Exclusive
20
min

Ostatni samotny Nowy Rok

Dziennikarka Sestr Maria Górska opisuje, jak wygląda Nowy Rok uchodźczyni. I dzieli się osobistymi wspomnieniami o tym, jak Rosja zniszczyła jej rodzinę podczas ostatniej zimy w sowieckiej Ukrainie

Maria Górska

Mała Maria Górska (druga od prawej w dolnym rzędzie)

No items found.

Zostań naszym Patronem

Dołącz do nas i razem opowiemy światu inspirujące historie. Nawet mały wkład się liczy.

Dołącz

Świętując nadejście nowego roku w tych wojennych latach często wspominam ostatnią zimę w sowieckim Kijowie przed odzyskaniem niepodległości. Miałam wtedy siedem lat. Mama właśnie rozwiodła się z tatą, a on wyjechał na tournée z teatrem do Polski i już nigdy nie wrócił. My z mamą przeprowadziłyśmy się do małego mieszkania, które kupiła dla nas babcia.

Nie miałyśmy kołdry, więc na noc przykrywałyśmy się płaszczem i ciepłym szalem mamy. W tamtych czasach jej pensja była wypłacana w kuponach, które w każdej chwili mogły zostać zdewaluowane

Wieczorami, gdy mama była w pracy, odrabiałam w domu lekcje, grałam na skrzypcach, a potem czytałam książki z biblioteki. Z szóstego piętra naszego mieszkania patrzyłam na śnieg, który padał na drzewa i dachy, i wyczekiwałam, aż w którejś ze stacji telewizyjnych – rosyjskim Ostankino albo ukraińskich UT-1 czy UT-2 – między niekończącymi się przemówieniami deputowanych, radzieckimi filmami i oficjalnymi koncertami pojawi się coś dla dzieci.

Z mamą

Mama wróciła z teatru późnym wieczorem, pracowała tam jako oświetleniowiec. Na kupony kupiła tylko zapałki, bo wszystko inne zostało wcześniej sprzedane. Liczyła, że wymieni te zapałki na coś innego. Jeszcze długo potem mieliśmy w domu pełno zapałek, których nikt nie chciał.

Chcąc zapewnić mi jakąś rozrywkę w ten sylwestrowo-noworoczny czas, mama zabrała mnie na spacer. Poszłyśmy na Zejście Andrijiwskie [historyczne zejście łączące kijowską dzielnicę Górne Miasto z historyczną dzielnicą Padół – red.] i tam, w kawiarni, mama kupiła mi herbatę i ciastko. Próbowałyśmy o czymś rozmawiać, ale głównie milczałyśmy.

Każda z nas czuła się bardzo samotna z powodu rozpadu rodziny i niepewnej przyszłości
Rodzina Marii Górskiej

Często myślę, że gdyby Związek Radziecki nie istniał, moi rodzice nigdy by się nie rozwiedli. Dwoje marzycieli, którzy w czasie miodowego miesiąca zbudowali jacht, uszyli żagiel i wypłynęli nim na Morze Kijowskie [wielki zalew na północ od Kijowa – red.], nie mogło być szczęśliwych w kraju Orwella. Mój tata, aktor, aby wyżywić rodzinę, musiał pracować na nocne zmiany w fabryce Arsenał, a mama, piękna i inteligentna dziewczyna z dyplomem inżyniera, spędzała całe dnie na szyciu ubrań na zamówienie, niańcząc przy tym dziecko.

Gdyby nie rosyjska okupacja na początku XX wieku, potem przejęcie władzy w Ukrainie przez bolszewików i represje wobec mojej rodziny, tata byłby właścicielem kina na Padole, jak jego dziadek. A mama byłaby pewnie zamożną rolniczką z kijowszczyzny – też jak jej dziadkowie. W sylwestrową noc w naszym mieszkaniu przy ulicy Puszkińskiej, w centrum Kijowa, odbywałby się wystawny bal z najpiękniejszą choinką w mieście, gośćmi, muzyką i zabawami. Tata byłby we fraku i cylindrze, a mama i ja we wspaniałych sukniach i pantofelkach, jak księżniczki.

Zamiast tego rodzice rozwiedli się, tata wyjechał do pracy w Polsce, a my w sylwestra zostałyśmy same w zimnej, pustej kawalerce na kijowskim blokowisku

Choć z radia płynęły świąteczne melodie, a miasto zdobiły noworoczne iluminacje, nie miałyśmy ochoty na zabawę. Tuż przed Nowym Rokiem otrzymałyśmy od taty paczkę z Polski. Były w niej pachnące mandarynki, szynka i ser, czekolada Wedla, ozdoby choinkowe i książka dla mnie – „Zima Muminków” Tove Jansson. Po polsku.

Przy szopce

Dom wypełnił się zapachami, udekorowałyśmy choinkę polskimi ozdobami. A mama, która nie mówiła po polsku, tylko trochę po niemiecku, dzielnie zaczęła tłumaczyć mi najciekawszą książkę mojego dzieciństwa.

Być może wtedy po raz pierwszy wspólnie rozgrzałyśmy nasze serca – czytając niesamowite opowieści o Dolinie Muminków, śmiejąc się, dziwiąc i radując. Od tamtej pory wszystkie nasze święta z mamą były radosne, pachnące i ciepłe.

Zaczęłam odwiedzać tatę w Polsce, gdzie świętowałam katolickie Boże Narodzenie i Nowy Rok. Uczyłam się języka i szybko zaczęłam czytać po polsku kolejne tomy o Muminkach i „Anię z Zielonego Wzgórza”. Poznałam też straszną historię okrutnego tyrana, króla Popiela, który za znęcanie się nad ludźmi został zjedzony w zamkowej wieży przez myszy.

Z tatą

Na prawosławne Boże Narodzenie, obchodzone w starym stylu, wracałam do mamy – z mandarynkami, szynką i czekoladą w plecaku. Po 10 latach do Ukrainy wrócił z Polski także mój tata. Odtąd już wszyscy razem, w kilka rodzin, świętowaliśmy Boże Narodzenie i Nowy Rok – z szopką, pysznym jedzeniem i kolędami do białego rana. I z każdym rokiem było nas więcej. Dołączali sąsiedzi i koledzy z pracy, potem mąż mojej siostry i mój mąż. A wreszcie – nasze dzieci.

Tak było aż do rosyjskiej napaści na Ukrainę, kiedy jako uchodźczyni wylądowałam w Polsce z moim nowo narodzonym dzieckiem, ratując je przed rosyjskimi bombami

Mój pierwszy sylwester w Warszawie był niezwykły. Przypominał mi trochę dziecięce wizyty u ojca. Był smutek, ale i nadzieja – „bo do wiosny na pewno wygramy!”

Drugiego sylwestra włączyłam w sobie tryb kulinarny, próbując ugotować wszystkie hity kuchni polskiej i ukraińskiej. Przyjechał do nas tata z żoną, siostra z mężem – i choć byliśmy w niepełnym składzie, jak zwykle zebraliśmy się przy stole w naszym wynajętym warszawskim mieszkaniu.

Trzeci sylwester był dla mnie zaskoczeniem. Było jak w „Dniu świstaka” albo jak wtedy, gdy masz sen, który śni ci się zbyt długo, a ty nie możesz się obudzić: przed tobą święta, radość, prezenty, składanie życzeń i wznoszenie toastów, a twój nastrój jest w okolicy zera.

Trump w Ameryce, Orban na Węgrzech, Putin na Kremlu, Kawelaszwili w Gruzji i zmasowane ataki rakietowe na Ukrainę

Przyłapuję się na myśli, że w końcu to tylko kolejny Nowy Rok. Można popracować jeszcze ciężej niż zwykle, zamówić pizzę, obejrzeć „Kevina” i pójść spać o 1 w nocy.

Pod koniec listopada mama przyjechała na kilka dni w odwiedziny. Nie mogła zostać do świąt, bo musiała pracować. Tata też nie przyjechał. Jest reżyserem teatralnym, a Boże Narodzenie i Nowy Rok to czas świątecznych przedstawień.

Razem z mamą wykonałyśmy tysiąc prac domowych w moim mieszkaniu i jakby na pamiątkę mroźnej zimy 1990 roku kupiłyśmy dzieciom dodatkowe zimowe ubrania i buty. Ugotowałyśmy też setki pierogów i gołąbków, zamówiłyśmy nowy ciepły koc i dywan na ścianę w pokoju dziecięcym. Gdy to wszystko robiłyśmy, zdałam sobie sprawę, że te święta i Nowy Rok znów miną mi bez rodziców.

W stroju Śnieżynki
Czy można zabrać ze sobą Nowy Rok i przenieść go, gdzie się chce? Mówię wam: tak!

Jest 1 grudnia, a my z mamą pijemy szampana z aperolem i przystrajamy choinkę. Tak jak wtedy, gdy byłam dzieckiem, śmiejemy się i rozwieszamy na niej włosy anielskie. Tak jak wtedy, nie robimy planów – bo jaki to miałoby sens, skoro nie wiesz, co wydarzy się jutro? Mama czyta mojej najstarszej córce „Anię z Zielonego Wzgórza” po ukraińsku, którą tata przysłał nam do Polski razem z czekoladkami i suszonymi owocami z targu niedaleko naszego domu. Kiedy szykowaliśmy się do pociągu, mama płakała, jak mała dziewczynka. Martwiła się, że w Polsce będziemy bez rodziców, sami.

Zbliża się Nowy Rok. Mam już choinkę i prezenty dla dzieci, szampana w szafce, ciepły koc od mamy i pieniądze zamiast kuponów

Zbiorę się w sobie i urządzę dzieciom święta. Będzie „Kevin”, kolędy, mandarynki, kolorowe paczuszki i pysznie zastawiony stół. A kiedy zegar wybije dwunastą, wypowiem jedno życzenie.

Życzę sobie i nam wszystkim – rodzicom i dzieciom, wolontariuszom, ratownikom i żołnierzom – abyśmy kolejne święta mogli już spędzać z naszymi rodzinami w naszym pięknym, niepodległym i wolnym kraju. I żeby Rosja już nigdy nie zniszczyła żadnej rodziny. Ani mojej, ani żadnej innej na świecie.

Wszystkie zdjęcia z prywatnego archiwum autorki

No items found.
Р Е К Л А М А
Dołącz do newslettera
Thank you! Your submission has been received!
Oops! Something went wrong while submitting the form.

Redaktorka naczelna magazynu internetowego Sestry. Medioznawczyni, prezenterka telewizyjna, menedżerka kultury. Ukraińska dziennikarka, dyrektorka programowa kanału Espresso TV, organizatorka wielu międzynarodowych wydarzeń kulturalnych ważnych dla dialogu polsko-ukraińskiego. w szczególności projektów Vincento w Ukrainie. Od 2013 roku jest dziennikarką kanału telewizyjnego „Espresso”: prezenterką programów „Tydzień z Marią Górską” i „Sobotni klub polityczny” z Witalijem Portnikowem. Od 24 lutego 2022 roku jest gospodarzem telemaratonu wojennego na Espresso. Tymczasowo w Warszawie, gdzie aktywnie uczestniczyła w inicjatywach promocji ukraińskich migrantów tymczasowych w UE — wraz z zespołem polskich i ukraińskich dziennikarzy uruchomiła edycję Sestry.

Zostań naszym Patronem

Nic nie przetrwa bez słów.
Wspierając Sestry jesteś siłą, która niesie nasz głos dalej.

Dołącz
Trump podczas spotkania z Meloni w Gabinecie Owalnym. Waszyngton, 17 kwietnia 2025 r. Zdjęcie: Alex Brandon/Associated Press/East News

Na oficjalnych zdjęciach z włoską premierką prezydent USA jest uśmiechnięty i nie ukrywa, że darzy Meloni szczególną sympatią. Złośliwi podejrzewają nawet, że się w niej podkochuje – i to dlatego jego stosunek do Meloni jest znacznie lepszy niż do Emmanuela Macrona, Keira Starmera i Olafa Scholza, którym nie szczędził krytyki w serwisie X.

W rzeczywistości Meloni ma do wykonania aż dwie misje. O pierwszej świat dowiedział się po słynnym skandalu z udziałem Trumpa, J. D. Vance’a i Wołodymyra Zełenskiego w Gabinecie Owalnym. Następnego dnia włoska premierka spotkała się z ukraińskim przywódcą w Londynie, gdzie wezwała go do unikania napięć ze Stanami Zjednoczonymi i udzieliła kilku cennych rad.

– Uważam, że bardzo ważne jest, abyśmy unikali ryzyka rozłamu Zachodu. Myślę też, że w tej kwestii Wielka Brytania i Włochy mogą odegrać ważną rolę w budowaniu mostów – powiedziała wówczas.

Wskutek wsparcia tych dwóch państw Stany Zjednoczone wznowiły wymianę danych wywiadowczych i wyraziły zgodę na dalsze dostawy broni dla Ukrainy

Meloni wysoko oceniła spotkanie Trumpa i Zełenskiego, które odbyło się podczas pogrzebu papieża. Podczas rozmowy w bazylice św. Piotra obaj przywódcy już się nie kłócili, lecz spokojnie wymienili uwagi na temat ram planu pokojowego. W poście na oficjalnym koncie partii Meloni, Braci Włochów, nawiązano do działań dyplomatycznych włoskiej przywódczyni, które były „starannie i dyskretnie zaplanowane, bez dążenia do bycia w centrum uwagi, nawet gdy na Rzym, stolicę chrześcijaństwa, były skierowane oczy całego świata”.

Spotkanie Zełenskiego z Meloni w Rzymie. Zdjęcie: OPU

Premierka Włoch odbyła też w Watykanie rozmowę z szefową Komisji Europejskiej Ursulą von der Leyen. Unia Europejska ma nadzieję, że Meloni może skłonić amerykańskiego prezydenta do zawarcia nowej umowy handlowej i ponownego przeglądu ceł, by Europejczycy mogli uniknąć wojny handlowej z USA. Meloni wzięła na siebie misję posłańca Europy, zwłaszcza że amerykański przywódca unika rozmów telefonicznych z przewodniczącą KE.

Unia Europejska ma trzy miesiące na to, by przekonać Trumpa do niewprowadzania 20-procentowych ceł na unijny eksport do USA. Obecnie produkty unijne są opodatkowane podstawową stawką 10 procent, a 25-procentowymi cłami na stal, aluminium i samochody.

Dla samej Meloni sytuacja ta oznacza wzmocnienie jej pozycji w Unii Europejskiej

W grudniu ubiegłego roku „Politico” nazwało włoską premierkę gwiazdą europejskiej polityki. Napisano nawet wprost, że liderka Braci Włochów w ciągu kilku lat „przeobraziła się z marginalnej postaci politycznej w jedną z kluczowych figur na europejskiej i światowej arenie”.

Premierka Włoch została uznana przez „Politico” za najbardziej wpływową osobę w Europie w 2025 roku. Zdjęcie: IPA/ABACA/Abaca/East News

„Dzisiaj jeśli chcesz rozmawiać z Europą, to telefon do Giorgii Meloni jest oczywistym wyborem. Nawet takie postaci jak Elon Musk, najbogatszy człowiek świata i doradca nowo wybranego prezydenta USA Donalda Trumpa, zwracają się do włoskiej premierki w celu omówienia kwestii strategicznych” – napisał wspomniany opiniotwórczy serwis.

Co takiego jest w Meloni? Przed jej zwycięstwem w wyborach w 2022 roku twarzą włoskiej prawicy był Silvio Berlusconi – znany ze skandalicznych imprez magnat medialny, lubiący oszukiwać na podatkach, a przy tym przyjaciel Putina

Partia Meloni pojawiła się na scenie politycznej, gdy ekscesy tego kontrowersyjnego miliardera zaczęły wywierać destrukcyjny wpływ na życie polityczne we Włoszech.

Bracia Włosi stali się zdrową alternatywą, która przekonała wyborców, że prawica jest zdolna zajmować się pracą na rzecz państwa, a nie tylko taplać się w basenach z gwiazdami telewizji i hostessami. Z czasem Meloni, ideowo ultranacjonalistyczna i radykalna, zdołała zaprezentować się światu jako polityczka, z którą gotowi są współpracować zarówno w Brukseli, jak w Waszyngtonie.

Meloni jest też jedną z nielicznych osób w Europie, które mogą jak równa z równym dyskutować Emmanuelem Macronem, twardo spierając się z nim o politykę fiskalną, społeczną i kryzys migracyjny
Macron i Meloni podczas szczytu „koalicji chętnych” w Paryżu. 27 marca 2025 r. Zdjęcie: LUDOVIC MARIN/AFP/East News

Zachodni analitycy twierdzą, że sukces w stosunkach z Trumpem Meloni zawdzięcza nie tylko urodzie i wyrafinowanemu stylowi. Potrafi bowiem znaleźć równowagę między radykalnymi ideami swojej partii a pragmatyczną współpracą z międzynarodowymi partnerami. Jej przywództwo zapowiada nową erę zmian w polityce europejskiej, w której liberalne podejście ustępuje miejsca nowym twarzom silnie skupionym na kwestiach narodowych. Można również z całą pewnością stwierdzić, że Giorgia Meloni, Kaja Kallas i Ursula von der Leyen to zespół na trudne czasy, który będzie sprzątał europejską stajnię Augiasza, pozostawioną przez mężczyzn chcących przyjaźnić się z Putinem.

Projekt jest współfinansowany przez Polsko-Amerykańską Fundację Wolności w ramach programu „Wspieraj Ukrainę”, realizowanego przez Fundację Edukacja dla Demokracji

20
хв

Ulubienica Trumpa. Jak Giorgia Meloni stała się arbitrem między Waszyngtonem, Brukselą i Kijowem

Marina Daniluk-Jarmolajewa
Donald Trump, Kamalv Harris, Times Square, Nowy Jork

Kiedy rozmawiałam z ludźmi w Polsce o tym, które imperium wybraliby, gdyby ich kraj był w potrzebie, odpowiedź zawsze brzmiała: „Amerykę”. Teraz wydaje się, że to się zmienia.

Myślę, że ludzie nie zdają sobie sprawy z tego, jak źle było w Ameryce przed Trumpem. Jeśli już, to uważam Trumpa za osobę po prostu otwarcie mówiącą o rzeczach, które amerykański rząd robił przez wieki. W żadnym wypadku nie twierdzę, że to, co Trump robi, jest w porządku – ale on jest w tym szczery. W końcu administracja Bidena deportowała średnio 57 000 osób miesięcznie, podczas gdy administracja Trumpa odesłała w zeszłym miesiącu 37 660 osób, a mimo to nigdy nie słyszeliśmy o planach Bidena dotyczących deportacji. Chwalimy liberałów za ich zaangażowanie na rzecz praw człowieka, ale co tak naprawdę osiągnęli? Nie chronią praw kobiet, pozwalają na ludobójstwo Palestyńczyków, aresztują studentów za udział w protestach, umożliwiają Rosji kontynuowanie jej zbrodni i ograniczają naszą wolność słowa.

I mimo to oczekuje się, że będziemy na nich głosować, bo są „mniejszym złem”? Wciąż słyszę, że odpowiedzialność za naszą przyszłość „spoczywa w rękach młodych ludzi”, ponieważ to starsze pokolenie spowodowało cały ten bałagan. Oczekuje się ode mnie, że będę protestować, głosować, organizować się – podczas gdy jestem od tego wszystkiego odcinana. Jaką demokracją była Ameryka, skoro mamy wybór tylko między dwoma złami, a oba są wspierane przez te same potężne interesy?

Myślę, że patrząc na Amerykę musimy zadać sobie pytanie: „Dla kogo ona kiedykolwiek była dobra?” To zawsze był kraj dobry dla białego Amerykanina, a teraz jest dla niego prawdopodobnie jeszcze lepszy. Jednak czy kiedykolwiek to był dobry kraj dla kobiet? Czy kiedykolwiek ten kraj był dobry dla ludzi o innym kolorze skóry niż biały? Myślę, że zapominamy o tym, idealizując Amerykę.

To nigdy nie był wielki kraj i nigdy nie będzie „znowu wielki”, chyba że przeszłością, do której się odnosimy, jest to kolonialne, rasistowskie imperium, które Trump chce przywrócić

Patrząc na „amerykański sen” z perspektywy postkomunistycznego kraju w Europie Wschodniej można dość łatwo go idealizować. Niemniej zawsze staram się przypominać ludziom z Europy Wschodniej, że społeczeństwo, bezpieczeństwo, edukacja i opieka zdrowotna, które mamy tutaj, są milion razy cenniejsze niż wyidealizowana wersja tego, jak mogłoby wyglądać ich życie w kapitalistycznej utopii Ameryki.

Niedawno odwiedziłam Nowy Jork. Chociaż jest to jedno z najdroższych miast w USA, wzrost cen, do którego doszło w ciągu ostatniego roku, zszokował mnie. Słyszałam od znajomych, że nie stać ich na czynsz, bo został podniesiony o 25%. Niektórzy z nich nie byli w stanie znaleźć pracy od zeszłego lata – a mówiąc o pracy mam na myśli jakąkolwiek pracę, w tym w kawiarni lub sklepie spożywczym. A to są ludzie, którzy ukończyli prestiżowe uniwersytety, jak Columbia czy Uniwersytet Nowojorski.

William Edwards i Kimberly Cambron biorą ślub w Walentynki na Times Square w Nowym Jorku 14 lutego 2025 roku. Zdjęcie: Kena Betancur/AFP

Ceny żywności wciąż rosną. W zeszłym roku za artykuły spożywcze, które wystarczały mi na około 10 dni, płaciłam około 120 dolarów. Kiedy przyjechałam do Nowego Jorku ostatnio, ta kwota się podwoiła. Oczywiste jest, że Trump chce załamania gospodarki, by na wszystko było stać 1% społeczeństwa – ale co dalej?

Czy ci wszyscy ludzie, których nie stać na nic, mają trafić do aresztu i stać się kolejną grupą świadczącą niewolniczą pracę na rzecz amerykańskiego supermocarstwa? Taki jest plan Trumpa?

Bezdomność w Ameryce to kolejna rzecz, którą zauważyłam dopiero po roku mojej nieobecności tam. Ku mojemu zaskoczeniu odkryłam, że Amerykanie są na nią jeszcze bardziej obojętni niż wcześniej. Wzrost liczby ludzi biorących narkotyki na ulicach jest przerażający, a epidemia fentanylu szybko zmienia kolejne miasta w „miasta zombie”. To był poważny problem już w czasie pandemii, lecz teraz jest jeszcze poważniejszy. Coraz więcej osób nie stać na opłacenie czynszu – i coraz więcej z nich ląduje na ulicy. Chociaż widok narkotyzujących się ludzi budzi u mnie strach, jeszcze silniejsza jest we mnie złość. Dlaczego nikt im nie pomaga? Jak Amerykanie mogą być tak nieczuli, patrząc na ludzi umierających codziennie na ulicach?

Teraz Trump chce zdelegalizować bycie bezdomnym. Wykorzysta tych, których nie da się zamknąć w kapitalistycznym systemie, jako kolejną siłę niewolniczej pracy w amerykańskich więzieniach.

Bezdomni jedzą lunch w Święto Dziękczynienia, przygotowany przez organizację non-profit Midnight Mission dla prawie 2000 osób w dzielnicy Skid Row w centrum Los Angeles, 25 listopada 2021 r. Zdjęcie: Apu GOMES/AFP

Ameryka powoli się rozpada, jak każde imperium, tyle że jej problemy nie pojawiły się z dnia na dzień. Narastały od dawna – problemy systemowe, które zostały przegapione lub zlekceważone przez obywateli. Pęknięcia w fundamentach istniały od lat w kraju, którego rdzeń oparto na ludobójstwie i niewolnictwie, tyle że teraz nie można ich już zignorować.

Jak więc obywatele tego kraju mogą nadal odwracać wzrok i nie podejmować działań? Bo łatwiej im siedzieć w domu, rozpraszając się rozrywką, mediami społecznościowymi lub codziennymi obowiązkami, niż konfrontować się z trudnymi realiami tego, co dzieje się wokół. Ze smutkiem uświadamiam sobie, że powaga sytuacji dociera do wielu Amerykanów dopiero wtedy, gdy ucierpi ich własność. Dopiero gdy zagrożony jest ich dobytek, poczucie bezpieczeństwa czy codzienne życie, zaczynają rozumieć, że zmiana nie nastąpi poprzez bierne obserwowanie albo czekanie. Pilna potrzeba wyjścia na ulice, domagania się działań, staje się jasna dopiero wtedy, gdy osobiście odczuwa się skutki bezczynności. Ale z historii wiemy, że wtedy jest już za późno.

„Najpierw przyszli po socjalistów, ale ja milczałem, bo nie byłem socjalistą.

Potem przyszli po związkowców i znów nie protestowałem, bo nie należałem do związków zawodowych.

Potem przyszła kolej na Żydów i znowu nie protestowałem, bo nie byłem Żydem.

Wreszcie przyszli po mnie i nie było już nikogo, kto wstawiłby się za mną”.

Martin Niemöller

20
хв

Upadek Ameryki, jaką znamy

Melania Krych

Możesz być zainteresowany...

Ексклюзив
20
хв

Nie całkiem mnie…

Skontaktuj się z redakcją

Jesteśmy tutaj, aby słuchać i współpracować z naszą społecznością. Napisz do nas jeśli masz jakieś pytania, sugestie lub ciekawe pomysły na artykuły.

Napisz do nas
Article in progress