Exclusive
20
min

Warszawa – Gdańsk – Mariupol: jak polskie doświadczenia w odbudowie miast mogą pomóc Ukraińcom

Odbudowa ukraińskich miast, zniszczonych przez rosyjskiego agresora, powinna być rozważana już teraz, przed zakończeniem wojny. Ukraińcy mogą tu polegać na doświadczeniach polskich miast, zniszczonych podczas II wojny światowej i odbudowanych po jej zakończeniu

Olga Gembik

Zrujnowana przez Niemców Warszawa, 1946 r. I Mariupol zniszczony przez Rosjan w 2022 r.

No items found.

Wesprzyj Sestry

Nawet mały wkład w prawdziwe dziennikarstwo pomaga demokracji przetrwać. Dołącz do nas i razem opowiemy światu inspirujące historie ludzi walczących o wolność!

Wpłać dotację

Doświadczenie Mariupola i innych ukraińskich miast wymazanych z mapy nie jest wyjątkowe. 80 lat temu, podczas innej wojny, zostało unicestwionych wiele europejskich miast. Doświadczenia Rotterdamu w Holandii i Coventry w Wielkiej Brytanii, a także Warszawy i Gdańska, które zostały zrównane z ziemią, a potem podniosły się z ruin, dają nadzieję Ukraińcom na powrót do swoich domów.

Najśmielsze prognozy przewidują nie tylko odbudowę osiedli, ale także przekształcenie ich w wizytówki nowoczesnej architektury, gdzie najlepsi urbaniści będą spożytkują swój talent i potencjał.

Warszawa. Trzy mity

Podstawę odbudowy Warszawy stanowiło ponad 14,5 tys. archiwalnych teczek z dokumentami urbanistycznymi, mapami, planami, fotografiami i szkicami obrazów Bernarda Bellotto. Architekci zebrali to wszystko jeszcze przed zakończeniem II wojny światowej i na długo przed wyzwoleniem stolicy Polski.

– Na początku nie było wiadomo, czy Warszawa w ogóle zostanie odbudowana i czy pozostanie stolicą – mówi Michał Krasucki, Stołeczny Konserwator Zabytków, uczestnik dyskusji na temat odbudowy Mariupola, zorganizowanej przez Ukraiński Dom w Warszawie. – Były plany przeniesienia stolicy do Lublina. Ale fakt, że do miasta wracali jego dawni mieszkańcy, a także ci, którzy byli zafascynowani mitem odbudowy, przekonał nas, że nie ma innej drogi.

Podczas II wojny światowej zniszczeniu uległo 85% zabudowy Warszawy i 90% zakładów przemysłowych. Powstało 16 milionów ton odpadów budowlanych. Prace koncepcyjne dotyczące odbudowy rozpoczęły się w styczniu 1945 r., kiedy architekci, urbaniści, konserwatorzy i niektórzy mieszkańcy wrócili do Warszawy, by dokonać „inwentaryzacji” tego, co przetrwało i co było warte odbudowy.

– Architektura i urbanistyka mają wielką siłę w kształtowaniu emocji i myśli – mówi Michał Krasucki.

Zdecydowano więc, że pewne fragmenty Warszawy powinny być kotwicami, które połączą nas z przeszłością, choć jednocześnie będą miały ogromny emocjonalny wpływ na przyszłość

Te stare symbole musiały iść w parze z nowymi atrybutami odbudowy. Postanowiono zachować najstarszy rdzeń miasta, najbardziej ceniony przez architektów: Starówkę i historyczną oś, która biegła wzdłuż Traktu Królewskiego. To symboliczna przestrzeń, która miała łączyć starą i nową Warszawę.

Według Krasuckiego odbudowa stolicy Polski zrodziła co najmniej trzy mity. Są to: 1) mit Warszawy przedwojennej – i jej tzw. „złotego wieku”; 2) mit rekonstrukcji miasta, która stała się najważniejszym przedsięwzięciem budowlanym powojennej Polski; 3) mit Warszawy, która zawsze przeżywała traumę.

W miarę upływu czasu coraz bardziej fałszywy staje się ten pierwszy mit.

Efektem pracy wizjonerów i budowniczych była ostatecznie nowa Warszawa. Jej odbudowa wymagała czasu. Pierwszy okres odbudowy trwał 10 lat, a drugi 20-30 lat.

– Pokolenie moich rodziców, którzy dorastali w latach 50., w zasadzie oglądało Warszawę już odbudowaną, a częściowo zbudowaną od nowa – mówi Michał Krasucki. – Z czasem zmieniało się rozumienie i wizja zabytków, które powinny być zachowane. W latach 50. i 60. było wiele ruin – miejsc pamięci, ale w latach 70. było ich znacznie mniej. W latach 80. znaczenie pozostałych miejsc pamięci znacznie wzrosło.

Natomiast w 1980 r. odrodzone warszawskie Stare Miasto znalazło się na Liście Światowego Dziedzictwa UNESCO.

Współczesna Warszawa, ze strzelistymi drapaczami chmur z powodzeniem wkomponowanymi w miejski krajobraz oraz z miejscami pamięci organicznie zintegrowanymi z miejskim krajobrazem, zachowuje łączność z minionym „złotym wiekiem”

Szansa dla urbanistów

Barwna historia Gdańska, relacje polsko-niemieckie i korzystne położenie na wybrzeżu Bałtyku swego czasu doprowadziły do innej debaty na temat odbudowy miasta. Znaleziono właściwe rozwiązania, a centrum Gdańska stało się poligonem doświadczalnym powojennej odbudowy. Podczas gdy warszawiacy wciąż czekali na rozpoczęcie prac, miasto nad morzem już zakasywało rękawy.

– Gdańsk został zniszczony podczas II wojny światowej, toczyły się tu bardzo ciężkie walki – mówi dr Klaudiusz Grabowski z działu historii Muzeum Gdańska, który specjalizuje się w powojennej odbudowie miasta. – A później, gdy Armia Czerwona zdobyła Gdańsk, traktowała go jak wrogie niemieckie miasto, więc bombardowała go jeszcze przez dwa miesiące i grabiła. A że zabudowa była bardzo gęsta, kiedy wybuchały pożary, ogień szybko trawił część miasta bogatą w zabytki. Tak zniknęło 90% centrum Gdańska.

Gdańsk przed i po odbudowie

Jak jednak widać na zdjęciach z tamtych czasów, większość najbardziej monumentalnych budowli przetrwała. Udało się odbudować kościoły – z wypalonymi wnętrzami, lecz nienaruszonymi sklepieniami – a następnie przywrócić historyczne artefakty, które w porę ewakuowano z miasta. Pozbawione dachów i stropów domy zostały odrestaurowane, fasady zachowały oryginalne, cenne z punktu widzenia historii sztuki zdobienia.

– Jako że miasto było bardzo zniszczone, powojenne władze województwa tymczasowo przeniosły się do Sopotu – dodaje Klaudiusz Grabowski. – Był nawet pomysł, by przenieść tam stolicę województwa. I był też pomysł, by nie odbudowywać centrum Gdańska, a zamiast tego skupić się na dzielnicy Wrzeszcz, dużym obszarze, gdzie można by stworzyć nowe centrum. Trzecim pomysłem była budowa zupełnie nowej dzielnicy w pobliżu Nowego Portu.

W trakcie dyskusji o tym, co zrobić ze zniszczonym śródmieściem Gdańska, pojawiały się nawet nieśmiałe propozycje, że może należałoby skupić się na odbudowie Warszawy, skoro miasto nad morzem „jest niemieckie i mieszkali tu Niemcy”. Ostatecznie jednak władze posłuchały opinii grupy kompetentnych aktywistów skupionych wokół Władysława Czernego, prezydenta Gdańska, z wykształcenia architekta.

– Historycy sztuki popierali odbudowę Gdańska, bo miasto było cennym terenem z zabytkami – mówi Klaudiusz Grabowski. – Za odbudową przemawiały też kalkulacje ekonomiczne. Obliczono, że taniej będzie odbudować miasto na zniszczonej powierzchni niż wznosić je od podstaw w innym miejscu. Gdańsk był korzystnie położony, krzyżowały się tu wszystkie szlaki. I te właśnie względy przeważyły szalę. Odbudowa rozpoczęła się pod jednym warunkiem: uczynić Gdańsk ładniejszym, niż był przed zniszczeniem.

Żal za utraconymi na zawsze obiektami rekompensowały nieco decyzje ówczesnych urbanistów. Skupiali się na budownictwie, które znacząco poprawiłoby jakość życia mieszkańców: projektowali przestronne pomieszczenia z dostępem do naturalnego światła oraz przestrzenie z terenami zielonymi.

– Miasta budowane w XIX wieku nie miały tych zalet. Zagęszczenie zabudowy było tak znaczne, że ludzie byli pozbawieni wystarczającej ilości słońca, powietrza i zieleni. Dopiero zniszczenia wojenne umożliwiły te pozytywne zmiany – ocenia Grabowski.

Już na przełomie lat 1947-1948 główny konserwator zabytków Gdańska Jan Zachwatowicz ogłosił zakończenie odbudowy Starego Miasta. Kolejne prace budowlane kontynuowano w latach 50. i 60. Zakończyły się w latach 70.

Według Klaudiusza Grabowskiego odbudowa miasta być szansą dla urbanistów. Problemem współczesnych deweloperów w całej Polsce jest bowiem ogromne zagęszczenie zabudowy, brak przestrzeni z zielenią.

Ludzie żałują, że nie buduje się już tak jak w latach 60. i 70. Dlatego planując odbudowę miast i nowe projekty, trzeba zwracać na to uwagę, a nie tylko liczyć na korzyści z szybkich inwestycji

Mariupol. W stronę morza

Zniszczony Mariupol jest uważany za najbardziej wymowny symbol rosyjskich zbrodni – i ukraińskiego zwycięstwa. Według różnych szacunków zniszczeniu uległo do 90% zabudowy miasta, a w gruzach i na ulicach zginęło co najmniej 20 000 osób. Mimo tego, że miasto nadal jest pod okupacją i czeka na wyzwolenie, od pewnego czasu mówi się o jego odbudowie. Głównym zadaniem Ukraińców jest odbudowa Mariupola jako nowoczesnego miasta.

– Nie było odbudowy na taką skalę od czasów II wojny światowej – mówi burmistrz Mariupola Wadym Bojczenko. – Naszym zadaniem nie jest odbudowa tego, co było, ale zbudowanie nowego miasta, z nową gospodarką i nową przyszłością. W naszym odrodzeniu chcemy wziąć pod uwagę nowoczesne metody budowlane, zasady tworzenia wygodnej i dostępnej infrastruktury, wprowadzić „zieloną metalurgię” i zwrócić Mariupol w stronę morza.

„Miasto Marii” będzie miało unikalną wizję odbudowy, która została już opracowana przez cztery zespoły czołowych architektów i urbanistów. By zaangażować w to mieszkańców Mariupola, obecnie przesiedlonych do różnych miast Ukrainy, utworzono centra wsparcia o nazwie „JaMariupol”. Każdy może zadać sobie pytanie: „Jak powinno wyglądać miasto, by ludzie mogli do niego wrócić?” I szczerze na nie odpowiedzieć.

– Opracowując wielką mapę odbudowy nasz zespół ekspertów studiuje doświadczenia Europy i innych krajów – mówi Bojczenko.

Zainspirowało nas podejście Warszawy po II wojnie światowej i fakt, że plan odbudowy zaczął być opracowywany jeszcze przed wyzwoleniem miasta. Mariupol przechodzi teraz tę samą historyczną ścieżkę

Interesuje nas, z jakimi wyzwaniami musiała zmierzyć się stolica Polski, jakie decyzje zostały podjęte, co należy wziąć pod uwagę. Pomoże nam to uniknąć błędów w procesie odbudowy. Doświadczenie Gdańska jest interesujące z punktu widzenia odbudowy historycznej części miasta, ponieważ naszym celem jest nie tylko zbudowanie czegoś nowego, ale także zachowanie historii. Niestety, będziemy musieli odbudowywać historyczne centrum miasta kawałek po kawałku. Chcemy jednak zachować autentyczność Mariupola – naszą historię, kulturę i tradycje. Przywołując przykład Wrocławia, jesteśmy zainteresowani stworzeniem nowoczesnej infrastruktury transportowej i rozwojem gospodarki.

Miejsca pamięci i żałoby

Miejsca pamięci będą odgrywać ważną rolę w odbudowanym Mariupolu. Zrozumieli to 80 lat temu w Warszawie – i akcentują to dziś w planach odbudowy „Miasta Marii”.

Symboliczne wyspy żałoby są potrzebne do szczerego wewnętrznego dialogu z samym sobą dla tych, którzy mieszkają w osiedlach pamiętających wojnę. Będzie to również ekologiczny sposób na przeżycie traumy przez mieszkańców Mariupola

Niektóre z nietkniętych starych przestrzeni w odbudowanej Warszawie zostały pozostawione właśnie w tym celu.

– Jedną z takich dzielnic był Muranów, niegdyś mało przyjemne miejscem do życia [w czasie wojny było to getto żydowskie – przyp. aut.] – mówi Michał Krasucki. – Odbudowano go dużo później niż inne dzielnice, nawet elewacji długo nie malowano. Takim miejscem były też okolice Grobu Nieznanego Żołnierza, obecnie plac Marszałka Józefa Piłsudskiego – i kilka innych, które pozostawiono w Warszawie jako miejsca świadectw historycznych o bardzo silnym znaczeniu symbolicznym.

W Mariupolu najbardziej bolesnymi symbolami wojny stały się Teatr Dramatyczny i Azowstal.

– Mariupolskie rodziny ukrywały się w teatrze przed rosyjskim ostrzałem. W nadziei na ludzkie odruchy Rosjan Ukraińcy napisali przed budynkiem wielkimi literami: „DZIECI”. W odpowiedzi Rosjanie zrzucili na teatr dwie wielkie bomby, które zabiły setki ludzi – w tym dzieci. Mieszkańcy Mariupola nie chcą odbudowywać teatru. Jest potrzeba stworzenia miejsca pamięci w tym miejscu – mówi Wadym Bojczenko.

Opracowano już dwie koncepcje upamiętnienia. Jedna zakłada zachowanie ruin teatru przy jednoczesnej modernizacji otaczającego go obszaru, stworzenie publicznej przestrzeni do refleksji i udekorowanie jej instalacjami artystycznymi wokół teatru. Druga proponuje zachowanie części ruin pod szklaną kopułą.

Muzeum z dostępem do ruin i miejsca eksplozji znajdowałoby się pod placem, podobnie jak Muzeum 9/11 w Nowym Jorku

W publicznych dyskusjach mieszkańcy Mariupola zaproponowali też utworzenie Muzeum Utraconego Dzieciństwa – miejsca pamięci poświęconego dzieciom, które były świadkami wojny na pełną skalę.

Wsparcie zagranicznych instytucji – Europejskiego Banku Odbudowy i Rozwoju, Banku Światowego, Amerykańskiej Agencji Rozwoju Międzynarodowego (USAID) – oraz inicjatywy ukraińskich przedsiębiorców nie pozostawiają wątpliwości, że prace na ruinach zniszczonych miast rozpoczną się zaraz po zakończeniu wojny. Miasta, do których powrócą ludzie, z pewnością zostaną odbudowane. Skoro odrodzenie udało się w powojennej Europie, uda się też w Ukrainie.

No items found.
Dołącz do newslettera
Thank you! Your submission has been received!
Oops! Something went wrong while submitting the form.

Redaktorka i dziennikarka. Ukończyła polonistykę na Wołyńskim Uniwersytecie Narodowym Lesia Ukrainka oraz Turkologię w Instytucie Yunusa Emre (Turcja). Była redaktorką i felietonistką „Gazety po ukraińsku” i magazynu „Kraina”, pracowała dla diaspory ukraińskiej w Radiu Olsztyn, publikowała w Forbes, Leadership Journey, Huxley, Landlord i innych. Absolwent Thomas PPA International Certified Course (Wielka Brytania) z doświadczeniem w zakresie zasobów ludzkich. Pierwsza książka „Kobiety niskiego” ukazała się w wydawnictwie „Nora-druk” w 2016 roku, druga została opracowana przy pomocy Instytutu Literatury w Krakowie już podczas inwazji na pełną skalę.

Wesprzyj Sestry

Nawet mały wkład w prawdziwe dziennikarstwo pomaga demokracji przetrwać. Dołącz do nas i razem opowiemy światu inspirujące historie ludzi walczących o wolność!

Wpłać dotację

W styczniu w Polsce wykryto kolejną grupę inspirowaną przez rosyjskie służby wywiadowcze, która próbowała wpłynąć na wybory poprzez szerzenie dezinformacji. Jednak Moskwa nie wywiera wpływu na kraje europejskie tylko za pomocą takich narzędzi. W rezultacie nasilają się prorosyjskie nastroje w Europie, a skrajnie prawicowe partie polityczne zyskują na popularności.

Rozmawiamy z Rebeccą Harms, niemiecką polityczką (Unia 90/Zieloni), posłanką do Parlamentu Europejskiego (2004-2019) i wiceprzewodniczącą Rady Nadzorczej Europejskiego Centrum Wolności Prasy i Mediów, o największych wyzwaniach stojących przed UE w związku z Rosją i o tym, czy Europa robi wystarczająco dużo, by przeciwdziałać rosyjskim wpływom.

Wpływy Rosji w Europie

Maryna Stepanenko: W czerwcu UE zakazała europejskim partiom politycznym, think tankom i innym organizacjom przyjmowania pieniędzy z Rosji. Czy istnieją jeszcze jakieś luki, które pozwalają Moskwie na dalsze rozprzestrzenianie swoich wpływów w Europie?

Rebecca Harms: Z dochodzenia niemieckich dziennikarzy i ekspertów ds. dezinformacji wiemy, że od listopada 2024 r. trwa systematyczna kampania przeciwko niemieckim politykom. Jest ona powiązana z rosyjską fabryką trolli założoną przez nieżyjącego już Jewgienija Prigożyna. Śledczy odkryli, że ponad 100 fałszywych stron internetowych zostało utworzonych w celu prowadzenia kampanii przeciwko wicekanclerzowi Robertowi Habeckowi i minister spraw zagranicznych Annalenie Baerbock przy użyciu fałszywych doniesień na ich temat.

Myślę, że dzieje się tak w większości państw członkowskich UE, odkąd Rosja zdecydowała się rozpocząć wojnę informacyjną i wspierać antydemokratyczne i prokremlowskie partie w Unii

Rosja usilnie próbuje wpływać na kraje takie jak Armenia, Bośnia i Hercegowina, Gruzja, Mołdawia i Serbia poprzez presję gospodarczą, polityczną i wojskową. Dlaczego ważne jest, by te kraje utrzymały europejską orientację? I w jaki sposób Niemcy i UE mogą wzmocnić wsparcie dla tych krajów?

Nie mamy cudownych narzędzi dla tych krajów, ale wiele zależy od tego, czy istnieje w nich masa krytyczna obywateli i polityków, którzy mogą stawić opór. Weźmy na przykład Armenię. Prokremlowscy i autorytarni przywódcy przegrali tam wybory. Pozwoliło to Paszynianowi [Nikolowi Paszynianowi, obecnemu premierowi Armenii – red.] i jego ekipie dojść do władzy. To dowód pewnej odporności, którą Unia Europejska powinna wspierać, w szczególności poprzez utrzymywanie otwartych drzwi dla perspektywy członkostwa Armenii w UE.

Wspomniała pani również o Mołdawii. Po części dzięki wysiłkom Ukrainy kraj ten nie tylko zyskał perspektywę członkostwa w UE, ale wkrótce rozpocznie rozmowy akcesyjne. W niektórych przypadkach wsparcie zewnętrzne robi różnicę.

Z kolei w Gruzji po ostatnich wyborach wyzwania stały się większe. Mimo to Unia Europejska nadal wykorzystuje mechanizmy demokratyczne i prawne, by zachęcić Tbilisi do powrotu do demokratycznych rządów.

Protest przeciwko decyzji gruzińskiego rządu o odroczeniu rozmów akcesyjnych z UE do 2028 r. Zdjęcie: GIORGI ARJEVANIDZE/AFP/East News

Wzrostowi nastrojów skrajnie prawicowych w wielu krajach europejskich często towarzyszy prorosyjska retoryka. Jak bardzo zagraża to jedności europejskiej? I jakie działania mogą skutecznie przeciwdziałać tym nastrojom?

Unia Europejska nie może wygrać tej bitwy z Rosją w pojedynkę.

Odporność, a czasem opór, są potrzebne zarówno w państwach członkowskich UE, jak w krajach będących pod presją. W tym drugim przypadku Unia może zapewnić kluczowe wsparcie

Widzimy to teraz, gdy UE zwiększa swoje zaangażowanie na Bałkanach, w Gruzji i Mołdawii. Niestety w Gruzji Unia zbyt długo nie reagowała odpowiednio na zmieniające się priorytety partii rządzącej, kontrolowanej przez miejscowego oligarchę. Zarazem prezydent Salome Zurabiszwili, którą bardzo szanuję, zajęło dużo czasu, by zająć jasne stanowisko wobec rządu.

UE ma narzędzia do zapewnienia uczciwych wyborów, monitorowania procesu głosowania i reagowania na przypadki oszustw wyborczych. Mamy również mechanizmy promowania wolności mediów, niezależności instytucjonalnej i rządów prawa. Instrumenty te są silniejsze w UE, ale obywatele krajów będących pod rosyjską presją są coraz bardziej świadomi ich znaczenia.

Weźmy na przykład Serbię. Obecnie jesteśmy świadkami silnego społecznego sprzeciwu wobec głęboko zakorzenionej korupcji, która jest bezpośrednio powiązana z prezydentem Vuciciem i jego otoczeniem.

Rosyjska dezinformacja i wybory

W Niemczech wkrótce odbędą się przedterminowe wybory. Czy dostrzega Pani jakieś inne próby ingerencji ze strony Moskwy, poza kampaniami trolli?

Ostatnie dochodzenia potwierdziły, że kontrolowane przez Rosję farmy botów i influencerzy intensywnie rozpowszechniają dezinformację za pośrednictwem mediów społecznościowych, wykorzystując przy tym zarówno państwowe kanały propagandowe, takie jak Ruptly, jak bezpośrednie manipulacje w Internecie. Ponadto prorosyjskie narracje są promowane przez wpływowych polityków poprzez wystąpienia w mediach. Niektórzy działają dobrowolnie, na zasadzie pro bono, podczas gdy inni są prawdopodobnie finansowani przez imperia przemysłowe powiązane z Putinem.

Retoryka tych osób stanowi wyzwanie dla NATO i UE. Jednak pełny zakres ich wpływów stanie się jasny dopiero z czasem

Dwie partie w Niemczech – skrajnie prawicowa AfD i nowa partia Sahry Wagenknecht [Sojusz Sahry Wagenknecht – red.] – otwarcie promują kremlowską propagandę wymierzoną nie tylko przeciwko Ukrainie, ale także przeciw Europie i instytucjom demokratycznym. Pozostaje niejasne, czy otrzymują bezpośrednie finansowanie z Rosji, czy tylko pośrednie wsparcie. Tymczasem w głównych partiach, takich jak SPD i CDU, pozostałości starego obozu Putinfersteuer [dosłownie: „wyrozumiali dla Putina” – pejoratywne określenie niemieckich polityków i ekspertów sympatyzujących z prezydentem Rosji – red.] wciąż twierdzą, że Rosja jest ważnym partnerem dla wzmocnienia i jedności Europy. Stanowisko to opiera się na przestarzałej Russlandpolitik [niemieckiej polityce wobec Rosji – red.], ale nadal ma wpływy.

Dlaczego prorosyjscy lub otwarcie antyeuropejscy kandydaci, tacy jak Zoran Milanović [prezydent Chorwacji – red.] lub Kelin Georgescu [kandydat na prezydenta Rumunii – red.], znajdują poparcie wśród ludności? Czy wynika to z rosnącego sceptycyzmu wobec UE, czy też z wpływu kampanii dezinformacyjnych?

Za pośrednictwem mediów społecznościowych i mediów tradycyjnych, bezpośrednio lub pośrednio wspieranych przez Rosję, propagandystom udaje się przekonać ludzi, że problemy ich krajów – od opieki zdrowotnej po migrację – są wynikiem złego zarządzania w UE i braku patriotyzmu w ich rządach. Jest to szczególnie widoczne w przypadku migracji. A przecież to rosyjskie siły powietrzne, a nie tylko syryjski reżim, spowodowały swego czasu masową falę uchodźców z Syrii. To samo dzieje się dziś z uchodźcami z Ukrainy. Rosyjska propaganda manipuluje tym tematem, ignorując oczywisty fakt, że ludzie są zmuszeni do ucieczki przed rosyjskimi bombardowaniami.

To niesamowite, jak łatwo dziś sprawić, by ludzie uwierzyli w kłamstwa upowszechniane za pomocą niekontrolowanych mediów i mediów społecznościowych. Europa stoi przed problemem, który jest prawie niemożliwy do rozwiązania

Te tak zwane media społecznościowe wcale nie są społeczne – są siedliskiem niesprawiedliwości i dezinformacji, mających niszczycielskie konsekwencje. Ale kiedy się pojawiły, liberalna lewica postrzegała je jako „ziemię obiecaną” wolności i równości, więc była przeciwna wszelkim regulacjom.

Teraz ci sami ludzie domagają się bardziej rygorystycznych zasad, ale to jest bardzo trudne. Na przykład młodzi ludzie korzystający z TikToka uważają, że ograniczenia zagrażają ich wolności, podczas gdy w rzeczywistości chodzi o zakaz rozpowszechniania głupich treści. Poprzednie próby ustanowienia zasad dla mediów cyfrowych nie powiodły się z powodu oporu dużych firm internetowych. Teraz stoimy przed jednym z największych wyzwań: ostatecznym wdrożeniem niezbędnych regulacji.

Antyputinowska demonstracja w Berlinie. Zdjęcie: IMAGO/Andreas Friedrichs/Imago Stock and People/East News

Polska od dawna jest i pozostaje jednym z głównych sojuszników Ukrainy. Jakie jest ryzyko potencjalnej rosyjskiej ingerencji w majowe wybory prezydenckie w Polsce? I jak może to wpłynąć na poparcie dla Ukrainy w regionie?

Nie tylko Polska w ogóle, ale Donald Tusk w szczególności ma kluczowe znaczenie dla Europy. Jako były przewodniczący Rady Europejskiej i doświadczony przywódca jest on wyraźnym celem rosyjskich wysiłków zmierzających do destabilizacji. Ponadto Polska jest jednym z najsilniejszych zwolenników Ukrainy i kluczowym orędownikiem wzmocnienia zdolności wojskowych UE, co czyni ją priorytetowym celem rosyjskich ingerencji.

Niemniej Polacy powinni wiedzieć, że ich nowo wybrany demokratyczny rząd, utworzony przez złożoną, ale legalną koalicję, jest dobrze przygotowany do wytrzymania tej presji

Szantaż energetyczny wobec UE

Na ile skuteczne są wysiłki UE na rzecz zmniejszenia zależności od rosyjskich surowców energetycznych?

W porównaniu z rokiem 2022 ta zależność się zmniejszyła. Według najnowszych danych, które widziałam w Niemczech, sytuacja wróciła do normy. Ale gdybyśmy działali bardziej konsekwentnie w kwestii sankcji, wynik byłby lepszy i szybszy.

Jestem oburzona, że Rosatom nie został jeszcze objęty sankcjami. Ta firma była częścią terroru nuklearnego od pierwszych dni wojny. Chodzi o atak na Czarnobyl, ataki i okupację elektrowni jądrowej w Zaporożu, a teraz ataki na infrastrukturę energetyczną, które stanowią ogromne zagrożenie dla elektrowni jądrowych w Ukrainie.

Dlatego ilekroć czytam pozytywne artykuły o przemyśle jądrowym we Francji, jestem zaskoczona, że ci, którzy go podziwiają, nie wspominają o jego powiązaniach z Rosatomem. Na przykład EDF, francuska spółka jądrowa, jest jednym z kluczowych klientów Rosatomu, a francuski sektor energetyczny jest silnie uzależniony od importu z Rosji.

Jak Unia Europejska może przeciwdziałać szantażowi Viktora Orbana, który próbuje wykorzystać kwestię tranzytu rosyjskiego gazu do złagodzenia sankcji wobec Rosji?

Myślę, że Unia jest w stanie zrekompensować import z Rosji poprzez inne źródła. Jest to więc problem lub zadanie, które można rozwiązać tylko wtedy, gdy zechce tego również Orban. Ale nawet Węgry mogą przetrwać bez rosyjskiego gazu.

Członkostwo Ukrainy w UE i ryzyko przedłużenia wojny

Jakich mechanizmów używa Rosja, by sabotować dążenie Ukrainy do integracji europejskiej? Czy Unia robi wystarczająco dużo, by powstrzymać te działania?

Przy okazji każdego wydarzenia związanego z integracją Ukrainy z UE czuję, że jest to najlepsza decyzja, jakiej kiedykolwiek byłam świadkiem. Chociaż UE otworzyła swoje drzwi dla Ukrainy zbyt późno, w końcu to się stało – i to pomimo rosyjskiej agresji.

To była odważna decyzja zarówno dla Ukrainy, jak dla Unii Europejskiej. Jesteśmy teraz w trakcie przygotowań do otwarcia pierwszych etapów negocjacji

Oczywiście istnieje rosyjska ingerencja, dezinformacja i inne problemy. Proces integracji europejskiej jest skomplikowany, ale to wojna utrudnia Ukrainie spełnienie wymagań. Mamy więc do czynienia z zupełnie nowym procesem integracji i trudno przewidzieć jego przyszłość.

Obecnie słyszymy wiele oświadczeń o zakończeniu wojny w Ukrainie. Szczególnie uważnie obserwujemy działania prezydenta USA Donalda Trumpa. Ale skoro nie mamy na razie żadnych konkretów, to jakie ryzyko niesie Pani zdaniem przedłużająca się wojna w Ukrainie dla stabilności gospodarczej, politycznej i militarnej Unii Europejskiej?

Trump nie jest jedyną osobą, która twierdzi, że byłoby lepiej, gdyby wojna się skończyła. W rzeczywistości ci, którzy ucierpieli, stracili swoje rodziny, domy, miasta, znacznie lepiej rozumieją, dlaczego tak ważne jest, by wojna zakończyła się tak szybko, jak to możliwe. Wiedzą to znacznie lepiej niż Trump.

Ale z drugiej strony warunki zawieszenia broni lub rozejmu muszą być takie, aby można było zapewnić, że Rosja nie powtórzy już ataku na Ukrainę. To ważne zarówno dla UE, jak dla Ukrainy

Wszyscy chcą przejść do fazy odbudowy i rekonstrukcji, ale nie jesteśmy jeszcze na tym etapie.

W Davos prezydent Zełenski powiedział, że „Europa musi stać się silnym, globalnym i niezbędnym graczem”. Czy wsparcie dla Ukrainy można uznać za kluczowy test dla Europy jako globalnego gracza?

Myślę, że tak. Unia Europejska, zwłaszcza te jej czołowe państwa, które stanęły w obronie Ukrainy przed lutym 2022 r., stała się znacznie silniejszym graczem w sferze obronności i bezpieczeństwa. Nadal jednak należy podjąć znaczące kroki, co stało się oczywiste po objęciu urzędu przez Trumpa.

Rozczarowujące jest to, że pomimo wszystkich dyskusji przed jego inauguracją Europa nie była przygotowana na powrót Trumpa do władzy. Chociaż UE poczyniła wiele wysiłków od 2022 r., nadal nie jest w stanie w pełni bronić kontynentu. NATO jest tutaj kluczowym graczem, a Europa musi teraz poważnie zainwestować we własne siły bezpieczeństwa i obrony w Sojuszu.

Moim zdaniem jest to jedna z najpilniejszych kwestii. Niestety jeśli spojrzeć na niemiecką kampanię wyborczą, kwestii tej nie poświęcono wystarczająco dużo uwagi. Nawet teraz, po prawie trzech latach rosyjskiej inwazji na Ukrainę, wielu polityków nadal nie ma odwagi rozmawiać o tych ważnych kwestiach ze swoimi wyborcami.

Zdjęcie główne: IMAGO/Andreas Friedrichs/Imago Stock and People/East News

Projekt jest współfinansowany przez Polsko-Amerykańską Fundację Wolności w ramach programu „Wspieraj Ukrainę”, realizowanego przez Fundację Edukacja dla Demokracji

20
хв

Rebecca Harms: Polska jest niekwestionowanym celem Rosjan

Maryna Stepanenko

Prezydent Wołodymyr Zełenski stwierdził, że Ukraina jest zaangażowana działania na rzecz zakończenia wojny w tym roku, jednak kluczowym tego warunkiem są wiarygodne gwarancje bezpieczeństwa. Bo bez nich Władimir Putin może powrócić z nową, jeszcze większą armią.

Według niego by zapobiec ponownej inwazji Rosji po ustanowieniu zawieszenia broni, w Ukrainie powinny zostać rozmieszczone co najmniej 200-tysięczne europejskie siły pokojowe. Niektóre kraje europejskie, w tym Niemcy, nie wykluczają możliwości wysłania swojego kontyngentu do Ukrainy.

Na jakich warunkach mogłoby się to odbyć? Co stanie się z poparciem dla Kijowa po wyborach w Niemczech? Na te i inne pytania odpowiada Hans-Lothar Domrese, generał Bundeswehry i NATO w stanie spoczynku.

Siły pokojowe w Ukrainie i gwarancje bezpieczeństwa

Maryna Stepanenko: Minister obrony Niemiec Boris Pistorius nie wyklucza obecności niemieckich żołnierzy w Ukrainie. Według niego w przypadku zawieszenia broni mogliby oni strzec strefy buforowej. Jak Pan ocenia tę perspektywę? Czy to może być realna gwarancja bezpieczeństwa dla Ukrainy?

Gen. Hans-Lothar Domrese: Absolutnie zgadzam się z ministrem Pistoriusem. Jeśli założyć, że Putin jest skłonny negocjować z Trumpem, Zełenskim czy kimkolwiek innym, w pewnym momencie musi dojść do zawieszenia broni. Następnie musimy upewnić się, że Ukraina jest wystarczająco bezpieczna, a to wymaga gwarancji.

Jeśli członkostwo w NATO stanie się dla Ukrainy nieosiągalne, będzie trzeba rozmieścić w niej siły zachodnie, na przykład wielonarodową dywizję amerykańską, wielonarodową dywizję niemiecką i tak dalej.

Potrzeba będzie co najmniej czterech wielonarodowych dywizji, by chronić Ukrainę

Rok temu Francja pierwsza powiedziała o możliwym zaangażowaniu swoich żołnierzy jako sił pokojowych w Ukrainie. Czy Pana zdaniem takie inicjatywy powinny być podejmowane indywidualnie, przez poszczególne kraje, czy może omawiane na poziomie bloków takich jak NATO? Jakie jest prawdopodobieństwo osiągnięcia konsensusu?

Nie jestem pewien, czy w tym przypadku struktura NATO zadziała, ponieważ Sojusz jest obecnie przytłoczony koordynowaniem pomocy w swojej kwaterze głównej w Wiesbaden, by wesprzeć siły ukraińskie i naród ukraiński. Jednocześnie NATO prawdopodobnie nie chce rozmieszczać wojsk w Ukrainie. Jest to więc sprawa dla poszczególnych państw, nawet jeśli są one członkami NATO.

Siły pokojowe mogłyby zostać rozmieszczone na przykład pod auspicjami ONZ lub UE. Może to być też koalicja chętnych pod przywództwem Francji, Niemiec, Stanów Zjednoczonych czy kogokolwiek innego.

Siły pokojowe mogłyby zostać rozmieszczone w Ukrainie pod auspicjami ONZ. Zdjęcie: ANWAR AMRO/AFP/East News

Czy niemiecka opinia publiczna jest gotowa poprzeć decyzję o wysłaniu wojsk do Ukrainy?

To dobre pytanie. Zobaczymy. Jedno jest pewne: poparcie dla Ukrainy w niemieckim społeczeństwie jest ogromne. Wiemy, że cierpicie, że bronicie Europy. Istnieje jednak pewna błędna kalkulacja.

Większość ludzi chce być jak obywatele Szwajcarii i nie robić nic na arenie międzynarodowej. Tyle że to nie działa w ten sposób

Gwarancje bezpieczeństwa są obecnie jednym z najczęściej omawianych tematów. Partnerzy Ukrainy rozumieją, że bez nich wojna się nie zakończy, a jedynie zostanie zawieszona, co da Rosjanom czas na przegrupowanie i ponowny atak. Jaka jest Pana wizja długoterminowego pokoju w Ukrainie?

Nie możemy pozwolić Rosji na ponowny atak na Ukrainę. Dlatego z mojego punktu widzenia powinniśmy pomóc Kijowowi poprzez rozmieszczenie wojsk, a następnie pomyśleć o rozwijaniu dalszych relacji. Pewnego dnia Ukraina znajdzie się w UE, a potem zostanie członkiem NATO, choć to zajmie trochę czasu. Dopóki tak się nie stanie, musimy mieć silną koalicję chętnych do pomocy.

Pomoc Ukrainie i sprawa Taurusów

Dlaczego kwestia udzielenia Ukrainie trzech miliardów nadzwyczajnej pomocy, której listę Berlin sporządził w listopadzie ubiegłego roku, utknęła w martwym punkcie?

Musicie zrozumieć, że za kilka tygodni odbędą się w Niemczech wybory parlamentarne. Mamy wiele partii, których liderzy ubiegają się o stanowisko kanclerza. Pytanie więc brzmi: Która partia ma najlepszy argument dla wyborców? To cały powód.

Nie chodzi o te 3 miliardy euro. To gra polityczna
Niemcy czekają na wybory i nowego kanclerza. Zdjęcie: OPU

Ukraińców najbardziej niepokoi kwestia dostaw rakiet dalekiego zasięgu Taurus. Decyzji Niemiec w tej sprawie jeszcze nie ma. Czy powinniśmy się jej spodziewać za miesiąc, po wyborach?

Lider niemieckiej opozycji Friedrich Merz [szef Unii Chrześcijańsko-Demokratycznej – red.] powiedział, że jeśli wygra wybory, wyśle Taurusy do Ukrainy. Ale najpierw potrzebujemy nowego rządu.

Czy myśli Pan, że wraz z Taurusami Ukraina otrzyma pozwolenie na ich użycie głęboko na terytorium Rosji?

Taurysy mogą uderzać w cele odległe tylko o 500 kilometrów. To mniej niż dystans z Kijowa na Krym. 500 kilometrów to niewiele, ale przynajmniej można razić tymi rakietami punkty dowodzenia czy węzły transportowe – wszystko, co pomaga Rosji kontynuować walkę.

Ale jeśli Ukraińcy zechcą, mogą narobić trochę hałasu, bo Taurusy są w stanie dotrzeć do Moskwy, jeśli zajdzie taka potrzeba

Tak, zwłaszcza jeśli Ukraina użyje ich z obszarów położonych blisko linii frontu. Ale czy będą jakieś ograniczenia?

Nie będzie, ponieważ – ośmielę się to powiedzieć – nie można być do połowy ciąży. Podobnie jest z amunicją: tradycyjnie gdy ktoś otrzymuje broń, może z nią robić, co chce.

W przypadku Ukrainy z pewnością mogłoby dojść do negocjacji między oboma ministrami obrony lub spraw zagranicznych albo między prezydentem Zełenskim a kanclerzem. W gronie przyjaciół nie stanowi to jednak problemu.

Wołodymyr Zełenski podkreślił niedawno, jak wiele Niemcy zrobiły dla Ukrainy. Jednocześnie powiedział, że chciałby, cytuję: „coś zmienić”. Do jakich aspektów niemieckiej polityki wobec Ukrainy to się odnosi?

Nie powinniśmy mówić, że Ukraina nie powinna przegrać tej wojny, a jednocześnie nie wspierać jej wystarczająco. Jeśli takie stwierdzenia padają, to musimy zapewnić pełne wsparcie.

Obecny niemiecki rząd balansuje gdzieś pośrodku, mówiąc, że Ukraina nie powinna przegrać, a jednocześnie nie robi wystarczająco dużo, by jej pomóc. To wstyd

Ale dotyczy to wszystkich krajów zachodnich, nawet Stanów Zjednoczonych. Wszyscy wysyłaliśmy do Kijowa gorsze modele czołgów.

Dlaczego?

Bo kiedy wybuchła wojna, baliśmy się, że może wydarzyć się coś jeszcze większego, że Rosja przejdzie przez Ukrainę, jak nóż przez masło, a wtedy zostaniemy „nadzy”. Właśnie dlatego. Ale potem zobaczyliśmy, jak silni są ukraińscy żołnierze, społeczeństwo i prezydent, jak powstali i walczą z Rosjanami.

Ukraińskie siły obronne pokonały ich na północ od Kijowa, w Buczy, pod Charkowem. Mimo to mamy katastrofalną sytuację na wschodzie, w czterech regionach, ponieważ Rosja robi tam postępy, a Ukraina jest zmuszona do odwrotu, by ratować życie swoich żołnierzy.

Prezydent Trump powiedział, że zawieszenie broni nastąpi za 100 dni. Poczekajmy więc i zobaczmy, co przywódca USA przyniesie do stołu.

Donald Trump polecił gen. Keithowi Kelloggowi, wysłannikowi do spraw Ukrainy i Rosji, zakończyć wojnę w Ukrainie w 100 dni. Fot: Mark Schiefelbein/Associated Press/East News

Czy podpisanie zawieszenia broni w ciągu 100 dni jest możliwe?

Wszystko zależy od Putina. On może zatrzymać wojnę nawet dzisiaj. W rzeczywistości jest jedynym, który może ją powstrzymać. Trump mówi, że zwiększy sankcje wobec Rosji, jeśli Putin tego nie zrobi. I widać już pierwszy rezultat: Indie przestają kupować gaz i ropę z Rosji, ponieważ obawiają się sankcji. Ostatni przyjaciele Putina odwrócą się od niego.

Trzymam kciuki, byśmy doczekali się zawieszenia broni i rozpoczęcia negocjacji pokojowych, choć zawieszenie broni to nie pokój.

Zdjęcie główne: Ukrinform/East News

Projekt jest współfinansowany przez Polsko-Amerykańską Fundację Wolności w ramach programu „Wspieraj Ukrainę”, realizowanego przez Fundację Edukacja dla Demokracji

20
хв

Zawieszenie broni to nie pokój. Niemiecki generał o zakończeniu wojny w Ukrainie

Maryna Stepanenko

Możesz być zainteresowany...

Ексклюзив
20
хв

Otwarła drzwi do Polski

Ексклюзив
20
хв

Cela nr 1810: trzy lata w rosyjskim kacecie

Ексклюзив
20
хв

Przetrwałam Hitlera, przetrwałam Stalina, to i Putina przetrwam

Skontaktuj się z redakcją

Jesteśmy tutaj, aby słuchać i współpracować z naszą społecznością. Napisz do nas jeśli masz jakieś pytania, sugestie lub ciekawe pomysły na artykuły.

Napisz do nas
Article in progress