Exclusive
20
min

Ukrainki skazane na sukces. Bo są pracowite i zdeterminowane

Na jakie wsparcie finansowe mogą liczyć w Polsce Ukrainki, które chcą ruszyć z własnym biznesem

Albina Trubenkowa

Isabela Anuszewska mówi, że Ukrainki boją się ryzyka, ale zaczynają od nowa dla dobra swoich dzieci. Zdjęcie: archiwum prywatne

No items found.

Zostań naszym Patronem

Dołącz do nas i razem opowiemy światu inspirujące historie. Nawet mały wkład się liczy.

Dołącz

Ukraińskie uchodźczynie z powodzeniem rozwijają własne firmy w Polsce. Jednak podjęcie decyzji o założeniu własnego biznesu jest dla wielu z nich bardzo trudne. Jak szukać dotacji i programów finansowania małych firm? Czy trzeba od razu zakładać firmę, czy też można znaleźć inne rozwiązanie? Okazuje się, że polski system ekonomiczny daje wiele możliwości i są rozwiązania, które mogą pomóc pokonać przeszkody. Rozmawiamy o tym z Izabelą Anuszewską, ekspertką w ocenie wniosków o dotacje z europejskich fundacji i polskich agencji rządowych oraz ekspertką w polsko-ukraińskim projekcie Forbes Women Academy.

Albina Trubenkova: Ukrainka chce założyć firmę w Polsce. Jaki powinien być jej pierwszy krok?

Izabela Anuszewska: Ukrainki, podobnie jak Polki, mogą ubiegać się o dotacje z funduszy europejskich, organizacji pozarządowych, funduszy polskich - zarówno publicznych, jak i prywatnych, funduszy norweskich i szwajcarskich. Jest też możliwość otrzymania dodatkowego dofinansowania na poziomie województwa, gminy, powiatu - trzeba śledzić regionalne konkursy, sprawdzać, czy otworzyliśmy (lub otwieramy) firmę w tym regionie, bo to jest ważne. Nie musisz sam ubiegać się o dofinansowanie - możesz dołączyć do innego projektu na poziomie partnera (tj. ubiegać się o dotację razem z innym przedsiębiorcą) lub na poziomie uczestnika (dołączasz do projektu, który już zdobył dotację).

Należy również zintegrować się ze środowiskiem biznesowym. Na przykład bardzo popularne w Polsce grupy dyskusyjne na Facebooku. Znam Ukrainki z Rzeszowa, które zyskały, gdy dołączyły do społeczności na Facebooku i lokalnych grup dyskusyjnych. Ułatwiło im to znalezienie informacji o wynajmie domu, wolnych miejscach pracy. Pozwoliło im to żyć życiem społeczności. Kolejną bardzo przydatną rzeczą są organizacje kobiece. Wiele z nich ma odpowiednie finansowanie, w tym różne granty, także z Unii Europejskiej. Trzeba zapoznać się z tym, co robią te organizacje, znaleźć najbardziej odpowiednie dla siebie tematy i kierunki i spróbować zrealizować własny projekt we współpracy z tymi organizacjami. Warto śledzić konkursy ogłaszane przez organizacje kobiece. Na przykład takie jak Sieć Przedsiębiorczych Kobiet w Polsce.

Innym sposobem jest uczestniczenie w spotkaniach na temat zakładania firm w Polsce. A także śledzenie konkursów dla przedsiębiorców ogłaszanych przez władze lokalne.

AP: Czy są jakieś niuanse, na które warto zwrócić uwagę?

IA: Jak najbardziej. Na przykład nie dostaniesz dofinansowania, jeśli masz niezapłacony mandat, nawet w wysokości kilku złotych. Dlatego trzeba sprawdzić, czy mamy wpis do Krajowego Rejestru Długów KRD. Warto mieć wstępnie opracowaną koncepcję projektu, którą znacznie łatwiej dostosować do wymogów konkretnego naboru.

Aby lepiej się zorientować, można poprosić o pomoc w punktach informacyjnych instytucji publicznych, takich jak Ośrodek Rozwoju Małych i Średnich Przedsiębiorstw w Polsce(PARP).

Określ, do jakich opcji finansowania kwalifikuje się Twoja firma, zgodnie z wymogami konkursu.

AP: Czym według Ciebie różnią się Ukrainki zakładające biznes w Polsce od Polek?

IA: Ukrainki, które tu przyjeżdżają, mają duży rozmach, zakładają biznesy na dużą skalę. Dobrze radziły sobie na Ukrainie przed wojną, więc to tylko zmiana środowiska. Mają własne pomysły na przedsiębiorczość.

Jednak jeśli chodzi o ludzi, którzy doświadczyli okropności wojny, śmierci bliskich i utraty mienia, są oni zdezorientowani i psychicznie trudno im zacząć od zera. Boją się podejmować ryzyko, boją się problemów społecznych w innym kraju. Ale są niesamowicie pracowite, wiedzą, że muszą przezwyciężyć swoje lęki dla dobra swoich dzieci i rodziny. To jest paradoks.

Ale biznesmeni odnoszący największe sukcesy na świecie to ci, którzy musieli pokonać jakieś duże wyzwanie. I właśnie wtedy stali się najbardziej zdeterminowani. A ja postrzegam Ukrainki jako osoby, które bardzo ciężko pracują.

Ukrainki są niezłomne i silne. Pracuję głównie z kobietami i widzę, że mają tutaj jedną pracę i próbują stworzyć jakąś lokalną inicjatywę ze społecznością. Tak, widzę dużo strachu w ich oczach. Ale pracują nad sobą, pokonują porażki, wstają i idą dalej.  

AP: A czy można powiedzieć, że Ukrainki stają się częścią polskiego społeczeństwa? Czy też nadal są odseparowane?

IA: Na pewno są ukraińskie wspólnoty - serwisy dla swoich, choć jest duża różnica między małymi i dużymi miastami. Obserwuję społeczność ukraińskich kobiet. Co więcej, bardzo często korzystam z ich usług. Niezależnie od tego, czy idę do fryzjera, salonu paznokci czy gdziekolwiek indziej, widzę, jak starają się robić wszystko jak najlepiej i dbają o wysoką jakość usług.

Wykorzystują swoje przewagi konkurencyjne. Na przykład w Warszawie jest wiele ukraińskich kobiet, więc ukraińskie rzemieślniczki starają się kierować swoje usługi do swoich rodaków. Jednocześnie coraz lepiej integrują się z Polską.

AP: A jakie są największe problemy ukraińskich kobiet w Polsce, gdy chcą założyć firmę? Jakie są zagrożenia, wyzwania, bolesne sytuacje? O czym mówią?

IA: Mieli dobrą pracę na Ukrainie, dużo czasu, jeździli na rowerach, pamiętają łąkę, pamiętają las. I to wszystko jest już przeszłością. Ciężko się z tym pogodzić, ale trzeba iść do przodu. To jest trochę rozdwojenie jaźni. Niektórzy ludzie cały czas przechodzą proces terapeutyczny. Czasem po prostu przyznają, że nie mają siły.

Niektóre dziewczyny nie mogą się przyzwyczaić do tego, że w Polsce jest trochę trudniej zdobyć klienta, proces trwa trochę dłużej. W Ukrainie było łatwiej, ale tutaj trzeba zdobyć zaufanie. Trzeba też inaczej opracować ofertę dla klienta, inaczej zrobić stronę internetową.

Trudno jest również poradzić sobie z biurokratycznymi procesami zakładania firmy i barierą językową.

Jedno z wydarzeń online dla ukraińskich kobiet, podczas którego prelegentką była Izabela Anuszewska. Zdjęcie: https://empowerment.org.ua/

AP: Jak myślisz, co jest najważniejsze na początku: nastawienie psychiczne, czy genialny pomysł?

IA: Trzeba po prostu jechać dalej. Nie ma znaczenia, czy jedziesz 5 czy 40 kilometrów na godzinę. Musisz pokonać jeden, dwa, trzy kroki. To trudne, ale potem zaczyna się efekt domina. Dzisiaj możesz mieć tylko jednego klienta. Zrób dla niego wszystko, co możesz. Będzie wdzięczny, zadowolony i powie o tobie innym. Z dwunastu innych, może tylko czterech wróci, ale pracuj dalej. Czasami potrzeba kilku miesięcy, czasami roku, aby firma zaczęła zarabiać pieniądze. Powinieneś być szczęśliwy, że ktoś w ogóle do ciebie przyszedł. Że możesz pokryć bieżące koszty utrzymania.

Ważne jest również, aby niektóre usługi były wykonywane równie dobrze, aby klienci zostawiali opinie - w języku ukraińskim, polskim i innych.

Idę jako klientka na manicure i widzę, że w ukraińskim salonie są i Polki, i Ukrainki. Oznacza to, że zdobyła zaufanie polskiego klienta. Ocena dobrej jakości usług świadczonych przez ukraińskich profesjonalistów stała się trendy. Na przykład istnieje aplikacja do rezerwacji o nazwie booksy, gdzie można zostawiać opinie.

AP: Czym różni się sytuacja Ukrainek zakładających firmy 1,5 roku temu od tej, którą mamy dzisiaj?

IA: W tamtym czasie liczyło się dla nich tylko zarabianie na życie, po prostu przetrwanie, egzystencja. Ale z każdym mijającym miesiącem rosło pragnienie spełnienia zawodowego. Zdała sobie sprawę, że jej dzieci chcą tu mieszkać. To był sygnał, że nie mogą pozostać w zaimprowizowanej tymczasowej sytuacji. Zaczęli więc myśleć o ambitniejszych, lepiej płatnych pracach. A to wymagało współpracy. Na przykład biznes taki jak edukacja: kobieta ma pomysł, doświadczenie, ale nie może tego zrobić sama. Zwraca się więc do organizacji pozarządowej, która ma pomieszczenia, z których w określonych godzinach nie korzysta.

Dziewczęta potrafiły również współpracować, aby opiekować się dziećmi, na przykład: jedna opiekowała się wszystkimi w tym tygodniu, a potem druga. Później niektóre z nich założyły żłobek dla dzieci. Chcą po prostu być częścią społeczeństwa jak wszyscy inni, spełniać się zawodowo.

AP: Jakie firmy Ukrainki najczęściej zakładają w Polsce?

IA: Stawiają na edukację, psychologię, usługi kosmetyczne i wiele innych. Są dziewczyny, które zajmują się doradztwem biznesowym, inne prowadzą zajęcia dla dzieci, jedna pani ma sieć franczyzowych kawiarni, są też takie, które zajmują się transportem. Tak więc starają się dostosować do potrzeb rynku, ale także starają się wykorzystać to, kim są, aby świadczyć usługi przede wszystkim Ukraińcom, ponieważ mają tutaj przewagę konkurencyjną - łatwiej jest zdobyć tę publiczność. Mówię im, że na pewnym etapie działalności jest to dobra metoda, ale na dłuższy czas tworzą się zamknięte enklawy. A to nie jest dobre, trzeba stopniowo wychodzić poza nie i przyciągać innych klientów.

AP: A jak zmotywowałbyś tych ludzi na Ukrainie, którzy chcą, ale może się boją lub im się nie udaje?

IA: Trzeba wyjść z domu, brać udział w wydarzeniach networkingowych, uczestniczyć w imprezach, na których można uzyskać porady biznesowe. Potrzebujesz impulsu, energii, informacji zwrotnej, podobnie myślących ludzi. Ta synergia pomaga.

Na przykład w Warszawie istnieje pewna przestrzeń, społeczności do spędzania wolnego czasu z rodziną i przyjaciółmi, a także społeczności, które mogą być przydatne w promowaniu biznesu. Warszawski samorząd jest bardzo pomocny we wdrażaniu pomysłów na przedsiębiorczość, istnieją programy finansowane przez Urząd Miasta. Ukraińcy również mogą z tego skorzystać, uczestnicząc w spotkaniach organizowanych przez lokalne władze. Wszyscy udają się na przykład doCentrum Przedsiębiorczości Smolna, doCentrum Kreatywności Targowa. Są to miejsca, w których można uzyskać dużą pomoc w rozwijaniu własnego biznesu.

AT: Co dziesiąta firma w Polsce w tym roku została założona przez Ukraińców. Skąd ten wynik?

IA: Ukraińcy są bardzo zmotywowani. To walka o życie, o dzieci. To walka o godność. Ważna jest też mentalność ukraińskich kobiet, które chcą udowodnić sobie i swoim rodzinom, że mogą zacząć od zera. A polskie społeczeństwo przyjęło ten fakt pozytywnie. Oczywiście zawsze znajdą się przedsiębiorcy niezadowoleni z tego, że Ukrainki tworzą konkurencję i odbierają im klientów. Z drugiej strony, w polskim społeczeństwie istnieje szacunek dla faktu, że Ukraińcy są pracowici, rzetelni i dobrze wykonują swoją pracę, dlatego też cieszą się dobrą reputacją na polskim rynku.

Ukraińcy szybko się adaptują, ponieważ mają mentalność zwycięzców.

‍ Przydatnelinki do instytucji i organizacji, w których można szukać konkursów i dotacji dla biznesu:

Fundusze Europejskie w Polsce:

https://www.funduszeeuropejskie.gov.pl/

Fundusze Europejskie dla Polski Wschodniej:

https://www.fepw.gov.pl/

Fundusze europejskie wspierające innowacje w gospodarce:

https://www.nowoczesnagospodarka.gov.pl/

Europejskie fundusze rozwoju społecznego:

https://www.rozwojspoleczny.gov.pl/

Fundusze Europejskie dla rozwoju województwa mazowieckiego:

https://www.funduszedlamazowsza.eu/

Założenia organizacji pozarządowych:

https://www.ngo.pl/fundusze

Oficjalna strona internetowa UE:

https://european-union.europa.eu/

Oficjalna strona norweskich fundacji w Polsce

https://www.eog.gov.pl/

Serwis o dotacjach:

https://granty.pl/

Strona, na której ogłaszane są konkursy:

https://www.witkac.pl/strona

База програм підтримки та міжнародної співпраці:

https://www.eurodesk.pl/

*** Publikacja powstała przy wsparciu Ukraińskiego Centrum Rozwoju i Umocnienia Współpracy.

No items found.
Р Е К Л А М А
Dołącz do newslettera
Thank you! Your submission has been received!
Oops! Something went wrong while submitting the form.

Dziennikarka, publicystka. Od ponad 20 lat zajmuje się integracją europejską Ukrainy. Jako dziennikarka i redaktorka pracowała dla UNIAN, Gazety po-kievske, Politika i Kultura, Profile Ukrainy. Doradzała Rządowemu Urzędowi Integracji Europejskiej Ukrainy. Opracowała strategię komunikacji dla projektu rozwoju małych centrów biznesowych EBOR. Pracowała jako specjalistka ds. komunikacji w kilku projektach Delegatury UE na Ukrainie. Uczestniczyła w międzynarodowych projektach wspieranych przez UNESCO. Na początku inwazji Rosji na Ukrainę na pełną skalę przeniosła się do Polski. Pracowała jako redaktorka w Polskiej Agencji Prasowej. Otrzymała stypendium dziennikarskie od MLU.

Zostań naszym Patronem

Nic nie przetrwa bez słów.
Wspierając Sestry jesteś siłą, która niesie nasz głos dalej.

Dołącz
ukraiński biznes w Polsce pizzeria warszawa

Dwa lata przyglądania się

Julia Karłowa: – Przedsiębiorczością zajmowaliśmy się przez całe życie: handlowaliśmy na bazarze w Czerniowcach, mieliśmy punkty z artykułami sanitarnymi, sklepy. Wojna wymusiła na nas zmiany. Otworzyłam salon manicure w Warszawie. Pracowałam w nim sama i wynajmowałam miejsca innym manikiurzystkom. A potem wraz z mężem postanowiliśmy spróbować swoich sił w branży restauracyjnej.

Mykoła Karłow: – Gdy wybuchła wojna na pełną skalę, pojechałem do Ukrainy jako wolontariusz. Pracowałem w centrum humanitarnym: najpierw przy rozładunku, potem jako koordynator. 14-16 godzin dziennie.

Kiedy w naszą działalność zaczęli się wtrącać niektórzy posłowie, wróciłem do Warszawy. Zacząłem pomagać naszym ludziom, między innymi w znalezieniu mieszkania. Równolegle zaczęliśmy myśleć o biznesie gastronomicznym. Często chodziliśmy do restauracji, kawiarni, uczyliśmy się, analizowaliśmy. Zawsze byliśmy krytycznymi klientami, interesowało nas dobre jedzenie oraz obsługa. To był dla nas nowy kierunek, więc chcieliśmy poznać wszystko do najdrobniejszych szczegółów.

Oksana Szczyrba: – Dlaczego pizzeria?

Mykoła: – Lubimy dobrze zjeść. Miałem biznes w produkcji, sprzedaży, a Julia w branży kosmetycznej, ale gastronomia stała się nowym wyzwaniem. Przez ponad dwa lata badaliśmy rynek, obserwowaliśmy, które marki się rozwijają, a które upadają. Jeździliśmy po różnych dzielnicach Warszawy, obserwowaliśmy konkurencję.

W końcu uznaliśmy, że pizzeria to najlepszy wybór. Średni rachunek jest tu wyższy niż w kawiarni. Ważne jednak było znalezienie marki, która dba o jakość.

Julia: – Analizowaliśmy, które franczyzy są zamykane, a które sprzedawane. Wybraliśmy tę, która działa stabilnie i jest drogo sprzedawana — to oznaka wartości. Porozmawialiśmy z kilkoma franczyzodawcami i zorientowaliśmy się, którzy z nich naprawdę dbają o markę, a którzy po prostu sprzedają nazwę.

Lokal otworzyliśmy pod koniec 21 grudnia 2023 roku. To nasz pierwszy i jak dotąd jedyny nasz punkt. Wszystko robiliśmy sami — nie zatrudnialiśmy nikogo, zainwestowaliśmy ostatnie oszczędności, sprzedaliśmy nawet samochód. Ojciec Mykoły przyjechał do nas z Ukrainy, by pomóc w remoncie. Pracowaliśmy od rana do późnego wieczora.

Julia z synem podczas remontu lokalu

Między piecem a stołem

Ile kosztuje otwarcie pizzerii?

Mykoła: – To zależy od metrażu, remontu, wyposażenia. Nasz lokal ma powierzchnię 100 metrów kwadratowych, wydaliśmy do 100 tysięcy dolarów, choć oszczędziliśmy na remoncie.

Julia: – Pierwsze miesiące pracowaliśmy sami. Mykoła z kierownika stał się pizzaiolo [kucharz zajmujący się robieniem pizzy zgodnie z życzeniami klientów – red.], a ja kasjerką i pomocniczką kucharza. Kucharz z naszej franczyzy uczył Kolę przygotowywać pizzę, bruschettę, focaccię, a mnie – makarony, sałatki i desery. Dopóki obroty były niewielkie, nie mogliśmy sobie pozwolić na zatrudnienie pracowników. Pomagał nam też nasz syn. Z czasem polubił tę pracę. Teraz chętnie pracuje jako kelner.

Trudno było uruchomić firmę w Polsce?

Mykoła: – Było wiele wyzwań, bo w branży gastronomicznej wcześniej nie działaliśmy. Bez franczyzy byłoby zbyt trudno – dostaliśmy menu, przepisy, standardy, to bardzo pomogło. Ale musieliśmy uczyć się w trakcie pracy. Pierwsze święta były bardzo intensywne: mnóstwo zamówień, a tylko jeden kelner plus nas dwoje z żoną. Biegałem między piecem a stołem. Niestety nie mam zdjęć ani filmów (śmiech). Julii też było ciężko, bo nie mówiła płynnie po polsku. Z czasem jednak wszystko się ułożyło. Teraz Julia na każde pytanie odpowiada już po polsku. Bo jak inaczej, skoro 90% naszych głównych klientów to Polacy?

Ilu macie pracowników?

Julia: – Na zmianie zazwyczaj pracuje kilka osób: pizzaiolo, kasjer, kelner i pomocnik. Nie mamy marketingowców ani specjalistów od PR, nie pozwala na to wysokość obrotów. Więc na razie sami zajmujemy się wszystkim.

Jakie są średnie dochody z takiej działalności?

Mykoła: – W najlepszym przypadku 10-15 tysięcy złotych. Ale większość tej kwoty idzie na czynsz, prąd, pensje. Średni rachunek u nas wynosi 70 złotych. By zarobić 7 tysięcy, trzeba sprzedać około 150 pizz.

Mykoła jako pizzaiolo

Jeśli nie będziesz pracować głową, będziesz pracować rękami

Dlaczego inne podobne lokale w Polsce są teraz zamykane? Co robią źle?

Mykoła: – Zamykają się z powodu niskiej marży, gdy zostaje im, powiedzmy, 10 procent czystego zysku.

Jeśli masz niewielki obrót, zdarza się, że pracownik zarabia więcej niż właściciel

Julia: – W centrum jest łatwiej, bo tu są turyści. W dzielnicy sypialnianej są stali klienci i jeśli pogorszy się ocena lokalu, nowych nie będzie. Poza tym dostawcy często psują reputację: kurierzy jeżdżą bez toreb termicznych, mylą adresy, spóźniają się, nie mówią po polsku. Wtedy negatywne opinie idą na konto pizzerii.

Jak podchodzicie do krytyki?

Mykoła: – Normalnie. Z Google wynika, że 95% naszych klientów jest zadowolonych. Mamy najwyższą ocenę wśród podobnych pizzerii w mieście. Oczywiście zdarzają się różne rzeczy, nie da się zadowolić wszystkich.

„Klient nasz pan”. Przestrzegacie tej zasady?

Julia: – Dzielimy klientów na dwa typy: tych, którzy mogą udowodnić swoją rację, i tych, którzy jednak racji nie mają. Kiedy dzwoni nietrzeźwy klient, zamawia pizzę, dostarczamy mu ją, a on nie chce za nią zapłacić, bo nie pamięta, co zamawiał – to on nie ma racji.

Nawiasem mówiąc, akurat ta historia miała ciąg dalszy. Okazało się, że to nasz stały klient. Przyjechał następnego dnia, przeprosił i chciał zapłacić za tę pizzę. Ale powiedziałam, że nie trzeba, bo kurier przywiózł pizzę z powrotem. Wtedy powiedział: „Dziękuję, że szanujecie swoich klientów”.

Mykoła: – Była taka sytuacja, że klientka stanęła na ulicy obok naszej pizzerii i krzyczała, żeby ludzie nie zamawiali u nas jedzenia, bo trzeba długo czekać na realizację zamówienia. I co było robić? Teraz ona regularnie do nas przychodzi i zamawia pizzę. Ludzie są różni.

Jak podzieliliście obowiązki w biznesie?

Mykoła: – Wcześniej dla kogoś innego pracowałem tylko przez jeden dzień w życiu; zawsze miałem własną firmę. Ale teraz zacząłem pracować w Warszawie dla pewnej ukraińskiej firmy medycznej, zajmuję tam stanowisko kierownika ds. budowy. Równolegle mam też firmę, która świadczy usługi w zakresie ogrzewania i wentylacji. Pizzerię prowadzi Julia, jest dyrektorką. Ale ja zawsze jestem w pobliżu, syn też jest z nami.

Julia: – Przyzwyczailiśmy się do wspólnej pracy jeszcze w Ukrainie. Po 25 latach wspólnego życia już nawet się nie kłócimy (uśmiecha się). Mamy też dorosłą córkę, ma 23 lata i również zajmuje się biznesem. W ciągu ostatniego półrocza udało się stworzyć wspaniały zespół.

Teraz robię to, co kocham. Cieszę się, że ludziom u nas smakuje i jest przytulnie. Klienci stają się jak rodzina

Marzę, by pizzeria zaczęła działać samodzielnie. A potem może otworzę jeszcze małą cukiernię lub piekarnię.

Co powiedzielibyście innym Ukraińcom, którzy marzą o własnym biznesie w Polsce?

Mykoła: – Na pewno nie będę mówił o trudnościach, z którymi można się spotkać, bo to tylko zniechęca. A trudności na pewno będą. Trzeba po prostu nie bać się i ryzykować. I rozumieć, że w 90% przypadków może być porażka.

Jaki macie cel?

Julia: – Dla nas najważniejsze jest szczęście rodziny, po to pracujemy. I te wartości przekazujemy naszym dzieciom. Nasza córka już w wieku 17 lat poszła na swoje. Przez jakiś czas mieszkała we Włoszech, ale teraz mieszka z nami. To wspaniałe, że możemy spotykać się wieczorami.

Rodzina Karłowów w Polsce

Kiedy była w 11 klasie, zaczęła opuszczać lekcje. Dowiedziałam się o tym przypadkiem. Mykoła zapytał ją, dlaczego to robi. Odpowiedziała, że te lekcje jej nie interesują. Więc Mykoła zaproponował: „Jedź ze mną do Kijowa, do szkoły biznesu”. Byłam sceptyczna, ale Ira zobaczyła tam, jak ludzie prowadzą wielki biznes i jak to wpływa na ich życie. Przekonała się, że ci ludzie żyją lepiej niż my w tamtym momencie – to znaczy, że nauka jest ważna. Często powtarzamy dzieciom: jeśli nie będziesz pracować głową, będziesz pracować rękami. A jeśli będziesz pracować głową, będziesz miał i swoją pracę, i szczęście rodzinne.

Zdjęcia: archiwum prywatne

20
хв

Klient ma rację – no, chyba że jej nie ma. Historia rodzinnej pizzerii otwartej przez Ukraińców w Warszawie

Oksana Szczyrba
biznes kosmetyczny ukrainki polska

W ciągu ostatnich trzech lat Ukraińcy w Polsce zarejestrowali 77 700 firm, co stanowi 9% całkowitej liczby jednoosobowych firm otwartych w kraju w tym okresie. Liczba ukraińskich firm w Polsce rośnie z każdym rokiem. Według Polskiego Instytutu Ekonomicznego (PIE) około 37% nowo powstałych firm jest zakładanych przez kobiety. Jedną z najpopularniejszych jest branża kosmetyczna – salony kosmetyczne, paznokci i włosów (do 13% wszystkich ukraińskich firm).

Do 2022 roku Tetiana Kownacka mieszkała w obwodzie żytomierskim. Kupiła dom, w którym chciała wychować swoich dwóch synów. Ale pomieszkała w nim tylko 4 miesiące. Wojna zmusiła ją do przeprowadzki do Polski i samodzielnej opieki nad dziećmi.

To dla ich dobra i dzięki nim osiągnęła swój cel: otworzyła własny salon kosmetyczny w Krakowie.

Początek: na zmywaku

– Kiedy przyjechałam do Polski z dwójką dzieci, nawet nie wyobrażałam sobie, że mogłabym pracować w swoim zawodzie – wyznaje Tetiana. – Pierwsze, co mi tu zaproponowano, to zmywanie naczyń. A potem – mycie klatek schodowych. Godziłam się na wszystko, choć płacili grosze.

Kiedy obliczyłam, ile dostanę za tę pracę, zdałam sobie sprawę, że musiałabym tyrać po 10 godzin dziennie – i w nocy, a i tak nie byłabym w stanie zapewnić dzieciom mieszkania ani szkoły. Popłakałam się.

Zadzwoniłam do starszego syna. Wysłuchał mnie i powiedział:

– Mamo, przestań myć schody i poszukaj pracy w swojej specjalizacji. Możemy przeżyć tych kilka dni, będziemy jeść zupę

Jego słowa mnie poruszyły. Wróciłam do domu, usiadłam i zaczęłam pisać na Facebooku do wszystkich salonów kosmetycznych, że szukam pracy.

Z synami

Ksenia Minczuk: – Jak znalazłaś się w Polsce?

Tetiana Kownacka: – 24 lutego wpadłam w straszną panikę. Nie miałam pojęcia, co robić. Starszy syn miał wtedy 15 lat, młodszy 7.

Najpierw pojechałam do mojej mamy, która mieszka blisko granicy z Białorusią. To było niebezpieczne, ale kiedy pojawia się niebezpieczeństwo, my, jak dzieci, chcemy ukryć się u mamy.

Z powodu ciągłych wybuchów musiałam u mamy wnosić młodszego syna na rękach do piwnicy. On nie może samodzielnie wchodzić i schodzić, bo ma porażenie mózgowe. Ale nawet wtedy nie myślałam o opuszczeniu Ukrainy.

Aż do 1 marca, kiedy zadzwoniła do mnie siostra z klasztoru – mój syn chodził tam do przedszkola dla niepełnosprawnych. Powiedziała: „Tania, musisz wywieźć Wlada, musisz się nim zająć”. Wyjaśniła, że dziecko z porażeniem mózgowym jest bardzo wrażliwe. Jeśli coś wybuchnie w pobliżu, będzie w szoku znacznie głębszym niż my, zdrowi. Postanowiłam opuścić Ukrainę.

Nazajutrz wsiadłam z dziećmi do samochodu – i wreszcie poczułam się silna. Zdałam sobie sprawę, że postępuję słusznie.

Granicę z Polską przekroczyliśmy w nocy, pojechaliśmy do ośrodka dla uchodźców. Jednak kiedy zobaczyłam ten ośrodek, zdałam sobie sprawę, że tam nie zostaniemy – duża sala gimnastyczna z mnóstwem ludzi, głośno, światła nie gasną, prawie nikt nie śpi. Spędziliśmy więc noc w samochodzie na parkingu, a rano obraliśmy kurs na Kraków.

Ukrainki są najlepsze

Długo czekałaś na odpowiedź po wysłaniu CV do krakowskich salonów kosmetycznych?

Wysłałam CV do kilkudziesięciu salonów, dwa mnie zatrudniły. Pracowałam w obu na zmianę. „Jeśli chcesz zarabiać, musisz sama znaleźć klientów” – taki warunek mi postawili. Ale wiedziałam, że dam radę. W końcu nie miałam wyboru.

A kiedy w życiu nie mam wyboru, zawsze znajduję wyjście

Potem zaczęłam wynajmować miejsce w salonie; płaciłam 40% od każdego klienta. Wtedy jeszcze nie miałam pieniędzy na własny biznes – były podatki i wydatki, lecz stabilnego dochodu nie było. Ale kiedy zbudowałam już bazę klientów, zdałam sobie sprawę, że jestem gotowa zarejestrować własną firmę i pracować dla siebie.

Teraz mam własny salon, choć droga do niego nie była łatwa. Musiałam sporo wydać na materiały, wysokiej jakości urządzenia, znaleźć dobre miejsce, do którego łatwo byłoby dojechać. Pożyczałam pieniądze, a potem je oddawałam. Nikt mi nie pomógł. Nie nazywam siebie „bizneswoman” – mówię o tym tylko jak o swojej firmie.

Biznes to coś wielkiego, a ja jestem dopiero na początku tego czegoś

W Polsce nie jest trudno zarejestrować działalność gospodarczą. W czasie wojny warunki dla Ukraińców były uproszczone, więc rejestracja zajęła mi pół godziny. Mam księgowego, co jest warunkiem koniecznym do prowadzenia biznesu. Pomaga mi w sprawozdawczości, podatkach i papierkowej robocie.

Konkurencja duża?

W kosmetologii w Polsce – tak. Ale prawie wszyscy moi konkurenci to kosmetyczki z Ukrainy. W tej branży są naprawdę najlepsze.

Konkurencja zmusza cię do ciągłego doskonalenia się. I nie chodzi tylko o techniki, urządzenia i nowoczesne procedury. Chodzi też o promowanie własnej marki. Musisz nagrywać filmiki, wskakiwać przed kamerę, pokazywać i swoją pracę, i życie osobiste. Bo jak przestaniesz, to koniec – nie ma pracy.

Oczywiście cały czas musisz uczyć się nowych technik. Tylko w tym miesiącu byłam na trzech szkoleniach, a jedno takie szkolenie kosztuje od 1500 do 4000 zł.

Czego się jeszcze się tu nauczyłam? Że porównywanie się z mistrzami to błąd. ?Każdy ma swoje warunki, swoją sytuację. Ja żyję i pracuję według własnych warunków, podążam własną drogą. Może i nie szybko, ale za to sama

Weź – i zrób

Co jest dla Ciebie najważniejsze: zysk, liczba klientów, reputacja?

Reputacja zawsze jest dla mnie najważniejsza. Bardzo ważne jest to, co klient mówi o mojej pracy. Nie gonię za pieniędzmi, ale muszę mieć ich wystarczająco dużo, by prowadzić z moimi dziećmi normalne życie. Sama utrzymuję rodzinę, więc nie mogę ignorować zysku. A ten przychodzi, jeśli masz dobrą reputację. Tylko tak to działa: reputacja pomaga zwiększyć liczbę klientów, a klienci przynoszą zyski.

Jakiej rady udzieliłabyś Ukrainkom, które chcą rozpocząć działalność w nowym kraju?

Weź – i zrób. Boisz się? Śmiało, i tak to zrób! Ważne jest to, by być zarówno odważnym, jak ostrożnym. Oblicz wszystko z wyprzedzeniem: podatki, czynsz, wydatki. Rozpoczęcie własnej działalności to jedno, ale jej utrzymanie to osobne zadanie. Powinnaś zrozumieć, że to długa gra. I bądź przygotowana na różne wyzwania.

Ale najważniejsze to się nie bać.

Ile pieniędzy trzeba mieć, by otworzyć własny salon?

Zainwestowałam około 10 tysięcy zł. I to pomimo tego, że część materiałów już miałam; przywiozłam je z Ukrainy. Musiałam kupić lampy, kanapy, stoły, kasę fiskalną i terminal. Jeśli dodać do tego koszt urządzeń, na których pracuję, to wyjdzie jakieś 30 tysięcy. Ale urządzenia kupuję stopniowo, bo ceny zaczynają się od tysiąca dolarów. Moje kosztują 1,5-2 tys. dolarów za sztukę.

Bardzo chcę się rozwijać. Pracuję nad tym. Chcę mieć lepsze warunki, większe biuro, więcej pracowników

Jakie mogą być dochody i zyski kosmetyczki w Polsce?

Bardzo dobre. Jeśli pracujesz codziennie od 8 rano do 20 wieczorem, możesz zarobić 30-40 tysięcy złotych miesięcznie. Ale ja nie mogę tak pracować, bo moje dziecko potrzebuje mnie w domu. Logopeda, masaże, fizjoterapeuta dla młodszego syna, szkoła dla starszego – muszę to wszystko ogarnąć. Teraz zarabiam 15-20 tysięcy złotych brutto. Odliczam podatki, pensję księgowej, koszt materiałów, czynsz (2000 zł) itd. – i zostaje 7-9 tysięcy złotych. Kosmetyczka ma wysokie koszty.

Zarazem w Polsce bardzo się rozwinęłam, otworzyłam się. Zaczęłam czuć się pewnie. Potrafię sama wygodnie żyć w obcym kraju, rozwijać się zawodowo, czuć się pewnie. Jestem z siebie dumna.

Co uznajesz za swój główny sukces?

To, że się nie boję. Ręce się trzęsą, ale robię swoje, uparcie i wytrwale. Wciąż uczę się czegoś nowego. Kiedy przypomnę sobie, jak pierwszy raz robiłam mezoterapię [zabieg iniekcyjny w kosmetologii – red.], to aż mi śmiesznie. Trzęsły mi się ręce, płakałam, ale i tak to zrobiłam! A potem się przyzwyczaiłam, nabrałam wprawy i teraz jest już łatwo. I tak ze wszystkim. Boję się, ale idę naprzód.

20
хв

„Boję się, ale idę naprzód”. Ukrainka o tym, jak otworzyła własny salon kosmetyczny w Polsce

Ksenia Minczuk

Możesz być zainteresowany...

Ексклюзив
20
хв

Заборона на фотозйомку в Польщі: де тепер не можна знімати?

Ексклюзив
20
хв

Polska a broń jądrowa: ambicje i rzeczywistość

Ексклюзив
20
хв

Gdzie oddawać używane rzeczy w Polsce?

Skontaktuj się z redakcją

Jesteśmy tutaj, aby słuchać i współpracować z naszą społecznością. Napisz do nas jeśli masz jakieś pytania, sugestie lub ciekawe pomysły na artykuły.

Napisz do nas
Article in progress