Klikając "Akceptuj wszystkie pliki cookie", użytkownik wyraża zgodę na przechowywanie plików cookie na swoim urządzeniu w celu usprawnienia nawigacji w witrynie, analizy korzystania z witryny i pomocy w naszych działaniach marketingowych. Prosimy o zapoznanie się z naszą Polityka prywatności aby uzyskać więcej informacji.
Jaką rolę odegrała Polska w odblokowaniu pomocy USA dla Ukrainy?
Po ataku Rosji na Ukrainę Polska stała się państwem frontowym i jednym z kluczowych członków NATO. W relacjach z USA władze w Warszawie dysponują atutami, których nie mają inni europejscy sojusznicy. Jaką rolę odegrała Polska w odblokowaniu pomocy dla Ukrainy? – zastanawia się "Die Welt"
„Demonstracja siły w Waszyngtonie pokazała znaczne wpływy Polski, kraju należącego pod względem militarnym do wagi ciężkiej” – piszą Stefanie Bolzen i Philipp Fritz w artykule, który ukazał się 23 kwietnia wieczorem w wydaniu internetowym niemieckiego dziennika.
Zdaniem autorów znaczenie, jakie Polska ma obecnie w NATO, umożliwia jej wywieranie wpływu na sojuszników. Polscy dyplomaci mogli odegrać ważną rolę w osiągnięciu porozumienia w USA w sprawie pomocy dla Ukrainy.
„W przeciwieństwie do europejskich sojuszników, władze w Warszawie dysponują ważnymi instrumentami” – ocenili Bolzen i Fritz
Publicyści „Die Welt” przyjęli za punkt wyjścia do swoich rozważań niedawną wizytę prezydenta Andrzeja Dudy w Waszyngtonie i jego spotkanie z Donaldem Trumpem. „Mieliśmy cztery wspaniałe lata” – cytuje Dudę niemiecka gazeta i dodaje, że Trump nazwał polskiego prezydenta przyjacielem. Obaj politycy rozmawiali o wojskowym wsparciu dla Ukrainy i zwiększeniu wydatków na obronę państw NATO.
W Waszyngtonie Duda spotkał się z Donaldem Trumpem. 18 kwietnia 2024 r. Zdjęcie: Marek Borawski/KPRP
„Die Welt” przypomina, że Duda już w marcu podczas wizyty w Waszyngtonie domagał się publicznie zwiększenia przez wszystkie kraje Sojuszu Północnoatlantyckiego budżetu na obronność z 2 do 3 proc. PKB. Jak piszą autorzy, postawa prezydenta RP z pewnością podoba się Trumpowi, tym bardziej że Polska wydaje ponad 4 proc. na wojsko.
Krótko po spotkaniu Trumpa z Dudą Republikanie odwołali wielomiesięczną blokadę pomocy dla Ukrainy w wysokości 61 mld dolarów. Co było przyczyną zmiany stanowiska? – zastanawiają się Bolzen i Fritz.
Wśród możliwych powodów wymienili spotkanie przewodniczącego amerykańskiej Izby Reprezentantów Mike’a Johnsona z ukraińskimi chrześcijanami, dynamikę sytuacji wewnętrznej w USA i obawę, że porażka Ukrainy w wojnie z Rosją mogłaby zagrozić amerykańskim interesom
„Być może przyczyną były jednak zabiegi prezydenta Dudy w celu przekonania Trumpa? Jest przecież jego dawnym przyjacielem – czytamy w „Die Welt”. – Być może pewną rolę odegrały wszystkie wymienione czynniki – piszą Bolzen i Fritz. – Mało znany jest jednak fakt, że Polska przeprowadziła w minionych tygodniach w Waszyngtonie dyplomatyczną ofensywę, aby doprowadzić do przekazania Ukrainie potrzebnej pomocy wojskowej”.
Ich zdaniem polscy doradcy polityczni, dyplomaci i politycy, w tym szef komisji spraw zagranicznych Sejmu Paweł Kowal, „uwijali się” w ostatnim czasie po Stanach Zjednoczonych.
„Die Welt” przypomniał, że kilka tygodni temu prezydent Duda razem z premierem Donaldem Tuskiem byli w Białym Domu. To była „niezwykła” wizyta, gdyż prezydent i premier należą do dwóch skłóconych obozów politycznych. Widać jednak, że w sprawach bezpieczeństwa Polski działają wspólnie. Z polskiego punktu widzenia widać, że bezpieczeństwo zależy bezpośrednio od sytuacji Ukrainy.
W marcu Duda i Tusk jednocześnie odwiedzili Stany Zjednoczone. Zdjęcie: Krystian Maj/KPRM
„Polska jako państwo frontowe na wschodniej flance NATO, należące pod względem wojskowym do wagi ciężkiej i pełniące rolę punktu przerzutowego dla transportów broni do Ukrainy, stała się jednym z centralnych członków NATO” – podkreślili niemieccy publicyści. Wizyty sekretarza generalnego Sojuszu Jensa Stoltenberga i premiera Wielkiej Brytanii Rishiego Sunaka 23 kwietnia w Warszawie są tego potwierdzeniem.
„Die Welt” zwraca uwagę na „tradycyjnie bliskie relacje” Polski z USA.
„Stany Zjednoczone są jedynym krajem, który jest wiarygodnym gwarantem bezpieczeństwa” – cytuje eksperta z Polityka Insight Marka Świerczyńskiego niemiecka gazeta.
Zdaniem autorów, Polska dysponuje instrumentami nacisku na USA, jakich nie posiadają inne kraje europejskie.
„W Waszyngtonie dostrzega się, że Polska wydaje dużo pieniędzy na obronę” – tłumaczy Świerczyński. „Die Welt” przypomina, że Polska przy zakupach broni preferuje amerykańskich producentów. Polska dostaje amerykańskie kredyty na korzystnych warunkach, co świadczy o tym, że USA traktują ją jak poważnego partnera.
Bolzen i Fritz zwracają uwagę na 10 mln Amerykanów polskiego pochodzenia. Wielu z nich jest nadal związanych z dawną ojczyzną i głosuje w wyborach na tego kandydata, który uwzględnia w swoim programie bezpieczeństwo Polski. Trump zabiegał już w 2017 roku o głosy Polonii. Ale i Demokraci mają „ciepłe słowa” dla „Polish Americans”, którzy mieszkają w swing states na Środkowym Zachodzie, gdzie do wyborczego zwycięstwa wystarczy czasami niewielka przewaga głosów.
Duda mógł o tym Trumpowi przypomnieć – zauważyli autorzy
„Polska strona milczy o szczegółach. Spotkanie Dudy z Trumpem jest sygnałem w kierunku pozostałych Europejczyków, że w przypadku zwycięstwa Trumpa Polska może pełnić rolę kraju otwierającego drzwi do republikańskich elit. I to niezależnie od wpływu na uwolnienie pakietu pomocy dla Ukrainy” – piszą w konkluzji Bolzen i Fritz.
Podczas gdy przywódcy NATO zapewniają o niezmienności kursu na wsparcie Ukrainy, a UE po raz kolejny uświadamia, jak krucha jest jej jedność w obliczu poczynań Budapesztu, Rosja nie tylko nie powstrzymuje swej agresji, ale wręcz nasila wrogie działania – zarówno na froncie, jak w wojnie informacyjnej. Szczyt w Hadze nie przyniósł przełomu. Obietnice bez gwarancji, rozmowy o „pokoju poprzez siłę”, aluzje do dialogu z Putinem – a wszystko to na tle coraz bardziej oczywistego ograniczenia ambicji USA. Równolegle Węgry blokują nowe sankcje na Kreml, a ten uruchamia skomplikowane operacje cybernetyczne, dając do zrozumienia, że świat pogodził się już z jego obecnością w Ukrainie.
O tym, jak zmieniła się strategia Zachodu, jakie ryzyka niosą ze sobą iluzje na temat Rosji, co oznacza nowa fala dezinformacji i dlaczego to właśnie Europa powinna przejąć główną rolę w powstrzymywaniu agresji, rozmawiamy z Keirem Gilesem – czołowym brytyjskim ekspertem rosyjskiej wojskowości i starszym pracownikiem naukowym programu „Rosja i Eurazja” w brytyjskim Chatham House, jednym z ważniejszych na świecie think tanków zajmujących się badaniem stosunków międzynarodowych.
Największy błąd Amerykanów
Maryna Stepanenko: – Zasada: „pokój poprzez siłę” została uznana za główny temat rozmowy Trumpa i Zełenskiego. Po tym spotkaniu szef Białego Domu zasugerował dialog z Putinem i ewentualne dostawy systemów Patriot, lecz nie podjęto w tych kwestiach żadnych konkretnych zobowiązań. Czy w tym kontekście zasada „pokój poprzez siłę” może zostać zrealizowana w stosunku do Rosji? Na ile Stany Zjednoczone są gotowe wziąć na siebie rolę kraju wywierającego na nią nacisk?
Keir Giles: – Zawsze wiedzieliśmy, że jedynym sposobem na zapewnienie Europie bezpieczeństwa jest udzielenie maksymalnego wsparcia Ukrainie. Teraz mamy do czynienia z konsekwencjami polityki kilku kolejnych administracji USA, które uznały, że właściwa jest inna droga. Jednak Amerykanie byli – i są – w głębokim błędzie, co wyrządza ogromną szkodę nie tylko bezpieczeństwu europejskiemu i samej Ukrainie, ale także bezpieczeństwu globalnemu.
To właśnie ta ich powściągliwość i odmowa przeciwstawienia się agresji doprowadziły do wybuchu konfliktów na całym świecie
Widzimy, jak sytuacja się zaostrza, że ginie coraz więcej ludzi, wybucha coraz więcej wojen – i to wszystko z powodu nowej idei Stanów Zjednoczonych, że przeciwstawianie się agresorowi jest bardziej niebezpieczne niż pozwolenie na zniszczenie ofiary tego agresora.
Szczyt NATO uznał Rosję za długoterminowe zagrożenie dla całego Sojuszu. Zdjęcie: CHRISTIAN HARTMANN/AFP/East News
Spotkanie przywódców USA i Ukrainy po raz kolejny czyni aktualnym pytanie, jaki model wsparcia dla Kijowa Waszyngton uznaje za właściwy dla siebie. Czy chodzi o strategiczne partnerstwo, czy raczej o kontrolowane powstrzymywanie wojny bez długoterminowych zobowiązań?
Bardzo zasadne jest pytanie, czy prawdziwe strategiczne partnerstwo z Donaldem Trumpem jest w ogóle możliwe. W końcu Stany Zjednoczone dążyły do partnerstwa z Rosją, lecz nawet to nie działa zbyt dobrze, mimo że Trump jest gotów dać Rosji wszystko, czego ona chce. Każdy kraj, każdy tradycyjny przyjaciel, sojusznik lub partner Stanów Zjednoczonych musi pamiętać, że stosunki, na których opierała się dawna prosperity i bezpieczeństwo Ameryki, nie mają już realnego znaczenia dla Trumpa. Znajdujemy się w zupełnie nowym globalnym środowisku.
Oznacza to, że kraje, które poważnie traktują bezpieczeństwo europejskie, a tym samym bezpieczeństwo i przyszłość Ukrainy, muszą zintensyfikować działania, by wypełnić lukę pozostawioną przez Stany Zjednoczone. Dotyczy to przede wszystkim europejskich sąsiadów Ukrainy, ale także liberalnych demokracji na całym świecie, które mają wspólny interes w powstrzymaniu agresji.
Ostatnio po Brukseli krążyła plotka, że Rosja może zostać usunięta z listy głównych zagrożeń dla NATO, wobec czego pozostałby na niej jedynie międzynarodowy terroryzm. Wygląda to dziwnie w kontekście faktu, że to właśnie Rosja kontynuuje wojnę w Europie i destabilizuje sytuację na całym świecie – od Afryki po Bliski Wschód. W końcowym komunikacie Rosja została jednak uznana za długoterminowe zagrożenie dla całego Sojuszu. Czy to próba „normalizacji” agresora przez Zachód?
Stany Zjednoczone od dawna udają, że Rosja nie stanowi problemu. Nie możemy wykluczyć, że NATO w swych desperackich próbach utrzymania USA w Sojuszu może podchwycić tę retorykę.
Widzieliśmy już oznaki tego, że NATO jest gotowe podjąć nadzwyczajne środki, by Trumpa uspokoić. Weźmy na przykład list, który sekretarz generalny Mark Rutte napisał do prezydenta USA, celowo sformułowany „w języku Trumpa”. Zapewne bardzo trudno było naśladować w tym liście werbalne wyrażenia pięcioletniego dziecka, by to osiągnąć.
Dlatego nie możemy z całą pewnością stwierdzić, jak daleko może się posunąć NATO, by zapewnić dalszy udział USA w Sojuszu. Tyle że kraje europejskie nie powinny mieć złudzeń co do tego, czy Rosja przestała stanowić zagrożenie – mimo wysiłków obecnej administracji USA w przekonywaniu, że jest wręcz przeciwnie.
„Zapad-2025”: nie wojna, lecz kamuflaż
Pomimo sankcji, strat na froncie i rosnącej izolacji – reżim Putina trwa. Co jest źródłem tej trwałości? I co mogłoby zdestabilizować Putinowski reżim od wewnątrz?
Szansa na to, że rosyjski reżim zostanie zniszczony od wewnątrz, jest niewielka. Bo to jest reżim, z którego przeważająca większość Rosjan wydaje się być w pełni zadowolona.
W końcu jest to system samowystarczalny, w którym osoby, które zdobyły bogactwo i władzę, nie są zainteresowane jego zniszczeniem. Dlatego obecnie nie ma podstaw sądzić, że Rosja odejdzie od swojego agresywnego kursu, mimo długoterminowych strat i katastrofalnych skutków dla gospodarki kraju oraz jego ludności.
Zakładając, że koniec wojny nie jest jeszcze bliski, ale też nie jest beznadziejnie odległy – jakie czynniki mogą Pana zdaniem przełamać impas? Uznał Pan wewnętrzny rozłam w Rosji za mało prawdopodobny. Czy wobec tego może to być presja zewnętrzna lub coś innego, o czym jeszcze nie mówimy głośno?
Odpowiedź na to pytanie zawsze była i będzie taka sama: kraje europejskie muszą zapewnić Ukrainie maksymalne wsparcie fizyczne i finansowe, by pomóc jej pokonać Rosję wszelkimi dostępnymi środkami. Niekoniecznie tylko na froncie, ale także poprzez inne formy pomocy.
Kraje europejskie powoli zaczynają zdawać sobie sprawę, że ich przyszłość jest ściśle powiązana z przyszłością Ukrainy. I że nie mogą już polegać na Stanach Zjednoczonych jako głównym sponsorze wysiłków na rzecz jej wsparcia. Europa będzie musiała włożyć znacznie więcej wysiłku, by Ukraina mogła nadal utrzymywać linię frontu i odeprzeć agresora.
Rosja i Białoruś zapowiedziały przeprowadzenie we wrześniu ćwiczeń „Zapad-2025”. W przeszłości podobne manewry stanowiły preludia do agresji. Czy teraz istnieje ryzyko powtórzenia się tego scenariusza? I czy w warunkach wewnętrznego rozłamu politycznego Zachód jest w stanie odpowiednio zareagować?
Ludzie zawsze denerwują się przed zbliżającymi się ćwiczeniami „Zapad” – tak było na długo przed pełną inwazją na Ukrainę, a nawet przed aneksją Krymu. Bo one zawsze stwarzają możliwość zrobienia czegoś, co nie ma związku z samym szkoleniem.
Jednak na tym etapie, kiedy trwa już intensywny konflikt, musimy postrzegać manewry „Zapad” jako kolejny element dezorientacji na polu bitwy, jako część szerszego kamuflażu w ramach trwającej wojny – a nie początek nowej
Oczywiście w kontekście rosyjsko-białoruskich ćwiczeń zachodnie służby wywiadowcze będą uważnie obserwować, kto co robi i gdzie – nawet w tej nowej rzeczywistości, kiedy znaczna część rosyjskich sił lądowych jest już głęboko zaangażowana w Ukrainie i ma ograniczone możliwości operacyjne w innych regionach.
„Niewidzialny front”: informacyjna wojna Rosji z Zachodem
Pan sam stał się celem wyrafinowanego ataku phishingowego ze strony rosyjskich hakerów, podszywających się pod pracownicę Departamentu Stanu USA. Wykorzystali funkcję poczty Gmail „delegate access”, by uzyskać ukryty dostęp do Pana poczty, omijając dwupoziomowe uwierzytelnianie. Tę operację prawdopodobnie przygotowywano przez całe tygodnie. Jak zmieniła się rosyjska taktyka w wojnie informacyjnej w ciągu ostatniego roku? I co to nam mówi o nowym poziomie zagrożenia?
Jestem przekonany, że cała ta operacja zajęła znacznie więcej czasu. Samo jej przeprowadzenie trwało kilka tygodni, więc etap planowania prawdopodobnie rozpoczął się znacznie wcześniej.
Z jednej strony ta nowa technika, nowe podejście do uzyskiwania dostępu do poczty elektronicznej ludzi świadczy o tym, że Rosja jest zmuszona opracowywać bardziej wyrafinowane metody. Bo jej poprzednie, bardziej prymitywne, próby zakończyły się niepowodzeniem. Przez wiele lat podejmowano liczne próby włamania się do mojej poczty elektronicznej. Niektóre z nich były śmiesznie prymitywne, inne bardzo skomplikowane i wyrafinowane.
Jednak z drugiej strony ta nowa technika uświadamia, że wszyscy jesteśmy podatni na ataki
Sposób, w jaki prawdopodobni rosyjscy cyberprzestępcy wykorzystali funkcję Gmaila dostępną na koncie każdego użytkownika, by stworzyć coś w rodzaju „tylnej furtki”, omijającej wszystkie nasze standardowe zabezpieczenia (dwupoziomowe uwierzytelnianie, kody mobilne, prośby o potwierdzenie), pokazuje, że nikt nie jest bezpieczny.
Dopóki firmy takie jak Google, Microsoft i inne nie naprawią tej luki, technika ta będzie z pewnością wykorzystywana na znacznie szerszą skalę, nie tylko przeciwko takim celom, jak ja.
Tego lata Europa była świadkiem masowego wysyłania fałszywych wiadomości w imieniu zachodnich rządów, manipulacji w mediach społecznościowych i ingerencji w kampanie wyborcze w niektórych krajach członkowskich UE. W jaki sposób Rosja próbuje wpływać na opinię publiczną w Europie? I jakie narracje promuje przede wszystkim?
Niektóre z rosyjskich narracji są dość spójne w czasie, podczas gdy inne są związane z konkretnymi wydarzeniami politycznymi. Należy pamiętać, że kampanie prowadzone przez Rosję mają charakter stały i nie ograniczają się do dat z kalendarza demokratycznego.
Rosja nieustannie dąży do osłabienia sił jednoczących Europę: solidarności państw europejskich, spójności społeczeństw, zaufania do instytucji, a przede wszystkim – wspierania Ukrainy w przeciwstawianiu się rosyjskiej agresji
Te kampanie mają charakter stały. Ponadto istnieją ukierunkowane, pilne działania mające na celu wywarcie wpływu na wyniki konkretnych procesów demokratycznych w konkretnych krajach w konkretnych momentach.
Zmęczenie sankcjami: sabotażyści w służbie Kremla
Oprócz szczytu NATO ostatnio odbyło się jeszcze jedno ważne dla Ukrainy wydarzenie: szczyt Rady Europejskiej. Omówiono na nim m.in. nowy pakiet sankcji wobec Rosji oraz wsparcie dla procesu negocjacyjnego Ukrainy z UE. Jednak obie te inicjatywy zablokowały Węgry, a same sankcje – także Słowacja. W jakim stopniu takie działania podważają zaufanie do jedności UE? I jakie mechanizmy samoobrony przed wewnętrznym sabotażem są potrzebne Unii?
To kolejny przykład tego, jak organizacje oparte na konsensusie – NATO i UE – są wrażliwe na nawet najmniejszy wspólny mianownik. Jeśli w środku jest sabotażysta lub destruktor, może skutecznie sparaliżować całą organizację. To możliwe zwłaszcza w przypadku UE, która przede wszystkim jest organizacją handlową, a nie strukturą stworzoną do rozwiązywania konfliktów geopolitycznych.
W wielu aspektach sama struktura ponadnarodowych instytucji europejskich nie odpowiada wyzwaniom, przed którymi one obecnie stoją
Jednak imponujące jest to, jak daleko instytucje te zaszły w utrzymaniu jedności i wspólnym zrozumieniu znaczenia wsparcia dla Ukrainy. Wierzę, że znów uda się im znaleźć jakieś obejście, by iść naprzód nawet bez współpracy takich krajów jak Węgry, Słowacja czy inne.
Szczyt UE nie był w stanie przyjąć wspólnego oświadczenia w sprawie wsparcia dla Ukrainy, bo zablokowały je Węgry. Zdjęcie: Geert Vanden Wijngaert/Associated Press/East News
Stany Zjednoczone nie zamierzają zaostrzyć sankcji wobec Rosji. Co to oznacza?
Cóż, komunikat ze Stanów Zjednoczonych był bardzo jasny. Obecnie są one partnerami Rosji i dążą do narzucenia Ukrainie warunków kapitulacji dyktowanych przez Moskwę. To rzeczywistość, z którą muszą się obecnie zmierzyć Ukraina i Europa.
Właśnie dostosowanie się do tej rzeczywistości oraz szybkość, z jaką to nastąpi, będzie decydować o przyszłym bezpieczeństwie całego kontynentu.
Zdjęcie główne: Biuro Prezydenta Ukrainy
Projekt jest współfinansowany ze środków Polsko-Amerykańskiego Funduszu Wolności w ramach programu „Wspieraj Ukrainę”, realizowanego przez Fundację „Edukacja dla Demokracji”.
Polska dynamicznie inwestuje w swoje wojsko, planując osiągnąć prawie 4% PKB na obronność w 2024 roku, z perspektywą przekroczenia 5% PKB do 2026 roku. Są to jedne z najwyższych wskaźników w NATO. Inwestycje obejmują zakup nowoczesnego sprzętu, takiego jak samoloty F-35, czołgi Abrams, wyrzutnie HIMARS i baterie Patriot. Celem jest również zwiększenie liczebności armii do 300 tysięcy żołnierzy do 2033 roku.
Mimo tych ambitnych planów, sondaż przeprowadzony w czerwcu 2025 roku przez Defence24 ujawnia, że zaledwie 8% Polaków ocenia przygotowanie kraju do wojny jako "dobre". Aż 27% uważa Polskę za "zupełnie nieprzygotowaną". Podobnie krytycznie oceniane jest wyposażenie armii – 12% ankietowanych uważa je za "zupełnie niewystarczające". Eksperci podkreślają, że choć inwestycje są kluczowe, ich efektywność zależy od mądrego zagospodarowania środków i transferu technologii.
Spadek poparcia dla militarnego wsparcia Ukrainy
Od początku rosyjskiej inwazji Polska była jednym z najbardziej aktywnych sojuszników Ukrainy, oferując szerokie wsparcie militarne, finansowe i humanitarne. Polska stała się kluczowym partnerem logistycznym, a przychody z dostaw sprzętu wojskowego dla Ukrainy osiągnęły w 2024 roku prawie 10 mld zł.
Jednakże, najnowszy sondaż Defence24 (czerwiec 2025) wskazuje na zmianę nastrojów społecznych. 46% respondentów uważa, że pomoc wojskowa dla Ukrainy powinna zostać zmniejszona lub wstrzymana, a 53% sprzeciwia się kolejnym dostawom uzbrojenia. Wyraźna jest też niechęć do bezpośredniego militarnego zaangażowania – 64% ankietowanych jest przeciwnych wysyłaniu polskich żołnierzy na Ukrainę, podczas gdy popiera to zaledwie 15%.
Pomimo tych zmian, 52% Polaków uważa, że Polska powinna nadal wspierać Ukrainę na forum dyplomatycznym. Zauważalna jest również powszechna opinia, że Ukraina nie okazuje Polsce wystarczającej wdzięczności za udzieloną pomoc (62% zgadza się z tym stwierdzeniem).
Wojna w Ukrainie ma również wymierny wpływ na polską gospodarkę. Szacuje się, że w 2023 roku przyczyniła się do spadku PKB o 2-3 punkty procentowe. Z drugiej strony, ukraińscy uchodźcy wnieśli pozytywny wkład w rynek pracy i gospodarkę, przyczyniając się do 2,7% polskiego PKB w 2024 roku.
Zgodnie z wynikami ankiety z IBRis na zamówienie Defence24 oraz inicjatywy Stand With Ukraine wzrósł także udział Polaków sprzeciwiających się przystąpieniu Ukrainy do UE i NATO.
35% respondentów głosowało za przystąpieniem Ukrainy do UE, 37% do NATO. Jednocześnie 42% respondentów jest temu przeciwnych.
Argumentami przeciwko przystąpieniu Ukrainy były obawy przed konkurencją gospodarczą, problemy z korupcją na Ukrainie oraz znaczna eskalacja wojny w przypadku przyjęcia Ukrainy do NATO.
Podczas gdy przywódcy NATO zapewniają o niezmienności kursu na wsparcie Ukrainy, a UE po raz kolejny uświadamia, jak krucha jest jej jedność w obliczu poczynań Budapesztu, Rosja nie tylko nie powstrzymuje swej agresji, ale wręcz nasila wrogie działania – zarówno na froncie, jak w wojnie informacyjnej. Szczyt w Hadze nie przyniósł przełomu. Obietnice bez gwarancji, rozmowy o „pokoju poprzez siłę”, aluzje do dialogu z Putinem – a wszystko to na tle coraz bardziej oczywistego ograniczenia ambicji USA. Równolegle Węgry blokują nowe sankcje na Kreml, a ten uruchamia skomplikowane operacje cybernetyczne, dając do zrozumienia, że świat pogodził się już z jego obecnością w Ukrainie.
O tym, jak zmieniła się strategia Zachodu, jakie ryzyka niosą ze sobą iluzje na temat Rosji, co oznacza nowa fala dezinformacji i dlaczego to właśnie Europa powinna przejąć główną rolę w powstrzymywaniu agresji, rozmawiamy z Keirem Gilesem – czołowym brytyjskim ekspertem rosyjskiej wojskowości i starszym pracownikiem naukowym programu „Rosja i Eurazja” w brytyjskim Chatham House, jednym z ważniejszych na świecie think tanków zajmujących się badaniem stosunków międzynarodowych.
Największy błąd Amerykanów
Maryna Stepanenko: – Zasada: „pokój poprzez siłę” została uznana za główny temat rozmowy Trumpa i Zełenskiego. Po tym spotkaniu szef Białego Domu zasugerował dialog z Putinem i ewentualne dostawy systemów Patriot, lecz nie podjęto w tych kwestiach żadnych konkretnych zobowiązań. Czy w tym kontekście zasada „pokój poprzez siłę” może zostać zrealizowana w stosunku do Rosji? Na ile Stany Zjednoczone są gotowe wziąć na siebie rolę kraju wywierającego na nią nacisk?
Keir Giles: – Zawsze wiedzieliśmy, że jedynym sposobem na zapewnienie Europie bezpieczeństwa jest udzielenie maksymalnego wsparcia Ukrainie. Teraz mamy do czynienia z konsekwencjami polityki kilku kolejnych administracji USA, które uznały, że właściwa jest inna droga. Jednak Amerykanie byli – i są – w głębokim błędzie, co wyrządza ogromną szkodę nie tylko bezpieczeństwu europejskiemu i samej Ukrainie, ale także bezpieczeństwu globalnemu.
To właśnie ta ich powściągliwość i odmowa przeciwstawienia się agresji doprowadziły do wybuchu konfliktów na całym świecie
Widzimy, jak sytuacja się zaostrza, że ginie coraz więcej ludzi, wybucha coraz więcej wojen – i to wszystko z powodu nowej idei Stanów Zjednoczonych, że przeciwstawianie się agresorowi jest bardziej niebezpieczne niż pozwolenie na zniszczenie ofiary tego agresora.
Szczyt NATO uznał Rosję za długoterminowe zagrożenie dla całego Sojuszu. Zdjęcie: CHRISTIAN HARTMANN/AFP/East News
Spotkanie przywódców USA i Ukrainy po raz kolejny czyni aktualnym pytanie, jaki model wsparcia dla Kijowa Waszyngton uznaje za właściwy dla siebie. Czy chodzi o strategiczne partnerstwo, czy raczej o kontrolowane powstrzymywanie wojny bez długoterminowych zobowiązań?
Bardzo zasadne jest pytanie, czy prawdziwe strategiczne partnerstwo z Donaldem Trumpem jest w ogóle możliwe. W końcu Stany Zjednoczone dążyły do partnerstwa z Rosją, lecz nawet to nie działa zbyt dobrze, mimo że Trump jest gotów dać Rosji wszystko, czego ona chce. Każdy kraj, każdy tradycyjny przyjaciel, sojusznik lub partner Stanów Zjednoczonych musi pamiętać, że stosunki, na których opierała się dawna prosperity i bezpieczeństwo Ameryki, nie mają już realnego znaczenia dla Trumpa. Znajdujemy się w zupełnie nowym globalnym środowisku.
Oznacza to, że kraje, które poważnie traktują bezpieczeństwo europejskie, a tym samym bezpieczeństwo i przyszłość Ukrainy, muszą zintensyfikować działania, by wypełnić lukę pozostawioną przez Stany Zjednoczone. Dotyczy to przede wszystkim europejskich sąsiadów Ukrainy, ale także liberalnych demokracji na całym świecie, które mają wspólny interes w powstrzymaniu agresji.
Ostatnio po Brukseli krążyła plotka, że Rosja może zostać usunięta z listy głównych zagrożeń dla NATO, wobec czego pozostałby na niej jedynie międzynarodowy terroryzm. Wygląda to dziwnie w kontekście faktu, że to właśnie Rosja kontynuuje wojnę w Europie i destabilizuje sytuację na całym świecie – od Afryki po Bliski Wschód. W końcowym komunikacie Rosja została jednak uznana za długoterminowe zagrożenie dla całego Sojuszu. Czy to próba „normalizacji” agresora przez Zachód?
Stany Zjednoczone od dawna udają, że Rosja nie stanowi problemu. Nie możemy wykluczyć, że NATO w swych desperackich próbach utrzymania USA w Sojuszu może podchwycić tę retorykę.
Widzieliśmy już oznaki tego, że NATO jest gotowe podjąć nadzwyczajne środki, by Trumpa uspokoić. Weźmy na przykład list, który sekretarz generalny Mark Rutte napisał do prezydenta USA, celowo sformułowany „w języku Trumpa”. Zapewne bardzo trudno było naśladować w tym liście werbalne wyrażenia pięcioletniego dziecka, by to osiągnąć.
Dlatego nie możemy z całą pewnością stwierdzić, jak daleko może się posunąć NATO, by zapewnić dalszy udział USA w Sojuszu. Tyle że kraje europejskie nie powinny mieć złudzeń co do tego, czy Rosja przestała stanowić zagrożenie – mimo wysiłków obecnej administracji USA w przekonywaniu, że jest wręcz przeciwnie.
„Zapad-2025”: nie wojna, lecz kamuflaż
Pomimo sankcji, strat na froncie i rosnącej izolacji – reżim Putina trwa. Co jest źródłem tej trwałości? I co mogłoby zdestabilizować Putinowski reżim od wewnątrz?
Szansa na to, że rosyjski reżim zostanie zniszczony od wewnątrz, jest niewielka. Bo to jest reżim, z którego przeważająca większość Rosjan wydaje się być w pełni zadowolona.
W końcu jest to system samowystarczalny, w którym osoby, które zdobyły bogactwo i władzę, nie są zainteresowane jego zniszczeniem. Dlatego obecnie nie ma podstaw sądzić, że Rosja odejdzie od swojego agresywnego kursu, mimo długoterminowych strat i katastrofalnych skutków dla gospodarki kraju oraz jego ludności.
Zakładając, że koniec wojny nie jest jeszcze bliski, ale też nie jest beznadziejnie odległy – jakie czynniki mogą Pana zdaniem przełamać impas? Uznał Pan wewnętrzny rozłam w Rosji za mało prawdopodobny. Czy wobec tego może to być presja zewnętrzna lub coś innego, o czym jeszcze nie mówimy głośno?
Odpowiedź na to pytanie zawsze była i będzie taka sama: kraje europejskie muszą zapewnić Ukrainie maksymalne wsparcie fizyczne i finansowe, by pomóc jej pokonać Rosję wszelkimi dostępnymi środkami. Niekoniecznie tylko na froncie, ale także poprzez inne formy pomocy.
Kraje europejskie powoli zaczynają zdawać sobie sprawę, że ich przyszłość jest ściśle powiązana z przyszłością Ukrainy. I że nie mogą już polegać na Stanach Zjednoczonych jako głównym sponsorze wysiłków na rzecz jej wsparcia. Europa będzie musiała włożyć znacznie więcej wysiłku, by Ukraina mogła nadal utrzymywać linię frontu i odeprzeć agresora.
Rosja i Białoruś zapowiedziały przeprowadzenie we wrześniu ćwiczeń „Zapad-2025”. W przeszłości podobne manewry stanowiły preludia do agresji. Czy teraz istnieje ryzyko powtórzenia się tego scenariusza? I czy w warunkach wewnętrznego rozłamu politycznego Zachód jest w stanie odpowiednio zareagować?
Ludzie zawsze denerwują się przed zbliżającymi się ćwiczeniami „Zapad” – tak było na długo przed pełną inwazją na Ukrainę, a nawet przed aneksją Krymu. Bo one zawsze stwarzają możliwość zrobienia czegoś, co nie ma związku z samym szkoleniem.
Jednak na tym etapie, kiedy trwa już intensywny konflikt, musimy postrzegać manewry „Zapad” jako kolejny element dezorientacji na polu bitwy, jako część szerszego kamuflażu w ramach trwającej wojny – a nie początek nowej
Oczywiście w kontekście rosyjsko-białoruskich ćwiczeń zachodnie służby wywiadowcze będą uważnie obserwować, kto co robi i gdzie – nawet w tej nowej rzeczywistości, kiedy znaczna część rosyjskich sił lądowych jest już głęboko zaangażowana w Ukrainie i ma ograniczone możliwości operacyjne w innych regionach.
„Niewidzialny front”: informacyjna wojna Rosji z Zachodem
Pan sam stał się celem wyrafinowanego ataku phishingowego ze strony rosyjskich hakerów, podszywających się pod pracownicę Departamentu Stanu USA. Wykorzystali funkcję poczty Gmail „delegate access”, by uzyskać ukryty dostęp do Pana poczty, omijając dwupoziomowe uwierzytelnianie. Tę operację prawdopodobnie przygotowywano przez całe tygodnie. Jak zmieniła się rosyjska taktyka w wojnie informacyjnej w ciągu ostatniego roku? I co to nam mówi o nowym poziomie zagrożenia?
Jestem przekonany, że cała ta operacja zajęła znacznie więcej czasu. Samo jej przeprowadzenie trwało kilka tygodni, więc etap planowania prawdopodobnie rozpoczął się znacznie wcześniej.
Z jednej strony ta nowa technika, nowe podejście do uzyskiwania dostępu do poczty elektronicznej ludzi świadczy o tym, że Rosja jest zmuszona opracowywać bardziej wyrafinowane metody. Bo jej poprzednie, bardziej prymitywne, próby zakończyły się niepowodzeniem. Przez wiele lat podejmowano liczne próby włamania się do mojej poczty elektronicznej. Niektóre z nich były śmiesznie prymitywne, inne bardzo skomplikowane i wyrafinowane.
Jednak z drugiej strony ta nowa technika uświadamia, że wszyscy jesteśmy podatni na ataki
Sposób, w jaki prawdopodobni rosyjscy cyberprzestępcy wykorzystali funkcję Gmaila dostępną na koncie każdego użytkownika, by stworzyć coś w rodzaju „tylnej furtki”, omijającej wszystkie nasze standardowe zabezpieczenia (dwupoziomowe uwierzytelnianie, kody mobilne, prośby o potwierdzenie), pokazuje, że nikt nie jest bezpieczny.
Dopóki firmy takie jak Google, Microsoft i inne nie naprawią tej luki, technika ta będzie z pewnością wykorzystywana na znacznie szerszą skalę, nie tylko przeciwko takim celom, jak ja.
Tego lata Europa była świadkiem masowego wysyłania fałszywych wiadomości w imieniu zachodnich rządów, manipulacji w mediach społecznościowych i ingerencji w kampanie wyborcze w niektórych krajach członkowskich UE. W jaki sposób Rosja próbuje wpływać na opinię publiczną w Europie? I jakie narracje promuje przede wszystkim?
Niektóre z rosyjskich narracji są dość spójne w czasie, podczas gdy inne są związane z konkretnymi wydarzeniami politycznymi. Należy pamiętać, że kampanie prowadzone przez Rosję mają charakter stały i nie ograniczają się do dat z kalendarza demokratycznego.
Rosja nieustannie dąży do osłabienia sił jednoczących Europę: solidarności państw europejskich, spójności społeczeństw, zaufania do instytucji, a przede wszystkim – wspierania Ukrainy w przeciwstawianiu się rosyjskiej agresji
Te kampanie mają charakter stały. Ponadto istnieją ukierunkowane, pilne działania mające na celu wywarcie wpływu na wyniki konkretnych procesów demokratycznych w konkretnych krajach w konkretnych momentach.
Zmęczenie sankcjami: sabotażyści w służbie Kremla
Oprócz szczytu NATO ostatnio odbyło się jeszcze jedno ważne dla Ukrainy wydarzenie: szczyt Rady Europejskiej. Omówiono na nim m.in. nowy pakiet sankcji wobec Rosji oraz wsparcie dla procesu negocjacyjnego Ukrainy z UE. Jednak obie te inicjatywy zablokowały Węgry, a same sankcje – także Słowacja. W jakim stopniu takie działania podważają zaufanie do jedności UE? I jakie mechanizmy samoobrony przed wewnętrznym sabotażem są potrzebne Unii?
To kolejny przykład tego, jak organizacje oparte na konsensusie – NATO i UE – są wrażliwe na nawet najmniejszy wspólny mianownik. Jeśli w środku jest sabotażysta lub destruktor, może skutecznie sparaliżować całą organizację. To możliwe zwłaszcza w przypadku UE, która przede wszystkim jest organizacją handlową, a nie strukturą stworzoną do rozwiązywania konfliktów geopolitycznych.
W wielu aspektach sama struktura ponadnarodowych instytucji europejskich nie odpowiada wyzwaniom, przed którymi one obecnie stoją
Jednak imponujące jest to, jak daleko instytucje te zaszły w utrzymaniu jedności i wspólnym zrozumieniu znaczenia wsparcia dla Ukrainy. Wierzę, że znów uda się im znaleźć jakieś obejście, by iść naprzód nawet bez współpracy takich krajów jak Węgry, Słowacja czy inne.
Szczyt UE nie był w stanie przyjąć wspólnego oświadczenia w sprawie wsparcia dla Ukrainy, bo zablokowały je Węgry. Zdjęcie: Geert Vanden Wijngaert/Associated Press/East News
Stany Zjednoczone nie zamierzają zaostrzyć sankcji wobec Rosji. Co to oznacza?
Cóż, komunikat ze Stanów Zjednoczonych był bardzo jasny. Obecnie są one partnerami Rosji i dążą do narzucenia Ukrainie warunków kapitulacji dyktowanych przez Moskwę. To rzeczywistość, z którą muszą się obecnie zmierzyć Ukraina i Europa.
Właśnie dostosowanie się do tej rzeczywistości oraz szybkość, z jaką to nastąpi, będzie decydować o przyszłym bezpieczeństwie całego kontynentu.
Zdjęcie główne: Biuro Prezydenta Ukrainy
Projekt jest współfinansowany ze środków Polsko-Amerykańskiego Funduszu Wolności w ramach programu „Wspieraj Ukrainę”, realizowanego przez Fundację „Edukacja dla Demokracji”.
Przez ostatnie dwa lata głównym tematem szczytów NATO była wojna Rosji przeciwko Ukrainie. W 2023 roku w Wilnie przywódcy Sojuszu zgodzili się co do tego, że Ukraina może ominąć Plan Działania na Rzecz Członkostwa [Membership Action Plan; MAP – red.], a w zeszłym roku w Waszyngtonie oświadczyli, że kurs Ukrainy w kierunku NATO jest nieodwracalny.
W tym roku w Hadze na pierwszy plan wysunął się Donald Trump. Ze względu na niego maksymalnie skrócono oficjalną część szczytu, co sprawiło, że był to najdroższy szczyt w historii Sojuszu. Jak obliczyły holenderski serwis AD, każda minuta spotkania kosztowała milion euro.
Co jednak najważniejsze, członkowie NATO zgodzili się zwiększyć swe wydatki na obronność do 5% PKB. W tych 5% mają zostać uwzględnione również wydatki na pomoc dla Ukrainy. W końcowym komunikacie wszystkie kraje bloku uznały Rosję za długoterminowe zagrożenie i wyraziły „niezachwiane przywiązanie” do artykułu 5 Traktatu Północnoatlantyckiego.
Na ile członkowie NATO są gotowi do rzeczywistego zwiększenia wydatków i jak wpłynie to na zdolność obronną Sojuszu? Czy sojusznicy planują wzmocnić wsparcie wojskowe dla Ukrainy? Czy Trump jest gotowy do produktywnej współpracy USA i NATO? I czy Zełenski zdołał przekonać amerykańskiego przywódcę do kontynuowania pomocy dla Ukrainy?
NATO najlepsze, ale trzeba zmian
Szczyt NATO w Hadze, pierwszy od powrotu Trumpa do Białego Domu, miał dwa główne cele. Pierwszy to uzgodnienie nowego podstawowego poziomu wydatków na obronność. Jak twierdzi Giuseppe Spatafora, analityk z Instytutu Badań nad Bezpieczeństwem Unii Europejskiej, umowa w sprawie wydatków jest kluczowym elementem polityki transatlantyckiej Trumpa. Jednak ważne jest nie tylko wydawanie większych środków, ale także zrozumienie, na co są one przeznaczane – czyli jakie siły i zdolności należy tworzyć.
– Ten podział środków jest drugim kluczowym wynikiem szczytu, choć niewiele o nim wiadomo ze względu na jego tajny charakter – mówi Spatafora. – Oczekuje się, że dla realizacji nowych regionalnych planów obronnych sojusznicy zgodzą się na zwiększenie ogólnego zakresu zadań o 30%.
Jednak wzrost ten będzie nierównomierny. Stany Zjednoczone zasygnalizowały bowiem ograniczenie swych zobowiązań w zakresie odstraszania w Europie. Główny ciężar spadnie na europejskich sojuszników i Kanadę
Obecnie kraje NATO powinny przeznaczać na obronność co najmniej 2% swojego PKB. W ubiegłym roku wskaźnik ten osiągnęło 23 z 32 krajów członkowskich. Liderem jest Polska, która w ubiegłym roku wydała 4,1%, a w tym roku zamierza osiągnąć pułap 4,7%. Stany Zjednoczone wydają 3,4% PKB.
Kraje NATO zatwierdziły zwiększenie wydatków na obronność do 5% PKB do 2035 roku. Zdjęcie: Matthias Schrader/Associated Press/East News
Wydaje się, że większość sojuszników jest gotowa zgodzić się z tym nowym celem – tylko Hiszpania zgłosiła sprzeciw. Tony Lawrence, kierownik programu polityki obronnej i strategii estońskiego Międzynarodowego Centrum Bezpieczeństwa i Obrony (ICDS), zauważa, że niektórzy opowiedzieli się za dłuższym okresem wdrożenia, który miałby trwać dziesięć lat. Z drugiej strony krajowe plany wydatków ogłoszone przez inne kraje, w szczególności Wielką Brytanię, Francję i Niemcy, wskazują, że osiągnięcie nowego wskaźnika będzie dla nich trudne.
– Celem jest przeznaczenie 3,5% na podstawową obronę i kolejne 1,5% na szeroko pojęte bezpieczeństwo – mówi Lawrence. – Podstawowe wydatki na obronę wzrosną z obecnych około 500 mld do prawie 900 mld dolarów, co znacznie wzmocni potencjał NATO. Wcześniej planiści Sojuszu wskazali, że sojusznicy powinni wydawać 3-4% PKB, aby spełnić wymagania regionalnych planów obronnych uzgodnionych w Wilnie dwa lata temu.
Jeśli zwiększą wydatki do tego poziomu, będą gotowi stawić czoło wszelkim zagrożeniom pojawiającym się w obecnych warunkach
Tony Lawrence zastrzega, że choć NATO pozostaje najlepszym rozwiązaniem na przyszłość, musi się zmienić. Europejscy sojusznicy muszą wziąć na siebie większą część zadań i odpowiedzialności, a tym samym zwiększyć swój potencjał wojskowy.
Przekonanie, że Europa powinna przyspieszyć realizację tych planów, podziela m.in. prezydent Ukrainy. Według Wołodymyra Zełenskiego zwiększenie wydatków na obronność w ciągu 10 lat to bardzo powolne tempo, ponieważ w tym czasie Putin zdąży już stworzyć nową, dobrze wyszkoloną armię. Zełenski uważa też, że rosyjski przywódca planuje w ciągu najbliższych 5 lat przetestować artykuł 5 traktatu NATO.
Pokrzyżować plany Rosji
Zełenski do ostatniej chwili wahał się, czy wziąć udział w szczycie w Hadze, bo w ogłoszonym wcześniej porządku obrad Ukraina nie została wymieniona. Ponadto nie był jasny format jego ewentualnego spotkania z Donaldem Trumpem. Ostatecznie jednak prezydent Ukrainy odwiedził Hagę i miał dość napięty harmonogram: spotkał się m.in. z przywódcami UE i sekretarzem generalnym NATO, który ogłosił zwiększenie wsparcia dla Ukrainy: „W całym ubiegłym roku było to ponad 50 mld euro. Obecnie, do początku lipca, jest już 35 miliardów. Możemy więc śmiało założyć, że roczna kwota przekroczy ubiegłoroczną”.
Donald Trump przybył do Hagi wieczorem 24 czerwca, jako ostatni z przywódców krajów NATO. W drodze na szczyt, odpowiadając na pytania dziennikarzy na pokładzie swojego samolotu, oświadczył, że artykuł 5 traktatu NATO „można interpretować na różne sposoby”.
Jednak już podczas szczytu, widząc gotowość sojuszników do zwiększenia wydatków na obronę, zapewnił, że będzie z nimi „do końca”
Europa przez dziesięciolecia polegała na amerykańskim potencjale militarnym. Praktycznie nie było więc zainteresowania inwestowaniem w alternatywy, zauważa Giuseppe Spatafora. Tyle że administracja Trumpa jednoznacznie zadeklarowała radykalne ograniczenie amerykańskiego wkładu:
– Jeszcze bardziej niebezpieczny jest precedens polegający na tym, że na początku 2025 roku Stany Zjednoczone, by osiągnąć własne cele dyplomatyczne, wywierały presję na Ukrainę, grożąc ograniczeniem pomocy. To poddało w wątpliwość przekonanie, że Europa może całkowicie polegać na amerykańskich gwarancjach bezpieczeństwa.
Giorgia Meloni i Mark Rutte na szczycie NATO. Zdjęcie: OPU
Dla przywódców krajów NATO kluczowym zadaniem strategicznym jest zapobieżenie rozłamowi w bloku. Julia Osmołowska, dyrektorka kijowskiego biura GLOBSEC, zauważa, że drugim celem strategicznym Rosji, oprócz całkowitego zniszczenia Ukrainy, jest doprowadzenie do rozpadu Sojuszu. Dla Rosjan jest to ważne zarówno psychologicznie, jako akt zemsty zemsta, jak ze względów bardziej praktycznych – chodzi o geopolityczny podział kontynentu europejskiego. Dlatego nawet jeśli Trump miałby być katalizatorem zwiększenia finansowania obronności, będzie to miało pozytywny skutek dla Europy:
– Zrozumienie sytuacji bezpieczeństwa wynika również z geografii: kraje na wschodnim skrzydle NATO, które są bliżej teatru działań wojennych w Ukrainie, lepiej rozumieją konieczność tego przesunięcia finansowania. Natomiast Grecja, Portugalia czy Hiszpania mają zupełnie inne rozumienie tych zagrożeń.
Jednak dla wszystkich ważne jest, by Ameryka wraz z europejskim wkładem w finansowanie NATO zachowała swoją obecność w Europie
Trump – Zełenski: trzy kwadranse o wsparciu
Dla delegacji ukraińskiej kluczowym wydarzeniem szczytu w Hadze były rozmowy Zełenskiego z Trumpem. Tło dla nich nie było zbyt sprzyjające: proces negocjacyjny w sprawie zakończenia wojny rosyjsko-ukraińskiej zakończył się fiaskiem, a prezydent USA odmawia wywierania presji na Rosję, choć ta eskaluje ataki i nasila presję na Ukrainę. Ponadto wciąż pozostaje wiele nierozstrzygniętych kwestii – od tego, czy Amerykanie dostarczą lub sprzedadzą Kijowowi broń, po to, co stanie się z umową o rzadkich surowcach mineralnych.
Przed spotkaniem Trumpa z Zełenskim światowe media obiegła wypowiedź prezydenta USA z zamkniętego spotkania przywódców NATO. Miał on powiedzieć, że z Ukrainą „trzeba coś zrobić”, ponieważ sytuacja całkowicie wymknęła się spod kontroli. Rozmowa Trumpa z Zełenskim trwała 45 minut, wspólnego oświadczenia dla mediów nie było.
Amerykański prezydent nazwał tę rozmowę „wspaniałą”: „To wspaniały czas, by zakończyć wojnę. Jeśli będę mógł, porozmawiam z prezydentem Putinem o tym, czy możemy zakończyć wojnę”
Jednak na pytanie dziennikarzy, czy rozmawiał z prezydentem Ukrainy o zawieszeniu broni, Trump odpowiedział: „Nie. Chciałem się tylko dowiedzieć, jak się ma”. Trump zgodził się również z oceną, że ambicje Putina mogą wykroczyć poza granice Ukrainy. Jednak nadal uważa, że rosyjski przywódca się pogubił i chciałby wycofać się z wojny.
Reakcja Zełenskiego była dość powściągliwa, chociaż on również uważa, że spotkanie przebiegło dobrze. Rozmawiano przede wszystkim o zakupie amerykańskich systemów obrony powietrznej i ewentualnej wspólnej produkcji dronów. Wcześniej Zełenski oświadczył, że Ukraina zamierza kupić co najmniej 10 amerykańskich systemów Patriot. Na konferencji prasowej Trump powiedział, że będzie szukał możliwości sprzedaży tych systemów Ukrainie, zastrzegając: „Zobaczymy, czy uda się udostępnić część z nich. One są potrzebne również nam”.
Spotkanie Zełenskiego i Trumpa trwało 45 minut. Zdjęcie: OPU
W opinii Julii Ozmołowskiej z dyplomatycznego punktu widzenia już samo to, że doszło do spotkania prezydentów USA i Ukrainy, jest czymś pozytywnym. Ważne są dwa elementy. Po pierwsze, konieczne jest utrzymanie intensywnego dialogu z Amerykanami na wszystkich możliwych szczeblach decyzyjnych i na szczeblu prezydentów. Po drugie, należy brać pod uwagę kontekst kontaktów rosyjsko-amerykańskich, które obecnie jakby utknęły w martwym punkcie. Ważne jest także, by dodać do amerykańskiej wizji aspekty ważne dla Ukrainy:
– Jeśli mówimy o merytorycznej części tego spotkania, to dla Ukrainy ważne jest poruszanie kwestii, które uważa za priorytetowe. Chodzi o wzmocnienie ukraińskiego systemu obrony przeciwlotniczej, o którym mówił prezydent Ukrainy, oraz o kwestię, którą Amerykanie są bardzo zainteresowani – wspólnej produkcja dronów. Bo Ukraina ma najlepsze doświadczenie we wdrażaniu innowacji związanych z dronami.
Poza tym spotkanie prezydentów jest okazją do zwrócenia uwagi na rzeczywisty stan rzeczy w Ukrainie, kontynuuje Julia Osmołowska:
– Rosyjskie narracje i dezinformacja, że Rosja kontroluje sytuację i faktycznie dominuje na polu bitwy, znajdują swoich, powiedzmy, odbiorców w Europie. Stwarza to niekorzystne tło dla zrozumienia rzeczywistej sytuacji i tego, w jakim stopniu pomoc dla Ukrainy może obecnie przyczynić się do jej przewagi w działaniach wojskowych.
Projekt jest współfinansowany przez Polsko-Amerykańską Fundację Wolności w ramach programu „Wspieraj Ukrainę”, realizowanego przez Fundację Edukacja dla Demokracji
24 czerwca w Hadze rozpocznie się coroczny szczyt NATO – pierwszy z udziałem nowego sekretarza generalnego Sojuszu Marka Rutte. Formalnym celem spotkania jest sfinalizowanie porozumień dotyczących nowych standardów wydatków na obronność. W porządku obrad znajdują się też długoterminowe zobowiązania wobec Ukrainy, podsumowanie wsparcia dla niej ze strony sojuszników oraz określenie miejsca Rosji w strategicznych dokumentach NATO.
Obecność Ukrainy na szczycie będzie jednak ograniczona: prezydent Wołodymyr Zełenski, choć został zaproszony, nie weźmie udziału w głównych dyskusjach. Jedynym publicznym wydarzeniem z udziałem Ukrainy będzie posiedzenie Rady Ukraina – NATO na szczeblu ministrów spraw zagranicznych. Taki format rodzi pytania zarówno o wewnętrzną jedność Sojuszu, jak o spójność jego polityki wobec Kijowa.
O oczekiwaniach wobec szczytu, zmianach w retoryce USA i ryzyku związanym z poczynaniami „osi reżimów autorytarnych ” rozmawiamy z Rihardsem Kolsem, łotewskim posłem do Parlamentu Europejskiego, członkiem Komisji Spraw Zagranicznych i Handlu Międzynarodowego oraz uczestnikiem debat dotyczących bezpieczeństwa w UE.
Oś zła działa od Rosji po Iran
Maryna Stepanenko: – O czym Pana zdaniem świadczy ograniczona obecność Ukrainy w publicznej części szczytu? Jak to interpretować?
Rihards Kols: – Przede wszystkim uważam, że to nie jest właściwe. Sekretarz generalny NATO zaprosił Zełenskiego, ale niektóre państwa członkowskie sprzeciwiły się jego obecności – w przeciwieństwie do poprzednich szczytów, w których brał udział. To wszystko kwestia wizerunku. Podczas jednego z ostatnich posiedzeń plenarnych Parlamentu Europejskiego dyskutowaliśmy o zbliżającym się szczycie NATO i ponownie podkreśliłem, że przyszłości bezpieczeństwa Sojuszu nie można sobie wyobrazić bez Ukrainy.
Haga przygotowuje się do szczytu NATO. Zdjęcie: ABACA/Abaca/East News
Kraje bałtyckie i Europy Środkowej nalegają, by NATO przyjęło Ukrainę. Jednak niektóre państwa członkowskie nadal mają zastrzeżenia. Tak czy inaczej ważne jest, że Zełenski w Hadze będzie. Podczas posiedzenia żartowałem (choć to nie do końca żart), że skoro Rada NATO – Rosja nadal istnieje, to może powinniśmy zaprosić również Putina – tyle że do Międzynarodowego Trybunału Karnego. Bo tam jest jego miejsce.
A mówiąc poważnie, musimy wykorzystać szczyt w Hadze do wzmocnienia wsparcia dla Ukrainy. Sekretarz generalny NATO oświadczył, że w przyszłości pomoc dla Ukrainy będzie klasyfikowana jako tajna. To logiczny krok. Publiczne obietnice dostarczenia sprzętu często nie są dotrzymywane – Ukraińcy informują, że otrzymują mniej niż jedną czwartą tego, co się im obiecuje. Upublicznianie planów pomocy daje również przewagę wrogowi.
Obecnie głównym zadaniem europejskich członków NATO jest poparcie słów czynami, inwestowanie w zdolności obronne i przemysł
Nie chodzi o procenty PKB, ale o realne środki i gotowość. Oczekiwania są wysokie, zwłaszcza wobec krajów, które pozostają w tyle. Niektóre z nich nadal nie przekazały nawet 1% tego, co obiecano po szczycie w Wilnie. Będzie presja. Dobrze, że USA wyznaczyły solidną strukturę dowodzenia przed szczytem w Hadze. Były obawy co do retoryki administracji Trumpa, ale ten krok świadczy o stabilności.
Tak, konflikt między Iranem a Izraelem ostatnio przyćmił Ukrainę. Jednak w Brukseli widzimy wszystko jasno. Iran w ciągu trzech dni przeprowadził kilka ataków rakietowych, podczas gdy kilka dni temu Rosja wysłała setki dronów, w wyniku czego zginęło ponad 20 cywilów. Wojna w Ukrainie trwa. Mam nadzieję, że podczas szczytu w Hadze nie będziemy rozpatrywać tych kryzysów osobno. Ukraina i Bliski Wschód to powiązane działania autorytarnej osi. Państwa tej osi współpracują ze sobą i dążą do zniszczenia zachodnich struktur obronnych oraz osłabienia naszej zbiorowej reakcji.
Ameryka nie kończy się na Trumpie
Kraje europejskie pod presją Waszyngtonu ogłosiły zamiar zwiększenia wydatków na obronność do 5% PKB (3,5% na obronność i 1,5% na cyberbezpieczeństwo i infrastrukturę). Jak to wpłynie na mechanizmy wsparcia Ukrainy? Będzie więcej broni czy zasobów dzięki redystrybucji sojuszniczej?
Rzecz w tym, że wsparcie wojskowe dla Ukrainy nie jest scentralizowane – zależy od krajów członkowskich UE. Przydzielają one środki i udzielają pomocy na szczeblu dwustronnym. Liderami są tu kraje Europy Północnej, kraje bałtyckie i Polska. Kraje bałtyckie zobowiązały się do corocznego przeznaczania 0,25% swego PKB na wsparcie Ukrainy.
Obecnie mobilizujemy środki UE na obronność. Istnieje „Mini-Omnibus” [pakiet środków mających zachęcać do inwestycji związanych z obronnością w budżecie UE – red.] i większy, pięcioletni pakiet obronny powiązany z wieloletnimi ramami finansowymi, nadzorowany przez komisarza ds. obrony i przestrzeni kosmicznej Andriusa Kubiliusa. W perspektywie krótkoterminowej, do końca tego roku, dostosujemy istniejące fundusze, takie jak Cohesion [polityka mająca na celu zmniejszenie różnic gospodarczych i społecznych między regionami UE. – aut.] i Horizon [główny program UE finansujący badania i innowacje, którego budżet na lata 2021–2027 wynosi 95,5 mld euro], by po raz pierwszy w historii UE uwzględnić w nich obronność. Pozwala to państwom członkowskim zmniejszyć presję na budżety krajowe i wykorzystać środki UE na potrzeby związane z obronnością.
Współpraca przemysłu obronnego z Ukrainą jest niezwykle ważna. Cieszę się, że duże zachodnie firmy, takie jak Rheinmetall, planują otworzyć w Ukrainie wspólne linie produkcyjne. Podkreśliłem również znaczenie złagodzenia obciążenia finansowego poprzez wspólne zamówienia, w tym bezpośrednie zakupy w Ukrainie.
Ukraina dysponuje zaawansowanymi możliwościami w dziedzinie bezzałogowych statków powietrznych i technologii przeciwdziałania dronom, których brakuje w Europie. Wsparcie przemysłu obronnego Ukrainy wzmacnia zarówno Ukrainę, jak Unię
Obecnie obserwujemy realne postępy, a nie tylko retorykę. Prace legislacyjne trwają, terminy się skracają. Nie prowadzimy już wieloletnich debat, podejmowane są konkretne działania. Niektóre państwa członkowskie nalegają na większą autonomię strategiczną, ale musimy realistycznie oceniać obecne możliwości Europy. Współpraca z partnerami transatlantyckimi pozostaje niezwykle ważna.
Jednocześnie napięcia handlowe utrzymują się i czekamy na rozwój wydarzeń po 9 lipca. Naszym głównym obowiązkiem jako posłów do Parlamentu Europejskiego jest nie tracić z oczu Ukrainy. Owszem, istnieje wiele globalnych czynników rozpraszających uwagę, zwłaszcza na Bliskim Wschodzie, ale Rosja nasila swoją agresję i wykorzystuje sytuację.
Musimy pozostać czujni. Nie czas teraz na filozoficzne debaty – czas na działania. Jak w „Hamlecie”: być albo nie być – teraz jest czas, by być
W zespole prezydenta Trumpa otwarcie stwierdzono, że członkostwo Ukrainy w NATO jest wykluczone. Keith Kellogg, specjalny wysłannik prezydenta USA ds. Ukrainy, podkreślił, że, cytuję: „to nie jest nowość – mówimy o tym od 2008 roku”. Jak w tej sytuacji Sojusz może zachować zaufanie Ukrainy i powstrzymać Kreml, który dąży do zniweczenia wszelkiej integracji euroatlantyckiej Kijowa?
Po pierwsze, Stany Zjednoczone nie są jedynym właścicielem NATO. Tak, są naszym strategicznym partnerem, główną siłą, jądrowym czynnikiem powstrzymującym – nikt tego nie kwestionuje. Ale to sojusz równych, jeśli chodzi o wartości i zasady, których bronimy. Tak, możemy być nierówni pod względem możliwości, ale nadal istnieje „zasada trzech muszkieterów”: jeden za wszystkich, wszyscy za jednego. Decyzja o przyjęciu nowego członka do Sojuszu jest podejmowana wspólnie. Owszem, obecna administracja USA oświadczyła, że akcesji Ukrainy nie popiera. Ale mam nadzieję, że to nie jest ostatnia administracja USA.
I oczywiście procesy się różnią. Niektórzy mogą powiedzieć, że Finlandia i Szwecja przeszły szybką procedurę, bo zostały przyjęte w ciągu jednego roku. Tyle że musimy zrozumieć twardą rzeczywistość.
Obecność Zełenskiego w Hadze jest wyraźnym dowodem, że NATO nie opuszcza Ukrainy. Będą państwa członkowskie, które będą stanowczo opowiadać się za dążeniem Ukrainy do członkostwa w NATO
I jak wcześniej powiedziałem, bezpieczeństwo NATO bez Ukrainy nie jest już możliwe. Zostało to udowodnione na wielu poziomach, na wielu frontach. Ktoś stworzył i opublikował mem, że NATO powinno przyłączyć się do Ukrainy. Tak, powinno, ponieważ wtedy Sojusz stałby się silniejszy.
Mark Rutte: – Droga Ukrainy do NATO jest nieodwracalna. Zdjęcie: Biuro Prezydenta Ukrainy
Rosja nie jest „wyzwaniem”, ale wrogiem
Rosyjska wojna przeciwko Ukrainie jest przyczyną gwałtownego wzrostu wydatków i przeglądu zdolności obronnych NATO. Czy inni sojusznicy będą w stanie przekonać USA do przyjęcia twardego stanowiska wobec Rosji – zwłaszcza w kontekście tego, że to właśnie z powodu stanowiska USA nie udało się zatwierdzić wspólnego oświadczenia przywódców G7 w sprawie wsparcia Ukrainy? Bo Trump nie chciał używać twardej retoryki wobec Rosji, aby, cytuję: „nie zaszkodzić przyszłym negocjacjom”.
To wyzwanie. Nie mam kryształowej kuli, by przewidzieć, jaki będzie ostateczny tekst [stanowiska – red.]. Na poprzednich szczytach, nawet za czasów Bidena, były wahania co do niektórych sformułowań. Jednak niektóre państwa członkowskie pozostają zwolennikami twardej linii w kwestii wsparcia Ukrainy i powinno to znaleźć odzwierciedlenie w dokumentach szczytu.
Nie martwi mnie Ukraina, ale to, co słyszę o Rosji. Do tej pory NATO określało dwa główne zagrożenia: międzynarodowy terroryzm i Rosję. Teraz w Brukseli krążą plotki o wyłączeniu Rosji z tych zagrożeń. To niepokojące
Powiedziałem w Parlamencie Europejskim, że Rosja nie jest „wyzwaniem”, że jest wrogiem – jasno i jednoznacznie. NATO musi ją tak nazwać. Co więcej, musimy rozszerzyć zakres działania, co leży również w interesie Stanów Zjednoczonych. Mamy do czynienia nie tylko z Rosją, ale także z autorytarną osią: Iranem, Koreą Północną, Chinami. Tak, trwa gorąca wojna, ale jest też zimna wojna – wojna w szarej strefie. Spójrzcie na Morze Bałtyckie: ciągłe naruszanie przestrzeni powietrznej, zakłócanie sygnału GPS, sabotaż kabli. Rosja jest aktywna.
Walczymy z Rosją, tyle że nie zawsze zwykłymi środkami. To wojna przeciwko naszym społeczeństwom i instytucjom. I tak, przywróćmy słowo, którego, jak się wydaje, unikają nasi amerykańscy partnerzy: „dezinformacja” (nazywajcie to „wojną informacyjną”, jeśli tak wam wygodniej). Ale to prawdziwa i agresywna wojna.
I Rosja nie jest sama. Pamięta pani wniosek Szwecji o przystąpienie do NATO? Podczas tego procesu w Sztokholmie doszło do inscenizowanego spalenia Koranu. Szwedzki wywiad ustalił później, że niektóre z tych akcji były finansowane przez Korpus Strażników Rewolucji Islamskiej. Reżim irański stoi za wieloma kampaniami dezinformacyjnymi i fałszywymi kontami w mediach społecznościowych. Tę samą taktykę obserwujemy ze strony Chin w Cieśninie Tajwańskiej, gdzie sabotowane są kable podmorskie – podobnie jak na Morzu Bałtyckim. W ciągu półtora roku odnotowano ponad dziesięć takich przypadków.
Jesteśmy atakowani. Dlatego NATO musi przejść od powstrzymywania poprzez odmowę do powstrzymywania poprzez karę: jeśli zaatakujesz, zostaniesz ukarany. Obecnie budujemy tylko obronę, a agresor nadal atakuje. W pewnym momencie musimy powiedzieć: dość.
I tak, operacje Ukrainy z wykorzystaniem dronów przejdą do historii.
Ale powiedziałem też, że nadszedł czas, by kraje zachodnie ponownie stały się mistrzami tajnych operacji. Używając retoryki, która tak podoba się Amerykanom, powiem: tajne operacje trzeba znów uczynić wielkimi
Mam na myśli to, że wiele krajów zachodnich może się teraz wiele nauczyć od Izraela, a także od Ukrainy. Mogą się nauczyć tego, jak powstrzymywać nie poprzez zaprzeczanie, ale poprzez karanie każdego potencjalnego albo już istniejącego agresora.
Nie działamy na ślepo
W przededniu wspólnych ćwiczeń wojskowych Rosji i Białorusi „Zachód-2025”, które odbędą się we wrześniu, kraje bałtyckie opracowują wspólne plany ewakuacji ludności. Jakie wyzwania logistyczne czy organizacyjne są Pana zdaniem kluczowe w tym kontekście?
To, co robimy, nie ma związku z ćwiczeniami „Zachód”. To było planowane już od dawna. Chodzi o ocenę mobilności wojskowej i infrastruktury, byśmy w najgorszym scenariuszu mogli ewakuować ludność cywilną. Niektórzy mogą próbować powiązać to z przyszłymi ćwiczeniami, ale to część bieżących przygotowań.
W krajach bałtyckich intensywnie wzmacniamy nasze granice – nie tylko instalujemy czujniki, ale także zakopujemy miny przeciwczołgowe. Estonia buduje system bunkrów – w sumie 600. Wprowadzamy również środki ograniczające mobilność na całej granicy.
To jasny sygnał dla naszych europejskich kolegów: nie możemy pokładać nadziei w próżnych oczekiwaniach. Musimy przygotować się na najgorsze
W regionie, zwłaszcza w szerszym obszarze Morza Bałtyckiego, odbywa się kilka ćwiczeń wojskowych NATO. Mamy również połączone siły ekspedycyjne pod dowództwem Wielkiej Brytanii, które są rozmieszczone w regionie Morza Bałtyckiego i stanowią kluczowy filar bezpieczeństwa europejskiego.
Biorąc pod uwagę niedawny szczyt Wielkiej Brytanii i UE, niezwykle ważne jest nawiązanie rzeczywistej współpracy w dziedzinie obronności – nie tylko poprzez NATO, ale także bezpośrednio między UE a Wielką Brytanią. Wiele się dzieje i zdecydowanie nie działamy na ślepo.
Rosja wzmacnia swoją obecność wojskową w Białorusi, która jest strategicznym przyczółkiem dla ewentualnych operacji w regionie. Jak to wpływa na ocenę zagrożeń i strategię bezpieczeństwa Łotwy i krajów bałtyckich? Czy obecne środki powstrzymywania są wystarczające, by odeprzeć potencjalne zagrożenia?
Oczywiście mamy krajowe plany dotyczące sił zbrojnych, ale wszystko działa pod egidą planów obronnych NATO. Plany te nie tylko zostały przyjęte, ale są również stale aktualizowane w oparciu o aktualne informacje wywiadowcze, w szczególności dotyczące manewrów Rosji i innych wydarzeń. Są one regularnie aktualizowane, by odzwierciedlać zmiany sytuacji.
Inwestujemy znaczne środki w nasze zdolności obronne. Jeśli spojrzeć na trzy kraje bałtyckie, to na obronność wydajemy 5% PKB. Jednak jak już wcześniej powiedziałem, nie chodzi o procenty, a o możliwości, które tworzymy.
Koncentrujemy się na systemach obrony wybrzeża, systemach obrony przeciwlotniczej, siłach szybkiego reagowania – łączymy to wszystko. Realizujemy również decyzję szczytu NATO o przejściu z batalionowych na brygadowe grupy bojowe. To nie tylko więcej żołnierzy na ziemi, ale także sprzęt i wsparcie niezbędne do realizacji planów obronnych NATO. Tak więc poziom gotowości jest wysoki.
Jak rozumiem, sposób działania Rosji wobec krajów, których jeszcze nie zaatakowała otwarcie, polega na zastraszaniu, szerzeniu obaw, zmuszaniu społeczeństw do życia w ciągłym poczuciu zagrożenia. To permanentna niepewność – nigdy nie wiadomo, co przyniesie jutro
Tutaj mogę mówić w imieniu narodu łotewskiego: słyszymy taką retorykę już od trzech dekad, wyrobiliśmy sobie odporność. Wiemy, jakie zagrożenia i komunikaty należy traktować poważnie, i reagujemy odpowiednio.
Musimy przyspieszyć
Admirał Pierre Vandier, Naczelny Dowódca Sojuszniczy ds. Transformacji NATO, docenił sukces operacji „Pajęczyna” i wezwał armie Sojuszu do przejęcia ukraińskiej praktyki. Jakie kluczowe ukraińskie podejścia są istotne dla wzmocnienia bezpieczeństwa Bałtów?
Cóż, myślę, że dotyczy to również naszego podejścia do planowania operacyjnego. Dla nas wiele rzeczy nadal pozostaje na papierze, a Ukraina już stosuje je w praktyce. Tak, Łotwa wspierała Ukrainę w ciągu ostatnich kilku lat, zapewniając szkolenia dla ukraińskich żołnierzy itp.
1 czerwca SBU przeprowadziła zakrojoną na szeroką skalę operację zniszczenia rosyjskich samolotów. Zrzut ekranu: SBU
Wzywam jednak mój rząd do pójścia dalej – do podpisania dwustronnej umowy z Ukrainą, zgodnie z którą po zwycięstwie i wyparciu okupantów Łotwa stanie się pierwszym krajem, który przyjmie najlepszych ukraińskich instruktorów. Rozumiem, że już istnieje pewna współpraca.
Jestem członkiem Gwardii Narodowej, w której służba jest dobrowolna. Brałem udział w ćwiczeniach, podczas których szkolili nas ukraińscy instruktorzy. I choć niektórzy twierdzą, że w Ukrainie trwa nowoczesna wojna XXI wieku, to wojna pozycyjna jest nadal bardzo aktualna. Nikt z niej nie zrezygnował, zwłaszcza Rosja.
W tym zakresie mamy wiele do nauczenia się od Ukrainy. Widzę, że między krajami członkowskimi NATO a Ukrainą rozwija się symbioza – czerpiemy wzajemne korzyści dzięki wymianie danych wywiadowczych, najlepszych praktyk i praktycznego doświadczenia
Nie tylko obserwujemy z daleka. Także angażujemy się, uczymy się i dostosowujemy na podstawie tego, co robi Ukraina. Bo jednym z problemów Europy jest biurokracja, która może poważnie opóźnić naszą zdolność do przyjmowania nowych modeli szkolenia i praktyk operacyjnych.
A Rosja i Iran bardzo szybko się dostosowują. Owszem, ich straty na polu bitwy są ogromne, ale wiemy, że w Rosji wartość ludzkiego życia jest mniejsza niż butelka piwa. Absorbują straty i szybko korygują taktykę.
My natomiast mamy skłonność do dyskutowania o problemie przez pół roku, zanim podejmiemy działania. Musimy przyspieszyć – nasze wojska i systemy operacyjne muszą być w stanie szybko dostosować się do wymagań współczesnej wojny.
Zdjęcie główne: Biuro Prezydenta Ukrainy
Projekt jest współfinansowany ze środków Polsko-Amerykańskiego Funduszu Wolności w ramach programu „Wspieraj Ukrainę”, realizowanego przez Fundację „Edukacja dla Demokracji”.