadzidła boją się samego już tylko określenia „broń jądrowa”. A Rosja wymachuje nim na prawo i lewo, oficjalnie i nieoficjalnie. I właśnie na tym się opiera – nawiasem mówiąc, od wieków – rosyjska polityka wobec Zachodu: na zastraszaniu, kłamstwach i itp. Na razie to działa. Nasz ukraiński cel powinien polegać na wyjaśnieniu europejskim przyjaciołom, że Putin tak bardzo chce żyć, że tematu wojny z NATO w ogóle nie ma na agendzie.

Jeśli nie był w stanie przez trzy lata całkowicie zająć dwóch ukraińskich obwodów, to co tu mówić o zaatakowaniu NATO, jego połączonych sił, niezależnie od tego, jak bardzo by nie były teraz zdezorganizowane

Siedem krajów europejskich wezwało Trumpa i amerykański Kongres do nieulegania szantażowi i oszustwom Rosji. Przewodniczący komisji spraw zagranicznych parlamentów krajów bałtyckich, Francji, Czech, Wielkiej Brytanii i Ukrainy 25 kwietnia opublikowali wspólne oświadczenie, w którym podkreślili konieczność bezkompromisowej ochrony suwerenności i integralności terytorialnej Ukrainy. Wezwali również do przyspieszenia procesu przystąpienia Ukrainy do Unii Europejskiej i NATO oraz konfiskaty na rzecz Kijowa zamrożonych rosyjskich aktywów.

„Nie możemy powtórzyć błędów Monachium z 1938 roku. Negocjacje ze zbrodniarzem wojennym Putinem są bezsensowne: jego głównym celem jest osłabienie i upokorzenie naszego sojusznika, Stanów Zjednoczonych” – czytamy w ich oświadczeniu.

Ukraina oczekuje, że gwarancje bezpieczeństwa ze strony Stanów Zjednoczonych będą tak silne, jak dla Izraela. Zdjęcie: OPU

Istnieje wiele spekulacji na temat tego, gdzie Rosja może zadać następny cios – czy to w celu przetestowania NATO, czy próby zniszczenia Sojuszu, czy też w celu bezpośredniej ekspansji terytorialnej. Wiele uwagi poświęca się oczywiście krajom bezpośrednio graniczącym z Rosją. Tyle że dla Rosji niekoniecznie muszą to być cele najbardziej atrakcyjne, uważa Keir Giles:

– Dla Rosji sensowne jest zaatakowanie tego systemu tam, gdzie są jego najsłabsze punkty. Jeśli więc macie kraj, który określił się jako współlider tak zwanej koalicji chętnych, jak Wielka Brytania, i jeśli wygląda na to, że może on wprowadzić wojska do Ukrainy, by spróbować wesprzeć ukraińską suwerenność, to kraj ten staje się celem dla Rosji.

Alternatywne sojusze i sojusznicy

W końcu Amerykanie wycofają się z Europy. Pytanie tylko o czas i algorytm działań – tzn. jak to zrobią, uważa dyrektor Centrum Strategii Obronnych Ołeksandr Chara. Na przykład nadal otwarta pozostaje kwestia strategiczna, czy Amerykanie zwiną swój parasol nuklearny nad Europą:

– Druga kwestia jest oczywista: NATO jest fundamentem obecnego systemu bezpieczeństwa. Jeśli Stany Zjednoczone ograniczą swoje zobowiązania, będzie to oznaczało, że trzeba przekształcić tę organizację, dostosowując ją do obecnych wyzwań – ale z zasobami znacznie bardziej ograniczonymi pod względem wojskowym i technologicznym.

Stany Zjednoczone są arsenałem demokracji, produkują duże ilości zaawansowanej broni, a poza tym częściowo zapewniają infrastrukturę, dowodzenie, wywiad i wsparcie technologiczne dla NATO. Zastąpienie tego wymaga czasu i inwestycji

Tak czy inaczej, Chara jest przekonany, Ukraina musi zintegrować swoje standardy ze standardami NATO, nie rezygnować z perspektywy członkostwa w Sojuszu, a w przypadku pojawienia się alternatywnych sojuszy bezpieczeństwa – zająć w nich miejsce.

Jednak obecnie Ukraina potrzebuje gwarancji bezpieczeństwa. W swoich „pokojowych” propozycjach Stany Zjednoczone przerzucają własne zobowiązania wobec niej na kraje europejskie. Mimo to Wołodymyr Zełenski oświadczył, że Ukraina oczekuje od USA silnych gwarancji bezpieczeństwa – takich jak w przypadku Izraela. Według prezydenta Ukrainy obecność kontyngentu amerykańskiego w Ukrainie nie jest warunkiem koniecznym, lecz niezbędne są dane wywiadowcze i systemy obrony przeciwlotniczej, w szczególności Patriot.

Keir Giles zauważa, że mimo głosów o malejącej roli NATO, nie było dotychczas mowy (przynajmniej publicznie) o pilnej potrzebie poszukiwania bardziej stabilnej i niezawodnej alternatywy dla Sojuszu:

– W rzeczywistości niektóre organizacje, które mogłyby służyć jako rdzeń lub prototyp takiej organizacji, zostały w znacznym stopniu odrzucone. Słyszymy wiele rozmów o tak zwanej koalicji chętnych, ale istnieją przecież Wielonarodowe Połączone Siły – kierowana przez Wielką Brytanię grupa krajów północnoeuropejskich, które miały takie samo podejście do bezpieczeństwa i chciały być gotowe do działania w czasach, w których NATO nie byłoby w stanie tego bezpieczeństwa zapewnić. Teraz właśnie nadszedł na to czas, tyle że o tej organizacji całkowicie zapomniano.

Największe coroczne manewry NATO - Dynamic Mariner/Flotex25. Zatoka Kadyksu, 28 marca 2025 r. Zdjęcie: AA/Abaca/Abaca/East News

Wśród Europejczyków dominuje jedna koncepcyjna luka, która według Gilesa bardzo hamuje europejskie myślenie o nowym środowisku bezpieczeństwa:

– Chodzi o to, w jaki sposób w tych okolicznościach Ukraina będzie dostawcą bezpieczeństwa, a nie jego konsumentem. Przecież Ukraina jest jednym z najważniejszych, najsilniejszych krajów i armii, jeśli chodzi o utrzymanie linii frontu przeciwko Rosji.

Dlatego alternatywy dla NATO w zakresie bezpieczeństwa są możliwe, lecz wymagają silniejszego wykazania się przywództwem ze strony krajów, które rozumieją, jak poważne i pilne jest to wyzwanie. Giles zauważa jednak, że europejscy przywódcy wciąż szukają rozwiązań, które nie dostrzegają tej rzeczywistości:

– Jak szybko Europa może być gotowa? Potrzeba dużo czasu, by zniwelować 30 lat niszczenia własnego potencjału militarnego. Widzimy znaczne inwestycje w obronność, na przykład w takich krajach jak Polska. Ale na zachód od Warszawy, w Europie Zachodniej, nadal jest sprzeciw, co oznacza, że te ważne inwestycje nie są nawet publicznie omawiane.

Tymczasem zwiększenie wydatków na obronność powinno być obecnie jednym z priorytetów Europy, uważa Giuseppe Spatafora. Bruksela powinna pomóc państwom członkowskim, na przykład poprzez specjalne instrumenty finansowe lub wspólne pożyczki

Pokazałoby to Stanom Zjednoczonym determinację Europy, a także pozwoliło jej samodzielnie wspierać Ukrainę:

– Po drugie, UE musi inwestować w strategiczne możliwości, kluczowe dla autonomicznego potencjału wojskowego: transport lotniczy, wywiad, obronę przeciwlotniczą i tak dalej. Muszą też być zasoby do prowadzenia wojny – od artylerii po duże armie. Bez tego powstrzymanie Rosji bez USA będzie niemożliwe.

Projekt jest współfinansowany przez Polsko-Amerykańską Fundację Wolności w ramach programu „Wspieraj Ukrainę”, realizowanego przez Fundację Edukacja dla Demokracji

20
хв

Transatlantycki rozłam: czy Europa zdoła stworzyć nowy system bezpieczeństwa bez USA

Kateryna Tryfonenko
екран, мобільний телефон, гучномовець

<frame>Więcej wiedzy, mniej strachu - to hasło naszego nowego cyklu. Bo bezpieczeństwo to fakty, sprawdzone informacje, rzetelne argumenty. Im więcej będziemy wiedzieć, tym lepiej przygotujemy się na przyszłość.<frame>

Świadomość tego, czym jest bezpieczeństwo narodowe i z czego się składa, nie jest dziś przywilejem, ale koniecznością. Jeszcze ważniejsze jest jednak zrozumienie, że na wiele kluczowych obszarów bezpieczeństwa możemy wpływać sami – jako obywatele, mieszkańcy, a także migranci przebywający w Polsce. Bezpieczeństwo to nie tylko domena państwa, polityków i strategów. To nasza wspólna sprawa – codzienna praktyka oparta na wiedzy, współpracy i odpowiedzialności.

Główne obszary bezpieczeństwa narodowego to: bezpieczeństwo wojskowe, bezpieczeństwo sojusznicze, bezpieczeństwo energetyczne, bezpieczeństwo informacyjne, bezpieczeństwo gospodarcze, bezpieczeństwo społeczne, bezpieczeństwo ekologiczne.

Na niektóre z tych obszarów wpływają decyzje podejmowane na szczeblu państwowym lub międzynarodowym. Ale są też takie, na które możemy wpływać my – tu i teraz. I musimy to robić razem niezależnie od pochodzenia, języka czy historii. Bo tylko wtedy zbudujemy społeczeństwo naprawdę odporne na kryzysy. Jedną z takich kluczowych dziedzin jest dziś bezpieczeństwo informacyjne, które staje się pierwszą linią obrony we współczesnym świecie.

W XXI wieku wojna nie zawsze zaczyna się od wybuchów bomb. Czasami zaczyna się od posta na Facebooku, zmanipulowanego filmu na TikToku lub wyrwanej z kontekstu wypowiedzi, którą ktoś wrzuca do informacyjnego młyna

Zanim spadnie pierwsza rakieta, pojawiają się fake newsy, plotki i rosnące poczucie, że „coś jest nie tak”. W erze cyfrowej wiedza staje się naszym pierwszym schronieniem, a odporność informacyjna – nową formą obrony cywilnej.

Dezinformacja nie zna granic, a jej cel jest jeden: podzielić społeczeństwo, zasiać nieufność i podważyć zaufanie do państwa. Ukraina zbyt dobrze zna ten scenariusz. Rosyjską agresję poprzedziła zakrojona na szeroką skalę kampania dezinformacyjna, w której krok po kroku podważano podstawy jedności społecznej. Niestety te same metody próbuje się dziś stosować w Polsce.

Zdjęcie: Shutterstock

Czy Ukraińcy zamieniają się z bohaterów w kozły ofiarne? Fałszywe narracje uderzają w najsłabszych, a czasem w tych, którzy są po prostu „nowi” i bardziej widoczni. Od miesięcy słyszymy, że Ukraińcy „nie pracują”, „żyją za 800+”, „jeżdżą lepszymi samochodami niż Polacy” i „psują rynek pracy”.

Brzmi znajomo? Tak działa dezinformacja – prosto, emocjonalnie, bez faktów. A prawda? Prawda jest zupełnie inna.

78% Ukraińców w Polsce albo pracuje, albo aktywnie szuka pracy. To wyższy wskaźnik udziału w sile roboczej niż wśród wielu grup obywateli polskich. Pracują dużo – w logistyce, budownictwie, gastronomii, opiece. Wszędzie tam, gdzie Polacy często nie chcą już pracować. Co więcej, ich obecność pomaga utrzymać tempo wzrostu gospodarczego, które, gdyby ich nie było, uległoby spowolnieniu. Mówiąc wprost, Polska potrzebuje Ukraińców tak samo, jak Ukraińcy potrzebują bezpiecznego miejsca do życia.

Pieniądze? Tak, płyną, ale w jedną stronę – do budżetu. Według raportu BGK „Wpływ migrantów z Ukrainy na polską gospodarkę”, opublikowanego w marcu 2025 r., na każdą złotówkę wypłaconą Ukraińcom w ramach zasiłku 800+ do budżetu w postaci podatków i składek wraca 5,4 złotego. Nie, to nie oznacza, że Ukraińcy „oddają pięć razy więcej”. To oznacza, że oni oddają więcej, niż dostają. I to są twarde liczby, a nie opinie z Internetu.

A te luksusowe samochody? Tak, niektórzy Ukraińcy przyjeżdżali do Polski drogimi samochodami. Bo w Ukrainie, tak jak w Polsce, są ludzie, którzy takie samochody mają.

Warto zadać sobie pytanie: „Gdybyś miał 15 minut na to, by uciec z Kijowa lub Charkowa pod ostrzałem, to co byś wybrał: autobus czy własny samochód?” To nie jest luksus. To ratunek. Samochód to często jedyna rzecz, którą możesz zabrać ze swojego zbombardowanego domu

800+ dla Ukraińców? Polityczna straszak. W kampanii wyborczej ten temat powrócił jak bumerang – wraz z twierdzeniem, że „jeśli zabierzemy Ukraińcom przywileje, to Polakom zostanie więcej”. Problem polega na tym, że to nie tylko populizm, ale także mydlenie oczu. Po pierwsze, nie jest jasne, czy wtedy cokolwiek się zmieni. Po drugie, nawet jeśli się zmieni, to ta zmiana dotknie niewielkiej części społeczeństwa. Bo przeważająca większość ukraińskich rodzin radzi sobie samodzielnie i nie potrzebuje 800+.

A co z relacjami społecznymi? Obserwujemy ochłodzenie nastrojów. Według badania przeprowadzonego w listopadzie 2024 roku przez firmę Info Saliens oraz raportu opublikowanego przez Centrum Mieroszewskiego jednym z najbardziej zauważalnych zjawisk jest „znaczny spadek pozytywnych opinii o Polsce i Polakach. W 2022 roku 83% Ukraińców miało dobre zdanie o Polakach, podczas gdy w listopadzie 2024 roku odsetek ten spadł do 41%. Jednocześnie wzrosła liczba osób, które odnoszą się do nich neutralnie, co świadczy o coraz bardziej pragmatycznym charakterze tych stosunków”.

Są ku temu powody. To dezinformacja, wyczerpanie i brak jasnych narracji rządu. Tyle że nie mówimy o konflikcie – mówimy o nieporozumieniu, które można naprawić. Ale tylko poprzez dialog i fakty.

W przestrzeni publicznej nie można również pominąć tematu Wołynia – tragicznego i bolesnego rozdziału wspólnej historii, który do dziś budzi silne emocje. To właśnie ta rana jest najczęściej wykorzystywana jako narzędzie podziału. Pojawiają się głosy, że Ukraińcy „nie chcą oddać ciał”, że nie ma woli współpracy, że pamięć o zbrodni jest świadomie tłumiona.

Ale trzeba jasno powiedzieć: Wołyń to tragedia dla obu narodów. To dramatyczna karta historii, która zasługuje na prawdę, pamięć i godność, a nie na instrumentalizację i wykorzystywanie jej do podsycania wrogości

Upamiętnienie ofiar i szacunek dla historycznej prawdy są ważne. Jednak równie ważne jest to, by historia nie stała się bronią w rękach politycznych narratorów. Bo nie możemy cofnąć czasu. Możemy jedynie zdecydować, co zrobimy z tą pamięcią – i czy pozwolimy jej dzielić nas w czasie, w którym najbardziej potrzebujemy jedności.

Dzisiaj stoimy przed nowymi wyzwaniami: wojną, kryzysami, dezinformacją, podważaniem podstaw bezpieczeństwa. W takich czasach historia powinna być drogowskazem, a nie przeszkodą. Musimy patrzeć w przyszłość razem. Polacy i Ukraińcy.

Dezinformacja jest bronią masowego rażenia. Trzeba powiedzieć wprost: Polska nie będzie bezpieczna, jeśli nie zbuduje systemu oporu wobec manipulacji informacyjnych. Edukacja medialna, umiejętność krytycznego myślenia, rozpoznawania fałszywych źródeł i świadomego korzystania z mediów – wszystko to powinno być tak samo ważne jak wiedza o lokalizacji najbliższego schronu przeciwbombowego. Wystarczy jedna umiejętnie podana fałszywa wiadomość, by wywołać panikę, wzbudzić oburzenie lub zablokować system.

Poznań, 24.08.2024. Marsz z okazji Dnia Niepodleglosci Ukrainy. Zdjęcie: Fot. Lukasz Gdak/East News

I tu Ukraińcy mogą odegrać ogromną rolę. Bo mają doświadczenie w walce z dezinformacją, znają narzędzia, wiedzą, jak reagować. W Ukrainie lokalni liderzy – nauczyciele, bibliotekarze, obrona terytorialna, organizacje społeczne – stali się informacyjnymi „latarnikami”, budując sieci zaufania. W Polsce również możemy tworzyć takich liderów i ich wspierać. A to bardzo pilna sprawa.

Dzisiejsze bezpieczeństwo narodowe to coś więcej niż tylko schrony i przepisy. To relacje międzyludzkie, zaufanie społeczne i higiena informacyjna. Wszystko zaczyna się od świadomości.

Jeśli chcemy być gotowi na kryzysy, musimy mówić o faktach, a nie o mitach. O ludziach, a nie o stereotypach. O współpracy, a nie o podziałach

Jedyny front to bezpieczne społeczeństwo. Ukraińcy nie są „gośćmi” – są częścią naszego społeczeństwa. Jeśli razem z nimi zbudujemy system obrony cywilnej, razem będziemy w stanie chronić się przed atakami nie z nieba, lecz z internetu.

Kto sieje strach, ten zbiera kliki. Kto krzewi wiedzę, buduje schronienie. Wojna informacyjna trwa. Albo nauczymy się ją prowadzić, albo przegramy jeszcze zanim padnie pierwszy strzał.

20
хв

Nie trzeba bomb, by wybuchła wojna. Wystarczy dobry fejk

Julia Boguslavska

Możesz być zainteresowany...

Ексклюзив
20
хв

Jest tylko dzisiaj i jutro. O żołnierzu, który stracił wzrok, ale nie stracił radości życia

Ексклюзив
20
хв

Заборона на фотозйомку в Польщі: де тепер не можна знімати?

Ексклюзив
20
хв

Nie trzeba bomb, by wybuchła wojna. Wystarczy dobry fejk

Skontaktuj się z redakcją

Jesteśmy tutaj, aby słuchać i współpracować z naszą społecznością. Napisz do nas jeśli masz jakieś pytania, sugestie lub ciekawe pomysły na artykuły.

Napisz do nas
Article in progress