Exclusive
20
min

Mąż dobrze zarabia, ale prawie wszystkie pieniądze wysyła bliskim w Ukrainie

„Swojej matce i siostrze, które są teraz w Ukrainie, mój mąż wysyła więcej pieniędzy, niż zostawia nam na życie. Kiedy zwracam mu uwagę, że to niesprawiedliwe, słyszę, że są w strasznej sytuacji i trzeba im to zrekompensować”

Sestry

Rysunek Oksana Drachkovska

No items found.

Zostań naszym Patronem

Dołącz do nas i razem opowiemy światu inspirujące historie. Nawet mały wkład się liczy.

Dołącz

<frame>Musiałaś zostawić wszystkich i wszystko za sobą? Zamieszkać w obcym kraju? Nie masz bliskich osób, którym możesz zaufać? Potrzebujesz rady, wsparcia? Pozwól nam sobie pomóc. Wyślij nam wiadomość na adres: [email protected], a zapewniamy, że psycholog lub psychoterapeuta udzieli Ci dobrej rady. To może być pierwszy krok do rozwiązania problemu, który ułatwi Ci życie za granicą. Publikujemy kolejny list, który otrzymałyśmy od ukraińskiej Czytelniczki. I odpowiedź psychologa. <frame>

Jak nauczyć się rozmawiać z partnerem o pieniądzach

„Przeprowadziliśmy się do Polski dwa miesiące przed wybuchem wojny. Mąż słyszał od znajomych, którzy znaleźli tu pracę, że w Polsce są lepsze zarobki i spokojniejsze życie.

Nie jechaliśmy w ciemno. Kuzyn męża znalazł mu pracę i mieszkanie dla nas. Mieliśmy też trochę oszczędności na wypadek, gdyby coś nie wyszło. Jednak wszystko się udało. Opiekowałam się trójką dzieci, a mąż zaczął pracować. Byliśmy zadowoleni z naszego nowego życia, dopóki nie przerwał go atak Rosji na Ukrainę.

Wiadomo, ile kosztuje wynajęcie mieszkania i utrzymanie dzieci

Matka i siostra mojego męża zostały w Ukrainie. Ja nie mam rodziny, wychowałam się w sierocińcu. Po wybuchu wojny zaczęliśmy im pomagać, wysyłaliśmy pieniądze i paczki. Proponowaliśmy, że przywieziemy je do Polski, ale nie chciały opuścić swojego domu.

Fabryka, w której pracowała siostra mojego męża, została zniszczona, więc straciła źródło dochodu. Teściowa ma skromną emeryturę. Wiem, że bez naszego wsparcia sobie nie poradzą, ale mąż za bardzo im pomaga. Wysyła im więcej, niż zostawia nam na życie. Wiadomo, ile kosztuje wynajęcie mieszkania i utrzymanie dzieci. Ja przynajmniej mam 800+ zasiłku, który wpływa na moje konto. On nie rusza tych pieniędzy.

Marzę o wycieczce z dziećmi choćby na dzień lub dwa

Kiedy zwracam mu uwagę, że te proporcje są dla nas niesprawiedliwe, słyszę, że jego rodzina jest w strasznej sytuacji i należy się jej rekompensata. Zgadzam się, że wojna, poza utratą zdrowia, to najgorsze, co może spotkać człowieka. Ale mój mąż musi też pamiętać, że ma dzieci, które dorastają, potrzebują nowych butów, kurtek, a czasem nawet zabawki.

Zamiast żyć spokojnie, ciągle kłócimy się o pieniądze. On dobrze zarabia, lecz prawie nic z tego nie mamy. Nie jestem rozrzutna, robię zakupy w tanich sklepach, umiem gotować pyszne dania z niedrogich produktów. Uważam się za dobrą gospodynię i chcę, by mąż to docenił. Potrzebuję też kosmetyków i wizyty u fryzjera, przynajmniej raz na jakiś czas. Marzę o wycieczce z dziećmi choćby na dzień lub dwa, ale nie mam na to pieniędzy.

Jestem zmęczona tą sytuacją, lecz nie wiem, jak sprowadzić męża na ziemię. Czuje się winny, że zostawił matkę samą sobie, a teraz próbuje zrekompensować jej to pieniędzmi. Tyle że te pieniądze są też pieniędzmi jego dzieci”.

Justina Ryczko, psycholożka z Avigon.pl:

Dziękujemy, że podzieliła się Pani z nami swoim problemem. To wspaniale, że znaleźliście z mężem dom i pracę w Polsce i możecie tu spokojnie żyć. Zdecydowaliście się na przeprowadzkę do Polski jeszcze przed wojną, ale jej wybuch musiał mieć duży wpływ na Wasze poczucie bezpieczeństwa.

W partnerstwie musicie nauczyć się rozmawiać o finansach. To ważna część życia

Rozumiem, że bardzo martwicie się o swoich bliskich i przyjaciół, którzy pozostali w Ukrainie mimo grożącego im niebezpieczeństwa i niepewności. Piszę to nie bez powodu. Uważam bowiem, że musi się Pani wczuć w emocje męża, by mieć argumenty, które przekonają go do Pani racji.

Pisze Pani, że mąż wysyła znaczną część dochodów Waszej rodziny do matki i siostry w Ukrainie. To jest źródło Waszych kłótni i problemów. Mówi się, że kłótnie o pieniądze to najszybszy sposób na zabicie miłości. Warto o tym pamiętać, choć nie oznacza to, że nie powinniście o tym rozmawiać.

Wręcz przeciwnie: w partnerstwie trzeba nauczyć się rozmawiać o finansach, bo to bardzo ważna część życia. A w trudnych sytuacjach kompromis w tym względzie jest niezbędny do utrzymania dobrego związku.

Mężczyźni to realiści, więc działają na ich racjonalne argumenty

Zgadzam się z Panią, że mąż może czuć się winny wobec swojej matki i siostry, a wysyłanie im znacznych kwot pieniędzy może być sposobem na zrekompensowanie tej sytuacji. Jeśli tak jest, to mąż działa na poziomie emocjonalnym i trudno będzie go przekonać bez dobrze przygotowanych argumentów. Rozumiem też, dlaczego czuje Pani, że znaczna część zarobionych przez niego pieniędzy należy do Pani i dzieci. Pani też poświęciła wiele, by zbudować swoje życie w innym kraju, więc oddanie większości swoich dochodów komuś innemu wydaje się Pani niesprawiedliwe. Jak więc osiągnąć kompromis?

Mężczyźni mają tendencję do bycia realistami, koncentrują się na szukaniu rozwiązań, więc działają na ich racjonalne argumenty. Na Pani miejscu zastanowiłabym się, jak w konstruktywny sposób przekazać mężowi swoje argumenty.

Zanim jednak zacznie pani to robić, proszę się zastanowić, ile kosztuje Panią życie w Polsce, a ile ono teraz kosztuje w Ukrainie. Czy biorąc pod uwagę obecne dochody siostry i matki Pani męża pieniądze, które im wysyłacie, wystarczają na zaspokojenie ich podstawowych potrzeb? Czyje potrzeby są większe? Czy gdyby teraz mieszkała Pani w Ukrainie, byłaby w stanie utrzymać się za kwoty wysyłane teściowej i szwagierce?

Proszę wykonać te obliczenia, sprawdzając, ile obecnie kosztuje żywność i produkty higieniczne w obu krajach. I proszę wczuć się również w sytuację teściowej i szwagierki – a także w emocje Pani męża, który zostawił te dwie bliskie osoby w kraju zniszczonym przez wojnę.

To nie może trwać wiecznie

Jeśli Pani wyliczenia pokażą, że pieniądze przekazane rodzinie męża w Ukrainie zaspokajają więcej potrzeb niż te pozostawione Waszej rodzinie w Polsce, będzie Pani miała racjonalne argumenty, które pomogą przekonać męża.

Proszę pamiętać, że ludzie zazwyczaj mają bardzo głęboko zakorzenione poczucie sprawiedliwości, więc odwołanie się do niego z pewnością może pomóc. Może też Pani wykazać się dobrą wolą i uzgodnić z mężem, że będziecie stopniowo zmniejszać ilość pieniędzy przesyłanych jego rodzinie. Pozwoli mu to przyzwyczaić się do sytuacji i szybciej zaakceptować zmianę. Uświadomi mu również, że obecny stan rzeczy powinien być tymczasowy i nie może trwać wiecznie.

Wierzę, że racjonalne argumenty pomogą uświadomić mężowi, że choć stara się zrekompensować matce i siostrze trudy wojenne, to w obecnej sytuacji krzywdzi własną rodzinę, czyli Panią i Wasze dzieci.

Link do strony specjalistki

No items found.
Р Е К Л А М А
Dołącz do newslettera
Thank you! Your submission has been received!
Oops! Something went wrong while submitting the form.

Zostań naszym Patronem

Nic nie przetrwa bez słów.
Wspierając Sestry jesteś siłą, która niesie nasz głos dalej.

Dołącz

O tym, że wojna zmienia wszystkich, psycholog wojskowy Andrij Kozinczuk – weteran ATO, a obecnie zastępca dowódcy roty inżynieryjno-saperskiej ds. wsparcia moralno-psychologicznego w 67 brygadzie zmechanizowanej – wie lepiej niż ktokolwiek inny. O tym, czego naprawdę potrzebują żołnierze, o strachu, traumach, szaleństwie i skutkach przemęczenia opowiedział w rozmowie z serwisem Sestry.

Andrij Kozinczuk. Zdjęcie: archiwum prywatne

Saper może bać się min, dowódca – odpowiedzialności

Natalia Żukowska: – Po co na wojnie psycholog? Jakie są Pana obowiązki?

Andrij Kozinczuk: – Psycholog pracuje tam, gdzie są ludzie. Jednym z naszych zadań jest diagnozowanie stanu moralno-psychicznego żołnierzy. Ważne jest również ustalenie, czy między żołnierzami panuje zgoda – zwłaszcza między tymi, którzy mają wyruszyć na misję bojową. Bo dwie osoby mogą być w doskonałym stanie moralno-psychicznym, ale nienawidzą siebie nawzajem i nie będą w stanie normalnie razem służyć. Może między nimi być konflikt pokoleniowy, konflikt interesów, mogą się kłócić na tematy polityczne.

Naszym zadaniem jest zapobieganie załamaniom. W takich przypadkach idziemy do dowódcy i mówimy: „Prognoza jest taka, że oni tego zadania nawet nie zaczną wykonywać. Nie tylko go nie wykonają – możemy ponieść straty”. Zazwyczaj w takich przypadkach, jeśli to możliwe, dokonujemy zmian w składzie grupy bojowej.

Pracujemy również z ludźmi, którzy niedawno doświadczyli silnego stresu. Na przykład ktoś był pod ostrzałem, doznał wstrząsu, zginął któryś z jego bliskich. No i nasze ulubione: upił się, pokłócił się z żoną, ona go zostawiła, więc on myśli o ucieczce...

Jako psycholog pracuje Pan na wojnie od 2014 roku. Jak zmieniły się w tym czasie problemy, z którymi najczęściej borykają się żołnierze?

Po pierwsze, wtedy nie było takiej intensywności walk. Wojna stała się znacznie bardziej dynamiczna i nagła. Do 2022 roku istniało pojęcie rotacji. Urlop wynosił 30 dni, a nie 15. Jeszcze w 2022 roku bardzo wielu żołnierzy wysłało swoje żony i dzieci za granicę. A po roku niektóre kobiety mówiły swoim mężom: „To wspaniale, że jesteś bohaterem wojennym, ale znalazłam sobie normalnego mężczyznę. Nie mogę tak dalej żyć”.

Po drugie – nas, psychologów, jest już znacznie więcej. Tyle że stosunek wyższego dowództwa do nas przez te wszystkie lata się nie zmienił. Nikt nie traktuje nas poważnie, a to nas irytuje.

Za to zmieniło się nastawienie żołnierzy do wojny. Są tacy, którzy traktują ją już jak pracę, sposób na życie. Człowiek przyzwyczaja się do systemu. Nieważne, jak bardzo jesteś introwertyczny – tutaj nie będziesz sam. Zawsze znajdziesz wsparcie.

Tu jesteś potrzebny, nawet jeśli nie umiesz walczyć. Żaden z nas nie urodził się komandosem, ale każdy może być na wojnie przydatny

Mamy u siebie kucharza, który był szefem kuchni w restauracji. Nie walczy na froncie, ale gotuje bosko. Dla 200 osób. Jest też informatyk, projektant, modelarz, sołtys... Wszyscy tutaj robią coś pożytecznego.

„Są tacy, którzy traktują już wojnę jak pracę, sposób na życie”

Niewielu zwraca się o pomoc samodzielnie. Zazwyczaj problemy pojawiają się podczas zwykłej rozmowy. Można je podzielić na bojowe i niebojowe.

Problemy bojowe to strach, niepewność, niepokój. Jednym z najtrudniejszych traumatycznych wydarzeń jest dla żołnierzy niewola. Bo tam tracisz prawo do wszystkiego, nawet do powietrza, o które musisz walczyć, gdy do pomieszczenia o powierzchni 50 metrów kwadratowych wpędzają 100 i więcej osób.

Problemy niebojowe to problemy życiowe, związane z kobietami i rodziną. Jednak nikt nie przyszedł do mnie z pytaniem o czwarty rok wojny, o to, kiedy w końcu wróci do domu na stałe. Są tacy, którzy mówią: „Dość, już nie wytrzymam”. Wtedy często odpowiadamy: „OK, bracie, to może przeniesiesz się do innego, spokojniejszego miejsca?”.

W jakich momentach nawiązuje Pan kontakt z żołnierzami?

Służę, jestem blisko nich. Możemy rozmawiać podczas wykonywania wspólnych zadań, odwiedzamy ich w miejscach stacjonowania i na pozycjach. Zazwyczaj pytam wprost: „Jak się masz? Jakieś problemy?”. Przeprowadzam swego rodzaju screening. Nie pracuję sam, mam kolegę. Czasami dowódca może nam powiedzieć: „Jeden z żołnierzy jest przygnębiony”.

Jednym z ważnych warunków, które postawiliśmy naszym ludziom, jest to, że jeśli się boisz, musisz o tym powiedzieć

Nie możesz opowiadać o sobie, jaki to jesteś twardziel i bohater, a potem się wycofać. Bo oddział na ciebie liczy. Saper może bać się min. Pilot – że jego załoga zostanie namierzona przez wrogiego drona. A dowódcy mogą bać się odpowiedzialności. Pewnego razu (nie w tej jednostce, w której obecnie służę) dowódca wysłał ludzi na zadanie i wszyscy zginęli. Oczywiście, obwiniał siebie. Mówił: „Zabiłem ludzi”. Bardzo długo rozmawialiśmy z nim o tym, kto zabił, w jaki sposób, gdzie leży jego wina i czy mógł coś zrobić. Bo czy mógł powiedzieć: „Wszyscy precz, nie wyślę nikogo na misję! Poddajemy pozycje, wycofujemy się do Użhorodu, stamtąd już niedaleko do Słowacji”?. Oczywiście, że nie mógł.

PTSD to dziś nie jest najczęstszy problem

Niektórzy żołnierze walczą od lat. Pewnie wielu z nich jest rozczarowanych tymi, którzy zostali na tyłach, a także niemożnością prowadzenia normalnego, spokojnego życia... Jak motywować żołnierzy podczas długiej służby?

Motywacja to bardzo niewdzięczna rzecz. Na początku wojny dobrze ludzie odbierali górnolotne frazy w stylu: „Ukraina płonie” czy: „Wróg jest blisko – rozbijemy go”. Teraz po prostu mówimy żołnierzowi: „Jesteś zuch, zrobiłeś robotę”. Najważniejsze, by każdy żołnierz był świadomy swojego KPI [tzw. osobisty kluczowy wskaźnik efektywności – red.]. Nie ma specjalnych słów, które pasowałyby do motywacji każdej osoby. Najważniejsze to nie kłamać. Ale oczywiście nie należy też malować wszystkiego na czarno i mówić: „Wszystkich nas zabiją. Oni mają więcej dronów i pieniędzy”.

Nie można okłamywać żołnierza, bo kiedy on się rozczaruje, to już posprzątane

Czasami można po prostu powiedzieć tak po ludzku: „Dziękuję ci za twoją robotę”. I to działa. Wiele zależy od dowódcy. My mamy szczęście, bo nasz dowódca w każdym żołnierzu widzi człowieka. A to również motywuje do służby.

Dlaczego dziś rzadziej niż dawniej mówi się o PTSD?

To dobrze, że tak jest. Przede wszystkim sama nazwa: „zespół stresu pourazowego” mówi, że chodzi o coś, co następuje „po”. By taki zespół się rozwinął, wydarzenie powodujące uraz psychiczny musi się zakończyć. A wojna trwa.

PTSD nie jest obecnie najczęstszym problemem. Kiedy wojna się skończy, zaczną się agresja, samobójstwa, przemoc domowa... Bo wojna wciąż będzie toczyć się w każdym z nas. Osoba cierpiąca na PTSD jest najbardziej niebezpieczna dla siebie samej. Nie dba o siebie, nie jest aktywna, nie myje zębów, nie ścieli łóżka... Może ją zainteresować alkohol albo podejrzane towarzystwo, nie widzi sensu życia.

Miałem taki przypadek, kiedy żołnierz wywiózł żonę z dzieckiem za granicę, a po dwóch latach powiedział: „Nawet się nie kłóciliśmy, ale czuję od niej chłód”. On należy do tego pół procenta mężczyzn, którzy nie zdradzają. Od dwóch lat nie uprawiał seksu. Podczas urlopu pojechał do nich za granicę, a ona powiedziała: „Między nami wszystko skończone”. Stracił sens życia, bo żył dla nich. W takich sytuacjach wyjaśniam, że nie można zapominać o sobie. Czy można winić żonę? Nie. Zawsze musi być złoty środek. By człowiek czuł się szczęśliwy, musi czuć się potrzebny nie tylko komuś, ale przede wszystkim sobie.

„Czasami można po prostu powiedzieć tak po ludzku: Dziękuję ci za twoją robotę”

Czy psychologom łatwo zdobyć zaufanie żołnierzy? Jak ich Pan zachęca do rozmowy?

Nie zawsze łatwo nawiązać dialog. Czasami żołnierze chcą porozmawiać, podzielić się tym, co ich boli. Nigdy nie mówimy: „Chcesz porozmawiać o swoich traumach psychicznych?”, bo to niewłaściwe. Zazwyczaj wszystko zaczyna się od kawy. Najważniejsze, by człowiek czuł się bezpiecznie i miał zaufanie. Musi wiedzieć, że rozmowa jest tajemnicą, o której nikt się nie dowie. Zawsze zastrzegam, że jeśli nie chcesz, bym wchodził tam, gdzie mi nie pozwalasz, nie będę tego robił. Należy szanować prawo człowieka do jego granic osobistych. Nie powinno być żadnego przymusu ani przemocy. To święta zasada jeszcze z psychologii cywilnej.

Pracujecie dodatkowo z żołnierzami przed wysłaniem ich na front?

Oczywiście. Przeprowadzamy instruktaż, zadając pytania typu: „Jesteś gotowy?”; „Czy jest ktoś, kto z jakichkolwiek powodów nie chce wyruszyć na zadanie?”. Niektórzy żartownisie odpowiadają wtedy pytaniem: „A można?”. Można, ale za ciebie pójdzie twój towarzysz broni.

Prowadzimy też pracę z wyższym dowódcą. Mówimy mu, na co należy zwrócić uwagę wśród personelu grupy bojowej. W idealnej sytuacji przed wyruszeniem na zadanie bojowe żołnierze powinni przejść testy, by można było ustalić, czy ich stan psychiczny jest odpowiedni. Ale w praktyce jest tak, że jeśli żołnierz nie przejdzie testu – to niby kto ma iść za niego na zadanie? Nie ma czym zastąpić człowieka. Dlatego każda komisja, która przyjdzie do mnie i zapyta, dlaczego nie wypełniam tych testów, zostanie przeze mnie odesłana, i to daleko. Niech opowiedzą o tych testach chłopakom na froncie... Gdybyśmy mieli pełną obsadę, tobyśmy tak robili. Jestem gotów regularnie przeprowadzać diagnostykę wśród żołnierzy, ale trzeba być realistą.

Jak pokonać strach przed walką? To w ogóle możliwe?

Strach pojawia się z powodu braku lub niedostatku informacji, kiedy twoja psychika dopisuje to, czego nie ma. Prosty przykład: mężczyzna nie wrócił z pracy na czas, kobieta dzwoni do niego, a on nie odbiera. Wyobraźnia podsuwa więc jej myśl, że jest gdzieś z kochanką. Na wojnie jest tak samo. Jeśli o walce wiesz niewiele, w wyobraźni domalowujesz sobie to, czego nie wiesz.

Co więc robimy? Omawiamy każdy krok. Bo kiedy wyjaśniasz żołnierzowi, kim są jego sąsiedzi po lewej i po prawej, gdzie jest ewakuacja, punkt stabilizacyjny, co robić, jeśli coś pójdzie nie tak – jego mózg nie myśli już o tym, że go zabiją, ale zastanawia się, jak zrobić pierwsze kroki i wykonać zadanie. ?

Jeśli masz określony algorytm działania, strach odchodzi

Człowiek powracający z walki nie potrzebuje psychologa

Co powinni zrobić ludzie, którzy boją się służby wojskowej?

Dowiedzieć się, na czym ona polega. Służba wojskowa to pojęcie ogólne. Nie ma stanowiska „żołnierz”. Ja jestem zastępcą dowódcy kompanii inżynieryjno-saperskiej ds. wsparcia psychologicznego personelu. Nie chodzę z karabinem, nie strzelam. By się nie bać, trzeba wiedzieć, o co chodzi. Trzeba sobie uświadomić, jak bardzo możesz być przydatny na froncie.

Oczywiście, można tu zginąć – i to jest przerażające. Ale czy nie jest przerażające także to, że jeśli będziesz się bał i nic nie robił, to Rosjanie przyjdą do twojej wsi albo miasta?

Czy osoby uchylające się od służby mogą być przydatne w wojsku?

Oczywiście. Powiedziałbym nawet, że każdy uchylający się znajdzie tu nie tylko służbę, ale i sens życia. Jego życie zmieni się diametralnie. Będzie mu ciężko, źle, ale powiem górnolotnie: oazę znajdziesz tylko na pustyni.

Superbohaterowie komiksów otrzymali swoje supermoce dzięki cierpieniu. Wszyscy przeszli przez kryzys. Tutaj jest tak samo, tyle że robisz to nie tylko dla siebie, ale dla wielu ludzi i dla państwa.

„Trzeba sobie uświadomić, jak bardzo możesz być przydatny na froncie”

Jak długo człowiek może przebywać na froncie bez wsparcia psychologicznego?

Na froncie wsparcie psychologiczne nie działa. Człowiek potrzebuje poczucia bezpieczeństwa.

Amerykanie przeprowadzili badania i ustalili, że nie można pozostawiać człowieka na froncie dłużej niż przez 45 dni. Już ponad 10 dni powoduje silne zmęczenie bojowe

Tymczasem nasi żołnierze zazwyczaj przebywają na pozycjach bojowych znacznie dłużej.

Człowiek, który wraca z walki, nie chce psychologa. Chce przeanalizować zadanie bojowe i dowiedzieć się, gdzie były amunicja, dlaczego dron nie wystartował na czas... Ma w sobie bardzo dużo agresji, która nie została w pełni wyładowana na polu bitwy.

Jakie techniki pomagają się uspokoić przed walką lub w jej trakcie?

Jest ich wiele. W większości to tzw. techniki uziemienia. To w zasadzie praca z ciałem. Kładziesz się na ziemi albo obejmujesz drzewo. To techniki oddechowe, czyli oddychanie do kwadratu. Kiedy jesteś w stresie, twoja przepona jest zablokowana i możesz wpaść w stan usztywnienia, z którego potem długo nie potrafisz wyjść. Oddychanie zmusza przeponę do ruchu i wysyła sygnał do mózgu, że dochodzisz do siebie.

Jednak techniki nie mogą zastąpić zwykłego odpoczynku. Jeśli człowiek przez 45 dni nie zmieniał pozycji bojowej, to zasada: „oddychaj – nie oddychaj” nie pomoże

Ważny jest tryb życia – sen, odżywianie, woda, odpoczynek. Dziś tego nie ma z jednego prostego powodu: brakuje ludzi.

Pamiętam, jak w 2015 roku artylerzyści siedzieli w ukrytej pozycji w jednym z domów przez 45 dni. Ich jedynym pożywieniem były racje żywnościowe. I właśnie z powodu tego prowiantu przyszła do nich trauma. Mówili: „Prosimy, zamieńcie nam te racje, bo ciągłe żarcie kaszy gryczanej, konserw i sucharów rozwala nam psychikę”.

Jak długo człowiek może walczyć? Jak długo chce, ale jest pewien niuans: z każdym miesiącem skuteczność żołnierza maleje. Możemy walczyć nawet dziesięć lat, ale po pięciu będzie to znacznie trudniejsze

„Ważny jest tryb życia – sen, odżywianie, woda, odpoczynek. Dziś tego nie ma z jednego prostego powodu: brakuje ludzi”

Kobiet na linię frontu nie wypuszczamy

Miał Pan do czynienia na froncie z przypadkami szaleństwa?

Miałem do czynienia z psychozą. Był żołnierz, który na linii walki podczas wymiany ognia z wrogiem zabił swojego towarzysza broni. To był nieszczęśliwy wypadek, ale tak bardzo się obwiniał, że popadł w psychozę.

Lekarze źle się z nim obeszli, bo od razu podali mu środki uspokajające. A przecież człowiek musi taki moment przeżyć. Może krzyczeć, zachowywać się nie do końca adekwatnie. W takich okolicznościach trzeba dać mu wodę i obserwować go, żeby nie zrobił sobie krzywdy. Oczywiście, może pojawić się agresja. Albo na odwrót: człowiek całkowicie się zamknie w sobie. W takich momentach dobrze działa terapia zorientowana na ciało, praca z ciałem.

Należy szanować wszelkie emocje poszkodowanego. One muszą wyjść na zewnątrz

Jakich momentów ze służby nigdy Pan nie zapomni?

Z dobrych to te, kiedy odpieramy wroga, a miejscowi mówią: „Dziękujemy!”. Ze złych – to samobójstwa. Nigdy nie zapomnę dnia, w którym zrobił to jeden z żołnierzy. Były ku temu powody, ale w takich sytuacjach jako psycholog ciągle wyrzucasz sobie, że gdzieś zawiodłeś. Nawiasem mówiąc, w wielu przypadkach udało się samobójstwom zapobiec.

A jakie sprawy najczęściej niepokoją kobiety na wojnie?

Głównie te same co mężczyzn. Czasami cierpią z powodu nadmiernej pobłażliwości z ich strony. Mówią: „Nie jestem dziewczyną, jestem jednostką bojową”. Starają się to udowadniać w praktyce.

W mojej jednostce panuje seksizm. Na przykład nie wypuszczamy kobiet na linię frontu, bo je chronimy. Ja nie jestem gotów przeżyć śmierci dziewczyny na wojnie

Chociaż nie uważam, że kobieta jest tylko strażniczką ogniska domowego, kucharką czy mamą, która zajmuje się wyłącznie dziećmi. Dziewczyny, z którymi służę, to bardzo fajne żołnierki, które wykonują superzadania.

Jak zmieniło się podejście do kobiet w wojsku w ciągu ostatnich trzech lat?

Nigdy nie miałem żadnych uprzedzeń w tej kwestii. Być może pojawiło się nieco więcej szacunku, ponieważ wcześniej kobiety zajmowały głównie stanowiska łączniczek i księgowych. Teraz zajmują różne stanowiska na równi z mężczyznami.

Nie wyobrażam sobie, bym miał romantyczny związek z żołnierką. Bo to jednostka bojowa i towarzyszka broni. Chociaż u nas służą też pary. Nie wierzę jednak w historie typu: „zakochałem się w niej na linii ognia”. Po wojnie większość takich par się rozchodzi.

Co kobiety robią lepiej od mężczyzn w wojsku?

Mamy kobiety, które własnoręcznie wytwarzają materiały wybuchowe. Są spokojniejsze i bardziej wytrwałe niż mężczyźni. I większość z nich to dobrzy kierowcy.

O pomoc częściej zwracają się do mnie mężczyźni. Kobietom łatwiej komunikować się z kobietami.

„Mamy kobiety, które własnoręcznie wytwarzają materiały wybuchowe. Są spokojniejsze i bardziej wytrwałe niż mężczyźni”

Liczy się ziemia, na której walczysz

Czy jest wystarczająco wielu wysoko wykwalifikowanych psychologów do pracy z personelem?

To, czego nam brakuje, to nie ilość, ale podmiotowość. By zdjęto z nas zupełnie niepotrzebne obowiązki: dochodzenia, sporządzania protokołów. Byśmy mogli zajmować się swoją pracą. Każdy dowódca musi zrozumieć, po co w jego jednostce jest psycholog. Musi go szanować i słuchać jego opinii.

Kto powinien po powrocie żołnierza z wojny powinien się dostosować: żołnierz do społeczeństwa czy społeczeństwo do żołnierza?

Żołnierz będzie chciał, by społeczeństwo stało się takie jak on. Społeczeństwo będzie chciało, by żołnierz przyzwyczaił się do cywilnych zasad. Musimy spotkać się gdzieś pośrodku i powiedzieć: „Jesteśmy jednością, jesteśmy tutaj. Musimy się do siebie nawzajem dostosować”.

Żołnierz powracający z wojny ma wiele reakcji, które mogą przerażać cywilów. Nie będzie więc łatwo. Czeka nas ogromna fala przemocy domowej w rodzinach weteranów.

W Serbii są obecnie jedni z najlepszych na świecie specjalistów w zakresie zapobiegania przemocy domowej i radzenia sobie z jej skutkami. Bo Serbowie doświadczyli wojny u siebie. Natomiast w Ameryce nadal jest ogromny problem samobójstw wśród byłych żołnierzy. Jest ich do 22 dziennie

Konsekwencje tego mogą być tragiczne, ale u nas na pewno będzie lepiej, niż jest w USA, bo ważna jest ziemia, na której walczysz. Amerykanie nie walczyli u siebie w domu. Nawiasem mówiąc, właśnie dlatego wielu naszych żołnierzy nie chciało iść na Kursk. To bardzo ważny czynnik.

Co by Pan poradził żółtodziobom? Jak szybciej się przystosować, znaleźć wspólny język z kolegami i pokonać strach przed pierwszą walką?

Bądź ze sobą szczery. Jeśli się boisz – powiedz. Jeśli czegoś nie wiesz – pytaj. Opanuj swój fach. Zawsze znajduj czas dla siebie. Codziennie rób te same rzeczy: myj zęby, myj się... Nie masz wody – używaj chusteczek. To powinien być rytuał, który cię uratuje. Kontaktuj się z co najmniej jedną osobą ze swojego życia w cywilu. W oddziale znajdź kogoś, kto cię nie irytuje. Zwracaj uwagę na swoje zdrowie fizyczne, ale pamiętaj, że nikogo nie interesuje, że obtarłeś sobie nogę. Mów o tym, ale nie narzekaj. Idź za swoim niespełnionym marzeniem, a wszystko się ułoży (odpowiedź: „do domu” się nie liczy). Znacznie gorzej jest tym, którzy nie wiedzą, czego chcą. No i zaspokajaj swoje potrzeby w miarę możliwości. Boli ząb – idź do dentysty, boli dusza – idź do psychologa.

Odpoczywaj przez co najmniej jeden dzień w miesiącu. Jak to u nas wygląda? Mamy taką opcję, że kiedy żołnierz mówi, że jest zmęczony, dajemy mu dzień wolnego, żeby mógł wyjechać do cywilizacji, na przykład do najbliższego miasta, gdzie jest hotel.

Wcześniej żołnierze zapraszali tam żony lub osoby, które ich zastępowały. Ostatnio po prostu często chcą położyć się na białym łóżku, wziąć ciepły prysznic i przełączać pilotem kanały telewizyjne

I najważniejsze: nigdy nie zapominaj, że jesteś świetnym wojownikiem, który – mimo strachu i ryzyka śmierci – niszczy wroga na swojej ziemi.

Zdjęcia: Konstiantyn i Włada Liberowowie

20
хв

Po wojnie w nas wciąż będzie wojna

Natalia Żukowska

Kiedy w wyniku rosyjskich ataków do jakiejś rodziny dociera wiadomość o śmierci bliskiej osoby, zniszczeniu domu, kiedy drżą ręce, a oczy są puste od bólu – pojawiają się oni, psycholodzy służb ratowniczych.

Anastazja Kuczynska, kierowniczka działu wsparcia psychologicznego Państwowej Służby Ukrainy ds. Sytuacji Nadzwyczajnych (DSNS), od ponad 12 lat pomaga ludziom, których dotykają największe tragedie. Nam opowiada o tych, którzy stracili wszystko, wyjaśnia, dlaczego mówienie, że „wszystko będzie dobrze” jest bezsensowne, i mówi, jak ratować psychikę przed szokiem i traumami wojny.

30 sekund na kontakt

Natalia Żukowska: – Pracuje Pani z ludźmi, którzy w wyniku rosyjskich ostrzałów stracili bliskich albo domy. Jak wyglądają pierwsze chwile z osobą, która właśnie straciła wszystko?

Anastazja Kuczynska: – By nawiązać kontakt, mamy tylko 30 sekund. Niedawno Rosjanie zbombardowali dwupiętrowy budynek w Kijowie. Na miejscu pracują alpinistki i ratownicy, rozbierają gruzy, obok stoi małżeństwo, a pod gruzami dwoje ich dzieci. Stoją tak, że utrudniają ratownikom użycie sprzętu, który przyspieszyłby rozbiórkę. Ratownicy proszą więc mnie, psycholożkę, o ostrożne odciągnięcie tych ludzi od budynku, by można było podjechać sprzętem. Podchodzę, oceniam sytuację. Nie mogę powiedzieć: „Dzień dobry”, bo dzień nie jest dobry. „Jak się nazywacie?” też nie jest na miejscu. Aby taka osoba zwróciła na ciebie uwagę, musisz dobrać odpowiednie słowa. Człowiek w szoku może agresywnie i wrogo zareagować na każdą ingerencję w swoją przestrzeń osobistą. Ale trzeba nawiązać z nim kontakt.

Moim zadaniem jest stać się „jedną z nich”, pozostając zarazem tą samą osobą dla ratowników. W takich momentach psycholog jest pośrednikiem między systemem, który pomaga, a ludźmi, którzy są w stanie szoku

Ten mężczyzna i ta kobieta powiedzieli, że chcą pomóc ratownikom w rozgarnianiu gruzów, więc wzięłam dla nich i dla siebie rękawiczki i razem zaczęliśmy przerzucać kamienie. Wtedy mnie zaakceptowali, zaczęła się rozmowa. Zabrałam ich stamtąd w ciągu godziny i ratownicy mogli już pracować na pełnych obrotach. Małżonkowie wrócili, gdy znaleziono ciała ich dzieci i trzeba było przeprowadzić identyfikację. Jako że w takim stanie człowiek praktycznie nie przyswaja informacji, można powiedzieć, że nimi kierowałam: wyjaśniałam, co robić, dokąd jechać. Spokojnym tonem i krótkimi zdaniami.

Jednym z głównych zadań psychologów z DSNS jest wyprowadzenie człowieka ze stanu szoku. A co robić, jeśli później robi się gorzej?

Głównym zadaniem psychologa DSNS jest stabilizacja stanu emocjonalnego, neutralizacja wpływu negatywnych emocji. A jeśli jest wielu ludzi – zapobieganie masowym reakcjom na wydarzenie. Następnie staramy się przekierować osoby w bardzo ciężkim stanie do psychologów, organizacji zajmujących się specjalistyczną pomocą, ośrodków pomocy społecznej, organizacji społecznych. Mamy z nimi umowy i współpracujemy. Czasami wymieniamy się z poszkodowanymi numerami telefonów. Staramy się nie zostawiać ich samych z nieszczęściem. Pracujemy nie tylko z poszkodowanymi, krewnymi ofiar, ale także z przypadkowymi świadkami tragicznych zdarzeń.

W rejonie kijowsko-swiatoszynskim po rosyjskim ostrzale. Zdjęcie: Suspilne

Zadaniem psychologa ekstremalnego jest między innymi zapobieganie atakom paniki. Pamięta pani, kiedy w wyniku nalotu w rejonie kijowsko-swiatoszynskim zginęła prawie cała rodzina – mama, tata i 17-letni syn? Na miejsce tragedii przyszli znajomi tego chłopca, by się pożegnać. 30 siedemnastolatków, niektórzy byli w stanie silnego stresu, mieli histerię. Pracowaliśmy, by nie dopuścić do rozwoju tych stanów.

Normalne reakcje na nienormalne sytuacje

Jak rozmawiać z tymi, którzy stracili bliskich, dom? Jakich słów i zwrotów należy unikać, próbując im pomóc?

Na pewno nie należy mówić: „Rozumiem cię”, bo czegoś takiego nie można zrozumieć. Nie wolno też mówić, że wszystko minie, wszystko będzie dobrze. Co może być dobre, kiedy człowiek stracił wszystko? Ważne jest, by całym sobą okazać wszystkim, że jest się blisko i gotowym do pomocy, jeśli tylko będzie potrzebna. Miałam przypadki, kiedy godzinami milczałam, będąc przy człowieku. Matka siedziała przy ciele zmarłego dziecka, a ja po prostu byłam obok. Ona płakała, a ja ją obejmowałam i ocierałam jej łzy.

Kiedy taki człowiek jest już gotowy do rozmowy, należy uważnie słuchać i starannie dobierać słowa. Nie można opowiadać o sobie, jeśli ten ktoś nie jest gotowy słuchać tego, co chcesz powiedzieć. Zdarza się, że ktoś z dobrymi intencjami zaczyna: „A u mnie było tak...”. Zrozum: osoba w szoku cię nie słyszy, w takiej chwili nie potrzebuje twoich historii. Cierpi tak bardzo, że nie akceptuje sytuacji. Dlatego musisz być zewnętrznym oparciem, który daje jej punkt odniesienia.

Zdarzyło się, że po 8 godzinach spędzonych pod gruzami znaleziono żywego mężczyznę, a jego żona zginęła; wyciągnięto ją spod tych gruzów jako ostatnią

Matka dziewczyny stała i płakała przez półtorej doby. Jedna z naszych psycholożek zdołała do niej dotrzeć.

Każdy z nas od razu orientuje się, z jakim typem psychiki ma do czynienia.

A co zrobić, jeśli ktoś wpada w panikę?

Przede wszystkim trzeba zabrać go w miejsce, gdzie nie ma gapiów, osób postronnych. Bo zauważywszy, że ktoś na niego patrzy, taki człowiek może wpaść w jeszcze większą histerię. Do tego często zdarza się, że ludzie z tłumu krzyczą: „Ojej, co za nieszczęście!”, co może wywołać tzw. drugą falę histerii.

Stan emocjonalny można ustabilizować wodą lub oddychaniem. Czasami wzywamy lekarzy, by podali środek uspokajający. Zdarza się, że ludzie zachowują się agresywnie, mogą czymś rzucać. W takich sytuacjach odsuwamy się na bezpieczną odległość. W 2015 roku w doniecki rynek uderzyły dwa pociski z „Gradów” [mobilne wyrzutnie rakiet – red.]. Było bardzo wiele ofiar śmiertelnych, zniszczone domy. Pewna kobieta była na tym rynku i przeżyła, ale przez prawie godzinę wszystkich przeklinała. Stanęłam dwa metry od niej. Krzyczała: „Co tu stoisz!? Odejdź stąd!”. Potem podeszła do mnie i płakała z głową na moim ramieniu prawie pół godziny. Drugiego dnia naszej pracy przyniosła nam herbatę i powiedziała: „Dziewczyny, wybaczcie mi, proszę. Wczoraj nie byłam sobą”.

Jak postępować, gdy taki człowiek zupełnie nie reaguje na otoczenie?

Kiedy ktoś nie wykazuje żadnych oznak życia, nie reaguje, to taki stan nazywa się stuporem. Wtedy należy postępować inaczej. Przede wszystkim trzeba się upewnić, że ta osoba cię słyszy. Podejdź spokojnie, usiądź naprzeciwko. Przedstaw się, mów krótkimi zdaniami, bez emocji, spokojnym tonem. Wyjaśnij, co się dzieje, obserwuj reakcje. Jeśli ten człowiek nadal nie reaguje lub nie przyjmuje pomocy, po prostu zostaw go na jakiś czas w spokoju – ale pod obserwacją. Można też zaproponować przeniesienie się w bezpieczniejsze miejsce. Przy tym trzeba z wyczuciem wyjaśniać, co się chce zrobić: „Jeśli pan/pani pozwoli, wezmę pana/panią pod ramię”.

Odrętwienie to stan, w którym u człowieka zanika połączenie między mózgiem a ciałem. To reakcja organizmu. Ta osoba odzyska przytomność, ale stopniowo. Kiedy zacznie okazywać jakiekolwiek emocje – płacz, krzyk – jest już dobrze. Najważniejsze, by nie zamknęła się w sobie. Zdarza się, że człowiek zaczyna drżeć. Wszyscy się tego boją, ale drżenie jest pożyteczną funkcją organizmu. W ten sposób ciało pozbywa się psychoemocjonalnego przeciążenia spowodowanego stresem. W żadnym wypadku nie należy go powstrzymywać. Co więc można zrobić w takiej sytuacji? Wyjaśnić temu człowiekowi, że to normalna reakcja organizmu na nienormalną sytuację. Mówisz: „Żeby trochę złagodzić twój stan, wezmę cię pod ramiona i potrząsnę tobą”. W ten sposób wzmacniasz drżenie i przyspieszasz proces.

Drżenie może trwać do 10 minut. Ale jeśli taką osobą potrząśniesz, proces skraca się do 3 minut

Po wszystkim zaproponuj gorącą słodką herbatę lub kawę. Jeśli masz kawałek gorzkiej czekolady – też nieźle. W mojej torbie psychologa zawsze znajdą się czekoladki i cukierki.

Siła rodziców, którzy stracili dziecko

Jak ludzie reagują na Pani pomoc? Jest nieufność, zamknięcie?

Kiedy na początku 2015 roku Mariupol i przedmieścia były ostrzeliwane, jeździłyśmy tam ubrane w mundury. Ludzie bardzo źle nas przyjmowali. Dla większości w tamtym momencie kobieta w mundurze, a do tego psycholog, była czymś niezrozumiałym. Określano nas obraźliwymi słowami. Ale przez trzy lata wojny wszystko się radykalnie zmieniło. Dziś zaufanie do psychologów z DSNS jest duże. Ludzie sami podchodzą do nas, proszą o pomoc, dziękują.

Czy są jakieś różnice w reakcjach osób, które doświadczyły ostrzału po raz pierwszy, i tych, które przeżyły to już wielokrotnie?

Kiedy zdarza się to po raz pierwszy, zawsze jest to nieoczekiwany szok. Człowiek nie może tego pojąć i zadaje sobie pytanie: „Jak to się mogło stać?”. To jest głęboki ból, który odbiera sens życia. Zawsze wszystkim powtarzam, że każdy z nas musi mieć pewien algorytm postępowania na wypadek zagrożenia. To zmniejsza wewnętrzny niepokój. Czym strach różni się od niepokoju? Strach jest wtedy, kiedy widzę twarz swojego wroga. Niepokój – gdy nie wiesz, czego dokładnie się boisz.

Dlatego należy mieć przygotowaną torbę z dokumentami, która będzie leżała w łatwo dostępnym miejscu. Każdej nocy pod ręką powinny znajdować się rzeczy, które można założyć na siebie szybko, bez zastanawiania się. I koniecznie należy zawczasu przygotować wodę. Jeśli masz zwierzęta domowe – przygotuj transporter i 3-4 torebki karmy. No i najważniejsze: musisz wiedzieć, dokąd się udać.

Jak wygląda Pani praca z dziećmi, które ucierpiały w wyniku ostrzałów albo straciły dom?

Dzieci nie zawsze chcą rozmawiać z nieznajomymi, dlatego pomaga na przykład arteterapia, rysowanie. Najważniejsze dla nas jest złagodzenie ostrego stresu. W dalszej kolejności, o ile rodzice tego chcą, pomagamy skierować je do specjalistów.

W 2014 roku miałam taki przypadek. Do punktu dla osób wewnętrznie przesiedlonych w Mariupolu przybywali ludzie z Donbasu, którzy uciekali przed wojną. Mieliśmy namiot, w którym mogli przebywać do trzech dni – przespać się, zjeść i otrzymać bilet do dowolnego miasta w Ukrainie. Zwróciła się do mnie pewna kobieta, której syn krzyczał w nocy. Zaproponowałam mu, żeby coś namalował. Zaczął rysować bomby, czołgi, wybuchy, krew... Zapytałam: „Co teraz zrobimy z tym rysunkiem?”. Chciał go spalić.

Przeprowadziliśmy z tym dzieckiem coś w rodzaju rytuału – i pomogło. Dzięki rysowaniu i zabawie dziecko uwalnia się od negatywnych emocji

Jak rodzice mogą pomóc dziecku poradzić sobie z tym, co widziało podczas wojny?

Przede wszystkim muszą rozmawiać z nim, jak z dorosłym. Mówić łagodnie, bezpośrednio, dobierając słowa odpowiednio do wieku. Dziecko może nie wszystko rozumieć, ale czuje stan rodziców. Trzeba powiedzieć, że tobie też jest strasznie, ale teraz pójdziemy do schronu, nie martw się, jestem przy tobie. Damy radę, jesteśmy razem. Opowiedz dziecku krok po kroku, co zamierzasz zrobić, by nie martwiło się i zrozumiało. Czasami trzeba to powtarzać kilka razy.

Anastazja Kuczynska z dziećmi w schronie

Kiedyś 21-letni chłopak z mamą znaleźli się pod ostrzałem. Zostali bez domu. Chłopak próbował popełnić samobójstwo. Wezwano mnie do naszego miasteczka namiotowego, długo z nim rozmawiałam i udało mi się go przekonać, by tego nie robił. Nie widział sensu życia, więc razem spróbowaliśmy go znaleźć. Kiedy wyjeżdżał z mamą, powiedział: „Jestem pani bardzo wdzięczny”.

Zapamiętałam też kobietę, która zdołała wyjechać z miasta, ale jej córka nie. Nie było z nią żadnego kontaktu. Pracując z nią, zaproponowałam, żebyśmy przeanalizowały sytuację, rozkładając ją na fakty, i opierały się tylko na tym, co wiadomo. Przecież ludzka psychika, zwłaszcza w krytycznych momentach, fantazjuje. Nie obiecywałam nic, nie dawałam nadziei, bo nie wiedziałam, czy jej córka żyje. Istniało przecież prawdopodobieństwo nie tylko tego, że żyje, lecz także tego, że zginęła.

Nigdy nie przestaje mnie zadziwiać siła rodziców, którzy stracili dziecko. To niesamowita siła. Jedyne, czego życzę ludziom, to aby nigdy nie doświadczyli takiej straty.

PTSD nie pojawi się u wszystkich

W jakich nadzwyczajnych sytuacjach Pani pracowała?

Psychologowie DSNS pracują we wszystkich sytuacjach nadzwyczajnych – naturalnych, technicznych, wojskowych. Może to być wybuch gazu, pożar domowy, wypadek drogowy. Dzisiaj jako psychologowie wyjechaliśmy do pożaru domu. A po przybyciu na miejsce – już w sytuacji, kiedy było po detonacji amunicji. Angażujemy się również w ewakuacje ludności. Od 2014 roku moje wyjazdy są związane z wojną.

Z jakimi rodzajami urazów psychicznych spotyka się Pani najczęściej?

To urazy związane ze śmiercią ludzi, utratą domów, rozbiciem rodzin. Wiele osób bardzo tęskni za minionym życiem, trudno im je za sobą zostawić. Tęsknią za domem – za ścianami, budynkiem, w którym mieszkali. Nie akceptują faktu utraty. Chcą przynajmniej spojrzeć na ruiny, zabrać choćby kamyk z rodzinnej ziemi.

Wszyscy będą mieli zespół stresu pourazowego? Czy można jakoś zapobiec jego wystąpieniu?

Nie każda osoba, która przeżyła traumatyczne wydarzenie, w którym zagrożone było jej życie lub zdrowie, będzie miała PTSD. Według międzynarodowych statystyk takich osób jest około 30 procent.

Jeśli w ciągu pierwszej doby po traumatycznej sytuacji uda się usunąć negatywne emocje i ustabilizować stan człowieka, prawdopodobieństwo wystąpienia u niego PTSD w późniejszym czasie zmniejsza się kilkukrotnie. Właśnie w tym celu pracują psychologowie pierwszej linii.

Jak można dołączyć do waszego zespołu?

U nas zawsze potrzeba psychologów. Istnieją placówki edukacyjne, które kształcą psychologów ekstremalnych, rekrutujemy kadry stamtąd. Jeśli ktoś przychodzi do nas nie z naszej uczelni, to najpierw czeka go rozmowa kwalifikacyjna i testy. Wydajemy opinię i zalecenia. Nawet jeśli ta osoba nie ma doświadczenia, ale ma chęć, może do nas dołączyć. Najważniejsze to być oddanym i wciąż się uczyć.

Nie każdy psycholog jest gotowy regularnie wyjeżdżać do miejsc tragedii, pracować wśród trupów i krwi

Są ludzie, którzy bardzo dobrze pracują na przykład z dokumentami, ktoś z powodzeniem prowadzi szkolenia i konsultacje. A są i tacy jak my – uniwersalni żołnierze, którzy pojadą wszędzie

Jak wygląda u Pani regeneracja po ciężkich przeżyciach? Co pomaga odzyskać zasoby?

Po pierwsze, zaspokojenie podstawowych potrzeb – sen, jedzenie, bezpieczeństwo. Po drugie, spacer na łonie natury, obcowanie z czymś pięknym – wystrój wnętrz, książki, ładna zastawa stołowa, wystawy, kwiaty... To bardzo ważne. Mogę też ugotować coś smacznego. Trzeba przecież odzyskać poczucie, że jest się normalnym człowiekiem prowadzącym normalne życie. Kiedy emocje są zbyt silne, zwracam się o pomoc. Każdy psycholog ma superwizora – psychologa, który pomoże mu w razie potrzeby. Ja też zwracam się o pomoc, ponieważ zasoby psychiczne nie są nieskończone.

Zespół psychologów z DSNS

A po jakich wydarzeniach emocje są najsilniejsze?

Najtrudniejsze dla mnie było opuszczenie Mariupola, ciągłe zagrożenie życia, nie wiedziałam, czy przeżyję z moimi dziećmi. I to kiedy nie chowasz sąsiadów tak, jak należy, kiedy widzisz groby na placach zabaw. Kiedy trwają nieustanne ostrzały, przez które ludzie wyskakują z okien wieżowców. A do tego świadomość, że nie ma możliwości powrotu, bo twojego domu już nie ma. To uczucie, kiedy przechodzi się przez 12 posterunków rosyjskich okupantów. Kiedy nie wiesz, czy kiedykolwiek zobaczysz grób swojej matki. Czy zobaczysz ojca, który tam został... Jak będzie wyglądało twoje życie po tym wszystkim? Kim jesteś? Bo masz 40 lat, a nie masz już nic.

Jak powiedzieć dziecku, że nie zobaczy już swoich przyjaciół, że teraz będzie miało zupełnie inne życie? Jak pomóc mężowi, który stracił wszystko? Jest wiele pytań.

Po tym doświadczeniu przez pewien czas byłam w terapii. Jako psycholog rozumiem, że to naturalna reakcja na nienormalną sytuację i muszę przez to przejść, zachowując równowagę.

Kiedy wyjeżdżałam z Mariupola, wiedziałam, że tam nie wrócę. To miasto jest wielkim cmentarzem, miejscem pamięci i bólu. Moja misja polega teraz na byciu psychologiem niezależnie od tego, czy mi się to podoba, czy nie.

Być może ja też chciałam być księżniczką, jeździć różowym kabrioletem i pić lawendową kawę. Ale życie potoczyło się inaczej

Jednocześnie motywuje mnie wdzięczność ludzi. Każde zmęczenie znika, kiedy zrozumiesz, że jako psycholog wykonałeś dobrą robotę. I pomogłeś.

Zdjęcia: DSNS

20
хв

Strach jest wtedy, gdy widzisz twarz swojego wroga. Niepokój – gdy boisz się nieokreślonego

Natalia Żukowska

Możesz być zainteresowany...

Ексклюзив
20
хв

Strach jest wtedy, gdy widzisz twarz swojego wroga. Niepokój – gdy boisz się nieokreślonego

Ексклюзив
20
хв

Jaka jest płaca minimalna w krajach Unii Europejskiej w 2025 roku? Płaca minimalna w Polsce, Niemczech, Czechach i na Ukrainie

Ексклюзив
20
хв

Życie na nowo, czyli czego nie możesz stracić

Skontaktuj się z redakcją

Jesteśmy tutaj, aby słuchać i współpracować z naszą społecznością. Napisz do nas jeśli masz jakieś pytania, sugestie lub ciekawe pomysły na artykuły.

Napisz do nas
Article in progress