Exclusive
20
min

Huśtawka integracji

Koniec roku dla Ukrainy i jej perspektywy integracji przypominają thriller

Jewhen Magda

Prezydent Ukrainy Wołodymyr Zełenski z przewodniczącą Komisji Europejskiej Ursulą von der Leyen w listopadzie 2023 r. w Kijowie. fot: AFP/East News

No items found.

Zostań naszym Patronem

Dołącz do nas i razem opowiemy światu inspirujące historie. Nawet mały wkład się liczy.

Dołącz

Z jednej strony mamy listopadową decyzję Komisji Europejskiej, która zaleciła rozpoczęcie negocjacji z Mołdawią i Ukrainą w sprawie przystąpienia do UE. Z drugiej strony bez znaczących zmian w polityce wewnętrznej i optymalizacji wysiłków dyplomatycznych Ukraina nie powinna oczekiwać sukcesu w tym przedsięwzięciu.

Arytmetyka przedwyborcza

Zalecenia Komisji Europejskiej dotyczące rozpoczęcia rozmów akcesyjnych z Mołdawią i Ukrainą, przyznania Gruzji statusu kraju kandydującego do UE oraz przypomnienia Bośni i Hercegowinie o perspektywach integracji europejskiej są łatwe do wyjaśnienia. W swoim przemówieniu do posłów do Parlamentu Europejskiego w połowie września przewodnicząca Komisji Europejskiej Ursula von der Leyen podkreśliła potrzebę "odpowiedzi UE na historyczne wyzwania" i wyraziła przekonanie, że Unia Europejska będzie skuteczna nawet z ponad trzydziestoma członkami.

Oczywiste jest, że Europejska Partia Ludowa, która obecnie dominuje w przestrzeni politycznej Starego Świata, musi rozwiać obawy przed nowym brexitem, odpowiedzieć eurosceptykom i zademonstrować własną wizję perspektyw politycznych.

Słowa Ursuli von der Leyen zostały podchwycone i przekazane na różnych platformach przez szefa unijnej dyplomacji Josepa Borrella i przewodniczącą Parlamentu Europejskiego Robertę Metsolę (oboje politycy reprezentują Europejską Partię Ludową (EPL), która zrzesza krajowe partie konserwatywne i liberalne na szczeblu europejskim). Sugeruje to, że EPL będzie nadal demonstrować aktywność Unii nie tylko w ramach stowarzyszenia, ale także w relacjach z partnerami. Nie należy jednak zapominać o krajach bałkańskich, które nie tylko od dawna dążą do członkostwa w UE (wiele będzie zależało od zbliżających się przedterminowych wyborów w Serbii), ale także mają silne lobby w Unii ze strony Austrii i Niemiec (Chorwacja i Słowenia mogą również wspierać byłe republiki jugosłowiańskie w ich aspiracjach integracyjnych).

Geopolityczny galop w Skopje

Coroczne spotkanie ministrów OBWE w Macedonii Północnej pozostawiło skandaliczny posmak, ponieważ uczestniczył w nim rosyjski minister spraw zagranicznych Siergiej Ławrow. Weteran rosyjskiej dyplomacji kontynuuje linię Andrieja "Pana Nie" Gromyki, szefa radzieckiego MSZ. Jednak w czasach sowieckich Moskwa nie zachowywała się tak podstępnie i bezczelnie. W stolicy Macedonii Północnej Ławrow pozwolił sobie bezpośrednio zagrozić Mołdawii, mówiąc, że kraj ten "stanie się kolejną ofiarą błędnej polityki Zachodu".

Ten leksykalny ślad zimnowojennej polityki ma zrozumiałe wytłumaczenie: jest skierowany do zewnętrznej publiczności. Trudno byłoby sobie wyobrazić, że Ławrow, doświadczony dyplomata, nie wie, iż Mołdawia graniczy tylko z Rumunią i Ukrainą, a potencjał militarny separatystycznego Naddniestrza jest znikomy. Rosyjski minister spraw zagranicznych wspomina o sukcesach rosyjskiej broni na ukraińskim południu, choć są one efemeryczne, i nie wspomina o zniszczeniu krążownika rakietowego Moskwa, okrętu flagowego rosyjskiej Floty Czarnomorskiej, przez ukraińskie siły zbrojne. Nawiasem mówiąc, bezpośrednie groźby Ławrowa pod adresem Mołdawii mogą odegrać rolę w pozytywnej decyzji Rady Europejskiej o rozpoczęciu negocjacji z Mołdawią w sprawie przystąpienia do UE. Jednak członkowie OBWE nie są w stanie wyrzucić Rosji za drzwi tej organizacji, nawet pod groźbą utraty własnej wiarygodności. OBWE pozostaje zbyt pstrokatą organizacją, która nie ma realnego mechanizmu wywierania presji na agresora, zwłaszcza gdy rolę tę odgrywa mocarstwo nuklearne. Szczerze mówiąc, jest wielu polityków i zakulisowych graczy na Zachodzie, którzy chcieliby powrócić do business as usual z Kremlem.

Czynnik regionalny

Ukraina ma więcej problemów, z których pierwszym jest oczywiście wojna. Chociaż Kreml nigdy formalnie nie sprzeciwiał się członkostwu Ukrainy w Unii Europejskiej, stanowisko UE po 24 lutego 2022 r. raczej nie zadowoli Moskwy. Chociaż UE dostarczyła Ukrainie tylko jedną trzecią z obiecanego miliona pocisków artyleryjskich, pomoc ta była bezprecedensowa z wielu powodów. Putin i jego zwolennicy doskonale zdają sobie sprawę, że projekt integracji europejskiej nie zostanie ukończony bez Ukrainy, więc chcą, aby nasz kraj był największą szarą strefą w Starym Świecie, gdzie mogliby dyktować lub forsować własne zasady postępowania. Tak jak to było przed rokiem 2014.

Jest jeszcze jeden czynnik, który może utrudnić Ukrainie rozpoczęcie negocjacji w sprawie członkostwa w UE. Chodzi o stosunki z najbliższymi sąsiadami z Europy Środkowej, którzy są członkami Grupy Wyszehradzkiej. Pewnym wyjątkiem są Czechy, ale od ponad roku nie ma tam ukraińskiego ambasadora. Węgry od kilku lat znajdują się w czołówce krajów o antyukraińskich nastrojach. Viktor Orban nie ukrywa, że obawia się rywalizacji o fundusze unijne z Ukrainą, więc wciąż wymyśla nowe powody, by ją dyskryminować. Doskonale zdaje sobie sprawę, że Bruksela nie chciałaby "HunExitu", więc demonstracyjnie utrzymuje stały kontakt z Putinem i okazuje eurosceptycyzm w każdy możliwy sposób.

Reprezentanci Grupy Wyszehradzkiej na szczycie w Pradze w listopadzie 2023 r. Prezydenci (od lewej): Węgier - Katalin Novák, Polski - Andrzej Duda, Czech - Petr Pavel i Słowacji - Zuzana Čaputová. Zdjęcie: twitter.com/visegrad24

Co zrobią Fico i Tusk

Robert Fico wciąż rozważa, jakie powinny być jego działania wobec Ukrainy. Z jednej strony antyukraińskie hasła były ważną częścią kampanii wyborczej jego partii Smer-SD, ale z drugiej Słowacja musi wypełniać zobowiązania obronne, aby utrzymać swój wizerunek "tygrysa gospodarczego" w Europie Środkowej i poprawić standardy życia swoich obywateli, nie odmówi więc udziału w odbudowie Ukrainy. Fico jest zbyt doświadczonym politykiem, by nie rozumieć potrzeby manewrowania między Rosją, Ukrainą i Zachodem. Dlatego oscylowanie między pragmatyzmem a pragnieniem "przywrócenia stosunków z Rosją" będzie kontynuowane. Nawiasem mówiąc, prawdopodobny premier Polski Donald Tusk może nie zdążyć w pełni rozwiązać problemu wznowienia transportu między Polską a Ukrainą przed posiedzeniem Rady Europejskiej. Ten doświadczony polityk rozumie, że nadmierny entuzjazm w tej sprawie może zagrać przeciwko niemu już w pierwszych 100 dniach premierostwa. Prawo i Sprawiedliwość czeka na błędy Tuska i tego nie ukrywa. Przeciwnicy zarzucają Tuskowi, że jest skłonny tańczyć pod dyktando Brukseli, a potwierdzanie tych publicznych oskarżeń własnymi działaniami byłoby dla niego po prostu politycznie nieopłacalne. W rzeczywistości w przyszłej polskiej koalicji rządzącej nie ma jednolitego stanowiska ani w sprawie ukraińskiego zboża, ani w kwestii blokowania transportu na granicy polsko-ukraińskiej.

Potrzebne są zmiany!

W czasie, który pozostał do posiedzenia Rady Europejskiej, ukraińskie władze powinny podjąć szereg działań, aby odpowiedzieć przynajmniej na pogłoski, że decyzja o rozpoczęciu negocjacji zostanie odroczona do wiosny 2024 roku. Jest bowiem kluczowe, aby Ukraina zademonstrowała swój europejski wybór poprzez działania w obecnej sytuacji:

*Wyciągnięcie ręki do krajów Grupy Wyszehradzkiej i podkreślanie, jak ważne jest ich doświadczenie dla przyszłej integracji europejskiej Ukrainy;

*Oczywiste, ale i szczere przyspieszenie wdrażania "pracy domowej" zaproponowanej przez Komisję Europejską;

*Podkreślenie znaczenia integracji europejskiej i wyrażanie wdzięczności wobec Unii Europejskiej za jej konsekwentne wsparcie;

*Zademonstrowanie elementów jedności narodowej (nie tylko na pokaz, ale w rzeczywistości) w sprawach związanych z integracją europejską;

*Odrzucenie tezy: "Będziemy gotowi do przystąpienia do UE w ciągu dwóch lat", z zamiast jej podtrzymywania wykazanie się realizmem i pragmatyzmem.

No items found.
Р Е К Л А М А
Dołącz do newslettera
Thank you! Your submission has been received!
Oops! Something went wrong while submitting the form.

Jewhen Magda to ukraiński politolog, historyk, dziennikarz, dyrektor Instytutu Polityki Światowej. Autor książek „Wojna hybrydowa. Przetrwaj i wygraj” oraz „Agresja hybrydowa Rosji: lekcje dla Europy”. Znalazł się w pierwszej dziesiątce ekspertów politycznych i analityków Ukrainy w rankingu edycji „Komentari” w 2020 roku.

Zostań naszym Patronem

Nic nie przetrwa bez słów.
Wspierając Sestry jesteś siłą, która niesie nasz głos dalej.

Dołącz

Warszawa, ciepły sierpniowy dzień. Maryna jedzie z trzyletnim Mironem tramwajem do zoo. Chłopiec siedzi u mamy na kolanach, zajada M&M’sy, zadaje milion pytań.

Rozmawiają po ukraińsku. Choć Maryna mieszka w Polsce od 10 lat, ma męża Polaka i świetnie mówi po polsku, to z synem często rozmawia w ojczystym języku. Chce, żeby Miron znał dobrze język matki i mógł swobodnie rozmawiać z dziadkami i resztą rodziny, która mieszka w Ukrainie.

W pewnym momencie cukierek spada na podłogę. Maryna schyla się, żeby go podnieść, ale wtedy stojące obok starsze małżeństwo zaczyna krzyczeć:
- Przyjechali tutaj i nam brudzą w tramwajach! Niech wraca do siebie i tam śmieci!
Cały tramwaj milczy. Maryna, z trzęsącymi się rękami, chwyta Mirona i wysiada na najbliższym przystanku. Stara się nie płakać, żeby nie przestraszyć syna, choć ten już jest przerażony.

Larysa, inna moja znajoma, od tygodnia prosi ośmioletnią córkę, żeby na placu zabaw rozmawiała po polsku. To wtedy sąsiadka otworzyła okno i wrzasnęła: - Uciszcie te ukraińskie bachory!
Starsza córka Larysy, piętnastolatka, prawie przestała wychodzić z domu - boi się, że ktoś zaatakuje ją za to, że jest Ukrainką. Nawet po polsku boi się odezwać, bo uważa, że każdy usłyszy jej akcent.

To tylko dwie z wielu historii, które w ostatnich miesiącach spotkały moich ukraińskich przyjaciół.

Pamiętam Larysę z pierwszych dni wojny. Przyjechała do Polski, by jej dzieci nie dorastały w rytmie alarmów i w schronach. Wsparcie, jakie otrzymała po przybyciu od obcych ludzi, pozwoliło jej przetrwać najgorszy czas i uwierzyć, że jest nadzieja na lepszą przyszłość. Starsze małżeństwo, u którego zamieszkała, traktowało ją jak własną córkę.
Gdy po kilku miesiącach znalazła pracę i wynajęła samodzielnie mieszkanie, cała ulica uczestniczyła w jego urządzaniu. Na sąsiedzkiej grupie ustalali, kto co może dostarczyć. Pomogli odmalować i kompletnie je wyposażyli ci, którzy jeszcze pół roku wcześniej byli zupełnie obcy. Na pierwsze święta Bożego Narodzenia prawie kłócili się, u kogo Larysa ma spędzić Wigilię. Więc, żeby było sprawiedliwie, była chyba na trzech, a w pozostałe świąteczne dni odwiedzała kolejne rodziny.

To była Polska moich marzeń: gościnna, solidarna, przyzwoita.

Wielu Polaków nadal taką Polskę tworzy — wciąż pomagają, wciąż jeżdżą na Ukrainę z darami.

Nie wierzę, że ci, którzy w 2022 roku otwierali swoje domy, dziś krzyczeliby na matkę z dzieckiem w tramwaju. Ale wiem, że dziś głos mają inni — ci, którzy wcześniej milczeli, a teraz zostali ośmieleni przez populistyczne hasła polityków.

W ostatniej kampanii prezydenckiej karta antyukraińska i antymigracyjna była rozgrywana bezwstydnie. Łatwo jest podzielić: my i oni. Łatwo wmówić, że wszystko, co złe to „oni”, i że jeśli się ich pozbędziemy, będzie nam lepiej.

A przecież wiemy z historii, do czego prowadzi szukanie wroga w sąsiedzie. Jak słowa szybko mogą zmienić się w czyny.

Rząd milczy. Nie reaguje. Jak ludzie w tramwaju. Na co czeka? Na bojówki? Na pogromy?

„Uważam, że ludzkość jest zdolna do najpotworniejszych rzeczy i że ta zdolność jest immanentna. A mechanizmem rozwoju i przetrwania jest nieustanna walka z tą skłonnością” — mówiła Agnieszka Holland w wywiadzie dla „Gazety Wyborczej”.

Wielu moich polskich znajomych pyta mnie, czy w Polsce będzie wojna. Nie, nie jestem absolutnie żadną ekspertką. Może dlatego pytają, bo widzą, że ciągle zajmuję się Ukrainą, podczas gdy większość deklaruje, że jest już zmęczona.
A może po prostu ostatnio wszyscy zadajemy sobie to pytanie.

Dziś w Polsce trwa wojna innego rodzaju. Bez czołgów, ale równie groźna. Rosyjska propaganda działa skutecznie: sieje fake newsy, manipuluje, podsyca nienawiść. Ktoś widzi „rolkę” na TikToku i wierzy bez cienia wątpliwości. Prowokacje działają. Wystarczy flaga UPA na koncercie, trzymana przez podstawioną osobę, by kolejni „obrońcy” mogli wykrzyczeć w twarz Ukraince, że jest „ruską k…” albo „banderówą”.

Politycy prawicy cynicznie to podsycają. A liberalno-demokratyczny obóz władzy? Nie prowadzi zakrojonej na szeroką skalę walki z dezinformacją. Milczy. Pozwala, by w przestrzeni publicznej królowały brunatne performance Brauna, czy Bąkiewicza.

Czy znowu wszystko ma wziąć na siebie społeczeństwo obywatelskie tak jak w lutym 2022 roku?

Tak, nadzieja jest tylko w nas — ponownie przywołam słowa Agnieszki Holland. To duża odpowiedzialność w czasach, gdy wydaje się, że już znikąd tej nadziei nie ma.

Bo jak dodaje Slavoj Žižek, słoweński filozof i myśliciel:

„Już nie możemy myśleć o lepszym świecie, ale po prostu o przetrwaniu”.

Tak trudno marzyć o lepszym świecie, patrząc, jak amerykańscy żołnierze na kolanach rozkładają czerwony dywan przed zbrodniarzem. Tak dziś wyglądają wartości Zachodniego Świata, do którego przyłączenia od ponad trzech lat walczą Ukraińcy?

Nie normalizujmy zła. Nie udawajmy, że nie widzimy. Odezwijmy się w tramwaju, na przystanku, w sklepie. Nie dajmy się zakrzyczeć ekstremom. Bo jeśli my się nie odezwiemy, jeśli my się nie sprzeciwimy, jeśli my nie powiemy „dość”, to kto to zrobi?

Maryna i Larysa nie potrzebują naszych wielkich deklaracji ani politycznych frazesów. Potrzebują, by ktoś w tramwaju powiedział „proszę przestać”, by ktoś na placu zabaw uśmiechnął się do ich dzieci. Potrzebują zwykłej przyzwoitości, która kosztuje mniej niż bilet do zoo.

Jeśli nie będziemy umieli jej okazać to wojna, przed którą uciekły, dotrze do nas szybciej, niż myślimy.

Zobacz także podcast:

20
хв

Kiedy tramwaj milczy

Joanna Mosiej

– Jebać Ukrainę, jebać uchodźców! – niosło się nie po jakimś ciemny zaułku, tylko po deptaku nad Brdą w centrum Bydgoszczy.

Było lipcowe popołudnie, a ja śpieszyłem się na festiwalowe spotkanie. Śpieszyłem się, ale przestałem się śpieszyć. Chciałem zobaczyć, o co chodzi.

Nadbrzeżem szły dzieciaki z opiekunami. Dzieciaki przebrane głównie w krakowskie ludowe stroje. Ponieważ to pod ich adresem leciały bluzgi, wywnioskowałem, że to była ukraińska młodzież. Szybko zlokalizowałem krzykaczy. Dwóch młodzieńców w wieku, nazwijmy to, wkrótce poborowym siedziało na ławce i darło ryje. Podszedłem do nich i niezbyt uprzejmie zapytałem:

– Czy wam się, kurwa, tak bardzo śpieszy, żeby gnić w okopach? Bo jak wujkowie, ojcowie i ciotki tych dzieciaków w krakowskich strojach przejebią, jak Ukraina się wyjebie, to właśnie wy, chłopcy, traficie do okopów i wasz los będzie raczej smutny.

Ja też do nich trafię, ale już mam kawał fajnego życia za sobą.

Coś tam zaczęli się sadzić, że „oni z ruskimi mają sztamę, a Ukraińcy się panoszą”. Nie było sensu gadać. Pożegnałem ich nieładnie i poszedłem do tych dzieci w krakowskich strojach.

– Trzymajcie się – powiedziałem.

Jakaś dziewczynka uśmiechnęła się trochę smuto, ale z wyraźną wdzięcznością cichutko rzuciła: – Dziękuję bardzo.

Poszedłem na spotkanie literackie, ale poszedłem w szoku, bo nie sądziłem, że takie akcje są możliwe w Polsce w biały dzień. Chciałem o tym napisać wcześniej, bo bardzo mi to leżało i leży na wątrobie. Bardzo. Coraz bardziej.

Młody człowiek drze gębę: „Jebać Ukrainę!”, kogoś wyzywa się od „banderówek”, teatr musi zdjąć ukraińskie flagi, bo dyrektor się boi jakichś „obrońców polskości”, a ja przecieram oczy ze zdumienia i przerażenia.

Jest w naszej wspólnej historii taki moment, przy którym zawsze mnie ściska w dołku. Nie tylko ze wzruszenia, ale też ze względu na dalsze konsekwencje. To jest ta chwila, kiedy Józef Piłsudski przemawia w maju 1921 r. do ukraińskich oficerów internowanych w Kaliszu. Dzieje się to po traktacie ryskim.

– Panowie, ja was bardzo przepraszam, nie tak miało być – mówi.

Mówi to do towarzyszy broni, którzy ramię w ramię z polskimi żołnierzami właśnie obronili Polskę przed najazdem bolszewików. Tylko że wtedy nie obroniliśmy wspólnie Ukrainy. Piłsudski mówi to po tym jak polska delegacja rządowa (głównie prawicowa, co za zbieg okoliczności ) zgodziła się w czasie negocjacji z bolszewikami na podział Ukrainy. Koncepcja Piłsudskiego, zakładająca istnienie oddzielających nas od mającej zawsze imperialne zapędy Rosji niepodległych Ukrainy i Białorusi, przestała mieć rację bytu.

Jak to się skończyło? Chyba wszyscy wiemy. I to nie jest pierwszy raz, gdy tak na lodzie zostawiamy Ukraińców. I Rzeczpospolita to ciągłe kozackie próby dołączenia do politycznego narodu, odrzucane, tłumione i… jak to się skończyło – też chyba wiemy. Zawsze gdzieś tam pojawia się Rosja, która natychmiast tę zawiedzioną miłość Ukrainy wykorzysta i obraca ją przeciwko nam. Nie ma nic bardziej napędzającego niż zdradzona miłość. Mit „zdradzieckiego Lacha” jest tak samo silny, jak mit „ukraińskiego rezuna”. Rosja potrafi, oj, potrafi wzmacniać te stereotypy. Przecież widzicie na co dzień, jak to robi. Widzicie to każdego dnia na monitorach waszych komputerów, w waszych telefonach.

Tak, to Rosja macza swoje macki w podsycaniu antyukraińskich nastrojów w Polsce. Ale nie tylko Rosja tworzy ten ściek. Polscy politycy płyną w nim bardzo sprawnie i bardzo go wzmacniają. Tak, wiem, kogo macie na myśli: Mentzen, Barun i cała ta banda. Ale ci głównego nurtu też. Tylko inaczej, bardziej elegancko. Nawrocki nie widzi Ukrainy w NATO (choć dziś to może NATO potrzebuje Ukrainy, z jej doświadczeniem). Tusk z Trzaskowskim zabiorą niepracującym Ukraińcom 800 plus. „Nie będziemy tolerować kombinowania!” – grzmi Tusk. Kombinatorzy, wiadomo! A może by tak premier powiedział, że 800 plus dla samotnej i niepracującej matki, której mąż właśnie walczy, to niewielka cena za „niegnicie w okopie”? Albo to ustanowienie jeszcze jednego święta „Polskich ofiar Rzezi Wołyńskiej” dokładnie w dniu, gdy takie święto już mamy zainicjowane przez jawnie prorosyjskiego posła.

Nikt nie wstaje i nie mówi: „Ej nie, nie, teraz! To nie jest moment, żeby od kraju prowadzącego wojnę żądać rachunku sumienia i skruchy”. Cały Sejm, łącznie z tą moją ukochaną lewicą, głosuje za. Jedna, słownie: jedna posłanka wstrzymuje się od głosu.

Tańczymy ten wołyński taniec na kościach pomordowanych, pławimy się w słowie „rzeź”, choć za rogiem czai się Bucza. Naprawdę trzeba nie mieć instynktu samozachowawczego, żeby tego nie widzieć

Co jakiś czas na profilu Tomasza Sikory czytam informacje: na froncie poległ poeta, aktor, działaczka pozarządowa, chłopak z baletu. Ukraina traci, również w naszej obronie, swoich najlepszych synów i córki. Czytam to i jeszcze bardziej nienawidzę polskich polityków, którzy dla dodatkowych dwóch procent w sondażach kręcą nosami na Ukrainę w NATO i UE. Nienawidzę ich, bo odbierają Ukrainie wiarę i nadzieję na ten wymarzony Zachód. Odbierają jej marzenia.

A wiara, nadzieja i właśnie marzenia w życiu, a na wojnie tym bardziej, potrzebne są tak samo jak nowoczesna broń, może bardziej.

Co mają zrobić politycy z Niemiec albo Hiszpanii, gdy Polacy, czyli niby ci co znają Wschód, tak się zachowują? Nienawidzę ich za to lepiej lub gorzej maskowane szczucie na żyjących u nas Ukraińców. Szczują na tych, którzy budują nasz dobrobyt i w przytłaczającej większości są miłymi, uczynnymi i bardzo pracowitymi ludźmi.

Nienawidzę ich, bo historia z zawiedzioną miłością i odebranymi marzeniami zaczyna się na naszych oczach powtarzać. Do tego na horyzoncie nie widać nikogo, kto mógłby powiedzieć: „Panowie, ja was bardzo przepraszam…”

Na tym zdjęciu na Grenlandii stoimy z ukraińską flagą. Wojtek Moskal, Jacek Jezierski i ja uznaliśmy to za ważny gest. Uprzedzając głupie pytania: tak, mieliśmy polską. Poza tym również unijną, grenlandzką oraz biało-czerwono-białą – białoruską.

Publikujemy z profilu FB autora za jego zgodą

20
хв

Adam Wajrak: Panowie, nie tak miało być

Adam Wajrak

Możesz być zainteresowany...

Ексклюзив
20
хв

Posmak Alaski: czy to naprawdę zwycięstwo Rosji i jakie nowe pułapki pojawiły się dla Ukrainy i Europy

Ексклюзив
20
хв

Myroslava Gongadze: Nadchodzi kolejny moment prawdy

Ексклюзив
20
хв

Jaka przyszłość czeka młodych ludzi w Polsce?

Skontaktuj się z redakcją

Jesteśmy tutaj, aby słuchać i współpracować z naszą społecznością. Napisz do nas jeśli masz jakieś pytania, sugestie lub ciekawe pomysły na artykuły.

Napisz do nas
Article in progress