Exclusive
20
min

Nijolė Dirginčienė: Jesteś zmęczony wojną w Ukrainie? To przygotuj się do bycia następnym celem Rosji

Żeby zwalczyć korupcję potrzebna jest ścisła kontrola społeczna i wola polityczna. Na Litwie dzięki temu korupcja znacznie się zmniejszyła. W Birsztanach istnieją komisje antykorupcyjne i wysokie kary - mówi burmistrzyni znanego litewskiego kurortu

Iryna Kasjanowa

Nijolė Dirginčienė jest burmistrzynią od prawie 17 lat. Zdjęcie: archiwum prywatne

No items found.

Zostań naszym Patronem

Dołącz do nas i razem opowiemy światu inspirujące historie. Nawet mały wkład się liczy.

Dołącz

W tym roku Nijolė Dirginčienė po raz piąty została burmistrzynią Birsztan, jednego z najpopularniejszych kurortów wypoczynkowych w Europie. Miasto, które wygląda jak z bajki, zapewniło schronienie i pracę ukraińskim uchodźcom.

sama zna ukraińskie kobiety, które przyjechały na Litwę z powodu wojny, ponieważ w małym miasteczku spotyka je w klinice lub parku, a burmistrz jest otwarty na komunikację. Członkowie rodziny Dirginčienė byli represjonowani i zabijani przez reżim sowiecki, a litewska polityk podziela uczucia Ukraińców i odnosi się do nich, w tym poprzez własną historię. Mówiła o tym w wywiadzie dla Sestry.

Irina Kasjanova: Jak zmieniło się miasto Birsztany od czasu przybycia Ukraińców i wojny?

Nijolė Dirginčienė: Atak na Ukrainę wywarł na nas ogromny wpływ. Ukraina leży w centrum Europy i zawsze byliśmy przyjaźnie nastawieni do Ukrainy. I rozumiemy, że jeśli nie wygracie, Putin i Rosjanie przyjdą na Litwę, Łotwę, do Estonii. I Ameryka to rozumie, więc to pomaga.

IK: Pierwsi uchodźcy z Ukrainy przybyli 10-14 dni po rozpoczęciu wielkiej wojny, a wy zaoferowaliście im mieszkania, pracę, pomoc materialną i humanitarną. Jak udało się to zorganizować?

ND: 24 lutego 2022 r. mieliśmy nadzwyczajne spotkanie. Skontaktowaliśmy się z każdym przedsiębiorstwem, w tym z sanatoriami, aby dowiedzieć się, ilu Ukraińców mogą przyjąć. Do czasu przybycia uchodźców mieliśmy listę miejsc pracy.

Powołaliśmy komitet do współpracy z Ukraińcami. Wiedzieliśmy o wszystkich, którzy przyjeżdżali. Zorganizowaliśmy pomoc, a  rodziny z dziećmi, podobnie jak Litwini, otrzymują specjalny dodatek "dziecięcy". W Birsztanach na 105 Ukraińców, którzy otrzymali tymczasową ochronę, jest 19 dzieci. Płacimy dodatkowo właścicielom domów za udostępnianie mieszkań Ukraińcom.

IR: Jak zareagowali Litwini?

ND: Ludzie przychodzili i oferowali pomoc - rzeczy, jedzenie, mieszkania. Oczywiście, podobnie jak w innych krajach, są u nas różni ludzie, niektórzy nie lubią Ukraińców. Ale jest ich niewielu.

IR: Czy zauważa Pani zmęczenie wojną i Ukraińcami?

ND:  Takim ludziom mówię: - Jesteś zmęczony wojną w Ukrainie? To przygotuj się do bycia następnym celem Rosji.

Śniadanie z burmistrzynią w ukraińskich barwach. Zdjęcie: archiwum prywatne

IR: Czy miasto przygotowuje się na ewentualny atak? Budujecie schrony?

ND: Tak. W mieście nie ma specjalnych schronów. Są tylko piwnice w wieżowcach, sanatoria i szkoły, które można zaadaptować na ten cel, w sumie 11 takich pomieszczeń. Istnieje program ich wyposażenia. Opracowujemy wszystkie opcje na wypadek, gdyby coś się stało i musielibyśmy szybko znaleźć schronienia dla obywateli.

IR: Litwa jest jednym z głównych sojuszników Ukrainy. Pomagacie wysyłając broń i pomocą humanitarną, za co wam dziękujemy. Jakie jest zaangażowanie pani miasta?

ND: Zbieramy pomoc humanitarną zarówno przez Czerwony Krzyż, jak i Caritas: pieniądze, rzeczy dla wojska i cywilów. I wysyłamy je do miast w Ukrainie.

IR: Wiele litewskich rodzin było dotkniętych sowieckimi represjami...

ND: Na Litwie praktycznie nie ma rodzin, które nie ucierpiały z powodu sowieckich represji. Moim krewnym udało się uniknąć wysłania do sowieckich obozów, ponieważ zdołali wyjechać z jednego regionu Litwy, Żmudzi, do innego. Chociaż moi krewni byli na listach. Ale w rodzinie mojego męża są zarówno wygnańcy, jak i ci, którzy zmarli na wygnaniu. Wujek, który był partyzantem, został zabity. To były ciężkie czasy. Nie chcemy powtórki.

IR: Rosjanie mają zakaz wjazdu na Litwę. Czy wpłynęło to na dochody kurortu?

ND: Przed 1990 rokiem było bardzo dużo Rosjan. Przed wojną w Ukrainie tylko około 5% turystów pochodziło z Rosji. Teraz nasi goście pochodzą z Niemiec, Łotwy, Polski i Izraela.

IK: Pani kraj jako jeden z pierwszych przestał kupować rosyjski gaz. Jak sobie z tym radzicie?

ND:Kupujemy go w innych krajach np. skandynawskich. Mamy alternatywne źródła energii, takie jak paliwo stałe i pelet.

IR: Widzę panele słoneczne nawet na dachu szkoły. Jakie inne energooszczędne pomysły stosujecie?

ND: Panele słoneczne pojawią się na innych dachach. W regionie Kowna powstanie duży park alternatywnych sieci energetycznych, paneli i wież wiatrowych. To dla nas priorytet.

IR: Czy ogrzewanie stało się droższe? Jak można zaoszczędzić pieniądze?

ND: Oczywiście. Wszystko podrożało - paliwo, dostawy i logistyka. Staramy się o projekt z Unii Europejskiej. Zamierzamy modernizować kotły np. na drewno.

IR: Litwa jest członkiem Unii Europejskiej od prawie 20 lat. Co przyniosło to Pani miastu?

ND: Wszystkie nasze projekty - drogi, oświetlenie, renowacja budynków, parki, ścieżka zdrowia, taras widokowy - zostały zrealizowane ze środków unijnych. W tym czasie Litwa bardzo się zmieniła. Pojawiły się fundusze celowe na poprawę wsi i zaopatrzenia w wodę. Obecnie pracujemy nad kładką rowerowo-pieszą przez rzekę Niemen.

Rzadkie chwile odpoczynku. Zdjęcie: archiwum prywatne

IK: Jakie wyzwania stoją przed Ukrainą w drodze do UE? Czego musimy się nauczyć?

ND: Trzeba rozwijać samorządność lokalną. Możemy wystąpić w tej sprawie w roli ekspertów. Podpisujemy właśnie umowę z samorządem Szacka (miasto uzdrowiskowe na Ukrainie - red.). Pomożemy im, podpowiemy, jak przyciągnąć unijne pieniądze. Wiem, że będą programy ukraińsko-polskie w ramach współpracy transgranicznej. Być może powstaną projekty Ukraina-Polska-Litwa. Birsztany mają wiele projektów z Polską. Jednym z nich jest zorganizowanie opieki nad osobami starszymi w naszym ośrodku podstawowej opieki zdrowotnej.

IR: Ukraina jest często oskarżana o korupcję. Proszę nam opowiedzieć o doświadczeniach w walce z korupcją na Litwie.

ND: Potrzebna jest ścisła kontrola społeczna i wola polityczna. Na Litwie korupcja znacznie się zmniejszyła. W Birsztanach istnieją komisje antykorupcyjne, a poziom odpowiedzialności za korupcję jest bardzo wysoki. W Ukrainie, jak słyszymy, macie wiele do zrobienia w tym obszarze.

IR: Czy była Pani w Ukrainie?

ND: Oczywiście, kiedy byłam studentką, jeździłam na narty w Karpaty. Jasinia, Jaremcze. Byłam we Lwowie i Kijowie. I już jako urzędniczka - na Krymie.

IR: Zajmuje się Pani polityką od 1985 roku. W prasie porównywano Pana do Angeli Merkel i Helmuta Kohla. Na kim się Pani wzorowała?

ND: Na żelaznej damie - Margaret Thatcher.

IK: Kurort jest liderem w wielu rankingach zarówno pod względem udogodnień, jak i jakości usług. To bardzo piękne, nowoczesne miasto. Jak udało się to osiągnąć?

ND: Po raz pierwszy zostałam burmistrzynią w 2007 roku. Nie było łatwo "odebrać" władzę mężczyznom. Ale miałam już duże doświadczenie w samorządzie - jako członkini rady miasta i menedżerka.

W tamtych czasach Birsztany podupadały. Było bardzo mało turystów, nic się nie budowało i nie było żadnych projektów unijnych. Do 1990 roku ludzie przyjeżdżali do nas na leczenie z Rosji, Białorusi, Ukrainy i Izraela. Europa o nas nie wiedziała, mimo że Birsztany jako kurort ma ponad 170 lat. Weszłam jak huragan i stworzyłam własny, silny zespół. Przeanalizowaliśmy, dlaczego miasto jest w takim stanie. Przeprowadziliśmy ankietę wśród mieszkańców i turystów, aby dowiedzieć się, co chcieliby zobaczyć w mieście. Opracowaliśmy plan strategiczny i zaczęliśmy remontować sanatoria oraz przyciągać inwestorów. Musieliśmy udowodnić, że inwestowanie jest dla nich opłacalne, ponieważ nasze miasto to tradycje, reputacja, unikalne metody leczenia i rehabilitacji oraz wspaniałą wodę mineralną.

Woda jest bardzo czysta i pochodzi ze źródeł oddalonych o 10 kilometrów od kurortu.

Burmistrzyni zwraca uwagę na projekty społeczne i edukacyjne. Zdjęcie: archiwum prywatne

Firma kupiła zniszczone budynki, wyremontowała je i zbudowała nowe. Przyciągnęli fundusze z Unii Europejskiej. Jakość życia w mieście poprawiła się. Prawie co drugi dom w mieście został odnowiony. Budowane i remontowane są wielopiętrowe budynki.

Teraz zatrudniamy nie tylko mieszkańców Birsztan, ale także ludzi z sąsiednich miast, w tym z Kowna. Dzieci z innych miast przyjeżdżają do przedszkola i szkoły, ponieważ jakość edukacji jest wysoka. Inwestujemy w edukację, sport i kulturę.

IR: Miasto organizuje imprezy masowe, które przyciągają gości z różnych miejsc: festiwal latawców, zawody balonowe, dzień muzyki ulicznej, festiwal ognia. Kto wymyśla te święta?

ND: Organizuję "Śniadania z Burmistrzynią", na które zapraszam przedsiębiorców, społeczeństwo, przedstawicieli sektora usług, medycyny. Wymieniamy się planami - co miasto zamierza zrobić, co biznes może zaoferować. I pojawiają się nowe projekty. Na przykład najdłuższy tor saneczkowy na Litwie, wieża widokowa w Birsztanach i ścianka wspinaczkowa. Właściciel toru saneczkowego już planuje budowę nowej atrakcji dla samochodzików dziecięcych. A pokoje dziecięce w sanatoriach pojawiły się po przeprowadzeniu ankiety wśród turystów. To jest synergia.

Jestem członkinią Europejskiego Komitetu Regionów. Często jestem w Brukseli, rozmawiając z burmistrzami z 27 krajów UE. Wnoszę pomysły i doświadczenie. Ponadto przewodniczę zarządowi regionu kowieńskiego, który obejmuje 8 samorządów lokalnych, gdzie również wymieniamy się pomysłami.

IR: Pani mąż Jonas pracuje w lokalnej bibliotece, a Pani synowa Jyrati jest zastępczynią dyrektora centrum dla dzieci. Czy to oni podsuwają Pani pomysły, czy raczej opowiadają, na co skarżą się ludzie?

ND: Często dyskutujemy z mężem. Czasami ostro. Ale zawsze sama podejmuję decyzje. Mój mąż i syn pracowali w sektorze prywatnym. Mój mąż był właścicielem firmy meblarskiej, potem pracował przy maszynach. Ma duże doświadczenie menedżerskie..

IR: Mieszka Pani w zwykłym bloku. Czy sąsiedzi często proszą Panią o pomoc lub podchodzą na ulicy?

ND: W budynku jest 12 mieszkań. Mój mąż i ja otrzymaliśmy nasze mieszkanie ponad 30 lat temu. Przyjaźnimy się z naszymi sąsiadami. Mamy własną społeczność. Jeśli widzą jakieś problemy w mieście, zawsze służę pomocą.

Z mężem. Zdjęcie: archiwum prywatne

Ale jeśli ludzie przychodzą do mnie do domu w sprawach osobistych, zawsze mówię: "Przyjdź do mojego biura".

Jeśli ktoś podejdzie do mnie podczas spaceru w parku lub wzdłuż nabrzeża Niemna, mogę słuchać i rozmawiać.

IR: Zawsze dobrze Pani wygląda. Czy poświęca Pani sobie dużo czasu przy tak napiętym grafiku? Czy ma Pani stylistów?

ND: Jestem osobą publiczną. Kobieta na stanowisku kierowniczym powinna zawsze wyglądać elegancko, aby wszyscy byli z niej dumni i o niej mówili. Nie mam stylisty. Jestem swoją własną stylistką.

IR: Czy gotuje Pani w domu? Jakie jest Pani ulubione danie?

ND: W domu w weekendy lubię gotować placki z jabłkami, piekę mięso i robię tradycyjne zeppeliny.

Ponadto w naszym mieście mamy tradycję: ja i członkowie rady Birštonas przygotowujemy śniadanie dla mieszkańców i gości ośrodka. Smażymy jajka, pieczemy naleśniki i parzymy kawę. To był mój pierwszy pomysł w urzędzie. W ten sposób komunikujemy się z ludźmi przy śniadaniu. W mieście jest wiele starszych osób. Są zadowoleni. Mówią, że mogą jeść w domu, ale są zainteresowani rozmową.

IR: Czy ma Pani jakieś hobby?

ND: Uwielbiam hodować kwiaty. Kiedyś przysięgłam mężowi, że nigdy nie będę miała ogrodu. Mieliśmy dużą posiadłość i pracowaliśmy nad nią przez 20 lat. Powiedziałam, że to za dużo. Ale nigdy nie należy przysięgać. Kiedy mój syn wrócił do Birsztan z Kowna, przekazaliśmy mu posiadłość.

A teraz mamy ogród 10 km od miasta. Mały domek i kwiaty. Tak spędzam weekendy.

IR: Kieruje Pani miastem od prawie 17 lat. Czy będzie się Pani ubiegał o reelekcję?

ND: Myślę, że nie. Chcę pożyć dla siebie. Z przyjemnością zajmę się moimi wnukami. Chciałabym, żeby na moje miejsce przyszedł ktoś, kto zna się na mieście i sprawi, że Birsztany dalej będą się zmieniały.

No items found.
Р Е К Л А М А
Dołącz do newslettera
Thank you! Your submission has been received!
Oops! Something went wrong while submitting the form.

Dziennikarka. Pracowała między innymi w „Kijowskiej Gazecie”, gazecie „Segodnia”. Obecnie przebywa na Litwie z wnukami jako uchodźczyni wojenna.

Zostań naszym Patronem

Nic nie przetrwa bez słów.
Wspierając Sestry jesteś siłą, która niesie nasz głos dalej.

Dołącz

– Stany Zjednoczone nie chcą rozwiązania NATO, ale wychodzą z założenia, że musi to być sojusz, w którym każdy z partnerów ponosi swoją część odpowiedzialności – stwierdził sekretarz stanu USA Marco Rubio.

Od powrotu Donalda Trumpa do Białego Domu różnice między partnerami po obu stronach Atlantyku tylko się pogłębiają. Kolejny klin w transatlantycką jedność, co może skutkować nawet odwołaniem czerwcowego szczytu NATO, może wbić „pokojowa” umowa Trumpa. W tym dokumencie, z którym zapoznali się dziennikarze Reutersa, jest m.in. mowa, że USA de iure uznają Krym za część Rosji, a de facto – kontrolę Federacji Rosyjskiej nad okupowanymi częściami obwodów ługańskiego, donieckiego, zaporoskiego i chersońskiego. W innym punkcie proponuje się Ukrainie rezygnację z dążeń do przystąpienia do NATO.

Dla Europejczyków uznanie aneksji ukraińskiego półwyspu jest nie do przyjęcia. „Krym i dążenia Ukrainy do członkostwa w NATO to czerwone linie. Nie możemy z nich zrezygnować” – cytuje „Financial Times” wysokiego rangą europejskiego urzędnika. Ukraina i UE przekazały Amerykanom swoją wizję pokojowego rozwiązania, która według Reutersa zasadniczo różni się od propozycji amerykańskich. Według europejskich polityków i ekspertów przed UE stoi trudne zadanie: ponowne zjednoczenie Europy dla jej bezpieczeństwa i uruchomienie własnej produkcji wojskowej na dużą skalę.

Czy wszystkie kraje europejskie są na to gotowe i czy istnieje alternatywa dla NATO? Kto może stać się sojusznikiem Europy w nowej architekturze bezpieczeństwa i jaką rolę odegra w niej Ukraina? Czy Trump jest zdolny porzucić europejskich sojuszników? I czy groźby Moskwy zmierzające ku podważeniu trwałości Sojuszu są realne?

NATO i priorytety Trumpa

Jak ocenia Giuseppe Spatafora, analityk Instytutu Badań nad Bezpieczeństwem Unii Europejskiej, polityka USA wobec Europy w kwestiach bezpieczeństwa może oscylować między dwoma scenariuszami. Pierwszy można warunkowo określić jako „oko za oko”. Jego istota polega na tym, że USA nie planują ostatecznego wycofania się z Europy, ale wykorzystują tę sprawę jako narzędzie nacisku, zmuszając sojuszników do zwiększenia wydatków na obronę – z jednoczesnym naciskiem na zakup amerykańskiej broni. Posłusznych sojuszników USA wesprą, pozostałych ukarzą. Według Spatafory doprowadzi to ostatecznie do powstania dwustronnej struktury stosunków obronnych.

Drugi scenariusz analityk nazywa „Żegnaj, Europo”:

— W tym wariancie Stany Zjednoczone strategicznie odchodzą od Europy, koncentrując się na innych regionach. Siły zbrojne i infrastruktura są przenoszone w celu ochrony terytorium amerykańskiego lub w rejon Indo-Pacyfiku. Stany Zjednoczone starają się jak najszybciej wycofać się z regionalnych konfliktów, w szczególności z wojny w Ukrainie, pozostawiając tę wojnę Europie. Pentagon dokonuje przeglądu zakupów, koncentrując się na wojnie morskiej na Pacyfiku. Sprzedaż broni zostaje przekierowana do sojuszników azjatyckich.

Realizacja tego wariantu może trwać latami, choć może ją przyspieszyć kryzys zewnętrzny lub chęć Trumpa, by szybko zdobyć punkty polityczne

Stany Zjednoczone już przenoszą akcenty na Daleki Wschód, o czym Trump mówi zupełnie otwarcie, zauważa Wołodymyr Ohryzko, minister spraw zagranicznych Ukrainy w latach 2007 – 2009. Kierunek azjatycki jest dla niego zasadniczo ważniejszy niż europejski, więc działa adekwatnie:

— Skoro Europa mnie nie interesuje, to po co mam w niej utrzymywać: a) wojska i wydawać na to kolosalne środki; b) chronić Europę, jeśli nie płaci za swoje bezpieczeństwo; c) poza tym uważam, że Europejczycy już od dawna wykorzystują Amerykę.

Z tego punktu widzenia zwrot na wschód jest całkowicie logiczny.

Jednak według Ohryzki największe zagrożenie zarówno dla Ukrainy, jak dla całej Europy, jest związane są z tym, że Trump nie widzi w Rosji zagrożenia:

— Rosja jest dla niego teoretycznie możliwym sojusznikiem w walce z Chinami. To głupota najwyższej próby, ale nie możemy wejść do jego głowy i powiedzieć mu, że jest inaczej. Dlatego oczywiste jest, że w jakiejś perspektywie należy spodziewać się odejścia USA od Europy.

Czy oznacza to, że Trump wyjdzie z NATO? Myślę, że nie, bo NATO to bardzo ważny instrument, by co najmniej koordynować jakieś działania i nie zepsuć stosunków ostatecznie
Francuskie siły powietrzne i kosmiczne podnoszą swą gotowość w bazie lotniczej BA116 w regionie Grand Est. Zdjęcie: Christine Biau/Sipa/Sipa/East News

Nie należy jednak mylić tego, co mówi administracja Trumpa, z tym, co administracja Trumpa faktycznie robi. Albowiem często pojawiają się oświadczenia, pretensje, ultimata, które nie przekładają się na rzeczywistość. Częściowo wynika to z niestabilności charakterystycznej dla wysoce spersonalizowanego reżimu, który w niektórych przypadkach składa się z dość niekompetentnych ludzi. Tak widzi sprawę Keir Giles, starszy konsultant brytyjskiego centrum analitycznego Chatham House.

Giles podaje przykład Kanady. Trump na kilka tygodni o niej zapomniał, ale ostatnio powrócił do swoich roszczeń wobec niej z nową energią. W związku z tym na razie wszyscy amerykańscy urzędnicy w strukturach NATO pozostają na swoich stanowiskach, a amerykańskie wojsko nadal stacjonuje w Europie. Nie sposób jednak przewidzieć, co się stanie, gdy administracja Trumpa o obu tych sprawach sobie przypomni. Podobnie jak kolejnych działań Trumpa.

– Kluczowe pytanie: „Czy Stany Zjednoczone wyjdą z NATO?” – nie ma w rzeczywistości znaczenia, ponieważ żadne państwo nie musi wychodzić z Sojuszu, by ta organizacja przestała istnieć. Jeśli na przykład USA zablokują współpracę na podstawie artykułu 5, mogą wyrządzić znacznie większą szkodę niż poprzez bezpośrednie ich wyjście z Sojuszu.

Zagrożenie bezpieczeństwa czy gra pod publiczkę?

Sekretarz Rady Bezpieczeństwa Rosji Siergiej Szojgu 24 kwietnia w wywiadzie dla rosyjskich mediów zadeklarował gotowość Rosji do użycia broni jądrowej. Swierdził, że Rosja uważnie obserwuje przygotowania wojskowe krajów europejskich. Przypomniał również o zmianach wprowadzonych w zeszłym roku do rosyjskiej doktryny jądrowej, które pozwalają na użycie broni jądrowej w przypadku jakiejkolwiek agresji wobec Rosji lub Białorusi.

Wcześniej, 15 kwietnia, dyrektor rosyjskiej Służby Wywiadu Zagranicznego Siergiej Naryszkin oskarżył NATO o nasilenie aktywności wojskowej w pobliżu granic Rosji.

Jednocześnie oskarżył Polskę i kraje bałtyckie o szczególną agresywność i powiedział, że to one pierwsze ucierpią w przypadku konfliktu Rosji z NATO

Prezydent Polski Andrzej Duda nazwał groźby Naryszkina klasyczną dezinformacją, twierdząc, że wszystko, co robi NATO, jest jedynie odpowiedzią na rosyjską agresję.

Natomiast Radosław Sikorski, minister spraw zagranicznych Polski, podczas wystąpienia w Sejmie 23 kwietnia stwierdził, że Rosja rozumie tylko pokój przez siłę, i poradził Moskwie, aby lepiej zarządzała własnym terytorium: „Zamiast fantazjować o ponownym podbiciu Warszawy, martwcie się o to, czy utrzymacie Chajszenwaj” [Władywostok - red.].

Radosław Sikorski podczas przemówienia w Sejmie. Warszawa, 23 kwietnia 2025 r. Zdjęcie: ANDRZEJ IWANCZUK/REPORTER

Oświadczenia rosyjskich urzędników to typowa rosyjska polityka szantażu, podkreśla Wołodymyr Ohryzko. Niestety – ona działa:

– Bo na Zachodzie jak diabły kadzidła boją się samego już tylko określenia „broń jądrowa”. A Rosja wymachuje nim na prawo i lewo, oficjalnie i nieoficjalnie. I właśnie na tym się opiera – nawiasem mówiąc, od wieków – rosyjska polityka wobec Zachodu: na zastraszaniu, kłamstwach i itp. Na razie to działa. Nasz ukraiński cel powinien polegać na wyjaśnieniu europejskim przyjaciołom, że Putin tak bardzo chce żyć, że tematu wojny z NATO w ogóle nie ma na agendzie.

Jeśli nie był w stanie przez trzy lata całkowicie zająć dwóch ukraińskich obwodów, to co tu mówić o zaatakowaniu NATO, jego połączonych sił, niezależnie od tego, jak bardzo by nie były teraz zdezorganizowane

Siedem krajów europejskich wezwało Trumpa i amerykański Kongres do nieulegania szantażowi i oszustwom Rosji. Przewodniczący komisji spraw zagranicznych parlamentów krajów bałtyckich, Francji, Czech, Wielkiej Brytanii i Ukrainy 25 kwietnia opublikowali wspólne oświadczenie, w którym podkreślili konieczność bezkompromisowej ochrony suwerenności i integralności terytorialnej Ukrainy. Wezwali również do przyspieszenia procesu przystąpienia Ukrainy do Unii Europejskiej i NATO oraz konfiskaty na rzecz Kijowa zamrożonych rosyjskich aktywów.

„Nie możemy powtórzyć błędów Monachium z 1938 roku. Negocjacje ze zbrodniarzem wojennym Putinem są bezsensowne: jego głównym celem jest osłabienie i upokorzenie naszego sojusznika, Stanów Zjednoczonych” – czytamy w ich oświadczeniu.

Ukraina oczekuje, że gwarancje bezpieczeństwa ze strony Stanów Zjednoczonych będą tak silne, jak dla Izraela. Zdjęcie: OPU

Istnieje wiele spekulacji na temat tego, gdzie Rosja może zadać następny cios – czy to w celu przetestowania NATO, czy próby zniszczenia Sojuszu, czy też w celu bezpośredniej ekspansji terytorialnej. Wiele uwagi poświęca się oczywiście krajom bezpośrednio graniczącym z Rosją. Tyle że dla Rosji niekoniecznie muszą to być cele najbardziej atrakcyjne, uważa Keir Giles:

– Dla Rosji sensowne jest zaatakowanie tego systemu tam, gdzie są jego najsłabsze punkty. Jeśli więc macie kraj, który określił się jako współlider tak zwanej koalicji chętnych, jak Wielka Brytania, i jeśli wygląda na to, że może on wprowadzić wojska do Ukrainy, by spróbować wesprzeć ukraińską suwerenność, to kraj ten staje się celem dla Rosji.

Alternatywne sojusze i sojusznicy

W końcu Amerykanie wycofają się z Europy. Pytanie tylko o czas i algorytm działań – tzn. jak to zrobią, uważa dyrektor Centrum Strategii Obronnych Ołeksandr Chara. Na przykład nadal otwarta pozostaje kwestia strategiczna, czy Amerykanie zwiną swój parasol nuklearny nad Europą:

– Druga kwestia jest oczywista: NATO jest fundamentem obecnego systemu bezpieczeństwa. Jeśli Stany Zjednoczone ograniczą swoje zobowiązania, będzie to oznaczało, że trzeba przekształcić tę organizację, dostosowując ją do obecnych wyzwań – ale z zasobami znacznie bardziej ograniczonymi pod względem wojskowym i technologicznym.

Stany Zjednoczone są arsenałem demokracji, produkują duże ilości zaawansowanej broni, a poza tym częściowo zapewniają infrastrukturę, dowodzenie, wywiad i wsparcie technologiczne dla NATO. Zastąpienie tego wymaga czasu i inwestycji

Tak czy inaczej, Chara jest przekonany, Ukraina musi zintegrować swoje standardy ze standardami NATO, nie rezygnować z perspektywy członkostwa w Sojuszu, a w przypadku pojawienia się alternatywnych sojuszy bezpieczeństwa – zająć w nich miejsce.

Jednak obecnie Ukraina potrzebuje gwarancji bezpieczeństwa. W swoich „pokojowych” propozycjach Stany Zjednoczone przerzucają własne zobowiązania wobec niej na kraje europejskie. Mimo to Wołodymyr Zełenski oświadczył, że Ukraina oczekuje od USA silnych gwarancji bezpieczeństwa – takich jak w przypadku Izraela. Według prezydenta Ukrainy obecność kontyngentu amerykańskiego w Ukrainie nie jest warunkiem koniecznym, lecz niezbędne są dane wywiadowcze i systemy obrony przeciwlotniczej, w szczególności Patriot.

Keir Giles zauważa, że mimo głosów o malejącej roli NATO, nie było dotychczas mowy (przynajmniej publicznie) o pilnej potrzebie poszukiwania bardziej stabilnej i niezawodnej alternatywy dla Sojuszu:

– W rzeczywistości niektóre organizacje, które mogłyby służyć jako rdzeń lub prototyp takiej organizacji, zostały w znacznym stopniu odrzucone. Słyszymy wiele rozmów o tak zwanej koalicji chętnych, ale istnieją przecież Wielonarodowe Połączone Siły – kierowana przez Wielką Brytanię grupa krajów północnoeuropejskich, które miały takie samo podejście do bezpieczeństwa i chciały być gotowe do działania w czasach, w których NATO nie byłoby w stanie tego bezpieczeństwa zapewnić. Teraz właśnie nadszedł na to czas, tyle że o tej organizacji całkowicie zapomniano.

Największe coroczne manewry NATO - Dynamic Mariner/Flotex25. Zatoka Kadyksu, 28 marca 2025 r. Zdjęcie: AA/Abaca/Abaca/East News

Wśród Europejczyków dominuje jedna koncepcyjna luka, która według Gilesa bardzo hamuje europejskie myślenie o nowym środowisku bezpieczeństwa:

– Chodzi o to, w jaki sposób w tych okolicznościach Ukraina będzie dostawcą bezpieczeństwa, a nie jego konsumentem. Przecież Ukraina jest jednym z najważniejszych, najsilniejszych krajów i armii, jeśli chodzi o utrzymanie linii frontu przeciwko Rosji.

Dlatego alternatywy dla NATO w zakresie bezpieczeństwa są możliwe, lecz wymagają silniejszego wykazania się przywództwem ze strony krajów, które rozumieją, jak poważne i pilne jest to wyzwanie. Giles zauważa jednak, że europejscy przywódcy wciąż szukają rozwiązań, które nie dostrzegają tej rzeczywistości:

– Jak szybko Europa może być gotowa? Potrzeba dużo czasu, by zniwelować 30 lat niszczenia własnego potencjału militarnego. Widzimy znaczne inwestycje w obronność, na przykład w takich krajach jak Polska. Ale na zachód od Warszawy, w Europie Zachodniej, nadal jest sprzeciw, co oznacza, że te ważne inwestycje nie są nawet publicznie omawiane.

Tymczasem zwiększenie wydatków na obronność powinno być obecnie jednym z priorytetów Europy, uważa Giuseppe Spatafora. Bruksela powinna pomóc państwom członkowskim, na przykład poprzez specjalne instrumenty finansowe lub wspólne pożyczki

Pokazałoby to Stanom Zjednoczonym determinację Europy, a także pozwoliło jej samodzielnie wspierać Ukrainę:

– Po drugie, UE musi inwestować w strategiczne możliwości, kluczowe dla autonomicznego potencjału wojskowego: transport lotniczy, wywiad, obronę przeciwlotniczą i tak dalej. Muszą też być zasoby do prowadzenia wojny – od artylerii po duże armie. Bez tego powstrzymanie Rosji bez USA będzie niemożliwe.

Projekt jest współfinansowany przez Polsko-Amerykańską Fundację Wolności w ramach programu „Wspieraj Ukrainę”, realizowanego przez Fundację Edukacja dla Demokracji

20
хв

Transatlantycki rozłam: czy Europa zdoła stworzyć nowy system bezpieczeństwa bez USA

Kateryna Tryfonenko
екран, мобільний телефон, гучномовець

<frame>Więcej wiedzy, mniej strachu - to hasło naszego nowego cyklu. Bo bezpieczeństwo to fakty, sprawdzone informacje, rzetelne argumenty. Im więcej będziemy wiedzieć, tym lepiej przygotujemy się na przyszłość.<frame>

Świadomość tego, czym jest bezpieczeństwo narodowe i z czego się składa, nie jest dziś przywilejem, ale koniecznością. Jeszcze ważniejsze jest jednak zrozumienie, że na wiele kluczowych obszarów bezpieczeństwa możemy wpływać sami – jako obywatele, mieszkańcy, a także migranci przebywający w Polsce. Bezpieczeństwo to nie tylko domena państwa, polityków i strategów. To nasza wspólna sprawa – codzienna praktyka oparta na wiedzy, współpracy i odpowiedzialności.

Główne obszary bezpieczeństwa narodowego to: bezpieczeństwo wojskowe, bezpieczeństwo sojusznicze, bezpieczeństwo energetyczne, bezpieczeństwo informacyjne, bezpieczeństwo gospodarcze, bezpieczeństwo społeczne, bezpieczeństwo ekologiczne.

Na niektóre z tych obszarów wpływają decyzje podejmowane na szczeblu państwowym lub międzynarodowym. Ale są też takie, na które możemy wpływać my – tu i teraz. I musimy to robić razem niezależnie od pochodzenia, języka czy historii. Bo tylko wtedy zbudujemy społeczeństwo naprawdę odporne na kryzysy. Jedną z takich kluczowych dziedzin jest dziś bezpieczeństwo informacyjne, które staje się pierwszą linią obrony we współczesnym świecie.

W XXI wieku wojna nie zawsze zaczyna się od wybuchów bomb. Czasami zaczyna się od posta na Facebooku, zmanipulowanego filmu na TikToku lub wyrwanej z kontekstu wypowiedzi, którą ktoś wrzuca do informacyjnego młyna

Zanim spadnie pierwsza rakieta, pojawiają się fake newsy, plotki i rosnące poczucie, że „coś jest nie tak”. W erze cyfrowej wiedza staje się naszym pierwszym schronieniem, a odporność informacyjna – nową formą obrony cywilnej.

Dezinformacja nie zna granic, a jej cel jest jeden: podzielić społeczeństwo, zasiać nieufność i podważyć zaufanie do państwa. Ukraina zbyt dobrze zna ten scenariusz. Rosyjską agresję poprzedziła zakrojona na szeroką skalę kampania dezinformacyjna, w której krok po kroku podważano podstawy jedności społecznej. Niestety te same metody próbuje się dziś stosować w Polsce.

Zdjęcie: Shutterstock

Czy Ukraińcy zamieniają się z bohaterów w kozły ofiarne? Fałszywe narracje uderzają w najsłabszych, a czasem w tych, którzy są po prostu „nowi” i bardziej widoczni. Od miesięcy słyszymy, że Ukraińcy „nie pracują”, „żyją za 800+”, „jeżdżą lepszymi samochodami niż Polacy” i „psują rynek pracy”.

Brzmi znajomo? Tak działa dezinformacja – prosto, emocjonalnie, bez faktów. A prawda? Prawda jest zupełnie inna.

78% Ukraińców w Polsce albo pracuje, albo aktywnie szuka pracy. To wyższy wskaźnik udziału w sile roboczej niż wśród wielu grup obywateli polskich. Pracują dużo – w logistyce, budownictwie, gastronomii, opiece. Wszędzie tam, gdzie Polacy często nie chcą już pracować. Co więcej, ich obecność pomaga utrzymać tempo wzrostu gospodarczego, które, gdyby ich nie było, uległoby spowolnieniu. Mówiąc wprost, Polska potrzebuje Ukraińców tak samo, jak Ukraińcy potrzebują bezpiecznego miejsca do życia.

Pieniądze? Tak, płyną, ale w jedną stronę – do budżetu. Według raportu BGK „Wpływ migrantów z Ukrainy na polską gospodarkę”, opublikowanego w marcu 2025 r., na każdą złotówkę wypłaconą Ukraińcom w ramach zasiłku 800+ do budżetu w postaci podatków i składek wraca 5,4 złotego. Nie, to nie oznacza, że Ukraińcy „oddają pięć razy więcej”. To oznacza, że oni oddają więcej, niż dostają. I to są twarde liczby, a nie opinie z Internetu.

A te luksusowe samochody? Tak, niektórzy Ukraińcy przyjeżdżali do Polski drogimi samochodami. Bo w Ukrainie, tak jak w Polsce, są ludzie, którzy takie samochody mają.

Warto zadać sobie pytanie: „Gdybyś miał 15 minut na to, by uciec z Kijowa lub Charkowa pod ostrzałem, to co byś wybrał: autobus czy własny samochód?” To nie jest luksus. To ratunek. Samochód to często jedyna rzecz, którą możesz zabrać ze swojego zbombardowanego domu

800+ dla Ukraińców? Polityczna straszak. W kampanii wyborczej ten temat powrócił jak bumerang – wraz z twierdzeniem, że „jeśli zabierzemy Ukraińcom przywileje, to Polakom zostanie więcej”. Problem polega na tym, że to nie tylko populizm, ale także mydlenie oczu. Po pierwsze, nie jest jasne, czy wtedy cokolwiek się zmieni. Po drugie, nawet jeśli się zmieni, to ta zmiana dotknie niewielkiej części społeczeństwa. Bo przeważająca większość ukraińskich rodzin radzi sobie samodzielnie i nie potrzebuje 800+.

A co z relacjami społecznymi? Obserwujemy ochłodzenie nastrojów. Według badania przeprowadzonego w listopadzie 2024 roku przez firmę Info Saliens oraz raportu opublikowanego przez Centrum Mieroszewskiego jednym z najbardziej zauważalnych zjawisk jest „znaczny spadek pozytywnych opinii o Polsce i Polakach. W 2022 roku 83% Ukraińców miało dobre zdanie o Polakach, podczas gdy w listopadzie 2024 roku odsetek ten spadł do 41%. Jednocześnie wzrosła liczba osób, które odnoszą się do nich neutralnie, co świadczy o coraz bardziej pragmatycznym charakterze tych stosunków”.

Są ku temu powody. To dezinformacja, wyczerpanie i brak jasnych narracji rządu. Tyle że nie mówimy o konflikcie – mówimy o nieporozumieniu, które można naprawić. Ale tylko poprzez dialog i fakty.

W przestrzeni publicznej nie można również pominąć tematu Wołynia – tragicznego i bolesnego rozdziału wspólnej historii, który do dziś budzi silne emocje. To właśnie ta rana jest najczęściej wykorzystywana jako narzędzie podziału. Pojawiają się głosy, że Ukraińcy „nie chcą oddać ciał”, że nie ma woli współpracy, że pamięć o zbrodni jest świadomie tłumiona.

Ale trzeba jasno powiedzieć: Wołyń to tragedia dla obu narodów. To dramatyczna karta historii, która zasługuje na prawdę, pamięć i godność, a nie na instrumentalizację i wykorzystywanie jej do podsycania wrogości

Upamiętnienie ofiar i szacunek dla historycznej prawdy są ważne. Jednak równie ważne jest to, by historia nie stała się bronią w rękach politycznych narratorów. Bo nie możemy cofnąć czasu. Możemy jedynie zdecydować, co zrobimy z tą pamięcią – i czy pozwolimy jej dzielić nas w czasie, w którym najbardziej potrzebujemy jedności.

Dzisiaj stoimy przed nowymi wyzwaniami: wojną, kryzysami, dezinformacją, podważaniem podstaw bezpieczeństwa. W takich czasach historia powinna być drogowskazem, a nie przeszkodą. Musimy patrzeć w przyszłość razem. Polacy i Ukraińcy.

Dezinformacja jest bronią masowego rażenia. Trzeba powiedzieć wprost: Polska nie będzie bezpieczna, jeśli nie zbuduje systemu oporu wobec manipulacji informacyjnych. Edukacja medialna, umiejętność krytycznego myślenia, rozpoznawania fałszywych źródeł i świadomego korzystania z mediów – wszystko to powinno być tak samo ważne jak wiedza o lokalizacji najbliższego schronu przeciwbombowego. Wystarczy jedna umiejętnie podana fałszywa wiadomość, by wywołać panikę, wzbudzić oburzenie lub zablokować system.

Poznań, 24.08.2024. Marsz z okazji Dnia Niepodleglosci Ukrainy. Zdjęcie: Fot. Lukasz Gdak/East News

I tu Ukraińcy mogą odegrać ogromną rolę. Bo mają doświadczenie w walce z dezinformacją, znają narzędzia, wiedzą, jak reagować. W Ukrainie lokalni liderzy – nauczyciele, bibliotekarze, obrona terytorialna, organizacje społeczne – stali się informacyjnymi „latarnikami”, budując sieci zaufania. W Polsce również możemy tworzyć takich liderów i ich wspierać. A to bardzo pilna sprawa.

Dzisiejsze bezpieczeństwo narodowe to coś więcej niż tylko schrony i przepisy. To relacje międzyludzkie, zaufanie społeczne i higiena informacyjna. Wszystko zaczyna się od świadomości.

Jeśli chcemy być gotowi na kryzysy, musimy mówić o faktach, a nie o mitach. O ludziach, a nie o stereotypach. O współpracy, a nie o podziałach

Jedyny front to bezpieczne społeczeństwo. Ukraińcy nie są „gośćmi” – są częścią naszego społeczeństwa. Jeśli razem z nimi zbudujemy system obrony cywilnej, razem będziemy w stanie chronić się przed atakami nie z nieba, lecz z internetu.

Kto sieje strach, ten zbiera kliki. Kto krzewi wiedzę, buduje schronienie. Wojna informacyjna trwa. Albo nauczymy się ją prowadzić, albo przegramy jeszcze zanim padnie pierwszy strzał.

20
хв

Nie trzeba bomb, by wybuchła wojna. Wystarczy dobry fejk

Julia Boguslavska

Możesz być zainteresowany...

Ексклюзив
20
хв

Agnieszka Holland: Światło jest w nas

Ексклюзив
20
хв

Walkirie Trumpa

Ексклюзив
20
хв

Wszystko o podróżowaniu kamperem po Polsce: wynajem, zakup, popularne modele i trasy

Skontaktuj się z redakcją

Jesteśmy tutaj, aby słuchać i współpracować z naszą społecznością. Napisz do nas jeśli masz jakieś pytania, sugestie lub ciekawe pomysły na artykuły.

Napisz do nas
Article in progress