Exclusive
20
min

Rebelianci w pantoflach pokonali Rosję w Syrii

– To cios dla wizerunku Rosji! Rosja osłabła i jest to sygnał dla Zachodu, Amerykanów oraz ekipy Trumpa, którzy wyrażali obawy co do Rosji, mówiąc, że jest potężna i nie można jej pokonać – mówi Ihor Semywołos, ekspert od Bliskiego Wschodu

Maryna Stepanenko

Syryjczyk pali portret Assada. Zdjęcie: Omar Sanadiki/Associated Press/East News

No items found.

Zostań naszym Patronem

Dołącz do nas i razem opowiemy światu inspirujące historie. Nawet mały wkład się liczy.

Dołącz

12 dni! Tyle czasu zajęło rebeliantom w Syrii obalenie reżimu dyktatora Baszara al-Assada. Rządził przez 24 lata i ostatecznie uciekł do Moskwy. Tym razem Rosja nie pomogła swojemu sojusznikowi tak, jak zrobiła to w 2015 roku, w szczytowym momencie wojny domowej, kiedy to dzięki jej wysiłkom Assad utrzymał władzę. Co obalenie jego reżimu będzie oznaczać dla Bliskiego Wschodu? Jakie konsekwencje będzie miało dla Kremla. I czego powinna spodziewać się Ukraina? Na te i inne pytania odpowiada Ihor Semywołos, dyrektor Centrum Studiów Bliskowschodnich.

Upadek reżimu

Maryna Stepanenko: Dynastia Assadów sprawowała władzę nad Syrią przez ponad pół wieku, a straciła ją w mniej niż 2 tygodnie. Czy to zaskakujące, biorąc pod uwagę jej wcześniejszą odporność?

Ihor Semywołos: To było zaskoczeniem dla wszystkich. Jednak po wyzwoleniu Aleppo stało się mniej lub bardziej oczywiste, że syryjska armia nie jest gotowa do walki za Assada.

Jakie kluczowe czynniki wewnętrzne i zewnętrzne doprowadziły do tak szybkiego upadku reżimu Assada?

Jest ich kilka. Assad próbował przeprowadzić reformę wojskową, ale nie wydawała się ona zbyt udana. Stopniowo chciał wzmacniać swoją armię, by przenieść na nią lwią część odpowiedzialności za bezpieczeństwo. Jak widać, nie udało się.

Ponadto jego zewnętrzni sojusznicy znacznie osłabli. Rosja – w wyniku wojny w Ukrainie. Hezbollah – w rezultacie trzeciej wojny libańskiej. Lecz jeśli chodzi o Iran, to zainwestował on ogromne środki w Syrii i teoretycznie powinien był jej bronić.

Tyle że kiedy kruchość reżimu stała się oczywista, kiedy armia Assada „rozpadła się”, Teheran nie był już w stanie interweniować

Rola Moskwy i policzek dla Putina

Dlaczego, pomimo wcześniejszego ciągłego wsparcia dla Assada, w tym krytycznym okresie Moskwa powstrzymała się od udzielenia mu znaczącej pomocy? To była decyzja strategiczna czy też brak wyboru w obliczu trwającej wojny przeciwko Ukrainie?

Jest absolutnie jasne, że to drugie. Teraz Kreml próbuje przedstawiać to jako „gest dobrej woli”, choć w rzeczywistości nie miał siły, by zrobić coś więcej.

Jakie będą tego konsekwencje nieinterweniowania dla reputacji i wpływów Rosji na Bliskim Wschodzie?

Nie mogę powiedzieć, że Rosja w ogóle nie interweniowała. W pierwszych dniach ofensywy rebeliantów przeprowadziła bombardowania i ataki na pozycje sił opozycyjnych. Problem polega na tym, że była w stanie zapewnić wsparcie syryjskiej armii głównie z powietrza. Tymczasem bardzo trudno jest ścigać samolotami mobilne grupy poruszające się po pustyni. Dlatego ataki Rosjan stawały się coraz mniej skuteczne. Tak więc teza, że Rosja nie wspiera Baszara al-Assada, jest fałszywa. Próbowała pomóc, ale środki, którymi dysponowała w Syrii, nie zadziałały.

W rezultacie na Bliskim Wschodzie Rosja straciła grunt pod nogami. Teraz każdy polityk, który byłby gotów opowiedzieć się jako sojusznik Federacji Rosyjskiej, zastanowi się dziesięć razy, czy to zrobić

Bo jest już oczywiste, że Rosja w zasadzie zdradza swoich sojuszników – wyjąwszy to, że zapewnia im azyl polityczny. To bardzo ważna lekcja dla tych polityków na Bliskim Wschodzie, w Afryce czy Azji, którzy nadal polegają na Rosji.

Syryjczycy czekają na turecko-seryjskiej granicy. Zdjęcie: Metin Yoksu/Associated Press/East News

A jaki sygnał płynie do Iranu?

Zbliżenie między Rosją a Iranem narodziło się w związku z inwazją obu tych krajów na Syrię w 2015 roku. To właśnie ta inwazja położyła podwaliny pod rosyjsko-irański sojusz wojskowy.

W tym czasie między Irańczykami a Rosjanami niejednokrotnie „przebiegał czarny kot”, ponieważ Rosja próbowała czerpać wszystkie możliwe polityczne dywidendy ze zwycięstwa Baszara al-Assada w wojnie domowej, podczas gdy to Iran ponosił lwią część wysiłków i kosztów, przynajmniej na lądzie.

Myślę, że obecne wydarzenia będą poważnym ciosem dla tego sojuszu. Uważam również, że w pewnym stopniu opóźni to lub nawet położy kres podpisaniu ważnego rosyjsko-irańskiego porozumienia strategicznego, które zdaniem Irańczyków miało zagwarantować im bezpieczeństwo.

Przekonali się, że podpisywanie takich porozumień jest bezwartościowe. Putin głośno przecież zapewniał, że „Rosja jest w Syrii na zawsze” i że „reżim Assada jest silniejszy niż kiedykolwiek”

Istnieją różne opinie na temat tego, jak sytuacja w Syrii wpłynie na przebieg wojny w Ukrainie. Czy uważa Pan, że Putin złagodzi swoją ofensywę? Czy wręcz przeciwnie – uderzy mocniej, używając irańskiej lub północnokoreańskiej broni?

Nic się nie zmieni. Należy to postrzegać w szerszym kontekście, w kontekście gier geopolitycznych. W tym sensie Rosja osłabła – i to jest sygnał dla Zachodu, dla Amerykanów i ekipy Trumpa, którzy wyrażali obawy wobec Rosji, że jest potężna, że nie da się jej pokonać itp. A jak się okazało, rebelianci w pantoflach i jeepach byli w stanie pokonać Rosję. To cios dla jej wizerunku! Mam nadzieję, że wpłynie to między innymi na globalne decyzje polityczne dotyczące Rosji.

A jak tę sytuację zinterpretują dyktatorzy na całym świecie? Są jakieś wnioski, które może wyciągnąć Putin?

Putinowi możemy tylko życzyć szybkiej śmierci, ponieważ on nie ma dokąd uciec.

Nie sądzi Pan, że schronienia mogłaby mu udzielić na przykład Korea Północna?

Sugeruję mu cyjanek i kulkę w tył głowy, ale to jego wybór.

Putin może próbować uciec na Antarktydę, do pingwinów lub gdzieś indziej, ale i tak zostanie wytropiony i zabity przez swoich ludzi. Bo tak już jest w Rosji

Potem przyniosą jego głowę na tacy i powiedzą coś w stylu: „Jesteśmy demokratami i jesteśmy gotowi zbudować demokratyczną Rosję. A oto dyktator, który oszukał nas wszystkich. To on jest wszystkiemu winien”.

Przyszłość Syrii i regionu

Niemcy już zawiesiły rozpatrywanie wniosków o azyl od syryjskich uchodźców, natomiast na granicy tureckiej ustawiają się kolejki Syryjczyków chcących wrócić do domu. Jakie są potencjalne polityczne i militarne scenariusze dla Syrii w przyszłości? Jest szansa na stabilizację?

Jest taka szansa. Zostanie wykorzystana, jeśli sąsiedzi nie będą próbowali wykorzystywać Syrii w geopolitycznych grach, lecz pomogą jej wzmocnić swoje instytucje.

Ofensywą rebeliantów dowodził Abu Mohammed al-Dżaulani, stojący na czele sojuszu islamskich grup fundamentalistycznych Hajat Tahrir asz-Szam (HTS), który stał się najpotężniejszą zbrojną opozycją w Syrii. Był powiązany z Al-Kaidą, a teraz może przewodzić krajowi. Co może wnieść?

Kwestia grupy terrorystycznej jest kwestią filozoficzną: dziś jesteś terrorystą, a jutro politykiem. Dokonuje się tego poprzez wydanie kolejnego dekretu, więc nie warto się przejmować tymi pojęciami.

Syryjczycy w Niemczech świętują obalenie reżimu Assada. Zdjęcie: AA/Abaca/Abaca/East News

Jak upadek Assada może wpłynąć na dynamikę wydarzeń w regionie, zwłaszcza na stosunki między Iranem, Turcją i krajami Zatoki Perskiej?

Turcy będą starali się wykorzystać zwycięstwo rebeliantów, sprzedać je jako własne i próbować zwiększyć swoje wpływy. Gdy tylko Syria stanie się silniejsza, poproszą uchodźców o powrót do domu. Mam nadzieję, że Irańczycy zaczną obwiniać się nawzajem za błędne kalkulacje i ktoś kogoś tam wyeliminuje. Inne reżimy na Bliskim Wschodzie poparły wczoraj Assada, a jutro poprą al-Dżaulaniego. Już przywróciły Syrię do Ligi Arabskiej, więc co za różnica, czy będzie nią rządził Assad, czy al-Dżaulani?

Projekt jest współfinansowany przez Polsko-Amerykańską Fundację Wolności w ramach programu „Wspieraj Ukrainę”, realizowanego przez Fundację Edukacja dla Demokracji

No items found.
Р Е К Л А М А
Dołącz do newslettera
Thank you! Your submission has been received!
Oops! Something went wrong while submitting the form.

Ukraińska dziennikarka. Pracowała w ukraińskim wydaniu Radio France international. Była starszą redaktorką anglojęzycznego projektu Multimedialnej Platformy Transmisji Zagranicznych Ukrainy. Pełniła funkcję felietonistki międzynarodowego działu wiadomości na kanale Inter TV. W przeszłości zajmowała się także filmowaniem dokumentalnym. Obecnie prowadzi ukraińskojęzyczny projekt YouTube jako scenarzystka.

Zostań naszym Patronem

Nic nie przetrwa bez słów.
Wspierając Sestry jesteś siłą, która niesie nasz głos dalej.

Dołącz

24 czerwca w Hadze rozpocznie się coroczny szczyt NATO – pierwszy z udziałem nowego sekretarza generalnego Sojuszu Marka Rutte. Formalnym celem spotkania jest sfinalizowanie porozumień dotyczących nowych standardów wydatków na obronność. W porządku obrad znajdują się też długoterminowe zobowiązania wobec Ukrainy, podsumowanie wsparcia dla niej ze strony sojuszników oraz określenie miejsca Rosji w strategicznych dokumentach NATO.

Obecność Ukrainy na szczycie będzie jednak ograniczona: prezydent Wołodymyr Zełenski, choć został zaproszony, nie weźmie udziału w głównych dyskusjach. Jedynym publicznym wydarzeniem z udziałem Ukrainy będzie posiedzenie Rady Ukraina – NATO na szczeblu ministrów spraw zagranicznych. Taki format rodzi pytania zarówno o wewnętrzną jedność Sojuszu, jak o spójność jego polityki wobec Kijowa.

O oczekiwaniach wobec szczytu, zmianach w retoryce USA i ryzyku związanym z poczynaniami „osi reżimów autorytarnych ” rozmawiamy z Rihardsem Kolsem, łotewskim posłem do Parlamentu Europejskiego, członkiem Komisji Spraw Zagranicznych i Handlu Międzynarodowego oraz uczestnikiem debat dotyczących bezpieczeństwa w UE.

Oś zła działa od Rosji po Iran

Maryna Stepanenko: – O czym Pana zdaniem świadczy ograniczona obecność Ukrainy w publicznej części szczytu? Jak to interpretować?

Rihards Kols: – Przede wszystkim uważam, że to nie jest właściwe. Sekretarz generalny NATO zaprosił Zełenskiego, ale niektóre państwa członkowskie sprzeciwiły się jego obecności – w przeciwieństwie do poprzednich szczytów, w których brał udział. To wszystko kwestia wizerunku. Podczas jednego z ostatnich posiedzeń plenarnych Parlamentu Europejskiego dyskutowaliśmy o zbliżającym się szczycie NATO i ponownie podkreśliłem, że przyszłości bezpieczeństwa Sojuszu nie można sobie wyobrazić bez Ukrainy.

Haga przygotowuje się do szczytu NATO. Zdjęcie: ABACA/Abaca/East News

Kraje bałtyckie i Europy Środkowej nalegają, by NATO przyjęło Ukrainę. Jednak niektóre państwa członkowskie nadal mają zastrzeżenia. Tak czy inaczej ważne jest, że Zełenski w Hadze będzie. Podczas posiedzenia żartowałem (choć to nie do końca żart), że skoro Rada NATO – Rosja nadal istnieje, to może powinniśmy zaprosić również Putina – tyle że do Międzynarodowego Trybunału Karnego. Bo tam jest jego miejsce.

A mówiąc poważnie, musimy wykorzystać szczyt w Hadze do wzmocnienia wsparcia dla Ukrainy. Sekretarz generalny NATO oświadczył, że w przyszłości pomoc dla Ukrainy będzie klasyfikowana jako tajna. To logiczny krok. Publiczne obietnice dostarczenia sprzętu często nie są dotrzymywane – Ukraińcy informują, że otrzymują mniej niż jedną czwartą tego, co się im obiecuje. Upublicznianie planów pomocy daje również przewagę wrogowi.

Obecnie głównym zadaniem europejskich członków NATO jest poparcie słów czynami, inwestowanie w zdolności obronne i przemysł

Nie chodzi o procenty PKB, ale o realne środki i gotowość. Oczekiwania są wysokie, zwłaszcza wobec krajów, które pozostają w tyle. Niektóre z nich nadal nie przekazały nawet 1% tego, co obiecano po szczycie w Wilnie. Będzie presja. Dobrze, że USA wyznaczyły solidną strukturę dowodzenia przed szczytem w Hadze. Były obawy co do retoryki administracji Trumpa, ale ten krok świadczy o stabilności.

Tak, konflikt między Iranem a Izraelem ostatnio przyćmił Ukrainę. Jednak w Brukseli widzimy wszystko jasno. Iran w ciągu trzech dni przeprowadził kilka ataków rakietowych, podczas gdy kilka dni temu Rosja wysłała setki dronów, w wyniku czego zginęło ponad 20 cywilów. Wojna w Ukrainie trwa. Mam nadzieję, że podczas szczytu w Hadze nie będziemy rozpatrywać tych kryzysów osobno. Ukraina i Bliski Wschód to powiązane działania autorytarnej osi. Państwa tej osi współpracują ze sobą i dążą do zniszczenia zachodnich struktur obronnych oraz osłabienia naszej zbiorowej reakcji.

Ameryka nie kończy się na Trumpie

Kraje europejskie pod presją Waszyngtonu ogłosiły zamiar zwiększenia wydatków na obronność do 5% PKB (3,5% na obronność i 1,5% na cyberbezpieczeństwo i infrastrukturę). Jak to wpłynie na mechanizmy wsparcia Ukrainy? Będzie więcej broni czy zasobów dzięki redystrybucji sojuszniczej?

Rzecz w tym, że wsparcie wojskowe dla Ukrainy nie jest scentralizowane – zależy od krajów członkowskich UE. Przydzielają one środki i udzielają pomocy na szczeblu dwustronnym. Liderami są tu kraje Europy Północnej, kraje bałtyckie i Polska. Kraje bałtyckie zobowiązały się do corocznego przeznaczania 0,25% swego PKB na wsparcie Ukrainy.

Obecnie mobilizujemy środki UE na obronność. Istnieje „Mini-Omnibus” [pakiet środków mających zachęcać do inwestycji związanych z obronnością w budżecie UE – red.] i większy, pięcioletni pakiet obronny powiązany z wieloletnimi ramami finansowymi, nadzorowany przez komisarza ds. obrony i przestrzeni kosmicznej Andriusa Kubiliusa. W perspektywie krótkoterminowej, do końca tego roku, dostosujemy istniejące fundusze, takie jak Cohesion [polityka mająca na celu zmniejszenie różnic gospodarczych i społecznych między regionami UE. – aut.] i Horizon [główny program UE finansujący badania i innowacje, którego budżet na lata 2021–2027 wynosi 95,5 mld euro], by po raz pierwszy w historii UE uwzględnić w nich obronność. Pozwala to państwom członkowskim zmniejszyć presję na budżety krajowe i wykorzystać środki UE na potrzeby związane z obronnością.

Współpraca przemysłu obronnego z Ukrainą jest niezwykle ważna. Cieszę się, że duże zachodnie firmy, takie jak Rheinmetall, planują otworzyć w Ukrainie wspólne linie produkcyjne. Podkreśliłem również znaczenie złagodzenia obciążenia finansowego poprzez wspólne zamówienia, w tym bezpośrednie zakupy w Ukrainie.

Ukraina dysponuje zaawansowanymi możliwościami w dziedzinie bezzałogowych statków powietrznych i technologii przeciwdziałania dronom, których brakuje w Europie. Wsparcie przemysłu obronnego Ukrainy wzmacnia zarówno Ukrainę, jak Unię

Obecnie obserwujemy realne postępy, a nie tylko retorykę. Prace legislacyjne trwają, terminy się skracają. Nie prowadzimy już wieloletnich debat, podejmowane są konkretne działania. Niektóre państwa członkowskie nalegają na większą autonomię strategiczną, ale musimy realistycznie oceniać obecne możliwości Europy. Współpraca z partnerami transatlantyckimi pozostaje niezwykle ważna.

Jednocześnie napięcia handlowe utrzymują się i czekamy na rozwój wydarzeń po 9 lipca. Naszym głównym obowiązkiem jako posłów do Parlamentu Europejskiego jest nie tracić z oczu Ukrainy. Owszem, istnieje wiele globalnych czynników rozpraszających uwagę, zwłaszcza na Bliskim Wschodzie, ale Rosja nasila swoją agresję i wykorzystuje sytuację.

Musimy pozostać czujni. Nie czas teraz na filozoficzne debaty – czas na działania. Jak w „Hamlecie”: być albo nie być – teraz jest czas, by być

W zespole prezydenta Trumpa otwarcie stwierdzono, że członkostwo Ukrainy w NATO jest wykluczone. Keith Kellogg, specjalny wysłannik prezydenta USA ds. Ukrainy, podkreślił, że, cytuję: „to nie jest nowość – mówimy o tym od 2008 roku”. Jak w tej sytuacji Sojusz może zachować zaufanie Ukrainy i powstrzymać Kreml, który dąży do zniweczenia wszelkiej integracji euroatlantyckiej Kijowa?

Po pierwsze, Stany Zjednoczone nie są jedynym właścicielem NATO. Tak, są naszym strategicznym partnerem, główną siłą, jądrowym czynnikiem powstrzymującym – nikt tego nie kwestionuje. Ale to sojusz równych, jeśli chodzi o wartości i zasady, których bronimy. Tak, możemy być nierówni pod względem możliwości, ale nadal istnieje „zasada trzech muszkieterów”: jeden za wszystkich, wszyscy za jednego. Decyzja o przyjęciu nowego członka do Sojuszu jest podejmowana wspólnie. Owszem, obecna administracja USA oświadczyła, że akcesji Ukrainy nie popiera. Ale mam nadzieję, że to nie jest ostatnia administracja USA.

I oczywiście procesy się różnią. Niektórzy mogą powiedzieć, że Finlandia i Szwecja przeszły szybką procedurę, bo zostały przyjęte w ciągu jednego roku. Tyle że musimy zrozumieć twardą rzeczywistość.

Obecność Zełenskiego w Hadze jest wyraźnym dowodem, że NATO nie opuszcza Ukrainy. Będą państwa członkowskie, które będą stanowczo opowiadać się za dążeniem Ukrainy do członkostwa w NATO

I jak wcześniej powiedziałem, bezpieczeństwo NATO bez Ukrainy nie jest już możliwe. Zostało to udowodnione na wielu poziomach, na wielu frontach. Ktoś stworzył i opublikował mem, że NATO powinno przyłączyć się do Ukrainy. Tak, powinno, ponieważ wtedy Sojusz stałby się silniejszy.

Mark Rutte: – Droga Ukrainy do NATO jest nieodwracalna. Zdjęcie: Biuro Prezydenta Ukrainy

Rosja nie jest „wyzwaniem”, ale wrogiem

Rosyjska wojna przeciwko Ukrainie jest przyczyną gwałtownego wzrostu wydatków i przeglądu zdolności obronnych NATO. Czy inni sojusznicy będą w stanie przekonać USA do przyjęcia twardego stanowiska wobec Rosji – zwłaszcza w kontekście tego, że to właśnie z powodu stanowiska USA nie udało się zatwierdzić wspólnego oświadczenia przywódców G7 w sprawie wsparcia Ukrainy? Bo Trump nie chciał używać twardej retoryki wobec Rosji, aby, cytuję: „nie zaszkodzić przyszłym negocjacjom”.

To wyzwanie. Nie mam kryształowej kuli, by przewidzieć, jaki będzie ostateczny tekst [stanowiska – red.]. Na poprzednich szczytach, nawet za czasów Bidena, były wahania co do niektórych sformułowań. Jednak niektóre państwa członkowskie pozostają zwolennikami twardej linii w kwestii wsparcia Ukrainy i powinno to znaleźć odzwierciedlenie w dokumentach szczytu.

Nie martwi mnie Ukraina, ale to, co słyszę o Rosji. Do tej pory NATO określało dwa główne zagrożenia: międzynarodowy terroryzm i Rosję. Teraz w Brukseli krążą plotki o wyłączeniu Rosji z tych zagrożeń. To niepokojące

Powiedziałem w Parlamencie Europejskim, że Rosja nie jest „wyzwaniem”, że jest wrogiem – jasno i jednoznacznie. NATO musi ją tak nazwać. Co więcej, musimy rozszerzyć zakres działania, co leży również w interesie Stanów Zjednoczonych. Mamy do czynienia nie tylko z Rosją, ale także z autorytarną osią: Iranem, Koreą Północną, Chinami. Tak, trwa gorąca wojna, ale jest też zimna wojna – wojna w szarej strefie. Spójrzcie na Morze Bałtyckie: ciągłe naruszanie przestrzeni powietrznej, zakłócanie sygnału GPS, sabotaż kabli. Rosja jest aktywna.

Walczymy z Rosją, tyle że nie zawsze zwykłymi środkami. To wojna przeciwko naszym społeczeństwom i instytucjom. I tak, przywróćmy słowo, którego, jak się wydaje, unikają nasi amerykańscy partnerzy: „dezinformacja” (nazywajcie to „wojną informacyjną”, jeśli tak wam wygodniej). Ale to prawdziwa i agresywna wojna.

I Rosja nie jest sama. Pamięta pani wniosek Szwecji o przystąpienie do NATO? Podczas tego procesu w Sztokholmie doszło do inscenizowanego spalenia Koranu. Szwedzki wywiad ustalił później, że niektóre z tych akcji były finansowane przez Korpus Strażników Rewolucji Islamskiej. Reżim irański stoi za wieloma kampaniami dezinformacyjnymi i fałszywymi kontami w mediach społecznościowych. Tę samą taktykę obserwujemy ze strony Chin w Cieśninie Tajwańskiej, gdzie sabotowane są kable podmorskie – podobnie jak na Morzu Bałtyckim. W ciągu półtora roku odnotowano ponad dziesięć takich przypadków.

Jesteśmy atakowani. Dlatego NATO musi przejść od powstrzymywania poprzez odmowę do powstrzymywania poprzez karę: jeśli zaatakujesz, zostaniesz ukarany. Obecnie budujemy tylko obronę, a agresor nadal atakuje. W pewnym momencie musimy powiedzieć: dość.

I tak, operacje Ukrainy z wykorzystaniem dronów przejdą do historii.

Ale powiedziałem też, że nadszedł czas, by kraje zachodnie ponownie stały się mistrzami tajnych operacji. Używając retoryki, która tak podoba się Amerykanom, powiem: tajne operacje trzeba znów uczynić wielkimi

Mam na myśli to, że wiele krajów zachodnich może się teraz wiele nauczyć od Izraela, a także od Ukrainy. Mogą się nauczyć tego, jak powstrzymywać nie poprzez zaprzeczanie, ale poprzez karanie każdego potencjalnego albo już istniejącego agresora.

Nie działamy na ślepo

W przededniu wspólnych ćwiczeń wojskowych Rosji i Białorusi „Zachód-2025”, które odbędą się we wrześniu, kraje bałtyckie opracowują wspólne plany ewakuacji ludności. Jakie wyzwania logistyczne czy organizacyjne są Pana zdaniem kluczowe w tym kontekście?

To, co robimy, nie ma związku z ćwiczeniami „Zachód”. To było planowane już od dawna. Chodzi o ocenę mobilności wojskowej i infrastruktury, byśmy w najgorszym scenariuszu mogli ewakuować ludność cywilną. Niektórzy mogą próbować powiązać to z przyszłymi ćwiczeniami, ale to część bieżących przygotowań.

W krajach bałtyckich intensywnie wzmacniamy nasze granice – nie tylko instalujemy czujniki, ale także zakopujemy miny przeciwczołgowe. Estonia buduje system bunkrów – w sumie 600. Wprowadzamy również środki ograniczające mobilność na całej granicy.

To jasny sygnał dla naszych europejskich kolegów: nie możemy pokładać nadziei w próżnych oczekiwaniach. Musimy przygotować się na najgorsze

W regionie, zwłaszcza w szerszym obszarze Morza Bałtyckiego, odbywa się kilka ćwiczeń wojskowych NATO. Mamy również połączone siły ekspedycyjne pod dowództwem Wielkiej Brytanii, które są rozmieszczone w regionie Morza Bałtyckiego i stanowią kluczowy filar bezpieczeństwa europejskiego.

Biorąc pod uwagę niedawny szczyt Wielkiej Brytanii i UE, niezwykle ważne jest nawiązanie rzeczywistej współpracy w dziedzinie obronności – nie tylko poprzez NATO, ale także bezpośrednio między UE a Wielką Brytanią. Wiele się dzieje i zdecydowanie nie działamy na ślepo.

Rosja wzmacnia swoją obecność wojskową w Białorusi, która jest strategicznym przyczółkiem dla ewentualnych operacji w regionie. Jak to wpływa na ocenę zagrożeń i strategię bezpieczeństwa Łotwy i krajów bałtyckich? Czy obecne środki powstrzymywania są wystarczające, by odeprzeć potencjalne zagrożenia?

Oczywiście mamy krajowe plany dotyczące sił zbrojnych, ale wszystko działa pod egidą planów obronnych NATO. Plany te nie tylko zostały przyjęte, ale są również stale aktualizowane w oparciu o aktualne informacje wywiadowcze, w szczególności dotyczące manewrów Rosji i innych wydarzeń. Są one regularnie aktualizowane, by odzwierciedlać zmiany sytuacji.

Inwestujemy znaczne środki w nasze zdolności obronne. Jeśli spojrzeć na trzy kraje bałtyckie, to na obronność wydajemy 5% PKB. Jednak jak już wcześniej powiedziałem, nie chodzi o procenty, a o możliwości, które tworzymy.

Koncentrujemy się na systemach obrony wybrzeża, systemach obrony przeciwlotniczej, siłach szybkiego reagowania – łączymy to wszystko. Realizujemy również decyzję szczytu NATO o przejściu z batalionowych na brygadowe grupy bojowe. To nie tylko więcej żołnierzy na ziemi, ale także sprzęt i wsparcie niezbędne do realizacji planów obronnych NATO. Tak więc poziom gotowości jest wysoki.

Jak rozumiem, sposób działania Rosji wobec krajów, których jeszcze nie zaatakowała otwarcie, polega na zastraszaniu, szerzeniu obaw, zmuszaniu społeczeństw do życia w ciągłym poczuciu zagrożenia. To permanentna niepewność – nigdy nie wiadomo, co przyniesie jutro

Tutaj mogę mówić w imieniu narodu łotewskiego: słyszymy taką retorykę już od trzech dekad, wyrobiliśmy sobie odporność. Wiemy, jakie zagrożenia i komunikaty należy traktować poważnie, i reagujemy odpowiednio.

Musimy przyspieszyć

Admirał Pierre Vandier, Naczelny Dowódca Sojuszniczy ds. Transformacji NATO, docenił sukces operacji „Pajęczyna” i wezwał armie Sojuszu do przejęcia ukraińskiej praktyki. Jakie kluczowe ukraińskie podejścia są istotne dla wzmocnienia bezpieczeństwa Bałtów?

Cóż, myślę, że dotyczy to również naszego podejścia do planowania operacyjnego. Dla nas wiele rzeczy nadal pozostaje na papierze, a Ukraina już stosuje je w praktyce. Tak, Łotwa wspierała Ukrainę w ciągu ostatnich kilku lat, zapewniając szkolenia dla ukraińskich żołnierzy itp.

1 czerwca SBU przeprowadziła zakrojoną na szeroką skalę operację zniszczenia rosyjskich samolotów. Zrzut ekranu: SBU

Wzywam jednak mój rząd do pójścia dalej – do podpisania dwustronnej umowy z Ukrainą, zgodnie z którą po zwycięstwie i wyparciu okupantów Łotwa stanie się pierwszym krajem, który przyjmie najlepszych ukraińskich instruktorów. Rozumiem, że już istnieje pewna współpraca.

Jestem członkiem Gwardii Narodowej, w której służba jest dobrowolna. Brałem udział w ćwiczeniach, podczas których szkolili nas ukraińscy instruktorzy. I choć niektórzy twierdzą, że w Ukrainie trwa nowoczesna wojna XXI wieku, to wojna pozycyjna jest nadal bardzo aktualna. Nikt z niej nie zrezygnował, zwłaszcza Rosja.

W tym zakresie mamy wiele do nauczenia się od Ukrainy. Widzę, że między krajami członkowskimi NATO a Ukrainą rozwija się symbioza – czerpiemy wzajemne korzyści dzięki wymianie danych wywiadowczych, najlepszych praktyk i praktycznego doświadczenia

Nie tylko obserwujemy z daleka. Także angażujemy się, uczymy się i dostosowujemy na podstawie tego, co robi Ukraina. Bo jednym z problemów Europy jest biurokracja, która może poważnie opóźnić naszą zdolność do przyjmowania nowych modeli szkolenia i praktyk operacyjnych.

A Rosja i Iran bardzo szybko się dostosowują. Owszem, ich straty na polu bitwy są ogromne, ale wiemy, że w Rosji wartość ludzkiego życia jest mniejsza niż butelka piwa. Absorbują straty i szybko korygują taktykę.

My natomiast mamy skłonność do dyskutowania o problemie przez pół roku, zanim podejmiemy działania. Musimy przyspieszyć – nasze wojska i systemy operacyjne muszą być w stanie szybko dostosować się do wymagań współczesnej wojny.

Zdjęcie główne: Biuro Prezydenta Ukrainy

Projekt jest współfinansowany ze środków Polsko-Amerykańskiego Funduszu Wolności w ramach programu „Wspieraj Ukrainę”, realizowanego przez Fundację „Edukacja dla Demokracji”.

20
хв

Bez Ukrainy NATO nie będzie już bezpieczne

Maryna Stepanenko

13 czerwca Unia Europejska po raz czwarty przedłużyła tymczasową ochronę dla obywateli Ukrainy – tym razem do marca 2027 roku. Natomiast na początku czerwca serwis Politico poinformował, że Komisja Europejska przygotowuje plan powrotu ukraińskich uchodźców do ojczyzny po zakończeniu działań wojennych. Bruksela zaleca krajom Unii Europejskiej utworzenie „centrów jedności”, w których będą udzielane porady osobom planującym powrót do domu, w szczególności pomoc w znalezieniu pracy. Pierwsze centra zostaną otwarte w Niemczech i Hiszpanii.

Na ile realny jest masowy powrót Ukraińców do domu? Co stanie się ze statusem ochrony tymczasowej po 2027 roku? Czy kraje europejskie są gotowe na długoterminową integrację Ukraińców?

Dopóki trwa wojna

Obecnie w Unii z mechanizmu tymczasowej ochrony korzysta ponad 4 miliony Ukraińców. Był on przewidziany na trzy lata. Jednak podejmując decyzję o przedłużeniu tymczasowej ochrony UE kieruje się przede wszystkim kwestiami bezpieczeństwa, wyjaśnia Martin Wagner, starszy doradca polityczny Międzynarodowego Centrum Rozwoju Polityki Migracyjnej (ICMPD) w Wiedniu:

– Sytuacja pozostaje bardzo niestabilna, a teraz znów obserwujemy nasilenie rosyjskich ostrzałów. Jeśli wojna się skończy, ważne będzie to, w jaki sposób. Czy całe terytorium Ukrainy będzie bezpieczne? Które części pozostaną pod okupacją? Czy infrastruktura Ukrainy będzie wystarczająco silna, by przyjąć ludzi z powrotem? Jaka będzie sytuacja i możliwości powrotu dla wewnętrznie przesiedlonych Ukraińców do swoich regionów? Czy ludzie będą mogli wrócić do swoich domów, czy też są one zniszczone? Wszystkie te pytania wymagają jasnych odpowiedzi.

Dmytro Łubinec, Rzecznik Praw Człowieka w Ukrainie: ponad 6,9 miliona Ukraińców zostało zmuszonych do opuszczenia kraju z powodu inwazji Rosji. Zdjęcie: SOPA Images/Sipa USA/East News

Jak zaznacza Wagner, z obecnych rozmów można wywnioskować, że stanowisko państw członkowskich UE jest dość jasne: dopóki trwa wojna, powrót może być tylko dobrowolny. Jednak w swoich komunikatach Komisja Europejska wzywa państwa członkowskie do opracowania wspólnych programów powrotu, by być gotowym na przyszłość.

– Najprawdopodobniej będziemy świadkami stopniowego procesu – mówi doradca z ICMPD. – Najpierw będzie chodziło o wsparcie spontanicznych powrotów, a następnie o programy wspierania powrotów, które, miejmy nadzieję, będą powiązane z programami odbudowy.

Dopiero z czasem, gdy sytuacja stanie się bardziej stabilna i przewidywalna, powroty będą miały większą skalę

– Dopóki Rosja będzie terroryzować pokojową ludność Ukrainy, UE będzie nadal okazywała solidarność z narodem ukraińskim – oświadczył z kolei Tomasz Siemoniak, minister spraw wewnętrznych Polski, która obecnie przewodniczy UE.

Przedłużenie statusu ochrony tymczasowej do 2027 roku jest etapem przejściowym i w dalszej perspektywie konieczne jest rozwiązanie systemowe. Niektóre państwa członkowskie już stworzyły możliwość uzyskania krajowych zezwoleń na pobyt, zauważa Martin Wagner:

– Zwłaszcza kraje, które przyjęły najwięcej beneficjentów tymczasowej ochrony, już przygotowują się do przyznania części z nich statusu krajowego. Chcą uniknąć sytuacji, w której po wygaśnięciu tymczasowej ochrony wszyscy jednocześnie zaczną starać się o nowy status, co przeciąży krajowe zasoby administracyjne.

Los odbudowy w rękach emigrantów

Anastasia Karatzas, analityczka polityczna w Centrum Polityki Europejskiej (EPC), zwraca uwagę na to, że poziom zatrudnienia wśród Ukraińców jest wyższy niż w innych grupach migrantów i uchodźców. Jednak bariery strukturalne pozostają, wpływając na efekty procesu integracji. Na przykład w Niemczech, gdzie istnieją ustalone procedury integracji, priorytetem stała się nauka języka. Ułatwiło to zatrudnienie, ale doprowadziło do utraty umiejętności i utrudniło potem wejście na rynek pracy. Przykładem jest inicjatywa „Job Turbo”, uruchomiona w listopadzie 2023 r.. Pomogła ona 250 000 Ukraińców z podstawową znajomością języka znaleźć pracę, tyle że często na stanowiskach poniżej kwalifikacji.

W Polsce i we Włoszech słabsze wsparcie integracji przyczyniło się do szybszego znalezienia przez Ukraińców pracy. Doprowadziło też jednak do zatrudniania głównie niewykwalifikowanych pracowników.

– Krajowe służby zatrudnienia dostosowały się do sytuacji, i to z pewnymi sukcesami – mówi Anastasia Karatzas. – Na przykład w Polsce warszawskie biuro pracy utworzyło „Służbę Specjalną”, która oferuje szkolenia, przekwalifikowanie i dobór pracy. Ten model rozszerzył się na inne regiony.

We Włoszech projekt PUOI (Protezione Unita a Obiettivo Integrazione – Ochrona Połączona z Integracją) objął około 200 Ukraińców, z których 60% po ukończeniu szkoleń społeczno-zawodowych znalazło pracę. Jednak takie inicjatywy mają ograniczony zasięg

Dodatkową niepewność budzą dyskusje na temat prawdopodobnego zawieszenia broni pod presją Stanów Zjednoczonych, co utrudnia długoterminowe planowanie. Perspektywa uzyskania przez Ukraińców statusu ogólnoeuropejskiego po 2027 roku pozostaje niejasna.

Karatzas uważa, że mimo wszystko wielu Ukraińców ma nadzieję na powrót do domu, chociaż zależy to od sytuacji gospodarczej i bezpieczeństwa zarówno w Europie, jak w Ukrainie. Fakt, że Kijów deklaruje zainteresowanie powrotem swoich obywateli, jest zrozumiały.

– W obliczu ogromnych zniszczeń spowodowanych przez Rosję i kryzysu demograficznego w Ukrainie odbudowa kraju – zwłaszcza w krytycznych sektorach, jak budownictwo, transport, rolnictwo i usługi publiczne – będzie w dużej mierze zależała od powracających Ukraińców – ocenia analityczka.

Kapitał ludzki cenny dla Europy

Głównymi czynnikami, które mogą skłonić Ukraińców do powrotu do domu, są bezpieczeństwo, dostępność miejsc pracy i programy wsparcia. Jednak wielu z tych, którzy chcieli, już wróciło – podkreśla dr Zinowij Swereda, socjolog i ekonomista. Według niego głównymi czynnikami decydującymi o pozostaniu Ukraińców w UE są integracja po ponad trzech latach wojny, perspektywy pracy oraz edukacja dzieci.

Jak wynika z najnowszego badania Centrum Strategii Gospodarczej, tylko 31% Ukraińców planuje dziś powrót do kraju. Jeszcze w styczniu 2024 r. było to 34%, w maju 2023 r. – 41%, a w grudniu 2022 r. – 46%.

A kontekst polski? Na podstawie badań przeprowadzonych wśród uchodźczyń z Ukrainy w latach 2022, 2023 i 2025 można stwierdzić, że około połowy z nich zamierza pozostać w Polsce, szacuje prof. Piotr Długosz, socjolog z Uniwersytetu Jagiellońskiego:

– Ukrainki mają dzieci, które chodzą tu do szkoły, trzy czwarte z nich pracuje, znają język polski, większość samodzielnie wynajmuje mieszkania i prowadzi nowe życie. Trudno będzie im zmienić miejsce zamieszkania. Badania pokazują również, że ponad połowa uchodźczyń cierpi na zaburzenia depresyjne, lękowe i stresowe, które są następstwem traumy wojennej, a także stresu związanego z obecną sytuacją.

Czynnik ten powoduje, że kobietom brakuje sił i energii na kolejną przeprowadzkę i przebudowę życia
Według badania Gremi Personal po zakończeniu wojny pozostanie w Polsce planuje tylko 13% Ukraińców. Zdjęcie: Nur Photo/East News

Istotnym czynnikiem decydującym o powrocie do Ukrainy będzie sytuacja gospodarcza w kraju pobytu, zauważa Piotr Długosz. Jeśli zapewni ona dobre warunki życia, to najprawdopodobniej niewielu będzie chciało wracać:

– Należy również pamiętać, że ukraińscy uchodźcy, dzięki wysokiemu poziomowi wykształcenia i młodemu wiekowi, stanowią kapitał ludzki niezbędny gospodarkom borykającym się z niedoborem siły roboczej.

Projekt jest współfinansowany ze środków Polsko-Amerykańskiego Funduszu Wolności w ramach programu „Wspieraj Ukrainę”, realizowanego przez Fundację „Edukacja dla Demokracji”.

20
хв

Ukraińcy po wojnie: wielka emigracja czy wielki powrót?

Kateryna Tryfonenko

Możesz być zainteresowany...

No items found.

Skontaktuj się z redakcją

Jesteśmy tutaj, aby słuchać i współpracować z naszą społecznością. Napisz do nas jeśli masz jakieś pytania, sugestie lub ciekawe pomysły na artykuły.

Napisz do nas
Article in progress