Exclusive
20
min

Śnieżna kula między nami

Przerażający jest podział na "wyjechali - zostali", jeśli chodzi o tych, którzy wyjechali legalnie. Ale jeszcze bardziej przerażające jest obserwowanie tektonicznego pęknięcia, które ten podział wywołuje w społeczeństwie. I nie chodzi tu o dzień, w którym znów będziemy musieli żyć razem w zwycięskim kraju. Przy takim podziale może w ogóle nie być zwycięskiego kraju...

Kateryna Babkina

Kateryna Babkina. Zdjęcie Oksana Borowiec

No items found.

Zostań naszym Patronem

Dołącz do nas i razem opowiemy światu inspirujące historie. Nawet mały wkład się liczy.

Dołącz

Gdyby ludzkość nie nauczyła się rozumieć i akceptować doświadczeń innych ludzi, które różnią się od naszych własnych, oraz jednoczyć się niezależnie od doświadczeń innych, nie przetrwalibyśmy i nie rozwinęlibyśmy się. Wydawałoby się, że jest to solidna wiedza i przystępna logika. Jednak ilekroć znajdujemy się w sytuacji zagrożenia lub w stresujących okolicznościach - zapominamy o tym. Jak możemy z tym żyć? Szczerze mówiąc, to ch...we.

Dobra wiadomość jest taka, że mechanizm tego zjawiska został już dawno zbadany i szczegółowo opisany. Zła wiadomość - że z jakiegoś powodu ta wiedza niewiele pomaga. Proces dzielenia ludzi na przyjaciół i wrogów, a następnie poniżania i przypisywania negatywnych cech "innemu", nasila się, gdy ludzie czują się zagrożeni, są pod presją, w napięciu, niepewni i uciskani - i nie mają na to wpływu.

W takich sytuacjach często pojawia się potrzeba potwierdzenia własnej "normalności" i "poprawności", aby wzmocnić przekonanie, że "ja i ludzie tacy jak ja postępujemy właściwie". Jednak bycie innym nigdy nie pomogło nikomu w wywarciu pozytywnego wpływu na cokolwiek i zawsze czyni ludzi bardziej podatnymi na manipulację.

Ale ludzie i tak się na to nabierają, ponieważ to jest łatwe, nie wymaga wysiłku, wiedzy ani analizy i przynosi natychmiastową satysfakcję emocjonalną: oni są źli, my jesteśmy dobrzy, ojej

Klasa, przekonania, pochodzenie etniczne, seksualność, płeć, narodowość lub po prostu różnica doświadczeń (matka - nie matka, walczył - nie walczył, wyjechał - został) służą jako punkt wyjścia do generalizacji, a następnie uruchamiany jest efekt kuli śnieżnej. Wszystkie złe rzeczy przychodzą do "innych", którzy czasami nabywają najbardziej niewiarygodne negatywne cechy. A "my", wręcz przeciwnie, automatycznie otrzymujemy wszystkie dobre cechy.

W 2022 roku ci, którzy pozostali we Ukrainie, zostali przeciwstawieni tym, którzy wyjechali za granicę. Przez długi czas obserwowałam ten proces z przerażeniem, mając nadzieję, że skupienie się na wspólnym celu zwycięży. Ale tak się nie stało. Chociaż każdy kontekst lub narracja, która dzieli społeczeństwo, jest teraz groźna i niebezpieczna dla Ukrainy, kula śnieżna nadal się toczy. W ciągu prawie dwóch lat wojny urosła do imponujących rozmiarów. Urosła tak bardzo, że nie można nie zastanawiać się, czy czasem nie pozostanie już między nami na zawsze.

Podziwiam niezależne, świadome i odpowiedzialne wybory ludzi. Każdy człowiek ma własne możliwości, własną elastyczność, siłę i odpowiedzialność. Dlatego nie ma sensu generalizować i porównywać. Zwłaszcza - porównywać, choćby dlatego, że są tysiące czynników, które wpływają na podejmowanie decyzji przez każdą jednostkę w każdej konkretnej sytuacji. I nie jest możliwe, aby inna osoba wzięła je wszystkie pod uwagę.

Moim zdaniem istnieją tylko dwie miary tego, co jest możliwe i dobre, a co niemożliwe i złe: obecne prawodawstwo i Deklaracja Praw Człowieka. Wszystko, co gwarantują, jest możliwe i dobre, zaś zakres wyborów, a co za tym idzie - doświadczeń życiowych, jest znaczny

Przerażający jest podział "wyjechał - został", jeśli chodzi o tych, którzy wyjechali legalnie - zwłaszcza kobiety z dziećmi (choć nie tylko). Ale jeszcze bardziej przerażające jest obserwowanie tektonicznego pęknięcia, które ten podział wywołuje w społeczeństwie. I nie chodzi tu o dzień, w którym znów będziemy musieli żyć razem w zwycięskim kraju. Przy takim podziale zwycięskiego kraju może w ogóle nie być. Dlatego to jest niebezpieczne tu i teraz. Wszyscy zdają się to rozumieć, ale nie przestają. A może nie wszyscy to rozumieją?

Rzeczywiście, doświadczenie przeżycia wojny w Krakowie, południowych Włoszech, Londynie czy Nowym Jorku bardzo różni się od doświadczenia przeżycia wojny w Kijowie, Charkowie czy nawet we Lwowie i w Użhorodzie (a jeszcze bardziej w miastach frontowych). Sprowadzę jednak z powrotem na ziemię ludzi, którzy ubolewają nad tym, jak różni staliśmy się wszyscy w ciągu tych dwóch lat: zawsze byliśmy różni.

Niektórzy dorastali w Doniecku, niektórzy na Zakarpaciu, niektórzy w nierealnych warunkach, niektórzy na skraju ubóstwa (a niektórzy poza nim), niektórzy w Lipkach, a niektórzy w wiosce w obwodzie ługańskim, bez toalety. Niektórych wychowała Płast [największa organizacja wychowawcza dzieci i młodzieży w Ukrainie], podczas gdy inni dorastali na Krymie bez ukraińskiej szkoły w promieniu dziesiątek kilometrów. Niektórzy doświadczyli przemocy, gdy inni byli wychowywani w miłości i trosce. Niektórzy dorastali w środowisku chrześcijańskim, inni w środowisku proradzieckim, a jeszcze inni w środowisku muzułmańskim. Niektórzy w sierocińcu, a inni w prywatnej szkole w Szwajcarii. Niektórzy mówili po ukraińsku, inni po rosyjsku. Niektórzy nienawidzili Moskali i nauczyli się z mlekiem matki, że będą prowadzić z nami wojnę, podczas gdy inni pojechali do pracy w Moskwie, otworzyli tam firmy i franczyzy. Niektórzy mieli bliskich zabitych na Majdanie, a niektórzy nie. Niektórzy rodzili dzieci, a inni nie, niektórzy uznawali konwencję stambulską, inni nie. Są tysiące podobnych biegunów i doświadczeń, które są od siebie niewiarygodnie odległe.

Przed wojną (która, nawiasem mówiąc, trwa od dziesięciu lat) byli też ludzie, którzy mieli niezwykle traumatyczne lub trudne doświadczenia. I byli tacy, którzy ich nie mieli. Wszyscy jesteśmy nieprawdopodobnie różni, kosmicznie od siebie odlegli pod względem doświadczeń i wyborów.

I nie chodzi o to, że nie było prób rozbicia społeczeństwa wzdłuż tych linii podziału - były, a niektóre były nawet wyraźnie widoczne. Ale zawsze byliśmy wystarczająco mądrzy, by powstrzymać te rozróżnienia w kontrolowanych granicach. Ze smutkiem stwierdzam, że dzieje się tak dlatego, że nigdy nie byliśmy tak mocno naciskani jak teraz.

Przyznaję, że ostatnio przyłapałam samą siebie na robieniu tego samego

Zdałam sobie sprawę, kim są moi "inni". Wszyscy ci, którzy mieszkają teraz w Ukrainie, którzy radzą sobie lub nie radzą sobie najlepiej, są fajnymi i silnymi ludźmi. Wszyscy ci, którzy legalnie opuścili Ukrainę legalnie i robią wszystko, by sobie poradzić, też są OK. Ci, którzy służą w armii, błyszczą gdzieś ponad codziennym zgiełkiem. Wszyscy zawdzięczamy im dosłownie wszystko, co mamy i będziemy mieć. Wszyscy wyżej wymienieni są "moi", jestem dla nich i z nimi, to moja Ukraina. Ale ci, którzy  dokonują podziału na warunkowych uchodźców i obywateli - są inni i nie są dla mnie w porządku.

Nie chcę mieć z nimi nic wspólnego - i daję tym emocjom prawo do istnienia. Tak, chciałbym być ponad tymi procesami (zwłaszcza biorąc pod uwagę wszystko, co napisałam powyżej). To niezbyt przyjemne dać się tak łatwo przyłapać. Ale za dużo już tego wszystkiego.

На титульному фото — картина Рене Магрітта «Хороші стосунки»

No items found.
Р Е К Л А М А
Dołącz do newslettera
Thank you! Your submission has been received!
Oops! Something went wrong while submitting the form.

Ukraiński dziennikarka, poetka i pisarka. Laureat Środkowoeuropejskiej Nagrody Literackiej „Angelus” za rozdział „Mój dziadek tańczył najlepiej ze wszystkich”. Współpracowała z Esquire, Le Monde, Harpers Bazaar, Ukraińska Prawda, Biznes, Bird in Flight itp. Teksty literackie publikowane w almanachach i antologiach na temat Ukrainy, Europy i USA.

Zostań naszym Patronem

Nic nie przetrwa bez słów.
Wspierając Sestry jesteś siłą, która niesie nasz głos dalej.

Dołącz

Jako kobiety musimy polegać na sobie i bliskich osobach, którym naprawdę możemy zaufać. Rozdzierająca serce historia 25-letniej Lizy, brutalnie zgwałconej i zamordowanej w Warszawie, przypomniała nam, kobietom, że nasze krzyki i zwykłe mówienie „nie” nigdy nie zostaną przez mężczyzn w pełni zrozumiane.
Czytanie newsów i doświadczanie świata jako kobieta skłoniło mnie więc do poszukiwania sposobów, w jakie mogę się chronić.

Zajęcia z samoobrony, gaz pieprzowy, taksówki – to wszystko jest skuteczne. Ale bardzo frustruje mnie to, że „bezpieczeństwo” oznacza, że muszę wydawać więcej pieniędzy, a przede wszystkim dawać te pieniądze firmom należącym do mężczyzn.
Postanowiłam więc sprawdzić, w jaki sposób mogłabym przynajmniej finansować pomysły kobiet.

I tak natknęłam się na aplikację Aplikacja SafeMe, stworzoną i monitorowaną przez młode kobiety, które, jak ja, szukały rozwiązań pomagających się chronić. Ku mojemu zaskoczeniu komentarze pod reklamą aplikacji były przerażające, a wielu mężczyzn wyśmiewało kobiety za to, że chcą czuć się bezpieczniej, albo szerzyło rasizm. To skłoniło mnie do bliższego zbadania aplikacji.

Aplikacja ma dwa tryby: „Zamów obserwację” i„Wezwij pomoc”. Jeśli wybierzesz: „Zamów obserwację”, „Asystent Bezpieczeństwa SafeMe będzie nadzorować Twój przejazd, sprawdzając, czy przemieszczasz się wyznaczoną trasą, a w razie zagrożenia powiadomi odpowiednie służby porządkowe. Wystarczy, że określisz środek transportu i wybierzesz punkt docelowy w aplikacji, a my będziemy czuwali nad Twoim bezpieczeństwem”.

Z kolei w trybie „Wezwij pomoc” czytamy: „W sytuacjach zagrożenia lub poczucia uzasadnionego niebezpieczeństwa skorzystaj z aplikacji i wezwij pomoc.
Za pomocą jednego przycisku zawiadomisz Asystenta Bezpieczeństwa SafeMe, który skieruje odpowiednie służby do Twojej lokalizacji.”

Dzięki temu nie musisz dzwonić na policję i podawać swojej lokalizacji czy wyjaśniać, w jakiej jesteś sytuacji – bo aplikacja już to śledzi. Zdecydowałam się na jej zainstalowanie i od tamtej pory z niej korzystam (miesięczny abonament wynosi 12,49 zł).
Na rynku dostępne są również inne aplikacje, takie jak HomeGirl, Uber Women czy Bolt Women, z których często korzystam, wracając do domu.

Wiem, że aplikacja nie jest rozwiązaniem w przypadku braku poczucia bezpieczeństwa, którego doświadczamy my, kobiety.

Krzepiąca jest jednak świadomość, że istnieje społeczność kobiet, które troszczą się o siebie nawzajem, by stworzyć przestrzenie (nawet w Internecie), gdzie możemy czuć się bezpiecznie.
20
хв

Jak się chronię w Polsce

Melania Krych

Można ją umownie nazwać „listą Nawrockiego”. Prawdą jest, że Polska to republika parlamentarno-prezydencka, w której formalne kompetencje głowy państwa nie są obszerne. Jednak wypowiedzi Karola Nawrockiego podczas wyścigu prezydenckiego wymagają od Ukrainy radykalnych zmian w podejściu do dialogu z Warszawą. Obecny prezydent-elekt jest katalizatorem potrzebnych zmian w stosunkach Polski i Ukrainy, dlatego „listę Nawrockiego” należy tworzyć już teraz.

  1. Nowy traktat o przyjaźni i współpracy. Warto przypomnieć, że Traktat o dobrym sąsiedztwie, przyjaznych stosunkach i współpracy między Ukrainą a Rzecząpospolitą Polską został podpisany i ratyfikowany jeszcze w 1992 roku. Jest to logiczne, biorąc pod uwagę pierwszeństwo Polski w kwestii uznania niepodległości Ukrainy, jednak dziś przyjęcie nowej wersji Traktatu jest krokiem aktualnym. Warszawa i Kijów rozpoczęły odpowiednie konsultacje u szczytu kadencji prezydenta Andrzeja Dudy, a zakończenie tego procesu pozwoliłoby przerzucić logiczny pomost między jedną a drugą prezydenturą.

  2. Decyzja o kontynuacji ekshumacji ofiar Wołynia. Decyzja o przeprowadzeniu ekshumacji w Pużnikach (obwód tarnopolski) pozwoliła zneutralizować negatywny efekt kolejnego aktu wandalizmu na mogile żołnierzy UPA na górze Monastyr. Jednak kontynuacja ekshumacji jest logiczna, zwłaszcza biorąc pod uwagę, że Nawrocki przed wyborem na prezydenta RP był prezesem Instytutu Pamięci Narodowej. Krok ten pozwoli zminimalizować negatywne skutki oczekiwanego udziału Karola Nawrockiego w lipcowych wydarzeniach związanych z agresywnym upamiętnianiem ofiar Zbrodni Wołyńskiej.

  3. Zaangażowanie Polski jako mediatora w proces negocjacyjny z FR. Warszawę charakteryzują niebezpodstawne ambicje dyplomatyczne. Choć prezydent Polski, w odróżnieniu od swojego ukraińskiego odpowiednika, nie nominuje ministrów obrony i spraw zagranicznych, będzie starał się wpływać na politykę zagraniczną i obronną. Dlatego aktywniejsze pośrednictwo Polski w dialogu rosyjsko-ukraińskim może być korzystne zarówno dla Kijowa, jak i dla Warszawy.

  4. Udział w obchodach piątej rocznicy utworzenia Trójkąta Lubelskiego. W tym roku ta geopolityczna konstrukcja w regionie bałtycko-czarnomorskim obchodzi swoje pięciolecie, jednak w ostatnich miesiącach w polskiej retoryce polityki zagranicznej bardziej widoczny jest Trójkąt Weimarski (Niemcy – Polska – Francja). Niemniej jednak zarówno Trójkąt Lubelski, jak i utworzona dziesięć lat temu w tym mieście Polsko-Litewsko-Ukraińska Brygada im. Księcia Konstantego Ostrogskiego, mogą służyć wzmocnieniu bezpieczeństwa regionalnego. Warto to „sprzedać” Karolowi Nawrockiemu i członkom jego zespołu.

  5. Aktywizacja udziału Ukrainy w projekcie Trójmorza. Zainicjowany przez prezydentów Polski i Chorwacji projekt rozwoju krajów między Adriatykiem, Bałtykiem a Morzem Czarnym powinien politycznie przetrwać swoich założycieli – Andrzeja Dudę i Kolindę Grabar-Kitarović. Dla Karola Nawrockiego może to być element własnej aktywności w polityce zagranicznej, a dla Ukrainy – szansa na zwiększenie podmiotowości na arenie międzynarodowej. Ponadto Ukraina posiada rozbudowany system przesyłu gazu, który należy wykorzystywać do tranzytu gazu ziemnego.

  6. Wznowienie dialogu na temat udziału Polski w procesie odbudowy Ukrainy. Przedstawiciele polskiego biznesu od ponad dwóch lat próbują uzyskać od Ukrainy odpowiedź na pytanie dotyczące ich udziału w procesie odbudowy Ukrainy. Słusznie przypuszczają, że przedstawiciele różnych korporacji transnarodowych mogą ich odsunąć dosłownie w ostatniej chwili. Warto tu przypomnieć obietnicę Nawrockiego z debaty telewizyjnej o „wysyłaniu na Ukrainę nie polskich żołnierzy, a polskich biznesmenów” i podchwycić ją.

  7. Promowanie „nowego prometeizmu”. Opierając się na publicznym wizerunku nowo wybranego prezydenta Polski, Ukraina mogłaby zaproponować mu „nowy prometeizm” – koncepcję przeciwdziałania Rosji i jej wpływom w regionie bałtycko-czarnomorskim. Twórczo reinterpretując dziedzictwo Józefa Piłsudskiego, ukraińskie kierownictwo mogłoby spróbować stworzyć atmosferę zaufania w stosunkach z Warszawą.

Zamiast posłowia. Ukraina ma dwa miesiące na sformułowanie polityki wobec Nawrockiego i Polski, na czele której stanie on w sierpniu. Piłka jest po stronie ukraińskiej, i szanse na porozumienie z politykiem będącym nową postacią w polityce są wysokie.

20
хв

Po wyborach w Polsce: "Lista Nawrockiego" jako szansa dla Kijowa 

Jewhen Magda

Możesz być zainteresowany...

Ексклюзив
20
хв

Po wojnie Ukrainę czeka boom gospodarczy

Ексклюзив
20
хв

Przekazać Francuzom prawdę o wojnie

Ексклюзив
Miłość w Tinderze
20
хв

Przygody Ukrainek na Tinderze: Stany Zjednoczone

Skontaktuj się z redakcją

Jesteśmy tutaj, aby słuchać i współpracować z naszą społecznością. Napisz do nas jeśli masz jakieś pytania, sugestie lub ciekawe pomysły na artykuły.

Napisz do nas
Article in progress