Exclusive
20
min

Ukraińcy w Niemczech: najlepsze świadczenia, ale niewielu zatrudnionych

Kanclerz Niemiec Olaf Scholz wielokrotnie wzywał Ukraińców do bardziej aktywnego poszukiwania pracy. Aby przyspieszyć proces zatrudnienia, niemiecki rząd uruchomił program o nazwie Job Turbo, który ma wprowadzić uchodźców na rynek pracy i zachęcić ich do zatrudniania się natychmiast po ukończeniu kursów integracyjnych. Władze twierdzą, że program przynosi rezultaty, ale media mówią o fiasku

Kateryna Kopanieva

Federalny minister pracy Hubertus Heil  i uchodźczyni z Ukrainy pracująca w berlińskim supermarkecie. Zdjęcie: Bernd von Jutrczenka/ DPA/AFP/East News

No items found.

Zostań naszym Patronem

Dołącz do nas i razem opowiemy światu inspirujące historie. Nawet mały wkład się liczy.

Dołącz

Niemcy zajmują pierwsze miejsce na świecie pod względem liczby przyjętych ukraińskich uchodźców. Według Eurostatu, ponad 1 110 600 Ukraińców mieszka obecnie w tym kraju, będąc objętymi tymczasową ochroną. W pierwszym roku wojny na pełną skalę to Polska przyjęła najwięcej Ukraińców, ale rok później rozpoczął się ich odpływ do Niemiec. Zdecydowały o tym względy socjalne i finansowe. Niemczech ukraińscy uchodźcy otrzymują pomoc socjalną i mają możliwość bezpłatnego uczestnictwa w kursach integracyjnych, co teoretycznie zwiększa ich szanse na znalezienie pracy.

Jednak statystyki zatrudnienia nie są imponujące: według niemieckiego Ministerstwa Pracy i Spraw Socjalnych oficjalnie zatrudnionych jest 192 tysięcy Ukraińców, a kolejne 48 tysięcy pracuje w niepełnym wymiarze godzin. Oznacza to, że w Niemczech pracuje nieco ponad 20 procent uchodźców z Ukrainy.

Wszechwidzące oko pośredniaka

Rufina z Charkowa przyjechała do Niemiec ze swoim synem w wieku szkolnym w kwietniu 2022 roku. Zaraz po tym jak wyjechała, jej teść, teściowa i ich córka zginęli w podczas rosyjskiego ostrzału miasta.

– Pojechaliśmy do Magdeburga, gdzie krewni mojej przyjaciółki zatrzymali się w pierwszych dniach wojny – mówi Rufina. – Jako że to była rodzina z niemowlęciem, wolontariusze zapewnili jej tymczasowe mieszkanie, a my mogliśmy się w nim zatrzymać. Ci, którzy nie mieli gdzie się zatrzymać, zostali umieszczeni w obozie dla uchodźców. Znajdował się w parku miejskim i składał się z trzech sal gimnastycznych – ludzie spali tam na łóżkach polowych. Znam Ukraińców, którzy mieszkali w tym obozie przez ponad trzy miesiące, bo nie mogli znaleźć zakwaterowania.

Rufina z Charkowa: – Nauka niemieckiego mnie cieszy, bo chcę być użyteczna dla społeczeństwa i państwa, które wspierają mnie od dwóch lat

Niektórym ukraińskim uchodźcom w Niemczech pomagały rodziny niemieckie: ze znalezieniem mieszkania, adaptacją, umieszczeniem w przedszkolach i szkołach, z dokumentacją. Zwróciliśmy się do agencji wyszukiwania mieszkań - i osiedliliśmy się w pierwszym apartamencie, które nam zaoferowano. Płatność za wynajem mieszkania została przejęta przez centrum pracy (centrum zatrudnienia).

Według Rufiny stereotyp, że Niemcy są krajem biurokracji, jest pod wieloma względami prawdziwy.

— Proces formalności wydaje się bardzo trudny i długi w przeciwieństwie do Ukrainy. Jeśli nie pracujesz, co sześć miesięcy musisz aktualizować swoje dane w centrum pracy i przesłać dokumenty potwierdzające, że nie masz dochodów, nie otrzymywać przelewów z Ukrainy.

Wydanie karty bankowej w Niemczech następuje wtedy, gdy otrzymujesz kartę pocztą w ciągu miesiąca, po czym czekasz kolejne dwa tygodnie na kod PIN i kolejne dwa tygodnie na inne niezbędne dane

Kursy integracyjne, jeśli idziesz od poniedziałku do piątku, trwają dziewięć miesięcy. Kurs kończy się zdaniem egzaminu z języka niemieckiego na poziom B1 (średniozaawansowany) oraz egzaminu z przedmiotu „Polityka i historia”. Ostatni zdobyłem, ale dla B1 nie wystarczyło jednego punktu. Jeśli nie zdałeś B1, otrzymujesz kolejne 300 godzin treningu powtarzalnego, aby zacisnąć język.

Po otrzymaniu certyfikatu B1 już aktywnie szukasz pracy i oferujesz różne oferty pracy. Poziom B1 nie otwiera wielu możliwości — na pewno nie zostaniesz prawnikiem ani lekarzem z takim poziomem mowy. Możesz poprosić centrum pracy o możliwość dalszej nauki języka, aż do poziomu B2 lub C1. Wcześniej było to dozwolone częściej, teraz - tylko w niektórych przypadkach. Na przykład, jeśli byłeś lekarzem na Ukrainie i powiesz, że chciałbyś pracować tutaj w swojej specjalności, najprawdopodobniej będziesz mógł się uczyć, ponieważ potrzebni są lekarze w Niemczech. Ale nie mam pojęcia, jak uzyskać taką możliwość, jeśli jesteś na przykład krawcową lub mistrzem manicure.

Inne centrum pracy może oferować kursy przekwalifikowania. Warunkowo nie można pracować jako prawnik, jak na Ukrainie — idź na studia, aby zostać kucharzem lub fryzjerem. Takie kursy natychmiast wymagają praktyki zawodowej: na przykład trzy dni w tygodniu osoba uczy się, a dwa dni - praca i zdobywanie doświadczenia.

Podczas studiowania na kursie integracyjnym centrum pracy jest zasadniczo Twoim pracodawcą, któremu musisz zgłaszać każdy krok na swojej drodze

Jeśli przegapisz kursy niemieckiego lub wyjedziesz za granicę na wakacje bez ostrzeżenia beratora (inspektora centrum), spodziewaj się kłopotów. Jeśli nie dojdziesz do „terminu” (wizyty) bez uzasadnionego powodu i ostrzeżenia, centrum pracy zmniejsza wysokość świadczeń o 10-30%. Jeśli berator oferuje pracę kilka razy, ale odmawiasz bez konstruktywnego powodu, pomoc społeczna może zostać całkowicie anulowana.

„Im wyższy poziom języka niemieckiego, tym więcej możliwości dla obcokrajowców w Niemczech”

Obecnie świadczenia socjalne dla jednego dorosłego uchodźcy z Ukrainy wynoszą ponad 500 euro miesięcznie (od 506 do 563, w zależności od sytuacji). Państwo zapewnia również pomoc w wynajmie. Taka pomoc jest dostępna nawet dla osób już zatrudnionych, jeśli pensja nie wystarcza im na opłacenie mieszkania.

– Dlatego nawet ci, którzy nie mają własnego domu i pracują za płacę minimalną (12,41 euro za godzinę przed opodatkowaniem), mogą w Niemczech całkiem dobrze żyć, choć ceny mieszkań są tu dość wysokie – mówi Rufina. – Na przykład wynajęcie mieszkania o powierzchni 60 metrów kwadratowych kosztuje 500 euro, do czego trzeba jeszcze doliczyć około 120 euro za media i Internet. Nawet jeśli dana osoba otrzymuje 1600 euro miesięcznie, pieniądze te wystarczą jej na zakup dobrej żywności, opłacenie ubezpieczenia i mediów, zakup niezbędnego sprzętu, ubrań, odpoczynek i wakacje. Pracując np. jako sprzątaczka możesz nie być w stanie oszczędzać pieniędzy, ale na pewno będziesz żyć normalnie.

System opodatkowania i świadczeń socjalnych został zaprojektowany tak, by w jak największym stopniu chronić osoby o różnych dochodach

Na przykład jeśli w jednej trzyosobowej rodzinie (tata, mama, dziecko) ojciec zarabia 1700 euro, a w innej 3000 euro, to biorąc pod uwagę pomoc dla pierwszej i wyższy podatek płacony przez drugą – rodziny te będą miały prawie taki sam standard życia.

Kiedyś zastanawiałam się, dlaczego dentysta, który otworzył prywatną praktykę, zamyka swój gabinet o godzinie 13. Okazuje się, że praca np. do 17 jest dla niego nieopłacalna, bo podatek „zje” prawie wszystko, co zarobiłby przez dodatkowe cztery godziny. Dlatego większość ludzi tutaj nie zapracowuje się dla wyższych zarobków czy kariery – przez co poziom stresu u nich jest niższy. Niemcy są spokojni i wierzą w przyszłość.

Niedawno Rufina znalazła pracę w Czerwonym Krzyżu.

– To wolontariat w kuchni. Ucząc się języka cieszę się, że mogę być przydatna dla społeczeństwa i państwa, które wspierają mnie od dwóch lat – podkreśla. – Jestem naprawdę wdzięczna Niemcom za ich pomoc. Poza tym praca wśród nich jest okazją do poprawienia moich umiejętności językowych i zapoznania się z „ulicznym” niemieckim zamiast literackiej niemczyzny, której uczę się na kursach. W Ukrainie pracowałam jako kierowniczka sprzedaży. Wątpię, czy kiedykolwiek będę w stanie nauczyć się niemieckiego do poziomu wymaganego w tym zawodzie. Tak czy inaczej, im lepszym niemieckim posługuje się obcokrajowiec w Niemczech, tym więcej w tym kraju ma możliwości.

Mniej niepokoju, bo jesteś chroniona

Istnieją jednak zawody, które nie wymagają doskonałej znajomości języka niemieckiego i pozwalają dość szybko znaleźć pracę. Jelizawieta Tołczejewa z Kijowa jest fryzjerką. Kiedy przyjechała do Kolonii wiosną 2022 roku, szybko znalazła pracę w salonie kosmetycznym w centrum miasta.

Jelizawieta Tołczejewa: – Wszyscy tu są mile zaskoczeni ukraińską obsługą

– Po prostu napisałam do salonu, który mi się spodobał – mówi Jelizawieta. – Napisałam po angielsku. Odpowiedzieli, że mogę przyjść, a po sprawdzeniu moich umiejętności natychmiast zaproponowali mi pracę.

Większość Niemców mówi po angielsku, więc kwestia języka nie była dużym problemem dla tego salonu piękności

Teraz mój niemiecki jest znacznie lepszy (odbyłam sześciomiesięczny kurs językowy), dobrze znam fachową terminologię i potrafię rozmawiać z klientami (Niemcy uwielbiają tzw. small talk, ale nie otworzą przed tobą serca na fotelu fryzjerskim). W Niemczech brakuje fachowców, którzy żyją z pracy własnych rąk, i branża kosmetyczna nie jest tu wyjątkiem. Wszyscy tu są mile zaskoczeni ukraińską obsługą.

Dobrych salonów kosmetycznych i fryzjerskich jest w Niemczech niewiele – jeśli zawczasu takiego nie sprawdzisz, istnieje duże prawdopodobieństwo, że wyjdziesz z niego z kiepską fryzurą lub okropnym manicure. Jelizawieta chodzi do ukraińskich mistrzów, ale jej klientami są głównie Niemcy.

Większości Ukrainek w Niemczech nie stać na wizyty w lokalnych salonach piękności

– Ich usługi są około trzy razy droższe niż w Ukrainie – mówi Jelizawieta. – Moja ostatnia praca, z kompleksową koloryzacją włosów i strzyżeniem, kosztowała 320 euro. W Kijowie taka usługa kosztuje około 100 euro. Jedną z najbardziej przystępnych cenowo usług jest strzyżenie na krótko. Kosztuje 55 euro (45, jeśli strzyżesz się co miesiąc).

Ceny i standard życia różnią w zależności od landu. Na przykład w Kolonii (Nadrenia Północna-Westfalia) ceny wynajmu są wyższe niż w Magdeburgu (Saksonia-Anhalt).

– Płacę niecałe 600 euro (wliczając media) za wynajem pokoju w centrum Kolonii – mówi Jelizawieta. – Ale dalej od centrum można znaleźć pokój za 500 euro. Miejsce, w którym mieszkam, przypomina mieszkanie komunalne: mam własny pokój i dzielę kuchnię z sąsiadem. Takie zakwaterowanie jest tutaj bardzo popularne. Krótkoterminowy wynajem również jest czymś powszechnym: kiedy wynajmujący mieszkanie wyjeżdżają na wakacje, wynajmują je komuś innemu. Sama tak pomieszkiwałam, dopóki nie znalazłam mieszkania na stałe.

Mieszkanie, która Jelizawieta wynajmuje w Kolonii, ma własny taras

– Ogólnie mówiąc, poziom lęku w Niemczech spada, ponieważ ludzie są chronieni społecznie. Nie jest tajemnicą, że w branży kosmetycznej w Ukrainie większość profesjonalistów pracuje na czarno – ciągle się martwisz, że jeśli zachorujesz lub zechcesz wyjechać na wakacje, stracisz pieniądze. A tutaj otrzymam wynagrodzenie niezależnie od tego, czy byłam na zwolnieniu lekarskim, czy na wakacjach.

Jednak to, że państwo kontroluje całe twoje życie, ma także swoje minusy. Owszem, jeśli zostaniesz zwolniona z pracy, zachorujesz lub nie będziesz miała pieniędzy na czynsz, państwo cię wesprze. Ale jeśli oczekujesz pomocy, nie możesz zrezygnować z tego, co państwo ci zaoferuje. Znam przypadek, że Ukrainka zrezygnowała z pracy z powodu konfliktu, więc urząd pracy odmówił jej wypłaty zasiłku. Powiedziano jej, że zanim zrezygnowała, powinna była skonsultować się z coachem, który spróbowałby rozwiązać konflikt. Pozostawiona bez pomocy kobieta wróciła do Ukrainy. Tutaj nie możesz też ot tak po prostu wziąć psa ze schroniska. Musisz wypełnić mnóstwo dokumentów i do końca nie jest pewne, czy dostaniesz pozwolenie na adopcję zwierzaka.

Mojej klientce odmówiono adopcji psa, ponieważ nie miała partnera. „Kto będzie wyprowadzał psa, jeśli zachorujesz?” – usłyszała
Europejczycy mogą być pod wrażeniem nie tylko ukraińskiej obsługi, ale także barszczu. Właścicielce mieszkania wynajmowanego przez Jelizawietę bardzo zasmakował

Uderzające jest również to, że przy tak wysokim poziomie opieki społecznej w Niemczech jest wielu bezdomnych i narkomanów – na ulicach, ale jeszcze więcej w metrze.

– Dlatego staram się nie korzystać z metra (lepiej chodzić lub jeździć na rowerze – wszędzie są ścieżki rowerowe) – mówi Jelizawieta. – W metrze nie ma bramek, każdy może wejść. Niemcy są tolerancyjni nawet wobec narkomanów – traktują ich jak ludzi, którzy są chorzy i potrzebują pomocy. Niemcy mają służbę socjalną, w której uzależnieni od narkotyków mogą otrzymać dawkę za darmo. Wychodzą z założenia, że lepiej dać narkomanowi taką dawkę, niż dopuścić do tego, że okradnie kogoś z pieniędzy, za które będzie chciał ją kupić. Znajomy, który pracował w takim serwisie, powiedział, że osoby przychodzące po dawkę są przekonywane do obrania właściwej drogi. Oferuje się im terapię, pomoc w znalezieniu mieszkania, a nawet zatrudnienia. Jednak to, czy przyjąć taką pomoc, jest wyborem danej osoby.

Podobnie jak we wszystkich krajach europejskich, większość ukraińskich uchodźców w Niemczech jest objęta tymczasową ochroną, a ta nie daje im prawa do ubiegania się o obywatelstwo

Obecnie tymczasowa ochrona Ukraińców w Niemczech została przedłużona do 4 marca 2025 roku. Jednak pomimo niejasnych perspektyw, coraz więcej Ukraińców wyraża zamiar pozostania w tym kraju. Badanie przeprowadzone przez platformę migracyjną EWL we współpracy z Centrum Studiów Wschodnioeuropejskich Uniwersytetu Warszawskiego w marcu 2024 r. wykazało, że co trzeci Ukrainiec w Niemczech (32%) zamierza tam pozostać przez co najmniej kilka lat. 8% stwierdziło, że chciałoby zostać w tym kraju na stałe. Wśród powodów wymieniono obecność tam przyjaciół i krewnych, uproszczony proces uzyskiwania dokumentów i pozwoleń na pracę oraz pomoc w pokryciu kosztów mieszkaniowych.

Badanie wykazało również, że 57% Ukraińców przebywających w Niemczech widzi przyszłość swoich dzieci w tym kraju, a 39% – w Ukrainie, do której zamierzają po wojnie wrócić.

Zdjęcia z prywatnych archiwów bohaterek

No items found.
Р Е К Л А М А
Dołącz do newslettera
Thank you! Your submission has been received!
Oops! Something went wrong while submitting the form.

Ukraińska dziennikarka z 15-letnim doświadczeniem. Pracowała jako specjalna korespondent gazety „Fakty”, gdzie omawiała niezwykłe wydarzenia, głośne, pisała o wybitnych osobach, życiu i edukacji Ukraińców za granicą. Współpracowała z wieloma międzynarodowymi mediami.

Zostań naszym Patronem

Nic nie przetrwa bez słów.
Wspierając Sestry jesteś siłą, która niesie nasz głos dalej.

Dołącz

Kiedy mówimy o tych liczbach, warto pamiętać, o kim jest ta opowieść. To nie jest anonimowa fala migracji zarobkowej. Raport Deloitte pokazuje wyraźnie: uchodźcy z Ukrainy to przede wszystkim kobiety i dzieci. Aż 67% gospodarstw domowych prowadzonych jest przez samotne kobiety, które w Polsce samodzielnie utrzymują swoje rodziny, jednocześnie zmagając się z traumą wojny i niepewnością o los bliskich. W tym kontekście ich determinacja do pracy i samodzielności robi jeszcze większe wrażenie.

Efekt trampoliny

W każdej dyskusji o migracji powraca ten sam lęk: czy zabiorą nam pracę? Czy obniżą pensje? To naturalne obawy, które w zderzeniu z faktami okazują się mitem. Analiza Deloitte jest jednoznaczna: napływ uchodźców nie tylko nie zaszkodził polskim pracownikom, ale wręcz stał się dla nich korzystny. Wbrew czarnym scenariuszom, nie zaobserwowano ani spadku realnych płac, ani wzrostu bezrobocia wśród Polaków.

Najbardziej zdumiewające dowody płyną z analizy na poziomie powiatów. Dane pokazują, że tam, gdzie udział uchodźców w zatrudnieniu wzrósł o jeden punkt procentowy, wskaźnik zatrudnienia Polaków był wyższy o 0,5 punktu procentowego, a stopa bezrobocia niższa o 0,3 punktu.

To nie jest sucha statystyka. To dowód na „efekt trampoliny”: napływ nowej siły roboczej pozwolił polskim pracownikom awansować. Zamiast konkurować o te same, proste zadania, wielu z nich mogło zająć się bardziej zaawansowaną pracą, często lepiej płatną.

Ten cichy fenomen przełożył się na konkretne liczby.

Wkład uchodźców w polski PKB w 2024 roku sięgnął aż 2,7%, co odpowiada kwocie blisko 100 miliardów złotych wartości dodanej.

Równie wymowny jest ich wpływ na finanse publiczne. Uchodźcy stali się ważnymi płatnikami, zwiększając w 2024 roku dochody państwa o 2,94%, co oznacza dodatkowe 47 miliardów złotych w budżecie.

Dowodem ich rosnącej niezależności jest fakt, że aż 80% dochodów ich gospodarstw domowych pochodzi z pracy. Co istotne, udział świadczeń społecznych w ich dochodach wynosi tylko 14% i nie wzrósł, mimo podniesienia kwoty 800+.

Szczególnie wymowny jest wskaźnik pokazujący błyskawiczne "przenoszenie" swojego centrum ekonomicznego do Polski. Jeszcze w 2023 roku 81% dochodów uchodźców pochodziło ze źródeł polskich, a w 2024 roku było to już 90%.
Co to dokładnie oznacza? W ciągu zaledwie jednego roku udział pieniędzy pochodzących z Ukrainy – takich jak oszczędności czy przekazy od rodziny – w budżetach uchodźców drastycznie zmalał.
To polski rynek pracy i polskie zarobki stały się dla nich głównym źródłem utrzymania. Tak szybka zmiana dla tak dużej grupy ludzi to jeden z najmocniejszych dowodów na udaną i dynamiczną integrację.

Ten obraz współpracy, która przynosi korzyści obu stronom, potwierdzają nie tylko analitycy. Słychać go również w głosach polskich przedsiębiorców.

„Polska jest w komfortowej sytuacji, bo nie dość, że pomaga ludziom w potrzebie, to jeszcze dzięki ich pracy zarabia. Rzadko się zdarza, żeby na taką skalę etyka szła w parze z pragmatyką”komentuje właściciel polskiej firmy, która zatrudnia wielu pracowników z Ukrainy, w większości kobiet.

Prosi o zachowanie anonimowości, bo jak dodaje, „ostatnie głosy od nowego lokatora Belwederu wskazują na inny kierunek”.

Ten rozdźwięk między rzeczywistością ekonomiczną a debatą publiczną nie jest przypadkowy.

Jest on paliwem dla polskich populistów, którzy upraszczają skomplikowany obraz, by zbić kapitał polityczny na lękach i uprzedzeniach. Ich narracja o "kosztach" i "zagrożeniach" stoi w jawnej sprzeczności z danymi raportu Deloitte o miliardowych wpływach do budżetu i rosnącym zatrudnieniu Polaków.
Tę atmosferę niechęci dodatkowo rozgrywa i podsyca rosyjska propaganda, której strategicznym celem jest osłabienie Polski poprzez skłócenie jej z Ukraińcami i podważenie sensu niesionej pomocy.
W ten sposób populistyczna gra na emocjach splata się z zewnętrzną dezinformacją, tworząc toksyczną mieszankę, w której fakty ekonomiczne mają niewielkie szanse na przebicie.

Skarb za szklaną szybą: Niedopasowanie i marnowany potencjał

Prawdziwy skarb – czyli wiedza i umiejętności tysięcy uchodźców – wciąż pozostaje w dużej mierze niewykorzystany. Główny problem to ogromna przepaść między wykształceniem uchodźców a pracą, którą wykonują.
Aż 40% z nich ma wyższe wykształcenie, ale tylko 12% pracuje w zawodach wymagających tych kwalifikacji – wobec 37% wśród Polaków.
Skutkiem jest częstsza praca w zawodach prostych (38% uchodźców wobec 10% Polaków). Choć warto zauważyć, że to właśnie ta grupa w ostatnich dwóch latach odnotowała najszybszy awans zawodowy, zmniejszając swój udział o 10 punktów procentowych.
Mediana ich wynagrodzeń dynamicznie rośnie – z 3100 zł do 4000 zł netto – zbliżając się do poziomu 84% mediany krajowej.

Jedną z głównych przyczyn tego stanu rzeczy jest potężna bariera w dostępie do tak zwanych zawodów regulowanych. Są to profesje takie jak lekarz, pielęgniarka, nauczyciel czy architekt, których wykonywanie wymaga specjalnych licencji i spełnienia surowych wymogów prawnych.
Statystyki są tu bezlitosne: w tych zawodach pracuje zaledwie 3,6% uchodźców, podczas gdy wśród Polaków odsetek ten wynosi 10,6%. Dla wielu ukraińskich specjalistów przeszkodą nie do pokonania okazuje się wymóg posiadania polskiego obywatelstwa, który formalnie zamyka drogę do awansu np. w zawodzie nauczyciela. Innych zatrzymuje długa i kosztowna procedura uznawania zagranicznych dyplomów oraz konieczność zdania egzaminów w języku polskim. Dodatkowo, tylko 18% uchodźców mówi płynnie po polsku, co osiągają średnio po 29 miesiącach pobytu w kraju.

Gdybyśmy odblokowali zaledwie połowę tego uśpionego potencjału, polska gospodarka zyskałaby co najmniej 6 miliardów złotych wartości dodanej rocznie.

Zatrzymani w pół drogi: Paradoks integracji

Dziś zatrudnionych jest 69% uchodźców w wieku produkcyjnym. W przypadku kobiet – 70%, czyli tylko 2 punkty procentowe mniej niż wśród Polek. Różnice stają się jednak widoczne w grupach wiekowych 25–39 lat, gdzie uchodźczynie pracują rzadziej niż Polki, co raport wiąże z brakiem systemowego wsparcia w opiece nad dziećmi.

Co ciekawe, raport wskazuje na pewien paradoks. Integracja zawodowa i znalezienie stabilnej pracy w Polsce sprawiają, że uchodźcy rzadziej planują powrót do Ukrainy. Z kolei dostęp do dobrej edukacji dla dzieci i usług publicznych daje im poczucie stabilności, które... zwiększa ich gotowość do powrotu, bo mają zasoby i spokój, by taki powrót zaplanować.

Stawka w tej grze toczy się nie tylko o teraźniejszość. Prognozy Deloitte pokazują, że przy utrzymaniu kursu integracji, wkład uchodźców w polski PKB może wzrosnąć do 3,2% do roku 2030.
Jednak w całej tej debacie o procentach PKB, strategiach i polityce, najrzadziej słyszalny jest głos tych, których ona najbardziej dotyczy.
To opowieść o niezwykłej szansie, którą Polska może zmarnować, jeśli pozwoli, by zgiełk polityki zagłuszył głos faktów. 

20
хв

Ukraiński cud gospodarczy, którego Polska nie chce dostrzec

Jerzy Wojcik

Anna J. Dudek: – Serial „Dojrzewanie”, który opowiada historię młodego nastolatka oskarżonego o zabójstwo koleżanki, wstrząsnął opinią publiczną. To serial o incelach? 

Michał Bomastyk: – To zbyt duże uproszczenie. Przyklejanie etykiety incela dojrzewającemu chłopakowi może mieć negatywne konsekwencje dla jego funkcjonowania w przyszłości, także dla zdrowia psychicznego.

Główny bohater nie był członkiem subkultury inceli. Rzeczywiście uważał, że dla dziewczyn jest nieatrakcyjny, ale mówimy o 13-latku, któremu takie rozterki towarzyszą. Czy to jest podstawa, by nazywać go incelem? Mam poczucie, że nie.

Kiedy patrzę na głównego bohatera serialu, widzę mizoginię i traktowanie kobiet przedmiotowo, co jest niedopuszczalne. To efekt działania patriarchatu na młodego chłopaka, który na naszych oczach się radykalizuje i praktykuje nienawiść wobec kobiet. Incele również to robią – nienawidzą kobiet i są agresywnymi mizoginami. Pamiętajmy jednak, że każdy incel nienawidzi kobiet, natomiast nie każdy mizogin jest incelem.

Michał Bomastyk. Zdjęcie: Materiały prasowe

Określenie „incel” pojawia się bardzo często w kontekście chłopców, chłopaków i młodych mężczyzn. Co dokładnie oznacza?

No właśnie: to, że ono się pojawia, nie znaczy jeszcze, że ci chłopcy czy mężczyźni są incelami.

Incelami są faceci funkcjonujący w tzw. manosferze – „męskiej sferze”, w której nie ma miejsca dla kobiet, ponieważ incele ich nienawidzą. Ale nienawidzą też mężczyzn, którzy mają sylwetkę chada, czyli wysokiego, przystojnego, z widocznymi kośćmi policzkowymi i zarostem. Incele to mężczyźni skupieni w internetowej subkulturze, dobrowolnie decydujący się na rezygnację z uprawiania seksu z kobietami ze względu na swój wygląd, sytuację życiową, stan zdrowia czy sytuację ekonomiczną i społeczną.

To mężczyźni nazywający siebie „przegrywami”, którzy mówią, że dla nich życie już się skończyło i jest to swoisty game over, ponieważ są niezdolni do znalezienia partnerki i romantycznego życia. Obwiniają o to kobiety i mężczyzn, którzy incelami nie są.

Ale incele nienawidzą też patriarchatu, ponieważ w ich ocenie nagradza on mężczyzn uchodzących za „samców alfa”

Incele są więc mężczyznami tworzącymi własną, hermetyczną, zamkniętą społeczność, do której bardzo trudno się dostać i w której nie ma miejsca dla mężczyzn uprawiających seks. I rzecz jasna dla kobiet, gdyż zdaniem inceli zasługują one na wszystko, co najgorsze. Dlatego odpowiadając na pierwsze pytanie nie powiedziałem, że „Dojrzewanie” jest serialem o incelach. Natomiast z pewnością pojawiają się w nim incelskie praktyki. 

Mówi się o kryzysie męskości, który ma wynikać z silnej emancypacji kobiet i zmiany postrzegania „klasycznej” męskości, czyli tej, w której mężczyzna płodzi syna, sadzi drzewo i stawia dom. Wszystko to w patriarchalnym sosie. Na czym ten kryzys polega i czy to aby na pewno kryzys? A może to po prostu dziejąca się na naszych oczach zmiana?

Myślę, że mówienie o kryzysie jest niewskazane, ponieważ pokazujemy wtedy, że męskość rozumiana klasycznie jest zagrożona i właśnie „jest w kryzysie”. Paradoksalnie więc mówienie o „kryzysie męskości” wzmacnia patriarchalny przekaz, bo żałuje się w jakiś sposób tego klasycznego wzorca. Tymczasem to dobrze, że ten wzorzec się zmienia. Zamiast więc mówić: „kryzys męskości” proponuję zwrócić się ku „zmianie męskości” albo „redefinicji męskości”.

To pokazuje, że mężczyźni rzeczywiście dostrzegają potrzebę zmiany i odejścia od klasycznego, patriarchalnego paradygmatu. Istnieje ryzyko, że jeżeli będziemy utrzymywać, że ten „kryzys” istnieje, to taki przekaz będzie sugerował, że z mężczyznami jest coś nie tak. A to nie jest narracja włączająca

Dla mężczyzn to „dobra zmiana”? Taka, która przychodzi z łatwością?

Musimy podkreślić, że niektórzy mężczyźni nie chcą zmian w obszarze męskości i poszukiwania dla niej nowych definicji czy strategii. I to najprawdopodobniej ci mężczyźni wierzą w „kryzys męskości”, ponieważ dotychczasowa wizja męskości (ta patriarchalna), która była im bliska i do której zostali zsocjalizowani, nagle się rozpada, a poczucie ich męskiej tożsamości zaburza się i destabilizuje. Wtedy rzeczywiście ci mężczyźni mogą być w kryzysie, bo zmiana patriarchalnego wzorca zapewne jest dla nich niewygodna i burzy ich poczucie komfortu. I teraz naszym – osób zajmujących się prawami człowieka i równym traktowaniem – zadaniem jest pokazywanie tym mężczyznom, że nie muszą postrzegać dekonstrukcji patriarchalnego wzorca męskości jako zagrożenia czy kryzysu ich samych, a właśnie jako punkt zwrotny dla ich męskiej tożsamości, która już nie musi być zwarta z hegemonią odartą z czułości i wrażliwości. 

Wraz z fundacją Instytut Przeciwdziałania Wykluczeniom prowadzisz telefon zaufania dla mężczyzn, angażujesz się także w działania równościowe. Z czym najczęściej dzwonią chłopcy i mężczyźni?

Owszem, dzwonią do nas mężczyźni w kryzysie, ale to jest kryzys zdrowia psychicznego. Dlatego chcą porozmawiać z psychologiem – by otrzymać pomoc i wsparcie. Mężczyźni są różni, więc i tematy, z którymi dzwonią, są różne. Widać jednak bardzo wyraźnie, że to są rozmowy dotyczące relacji z partnerką, dzieckiem, drugim mężczyzną. Ale są to też rozmowy mężczyzn będących w kryzysie suicydalnym. Najważniejsze dla nas jest to, by mężczyzna, który dzwoni, otrzymał pomoc. My odczuwamy wdzięczność wobec każdego takiego mężczyzny. Wdzięczność za to, że uwierzył, że proszenie o pomoc jest męskie. 

Gdybyś miał określić najważniejszą zmianę, którą obserwujesz w różnicach pokoleniowych – weźmy „boomerów”, „millenialsów” i „zetki” – to na czym miałaby ona polegać? 

Odpowiadając na to pytanie powinniśmy każde pokolenie rozpatrzeć osobno i wskazać na to, jaką męskość (re)produkują czy performują mężczyźni „boomerzy”, „millenialsi” i ci z „pokolenia Z”. Powiedziałbym jednak, że różnica między „boomerami” a „millenialsami” to przede wszystkim podejście do roli ojca. Faceci z „pokolenia millenium” nierzadko noszą w sobie traumy związane z wychowaniem ich przez ojców i chcą się od tych praktyk, których jako dzieci doświadczyli, odciąć. I inaczej wychowywać swoje dzieci, stawiając na czułość, opiekuńczość i obecność w ich życiu. 

A „zetki”? 

Myślę, że możemy tutaj mówić o projektowaniu męskości – poszukiwaniu jej nowych form, redefiniowaniu skostniałych i hermetycznych wzorców męskości, funkcjonujących w modelu patriarchalnym

Nie oznacza to jednak, że młodzi mężczyźni z „pokolenia Z” uwolnili się od toksycznego patriarchatu, ponieważ oni również są socjalizowani do męskości najbardziej pożądanej w męskocentrycznym modelu, czyli męskości hegemonicznej. Wydaje się jednak, że „zetki” potrafią się tym krzywdzącym normom postawić i z nich rezygnować dużo łatwiej niż „millenialsi”. Ale to nie znaczy, że faceci z „pokolenia Z” nie są zagrożeni radykalizacją. Skoro są obarczeni patriarchatem, to istnieje ryzyko, że zdecydują się pójść tą „drogą męskości”, a to z kolei może prowadzić do negatywnych konsekwencji.

A „toksyczna męskość”? Co oznacza? Czy wpisują się w nią młodzi mężczyźni określani jako incele?

Mówisz: „określani jako incele”, a to incele sami siebie tak określają. To, że ktoś ich tak określa, nie znaczy, że nimi są. To ważne. A odpowiadając na pytanie: z całą pewnością tak. Manosfera i zachowania mężczyzn należących do społeczności inceli wpisują się w kategorię toksycznej męskości, i to w najgorszym wydaniu – obrzydliwej mizoginii. Powiem jednak, że tu też jest widoczna ogromna krzywda patriarchatu, która inceli dotyka. Bo uwierzyli, że są niewystarczający, nieatrakcyjni, niepotrzebni i cały świat ich nienawidzi dlatego, że przegrali swoje życie. Uważam, że taką skrzywioną wizję siebie mają właśnie za sprawą patriarchatu, który ich skrzywdził, zranił. I teraz oni sami krzywdzą kobiety, nienawidząc ich.

Kadr z serialu. Zdjęcie: Materiały prasowe

Skoro zostali skrzywdzeni, to czy potrzeba w podejściu do tego zjawiska empatii, czułości? 

Nie chcę ich usprawiedliwiać, ponieważ mizoginia w żaden sposób nie może być usprawiedliwiana. Natomiast chcę pokazać działanie patriarchalnego mechanizmu. W wyniku jego funkcjonowania obrywają wszyscy, incele też.

A czym jest toksyczna męskość? To wzorzec sprzedawany młodym i dorosłym mężczyznom, zgodnie z którym wmawia im się, że mogą być przemocowi, agresywni, gniewni, hiperseksualni, że mogą traktować kobiety przedmiotowo i że dzięki temu będą prawdziwymi mężczyznami – samcami gotowymi podbijać świat.

Chciałbym podkreślić, że już decydując się na użycie terminu „toksyczna męskość”, powinniśmy wskazywać na toksyczne zachowania, nie zaś dawać do zrozumienia, że wszyscy mężczyźni w patriarchalnym modelu mają ukrytą toksyczną esencję. Bo taka perspektywa jest sama w sobie toksyczna: zachowania toksyczne – tak, męskość sama w sobie – nie. 

Wróćmy do „Dojrzewania”. Jakie wrażenie na Tobie, badaczu męskości, zrobił ten serial? Zaskoczył cię?

Nie, ponieważ długo już przyglądam się funkcjonowaniu społeczno-kulturowych norm męskości i wzorców męskości.

Natomiast wiem, że ten serial może zaskakiwać i szokować. I ja się bardzo cieszę, że tak jest. Bo ten serial nie jest o incelach. On jest o chłopcu, który nie został włączony w równościową zmianę i w procesie wychowania jako chłopiec był socjalizowany do tradycyjnej męskości. Efekt znają te osoby, które serial obejrzały.

Jest to więc serial o tym, by chłopców włączać, mówić im o uczuciach, o tym, że nie muszą nigdy udawać „prawdziwych mężczyzn” – że mogą płakać, mogą być wrażliwi, mogą być wolni od etykiet męskości

Ale to też serial o tym, że dziewczyny nie powinny etykietować facetów, że są mało męscy i jako mężczyźni „nie stają na wysokości zadania”. Męskość nie jest jednorodna. Męskość jest różnorodna, czuła i empatyczna. Potraktujmy ten serial jak przestrogę, że musimy poważnie myśleć o chłopcach i uczyć ich feministycznych wartości. By kierowali się wartościami, które na pierwszym miejscu stawiają równość i prawa człowieka, nie zaś mizoginię i przemoc.

20
хв

„Dojrzewanie” to nie jest serial o incelach

Anna J. Dudek

Możesz być zainteresowany...

Ексклюзив
20
хв

Wybory w Niemczech: wyniki, osobliwości i przyszły kurs kraju

Ексклюзив
20
хв

„Najbardziej wpływowym członkiem NATO wydaje się być Putin”: wyniki monachijskiej konferencji bezpieczeństwa dla Ukrainy, Europy i Stanów Zjednoczonych

Ексклюзив
20
хв

Rebecca Harms: Polska jest niekwestionowanym celem Rosjan

Skontaktuj się z redakcją

Jesteśmy tutaj, aby słuchać i współpracować z naszą społecznością. Napisz do nas jeśli masz jakieś pytania, sugestie lub ciekawe pomysły na artykuły.

Napisz do nas
Article in progress