Exclusive
20
min

Polska po wyborach: Największym wrogiem demokracji jest partia grilla i kanapy

Po wyborach parlamentarnych 15 października 2023 r. w obozie demokratycznym zapanowała euforia: rekordowa frekwencja, populiści pozbawieni władzy przez kobiety i młodych, PiS w politycznej izolacji… Co poszło nie tak, że pół roku później demokraci nie mogą cieszyć się pełnią zwycięstwa?

Robert Siewiorek

04.07.2024, Białystok. Wybory do organów samorządu terytorialnego. Głosowanie w lokalu wyborczym na Konwiktorskiej. Zdjęcie: Agnieszka Sadowska/Agencja Wyborcza.pl

No items found.

Wesprzyj Sestry

Nawet mały wkład w prawdziwe dziennikarstwo pomaga demokracji przetrwać. Dołącz do nas i razem opowiemy światu inspirujące historie ludzi walczących o wolność!

Wpłać dotację

PiS wygrywa, ale znowu przegrywa

W reakcji na pierwsze powyborcze sondaże exit poll, dające PiS niewielką przewagę nad Koalicją Obywatelską (33,7 % do 31,9%), prezes PiS Jarosław Kaczyński ogłosił dziewiąte zwycięstwo swojej partii. Rzecz jednak w tym, że zwycięstwo tej partii w praktyce i tak oznacza straty.

Już teraz wiadomo bowiem, że PiS tylko w części województw, gdzie wygrał ma szansę rządzić. To zaś oznacza, ze nie będzie rządzić w ogóle. Pozostałe ugrupowania, nawet nacjonalistyczna Konfederacja sprzymierzona z Bezpartyjnymi Samorządowcami, nie zechcą bowiem wchodzić w alians z partią, za którą ciągnie się smród afer, bezprawia i korupcji. Od zeszłorocznych wyborów parlamentarnych PiS ma status politycznej kasty „niedotykalnych”, wokół której rozciągnięto kordon sanitarny.

Niedosyt i błąd Tuska

W wyborczy wieczór premier Donald Tusk cieszył się, że „w kwietniu udało się powtórzyć 15 października” – czyli sukces demokratów z jesiennych wyborów prezydenckich.

W poniedziałek trochę stonował. „Wniosek dla nas? Nie marudzimy! Do roboty” – napisał na portalu X.

Cieszy go zmniejszenie dystansu Koalicji Obywatelskiej do PiS (w wyborach w 2018 r. KO traciła do partii Kaczyńskiego 7 punktów procentowych), spektakularne zwycięstwo w wielkich miastach i przewaga w sejmikach. Martwi – demobilizacja młodych, porażka na wschodzie kraju i na wsi.

To trzeźwy osąd, lecz brakuje w nim uderzenia się we własne piersi. Decyzja Tuska o pójściu KO do wyborów bez Lewicy okazała się błędem. Jego ugrupowanie kosztowała pierwsze miejsce, a Lewicę zepchnęła na ostatnie.

04.07.2024, Warszawa. Marszałek Szymon Hołownia(po lewej) i wicepremier, minister obrony narodowej Włądysłąw Kosiniak-Kamysz(po prawej) podczas wieczoru wyborczego koalicyjnego komitetu wyborczego Trzeciej Drogi. Zdjęcie: Dawid Żuchowicz/Agencja Wyborcza.pl

Pompowane muskuły Hołowni

Urzędowy optymizm Szymona Hołowni i Władysława Kosiniaka-Kamysza, liderów koalicyjnej Trzeciej Drogi (to alians Polski 2050 i Polskiego Stronnictwa Ludowego), która według sondaży zdobyła 14,3 proc., wydaje się pozą na pokaz. W poprzednich wyborach samorządowych PSL, startując samodzielnie (Polska 2050 jeszcze nie istniała), zdobył 12 proc.

Wygląda więc na to, że wartość dodana partii Hołowni w terenie wynosi około 2,3 proc.

Skutecznością wykazał się natomiast Hołownia w osłabianiu całego obozu demokratycznego.

Przełożenie na po wyborach debaty na temat projektów ustaw liberalizujących prawo aborcyjne rozwścieczyło Lewicę, a w części progresywnego elektoratu stworzyło wrażenie, że w poprzedniej kampanii – w której liberalizację mu obiecano – został potraktowany instrumentalnie.

To musiało mieć wpływ na frekwencję.

Bracia mniejsi potłuczeni

Lewica, podobnie jak Konfederacja, wychodzą z tych wyborów mocno poobijane. Pierwsza z nich w wyborach samorządowych zawsze wypada słabo, ale tym razem wygląda jeszcze gorzej. 6,3 proc. to wynik znacznie poniżej oczekiwań partii Włodzimierza Czarzastego.

I nawet niezłe 12,86 proc., zdobyte przez Magdalenę Biejat w walce o prezydenturę Warszawy, budzi co najwyżej uśmiech przez łzy. Wojownicza proaborcyjna retoryka, która miała przynieść Lewicy sukces, nie zadziałała. Bo po co głosować na małą i słabą Lewicę, skoro to samo mówi duża i bardziej sprawcza Koalicja Obywatelska

Konfederacja jeszcze jesienią, przed wyborami parlamentarnymi, liczyła, że będzie czarnym koniem polskiej sceny politycznej. Kampania samorządowa tej partii, podobnie jak kampania parlamentarna nasycona ksenofobią i antyukraińską retoryką, przyniosła klapę. Z wynikiem 7,2 proc. Konfederacja musi zadowolić się co najwyżej rolą partyjnego konika na biegunach.

Demobilizacja Demokratów

Tym, co jesienią 2023 r. zapewniło ugrupowaniom demokratycznym pokonanie populistycznej prawicy spod szyldu PiS i Solidarnej Polski, była wielka mobilizacja młodych ludzi – i kobiet.

Pierwsi, których do urn poszło wtedy aż 72 proc., mieli dość władzy, którą uważali za obciachową, skoncentrowaną na leciwych i niewykształconych mieszkańcach prowincji, narzucającą tradycjonalistyczno-katolicki model życia i edukacji, a przede wszystkim pozbawioną jakiegokolwiek programu dla młodych.

Kobiety mają z PiS na pieńku od października 2020 r., kiedy to na polityczne zamówienie partii Kaczyńskiego marionetkowy Trybunał Konstytucyjny zakwestionował przepis zezwalający na aborcję z powodu wad płodu. Potężne demonstracje w kobiet polskich miastach były pierwszą siłą, która zachwiała potęgą rządzącej prawicy.

Niedzielna frekwencja wynosząca 51 proc. oznacza, jak określił to politolog Przemysław Sadura, zwycięstwo „koalicji grilla i kanapy”.

Tym razem do urn przyszło zaledwie 34 proc. młodych i 53 proc. kobiet. Dlaczego? Eksperci jako przyczyny wskazują: słabą kampanię demokratów, kłótnie w łonie rządzącej koalicji (głównie o aborcję i podatki dla przedsiębiorców), brak dobrego dialogu rządu z wyborcami, niespełnienie większości ze 100 obietnic na 100 dni rządu.

To wszystko prawda. Być może jednak za wyborczą gnuśnością części Polaków stoi też poczucie, że bezzębny PiS na razie ich wolności nie zagraża.

04.07.2024, noc wyborcza PiS w Warszawie. Zdjęcie: Andrzej Iwańczuk/Reporter

Mobilizacja wierzących

Niska frekwencja podniosła wynik PiS, o czym świadczą rezultaty wyborów we wschodnich i południowo-wschodnich województwach, w których ta partia zawsze była silna.

Moja znajoma stwierdziła, że nawet gdyby PiS wystawił w wyborach kozę, wyborcy Kaczyńskiego by tę kozę poparli – tak niezachwiana jest ich wiara w partię.

W tym przerysowaniu jest sporo racji, albowiem elektorat PiS wydaje się impregnowany na prawdę o tej partii. Choć codziennie na jaw wychodzą kolejne dowody nadużyć władzy, łamania prawa, marnowania publicznych pieniędzy albo wręcz ich rozkradania w ciągu minionych 8 lat – po wyznawcach Kaczyńskiego wszystko to spływa, jak po gęsi.

Dowód? Na PiS zagłosowało 57 proc. rolników, choć to z winy zaniedbań tej właśnie partii od ponad roku ponoszą oni dotkliwe straty finansowe – a dziś blokują drogi. Gdy Tusk ostrzegał, czym skończy się polityka rolna ekipy Kaczyńskiego, PiS-owcy oskarżali go „sianie ruskiej propagandy”. A rolnicy ani myśleli wtedy o protestach.

Ocalenie Kaczyńskiego

Wynik wyborczy, choć nie rozwiązuje żadnego z najważniejszych problemów PiS – a wręcz zwiastuje nowe, jest dla samego Jarosława Kaczyńskiego nie najgorszy. Owszem, utrata władzy w kilku sejmikach oznacza pożegnanie się wielu działaczy jego partii (tudzież ich krewnych i znajomych) z posadami, lecz pozycji Kaczyńskiego nie zagrozi, skoro odniósł „dziewiąte zwycięstwo”.

Przed wyborami wielu wieszczyło tej ekipie spektakularną klęskę, co dla samego prezesa PiS oznaczałoby rozliczenia, a być może nawet rozpad jego formacji.

Teraz Kaczyński zyskał dodatkowe 2 miesiące (do wyborów europejskich), by umocnić swą władzę w partii i wziąć pod but potencjalnych rozłamowców. Zapewne wykorzysta je, w kolejnej kampanii nakręcając do granic możliwości spiralę hejtu wymierzonego w Tuska, Unię Europejską i Niemcy – trójcę, do której żywi nieskrywaną nienawiść.

04.05.2024, Warszawa, Praga Południe. Premier Donald Tusk (po lewej) i prezydent Warszawy Rafał Trzaskowski (po prawej) podczas kongresu wyborczego Koalicji Obywatelskiej. Zdjęcie: Maciek Jaźwiecki/Agencja Wyborcza.pl

Trzaskowski przyszłym prezydentem Polski

Ostatni wniosek dotyczy wyniku wyborów w Warszawie. Rafał Trzaskowski, któremu warszawiacy po raz kolejny już w pierwszej turze powierzyli prezydenturę stolicy, zgromadziwszy blisko 60- procentowe poparcie zdaje się być murowanym kandydatem KO na prezydenta Polski w przyszłorocznych wyborach. Co więcej, wiele wskazuje na to, że te wybory wygra.

Dlaczego? Po pierwsze – bo jego minimalna przegrana z Andrzejem Dudą w 2020 r. była skutkiem nieuczciwej kampanii PiS. Na korzyść Dudy działała zmasowana propaganda rządowych mediów, nieograniczony budżet na kampanię – i strategiczne informacje, które obóz władzy wykradał, inwigilując za pomocą systemu szpiegującego Pegasus głównych polityków opozycji z Krzysztofem Brejzą, szefem sztabu Trzaskowskiego, na czele.

Sprawa Pegasusa jest teraz przedmiotem śledztw komisji sejmowej i prokuratury.

Po drugie, bo Trzaskowski wydaje się być najsilniejszym kandydatem na prezydenta. Szymon Hołownia, jego najpoważniejszy dziś rywal, raczej pogrzebał swoje szanse, wstrzymując debatę nad projektami ustaw liberalizujących aborcję.

A kandydat PiS? Ktokolwiek nim będzie, po niechlubnej prezydenturze Dudy raczej na pewno nie zdobędzie serc większości Polaków.

No items found.

Dziennikarz, redaktor, publicysta, autor książek, historyk literatury, doktor nauk humanistycznych

Wesprzyj Sestry

Nawet mały wkład w prawdziwe dziennikarstwo pomaga demokracji przetrwać. Dołącz do nas i razem opowiemy światu inspirujące historie ludzi walczących o wolność!

Wpłać dotację
pomnik, Domostawa, Wołyń
Katarzyna Surmiak-Domańska reporterka i pisarka związana od 1995 roku z "Gazetą Wyborczą". Autorka książek "Mokradełko", „Ku Klux Klan: tu mieszka miłość”, reportażu biograficznego „Kieślowski. Zbliżenie” oraz "Czystki" - o rodzinnej traumie wojny. Zdjęcie: Michał Woźniak/East News

Jako potomkini ofiar wołyńsko-galicyjskiej czystki etnicznej chcę powiedzieć, że nie czekam na żadne ekshumacje. Pomysł, żeby w kraju ogarniętym wojną rozgrzebywać ziemię po to, żeby szukać kości sprzed 80 lat, podczas gdy wciąż trzeba ją rozgrzebywać, żeby nadążyć z chowaniem świeżych, uważam za przerażający. A stawianie takiego ultimatum ludziom przypartym do muru za niegodne.

W maju 1944 roku w Pustomytach pod Lwowem sąsiedzi zmasakrowali kilkanaścioro członków mojej rodziny podczas zjazdu Surmiaków. Wśród nich w torturach zginęła na przykład moja daleka ciotka Julia - Ukrainka, której jedyną winą było to, że wyszła za mąż za „Lacha”, Surmiaka. Była w dziewiątym miesiącu ciąży. Po wojnie cmentarz z ich szczątkami został rozjechany buldożerem. 

We wrześniu 1943 roku w swoim domu została zamordowana ukochana ciocia mojego ojca Rozalia. Pochowano ją co prawda z wielką pompą na cmentarzu Łyczakowskim we Lwowie, ale dziś  po jej grobie nie ma śladu. Kiedy byłam tam 5 lat temu, nie wiedziałam nawet, w którym miejscu postawić znicz.

Kości z moim DNA leży w ukraińskiej ziemi mnóstwo. Czy w przypadku ekshumacji ktoś zamierza je skrupulatnie identyfikować? Czy ja, moje cioteczno-stryjeczne siostry  i brat cioteczny zostaniemy poproszeni o oddanie próbek DNA i następnie otrzymamy przydziały swoich kości? Ja z góry odmawiam. Nie jestem entuzjastką relikwii, fiolek z krwią, grzebania się w kościach umarłych. Szanuję uczucia ludzi, którzy mają potrzebę bliskości ze szczątkami antenatów, ale ja nie. Dziś za istotniejsze uważam grzebanie w  kościach żywych ludzi w celach ortopedycznych.

Kości moich zmarłych niech karmią drzewa. Pamięć o człowieku można czcić na wiele sposobów

Żeby jednak lepiej poznać punkt widzenia osób mających na ten temat inne zdanie, wybrałam się w zeszłym roku na Podkarpacie, żeby wziąć udział w uroczystym odsłonięciu pomnika ofiar UPA. Pojechałam tam głównie w związku z nową książką, liczyłam na to, że poznam rodziny ofiar. Zdumiały mnie nieprzebrane tłumy. Nigdy nie widziałam takiego morza motocykli i tylu mężczyzn w czarnych skórach naraz. Po kilku randomowych rozmowach przekonałam się jednak, że poza mną nie ma tu chyba żadnych rodzin ofiar. Nikogo z przyjezdnych, z którymi rozmawiałam (20-30 osób) nie łączyło nic ze Wschodnią Galicją ani Wołyniem. W pomniku najbardziej ekscytowało ich to, że przez tyle lat nie można go było postawić, bo „nawet PiS się bał!”. Teraz jak już stał, przestał być ważny. Głównym tematem było to, że teraz trzeba żądać ekshumacji. Bo na to Ukraińcy na pewno się nie zgodzą, a Tusk będzie pękał. Większość moich rozmówców reprezentowała Konfederację. Jako potomkinię ofiar traktowali mnie z początku z szacunkiem, ale gdy okazało się, że nie palę się do ekshumacji, a w dodatku wyrażam wątpliwość co do estetyki pomnika (zdjęcie poniżej) ich szacunek szybko przeszedł w irytację. Czułam, że zawadzam. Gęstniejącą atmosferę rozładowała na szczęście "radosna" wieść, że podobno „Ukry” szykują się, żeby wyskoczyć z krzaków podczas mszy i zakłócić uroczystość. Moi rozmówcy porzucili mnie i podekscytowani zaczęli przygotowywać się do bitki. Ewidentnie to byłoby dla nich najpiękniejsze zwieńczenie pielgrzymki. 

Żadni Ukraińcy jednak z krzaków nie wyskoczyli. Msza odbyła się bez zakłóceń. A czciciele pamięci moich krewnych udali się do innej miejscowości, gdzie wieczorem odbyła się patriotyczna rekonstrukcja rzezi.

20
хв

Kości moich zmarłych niech karmią drzewa

Sestry
Ukraińcy pomagają Amerykanom z Los Angeles dotkniętym pożarem

Los Angeles płonie. Pożary w stanie Kalifornia są jednymi z największych w historii regionu. Ogień objął obszar 12,5 tysiąca hektarów, zmuszając setki tysięcy ludzi do ewakuacji. Zginęło co najmniej 25 osób, spłonęło ponad 10 tysięcy budynków. Strażacy pracują bez wytchnienia, lecz najpotężniejsze pożary nie zostały jeszcze w pełni opanowane.

Tragedię spowodowało samoczynne zapalenie się lasu po długiej suszy, swoje zrobił też huraganowy wiatr. Zewsząd płynie wsparcie dla osób dotkniętych przez katastrofę, powstają inicjatywy wolontariackie. W pomoc włączają się również Ukraińcy. Sestry rozmawiały z przedstawicielami ukraińskiej społeczności w Kalifornii, którzy pracują w jednym z centrów wolontariackich w pobliżu Los Angeles.

Ołeksandra Chułowa, fotografka z Odesy, przeprowadziła się do Los Angeles rok temu. Mówi, że kiedy wybuchły pożary, wciąż pojawiały się kolejne wiadomości o tym, ile osób straciło swoje domy. Ukraińcy natychmiast zaczęli się organizować:

– Aleks Denisow, ukraiński aktywista z Los Angeles, szukał wolontariuszy do pomocy w dystrybucji ukraińskiej żywności wśród poszkodowanych – mówi. – Posiłki są przygotowywane przez Ukrainki z organizacji House of Ukraine w San Diego. Przygotowały już ponad 300 litrów barszczu ukraińskiego i około 400-500 krymskotatarskich czebureków. Zebraliśmy się z naszymi przyjaciółmi i postanowiliśmy przyłączyć się do tej inicjatywy.

Rozwoziliśmy jedzenie w okolicach tej części miasta, w której doszło do pożarów. Na obóz dla wolontariuszy udostępniono nam duży parking. Było nasze jedzenie, był duży ukraiński food truck z Easy busy meals – serwowano z niego pierogi. Inni rozdawali ubrania, pościel, produkty higieniczne itp. Każdy robił, co mógł. Naszym zadaniem było nakarmienie ludzi. Zaczęliśmy o 10.00 i skończyliśmy o 20.00.

W sumie było nas około 30. Panią, która smażyła chebureki przez 10 godzin bez odpoczynku, w pełnym słońcu, żartobliwie nazwaliśmy „Generałem”. Jak przystało na prawdziwą Ukrainkę, wzięła sprawy w swoje ręce i przydzieliła każdemu z nas zadanie. To silna, lecz zarazem miła kobieta.

Rozdaliśmy około 1000 talerzy barszczu. Obszar, na którym działaliśmy, był dość rozległy, więc chodziliśmy po nowo utworzonym „centrum pomocy” z głośnikiem, przez który informowaliśmy, że mamy pyszne ukraińskie jedzenie – za darmo. Na początku miejscowi trochę obawiali się jeść nieznane im potrawy, ale kiedy spróbowali, nie mogli przestać. Czebureki bardzo im zasmakowały, przypominały im lokalne danie empanadas. Ustawiła się po nie bardzo długa kolejka.

Anna Bubnowa, wolontariuszka, która uczestniczyła w inicjatywie, napisała: „To była przyjemność pomagać i proponować ludziom nasz pyszny barszcz. Wszyscy byli zachwyceni i wracali po więcej”.

Aleks Denisow, aktor i aktywista, jeden z organizatorów pomocy mieszkańcom Los Angeles dotkniętym kataklizmem, mówi, że społeczność ukraińska w południowej Kalifornii jest liczna i aktywna. Dlatego była w stanie szybko skrzyknąć wolontariuszy, przygotować posiłki i przybyć na miejsce.

Na swoim Instagramie Aleks wezwał ludzi do przyłączenia się do inicjatywy: „Przynieście wodę i dobry humor. Pomóżmy amerykańskiej społeczności, która przez te wszystkie lata pomagała społeczności ukraińskiej”.

– Wielu Ukraińców, jak ja, mieszka na obszarach, z których ewakuowano ludzi – lub na granicy z takimi obszarami – mówi Aleks. – Trudno nam było się połapać, co się naprawdę dzieje. To było tak podobne do naszej wojny i tego żalu po stracie, który odczuwamy każdego dnia. To Peter Larr, Amerykanin w trzecim pokoleniu z ukraińskimi korzeniami, wpadł na ten pomysł, a my wdrożyliśmy go w ciągu zaledwie 24 godzin.

Niestety mieliśmy ograniczone możliwości, więc musieliśmy podziękować wielu osobom, które chciały pomagać wraz z nami. Amerykanie byli niesamowicie wdzięczni i wręcz zachwyceni naszym jedzeniem. Rozmawiali, dzielili się swoimi smutkami i pytali o nasze.

Naszego barszczu, pierogów, chebureków i innych potraw spróbowało 1000, a może nawet 1500 osób. Jednak wiele więcej było tych, którzy podchodzili do nas, by po prostu porozmawiać, zapytać o wojnę w Ukrainie, o nasze życie, kulturę.

Lokalni mieszkańcy masowo opuszczają niebezpieczne obszary, powodując ogromne korki na drogach. Pożary ogarnęły już 5 dzielnic miasta, wszystkie szkoły są zamknięte. Już teraz ten pożar został uznany za najbardziej kosztowny w historii. Swoje domy straciło też wiele hollywoodzkich gwiazd, m.in. Anthony Hopkins, Mel Gibson, Paris Hilton i Billy Crystal.

Zdjęcia publikujemy dzięki uprzejmości Ołeksandry Chułowej i Aleksa Denisowa

20
хв

Barszcz dla pogorzelców. Jak Ukraińcy pomagają ofiarom katastrofy w Los Angeles

Ksenia Minczuk

Możesz być zainteresowany...

Ексклюзив
20
хв

Polska prezydencja w UE: szansa i nowe wyzwania dla Ukrainy

Ексклюзив
20
хв

Rok nieznanego

Ексклюзив
20
хв

Anusz Towmasjan: – Przywódczynią trzeba się urodzić

Skontaktuj się z redakcją

Jesteśmy tutaj, aby słuchać i współpracować z naszą społecznością. Napisz do nas jeśli masz jakieś pytania, sugestie lub ciekawe pomysły na artykuły.

Napisz do nas
Article in progress