Exclusive
20
min

Oksana Kolesnyk: Kiedy szkoła została otwarta, przez pierwsze dwa tygodnie na przerwach panowała cisza. Właśnie to było najstraszniejsze

- Istnienie szkoły nie może być zasługą tylko jednej osoby, to praca wielu ludzi z całej Ukrainy - mówi dyrektorka Warszawskiej Szkoły Ukraińskiej (SzkoUA)

Olga Gembik

Dyrektorka SzkoUA Oksana Kolesnyk. Zdjęcie: archiwum prywatne

No items found.

Zostań naszym Patronem

Dołącz do nas i razem opowiemy światu inspirujące historie. Nawet mały wkład się liczy.

Dołącz

Mieli dwadzieścia cztery dni na załatwienie wszystkiego. Niewiele czasu, by otworzyć ukraińską szkołę w innym kraju i zbudować od podstaw bezpieczną przestrzeń. Środowisko, w którym uczniowie szkoły podstawowej mogą z łatwością przytulić się do dyrektorki podczas przerwy, a dorośli uczniowie mogą bezpiecznie proponować własne pomysły bez obawy, że zostaną wyśmiani za proaktywną postawę. Jednak im się udało - zespołowi nauczycieli i dyrektorce Warszawskiej Szkoły Ukraińskiej (SzkoUA), Oksanie Kolesnyk. Została ona nominowana do pierwszej nagrody Portrety Siostrzeństwa, ustanowionej przez redakcję międzynarodowego magazynu Sestry. Poprzez tę nagrodę chcielibyśmy docenić kobiet, które od początku wielkiej wojny wniosły bezcenny wkład we wspieranie Ukrainy w walce z rosyjską agresją.  

Olga Gembik: Jakie dzieci uczą się w Warszawskiej Szkole Ukraińskiej? Kim są dzisiejsi uczniowie?

Oksana Kolesnyk: Dzieci zmieniają się, stają się otwarte i mogą śmiało mówić, co myślą. One lepiej się komunikują i rozumieją wartość znajomości języków obcych. Wiedzą, że niezależnie od tego, jakim językiem mówisz, poszerzasz granice rozwoju osobistego.  

Nasze dzieci znacznie wyprzedzają nas w korzystaniu z technologii, gadżetów i nowych aplikacji: czatu GPT, oprogramowania do obróbki zdjęć i wideo. Niedawno przeprowadziliśmy eksperyment i powierzyliśmy uczniom odpowiedzialność za moderowanie szkolnej strony SzkoUA na Instagramie: jednego dnia moderowała 11 klasa, następnego dnia 10 klasa i aż do 8 klasy. Ciekawie było obserwować, z jaką odpowiedzialnością dzieci publikowały historie i jak bardzo im na tym zależało. Dzięki temu nasza publiczność wzrosła.

Okres, w którym uczniowie nie czytali, bo pojawił się Internet, już minął. Teraz jest taki trend, że dzieci wracają do książek. Chciałabym, aby nadal otrzymywały informacje nie tylko z Internetu i gadżetów, ale także doceniały czytanie.

Dzisiejsza młodzież interesuje się książkami i dyskutuje o nich, co jest dobrą wiadomością

Czasami uczniowie zadają pytania w trudnej sytuacji. Co zrobić? Odpowiedzieć na nie. Jeśli pytanie cię zaskoczy i nie znasz odpowiedzi, powinieneś zatrzymać się, pomyśleć o tym i zaproponować ponownie wrócić do tego, powiedzmy, jutro lub na następnej lekcji. Nie powinieneś udzielać fałszywych odpowiedzi lub informacji, których nie jesteś pewien. Dzieci to wyczują i stracą zaufanie.

OG: Jak blisko jest Pani z dziećmi, zajmując stanowisko kierownicze?

OK: Na tyle, na ile mogę. Oczywiście nie mogę być ich przyjaciółką i komunikować się na tym samym poziomie. Jeśli będę zbyt przyjacielska, będą przychodzić do mnie z mniejszą liczbą pytań i problemów. Muszę zachować równowagę - pomagać zarówno dziecku, jak i nauczycielowi. Jestem trochę z boku, ale na tym samym poziomie.    

Ostatnio pojechałam na tygodniową wycieczkę szkolną - tzw. "białą szkołę" - z uczniami klas 8-11 i ich nauczycielami. Pojechaliśmy do Krzyżowej pod Wrocławiem. Dzieci miały wykłady, warsztaty i pojechały na wycieczkę do Wrocławia. Na dyskotekach nikt się nie krępował, wszyscy razem tańczyli. W ten sposób zbliżamy się do dzieci. " Czy można zrobić z panią selfie?" - pytają. "Dlaczego nie?"

Praca z dziećmi ma wiele zalet. Uczniowie są stymulujący. Praca z dziećmi sprawia, że starasz się za nimi nadążyć i ciągle uczysz się czegoś nowego
Oksana Kolesnyk z uczniami. Zdjęcie: archiwum prywatne

OG: Jakie było Pani doświadczenie zanim przejęła Pani szkołę w Warszawie?

OK: Po studiach pracowałam w czernihowskim oddziale Kijowskiego Uniwersytetu Slawistycznego. Zaczynałam jako asystentka laboratoryjna i w ciągu dziesięciu lat doszłam do stanowiska zastępcy dyrektora oddziału. Pracowałam również w scentralizowanym systemie bibliotecznym obwodu czernihowskiego. Praca w bibliotece nauczyła mnie nieoczekiwanych rzeczy - jak przygotować wydarzenie, jak je zorganizować, jak pracować z ludźmi, jak zebrać i usystematyzować materiały, umieścić je w książce, a następnie przygotować do publikacji.

W tym czasie w Ukrainie rozpoczęła się reforma decentralizacyjna. Jedna z nowo powstałych gmin, Iwaniwska koło Czernihowa, poszukiwała kierownika wydziału oświaty. Przeszłam konkurs i pracowałam na tym stanowisku. Reforma decentralizacyjna otworzyła nowe możliwości, zaczęliśmy współpracować z różnymi organizacjami pozarządowymi i zdobyliśmy granty. Dzięki projektowi SKL International dotyczącemu decentralizacji i wsparcia samorządu lokalnego nawiązałam wiele przyjaźni w Ukrainie i w Polsce.

Kilka miesięcy przed inwazją na pełną skalę skończyłam pracę na podstawie kontraktu na stanowisku dyrektorki szkoły w Czernihowie. Zdałem sobie sprawę, że to stanowisko w ukraińskiej szkole jest bardzo przeciążone, administracyjne i nie daje wolności działań, choć mówi się, że szkoły mają autonomię i rzekomo mogą wybierać własną ścieżkę. Nadal istnieje wyraźna struktura hierarchiczna. Dlatego nie przedłużyłam umowy i zostałam nauczycielką geografii.

Razem z kolegą wygraliśmy projekt grantu edukacyjnego GIZ na szkolenie nauczycieli w obwodach czernihowskim i sumskim. Jego realizacja rozpoczęła się w listopadzie 2021 roku. Nawet 21 lutego 2022 r., choć czuliśmy się spięci, siedzieliśmy i planowaliśmy, jak rozpocząć drugi etap, jakich ekspertów zaprosić. Niestety, projekt pozostał w połowie wdrożony, ponieważ wybuchła wojna. Ale kiedy otwieraliśmy szkołę w Warszawie, to doświadczenie się przydało.

Oksana Kolesnyk z dziećmi. Zdjęcie: archiwum prywatne

OG: Jak znalazła się Pani w Polsce?

OK: Nie miałyśmy pojęcia, dokąd jedziemy. Podróż z Czernihowa zajęła nam trzy dni - mnie i mojej córce, mojej przyjaciółce i jej córce oraz naszym dwóm psom. Zdecydowałyśmy się przekroczyć granicę trzeciego dnia wojny.

Wówczas zadzwoniłam do Wojciecha Marchlewskiego, znajomego ze wspólnych projektów SKL International, i zapytałam, czy mógłby pomóc. W Polsce on i jego żona Magda natychmiast się nami zajęli.

Tak się złożyło, że Wojtek pracował w zespole, który myślał o stworzeniu ukraińskiej szkoły dla dzieci, które z powodu wojny znalazły się w Warszawie. Pomysł ten został po raz pierwszy omówiony między Jakubem Kiernowskim, prezesem Klubu Inteligencji Katolickiej (KIK - red.), a Myrosławą Keryk, prezesem zarządu Fundacji Ukraiński Dom. Razem z koleżanką zostałyśmy zaproszone.

Oksana Kolesnyk z Myrosławą Kerik. Zdjęcie: archiwum prywatne

Miałyśmy różne spotkania - na początku nic nie rozumiesz po polsku. Dopiero później zaczęłyśmy rozumieć, co się do nas mówi. Klub Inteligencji Katolickiej i Ukraiński Dom szukały lokalu, sponsorów, partnerów. Trzeba było zorganizować pracę szkoły, opracować program nauczania, zaplanować zajęcia, zatrudnić kadrę, zapisać uczniów i znaleźć rozwiązanie, aby dzieci mogły otrzymać ukraińskie świadectwa szkolne.

OG: Jak szybko udało się zorganizować i uruchomić proces edukacyjny?

OK: Warszawska Szkoła Ukraińska (SzkoUA) to projekt edukacyjny, który ciągle ewoluuje. Aby nasi uczniowie nie straciły tych pierwszych trzech miesięcy wojny i zostały przeniesione na następny rok szkolny, dzięki współpracy z wydziałem edukacji gminy Dawydiw w obwodzie lwowskim, zostały one zapisane do 10 szkół w gminie. W następnym roku szkolnym zawarłyśmy umowę z prywatną lwowską szkołą całodzienną DreamDay, więc wszyscy nasi uczniowie zostały zapisane do tej szkoły.

W latach 2023-2024 nasi uczniowie będą zapisani do dwóch systemów edukacyjnych - ukraińskiego i polskiego. W Polsce współpracujemy z SP Montessori im. Św. Urszuli Leduchowskiej i Liceum Stivensona. Tak więc nasi uczniowie są zapisywani do tych instytucji edukacyjnych, aby uczyć się w oddziałach przygotowawczych i jednocześnie kontynuować naukę w zewnętrznej formie edukacji we lwowskiej szkole MriyDiy.

To dla nas dodatkowa praca, ponieważ musieliśmy stworzyć zintegrowany program nauczania, a nasi nauczyciele musieli stworzyć zintegrowane programy edukacyjne.

To jeszcze raz pokazuje, że istnienie szkoły nie może być zasługą tylko jednej osoby – to jest praca wielu ludzi z całej Ukrainy

OG: Jak w praktyce wygląda studiowanie na dwóch uczelniach?

OK: Dokumentację biurokratyczną prowadzi szkoła ukraińska i polskie placówki oświatowe - wpisują dzieci do rejestru, przygotowują zamówienia na dokumenty. My odpowiadamy za proces edukacyjny i jest to bardzo kreatywny proces.  

Mamy na przykład tzw. lekcje binarne, kiedy pracuje dwóch nauczycieli: nauczyciel geografii, chemii, matematyki, biologii czy literatury światowej i nauczyciel języka polskiego. Naszym zadaniem jest nauczenie uczniów terminologii w języku polskim.

Zastanawialiśmy się, dlaczego ukraińskie dzieci nie czują się pewnie w polskich szkołach. Okazało się, że przyczyną jest bariera językowa. Dziecko wie, co potrafi, ale nie rozumie języka i nie potrafi czytać. Nie wiadomo, jakie będą ich losy - część wróci do Ukrainy, część zostanie w Polsce. Jeśli będą znali terminologię, proces nauki będzie przebiegał sprawniej.

Naszym absolwentom organizujemy kurs języka polskiego na poziomie B1. Z jednej strony daje to dziecku możliwość otrzymania certyfikatu potwierdzającego znajomość języka polskiego, a z drugiej podnosi poziom języka polskiego przy rekrutacji na studia.

Słyszałam od mojego kolegi, że nie da się połączyć ukraińskich i polskich programów, ale pracujemy tak już pół roku
Nauczyciele Liceum Ogólnokształcącego z Pierwszą Damą RP Agatą Kornhauser-Dudą. Zdjęcie: archiwum prywatne

OG: Uczniowie Warszawskiej Szkoły Ukraińskiej mają za sobą traumatyczne doświadczenia uchodźcze. Szkoła musiała więc stać się centrum rehabilitacji stabilności i pokoju. Jak to się udało?

OK: Zawsze powtarzam, że jestem dumna z naszych nauczycieli, bo tak jak dzieci, przyjechały z całej Ukrainy. Kiedy nauczyciel wchodzi do klasy, zostawia za sobą wszystkie swoje problemy i lęki.  Mają też krewnych w Ukrainie - na froncie, na terytoriach okupowanych, w strefach przyfrontowych. Dziewczyny stały się wsparciem dla dzieci, nie ma innej możliwości. Gdyby dzieci mogły poczuć niepokój i niepewność nauczycielki, byłby to dla nich trudny sprawdzian.

Kiedy szkoła została otwarta, przez pierwsze dwa tygodnie na przerwach panowała cisza. Właśnie to było najstraszniejsze.

Pomimo tego, że nasza szkoła jest mała, mamy jedną klasę w każdej równoległej i tylko 273 dzieci. Pracuje dla nas dwóch psychologów. Prowadzą grupowe zajęcia integracyjne (i inne) z klasami, pracują indywidualnie z dziećmi, a także z rodzicami, jeśli potrzebują wsparcia.  

Ze względu na to, że bardzo zależy nam na tym, żeby dzieci czuły się w szkole komfortowo, psycholog jest zawsze obecny na zebraniach, kiedy musimy zaprosić rodziców, żeby porozmawiać np. o zachowaniu dziecka. Dzięki temu dziecko czuje, że po jego stronie jest dorosły, który je ochroni.

OG: Absolwenci, którzy znaleźli się w Polsce, stają przed niezwykle trudnym wyborem - co dalej? Gdzie iść dalej, jaki kierunek wybrać? W jaki sposób szkoła im w tym pomaga?

OK: Absolwentami naszej szkoły opiekuje się pani Joanna Katz, która jest Polką, ale mieszka w Ameryce. Po raz pierwszy spotkałyśmy ją na warsztatach naukowych, które prowadziła dla ukraińskich dzieci na obozie Summer in the City w 2022 roku. W Stanach Zjednoczonych prowadzi własną szkołę rozwoju COGITANIA. Kiedy nas odwiedza, prowadzi zajęcia z naszymi nastolatkami na temat tego, jak widzą swoją przyszłość, gdzie chciałyby studiować i czego chcą osiągnąć w życiu. Stara się uwolnić ich wewnętrzny potencjał.

Aby zapewnić dzieciom informacje o przyszłych możliwościach, zapraszamy specjalistów, aby opowiedzieli o warunkach przyjęcia, wymaganiach i korzyściach różnych uczelni. Staramy się, aby nasze dzieci odwiedzały różne firmy tu w Warszawie, aby na miejscu mogły zapoznać się ze specyfiką pracy. Być może ktoś jeszcze się nie zdecydował i będzie wybierał kierunek swoich studiów. Psychologowie oceniają też, do czego uczniowie mają predyspozycje i pomagają im wybrać przyszły zawód.

Rozumiemy, że ważne jest zachowanie młodych ludzi jako przyszłości Ukrainy. Dlatego, wraz z projektami integracyjnymi, przywiązujemy dużą wagę do nauki ukraińskiej historii, języka ojczystego, zwyczajów, tradycji.

Niezależnie od tego, gdzie są nasi absolwenci, będą odbudowywać Ukrainę i pracować dla jej dobra
Oksana Kolesnyk z absolwentem liceum. Zdjęcie: archiwum prywatne

OG: Wszyscy jesteśmy w stanie zawieszonym, zarówno ludzie, jak i projekty. Co będzie dalej?  

OK: Jesteśmy częścią Ukraińskiego Domu i częścią Klubu Inteligencji Katolickiej. Te dwie organizacje stworzyły szkołę i opiekują się nami. Ale trudne pytanie "co dalej?" wisiało w powietrzu od samego początku naszego istnienia, ponieważ wszystko zależy od finansów. Obecnie naszym głównym sponsorem jest Save the Children International. Otrzymujemy również pomoc z innych źródeł. Aby kontynuować nasze istnienie, szukamy nowych możliwości.

Fakt, że dołączyliśmy do polskiego systemu edukacji, umożliwił nam otrzymanie subwencji na nasze dzieci. Pomimo tego, że edukacja szkolna stała się płatna, nasz budżet nadal nie jest całkowicie zamknięty. Pracujemy jednak nad tym, aby kontynuować nauczanie. Nasza szkoła ciągle tworzy się, żyje, rozwija się, zmienia, dostosowuje i ciągle się modernizuje. W końcu, jeśli szkoła powstaje i nie rozwija się, to jest już przeszłością.

No items found.
Р Е К Л А М А
Dołącz do newslettera
Thank you! Your submission has been received!
Oops! Something went wrong while submitting the form.

Redaktorka i dziennikarka. Ukończyła polonistykę na Wołyńskim Uniwersytecie Narodowym Lesia Ukrainka oraz Turkologię w Instytucie Yunusa Emre (Turcja). Była redaktorką i felietonistką „Gazety po ukraińsku” i magazynu „Kraina”, pracowała dla diaspory ukraińskiej w Radiu Olsztyn, publikowała w Forbes, Leadership Journey, Huxley, Landlord i innych. Absolwent Thomas PPA International Certified Course (Wielka Brytania) z doświadczeniem w zakresie zasobów ludzkich. Pierwsza książka „Kobiety niskiego” ukazała się w wydawnictwie „Nora-druk” w 2016 roku, druga została opracowana przy pomocy Instytutu Literatury w Krakowie już podczas inwazji na pełną skalę.

Zostań naszym Patronem

Nic nie przetrwa bez słów.
Wspierając Sestry jesteś siłą, która niesie nasz głos dalej.

Dołącz

Nieoczekiwany gap year, czy jednak szansa na przyjęcie istnieje?

Jesteśmy z Zaporoża, w Polsce od początku wojny. Moja 17-letnia córka ukończyła ukraińską szkołę w trybie zdalnym i równolegle chodziła do drugiej klasy liceum w Warszawie — opowiada jej mama Anastazja. — Pomimo doskonałej znajomości języka i dobrych wyników w polskim liceum spotykała się z ignorowaniem ze strony rówieśników. Z tego powodu kategorycznie odmówiła kontynuowania nauki w liceum. Pod koniec maja postanowiliśmy więc rekrutować się na studia z ukraińskim świadectwem maturalnym.

Dziewczyna wybrała dwie warszawskie uczelnie: Uniwersytet Warszawski (Wydział Ochrony Środowiska) oraz Szkołę Główną Handlową (SGH). W SGH pomyślnie zdała wewnętrzny egzamin językowy na poziomie B2 oraz egzamin z ekonomii, a na Uniwersytecie Warszawskim uzyskała maksymalne 20 punktów w rozmowie kwalifikacyjnej. Mając pozytywne decyzje z obu uczelni, wybrała SGH.

Jednak w sierpniu — podobnie jak tysiące innych kandydatów — otrzymała informację, że wyniki wewnętrznego egzaminu językowego są już nieważne. Aby potwierdzić przyjęcie, trzeba pilnie dostarczyć oficjalny certyfikat na poziomie B2, wydany przez upoważnioną instytucję.

Rodzina jest w rozpaczy, ale ma nadzieję, że ponieważ egzaminy zostały złożone jeszcze przed wejściem w życie nowych przepisów, córka jednak zostanie przyjęta na studia. Dziewczyna zapisała się też na egzamin potwierdzający znajomość języka polskiego na poziomie B2 — WBT Weiterbildungs-Testsysteme GmbH (TELC), który odbędzie się pod koniec sierpnia.

Problem w tym, że sam certyfikat wydawany jest od 3 do 6 miesięcy, a dokumenty trzeba złożyć do 1 października, kiedy w Polsce zaczyna się rok akademicki.
Mamy nadzieję, że wynik córki zostanie uznany na podstawie informacji z rejestru, że pomyślnie zdała egzamin. W tej sprawie będziemy składać wniosek do rektora uczelni — mówi Anastazja.

Jako alternatywę rodzina rozważa nieplanowany gap year (rok przerwy po zakończeniu szkoły przed rozpoczęciem studiów), ponieważ dziewczyna nie zamierza wracać do liceum, a szkołę w Ukrainie już ukończyła. Ta sytuacja jednak rodzi szereg innych problemów — w Polsce nauka dla osób poniżej 18. roku życia jest obowiązkowa. Otwarte pozostaje także pytanie o przyszłość statusu UKR: czy zostanie on utrzymany w kolejnym roku i czy ukraińscy studenci nadal będą mogli rekrutować się w uproszczonym trybie, tak jak to było w czasie obowiązywania tymczasowej ochrony.

W Ukraińców nikt celowo nie wymierzał

Rodzice i kandydaci próbują zrozumieć powody nagłego zniesienia możliwości rekrutacji na podstawie wewnętrznych egzaminów językowych. Wszystko wydarzyło się błyskawicznie i zupełnie niespodziewanie, nawet dla samych polskich uczelni, które rozpoczęły nabór, korzystając właśnie z takich egzaminów. Chronologia zmian w tegorocznej rekrutacji wyglądała tak:

  • 4 kwietnia 2025 r. — Sejm przyjął tzw. ustawę wizową, która zobowiązała cudzoziemców do potwierdzania znajomości języka polskiego na poziomie B2 od 1 lipca 2025 r.
  • 16 maja – 18 czerwca 2025 r. — odbyły się konsultacje w sprawie listy dokumentów potwierdzających znajomość języka. Ministerstwo Spraw Zagranicznych zgłosiło uwagi, nalegając na zakaz stosowania wewnętrznych egzaminów językowych.
  • 1–30 lipca 2025 r. — nowe wymogi dotyczące poziomu B2 weszły w życie, ale ostateczna lista dokumentów wciąż nie była znana. Uczelnie, korzystając ze swojej autonomii, przeprowadzały własne egzaminy, przyjmując dokumenty i wpisując studentów na listy.
  • 24 lipca 2025 r. — stały komitet Rady Ministrów poparł stanowisko MSZ, wykreślając wewnętrzne egzaminy z listy dopuszczalnych form potwierdzenia języka.
  • 1 sierpnia 2025 r. — rozporządzenie weszło w życie. Uczelniom odebrano prawo samodzielnej weryfikacji znajomości języka kandydatów spoza UE, co doprowadziło do chaosu i niepewności dla tysięcy osób starających się o przyjęcie na studia.

Zdaniem ukraińskich kandydatów na studia, ta decyzja jest niepokojącym sygnałem możliwej radykalizacji polityki Polski wobec cudzoziemców. Wśród dziesiątek teorii spiskowych, które zaczęły krążyć w związku z tą sytuacją, pojawiła się nawet wersja o rzekomym spotkaniu 1 sierpnia szefów MSZ Ukrainy i Polski — Andrija Sybihi i Radosława Sikorskiego — podczas którego ukraiński dyplomata miał ponoć poprosić polskiego kolegę o utrudnienie warunków rekrutacji dla ukraińskich studentów, aby zmniejszyć liczbę nastolatków wyjeżdżających za granicę.

W grupach internetowych, gdzie rozmawiają rodzice tegorocznych maturzystów, panuje wiele rozpaczy:

„Syn przygotowywał się do egzaminów w schronie, jesteśmy z Dniepru — opowiada mama 17-letniego Bohdana, Olena — pilnie uczył się języka, dwa razy jeździliśmy do Polski, zapłaciliśmy za krótkie kursy przygotowawcze, 500 zł za wewnętrzny egzamin, a do tego korepetytorom w Ukrainie, plus wynajem mieszkania, przejazdy, wyżywienie w Polsce… I co w zamian? Pismo o niekompletnym zestawie dokumentów. I żadnej informacji, czy choć część pieniędzy zostanie nam zwrócona. Żałuję, że wybraliśmy Polskę, a nie Czechy czy Słowację, które też braliśmy pod uwagę”.

Jednocześnie ekspertka ds. szkolnictwa wyższego, założycielka IDEA KLUB, Hanna Ozimkowska — od lat wspierająca zagranicznych studentów w Polsce — jest przekonana, że w Ukraińców nikt nie celował specjalnie, choć to właśnie oni stanowią połowę wszystkich zagranicznych studentów w polskich uczelniach.

Młodzi Ukraińcy na zajęciach na Uniwersytecie Łódzkim. Zdjęcie: Tomasz Stanczak/Agencja Wyborcza.pl

Zdaniem Hanny Ozimkowskiej, z powodu negatywnego klimatu informacyjnego oraz zespołu stresu pourazowego wywołanego wojną, Ukraińcy odbierają każdą niesprawiedliwość jako wymierzoną bezpośrednio w nich. Jednak ta historia to w istocie echo korupcyjnego „skandalu wizowego”, który wybuchł w Polsce w 2023 roku.

Przypomnijmy krótko: wówczas rządząca partia Prawo i Sprawiedliwość publicznie występowała przeciwko polityce migracyjnej UE i uczyniła z tego jeden z filarów swojej kampanii wyborczej. Jednocześnie „drugą ręką” polskie konsulaty wydały około 250 tysięcy wiz, głównie obywatelom krajów Afryki i Azji. Część z nich została wystawiona na podstawie rekrutacji na studia, jednak większość z tych „studentów” nigdy nauki nie podjęła, traktując wizę jedynie jako przepustkę do dalszej migracji do zamożniejszych państw.

— Już w trakcie skandalu było jasne, że system naboru zostanie zaostrzony — mówi Ozimkowska. — Okazało się, że w kraju brak jest centralnego rejestru, który pozwoliłby odróżnić uczciwych kandydatów od tych, którzy chcą potraktować wizę studencką jak bilet tranzytowy do innych państw UE. Jednym z narzędzi weryfikacji postanowiono uczynić państwowy egzamin językowy — bo jeśli ktoś rzeczywiście chce studiować, będzie sumiennie przygotowywać się do takiego testu.

Choć skandal miał miejsce w 2023 roku, decyzje dotyczące jego „rozwiązania” podjęto nagle dopiero w 2025 roku. Uderzyły one dotkliwie w uczciwych kandydatów — w tym także tych, którzy w ogóle nie planowali ubiegać się o wizę, bo przebywają w Polsce w ramach tymczasowej ochrony i np. zdali polską maturę. Mimo to nawet tacy uczniowie nie mogą dziś rozpocząć studiów bez państwowego certyfikatu językowego na poziomie B2.

Aby rozwiązać problem, kandydaci i ich rodzice założyli petycję, w której apelują o odroczenie wprowadzenia nowych wymogów dla tegorocznych rekrutów, którzy fizycznie nie zdążą zdać egzaminów w wyznaczonych przez państwo ośrodkach i dostarczyć certyfikatów w terminie składania dokumentów.

Tymczasem sytuacja z nowymi zasadami rekrutacji oburzyła nie tylko kandydatów, ale także same polskie uczelnie. Konferencja Rektorów Akademickich Szkół Polskich (KRASP) wydała oświadczenie, w którym wyraziła głębokie zaniepokojenie. Rektorzy uważają, że nowe przepisy, odbierające uniwersytetom prawo samodzielnego weryfikowania znajomości języka, podważają ich autonomię oraz międzynarodowy autorytet. W dokumencie podkreślono, że założenie o nieuczciwości wszystkich uczelni jest bezpodstawne, a takie działania stoją w sprzeczności z wieloletnią polityką umiędzynarodowienia edukacji.

Efekt medialnego rozgłosu

Ministerstwo Nauki i Szkolnictwa Wyższego Polski, reagując na krytykę oraz nagłośnienie sprawy w mediach, częściowo złagodziło sytuację. W komunikacie z 8 sierpnia 2025 r. pozwolono uczelniom uwzględniać wyniki samodzielnych testów językowych przeprowadzonych przed wejściem w życie zmian (czyli w praktyce uznano egzaminy wewnętrzne, które odbyły się do 31 lipca 2025 r.). Z kolei w komunikacie ministra z 13 sierpnia 2025 r. doprecyzowano, że cudzoziemcy, którzy zdali polską maturę, nie muszą już potwierdzać znajomości języka na poziomie B2:

Osoby, które ukończyły polską szkołę średnią i zdały egzamin maturalny z języka polskiego, nie powinny martwić się o swoją przyszłość na polskich uniwersytetach. Takie osoby nie muszą dostarczać żadnych dodatkowych dokumentów potwierdzających znajomość języka polskiego”.

I faktycznie — już w połowie sierpnia kandydaci, którzy w lipcu przystąpili do wewnętrznych egzaminów językowych, zaczęli otrzymywać decyzje o przyjęciu. Ojciec jednego z nich opowiedział:

„Najpierw napisali, że został przyjęty, potem tydzień później przysłali informację, że sytuacja jest niejasna. Jeśli ma certyfikat, to z radością go uznają. Myśleliśmy, że wszystko stracone, ale dziś (14 sierpnia) dostaliśmy list — syn został przyjęty! Teraz trzymamy kciuki, żeby znowu nie zmienili zdania”.

Minister pisze, że zdaje sobie sprawę, iż tak nagłe „nowe zasady dla wielu osób stały się źródłem niepotrzebnego stresu”, jednak „decyzje podjęte przez właściwe instytucje w sprawie wydawania wiz cudzoziemcom… pozostają w kompetencji Ministra Spraw Zagranicznych i konsulów”.

Resort stara się też rozwiązać inny problem — dotyczący studentów, którzy nie zdążyli podejść do państwowego egzaminu potwierdzającego znajomość języka na poziomie B2, organizowanego tylko dwa razy w roku. Ministerstwo zwróciło się do Państwowej Komisji ds. Poświadczania Znajomości Języka Polskiego jako Obcego o przeprowadzenie dodatkowego egzaminu B2, a także współpracuje z Narodową Agencją Wymiany Akademickiej (NAWA) nad opracowaniem i wdrożeniem nowego certyfikatu potwierdzającego znajomość języka polskiego.

Podkreślono również, że trwają prace nad rozwiązaniami „akceptowalnymi dla wszystkich zainteresowanych stron”. Najprawdopodobniej chodzi o zalecenia dla uczelni, które — mimo wyjaśnień ministerstwa dotyczących możliwości przyjęcia studentów bez certyfikatu, jedynie na podstawie wyniku wewnętrznego egzaminu zdawanego przed 31 lipca — wciąż nie spieszą się z ostatecznym wpisaniem ich na listy studentów.

Co robić w tej sytuacji?
Ekspertka Hanna Ozimkowska radzi kandydatom, którzy zdali wewnętrzny egzamin językowy przed 31.07.2025 r., a mimo to otrzymali odmowę lub odpowiedź niejednoznaczną, aby nie czekali, tylko natychmiast złożyli wniosek o zmianę decyzji, powołując się na komunikat Ministra Nauki i Szkolnictwa Wyższego z 8 sierpnia 2025 r.

Obowiązywały dwa okresy:

  • do 30 czerwca 2025 r. — stare zasady: uczelnie mogły przyjmować kandydatów bez obowiązkowego certyfikatu B2, jeśli taki wymóg nie był zapisany w ich wewnętrznych regulacjach;
  • 1–31 lipca 2025 r. — nowe kryteria już obowiązywały, ale uczelnie nadal mogły samodzielnie weryfikować znajomość języka (o ile potwierdzały poziom B2), nawet jeśli takich dokumentów nie było w oficjalnym wykazie.

Zdaniem ekspertki, uczelnie obecnie konsultują się z prawnikami i szukają wszystkich podstaw prawnych, aby przyjąć takich kandydatów. „Muszą mieć pewność, że nie łamią prawa, że wszystko odbywa się legalnie. Rozumieją też, że jeśli kandydat zapłacił za określone usługi, a nie został przyjęty, te pieniądze trzeba będzie zwrócić. Większość studentów zagranicznych studiuje na kierunkach płatnych, więc to również strata finansowa dla uczelni. Dlatego radzę składać wnioski o zmianę decyzji, kontaktować się z uczelnią i prosić o przyjęcie na podstawie wewnętrznego egzaminu. Można też zaznaczyć, że jest się zapisanym na egzamin państwowy i certyfikat zostanie dostarczony później”.

Ekspertka zaleca też zapisać się na egzamin językowy, zdać go i dostarczyć certyfikat, by zabezpieczyć siebie i uczelnię. Według nieoficjalnych informacji wiele szkół wyższych już akceptuje takie rozwiązanie.

Jeśli jednak kandydat zdawał wewnętrzny egzamin po 1 sierpnia 2025 r., kiedy nowe przepisy wizowe weszły w życie, sprawa jest jednoznaczna — znajomość języka musi być potwierdzona wyłącznie dokumentami wymienionymi w rozporządzeniu Ministra Nauki i Szkolnictwa Wyższego, czyli:

  • certyfikatem Państwowej Komisji ds. Poświadczania Znajomości Języka Polskiego jako Obcego;
  • certyfikatami instytucji międzynarodowych: European Consortium for the Certificate of Attainment in Modern Languages (ECL) lub TELC GmbH, WBT Weiterbildungs-Testsysteme GmbH (TELC);
  • certyfikatem ukończenia 9-miesięcznego kursu przygotowawczego do studiów w polskiej uczelni.

Jak nie stracić roku?

Szczególnie jeśli chodzi o 17-latka lub 17-latkę, którzy zgodnie z polskim prawem, mieszkając w Polsce, muszą się uczyć. Możliwości jest kilka — wszystko zależy od faktycznej znajomości języka i sytuacji rodzinnej:

Jeśli znajomość języka jest przeciętna lub słaba

  • Technikum profilowane – nauka jest bezpłatna, można podciągnąć słownictwo ogólne i branżowe. Istnieją technika z internatami i opiekunami, co jest rozwiązaniem dla rodziców planujących powrót na Ukrainę.
  • Powrót na Ukrainę i zdobycie certyfikatu językowego tam – trzeba znaleźć ośrodki uprawnione do przeprowadzania egzaminów TELC z języka polskiego jako obcego.
  • „Zerówka” przy uniwersytecie – ukończenie 9-miesięcznego kursu przygotowawczego do studiów w polskiej uczelni daje certyfikat potwierdzający znajomość języka na poziomie B2. Minusem jest koszt: około 2500–3000 zł za naukę, plus zakwaterowanie, transport i wyżywienie.

Jeśli z językiem nie ma problemów

  • I jedynym kłopotem jest to, że egzamin wewnętrzny zdano w „złym” terminie — warto zapisać się na najbliższy egzamin państwowy, który daje odpowiedni certyfikat. Jeśli zrobić to teraz, dokument można otrzymać już w październiku.
  • Po uzyskaniu certyfikatu można spróbować rekrutacji zimowej. Polskie uczelnie są autonomiczne i same ustalają terminy naborów, więc warto monitorować ogłoszenia — rekrutacje odbywają się przez cały rok.

„W Polsce jest 356 uczelni wyższych i część z nich z pewnością nabierze studentów zimą — wystarczy śledzić terminy i być przygotowanym” – mówi ekspertka ds. szkolnictwa wyższego.

Dlatego nie ma powodu, by wpadać w panikę z powodu „straconego roku”. Polscy rówieśnicy kończą szkołę w wieku 18 lat, więc nawet półroczne opóźnienie nie powinno stworzyć poważnych problemów.

20
хв

Paraliż rekrutacji dla obcokrajowców w Polsce: co robić, jeśli nie zdążysz uzyskać certyfikatu językowego

Halyna Halymonyk

Nauka języka ukraińskiego — wyznacz sobie jasny cel

Bardzo ważne jest, aby odpowiedzieć sobie na bardzo proste pytanie: jaki jest mój cel? Po co uczę się ukraińskiego (lub każdego innego języka, bo ta porada jest uniwersalna)? Wbrew pozorom nie jest to banalne pytanie, którym będziesz zaprzątać sobie niepotrzebnie myśli. Cel tworzy motywację. A motywacja jest jednym z najważniejszych czynników w nauce języków obcych. Jeśli jasno określisz swój powód czy cel, motywacja się umocni. 

A powodów może być wiele. Fascynuje Cię Ukraina i dlatego chcesz uczyć się języka? A może ciekawią cię starosłowiańskie wierzenia, a ogrom materiałów źródłowych jest właśnie po ukraińsku? To bardzo mocna motywacja, bo język jest kluczem do poznania kultury kraju. 

A może chcesz jeździć z pomocą humanitarną, pomóc w odbudowie kraju po zakończeniu tego koszmaru? 

Z konkretnym celem nauka języka będzie łatwiejsza.

Jak nauczyć się ukraińskiego? Nie bój się popełniać błędów

Absolutnie najważniejszą częścią nauki ukraińskiego (i każdego innego języka!) jest uświadomienie sobie, że to proces. Często długi i żmudny, okupiony ciężką pracą. Zrozum: każdy kiedyś zaczynał. Każdy robił pomyłki, czasem śmieszne i żenujące. Ale nie myli się ten, kto nic nie robi, a w pomyłkach nie ma żadnego wstydu. Dla mnie strach przed błędami stanowił całe życie duży problem, bo jestem perfekcjonistką. Uczyłam się angielskiego, szwedzkiego, czy hiszpańskiego i dopóki nie opanowałam tych języków bardzo dobrze, bałam się otworzyć usta - żeby nikt mnie przypadkiem nie skrytykował. 

To błąd. 

Nauka języka jest jak trening na siłce. Na początku jest ciężko, są zakwasy ale musisz przez to przejść. Będziesz robić pomyłki, będziesz się przejęzyczyć i zapominać słów. Będziesz nie tak akcentować, nieprawidłowo wymawiać głoski, robić błędy gramatyczne. 

I co z tego? Na każdą uwagę, czy poprawienie błędu zareaguj szczerym uśmiechem - masz darmową poradę językową i jesteś już krok dalej w nauce ukraińskiego. Niech pomyłki nie podcinają ci skrzydeł, a odwrotnie - z każdą pomyłką wiesz więcej, a drugi raz raczej tej pomyłki nie popełnisz.

Naucz się alfabetu 

Tu nie ma drogi na skróty. Bez dobrej znajomości ukraińskiego alfabetu nie ma szans wskoczyć na wyższy poziom. Nie odkładaj tego na później, nie myśl, że z czasem samo się zapamięta. Oczywiście, że z czasem wejdzie do głowy na stałe, ale wszystko będzie trwać dłużej. Dodatkowo, na Polaków czeka sporo pułapek, ponieważ: 

С to nie nasze polskie “ce”

Р to nie nasze "pe", 

Н to nie "ha", 

В to nie "be" 

a Х to nie “iks”

To też ścisłe nawiązanie do porady pierwszej - będziesz się mylić i to jest ok. Nawet ja, po dwóch latach nauki, czasem przeczytam jakieś słowo błędnie, bo mój umysł dawno zakodował jakiś znak w inny sposób i czyta go po polsku. 

Czytaj na głos 

W nauce języka niezwykle trudną częścią jest wymowa i płynność mówienia. Można to wszystko trenować, czytając na głos, a taki trening przynosi wiele korzyści. 

Słuchając własnego głosu, można wychwycić błędy w wymowie i pracować nad ich poprawą. W ten sposób można samodzielnie zidentyfikować problematyczne słowa i zwroty, popracować nad akcentem. Głośne czytanie pomaga w przełamaniu bariery językowej i zbudowaniu pewności siebie w mówieniu. 

Jak robić to efektywnie? Zacznij od prostych tekstów. Wybierz materiały, odpowiadające poziomowi zaawansowania. Na początku wybierz krótkie artykuły, bajki czy dialogi. Kiedy czytasz na głos, nagrywaj się na dyktafon i słuchaj. To dobry sposób na samodzielne wychwycenie błędów w wymowie. Staraj się czytać regularnie, bo nawet krótkie sesje czytania na głos kilka razy w tygodniu przyniosą efekty.

Memy, seriale i muzyka 

Warto zanurzyć się w sieci i skorzystać z tego, co oferują media społecznościowe. Memy to doskonały sposób na naukę prawdziwego, żywego, czy wręcz “ulicznego” języka - slangu i młodzieżowych słówek. Memy zazwyczaj są w formie obrazka, który szybciej pomoże złapać sens. Na Instagramie jest mnóstwo fajnych kont, które warto śledzić: Memology, Baba i kitTipa.mems.

W ramach nauki języka ukraińskiego możesz sobie pozwolić na guilty pleasure, czyli grzeszną przyjemność. To określenie hobby, którym można się cieszyć, ale nie chcieć się do niej przyznać publicznie. 

Dlaczego? Bo może to być coś, co jest powszechnie uważane za kiczowate, nieambitne, lub po prostu niepasujące do wizerunku, jaki dana osoba chciałaby prezentować. Teraz możesz rozłożyć się przed telewizorem, oglądać seriale i powiedzieć sobie: ja wcale nie leniuchuję, uczę się! Możesz wręcz codziennie pozwolić sobie na film czy serial. A te ukraińskie można obejrzeć zupełnie za darmo w sieci np. korzystając z YouTube. Jest tam dostępnych wiele

filmów i seriali, które pomogły mi osłuchać się z językiem. Moje ulubione to: Великі вуйки, Полкан, Спіймати Кайдаша (klasyka, którą wielokrotnie przenoszono nawet na deski teatru!), Село на мільйон, czy detektywistyczny Коло Омани. Jeśli nie macie dość wojny, bardzo dużą popularnością cieszy się serial Тільки живи. Bardzo duży wybór seriali jest na Kanale 1+1 - uwaga na produkcje sprzed 2022 roku, często słuchać tam dużo surżyku.

Na YouTube można znaleźć również pełnowymiarowe filmy. Polecam: Скажене Весілля, Скажене Весілля 2, Зірки За Обміном, Найкращі вихідні, czy familijny Фокстер і Макс. Na różnych platformach, typu Netflix czy Canal+ znajdziecie ich znacznie więcej. Szukajcie też Мої думки тихі, Памфір, Атлантида, Кіборги, Зима у вогні oraz, oczywiście, laureat tegorocznego Oscara - 20 днів у Маріуполі. 

W Ukrainie można też posłuchać naprawdę dobrej muzyki po ukraińsku. Zaprzyjaźnij się z Serhijem Żadanem i jego psami, Krystyną Solovij, Klavdią Petrivną czy zespołem Boombox. Warto ściągnąć aplikację YouTube Music, w której można jednocześnie słuchać piosenki i śledzić jej tekst. Słowa przewijają się na ekranie przed oczami, niczym podczas karaoke. Świetny sposób nauki czytania i wymowy. W ramach nauki warto sięgnąć po hip-hop, nawet jeśli to nie jest ulubiony muzyczny gatunek. Warto poznać twórczość takich muzyków jak Skofka, Alyona Alyona, Ariston, Artem Loik, czy Kalush. 

Zanurz się po uszy 

Bardzo częstym i skutecznym sposobem nauki języków obcych jest metoda całkowitego zanurzenia. Pokrótce, polega ona na tym, by przenieść się do kraju języka, którego się uczymy, bez wychodzenia z domu. Wyłączamy polską telewizję, polskie filmy, seriale i muzykę. Nie czytamy newsów i książek po polsku. Cały swój dzień wypełniamy Ukrainą. 

W mediach społecznościowych staramy się polubić jak najwięcej stron i kont ukraińskojęzycznych, aby pojawiały się w naszym feedzie. Zasypiamy z podcastem na uszach, budzimy się z programem śniadaniowym w telewizji. Otaczamy się językiem jak najciaśniej i jak najwięcej, by chłonąć go jak gąbka. Staramy się w nim całkowicie zanurzyć i jak najmocniej stymulować, by nawet nasze myśli zaczęły brzmieć po ukraińsku. Dzięki temu bardzo szybko złapiemy melodię, wsłuchamy się w akcent, wymowę. 

A po jakimś czasie - niepostrzeżenie zaczniemy rozumieć coraz więcej i więcej. 

Komunikacja 

Ostatnia i najważniejsza porada jest taka: wyjdź do ludzi i zacznij gadać. Ja dobrze pamiętam, kiedy nastąpiło przełamanie mojej językowej bariery. Stałam na stacji benzynowej gdzieś w okolicy Winnicy. Tego samego dnia mieliśmy dojechać do Zaporoża, by przekazać żołnierzom drony. W grupie osób, z którą podróżowałam, już wiedzieli, że uczę się języka ukraińskiego. Wybierałam sobie właśnie sos do hot-doga, kiedy zostałam totalnie zaskoczona: ktoś wręczył mi dzwoniący już telefon ze słowami “umów się z nim dzisiaj na 18:00”. Na początku mnie zatkało, nawet mi się wydawało, że mam zawał serca, ale potem okazało się… że zaczęłam całkiem składnie mówić. Ta sytuacja pokazała mi, że umiem więcej, niż mi się wydawało oraz to, że na sto procent robiłam pomyłki ale i tak udało mi się dogadać, umówić, spotkać i przekazać niezbędny na froncie sprzęt.

Удачі!

20
хв

Jak nauczyć się języka ukraińskiego?

Aldona Hartwińska

Możesz być zainteresowany...

Ексклюзив
20
хв

Między światami: traumy ukraińskich nastolatków na emigracji

Ексклюзив
20
хв

Keir Giles: – Trump jest gotów dać Rosji wszystko, czego ona chce

Ексклюзив
20
хв

Szczyt NATO w Hadze: Sojusz chce płacić, ale czy jest gotów walczyć?

Skontaktuj się z redakcją

Jesteśmy tutaj, aby słuchać i współpracować z naszą społecznością. Napisz do nas jeśli masz jakieś pytania, sugestie lub ciekawe pomysły na artykuły.

Napisz do nas
Article in progress