Exclusive
20
min

Negocjacje akcesyjne: jak Ukraina powinna zreformować gospodarkę

Wdrożenie przez Ukrainę prawa Unii Europejskiej zmieni podejście do produkcji i kontroli jakości produktów. Wszystko to będzie wymagało inwestycji. Unijni i ukraińscy producenci muszą też przygotować się na konkurencję

Julia Malejewa

Przystąpienie do UE to nie tylko polityka, ale także ekonomia. Zdjęcie: Shutterstock

No items found.

Zostań naszym Patronem

Dołącz do nas i razem opowiemy światu inspirujące historie. Nawet mały wkład się liczy.

Dołącz

Jak idą negocjacje akcesyjne Ukrainy

W dniach 8-10 października 2024 r. ukraińskie delegacje wzięły udział w trzeciej rundzie dwustronnych spotkań między Ukrainą a Komisją Europejską w Brukseli, w ramach oficjalnej kontroli zgodności ukraińskiego ustawodawstwa z prawem Unii Europejskiej.

Tym razem kontrola dotyczyła kryteriów ekonomicznych. Takie spotkania ukraińskich delegacji są częścią procesu negocjacyjnego, który oficjalnie rozpoczął się 25 czerwca 2024 roku. To przedostatni i najtrudniejszy etap integracji europejskiej.

W sumie, jak mówi premier Denys Szmyhal, Ukraina musi wdrożyć około 2800 aktów prawa UE.

W Brukseli odbyła się trzecia runda dwustronnych negocjacji Ukraina-UE. Zdjęcie: NACP

Oczekiwania wobec Ukrainy w najbliższej przyszłości

Przegląd ukraińskiego ustawodawstwa potrwa do 2025 r., podkreśla Iwan Nagorniak, doradca Centrum Odbudowy Gospodarczej, ekonomista. Po tym czasie będzie jasne, jakie konkretne kroki należy podjąć.

– Musimy zrozumieć, że prawo UE zostało zbudowane na podstawie konsensusu między państwami członkowskimi UE – mówi Nagorniak. – Nie byliśmy uczestnikami tworzenia tych zasad, ale i tak będziemy musieli je wdrożyć.

Ukraina zaczęła już zmieniać swoje ustawodawstwo, wdrażając akty prawne i dyrektywy UE w ramach umowy stowarzyszeniowej. Ale jak zauważa Nagorniak, to nie wystarczy:

– Po przystąpieniu do stowarzyszenia zaczęliśmy zmieniać ustawodawstwo, lecz ustawodawstwo Unii też się zmienia, m.in. przepisy dotyczące środowiska i zarządzania regionalnego.

Dla Ukrainy trudną kwestią będzie wdrożenie przepisów UE dotyczących monitorowania finansowego, zamówień publicznych i opodatkowania.

– Ukraina będzie musiała znaleźć konsensus w ramach swojej gospodarki co do tego, ile czasu zajmie wdrożenie prawodawstwa UE we wszystkich obszarach –  podkreśla ekonomista. – Teraz, podczas procesu przeglądu, musimy wykazać się głębokim zrozumieniem każdego sektora, pokazać, że rozumiemy problem i mamy wizję jego rozwiązania, tego, jakie zasoby są potrzebne i gdzie ich szukać: czy będą to zasoby wewnętrzne, zewnętrzne, czy połączenie ich obu. A to wymaga inwestycji ze strony instytucji.

Wdrożenie prawa to nie wszystko

W opinii Dariusza Szymczychy, wiceprezesa Polsko-Ukraińskiej Izby Gospodarczej, ekonomiczna część reform jest jedną z najważniejszych. Przede wszystkim na rynku powinna działać konkurencja, nie powinno być monopolistów. W tej kwestii jest w Ukrainie wiele do zrobienia.

Szymczycha dodaje, że zgodnie z zasadami Unii Europejskiej nie wystarczy wdrożyć prawo europejskie. Głównym zadaniem jest jego egzekwowanie:

– Trzeba mieć tak zwaną zdolność instytucjonalną. Oznacza to, że wszystkie państwowe instytucje regulacyjne muszą działać zgodnie ze standardami.

To jest trudniejsze niż wdrażanie prawa europejskiego, będziemy musieli się tego nauczyć

Złożoność działań wiąże się również z wyjątkową sytuacją w Ukrainie, kraju, który został zniszczony przez wojnę. Na przykład wiele wymogów środowiskowych będzie trudnych do spełnienia w bardzo krótkim czasie. Mamy więc cały zestaw kwestii, które odnoszą się nie tylko do ogólnej reformy gospodarczej (własność prywatna, konkurencja), ale także do sposobu, w jaki działamy. I to będzie trudniejsze wyzwanie, wymagające pracy ze strony rządu i samorządów.

Ukraińcy nie powinni się łudzić, że proces akcesyjny pójdzie gładko, a europejscy producenci łatwo go zaakceptują, zaznacza Iwan Nagorniak:

– Żadnemu z krajów wstępowanie do UE nie szło gładko. Pamiętamy, jak na francuskich ulicach rozsypywano hiszpańskie pomidory i jak rozjeżdżały je ciężarówki. Jednolity rynek UE nie powstał tak łatwo, jak nam się wydaje. Musimy uwolnić się tego od mitu. Na pewno pojawią się komplikacje, ponieważ Ukraina ma bardzo konkurencyjny sektor rolny, bardzo konkurencyjne technologie cyfrowe i niektóre sektory przemysłu. Wszystko to wpłynie na sytuację na całym rynku, we wszystkich jego sektorach.

Będą pewne porozumienia, etapy przejściowe i należy to traktować jako normalny proces integracji państwa z dużym podmiotem gospodarczym

Ukraiński sektor rolny jest jednym z najbardziej konkurencyjnych

Struktura i sposób produkcji rolnej w Ukrainie i Europie znacznie się różnią.

– Rolnictwo jest naturalną przewagą konkurencyjną Ukrainy, ponieważ ma ona bardzo dobrą ziemię, niespotykaną w innych częściach Europy i świata – mówi Szymczycha. – Drugim bardzo ważnym elementem jest struktura ekonomiczna rolnictwa, która w Ukrainie jest bardziej zorientowana na rynek niż w Polsce. Średnia wielkość gospodarstwa w Ukrainie wynosi 1200 hektarów, a w Polsce około 12 hektarów. To dowód naturalnej przewagi konkurencyjnej Ukrainy.

Średnia wielkość gospodarstwa w Ukrainie wynosi 1200 hektarów, a w Polsce około 12 hektarów. Zdjęcie: Ukrinform/East News

Sytuacja ta doprowadziła do nieporozumień z wieloma europejskimi sąsiadami w zakresie eksportu i tranzytu produktów rolnych z Ukrainy. Jednym ze sposobów uniknięcia tych nieporozumień, jak zaznacza wiceprezes Polsko-Ukraińskiej Izby Gospodarczej, jest dyplomacja:

– Na razie nie ma protestów. Po drugie, dużo pracy trzeba wykonać po stronie ukraińskiej, ponieważ w Polsce panuje przekonanie, że ukraińskie rolnictwo składa się z dużych gospodarstw oligarchicznych. W rzeczywistości w Ukrainie są gospodarstwa rolne, które mają ponad 50 tysięcy hektarów, ale często nie są one w rękach Ukraińców.

Trzeba to wyjaśnić nie tylko polskim rolnikom, ale także producentom w całej Unii Europejskiej

Szymczycha dodaje, że konieczne jest również przekonanie europejskich producentów zajmujących się przetwórstwem, że Ukraina może dostarczać duże partie produktów tej samej jakości. To ważne m.in. w odniesieniu do krajów głodujących, do których UE dostarcza pomoc humanitarną, także w postaci żywności.

Plany szybkich reform w rolnictwie

Jednocześnie wsparcie państwa dla producentów rolnych w Ukrainie i UE różni się. W Unii rolnicy mają dostęp do dotacji państwowych, podczas gdy w Ukrainie uruchomienie agencji, która będzie się tym zajmowała, planowane jest dopiero w 2026 r., podkreśla Taras Wysocki, wiceminister polityki rolnej i żywności Ukrainy:

– Zobowiązaliśmy się do uruchomienia tej agencji płatniczej w 2026 roku – jako instytucji, za pośrednictwem której będą realizowane wszystkie programy wsparcia. Uruchomiliśmy już Państwowy Rejestr Rolny, w którym rejestrowani są rolnicy. Rejestracja w nim będzie warunkiem otrzymania wsparcia.

„Mapa drogowa” reform zawiera kilka sekcji związanych z sektorem rolnym.

Na przykład w przypadku hodowli zwierząt należy wprowadzić bardziej rygorystyczne standardy w zakresie ich dobrostanu

Istnieją też przepisy i dyrektywy dotyczące kontroli fitosanitarnej, stosowania pestycydów i środków owadobójczych.

Ważną kwestią jest prawo odnoszące się do bezpieczeństwa i kontroli jakości produktów, gdzie konieczna będzie zmiana podejścia instytucjonalnego, ustanowienie systemów rejestracji leków weterynaryjnych, środków ochrony roślin i wzajemnego uznawania wyników badań laboratoryjnych.

Wysocki opisuje plany ministerstwa na najbliższe dwa lata. W tym czasie system kontroli obrotu organizmami genetycznie zmodyfikowanymi w Ukrainie powinien zostać przekształcony. Należy przyjąć całkowicie nowe zasady gry w systemie ochrony roślin, stosowania agrochemikaliów i pestycydów. Opracowywane są również zmiany w przepisach dotyczących medycyny weterynaryjnej i kontroli bezpieczeństwa produktów, a także rejestr winogron i wina, który pozwoli na śledzenie całego łańcucha produkcyjnego i kontrolę jakości. Kolejnym celem jest uruchomienie wspomnianej już agencji płatniczej.

Rząd Ukrainy powinien przyjąć nowe zasady gry w systemie ochrony roślin, stosowania agrochemikaliów i pestycydów. Zdjęcie: Shutterstock

Pełne wdrożenie prawa UE może doprowadzić do wzrostu cen produktów. Ukraińscy rolnicy będą musieli przestawić się na inne standardy produkcji. Będzie to wymagało znacznych środków finansowych na odpowiednie wyposażenie ich gospodarstw. Ukraina będzie więc musiała znaleźć równowagę w kwestii tempa wdrażania wszystkich tych norm i dyrektyw, podkreśla Wysocki:

– Te zmiany są krokiem w dobrym kierunku. Jedynym problemem jest to, że wszystkiego nie da się zrobić w jeden dzień. To wymaga zasobów finansowych, ludzkich i czasowych. Dlatego prowadzimy dialog z naszymi europejskimi kolegami na temat możliwości uzyskania dostępu do funduszy UE w celu wdrożenia odpowiednich zmian technologicznych.

W końcu, kiedy w Unii Europejskiej zasady gry się zmieniły, towarzyszyło im wsparcie dla producentów, by mogli się dostosować

Podsumowując, Wysocki zaznacza, że jeśli ukraińscy rolnicy będą pracować w takich samych warunkach jak rolnicy europejscy, przekształcać się, spełniać wszystkie wymagania procesów technologicznych i jakości produktów oraz posiadać dostęp do państwowych funduszy wsparcia, to najbardziej konkurencyjny będzie ten, kto będzie pracował najciężej.

– Bo jeśli używasz tych samych środków ochrony roślin, dotyczą cię te same wymogi odnośnie do hodowli zwierząt i spełniasz wszystkie warunki, wygrasz tylko dzięki swojej pracy, innowacyjności, kreatywności i wykorzystaniu nowych technologii, sztucznej inteligencji oraz niektórych zautomatyzowanych rozwiązań. Jeśli mamy równe szanse, możemy po prostu konkurować naszą pracą – twierdzi urzędnik.

To, czy protesty rolników się nie powtórzą, tak jak miało to miejsce na polskiej granicy, zależy również od sztuki negocjacji. W lipcu 2024 roku, podczas spotkania z ukraińskimi dziennikarzami, zastępca szefa delegacji UE w Ukrainie Remi Duflot powiedział, że w procesie negocjacji strony wezmą pod uwagę doświadczenia z przeszłości, w tym protesty na granicy w sprawie ukraińskiego zboża zimą 2023 i wiosną 2024 roku. Abstrahując od wątków politycznych, protesty te były odpowiedzią polskich rolników na liberalizację handlu.

– Stało się tak, ponieważ wszystko wydarzyło się naraz, a nie stopniowo – dodał Duflot.

Przemysł i usługi też powinny się przygotować

Jakość ukraińskich towarów i usług powinna się poprawić dzięki wprowadzeniu europejskich standardów. Będzie to jednak oznaczać znaczne koszty finansowe nie tylko dla rolników. Potrzebne będą zmiany w produkcji, ponowne wyposażenie przedsiębiorstw i wykorzystanie droższych surowców. Dlatego, jak ocenia Iwan Nagorniak, przedstawiciele biznesu również powinni być zaangażowani w ten proces.

Iwan Nagorniak: Oprócz oceny konsekwencji, biznes powinien też szukać nowych rozwiązań. Zdjęcie: Ukrinform/East News

Pierwszą rzeczą, w którą radzi przedsiębiorcom zainwestować, jest ekonomiczna ocena konsekwencji wdrożenia prawa UE. Przedstawiciele przedsiębiorstw powinni już teraz być aktywnymi uczestnikami tego procesu, rozumieć, jak powinna zmienić się gospodarka i ustawodawstwo oraz co mogą zrobić, by skutecznie działać na rynku.

– Przedsiębiorcy muszą zjednoczyć się w stowarzyszeniach i komitetach – mówi Nagorniak. – Muszą zintensyfikować prace nad oceną konsekwencji ekonomicznych: o ile wzrosną koszty produkcji, jak mogą sobie nawzajem pomóc (kupować sprzęt dla kilku firm, który usprawni produkcję, lub rozpocząć proces fuzji, konsolidacji itp.)

Firmy muszą zacząć myśleć o tym, jak pójdą nową drogą, zamiast zastanawiać się, czy jest to opłacalne, czy nie

Nagornyak dodaje, że oprócz oceny konsekwencji, firmy powinny również skupić się na szukaniu rozwiązań. Możliwe jest ich angażowanie się w dialog na temat tego, jak złagodzić negatywne skutki zmian w gospodarce dla przedsiębiorstw. Na przykład inicjowanie programów pożyczkowych lub dotacji w sektorach, w których wdrożenie prawodawstwa UE może prowadzić do spadku konkurencyjności przedsiębiorstw.

<frame>Negocjacje, które rozpoczęły się w czerwcu 2024 r., będą prowadzone w ramach 35 rozdziałów obejmujących różne obszary: gospodarkę, prawa człowieka, środowisko, wymiar sprawiedliwości itd. W każdej sekcji UE i Ukraina będą omawiały to, w jaki sposób ukraińskie przepisy, polityki i standardy mogą zostać dostosowane do standardów UE. <frame>

No items found.
Р Е К Л А М А
Dołącz do newslettera
Thank you! Your submission has been received!
Oops! Something went wrong while submitting the form.

Dziennikarka, dyrektorka i redaktorka naczelny IA „VSN”, wcześniej korespondentka IA „Volyn News”. Absolwentka kursu „Ekonomia, rynki i analiza danych” Centrum Dziennikarstwa Kijowskiej Szkoły Ekonomicznej. Magister filologii ukraińskiej.

Zostań naszym Patronem

Nic nie przetrwa bez słów.
Wspierając Sestry jesteś siłą, która niesie nasz głos dalej.

Dołącz

Historia krajów Europy Wschodniej, w szczególności Ukrainy, może wiele nauczyć współczesną Amerykę. Może ją nawet uratować, uważa Marci Shore, badaczka historii Europy Wschodniej na Uniwersytecie Yale, obecnie wykładająca w Munk School of Global Affairs & Public Policy na Uniwersytecie w Toronto.

W marcu 2025 roku Marci Shore, jej mąż Timothy Snyder, także sławny historyk, oraz profesor filozofii Jason Stanley, ich kolega, ogłosili, że opuszczają Stany Zjednoczone, ponieważ dostrzegają oznaki przekształcania się kraju w dyktaturę. W dostrzeżeniu tych przemian pomogło Shore doświadczenie związane z badaniem nazizmu i faszyzmu w Europie w pierwszej połowie XX wieku.

Dziennikarze niezależnego ukraińsko-angielsko-rosyjskojęzycznego serwisu The New Voice of Ukraine (NV) spotkali się ze znaną naukowczynią w Kijowie. Opowiedziała im o swojej przeprowadzce do Kanady i wyznała, że nadal jest obiektem prześladowań i gróźb ze strony zwolenników prezydenta Donalda Trumpa.

W rozmowie wielokrotnie wracała do tych doświadczeń, wyjaśniając, jak przekształcają się i upadają reżimy demokratyczne, w którym momencie rozpoczęła się erozja demokracji w USA, co może ją uratować i w jakim stopniu zachodnia cywilizacja zależy dziś od wyniku wojny w Ukrainie.

Marci Shore

NV: – Jak Pani, naukowczyni zajmująca się Europą Wschodnią, postrzega dziś Ukrainę?

Marci Shore: – Dostrzegam niesamowite napięcie duchowe i intelektualne, które można wyczuć w ukraińskim społeczeństwie. Bardzo silnie odczułam to podczas Arsenału Książkowego [w dniach 29 maja – 1 czerwca Marci Shore wzięła udział w XIII Międzynarodowym Festiwalu „Arsenał Książkowy” w Kijowie – red.], w dyskusjach na temat ukraińskiego doświadczenia wojny.

Bliskość śmiertelnych zagrożeń i jednocześnie świadomość wartości życia skłaniają ludzi w Ukrainie do myślenia w sposób, w jaki być może nigdy nie myśleliby w innych okolicznościach. I do wychodzenia daleko poza granice codzienności, dostrzegania bezpośredniego związku między własnym życiem a wartościami, do codziennego weryfikowania swoich ideałów. To dla mnie zaszczyt, że zaproszono mnie do udziału w tych rozważaniach.

Moim zdaniem w Ukrainie trwa obecnie najbardziej intensywny proces intelektualny na świecie

W Ukrainie naprawdę dużo myślimy o przyszłości, mamy wiele różnych pomysłów na to, co powinno się stać z krajem po wojnie. Zarazem kiedy patrzymy na starą Europę i Stany Zjednoczone, wydaje nam się, że ich społeczeństwa w jakiś sposób utraciły swoje wielkie jednoczące marzenia. Nie widzimy ambitnych i wszechstronnych idei dotyczących przyszłości zachodniego świata. Czy to tylko nasze wrażenie jako bardzo młodego narodu, czy naprawdę coś się stało z koncepcją przyszłości zachodniego świata?

Myślę podobnie, ale nie jest to typowe dla człowieka Zachodu. Bo jestem kosmopolitką, którą obecnie nazywa się zdrajczynią za to, że opuściłam Amerykę. Jednak czuję, że Ukraina jest awangardą. Jeśli ten świat ma przyszłość, to właśnie to miejsce będzie jej nosicielem.

Moim marzeniem jest pokonanie rosyjskiego reżimu. Nie widzę żadnej możliwości negocjacji, myślę, że potrzebujemy całkowitego upadku rosyjskiego reżimu, całkowitego restartu od zera

Wtedy zobaczymy upadek Łukaszenki i innych dyktatur. Myślę, że ta fala ostatecznie położy kres tyranii w Iranie i podda w wątpliwość wszystko, co obecnie robi Donald Trump w Stanach Zjednoczonych.

Marzę, że Ukraina się odrodzi – ale nie po to, by naśladować Zachód. Bo widzimy, że Zachód się rozpada i nie ma dla Ukrainy żadnych przydatnych lekcji. Ważne jest, by Ukraina porzuciła model: „dogonić i naśladować Zachód”. Model Ukrainy musi być awangardowy, własny.

Mówi Pani, że Ukraina nie powinna powtarzać drogi krajów zachodnich, gdy tymczasem my, w tej części świata, przez długi czas żyliśmy marzeniami o amerykańskiej demokracji i wolności. To właśnie idea Ameryki zainspirowała wiele ruchów demokratycznych tutaj, w Europie Wschodniej. Co się stało z tą ideą? W którym momencie wszystko zaczęło iść nie tak?

Powiedziałabym o dwóch rzeczach. Po pierwsze, Ameryka nigdy nie była taka, jaką wyobrażała sobie reszta świata. A zwłaszcza taka, jaką widzieli ją mieszkańcy Europy Wschodniej, ukształtowani przez komunizm. Ameryka była dla nich miejscem antysowieckim, czymś w rodzaju raju. Była i częściowo nadal jest dla tych ludzi krajem wolnych i ojczyzną odważnych.

Być może pamiętacie moment, kiedy Alexander Vindman, amerykański oficer pochodzenia ukraińskiego, zeznawał podczas pierwszego procesu Trumpa w 2019 roku [Vindman zeznawał przed Kongresem w sprawie tzw. skandalu Trump – Ukraina, dostarczając dowodów, które doprowadziły do ??oskarżenia Trumpa o nadużycie władzy i pierwszej próby jego impeachmentu – red.]? Swego czasu jego ojciec Alexandra wraz z synami uciekł z sowieckiej Ukrainy. I oto Alexander Vindman, który zrobił karierę wojskową w USA, wstaje, by złożyć zeznania przeciwko Trumpowi, a na końcu przemowy zwraca się do swojego ojca i mówi: „Nie martw się, tato. Tutaj, w tym kraju, nie muszę się bać mówić prawdy”.

W tym momencie chciałam go objąć i płakać, bo taką absolutną wiarę w Amerykę może mieć tylko ktoś, kto uciekł z Związku Radzieckiego. Użył słowa „prawda” nie w angielskim znaczeniu, ale tak, jak rozumieją je dysydenci w krajach komunistycznych

W Kongresie Alexander Vindman powiedział: „Tutaj nie muszę się bać mówić prawdy”. Oczywiście, to nie była prawda, ponieważ musiał się bać, ponieważ represje za prawdę były faktem. Już wtedy nie żyliśmy w państwie, w którym panowałaby praworządność. System się rozpadał. Mieliśmy niezwykle skorumpowany rząd. Ale wiara Vindmana była tak szczera, wyrażał takie zrozumienie Ameryki, jakie znałam od wielu moich przyjaciół i kolegów, których wizja Ameryki ukształtowała się pod wpływem ich doświadczeń życia poza Ameryką.

Mówi Pani, że to była fantazja. A jaka jest rzeczywistość?

Rzeczywistość polega na tym, że Stany Zjednoczone są krajem niezwykle skonfliktowanym. Z jednej strony istnieją piękne ideały, z drugiej – ideały te nigdy nie zostały zrealizowane. Jesteśmy krajem zbudowanym na niewolnictwie. Tak było od początku i trwało to długo. Jesteśmy krajem, który podczas II wojny światowej wysłał do Europy wojska podzielone według kryterium rasowego, by walczyć z nazistami. Wyobraźcie sobie: walczyliśmy z europejskim rasizmem za pomocą naszych wojsk podzielonych według kryterium rasowego.

Hitler stworzył prawa norymberskie na wzór amerykańskich praw Jima Crowa, które były szeroko stosowane na Południu. Biali i czarni nie mogli jeść w tej samej restauracji, nie mogli chodzić na ten sam basen. W Ameryce trwało to jeszcze długo, nawet po upadku nazizmu

W Stanach Zjednoczonych do 1967 roku obowiązywały przepisy zakazujące małżeństw między członkami różnych grup etnicznych. Do 2003 roku obowiązywały u nas przepisy zakazujące związków homoseksualnych. Zmiany nastąpiły znacznie później niż w krajach Unii Europejskiej.

Funkcjonuje u nas również system masowego więziennictwa; co trzeci czarny mężczyzna w Ameryce trafia do więzienia. Istnieje też u nas masowa przemoc z użyciem broni. To nie przemoc polityczna, to codzienna przemoc uliczna. Wy macie aplikację z syrenami, które ostrzegają o atakach rakietowych, a Uniwersytet Yale ma aplikację, która ostrzega o strzelaninie w sąsiedztwie i zaleca, by nie odwiedzać tej okolicy, dopóki policja nie zakończy pracy. Strzelaniny stały się codziennością.

Opuszczając Stany Zjednoczone powiedziała Pani, że to właśnie historia Europy Wschodniej pomogła Pani rozpoznać początki reżimu faszystowskiego w USA. Jakie były według Pani te oznaki faszyzmu? I w którym momencie zaczęła się erozja demokracji?

Poczucie zmian w amerykańskiej polityce pojawiło się u mnie już w 2008 roku, kiedy kandydatem Partii Republikańskiej i przeciwnikiem Baracka Obamy w wyścigu prezydenckim został John McCain, który na swoją kandydatkę na wiceprezydenta wybrał Sarah Palin. Przemówienia Palin, które nie były oparte na obiektywnej rzeczywistości, a były skrajnie populistyczne, przerażały mnie. Zobaczyłam osobę gotową powiedzieć każde kłamstwo, by zyskać sympatię ludzi, osobę niemającą żadnych granic.

McCain nie był taki jak Palin, ale z jakiegoś powodu ją wybrał. Ten sojusz między tradycyjnym republikaninem a radykalną prawicą przypomniał mi doświadczenia krajów europejskich, kiedy konserwatywni politycy Europy Wschodniej od początku zachęcali prawicowe i faszystowskie ruchy lub szli z nimi na kompromis, nie rozumiejąc ich wpływu. Tak jak to zrobili Ion Antonescu w stosunku do Żelaznej Gwardii w Rumunii czy Miklós Horthy w stosunku do Partii Strzeleckiej w Węgrzech w latach 40. XX wieku.

We wszystkich tych przypadkach konserwatywni przywódcy potrzebowali czasu, by zrozumieć, że nowa prawica to nie tylko bardziej energiczna wersja nich samych, ale dżin faszyzmu, którego wypuścili z butelki

McCain też w końcu to zrozumiał i wydaje się, że poczuł ulgę, gdy przegrał z Obamą.

Wtedy wydawało się nam, że historia tych radykalnych idei wśród republikanów dobiegła końca. Jednak ujawniła się ona z pełną mocą podczas pierwszej kadencji Trumpa, a dziś Partia Republikańska jest de facto opanowana przez ten ruch i próbuje zmienić Amerykę.

Jak wygląda dziś amerykański opór?

Kiedy Trump wygrał w 2016 roku, wielu moich kolegów mówiło, że to oczywiście źle, ale z nami wszystko będzie dobrze, bo mamy system kontroli i równowagi [checks and balances – red.]. Ten system stał się czymś w rodzaju mantry z jogi. Nasz podział władzy i zaufanie do sądownictwa były naprawdę zaawansowane, bo jeśli nawet Sąd Najwyższy rzeczywiście upadł z powodu nominatów Trumpa, to przecież inne sądy działają. Problem polega na tym, że wyrok sądu przestał być dla władzy wykonawczej absolutnym wezwaniem do działania. Nigdy wcześniej nie zdarzyło się, by władza wykonawcza odmówiła respektowania systemu kontroli i równowagi. A teraz właśnie tak się dzieje.

Nie mamy w tym żadnego doświadczenia. Teraz pytanie brzmi, czy ktoś użyje przemocy. Bo co się stanie, jeśli sądy będą domagać się wykonania swoich orzeczeń, a prezydent powie: „nie”? Kto wtedy przymusi kogo? Obawiam się, że zmierzamy ku wojnie domowej, że to wszystko zakończy się przemocą.

Wracając do Ukrainy: dla wielu krajów Europy Wschodniej przystąpienie do Unii Europejskiej było niegdyś nadrzędnym celem – tak jak dla nas teraz. Widzimy jednak, że ich demokracje nie stały się silniejsze. Wręcz przeciwnie: jakby straciły cel, stały się bardziej podatne na zagrożenia. Widzimy to na przykładzie Polski, Węgier, Słowacji. Dlaczego tak się stało?

Należy tu wziąć pod uwagę kilka czynników. Jednym z nich jest to, że akcesją Unia Europejska działała jak bodziec do dobrego zachowania. Ale gdy tylko stałeś się jej członkiem, okazało się, że w Unii nie ma już żadnego mechanizmu kontroli nad tobą. Wydawałoby się, że Viktor Orbán nie może robić tego, co robi, ponieważ Węgry są członkiem UE – ale on nadal to robi. Mieszkając w Polsce naiwnie sądziłam, że drakońskie przepisy dotyczące aborcji są w unijnym kraju niemożliwe, ale znów się pomyliłam. Tak więc UE nie ma realnej siły przymusu.

Kolejny czynnik: naiwnie sądziliśmy, że liberalizm i demokracja są ze sobą powiązane. Jeśli masz wolny rynek, masz liberalizm. Niemcy wierzyli, że można okiełznać Putina, handlując z nim. I że na pewno nigdy nie zrobi nic strasznego, ponieważ nie leży to w jego interesie gospodarczym. Okazuje się, że to nieprawda.

To, czego powinniśmy się nauczyć już w latach 30. XX wieku, to fakt, że liberalizm i demokracja nie są tym samym. Ludzie mogą demokratycznie głosować na faszyzm

Co może ostatecznie zatruć ukraińską demokrację na drodze do UE?

Kiedy jako historyczka rozmawiam teraz z ukraińskimi studentami, zwłaszcza z młodzieżą, widzę jedno: skala waszych cierpień, śmierci, męczeństwa i ofiar doprowadzi do ogromnej pokusy mitologizowania przeszłości. Bardzo trudno będzie tego nie robić, ponieważ wasza ofiara jest tak realna, tak bezpośrednia i tak głęboka. I mówię im: „Wasz autorytet na arenie międzynarodowej, wasza zdolność do przemawiania z pozycji moralnego autorytetu nie będzie wynikać z tego, że pochodzicie z narodu, który od niepamiętnych czasów był niewinny – bo takiego narodu nie ma. Nie ma kraju, który nie miałby ciemnych momentów w swojej historii”. Ale ta mitologizowana moralna słuszność staje się pokusą dla każdego kraju – od Polski po Amerykę.

Wasza pozycja na arenie międzynarodowej będzie wynikać z waszej zdolności do patrzenia na przeszłość z szeroko otwartymi oczyma i nacisku na mówienie prawdy. Jeśli będziecie w stanie to zrobić, właśnie to poprowadzi was naprzód.

Źródło

20
хв

Marci Shore: – Obawiam się, że Ameryka zmierza ku wojnie domowej

Sestry

Podczas gdy przywódcy NATO zapewniają o niezmienności kursu na wsparcie Ukrainy, a UE po raz kolejny uświadamia, jak krucha jest jej jedność w obliczu poczynań Budapesztu, Rosja nie tylko nie powstrzymuje swej agresji, ale wręcz nasila wrogie działania – zarówno na froncie, jak w wojnie informacyjnej. Szczyt w Hadze nie przyniósł przełomu. Obietnice bez gwarancji, rozmowy o „pokoju poprzez siłę”, aluzje do dialogu z Putinem – a wszystko to na tle coraz bardziej oczywistego ograniczenia ambicji USA. Równolegle Węgry blokują nowe sankcje na Kreml, a ten uruchamia skomplikowane operacje cybernetyczne, dając do zrozumienia, że świat pogodził się już z jego obecnością w Ukrainie.

O tym, jak zmieniła się strategia Zachodu, jakie ryzyka niosą ze sobą iluzje na temat Rosji, co oznacza nowa fala dezinformacji i dlaczego to właśnie Europa powinna przejąć główną rolę w powstrzymywaniu agresji, rozmawiamy z Keirem Gilesem – czołowym brytyjskim ekspertem rosyjskiej wojskowości i starszym pracownikiem naukowym programu „Rosja i Eurazja” w brytyjskim Chatham House, jednym z ważniejszych na świecie think tanków zajmujących się badaniem stosunków międzynarodowych.

Największy błąd Amerykanów

Maryna Stepanenko: – Zasada: „pokój poprzez siłę” została uznana za główny temat rozmowy Trumpa i Zełenskiego. Po tym spotkaniu szef Białego Domu zasugerował dialog z Putinem i ewentualne dostawy systemów Patriot, lecz nie podjęto w tych kwestiach żadnych konkretnych zobowiązań. Czy w tym kontekście zasada „pokój poprzez siłę” może zostać zrealizowana w stosunku do Rosji? Na ile Stany Zjednoczone są gotowe wziąć na siebie rolę kraju wywierającego na nią nacisk?

Keir Giles: – Zawsze wiedzieliśmy, że jedynym sposobem na zapewnienie Europie bezpieczeństwa jest udzielenie maksymalnego wsparcia Ukrainie. Teraz mamy do czynienia z konsekwencjami polityki kilku kolejnych administracji USA, które uznały, że właściwa jest inna droga. Jednak Amerykanie byli – i są – w głębokim błędzie, co wyrządza ogromną szkodę nie tylko bezpieczeństwu europejskiemu i samej Ukrainie, ale także bezpieczeństwu globalnemu.

To właśnie ta ich powściągliwość i odmowa przeciwstawienia się agresji doprowadziły do wybuchu konfliktów na całym świecie

Widzimy, jak sytuacja się zaostrza, że ginie coraz więcej ludzi, wybucha coraz więcej wojen – i to wszystko z powodu nowej idei Stanów Zjednoczonych, że przeciwstawianie się agresorowi jest bardziej niebezpieczne niż pozwolenie na zniszczenie ofiary tego agresora.

Szczyt NATO uznał Rosję za długoterminowe zagrożenie dla całego Sojuszu. Zdjęcie: CHRISTIAN HARTMANN/AFP/East News

Spotkanie przywódców USA i Ukrainy po raz kolejny czyni aktualnym pytanie, jaki model wsparcia dla Kijowa Waszyngton uznaje za właściwy dla siebie. Czy chodzi o strategiczne partnerstwo, czy raczej o kontrolowane powstrzymywanie wojny bez długoterminowych zobowiązań?

Bardzo zasadne jest pytanie, czy prawdziwe strategiczne partnerstwo z Donaldem Trumpem jest w ogóle możliwe. W końcu Stany Zjednoczone dążyły do partnerstwa z Rosją, lecz nawet to nie działa zbyt dobrze, mimo że Trump jest gotów dać Rosji wszystko, czego ona chce. Każdy kraj, każdy tradycyjny przyjaciel, sojusznik lub partner Stanów Zjednoczonych musi pamiętać, że stosunki, na których opierała się dawna prosperity i bezpieczeństwo Ameryki, nie mają już realnego znaczenia dla Trumpa. Znajdujemy się w zupełnie nowym globalnym środowisku.

Oznacza to, że kraje, które poważnie traktują bezpieczeństwo europejskie, a tym samym bezpieczeństwo i przyszłość Ukrainy, muszą zintensyfikować działania, by wypełnić lukę pozostawioną przez Stany Zjednoczone. Dotyczy to przede wszystkim europejskich sąsiadów Ukrainy, ale także liberalnych demokracji na całym świecie, które mają wspólny interes w powstrzymaniu agresji.

Ostatnio po Brukseli krążyła plotka, że Rosja może zostać usunięta z listy głównych zagrożeń dla NATO, wobec czego pozostałby na niej jedynie międzynarodowy terroryzm. Wygląda to dziwnie w kontekście faktu, że to właśnie Rosja kontynuuje wojnę w Europie i destabilizuje sytuację na całym świecie – od Afryki po Bliski Wschód. W końcowym komunikacie Rosja została jednak uznana za długoterminowe zagrożenie dla całego Sojuszu. Czy to próba „normalizacji” agresora przez Zachód?

Stany Zjednoczone od dawna udają, że Rosja nie stanowi problemu. Nie możemy wykluczyć, że NATO w swych desperackich próbach utrzymania USA w Sojuszu może podchwycić tę retorykę.

Widzieliśmy już oznaki tego, że NATO jest gotowe podjąć nadzwyczajne środki, by Trumpa uspokoić. Weźmy na przykład list, który sekretarz generalny Mark Rutte napisał do prezydenta USA, celowo sformułowany „w języku Trumpa”. Zapewne bardzo trudno było naśladować w tym liście werbalne wyrażenia pięcioletniego dziecka, by to osiągnąć.

Dlatego nie możemy z całą pewnością stwierdzić, jak daleko może się posunąć NATO, by zapewnić dalszy udział USA w Sojuszu. Tyle że kraje europejskie nie powinny mieć złudzeń co do tego, czy Rosja przestała stanowić zagrożenie – mimo wysiłków obecnej administracji USA w przekonywaniu, że jest wręcz przeciwnie.

„Zapad-2025”: nie wojna, lecz kamuflaż

Pomimo sankcji, strat na froncie i rosnącej izolacji – reżim Putina trwa. Co jest źródłem tej trwałości? I co mogłoby zdestabilizować Putinowski reżim od wewnątrz?

Szansa na to, że rosyjski reżim zostanie zniszczony od wewnątrz, jest niewielka. Bo to jest reżim, z którego przeważająca większość Rosjan wydaje się być w pełni zadowolona.

W końcu jest to system samowystarczalny, w którym osoby, które zdobyły bogactwo i władzę, nie są zainteresowane jego zniszczeniem. Dlatego obecnie nie ma podstaw sądzić, że Rosja odejdzie od swojego agresywnego kursu, mimo długoterminowych strat i katastrofalnych skutków dla gospodarki kraju oraz jego ludności.

Zakładając, że koniec wojny nie jest jeszcze bliski, ale też nie jest beznadziejnie odległy – jakie czynniki mogą Pana zdaniem przełamać impas? Uznał Pan wewnętrzny rozłam w Rosji za mało prawdopodobny. Czy wobec tego może to być presja zewnętrzna lub coś innego, o czym jeszcze nie mówimy głośno?

Odpowiedź na to pytanie zawsze była i będzie taka sama: kraje europejskie muszą zapewnić Ukrainie maksymalne wsparcie fizyczne i finansowe, by pomóc jej pokonać Rosję wszelkimi dostępnymi środkami. Niekoniecznie tylko na froncie, ale także poprzez inne formy pomocy.

Kraje europejskie powoli zaczynają zdawać sobie sprawę, że ich przyszłość jest ściśle powiązana z przyszłością Ukrainy. I że nie mogą już polegać na Stanach Zjednoczonych jako głównym sponsorze wysiłków na rzecz jej wsparcia. Europa będzie musiała włożyć znacznie więcej wysiłku, by Ukraina mogła nadal utrzymywać linię frontu i odeprzeć agresora.

Rosja i Białoruś zapowiedziały przeprowadzenie we wrześniu ćwiczeń „Zapad-2025”. W przeszłości podobne manewry stanowiły preludia do agresji. Czy teraz istnieje ryzyko powtórzenia się tego scenariusza? I czy w warunkach wewnętrznego rozłamu politycznego Zachód jest w stanie odpowiednio zareagować?

Ludzie zawsze denerwują się przed zbliżającymi się ćwiczeniami „Zapad” – tak było na długo przed pełną inwazją na Ukrainę, a nawet przed aneksją Krymu. Bo one zawsze stwarzają możliwość zrobienia czegoś, co nie ma związku z samym szkoleniem.

Jednak na tym etapie, kiedy trwa już intensywny konflikt, musimy postrzegać manewry „Zapad” jako kolejny element dezorientacji na polu bitwy, jako część szerszego kamuflażu w ramach trwającej wojny – a nie początek nowej

Oczywiście w kontekście rosyjsko-białoruskich ćwiczeń zachodnie służby wywiadowcze będą uważnie obserwować, kto co robi i gdzie – nawet w tej nowej rzeczywistości, kiedy znaczna część rosyjskich sił lądowych jest już głęboko zaangażowana w Ukrainie i ma ograniczone możliwości operacyjne w innych regionach.

„Niewidzialny front”: informacyjna wojna Rosji z Zachodem

Pan sam stał się celem wyrafinowanego ataku phishingowego ze strony rosyjskich hakerów, podszywających się pod pracownicę Departamentu Stanu USA. Wykorzystali funkcję poczty Gmail „delegate access”, by uzyskać ukryty dostęp do Pana poczty, omijając dwupoziomowe uwierzytelnianie. Tę operację prawdopodobnie przygotowywano przez całe tygodnie. Jak zmieniła się rosyjska taktyka w wojnie informacyjnej w ciągu ostatniego roku? I co to nam mówi o nowym poziomie zagrożenia?

Jestem przekonany, że cała ta operacja zajęła znacznie więcej czasu. Samo jej przeprowadzenie trwało kilka tygodni, więc etap planowania prawdopodobnie rozpoczął się znacznie wcześniej.

Z jednej strony ta nowa technika, nowe podejście do uzyskiwania dostępu do poczty elektronicznej ludzi świadczy o tym, że Rosja jest zmuszona opracowywać bardziej wyrafinowane metody. Bo jej poprzednie, bardziej prymitywne, próby zakończyły się niepowodzeniem. Przez wiele lat podejmowano liczne próby włamania się do mojej poczty elektronicznej. Niektóre z nich były śmiesznie prymitywne, inne bardzo skomplikowane i wyrafinowane.

Jednak z drugiej strony ta nowa technika uświadamia, że wszyscy jesteśmy podatni na ataki

Sposób, w jaki prawdopodobni rosyjscy cyberprzestępcy wykorzystali funkcję Gmaila dostępną na koncie każdego użytkownika, by stworzyć coś w rodzaju „tylnej furtki”, omijającej wszystkie nasze standardowe zabezpieczenia (dwupoziomowe uwierzytelnianie, kody mobilne, prośby o potwierdzenie), pokazuje, że nikt nie jest bezpieczny.

Dopóki firmy takie jak Google, Microsoft i inne nie naprawią tej luki, technika ta będzie z pewnością wykorzystywana na znacznie szerszą skalę, nie tylko przeciwko takim celom, jak ja.

Tego lata Europa była świadkiem masowego wysyłania fałszywych wiadomości w imieniu zachodnich rządów, manipulacji w mediach społecznościowych i ingerencji w kampanie wyborcze w niektórych krajach członkowskich UE. W jaki sposób Rosja próbuje wpływać na opinię publiczną w Europie? I jakie narracje promuje przede wszystkim?

Niektóre z rosyjskich narracji są dość spójne w czasie, podczas gdy inne są związane z konkretnymi wydarzeniami politycznymi. Należy pamiętać, że kampanie prowadzone przez Rosję mają charakter stały i nie ograniczają się do dat z kalendarza demokratycznego.

Rosja nieustannie dąży do osłabienia sił jednoczących Europę: solidarności państw europejskich, spójności społeczeństw, zaufania do instytucji, a przede wszystkim – wspierania Ukrainy w przeciwstawianiu się rosyjskiej agresji

Te kampanie mają charakter stały. Ponadto istnieją ukierunkowane, pilne działania mające na celu wywarcie wpływu na wyniki konkretnych procesów demokratycznych w konkretnych krajach w konkretnych momentach.

Zmęczenie sankcjami: sabotażyści w służbie Kremla

Oprócz szczytu NATO ostatnio odbyło się jeszcze jedno ważne dla Ukrainy wydarzenie: szczyt Rady Europejskiej. Omówiono na nim m.in. nowy pakiet sankcji wobec Rosji oraz wsparcie dla procesu negocjacyjnego Ukrainy z UE. Jednak obie te inicjatywy zablokowały Węgry, a same sankcje – także Słowacja. W jakim stopniu takie działania podważają zaufanie do jedności UE? I jakie mechanizmy samoobrony przed wewnętrznym sabotażem są potrzebne Unii?

To kolejny przykład tego, jak organizacje oparte na konsensusie – NATO i UE – są wrażliwe na nawet najmniejszy wspólny mianownik. Jeśli w środku jest sabotażysta lub destruktor, może skutecznie sparaliżować całą organizację. To możliwe zwłaszcza w przypadku UE, która przede wszystkim jest organizacją handlową, a nie strukturą stworzoną do rozwiązywania konfliktów geopolitycznych.

W wielu aspektach sama struktura ponadnarodowych instytucji europejskich nie odpowiada wyzwaniom, przed którymi one obecnie stoją

Jednak imponujące jest to, jak daleko instytucje te zaszły w utrzymaniu jedności i wspólnym zrozumieniu znaczenia wsparcia dla Ukrainy. Wierzę, że znów uda się im znaleźć jakieś obejście, by iść naprzód nawet bez współpracy takich krajów jak Węgry, Słowacja czy inne.

Szczyt UE nie był w stanie przyjąć wspólnego oświadczenia w sprawie wsparcia dla Ukrainy, bo zablokowały je Węgry. Zdjęcie: Geert Vanden Wijngaert/Associated Press/East News

Stany Zjednoczone nie zamierzają zaostrzyć sankcji wobec Rosji. Co to oznacza?

Cóż, komunikat ze Stanów Zjednoczonych był bardzo jasny. Obecnie są one partnerami Rosji i dążą do narzucenia Ukrainie warunków kapitulacji dyktowanych przez Moskwę. To rzeczywistość, z którą muszą się obecnie zmierzyć Ukraina i Europa.

Właśnie dostosowanie się do tej rzeczywistości oraz szybkość, z jaką to nastąpi, będzie decydować o przyszłym bezpieczeństwie całego kontynentu.

Zdjęcie główne: Biuro Prezydenta Ukrainy

Projekt jest współfinansowany ze środków Polsko-Amerykańskiego Funduszu Wolności w ramach programu „Wspieraj Ukrainę”, realizowanego przez Fundację „Edukacja dla Demokracji”.

20
хв

Keir Giles: – Trump jest gotów dać Rosji wszystko, czego ona chce

Maryna Stepanenko

Możesz być zainteresowany...

Ексклюзив
20
хв

Polska prezydencja i węgierskie weto: co wpływa na negocjacje Ukrainy z UE

Ексклюзив
20
хв

Polska prezydencja w UE: szansa i nowe wyzwania dla Ukrainy

Skontaktuj się z redakcją

Jesteśmy tutaj, aby słuchać i współpracować z naszą społecznością. Napisz do nas jeśli masz jakieś pytania, sugestie lub ciekawe pomysły na artykuły.

Napisz do nas
Article in progress