Exclusive
20
min

Gra w trójkąty

Na tle dążenia administracji Donalda Trumpa do zakończenia wojny rosyjsko-ukraińskiej według własnego scenariusza, którego treść nie wygląda jeszcze ani na przygotowaną, ani na realistyczną, warto przypomnieć inną konfigurację, która może być przydatna. Jest to brytyjsko-polsko-ukraiński sojusz, którego kontury zostały nakreślone w przededniu inwazji na pełną skalę.

Jewhen Magda

Premier Wielkiej Brytanii Keir Starmer i Łotewska Evika Silina, prezydent Ukrainy Władimir Zełenski i premier Polski Donald Tusk w Anglii, 18 lipca 2024 r. Zdjęcie: HOLLIE ADAMS/AFP/Eastern News

No items found.

Zostań naszym Patronem

Dołącz do nas i razem opowiemy światu inspirujące historie. Nawet mały wkład się liczy.

Dołącz

Trójkąt na różne okazje

17 lutego 2022 r. brytyjscy i ukraińscy ministrowie spraw zagranicznych Liz Truss i Dmytro Kuleba ogłosili utworzenie nowego trójstronnego formatu współpracy między Wielką Brytanią, Polską i Ukrainą, który miał mieć na celu wzmocnienie bezpieczeństwa regionalnego i przeciwdziałanie kremlowskiej dezinformacji. Gest ten wyglądał symbolicznie w obliczu oczywistych przygotowań rosyjskiej armii do inwazji (wywiad NATO dysponuje odpowiednimi danymi od jesieni 2021 roku). Przypomnę, że 5 lat temu, 1 lutego 2020 r., Wielka Brytania wystąpiła z UE i zdawała się pamiętać, że jest stałym członkiem Rady Bezpieczeństwa ONZ i państwem uzbrojonym w broń jądrową.

Tworzenie różnych trójkątów w przededniu inwazji na pełną skalę było priorytetem ukraińskiej polityki zagranicznej. W lipcu tego roku mamy powód do świętowania piątej rocznicy utworzenia Trójkąta Lubelskiego, który zjednoczył Litwę, Polskę i Ukrainę. Choć sojusz nie wykorzystał w pełni swojego potencjału, stał się ciekawym przykładem współpracy w regionie bałtycko-czarnomorskim między państwami NATO a krajem aspirującym do członkostwa w Sojuszu. Pierwsza rocznica Trójkąta Lubelskiego będzie naznaczona listą niezrealizowanych możliwości, chociaż Litwa i Polska były w czołówce pomocy Ukrainie i wspierały ją politycznie na arenie międzynarodowej.

Drugi trójkąt utworzony przez Ukrainę z udziałem Gruzji i Mołdawii w lipcu 2021 r., Associated Trio, odniósł mniejszy sukces. Podczas gdy Kijów i Kiszyniów wspólnie starają się pokonać drogę integracji europejskiej (koordynacja działań w tym procesie powinna być jednym z głównych zadań ukraińskiej dyplomacji), Gruzja stała się centrum rosyjskich wpływów na Kaukazie Południowym. Wybory parlamentarne pozwoliły rządzącemu Gruzińskiemu Marzeniu utrzymać władzę, a protesty nie spowodowały zmian wewnątrz kraju. Prezydent Salome Zurabiszwili również opuściła urząd po zakończeniu swojej kadencji.

Format uniwersalny

Oczywiście wdrożenie nowego formatu współpracy było problematyczne ze względu na agresję Rosji, ale Wielka Brytania i Polska konsekwentnie wspierały Ukrainę.  O jego niezmiennym charakterze po zmianie władzy z konserwatystów na laburzystów w wyborach parlamentarnych w 2024 roku świadczyło podpisanie 100-letniej umowy o partnerstwie między Wielką Brytanią a Ukrainą

16 stycznia została ona podpisana w Kijowie przez brytyjskiego premiera Keira Starmera i prezydenta Wołodymyra Zełenskiego. Starmer z Partii Pracy przejął geopolityczne dziedzictwo swoich konserwatywnych przeciwników, gwarantując Ukrainie nie tylko pomoc wojskową o wartości 3 miliardów funtów rocznie. Porozumienie nadało również priorytet wzmocnieniu bezpieczeństwa morskiego (gdzie pozycja Wielkiej Brytanii jest tradycyjnie silna), a także mówi o promowaniu partnerstwa naukowego i technologicznego w dziedzinie opieki zdrowotnej, technologii rolniczej, eksploracji kosmosu i produkcji dronów. Innymi słowy, setna umowa łączy w sobie zadania taktyczne i strategiczne priorytety współpracy, demonstrując gotowość Londynu do pełnienia roli lidera w wielu obszarach.

Kir Starmer w Kijowie, styczeń 2025. Zdjęcie: OP

Dzień po podpisaniu porozumienia w Kijowie, Keir Starmer odwiedził Warszawę, gdzie spotkał się ze swoim polskim odpowiednikiem Donaldem Tuskiem. "Londyn i Warszawa mają identyczne poglądy na sytuację w Ukrainie" - podkreślili liderzy rządów Polski i Wielkiej Brytanii. I ten wniosek pozwala nam poczynić interesujące założenia.

Intermarium bez mgły

Choć w ostatnich tygodniach Donald Trump zdominował światową politykę, a jego szalone inicjatywy przyciągają nieustanną uwagę, kwestia wzmocnienia i powojennej odbudowy Ukrainy pozostaje na porządku dziennym. Nasz kraj z pewnością będzie musiał podjąć wiele wysiłków, aby przywrócić swój własny potencjał, a pomoc naszych sojuszników będzie przydatna. Chciałbym zwrócić uwagę na kilka aspektów.

Ponieważ kwestia szybkiego odzyskania kontroli nad terytoriami okupowanymi przez Rosję, na których skoncentrowana jest znaczna część ukraińskiego potencjału przemysłowego, pozostaje otwarta, Ukraina będzie potrzebować skutecznych środków do odbudowy przemysłu. Przydatne będzie doświadczenie brytyjskie (kraj ten przeszedł drogę od bycia "warsztatem świata" przez dwie wojny światowe i utratę statusu imperium kolonialnego do obecnej pozycji członka G-7), a także najnowsze technologie przemysłowe. Polska, która od dawna jest atrakcyjna dla ukraińskich inżynierów, ma możliwość rozpowszechniania swojej wiedzy specjalistycznej w Ukrainie. Przemysł obronny, czysta metalurgia (i wydobycie metali ziem rzadkich), sektor energetyczny, przemysł stoczniowy - wszystkie te sektory mają perspektywy rozwoju. Oczywiście budowa kapitału może rozpocząć się dopiero po zaprzestaniu działań wojennych, ale już dziś musimy zidentyfikować obszary współpracy.

Mapa Europy sugeruje, że Polska i Ukraina, przy wsparciu Wielkiej Brytanii, mogą stworzyć skuteczny korytarz transportowy Bałtyk-Morze Czarne, który, jeśli zostanie skoordynowany między portami bałtyckimi i czarnomorskimi naszych krajów oraz przy wsparciu marynarki wojennej Wielkiej Brytanii, może stać się niezbędny nie tylko dla krajów regionu bałtycko-czarnomorskiego. Wreszcie, działanie terminalu LNG w Świnoujściu jest niezwykle obiecujące po zaprzestaniu tranzytu rosyjskiego gazu przez Ukrainę.

Oczywiste jest, że perspektywa trójkąta Wielka Brytania-Polska-Ukraina jest obecnie tylko przerywaną linią.

Ta geopolityczna konstrukcja będzie musiała przetrwać nie tylko gwałtowną aktywność Donalda Trumpa w polityce zagranicznej, ale także kampanię prezydencką w Polsce, zbliżające się wybory na Ukrainie, których data pozostaje nieznana, oraz możliwe kryzysy polityczne w Wielkiej Brytanii. Wydarzenia w politycznej nadbudowie mają jednak swoje zalety: pozwolą nam przetestować, na ile żywotny będzie trójkąt pragmatycznych interesów Londyn-Warszawa-Kijów.
No items found.
Р Е К Л А М А
Dołącz do newslettera
Thank you! Your submission has been received!
Oops! Something went wrong while submitting the form.

Jewhen Magda to ukraiński politolog, historyk, dziennikarz, dyrektor Instytutu Polityki Światowej. Autor książek „Wojna hybrydowa. Przetrwaj i wygraj” oraz „Agresja hybrydowa Rosji: lekcje dla Europy”. Znalazł się w pierwszej dziesiątce ekspertów politycznych i analityków Ukrainy w rankingu edycji „Komentari” w 2020 roku.

Zostań naszym Patronem

Nic nie przetrwa bez słów.
Wspierając Sestry jesteś siłą, która niesie nasz głos dalej.

Dołącz

– Jebać Ukrainę, jebać uchodźców! – niosło się nie po jakimś ciemny zaułku, tylko po deptaku nad Brdą w centrum Bydgoszczy.

Było lipcowe popołudnie, a ja śpieszyłem się na festiwalowe spotkanie. Śpieszyłem się, ale przestałem się śpieszyć. Chciałem zobaczyć, o co chodzi.

Nadbrzeżem szły dzieciaki z opiekunami. Dzieciaki przebrane głównie w krakowskie ludowe stroje. Ponieważ to pod ich adresem leciały bluzgi, wywnioskowałem, że to była ukraińska młodzież. Szybko zlokalizowałem krzykaczy. Dwóch młodzieńców w wieku, nazwijmy to, wkrótce poborowym siedziało na ławce i darło ryje. Podszedłem do nich i niezbyt uprzejmie zapytałem:

– Czy wam się, kurwa, tak bardzo śpieszy, żeby gnić w okopach? Bo jak wujkowie, ojcowie i ciotki tych dzieciaków w krakowskich strojach przejebią, jak Ukraina się wyjebie, to właśnie wy, chłopcy, traficie do okopów i wasz los będzie raczej smutny.

Ja też do nich trafię, ale już mam kawał fajnego życia za sobą.

Coś tam zaczęli się sadzić, że „oni z ruskimi mają sztamę, a Ukraińcy się panoszą”. Nie było sensu gadać. Pożegnałem ich nieładnie i poszedłem do tych dzieci w krakowskich strojach.

– Trzymajcie się – powiedziałem.

Jakaś dziewczynka uśmiechnęła się trochę smuto, ale z wyraźną wdzięcznością cichutko rzuciła: – Dziękuję bardzo.

Poszedłem na spotkanie literackie, ale poszedłem w szoku, bo nie sądziłem, że takie akcje są możliwe w Polsce w biały dzień. Chciałem o tym napisać wcześniej, bo bardzo mi to leżało i leży na wątrobie. Bardzo. Coraz bardziej.

Młody człowiek drze gębę: „Jebać Ukrainę!”, kogoś wyzywa się od „banderówek”, teatr musi zdjąć ukraińskie flagi, bo dyrektor się boi jakichś „obrońców polskości”, a ja przecieram oczy ze zdumienia i przerażenia.

Jest w naszej wspólnej historii taki moment, przy którym zawsze mnie ściska w dołku. Nie tylko ze wzruszenia, ale też ze względu na dalsze konsekwencje. To jest ta chwila, kiedy Józef Piłsudski przemawia w maju 1921 r. do ukraińskich oficerów internowanych w Kaliszu. Dzieje się to po traktacie ryskim.

– Panowie, ja was bardzo przepraszam, nie tak miało być – mówi.

Mówi to do towarzyszy broni, którzy ramię w ramię z polskimi żołnierzami właśnie obronili Polskę przed najazdem bolszewików. Tylko że wtedy nie obroniliśmy wspólnie Ukrainy. Piłsudski mówi to po tym jak polska delegacja rządowa (głównie prawicowa, co za zbieg okoliczności ) zgodziła się w czasie negocjacji z bolszewikami na podział Ukrainy. Koncepcja Piłsudskiego, zakładająca istnienie oddzielających nas od mającej zawsze imperialne zapędy Rosji niepodległych Ukrainy i Białorusi, przestała mieć rację bytu.

Jak to się skończyło? Chyba wszyscy wiemy. I to nie jest pierwszy raz, gdy tak na lodzie zostawiamy Ukraińców. I Rzeczpospolita to ciągłe kozackie próby dołączenia do politycznego narodu, odrzucane, tłumione i… jak to się skończyło – też chyba wiemy. Zawsze gdzieś tam pojawia się Rosja, która natychmiast tę zawiedzioną miłość Ukrainy wykorzysta i obraca ją przeciwko nam. Nie ma nic bardziej napędzającego niż zdradzona miłość. Mit „zdradzieckiego Lacha” jest tak samo silny, jak mit „ukraińskiego rezuna”. Rosja potrafi, oj, potrafi wzmacniać te stereotypy. Przecież widzicie na co dzień, jak to robi. Widzicie to każdego dnia na monitorach waszych komputerów, w waszych telefonach.

Tak, to Rosja macza swoje macki w podsycaniu antyukraińskich nastrojów w Polsce. Ale nie tylko Rosja tworzy ten ściek. Polscy politycy płyną w nim bardzo sprawnie i bardzo go wzmacniają. Tak, wiem, kogo macie na myśli: Mentzen, Barun i cała ta banda. Ale ci głównego nurtu też. Tylko inaczej, bardziej elegancko. Nawrocki nie widzi Ukrainy w NATO (choć dziś to może NATO potrzebuje Ukrainy, z jej doświadczeniem). Tusk z Trzaskowskim zabiorą niepracującym Ukraińcom 800 plus. „Nie będziemy tolerować kombinowania!” – grzmi Tusk. Kombinatorzy, wiadomo! A może by tak premier powiedział, że 800 plus dla samotnej i niepracującej matki, której mąż właśnie walczy, to niewielka cena za „niegnicie w okopie”? Albo to ustanowienie jeszcze jednego święta „Polskich ofiar Rzezi Wołyńskiej” dokładnie w dniu, gdy takie święto już mamy zainicjowane przez jawnie prorosyjskiego posła.

Nikt nie wstaje i nie mówi: „Ej nie, nie, teraz! To nie jest moment, żeby od kraju prowadzącego wojnę żądać rachunku sumienia i skruchy”. Cały Sejm, łącznie z tą moją ukochaną lewicą, głosuje za. Jedna, słownie: jedna posłanka wstrzymuje się od głosu.

Tańczymy ten wołyński taniec na kościach pomordowanych, pławimy się w słowie „rzeź”, choć za rogiem czai się Bucza. Naprawdę trzeba nie mieć instynktu samozachowawczego, żeby tego nie widzieć

Co jakiś czas na profilu Tomasza Sikory czytam informacje: na froncie poległ poeta, aktor, działaczka pozarządowa, chłopak z baletu. Ukraina traci, również w naszej obronie, swoich najlepszych synów i córki. Czytam to i jeszcze bardziej nienawidzę polskich polityków, którzy dla dodatkowych dwóch procent w sondażach kręcą nosami na Ukrainę w NATO i UE. Nienawidzę ich, bo odbierają Ukrainie wiarę i nadzieję na ten wymarzony Zachód. Odbierają jej marzenia.

A wiara, nadzieja i właśnie marzenia w życiu, a na wojnie tym bardziej, potrzebne są tak samo jak nowoczesna broń, może bardziej.

Co mają zrobić politycy z Niemiec albo Hiszpanii, gdy Polacy, czyli niby ci co znają Wschód, tak się zachowują? Nienawidzę ich za to lepiej lub gorzej maskowane szczucie na żyjących u nas Ukraińców. Szczują na tych, którzy budują nasz dobrobyt i w przytłaczającej większości są miłymi, uczynnymi i bardzo pracowitymi ludźmi.

Nienawidzę ich, bo historia z zawiedzioną miłością i odebranymi marzeniami zaczyna się na naszych oczach powtarzać. Do tego na horyzoncie nie widać nikogo, kto mógłby powiedzieć: „Panowie, ja was bardzo przepraszam…”

Na tym zdjęciu na Grenlandii stoimy z ukraińską flagą. Wojtek Moskal, Jacek Jezierski i ja uznaliśmy to za ważny gest. Uprzedzając głupie pytania: tak, mieliśmy polską. Poza tym również unijną, grenlandzką oraz biało-czerwono-białą – białoruską.

Publikujemy z profilu FB autora za jego zgodą

20
хв

Adam Wajrak: Panowie, nie tak miało być

Adam Wajrak

I oto podczas wojny z „russkim mirem” młodzi Ukraińcy nie idą jako ochotnicy na front, ale uciekają do innego kraju, gdzie stają się częścią tego „ruskiego miru”. Chodzą na rosyjskie koncerty, komunikują się po rosyjsku, dla efektu lub prowokacji machają czerwono-czarną flagą z pseudohistoryczną symboliką (historycy zauważyli, że taka flaga w rzeczywistości nie istniała).

Tyle że Polacy wspierają tych Ukraińców, którzy walczą z „ruskim mirem”, a nie tych, którzy są jego częścią i przynoszą go do waszego domu

Skąd tam czerwono-czarna flaga? Tańczyć z nią na rosyjskojęzycznych koncertach to tak jakby nosić ją na paradzie na placu Czerwonym przed kolumną FSB. Przecież takie flagi są nie tylko symbolem antagonizmu polsko-ukraińskiego dla Polaków, ale także jednym z symboli oporu Ukraińców wobec rosyjskich najeźdźców. Oczywiste jest, że wywieszenie takiej flagi w Polsce urazi uczucia wielu Polaków, których wsparcie jest nam niezbędne w czasie wojny. Ale wywieszenie go na koncercie „ruskomirskim” w równym stopniu obraża uczucia tych Ukraińców, którzy walczą dziś pod tą flagą z rosyjskim okupantem.

„Ruski mir” w kulturze jest wykorzystywany przez wroga. Ukraińcy, którzy stają się jego częścią, sami są mentalnie okupowani przez Rosjan, a przy tym bez empatii i gustu przenoszą tę mentalność na Europejczyków. „Ruski mir” jest jak infekcja, którą chcą przenieść w świat. To rodzaj duchowo-kulturowego covidu, który zabija.

To właśnie nim podsycają antyukraińskie nastroje skrajnej prawicy w Polsce i innych krajach europejskich.

Źródło

20
хв

Zarazić świat „ruskim mirem”

Mykoła Kniażycki

Możesz być zainteresowany...

Ексклюзив
20
хв

Agnieszka Holland: Światło jest w nas

Ексклюзив
20
хв

Walkirie Trumpa

Ексклюзив
20
хв

Wszystko jest kruche

Skontaktuj się z redakcją

Jesteśmy tutaj, aby słuchać i współpracować z naszą społecznością. Napisz do nas jeśli masz jakieś pytania, sugestie lub ciekawe pomysły na artykuły.

Napisz do nas
Article in progress