Exclusive
20
min

Bez 500+. Jak odzyskać świadczenia socjalne w Polsce?

Prawie co piąta ukraińska rodzina straciła prawo do pomocy finansowej od państwa polskiego

Olga Gembik

Ukraińscy uchodźcy w Polsce masowo tracą świadczenia socjalne. fot: Daniel Derajinski/Abaca/East News

No items found.

Zostań naszym Patronem

Dołącz do nas i razem opowiemy światu inspirujące historie. Nawet mały wkład się liczy.

Dołącz

Switłana i jej czworo dzieci otrzymali tymczasowy azyl w Polsce z powodu działań wojennych na Ukrainie. Rodzina dostała pół tysiąca złotych na każde dziecko w ramach programu Rodzina 500+. Państwo wypłaca tę pomoc nie tylko Polakom, ale także pewnej kategorii cudzoziemców, w tym Ukraińcom, którzy przybyli do Polski po rozpoczęciu inwazji na pełną skalę. Kobieta otrzymała również jednorazowe świadczenie dla uchodźców w wysokości 300 zł.

Pod koniec ubiegłego roku Switłana postanowiła wrócić do domu. Podeszła do sprawy odpowiedzialnie: poinformowała Zakład Ubezpieczeń Społecznych.

Jednak z powodu zmasowanych rosyjskich ataków zmieniła zdanie i postanowiła nie spieszyć się z przeprowadzką. Szybko odzyskała status UKR [jest to status prawny cudzoziemca, przede wszystkim obywatela Ukrainy, co oznacza, że otrzymuje on tymczasową ochronę w Polsce - red.] Jednak wznowienie wypłat w ramach programu 500+ nie było już takie proste. A Switłana, podobnie jak wielu innych Ukraińców, nie otrzymywała zasiłku rodzinnego.

Masowe kontrole Ukraińców: czego szukają inspektorzy?

Ukraińcy zaczęli tracić status UKR, a wraz z nim wypłaty w ramach programów 500+ lub Kapitał Oszczędności Rodziny jesienią 2022 roku. Problem stał się jednak powszechny po 28 stycznia 2023 roku. Wtedy to w Polsce weszła w życie nowelizacja ustawy z dnia 12 marca 2022 r. o pomocy obywatelom Ukrainy w związku z konfliktem zbrojnym na terytorium tego państwa. Zakład Ubezpieczeń Społecznych (ZUS) zaczął kontrolować osoby przesiedlone z Ukrainy i badać historię przekraczania granicy. Kontroli podlegały nawet osoby, które na stałe opuściły Polskę - wróciły do Ukrainy lub wyjechały do innych państw.

Wypłaty są wstrzymywane bez żadnych pism lub ostrzeżeń. Dlatego należy od czasu do czasu sprawdzać aktualność swojego statusu UKR.

Od początku roku tak wielu Ukraińców spotkało się z anulowaniem lub zamrożeniem zasiłków na dzieci, że zastępca Rzecznika Praw Obywatelskich w Polsce Stanisław Trociuk wysłał list do szefa Zakładu Ubezpieczeń Społecznych z prośbą o zwrócenie uwagi na ten fakt. Według niego bez 500 zł zostały nawet te rodziny, które na stałe zamieszkują na terytorium Polski. Oprócz utraty świadczeń, wielu uchodźców zostało również pozbawionych bezpłatnej opieki medycznej.

‍ Dlaczego wypłaty znikają

Lidia po raz pierwszy wjechała do Polski w czerwcu 2022 roku. Strażnik graniczny zapytał ją, czy podróżuje do kraju w celach turystycznych. Kobieta kiwnęła głową, nic nie rozumiejąc. Kilka dni później w Warszawie zarejestrowała się jako osoba uciekająca przed wojną. Zaczęła otrzymywać 500 złotych miesięcznie na dziecko i nigdy nie opuściła kraju.

Jednak w tym roku, w styczniu, pieniądze przestały napływać. Jak się okazało, na granicy kobieta została wpisana do rejestru jako osoba, która wjechała w celach turystycznych, a nie na podstawie ochrony czasowej. W związku z tym jej wjazd nie mieścił się w kategorii "Q-ewakuacja".

Rzecznik ZUS Paweł Żebrowski twierdzi, że utrata statusu jest spowodowana tym, że uchodźcy z Ukrainy nie okazują dokumentu elektronicznego diia.pl przy przekraczaniu granicy i nie zgłaszają korzystania z ochrony czasowej.

Wśród powodów utraty 500+ jest również wjazd do Polski z krajów trzecich, zwłaszcza jeśli posiadasz ochronę innego kraju lub próbowałeś uzyskać w nim tymczasowy azyl. Zgodnie z polskim prawem, wypłaty nie można wznowić, nawet jeśli próba osiedlenia się w innym kraju zakończyła się niepowodzeniem. Nie da się oszukać, np. przekraczając polską granicę z Ukrainy "niby po raz pierwszy" - wszystkie dane są odnotowane w odpowiednich rejestrach. Za nielegalne uzyskanie statusu UKR grozi do 8 lat więzienia lub deportacja.

Problemy z wypłatą mogą też wynikać z różnych nazwisk w dokumentach matki i dziecka, zmiany nazwiska już w Polsce (np. z powodu rozwodu, nowego małżeństwa, zmiany danych w nowym paszporcie itp.), błędów inspektorów i literówek. Przyczyny niewypłacenia 500 złotych, które są rzadsze, ale się zdarzają, to: zmiana osoby, która ubiegała się o zasiłek rodzinny (np. za pierwszym razem o zasiłek ubiegał się ojciec, a teraz matka) oraz narodziny dziecka w Polsce. W tym drugim przypadku noworodek nie zostanie ujęty w ewidencji ZUS, ponieważ nie przekroczył granicy.

Często zdarza się, że kilka powodów prowadzi do zakończenia pomocy społecznej. Dlatego należy wziąć to pod uwagę, rozpoczynając proces odzyskiwania świadczeń.

Switłana, która zdecydowała się pozostać w Polsce, zebrała wszystkie dokumenty i dowody pobytu w kraju np. świadectwa pracy, zadzwoniła i napisała kilka listów do Zakładu Ubezpieczeń Społecznych. Wypłaty zostały wznowione w ciągu półtora miesiąca, ale był haczyk: pieniądze przyszły tylko na troje z czworga dzieci. Najmłodszy syn - z powodu pomyłki lub nadmiernego obciążenia strażników granicznych - nie figurował w żadnym rejestrze, więc pozostał... niewidoczny dla opieki społecznej. Kobieta musiała rozpocząć proces odnawiania swoich świadczeń od nowa.

Opinia prawnika: nie ma jednego mechanizmu przywracania płatności

Prawnik Igor Solodownik udziela porad prawnych Ukraińcom w ramach programu "Uniwersytet Warszawski dla Ukrainy". Doradza między innymi ponad 500 ukraińskim kobietom w sprawie powrotu ich dzieci. W ciągu ostatnich sześciu miesięcy miał ponad pięćdziesiąt przypadków bezpodstawnej odmowy udzielenia pomocy społecznej.

- "Nie ma jednej metody wznawiania wypłaty świadczeń, w każdym przypadku mamy do czynienia z odrębną procedurą administracyjną" - przekonuje prawnik. "Rozstrzygnięcie konkretnych spraw zależy w dużej mierze od "czynnika ludzkiego": kto podejmuje taką decyzję, kto bierze na siebie odpowiedzialność.

Obywatele Ukrainy, którzy przyjechali do Polski z powodu wojny, kwalifikują się do programu "500+"

Jeśli ZUS w decyzji o wstrzymaniu świadczenia powołuje się na rzekome zawyżenie 30-dniowego okresu pobytu poza granicami Polski, należy uzyskać od Straży Granicznej drogą mailową informację o tym, kiedy dana osoba wyjechała i kiedy wróciła. Czasami odpowiedź może nadejść w ciągu dnia lub dwóch, czasami trzeba poczekać tydzień, a czasami kilka miesięcy. W każdym przypadku ostateczną decyzję o wznowieniu wypłat podejmuje tylko jeden organ: Zakład Ubezpieczeń Społecznych.

Igor Solodownik opowiada nam o kobiecie, której doradzał. Pojechała na Ukrainę na 11 dni. Pieniądze przestały wpływać. Powód: przekroczyła 30-dniowy okres pobytu poza Polską. Mimo że kobieta posiada wszystkie dowody pobytu w kraju, do tej pory nie udało jej się odzyskać pieniędzy.

- "Sytuacja jest trudna" - mówi Igor Solodownik - "Matki są zdenerwowane, tracą czas i energię, czują się upokorzone. Tymczasem urzędnicy, do których się zwracamy - pracownicy ZUS, gmin i polskiej straży granicznej - są coraz bardziej zmęczeni ciągłymi apelami. Odnoszą wrażenie, że Ukrainki proszą tylko o pieniądze. Rośnie frustracja i apatia.

Jak odzyskać 500+?

Karina Bezemennaja ewakuowała się do Polski z obwodu żytomierskiego. Próbując zalegalizować swoją działalność, zaczęła radzić sobie z lokalną machiną biurokratyczną, studiując polskie przepisy i czytając dokumenty w języku, którego wówczas nie rozumiała.

Dzieli się informacjami z ukraińskimi kobietami na swoim profilu na Instagramie, która ma ponad 18 000 obserwujących. Tam publikuje instrukcje krok po kroku dotyczące wznowienia płatności. Z obserwacji Kariny wynika, że odzyskanie pieniędzy jest możliwe w 85% przypadków. Najszybciej udało się to zrobić w 1,5-2 tygodnie. Najczęściej jednak jest to skomplikowany proces korespondencji, rozmów telefonicznych, pisania odwołań i skarg, który może trwać miesiącami.

Bezemennaya podkreśla, że w większości przypadków walka o przywrócenie 500+ jest zarówno uczciwa, jak i zgodna z prawem. Ma jednak przykłady kobiet mieszkających na Ukrainie, które przekraczają granicę raz w miesiącu tylko po to, aby się zameldować i spełnić warunek pobytu na Ukrainie nie dłużej niż 30 dni, na wypadek gdyby chciały zachować swój status UKR i płatności.

Rzecznik ZUS Paweł Żebrowski podkreśla, że Ukraińcy nie powinni zapominać o okazywaniu wszystkich niezbędnych dokumentów na granicy:

- W celu uniknięcia utraty legalności pobytu, cudzoziemiec powracający do Polski musi poinformować straż graniczną przy odprawie paszportowej o zamiarze wjazdu do Polski w związku z korzystaniem z ochrony czasowej w Polsce oraz pokazać diia.pl na swoim telefonie.

Karina Bezemennaja radzi rozpocząć proces wznowienia płatności od wysłania pisma do placówek polskiej Straży Granicznej, w których dana osoba przekroczyła granicę. Najlepiej zrobić to na własnym koncie za pośrednictwem profilu zaufanego. W piśmie należy poprosić o oznaczenie wszystkich wyjazdów i wjazdów do Polski jako "Q-ewakuacja". Zgodnie z prawem odpowiedź może nadejść w ciągu 30 dni. Może być jednak szybsza.

Po otrzymaniu odpowiedzi od celników w urzędzie gminy lub starostwie należy wziąć zaświadczenie potwierdzające status UKR i napisać pismo do ZUS z pełnym wyjaśnieniem sprawy. Najlepiej załączyć jak najwięcej dowodów pobytu w Polsce: pismo od polskiej straży granicznej, kopie paszportów z pieczątkami z datami wyjazdu i wjazdu, umowę o pracę, umowę najmu, legitymację szkolną, dokument uczęszczania do przedszkola itp.

Uzyskanie odpowiedzi z Zakładu Ubezpieczeń Społecznych może zająć dużo czasu: od 30 do 90 dni, a nawet dłużej. Aby przyspieszyć sprawę, warto umówić się na e-wizytę (wideoczat online z inspektorem ZUS prowadzącym sprawę), pisać ponaglenia i dzwonić. W zależności od odpowiedzi, kolejny algorytm działań będzie jasny - mówi Karina. Być może będziesz musiał ponownie napisać do Straży Granicznej, jeśli Twój status nie został przywrócony pomimo pisma z urzędu celnego.

Jeśli sprawa w ogóle nie posuwa się do przodu, można napisać proste pismo, załączyć wszystkie dowody pobytu w Polsce i wysłać je do centrali ZUS w Warszawie, z kopią do biura w Białymstoku, które również zajmuje się sprawami niewypłacania 500+. Dopóki nie udowodni się legalności pobytu w Polsce, dopóty nie ma możliwości uzyskania wypłat - mówi Karina.

Zdarza się, że po zebraniu wszystkich dowodów na legalność pobytu w Polsce, naliczone 500+ nie może zostać przedłużone z powodu błędu w systemie. W takim przypadku należy napisać lub zadzwonić do Ministerstwa Cyfryzacji.

Karina Bezemennaya podkreśla, że najlepszą radą w tym żmudnym i trudnym biznesie jest: nie poddawać się. Jako przykład przytacza historię Ukrainki, która trzykrotnie traciła status UKR i za każdym razem z powodzeniem go odnawiała. W każdym razie, zgodnie z informacjami otrzymanymi przez Karinę Bezemennaya z ZUS, każda Ukrainka ma trzy lata na wznowienie płatności. Odszkodowanie zostanie wypłacone, nawet jeśli dana osoba już dawno opuściła terytorium Polski.

No items found.
Р Е К Л А М А
Dołącz do newslettera
Thank you! Your submission has been received!
Oops! Something went wrong while submitting the form.

Redaktorka i dziennikarka. Ukończyła polonistykę na Wołyńskim Uniwersytecie Narodowym Lesia Ukrainka oraz Turkologię w Instytucie Yunusa Emre (Turcja). Była redaktorką i felietonistką „Gazety po ukraińsku” i magazynu „Kraina”, pracowała dla diaspory ukraińskiej w Radiu Olsztyn, publikowała w Forbes, Leadership Journey, Huxley, Landlord i innych. Absolwent Thomas PPA International Certified Course (Wielka Brytania) z doświadczeniem w zakresie zasobów ludzkich. Pierwsza książka „Kobiety niskiego” ukazała się w wydawnictwie „Nora-druk” w 2016 roku, druga została opracowana przy pomocy Instytutu Literatury w Krakowie już podczas inwazji na pełną skalę.

Zostań naszym Patronem

Nic nie przetrwa bez słów.
Wspierając Sestry jesteś siłą, która niesie nasz głos dalej.

Dołącz

Kiedy mówimy o tych liczbach, warto pamiętać, o kim jest ta opowieść. To nie jest anonimowa fala migracji zarobkowej. Raport Deloitte pokazuje wyraźnie: uchodźcy z Ukrainy to przede wszystkim kobiety i dzieci. Aż 67% gospodarstw domowych prowadzonych jest przez samotne kobiety, które w Polsce samodzielnie utrzymują swoje rodziny, jednocześnie zmagając się z traumą wojny i niepewnością o los bliskich. W tym kontekście ich determinacja do pracy i samodzielności robi jeszcze większe wrażenie.

Efekt trampoliny

W każdej dyskusji o migracji powraca ten sam lęk: czy zabiorą nam pracę? Czy obniżą pensje? To naturalne obawy, które w zderzeniu z faktami okazują się mitem. Analiza Deloitte jest jednoznaczna: napływ uchodźców nie tylko nie zaszkodził polskim pracownikom, ale wręcz stał się dla nich korzystny. Wbrew czarnym scenariuszom, nie zaobserwowano ani spadku realnych płac, ani wzrostu bezrobocia wśród Polaków.

Najbardziej zdumiewające dowody płyną z analizy na poziomie powiatów. Dane pokazują, że tam, gdzie udział uchodźców w zatrudnieniu wzrósł o jeden punkt procentowy, wskaźnik zatrudnienia Polaków był wyższy o 0,5 punktu procentowego, a stopa bezrobocia niższa o 0,3 punktu.

To nie jest sucha statystyka. To dowód na „efekt trampoliny”: napływ nowej siły roboczej pozwolił polskim pracownikom awansować. Zamiast konkurować o te same, proste zadania, wielu z nich mogło zająć się bardziej zaawansowaną pracą, często lepiej płatną.

Ten cichy fenomen przełożył się na konkretne liczby.

Wkład uchodźców w polski PKB w 2024 roku sięgnął aż 2,7%, co odpowiada kwocie blisko 100 miliardów złotych wartości dodanej.

Równie wymowny jest ich wpływ na finanse publiczne. Uchodźcy stali się ważnymi płatnikami, zwiększając w 2024 roku dochody państwa o 2,94%, co oznacza dodatkowe 47 miliardów złotych w budżecie.

Dowodem ich rosnącej niezależności jest fakt, że aż 80% dochodów ich gospodarstw domowych pochodzi z pracy. Co istotne, udział świadczeń społecznych w ich dochodach wynosi tylko 14% i nie wzrósł, mimo podniesienia kwoty 800+.

Szczególnie wymowny jest wskaźnik pokazujący błyskawiczne "przenoszenie" swojego centrum ekonomicznego do Polski. Jeszcze w 2023 roku 81% dochodów uchodźców pochodziło ze źródeł polskich, a w 2024 roku było to już 90%.
Co to dokładnie oznacza? W ciągu zaledwie jednego roku udział pieniędzy pochodzących z Ukrainy – takich jak oszczędności czy przekazy od rodziny – w budżetach uchodźców drastycznie zmalał.
To polski rynek pracy i polskie zarobki stały się dla nich głównym źródłem utrzymania. Tak szybka zmiana dla tak dużej grupy ludzi to jeden z najmocniejszych dowodów na udaną i dynamiczną integrację.

Ten obraz współpracy, która przynosi korzyści obu stronom, potwierdzają nie tylko analitycy. Słychać go również w głosach polskich przedsiębiorców.

„Polska jest w komfortowej sytuacji, bo nie dość, że pomaga ludziom w potrzebie, to jeszcze dzięki ich pracy zarabia. Rzadko się zdarza, żeby na taką skalę etyka szła w parze z pragmatyką”komentuje właściciel polskiej firmy, która zatrudnia wielu pracowników z Ukrainy, w większości kobiet.

Prosi o zachowanie anonimowości, bo jak dodaje, „ostatnie głosy od nowego lokatora Belwederu wskazują na inny kierunek”.

Ten rozdźwięk między rzeczywistością ekonomiczną a debatą publiczną nie jest przypadkowy.

Jest on paliwem dla polskich populistów, którzy upraszczają skomplikowany obraz, by zbić kapitał polityczny na lękach i uprzedzeniach. Ich narracja o "kosztach" i "zagrożeniach" stoi w jawnej sprzeczności z danymi raportu Deloitte o miliardowych wpływach do budżetu i rosnącym zatrudnieniu Polaków.
Tę atmosferę niechęci dodatkowo rozgrywa i podsyca rosyjska propaganda, której strategicznym celem jest osłabienie Polski poprzez skłócenie jej z Ukraińcami i podważenie sensu niesionej pomocy.
W ten sposób populistyczna gra na emocjach splata się z zewnętrzną dezinformacją, tworząc toksyczną mieszankę, w której fakty ekonomiczne mają niewielkie szanse na przebicie.

Skarb za szklaną szybą: Niedopasowanie i marnowany potencjał

Prawdziwy skarb – czyli wiedza i umiejętności tysięcy uchodźców – wciąż pozostaje w dużej mierze niewykorzystany. Główny problem to ogromna przepaść między wykształceniem uchodźców a pracą, którą wykonują.
Aż 40% z nich ma wyższe wykształcenie, ale tylko 12% pracuje w zawodach wymagających tych kwalifikacji – wobec 37% wśród Polaków.
Skutkiem jest częstsza praca w zawodach prostych (38% uchodźców wobec 10% Polaków). Choć warto zauważyć, że to właśnie ta grupa w ostatnich dwóch latach odnotowała najszybszy awans zawodowy, zmniejszając swój udział o 10 punktów procentowych.
Mediana ich wynagrodzeń dynamicznie rośnie – z 3100 zł do 4000 zł netto – zbliżając się do poziomu 84% mediany krajowej.

Jedną z głównych przyczyn tego stanu rzeczy jest potężna bariera w dostępie do tak zwanych zawodów regulowanych. Są to profesje takie jak lekarz, pielęgniarka, nauczyciel czy architekt, których wykonywanie wymaga specjalnych licencji i spełnienia surowych wymogów prawnych.
Statystyki są tu bezlitosne: w tych zawodach pracuje zaledwie 3,6% uchodźców, podczas gdy wśród Polaków odsetek ten wynosi 10,6%. Dla wielu ukraińskich specjalistów przeszkodą nie do pokonania okazuje się wymóg posiadania polskiego obywatelstwa, który formalnie zamyka drogę do awansu np. w zawodzie nauczyciela. Innych zatrzymuje długa i kosztowna procedura uznawania zagranicznych dyplomów oraz konieczność zdania egzaminów w języku polskim. Dodatkowo, tylko 18% uchodźców mówi płynnie po polsku, co osiągają średnio po 29 miesiącach pobytu w kraju.

Gdybyśmy odblokowali zaledwie połowę tego uśpionego potencjału, polska gospodarka zyskałaby co najmniej 6 miliardów złotych wartości dodanej rocznie.

Zatrzymani w pół drogi: Paradoks integracji

Dziś zatrudnionych jest 69% uchodźców w wieku produkcyjnym. W przypadku kobiet – 70%, czyli tylko 2 punkty procentowe mniej niż wśród Polek. Różnice stają się jednak widoczne w grupach wiekowych 25–39 lat, gdzie uchodźczynie pracują rzadziej niż Polki, co raport wiąże z brakiem systemowego wsparcia w opiece nad dziećmi.

Co ciekawe, raport wskazuje na pewien paradoks. Integracja zawodowa i znalezienie stabilnej pracy w Polsce sprawiają, że uchodźcy rzadziej planują powrót do Ukrainy. Z kolei dostęp do dobrej edukacji dla dzieci i usług publicznych daje im poczucie stabilności, które... zwiększa ich gotowość do powrotu, bo mają zasoby i spokój, by taki powrót zaplanować.

Stawka w tej grze toczy się nie tylko o teraźniejszość. Prognozy Deloitte pokazują, że przy utrzymaniu kursu integracji, wkład uchodźców w polski PKB może wzrosnąć do 3,2% do roku 2030.
Jednak w całej tej debacie o procentach PKB, strategiach i polityce, najrzadziej słyszalny jest głos tych, których ona najbardziej dotyczy.
To opowieść o niezwykłej szansie, którą Polska może zmarnować, jeśli pozwoli, by zgiełk polityki zagłuszył głos faktów. 

20
хв

Ukraiński cud gospodarczy, którego Polska nie chce dostrzec

Jerzy Wojcik

Anna J. Dudek: – Serial „Dojrzewanie”, który opowiada historię młodego nastolatka oskarżonego o zabójstwo koleżanki, wstrząsnął opinią publiczną. To serial o incelach? 

Michał Bomastyk: – To zbyt duże uproszczenie. Przyklejanie etykiety incela dojrzewającemu chłopakowi może mieć negatywne konsekwencje dla jego funkcjonowania w przyszłości, także dla zdrowia psychicznego.

Główny bohater nie był członkiem subkultury inceli. Rzeczywiście uważał, że dla dziewczyn jest nieatrakcyjny, ale mówimy o 13-latku, któremu takie rozterki towarzyszą. Czy to jest podstawa, by nazywać go incelem? Mam poczucie, że nie.

Kiedy patrzę na głównego bohatera serialu, widzę mizoginię i traktowanie kobiet przedmiotowo, co jest niedopuszczalne. To efekt działania patriarchatu na młodego chłopaka, który na naszych oczach się radykalizuje i praktykuje nienawiść wobec kobiet. Incele również to robią – nienawidzą kobiet i są agresywnymi mizoginami. Pamiętajmy jednak, że każdy incel nienawidzi kobiet, natomiast nie każdy mizogin jest incelem.

Michał Bomastyk. Zdjęcie: Materiały prasowe

Określenie „incel” pojawia się bardzo często w kontekście chłopców, chłopaków i młodych mężczyzn. Co dokładnie oznacza?

No właśnie: to, że ono się pojawia, nie znaczy jeszcze, że ci chłopcy czy mężczyźni są incelami.

Incelami są faceci funkcjonujący w tzw. manosferze – „męskiej sferze”, w której nie ma miejsca dla kobiet, ponieważ incele ich nienawidzą. Ale nienawidzą też mężczyzn, którzy mają sylwetkę chada, czyli wysokiego, przystojnego, z widocznymi kośćmi policzkowymi i zarostem. Incele to mężczyźni skupieni w internetowej subkulturze, dobrowolnie decydujący się na rezygnację z uprawiania seksu z kobietami ze względu na swój wygląd, sytuację życiową, stan zdrowia czy sytuację ekonomiczną i społeczną.

To mężczyźni nazywający siebie „przegrywami”, którzy mówią, że dla nich życie już się skończyło i jest to swoisty game over, ponieważ są niezdolni do znalezienia partnerki i romantycznego życia. Obwiniają o to kobiety i mężczyzn, którzy incelami nie są.

Ale incele nienawidzą też patriarchatu, ponieważ w ich ocenie nagradza on mężczyzn uchodzących za „samców alfa”

Incele są więc mężczyznami tworzącymi własną, hermetyczną, zamkniętą społeczność, do której bardzo trudno się dostać i w której nie ma miejsca dla mężczyzn uprawiających seks. I rzecz jasna dla kobiet, gdyż zdaniem inceli zasługują one na wszystko, co najgorsze. Dlatego odpowiadając na pierwsze pytanie nie powiedziałem, że „Dojrzewanie” jest serialem o incelach. Natomiast z pewnością pojawiają się w nim incelskie praktyki. 

Mówi się o kryzysie męskości, który ma wynikać z silnej emancypacji kobiet i zmiany postrzegania „klasycznej” męskości, czyli tej, w której mężczyzna płodzi syna, sadzi drzewo i stawia dom. Wszystko to w patriarchalnym sosie. Na czym ten kryzys polega i czy to aby na pewno kryzys? A może to po prostu dziejąca się na naszych oczach zmiana?

Myślę, że mówienie o kryzysie jest niewskazane, ponieważ pokazujemy wtedy, że męskość rozumiana klasycznie jest zagrożona i właśnie „jest w kryzysie”. Paradoksalnie więc mówienie o „kryzysie męskości” wzmacnia patriarchalny przekaz, bo żałuje się w jakiś sposób tego klasycznego wzorca. Tymczasem to dobrze, że ten wzorzec się zmienia. Zamiast więc mówić: „kryzys męskości” proponuję zwrócić się ku „zmianie męskości” albo „redefinicji męskości”.

To pokazuje, że mężczyźni rzeczywiście dostrzegają potrzebę zmiany i odejścia od klasycznego, patriarchalnego paradygmatu. Istnieje ryzyko, że jeżeli będziemy utrzymywać, że ten „kryzys” istnieje, to taki przekaz będzie sugerował, że z mężczyznami jest coś nie tak. A to nie jest narracja włączająca

Dla mężczyzn to „dobra zmiana”? Taka, która przychodzi z łatwością?

Musimy podkreślić, że niektórzy mężczyźni nie chcą zmian w obszarze męskości i poszukiwania dla niej nowych definicji czy strategii. I to najprawdopodobniej ci mężczyźni wierzą w „kryzys męskości”, ponieważ dotychczasowa wizja męskości (ta patriarchalna), która była im bliska i do której zostali zsocjalizowani, nagle się rozpada, a poczucie ich męskiej tożsamości zaburza się i destabilizuje. Wtedy rzeczywiście ci mężczyźni mogą być w kryzysie, bo zmiana patriarchalnego wzorca zapewne jest dla nich niewygodna i burzy ich poczucie komfortu. I teraz naszym – osób zajmujących się prawami człowieka i równym traktowaniem – zadaniem jest pokazywanie tym mężczyznom, że nie muszą postrzegać dekonstrukcji patriarchalnego wzorca męskości jako zagrożenia czy kryzysu ich samych, a właśnie jako punkt zwrotny dla ich męskiej tożsamości, która już nie musi być zwarta z hegemonią odartą z czułości i wrażliwości. 

Wraz z fundacją Instytut Przeciwdziałania Wykluczeniom prowadzisz telefon zaufania dla mężczyzn, angażujesz się także w działania równościowe. Z czym najczęściej dzwonią chłopcy i mężczyźni?

Owszem, dzwonią do nas mężczyźni w kryzysie, ale to jest kryzys zdrowia psychicznego. Dlatego chcą porozmawiać z psychologiem – by otrzymać pomoc i wsparcie. Mężczyźni są różni, więc i tematy, z którymi dzwonią, są różne. Widać jednak bardzo wyraźnie, że to są rozmowy dotyczące relacji z partnerką, dzieckiem, drugim mężczyzną. Ale są to też rozmowy mężczyzn będących w kryzysie suicydalnym. Najważniejsze dla nas jest to, by mężczyzna, który dzwoni, otrzymał pomoc. My odczuwamy wdzięczność wobec każdego takiego mężczyzny. Wdzięczność za to, że uwierzył, że proszenie o pomoc jest męskie. 

Gdybyś miał określić najważniejszą zmianę, którą obserwujesz w różnicach pokoleniowych – weźmy „boomerów”, „millenialsów” i „zetki” – to na czym miałaby ona polegać? 

Odpowiadając na to pytanie powinniśmy każde pokolenie rozpatrzeć osobno i wskazać na to, jaką męskość (re)produkują czy performują mężczyźni „boomerzy”, „millenialsi” i ci z „pokolenia Z”. Powiedziałbym jednak, że różnica między „boomerami” a „millenialsami” to przede wszystkim podejście do roli ojca. Faceci z „pokolenia millenium” nierzadko noszą w sobie traumy związane z wychowaniem ich przez ojców i chcą się od tych praktyk, których jako dzieci doświadczyli, odciąć. I inaczej wychowywać swoje dzieci, stawiając na czułość, opiekuńczość i obecność w ich życiu. 

A „zetki”? 

Myślę, że możemy tutaj mówić o projektowaniu męskości – poszukiwaniu jej nowych form, redefiniowaniu skostniałych i hermetycznych wzorców męskości, funkcjonujących w modelu patriarchalnym

Nie oznacza to jednak, że młodzi mężczyźni z „pokolenia Z” uwolnili się od toksycznego patriarchatu, ponieważ oni również są socjalizowani do męskości najbardziej pożądanej w męskocentrycznym modelu, czyli męskości hegemonicznej. Wydaje się jednak, że „zetki” potrafią się tym krzywdzącym normom postawić i z nich rezygnować dużo łatwiej niż „millenialsi”. Ale to nie znaczy, że faceci z „pokolenia Z” nie są zagrożeni radykalizacją. Skoro są obarczeni patriarchatem, to istnieje ryzyko, że zdecydują się pójść tą „drogą męskości”, a to z kolei może prowadzić do negatywnych konsekwencji.

A „toksyczna męskość”? Co oznacza? Czy wpisują się w nią młodzi mężczyźni określani jako incele?

Mówisz: „określani jako incele”, a to incele sami siebie tak określają. To, że ktoś ich tak określa, nie znaczy, że nimi są. To ważne. A odpowiadając na pytanie: z całą pewnością tak. Manosfera i zachowania mężczyzn należących do społeczności inceli wpisują się w kategorię toksycznej męskości, i to w najgorszym wydaniu – obrzydliwej mizoginii. Powiem jednak, że tu też jest widoczna ogromna krzywda patriarchatu, która inceli dotyka. Bo uwierzyli, że są niewystarczający, nieatrakcyjni, niepotrzebni i cały świat ich nienawidzi dlatego, że przegrali swoje życie. Uważam, że taką skrzywioną wizję siebie mają właśnie za sprawą patriarchatu, który ich skrzywdził, zranił. I teraz oni sami krzywdzą kobiety, nienawidząc ich.

Kadr z serialu. Zdjęcie: Materiały prasowe

Skoro zostali skrzywdzeni, to czy potrzeba w podejściu do tego zjawiska empatii, czułości? 

Nie chcę ich usprawiedliwiać, ponieważ mizoginia w żaden sposób nie może być usprawiedliwiana. Natomiast chcę pokazać działanie patriarchalnego mechanizmu. W wyniku jego funkcjonowania obrywają wszyscy, incele też.

A czym jest toksyczna męskość? To wzorzec sprzedawany młodym i dorosłym mężczyznom, zgodnie z którym wmawia im się, że mogą być przemocowi, agresywni, gniewni, hiperseksualni, że mogą traktować kobiety przedmiotowo i że dzięki temu będą prawdziwymi mężczyznami – samcami gotowymi podbijać świat.

Chciałbym podkreślić, że już decydując się na użycie terminu „toksyczna męskość”, powinniśmy wskazywać na toksyczne zachowania, nie zaś dawać do zrozumienia, że wszyscy mężczyźni w patriarchalnym modelu mają ukrytą toksyczną esencję. Bo taka perspektywa jest sama w sobie toksyczna: zachowania toksyczne – tak, męskość sama w sobie – nie. 

Wróćmy do „Dojrzewania”. Jakie wrażenie na Tobie, badaczu męskości, zrobił ten serial? Zaskoczył cię?

Nie, ponieważ długo już przyglądam się funkcjonowaniu społeczno-kulturowych norm męskości i wzorców męskości.

Natomiast wiem, że ten serial może zaskakiwać i szokować. I ja się bardzo cieszę, że tak jest. Bo ten serial nie jest o incelach. On jest o chłopcu, który nie został włączony w równościową zmianę i w procesie wychowania jako chłopiec był socjalizowany do tradycyjnej męskości. Efekt znają te osoby, które serial obejrzały.

Jest to więc serial o tym, by chłopców włączać, mówić im o uczuciach, o tym, że nie muszą nigdy udawać „prawdziwych mężczyzn” – że mogą płakać, mogą być wrażliwi, mogą być wolni od etykiet męskości

Ale to też serial o tym, że dziewczyny nie powinny etykietować facetów, że są mało męscy i jako mężczyźni „nie stają na wysokości zadania”. Męskość nie jest jednorodna. Męskość jest różnorodna, czuła i empatyczna. Potraktujmy ten serial jak przestrogę, że musimy poważnie myśleć o chłopcach i uczyć ich feministycznych wartości. By kierowali się wartościami, które na pierwszym miejscu stawiają równość i prawa człowieka, nie zaś mizoginię i przemoc.

20
хв

„Dojrzewanie” to nie jest serial o incelach

Anna J. Dudek

Możesz być zainteresowany...

Ексклюзив
20
хв

Po wojnie w nas wciąż będzie wojna

Ексклюзив
20
хв

Dziś wojna to nie tylko czołgi i artyleria. To także drony i AI

Ексклюзив
20
хв

W pułapce nieufności

Skontaktuj się z redakcją

Jesteśmy tutaj, aby słuchać i współpracować z naszą społecznością. Napisz do nas jeśli masz jakieś pytania, sugestie lub ciekawe pomysły na artykuły.

Napisz do nas
Article in progress