Exclusive
20
min

Ukraina na zdjęciach w październiku 2024 roku

Kadry, które ściskają serce, ale i dają nadzieję

Beata Łyżwa-Sokół

Żołnierz 24. Brygady Zmechanizowanej na linii frontu w pobliżu miasta Czasiw Jar w obwodzie donieckim w Ukrainie, 23 października 2024 r. Zdjęcie: AFP/ East News

No items found.

Zostań naszym Patronem

Dołącz do nas i razem opowiemy światu inspirujące historie. Nawet mały wkład się liczy.

Dołącz

Czy można żartować i tańczyć, gdy w kraju trwa wojna? To pytanie, które powraca w dyskusjach i komentarzach, gdy tylko do opinii publicznej trafią z Ukrainy zdjęcia beztrosko bawiących się ludzi. W przeddzień koncertu Okean Elzy w Kijowie oglądaliśmy nocne fotografie pożaru w Mikołajowie po rosyjskim ataku rakietowym. Następnego dnia prezydent Wołodymir Zełeński zdawał relację w parlamencie ukraińskim z rozmów na temat "Planu zwycięstwa", który przedstawił najważniejszymi politykami na świecie, oczekując ich bardziej zdecydowanych działań. Pod koniec miesiąca wzmożyły się ataki na Charków, w tym ostatnim ucierpieli ludzie, ale też słynny modernistyczny Derżprom, w 2017 wpisany na wstępną listę światowego dziedzictwa UNESCO, a po inwazji Rosji na pełną skalę objęty tymczasową wzmocnioną ochroną tej organizacji. " „Nie można sobie wyobrazić Nowego Jorku bez Empire State Building i nie można sobie wyobrazić Charkowa bez Derżpromu” powiedziała Viktoria Grivina, doktorantka ds. Charkowa na Uniwersytecie w St Andrews i mieszkanka Charkowa w rozmowie dla Kyiv Independent. Z kolei Swiatoslaw Wakarczuk, lider Okeanu Elzy, najpopularniejszej grupy rockowej w tej części świata, w wywiadzie dla Gazety Wyborczej przyznał: Trwa wojna, ale musimy w miarę możliwości utrzymywać rzeczywistość taką, jaka była przed wojną.Dla mnie to główny motor napędowy koncertowania. Nasi żołnierze na wschodzie i południu walczą o tę normalność. Bo jeśli nie ma normalnego życia w Kijowie i innych miastach Ukrainy, to o co właściwie walczyć? Nie można przecież zrobić z całego kraju wielkiego okopu."

W galerii zdjęć  października pokazujemy ludzi walczących na różnych frontach: specjalistkę ds. rozminowywania Nadiię Kudryavtsevs, Maksyma Butkevycha, uwolnionego z rosyjskiej niewoli działacza na rzecz praw człowieka, tancerzy Baletu Narodowego Ukrainy, ratowników medycznych z autobusu "Austrian", i mieszkankę Charkowa z kawą.

To oni dają nam dziś nadzieję.

Zdjęcie: Ivan SAMOILOV / AFP/East News

Kobieta ogląda zniszczenia budynku Derzhprom, zabytkowego radzieckiego wieżowca, po ataku rakietowym w Charkowie, 29 października 2024 r.

Zdjęcie: TIMOTHY A. CLARY / AFP/ East News

Tancerze Narodowego Baletu Ukrainy, Tetiana Lozova i Yaroslav Tkachuk, podczas występu „Harlequinade” w New York City Center w Nowym Jorku, 16 października 2024 r.

Zdjęcie: Roman PILIPEY / AFP/ East News

Ratownicy medyczni ochotniczego batalionu medycznego Hospitallers udzielają pomocy ukraińskim żołnierzom rannym w walkach w obwodzie donieckim w autobusie ewakuacji medycznej jadącym do szpitala, 6 października 2024 r., Autobus o nazwie „Austrian” został nazwany na cześć znaku wywoławczego ukraińskiej lekarki Natalii Frauscher, która mieszkała w Austrii i zginęła w wypadku drogowym w czerwcu 2022 r.

Zdjęcie: Anatolii STEPANOV / AFP/ East News

Matka trzyma portret swojego zaginionego syna podczas wiecu krewnych zaginionych ukraińskich żołnierzy na placu Niepodległości w Kijowie, 16 października 2024 r., Krewni zaginionych żołnierzy zorganizowali wiec, aby zażądać od ukraińskich władz przyspieszenia poszukiwań bliskich żołnierzy. 

Zdjęcie: Fabrice COFFRINI / AFP/East News

Ukraińska specjalistka ds. rozminowywania Nadiia Kudryavtseva, pracująca dla Swiss Demining Foundation (FSD), przeprowadza pokaz rozminowywania podczas na Ukraine Mine Action Conference 2024 w Lozannie, Szwajcaria, 17 października 2024 r.

Zdjęcie: Materiały prasowe Prezydenta Ukrainy

Europejskie tournee prezydenta Wołodymira Zełeńskiego podczas którego przedstawiał “Plan zwycięstwa” Ukrainy w wojnie z Rosję i rozmawiał o wsparciu dla swojego kraju z Gorgią Meloni, Keirem Starmerem, Olafem Scholzem i Emmanuelem Macronem, 10 października, 2024 r.

Zdjęcie: Dmytro Smolienko/Ukrinform/ East News

Kierownik szwalni Fundacji Charytatywnej Palianytsia Olena Hrekova i lokalny wolontariusz, założyciel Fundacji Charytatywnej Vlasnoruch Wasyl Busharov pokazują poncho z funkcją obrazowania termicznego, zaprojektowane i wykonane przez wolontariuszy z Zaporoża dla wojska, Zaporoże, południowo-wschodnia Ukraina, 17 października, 2024 r.

Zdjęcie: Anatolii STEPANOV / AFP / East News

Koleżanka ukraińskiej dziennikarki Wiktorii Roszczyny trzyma jej zdjęcie podczas wydarzenia ku czci pamięci Wiktorii przy prowizorycznym pomniku poległych żołnierzy ukraińskich na placu Niepodległości w Kijowie, 11 października 2024 r., Wiktoria Roszczyna, która w tym miesiącu skończyłaby 28 lat, zaginęła w sierpniu ubiegłego roku podczas podróży reporterskiej do kontrolowanej przez Rosję wschodniej Ukrainy. Petro Jacenko, rzecznik ukraińskiej centrali koordynacji jeńców wojennych, potwierdził śmierć dziennikarki, 10 października 2024 r.

Zdjęcie: AFP/ East News

Aktywiści rozwijają gigantyczną flagę Donieckiej Republiki Ludowej, aby uczcić Dzień Flagi w Doniecku, na kontrolowanej przez Rosję Ukrainie, 25 października 2024 r.

Zdjęcie: Roman Baluk / Reuters / Forum

23-letnia Yana Zalevska, była ukraińska żołnierka, która została ranna na linii frontu, pokazuje zdjęcie zrobione krótko po odniesieniu obrażeń, teraz gdy poddała się zabiegom medycznym w klinice, która leczy blizny we Lwowie, Ukraina, 18 października 2024 r.

Zdjęcie: прес-служба Президента України

Maksym Butkevych, współzałożyciel Centrum Praw Człowieka ZMINA i żołnierz AFU, który niedawno został zwolniony z rosyjskiej niewoli, podczas spotkania z prezydentem Wołodymirem Zełeńskim podziękował wszystkim, którzy pomogli mu wrócić do domu. Butkevych przebywa obecnie w ośrodku rehabilitacyjnym, 23 października, 2024 r.

Zdjęcie: SERGEY BOBOK / AFP/ East News

Kobieta pije kawę wśród gruzów po ataku rakietowym w Charkowie. Rosyjskie ataki na dzielnicę mieszkaniową drugiego co do wielkości miasta Ukrainy, zabiły co najmniej cztery osoby, 29 października 2024 r

Zdjęcie: Jędrzej Słodkowski для Gazety Wyborczej

Publiczność podczas koncertu Okeanu Elzy w Pałacu Sportu w Kijowie, 16 października, 2024 r.

No items found.
Р Е К Л А М А
Dołącz do newslettera
Thank you! Your submission has been received!
Oops! Something went wrong while submitting the form.

Jest fotoedytorką i autorką tekstów o fotografii. Przez 16 lat pracowała w Gazecie Wyborczej, w tym przez 6 lat jako dyrektorka działu fotoedycji Gazety Wyborczej i Agencja Wyborcza.pl. Absolwentka Wydziału Dziennikarstwa i Nauk Politycznych Uniwersytetu Warszawskiego oraz Europejskiej Akademii Fotografii.

Zostań naszym Patronem

Nic nie przetrwa bez słów.
Wspierając Sestry jesteś siłą, która niesie nasz głos dalej.

Dołącz

„I to jest chrześcijański kraj” – pisze z gorzką ironią moja polska przyjaciółka, dowiedziawszy się o wynikach najnowszego sondażu: prawie 60% Polaków popiera weto prezydenta Nawrockiego, które pozbawi bezrobotnych ukraińskich uchodźców zasłku 800+ na dzieci i bezpłatnego dostępu do lekarzy. Niektórzy polscy i rosyjscy komentatorzy w mediach społecznościowych nazywają nawet prezydenta „facetem z jajami”. Ale przeciwko komu tak naprawdę skierowana jest ta siła?

Niedawno dwa tysiące polskich kobiet podpisało list protestacyjny do premiera, Sejmu, Senatu i prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej w sprawie weta. Do protestu dołączyła Rada Przedsiębiorczości, która podkreśliła, że weto „jest sprzeczne ze zdrowym rozsądkiem” i grozi „wywołaniem chaosu”. W dziesiątkach publikacji członkowie polskiej elity intelektualnej odwołują się do logiki i jako argumenty przytaczają fakty: tylko w zeszłym roku Ukraińcy przynieśli Polsce ponad 75 mld euro – czyli 8 razy więcej niż wynosi cała polska pomoc dla Ukrainy. Poza tym 69% ukraińskich uchodźców jest zatrudnionych.

Oni nie zabrali pracy Polakom, ale zaspokajają potrzeby rynku i często tworzą nowe miejsca pracy

Oczywiście są też tacy ukraińscy uchodźcy, których rzeczywistość nie wpisuje się w te statystyki. To osoby starsze, opiekunowie chorych i dzieci niepełnosprawnych. Tyle że podatki płacone przez Ukraińców pracujących w Polsce z powodzeniem wystarczyłyby, by ich wesprzeć. A tak w związku ze zniesieniem pomocy ich historie mogą wkrótce przerodzić się w tragedie.

„Czuję się podwójnie zdradzona”

Aby w pełni uświadomić sobie katastrofalne skutki tych zmian, zwróciłam się do społeczności „Osobliwy świat. Polska”, która zrzesza matki wychowujące dzieci z najcięższymi formami niepełnosprawności. Te kobiety i ich dzieci znajdą się na granicy lub poza granicą przetrwania, jeśli świadczenie 800+ i bezpłatny dostęp do usług medycznych zostaną im odebrane.

Natalia Erastowa wychowuje troje nieletnich dzieci, jeden jej z synów ma ciężką niepełnosprawność. Cała rodzina wyjechała do Polski z Chersonia, ale dwa lata temu 40-letni mąż Natalii, ojciec dzieci i żywiciel, nagle zmarł. Pracował jako kierowca ciężarówki dla polskiej firmy, w Czechach na parkingu dostał zawału serca. Od tego czasu rodzina walczy o przetrwanie.

– Cały dochód naszej rodziny to obecnie 800+ na troje dzieci plus 1300 złotych pomocy z tytułu utraty żywiciela, a także pomoc z Ukrainy na opiekę nad niepełnosprawnym dzieckiem. W Polsce przez długi czas nie ubiegałam się o pomoc, ponieważ początkowo dbał o nas mąż, a potem pojawiły się wątpliwości, czy status zostanie nam przedłużony. Cztery miesiące temu, kiedy w końcu zdałam sobie sprawę, że nie jestem w stanie utrzymać rodziny, syn przeszedł procedurę uznania niepełnosprawności. Ale nie było jeszcze żadnej wypłaty, sprawa jest w toku – opowiada Natalia.

Natalia straciła męża i samotnie wychowuje troje dzieci, z których jedno wymaga opieki specjalnej

Łączny dochód jej czteroosobowej rodziny wynosi około 4000 złotych, a sam czynsz kosztuje 3700-3800 złotych. Natalia nie może znaleźć pracy, którą mogłaby pogodzić z opieką nad niepełnosprawnym dzieckiem, przedszkolem i szkołą pozostałych dzieci.

Dla tej rodziny utrata 800+ oznacza jedno: powrót do Ukrainy, pod bomby, lub przeprowadzkę do innego kraju, gdzie trzeba będzie zacząć wszystko od nowa bez żadnych gwarancji

Rodzina Natalii, podobnie jak wielu innych Ukraińców, wybrała Polskę jako tymczasowe schronienie, ponieważ ten kraj wydawał się jej bliski mentalnie, jest chrześcijański, jak Ukraina, i o podobnym stylu życia. Teraz przed Natalią stoi nowe wyzwanie: zabranie dzieci, które przez trzy lata zintegrowały się z polskim systemem edukacji, nauczyły się języka, znalazły przyjaciół – i przeniesienie się z nimi gdzieś dalej.

– Czuję się podwójnie zdradzona, bo Polska obiecała być solidarna z Europą, stać z nami ramię w ramię do czasu trwałego pokoju – mówi Anastazja, mama 15-letniego Danyła, który ma ciężką postać porażenia mózgowego. – Teraz jednak odmawia wsparcia, podczas gdy inne kraje, bardziej zorientowane społecznie, nie przyjmują już osób, które miały tymczasową ochronę gdzie indziej. Czuję, że zawiodłam siebie i syna, ufając Polsce. Tu jest wielu dobrych ludzi, których odróżniam od polityków obu obozów, od ksenofobów, ale to nie ratuje sytuacji.

„Teraz bardzo boję się o przyszłość”

– Odkąd dowiedziałam się o możliwości zniesienia pomocy, jestem w kompletnej rozpaczy – mówi Kateryna Kisenko, mama czworga dzieci, z których jedno ma ciężką postać autyzmu. – Przyjechaliśmy do Polski z okupowanej części obwodu zaporoskiego. Mój były mąż walczy na wojnie, mama jest pod okupacją i nie może wyjechać ze względu na stan zdrowia. Jestem jedyną dorosłą osobą, która może opiekować się dziećmi.

Opowiada, jak wygląda jej życie w Polsce. Łączny dochód jej rodziny wynosi 7200 złotych. W ramach programu 800+ otrzymują 3200 złotych, a zasiłek na opiekę nad dzieckiem niepełnosprawnym to 3415,84 złotych. Ojciec dzieci płaci alimenty w wysokości 6000 hrywien (około 525 złotych), jednak wydatki na wynajem mieszkania i utrzymanie, a także koszty leczenia dziecka niepełnosprawnego są tak wysokie, że czasami brakuje pieniędzy na ubrania czy artykuły gospodarstwa domowego.

– Wizyta u psychiatry to wydatek 400 złotych. Leki kupuję regularnie, bez nich nie da się żyć.

Nie mam pojęcia, co zrobię, jeśli nowe warunki zostaną przyjęte. Nasz dom jest pod okupacją, nie mamy dokąd wrócić, a ja nie mogę podjąć pracy, bo syn wymaga stałej opieki. Bardzo boję się o przyszłość
Syn Kateryny regularnie potrzebuje leków. Rodzina nie może wrócić do domu, ponieważ jest na terenach okupowanych

– Jestem tu z córką i synem z pierwszą grupą niepełnosprawności, on będzie wymagał całodobowej opieki do końca życia – mówi Lilia Torżok-Marusecka. – Od 2022 do 2023 roku mieszkaliśmy w hostelu, razem z innymi mamami z dziećmi specjalnej troski. A potem kazano nam się wyprowadzić, bo ośrodki dla Ukraińców są zamykane. Od tego czasu sami wynajmujemy, a to ponad 2000 złotych za małe mieszkanie bez wanny, co jest bardzo niewygodne, bo kąpiel niemogącego się poruszać dziecka to skomplikowana procedura. Całą pomoc, którą otrzymujemy w Polsce, wydajemy tylko tutaj. Od trzech lat ani razu nie pojechaliśmy do Ukrainy.

Podobne historie opowiadają setki ukraińskich matek, które chciałyby, ale nie mogą znaleźć pracy. To właśnie one najbardziej odczują skutki zniesienia 800+. Znalazły się w grupie osób, które nie będą mogły zalegalizować swojego pobytu w Polsce poprzez zatrudnienie, ponieważ ich dzieci wymagają stałej opieki i nadzoru.

Tylko część takich kobiet wyjechała wraz z mężami, którzy teraz pracują w Polsce. Wielu mężczyzn pozostaje w Ukrainie – walczą, pracują w zakładach zbrojeniowych. Jest też wiele rodzin, w których mężczyźni zginęli. I są takie, w których mężczyźni mają prawo do wyjazdu (ze względu na liczbę dzieci), ale zdecydowali się bronić wschodniej granicy Europy, powierzając Europejczykom opiekę nad swoimi rodzinami.

Bez prawa do przetrwania

Decyzja o zniesieniu w Polsce dostępu do państwowej opieki medycznej dla osób niepracujących dotyka również tych, którzy nie mogą pracować ze względu na stan zdrowia. 26-letnia Tetiana Rożda ma niepełnosprawność pierwszej grupy, cierpi na spinalną atrofię mięśniową (SMA) – chorobę genetyczną, w wyniku której człowiek traci zdolność kontrolowania swoich mięśni. Porusza się na wózku inwalidzkim.

Gdy stan jej zdrowia się poprawił, próbowała podjąć pracę jako logopedka w jednej z polskich fundacji. Ale wkrótce się pogorszyło i musiała zrezygnować z pracy.

– W Polsce jestem leczona preparatem Spinraza – pierwszym w historii lekiem spowalniającym postęp choroby (widzę już niewielką poprawę). Problem polega jednak na tym, że trzeba go przyjmować przez całe życie, bez przerw. Zaprzestanie przyjmowania leku spowoduje nieodwracalne pogorszenie stanu zdrowia – mówi Tetiana.

Od dwóch lat poszukuje pracy zdalnej, ale ze względu na diagnozę nikt nie chce jej zatrudnić. Kiedy dostęp do opieki zdrowotnej zostanie powiązany z obowiązkowym oficjalnym zatrudnieniem, nie będzie mogła już otrzymywać niezbędnego leczenia. Nie wiadomo również, co stanie się z jej mamą, która obecnie opiekuje się córką, potrzebującą pomocy w codziennych czynnościach, których nie jest w stanie wykonać samodzielnie.

Oczywiście Polska ma prawo decydować, czy wspierać takie osoby – mówią Ukrainki. Tyle że dla wielu takich jak Tetiana dostęp do NFZ to kwestia życia i śmierci
Lilia z synem, którego nie można zostawić, aby iść do pracy

Wyrok na niewidzialnych ludzi

Pacjenci paliatywni to grupa osób, które z powodu zmian prawnych mogą znaleźć się w krytycznej sytuacji. Hanna Polak, założycielka fundacji Pallium for Ukraine, podkreśla, że chodzi o dzieci i młodych dorosłych ewakuowanych z Ukrainy, którzy przebywają w polskich hospicjach lub są objęci domową opieką wspomagającą.

Dla tych pacjentów, którzy oddychają przez gastrostomię (chirurgicznie utworzone otwory – stomię – w przedniej ścianie tchawicy, które pozwalają powietrzu dostać się bezpośrednio do płuc, omijając nos, usta i krtań), a odżywiają się za pomocą specjalnych pomp, które podają im pokarm w dawkach, kropla po kropli – utrata dostępu do opieki medycznej oznacza po prostu śmierć.

– Część z tych pacjentów ma rodziców, którzy idą do pracy, by zalegalizować swój pobyt. Ale są też tacy, których rodzice wykonują obecnie ważne misje w Ukrainie – mówi Hanna. – Taką pacjentką jest Weronika, dziewczynka z ciężką postacią SMA. Jej tata pracuje w Ukrainie jako saper, więc ona i mama są tu same, żadna nie może iść do pracy.

Teraz wszystkie te rodziny są zrozpaczone i z zapartym tchem czekają na decyzję polskich urzędników i polityków. Coś podobnego przeżywali już ukraińscy pacjenci hospicyjni, kiedy rząd zniósł rekompensatę za pobyt gdziekolwiek poza specjalnymi ośrodkami. A tacy pacjenci są najbardziej wrażliwi nie tylko ze względu na swoją podatność na bakterie, ale także z uwagi na wymuszony przez chorobę styl życia. Kiedy obok człowieka pracuje pompa, aparat tlenowy i inne urządzenia, potrzebne jest specjalnie dostosowane mieszkanie. Bardzo trudno takie znaleźć.

Roman i jego mama Aleksandra. Chłopiec znajduje się pod opieką służby domowej wentylacji płuc. Ma tracheostomię, gastrostomię i wentylację mechaniczną. Co się z nim stanie?

– Mieliśmy sytuację, w której rodzina była zmuszona przenieść się do nowego mieszkania w odległej wsi, bo tylko na takie mogła sobie pozwolić po zlikwidowaniu programu 40+ [rekompensata kosztów wynajmu – red.]. Tyle że tam lekarze nie mogli już szybko dojechać w razie potrzeby – zaznacza Hanna Polak.

Podkreśla, że mówienie o „oszczędnościach w budżecie” brzmi nieodpowiedzialnie, gdy chodzi o ludzkie życie. Bo to nie tylko kwestia finansowa, ale także moralno-etyczna

W placówkach, w których przebywają dzieci i młodzież objęci opieką paliatywną, nikt nie wie, co będzie po 1 października. Jak powiedzieć rodzinom, że z powodu decyzji politycznej ich dzieci będą musiały zostać odłączone od aparatury podtrzymującej życie? I jak te rodziny, które ledwo wiążą koniec z końcem, mają nagle znaleźć pieniądze na to, by opłacić leczenie swoich dzieci?

Powrót do Ukrainy, gdzie trwają nieustanne bombardowania, nie wchodzi w grę, ponieważ aparaty podtrzymujące życie wymagają nieprzerwanego zasilania. Pozostaje nadzieja, że prawodawcy w końcu dostrzegą tych niewidzialnych ludzi i zapewnią im wsparcie. Bo jego odmowa oznacza wyrok śmierci.

20
хв

Weto przeciw życiu: jak decyzja polskich władz może pozbawić ukraińskich chorych ostatniej deski ratunku

Halyna Halymonyk

Pochodzimy z obwodu odeskiego, a to daleko od zachodniej granicy Ukrainy. Moje doświadczenia w kontaktach z Polakami do 2022 roku były niewielkie, ale zawsze pozytywne. I właśnie na tych pozytywach skupiałam uwagę moich dzieci przed ich pierwszym dniem w nowej szkole. Dzisiaj widzę inną rzeczywistość: setki ukraińskich rodziców, wysyłając dzieci do polskich liceów lub techników, na lokalnych czatach najpierw pytają: „Czy w tej szkole nie obrażają ukraińskich dzieci?”. Pod wpływem internetowych historii i opowieści znajomych wielu już na starcie nastawia swe dzieci na możliwy ich negatywny odbiór – i na obronę.

Znęcanie się, czyli strach przed obcymi

Rozmowę o znęcaniu się w polskich szkołach warto rozpocząć od ważnego zastrzeżenia: ten problem nie ogranicza się tylko do stosunków polsko-ukraińskich. Jest systemowy i globalny, ponieważ ofiarami znęcania się w polskich szkołach są również polskie dzieci.

Najnowszy raport Uniwersytetu SWPS, Fundacji UNIQA i zespołu RESQL pokazuje, że około 62% uczniów polskich szkół przynajmniej raz spotkało się z bullyingiem

Badanie przeprowadzone wśród 18 950 uczniów z 96 placówek oświatowych wykazało, że najczęstszymi formami znęcania się, jakich doświadczają polskie dzieci, są: obraźliwe żarty (4371 uczniów), rozpowszechnianie plotek lub nieprawdziwych informacji (3627) oraz izolacja społeczna – wykluczenie z grupy (3340).

– Znęcanie się wynika z głęboko ludzkich instynktów, strachu przed tym, co wydaje się niezrozumiałe, odmienne lub groźne – mówi Iryna Owczar, psycholożka.

– Na konsultacje przychodzą do mnie dzieci z Kanady, Stanów Zjednoczonych, Wielkiej Brytanii, Niemiec – krajów uważanych za tolerancyjne wobec imigrantów. Nawet one spotykają się z bullyingiem. Kiedy masz przed sobą obcego, już samo to stwarza potencjalny konflikt. W Polsce jest szczególnie trudno, ponieważ przez dziesięciolecia była krajem monoetnicznym. A tu nagle milion ludzi z innym językiem, mentalnością i zwyczajami. To trudne nawet dla dorosłych, a co dopiero dla dzieci.

Problem nie ogranicza się tylko do stosunków polsko-ukraińskich, ponieważ ofiarami znęcania się w polskich szkołach są również polskie dzieci

Przemoc „w białych rękawiczkach”

Dla wielu ukraińskich dzieci najbardziej bolesne okazuje się nie otwarte poniżanie, prześladowanie, obrażanie, ale izolacja społeczna.

– Trafiliśmy do klasy, gdzie wszyscy znali się już od siedmiu lat – wspomina 16-letnia Karolina.

– Nauczyciele dzielili nas nawet na „swoich Ukraińców”, którzy mieszkali tu jeszcze przed wojną, i „nowych”, którzy pojawili się w połowie roku

Czułam się zagubiona, bo słabo znałam język: czasami przychodziłam do szkoły z książkami, kiedy klasa akurat wyjeżdżała na wycieczkę. Potem inni długo to wspominali, śmiejąc się ze mnie. W Ukrainie korzystaliśmy z Telegramu lub Instagrama, a tutaj wszyscy używali Snapchata, o którym jeszcze wtedy nie słyszałam.

Podobne sytuacje wydają się drobiazgami, ale to właśnie z nich rodzi się poczucie izolacji. Często rodzice, słuchając skarg dzieci, nie rozpoznają w tym znęcania się, skoro nie było ani obelg, ani fizycznej agresji. Jednak specjaliści podkreślają: wykluczenie społeczne to również przemoc, tyle że zamaskowana, „w białych rękawiczkach”, a ból z tego powodu może być nie mniej dotkliwy.

Dr Piotr Ryczelski, psycholog Uniwersytetu SWPS i współautor systemu RESQL, dodaje:

– W badaniach uczniowie często przyznają, że woleliby raczej zostać fizycznie uderzeni, niż zostać wykluczeni z grupy lub klasy.

Samotność – sygnał alarmowy

Dan Olweus, który w 1978 roku wprowadził do obiegu naukowego pojęcie „bullying”, początkowo uważał, że rola ofiary lub agresora zależy od indywidualnych cech dziecka. Jednak rzeczywistość pokazała, że na dynamikę relacji w klasie wpływają również czynniki zewnętrzne. Na przykład w klasie moich dzieci szybko utworzyły się odrębne grupy: polskie dzieci, Ukraińcy, którzy przyjechali przed wojną, oraz Ukraińcy, którzy przybyli po 24 lutego. Pierwsze dwie grupy znęcały się nad trzecią.

Ten podział świadczy o tym, że znęcanie się to nie tylko problem indywidualny, ale także konsekwencja zjawisk grupowych, które mogą wynikać z różnic kulturowych, doświadczeń, a nawet nieostrożnych wypowiedzi dorosłych. Niektórzy uczniowie skarżyli się nawet, że nauczyciele dzielili ich na „chłopców, dziewczynki i Ukraińców”, co tylko podkreśla problem stygmatyzacji i izolacji, prowadzący do znęcania się.

W tym czasie rodzice skupiali się na rozwiązywaniu codziennych problemów i adaptacji w nowym kraju. Brakowało im siły psychicznej, by wspierać swe dzieci w szkole.

– To jeden z największych błędów, kiedy rodzice oddają dzieci do nowego środowiska i oczekują, że szkoła zajmie się wszystkim – wyjaśnia Iryna Owczar

– Mama, tata lub opiekująca się dziećmi osoba dorosła muszą angażować się w życie szkolne: poznawać innych rodziców, nawiązywać kontakt z nauczycielami, utrzymywać komunikację. To sygnał: jestem przyjazna, sympatyczna, nie stanowię zagrożenia, więc moje dzieci też nie stanowią zagrożenia dla waszych.

Wiele ukraińskich matek przyznaje, że często milczały na temat problemów, by nie wyjść na niewdzięczne „beneficjentki ochrony”. Ale milczenie tylko pogarsza sytuację.

Dla wielu ukraińskich dzieci najbardziej bolesne okazuje się nie otwarte poniżanie, prześladowanie, obrażanie, ale izolacja społeczna

Moja córka nadal uważa naukę w polskiej szkole podstawowej za najgorsze doświadczenie w swoim 16-letnim życiu: „Najgorsze jest oczekiwanie, że znęcanie się samo zniknie – mówi. – Próbowałam wszystkiego: nie reagowałam, odpowiadałam agresją, płakałam, ale problem zaczął się rozwiązywać dopiero wtedy, gdy interweniowała mama, a nauczycielka musiała porozmawiać z prześladowcą i jego rodzicami”.

„Nauczyciel, zwłaszcza wychowawca klasy, powinien wspierać uczniów i znajdować czas nie tylko na nauczanie – przypomina profesor Małgorzata Wójcik w badaniu ‘Przerwijmy krąg przemocy’. – Wtedy jego wpływ na atmosferę w klasie staje się znaczący i pozytywny”.

Od dziecka też coś zależy

– Aby wyjść z izolacji, skończyć z samotnością, potrzebne jest nie tylko wsparcie otoczenia, lecz także proaktywna postawa samego dziecka – podkreśla Iryna Owczar.

Są dzieci, co do których prawdopodobieństwo, że będą cierpieć z powodu znęcania się, jest mniejsze. To głównie dzieci ekstrawertyczne, komunikatywne, otwarte, które mają wewnętrzne oparcie i nie reagują emocjonalnie na komentarze i uwagi innych. Najtrudniej jest dzieciom zamkniętym, introwertycznym, empatycznym, wrażliwym, które mają trudności z komunikacją i budowaniem relacji.

14-letnia Angelina opowiada: „Dzieci podchodziły do mnie. Wydaje mi się, że prosiła je o to nauczycielka, ale ze względu na słabą znajomość języka wstydziłam się odpowiadać. Widziałam też jednak inną Ukrainkę, która znała język jeszcze gorzej niż ja, ale miała wielu przyjaciół”.

Ważne jest, by spróbować znaleźć przynajmniej jedną lub dwie osoby, z którymi naprawdę jest ciekawie, i nawiązać z nimi przyjaźń. To znacznie zmniejsza ryzyko stania się „łatwym celem” dla bullyingu.

Warto podkreślić, że pomimo dominowania w przestrzeni publicznej rozmów o przypadkach znęcania się nad ukraińskimi dziećmi, istnieje wiele innych – mniej widocznych, ale nie mniej ważnych – pozytywnych przykładów.

Zdarzają się przypadki, gdy polscy rówieśnicy opiekują się ukraińskimi uczniami: pomagają im dostosować się do nowego środowiska, wspierają w nauce i nawiązują prawdziwe przyjaźnie

Niebiesko-żółta wstążka nie wystarczy

Często rodzice, których dzieci są ignorowane lub obrażane, decydują się na zmianę szkoły lub nawet przejście wyłącznie na ukraińską naukę online. Czasami to naprawdę działa: to właśnie dorośli są odpowiedzialni za atmosferę w grupie, a w różnych środowiskach to samo dziecko może przeżywać zupełnie inne doświadczenia.

Jednocześnie ukraińska flaga na awatarze lub niebiesko-żółta wstążka na piersi nauczyciela nie zawsze gwarantują, że w szkole nie będzie prześladowań. Znane są przypadki kiedy ukraińskie dzieci były obrażane słownie, przy milczącej zgodzie lub bezczynności nauczycieli. 16-letni Mikołaj opowiada, że w jego klasie polskie dzieci wielokrotnie mówiły ukraińskim: „Putin was wszystkich zniszczy”, „Żyjecie tu za nasze pieniądze”, powtarzając prawdopodobnie stwierdzenia swoich rodziców. Zaostrzenie problemu obserwowano również podczas kampanii wyborczych, kiedy nawet neutralne dzieci zaczynały powtarzać polityczne hasła i wyrażać antyukraińskie nastroje – a nauczyciel milczał.

Czasami jednak to sami nauczyciele stają się przyczyną znęcania się nad dziećmi.

„Przez prawie rok uczyliśmy się o tragedii wołyńskiej i za każdym razem gdy nauczyciel wspominał o okrucieństwach Ukraińców, patrzył na mnie. A wraz z nim cała klasa – wspomina 15-letnia Julia. – Po lekcji nazywano mnie ‘banderówką’, wypisywano obraźliwe słowa na tablicy. Czułam tę nienawiść do siebie biorącą się tylko z tego, że jestem Ukrainką”

Taka postawa nauczyciela lub brak reakcji ze strony pedagogów prowadzi do tego, że z fazy obraźliwych słów dzieci przechodzą do kolejnej, fizycznej – popychania, bicia, poniżania. W takim przypadku tylko natychmiastowa pisemna skarga rodziców może zmusić szkołę do interwencji i rozwiązania problemu.

Z fazy obraźliwych słów dzieci często przechodzą do kolejnej, fizycznej – popychania, bicia, poniżania

Gdy wchodzisz w dialog, najważniejszy jest spokój

W zeszłym roku brałam udział w formacie „żywej biblioteki”, gdzie byłam „książką”, którą mogły „czytać” 13-,15-letnie polskie nastolatki. Dzieci zadawały mi bezpośrednie, czasem niewygodne pytania – a ich otwartość potwierdzała moje obserwacje dotyczące przyczyn znęcania się na tle narodowościowym. „Ukraińcy wydają się nam dziwni”; „Nie nawiązywali kontaktów”; „Trzymali się na uboczu” – mówiły. A potem padały kolejne pytania:

„Dlaczego Ukraińcy są w Polsce, a nie bronią swojej ojczyzny?”. „Czy to prawda, że Ukraińcy nie pracują, a żyją tylko z zasiłków socjalnych?”. „Czy naprawdę ukraińskie kobiety chcą odbierać mężczyzn Polkom?”. „Dlaczego na Ukrainie gloryfikuje się siły, które niszczyły Polaków na Wołyniu?”. „Po co wojna, skoro Ukraińcy i Rosjanie są jednym narodem, bo mówią jednym językiem?”. „Czy zna pani osobiście tych, którzy zginęli na wojnie?”. „A może Putin naprawdę chciał uratować Ukrainę przed Europą, która dyktuje Polsce swoje warunki?”.

Często dzieci po prostu nie posiadają niezbędnych informacji. Iryna Owczar radzi w takich sytuacjach kierować się kontekstem: jeśli jest szansa na dialog, warto spróbować wyjaśniać, ale bez emocji. I ja zrobiłam właśnie to, ponieważ taki format przewidywało nasze spotkanie.

Jeśli jednak rozmówca jest nastawiony agresywnie i używa tego rodzaju sformułowań do systematycznego znęcania się, lepiej unikać konfliktu i zwrócić się o pomoc do nauczycieli i rodziców.

Bardzo ważne jest, by nie dać agresorowi tego, czego chce – łez, strachu czy gniewu

Iryna Owczar podaje przykład angielskiej szkoły, w której obecnie pracuje. Ukraińska dziewczynka była w niej prześladowana właśnie z powodu wojny za pomocą podobnych zwrotów. Mama tego dziecka zaproponowała nakręcenie filmu, w którym ukraińscy uczniowie opowiadali swoje historie – z przedwojennymi zdjęciami i filmami, wspomnieniami z ewakuacji, bombardowań, strat i adaptacji w nowym kraju.

Obejrzenie tego filmu stało się momentem refleksji dla całej szkoły. Po tym nie było już ani jednego przypadku znęcania się na tle narodowościowym.

– Trzeba ocenić swój stan – czy są argumenty, siły, chęć, żeby coś wyjaśniać – mówi Tasia Osadcza, psycholożka. – Jeśli ich nie ma, należy unikać takich rozmów. Jeśli masz siłę i chęć, wcześniej przygotuj argumenty przeciw często powtarzanym obraźliwym stwierdzeniom. Politycznie poprawne, ale z właściwymi odpowiedziami na często zadawane pytania, które rozpowszechnia prorosyjska propaganda.

Trzeba też mieć na uwadze to, że obraźliwe frazy są konstruowane w taki sposób, by wywołać u człowieka emocje.

Wiele osób, słysząc te niesprawiedliwe stwierdzenia, zaczyna się denerwować, złościć i reagować agresywnie. I właśnie tego chce rosyjska propaganda: pokazać Ukraińców jako dzikusów, ludzi emocjonalnie niestabilnych, agresywnych

Dlatego gdy wchodzisz w dialog, najważniejsze jest zachowanie panowania nad sobą. Jeśli dziecko nie widzi takiej możliwości dla siebie, lepiej, by unikało rozmów na ten temat.

Propaganda kształtuje przekonania, które trudno obalić argumentami rozumu. Ale kiedy człowiek sam styka się z rzeczywistością, która jest sprzeczna z narzuconymi mu stereotypami, pojawia się szansa, by obalić te stereotypy i zmienić jego zdanie.

Gdy wchodzisz w dialog, najważniejsze jest zachowanie panowania nad sobą. Jeśli dziecko nie widzi takiej możliwości dla siebie, lepiej, by unikało rozmów na ten temat

Mechanizm wszędzie jest taki sam

Znęcanie się dotyczy nie tyle przyczyny, ile mechanizmu poniżania i podporządkowywania sobie innej osoby. Przyczyny mogą być różne: wygląd, akcent, status społeczny, płeć, narodowość, sukcesy, a nawet po prostu niechęć do „bycia takim jak wszyscy”. Jednak w istocie bullying zawsze opiera się na chęci stworzenia hierarchii (silniejszy – słabszy), uczynienia ofiary „inną”, odrębną od grupy, zaspokojenia potrzeby dominacji agresora lub rozwiązania własnych problemów.

–   I tutaj nie ma znaczenia, za co dziecko jest prześladowane – mówi Tasia Osadcza. – Czy za to, że pochodzi z Ukrainy, czy za krzywe zęby, za tanie lub nieczyste ubranie, nadwagę lub niedowagę, za wzrost.

Reagować na takie przypadki w środowisku szkolnym należy zgodnie z opracowanymi protokołami przeciwdziałania znęcaniu się, bez względu na przyczynę. By szkoła mogła te protokoły uruchomić, rodzice lub dzieci muszą zgłaszać przypadki znęcania się, a nie milczeć.

Zgodnie z tymi protokołami należy pracować ze wszystkimi uczestnikami procesu: sprawcą, ofiarą, świadkami

Bo przecież bullying niszczy człowieczeństwo, wzmaga agresję w społeczności, co ostatecznie może uderzyć w pozostałe dzieci – zarówno ukraińskie, jak polskie.

Dlatego polska szkoła też powinna być zainteresowana rozwiązaniem tego problemu. O znęcaniu się należy mówić nie z perspektywy narodowej czy politycznej, ale jako o fakcie prześladowania jednego dziecka przez inne.

– Jedyne, co należy wziąć pod uwagę, to fakt, że protokoły przeciwdziałania znęcaniu się są uruchamiane przez ludzi – podkreśla Osadcza. – I tutaj często w grę wchodzi czynnik ludzki: czy dyrektor chce się tym zajmować, czy nauczyciele chcą się zaangażować. Są tu zarówno przypadki zakończone sukcesem, jak porażką – między innymi dlatego, że nauczyciel również może ulegać wpływom propagandy i presji społecznej.

W takich przypadkach należy zaangażować kuratorów szkolnych, policję i inne organy, które mogą wpłynąć na sytuację.

Znajdź sobie przyjaciół

– Szkołę podstawową ledwo przetrwałam – wspomina moja córka. – Po rozmowie z nauczycielką sprawca przestał mnie obrażać, jednak nie udało mi się przezwyciężyć izolacji społecznej.

Dopiero w liceum w końcu się udało: od pierwszych dni córka, która już dobrze opanowała język polski, zaprzyjaźniła się z kilkoma polskimi dziewczynami, które nie miały uprzedzeń wobec Ukraińców. Od pierwszego dnia nowego roku starała się być przyjazna wobec wszystkich, brała udział we wspólnych wydarzeniach, projektach wolontariackich, kampaniach społecznych, zawodach sportowych.

Podobne rady dają też inne nastolatki: nie czekaj, aż pierwszy krok zrobią „gospodarze środowiska”. Wspólnych punktów warto szukać w sporcie, muzyce, wolontariacie albo hobby. Znajdź sobie jednego lub dwóch przyjaciół, którzy sprawią, że pobyt w szkole będzie przyjemny i emocjonalnie bezpieczny.

Zdjęcia: Shutterstock

20
хв

„Najgorsze to liczyć, że bullying sam zniknie”. O izolacji ukraińskich dzieci w polskich szkołach

Halyna Halymonyk

Możesz być zainteresowany...

Ексклюзив
20
хв

„Trump powinien rozczarować się Putinem”. Kristi Raik o zagrożeniach dla procesu pokojowego w Ukrainie

Ексклюзив
20
хв

Mykoła Kułeba: – Rosjanie nie chcą zwracać ukraińskich dzieci, bo każde jest świadkiem ich zbrodni

Ексклюзив
20
хв

Posmak Alaski: czy to naprawdę zwycięstwo Rosji i jakie nowe pułapki pojawiły się dla Ukrainy i Europy

Skontaktuj się z redakcją

Jesteśmy tutaj, aby słuchać i współpracować z naszą społecznością. Napisz do nas jeśli masz jakieś pytania, sugestie lub ciekawe pomysły na artykuły.

Napisz do nas
Article in progress