Exclusive
20
min

Działalność gospodarcza bez rejestracji w Polsce. Jak zacząć?

Jeśli produkujesz mydło na sprzedaż lub haftujesz, być może nie musisz rejestrować działalności gospodarczej w Polsce

Halyna Halymonyk

Iryna Danko sprawdziła, czy jej pomysł na mały zielony biznes zadziała. Zdjęcie: archiwum prywatne

No items found.

Wiele Ukrainek w Polsce zajmuje się rękodziełem, świadczy usługi projektowania graficznego, lepi pierogi i naleśniki na sprzedaż, uczestniczy w targach lub sprzedaje towary online. Czy muszą płacić podatki od sprzedaży i rejestrować swoją działalność? Sestry dowiedział się, jak zrobić to poprawnie, aby uniknąć kłopotów z organami podatkowymi.

Obliczanie dochodu i określanie, czy zarejestrować działalność

Ten rodzaj działalności gospodarczej nazywany jest mianemniezarejestrowanej działalności gospodarczej.

Zatrudnienie tego typu obejmuje drobną działalność handlową osób fizycznych, która nie wymaga rejestracji przedsiębiorstwa.

Działalność gospodarcza to działalność prowadzona w sposób zorganizowany w celu osiągnięcia zysku, w sposób ciągły i we własnym imieniu.

Mówiąc najprościej, jeśli kupujesz mąkę i robisz nadzienie, organizujesz proces wytwarzania pierogów, sprzedajesz gotowe produkty, zarabiasz na tym i dokonujesz sprzedaży - prowadzisz działalność gospodarczą.

Ale to, czy należy ją zarejestrować, płacić regularnie podatki czy nie, zależy od kilku czynników. Możesz nie rejestrować działalności, jeśli:

dochód nie przekracza 75% minimalnego wynagrodzenia miesięcznie. Od lipca 2023 r. próg dochodowy, poniżej którego nie trzeba rejestrować działalności gospodarczej, wynosi 2700 zł miesięcznie (można go sprawdzić tutaj);

nie prowadziłaś działalności gospodarczej w Polsce lub zawiesiłaś ją w ciągu ostatnich 60 miesięcy.

Istnieje kilka niuansów, jeśli chodzi o obliczanie dochodu. Limit dochodu obejmuje wszystkie miesięczne wpływy gotówkowe, które otrzymałaś do ręki lub na które wystawiłaś dokument sprzedaży (fakturę lub rachunek), ale klient jeszcze Ci nie zapłacił. Oczywiście wszystkie otrzymane pieniądze nie stanowią dochodu, ponieważ ponosisz wydatki na surowce lub być może otrzymałaś zwrot pieniędzy za towary. Odejmujesz te wydatki od wszystkich otrzymanych pieniędzy i kwota ta jest Twoim dochodem. Jeśli nie przekracza ona 2700 zł, możesz prowadzić działalność bez rejestracji.

Dlaczego pielęgniarka nie może pracować bez rejestracji?

Nawet jeśli prowadzisz niezarejestrowaną działalność, nadal masz obowiązki wobec państwa i konsumentów.

Musisz:  

  • prowadzić uproszczoną ewidencję sprzedaży (Dziennik Sprzedaży) w dogodnym formacie - papierowy zeszyt lub arkusz kalkulacyjny Excel. Polskie prawo nie reguluje, jakie elementy powinna zawierać uproszczona ewidencja sprzedaży. Zazwyczaj są to: numer seryjny, data sprzedaży, koszt, koszt całkowity. Sprzedaż musi być wpisana w dniu jej dokonania i nie może być ewidencjonowana wstecz. Jeśli ewidencja jest prowadzona niedokładnie lub wcale, a określenie wartości sprzedaży na podstawie dokumentacji jest niemożliwe, organ podatkowy dokona tego samodzielnie. W takim przypadku stawka podatku może wynieść nawet 22%.
  • obliczyć dochód z działalności nierejestrowanej w zeznaniu rocznym PIT-36 zgodnie ze skalą podatkową, która posiada specjalną kolumnę "działalność nierejestrowana".
  • wystawiać faktury na żądanie kupującego (nie masz obowiązku wystawiania faktur zawsze, ale musisz wystawić taki dokument na żądanie klienta. Żądanie może zostać wystosowane przez klienta w ciągu 3 miesięcy od końca miesiąca, w którym dostarczono towary lub usługi lub otrzymano pełną lub częściową płatność). Faktura musi zawierać: datę wystawienia; imiona i nazwiska lub tytuły sprzedawcy i odbiorcy towarów (usług) oraz ich adresy; nazwę (rodzaj) towarów lub usług; informację o rozmiarze i ilości dostarczonych towarów lub ilości wykonanych usług; cenę  jednostkową towarów lub usług; łączną kwotę.
  • respektować prawa konsumenta, w tym prawo do odstąpienia od produktu lub usługi w terminie 14 dni, wypełniać obowiązki związane z reklamacją, zwrotem lub naprawą sprzedanego towaru.

Jeśli przekroczyłaś limit przychodów, musisz w ciągu 7 dni zarejestrować swoją działalność w specjalnym rejestrze CEIDG i rozpocząć pracę jako przedsiębiorca z zachowaniem wszystkich wymogów z tym związanych.

Nie wszystkie rodzaje działalności można prowadzić bez rejestracji. Jeśli potrzebujesz zezwolenia, licencji lub wpisu do rejestru działalności regulowanej, musisz najpierw złożyć wniosek o wydanie tych dokumentów. Są to obszary wymagające specjalnego wykształcenia, kwalifikacji (pielęgniarki, detektywi), a także działalności wymagające obowiązkowego opłacania podatku VAT (w Polsce jest to podatek od towarów i usług). Więcej na ten temat można przeczytać tutaj.

Jeśli masz wątpliwości, czy Twoja działalność kwalifikuje się do zwolnienia z rejestracji, najlepiej zasięgnąć porady doradcy rządowego. Można to zrobić tutaj (pismo musi być sporządzone w języku polskim). Możesz też skontaktować się z nami telefonicznie: 801 055 088 lub 22 765 67 32 lub wziąć udział w czacie na żywo. Infolinia jest czynna w dni powszednie w godzinach od 7:00 do 17:00, z wyjątkiem dni ustawowo wolnych od pracy.

Niezarejestrowana działalność pozwala przetestować pomysł na biznes

Jedna z bohaterek naszych poprzednich publikacji, Ołena Bondarenko, z zawodu menedżerka, opuściła region Kijowa na początku wojny na pełną skalę bez jakichkolwiek oszczędności.

W Polsce zaczęła lepić pierogi na sprzedaż. Dzięki niezarejestrowanej działalności zarobiła pieniądze na spełnienie swojego marzenia: opłaciła kursy projektowania wnętrz i teraz rozwija się w tej dziedzinie.

Inna Ukrainka, Iryna Danko, była w stanie przetestować swój pomysł na biznes i teraz założyła firmę. Iryna zawsze pracowała na własny rachunek. Była właścicielką sklepu z odzieżą dziecięcą i zabawkami w Kijowie, kolejny planowała otworzyć w Irpieniu. Wojna zmieniła jej plany - kilka dni po rosyjskiej agresji ona, jej młodszy syn i rodzice musieli uciekać z miasta.

Iryna Danko. Zdjęcie: archiwum prywatne

Po otrzymaniu pozwolenia od właścicieli wynajmowanego w Polsce mieszkania zaczęła uprawiać zielone warzywa na sprzedaż. Z pomocą rodziny stworzyła system uprawy i sprzedawała swoje zielone warzywa na rynku ekologicznym w Gliwicach.

- Czasami sprzedaję wszystko, czasami trochę zatrzymuję. Przynajmniej zawsze mam świeżą zieleninę w lodówce - mówi Iryna - Odkąd zaczęliśmy jeść mikrowarzywa, ataki astmy mojego syna niemal ustały, a my wszyscy staliśmy się znacznie zdrowsi. Jest popyt. Zobaczyłam ilość, zamówienia i założyłam punkty sprzedaży. Pomyślałam, że mogę stanąć na nogi i założyć firmę. Mam wiele planów. Chcę uprawiać jadalne kwiaty i zwiększyć ilość ziół. Być może napiszę biznesplan dla niektórych projektów i programów finansowania biznesu. Jeszcze kilka dni przed wojną planowaliśmy otworzyć kolejny sklep i zainwestowaliśmy sporo pieniędzy w towar. Z powodu całego tego stresu, którego doświadczyłam, mojemu mózgowi trudno było przyswajać język polski. Handlując na targu, zaczęłam sama dodawać polskie słowa. Nazwy roślin, które uprawiam, są najłatwiejsze do zapamiętania: czerwona mizuna, kalarepa, trybula. Wcześniej nie znałem ich nawet po ukraińsku.

Pozdrowienia od pluszowego misia. Zamówił go kiedyś żołnierz z frontu dla swojej ukochanej w Polsce

Kateryna Czernata wita dzieci w stroju misia. Kiedy w 2022 roku przyjechała do Polski, pracowała z ukraińskimi dziećmi w ośrodku pomocy psychologicznej w Gliwicach. Z wykształcenia jest nauczycielką.

- Po pewnym czasie finansowanie projektu się skończyło - mówi Kateryna - Musiałam pomyśleć o utrzymaniu trójki dzieci, więc znalazłam inną pracę - jako opiekunka osób starszych w specjalistycznej placówce i jako asystentka nauczyciela w przedszkolu. Pracuję na zmiany, mogę łączyć pracę i mam nawet trochę wolnego czasu. Jednak moja dusza potrzebuje kreatywności. W Winnicy, skąd pochodzę, organizowałam spotkania dla matek, aby mogły spędzić ze sobą kilka godzin. W Polsce brakowało mi możliwości realizowania swojego twórczego potencjału.

Zwraca uwagę na to, że Polska ma nieco inne podejście do kultury świętowania niż Ukraina, a Ukraińców jest bardzo wielu. Szukali bliższej sobie formy świętowania.

W Winnicy pewna kobieta miała dwa kostiumy niedźwiedzia, które nosiła podczas różnych świąt i wydarzeń. Kateryna podchwyciła ten pomysł.

W mediach społecznościowych zamieściła ogłoszenie.

- Moja najstarsza córka, która ma 14 lat, pracuje w kostiumie - mówi Kateryna. - Oczywiście zawsze jesteśmy razem, więc mogę przyjmować zamówienia, które pasują do mojego harmonogramu pracy. Dochód to kieszonkowe dla mojej córki, nie pobieramy wysokich opłat. Nasi klienci to głównie Ukraińcy, którzy nie mają za dużo pieniędzy na rozrywkę. Ale jakie mają emocje! Ukraińcy doświadczyli głębokiej traumy i są zmuszeni odbudowywać z gruzów swoje zniszczone życie. Dajemy im trochę radości i szczęścia.

Kiedyś pewien chłopak zamówił pozdrowienia dla swojej dziewczyny. On broni Ukrainy, służąc w siłach zbrojnych, ona pracuje w Polsce. Życzenia odebrała w kawiarni, w której pracuje - wszyscy koledzy wyszli na ulicę. Jej chłopak płakał - transmisja poszła prosto do okopu, w którym przebywał. Ona też płakała, płakali nawet przechodnie. Ale to były łzy ulgi.

Według Kateryny ich miś przypomina ludziom, że w głębi serca wszyscy są dziećmi. Dla swojego polskiego męża pewna Ukrainka zamówiła życzenia z okazji jego 50. urodzin. Zajmuje poważne stanowisko, jest surowy i skoncentrowany, podobnie jak jego koledzy. Ale kiedy zobaczyli pluszowego misia, bawili się jak dzieci. Zdarzyło się też, że gdy składali gdy życzenia dziecku, przechodząca w pobliżu starsza Polka poprosiła o zrobienie jej zdjęcia z dużą zabawką, po czym zadzwoniła do rodziny i włączyła transmisję w telefonie. Jej oczy błyszczały z radości. Innym razem rodzina zamówiła pluszaka na urodziny dziecka, lecz w ostatniej chwili zrezygnowali z powodu siły wyższej - mówi Kateryna. - Musieliśmy więc pojechać i im pomóc.

Miś powitalny Kateryny Czernaty. Zdjęcie: archiwum prywatne

- To była długa droga, dotarliśmy około północy, wszyscy na nas czekali. Ludzie byli spragnieni dobrych emocji" - dodaje.

Zamówień na pluszowego niedźwiedzia nie jest wiele, usługa ma charakter sezonowy. Więcej pracy jest w ciepłym sezonie, a mniej w zimnym.

- Odległości uniemożliwiają nam rozwój - mówi Kateryna. - Śląsk to jeden wielki organizm miast i miasteczek. To normalne, że ludzie z Rybnika czy Bielska-Białej proszą nas o przyjazd do nich z Gliwic, ale bez samochodu to bardzo trudne. Podróż pociągiem lub autobusem zajmuje 3-4 godziny. To skłoniło mnie do zapisania się na kurs prawa jazdy. Koszt kursu wyniósł prawie 3000 zł. Uznałam jednak, że w mojej sytuacji - z trójką dzieci, gdy chcę rozwijać działalność - muszę zrobić prawo jazdy i nauczyć się jeździć. Czy może być lepszy moment niż teraz?

Kateryna działa bez rejestracji. Ma nadzieję, że pewnego dnia jej hobby da jej impuls do rozpoczęcia prawdziwej działalności rozrywkowej.

Wielu uchodźcom wojennym taka niezarejestrowana działalność pozwala wypróbować siebie i ocenić mocne strony bez ryzyka poniesienia strat.

No items found.

Redaktorka i dziennikarka. W 2006 roku stworzyła miejską gazetę „Visti Bilyayivka”. Publikacja z powodzeniem przeszła nacjonalizację w 2017 roku, przekształcając się w agencję informacyjną z dwiema witrynami Bilyayevka.City i Open.Dnister, dużą liczbą projektów offline i kampanii społecznych. Witryna Bilyayevka.City pisze o społeczności liczącej 20 tysięcy mieszkańców, ale ma miliony wyświetleń i około 200 tysięcy czytelników miesięcznie. Pracowała w projektach UNICEF, NSJU, Internews Ukraine, Internews.Network, Wołyńskiego Klubu Prasowego, Ukraińskiego Centrum Mediów Kryzysowych, Fundacji Rozwoju Mediów, Deutsche Welle Akademie, była trenerem zarządzania mediami przy projektach Lwowskiego Forum Mediów. Od początku wojny na pełną skalę mieszka i pracuje w Katowicach, w wydaniu Gazety Wyborczej.

Wesprzyj Sestry

Nawet mały wkład w prawdziwe dziennikarstwo pomaga demokracji przetrwać. Dołącz do nas i razem opowiemy światu inspirujące historie ludzi walczących o wolność!

Wpłać dotację

Biznes z rodzinnej pasieki

Kateryna Wodołażska, współzałożycielka przedsiębiorstwa, mówi, że Faina Bee to firma rodzinna. Rodzina jej męża posiada pasiekę już od kilku pokoleń. Dziś oprócz tradycyjnego miodu produkują wosk do świec i desery miodowe: miód kremowy (miód z liofilizowanymi owocami i jagodami) i orzechy w miodzie. Obecnie pasieka składa się z 90 uli, ale w planach jest 140.

– Planowaliśmy zwiększyć liczbę uli już w 2022 roku – mówi Kateryna. – Wtedy mieliśmy tylko małą pasiekę, z której miód sprzedawaliśmy. Gdy cena hurtowa spadła, postanowiliśmy spróbować wytwarzać miodowe desery. Ale zaczęła się inwazja i musieliśmy się tymczasowo przeniesieść  do obwodu iwanofrankiwskiego.

Pasieki pozostały na Charkowszczyźnie. Zdjęcie: archiwum prywatne

Jednak pasieki ze sobą nie zabrali – zaopiekowali się nią teściowie Kateryny. Wraz z mężem wróciła do Charkowa na początku 2023 r. – by  zacząć produkcję deserów miodowych:

– Jesienią 2023 r. mieliśmy już dobrą sprzedaż, w czym pomogło nam kilka dotacji. Obecnie wszystkie produkty Faina Bee są wytwarzane zgodnie z polityką i procedurami HACCP [system analizy ryzyka, zagrożeń i kontroli produktów – red.]. Dzięki temu mogliśmy wejść na większe rynki, do dużych sieci handlowych.

Generatory nie pomogą

W regionach frontowych, także w rejonie Charkowa, ostrzały są nieustanne. Pszczoły bardzo źle znoszą hałas, więc nie jest łatwo je tam hodować. Co chwilę próbują odlatywać w jakieś cichsze miejsca, więc na czas zbierania miodu pasiekę trzeba przenosić do zachodniej, spokojniejszej części regionu.

Ale problemów jest więcej. Infrastruktura energetyczna Charkowa jest zniszczona. A Faina Bee to kilka zakładów produkcyjnych, sklep z deserami i oddzielny zakład wytwarzania wosku.

– Sklep znajduje się obok placówki medycznej, więc prąd prawie nigdy nie jest tam wyłączany – mówi Kateryna. – Ale tam, gdzie znajduje się zakład produkcji wosku, prądu nie ma bardzo często. Według harmonogramu powinien być wyłączony od godziny 9:00 do 16:00, ale nie ma go od 7:00 do 18:00. Gdybyśmy użyli do produkcji generatorów, koszty byłyby zbyt wysokie.

Bieda i biurokracja

Jako że popyt na produkty miodowe zmalał, Faina Bee polega głównie na nabywcach detalicznych – tyle że w Charkowie jest ich mniej. Jeszcze niedawno charkowianie chętnie kupowali desery miodowe, zwłaszcza dla dzieci, ale wiele rodzin wyprowadziło się z miasta. Poza tym ludzie zbiednieli.

Chcąc przyciągnąć nowych klientów Kateryna i jej mąż umieścili swoje produkty w kilku małych sklepach, ale z powodu ostrzału niektóre z nich zostały zamknięte. Natomiast żeby producent rzemieślniczy mógł dostać się na półki supermarketów, oprócz szeregu zezwoleń i certyfikatów musi przejść długą procedurę zatwierdzania.

– W supermarketach jest dużo biurokracji. Obecnie korespondujemy z jedną z takich sieci. Jednak negocjacje są trudne, mimo że posiadamy wszystkie certyfikaty HACCP – ocenia Kateryna.

W sprzedaży produktu pomaga promocja w mediach społecznościowych. Zdjęcie: archiwum prywatne

Kolejne wyzwanie

Promocja w mediach społecznościowych to kolejny sposób na większą sprzedaż produktu. Ale trzeba do tego zatrudnić specjalistę i zainwestować w reklamę:

– Nasza marża nie pozwala nam promować się na Instagramie tak skutecznie, jakbyśmy chcieli. Cena pozyskania klienta to 3 dolary, a tyle właśnie kosztuje nasz produkt. Poza tym agencje SMM, zatrudniające specjalistów, którzy mogliby nam pomóc, nie chcą współpracować z małymi firmami. Koncentrują się na większych firmach i większych budżetach reklamowych. Dlatego rozwijamy swoją stronę internetową, na której uruchomimy reklamę kontekstową.

Właściciele Faina Bee myślą o eksportowaniu swoich produktów. Wymaga to jednak spełnienia przez firmę kolejnych surowych wymogów, zdobycia wielu licencji i znajomości procedur celnych krajów, na których rynki chcesz wejść. Jednak Kateryna się nie zniechęca – to tylko kolejne wyzwanie, któremu trzeba sprostać.

20
хв

Pszczoły zawsze szukają spokoju: miodowy biznes pod bombami

Julia Malejewa

Anastazja Jaremczuk i jej mąż otworzyli już 8 salonów fryzjerskich w obwodzie donieckim. Na fryzjerów przekwalifikowali rzemieślników, artystów i ślusarzy. Anastazja opowiedziała nam, jak do tego doszło.

Życie na walizkach

W 2014 roku, tuż po rozpoczęciu wojny, kończyłam staż w mojej rodzinnej Horliwce w obwodzie donieckim – mówi Anastazja Jaremczuk. – Ale trudno było tam mieszkać z powodu częstych bombardowań. Pewnego dnia wróg ostrzelał centrum, było wielu rannych i zabitych. Udało mi się przeżyć. Ten dzień, 27 lipca, zapamiętam na zawsze – wtedy narodziłam się po raz drugi.

Nasza rodzina postanowiła przenieść się w bezpieczniejsze miejsce. Na prawie dwa lata osiedliliśmy się we wsi Adamiwka, 40 km od Kramatorska. Przez cały ten czas dojeżdżałam z niej do miasta, gdzie pracowałam jako asystentka na Wydziale Onkologii i Radiologii Donieckiego Narodowego Uniwersytetu Medycznego. Syna, Timura, widywałam tylko w weekendy, mieszkał z moimi rodzicami. By być razem, zdecydowaliśmy się przeprowadzić ponownie – tym razem do Drużkiwki w obwodzie donieckim. Tam po raz drugi wyszłam za mąż.

Anastazja z mężem. Zdjęcie: archiwum prywatne

Męża poznałam w pracy, jest chirurgiem urazowym.

O tym, że będziemy mieli drugie dziecko, dowiedzieliśmy się w dniu wybuchu wojny. Mąż nalegał na przeprowadzkę, ale stanowczo odmówiłam.

Przekonaliśmy za to przeprowadzki Timura i moich rodziców; przenieśli się do Umanu w obwodzie czerkaskim. My zostaliśmy, lecz praca i tak nie pozwalała nam na opuszczenie miasta.

Jako lekarze musimy pomagać ludziom. Rozłąka z synem i rodzicami była bardzo trudna, więc po jakimś czasie do nas wrócili. W październiku 2022 roku urodziłam młodszego syna.

To, przez co przeszliśmy w tamtym roku, kiedy przez prawie sześć miesięcy nie było gazu, wody i były nieustanne przerwy w dostawach prądu, zahartowało nas

Dziś ludzie traktują to jak coś powszechnego, bo do wszystkiego można się przyzwyczaić. Najważniejsze, że przetrwaliśmy.

Salon fryzur męskich

W tamtym czasie miasto opuściło wiele kobiet z dziećmi, ich mężowie zostali. Brakowało fryzjerów męskich. Męża długo nie potrafiłam umówić na strzyżenie, to był prawdziwy problem. Pewnego dnia wpadłam więc na pomysł, żeby otworzyć własny salon fryzjerski dla mężczyzn.

Chciałam zrobić coś nietypowego. Damskie salony zawsze nazywały się podobnie: „Elena”, „Natalia”, „Anastazja” itp. My braliśmy pod uwagę różne opcje, np. „ Kaktus” czy „Brzytwa”.

Jednak wybraliśmy inną. Mój mąż pochodzi z rejonu Czernihowa. Kiedyś odwiedziliśmy Niżyn. Jest tam Instytut Pedagogiczny imienia Mykoły Gogola, ulica o tej samej nazwie, a my przypadkowo poszliśmy do kawiarni „U Gogola”. Wszystko w środku nawiązywało do osoby pisarza, było stylowo i tematycznie. Kiedy wyszłam, powiedziałam mężowi, że nazwa salonu fryzjerskiego powinna być związana z jakimś bohaterem. A ponieważ oboje jesteśmy fanami kryminałów, zdecydowaliśmy się na „Sherlocka”. Potem zaczęliśmy myśleć o wystroju.

Fajka, skrzypce, koc, biurko, maszyna do pisania, szkło powiększające, mikroskop. Tak zaczęliśmy tworzyć lokal w angielskim stylu
Anastazja: – Naszemu salonowi nadaliśmy angielski styl. Zdjęcie: archiwum prywatne

Pierwszy „Sherlock” był bardzo małym pokojem, o wymiarach 2 na 3 metry: jedno krzesło, miejsce do pracy i zlew. Był w nim m.in. plakat angielskiej królowej żującej gumę, dywan w szkocką kratę, kilka książek o Sherlocku Holmesie, zdjęcia Beatlesów i plakaty Londynu. W poczekalni stała mała, zabytkowa szafa, na ścianie zawiesiliśmy maszynę do pisania. Projekt przytulnej męskiej toalety wymyśliłam sama.

Mąż i ja pracujemy jako indywidualni przedsiębiorcy, działalność pomogły nam uruchomić mikrogranty z „E-pomocy”: on dostał grant na usługi fryzjerskie, ja na rozwój kawiarni. Dlatego mamy też kawę od „Sherlocka”. Salon działa od ponad roku, kawę sprzedajemy od 7 miesięcy.

Najbardziej kosztowną częścią biznesu były wysokiej jakości maszynki do strzyżenia, golarki i trymery. W lokalu musieliśmy też dokonywać drobnych napraw. Strzyżenie męskie kosztuje u nas od 100 hrywien, ceny mamy bardzo przystępne.

Anastazja: – Najwięcej kosztowały maszynki do strzyżenia, golarki i trymery. Zdjęcie: archiwum prywatne

Problem z fachowcami

Pierwszym problemem było znalezienie fachowców – prawie ich nie było. Szukaliśmy wszędzie, w końcu zdecydowaliśmy się szkolić tych, którzy chcieli pracować – w Dnieprze lub w Kijowie. Pierwszy nowego zawodu nauczył się Danyło. Zgłosił się na ochotnika, miał już dziecko i szukał sposobu na utrzymanie rodziny. Facet jest utalentowany i miał już pewne doświadczenie w strzyżeniu, gdy służył w wojsku. Szybko wszystkiego się nauczył.

W pierwszym salonie fryzjerskim „Sherlock”. Zdjęcie: archiwum prywatne

Później zgłosiło się do nas dwóch mistrzów z innych salonów – i tak zaczęliśmy się rozwijać. W Drużkiwce mamy już cztery zakłady, tyle samo było w Kostiantyniwce. Jednak ze względu na nasilenie ostrzałów jesteśmy zmuszeni przenieść działalność do Kramatorska. Na razie działa tam tylko jeden salon. W sumie mamy ich 16 w dwóch miastach.

Zatrudniamy też osoby niepełnosprawne. Jest artystka, która pracuje jako fryzjerka, a kobieta z sześciorgiem dzieci jest baristką w kawiarni. Jest też krawcowa, która przekwalifikowała się na kolorystkę i fryzjerkę

Kobiety są zachwycone jej talentem. Były tylko dwie fryzjerki, które wcześniej pracowały w zawodzie, pozostałe przyuczyliśmy. Szkolenie zorganizowaliśmy na własny koszt, co wiązało się z ryzykiem, bo niektórzy nasi ludzie przeszli do konkurencji. Ale każdy ma prawo wyboru. Jeśli jedna osoba odejdzie, na jej miejsce są dwie inne. Nie musimy nikogo zatrzymywać.

Sieć „Sherlock” zatrudnia 16 fryzjerów i fryzjerek . Zdjęcie: archiwum prywatne

Klientów mamy wystarczająco wielu, a nasi pracownicy są uniwersalni. Oprócz fryzur, dziewczyny zajmują się rzęsami, brwiami i paznokciami. Jeśli chodzi o przerwy w dostawach prądu i wody, przyzwyczailiśmy się. W tej chwili mamy mniej więcej stabilną sytuację, tym bardziej że pracujemy z urządzeniami bezprzewodowymi. Wodę przechowujemy w zbiornikach, dlatego możemy myć ludziom głowy albo brody nawet wtedy, gdy w mieście jej nie ma.

20 kilometrów od frontu

Czasiw Jar, przez który przebiega linia frontu, jest bardzo blisko, jakieś 20 kilometrów. Czasami ludzie pytają mnie, czy to nie straszne, że otworzyliśmy biznes tak blisko strefy walk. Straszne, ale jeśli nic nie robisz, to jest jeszcze gorzej. Miałam już doświadczenie budowania życia od zera – w 2014. Nie chcę więc już myśleć, że znów spotka nas to samo i znowu będziemy musieli wyjechać. Nie spotka, wierzę w to. W tej chwili nie mam już wątpliwości, że region przetrwa. Tym bardziej że nawet będąc tak blisko frontu, ludzie myślą o tym, by mieć ładne fryzury.

Czy ludzie opuszczają miasto? Nie, wręcz przeciwnie. Są tacy, którzy wracają. Dom to dom. Każdy trzyma się swojego domu, swojej szansy na bycie w nim

Mamy bardzo czyste i zadbane ulice. Są ostrzały, ale gdy ich nie ma, wcale mniej się nie boisz, bo wtedy jest oczekiwanie. To ciąży na psychice, ale wszyscy się dostosowują i starają się jakoś żyć. To są żywe miasta. Tak, są okaleczone, ale wszystko nadal w nich działa, jest wielu przedsiębiorców.

Jak radzę sobie z tym wszystkim psychicznie? Po prostu się uspokajam, mój drugi stopień studiów to psychologia. Spokój odnajduję też w moich dzieciach i pracy.

Anastazja z synami. Zdjęcie: archiwum prywatne

Gdy jestem zajęta, nie analizuję wszystkiego, co dzieje się wokół mnie 24/7. Nie patrzę na mapę wojny. Przecież i tak nie mogłabym ogarnąć całego świata, by upewnić się, że wojna się skończy. Szczęście i równowagę musimy odnaleźć w tym, co mamy, w byciu razem.

Obecnie pracuję jako radiolożka w Centralnym Miejskim Szpitalu Klinicznym w Drużkiwce, a także w Kramatorsku, w niepełnym wymiarze godzin w przychodni onkologicznej. No i prowadzę salon fryzjerski

Marzenie o własnej szkole

Teraz jesteśmy o krok od otwarcia piątego salonu w Drużkiwce, w sumie będzie ich 7. Kiedy kupowaliśmy lustro i małą sofę do poczekalni, mój mąż powiedział: „Wszyscy rzeczy wynoszą, a my je kupujemy i przywozimy”. Mam nadzieję, że ta kanapa posłuży nam przez wiele lat.

Moim marzeniem jest otwarcie szkoły fryzjerskiej. Moglibyśmy tam szkolić personel dla siebie i dla innych. Konkurencja musi być, bo jeśli jej nie ma, to cię rozleniwia, a nie hartuje. Chciałabym rozwijać się w regionie, otworzyć placówki w Kramatorsku i Słowiańsku. Mam też plan na kawiarnię – nie taką z rzeczami na wynos, ale z prawdziwego zdarzenia.

To wszystko jest jednak bardzo wyczerpujące. Poza tym jestem matką dwójki dzieci, które potrzebują uwagi. Na szczęście pomagają nam moi rodzice. Czasami zdarza mi się zapomnieć o dostarczeniu czystych ręczników czy odebraniu zamówienia. Na szczęście mam szefa, mojego męża, który też wspiera mnie we wszystkim. Działamy jak jeden organizm. To, czego nie mogę zrobić ja, robi on. Dobrze jest być nie tylko mężem i żoną, ale także przyjaciółmi i partnerami w pracy.

Anastazja: – Mam szefa, mojego męża, który pomaga mi we wszystkim. Pracujemy jako jeden organizm. Zdjęcie: archiwum prywatne

Trudno mi mówić o przyszłości i perspektywach. Reaguję bardzo spokojnie na każdą sytuację i staram się rozwiązywać problemy na bieżąco. Musimy mieć kilka opcji „b”, ale nie możemy zapominać, że życie jest tu i teraz. Trzeba dalej pracować i żyć. Wojna nauczyła mnie doceniać bliskich i każdą minutę mojego życia. Nawiasem mówiąc, nauczyła mnie tego również moja praca na onkologii.

Kiedy zaczęłam pracować w klinice onkologicznej, miałam 25 lat. To straszne, gdy widzisz, że człowiek może stracić życie nie tylko z powodu wojny

Dlatego cenisz każdą minutę, starając się zrobić coś dobrego dla swojej rodziny. W tej chwili nie rozważam przeprowadzki, ale jeśli życie mojej rodziny będzie zagrożone, wybiorę dla niej bezpieczeństwo. Mimo wojny uważam, że mamy najlepszy kraj, z silnym systemem edukacji, niesamowitą przyrodą i oczywiście lekarzami. Myślę, że ludzie mieszkający teraz w Europie zdali sobie z tego sprawę już dawno temu. Prawdopodobnie nie zmieniłabym więc niczego w Ukrainie, w jakiś sposób stymulowałabym tylko jej rozwój. Marzę o zakończeniu wojny i o normalności.

Po wszystkim wyślę dzieci do rodziców i pojadę z mężem do Wenecji albo do Portugalii. Bo potrzebuję odrobiny romantyzmu.

20
хв

„Nasze miasta są okaleczone, ale żyją”. Historia małżeństwa lekarzy, którzy otworzyli salon fryzjerski 20 kilometrów od frontu

Natalia Żukowska

Możesz być zainteresowany...

Ексклюзив
20
хв

Pszczoły zawsze szukają spokoju: miodowy biznes pod bombami

Ексклюзив
20
хв

Legion Ukraiński w Polsce rozpoczyna rekrutację ochotników

Ексклюзив
20
хв

Krymski impas. Jak Sikorski powiedział prawdę o Krymie, której boi się ukraiński rząd

Skontaktuj się z redakcją

Jesteśmy tutaj, aby słuchać i współpracować z naszą społecznością. Napisz do nas jeśli masz jakieś pytania, sugestie lub ciekawe pomysły na artykuły.

Napisz do nas
Article in progress