Exclusive
20
min

Między przetrwaniem a kapitulacją: dlaczego w wyborze nowego sekretarza generalnego NATO wcale nie chodzi o nazwiska

Sekretarz generalny Paktu Północnoatlantyckiego Jens Stoltenberg ustąpi ze stanowiska w październiku 2024 roku. Sojusznicy planują podjąć decyzję w sprawie jego następcy przed lipcowym szczytem w Waszyngtonie

Zaborona

Kadencja Jensa Stoltenberga wygasa 1 października 2024 r. Fot: Shutterstock

No items found.

Zostań naszym Patronem

Dołącz do nas i razem opowiemy światu inspirujące historie. Nawet mały wkład się liczy.

Dołącz

Na pierwszy rzut oka może się wydawać, że nie ma znaczenia, kto przewodzi blokowi, ponieważ decyzje nie są tu podejmowane przez jedną osobę. Jednak uważne przyjrzenie się procesowi negocjowania kandydatów sprawia, że zaczynamy poważnie obawiać się o bezpieczeństwo – przynajmniej kontynentu. Szczegółowo przeanalizowaliśmy stanowiska głównych kandydatów i wyjaśniamy, dlaczego to nie nazwiska są wybierane, ale strategia.

Jak generalnie wybierany jest Sekretarz Generalny NATO

Jak się wybiera sekretarza generalnego NATO

Szef bloku nie ma uprawnień do podejmowania decyzji politycznych. Jedynie formalnie przewodniczy Radzie Północnoatlantyckiej (najwyższemu organowi Sojuszu), wydaje oświadczenia dla prasy i reprezentuje blok przed rządami państw. Nie ma również uprawnień dowódcy wojskowego. Głównym zadaniem Sekretarza Generalnego jest prowadzenie konsultacji na poziomie ambasadorów, ministrów spraw zagranicznych, ministrów obrony i rządów w ogóle, które są niezbędne do podejmowania decyzji. Jednocześnie ich projekty są proponowane przez sekretariat, który podlega szefowi NATO. Kolejnym zadaniem sekretarza generalnego jest poszukiwanie konsensusu. I to w tym zakresie proces decyzyjny zależy od szefa Sojuszu.

Nie ma też formalnego głosowania. Decyzje podejmowane są w drodze konsensusu: wszyscy uczestnicy muszą zgodzić się na nominację. W tym celu dyplomaci negocjują w imieniu swoich rządów na zamkniętych spotkaniach. Szefowie państw i rządów ogłaszają następnie nazwisko na spotkaniu na szczycie.

Nadal jednak istnieją wymagania dotyczące kandydatury: biegła znajomość języka angielskiego i doświadczenie jako prezydent lub premier – chociaż Sojuszowi przewodziły już osoby, które nie spełniały wszystkich wymagań. Na przykład brytyjski baron Hastings Ismay (pierwszy sekretarz generalny, 1952-1957) i jedyny niemiecki sekretarz generalny Manfred Werner (1988-1994) nigdy nie stali na czele rządów ani krajów.

Teoretycznie szefem Sojuszu może zostać przedstawiciel dowolnego państwa członkowskiego. Tradycją jest jednak, że funkcję tę sprawuje zazwyczaj Europejczyk, podczas gdy Stany Zjednoczone zachowują najwyższe stanowisko oficerskie w bloku: Naczelnego Dowódcy Sił Sojuszniczych w Europie (SACEUR).

Kadencja sekretarza trwa zazwyczaj cztery lata z możliwością przedłużenia. Kadencja Stoltenberga, który przewodzi Sojuszowi od 2014 roku, była przedłużana czterokrotnie. W 2022 r. wpłynęła na to rosyjska inwazja na pełną skalę, a w 2023 r. – niezdolność 30 państw członkowskich do uzgodnienia następcy.

Kto mógłby stanąć na czele Sojuszu po Stoltenbergu

Marka Rutte

Stanowisko: premier Holandii od 2010 r. (cztery kadencje z rzędu – najwięcej w historii tego kraju). W Europie tylko Viktor Orban na Węgrzech sprawował swój urząd dłużej niż Rutte.

Wiek: 57 lat.

Poparcie: ponad 20 z 32 krajów NATO, w tym Stany Zjednoczone, Wielka Brytania, Francja i Niemcy.

Brak poparcia: Węgry, Rumunia, Turcja i Słowacja.

Stanowisko w sprawie Ukrainy i NATO

Stronnik Ukrainy. Holenderski rząd postanowił dostarczyć Kijowowi myśliwce F-16. Prezydent Wołodymyr Zełenski wierzy, że Rutte uratowałby jedność NATO. Jednocześnie sam holenderski premier zauważa, że nie należy obiecywać Kijowowi zbyt wiele na lipcowym szczycie w Waszyngtonie.

Argumenty za:

  1. Rutte jest nazywany kandydatem konsensusu i umiarkowanym: nie jest zbyt miękki wobec Rosji, ale nie można go też określić jako jastrzębia.
  2. Jest w stanie znaleźć wspólny język z Donaldem Trumpem. Na przykład w 2018 r. zdołał przekonać go, że członkowie NATO zwiększyli wydatki na obronność, mimo że fakty wskazywały na coś przeciwnego. Holender ma również dobre relacje z obecnym prezydentem USA Joe Bidenem.
  3. Uważa, że kraje NATO muszą inwestować w obronność, radykalnie zwiększyć produkcję broni i zrobić więcej, aby wesprzeć Ukrainę
  4. Uznaje potrzebę budowania więzi z partnerami NATO w Azji.
  5. Ma bogate doświadczenie w międzynarodowych korporacjach i administracji publicznej oraz jest zaangażowany w interesy anglo-amerykańskie – co zwiększa jego szanse
  6. Największe kraje NATO pozycjonują Rutte jako doświadczonego polityka z dobrymi kontaktami i zręcznego negocjatora.
  7. Ma reputację kogoś, kto nie da się zastraszyć Putinowi. Politico łączy to z tragedią sprzed dekady, kiedy Boeing MH17, lecący z Holandii do Malezji, został zestrzelony nad Donbasem.

Argumenty przeciw:

  1. Za jego kadencji Holandia nie wywiązała się ze swojego zobowiązania do wydawania 2% PKB na obronność. Kraj obiecuje osiągnąć ten poziom w 2024 roku.
  2. Poparł porozumienie z Rosją w sprawie gazociągu Nord Stream 2, dlatego jego krytycy zakładają, że nie będzie wystarczająco twardy wobec agresora.
  3. Przedstawiciele Holandii zajmowali stanowisko sekretarza generalnego NATO trzykrotnie w ciągu ostatnich dwóch dekad. Ogólnie rzecz biorąc, większość przewodniczących NATO pochodziła z Europy Północno-Zachodniej, co budzi w niektórych krajach – zwłaszcza bałtyckich i wschodnioeuropejskich – budzi mieszane odczucia
  4. W Europie Wschodniej Rutte ma niejednoznaczną reputację: na przykład Bułgaria i Rumunia pamiętają mu, że Holandia wielokrotnie blokowała ich próby przystąpienia do strefy Schengen
  5. Swego czasu Rutte stwierdził, że Węgry muszą paść na kolana z powodu łamania praw człowieka – czego Budapeszt mu nie zapomniał. Z kolei Recep Tayyip Erdogan jest gotów poprzeć kandydaturę Rutte, jeśli jako sekretarz generalny weźmie pod uwagę specyfikę sojuszników spoza UE (tj. Turcji). Na przykład domaga się „bezstronności” Sojuszu w stosunku do Grecji i Cypru oraz zniesienia ograniczeń w sprzedaży broni do Turcji (Europa nałożyła embargo na broń na Ankarę po jej operacji w północnej Syrii.

Klaus Iohannis

Stanowisko: Prezydent Rumunii od 2014 r. (dwie kolejne kadencje).

Wiek: 64 lata.

Poparcie: Turcja (potencjalnie), Węgry, Słowacja, Rumunia. Niewykluczone, że Johannisa poprą także kraje Europy Wschodniej. Na przykład polski minister spraw zagranicznych Radosław Sikorski powiedział, że region ten jest niedostatecznie reprezentowany w Sojuszu, UE i systemie ONZ. Początkowo Słowenia poparła kandydaturę Rutte, ale premier Robert Golob nie wykluczył możliwości ponownego rozważenia tej decyzji po nominacji Johannisa.

Stanowisko w sprawie Ukrainy i NATO

Rumunia aktywnie wspiera Ukrainę od pierwszych dni inwazji na pełną skalę, choć nie jest szczególnie aktywna w nagłaśnianiu tego faktu. W 2014 roku prezydent Rumunii przyczynił się do utworzenia Bukaresztańskiej Dziewiątki [zrzeszenie dziewięciu państw Europy Środkowo-Wschodniej: Bułgarii, Czech, Estonii, Litwy, Łotwy, Polski, Rumunii, Słowacji i Węgier – którego celem jest pogłębianie współpracy militarnej między krajami wschodniej flanki NATO – red.]. Grupa ta popiera członkostwo Ukrainy w NATO, gdy tylko pozwolą na to warunki.

Argumenty za:

  1. Był w stanie utrzymać Rumunię na demokratycznej, prozachodniej ścieżce, mimo wzrostu prawicowego populizmu w regionie.
  2. Wypracował ponadpartyjne porozumienie, które zapewniło wzrost wydatków na obronność (ostatnio osiągając 2,5% PKB)
  3. Udowodnił, że jest skutecznym i elastycznym politykiem, gotowym do reformowania rządu w kluczowych momentach. Na przykład w 2021 r. doprowadził do utworzenia koalicji lewicy i prawicy w stylu niemieckim. Analitycy twierdzą, że takie umiejętności są niezbędne na stanowisku sekretarza generalnego NATO
  4. Jest etnicznym Niemcem z Transylwanii. Czyniłoby go to wyjątkową postacią na stanowisku Sekretarza Generalnego: przedstawicielem Europy Wschodniej, ale z zachodnimi korzeniami. W kontekście rosnących podziałów między dwiema flankami Sojuszu takie pochodzenie mogłoby być przydatne
  5. Prezydent Rumunii lepiej rozumie potrzeby tych państw NATO, które są najbardziej zagrożone wojną z Rosją
  6. Powołanie przedstawiciela Europy Wschodniej na stanowisko Sekretarza Generalnego NATO byłoby jasnym sygnałem dla Moskwy, że NATO wspiera swoich najbardziej wrażliwych członków
  7. Pozycjonuje się jako zwolennik zmian w NATO: proponuje inwestowanie w zaawansowane technologie i bardziej aktywne zaangażowanie w partnerstwa w regionie Indo-Pacyfiku.

Argumenty przeciw:

  1. Późne ogłoszenie kandydatury, co zmniejsza jego szanse
  2. W Rumunii Iohannis jest postrzegany jako osoba pozbawiona charyzmy, a także jako polityk zbyt ostrożny i powolny w podejmowaniu ważnych decyzji
  3. W Brukseli są tacy, którzy uważają, że Johannis nie jest w rzeczywistości gotowy do przewodzenia NATO, a jego nominacja jest próbą zaistnienia jako kandydata na inne wysokie stanowiska, tyle że w UE
  4. Krytycy twierdzą, że stanowisko sekretarza generalnego NATO jest zbyt wymagające dla Iohannisa: Rumunia pod jego patronatem nie okazała się szczególnie ambitnym krajem
  5. Johannis ma wizerunek dobrego człowieka, który nie stwarza problemów (w przeciwieństwie do Orbana i Erdogana), ale jego umiejętności menedżerskie są wątpliwe, zwłaszcza jeśli chodzi o gospodarkę kraju.

Czy pojawią się inni kandydaci? A może już byli?

Raczej nie. Większość zachodnich mediów i analityków uważa, że to Mark Rutte będzie kolejnym sekretarzem generalnym, ponieważ jest wspierany przez kluczowe kraje NATO, zwłaszcza Stany Zjednoczone. Kandydatura prezydenta Rumunii przez większość państw członkowskich członkowskich nie jest traktowana poważnie.

Oto politycy mieli, którzy mieli szansę stanąć na czele Sojuszu Północnoatlantyckiego:

  • Ursula von der Leyen. Ursula von der Leyen. Niemiecka gazeta „Welt am Sonntag” pisze, że jej kandydaturze sprzeciwił się kanclerz Niemiec Olaf Scholz. Miał argumentować, że takie stanowisko byłoby zbyt wpływowe dla członka największej niemieckiej partii opozycyjnej (Unii Chrześcijańsko-Demokratycznej, CDU). Twierdził również, że Ursula von der Leyen jest zbyt krytyczna wobec Rosji. Źródła bliskie szefowej Komisji Europejskiej poinformowały, że nie zamierza ona ubiegać się o stanowisko sekretarza generalnego NATO.
  • Ben Wallace. Sekretarz obrony Wielkiej Brytanii zdołał zapewnić sobie poparcie europejskich sojuszników, ale prezydent Joe Biden nie poparł jego kandydatury.
  • Kaja Kallas. Na pierwszy rzut oka estońska premier wydawała się spełniać współczesne oczekiwania: na czele Sojuszu chciano postawić kobietę i przedstawiciela wschodniej flanki. Co ważne, pod jej rządami kraj zwiększył wydatki na obronność (ponad 2% PKB). Na wizerunku „nowej Thatcher” zaciążył jednak skandal związany z domniemanymi powiązaniami jej męża z rosyjskim biznesem. Ponadto politycy w niektórych krajach Europy Zachodniej uważają jej stanowisko w sprawie Rosji za zbyt radykalne. Z tego samego powodu sceptycznie podchodzili do jej ambicji kierowania europejską dyplomacją. Sama Kaja Kallas była początkowo sceptycznie nastawiona do kandydatury Marka Rutte, potem jednak okazało się, że Estonia jest gotowa go poprzeć.
  • Arturs Krisjanis Karinš. Minister spraw zagranicznych i były premier Łotwy był gotowy ubiegać się o stanowisko, gdyby jego kraj zdecydował się o nie walczyć. Do nominacji nie doszło: podobnie jak Kaja Kallas, skrytykował kandydaturę Rutte.
  • Mette Frederiksen. „Politico” przypuszczało, że duńska premier została zaproszona do Białego Domu w celu omówienia wzmocnienia partnerstwa transatlantyckiego i wsparcia dla Ukrainy nie bez powodu. Jednak w lutym Frederiksen powiedziała, że odmówiłaby przewodzenia NATO, gdyby zaproponowano jej to stanowisko.

Jakiego przywódcy potrzebuje dziś NATO?

Zdolnego poradzić sobie z politycznymi konsekwencjami niejednoznacznych decyzji. Timo S. Koster, ekspert Inicjatywy Strategicznej Scowcroft w Radzie Atlantyckiej, przypomina tu zaangażowanie NATO w wojny w Afganistanie, Iraku i Libii. Według niego elektorat w krajach Sojuszu i jego nowi sojusznicy na Wschodzie byli wobec tych kampanii krytyczni. – Wielu z tych sojuszników chciałoby teraz, by NATO skupiło się na tym, co uważają za jego podstawowe zadanie, czyli na zbiorowej obronie Europy – powiedział Timo S. Koster.

Pochodzącego z Europy Wschodniej i sytuującego się na linii podziału między Wschodem a Zachodem.Takiego zdania jest Gabriel Eleftheriou, zastępca dyrektora think tanku Council on Geostrategy. Jego zdaniem idealny sekretarz generalny to ktoś, kto może zająć zdecydowane, ale wyważone stanowisko w sprawie rosyjskiego zagrożenia. Tak właśnie postrzega rumuńskiego prezydenta.

Andrew Michta, starszy współpracownik i dyrektor wspomnianej Inicjatywy Strategicznej Scowcroft, również radzi wybierać spośród kandydatów z Europy Wschodniej. – W tym krytycznym momencie NATO musi być kierowane przez kogoś z tego regionu. Przez osobę, która z poczuciem egzystencjalnej pilności rozumie potrzebę odbudowy zarówno krajowych, jak i natowskich sił zbrojnych, uśpionych przez trzy dekady od zakończenia zimnej wojny – mówi.

Świadomego wyzwań stojących dziś przed NATO. Joel Hickman, ekspert z Centrum Analiz Polityki Europejskiej, twierdzi, że przyszły szef bloku powinien:

  • zjednoczyć kręgi polityczne, dyplomatyczne i wojskowe wokół wspólnej wizji;
  • przeprowadzić wiele reform instytucjonalnych w celu przeciwdziałania rosyjskiej agresji wojskowej i zagrożeniom hybrydowym;
  • przygotować organizację na nowe wyzwania w regionie Indo-Pacyfiku;
  • wzmocnić zdolności operacyjne NATO za pomocą przełomowych technologii.

Wojciech Lorenz, analityk Polskiego Instytutu Stosunków Międzynarodowych formułuje następujące zadania dla przyszłego sekretarza generalnego NATO:

  1. zapewnienie długoterminowego wsparcia dla Ukrainy przez kraje Sojuszu;
  2. osiągnięcie konsensusu w sprawie przyjęcia Ukrainy do NATO;
  3. zmobilizowanie krajów UE do zwiększenia wydatków na obroność oraz do szybszej produkcji broni i amunicji dla siebie i Ukrainy;
  4. zapewnienie maksymalnej niezależności UE od wsparcia wojskowego ze strony USA, które coraz większą uwagę przywiązują do zagrożenia ze strony Chin.

Kto byłby idealnym kandydatem dla Ukrainy?

Ukraina od lat stara się o członkostwo w Sojuszu Północnoatlantyckim. Prowadzi to do przewidywalnego wniosku: najlepszy sekretarz generalny to ten, który to umożliwi. Ale taki rozwój wydarzeń nie wydaje się prawdopodobny w nadchodzących latach.

I trudno oczekiwać cudów po nadchodzącym szczycie NATO, chociaż Stoltenberg obiecuje, że będzie to krok naprzód dla Ukrainy.

Co można powiedzieć o najbardziej prawdopodobnym kandydacie? Holandia okazała się jednym z najbardziej lojalnych sojuszników Ukrainy, przynajmniej dzięki dostawom myśliwców F-16 i czołgów Leopard 2. Prezydent Wołodymyr Zełenski jest przekonany o zdolności Marka Rutte do zachowania jedności NATO i ma nadzieję, że to on stanie na czele bloku. Zauważył jednak również, co następuje: „Będziemy mieli silne relacje, a Mark będzie musiał odpowiedzieć na trudne pytanie z Ukrainy, jeśli zostanie sekretarzem generalnym NATO – i mam nadzieję, że to zrobi. To pytanie dotyczy zaproszenia Ukrainy do NATO”. Rutte jest bowiem przede wszystkim kandydatem popieranym przez Stany Zjednoczone i Niemcy, a kraje te nie zmieniły one swojego stanowiska i nadal są przeciwne członkostwu Ukrainy w Sojuszu.

Większość krajów bałtyckich i wschodnioeuropejskich lepiej niż inni członkowie NATO zdaje sobie sprawę z potrzeby wspierania Kijowa. Ich przywódcy rzadko mówią o zmęczeniu wojną, mimo że koszty gospodarcze są dla nich wyższe niż dla krajów zachodnich. Wystarczy powiedzieć, że niewielka Estonia wydaje na ten cel ponad 1% swojego PKB. I nie chodzi tylko o solidarność i tragiczną przeszłość, ale także o podstawowy pragmatyzm. Klęska Ukrainy, zamrożenie konfliktu czy „pokój” w zamian za ustępstwa terytorialne oznacza dla tych krajów po prostu to, że będą następne. Dlatego kandydat z krajów bałtyckich lub Europy Wschodniej jest w tym sensie postrzegany jako bardziej proukraiński.

– Niestety mamy 34-letnie doświadczenie z niechęcią innych do wysłuchania tego, co myślimy. I teraz znów mamy z tym do czynienia – powiedział były prezydent Łotwy Toomas Hendrik Ilves, komentując możliwy wybór Ruttego. Wtóruje mu Christy Raik, zastępczyni szefa Międzynarodowego Centrum Studiów Obronnych (ICDS). Według niej Niemcy na każdym kroku martwią się o to, by zbytnio nie drażnić i nie prowokować Rosji. – To pokazuje, że kraje zachodnie nie w pełni wyciągnęły wnioski ze swoich wcześniejszych błędów –powiedziała.

O czym świadczą takie oceny wśród najbardziej narażonych krajów NATO? Co najmniej o tym, że brakuje wzajemnego zrozumienia w najważniejszych kwestiach. To samo sugeruje sytuacja z przedłużającymi się poszukiwaniami kandydata na sekretarza generalnego. Problem w tym, że zagrożenia dla Sojuszu rosną, a brak jedności tylko czyni go bardziej bezbronnym.

No items found.
No items found.
Р Е К Л А М А
Dołącz do newslettera
Thank you! Your submission has been received!
Oops! Something went wrong while submitting the form.

Ukraińska niezależna platforma internetowa, która bada istotne społecznie problemy, omawia łamania praw człowieka i mówi o współczesnej kulturze

Zostań naszym Patronem

Nic nie przetrwa bez słów.
Wspierając Sestry jesteś siłą, która niesie nasz głos dalej.

Dołącz

– Stany Zjednoczone nie chcą rozwiązania NATO, ale wychodzą z założenia, że musi to być sojusz, w którym każdy z partnerów ponosi swoją część odpowiedzialności – stwierdził sekretarz stanu USA Marco Rubio.

Od powrotu Donalda Trumpa do Białego Domu różnice między partnerami po obu stronach Atlantyku tylko się pogłębiają. Kolejny klin w transatlantycką jedność, co może skutkować nawet odwołaniem czerwcowego szczytu NATO, może wbić „pokojowa” umowa Trumpa. W tym dokumencie, z którym zapoznali się dziennikarze Reutersa, jest m.in. mowa, że USA de iure uznają Krym za część Rosji, a de facto – kontrolę Federacji Rosyjskiej nad okupowanymi częściami obwodów ługańskiego, donieckiego, zaporoskiego i chersońskiego. W innym punkcie proponuje się Ukrainie rezygnację z dążeń do przystąpienia do NATO.

Dla Europejczyków uznanie aneksji ukraińskiego półwyspu jest nie do przyjęcia. „Krym i dążenia Ukrainy do członkostwa w NATO to czerwone linie. Nie możemy z nich zrezygnować” – cytuje „Financial Times” wysokiego rangą europejskiego urzędnika. Ukraina i UE przekazały Amerykanom swoją wizję pokojowego rozwiązania, która według Reutersa zasadniczo różni się od propozycji amerykańskich. Według europejskich polityków i ekspertów przed UE stoi trudne zadanie: ponowne zjednoczenie Europy dla jej bezpieczeństwa i uruchomienie własnej produkcji wojskowej na dużą skalę.

Czy wszystkie kraje europejskie są na to gotowe i czy istnieje alternatywa dla NATO? Kto może stać się sojusznikiem Europy w nowej architekturze bezpieczeństwa i jaką rolę odegra w niej Ukraina? Czy Trump jest zdolny porzucić europejskich sojuszników? I czy groźby Moskwy zmierzające ku podważeniu trwałości Sojuszu są realne?

NATO i priorytety Trumpa

Jak ocenia Giuseppe Spatafora, analityk Instytutu Badań nad Bezpieczeństwem Unii Europejskiej, polityka USA wobec Europy w kwestiach bezpieczeństwa może oscylować między dwoma scenariuszami. Pierwszy można warunkowo określić jako „oko za oko”. Jego istota polega na tym, że USA nie planują ostatecznego wycofania się z Europy, ale wykorzystują tę sprawę jako narzędzie nacisku, zmuszając sojuszników do zwiększenia wydatków na obronę – z jednoczesnym naciskiem na zakup amerykańskiej broni. Posłusznych sojuszników USA wesprą, pozostałych ukarzą. Według Spatafory doprowadzi to ostatecznie do powstania dwustronnej struktury stosunków obronnych.

Drugi scenariusz analityk nazywa „Żegnaj, Europo”:

— W tym wariancie Stany Zjednoczone strategicznie odchodzą od Europy, koncentrując się na innych regionach. Siły zbrojne i infrastruktura są przenoszone w celu ochrony terytorium amerykańskiego lub w rejon Indo-Pacyfiku. Stany Zjednoczone starają się jak najszybciej wycofać się z regionalnych konfliktów, w szczególności z wojny w Ukrainie, pozostawiając tę wojnę Europie. Pentagon dokonuje przeglądu zakupów, koncentrując się na wojnie morskiej na Pacyfiku. Sprzedaż broni zostaje przekierowana do sojuszników azjatyckich.

Realizacja tego wariantu może trwać latami, choć może ją przyspieszyć kryzys zewnętrzny lub chęć Trumpa, by szybko zdobyć punkty polityczne

Stany Zjednoczone już przenoszą akcenty na Daleki Wschód, o czym Trump mówi zupełnie otwarcie, zauważa Wołodymyr Ohryzko, minister spraw zagranicznych Ukrainy w latach 2007 – 2009. Kierunek azjatycki jest dla niego zasadniczo ważniejszy niż europejski, więc działa adekwatnie:

— Skoro Europa mnie nie interesuje, to po co mam w niej utrzymywać: a) wojska i wydawać na to kolosalne środki; b) chronić Europę, jeśli nie płaci za swoje bezpieczeństwo; c) poza tym uważam, że Europejczycy już od dawna wykorzystują Amerykę.

Z tego punktu widzenia zwrot na wschód jest całkowicie logiczny.

Jednak według Ohryzki największe zagrożenie zarówno dla Ukrainy, jak dla całej Europy, jest związane są z tym, że Trump nie widzi w Rosji zagrożenia:

— Rosja jest dla niego teoretycznie możliwym sojusznikiem w walce z Chinami. To głupota najwyższej próby, ale nie możemy wejść do jego głowy i powiedzieć mu, że jest inaczej. Dlatego oczywiste jest, że w jakiejś perspektywie należy spodziewać się odejścia USA od Europy.

Czy oznacza to, że Trump wyjdzie z NATO? Myślę, że nie, bo NATO to bardzo ważny instrument, by co najmniej koordynować jakieś działania i nie zepsuć stosunków ostatecznie
Francuskie siły powietrzne i kosmiczne podnoszą swą gotowość w bazie lotniczej BA116 w regionie Grand Est. Zdjęcie: Christine Biau/Sipa/Sipa/East News

Nie należy jednak mylić tego, co mówi administracja Trumpa, z tym, co administracja Trumpa faktycznie robi. Albowiem często pojawiają się oświadczenia, pretensje, ultimata, które nie przekładają się na rzeczywistość. Częściowo wynika to z niestabilności charakterystycznej dla wysoce spersonalizowanego reżimu, który w niektórych przypadkach składa się z dość niekompetentnych ludzi. Tak widzi sprawę Keir Giles, starszy konsultant brytyjskiego centrum analitycznego Chatham House.

Giles podaje przykład Kanady. Trump na kilka tygodni o niej zapomniał, ale ostatnio powrócił do swoich roszczeń wobec niej z nową energią. W związku z tym na razie wszyscy amerykańscy urzędnicy w strukturach NATO pozostają na swoich stanowiskach, a amerykańskie wojsko nadal stacjonuje w Europie. Nie sposób jednak przewidzieć, co się stanie, gdy administracja Trumpa o obu tych sprawach sobie przypomni. Podobnie jak kolejnych działań Trumpa.

– Kluczowe pytanie: „Czy Stany Zjednoczone wyjdą z NATO?” – nie ma w rzeczywistości znaczenia, ponieważ żadne państwo nie musi wychodzić z Sojuszu, by ta organizacja przestała istnieć. Jeśli na przykład USA zablokują współpracę na podstawie artykułu 5, mogą wyrządzić znacznie większą szkodę niż poprzez bezpośrednie ich wyjście z Sojuszu.

Zagrożenie bezpieczeństwa czy gra pod publiczkę?

Sekretarz Rady Bezpieczeństwa Rosji Siergiej Szojgu 24 kwietnia w wywiadzie dla rosyjskich mediów zadeklarował gotowość Rosji do użycia broni jądrowej. Swierdził, że Rosja uważnie obserwuje przygotowania wojskowe krajów europejskich. Przypomniał również o zmianach wprowadzonych w zeszłym roku do rosyjskiej doktryny jądrowej, które pozwalają na użycie broni jądrowej w przypadku jakiejkolwiek agresji wobec Rosji lub Białorusi.

Wcześniej, 15 kwietnia, dyrektor rosyjskiej Służby Wywiadu Zagranicznego Siergiej Naryszkin oskarżył NATO o nasilenie aktywności wojskowej w pobliżu granic Rosji.

Jednocześnie oskarżył Polskę i kraje bałtyckie o szczególną agresywność i powiedział, że to one pierwsze ucierpią w przypadku konfliktu Rosji z NATO

Prezydent Polski Andrzej Duda nazwał groźby Naryszkina klasyczną dezinformacją, twierdząc, że wszystko, co robi NATO, jest jedynie odpowiedzią na rosyjską agresję.

Natomiast Radosław Sikorski, minister spraw zagranicznych Polski, podczas wystąpienia w Sejmie 23 kwietnia stwierdził, że Rosja rozumie tylko pokój przez siłę, i poradził Moskwie, aby lepiej zarządzała własnym terytorium: „Zamiast fantazjować o ponownym podbiciu Warszawy, martwcie się o to, czy utrzymacie Chajszenwaj” [Władywostok - red.].

Radosław Sikorski podczas przemówienia w Sejmie. Warszawa, 23 kwietnia 2025 r. Zdjęcie: ANDRZEJ IWANCZUK/REPORTER

Oświadczenia rosyjskich urzędników to typowa rosyjska polityka szantażu, podkreśla Wołodymyr Ohryzko. Niestety – ona działa:

– Bo na Zachodzie jak diabły kadzidła boją się samego już tylko określenia „broń jądrowa”. A Rosja wymachuje nim na prawo i lewo, oficjalnie i nieoficjalnie. I właśnie na tym się opiera – nawiasem mówiąc, od wieków – rosyjska polityka wobec Zachodu: na zastraszaniu, kłamstwach i itp. Na razie to działa. Nasz ukraiński cel powinien polegać na wyjaśnieniu europejskim przyjaciołom, że Putin tak bardzo chce żyć, że tematu wojny z NATO w ogóle nie ma na agendzie.

Jeśli nie był w stanie przez trzy lata całkowicie zająć dwóch ukraińskich obwodów, to co tu mówić o zaatakowaniu NATO, jego połączonych sił, niezależnie od tego, jak bardzo by nie były teraz zdezorganizowane

Siedem krajów europejskich wezwało Trumpa i amerykański Kongres do nieulegania szantażowi i oszustwom Rosji. Przewodniczący komisji spraw zagranicznych parlamentów krajów bałtyckich, Francji, Czech, Wielkiej Brytanii i Ukrainy 25 kwietnia opublikowali wspólne oświadczenie, w którym podkreślili konieczność bezkompromisowej ochrony suwerenności i integralności terytorialnej Ukrainy. Wezwali również do przyspieszenia procesu przystąpienia Ukrainy do Unii Europejskiej i NATO oraz konfiskaty na rzecz Kijowa zamrożonych rosyjskich aktywów.

„Nie możemy powtórzyć błędów Monachium z 1938 roku. Negocjacje ze zbrodniarzem wojennym Putinem są bezsensowne: jego głównym celem jest osłabienie i upokorzenie naszego sojusznika, Stanów Zjednoczonych” – czytamy w ich oświadczeniu.

Ukraina oczekuje, że gwarancje bezpieczeństwa ze strony Stanów Zjednoczonych będą tak silne, jak dla Izraela. Zdjęcie: OPU

Istnieje wiele spekulacji na temat tego, gdzie Rosja może zadać następny cios – czy to w celu przetestowania NATO, czy próby zniszczenia Sojuszu, czy też w celu bezpośredniej ekspansji terytorialnej. Wiele uwagi poświęca się oczywiście krajom bezpośrednio graniczącym z Rosją. Tyle że dla Rosji niekoniecznie muszą to być cele najbardziej atrakcyjne, uważa Keir Giles:

– Dla Rosji sensowne jest zaatakowanie tego systemu tam, gdzie są jego najsłabsze punkty. Jeśli więc macie kraj, który określił się jako współlider tak zwanej koalicji chętnych, jak Wielka Brytania, i jeśli wygląda na to, że może on wprowadzić wojska do Ukrainy, by spróbować wesprzeć ukraińską suwerenność, to kraj ten staje się celem dla Rosji.

Alternatywne sojusze i sojusznicy

W końcu Amerykanie wycofają się z Europy. Pytanie tylko o czas i algorytm działań – tzn. jak to zrobią, uważa dyrektor Centrum Strategii Obronnych Ołeksandr Chara. Na przykład nadal otwarta pozostaje kwestia strategiczna, czy Amerykanie zwiną swój parasol nuklearny nad Europą:

– Druga kwestia jest oczywista: NATO jest fundamentem obecnego systemu bezpieczeństwa. Jeśli Stany Zjednoczone ograniczą swoje zobowiązania, będzie to oznaczało, że trzeba przekształcić tę organizację, dostosowując ją do obecnych wyzwań – ale z zasobami znacznie bardziej ograniczonymi pod względem wojskowym i technologicznym.

Stany Zjednoczone są arsenałem demokracji, produkują duże ilości zaawansowanej broni, a poza tym częściowo zapewniają infrastrukturę, dowodzenie, wywiad i wsparcie technologiczne dla NATO. Zastąpienie tego wymaga czasu i inwestycji

Tak czy inaczej, Chara jest przekonany, Ukraina musi zintegrować swoje standardy ze standardami NATO, nie rezygnować z perspektywy członkostwa w Sojuszu, a w przypadku pojawienia się alternatywnych sojuszy bezpieczeństwa – zająć w nich miejsce.

Jednak obecnie Ukraina potrzebuje gwarancji bezpieczeństwa. W swoich „pokojowych” propozycjach Stany Zjednoczone przerzucają własne zobowiązania wobec niej na kraje europejskie. Mimo to Wołodymyr Zełenski oświadczył, że Ukraina oczekuje od USA silnych gwarancji bezpieczeństwa – takich jak w przypadku Izraela. Według prezydenta Ukrainy obecność kontyngentu amerykańskiego w Ukrainie nie jest warunkiem koniecznym, lecz niezbędne są dane wywiadowcze i systemy obrony przeciwlotniczej, w szczególności Patriot.

Keir Giles zauważa, że mimo głosów o malejącej roli NATO, nie było dotychczas mowy (przynajmniej publicznie) o pilnej potrzebie poszukiwania bardziej stabilnej i niezawodnej alternatywy dla Sojuszu:

– W rzeczywistości niektóre organizacje, które mogłyby służyć jako rdzeń lub prototyp takiej organizacji, zostały w znacznym stopniu odrzucone. Słyszymy wiele rozmów o tak zwanej koalicji chętnych, ale istnieją przecież Wielonarodowe Połączone Siły – kierowana przez Wielką Brytanię grupa krajów północnoeuropejskich, które miały takie samo podejście do bezpieczeństwa i chciały być gotowe do działania w czasach, w których NATO nie byłoby w stanie tego bezpieczeństwa zapewnić. Teraz właśnie nadszedł na to czas, tyle że o tej organizacji całkowicie zapomniano.

Największe coroczne manewry NATO - Dynamic Mariner/Flotex25. Zatoka Kadyksu, 28 marca 2025 r. Zdjęcie: AA/Abaca/Abaca/East News

Wśród Europejczyków dominuje jedna koncepcyjna luka, która według Gilesa bardzo hamuje europejskie myślenie o nowym środowisku bezpieczeństwa:

– Chodzi o to, w jaki sposób w tych okolicznościach Ukraina będzie dostawcą bezpieczeństwa, a nie jego konsumentem. Przecież Ukraina jest jednym z najważniejszych, najsilniejszych krajów i armii, jeśli chodzi o utrzymanie linii frontu przeciwko Rosji.

Dlatego alternatywy dla NATO w zakresie bezpieczeństwa są możliwe, lecz wymagają silniejszego wykazania się przywództwem ze strony krajów, które rozumieją, jak poważne i pilne jest to wyzwanie. Giles zauważa jednak, że europejscy przywódcy wciąż szukają rozwiązań, które nie dostrzegają tej rzeczywistości:

– Jak szybko Europa może być gotowa? Potrzeba dużo czasu, by zniwelować 30 lat niszczenia własnego potencjału militarnego. Widzimy znaczne inwestycje w obronność, na przykład w takich krajach jak Polska. Ale na zachód od Warszawy, w Europie Zachodniej, nadal jest sprzeciw, co oznacza, że te ważne inwestycje nie są nawet publicznie omawiane.

Tymczasem zwiększenie wydatków na obronność powinno być obecnie jednym z priorytetów Europy, uważa Giuseppe Spatafora. Bruksela powinna pomóc państwom członkowskim, na przykład poprzez specjalne instrumenty finansowe lub wspólne pożyczki

Pokazałoby to Stanom Zjednoczonym determinację Europy, a także pozwoliło jej samodzielnie wspierać Ukrainę:

– Po drugie, UE musi inwestować w strategiczne możliwości, kluczowe dla autonomicznego potencjału wojskowego: transport lotniczy, wywiad, obronę przeciwlotniczą i tak dalej. Muszą też być zasoby do prowadzenia wojny – od artylerii po duże armie. Bez tego powstrzymanie Rosji bez USA będzie niemożliwe.

Projekt jest współfinansowany przez Polsko-Amerykańską Fundację Wolności w ramach programu „Wspieraj Ukrainę”, realizowanego przez Fundację Edukacja dla Demokracji

20
хв

Transatlantycki rozłam: czy Europa zdoła stworzyć nowy system bezpieczeństwa bez USA

Kateryna Tryfonenko
екран, мобільний телефон, гучномовець

<frame>Więcej wiedzy, mniej strachu - to hasło naszego nowego cyklu. Bo bezpieczeństwo to fakty, sprawdzone informacje, rzetelne argumenty. Im więcej będziemy wiedzieć, tym lepiej przygotujemy się na przyszłość.<frame>

Świadomość tego, czym jest bezpieczeństwo narodowe i z czego się składa, nie jest dziś przywilejem, ale koniecznością. Jeszcze ważniejsze jest jednak zrozumienie, że na wiele kluczowych obszarów bezpieczeństwa możemy wpływać sami – jako obywatele, mieszkańcy, a także migranci przebywający w Polsce. Bezpieczeństwo to nie tylko domena państwa, polityków i strategów. To nasza wspólna sprawa – codzienna praktyka oparta na wiedzy, współpracy i odpowiedzialności.

Główne obszary bezpieczeństwa narodowego to: bezpieczeństwo wojskowe, bezpieczeństwo sojusznicze, bezpieczeństwo energetyczne, bezpieczeństwo informacyjne, bezpieczeństwo gospodarcze, bezpieczeństwo społeczne, bezpieczeństwo ekologiczne.

Na niektóre z tych obszarów wpływają decyzje podejmowane na szczeblu państwowym lub międzynarodowym. Ale są też takie, na które możemy wpływać my – tu i teraz. I musimy to robić razem niezależnie od pochodzenia, języka czy historii. Bo tylko wtedy zbudujemy społeczeństwo naprawdę odporne na kryzysy. Jedną z takich kluczowych dziedzin jest dziś bezpieczeństwo informacyjne, które staje się pierwszą linią obrony we współczesnym świecie.

W XXI wieku wojna nie zawsze zaczyna się od wybuchów bomb. Czasami zaczyna się od posta na Facebooku, zmanipulowanego filmu na TikToku lub wyrwanej z kontekstu wypowiedzi, którą ktoś wrzuca do informacyjnego młyna

Zanim spadnie pierwsza rakieta, pojawiają się fake newsy, plotki i rosnące poczucie, że „coś jest nie tak”. W erze cyfrowej wiedza staje się naszym pierwszym schronieniem, a odporność informacyjna – nową formą obrony cywilnej.

Dezinformacja nie zna granic, a jej cel jest jeden: podzielić społeczeństwo, zasiać nieufność i podważyć zaufanie do państwa. Ukraina zbyt dobrze zna ten scenariusz. Rosyjską agresję poprzedziła zakrojona na szeroką skalę kampania dezinformacyjna, w której krok po kroku podważano podstawy jedności społecznej. Niestety te same metody próbuje się dziś stosować w Polsce.

Zdjęcie: Shutterstock

Czy Ukraińcy zamieniają się z bohaterów w kozły ofiarne? Fałszywe narracje uderzają w najsłabszych, a czasem w tych, którzy są po prostu „nowi” i bardziej widoczni. Od miesięcy słyszymy, że Ukraińcy „nie pracują”, „żyją za 800+”, „jeżdżą lepszymi samochodami niż Polacy” i „psują rynek pracy”.

Brzmi znajomo? Tak działa dezinformacja – prosto, emocjonalnie, bez faktów. A prawda? Prawda jest zupełnie inna.

78% Ukraińców w Polsce albo pracuje, albo aktywnie szuka pracy. To wyższy wskaźnik udziału w sile roboczej niż wśród wielu grup obywateli polskich. Pracują dużo – w logistyce, budownictwie, gastronomii, opiece. Wszędzie tam, gdzie Polacy często nie chcą już pracować. Co więcej, ich obecność pomaga utrzymać tempo wzrostu gospodarczego, które, gdyby ich nie było, uległoby spowolnieniu. Mówiąc wprost, Polska potrzebuje Ukraińców tak samo, jak Ukraińcy potrzebują bezpiecznego miejsca do życia.

Pieniądze? Tak, płyną, ale w jedną stronę – do budżetu. Według raportu BGK „Wpływ migrantów z Ukrainy na polską gospodarkę”, opublikowanego w marcu 2025 r., na każdą złotówkę wypłaconą Ukraińcom w ramach zasiłku 800+ do budżetu w postaci podatków i składek wraca 5,4 złotego. Nie, to nie oznacza, że Ukraińcy „oddają pięć razy więcej”. To oznacza, że oni oddają więcej, niż dostają. I to są twarde liczby, a nie opinie z Internetu.

A te luksusowe samochody? Tak, niektórzy Ukraińcy przyjeżdżali do Polski drogimi samochodami. Bo w Ukrainie, tak jak w Polsce, są ludzie, którzy takie samochody mają.

Warto zadać sobie pytanie: „Gdybyś miał 15 minut na to, by uciec z Kijowa lub Charkowa pod ostrzałem, to co byś wybrał: autobus czy własny samochód?” To nie jest luksus. To ratunek. Samochód to często jedyna rzecz, którą możesz zabrać ze swojego zbombardowanego domu

800+ dla Ukraińców? Polityczna straszak. W kampanii wyborczej ten temat powrócił jak bumerang – wraz z twierdzeniem, że „jeśli zabierzemy Ukraińcom przywileje, to Polakom zostanie więcej”. Problem polega na tym, że to nie tylko populizm, ale także mydlenie oczu. Po pierwsze, nie jest jasne, czy wtedy cokolwiek się zmieni. Po drugie, nawet jeśli się zmieni, to ta zmiana dotknie niewielkiej części społeczeństwa. Bo przeważająca większość ukraińskich rodzin radzi sobie samodzielnie i nie potrzebuje 800+.

A co z relacjami społecznymi? Obserwujemy ochłodzenie nastrojów. Według badania przeprowadzonego w listopadzie 2024 roku przez firmę Info Saliens oraz raportu opublikowanego przez Centrum Mieroszewskiego jednym z najbardziej zauważalnych zjawisk jest „znaczny spadek pozytywnych opinii o Polsce i Polakach. W 2022 roku 83% Ukraińców miało dobre zdanie o Polakach, podczas gdy w listopadzie 2024 roku odsetek ten spadł do 41%. Jednocześnie wzrosła liczba osób, które odnoszą się do nich neutralnie, co świadczy o coraz bardziej pragmatycznym charakterze tych stosunków”.

Są ku temu powody. To dezinformacja, wyczerpanie i brak jasnych narracji rządu. Tyle że nie mówimy o konflikcie – mówimy o nieporozumieniu, które można naprawić. Ale tylko poprzez dialog i fakty.

W przestrzeni publicznej nie można również pominąć tematu Wołynia – tragicznego i bolesnego rozdziału wspólnej historii, który do dziś budzi silne emocje. To właśnie ta rana jest najczęściej wykorzystywana jako narzędzie podziału. Pojawiają się głosy, że Ukraińcy „nie chcą oddać ciał”, że nie ma woli współpracy, że pamięć o zbrodni jest świadomie tłumiona.

Ale trzeba jasno powiedzieć: Wołyń to tragedia dla obu narodów. To dramatyczna karta historii, która zasługuje na prawdę, pamięć i godność, a nie na instrumentalizację i wykorzystywanie jej do podsycania wrogości

Upamiętnienie ofiar i szacunek dla historycznej prawdy są ważne. Jednak równie ważne jest to, by historia nie stała się bronią w rękach politycznych narratorów. Bo nie możemy cofnąć czasu. Możemy jedynie zdecydować, co zrobimy z tą pamięcią – i czy pozwolimy jej dzielić nas w czasie, w którym najbardziej potrzebujemy jedności.

Dzisiaj stoimy przed nowymi wyzwaniami: wojną, kryzysami, dezinformacją, podważaniem podstaw bezpieczeństwa. W takich czasach historia powinna być drogowskazem, a nie przeszkodą. Musimy patrzeć w przyszłość razem. Polacy i Ukraińcy.

Dezinformacja jest bronią masowego rażenia. Trzeba powiedzieć wprost: Polska nie będzie bezpieczna, jeśli nie zbuduje systemu oporu wobec manipulacji informacyjnych. Edukacja medialna, umiejętność krytycznego myślenia, rozpoznawania fałszywych źródeł i świadomego korzystania z mediów – wszystko to powinno być tak samo ważne jak wiedza o lokalizacji najbliższego schronu przeciwbombowego. Wystarczy jedna umiejętnie podana fałszywa wiadomość, by wywołać panikę, wzbudzić oburzenie lub zablokować system.

Poznań, 24.08.2024. Marsz z okazji Dnia Niepodleglosci Ukrainy. Zdjęcie: Fot. Lukasz Gdak/East News

I tu Ukraińcy mogą odegrać ogromną rolę. Bo mają doświadczenie w walce z dezinformacją, znają narzędzia, wiedzą, jak reagować. W Ukrainie lokalni liderzy – nauczyciele, bibliotekarze, obrona terytorialna, organizacje społeczne – stali się informacyjnymi „latarnikami”, budując sieci zaufania. W Polsce również możemy tworzyć takich liderów i ich wspierać. A to bardzo pilna sprawa.

Dzisiejsze bezpieczeństwo narodowe to coś więcej niż tylko schrony i przepisy. To relacje międzyludzkie, zaufanie społeczne i higiena informacyjna. Wszystko zaczyna się od świadomości.

Jeśli chcemy być gotowi na kryzysy, musimy mówić o faktach, a nie o mitach. O ludziach, a nie o stereotypach. O współpracy, a nie o podziałach

Jedyny front to bezpieczne społeczeństwo. Ukraińcy nie są „gośćmi” – są częścią naszego społeczeństwa. Jeśli razem z nimi zbudujemy system obrony cywilnej, razem będziemy w stanie chronić się przed atakami nie z nieba, lecz z internetu.

Kto sieje strach, ten zbiera kliki. Kto krzewi wiedzę, buduje schronienie. Wojna informacyjna trwa. Albo nauczymy się ją prowadzić, albo przegramy jeszcze zanim padnie pierwszy strzał.

20
хв

Nie trzeba bomb, by wybuchła wojna. Wystarczy dobry fejk

Julia Boguslavska

Możesz być zainteresowany...

No items found.

Skontaktuj się z redakcją

Jesteśmy tutaj, aby słuchać i współpracować z naszą społecznością. Napisz do nas jeśli masz jakieś pytania, sugestie lub ciekawe pomysły na artykuły.

Napisz do nas
Article in progress