Exclusive
20
min

Ostatni samotny Nowy Rok

Dziennikarka Sestr Maria Górska opisuje, jak wygląda Nowy Rok uchodźczyni. I dzieli się osobistymi wspomnieniami o tym, jak Rosja zniszczyła jej rodzinę podczas ostatniej zimy w sowieckiej Ukrainie

Maria Górska

Mała Maria Górska (druga od prawej w dolnym rzędzie)

No items found.

Zostań naszym Patronem

Dołącz do nas i razem opowiemy światu inspirujące historie. Nawet mały wkład się liczy.

Dołącz

Świętując nadejście nowego roku w tych wojennych latach często wspominam ostatnią zimę w sowieckim Kijowie przed odzyskaniem niepodległości. Miałam wtedy siedem lat. Mama właśnie rozwiodła się z tatą, a on wyjechał na tournée z teatrem do Polski i już nigdy nie wrócił. My z mamą przeprowadziłyśmy się do małego mieszkania, które kupiła dla nas babcia.

Nie miałyśmy kołdry, więc na noc przykrywałyśmy się płaszczem i ciepłym szalem mamy. W tamtych czasach jej pensja była wypłacana w kuponach, które w każdej chwili mogły zostać zdewaluowane

Wieczorami, gdy mama była w pracy, odrabiałam w domu lekcje, grałam na skrzypcach, a potem czytałam książki z biblioteki. Z szóstego piętra naszego mieszkania patrzyłam na śnieg, który padał na drzewa i dachy, i wyczekiwałam, aż w którejś ze stacji telewizyjnych – rosyjskim Ostankino albo ukraińskich UT-1 czy UT-2 – między niekończącymi się przemówieniami deputowanych, radzieckimi filmami i oficjalnymi koncertami pojawi się coś dla dzieci.

Z mamą

Mama wróciła z teatru późnym wieczorem, pracowała tam jako oświetleniowiec. Na kupony kupiła tylko zapałki, bo wszystko inne zostało wcześniej sprzedane. Liczyła, że wymieni te zapałki na coś innego. Jeszcze długo potem mieliśmy w domu pełno zapałek, których nikt nie chciał.

Chcąc zapewnić mi jakąś rozrywkę w ten sylwestrowo-noworoczny czas, mama zabrała mnie na spacer. Poszłyśmy na Zejście Andrijiwskie [historyczne zejście łączące kijowską dzielnicę Górne Miasto z historyczną dzielnicą Padół – red.] i tam, w kawiarni, mama kupiła mi herbatę i ciastko. Próbowałyśmy o czymś rozmawiać, ale głównie milczałyśmy.

Każda z nas czuła się bardzo samotna z powodu rozpadu rodziny i niepewnej przyszłości
Rodzina Marii Górskiej

Często myślę, że gdyby Związek Radziecki nie istniał, moi rodzice nigdy by się nie rozwiedli. Dwoje marzycieli, którzy w czasie miodowego miesiąca zbudowali jacht, uszyli żagiel i wypłynęli nim na Morze Kijowskie [wielki zalew na północ od Kijowa – red.], nie mogło być szczęśliwych w kraju Orwella. Mój tata, aktor, aby wyżywić rodzinę, musiał pracować na nocne zmiany w fabryce Arsenał, a mama, piękna i inteligentna dziewczyna z dyplomem inżyniera, spędzała całe dnie na szyciu ubrań na zamówienie, niańcząc przy tym dziecko.

Gdyby nie rosyjska okupacja na początku XX wieku, potem przejęcie władzy w Ukrainie przez bolszewików i represje wobec mojej rodziny, tata byłby właścicielem kina na Padole, jak jego dziadek. A mama byłaby pewnie zamożną rolniczką z kijowszczyzny – też jak jej dziadkowie. W sylwestrową noc w naszym mieszkaniu przy ulicy Puszkińskiej, w centrum Kijowa, odbywałby się wystawny bal z najpiękniejszą choinką w mieście, gośćmi, muzyką i zabawami. Tata byłby we fraku i cylindrze, a mama i ja we wspaniałych sukniach i pantofelkach, jak księżniczki.

Zamiast tego rodzice rozwiedli się, tata wyjechał do pracy w Polsce, a my w sylwestra zostałyśmy same w zimnej, pustej kawalerce na kijowskim blokowisku

Choć z radia płynęły świąteczne melodie, a miasto zdobiły noworoczne iluminacje, nie miałyśmy ochoty na zabawę. Tuż przed Nowym Rokiem otrzymałyśmy od taty paczkę z Polski. Były w niej pachnące mandarynki, szynka i ser, czekolada Wedla, ozdoby choinkowe i książka dla mnie – „Zima Muminków” Tove Jansson. Po polsku.

Przy szopce

Dom wypełnił się zapachami, udekorowałyśmy choinkę polskimi ozdobami. A mama, która nie mówiła po polsku, tylko trochę po niemiecku, dzielnie zaczęła tłumaczyć mi najciekawszą książkę mojego dzieciństwa.

Być może wtedy po raz pierwszy wspólnie rozgrzałyśmy nasze serca – czytając niesamowite opowieści o Dolinie Muminków, śmiejąc się, dziwiąc i radując. Od tamtej pory wszystkie nasze święta z mamą były radosne, pachnące i ciepłe.

Zaczęłam odwiedzać tatę w Polsce, gdzie świętowałam katolickie Boże Narodzenie i Nowy Rok. Uczyłam się języka i szybko zaczęłam czytać po polsku kolejne tomy o Muminkach i „Anię z Zielonego Wzgórza”. Poznałam też straszną historię okrutnego tyrana, króla Popiela, który za znęcanie się nad ludźmi został zjedzony w zamkowej wieży przez myszy.

Z tatą

Na prawosławne Boże Narodzenie, obchodzone w starym stylu, wracałam do mamy – z mandarynkami, szynką i czekoladą w plecaku. Po 10 latach do Ukrainy wrócił z Polski także mój tata. Odtąd już wszyscy razem, w kilka rodzin, świętowaliśmy Boże Narodzenie i Nowy Rok – z szopką, pysznym jedzeniem i kolędami do białego rana. I z każdym rokiem było nas więcej. Dołączali sąsiedzi i koledzy z pracy, potem mąż mojej siostry i mój mąż. A wreszcie – nasze dzieci.

Tak było aż do rosyjskiej napaści na Ukrainę, kiedy jako uchodźczyni wylądowałam w Polsce z moim nowo narodzonym dzieckiem, ratując je przed rosyjskimi bombami

Mój pierwszy sylwester w Warszawie był niezwykły. Przypominał mi trochę dziecięce wizyty u ojca. Był smutek, ale i nadzieja – „bo do wiosny na pewno wygramy!”

Drugiego sylwestra włączyłam w sobie tryb kulinarny, próbując ugotować wszystkie hity kuchni polskiej i ukraińskiej. Przyjechał do nas tata z żoną, siostra z mężem – i choć byliśmy w niepełnym składzie, jak zwykle zebraliśmy się przy stole w naszym wynajętym warszawskim mieszkaniu.

Trzeci sylwester był dla mnie zaskoczeniem. Było jak w „Dniu świstaka” albo jak wtedy, gdy masz sen, który śni ci się zbyt długo, a ty nie możesz się obudzić: przed tobą święta, radość, prezenty, składanie życzeń i wznoszenie toastów, a twój nastrój jest w okolicy zera.

Trump w Ameryce, Orban na Węgrzech, Putin na Kremlu, Kawelaszwili w Gruzji i zmasowane ataki rakietowe na Ukrainę

Przyłapuję się na myśli, że w końcu to tylko kolejny Nowy Rok. Można popracować jeszcze ciężej niż zwykle, zamówić pizzę, obejrzeć „Kevina” i pójść spać o 1 w nocy.

Pod koniec listopada mama przyjechała na kilka dni w odwiedziny. Nie mogła zostać do świąt, bo musiała pracować. Tata też nie przyjechał. Jest reżyserem teatralnym, a Boże Narodzenie i Nowy Rok to czas świątecznych przedstawień.

Razem z mamą wykonałyśmy tysiąc prac domowych w moim mieszkaniu i jakby na pamiątkę mroźnej zimy 1990 roku kupiłyśmy dzieciom dodatkowe zimowe ubrania i buty. Ugotowałyśmy też setki pierogów i gołąbków, zamówiłyśmy nowy ciepły koc i dywan na ścianę w pokoju dziecięcym. Gdy to wszystko robiłyśmy, zdałam sobie sprawę, że te święta i Nowy Rok znów miną mi bez rodziców.

W stroju Śnieżynki
Czy można zabrać ze sobą Nowy Rok i przenieść go, gdzie się chce? Mówię wam: tak!

Jest 1 grudnia, a my z mamą pijemy szampana z aperolem i przystrajamy choinkę. Tak jak wtedy, gdy byłam dzieckiem, śmiejemy się i rozwieszamy na niej włosy anielskie. Tak jak wtedy, nie robimy planów – bo jaki to miałoby sens, skoro nie wiesz, co wydarzy się jutro? Mama czyta mojej najstarszej córce „Anię z Zielonego Wzgórza” po ukraińsku, którą tata przysłał nam do Polski razem z czekoladkami i suszonymi owocami z targu niedaleko naszego domu. Kiedy szykowaliśmy się do pociągu, mama płakała, jak mała dziewczynka. Martwiła się, że w Polsce będziemy bez rodziców, sami.

Zbliża się Nowy Rok. Mam już choinkę i prezenty dla dzieci, szampana w szafce, ciepły koc od mamy i pieniądze zamiast kuponów

Zbiorę się w sobie i urządzę dzieciom święta. Będzie „Kevin”, kolędy, mandarynki, kolorowe paczuszki i pysznie zastawiony stół. A kiedy zegar wybije dwunastą, wypowiem jedno życzenie.

Życzę sobie i nam wszystkim – rodzicom i dzieciom, wolontariuszom, ratownikom i żołnierzom – abyśmy kolejne święta mogli już spędzać z naszymi rodzinami w naszym pięknym, niepodległym i wolnym kraju. I żeby Rosja już nigdy nie zniszczyła żadnej rodziny. Ani mojej, ani żadnej innej na świecie.

Wszystkie zdjęcia z prywatnego archiwum autorki

No items found.
Р Е К Л А М А
Dołącz do newslettera
Thank you! Your submission has been received!
Oops! Something went wrong while submitting the form.

Redaktorka naczelna magazynu internetowego Sestry. Medioznawczyni, prezenterka telewizyjna, menedżerka kultury. Ukraińska dziennikarka, dyrektorka programowa kanału Espresso TV, organizatorka wielu międzynarodowych wydarzeń kulturalnych ważnych dla dialogu polsko-ukraińskiego. w szczególności projektów Vincento w Ukrainie. Od 2013 roku jest dziennikarką kanału telewizyjnego „Espresso”: prezenterką programów „Tydzień z Marią Górską” i „Sobotni klub polityczny” z Witalijem Portnikowem. Od 24 lutego 2022 roku jest gospodarzem telemaratonu wojennego na Espresso. Tymczasowo w Warszawie, gdzie aktywnie uczestniczyła w inicjatywach promocji ukraińskich migrantów tymczasowych w UE — wraz z zespołem polskich i ukraińskich dziennikarzy uruchomiła edycję Sestry.

Zostań naszym Patronem

Nic nie przetrwa bez słów.
Wspierając Sestry jesteś siłą, która niesie nasz głos dalej.

Dołącz

Jako kobiety musimy polegać na sobie i bliskich osobach, którym naprawdę możemy zaufać. Rozdzierająca serce historia 25-letniej Lizy, brutalnie zgwałconej i zamordowanej w Warszawie, przypomniała nam, kobietom, że nasze krzyki i zwykłe mówienie „nie” nigdy nie zostaną przez mężczyzn w pełni zrozumiane.
Czytanie newsów i doświadczanie świata jako kobieta skłoniło mnie więc do poszukiwania sposobów, w jakie mogę się chronić.

Zajęcia z samoobrony, gaz pieprzowy, taksówki – to wszystko jest skuteczne. Ale bardzo frustruje mnie to, że „bezpieczeństwo” oznacza, że muszę wydawać więcej pieniędzy, a przede wszystkim dawać te pieniądze firmom należącym do mężczyzn.
Postanowiłam więc sprawdzić, w jaki sposób mogłabym przynajmniej finansować pomysły kobiet.

I tak natknęłam się na aplikację Aplikacja SafeMe, stworzoną i monitorowaną przez młode kobiety, które, jak ja, szukały rozwiązań pomagających się chronić. Ku mojemu zaskoczeniu komentarze pod reklamą aplikacji były przerażające, a wielu mężczyzn wyśmiewało kobiety za to, że chcą czuć się bezpieczniej, albo szerzyło rasizm. To skłoniło mnie do bliższego zbadania aplikacji.

Aplikacja ma dwa tryby: „Zamów obserwację” i„Wezwij pomoc”. Jeśli wybierzesz: „Zamów obserwację”, „Asystent Bezpieczeństwa SafeMe będzie nadzorować Twój przejazd, sprawdzając, czy przemieszczasz się wyznaczoną trasą, a w razie zagrożenia powiadomi odpowiednie służby porządkowe. Wystarczy, że określisz środek transportu i wybierzesz punkt docelowy w aplikacji, a my będziemy czuwali nad Twoim bezpieczeństwem”.

Z kolei w trybie „Wezwij pomoc” czytamy: „W sytuacjach zagrożenia lub poczucia uzasadnionego niebezpieczeństwa skorzystaj z aplikacji i wezwij pomoc.
Za pomocą jednego przycisku zawiadomisz Asystenta Bezpieczeństwa SafeMe, który skieruje odpowiednie służby do Twojej lokalizacji.”

Dzięki temu nie musisz dzwonić na policję i podawać swojej lokalizacji czy wyjaśniać, w jakiej jesteś sytuacji – bo aplikacja już to śledzi. Zdecydowałam się na jej zainstalowanie i od tamtej pory z niej korzystam (miesięczny abonament wynosi 12,49 zł).
Na rynku dostępne są również inne aplikacje, takie jak HomeGirl, Uber Women czy Bolt Women, z których często korzystam, wracając do domu.

Wiem, że aplikacja nie jest rozwiązaniem w przypadku braku poczucia bezpieczeństwa, którego doświadczamy my, kobiety.

Krzepiąca jest jednak świadomość, że istnieje społeczność kobiet, które troszczą się o siebie nawzajem, by stworzyć przestrzenie (nawet w Internecie), gdzie możemy czuć się bezpiecznie.
20
хв

Jak się chronię w Polsce

Melania Krych

Można ją umownie nazwać „listą Nawrockiego”. Prawdą jest, że Polska to republika parlamentarno-prezydencka, w której formalne kompetencje głowy państwa nie są obszerne. Jednak wypowiedzi Karola Nawrockiego podczas wyścigu prezydenckiego wymagają od Ukrainy radykalnych zmian w podejściu do dialogu z Warszawą. Obecny prezydent-elekt jest katalizatorem potrzebnych zmian w stosunkach Polski i Ukrainy, dlatego „listę Nawrockiego” należy tworzyć już teraz.

  1. Nowy traktat o przyjaźni i współpracy. Warto przypomnieć, że Traktat o dobrym sąsiedztwie, przyjaznych stosunkach i współpracy między Ukrainą a Rzecząpospolitą Polską został podpisany i ratyfikowany jeszcze w 1992 roku. Jest to logiczne, biorąc pod uwagę pierwszeństwo Polski w kwestii uznania niepodległości Ukrainy, jednak dziś przyjęcie nowej wersji Traktatu jest krokiem aktualnym. Warszawa i Kijów rozpoczęły odpowiednie konsultacje u szczytu kadencji prezydenta Andrzeja Dudy, a zakończenie tego procesu pozwoliłoby przerzucić logiczny pomost między jedną a drugą prezydenturą.

  2. Decyzja o kontynuacji ekshumacji ofiar Wołynia. Decyzja o przeprowadzeniu ekshumacji w Pużnikach (obwód tarnopolski) pozwoliła zneutralizować negatywny efekt kolejnego aktu wandalizmu na mogile żołnierzy UPA na górze Monastyr. Jednak kontynuacja ekshumacji jest logiczna, zwłaszcza biorąc pod uwagę, że Nawrocki przed wyborem na prezydenta RP był prezesem Instytutu Pamięci Narodowej. Krok ten pozwoli zminimalizować negatywne skutki oczekiwanego udziału Karola Nawrockiego w lipcowych wydarzeniach związanych z agresywnym upamiętnianiem ofiar Zbrodni Wołyńskiej.

  3. Zaangażowanie Polski jako mediatora w proces negocjacyjny z FR. Warszawę charakteryzują niebezpodstawne ambicje dyplomatyczne. Choć prezydent Polski, w odróżnieniu od swojego ukraińskiego odpowiednika, nie nominuje ministrów obrony i spraw zagranicznych, będzie starał się wpływać na politykę zagraniczną i obronną. Dlatego aktywniejsze pośrednictwo Polski w dialogu rosyjsko-ukraińskim może być korzystne zarówno dla Kijowa, jak i dla Warszawy.

  4. Udział w obchodach piątej rocznicy utworzenia Trójkąta Lubelskiego. W tym roku ta geopolityczna konstrukcja w regionie bałtycko-czarnomorskim obchodzi swoje pięciolecie, jednak w ostatnich miesiącach w polskiej retoryce polityki zagranicznej bardziej widoczny jest Trójkąt Weimarski (Niemcy – Polska – Francja). Niemniej jednak zarówno Trójkąt Lubelski, jak i utworzona dziesięć lat temu w tym mieście Polsko-Litewsko-Ukraińska Brygada im. Księcia Konstantego Ostrogskiego, mogą służyć wzmocnieniu bezpieczeństwa regionalnego. Warto to „sprzedać” Karolowi Nawrockiemu i członkom jego zespołu.

  5. Aktywizacja udziału Ukrainy w projekcie Trójmorza. Zainicjowany przez prezydentów Polski i Chorwacji projekt rozwoju krajów między Adriatykiem, Bałtykiem a Morzem Czarnym powinien politycznie przetrwać swoich założycieli – Andrzeja Dudę i Kolindę Grabar-Kitarović. Dla Karola Nawrockiego może to być element własnej aktywności w polityce zagranicznej, a dla Ukrainy – szansa na zwiększenie podmiotowości na arenie międzynarodowej. Ponadto Ukraina posiada rozbudowany system przesyłu gazu, który należy wykorzystywać do tranzytu gazu ziemnego.

  6. Wznowienie dialogu na temat udziału Polski w procesie odbudowy Ukrainy. Przedstawiciele polskiego biznesu od ponad dwóch lat próbują uzyskać od Ukrainy odpowiedź na pytanie dotyczące ich udziału w procesie odbudowy Ukrainy. Słusznie przypuszczają, że przedstawiciele różnych korporacji transnarodowych mogą ich odsunąć dosłownie w ostatniej chwili. Warto tu przypomnieć obietnicę Nawrockiego z debaty telewizyjnej o „wysyłaniu na Ukrainę nie polskich żołnierzy, a polskich biznesmenów” i podchwycić ją.

  7. Promowanie „nowego prometeizmu”. Opierając się na publicznym wizerunku nowo wybranego prezydenta Polski, Ukraina mogłaby zaproponować mu „nowy prometeizm” – koncepcję przeciwdziałania Rosji i jej wpływom w regionie bałtycko-czarnomorskim. Twórczo reinterpretując dziedzictwo Józefa Piłsudskiego, ukraińskie kierownictwo mogłoby spróbować stworzyć atmosferę zaufania w stosunkach z Warszawą.

Zamiast posłowia. Ukraina ma dwa miesiące na sformułowanie polityki wobec Nawrockiego i Polski, na czele której stanie on w sierpniu. Piłka jest po stronie ukraińskiej, i szanse na porozumienie z politykiem będącym nową postacią w polityce są wysokie.

20
хв

Po wyborach w Polsce: "Lista Nawrockiego" jako szansa dla Kijowa 

Jewhen Magda

Możesz być zainteresowany...

Ексклюзив
20
хв

Nie całkiem mnie…

Skontaktuj się z redakcją

Jesteśmy tutaj, aby słuchać i współpracować z naszą społecznością. Napisz do nas jeśli masz jakieś pytania, sugestie lub ciekawe pomysły na artykuły.

Napisz do nas
Article in progress