Exclusive
20
min

Jak się żyje ukraińskim uchodźcom w Szwecji i dlaczego co drugi stamtąd wyjechał

Ukraińcy w Szwecji nie tylko przystosowują się do życia na nowych zasadach – upominają się też o swoje prawa. Petycje, spotkania z politykami i mediami skłoniły szwedzkich urzędników do wprowadzenia zmian legislacyjnych mających poprawić sytuację ukraińskich uchodźców. Mają wejść w życie 1 listopada

Olga Gembik

Budynek szwedzkiego parlamentu oświetlony kolorami flagi ukraińskiej. Zdjęcie: Ukrinform/East News

No items found.

Zostań naszym Patronem

Dołącz do nas i razem opowiemy światu inspirujące historie. Nawet mały wkład się liczy.

Dołącz

– Na początku wielkiej wojny przez tydzień siedziałam na walizkach w Polsce, nie ubiegając się o żaden status. Kiedy ośrodek dla uchodźców zaoferował mi darmowe bilety promowe z Niemiec do Skandynawii, pomyślałam, że to znak. Tak trafiłam do Malmö, wraz z inną rodziną z Chersonia. W zeszłym roku oni wrócili do Ukrainy. Ja wciąż się trzymam – mówi Myrosława.

Jest uchodźczynią wojenną i obecnie pracuje w sektorze IT. Dwa lata temu dołączyła do międzynarodowej firmy z biurem w Sztokholmie. Myrosława należy do tych Ukraińców, którym udało się znaleźć w Szwecji pracę i dość dobrze się w tym kraju zadomowić.

Według nowego raportu Międzynarodowej Organizacji ds. Migracji 88% ukraińskich uchodźców w wieku produkcyjnym, żyjących w Szwecji, funkcjonuje na tamtejszym rynku pracy – albo już znaleźli bądź zmienili zatrudnienie, albo aktywnie go szukają. 66% Ukraińców jest zatrudnionych. To o 56% więcej niż w ubiegłym roku.

Po rozpoczęciu inwazji do Szwecji przybyło 60 tysięcy ukraińskich uchodźców. Do dziś ta liczba zmniejszyła się o blisko połowę. Według Wysokiego Komisarza Narodów Zjednoczonych ds. Uchodźców w 10-milionowej Szwecji jest zarejestrowanych jest około 32 tysięcy Ukraińców. Co drugi albo wrócił do Ukrainy, albo wyjechał do innego kraju Unii Europejskiej, Kanady bądź Stanów Zjednoczonych.

Pierwsze wrażenia

Ołena, pisarka i nauczycielka angielskiego z Kijowa, jest jedną z tych, którzy przybyli do Szwecji zaraz po wybuchu pełnoskalowej wojny. Wraz z dwójką dzieci zamieszkała u przyjaciółki w Sztokholmie.

– W Szwecji jest duże poparcie dla Ukrainy – czy to na placu zabaw, czy w pracy, czy w międzynarodowej szkole, wśród ludzi z różnych krajów – mówi. – Partie polityczne się zmieniają, ale wszyscy wspierają Ukrainę i jest to wyczuwalne.

Dzieci Ołeny. Zdjęcie: prywatne archiwum

W Sztokholmie uczestniczyła w kursach języka szwedzkiego, zorganizowanych przez dwie Szwedki. Zapewniły dwudziestu Ukrainkom podręczniki, wspierały je, organizowały im wycieczki, chodziły z nimi na kawę.

– Matka jednej z nich zaprosiła nas do swojej daczy na wyspie. Wręczyła nam klucze i powiedziała: „Zostańcie tak długo, jak potrzebujecie, odpocznijcie” - wspomina z sentymentem Ołena. – Chociaż Szwedzi są na ogół zimni. Musisz zgadywać, co mają na myśli. Uśmiechają się, ale nie mówią niczego wprost. Czasami trudno było odczytać te niewerbalne komunikaty.

Poszanowanie prywatności ludzi, a także szwedzka koncepcja życia „lagom”, która opiera się m.in. na posiadaniu tylko niezbędnych rzeczy, odróżnia Szwecję od innych krajów

– Byłam gotowa na szwedzki minimalizm, słyszałam o nim już wcześniej – mówi Myrosława. – Kompostowałam odpady organiczne, nie kupowałam niepotrzebnych rzeczy i opróżniłam swój dom do białych ścian. Ale kiedy wynajęłam mieszkanie w Sztokholmie i zobaczyłam łazienkę, doznałam objawienia. Pomieszczenie dwa metry na dwa metry, cerata, konewka, gwóźdź – wszystko. Płacę za to 1200 euro miesięcznie.

Szwedzkie mieszkania. Zdjęcie: prywatne archiwum

Standard życia

Ukraińcy, którzy znaleźli się w Szwecji na początku inwazji, otrzymali „zestaw startowy” dla uchodźców: status tymczasowej ochrony, zakwaterowanie od gminy i pomoc społeczną.

Przyznano im też zapomogę w wysokości 71 koron dziennie (7 euro). Według wspomnianego raportu Międzynarodowej Organizacji ds. Migracji obecnie z pomocy państwa korzysta już tylko 17% Ukraińców przebywających w Szwecji.

– Szwecja okazała się dla Ukraińców jedną wielką loterią: niektórzy zostali osiedleni w akademikach w mieście, niektórzy w domach w lesie, inni mieli szczęście znaleźć pracę w pobliżu miejsca zamieszkania, a jeszcze inni zostali zmuszeni do szukania sobie nowego kraju, ponieważ w okolicy nie było dla nich pracy – mówi Myrosława. – Dobrze, że w pobliżu miejsca, w którym mieszkałam, były sklepy socjalne, w których można było kupić mąkę, olej, konserwy.

Bo żywność w Szwecji jest ponadtrzykrotnie droższa niż w Ukrainie. A mięso jest droższe 4-5 razy

Ołenie udało się dostać pracę asystentki nauczyciela w międzynarodowej szkole dla dzieci dyplomatów w Sztokholmie. Jednak po pięciu miesiącach wróciła z dziećmi do Kijowa:

– Chociaż pracowałam i miałam gdzie mieszkać, mój standard życia znacznie się obniżył. Paradoks: byłam w kraju o wysokim standardzie życia, a musiałam zrezygnować z poziomu, na którym żyłam w Ukrainie.

Około 55% ukraińskich uchodźców uważa swoją sytuację finansową w Szwecji za zadowalającą. Zdjęcie: Shutterstock

Tymczasem około 55% ukraińskich uchodźców uważa, że ich sytuacja finansowa w Szwecji jest zadowalająca, a dochody wystarczają im do zaspokojenia potrzeb. To o 5% więcej niż w ubiegłym roku. 15% Ukraińców żyje z pieniędzy otrzymywanych od rodziny lub przyjaciół.

Kolejnym ważnym względem, który nie zatrzymał Ołeny w skandynawskim kraju, jest problem z dostępem do opieki zdrowotnej dla ukraińskich uchodźców:

– Mam problemy zdrowotne, muszę monitorować pewne zagrożenia związane z rakiem. W Ukrainie mogłabym o to zadbać dzięki prywatnym lekarzom. W Szwecji nie ma prywatnej służby zdrowia. Chyba że już umierasz – wtedy przyjeżdża karetka. Ale jeśli okaże się, że sprawa nie była szczególnie pilna, możesz nawet zostać zmuszona do zwrotu pieniędzy za wezwanie ambulansu.

Osobista dziesięciocyfrówka

Do tej pory największym problemem Ukraińców w Szwecji był brak numeru osobistego. To dziesięciocyfrowy kod identyfikujący mieszkańca kraju. Poza obywatelami Szwecji jest on również nadawany osobom posiadającym pozwolenie na pobyt przez 13 miesięcy lub dłużej. Tyle że ukraińscy uchodźcy nie należeli do tej kategorii: wydawano im zezwolenia na pobyt tylko na 12 miesięcy, które co roku były odnawiane na kolejny rok.

Numer identyfikacyjny zapewnia dostęp do pełnej opieki medycznej, bankowości internetowej i usług publicznych. Bez niego otwarcie konta bankowego, wynajęcie mieszkania, surfowanie po Internecie, sprawdzenie dziennika elektronicznego studenta, a nawet korzystanie ze zniżek w sklepach – jest niemożliwe.

Zamiast numeru osobistego ukraińscy uchodźcy używają tzw. numerów koordynacyjnych, ale dają one bardzo ograniczone możliwości.

3 października uchwalono ustawę, która od 1 listopada 2024 roku wprowadza zmiany dla Ukraińców w Szwecji. Oprócz przyznania im numerów osobistych, rząd planuje również zwiększyć zasiłek socjalny – do 308 koron dziennie (30 euro)

Chrystyna Hewczuk, koordynatorka integracji ukraińskich uchodźców w Szwecji, która znalazła tu schronienie wraz z rodziną, przyczyniła się do tych zmian. To ona była bowiem inicjatorką petycji w sprawie zapewnienia Ukraińcom numeru osobistego.

– Po licznych spotkaniach ze szwedzkimi politykami i mediami w końcu zaczęły się zmiany – mówi. – W lutym tego roku szwedzki rząd przygotował ustawę mającą na celu poprawę warunków dla osób objętych tymczasową ochroną, co dotyczy przede wszystkim uchodźców z Ukrainy. Jeszcze w maju mówiło się, że Unia Europejska może przedłużyć obowiązywanie dyrektywy dla Ukraińców do 2026 roku. Oznacza to, że ukraińscy uchodźcy, którzy mieszkają w Szwecji od dwóch lat, mają prawo do otrzymania indywidualnego szwedzkiego numeru już teraz – i nie muszą czekać na 1 listopada, kiedy ustawa wejdzie w życie. W związku z tym wiele osób już od czerwca zaczęło ubiegać się o te numery – i je otrzymywać.

Dzięki numerowi indywidualnemu uzyskasz m.in. pełny dostęp do opieki medycznej, także dentystycznej. Ukraińscy uchodźcy będą mogli też korzystać z urlopu rodzicielskiego, a nawet założyć własną firmę.

– Szwecja jest jednym z krajów, w których najłatwiej zarejestrować indywidualnego prywatnego przedsiębiorcę lub małą firmę składającą się z dwóch lub więcej osób – dodaje Irena, która również mieszka w Sztokholmie. – Do tej pory bez numeru osobistego Ukraińcy w Szwecji nie mieli możliwości założenia własnej firmy. Teraz to bardzo łatwe.

Zostać na zawsze?

Opóźnienie w przyznaniu indywidualnego numeru przekonało niejednego Ukraińca, że Szwecja nie jest zainteresowana jego dłuższym pobytem. Wielu przyklaskiwało inicjatywom sąsiednich krajów, Norwegii i Finlandii, gdzie ukraińscy uchodźcy zostali natychmiast włączeni do rządowych sieci cyfrowych.

Ograniczenia dotyczące usług i skromne płatności skłoniły wielu Ukraińców do opuszczenia Szwecji i szukania schronienia gdzie indziej – najczęściej w Norwegii, Niemczech, Danii i Kanadzie.

– Szwedzi to specyficzny naród. Trudno się tu porozumieć, trudno znaleźć przyjaciół – mówi Anna Topilina, pisarka i blogerka. Mieszka w Szwecji od 15 lat i jest zaangażowana w pracę na rzecz imigrantów. – Ale kiedy zaczęła się wielka wojna, w pomoc włączyli się wszyscy. Szwedzi przyjmowali do swych domów ukraińskie rodziny i angażowali się w pomoc humanitarną. Społeczeństwo było bardzo zdeterminowane, by Ukraińcy się osiedlali się w Szwecji. Bo wojna, którą Ukraina toczy z Rosjanami, jest im emocjonalnie bliższa niż np. ta na Bliskim Wschodzie.

Anna Topilina zna wiele pozytywnych historii ukraińskich uchodźców, którzy znaleźli w Szwecji drugi dom. Wśród nich jest rodzina z Enerhodaru, która zostawiła w Ukrainie swój biznes i dom, uciekając przed najeźdźcami. Przybyli do Szwecji z trójką dzieci i psem. Dziś oboje pracują, mają dobre dochody i dom od gminy. Ich dzieci chodzą do szkoły i mówią już po szwedzku.

81% Ukraińców w Szwecji chce pozostać w kraju. Zdjęcie: OPU

Według wspomnianego raportu Międzynarodowej Organizacji ds. Migracji 47% Ukraińców w kraju twierdzi, że potrafią mówić po szwedzku – to o 23% więcej niż w ubiegłym roku. Ponad połowa z nich ocenia swoje umiejętności językowe jako „dobre” lub „bardzo dobre”. To bardzo wysoki odsetek, który może wskazywać na chęć integracji i pozostania w Szwecji na dłużej.

– Szwecja ma obecnie antyimigrancki rząd, którego polityka ma na celu jak najszybsze odesłanie uchodźców do domu – mówi Anna Topilina. – Ale jak widzę, Ukraińców to nie dotyczy. Ustawa o nadawaniu indywidualnych numerów ma na celu umożliwienie im integracji. To pierwszy krok, który może sprawić, że Ukraińcy pozostaną w Szwecji, jeśli wojna nie zakończy się w najbliższej przyszłości.

Nowe prawo, oprócz poprawienia sytuacji ukraińskich uchodźców w Szwecji, nakłada na nich również obowiązki. Na przykład obowiązek szkolny – dzieci z Ukrainy muszą uczęszczać do lokalnych szkół

Kroki podjęte przez szwedzki rząd i przedłużająca się wojna w Ukrainie zachęcają uchodźców do bardziej precyzyjnego planowania swojej najbliższej przyszłości. Znajduje to odzwierciedlenie w wynikach ankiety.

Obecnie 81% Ukraińców w Szwecji chce pozostać w tym kraju w przyszłości, a tylko 13% zamierza wrócić do Ukrainy po zwycięstwie (w ubiegłym roku odsetek ten wynosił 24%).

Odsetek „niezdecydowanych”, czyli tych, którzy nadal nie wiedzą, co chcą robić w przyszłości, również się zmniejszył – do 33% w porównaniu z 24% w ubiegłym roku. Odsetek osób, które nie zamierzają wracać, wzrósł w ciągu roku do 58%. Dwie trzecie respondentów stwierdziło, że ich przyszłe plany dotyczące kraju zamieszkania zmieniły się w ciągu minionego roku.

– Jest wiele osób mieszkających w Szwecji, które pracują i zarabiają na życie, ale planują powrót do Ukrainy – dodaje Anna Topilina. – Pobyt za granicą jest dla nich okazją do nauczenia się czegoś, stania się w czymś lepszym, zdobycia dodatkowego wykształcenia i wykorzystania go w kraju.

No items found.
Р Е К Л А М А
Dołącz do newslettera
Thank you! Your submission has been received!
Oops! Something went wrong while submitting the form.

Redaktorka i dziennikarka. Ukończyła polonistykę na Wołyńskim Uniwersytecie Narodowym Lesia Ukrainka oraz Turkologię w Instytucie Yunusa Emre (Turcja). Była redaktorką i felietonistką „Gazety po ukraińsku” i magazynu „Kraina”, pracowała dla diaspory ukraińskiej w Radiu Olsztyn, publikowała w Forbes, Leadership Journey, Huxley, Landlord i innych. Absolwent Thomas PPA International Certified Course (Wielka Brytania) z doświadczeniem w zakresie zasobów ludzkich. Pierwsza książka „Kobiety niskiego” ukazała się w wydawnictwie „Nora-druk” w 2016 roku, druga została opracowana przy pomocy Instytutu Literatury w Krakowie już podczas inwazji na pełną skalę.

Zostań naszym Patronem

Nic nie przetrwa bez słów.
Wspierając Sestry jesteś siłą, która niesie nasz głos dalej.

Dołącz
Anna Tsyba, Feminoteka, portret

Jędrzej Dudkiewicz – Feminoteka zaczęła świadczyć wsparcie dla kobiet z Ukrainy po pełnoskalowej inwazji Rosji na Ukrainę. Ilu kobietom rocznie pomagacie?

Anna Tsyba – O liczbach trudno jest mówić, bo wszystko zależy od tego, czego potrzebują kobiety, które się do nas zgłaszają. W wielu przypadkach chodzi o krótką rozmowę na temat danej sytuacji, jedno pytanie, jednorazowe wsparcie psychologiczne. I potem kobiety, kiedy już wszystko wiedzą, nie zgłaszają się po większe wsparcie, czyli na konsultacje ze specjalistkami. Przypadków, gdy było ono potrzebne, czyli stworzyłyśmy też karty w systemie, by monitorować całą pomoc, którą ktoś otrzymuje, w 2024 roku miałyśmy ponad sto.

Opowiedz więc o tym, co oferujecie, gdy ktoś do was dzwoni na numer 888 99 79 88.

Warto podkreślić, że zadzwonienie na nasz numer pomocowy do niczego nie zobowiązuje. Nigdy nie zgłaszamy sprawy na policję czy do prokuratury bez zgody kobiety – jest to wyłącznie jej decyzja. Podstawową ofertą jest rozmowa o kryzysowej, przemocowej sytuacji. Można zadzwonić, opowiedzieć o tym, co się wydarzyło i rozwiać ewentualne wątpliwości. Zdarza się bowiem, że dzwonią do nas kobiety, które czują się źle z jakimś zdarzeniem, ale nie mają pewności, czy to już jest przemoc, czy na przykład kłótnia w związku, która niekoniecznie musi wiązać się z poważnym zagrożeniem. Nasze konsultantki, w tym ja, pomogą to ocenić. I potem może się nie zadziać nic więcej, ale można też poprosić o dłuższe wsparcie psychologiczne. Nie mamy tutaj żadnego limitu – jeżeli kobieta jest pod naszą opieką, dostaje tyle konsultacji i sesji terapeutycznych, ile potrzebuje, w porozumieniu z psycholożką. Możemy jednak pomagać w o wiele szerszym wymiarze. Mamy prawniczki, które dbają o to, by udało się załatwić różnego rodzaju sprawy. Przy czym chodzi o te toczące się w Polsce, bo nie mamy prawniczki w Ukrainie, więc jeżeli coś dotyczy tamtejszego wymiaru sprawiedliwości, przekierowujemy do odpowiedniej organizacji.

Zapewniamy też wsparcie związane z tym, jak działają różne rzeczy w naszym kraju. To może być otrzymanie numeru PESEL, wyrobienie karty miejskiej, a nawet robienie zakupów

Pracują u nas asystentki, które mogą towarzyszyć również wtedy, kiedy trzeba iść do urzędu, na policję, czy gdziekolwiek indziej. Feminoteka prowadzi też Femkę, pierwszy w Polsce punkt pomocy kobietom po gwałcie – można się tu zgłosić w przypadku doświadczenia przemocy seksualnej. Otrzyma się wtedy kompleksową pomoc, nie tylko psychologiczną. Dysponujemy również Bezpiecznym Miejscem, czyli schronieniem dla kobiet, które potrzebują wsparcia mieszkaniowego. Do tego wszystkiego dochodzą różne zajęcia, jak wspólna joga, warsztaty ceramiczne, czy kosmetyczne w naszej pracowni Samo Dobro. Przede wszystkim pytamy kobiet, czego potrzebują i staramy się do tego elastycznie podchodzić. Przykładowo część z nich zgłosiło, że chciałoby nauczyć się języka polskiego i angielskiego, więc udało się zorganizować dla nich lekcje.

Zdjęcie: materiały prasowe

Jakiś czas temu pojawiła się jeszcze jedna możliwość otrzymania wsparcia – aplikacja SafeYou, również dostępna w języku ukraińskim.

Feminoteka jest jej częścią, również tam udzielamy konsultacji. Ma ona jednak wiele funkcji. Przede wszystkim można dodać kilka zaufanych osób (lub organizacji) do kontaktu i w sytuacji zagrożenia można nacisnąć przycisk SOS, który natychmiast zaczyna nagrywać dźwięk oraz wysyła tym osobom powiadomienie, gdzie się jest i że nie jest się bezpieczną. Dodatkowo jest też forum, na którym są nie tylko posty informacyjne tworzone przez ekspertki z organizacji, ale można też zadać im pytania. To o tyle fajne, że nie każdy może chcieć zadzwonić na infolinię, jest więc dodatkowa opcja dowiedzenia się różnych rzeczy. Istnieje również szansa na wymienienie się doświadczeniami z innymi kobietami i zobaczenie, że nie jest się samą. Aplikację można też ukryć na ekranie telefonu, więc tylko jego użytkowniczka będzie o niej wiedzieć.

Innymi słowy wsparcie jest kompleksowe i wielowymiarowe.

A do tego, co bardzo istotne, bezpłatne! A także dostępne w różnych językach, bo to nie tylko polski i ukraiński, ale też rosyjski, czy angielski. Ważne, że wszystko to jest mocno zindywidualizowane, a także zmieniające się w czasie.

Przykładowo kobieta, która zgłosi się do nas w kryzysowej sytuacji, otrzyma wsparcie prawne i psychologiczne, a kiedy poczuje się już pewniej, zregeneruje się i odpocznie, będzie potrzebować zapisać się chociażby na kurs zawodowy. Staramy się towarzyszyć w tej drodze, na każdym etapie zapewniając wszystko, co potrzebne

Możesz opowiedzieć kilka historii kobiet, które zgłosiły się do was po wsparcie?

Przykładowo wczoraj odebrałam telefon od pani, która dzwoniła z pytaniem o zachowania dziecka. To akurat nie jest w zakresie naszej pomocy, więc przekierowałam ją do innej organizacji, wyjaśniając, czym się zajmujemy. Gdy tego wysłuchała, poprosiła o to, bym podała przykłady przemocy psychologicznej. Opowiedziałam więc chociażby o różnego typu manipulacjach, zaniedbaniach, po czym uznała ona, że wpierw zajmie się polepszeniem sytuacji swojego dziecka, a potem pewnie do nas ponownie zadzwoni już w swojej sprawie. Mogła po prostu doświadczać czegoś, ale nie wiedziała, jak to nazwać. Innym razem rozmawiałam z 20-letnią dziewczyną z Ukrainy, która przyjechała do jednego z polskich miast do pracy. Niestety ktoś ją zgwałcił, a nie miała nikogo, kto mógłby ją wesprzeć, więc zorganizowałyśmy jej przyjazd do Warszawy, gdzie zaopiekowała się nią psycholożka, asystentka, które towarzyszyły jej przez cały czas trwania sprawy. Nawet gdy wróciła do Ukrainy, byłyśmy z nią w kontakcie i monitorowałyśmy działania wymiaru sprawiedliwości. Miałyśmy też co najmniej kilka sytuacji, kiedy kobiety z Ukrainy uciekały do Polski nie tylko przed wojną, ale też przemocowym związkiem. Po sygnale od zaprzyjaźnionych organizacji, odbierałyśmy je z dworca i od razu wiozłyśmy do naszego schronienia.

Zdjęcie: materiały prasowe

Jedna z pań otrzymywała od nas wsparcie przez dwa lata – potrzebowała pomocy w całej adaptacji do nowego otoczenia, od robienia zakupów, po załatwianie przedszkola dla dzieci i szukania pracy. Obecnie jest już w pełni samodzielna, wynajmuje mieszkanie i nawet nie ma potrzeby, by utrzymywać z nami kontakt.

Czy są jakieś różnice kulturowe jeśli chodzi o przemoc, spojrzenie na nią?

Stereotypy są generalnie wszędzie takie same. Jako kobiety wzrastamy w podobnej kulturze, która nakazuje, byśmy o różnych rzeczach nie mówiły, skupiały się na domu. Wszędzie pojawiają się dyskusje o tym, czy seks w małżeństwie jest obowiązkowy i że nie można powiedzieć „nie”. Tymczasem gwałty małżeńskie są dość powszechnym zjawiskiem, a ponieważ obłożone są tabu, rzadziej się je zgłasza. Staramy się więc, żeby różne tematy były bardziej obecne w debacie społecznej. Myślę, że to też pomaga wielu kobietom, które nie mają pewności, czy to, co się z nimi dzieje, czego doświadczają, co sprawia im ból i dyskomfort jest czymś, co mogą zgłosić jako przemoc. Wydaje mi się też, że stygmatyzacja jest coraz mniejsza, dużo zmienia się na lepsze, nawet jeżeli powoli. Coraz częściej głośno mówimy o różnych rzeczach i dlatego też nasze publikacje często kończymy słowami „nie jesteś sama”. To nie jest pusty slogan – jesteśmy w stanie zapewnić duże wsparcie. Dlatego tak ważne jest, by kobiety nie bały się zgłaszać przemocy już na jej wczesnych etapach. Nie trzeba i nie warto czekać aż sytuacja będzie straszna.

Anna Tsyba – Tłumaczka, feministka i specjalistka ds. komunikacji z doświadczeniem w pracy na rzecz praw kobiet, wsparcia społecznego oraz współpracy międzykulturowej Fundacji Feminoteka.

20
хв

„Nie jesteś sama”: Jak Feminoteka dostosowuje wsparcie do potrzeb każdej kobiety

Jędrzej Dudkiewicz

W mediach społecznościowych coraz częściej pojawiają się posty Ukraińców zainteresowanych możliwością przeprowadzki do Kanady. Często pytają o to ci spośród nich, którzy z powodu wojny przenieśli się do USA. Wraz z dojściem do władzy Donalda Trumpa, który wypowiedział wojnę imigrantom, Ukraińcy obawiają się, że zostaną wydaleni ze Stanów Zjednoczonych – tak jak uchodźcy z wielu innych krajów. List do Ukraińców, wysłany przez Departament Spraw Wewnętrznych Stanów Zjednoczonych z żądaniem opuszczenia przez nich kraju, nie napawa optymizmem. I chociaż władze USA oświadczyły, że to była pomyłka, Ukraińcy są zaniepokojeni. Już teraz myślą o wyjeździe ze Stanów, nie czekając na kolejne niespodzianki.

Kanada – kraj, tradycyjnie przyjazny imigrantom, a w konsekwencji ostatnich wydarzeń znacznie mniej przyjazny Stanom Zjednoczonym – staje się naturalnym kierunkiem przeprowadzki. Co znamienne, w świetle poczynań administracji Donalda Trumpa nie tylko dla Ukraińców, ale także dla wielu tych Amerykanów, którzy nie godzą się z polityką prezydenta.

W prasie pojawiają się doniesienia o wyjeździe do Kanady znanych amerykańskich naukowców (historycy Timothy Snyder i Marcy Shore oraz filozof Jason Stanley uzasadnili swoją przeprowadzkę klimatem politycznym, który według Stanleya jest „amerykańskim osuwaniem się w stronę faszyzmu”). Emigrację do Kanady poważnie rozważają też właściciele firm i osoby LGBT. Prawnicy imigracyjni odnotowują rosnącą liczbę zapytań w tej sprawie, a jedna z kanadyjskich firm wypuściła nawet reklamę: „Masz dość Trumpa? Myślisz o Kanadzie? Możemy pomóc”.

Jak Trump wpływa na gospodarkę i tożsamość sąsiadów

Jednak chociaż Kanada jest krajem przyjaznym imigrantom, przeprowadzka tutaj nie jest łatwa nawet dla obywateli USA. Aby uzyskać prawo do legalnego pobytu, muszą oni albo otrzymać wizę pracowniczą, albo swobodnie posługiwać się językiem francuskim. Podobne zasady obowiązują Ukraińców. Jeszcze w 2022 roku niemal wszyscy chętni mogli przyjechać tu w ramach ukraińskiego programu CUAET [skrót od Canada-Ukraine Authorization for Emergency Travel, specjalny program imigracyjny uruchomiony przez rząd Kanady w odpowiedzi na wojnę w Ukrainie – red.]. Jednak teraz, gdy program został zamknięty, pozostają tylko standardowe ścieżki imigracyjne.

W ramach CUAET, który daje trzyletnie prawo pobytu i pracy w Kanadzie, do tego kraju przybyło prawie 300 tysięcy Ukraińców. Wśród nich jest Iryna Kołotyło, która przed rosyjską inwazją pracowała w sektorze publicznym, pomagając młodzieży, zwłaszcza ze wschodnich regionów Ukrainy. Od przyjazdu do Kanady pracuje jako settlement worker – pracownik socjalny odpowiedzialny za zakwaterowanie i organizację życia Ukraińców.

Iryna Kołotyło: – W Kanadzie ceny rosną nie tylko towarów z Ameryki, ale także nieruchomości. Archiwum prywatne

– To prawda, że niektórzy Amerykanie rozważają przeprowadzkę do Kanady – mówi Iryna. – Mój przyjaciel z Teksasu jeszcze w zeszłym roku interesował się tym, jak przeprowadzić się do Toronto, gdzie obecnie mieszkam. Wraz z dojściem do władzy Trumpa takie nastroje tylko się nasiliły.

W związku z tym wzrosły ceny nieruchomości, bo teraz kupują je Amerykanie.

Wcześniej biznes z Kanady tradycyjnie przenoszono do Stanów Zjednoczonych, ponieważ w Kanadzie podatki są wyższe. Teraz pojawiają się chętni do przeniesienia biznesu z Ameryki do Kanady

Poza tym jeszcze za czasów Justina Trudeau pod wpływem nastrojów społecznych rząd zaczął zaostrzać politykę imigracyjną.

Zlikwidowano udogodnienia dla studentów, którzy przyjeżdżali do Kanady z nadzieją na pozostanie tu po studiach. Niektóre uczelnie są dziś zmuszone do zamykania wydziałów. Wzrosła liczba odmów nawet w przypadku wiz turystycznych i pracowniczych. Wcześniej jeśli dana osoba miała wizę pracowniczą, jej partner otrzymywał wizę automatycznie. Teraz zniesiono nawet tę możliwość. Biorąc pod uwagę to, że na przykład w Toronto wybory wygrali konserwatyści, nie wydaje się, by polityka imigracyjna miała się w najbliższym czasie zmienić.

Według Iryny skutki wojny handlowej między USA a Kanadą już są odczuwalne:

– Ceny rosną, zwłaszcza na towary ze Stanów. Tutaj wszyscy przyzwyczaili się do robienia zakupów online w USA. Teraz jest to nieopłacalne. Niedawno koleżanka postanowiła zamówić sukienkę. Sama dostawa wraz z podatkiem kosztowała ponad sto dolarów.

Niektóre rzeczy przypominają mi sytuację w Ukrainie w 2014 roku, kiedy ludzie zaczęli masowo rezygnować z rosyjskich towarów. W Kanadzie wiele osób dla zasady odrzuca wszystko, co amerykańskie

Na produktach lokalnych pojawiły się duże etykiety: „Made in Canada” i „Proudly Canadian”. O ile wcześniej ludzie nie przejmowali się kwestią tożsamości narodowej, to po oświadczeniach Trumpa, że postrzega Kanadę jako 51. stan USA, zaczęli na każdym kroku podkreślać, że są Kanadyjczykami. W szczególności porzucają amerykański alkohol, a kawiarnie masowo zamieniają w menu kawę „Americano” na „Canadiano”, podkreślając, że ta druga jest lepsza.

Kawiarnie masowo zamieniają w menu kawę „Americano” na „Canadiano”, podkreślając, że ta druga jest lepsza. Zdjęcie: zrzut z ekranu

Mówi się o tym, że kraj musi być dobrze chroniony. W mediach piszą, że Kanada wzmacnia granice, odbywają się loty szkoleniowe. I rzeczywiście – na niebie czasami widać samoloty wojskowe.

W związku z sytuacją w Stanach Zjednoczonych do Kanady przybywa też wielu Meksykanów. Przyjeżdżają jako turyści (dotyczy ich ruch bezwizowy), a następnie szukają możliwości legalizacji pobytu.

Jeśli chodzi o Ukraińców, to albo już znaleźli, albo szukają sposobów na to, by zostać.

Ostro dyskutowana jest kwestia, czy przedłużyć pozwolenia na pracę tym, którzy nie otrzymali prawa stałego pobytu. Sama należę do takich osób

Ukraina nie jest już priorytetowym krajem, któremu udziela się pomocy. Kanada zaczęła pomagać krajom Ameryki Łacińskiej, a sytuacja ciągle się zmienia. Finansowanie programów pomocy dla Ukraińców zostało wstrzymane już rok temu, jednak w rzeczywistości nigdy nie było tu żadnych szeroko zakrojonych programów integracyjnych dla Ukraińców, jak w niektórych krajach Europy.

Przeżyć za 3000 dolarów

Jedyna pomoc to 3000 dolarów kanadyjskich, które wydawano każdemu Ukraińcowi po wjeździe. Według Iryny kwota ta wystarcza tylko na czynsz:

– Moje trzy tysiące od razu poszły na mieszkanie. Przyjechałam z przyjaciółką i dwiema siostrami. Znalazłyśmy dwupokojowe mieszkanie, w którym nadal mieszkamy.

Tutaj albo masz ze sobą zapas pieniędzy, albo od pierwszego dnia musisz szukać pracy. W skrajnym przypadku można zwrócić się do funduszu kryzysowego, który pomaga osobom o niskich dochodach, jeśli w ich życiu wydarzyło się coś nieprzewidzianego. Wtedy można kilka razy otrzymać 700 dolarów kanadyjskich. Tyle że za taką sumę w Kanadzie i tak nie da się przeżyć.

W Toronto wynajem pokoju kosztuje 1000-1500 dolarów. Jednak trzeba jeszcze coś jeść, w coś się ubrać, korzystać z transportu i internetu. Są tu różne punkty pomocy – na przykład bank żywności (food bank) czy bank mebli, gdzie można otrzymać darmowe jedzenie i meble. Ale dostawa tych mebli kosztuje 500 dolarów.

Ubezpieczenie zdrowotne pokrywa tylko przypadki realnego zagrożenia życia. Za plombę u dentystysty trzeba zapłacić 200-300 dolarów. Oznacza to, że aby po prostu przeżyć, jedna osoba w Toronto musi zarabiać co najmniej 3000 dolarów – i to przy założeniu, że wynajmuje nie mieszkanie, a pokój.

Jeśli chcesz mieć jednopokojowe mieszkanie, musisz zarabiać co najmniej 5-7 tysięcy dolarów miesięcznie. Jeśli chcesz mieć samochód, to jeszcze więcej, bo samo ubezpieczenie auta to około 500 dolarów. Na miesiąc

W Toronto można żyć bez samochodu, ale poza miastem już nie – tam po prostu może nie być transportu publicznego. Ja kupuję miesięczny bilet na transport publiczny za 156 dolarów, czasami jeżdżę na rowerze. Nawiasem mówiąc, wielu Ukraińców kupiło już tutaj samochody i teraz pracują jako taksówkarze. A samochody najczęściej kupuje się tutaj na kredyt.

Jako kto jeszcze pracują tutaj Ukraińcy? Często zatrudniają się w takich sektorach jak sprzątanie, opieka nad osobami starszymi, pracują w fabrykach, barach lub sklepach odzieżowych. Wielu z nich zarabia też jako statyści w filmach, bo w Kanadzie przemysł filmowy jest rozwinięty.

Plan filmowy na ulicach Toronto. Zdjęcie: Wiki Commons

Toronto przypomina Nowy Jork, lecz kręcenie tu zdjęć jest tańsze, więc w mieście wciąż coś kręcą. Rejestrujesz się na stronie internetowej i zapraszają cię do statystowania. Pracujesz zazwyczaj 12 godzin, płacą minimalną stawkę – 17 dolarów za godzinę. Czasami na planie można spotkać gwiazdy.

Osoby przyjeżdżające do Kanady ze znajomością angielskiego szukają pracy zgodnie z wykształceniem, ale bez kanadyjskiego doświadczenia i osobistych rekomendacji od kogoś taka opcja także jest pełna przeszkód. Powiedziałabym, że networking ma większe nawet znaczenie niż zdobyte w Kanadzie doświadczenie.

Jeśli jesteś imigrantem, możesz napisać w CV, co tylko chcesz – mało kto będzie w stanie to sprawdzić. Mając tego świadomość, pracodawcy wolą więc zatrudniać osoby polecone przez swoich

Iryna znalazła pracę miesiąc po przyjeździe do Kanady. Mówi, że w jej przypadku pomogło kilka czynników: znajomość angielskiego, doświadczenie w pracy z wewnętrznymi przesiedleńcami z Donbasu oraz fakt, że w lokalnej bibliotece (która jest swego rodzaju centrum kulturalnym) właśnie szukano osoby znającej ukraiński. W ten sposób zaczęła pomagać nowo przybyłym Ukraińcom. Obecnie pracuje jako menedżerka programowa w fundacji charytatywnej Help Us Help, która pomaga ukraińskim dzieciom.

Tu nie masz prawa zachorować ani się zmęczyć

– W Kanadzie naprawdę trzeba pracować, jeśli chcesz przeżyć – twierdzi Ołeksandra Kiszczenko z Krzywego Rogu, która od 2022 roku mieszka w Calgary. – Chociaż przyjechałam do Kanady będąc w ciąży, od razu znalazłam pracę jako pomoc kuchenna w restauracji, a potem znalazłam jeszcze jedną robotę. W sprzątaniu.

Przyjechałam sama, z setką dolarów w kieszeni. Wiedziałam, że na początku będę potrzebowała rodziny, u której mogłabym mieszkać, dopóki nie stanę na nogi. Jednak już po dwóch miesiącach mogłam się wyprowadzić i wynająć własne mieszkanie.

Moim celem było przepracowanie przed porodem co najmniej 600 godzin, bo to uprawniało mnie do zasiłku socjalnego w przypadku utraty pracy. Wiedziałam, że w pierwszych miesiącach po porodzie będę potrzebowała tych zasiłków (zwykle wynoszą 55 procent wynagrodzenia). Bardzo trudno było te godziny przepracować, zwłaszcza gdy trzeba było nosić pudła z naczyniami i odkurzacze. Pamiętam, jak raz upadłam na schodach tak, że aż straciłam czucie w nodze. Po tym wypadku mogłam pozwolić sobie na jeden dzień wolny.

Nie słyszałam tu o czymś takim jak urlop macierzyński – kobiety pracują, dopóki mogą. Ja byłam w pracy jeszcze cztery dni przed porodem

55 procent wynagrodzenia – wydawałoby się, że to niezła wypłata. Ale nie wtedy, gdy twoja pensja jest minimalna. Dlatego już po trzech i pół miesiącu mój syn poszedł do przedszkola, a ja do pracy.

Przedszkola w Kanadzie są płatne (nawet z dotacją to 600-700 dolarów miesięcznie), ale kiedy jesteś sama i musisz zarabiać, to jedyne wyjście. Po porodzie moją pracą stała się pielęgnowanie trawników – tysiąc razy trudniejsze niż sprzątanie i zmywanie naczyń. Od rana do wieczora stałam zgięta na kształt litery „G” i zaczęły się problemy z plecami. Równolegle starałam się znaleźć czas na naukę angielskiego.

Ołeksandra Kiszczenko z synem. Archiwum Prywatne

W rodzinnym Krzywym Rogu Ołeksandra była modelką, pierwszą wicemiss Ukrainy Plus Size 2021, didżejką i nauczycielką choreografii. Po inwazji zrezygnowała z tytułu, ponieważ organizatorzy konkursu postanowili „zachować neutralność”. W momencie przeprowadzki do Kanady rozstała się ze swoim partnerem i dziś samotnie wychowuje syna.

– W Kanadzie nie masz prawa zachorować ani po prostu zmęczyć się – mówi Ołeksandra. – Pracujesz. Mimo ciężkiej pracy i małego dziecka, udało mi się podciągnąć angielski, co dało mi możliwość zapisania się na bezpłatny kurs dla nauczycieli przedszkolnych. To szansa na znalezienie lepszej pracy w przyszłości. Dążę do tego.

Życie w Kanadzie zupełnie nie przypomina życia w Ukrainie czy krajach UE. Klimat w Calgary był dla mnie szokiem. Zimą, przy temperaturze minus 37 stopni, zamarzają rzęsy, a do tego nie da się oddychać. Tymczasem Kanadyjczycy jeżdżą na rowerach praktycznie w każdę pogodę. Dużo się ruszają i prawdopodobnie dzięki temu są zdrowym narodem, chociaż jedzą dużo cukru.

Produkty tutaj domyślnie zawierają cukier, dlatego nasze dziewczynki skarżą się, że przybierają na wadze, chociaż jedzą to samo co w Ukrainie. W przedszkolach dzieciom podaje się babeczki i inne słodycze. Ogólnie rzecz biorąc, w przedszkolu dzieci mają pełną swobodę: mogą leżeć na podłodze, skakać po kałużach – robić wszystko, co nie zagraża życiu. Takie jest podejście Kanadyjczyków do wszystkiego.

Kobiety nie wydają pieniędzy na manicure z lakierem ani fryzury. Po wyglądzie w Kanadzie nigdy nie zgadniesz, jakie ktoś ma dochody – także bogaci noszą koszulki z marketu za 10 dolarów

Jeden z moich bardzo zamożnych znajomych jeździ samochodem kupionym wiele lat temu i nawet nie planuje go wymieniać, ponieważ jest sprawny. Większość ludzi tutaj nie interesuje się markami i trendami. Pieniądze wydadzą raczej na podróż i komfortowy hotel.

Kanadyjczycy są też niezwykle uprzejmi. Small talk jest tu czymś powszechnym. Kiedy się z kimś witasz, musisz koniecznie zamienić z nim kilka zdań – o pogodzie albo czymś innym. Ostatnio small talk sprowadza się do dyskusji o tym, co znowu zrobił lub powiedział Trump.

Według naszych rozmówczyń przyszłość wielu Ukraińców w Kanadzie pozostaje niejasna. W przypadku Ołeksandry nawet fakt, że jest matką Kanadyjczyka (w Kanadzie obywatelstwo przysługuje z tytułu urodzenia), nie daje automatycznie prawa do uzyskania obywatelstwa lub stałego pobytu. W przypadku Iryny sprawa również nie jest prosta.

Wiec „Za Prawdę i Sprawiedliwość” przed konsulatem USA, marzec 2025 r., Toronto. Zdjęcie: Deposit/East News

– Niektórzy Ukraińcy ubiegają się o pomoc z programu humanitarnego, ale jest on przeznaczony dla tych, którzy nie mają już żadnych powiązań z Ukrainą i nie planują tam wracać – mówi Iryna. – Osobno działa program łączenia rodzin. On jest odpowiedni dla tych, którzy mają tu bliskich krewnych. W moim przypadku pozostaje opcja express entry – aby uzyskać prawo pobytu, trzeba być specjalistą w określonej dziedzinie i zdobyć określoną liczbę punktów. Punkty to twoje wykształcenie, praca, egzamin z języka angielskiego, a nawet wiek (osoby poniżej 30. roku życia zdobywają najwięcej punktów). Raz w miesiącu rząd publikuje listę specjalności poszukiwanych na rynku pracy. Jeśli jesteś specjalistą w pożądanej dziedzinie i masz wystarczającą liczbę punktów, istnieje prawdopodobieństwo, że otrzymasz prawo stałego pobytu. Niestety mój zawód zazwyczaj nie trafia na tę listę.

Bardzo duże szanse na uzyskanie rezydentury mają osoby znające język francuski

Obecnie w Kanadzie aktywnie wspiera się i rozwija język francuski. Potwierdzona egzaminem znajomość języka na poziomie C1-C2 w praktyce jest gwarancją możliwości pozostania w kraju.

20
хв

Small talk o pogodzie i Trumpie: jak Ukrainki radzą sobie w Kanadzie

Kateryna Kopanieva

Możesz być zainteresowany...

Ексклюзив
20
хв

Polska – „drugi pilot” nuklearnych sił USA i Brytanii

Ексклюзив
20
хв

„Anora”, czyli Rosjanie stali się nowymi bohaterami Ameryki

Ексклюзив
20
хв

„Pobiedobiesie”, czyli czemu służy rosyjski kult 9 maja

Skontaktuj się z redakcją

Jesteśmy tutaj, aby słuchać i współpracować z naszą społecznością. Napisz do nas jeśli masz jakieś pytania, sugestie lub ciekawe pomysły na artykuły.

Napisz do nas
Article in progress