Exclusive
20
min

Natalia Panczenko: Moje życie jest ciągle zagrożone. Mogą mnie zabić albo porwać

Najwięcej gróźb otrzymałam po akcjach, w wyniku których rosyjska gospodarka straciła miliardy, a także po decyzji o dostarczeniu Ukrainie samolotów F-16 - przyznaje liderka stowarzyszenia Ukraińców Euromajdan w Warszawie.

Natalia Żukowska

Żeby broń trafiła do Ukrainy, Europie trzeba o tym codziennie przypominać - mówi Natalia Panczenko. Zdjęcie: archiwum prywatne

No items found.

Zostań naszym Patronem

Dołącz do nas i razem opowiemy światu inspirujące historie. Nawet mały wkład się liczy.

Dołącz

Natalka Panczenko jest liderką warszawskiego stowarzyszenia Ukraińców Euromajdan. W 2022 r. magazyn "Wprost" uznał ją za najbardziej wpływową aktywistkę w Polsce. W ubiegłym roku Natalia zorganizowała blokadę granicy polsko-białoruskiej. Przez miesiąc ukraińscy, polscy i białoruscy aktywiści uniemożliwiali przejazd ciężarówek z towarami do Rosji.  

Natalia i jej zespół pomogli również w nałożeniu embarga na rosyjską ropę. Jej akcje protestacyjne są potężne i skuteczne. Natalia Panczenko opowiada o wolontariacie, pomocy ze świata, zagrożeniach, rodzinie i planach po zwycięstwie w wywiadzie dla Sestry.

Marsz wdzięczności dla Polaków pod przewodnictwem Natalii Panczenko. Warszawa, 29 maja 2022 r. Fot: Adam Burakowski/REPORTER

Natalia Żukowska: Czego teraz najbardziej potrzebuje Ukraina w codziennym życiu i na froncie? Jak pomaga Euromajdan Warszawa, jedno z najbardziej wpływowych stowarzyszeń Ukraińców w Unii Europejskiej?

Natalka Panczenko: Front potrzebuje wielu rzeczy - dronów, pojazdów, pomocy medycznej itp. Od początku inwazji na pełną skalę dostarczyliśmy pomoc o wartości ponad 600 mln UAH.

Kupiliśmy kamizelki kuloodporne, hełmy, drony, starlinery, kamery termowizyjne i samochody. Teraz wiemy, co zapewnia państwo, a co inne duże fundacje, więc zdecydowaliśmy się na drony, ponieważ są one potrzebne przez cały czas. Ta wojna jest wojną technologiczną. Ludzie giną tam, gdzie ich nie ma. Naszym zadaniem jest upewnienie się, że jak najwięcej ludzkich istnień zostanie uratowanych. Pomagamy ukraińskim siłom zbrojnym od 2014 roku. Teraz skala pomocy ogromnie wzrosła.  

Czego potrzebuje Ukraina? Wiary w siebie i dalszego wsparcia świata. Teraz będzie bardzo trudno, wchodzimy w najtrudniejszy etap wojny. Etap rozpaczy, etap wyczerpania. Etap, w którym musimy przestawić się na ciągłą pragmatyczną pracę na rzecz zwycięstwa i odłożyć emocje na bok. Etap, w którym świat musi zmienić wszystkie strategie z krótkoterminowych na długoterminowe. Etap, na którym nie ma szybkich rezultatów. Teraz będą trudne warunki - i musimy nauczyć się w nich pracować.

Co jest Waszym głównym celem?

Ostatnim dużym wydarzeniem był Dzień Niepodległości Ukrainy, kiedy 30 tys. osób zebrało się w centrum Warszawy. Celem wydarzenia było przypomnienie światu, że w Ukrainie toczy się wojna i prosimy o dalsze wsparcie. To jeden z obszarów naszej pracy. Nieustannie przygotowujemy kampanie informacyjne i wydarzenia w różnych krajach europejskich.

To bardzo ważny obszar naszej działalności. Aby broń mogła trafić na Ukrainę, Europie trzeba o tym codziennie przypominać. Aby zapewnić, że Ukraina będzie brana pod uwagę we wszelkich negocjacjach, Europie trzeba o tym codziennie przypominać. Aby w końcu powstał międzynarodowy trybunał, który skaże Putina i Łukaszenkę, trzeba o tym przypominać światu. Naszym głównym zadaniem jest więc utrzymanie koncentracji. A to staje się coraz trudniejsze. Dlatego staje się to wyzwaniem.

Udało nam się dostarczyć F-16 na Ukrainę. Kiedy zaczynaliśmy naszą kampanię, ludzie mówili nam, że nie odniesiemy sukcesu. Ale nam się udaje. Robimy znacznie więcej, niż ludzie widzą. Zazwyczaj widzą tylko 10%.

Aktywiści zorganizowali wiec podczas wizyty Joe Bidena w Warszawie, aby domagać się od Ukrainy otrzymania samolotów F-16. 20 lutego 2023 r. Zdjęcie: archiwum prywatne

Wspieramy ukraińską gospodarkę i niszczymy rosyjską. Pomagamy naszym producentom wejść na polski rynek i inne, wspieramy ich informacjami. Przypominamy ludziom, żeby wszystko, co można kupowali od ukraińskich producentów - ukraińska gospodarka potrzebuje pieniędzy. Jeśli chodzi o rosyjską gospodarkę, bojkotujemy te firmy, które jeszcze nie opuściły rosyjskiego rynku i bojkotujemy rosyjskie towary. Od początku inwazji na pełną skalę bojkotujemy Leroy Merlin w Polsce i Auchan. Zysk netto Leroy Merlin spadł o 66% w ciągu roku pełnej inwazji, a Auchan o 17%. To ogromny wynik - i osiągnęliśmy go tylko dzięki dobrym ludziom, którzy codziennie stali z plakatami przy wejściu do tych sklepów. Wyjaśnialiśmy przechodniom, że marki te nie opuściły Rosji i nadal płacą ogromne podatki do rosyjskiego skarbu państwa.

Innym ważnym obszarem naszej pracy jest przekonywanie, że trzeba stworzyć międzynarodowy trybunał dla zbrodniarzy wojennych, by wymierzyć im sprawiedliwość - tego potrzebują wszystkie ofiary wojny. Na przykład ludzie, którzy są przetrzymywani w rosyjskiej niewoli. Ich prawa są naruszane - i ani ONZ, ani OBWE, ani NATO, ani Czerwony Krzyż nie mogą ich obronić.

Aktywiści Euromajdanu Warszawa podczas wiecu przed sklepem Leroy Marlene, który nadal działa w Rosji. Zdjęcie: archiwum prywatne

Co jest największym zagrożeniem dla poparcia dla Ukrainy na świecie, szczególnie w Polsce?

Istnieje kilka zagrożeń. Pierwsze jest zewnętrzne. Dla światowych przywódców i ich wyborców wojna zaczyna schodzić na dalszy plan. Skupiają się na problemach wewnętrznych. To zewnętrzne zagrożenie nie zależy od nas. Tak po prostu działa światowa polityka.

Drugim zagrożeniem jest zagrożenie wewnętrzne, które ma miejsce na Ukrainie i rozprzestrzenia się na cały świat. Mówimy o szerzącej się korupcji. Wszyscy o tym mówią. Jako Ukrainka pracująca na arenie międzynarodowej, boję się wchodzić na media społecznościowe. Każdego dnia widzę jakieś exposé, schematy korupcyjne i kolejne wzbogacenie się na wojnie. Korupcja jest ogromnym wrogiem dla Ukraińców. Pieniądze, które powinny pójść na front, a nie poszły, kosztują nasze życie. To również bardzo szkodzi naszej reputacji. Kiedy świat nas wspiera, musi widzieć, że robimy 100% tego, co jest możliwe. Kiedy widzi, że Ukraina jest rozczłonkowywana, pojawia się pytanie: dlaczego miałby nadal nas wspierać? Po każdej publikacji, zwłaszcza anglojęzycznej, nasi partnerzy piszą do mnie prywatnie: "Przekazujemy wam darowizny, ale ten kupił willę w Hiszpanii, a tamten wywiózł przez granicę trzy miliony w gotówce". A ja nie potrafię im tego wytłumaczyć.  

Ukraińcy są w Europie od 20 miesięcy. Jak wygląda sytuacja z integracją Ukraińców w Polsce?

Dobrze. Wiele osób, zwłaszcza dzieci, mówi po polsku. Dorośli znajdują dobrą pracę, więcej zarabiają, a co za tym idzie płacą większe podatki do polskiego budżetu. Może nie każdy Polak to rozumie, ale tak naprawdę Ukraińcy mają ogromny wkład w polską gospodarkę. Ogromna liczba przybyłych uchodźców była w różnym stanie psychicznym. Niektórzy byli w stanie pracować, a niektórzy nie. Wielu wróciło do domu.

Oczywiście mogą pojawić się pewne nieporozumienia. Zwłaszcza, gdy rosyjska propaganda jest zaangażowana i aktywnie je promuje. Mogę opowiedzieć o najnowszym przykładzie. Gruzini pokłócili się z Polakami. Rosyjska propaganda oczywiście to wykorzystała. Poinformowano, że Polaków pobili ... Ukraińcy. Policja została zmuszona do wydania oficjalnego oświadczenia, że Ukraińcy nie brali udziału w bójce. Dla rosyjskiej propagandy jednym z głównych zadań jest pokazanie całej Europie niewdzięcznych, złych, leniwych Ukraińców, zasianie wrogości między nami a innymi narodami. Rosja nadal będzie próbowała nastawiać nas przeciwko sobie.

Bardzo często Polacy nie rozumieją, dlaczego niektórzy Ukraińcy nie pracują. Trudno jest wytłumaczyć, że człowiek może być w strasznym stanie psychicznym. Na przykład kobieta widziała, jak jej dwoje dzieci zostało zadźganych na jej oczach, a jej mąż był w niewoli. Udało jej się wyjść z trzecim dzieckiem. Czy ta kobieta powinna teraz iść do pracy? Zdecydowanie nie jest w stanie. Będzie potrzebowała leczenia psychiatrycznego przez rok lub dłużej. Na rehabilitacji byli żołnierze, którzy przez kilka dni leżeli w dole ze zwłokami. Nie mówili przez kilka miesięcy. Nie mogą pracować. Musisz to zrozumieć. Ludzie robią wszystko, co w ich mocy, ale czasami nie dają po prostu rady.

Jaka jest Twoja główna praca? Jak łączysz życie zawodowe z życiem prywatnym?

Z zawodu jestem producentką filmową. Trudno jest połączyć wszystko, ale daję radę. Moja matematyka wygląda następująco: 8 godzin pracuję w mojej głównej pracy, 10 godzin jestem wolontariuszką. W sumie 18 godzin. Od początku wojny na Ukrainie na pełną skalę nie miałam jeszcze urlopu.

Natalka Panczenko z córeczką. Zdjęcie: archiwum prywatne

Jak udaje Ci się łączyć macierzyństwo z wolontariatem?

Moje trzyletnie dziecko cierpi najbardziej. Widuje mnie bardzo rzadko. Jedyną rzeczą, która mnie ratuje, jest to, że czasami pracuję z domu. Przynajmniej moja córka widzi, że jestem. Większość naszych imprez odbywa się w weekendy, a ona często idzie ze mną. Mam bardzo mało czasu dla mojej rodziny, dla mojego dziecka. Przyzwyczaiłam się do tego, bo żyję tak od 10 lat. Kiedy poznałam mojego męża, chodziliśmy na randki w przerwach między moją pracą. Jak mówi stare ukraińskie powiedzenie: "Widziały gały, co brały". Mój dzień jest zapełniony od 8 rano do 8 wieczorem. Muszę ciężko pracować. W końcu wolontariat zabiera pieniądze, ale ich nie daje.

Czujesz się zagrożona?

Ryzyko jest bardzo wysokie. Często nie dostawałam pracy z powodu swojej działalności. Jako Euromajdan często nie dostawaliśmy dotacji, słyszeliśmy, że wspieramy ukraińską armię i jesteśmy zbyt polityczni. Żeby zachować niezależność, musimy mieć własne pieniądze - dlatego każdy z nas pracuje. Z jednej strony jest to wielka zaleta, ale z drugiej ogromne ryzyko, z którym nieustannie się mierzymy. Ponadto istnieje bezpośrednie zagrożenie dla mojego życia. Nie raz mi grożono. Każdy z nas może zostać zabity albo porwany. Przez 10 lat wielokrotnie jeżdżono za mną, dzwoniono do mnie i mojego męża, wysyłano SMS-y i zdjęcia mieszkań z groźbami, że zostaną spalone. Poszliśmy na policję. Nie lubię się tym dzielić, bo może to zniechęcić innych wolontariuszy do działania. Najwięcej gróźb otrzymaliśmy po działaniach, w wyniku których rosyjska gospodarka straciła miliardy, a także po decyzji o dostarczeniu Ukrainie samolotów F-16. Ludzie często grożą mi w mediach społecznościowych. Musimy współpracować z ekspertami ds. bezpieczeństwa. Ale nie jesteśmy jedyni na świecie. Wielu aktywistów ma z tym do czynienia.  

Jak wojna zmieniła życie twojej rodziny?

Wyzwania i zadania są zupełnie inne niż w czasie pokoju. Ale wszyscy się dostosowali. Nie postrzegamy tego jako problemu, nie robimy z siebie ofiar, bo tak żyją wszyscy nasi przyjaciele. Jeśli ktoś jest na froncie, to mu pomagamy. Wujek mojego męża jest na wojnie i jego też wspieramy. Widzimy, jak ciężko jest jemu samemu, jego żonie, braciom i siostrom. Nie możemy narzekać.

Są ludzie, którzy mają o wiele trudniej, ale trzymają się. Musimy im pomóc. Gdy się załamią ci, którzy są na pierwszej linii frontu, wtedy wszyscy zrozumiemy, co znaczy "ciężko".

Jaka ludzka historia podczas wojny w Ukrainie zrobiła na Tobie największe wrażenie?

Opowiem coś optymistycznego. Kiedy Katia miała 17 lat, przyjechała do nas na wolontariat. Wraz z matką i siostrą udało jej się uciec przed blokadą w Mariupolu i przeżyć. Doświadczyły prawdziwego horroru. Jej ojciec był w niewoli. Jest jednym z obrońców Azowstalu, został strażnikiem granicznym. W Warszawie Katia chodziła na wszystkie wiece, a później została naszą wolontariuszką. Bardzo nam pomagała, bo rozumiała, że robi to przede wszystkim dla dobra swojego ojca, żeby jak najszybciej wrócił z niewoli. Podczas kolejnych wymian zapytaliśmy na czacie: "Katia, czy twój ojciec jest na liście?".

Odpowiedź brzmiała "nie". A potem, po kolejnej wymianie, napisała "tak" i zniknęła na trzy dni. Zrozumieliśmy, dlaczego się nie pojawiła. Kiedy ludzie nie rozumieją znaczenia kampanii, zawsze mówię o Katii. Chodziła na każdą akcję, za każdym razem stała z plakatem z portretem swojego ojca, opowiadała o nim i udzielała wywiadów setkom międzynarodowych publikacji. Powtarzała: "Każdego dnia muszę coś zrobić, aby uwolnić mojego ojca".

Blokada na granicy polsko-białoruskiej. Marzec 2022 r. Zdjęcie: archiwum prywatne

Putin prowadzi wojnę przeciwko Ukrainie i Europie. Co mogą i powinni zrobić Ukraińcy za granicą, aby pokrzyżować plany Rosji?

Każda osoba, gdziekolwiek się znajduje, ma wpływ na to, co się dzieje. Na różne sposoby mogą pokazać, że im zależy. Mogą pisać codzienne posty o toczącej się wojnie. Może przekazywać datki każdego dnia. Może odmówić kupowania produktów, z których dochód trafia do rosyjskiego budżetu. Może organizować wydarzenia na rzecz Ukrainy. Na przykład od początku inwazji na pełną skalę nie zrobiłam ani jednego wydarzenia za darmo. Wszystko, co robię, musi przynosić korzyści ukraińskim siłom zbrojnym.

To jest moje jasne stanowisko. I jest bardzo łatwe do wdrożenia. Gdziekolwiek jestem zapraszany, pytam o możliwość zebrania pieniędzy dla Sił Zbrojnych. Jeśli nie, to nie przychodzę. Jeśli ludzie nie wspierają zwycięstwa Ukrainy, oznacza to, że jesteśmy z różnych światów - a ja nie chcę, aby ten inny świat mnie wykorzystywał, po prostu nie mam na to czasu.

Jaki jest ostateczny cel Putina? Czy zatrzyma się na Ukrainie?

NP: Nie wiem dokładnie, jaki jest plan Putina. Wiem natomiast, że jeśli nie poprzestanie na Ukrainie, świat będzie na to absolutnie nieprzygotowany. Jak się okazało, na świecie nie ma instytucji, które mogłyby chronić pokój. Wciąż nie ma na świecie trybunału, który miałby kompetencje do skazania Putina i innych zbrodniarzy wojennych. Czy wojna zakończy się na samej Ukrainie? Jest to mało prawdopodobne. Tak jak nie zakończyła się na Krymie, w Doniecku i Ługańsku.

Czasami mam déjà vu, zwłaszcza gdy rozmawiam z zagranicznymi politykami. Pamiętam, jak w latach 2014-2015 krzyczeliśmy do nich, że Putin nie poprzestanie na Krymie. Nazywali nas paranoikami. Mówię "my", ponieważ wielu działaczy na rzecz praw człowieka wtedy o tym mówiło. Teraz również wydaje mi się, że Putin nie zatrzyma się na granicach Ukrainy. Ale europejscy politycy również mówią, że jesteśmy paranoikami. Naprawdę chciałbym, abyśmy nigdy nie musieli tego testować - pokonać Putina na Ukrainie, ale wszystko może się zdarzyć. Świat musi zrozumieć, że teraz jest szansa, aby tego nie testować. Musimy zapewnić Ukrainie wszelkie wsparcie, jakiego potrzebuje, aby pokonać Putina na terytorium Ukrainy. Pytanie brzmi, czy świat wykorzysta swoją szansę, czy ją zmarnuje.

Natalia, czego powinniśmy nauczyć od Polaków? Czego oni mogą się od nas nauczyć?

Polacy zdecydowanie uczą się od nas odwagi. A my musimy uczyć się na przykładzie Polaków pomagać potrzebującym. Bez myślenia o dniu wczorajszym czy jutrzejszym. Sposób, w jaki pomagają Ukrainie, sposób, w jaki wszyscy się przyłączyli, żaden inny kraj na świecie nie zrobił tak wiele.

Co musi się wydarzyć, aby Ukraińcy mogli wrócić do domu?

Wszyscy na pewno nie wrócą. Wszystko będzie zależeć od tego, co Ukraina zrobi, aby ich sprowadzić z powrotem. Żyję za granicą od 15 lat. Przez ten czas Ukraina nie wypracowała żadnej polityki w sprawie powrotu migrantów do kraju. Musimy pomyśleć o tym, jak sprowadzić biznes z powrotem na Ukrainę, jak sprowadzić lekarzy i specjalistów IT. To się jeszcze nie stało.

Socjologowie twierdzą, że po wojnie kraj stanie w obliczu kryzysu - demograficznego, finansowego, psychologicznego. Co sprawia, że wierzysz, że Ukraina przetrwa?

Kryzysy zdarzały się po wszystkich wojnach, więc nie ma tu nic nadzwyczajnego. Trzeba tylko zrozumieć, że tak się stanie i mieć plan. Potrafimy przetrwać kryzysy i wojny. Mamy to w genach. Najważniejsze to pokonać wroga.

Jakie są Twoje plany zawodowe i osobiste jako działacza po zwycięstwie?

Plan numer jeden po zwycięstwie to parada w Kijowie. Potem - odpoczynek. Ilość pracy, którą teraz wykonuję i ile z siebie daję, to za dużo. Po zwycięstwie chciałabym odpocząć. Ale teraz jedynym priorytetem jest teraz zwycięstwo. O odpoczynku pomyślę później.

Jaki kraj powinniśmy zbudować po wojnie?

Demokratyczny, z absolutnym brakiem tolerancji dla korupcji i otwarty. Naprawdę chciałabym, żeby ludzie w końcu zaczęli brać odpowiedzialność za siebie, zamiast czekać, aż ktoś inny zrobi to za nich.

No items found.
Р Е К Л А М А
Dołącz do newslettera
Thank you! Your submission has been received!
Oops! Something went wrong while submitting the form.

Prezenterka, dziennikarka, autor wielu głośnych artykułów śledczych, które wadziły do zmian w samorządności. Chodzi również o turystykę, naukę i zasoby. Prowadziła autorskie projekty w telewizji UTR, pracowała jako korespondent, a przez ponad 12 lat w telewizji ICTV. Podczas swojej pracy odkrył ponad 50 kraów. Ale doskonałe jest opowiadanie historii i analizy uszkodzeń. Pracowała som wykładowca w Wydziale Dziennika Międzynarodowego w Państwowej Akademii Nauk. Obecnie jest doktorantką w ramach dziennikarstwa międzynarodowego: praca nad tematyką polskich mediów relacji w kontekście wojny rosyjsko-ukraińskiej.

Zostań naszym Patronem

Nic nie przetrwa bez słów.
Wspierając Sestry jesteś siłą, która niesie nasz głos dalej.

Dołącz

– Stany Zjednoczone nie chcą rozwiązania NATO, ale wychodzą z założenia, że musi to być sojusz, w którym każdy z partnerów ponosi swoją część odpowiedzialności – stwierdził sekretarz stanu USA Marco Rubio.

Od powrotu Donalda Trumpa do Białego Domu różnice między partnerami po obu stronach Atlantyku tylko się pogłębiają. Kolejny klin w transatlantycką jedność, co może skutkować nawet odwołaniem czerwcowego szczytu NATO, może wbić „pokojowa” umowa Trumpa. W tym dokumencie, z którym zapoznali się dziennikarze Reutersa, jest m.in. mowa, że USA de iure uznają Krym za część Rosji, a de facto – kontrolę Federacji Rosyjskiej nad okupowanymi częściami obwodów ługańskiego, donieckiego, zaporoskiego i chersońskiego. W innym punkcie proponuje się Ukrainie rezygnację z dążeń do przystąpienia do NATO.

Dla Europejczyków uznanie aneksji ukraińskiego półwyspu jest nie do przyjęcia. „Krym i dążenia Ukrainy do członkostwa w NATO to czerwone linie. Nie możemy z nich zrezygnować” – cytuje „Financial Times” wysokiego rangą europejskiego urzędnika. Ukraina i UE przekazały Amerykanom swoją wizję pokojowego rozwiązania, która według Reutersa zasadniczo różni się od propozycji amerykańskich. Według europejskich polityków i ekspertów przed UE stoi trudne zadanie: ponowne zjednoczenie Europy dla jej bezpieczeństwa i uruchomienie własnej produkcji wojskowej na dużą skalę.

Czy wszystkie kraje europejskie są na to gotowe i czy istnieje alternatywa dla NATO? Kto może stać się sojusznikiem Europy w nowej architekturze bezpieczeństwa i jaką rolę odegra w niej Ukraina? Czy Trump jest zdolny porzucić europejskich sojuszników? I czy groźby Moskwy zmierzające ku podważeniu trwałości Sojuszu są realne?

NATO i priorytety Trumpa

Jak ocenia Giuseppe Spatafora, analityk Instytutu Badań nad Bezpieczeństwem Unii Europejskiej, polityka USA wobec Europy w kwestiach bezpieczeństwa może oscylować między dwoma scenariuszami. Pierwszy można warunkowo określić jako „oko za oko”. Jego istota polega na tym, że USA nie planują ostatecznego wycofania się z Europy, ale wykorzystują tę sprawę jako narzędzie nacisku, zmuszając sojuszników do zwiększenia wydatków na obronę – z jednoczesnym naciskiem na zakup amerykańskiej broni. Posłusznych sojuszników USA wesprą, pozostałych ukarzą. Według Spatafory doprowadzi to ostatecznie do powstania dwustronnej struktury stosunków obronnych.

Drugi scenariusz analityk nazywa „Żegnaj, Europo”:

— W tym wariancie Stany Zjednoczone strategicznie odchodzą od Europy, koncentrując się na innych regionach. Siły zbrojne i infrastruktura są przenoszone w celu ochrony terytorium amerykańskiego lub w rejon Indo-Pacyfiku. Stany Zjednoczone starają się jak najszybciej wycofać się z regionalnych konfliktów, w szczególności z wojny w Ukrainie, pozostawiając tę wojnę Europie. Pentagon dokonuje przeglądu zakupów, koncentrując się na wojnie morskiej na Pacyfiku. Sprzedaż broni zostaje przekierowana do sojuszników azjatyckich.

Realizacja tego wariantu może trwać latami, choć może ją przyspieszyć kryzys zewnętrzny lub chęć Trumpa, by szybko zdobyć punkty polityczne

Stany Zjednoczone już przenoszą akcenty na Daleki Wschód, o czym Trump mówi zupełnie otwarcie, zauważa Wołodymyr Ohryzko, minister spraw zagranicznych Ukrainy w latach 2007 – 2009. Kierunek azjatycki jest dla niego zasadniczo ważniejszy niż europejski, więc działa adekwatnie:

— Skoro Europa mnie nie interesuje, to po co mam w niej utrzymywać: a) wojska i wydawać na to kolosalne środki; b) chronić Europę, jeśli nie płaci za swoje bezpieczeństwo; c) poza tym uważam, że Europejczycy już od dawna wykorzystują Amerykę.

Z tego punktu widzenia zwrot na wschód jest całkowicie logiczny.

Jednak według Ohryzki największe zagrożenie zarówno dla Ukrainy, jak dla całej Europy, jest związane są z tym, że Trump nie widzi w Rosji zagrożenia:

— Rosja jest dla niego teoretycznie możliwym sojusznikiem w walce z Chinami. To głupota najwyższej próby, ale nie możemy wejść do jego głowy i powiedzieć mu, że jest inaczej. Dlatego oczywiste jest, że w jakiejś perspektywie należy spodziewać się odejścia USA od Europy.

Czy oznacza to, że Trump wyjdzie z NATO? Myślę, że nie, bo NATO to bardzo ważny instrument, by co najmniej koordynować jakieś działania i nie zepsuć stosunków ostatecznie
Francuskie siły powietrzne i kosmiczne podnoszą swą gotowość w bazie lotniczej BA116 w regionie Grand Est. Zdjęcie: Christine Biau/Sipa/Sipa/East News

Nie należy jednak mylić tego, co mówi administracja Trumpa, z tym, co administracja Trumpa faktycznie robi. Albowiem często pojawiają się oświadczenia, pretensje, ultimata, które nie przekładają się na rzeczywistość. Częściowo wynika to z niestabilności charakterystycznej dla wysoce spersonalizowanego reżimu, który w niektórych przypadkach składa się z dość niekompetentnych ludzi. Tak widzi sprawę Keir Giles, starszy konsultant brytyjskiego centrum analitycznego Chatham House.

Giles podaje przykład Kanady. Trump na kilka tygodni o niej zapomniał, ale ostatnio powrócił do swoich roszczeń wobec niej z nową energią. W związku z tym na razie wszyscy amerykańscy urzędnicy w strukturach NATO pozostają na swoich stanowiskach, a amerykańskie wojsko nadal stacjonuje w Europie. Nie sposób jednak przewidzieć, co się stanie, gdy administracja Trumpa o obu tych sprawach sobie przypomni. Podobnie jak kolejnych działań Trumpa.

– Kluczowe pytanie: „Czy Stany Zjednoczone wyjdą z NATO?” – nie ma w rzeczywistości znaczenia, ponieważ żadne państwo nie musi wychodzić z Sojuszu, by ta organizacja przestała istnieć. Jeśli na przykład USA zablokują współpracę na podstawie artykułu 5, mogą wyrządzić znacznie większą szkodę niż poprzez bezpośrednie ich wyjście z Sojuszu.

Zagrożenie bezpieczeństwa czy gra pod publiczkę?

Sekretarz Rady Bezpieczeństwa Rosji Siergiej Szojgu 24 kwietnia w wywiadzie dla rosyjskich mediów zadeklarował gotowość Rosji do użycia broni jądrowej. Swierdził, że Rosja uważnie obserwuje przygotowania wojskowe krajów europejskich. Przypomniał również o zmianach wprowadzonych w zeszłym roku do rosyjskiej doktryny jądrowej, które pozwalają na użycie broni jądrowej w przypadku jakiejkolwiek agresji wobec Rosji lub Białorusi.

Wcześniej, 15 kwietnia, dyrektor rosyjskiej Służby Wywiadu Zagranicznego Siergiej Naryszkin oskarżył NATO o nasilenie aktywności wojskowej w pobliżu granic Rosji.

Jednocześnie oskarżył Polskę i kraje bałtyckie o szczególną agresywność i powiedział, że to one pierwsze ucierpią w przypadku konfliktu Rosji z NATO

Prezydent Polski Andrzej Duda nazwał groźby Naryszkina klasyczną dezinformacją, twierdząc, że wszystko, co robi NATO, jest jedynie odpowiedzią na rosyjską agresję.

Natomiast Radosław Sikorski, minister spraw zagranicznych Polski, podczas wystąpienia w Sejmie 23 kwietnia stwierdził, że Rosja rozumie tylko pokój przez siłę, i poradził Moskwie, aby lepiej zarządzała własnym terytorium: „Zamiast fantazjować o ponownym podbiciu Warszawy, martwcie się o to, czy utrzymacie Chajszenwaj” [Władywostok - red.].

Radosław Sikorski podczas przemówienia w Sejmie. Warszawa, 23 kwietnia 2025 r. Zdjęcie: ANDRZEJ IWANCZUK/REPORTER

Oświadczenia rosyjskich urzędników to typowa rosyjska polityka szantażu, podkreśla Wołodymyr Ohryzko. Niestety – ona działa:

– Bo na Zachodzie jak diabły kadzidła boją się samego już tylko określenia „broń jądrowa”. A Rosja wymachuje nim na prawo i lewo, oficjalnie i nieoficjalnie. I właśnie na tym się opiera – nawiasem mówiąc, od wieków – rosyjska polityka wobec Zachodu: na zastraszaniu, kłamstwach i itp. Na razie to działa. Nasz ukraiński cel powinien polegać na wyjaśnieniu europejskim przyjaciołom, że Putin tak bardzo chce żyć, że tematu wojny z NATO w ogóle nie ma na agendzie.

Jeśli nie był w stanie przez trzy lata całkowicie zająć dwóch ukraińskich obwodów, to co tu mówić o zaatakowaniu NATO, jego połączonych sił, niezależnie od tego, jak bardzo by nie były teraz zdezorganizowane

Siedem krajów europejskich wezwało Trumpa i amerykański Kongres do nieulegania szantażowi i oszustwom Rosji. Przewodniczący komisji spraw zagranicznych parlamentów krajów bałtyckich, Francji, Czech, Wielkiej Brytanii i Ukrainy 25 kwietnia opublikowali wspólne oświadczenie, w którym podkreślili konieczność bezkompromisowej ochrony suwerenności i integralności terytorialnej Ukrainy. Wezwali również do przyspieszenia procesu przystąpienia Ukrainy do Unii Europejskiej i NATO oraz konfiskaty na rzecz Kijowa zamrożonych rosyjskich aktywów.

„Nie możemy powtórzyć błędów Monachium z 1938 roku. Negocjacje ze zbrodniarzem wojennym Putinem są bezsensowne: jego głównym celem jest osłabienie i upokorzenie naszego sojusznika, Stanów Zjednoczonych” – czytamy w ich oświadczeniu.

Ukraina oczekuje, że gwarancje bezpieczeństwa ze strony Stanów Zjednoczonych będą tak silne, jak dla Izraela. Zdjęcie: OPU

Istnieje wiele spekulacji na temat tego, gdzie Rosja może zadać następny cios – czy to w celu przetestowania NATO, czy próby zniszczenia Sojuszu, czy też w celu bezpośredniej ekspansji terytorialnej. Wiele uwagi poświęca się oczywiście krajom bezpośrednio graniczącym z Rosją. Tyle że dla Rosji niekoniecznie muszą to być cele najbardziej atrakcyjne, uważa Keir Giles:

– Dla Rosji sensowne jest zaatakowanie tego systemu tam, gdzie są jego najsłabsze punkty. Jeśli więc macie kraj, który określił się jako współlider tak zwanej koalicji chętnych, jak Wielka Brytania, i jeśli wygląda na to, że może on wprowadzić wojska do Ukrainy, by spróbować wesprzeć ukraińską suwerenność, to kraj ten staje się celem dla Rosji.

Alternatywne sojusze i sojusznicy

W końcu Amerykanie wycofają się z Europy. Pytanie tylko o czas i algorytm działań – tzn. jak to zrobią, uważa dyrektor Centrum Strategii Obronnych Ołeksandr Chara. Na przykład nadal otwarta pozostaje kwestia strategiczna, czy Amerykanie zwiną swój parasol nuklearny nad Europą:

– Druga kwestia jest oczywista: NATO jest fundamentem obecnego systemu bezpieczeństwa. Jeśli Stany Zjednoczone ograniczą swoje zobowiązania, będzie to oznaczało, że trzeba przekształcić tę organizację, dostosowując ją do obecnych wyzwań – ale z zasobami znacznie bardziej ograniczonymi pod względem wojskowym i technologicznym.

Stany Zjednoczone są arsenałem demokracji, produkują duże ilości zaawansowanej broni, a poza tym częściowo zapewniają infrastrukturę, dowodzenie, wywiad i wsparcie technologiczne dla NATO. Zastąpienie tego wymaga czasu i inwestycji

Tak czy inaczej, Chara jest przekonany, Ukraina musi zintegrować swoje standardy ze standardami NATO, nie rezygnować z perspektywy członkostwa w Sojuszu, a w przypadku pojawienia się alternatywnych sojuszy bezpieczeństwa – zająć w nich miejsce.

Jednak obecnie Ukraina potrzebuje gwarancji bezpieczeństwa. W swoich „pokojowych” propozycjach Stany Zjednoczone przerzucają własne zobowiązania wobec niej na kraje europejskie. Mimo to Wołodymyr Zełenski oświadczył, że Ukraina oczekuje od USA silnych gwarancji bezpieczeństwa – takich jak w przypadku Izraela. Według prezydenta Ukrainy obecność kontyngentu amerykańskiego w Ukrainie nie jest warunkiem koniecznym, lecz niezbędne są dane wywiadowcze i systemy obrony przeciwlotniczej, w szczególności Patriot.

Keir Giles zauważa, że mimo głosów o malejącej roli NATO, nie było dotychczas mowy (przynajmniej publicznie) o pilnej potrzebie poszukiwania bardziej stabilnej i niezawodnej alternatywy dla Sojuszu:

– W rzeczywistości niektóre organizacje, które mogłyby służyć jako rdzeń lub prototyp takiej organizacji, zostały w znacznym stopniu odrzucone. Słyszymy wiele rozmów o tak zwanej koalicji chętnych, ale istnieją przecież Wielonarodowe Połączone Siły – kierowana przez Wielką Brytanię grupa krajów północnoeuropejskich, które miały takie samo podejście do bezpieczeństwa i chciały być gotowe do działania w czasach, w których NATO nie byłoby w stanie tego bezpieczeństwa zapewnić. Teraz właśnie nadszedł na to czas, tyle że o tej organizacji całkowicie zapomniano.

Największe coroczne manewry NATO - Dynamic Mariner/Flotex25. Zatoka Kadyksu, 28 marca 2025 r. Zdjęcie: AA/Abaca/Abaca/East News

Wśród Europejczyków dominuje jedna koncepcyjna luka, która według Gilesa bardzo hamuje europejskie myślenie o nowym środowisku bezpieczeństwa:

– Chodzi o to, w jaki sposób w tych okolicznościach Ukraina będzie dostawcą bezpieczeństwa, a nie jego konsumentem. Przecież Ukraina jest jednym z najważniejszych, najsilniejszych krajów i armii, jeśli chodzi o utrzymanie linii frontu przeciwko Rosji.

Dlatego alternatywy dla NATO w zakresie bezpieczeństwa są możliwe, lecz wymagają silniejszego wykazania się przywództwem ze strony krajów, które rozumieją, jak poważne i pilne jest to wyzwanie. Giles zauważa jednak, że europejscy przywódcy wciąż szukają rozwiązań, które nie dostrzegają tej rzeczywistości:

– Jak szybko Europa może być gotowa? Potrzeba dużo czasu, by zniwelować 30 lat niszczenia własnego potencjału militarnego. Widzimy znaczne inwestycje w obronność, na przykład w takich krajach jak Polska. Ale na zachód od Warszawy, w Europie Zachodniej, nadal jest sprzeciw, co oznacza, że te ważne inwestycje nie są nawet publicznie omawiane.

Tymczasem zwiększenie wydatków na obronność powinno być obecnie jednym z priorytetów Europy, uważa Giuseppe Spatafora. Bruksela powinna pomóc państwom członkowskim, na przykład poprzez specjalne instrumenty finansowe lub wspólne pożyczki

Pokazałoby to Stanom Zjednoczonym determinację Europy, a także pozwoliło jej samodzielnie wspierać Ukrainę:

– Po drugie, UE musi inwestować w strategiczne możliwości, kluczowe dla autonomicznego potencjału wojskowego: transport lotniczy, wywiad, obronę przeciwlotniczą i tak dalej. Muszą też być zasoby do prowadzenia wojny – od artylerii po duże armie. Bez tego powstrzymanie Rosji bez USA będzie niemożliwe.

Projekt jest współfinansowany przez Polsko-Amerykańską Fundację Wolności w ramach programu „Wspieraj Ukrainę”, realizowanego przez Fundację Edukacja dla Demokracji

20
хв

Transatlantycki rozłam: czy Europa zdoła stworzyć nowy system bezpieczeństwa bez USA

Kateryna Tryfonenko
екран, мобільний телефон, гучномовець

<frame>Więcej wiedzy, mniej strachu - to hasło naszego nowego cyklu. Bo bezpieczeństwo to fakty, sprawdzone informacje, rzetelne argumenty. Im więcej będziemy wiedzieć, tym lepiej przygotujemy się na przyszłość.<frame>

Świadomość tego, czym jest bezpieczeństwo narodowe i z czego się składa, nie jest dziś przywilejem, ale koniecznością. Jeszcze ważniejsze jest jednak zrozumienie, że na wiele kluczowych obszarów bezpieczeństwa możemy wpływać sami – jako obywatele, mieszkańcy, a także migranci przebywający w Polsce. Bezpieczeństwo to nie tylko domena państwa, polityków i strategów. To nasza wspólna sprawa – codzienna praktyka oparta na wiedzy, współpracy i odpowiedzialności.

Główne obszary bezpieczeństwa narodowego to: bezpieczeństwo wojskowe, bezpieczeństwo sojusznicze, bezpieczeństwo energetyczne, bezpieczeństwo informacyjne, bezpieczeństwo gospodarcze, bezpieczeństwo społeczne, bezpieczeństwo ekologiczne.

Na niektóre z tych obszarów wpływają decyzje podejmowane na szczeblu państwowym lub międzynarodowym. Ale są też takie, na które możemy wpływać my – tu i teraz. I musimy to robić razem niezależnie od pochodzenia, języka czy historii. Bo tylko wtedy zbudujemy społeczeństwo naprawdę odporne na kryzysy. Jedną z takich kluczowych dziedzin jest dziś bezpieczeństwo informacyjne, które staje się pierwszą linią obrony we współczesnym świecie.

W XXI wieku wojna nie zawsze zaczyna się od wybuchów bomb. Czasami zaczyna się od posta na Facebooku, zmanipulowanego filmu na TikToku lub wyrwanej z kontekstu wypowiedzi, którą ktoś wrzuca do informacyjnego młyna

Zanim spadnie pierwsza rakieta, pojawiają się fake newsy, plotki i rosnące poczucie, że „coś jest nie tak”. W erze cyfrowej wiedza staje się naszym pierwszym schronieniem, a odporność informacyjna – nową formą obrony cywilnej.

Dezinformacja nie zna granic, a jej cel jest jeden: podzielić społeczeństwo, zasiać nieufność i podważyć zaufanie do państwa. Ukraina zbyt dobrze zna ten scenariusz. Rosyjską agresję poprzedziła zakrojona na szeroką skalę kampania dezinformacyjna, w której krok po kroku podważano podstawy jedności społecznej. Niestety te same metody próbuje się dziś stosować w Polsce.

Zdjęcie: Shutterstock

Czy Ukraińcy zamieniają się z bohaterów w kozły ofiarne? Fałszywe narracje uderzają w najsłabszych, a czasem w tych, którzy są po prostu „nowi” i bardziej widoczni. Od miesięcy słyszymy, że Ukraińcy „nie pracują”, „żyją za 800+”, „jeżdżą lepszymi samochodami niż Polacy” i „psują rynek pracy”.

Brzmi znajomo? Tak działa dezinformacja – prosto, emocjonalnie, bez faktów. A prawda? Prawda jest zupełnie inna.

78% Ukraińców w Polsce albo pracuje, albo aktywnie szuka pracy. To wyższy wskaźnik udziału w sile roboczej niż wśród wielu grup obywateli polskich. Pracują dużo – w logistyce, budownictwie, gastronomii, opiece. Wszędzie tam, gdzie Polacy często nie chcą już pracować. Co więcej, ich obecność pomaga utrzymać tempo wzrostu gospodarczego, które, gdyby ich nie było, uległoby spowolnieniu. Mówiąc wprost, Polska potrzebuje Ukraińców tak samo, jak Ukraińcy potrzebują bezpiecznego miejsca do życia.

Pieniądze? Tak, płyną, ale w jedną stronę – do budżetu. Według raportu BGK „Wpływ migrantów z Ukrainy na polską gospodarkę”, opublikowanego w marcu 2025 r., na każdą złotówkę wypłaconą Ukraińcom w ramach zasiłku 800+ do budżetu w postaci podatków i składek wraca 5,4 złotego. Nie, to nie oznacza, że Ukraińcy „oddają pięć razy więcej”. To oznacza, że oni oddają więcej, niż dostają. I to są twarde liczby, a nie opinie z Internetu.

A te luksusowe samochody? Tak, niektórzy Ukraińcy przyjeżdżali do Polski drogimi samochodami. Bo w Ukrainie, tak jak w Polsce, są ludzie, którzy takie samochody mają.

Warto zadać sobie pytanie: „Gdybyś miał 15 minut na to, by uciec z Kijowa lub Charkowa pod ostrzałem, to co byś wybrał: autobus czy własny samochód?” To nie jest luksus. To ratunek. Samochód to często jedyna rzecz, którą możesz zabrać ze swojego zbombardowanego domu

800+ dla Ukraińców? Polityczna straszak. W kampanii wyborczej ten temat powrócił jak bumerang – wraz z twierdzeniem, że „jeśli zabierzemy Ukraińcom przywileje, to Polakom zostanie więcej”. Problem polega na tym, że to nie tylko populizm, ale także mydlenie oczu. Po pierwsze, nie jest jasne, czy wtedy cokolwiek się zmieni. Po drugie, nawet jeśli się zmieni, to ta zmiana dotknie niewielkiej części społeczeństwa. Bo przeważająca większość ukraińskich rodzin radzi sobie samodzielnie i nie potrzebuje 800+.

A co z relacjami społecznymi? Obserwujemy ochłodzenie nastrojów. Według badania przeprowadzonego w listopadzie 2024 roku przez firmę Info Saliens oraz raportu opublikowanego przez Centrum Mieroszewskiego jednym z najbardziej zauważalnych zjawisk jest „znaczny spadek pozytywnych opinii o Polsce i Polakach. W 2022 roku 83% Ukraińców miało dobre zdanie o Polakach, podczas gdy w listopadzie 2024 roku odsetek ten spadł do 41%. Jednocześnie wzrosła liczba osób, które odnoszą się do nich neutralnie, co świadczy o coraz bardziej pragmatycznym charakterze tych stosunków”.

Są ku temu powody. To dezinformacja, wyczerpanie i brak jasnych narracji rządu. Tyle że nie mówimy o konflikcie – mówimy o nieporozumieniu, które można naprawić. Ale tylko poprzez dialog i fakty.

W przestrzeni publicznej nie można również pominąć tematu Wołynia – tragicznego i bolesnego rozdziału wspólnej historii, który do dziś budzi silne emocje. To właśnie ta rana jest najczęściej wykorzystywana jako narzędzie podziału. Pojawiają się głosy, że Ukraińcy „nie chcą oddać ciał”, że nie ma woli współpracy, że pamięć o zbrodni jest świadomie tłumiona.

Ale trzeba jasno powiedzieć: Wołyń to tragedia dla obu narodów. To dramatyczna karta historii, która zasługuje na prawdę, pamięć i godność, a nie na instrumentalizację i wykorzystywanie jej do podsycania wrogości

Upamiętnienie ofiar i szacunek dla historycznej prawdy są ważne. Jednak równie ważne jest to, by historia nie stała się bronią w rękach politycznych narratorów. Bo nie możemy cofnąć czasu. Możemy jedynie zdecydować, co zrobimy z tą pamięcią – i czy pozwolimy jej dzielić nas w czasie, w którym najbardziej potrzebujemy jedności.

Dzisiaj stoimy przed nowymi wyzwaniami: wojną, kryzysami, dezinformacją, podważaniem podstaw bezpieczeństwa. W takich czasach historia powinna być drogowskazem, a nie przeszkodą. Musimy patrzeć w przyszłość razem. Polacy i Ukraińcy.

Dezinformacja jest bronią masowego rażenia. Trzeba powiedzieć wprost: Polska nie będzie bezpieczna, jeśli nie zbuduje systemu oporu wobec manipulacji informacyjnych. Edukacja medialna, umiejętność krytycznego myślenia, rozpoznawania fałszywych źródeł i świadomego korzystania z mediów – wszystko to powinno być tak samo ważne jak wiedza o lokalizacji najbliższego schronu przeciwbombowego. Wystarczy jedna umiejętnie podana fałszywa wiadomość, by wywołać panikę, wzbudzić oburzenie lub zablokować system.

Poznań, 24.08.2024. Marsz z okazji Dnia Niepodleglosci Ukrainy. Zdjęcie: Fot. Lukasz Gdak/East News

I tu Ukraińcy mogą odegrać ogromną rolę. Bo mają doświadczenie w walce z dezinformacją, znają narzędzia, wiedzą, jak reagować. W Ukrainie lokalni liderzy – nauczyciele, bibliotekarze, obrona terytorialna, organizacje społeczne – stali się informacyjnymi „latarnikami”, budując sieci zaufania. W Polsce również możemy tworzyć takich liderów i ich wspierać. A to bardzo pilna sprawa.

Dzisiejsze bezpieczeństwo narodowe to coś więcej niż tylko schrony i przepisy. To relacje międzyludzkie, zaufanie społeczne i higiena informacyjna. Wszystko zaczyna się od świadomości.

Jeśli chcemy być gotowi na kryzysy, musimy mówić o faktach, a nie o mitach. O ludziach, a nie o stereotypach. O współpracy, a nie o podziałach

Jedyny front to bezpieczne społeczeństwo. Ukraińcy nie są „gośćmi” – są częścią naszego społeczeństwa. Jeśli razem z nimi zbudujemy system obrony cywilnej, razem będziemy w stanie chronić się przed atakami nie z nieba, lecz z internetu.

Kto sieje strach, ten zbiera kliki. Kto krzewi wiedzę, buduje schronienie. Wojna informacyjna trwa. Albo nauczymy się ją prowadzić, albo przegramy jeszcze zanim padnie pierwszy strzał.

20
хв

Nie trzeba bomb, by wybuchła wojna. Wystarczy dobry fejk

Julia Boguslavska

Możesz być zainteresowany...

Ексклюзив
20
хв

Transatlantycki rozłam: czy Europa zdoła stworzyć nowy system bezpieczeństwa bez USA

Ексклюзив
20
хв

Nie trzeba bomb, by wybuchła wojna. Wystarczy dobry fejk

Ексклюзив
20
хв

Im więcej kobiet w armii, tym większe ich prawa

Skontaktuj się z redakcją

Jesteśmy tutaj, aby słuchać i współpracować z naszą społecznością. Napisz do nas jeśli masz jakieś pytania, sugestie lub ciekawe pomysły na artykuły.

Napisz do nas
Article in progress