Klikając "Akceptuj wszystkie pliki cookie", użytkownik wyraża zgodę na przechowywanie plików cookie na swoim urządzeniu w celu usprawnienia nawigacji w witrynie, analizy korzystania z witryny i pomocy w naszych działaniach marketingowych. Prosimy o zapoznanie się z naszą Polityka prywatności aby uzyskać więcej informacji.
Na dobry nastrój: seriale Anno Domini 2024, które obejrzysz z przyjemnością
Ciepłe zimowe wieczory najlepiej spędzać z rodziną lub przyjaciółmi, wspólnie oglądając ulubione programy telewizyjne i filmy. Jarosław Pidhora-Gwiazdowski podpowiada, co warto obejrzeć podczas świąt Bożego Narodzenia i Nowego Roku
Nie da się zadowolić wszystkich jednym serialem. Bo każdy ma swój gust, swój wiek i swoje rozumienie tego, co nastrój poprawia, a co może go zepsuć. Dlatego dla każdego mam coś ciekawego.
Nikt tego nie chce (USA)
Nikt tak naprawdę nie chce dokonywać drastycznych zmian w swoim życiu, ale zakochanie się we właściwej osobie, zamiana samotności na związek, a przy okazji stanie się celebrytą z podcastu – przyznajmy, niejednemu by się spodobało. Ten serial od Netflixa jest przyjemny, wyjątkowy i optymalny na świąteczny czas. Tyle że lepiej go oglądać bez małych dzieci, biorąc pod uwagę skomplikowany klimat psychologiczny dorosłego życia bohaterów – wyluzowanej i inteligentnej kobiety oraz przystojnego, nieortodoksyjnego rabina w synagodze. Głównym ich dylematem jest to, że ona nie jest Żydówką, więc musi przejść na judaizm – jeśli on ma zostać głównym rabinem. W przeciwieństwie do mocnego „Unorthodox”, „Nikt tego nie chce” jest miękki i puszysty.
Star Wars: Skeleton Crew (USA)
Wszechstronnie dobry serial dla nastolatków to rzadki przypadek we współczesnym kinie. Ten jest jeszcze rzadszy i bardziej wyjątkowy, ponieważ jest atrakcyjny dla szerszej niż smarkata publiczności, a zatem może być oglądany przez wszystkich w rodzinie – w wieku od lat 7 do 107. Pełna przygód i wolna od dłużyzn opowieść wyciągnie cię natychmiast. Na początku łączy chłopców i dziewczęta z różnych cywilizacji, którzy od dawna żyją na tej samej planecie w społeczeństwie, które przypomina ziemskie, tyle że jest bardziej zaawansowane technologicznie. A potem wszyscy wyruszają w nieskończoną przestrzeń kosmiczną dzięki niespodziewanie odnalezionemu statkowi kosmicznemu, zakopanemu w leśnej gęstwinie nie wiadomo przez kogo i dlaczego. Piracki droid, baza na planecie bandytów, obalony kapitan i gwiezdne mapy Republiki – to świat Wyspy Skarbów Stevensona przeniesiony do uniwersum Gwiezdnych Wojen Lucasa. Ot, taki sympatyczny powrót do czasów naszej młodości.
Supersex (Włochy)
To oczywiste, że dobry seks sprawia, że czujesz się dobrze. Ale żeby go mieć, musisz być w dobrym nastroju. Oglądając historię giganta seksu, wzorowanego na włoskiej gwieździe porno Rocco Siffredim, taki nastrój można uzyskać. A jeśli nawet ta fikcyjna historia nie wywoła takich emocji, jakie wywołują prawdziwe filmy dla dorosłych – to przynajmniej będzie ciekawie. Wzloty i upadki przystojnego mężczyzny o nieprzeciętnych (w każdym tego słowa znaczeniu) przymiotach seksualnych pozwalają zajrzeć za kulisy pornobiznesu, a z drugiej strony zrozumieć, jaką płaci się cenę, gdy przyjemność zostaje odstawiona na dalszy plan, by nie przeszkadzać w pracy. 7 odcinków z udziałem Alessandra Borgi („Suburra”) to ścieżka do dobrego nastroju, na której poznasz tych, którzy za ów nastrój odpowiadają.
Maxima (Holandia)
Jeśli mógłby istnieć dobry serial o książętach i księżniczkach, bez dramatów i tragedii typu brytyjsko-francuskiego, byłby to serial o… holenderskich książętach i księżniczkach. Serial „Maxima” jest właśnie taki – miły, romantyczny, piękny, w dodatku pełen znaczeń i życiowych szczegółów „do przemyślenia”. Historia typowa dla współczesnej bajki: młodzieniec królewskiej krwi spotyka zwykłą kobietę. Ona, Maxima, jest pięknością, a on jest całkiem przystojny. By dostąpić wymarzonego szczęścia we dwoje, muszą pokonać wiele przeszkód. Bajka staje się rzeczywistością. Tyle że bajka pozytywna i pozbawiona brutalności, bez zamieniania w żaby, obdzierania ze skóry i palenia w piecu.
Dżentelmeni (Wielka Brytania)
Serial dla dużych chłopców, ze wszystkimi tymi zabawkami, które lubią – drogimi cygarami, szytymi na miarę garniturami, whisky single malt, grawerowanymi pistoletami, polowaniami, zabytkowymi samochodami i zamkami z epoki elżbietańskiej. Tak jak we wcześniejszych filmach, bohaterowie – ze swoimi kartami, pieniędzmi, rewolwerami, mosiężnymi kastetami, boksem i walkami psów – są mieszanką rodem z bohemy i świata ulicznych naciągaczy. Każdy, kto jakimś cudem przegapił „Dżentelmenów”, a teraz ma chwilę spokoju, by nadrobić zaległości, dostanie rozrywkę w pełnym pakiecie, śledząc losy zbankrutowanego, lecz nader pewnego siebie księcia próbującego pozbyć się mafii żyjącej z uprawy marihuany, która opanowała jego posiadłość.
Ludwig (Wielka Brytania)
Czasami, aby być w dobrym nastroju, musisz użyć mózgu i zagrać w intelektualną grę, zanurzając się w głębinach swoich myśli. Dobry serial detektywistyczny to w takim przypadku coś w sam raz. „Ludwig” oferuje ciekawą grę z widzem według najlepszych tradycji gatunku, ze sprytnymi zagadkami, nieoczywistymi sposobami ich rozwiązywania i dowcipnymi wątkami równoległymi. Sprawiają one, że serial nie jest tylko zestawem kolejnych konfliktów, które spadają na głowę widza w każdym odcinku, ale dobrze skrojoną i wartą uwagi dramatyczną historią horyzontalną. Reżyser prowadzi grę z widzem, a jednocześnie z głównym bohaterem – samotnikiem o nieprzeciętnej erudycji wynikającej z nieustannego rozwiązywania krzyżówek, który opuszcza swoje mieszkanie tylko dlatego, że zniknął jego brat…
The Chosen. Wybrani (USA)
Niesamowity serial. I wcale nie chodzi tu o cuda Jezusa Chrystusa czy jego czyny. Chodzi o sposób, w jaki opowiadane są znane historie biblijne. Wszystkie 4 sezony serialu to zwykłe rozmowy między ludźmi, którzy wyglądają niemal jak my – nieprzesadnie umięśnieni, dowcipni, na co dzień posługujący się środowiskowym żargonem. Jezus jest tutaj tak blisko człowieka, jak sam chciał, szczególnie podczas Kazania na Górze. Wnikliwy, zabawny i energiczny. I to też jest cud, bo przecież klasyczne seriale o Zbawicielu zwykle są przesycone patosem i pretensjonalnością. „Święta prostota” znakomicie spełnia tu swoją rolę, czyniąc rzeczy ważne jasnymi i przyjemnymi.
Dziennikarz, krytyk filmowy, scenarzysta. Został opublikowany w ponad 60 czasopismach, gazetach i stronach internetowych. Opublikował ponad 3 tysiące materiałów. Był redaktorem działu „kina” w magazynie „SHO”, w magazynie „Cinema Digest” był redaktorem naczelnym, a także w ukraińskim przedstawicielstwie międzynarodowego magazynu Total Film. W 2015 roku rozpoczął festiwal „Tydzień Odrodzenia Strzelania” (przy wsparciu finansowym Państwowej Agencji Filmowej). W 2018 roku brał udział w tworzeniu festiwalu „Tydzień Odrodzenia Strzelania” (przy wsparciu finansowym Państwowej Agencji Filmowej). W 2018 roku brał udział w tworzeniu Związków Krytyków Filmowych Ukrainy, festiwalu „Tydzień Krytyków Filmowych”, a później — w tworzeniu nagrody Związku Krytyków Filmowych „Kinokolo”. W 2021 roku był współtwórcą Korosten Street Film Festival. W 2020 roku napisał scenariusz pełnometrażowego filmu fabularnego wojskowego filmu akcji „Prawo do zemsty” (we współpracy z Julią Czerniawską), aw 2021 roku scenariusz pełnometrażowego filmu fabularnego kryminalnego thrillera erotycznego „Klucze do piekła i raju”. Członek Związku Krytyków Filmowych Ukrainy, Ukraińskiej Akademii Filmowej, Związku Dziennikarzy Ukrainy.
Zostań naszym Patronem
Nic nie przetrwa bez słów. Wspierając Sestry jesteś siłą, która niesie nasz głos dalej.
Historyczna superprodukcja „Dowbusz”, której premiera odbyła się już po wybuchu wojny, stała się jednym z najdroższych filmów w historii ukraińskiego kina (jej budżet wyniósł 120 mln hrywien – ok. 12 mln zł), a przy tym jednym z najbardziej dochodowych (zarobił około 70 mln hrywien). Opowiada historię mitycznego bohatera Ukrainy, który herosem stał się mimo woli, bo nie mógł zaakceptować niesprawiedliwości. Ta historia trafiła do serc widzów, bo pojawiła się we właściwym czasie.
Ołeś Sanin, reżyser, producent i autor zdjęć do filmów „Przewodnik”, „Mamaj” i „Dowbusz”, za ostatni z nich otrzymał Narodową Nagrodę im. Tarasa Szewczenki. Jego filmy są już klasykami. Między innymi dlatego, że Ołeś kręci filmy o tym, na czym się zna. Gra na bandurze, lirze kołowej, torbanie i zna kobziarzy, których losy są godne scenariuszy filmowych.
Reżyser i odtwórca roli Dowbusza
Nasz czas nadszedł
Oksana Honczaruk: Jak Pan myśli, dlaczego właśnie teraz otrzymał Pan Nagrodę Szewczenki?
Ołeś Sanin: Nagroda została przyznana zespołowi twórczemu filmu „Dowbusz”, czyli mnie jako reżyserowi, operatorowi Serhijowi Mychalczukowi i kompozytorce Ałle Zahajkewycz. We troje nakręciliśmy wszystkie trzy moje filmy fabularne. 20 lat temu powstał „Mamaj”, 10 lat temu „Przewodnik”, a w zeszłym roku odbyła się premiera „Dowbusza”.
Dyskutowaliśmy o metodzie twórczej, o wpływie naszych historii na widza. Być może nadszedł nasz czas, a nasze prace zaczęły współbrzmieć z czymś w ludzkich duszach. Jedyne, czego żałuję, to to, że podczas gdy literatura, muzyka i sztuki piękne mogą czekać na uznanie, sława kina jest ulotna: 2-3 tygodnie – i inne filmy pojawiają się na plakacie zamiast twojego.
Nie spodziewałem się jednak, że „Dowbusz” będzie aż tak popularny. I że stanie się artystycznym ambasadorem Ukrainy za granicą, wyjaśniając coś o nas innym.
Tak sobie teraz pomyślałam, że być może Pana film został nagrodzony jako taki „ostatni Mohikanin”. Bo nie wiadomo, kiedy w Ukrainie powstanie kolejny film o takiej skali.
Nie wiem. Ludzie mówili mi o „Przewodniku”, że nikt nie obejrzy go po ukraińsku, tym bardziej dlatego, że on mówi o trudnych czasach. Ale stał się liderem box office i dzierżył palmę pierwszeństwa przez bardzo długi czas. Mówili też, że nikt nie obejrzy „Dowbusza” i że nie uda się znaleźć pieniędzy na taki film. Potem obawiano się, że wybuchnie wojna i nikt nie będzie chodził do kin. Tymczasem ten film nie tylko stał się absolutnym liderem krajowego box office, ale był pokazywany w 27 krajach i powstało 17 jego wersji językowych. Nie jestem więc gotów poprzeć tezy, że nie będziemy w stanie dalej robić dobrych filmów.
Nikt nie wie, co się stanie. Najważniejsze, by twórca był gotowy na artystyczne inwestowanie w ludzkość
Nad czym Pan teraz pracuje?
Trudno poważnie mówić o planach twórczych, gdy wszystko kręci się wokół wojny. Pomagam na froncie. Większość pieniędzy, które zarobiliśmy na filmie, przeznaczyliśmy na pomoc wojsku i osobom dotkniętym wojną. Mamy bardzo duże zbiórki na wolontariat, nasi artyści przekazali większość rekwizytów z „Dowbusza” – kostiumy, broń, wszystko – na aukcje.
Jeśli chodzi o moją twórczą historię, mam sporo pomysłów, z których część została już spisana w scenariuszach, część ma storyboardy, a część muzykę. Planuję film, który mógłby być zrealizowany w najbliższej przyszłości w Ukrainie. Prawdopodobnie będzie to film koprodukcyjny; prowadzę negocjacje. Na pewno nie będzie to fabuła o dzisiejszej wojnie, rodzaj bezpośredniej ilustracji wydarzeń w Buczy czy coś takiego. Ewentualnie możemy zrobić film o nas dzisiaj. Ale przede wszystkim teraz jestem na wojnie i wszyscy moi bliscy przyjaciele tam są, więc moim najważniejszym planem jest doczekać się ich powrotu.
Z siemdziesięciu osób z ekipy filmu "Dowbusz" służących w wojsku pięć zginęło, a siedem zaginęło bez wieści
Któryś z reżyserów powiedział, że teraz jest dobry czas na rejestrowanie wojny, ale nie na odtwarzanie jej w filmie.
O tym wszystkim można opowiedzieć w filmach, ukrywając się za innym gatunkiem, jak science fiction, komedia romantyczna czy coś innego. Bo dziś w Ukrainie serca ludzi są tak pełne krwi, że trudno im oglądać filmy o teraźniejszości. Chciałbym zrobić film muzyczny. Przygotowuję się więc do tego, co publiczność zechce obejrzeć, na co znajdę środki i w czym koledzy spoza Ukrainy wesprą mnie finansowo.
Kiedy Pan się przygotowuje, inni kręcą komedie romantyczne i melodramaty. Tyle że w takich przypadkach trudno mówić o sztuce, bo to czysta komercja.
Nie chodzi o pracę tych, którzy kręcą filmy dla zarobku i sławy. Proszę mi uwierzyć – ani po sukcesie „Dowbusza”, ani po ceremonii rozdania nagród żaden z właścicieli kanałów telewizyjnych czy producentów filmowych nie powiedział: „Łeś, mam świetny pomysł, zróbmy film, ja znajdę pieniądze”. Mój telefon milczy, bo przed wojną ci ludzie skupiali się na produkcji rosyjskich produktów za rosyjskie pieniądze. Przemysł, który na to pracował, teraz się odbudowuje i szuka możliwości w innych światach. Pozostałości tej plebejskości wciąż istnieją i będą istnieć jeszcze przez jakiś czas, ale ludzi to już nie interesuje.
Kino: dowód na to, że istniejemy
Jak powinno dziś wyglądać prezentowanie ukraińskiej kultury za granicą?
Jedną rzeczą jest podróżowanie grup artystów z przedstawieniami za granicę, by pokazać je Ukraińcom tymczasowo szukającym tam schronienia. Ci ludzie z chęcią będą zapoznawać się z wszelkimi przejawami ojczystej kultury.
Inną sprawą jest europejska publiczność i integracja naszej kultury z tamtym światem. By obcokrajowcy mogli poznać Ukrainę, musimy przenieść naszą sztukę do ich dużych sal. A to oznacza zupełnie inne projekty, inną skalę i koszty. Potrzebujemy poważnych produkcji, które potrafiłyby zaskoczyć.
I musimy współpracować z Europejczykami. Działam teraz w dyplomacji kulturalnej: szukam kontaktów, rozmawiam z producentami z konkretnych krajów. Bo aby projekt odniósł sukces za granicą, musisz zrozumieć, jak będzie tam działał. Nie możesz tego zrobić sam, siedząc w Ukrainie.
Jak rozumiem, przyszłość naszego kina leży w koprodukcji.
Jako przykład mogę podać sukces naszych filmów dokumentalnych na świecie. Gdyby nasi twórcy nie mieli za sobą producentów francuskich, brytyjskich i amerykańskich, nie zdobylibyśmy Oscara za filmy dokumentalne.
Czekają tam na nas, bo mamy coś do powiedzenia i jesteśmy tak od nich różni?
Na początku tego wieku byliśmy przekonani, że wszyscy jesteśmy tacy sami, że w tym supermarkecie narodów twój język, kultura, tożsamość nie są już ważne. Bo ludziom, którzy sprzedają towary, wygodnie jest myśleć, że tacy sami ludzie będą mieć takie same telefony i nosić takie same koszulki. Czy to nie przypomina trochę tego, czego doświadczyliśmy w ZSRR?
Tyle że dziś ludzie w wielu krajach stają się coraz bardziej świadomi swojej tożsamości narodowej. Politycy wyrażający idee narodowe stają się popularni w wielu europejskich krajach. Okazało się bowiem, że nadal ważne jest, by ludzie wiedzieli, czy ich kultura i język ocaleją.
Na planie "Dowbusza"
A dla Ukrainy jeszcze ważniejsze jest zrozumienie, co nas wyróżnia i za czym się opowiadamy.
Dziś pytanie brzmi: Czy ukraińska kultura w ogóle będzie istnieć, czy zostanie przekształcona w coś jasnego i nowego? Czy powiemy światu o sobie coś ciekawego – nie tylko to, że jesteśmy narodem wojowników, którzy będą walczyć o naszą ziemię do końca?
To nie tylko kwestia przejęcia naszych terytoriów i wypalenia z nas tego, co czyni nas Ukraińcami. Te wyzwania stoją teraz przed całym światem, choć może dla innych nie są tak dotkliwe, jak dla nas. Bo my jesteśmy dziś światowym laboratorium przetrwania.
Fakt, że jesteśmy jakimś „laboratorium”, jest przerażający.
Ale to prawda. Niemal codziennie otrzymuję prośby od zagranicznych naukowców, którzy chcieliby przyjechać do Ukrainy, by badać, jak ludzie radzą sobie w zamkniętej, wrogiej przestrzeni, jak przyzwyczajają się do wybuchów i co robią z nimi wstrząsy społeczne. Ci naukowcy nie mogą odnieść się do doświadczeń ludzi chodzących po ulicach, gdy jest alarm i bombardowanie, więc uważają, że powinniśmy byli opuścić nasze domy dawno temu. Ale proszę zapytać mieszkańców Charkowa, jak to wszystko przetrwali, jak po kolejnym koszmarze rano ulica jest sprzątana, muzycy grają koncerty, a nowożeńcy biorą śluby. Nawet mimo tego, że panowie młodzi są mundurach i nazajutrz muszą iść na front, pragnienie zakładania rodzin pozostaje nieśmiertelne.
To nasz sposób na przetrwanie, nasz wewnętrzny opór wobec wroga, który przybył, by odebrać nam nie tylko dom, ale i życie
Tyle że my nie jesteśmy obiektami testowymi, prawda?
Nie. Żyjemy na tym świecie i znajdujemy odpowiedzi na pytania, bo inaczej nie da się przetrwać. A ktoś inny przygląda się temu, próbując zdobyć doświadczenie, by kiedyś też przetrwać. Bo o czym świadczy to, że codziennie wymyślamy nowe technologie wojskowe?
Musimy uratować nasze dzieci i przygotować je na to, że będą budować wielką, nowoczesną, europejską Ukrainę. Musimy teraz kształcić nowych Einsteinów, a naszym głównym zadaniem jest nie pozwolić, by wróg odebrał im życie. Takie jest moje przekonanie, tak staram się żyć: jeśli jesteś odpowiedzialny za edukację, naukę, kulturę, musisz dać to ludziom tu i teraz. Nie masz prawa czekać na koniec wojny, nie masz prawa żyć z dnia na dzień, próbując tylko przetrwać.
Po co siedzieć i na co czekać?
Moi koledzy – aktorzy, artyści, kamerzyści – którzy chwycili za broń i poszli bronić Ukrainy, kupili takim jak ja trochę czasu. Skończyłem „Dowbusza” tylko dlatego, że Serhij Mychalczuk, z którym miałem iść na wojnę, powiedział: „Musisz to skończyć teraz, bo nie mamy nic poza tym filmem. Może odniesie sukces i będzie historią naszego ruchu oporu”. I tak się stało, Serhij miał rację. Film wszedł na ekrany w czasie wojny, podczas premiery latały rakiety, a po alarmie ludzie wrócili do kina, by dokończyć oglądanie.
Dziś widzowie oglądają „Dowbusza”, by powiedzieć sobie: „Żyjemy”. A ludzie za granicą pytają: „Jak zrobiliście taki film w czasie wojny?”. To dla nas dowód, że istniejemy
Kadr z filmu „Przewodnik”
Nie potrzebujemy już mesjasza
W „Dowbuszu” zgłębia Pan ideę, dlaczego ludzie stają się bohaterami. Okazało się, że bohaterowie są wszędzie wokół.
I tak jest zawsze. Bohaterowie żyją wśród nas. Po prostu czasami przychodzą chwile, które ich urzeczywistniają. Ludzie potrzebują bohatera, który da im nadzieję. Wszyscy wierzyliśmy w „Ducha Kijowa”, w pilota, którego nie mógł zabić żaden rosyjski pocisk. I wszyscy byli szczęśliwi, że on chroni niebo nad nami. Znam osobę, która wymyśliła ten mit. Ale tu nie chodzi o pomysł, lecz o to, że ludzie wierzyli w istnienie bohatera, ponieważ zabrał od nich strach i dał nadzieję na przetrwanie.
Powiedział Pan kiedyś, że Huculi czekali na Dowbusza, bo potrzebowali mesjasza. Czy teraz Ukraińcy też potrzebują mesjasza?
Myślę, że już przeżyliśmy ten czas.
Dziś oczekiwanie, że ktoś przyjdzie i da ci szczęście i wolność, byłoby już dziwne. Musisz bronić tego, co kochasz, bo to nie jest zadanie mesjasza. To twoje zadanie
Teraz dla nas Szewczenko to nie „Kateryna”, ale „Kaukaz” [poematy Tarasa Szewczenki – red.]: „Nie czekaj na wolność, na którą liczysz – ona zasnęła: car Mikołaj ją uśpił”. Tylko ty sam. W „Dowbuszu” mówię o tym, dlaczego to stało się to tak ważne.
Wydaje się, że kiedy ktoś dokonuje bohaterskiego czynu, nie myśli o tym.
Nikt o tym nie myśli. Na wojnie nie ma czegoś takiego, jak pragnienie dokonania bohaterskiego czynu. Bo ci, którzy mają takie pragnienie, umierają pierwsi. Na froncie po pierwszym strzale w twoim kierunku cały heroizm kończy się natychmiast – nie ma żadnego romantyzmu. Z czasem zaczynasz rozumieć, dlaczego to, co robisz, nazywasz pracą. Pracą, która jest zaskakująco codzienna dzięki twojemu charakterowi, twojej sile oporu i przetrwania oraz motywacji.
W takich warunkach słowo „ojczyzna” dla człowieka kurczy się do rozmiarów małej historii – do rodziny: jeśli zawiedziesz tutaj, oni tam umrą. I tak krok po kroku człowiek staje się bohaterem
Wracając do Dowbusza: on miał brata Iwana, który chciał zostać bohaterem. Ale kiedy sprawa stanęła na ostrzu noża, uciekł. Ołeksa Dowbusz nie chciał być bohaterem, ale musiał się nim stać, bo czuł się odpowiedzialny za innych. Chciał zwykłego ludzkiego szczęścia i tego, by nikt mu tego szczęścia nie odebrał. Dlatego musiał zostać bohaterem.
Pokazywaliście „Dowbusza” na froncie i w szpitalach. Jak to jest technicznie możliwe?
Zabieramy ze sobą projektor, aparaturę dźwiękową i ekran (dość duży), a potem to wszystko rozstawiamy. W ciągu kilku godzin możemy zorganizować kino nawet w szczerym polu. Tam, gdzie na linii frontu jest trudno, robimy coś mniejszego. Dla żołnierzy ważna jest nie tylko projekcja – mogą przecież obejrzeć film na swoich telefonach. Liczy się komunikacja na żywo, opowieść o tym, jak powstał film.
Żołnierze na projekcji "Dowbusza"
Podobnie jest, gdy Sławik Wakarczuk lub Iwan Leno [ukraińscy muzycy – red.] odwiedzają żołnierzy. Wychodzą z jedną gitarą, a może ktoś wystuka rytm w pudełku po muszlach. To wszystko, czego potrzebują, bo nie liczy się show, tylko to, że ktoś zwrócił na tych żołnierzy uwagę. Przychodzi do ciebie osoba z telewizji i rozmawia z tobą, jak równy z równym. Chłopaki widzą, że ich czyny, które są dla nich tylko pracą, nie są bez znaczenia, że są naprawdę potrzebne. Nie lubię mówić o froncie kulturowym czy jakimkolwiek innym froncie, ekonomicznym czy dyplomatycznym.
Mamy teraz tylko jeden front. My jesteśmy tyłami, czyli tymi, którzy naszym bohaterom walczącym na froncie dają poczucie, że za nimi są ci, których warto chronić
Film kosztuje tyle co tuzin czołgów
Jak bardzo zmienili się nasi żołnierze na froncie przez te trzy lata wojny?
Bardzo. Na początku było wielu ochotników, duże grupy. Teraz oni są ranni, wielu już nie żyje, a wielu innych utraciło motywację. Dziś w centrach szkoleniowych jest wiele osób, które nie są zbyt chętne do pójścia na front. Trudno nawiązać z nimi kontakt.
Ostatnio pokazałem film żołnierzom, którzy właśnie wrócili z rosyjskiej niewoli. To całkowicie odrębna publiczność. Przez długi czas byli poza naszą przestrzenią informacyjną, było im bardzo ciężko.
Mój niedawny pokaz dla rannych w szpitalu to zupełnie inna historia. Przywieziono ich na wózkach inwalidzkich – bez rąk, bez nóg, niewidomych. Ale chcieli mnie posłuchać, poznać mnie. Poprosiłem tych, którzy widzieli film, by podnieśli ręce, a wtedy jeden z nich rzucił wesoło: „Nie mogę podnieść ręki, bo nie mam ręki”. Wszyscy się roześmiali. A potem przyprowadzili żołnierza bez oczu, a on powiedział: „Widziałem twój film, bo przyjechałeś do nas półtora roku temu”. Wtedy przypomniałem sobie, że wyświetlałem „Dowbusza” w centrum szkoleniowym, a następnego dnia poszedłem na front.
Tamten żołnierz stracił kończyny i oczy już w pierwszej bitwie.
Świadomość, że Pana film jest jedną z ostatnich rzeczy, które widział i zapamiętał, to wielka odpowiedzialność.
Odpowiedzialność artysty w takiej sytuacji to nie puste słowo. Po prostu się rozklejam, bo rozumiem, że wszystko, co robię, nie może być tworzone dla własnej sławy czy pieniędzy. Nie powinieneś marnować pieniędzy, które można by wydać na wojsko.
Film kosztuje tyle co tuzin czołgów, więc jeśli twoja praca jest bez znaczenia, lepiej pomóc wojsku
Reżyser Ołeś Sanin i operator Serhij Michalczuk (w szarej kurtce) podczas pracy
Jak Pana rodzina przetrwała lata wojny?
Mam czworo dzieci: dwoje jest w domu, najmłodsze kończy szkołę podstawową, a syn jest w dziesiątej klasie. Moje dwie starsze córki pracują. Najstarsza wyjechała z mężem na leczenie do Stanów Zjednoczonych i być może zostanie tam przez jakiś czas, lecz będzie pracować dla Ukrainy. Niestety mój pierwszy zięć [Christopher Campbell, weteran armii amerykańskiej, żołnierz Legii Cudzoziemskiej – red.], który przyjechał bronić Ukrainy w 2022 roku, zginął. Zgodnie z jego wolą pochowaliśmy go tutaj. Miał zaledwie 27 lat.
Oprócz tego, że był zawodowym żołnierzem, był biologiem i po zakończeniu służby wojskowej chciał zajmować się genetyką. Był jednym z tych obcokrajowców, którzy otwarcie mówili, że losy świata rozstrzygają się w Ukrainie.
Kobziarz śpiewa o zmarłych, byśmy o nich nie zapomnieli
Jest Pan wybitnym przedstawicielem sztuki gry na kobzie i lirze. 5 grudnia 2024 r. UNESCO uznało ukraińskie kobziarstwo za niematerialne dziedzictwo ludzkości. Jak to wpływa na tradycję kobziarską?
Na początku kobziarze uważali, że ta decyzja nie da nam nic szczególnego. Ale dlaczego nie wykorzystać UNESCO jako globalnej platformy do opowiedzenia światu o Ukrainie, o jej walce o własną tożsamość i kulturę, której częścią jest kobziarstwo? To tradycja, która przetrwała wszystkie kataklizmy.
Kobziarstwo to nie tylko śpiewanie pieśni przy akompaniamencie instrumentu muzycznego. To historia przetrwania
To także zachowanie epickiej tradycji narodowej, ponieważ istnieją utwory, które mają ponad 500 lat, a korzenie tej tradycji sięgają tysięcy lat wstecz.
Zdjęcie: Dmytro Sanin
Możemy mówić o związkach tradycji kobziarskiej z bojanami [poeci i pieśniarze Rusi Kijowskiej – red.] oraz o tym, że naród, który w ciągu całej swojej historii był pozbawiany języka i kultury przez wrogów, a jego literatura i pieśni były zakazane, znalazł sposób na zachowanie swojej tożsamości w bardzo specyficznej formie: cały materiał trafił w ręce muzyków, którzy w większości byli niewidomi. Wędrowali po kraju, żebrali o jałmużnę w pobliżu kościołów, a w swoich utworach opowiadali o chwale, wolności i historii Ukrainy.
W XVIII wieku większość kobziarzy stanowili Kozacy z utraconej Siczy. Tradycje kobziarskie stały się kontynuacją ich walki o własną tożsamość – i udawało im się to przez 300 lat. Nawet w latach trzydziestych XX wieku, gdy doszło do systematycznej eksterminacji kobziarzy, o czym opowiada mój film „Przewodnik”, pozostało jeszcze kilku lirników, którzy ocalili dziedzictwo. Ich następcy opracowali własną tajną sztukę zachowywania i przekazywania informacji. Dzięki temu kobziarstwo przetrwało i żyje do dziś.
A UNESCO wspiera tę tradycję i rozpowszechnia wiedzę o kobziarstwie. Czy to korzyść?
Świat się nami interesował, jeszcze zanim UNESCO nas uznało. Przed wojną do Ukrainy przyjeżdżali rekonstruktorzy muzyki dawnej z krajów, gdzie tradycja się nie zachowała – z Niemiec, Norwegii, Islandii. Oni mają epicką tradycję, ale martwą, bo nie ma jej nosicieli. Byli zainteresowani naszymi technologiami tworzenia instrumentów i technikami gry.
Ołeś Sanin: - Gdy chcemy zrobić instrument, szukamy drzew, które zimą podgryzł bóbr. Zdjęcie: Dmytro Sanin
W naszej armii jest wielu braci z kobziarskiego cechu.
Tak, bracia są na wojnie. Okazało się, że są teraz bardzo potrzebni w wojsku. Dzisiaj na froncie dumki o śmierci Kozaka są bardzo aktualne. Bo zdarza się, że modlitwa kapelana przy pochówku poległego na wojnie nie wystarcza.
Bo kiedy w pobliżu pojawia się kobziarz i śpiewa, że czyn zmarłego nie jest daremny, że 300 lat temu wydarzyło się to samo, a pamięć o tamtych bohaterach wciąż żyje, to ten, który teraz broni ojczystej ziemi, zdaje sobie sprawę, że też nie zostanie zapomniany. Bo kobziarze opowiedzą o nim całemu światu
Nawiasem mówiąc, to taki przypis do tematu znaczenia artysty w czasach wojny.
Co stało się z kobziarskimi manufakturami podczas wojny? Słyszałam, że warsztat w obwodzie kijowskim został zniszczony przez rakiety, a mistrzowie z Charkowa przenieśli się do innych miast.
Obecnie mamy trzy warsztaty kobziarstwa: w Kijowie, Charkowie i Lwowie. Rzeczywiście, część kobziarzy przeniosła się z Charkowa do Lwowa, a część do Połtawy. Wielu młodych ludzi poszło służyć. Niektórzy zostali zabici lub ranni, są też tacy, którzy stracili kończyny. Nie trzeba dodawać, że staramy się kontynuować wytwarzanie instrumentów i grać na nich, mimo okoliczności. Teraz w Ukrainie jest może z pięćdziesięciu braci. Tylko niewielka część z nich to mistrzowie, reszta to czeladnicy. Mamy nowych członków, którzy stracili zdrowie, np. wzrok, na froncie. To bardzo młodzi ludzie, którzy nie chcą rezygnować z walki. Tyle że teraz ich bronią jest instrument.
Joanna Mosiej: Powiedziała Pani, że największym Pani marzeniem jest, żeby świat się obudził i żebyśmy mieli przyszłość. Czy naprawdę jesteśmy już w momencie, w jakim była Republika Weimarska w swoim schyłkowym okresie? Nie ma dla nas nadziei i odwrotu? Historia musi się powtórzyć?
Agnieszka Holland: Boję się, że trudno będzie zawrócić z tej drogi, jeżeli nie ma prawdziwej woli. Oczywiście nadzieja umiera ostatnia, ale to musi być nadzieja zbiorowa, a nie tylko jednostek. A w tym momencie, wśród tych, którzy decydują o naszych losach, nie ma pomysłów, nie ma woli. I nie ma odwagi.
Obecnie wszystkie rządy centrowo liberalno-prawicowe idą zdecydowanie w stronę reaktywności wobec czegoś, co wydaje im się nieuchronne, czyli fali brunatnego populizmu. A kiedy tej fali nie przeciwstawia się nic innego, tylko jeszcze więcej populizmu, to nie można wygrać rozgrywki o losy świata. Przynajmniej nie w najbliższym dziesięcioleciu. A równocześnie nie widzę takiej pracowitości, determinacji, nie widzę charyzmy, która mogłaby ludzi przekonać, że warto się o pewne wartości bić. I to w każdym wymiarze. I w takim, w jakim biją się Ukraińcy i w takim, jakim jest rezygnacja z pewnego komfortu, po to, żeby zapewnić lepszą przyszłość, żeby poszerzyć prawa innych.
Jednocześnie coraz więcej ludzi do tej pory zaangażowanych, z powodu zmęczenia, rozczarowania i utraty nadziei, udaje się na wewnętrzną emigrację.
Tak, odpływają do takiego niebytu i pasywności, dlatego kryzys nadziei wydaje mi się najgłębszym i najbardziej niebezpiecznym kryzysem. I on wyraża się w wielu sprawach, jak chociażby w takiej niechęci do prokreacji, która jest w krajach zamożniejszych i która wynika właśnie z braku nadziei, z braku wiary w to, że przyszłość ma sens. Że jest na tyle dobra, że warto projektować siebie w tę przyszłość. I takie ogromne rozczarowanie, poczucie bezsensu, chęć odcięcia się od polityki młodych ludzi czy ludzi wrażliwych, ideowych, jest zjawiskiem śmiertelnie niebezpiecznym dla jakiejkolwiek próby utrzymania demokracji.
Także jesteśmy w takim smutnym czasie. Zresztą to co się dzieje w Polsce jest jakimś odbiciem tego, co się dzieje w skali światowej. To co wyprawia Donald Trump, jak szybko rosną różne autorytaryzmu i to takie dystopijne. Można na to zareagować jako na fatalizm, poddać się temu i próbować iść z falą, co robi większość klasy politycznej.
To podejście takiego specyficznego, narcystycznego egoizmu, które świetnie wyczuwają politycy pokroju Donalda Trumpa. Oni na tym budują. Dają nadzieję tym, którzy są na tyle bezkrytyczni, że przyjmą każdą błyskotkę za złoto i bardzo łatwo jest ich uwieść. Nie są wyposażeni w narzędzia jakiegoś elementarnego krytycyzmu, żeby się przeciwstawić nowoczesnym środkom komunikacji.
A w czasach rewolucji internetowej, sztucznej inteligencji, social mediów z ich algorytmami, manipulacja opinią publiczną jest banalnie łatwa i piekielnie skuteczna
Więc te potwory mają po swojej stronie jakieś zupełnie niebywałe narzędzia. To jest wielka wina całego systemu edukacji, również mediów, które poddały się presji klikalności tak bardzo, że w gruncie rzeczy przestały być autorytetem dla kogokolwiek.
Reżyserka Agnieszka Holland podczas performancu Joanny Rajkowskiej w Ogrodzie Saskim, dotyczącego granicy polsko-białoruskiej, Warszawa, 14 maja, 2023 roku. Zdjęcie: Maciek Jaźwiecki / Agencja Wyborcza.p
Mam wrażenie,że tragizm Ukrainy polega też na tym, że walczy o przyłączenie do świata, którego już nie ma - do świata demokracji liberalnej, praw człowieka, państwa prawa. Do świata, który się topi jak jakiś cenny kruszec.
Trochę tak właśnie jest. Ostatnie posunięcia Donalda Trumpa, czyli zamrożenie środków z USAD, godzą bezpośrednio w ich byt. Odbierają nadzieje nie tylko na lepszą przyszłość, ale i teraźniejszość. Z tych środków finansowana była praca wielu organizacji pozarządowych oraz konkretna pomoc humanitarna. Trudno będzie zastąpić te środki. Musimy zatem na nowo odbudować na jakichś innych zasadach niezależne organizacje pozarządowe i niezależne media. To będzie ogromny wysiłek. Bo pieniądze są w większości po tamtej stronie, gdzie wszyscy milionerzy i big techy. Trump i jego zastępcy, jak jacyś uczniowie czarnoksiężnika, mogą imponować skutecznością wynikającą z całkowitego braku zahamowań. Do tej pory byliśmy przyzwyczajeni, że są pewne reguły i granice, których nie można przekraczać.
My jesteśmy zdecydowanie w defensywie.
Jak to się skończy?
Myślę, że mniej więcej wiadomo. Skończy się to jakąś apokaliptyczną katastrofą, po której, mam nadzieję, znowu wrócimy do domu. Jeżeli przetrwamy, to wrócimy dojakiegoś sensu, ale jak na razie nie wygląda to dobrze.
To jak dawać nadzieję? Mogę wyrażać tylko swój podziw, bo szczerze mówiąc, dawanie nadziei w sytuacji, kiedy nie wiem skąd ją wziąć, byłoby no takie nieodpowiedzialne.
Jest Pani sumieniem polskiego kina, a kto byłby dla Pani bohaterem dzisiejszych czasów, takim Obywatelem Jonesem?
Obywatel Jones, odważny sygnalista jest zawsze moim bohaterem. Bohaterem są też aktywiści, ci, którzy idą pod prąd, którzy zawsze kierują się najbardziej podstawowymi wartościami. Oni są dla mnie bohaterami naszych czasów. Jest im ciężko, bo to wielka mniejszość. Tak jak była wielka mniejszość demokratycznej opozycji w krajach komunistycznych, czy jak była ogromna mniejszość pierwszych chrześcijan.
No ale wierzę, że ten świat się jednak odbudowuje za każdym razem i za każdym takim zawirowaniem te wolności się poszerzają. Więc mam nadzieję, że teraz też tak nastąpi
W Pani filmie „Europa, Europa”, jest taka surrealistyczna scena, w której Hitler w tańczy w objęciach ze Stalinem. Myślę, że dzisiaj można by pokazać podobną scenę Putina tańczącego z ….
No tak, myślę, że można by zrobić taki krąg, dość duży, tańczących oszalałych autorytarnych narcyzów, którzy nie oglądają się na żadne wartości, poza swoim doraźnym wielkim zwycięstwem.
„Europa, Europa’, która była w pewnym sensie ostrzeżeniem, aktualizuje się, jak wszystkie filmy czy opowieści, w takich momentach, które mówią o tym, co dzieje się z człowiekiem, który jest postawiony wobec najprostszego wyboru, żeby siebie ratować.
I wszystko inne przestaje się liczyć.
Kręciliśmy go w 1989 roku, a do kin wszedł na przełomie 1990 i 91 roku. To był czas wielkiej nadziei, wielkich zmian w naszej części Europy. Często pytano mnie, skąd ten podwójny tytuł. Ja odpowiadałam, że dla mnie ciekawa jest podwójność Europy, swoista dychotomia, która się odbija w losach chłopaka – bohatera filmu.
Europa z jednej strony jest kolebką największych wartości, demokracji, praw człowieka, równości, braterstwa, solidarności, wspaniałej kultury. A z drugiej strony - kolebką największych zbrodni przeciw ludzkości i największego okrucieństwa
To jest właśnie ta podwójność. I teraz ponownie zaczyna przechylać się na tę ciemną stronę. Wchodzimy w mrok i na razie nie widać jeszcze światełka w tunelu. No, ale to nie znaczy, że nie mamy iść w stronę tego światełka.
Trzeba budować koalicję przeciwko temu, co się dzieje. Trzeba wlać ducha otuchy w opornych. Ludzi dobrej woli ciągle jest dużo i na tym ich oporze musimy budować przyszłość.
Reżyserka Agnieszka Holland na planie filmu “Europa Europa”, Łomianki, 10 czerwca, 1989 rok. Zdjęcie: Sławomir Sierzputowski /Agencja Wyborcza.pl
Wreszcie chociaż trochę otuchy.
A moim ukraińskim znajomym, przyjaciółkom i przyjaciołom chciałam powiedzieć, że światło się pojawi. Chwilowo widzimy wokół ciemność i wydaje się nam, że nie ma w ogóle światła. Ale to światło jest. Ono jest w nas. My jesteśmy nosicielami tego światła i ci, którzy walczą w Ukrainie, są bardziej niż ktokolwiek inny jego nosicielami. Jest wokół dużo sił, które chcą to światło zgasić. No musimy je chronić. Jedyne, co mogę wyrazić, to podziw dla ich siły i solidarność.
Bardzo dziękuję. Pięknie to Pani powiedziała. My sobie ostatnio powtarzamy, że nadzieja jest w nas. Bo gdy się wydaje, że nie ma skąd jej brać, to musimy znaleźć ją w sobie.
Dokładnie, ma Pani rację. Właśnie to chciałam powiedzieć, że światło, czyli nadzieja jest w nas.
Niedziele handlowe 2025 w Polsce (Niedziele handlowe 2025):
styczeń 26,
kwiecień 13,
kwiecień 27,
czerwiec 29,
sierpień 31,
grudzień 14,
21 grudnia.
Dni ustawowo wolne od pracy w Polsce 2025:
• 1 stycznia (środa) Polska obchodzi jednocześnie dwie daty: Nowy Rok i Święto Najświętszej Maryi Panny
(Nowy Rok, Świętej Bożej Rodzicielki)
Zwyczajowo świętuje się w kręgu rodzinnym, głównym daniem na stole jest karp. Polacy rozpoczynają swoje świętowanie wieczorem 31 grudnia, zwanym Sylwestrem.
• 6 stycznia (poniedziałek) Święto Trzech Króli
Święto to nazywane jest również Objawieniem Pańskim i jest uważane za jedno z najstarszych świąt religijnych.
W tym dniu kolędnicy przebierają się za królów i chodzą po domach z życzeniami dla gospodarzy. W kościołach odprawiane są świąteczne msze święte. A na ulicach miasta odbywa się uroczysta procesja Trzech Króli (Orszak Trzech Króli), do której każdy może dołączyć.
• 20 kwietnia (niedziela) 2025 roku obchodzimy Wielkanoc (Wielkanoc). 21 kwietnia (poniedziałek) jest również świętem państwowym.
Polskie Wielkanocne tradycje podobne są do ukraińskich. Polacy gromadzą się rodzinnie, chodzą do kościoła, święcą koszyczki wielkanocne i spędzają czas wśród najbliższych.
• 1 maja (czwartek) obchodzony jest Międzynarodowy Dzień Pracy
Po raz pierwszy obchodzono je w Polsce pod koniec XIX wieku na znak solidarności z robotnikami. Masowe protesty robotnicze rozpoczęły się w Chicago 1 maja 1886 roku, a potem do tego ruchu przyłączył się cały świat. W 1950 roku w Polsce stało się świętem państwowym.
• 3 maja (sobota) — Święto Narodowe Dzień Konstytucji (Święto Konstytucji 3 Maja)
To bardzo ważny dzień dla Polaków. Konstytucja Polski uznawana jest za jedną z pierwszych pisanych konstytucji na świecie. Został uchwalony w 1791 r. i miał zapoczątkować reformy wzmacniające państwo polskie. Jednak po podziale państwa konstytucja została zniesiona. Uroczystości wznowiono dopiero w 1919 roku, po odzyskaniu przez Polskę niepodległości.
• 8 czerwca (niedziela) obchodzi się Zielone Świętki, czyli Zstąpienie Ducha Świętego (Zesłanie Ducha Świętego, Zielone Świątki)
Jest to ważne święto religijne, podczas którego odprawia się dziękczynienie za dar Ducha Świętego. Jak napisano w Ewangelii, w tym dniu Duch Święty zstąpił na Apostołów, którzy byli z Jezusem Chrystusem. W kościołach odprawiane są uroczyste msze święte, wysławiające Ducha Świętego i założenie Kościoła. W tym dniu zwyczajowo odpoczywa się z rodziną na pikniku na łonie natury.
•19 czerwca (czwartek) obchodzone jest Święto Bożego Ciała
Na ulicach miast odbywają się uroczyste procesje, w których uczestniczą wierni. Procesja ta stanowi główną część uroczystości: ludzie niosą konsekrowany chleb ozdobiony złotem, a całej procesji towarzyszy śpiew pieśni religijnych i modlitw. Ulice ozdobione są kwiatami, zielonymi gałązkami, a w niektórych regionach Polski z płatków robi się nawet dywany. Podczas uroczystej procesji ludzie ubierają się na biało i zrywają płatki kwiatów.
• 15 sierpnia (piątek) przypada w Polsce Święto Wojska Polskiego i Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny (Święto Wojska Polskiego, Wniebowzięcie Najświętszej Maryi Panny)
Święto Narodowe Sił Zbrojnych obchodzone jest od 1992 roku jako hołd pamięci Bitwy Warszawskiej. To właśnie ta bitwa rozegrana w dniach 13-25 sierpnia 1920 r. stała się decydująca w wojnie polsko-sowieckiej lat 1919-1921. W tym dniu odbywa się uroczysta parada, sklepy i centra handlowe są zamknięte.
Wierni bardzo uroczyście obchodzą także święto Wniebowstąpienia Najświętszej Maryi Panny. Odbywają się świąteczne nabożeństwa i procesje. I tak w Częstochowie dziesiątki tysięcy ludzi gromadzą się w klasztorze Jasnohirskim, bo to właśnie tam przechowywana jest ikona Matki Bożej Częstochowskiej, czczona w Polsce. Katolicy wierzą, że Dziewica Maryja po śmierci wstąpiła do nieba. Odtąd Matka Boża nazywana jest Królową Nieba.
• 1 listopada (sobota) obchodzony jest Dzień Wszystkich Świętych, czyli Wszystkich Zmarłych (Wszystkich Świętych)
To wielkie święto religijne, które Polacy spędzają na cmentarzu, a następnie jedzą obiad w gronie rodzinnym, wspominając wszystkich, którzy są już w niebie. W tym dniu groby przystraja się zniczem, a polskie cmentarze dosłownie toną w strumieniach światła.
•11 listopada (wtorek) Dzień Niepodległości (Święto Niepodległości)
11 listopada 1918 roku to bardzo ważny dzień w historii państwa polskiego — ogłoszono niepodległość Polski od imperiów rosyjskich, niemieckich i austro-węgierskich. Na czele państwa stanął marszałek Józef Piłsudski i powstał pierwszy demokratyczny rząd demokratyczny. Po 123 latach niewoli Polska odzyskała niepodległośc. Tego dnia Polacy wieszają flagi państwowe, a głównymi ulicami miast przechodzą Marsze Niepodległości.
• 25 grudnia (czwartek) i 26 grudnia (piątek) w Polsce obchodzimy Boże Narodzenie
Z pewnością jest to największe święto, na które czekają zarówno dzieci jak i dorośli. Polacy zazwyczaj spędzają je w domu w gronie rodzinny i przyjaciół.
Wakacje szkolne i weekendy w roku szkolnym 2024-2025 w Polsce:
Święta jesienią 2024
W Polsce nie ma wakacji jesiennych. Jesienią uczniowie mają dwa oficjalne weekendy: 1 listopada(Piątek) — „Święto Wszystkich Świętych” oraz 11 listopada(poniedziałek) — Dzień Niepodległości Polski.
Ferie lub święta zimowe 2024-2025
Rozpocznie się świąteczny weekend Grudzień 232024(poniedziałek) i potrwa do 1 stycznia 2025(Środa).
Czas trwania ferii zimowych w Polsce ustalany jest corocznie przez Ministerstwo Edukacji — wynosi dwa tygodnie w okresie styczeń-luty. Jednak jasne daty zależą od województwa. W roku akademickim 2024/2025 harmonogram ferii zimowych w poszczególnych województwach polskich będzie przedstawiał się następująco:
Od 20 stycznia do 2 lutego 2025 r: kujawsko-pomorskie, lubuskie, małopolskie, świętokrzyskie, wielkopolskie;
Od 27 stycznia do 9 lutego 2025 r.:podlaskie, województwo warmińsko-mazurskie;
Od 3 lutego do 16 lutego 2025 r.:województwo dolnośląskie, mazowieckie, opolskie i zachodniopomorskie;
Od 17 lutego do 2 marca 2025 r: województwo lubelskie, łódzkie, podkarpackie, pomorskie, śląskie.
Rozłożenie terminów ferii zimowych pomiędzy różnymi województwami Polski to strategia pozwalająca odciążyć ośrodki turystyczne, a także zmniejszyć ryzyko wypadków drogowych.
Również 6 stycznia będzie dniem wolnym— Święto Trzech Królów (poniedziałek).
Przerwa wiosenna w Polsce trwa od 17 do 22 kwietnia 2025 roku.
Dzień wolny od zajęć uczniowie będą mieli także podczas egzaminów maturalnych i egzaminów ósmoklasistów, których terminy ustala dyrektor Centralnej Komisji Egzaminacyjnej do 20 sierpnia 2024 r.
Dodatkowe dni wolne wiosną:
w związku z wakacjami przewiduje się:,
kwiecień 22(piątek) - drugi dzień Wielkanocy; 1 maja(czwartek) — Święto Pracy; 9 czerwca(Czwartek) - Ciało Boże.
Data zakończenia procesu edukacyjnego w roku akademickim 2024/2025 — 27 czerwca 2025 roku, czyli wakacje letnie w polskich szkołach rozpoczną się 28 czerwca 2025 roku.
Wyjątkowo w 2025 roku katolicy i prawosławni obchodzą Wielkanoctego samego dnia — 20 kwietnia.
Katolicy i prawosławni będą obchodzic Wielkanoc w latach 2026, 2027 i 2028:
W 2026 — 5 kwietnia dla katolików, 12 kwietnia dla prawosławnych;
W 2027 r. — 28 marca dla katolików, 5 maja dla prawosławnych;
W 2028 - 16 kwietnia dla wszystkich chrześcijan.
Oznacza to, że Ukraina będzie obchodzić Wielkanoc w 2025 roku wraz z resztą świata.
Kalendarz świąt wielkanocnych w Polsce 2025:
Tłusty czwartek - 27 lutego 2025 r.;
Środa Popielcowa — 5 marca 2025 r.;
Niedziela Palmowa — 13 kwietnia 2025 r.;
Wielki Czwartek — 17 kwietnia 2025 r.;
Wielki Piątek — 18 kwietnia 2025 r.;
Wielka Sobota — 19 kwietnia 2025 r.;
Wielkanoc (pierwszy dzień) — 20 kwietnia 2025 r.;
Wielkanocny poniedziałek — 21 kwietnia 2025 r.;
Wniebowstąpienie Pańskie — 1 czerwca 2025 r.;
Zesłanie Ducha Świętego — 8 czerwca 2025 r.;
Boże Ciało— 19 czerwca 2025 r.
Wielkanoc 2025 — dzień wolny
Zgodnie z art. 1 ust. 1 ustawy o świętach państwowych zarówno pierwszy, jak i drugi dzień Wielkanocy są ustawowo dniami wolnymi od pracy a zatem świętami państwowymi. Oznacza to, że 20-21 kwietnia 2025 r. — Wielkanocny weekend.
Niedziela handlowa przed Wielkanocą w Polsce
Obecne przepisy ustanawiają niedzielę, która przypada bezpośrednio przed Wielkanocą, jako „niedzielę handlową”. W 2025 roku niedziela handlowa przed Wielkanocą przypada na 13 kwietnia. Następna niedziela handlowa będzie 27 kwietnia 2025 r.
Wielkanoc 2025 na Ukrainie: kalendarz wielkanocny
Zwiastowanie — 7 kwietnia;
Łazarz sobota — 12 kwietnia;
Niedziela Palmowa — 13 kwietnia;
Wielki Tydzień: 14-19 kwietnia 2025 r.;
Czysty czwartek — 17 kwietnia 2025 r.;
Wielki Piątek — 18 kwietnia 2025 r.;
Wielka Sobota — 19 kwietnia 2025 r.;
Wielkanoc 2025 — 20 kwietnia;
Jasny Tydzień - 21-27 kwietnia 2025 r.;
Radonica (dzień pamięci) - 29 kwietnia 2025 r.;
Trójcy - czerwiec 8.
Wielki Post w 2025 roku rozpoczyna się 3 marca, trwa 40 dni i kończy się świętem Wielkanocy.