Klikając "Akceptuj wszystkie pliki cookie", użytkownik wyraża zgodę na przechowywanie plików cookie na swoim urządzeniu w celu usprawnienia nawigacji w witrynie, analizy korzystania z witryny i pomocy w naszych działaniach marketingowych. Prosimy o zapoznanie się z naszą Polityka prywatności aby uzyskać więcej informacji.
Mój syn to dobry dzieciak, ale zaczął mi podkradać pieniądze
Muszę z nim porozmawiać, ale nie wiem, jak zacząć, żeby nie zepsuć więzi między nami. Kradzież to kradzież, nawet jeśli chodzi o kilka złotych z portfela mamy
<frame>Musiałaś zostawić wszystkich i wszystko za sobą? Zamieszkać w obcym kraju? Nie masz bliskich osób, którym możesz zaufać? Potrzebujesz rady, wsparcia? Pozwól nam sobie pomóc. Wyślij nam wiadomość na adres: redakcja@sestry.eu, a zapewniamy, że psycholog lub psychoterapeuta udzieli Ci dobrej rady. To może być pierwszy krok do rozwiązania problemu, który ułatwi Ci życie za granicą.
Publikujemy kolejny list od ukraińskiej Czytelniczki – i odpowiedź psychologa. <frame>
Mamy tylko siebie i chciałabym, żeby był ze mną szczery
Czytam listy, które do Sestr piszą moje rodaczaki. Zwłaszcza te, które mają kłopoty wychowawcze z dziećmi. U mnie też pojawił się problem. Mam 12-letniego syna, jego ojciec zostawił nas, kiedy mały miał trzy latka. Dobrze się uczy, i to w polskiej szkole. Po ponad dwóch latach świetnie mówi po polsku, lepiej ode mnie, choć mnie pierwszych polskich słów uczyła prababcia.
Kłopot pojawił się we wrześniu [ubiegłego roku], wraz z rozpoczęciem nowego roku szkolnego. Zauważyłam, że z portfela zaczęły mi znikać drobne – 5 zł, 2 zł, jakieś złotówki. Na początku nie zwracałam na to większej uwagi. A może włożyłam drobniaki do kieszeni? Może kupiłam bilet? I tyle. Ale to zaczęło się powtarzać. W końcu dotarło do mnie, że musi to robić mój synek. Któregoś razu specjalnie zostawiłam portfel w torebce tylko z kartą, bez bilonu, banknotów. Wtedy rano syn przyszedł do mnie i zapytał, czy mogłabym mu dać 10 zł, bo po lekcjach idą z kolegami na hot-dogi. Dałam. Wtedy miałam już pewność, że te znikające pieniądze to jego sprawka, a nie moje gapiostwo.
Wiem, że 12-latek ma swoje potrzeby, także finansowe. Daję synowi 100 zł kieszonkowego na miesiąc, ale jak widać dla niego to za mało. Mogę nie trzymać w portfelu gotówki i wtedy będzie prosił mnie o wsparcie, tyle że moim zdaniem w rodzinie nie o to chodzi.
Mamy tylko siebie i chciałabym, żeby był ze mną szczery, wiedział, że zawsze może na mnie liczyć. Mój synek to dobry dzieciak. Dobrze się uczy, bardzo pomaga mi w domu, szanuje mnie. Ale to podkradanie gotówki bardzo mnie martwi. Muszę z nim porozmawiać, lecz nie wiem, jak zacząć, by nie zepsuć więzi między nami. Kradzież to kradzież, nawet jeśli chodzi o kilka złotych z portfela mamy. Bardzo proszę o pomoc.
Tatiana Ryczko, coach, mediatorka, Avigon.pl:
Szanowna Pani,
rozumiem Pani zaniepokojenie. Rzeczywiście ważne jest, by o tym z nim porozmawiać. Nie wiadomo bowiem, czy podkradanie pieniędzy jest spowodowane dorastaniem chłopca i jego zwiększonymi potrzebami, czy może dzieje się coś złego w jego otoczeniu i syn „musi” tak robić, a nie chce lub wstydzi się o tym powiedzieć.
Rozumiem, że nie chce Pani zacząć rozmowy wprost, więc może warto zaaranżować jakąś sprzyjającą sytuację. Można zostawić kilka monet w miejscu, które nie wzbudzi podejrzeń syna, np. tam, gdzie kładzie Pani klucze lub drobne przedmioty. Jeśli zginie moneta (pewnie nie wszystkie, żeby Pani się nie zorientowała), będzie to pretekst do rozpoczęcia rozmowy. Proszę zapytać wówczas syna, czy nie wie, co się stało pieniędzmi, bo miała je Pani odliczone dla sąsiadki za zakupy. Zobaczy Pani, jak zareaguje. Zna go Pani dobrze, więc nawet nienaturalny ruch głową lub oczami może być sygnałem, że coś się dzieje. I wtedy będzie Pani mogła zacząć z nim rozmowę.
Jeśli syn zaprzeczy, proszę poszukać innej okazji. Proponuję, by go nie oceniać. Nie wiadomo, co wywołało takie zachowanie – warto potraktować go łagodnie, ale poważnie. Można mu powiedzieć, jak trudno jest zarobić na codzienne potrzeby, wytłumaczyć, że nie zawsze na wszystko człowiek może sobie pozwolić, ale robi Pani dużo, by zapewnić rodzinie godne życie.
Warto zwrócić uwagę na wartość pieniądza, że czasem trzeba umieć powiedzieć kolegom, że pieniędzy się nie ma; to żaden wstyd. Taka rozmowa na pewno będzie dla chłopca ważna, bo będzie widział Pani wsparcie, a jednocześnie dowie się, że na oszukiwanie nie wyraża Pani zgody. A jeśli się okaże, że problem jest głębszy, to przynajmniej będzie Pani miała podstawę, by działać dalej.
Nawet mały wkład w prawdziwe dziennikarstwo pomaga demokracji przetrwać. Dołącz do nas i razem opowiemy światu inspirujące historie ludzi walczących o wolność!
Według badania przeprowadzonego przez Instytut Socjologiczny Czeskiej Akademii Nauk i Narodowy Instytut SYRI ponad 41% ukraińskich uchodźców w Czechach cierpi na umiarkowaną lub ciężką depresję, a ponad 23% ma umiarkowane lub ciężkie stany lękowe. Badacze z Polski doszli do podobnych wniosków w odniesieniu do Ukraińców, którzy znaleźli schronienie w ich kraju. Co gorsza, odsetek osób w tym stanie rośnie z roku na rok.
Trauma wojny zmienia wszystkich, także uchodźców
Coraz częściej ludzie potrzebują nie tylko podstawowej, ale także specjalistycznej opieki medycznej – w szczególności leków na zespół stresu pourazowego (PTSD). Jednak Ukraińcy zwykle nie chodzą do psychologów i nie mówią o swoich problemach: niektórzy uważają, że one są niczym w porównaniu z problemami rodaków walczących na froncie. Inni boją się, że jeśli prawda o ich zaburzeniach psychicznych wyjdzie na jaw, służby socjalne odbiorą im dzieci, zostaną zwolnieni z pracy albo będą gorzej traktowani.
– Niestety nie wszyscy zdają sobie sprawę, że trauma wojenna zmienia ludzi – mówi Andrzej Kędzierski, przewodniczący olsztyńskiego oddziału Polskiego Towarzystwa Psychologicznego, który od początku rosyjskiej inwazji jest zaangażowany w wiele projektów na rzecz pomocy uchodźcom wojennym. – Dlatego specjaliści, eksperci, konsultanci i instruktorzy pracujący w różnych projektach integracyjnych mających na celu pomaganie Ukraińcom muszą być przygotowani na to, że nie u wszystkich uchodźców trauma wojenna przejawia się w ten sam sposób. By ułatwić im integrację z nową społecznością, należy najpierw ustabilizować ich układ nerwowy. Angażowanie tych osób w różne kursy, szkolenia lub seminaria zaleca się po konsultacjach z psychologami i mediatorami (komunikatorami, pośrednikami, specjalistami, którzy pomagają ludziom znaleźć wspólny język podczas komunikacji kryzysowej).
Bo jeśli ktoś jest w stanie lękowym, stanie paniki lub niepokoju, trudno mu się skoncentrować i zapamiętywać ważne informacje
W styczniu na łamach czasopisma medycznego „The Lancet" opublikowano artykuł pt. „Występowanie stresu, lęku i objawów zespołu stresu pourazowego wśród Ukraińców po pierwszym roku rosyjskiej inwazji: ogólnokrajowe badanie przekrojowe”. Jego autorzy ustalili, że 54% Ukraińców, w tym uchodźcy, cierpi na PTSD. U 21% zmaga się z silnym lękiem, a u 18% stwierdzono wysoki poziom stresu.
– Musimy zrobić wszystko, co konieczne, by pomóc uchodźcom przezwyciężyć traumę wojenną, która uniemożliwia im cieszenie się pełnią życia. Ta trauma zmienia nie tylko myśli, ale także samą zdolność myślenia. Dlatego osoby, które mają za sobą traumatyczne doświadczenia, mogą nie do końca zdawać sobie sprawę z tego, co się z nimi stało i jak się zmieniły – mówi Andrzej Kędzierski.
Zdaniem psychologa życie w stanie stresu, niepewności i braku poczucia bezpieczeństwa przez długi czas jest niebezpieczne dla zdrowia psychicznego. Dlatego ważne jest, by jak najszybciej znaleźć tzw. miejsce zakorzenienia. Aby to było możliwe, musisz mieć gdzie mieszkać i za co żyć. Ważne, by uchodźcy zrozumieli, że nie są sami, że to nie jest tylko ich wojna, że wokół są ludzie, którzy pomogą w najtrudniejszych chwilach.
Długotrwałość i dysfunkcyjność to dwie główne oznaki, które mogą wskazywać, że człowiek cierpi na zaburzenia psychiczne i potrzebuje pomocy specjalisty
Anton Pokaliuchin, psycholog z programu Mental Support for Media, uważa, że jeśli dana osoba doświadcza różnych objawów złego samopoczucia emocjonalnego (jak depresja, apatia, lęk) nieprzerwanie przez kilka tygodni lub dłużej, może to wskazywać na zaburzenia psychiczne. Jeśli człowiek nie jest w stanie wykonywać różnych codziennych zadań, takich jak obowiązki domowe i zawodowe, uczestniczyć w wychowywaniu dziecka, nie chce spotykać się z przyjaciółmi, czuje się wyczerpany i bezradny – to mamy do czynienia z dysfunkcjonalnością.
– Jeśli ten stan jest krótkotrwały, tj. trwa do kilku tygodni, sytuacja jest w normie – mówi Pokaliuchin. – Wtedy najprawdopodobniej poradzisz sobie sam. Potrzebujesz tylko odpoczynku, dobrego snu, dobrego odżywiania, przyjaznych spotkań i ciepłych uścisków. Gorzej, jeśli ten stan utrzymuje się przez długi czas, a działania danej osoby wydają się aktywnością ostatkiem sił i tylko w okolicach minimum.
Jakie sygnały świadczą o tym, że czas na pomoc specjalisty
Markerami zmian są sytuacje, w których to, co nowe, nie poprawia jakości życia – albo to, co kiedyś było ważne, przydatne, niezbędne, teraz straciło swoją moc i wartość. Na przykład kiedyś lubiłaś książki, kino i spotkania z przyjaciółmi. A teraz zauważasz, że coś się zmieniło, i niczego już nie chcesz, nic nie wywołuje dobrych emocji i nie motywuje cię do robienia tego, co kiedyś lubiłaś.
Być może kiedyś byłaś osobą zdyscyplinowaną, chodziłaś na siłownię, na spacery, a teraz ta twoja dyscyplina zniknęła. Albo alkohol: wiele osób traktuje go jak sposób na łagodzenie bólu emocjonalnego, przezwyciężanie stresu czy poprawę samopoczucia, np. po kłótni.
Wcześniej piłaś alkohol tylko w towarzystwie przyjaciół – teraz zauważasz, że potrzebujesz go, gdy jesteś sama, by się zrelaksować
Innym przykładem jest niepokój. Może być pożyteczny, ale może też działać destrukcyjnie. Ten pierwszy sprawia na przykład, że lepiej przygotowujesz się do publicznych wystąpień czy egzaminów. Gorzej, gdy zauważasz, że zaczęłaś się martwić bez powodu, a niepokój nie prowadzi już do żadnych pożytecznych skutków, tylko pogarsza jakość twojego życia.
Szczególną uwagę należy zwrócić na myśli związane ze śmiercią i samobójstwem.
– To naturalne, że czasami masz myśli w rodzaju: „Jak mi ciężko, może gdybym umarła, byłoby łatwiej” – mówi Anton Pokaliuchin. – W ten sposób ludzka psychika próbuje przezwyciężyć trudności. Ale jeśli takie myśli stają się dominujące, to powinna ci się zapalić w głowie czerwona lampka.
Według psychologa jeśli sprawy pójdą jeszcze dalej i zaczniesz planować samobójstwo, to mamy bezpośredni sygnał, że potrzebujesz pilnej pomocy psychologa, psychoterapeuty lub psychiatry.
– Nikt nie zna cię tak dobrze jak ty sama, więc słuchaj siebie uważnie. Co jakiś czas pytaj samą siebie: „Gdzie jestem teraz na skali zdrowia psychicznego? W jakim stopniu czuję się źle i jak długo to trwa?” Czasami to wystarczy, by zrozumieć, nawet na poziomie intuicyjnym, że potrzebujesz pomocy – wyjaśnia Pokaliuchin.
Jak stwierdzić, że bliska osoba potrzebuje pomocy
Według Antona Pokaliuchina często przeceniamy swoją zdolność do interpretowania i oceniania słów oraz zachowań innych.
Tym, co pomaga lepiej zrozumieć drugą osobę, jest komunikacja
Istnieją sygnały zagrożenia, które można dostrzec nawet gołym okiem. Jeśli jednak te markery są widoczne, nie stawiamy diagnozy, a jedynie przypuszczamy, że dana osoba może mieć problemy psychiczne. Główne kryteria są takie same jak te, które odnoszą się do nas samych: czas trwania i dysfunkcjonalność. Markery to zmiany, które pogarszają życie człowieka. Im lepiej kogoś znasz, tym łatwiej możesz te zmiany dostrzec – na przykład znałaś ją jako powściągliwą i odważną, ale w ostatnich miesiącach stała się niezrównoważona i niepewna.
Trzeba być również uważnym, jeśli dana osoba zaczęła intensywnie unikać czegoś lub kogoś.
– To normalne, że unikasz nieprzyjemnych rzeczy. Kiedy kamień dostaje się do buta, chcesz się go pozbyć. Istnieje też jednak niekonstruktywne, patologiczne unikanie. Na przykład osoba, która zawsze była towarzyska, z jakiegoś powodu przez długi czas unika zatłoczonych miejsc, nawet rynków czy sklepów. I rzadziej kontaktuje się z kolegami z pracy czy przyjaciółmi. Jeśli to pogarsza jej życie, warto przyjrzeć się sprawie – mówi Pokaliuchin.
Ludzie z problemami psychicznymi mają skłonność do niezdrowych zachowań i nieadekwatnych sposobów radzenia sobie z problemami. Na przykład piją alkohol albo kompulsywnie się objadają.
Niebezpiecznym sygnałem są też samookaleczenia. Osoby w stanie bólu emocjonalnego mogą nacinać sobie skórę na rękach, nogach czy innych częściach ciała. Robią tie po to, by popełnić samobójstwo, ale dlatego, że istnieje mechanizm, który łagodzi ból emocjonalny poprzez ból fizyczny. To tak zwane zachowanie samookaleczające. Stereotypowo w filmach przypisuje się je tylko nastolatkom, lecz jest wielu dorosłych, którzy też to robią.
Ponadto trzeba zwracać uwagę na to, co bliskie osoby mówią. Mogą to być bezpośrednie wiadomości, gdy ktoś skarży się w prywatnej rozmowie: „Z jakiegoś powodu od dłuższego czasu w ogóle nie śpię lub mam okropne sny”. Albo sygnały pośrednie: „Coś jest ze mną nie tak, nie mogę nic zrobić”.
Obserwuj też zachowania niewerbalne: gesty, mimikę, pauzy, odruchy, wygląd itp.
Zachowania niewerbalne są bardzo pomocne w ujawnianiu zachowań sprzecznych – kiedy ciało danej osoby wysyła sygnały, które nie odpowiadają jej słowom. Tak jest na przykład wtedy, w odpowiedzi na pytanie: „Jak się masz?” ten ktoś mówi: „Wszystko w porządku”, patrząc na ciebie smutno.
– Najlepszym sposobem na przekazanie swoich myśli jest mówienie. Słowa są naszą supermocą. Nie ma gwarancji, że zostaniemy wysłuchani i że ktoś będzie w stanie natychmiast nam pomóc, ale warto spróbować. Rozmowa powinna zacząć się od słów: „Chcę z tobą porozmawiać o czymś ważnym” – radzi Anton Pokaliuchin.
Ton rozmowy nie powinien być żartobliwy ani katastroficzny, lecz spokojny i poważny
I ważne jest, by podjąć dyskretną, troskliwą inicjatywę, a nie wywierać presję. Dzielisz się swoimi spostrzeżeniami, a następnie pytasz: „Co o tym myślisz?”. Zawsze powinnaś być gotowa na odrzucenie. W końcu ta druga osoba może nawet zgodzić się z faktem, że ma problem, ale nie zechce nic z tym zrobić.
Bądź też przygotowana na wzięcie odpowiedzialności za swoją inicjatywę. Wysłuchaj odpowiedzi rozmówcy i pomóż mu znaleźć specjalistę.
Czasami pomoc może być niewielka – ale sprawi, że człowiek poczuje się potrzebny i wdzięczny za to, że ktoś troszczy się o niego bezinteresownie. Nie poświęcaj jednak swojego czasu i wysiłku, jeśli nie możesz pomóc albo nie masz potrzebnych do tego zasobów. I nie udzielaj oklepanych rad w rodzaju: „Znajdź normalną pracę” czy: „Idź na siłownię”. To irytujące i tworzy dystans. Jeśli chcesz pomóc, najpierw poproś tę drugą osobę o pozwolenie. Wiedz też, że nawet jeśli wykażesz się troskliwą wytrwałością, ona ma prawo odmówić. Nie naciskaj – zostaw otwarte drzwi. Każdy może zmienić zdanie i zechcieć zbliżyć się do ciebie, by zrobić pierwsze kroki na drodze do uzdrowienia.
<frame>Musiałaś zostawić wszystkich i wszystko za sobą? Zamieszkać w obcym kraju? Nie masz bliskich osób, którym możesz zaufać? Potrzebujesz rady, wsparcia? Pozwól nam sobie pomóc. Wyślij nam wiadomość na adres: redakcja@sestry.eu, a zapewniamy, że psycholog lub psychoterapeuta udzieli Ci dobrej rady. To może być pierwszy krok do rozwiązania problemu, który ułatwi Ci życie za granicą. Publikujemy kolejny list, który otrzymałyśmy od ukraińskiej Czytelniczki. I odpowiedź psychologa. <frame>
Syn niedługo skończy 18 lat i mam tylko jego. Wyjechaliśmy z Ukrainy na początku wojny i żyjemy bezpiecznie w Polsce, ale on chce wrócić do Ukrainy i zgłosić się na ochotnika na front, gdy tylko będzie pełnoletni. To mnie przeraża.
Z jednej strony jestem dumna, że mam syna, który ma nasz kraj w sercu i chce o niego walczyć. Ale z drugiej nie wyobrażam sobie być bez niego i bać się o jego życie każdego dnia.
Jest w kontakcie ze starszymi kolegami z naszego miasta w Ukrainie. Oni zostali i poszli walczyć. Jest pod ich wrażeniem i chce do nich dołączyć. Staram się go od tego odwieść, jak tylko mogę. Znam przykłady młodych mężczyzn, synów moich przyjaciół, którzy zostali ranni i pozostaną niepełnosprawni do końca życia. Jeden stracił obie ręce, drugi lewą nogę.
Opowiadam mu te przerażające historie, mając nadzieję, że zmieni zdanie i zostanie ze mną. A on na to: „Trwa wojna, są ranni i zabici, nawet w Polsce mogę zginąć na przejściu czy na środku ulicy. Co się stanie, to się stanie”.
Kiedy opowiedziałam o tym mojej przyjaciółce, bardzo mnie zdenerwowała. „Jeśli jest głupi, pozwól mu odejść” – powiedziała. Jej mąż i dwóch dorosłych synów są z nią w Polsce i nie obchodzi ich nasz kraj, nigdy nie pójdą walczyć za ojczyznę. Powiedziałam jej, co myślę o zachowaniu mężczyzn w jej rodzinie, i rozstałyśmy się w gniewie. Od tamtej pory nie rozmawiamy ze sobą i nie jesteśmy już przyjaciółkami.
Wpadłam na pomysł, żeby zatrzymać syna w Polsce, pozorując swoją chorobę. Mam nadzieję, że przez ten czas wojna się skończy. Nigdy go nie okłamałam, ale tylko matka może zrozumieć, co czuję i jak wielki jest mój strach. Nie wiem już, jak go przekonać.
Jednocześnie boję się, że jeśli dowie się, że go okłamałam, nigdy mi nie wybaczy i stracę go na zawsze. Bardzo się martwię i czuję, że ten stres może naprawdę wpędzić mnie w chorobę.
Rafał Zbozień - psycholog, psychotraumatolog. Udziela wsparcia online na avigon.pl:
To, co Pani przeżywa, jest niezwykle trudnym wyzwaniem i w pełni rozumiem, jak skrajne emocje mogą się z tym wiązać. W sytuacji, w której chce Pani chronić syna przed niebezpieczeństwem, równocześnie zderza się Pani z jego pragnieniem, aby wziąć na siebie trudną odpowiedzialność. Pani jako matka przeżywa ból, niepokój, a także ogromną obawę o przyszłość, co jest całkowicie zrozumiałe.
Kłamstwo, nawet jeśli chwilowo przyniosłoby ulgę, w dłuższym okresie zamieni się w ból
W sytuacjach, które są dla nas emocjonalnie przytłaczające, nasze myśli i reakcje często są próbą znalezienia choćby częściowego rozwiązania, które pozwoliłoby uniknąć ryzyka. Stąd pomysł, by – być może – zatrzymać syna poprzez udawanie choroby.
Warto jednak zwrócić uwagę na to, że takie rozwiązanie mogłoby prowadzić do długotrwałych konsekwencji i potencjalnych trudności w relacji, szczególnie jeśli syn odkryłby prawdę. Może się też zdarzyć, że taki krok, nawet jeśli chwilowo przyniósłby ulgę, w dłuższym okresie przyniósłby ból zarówno Pani, jak i synowi.
Warto też przyjrzeć się, jak Pani dotychczas działała – czyli pokazywanie historii innych osób, które ucierpiały w wyniku wojny – jak wpłynęły na syna. Czasami, próbując przekonać bliskich, nieświadomie wywołujemy u nich reakcję odwrotną. On, koncentrując się na swoim poczuciu obowiązku, może być bardziej zamknięty na te argumenty.
Oto kilka strategii, które mogą Pani pomóc:
1. Skupienie się na rozmowie z synem na temat jego planów i wartości, które za nimi stoją. Może Pani spróbować podejść do rozmowy z ciekawością, pytając o jego motywację, marzenia, wyobrażenie siebie w tej roli. Zamiast przekonywać, można spróbować zrozumieć, co tak naprawdę kryje się za jego potrzebą wyjazdu. Pomagać można na wiele sposobów, zarówno tam jak i tu. Może jest coś innego, co mógłby realizować tutaj?
2. Wyrażenie własnych uczuć w sposób szczery, ale nie osądzający. Można powiedzieć: „Jestem dumna, że masz takie wartości i równocześnie bardzo się boję, że mogę Cię stracić”. Wyrażenie tego lęku bez prób nakłaniania syna może pozwolić mu lepiej zrozumieć, co Pani przeżywa, a jednocześnie nie czuć się stawianym przed wyborem między własnymi wartościami a relacją z mamą.
3. Rozważenie konsultacji z psychologiem specjalizującym się w pracy z rodzinami i młodzieżą. Spotkanie z kimś, kto zna dynamikę relacji rodzinnych i psychologię młodych ludzi w tak trudnych sytuacjach, może pomóc znaleźć strategię na dotarcie do syna i wypracowanie sposobów komunikacji, które nie będą rodziły napięć.
4. Wsparcie społeczne dla Pani. Pisała Pani, że sytuacja ta spowodowała również utratę przyjaźni, ale z pewnością nie jest Pani sama. Często pomocne okazuje się wsparcie osób, które przeżywają podobne trudności. Może warto poszukać grup wsparcia lub miejsc, gdzie będzie Pani mogła podzielić się swoimi uczuciami. Takie grupy i doświadczenia osób zmagających się z podobnymi problemami, to naprawdę ogromny zasób.
Lęk jest naturalną reakcją na zagrożenie
Warto pamiętać, że lęk, który Pani odczuwa, jest naturalną reakcją na zagrożenie i próbą zachowania bezpieczeństwa. Takie uczucia mogą być trudne, ale równocześnie to one pokazują, jak bardzo kocha Pani swojego syna.
Rozmowa pełna szczerego wyrażania emocji, pytania, które dają przestrzeń na zrozumienie jego perspektywy, oraz otwarcie na wzajemne wsparcie mogą pomóc zarówno Pani, jak i synowi przejść przez ten trudny czas, niezależnie od jego ostatecznej decyzji.
Życzę Pani wiele wytrwałości i siły w tych wymagających chwilach.
<frame>Musiałaś zostawić wszystkich i wszystko za sobą? Zamieszkać w obcym kraju? Nie masz bliskich osób, którym możesz zaufać? Potrzebujesz rady, wsparcia? Pozwól nam sobie pomóc. Wyślij nam wiadomość na adres: redakcja@sestry.eu, a zapewniamy, że psycholog lub psychoterapeuta udzieli Ci dobrej rady. To może być pierwszy krok do rozwiązania problemu, który ułatwi Ci życie za granicą. Publikujemy kolejny list, który otrzymałyśmy od ukraińskiej Czytelniczki. I odpowiedź psychologa. <frame>
Syn niedługo skończy 18 lat i mam tylko jego. Wyjechaliśmy z Ukrainy na początku wojny i żyjemy bezpiecznie w Polsce, ale on chce wrócić do Ukrainy i zgłosić się na ochotnika na front, gdy tylko będzie pełnoletni. To mnie przeraża.
Z jednej strony jestem dumna, że mam syna, który ma nasz kraj w sercu i chce o niego walczyć. Ale z drugiej nie wyobrażam sobie być bez niego i bać się o jego życie każdego dnia.
Jest w kontakcie ze starszymi kolegami z naszego miasta w Ukrainie. Oni zostali i poszli walczyć. Jest pod ich wrażeniem i chce do nich dołączyć. Staram się go od tego odwieść, jak tylko mogę. Znam przykłady młodych mężczyzn, synów moich przyjaciół, którzy zostali ranni i pozostaną niepełnosprawni do końca życia. Jeden stracił obie ręce, drugi lewą nogę.
Opowiadam mu te przerażające historie, mając nadzieję, że zmieni zdanie i zostanie ze mną. A on na to: „Trwa wojna, są ranni i zabici, nawet w Polsce mogę zginąć na przejściu czy na środku ulicy. Co się stanie, to się stanie”.
Kiedy opowiedziałam o tym mojej przyjaciółce, bardzo mnie zdenerwowała. „Jeśli jest głupi, pozwól mu odejść” – powiedziała. Jej mąż i dwóch dorosłych synów są z nią w Polsce i nie obchodzi ich nasz kraj, nigdy nie pójdą walczyć za ojczyznę. Powiedziałam jej, co myślę o zachowaniu mężczyzn w jej rodzinie, i rozstałyśmy się w gniewie. Od tamtej pory nie rozmawiamy ze sobą i nie jesteśmy już przyjaciółkami.
Wpadłam na pomysł, żeby zatrzymać syna w Polsce, pozorując swoją chorobę. Mam nadzieję, że przez ten czas wojna się skończy. Nigdy go nie okłamałam, ale tylko matka może zrozumieć, co czuję i jak wielki jest mój strach. Nie wiem już, jak go przekonać.
Jednocześnie boję się, że jeśli dowie się, że go okłamałam, nigdy mi nie wybaczy i stracę go na zawsze. Bardzo się martwię i czuję, że ten stres może naprawdę wpędzić mnie w chorobę.
Rafał Zbozień - psycholog, psychotraumatolog. Udziela wsparcia online na avigon.pl:
To, co Pani przeżywa, jest niezwykle trudnym wyzwaniem i w pełni rozumiem, jak skrajne emocje mogą się z tym wiązać. W sytuacji, w której chce Pani chronić syna przed niebezpieczeństwem, równocześnie zderza się Pani z jego pragnieniem, aby wziąć na siebie trudną odpowiedzialność. Pani jako matka przeżywa ból, niepokój, a także ogromną obawę o przyszłość, co jest całkowicie zrozumiałe.
Kłamstwo, nawet jeśli chwilowo przyniosłoby ulgę, w dłuższym okresie zamieni się w ból
W sytuacjach, które są dla nas emocjonalnie przytłaczające, nasze myśli i reakcje często są próbą znalezienia choćby częściowego rozwiązania, które pozwoliłoby uniknąć ryzyka. Stąd pomysł, by – być może – zatrzymać syna poprzez udawanie choroby.
Warto jednak zwrócić uwagę na to, że takie rozwiązanie mogłoby prowadzić do długotrwałych konsekwencji i potencjalnych trudności w relacji, szczególnie jeśli syn odkryłby prawdę. Może się też zdarzyć, że taki krok, nawet jeśli chwilowo przyniósłby ulgę, w dłuższym okresie przyniósłby ból zarówno Pani, jak i synowi.
Warto też przyjrzeć się, jak Pani dotychczas działała – czyli pokazywanie historii innych osób, które ucierpiały w wyniku wojny – jak wpłynęły na syna. Czasami, próbując przekonać bliskich, nieświadomie wywołujemy u nich reakcję odwrotną. On, koncentrując się na swoim poczuciu obowiązku, może być bardziej zamknięty na te argumenty.
Oto kilka strategii, które mogą Pani pomóc:
1. Skupienie się na rozmowie z synem na temat jego planów i wartości, które za nimi stoją. Może Pani spróbować podejść do rozmowy z ciekawością, pytając o jego motywację, marzenia, wyobrażenie siebie w tej roli. Zamiast przekonywać, można spróbować zrozumieć, co tak naprawdę kryje się za jego potrzebą wyjazdu. Pomagać można na wiele sposobów, zarówno tam jak i tu. Może jest coś innego, co mógłby realizować tutaj?
2. Wyrażenie własnych uczuć w sposób szczery, ale nie osądzający. Można powiedzieć: „Jestem dumna, że masz takie wartości i równocześnie bardzo się boję, że mogę Cię stracić”. Wyrażenie tego lęku bez prób nakłaniania syna może pozwolić mu lepiej zrozumieć, co Pani przeżywa, a jednocześnie nie czuć się stawianym przed wyborem między własnymi wartościami a relacją z mamą.
3. Rozważenie konsultacji z psychologiem specjalizującym się w pracy z rodzinami i młodzieżą. Spotkanie z kimś, kto zna dynamikę relacji rodzinnych i psychologię młodych ludzi w tak trudnych sytuacjach, może pomóc znaleźć strategię na dotarcie do syna i wypracowanie sposobów komunikacji, które nie będą rodziły napięć.
4. Wsparcie społeczne dla Pani. Pisała Pani, że sytuacja ta spowodowała również utratę przyjaźni, ale z pewnością nie jest Pani sama. Często pomocne okazuje się wsparcie osób, które przeżywają podobne trudności. Może warto poszukać grup wsparcia lub miejsc, gdzie będzie Pani mogła podzielić się swoimi uczuciami. Takie grupy i doświadczenia osób zmagających się z podobnymi problemami, to naprawdę ogromny zasób.
Lęk jest naturalną reakcją na zagrożenie
Warto pamiętać, że lęk, który Pani odczuwa, jest naturalną reakcją na zagrożenie i próbą zachowania bezpieczeństwa. Takie uczucia mogą być trudne, ale równocześnie to one pokazują, jak bardzo kocha Pani swojego syna.
Rozmowa pełna szczerego wyrażania emocji, pytania, które dają przestrzeń na zrozumienie jego perspektywy, oraz otwarcie na wzajemne wsparcie mogą pomóc zarówno Pani, jak i synowi przejść przez ten trudny czas, niezależnie od jego ostatecznej decyzji.
Życzę Pani wiele wytrwałości i siły w tych wymagających chwilach.
<frame>Musiałaś zostawić wszystkich i wszystko za sobą? Mieszkać w obcym kraju? Nie masz bliskich osób, którym możesz zaufać? Potrzebujesz rady, wsparcia? Pozwól nam sobie pomóc. Wyślij nam wiadomość na adres redakcja@sestry.eu, a zapewniamy, że psycholog lub psychoterapeuta udzieli Ci dobrej rady. To może być pierwszy krok do rozwiązania problemu, który ułatwi Ci życie za granicą.
Publikujemy kolejny list, który otrzymałyśmy od ukraińskiej czytelniczki. I odpowiedź psychologa. <frame>
Pytania bez odpowiedzi
Mieszkam w Polsce od pierwszych dni wojny. Mój mąż, którego poślubiłam w październiku 2021 roku, zdecydował, że nie ma na co czekać – powinnam wyjechać. A sam pojechał na front. Wojna rozdzieliła nas na początku wspólnego życia.
Myślałam, że ona potrwa najdłużej do maja, Zachód da skuteczną odpowiedź i wszyscy będziemy mogli wrócić do Ukrainy.
Od 2,5 roku mieszkam w Polsce, a mój mąż jest na wojnie. Dzielą nas setki kilometrów i boję się o jego życie. Bezpieczne życie w Polsce nie przynosi ulgi, gdy osoba najbliższa memu sercu jest codziennie narażona na śmierć lub kalectwo. Od dłuższego czasu martwię się o męża. Wiadomości online, w których możemy zamienić kilka słów, są cudowne, ale jeszcze bardziej podsycają żal i tęsknotę.
Po tych dwóch latach najbardziej brakuje mi bliskości i, muszę przyznać, seksu. Chcę go przytulić, kochać się z nim, nie wstawać z łóżka przez tydzień.
To nie jest normalne, że w cywilizowanej Europie rodziny nie mogą być razem, bo nienawistny dyktator postanowił zaatakować niepodległy kraj. Czuję ogromną złość, a nawet nienawiść, lecz przede wszystkim bezsilność. Jak długo jeszcze będziemy musieli żyć w takiej separacji? Boję się, że nie doczekam naszego wspólnego życia.
Nie wyjadę z Polski, bo w Ukrainie nie mam dokąd wracać. Moi teściowie zginęli, na ich dom spadła bomba. Wychowałam się w domu dziecka, oni byli moją jedyną, pierwszą prawdziwą rodziną.
Mąż zawsze powtarza mi, żebym nie wyjeżdżała z Polski, bo tylko w ten sposób może zachować spokój i nie martwić się – wiedząc, że jestem tu bezpieczna i pod dobrą opieką. Nawet gdy ma urlop, nie może przyjechać i być tutaj ze mną.
Jesteśmy w kompletnym zawieszeniu. Jak można tak żyć na odległość? To bolesne. Człowiek potrzebuje bliskich ludzi, ich ciepła i wsparcia. Jaką szansę na przetrwanie ma związek, jeśli jego jedynym źródłem jest tęsknota?
A co jeśli jedno z nas nie wytrzyma tej rozłąki? Jestem bardzo smutna. Ciężko tak żyć. Przyjaciele ani znajomi nie zastąpią mi najbliższej osoby, a strach o jej życie wyczerpuje mnie psychicznie.
Grzegorz Michal Mueller, psycholog Avigon.pl:
Nie odważę się udzielać Pani rad. Najwłaściwsze, co mogę zrobić w tej sytuacji, to wyrazić współczujący szacunek.
Ta sytuacja jest naprawdę druzgocąca. To, o czym Pani pisze, to utknięcie Hioba w absurdzie wojny. Postąpiła Pani słusznie, prosząc o pomoc. To, czego Pani potrzebuje, to nie rada, ale obecność i wsparcie.
Wsparcie może Pani uzyskać od tych, którzy mieli podobne doświadczenia. Obecność, wytrwałość, odwaga, a nawet codzienny heroizm ludzi o podobnych doświadczeniach może być dla Pani źródłem siły w procesie przezwyciężania tej apokaliptycznej, absurdalnej i wyczerpującej sytuacji.
Problemy, których nie da się rozwiązać w pojedynkę, mogą stać się o wiele łatwiejsze do rozwiązania w grupie.
Zachęcam Panią do znalezienia grupy wsparcia w okolicy, w której Pani mieszka. To może być grupa u psychologa – na przykład dla trudnych relacji małżeńskich, w których miłość została zraniona przez wojnę.
Jeśli takiej grupy nie ma, stwórzmy ją razem: Pani, redakcja i ja.
Na szczęście w Polsce pracuje już wielu świetnych ukraińskich psychologów. Jeśli połączyć dobrze dobraną grupę z psychologiem, problem, którego nie da się rozwiązać w pojedynkę, można znacząco złagodzić.
<frame>Musiałaś zostawić wszystkich i wszystko za sobą? Zamieszkać w obcym kraju? Nie masz bliskich osób, którym możesz zaufać? Potrzebujesz rady, wsparcia? Pozwól nam sobie pomóc. Wyślij nam wiadomość na adres: redakcja@sestry.eu, a zapewniamy, że psycholog lub psychoterapeuta udzieli Ci dobrej rady. To może być pierwszy krok do rozwiązania problemu, który ułatwi Ci życie za granicą.
Publikujemy kolejny list, który otrzymałyśmy od ukraińskiej Czytelniczki. I odpowiedź psychologa. <frame>
Prawdę trudno zaakceptować – ale kłamstwa trudniej
Mieszkam w Polsce z prawie sześcioletnim synem. Kiedy uciekaliśmy przed wojną, miał trzy lata. Pomimo ogromnego stresu i strachu, starałam się nie pozwolić mu poczuć przerażenia, które mnie ogarnęło. Powiedziałam mu, że jedziemy na wycieczkę w piękne miejsce. Był zaskoczony, że jedziemy bez taty.
Mój mąż od początku miał świetne relacje z synem, rozpieszczał go i poświęcał mu każdą wolną chwilę. Wytłumaczyłam synkowi, że tata musi zostać, bo nie ma wakacji, ale gdy będzie miał, to do nas dołączy. Pamiętam, że za każdym razem gdy dzwonił dzwonek do drzwi, podskakiwał, krzyczał: „tata!” i biegł otworzyć. I za każdym razem był bardzo rozczarowany.
Bo gdyby mnie kochał, toby do mnie przyszedł
Mieszkamy w okolicy, w której osiedliło się wielu Ukraińców. Nie miałam przyjaciół w Polsce, więc osiedlenie się w tym miejscu było najlepszą opcją. Są tu też ukraińskie rodziny, które zdecydowały się zamieszkać w Polsce jeszcze przed wojną. Mój syn bawi się z kolegami na podwórku i odwiedza ich.
Rodzice jego przyjaciół mówią mi, że jest bardziej zainteresowany rozmową z ich ojcami niż zabawą. Raz nawet zapytał jednego z tych ojców, czy ten mógłby być jego tatą. Mój syn polubił go, ponieważ grał z nim i swoim synem w piłkę nożną i zabierał ich na plac zabaw. Dzieciak był zachwycony, gdy mógł trzymać swojego starszego przyjaciela za rękę lub usiąść mu na kolanach.
Bardzo tęskni za swoim ojcem. Oczywiście były też pytania o to, czy tata już go nie kocha. „Bo gdyby kochał, przyszedłby do mnie”. Nie mogę już dłużej ukrywać przed synem, że nieobecność ojca nie była wyborem, ale wymuszoną konsekwencją wojny.
Tata niby jest, ale jakby go nie było
Ustaliliśmy z mężem, że będzie rozmawiał z synem przez telefon przynajmniej raz w tygodniu. Czasami przerwy są dłuższe, ale się staramy. Mój syn zawsze cieszy się na te rozmowy, opowiada tacie, co robi, pokazuje mu, co zbudował z klocków, i pyta, kiedy tata przyjedzie do domu.
Niedawno poszliśmy na plac zabaw, byli tam również jego koledzy i ich rodzice. Kiedy mój syn pobiegł do ławki, by napić się wody, powiedział, że chciałby, żeby jego tata też tam był, a nie tylko rozmawiał z nim przez telefon. Rozumiem jego żal, bo prawie połowę swojego krótkiego życia spędził z ojcem, który wydaje się być obecny, ale jednocześnie go nie ma.
Mam wiele wątpliwości. Czy taka rozłąka nie zniszczy więzi syna z ojcem? Czy po takim czasie ich relacja wciąż może być normalna? A może będą musieli uczyć się siebie od nowa?
Boję się też, że gdy wojna się skończy (mam nadzieję, że już niedługo), mężowi trudno będzie odnaleźć się w domu w tych ekstremalnie trudnych warunkach. W końcu tyle się mówi o zespole stresu pourazowego, a pobyt na froncie jest jedną z głównych przyczyn tego syndromu.
Mój mąż zapewnia mnie, że za nami tęskni, kocha nas i chce być z nami jak najszybciej. I to mnie bardzo cieszy, ale gdzieś w środku mam obawy. Może niepotrzebnie się zamartwiam, ale widzę, jak mój syn cierpi i jak bardzo jest zmęczony posiadaniem taty, który istnieje tylko w jego telefonie...
przestań, proszę, ukrywać przed synem, że brak ojca to nie wybór, a przymus wywołany wojną.
Rozumiem, że chciałaś chronić go, gdy przyjechałaś do Polski, bo miał wtedy trzy lata. Ale teraz ma sześć lat, widzi inne dzieci, które mają ojców – i nie rozumie, gdzie jest jego tata i kiedy wróci.
Rozłąka wpływa na relacje, lecz nie jest wyborem
Między ojcem a synem istnieje silna więź, a chłopiec bardzo potrzebuje tego kontaktu. Z pewnością trudno mu zrozumieć, że nie może rozmawiać z ojcem codziennie, jak inne dzieci. Ale ważne jest, aby powiedzieć mu prawdę, ponieważ dzieci dużo rozumieją i często są w stanie odczuwać nasze emocje. Separacja wpływa na relacje, ale ta separacja nie była z wyboru. Była spowodowana wojną.
Kiedy Pani mąż przyjedzie do Polski i dołączy do Pani i syna, z pewnością będzie potrzebował czasu, by odnaleźć się w nowym miejscu i być z rodziną tu i teraz, w obcym kraju, mając w pamięci obrazy z wojny.
Wojna odciska piętno na ludzkiej psychice
Jesteście rodziną, a Wasza więź jest silna. Tak, Pani mąż może mieć problemy z przystosowaniem się do sytuacji, kiedy zobaczy syna po kilku latach i będą mieli wiele do nadrobienia.
Wojna odciska piętno na ludzkiej psychice, to nieuniknione. Zachęcam Pani męża do rozmowy z psychologiem po przyjeździe. Pomoże mu to zaadaptować się w nowym miejscu, uporać się z wieloma trudnymi uczuciami związanymi z wojną i rozłąką. I odnaleźć się na nowo w roli ojca sześcioletniego chłopca, który bardzo go potrzebuje.